3 lip 2017

ROZDZIAŁ 91.


            Zgodnie ze swoją wcześniejszą zapowiedzią Hidan wyruszył do jednego ze swoich kumpli. Miał kilka dni opóźnienia, ale nie powinno to robić Deidarze różnicy. Miał czas ochłonąć po nocce z Panią Szmatą, pewnie się już umył i teraz będzie mógł śmiało opowiedzieć mu szczegóły.
            Zapukał do drzwi, ale nie czekał by ktoś mu otworzył, sam się wprosił.
- Kim pan jest? Co pan tu robi? – Zapytała jakaś starsza pani, którą napotkał w głębi mieszkania.
- Kurwa chyba pomyliłem rudery. – Burknął. Dawno nie odwiedzał kolegi, nie miał się czemu dziwić. – Gdzie mieszka Douhito?
- Kto?
- Deidara Douhito.
- Nie znam takiego. Wynoś się pan!
- Taki blondyn z długimi włosami i oczami… jakimiś. – Nie pamiętał koloru. – Wysoki taki.
- Jak zaraz pan stąd nie wyjdzie, to zadzwonię na policje!
- No to może wie babcia, gdzie Tsuki mieszka?
- BABCIA?! – Kobieta się wściekła i siłą zaczęła wypędzać mężczyznę. – Niewychowany jak ta dziewucha nade mną! – Zawołała zatrzaskując za sobą drzwi.
            Hidan ze spokojem otrzepał swoje ubranie. Głupia pinda, pogniotła mu koszulę. Jednak z uśmiechem wszedł piętro wyżej, niewychowana dziewucha? Musiało chodzić o Tsu, ale dla pewności sobie zaczekał, aż któreś z nich mu otworzy drzwi.
- Siema! – przywitał się natychmiast widząc w progu Tsuki.
- Dobrze, że to tylko ty. – Odetchnęła dziewczyna. – Wbijaj.
- A spodziewasz się kogoś innego?
- Nie, ale jakiś sąsiad mógł naruszyć mój spokój. Chyba wszyscy są równie mocno pojebani.
- Jasne. Nie to co ja. – mruknął Hidan.
- No.
- Gdzie Dei?
- W sklepie. Dziś jego kolej kupić trochę żarcia. – Powiadomiła. W kuchni napotkali jeszcze jedną osobę. – Poznajcie się. Hidan – wskazała na jednego, a potem na drugiego mężczyznę. – Iseo.
- Miło poznać. – Iseo wystawił do niego rękę.
- To jeden z sąsiadów? – Dopytał Hidan.
- Nie, to mój kochanek.
- Kto? – Burknął. – Ej, nie. To chyba jakiś wyjątkowo nieśmieszny żart.
- O co ci chodzi?
- Przecież mieszkasz z Deidarą… Mieliście być razem, kurwa Tsu… zjebałaś. – dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem. Iseo nie bardzo wiedział, co powiedzieć, więc tylko się uśmiechnął.
- Ja nie wiem co ty bierzesz, gościu, ale bierz połowę.
- Obczaj, że jakbyście do siebie wrócili, to bum. Mózg rozjebany, a ja lubiłem was jak byliście razem… Przestań się głupio szczerzyć, bo będziesz zaraz szukał zębów na podłodze!
- Odpierdol się od niego. – Bąknęła Tsuki. – Jest piękny.
- Nie. Nie podoba mi się. – Oświadczył Hidan. Iseo się zaśmiał.
- Po tym stwierdzeniu poczułem się bezpieczniejszy.
- Coś insynuujesz? Że niby jestem ciepły? – warknął Hidan. – Że pedał ze mnie? Że wyruchałbym cię w dupę?
- Eee… Co? – Iseo kompletnie nie rozumiał, dlaczego stał się obiektem nienawiści mężczyzny. Cofnął się lekko. – Tsu, z tym twoim znajomym wszystko okej?
- Spoko, on tak zawsze. – oznajmiła bez przejęcia. – Odsuń się od niego. Jest mój. – powiedziała, pociągając Hidana do tyłu za koszulkę.
- Tsu, no weź. Przecież widać, że to oferma. – wskazał palcem na Iseo. – Takich jak on, to tylko na raz. Zasługujesz na lepszego
- To jakiś twój brat? – Zapytał Iseo Tsuki. Zaprzeczyła ruchem głowy. – A…aha…
- I bez tego ci mogę wpierdzielić.
- Wierzę i to mnie niepokoi.
- Wyluzuj, jak ci coś zrobi to wsadzę go do pierdla. – powiedziała Tsuki. Po chwili usłyszeli wejście do domu kolejnej osoby.
- Tsu, twój chłopak napisał kolejny list. – Zawołał Deidara. – Mogę przeczytać?
- Nie! – warknęła dziewczyna.
- Czytaj! – Dopowiedział Iseo.
- „Kochana Tsuki, - Rozpoczął Deidara, te listy były zajebiste. Iseo z Deidarą nie mogli się doczekać ich bardziej niż Tsu. – każdego dnia z uwagą obserwuję, jak wychodzisz do pracy i wracasz do domu. Czasem nawet, jak idziesz do sklepu. Ostatnio, gdy się spotkaliśmy nie miałaś humoru *smutna minka* - dodał Deidara. – *Pięć smutnych minek* Przywitałem się z tobą, a ty kazałaś mi spie… i tak dalej *trzy uśmiechy z mrugnięciem*. A ja chciałem ci powiedzieć, że założyłaś dwie różnokolorowe skarpetki… - Po tym zdaniu zawył śmiechem. Iseo również go nie skąpił.
            Tsuki za to miała na te listy kompletnie wyjebane. Nabijanie się z niej przez e dwójkę spływało po niej jak po kaczce. Za to Diru ją wkurwiał, mógłby w końcu przestać pisać do niej te kretynizmy.
- O Hidan… Kiedy przyszedłeś?
- I ty – Zawołał do Tsuki. – pozwalasz temu wsiokowi tak cię poniżać w tych żałosnych listach?!
- To nie ja je pisałem… - Wytłumaczył Iseo.
- Nie kłam. Słyszałem jak Dei mówi, że są od chłopaka Tsu.
- Nie, stary. Tak wspólnie nazywamy adoratora Tsuki.
- Mówiłam, że mamy pojebanych sąsiadów. – Wzruszyła ramionami.
- A ty – Hidan zwrócił się do Deidary. – czemu nie gadasz, że ci zajęli dziewczynę. Pomógłbym ci przecież! Co to jest, komuś wjebać. – Dei patrzył na kumpla zdezorientowany. – Teraz rozumiem czemu moczysz chuja w szczynach.
- O co ci, kurwa, chodzi daunie?!
- Miałeś wrócić do Tsuki!
- Co?! A kto ci tak napierdolił?
- Dlatego mieszkacie razem.
- E, nie? – Bąknął Deidara. – Chodź ze mną i się nie ośmieszaj lepiej.
            Oboje weszli do pokoju mężczyzny, ten od razu zaczął szperać w szufladzie i wyjął z nich kobiecą bieliznę która i tak należała do Noriko. Dei zamieścił ją w plastikowym opakowaniu, którym rzucił w Hidana. Oczywiście złapał je bez problemu.
- No, no. Nie udawaj teraz, że się brzydzisz. – Skomentował ze śmiechem. – Trochę na to za późno.
- Skończyłeś?
- No prawie. – Hidan przysiadł sobie na łóżku Deia.
- Gdzie mi z tymi buciorami? – Warknął. – Idź sobie już…
- A co? Ma tu jeszcze przyjść?
- Nie!
- Jak tak emocjonalnie reagujesz, to jest jasne, że łżesz.
- Mówię prawdę! Swoimi szantażami i tak dalej zaczęła mnie wkurwiać twoja osoba. – Wyjaśnił Deidara. – Nie mam ochoty z tobą gadać, dlatego… spierdalaj.
- Jaka ona była? – Zapytał.
- Czy ty mnie słuchasz?
- Saso mówił zawsze, że jest chujowa i często urywa seks. Nie dekoncentrowało cię to?
- Tam są drzwi. – Wskazał Deidara.
- Chyba i tak powiem Sasoriemu…
- Co?! Jeb się, dostałeś majtki. Była umowa! – Hidan się zaśmiał złowieszczo.
- Chuj mnie to, ale ok… spieszę się. Odpowiedz tylko czy ci się podobało?
- Nie. Do widzenia! – Syknął stanowczo.
- Uuu… Znowu łżesz. No cóż, trzym się frajerze!
            Po wyjściu z pokoju Deidara zatrzasnął za niego drzwi. Teraz ten gnój będzie go szantażował bez końca. Cudownie. Mężczyzna położył się na łóżku z zdenerwowaną miną i myślał co a zrobić… Może lepiej by było się przyznać…? Nie, ucierpiałby na tym jego honor.

            Sasori wrócił wcześniej z pracy, gdzie zgodnie z umową był Naoki razem z mamą. Odrabiali wspólnie zadanie, do którego potem mężczyzna dołączył. Shizu ponownie wyjechała na kilka dni na jakieś interesy, pozostawiając partnera samego. Niby zaproponowała wspólną podróż, ale na wieść o przelocie samolotem natychmiast odmówił. Poza tym, kilka dni temu otrzymał ostrą reprymendę na temat swojej opieki nad synem. Obiecał się poprawić, jeśli tylko zdoła.
            Noriko za to była ciągle nieobecna. Myślała ciągle o poprzedniej dzielonej z kimś nocy. Rumieniła się i zagryzała ze złości wargę ze złości, że pozwoliła sobie na przespanie się ze sobą, a ponadto z dalszego uznania tej nocy za przyjemną.
- Dobrze mamo? – Dopytał Naoki, pokazując zeszyt ćwiczeń.
- Tak. Tak, bardzo ładnie.
- Serio Noriko? Od kiedy sześć plus sześć to jedenaście? – Sasori wywrócił oczami. – Jeszcze raz Nao. Masz sześć palców, dodaj do nich jeszcze sześć.
- Sześć, siedem, o…
- Nie, nie, nie. Sześć już masz, więc zaczynasz od siódemki.
- Siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście… dwanaście. – Odpowiedział poznając się na swoim błędzie, zmazał gumką swój błąd.
- Dobrze. – Poczochrał syna po głowie. – Masz jeszcze jakieś zadania?
- Nie. Już koniec.
- Szybko poszło… Dobra, na co masz ochotę do jedzenia?
- Zjadłbym pizzę.
- Ok, w sumie dawno nie było. Noriko zjesz z nami?
- Co?
- Zgódź się mamo, zgódź! Będzie fajnie! – Zawołał Naoki. Noriko nie wiedziała na co ma się zgodzić, ale nie chciała gasić uciechy syna.
- No dobra, skoro nalegasz. – mruknęła. – A teraz spakuj się na jutro i zanieś torbę do pokoju. – Chłopiec przytaknął i po chwili zostawił rodziców samych. – Na co ja się zgodziłam?
- Na zjedzenie z nami pizzy.
- Ok.
- Coś się stało?
- Nie.
            Sasori wzruszył więc ramionami, nie próbował z niej nic wyciągać, będzie chciała to sama powie – postępował zgodnie z tymi zasadami, ale nie pozostawał obojętny. Martwił się o nią. Wykonał telefon po posiłek, a w tym czasie Naoki zagadywał mamę w salonie na temat swojej wychowawczyni. Opowiadał jej o weekendzie, którą spędził z Shizu i z żołnierzem Akirą. Mężczyzna swoim zawodem go fascynował. Zgodził się nawet zabrać go w niedzielne popołudnie do swojej jednostki. Sasori z Shizu im towarzyszyli, to była fajna wycieczka.
- Chciałem przelecieć się helikopterem, ale dowódca się nie zgodził….
- Na całe szczęście. – Wtrącił Sasori. On sam by tam chyba prędzej popuścił niż poleciał z nim.
- Dalej boisz się latać? – Dopytała Noriko. – To bezpieczniejsze niż jazda samochodem.
- Ja się bezpieczniej czuję na ziemi.
- Jak wolisz. – kobieta wzruszyła ramionami i zwróciła do syna. – Jednakże trochę mnie niepokoją twoje zainteresowania armią, wojną i tym podobnymi…
- Nie tylko ciebie…
- Dlaczego? Będę bohaterem narodowym, jak pan Akira! No i będę walczył za wolność i dobre imię naszego kraju!
- Naoki nasz kraj jest wolny. – Burknął Sasori. – Poza tym nawet jeszcze nie znasz naszego kraju. Chwilowo dla ciebie jest on jedynie słowem.
- Nauczysz mnie?
- W szkole się nauczysz… Ja nie byłem zbyt dobry w historii.
- Byłeś na tyle dobry by zdobyć piątkę na świadectwie. – stwierdziła Noriko.
- Jak pojedziemy w przyszłym tygodniu do twoich rodziców to poproszę ich o pokazanie mi twojego świadectwa…
            Noriko się skrzywiła, nie ma się czym chwalić, a dodatkowo nie zamierzała tego robić przy Naokim. Wszyscy razem wybierali się do rodziców kobiety, bo głupio tak dwa razy z rzędu odmówić zaproszenia. Po chwili do mieszkania przybyła pizza, domownicy będąc wabieni zapachami nie mogli doczekać się skosztować tych frykasów.
- Tato… Mogę o coś zapytać…?
- Śmiało.
- No bo… Do tej szkoły co ja chodzi też Takeda. – Sasori próbował sobie przypomnieć osobnika o tym imieniu. Noriko również nie wiedziała o kogo chodzi.
- A kto to jest?
- Jego tatą jest brat Miyuki.
- A… I co w związku z tym? – Dopytał Sasori.
- Ostatnio często przyjeżdża po niego Miyuki, a ja nie wiem… Nie wiem czy mam się z nią przywitać czy co… bo nie chodzicie już ze sobą… i jesteście na siebie źli. - Noriko spojrzała na mężczyznę również ciekawa odpowiedzi.
- Faktycznie… - stwierdził powoli. – Ale słuchaj, Miyuki cię lubi, zawsze lubiła, więc możecie sobie rozmawiać. To ze mną jest skłócona. Z mamą swoją rozmawiasz, a nie jesteśmy parą.
- Ale to mama. – Wyjaśnił Naoki. – W ogóle dlaczego nie jesteście razem?
- Oj trudny temat…
- Pogadamy o tym, jak będziesz trochę większy. – Podsumowała Noriko.
            W trakcie tego stwierdzenia ponownie ktoś zapukał do drzwi, kobieta już się domyślała, że to któraś z psiapsiółek Sasoriego. Tak propos, dlaczego to im z Sasorim nie wyszło. Naoki próbował odpieczętować sobie ketchup, Noriko chciała mu pomóc, ale zastygła usłyszawszy głos Deidary. Zaczęła w myślach powtarzać jak mantrę, by tylko nie wchodził do środka. Na próżno.
- Tato… Pobrudziłem się… - powiedział Naoki.
- Cholera, nowe spodnie. Noriko, jak ty go pilnujesz? – Jęknął Sasori.
- Wyglądasz jakbyś miał okres. – mruknął Deidara.
- Co to znaczy…?
- Ciebie nie dotyczy. – Burknął Sasori. – Chodź się przebrać i daj mi te spodnie.
            Polecił Sasori i zostawił dwójkę dorosłych ludzi samych, ich wzajemna obecność sprawiała, że nawet nie mieli odwagi uskarżać się na pozostawienie ich sam na sam. Oboje milczeli i patrzyli na wszystko inne prócz siebie.
- Długo tu jeszcze będziesz? – Zapytała Noriko.
- Dopiero przyszedłem. – Bąknął Deidara w odpowiedzi.
- Co ma piernik do wiatraka?
- Tyle samo liter w wyrazie. – odpowiedział. – Taka chętna do pozbycia się mnie? Cóż to? Czyżby nasza nocka wpłynęła na twoje uczucia do mnie?
- Nie bądź śmieszny. Cytując ciebie, ja nie mam uczuć.
- W końcu powiedziałaś coś mądrego. – Noriko zacisnęła swoją głowę w złości.
- Eh, nigdy sobie nie daruję, że upadłam tak nisko i przespałam się z takim fiutem.
- Myślisz, że ja się tym chwalę?
- Lepiej by tak pozostało. – Noriko zbliżyła się do niego i zaczęła mówić jeszcze ciszej i z wyraźniejszym sykiem.  – Ta noc, to był błąd. Żałosny błąd.
- Też tak uważam. Nie czuj się wyjątkowa. Musiałaś być beznadziejna, bo nawet nic nie pamiętam.
- To może o niej nie wspominaj, skoro „nic nie pamiętasz”. – Sarknęła Noriko.  – Swoje opinie też zostaw dla siebie.
- Czy ja cię proszę o rozkazy? Będę robił co chcę.
- Rany boskie…! Nie dość, że sama zdeptałam swoją godność, to jeszcze na końcu mnie poniżono… - jęknęła cicho, gryząc kawałek pizzy. Deidara zmrużył na nią oczy.
- Chodzi ci o te majtki? – mężczyzna parsknął śmiechem z ironią. – Daj se siana. I tak przez tą pizzę już do nich nie wejdziesz.
            Noriko zareagowała automatycznie, a to za skutkowało tym, że strzeliła z dłoni w twarz Deidary. Ten od razu na nią spojrzał z kurwikami w oczach. Jakby jeszcze tego było mało, tą reakcje zobaczył Sasori. Wybałuszył oczy nie wiedząc co zrobić. Fakt, nigdy się nie lubili, ale do tej pory nie dochodziło między nimi do rękoczynów.
- Co tu się dzieję…?
- Nic. – odparli oboje obojętnie.
- Przecież widzę. O co poszło?
- O nic! – Warknęli oboje, również w tym samym czasie. Noriko spojrzała na niego chłodno. – Nie przedrzeźniaj mnie.
- Chyba ty mnie.
- Palant.
- Szmata.
            Sasori przyglądał im się z lekkim strachem. Podziwiał Deidarę za to, że bez problemu potrafił obrzucać bluzgami Noriko, która była w tak podminowanym stanie. On sam bałby się nawet do niej zbliżyć. W tej chwili do salonu wszedł Naoki i pierwsze co zrobił, to przywitał się z wujkiem, informując przy okazji, że tata kazał mu się przywitać.
- Bez łaski. Jakoś bym przeżył, gdybyś się do mnie nie odzywał.
- Tu chodzi o kulturę. – Wtrąciła Noriko, po czym się uśmiechnęła do mężczyzny. – No tak, zapomniałam… Kultura, to umiejętność obcowania z innymi.
- Wow, brawo ty. Może z tą wiedzą zdasz teraz maturę. – Sarknął Deidara.
- Hm? Nie zdałaś matury…? – Zapytał Sasori. – No i, skąd TY o tym wiesz?
- Zgadywałem. – Skłamał natychmiast Dei.
- Idę już. – zapowiedziała Noriko. – Wybacz, kochanie. Zbyt wielki tu tłok, do jutra.
            Ucałowała chłopca, następnie Sasoriego i wyszła z mieszkania. Sasori ją oczywiście odprowadził i przeprosił za przyjaciela. Naoki podpytał wujka w tonie oskarżającym o dolegliwości mamy, jednak nie doczekał się odpowiedzi. Saso kazał mu iść do pokoju, by mogli ze sobą pogadać. Chłopiec wzruszył ramionami, ostatnio dostał laptop, więc miał co robić.
- Do tej pory nie doszło między wami do rękoczynów…
- Wyluzuj Saso. To nawet nie boli… już.
- Ale co się stało?
- Nic. Jezu…
- Jak, kurwa nic, to może ja też ci przypierdolę ot tak w ryj?
- Powiedziałem jej, że od żarcia pizzy robi się gruba, to się wkurwiła. Jezu! Zejdź ze mnie.
- Serio?
- Powaga no.
- Dziwne, normalnie by się tym nie przejęła… Wiem co mówię, trochę ją znam…
- To ja nie wiem co jej odjebało.
- Była dzisiaj bardzo nieobecna. Chyba była czymś przejęta. – Deidara domyślał się czym. – Trochę się o nią martwię.
- Co? Niepotrzebnie! Przecież twarda z niej l-suka! – Poprawił się szybko. – Zresztą masz dziewczynę, jak nie chcesz powtórki z rozgrywki, to nie zajmuj nią myśli.
- Chyba masz rację.
- Na pewno. A tak co do mojej sprawy. Skoczymy gdzieś jutro?

            Jutro nastąpiło dość szybko. Sasori zostawił Naokiego u Matsuri, gdzie ten z chęcią się wybrał, bo w okolicy mieszkał jego dobry kolega. Nawet przeprowadził kiedyś z mężczyzną rozmowę czy mogliby się tam przeprowadzić. Gdyby nie to, że dom jest bardzo oddalony od jego pracy, to nie miałby nic przeciwko. Natomiast z Deidarą wybrali się do kina na porządny męski film.  Trochę czasu minęło od kiedy mogli się tak na luzie, w miejscu publicznym ze sobą spotkać.
- Po tym filmie nabrałem ochoty na wybranie się na wyścigi samochodowe.
- Oho, szalony! – Sarknął Dei.
- Co? Nie pojechałbyś ze mną.
- Pojechałbym, ale z tobą się nie da, bo zawsze w przeddzień odmawiasz. – Wzruszył ramionami. – No i potem się wkurwiam, bo tyle czasu zajęło mi znalezienie czegoś, a ty nie bo nie.
- Jestem aż takim chujem?
- Nie. Większym.
- Niemożliwe. Znam większego. I właśnie tu idzie.
Sasori wskazał podbródkiem na mężczyznę za Deidarą. Po obejrzeniu się zmrużył oczy na Hidana. Czy ten palant był wszędzie? Dei zadawał sobie to pytanie będąc niezadowolony z widoku kolegi. Drań zainstalował sobie coś, co pokazuje mu lokalizacje niektórych kontaktów, a na widok Saso i Deia postanowił dołączyć.
- Więc co teraz? Gdzie idziemy? Jakieś propozycje? - Zapytał Sasori.
- Chodźmy się czegoś napić.
- Alkoholik.
- Zamknij mordę, Saso. Po cholerę pytasz, skoro tylko krytykujesz?
- Mam nadzieję na godny wieczór.
- Może chodźmy do Uchihy? - Zaproponował Deidara. Zarówno Hidan jak i Sasori przystanęli w miejscu wytrzeszczając oczy na przyjaciela. – No co…?
- Powiedziałeś do Uchihy? – Dopytał Hidan.
- Jesteś chory, Dei? – W chwili zadania pytania telefon Saso się rozdzwonił. – Moment, odbiorę.
- Po prostu dawno się nad nim nie pastwiłem i w ogóle. – Bąknął Deidara. – Moja samoocena musi trochę wzrosnąć.
- No racja. – Zgodził się Hidan. – Twoje zachwianie wpływa na to z kim chodzisz do łóżka.
- Zamilcz, wieprzu! – Warknął Dei spoglądając nerwowo na Sasoriego. Na szczęście stał oddalony i zajęty rozmową telefoniczną.
- Powściągnij jęzor, plebsie. Dalej mnie ciekawi, jak Saso zareaguje, gdy…
- Daj spokój. To był jeden raz JEDEN, kurwa, RAZ. Bez znaczenia, nie musi wiedzieć.
- Mimo to, jestem ciekawy.
- Chłopaki. – Zawołał Sasori, wstępując ponownie do grona. – Dzwonił Yahiko. Mamy wbić na chatę do Uchihy. Jakaś ważna sprawa.
- Ok, no to chodźmy…
- Wytrzymałbyś jeszcze trochę i nie musiałbyś się obnosić z sympatią do Uchihy. – Skomentował Hidan, Deidara zmrużył na niego oczy.
- Zamknij pysk. – warknął, a Sasori by dodać mu otuchy zarzucił mu rękę na ramię i zmienił temat rozmowy.
- O czym wcześniej gadaliście?
- O ni…
- O tobie. – powiedział Hidan, którego Deidara spiorunował wzrokiem.
- O mnie? A co mówiliście?
- Nic takiego.
- Obiecałem Deiowi ci nie mówić.
- Co…? – Sasori się zaciekawił. – Ale o czym? O co biega? – spojrzał na przyjaciela, ale był on zajęty zabijaniem wzrokiem towarzysza. – Powiedz chociaż czy to coś złego czy dobrego?
- Można się z tym kłócić.  – stwierdził Hidan.
            Sasori zamrugał zdezorientowany. Ciekawy był, co mieli na myśli, ale znając te dwójkę, to nieprędko się tego dowie, jak nie nigdy.

Wielkie zgromadzenie, które zarządził w swojej sprawie Yahiko, odbyło się w domostwie rodziny Uchiha. Wszyscy byli obecni, a nawet ci, których widok zaskoczył wszystkich. Mowa o osobie w postaci Noriko. Deidara ze wszystkich sił starał się jej unikać, co nie było jednak proste, gdyż Hidan dla zabawy mu to utrudniał.
Kiedy Noriko rozmawiała o czymś z Rin została potrącona przez Deidarę. On z mordem w oczach spojrzał na winowajcę tego ambarasu - Hidana.
- Siądź na dupie, jeśli nie umiesz chodzić, pokrako. - Warknęła kobieta. Deidara zmrużył oczy.
- Martw się o swój zad, bo coraz trudniej go ominąć.
- Jesteś żałosny, jak te twoje uwagi.
- O nie. Teraz mi przez ciebie przykro. - Sarknął Deidara i odszedł w bezpieczniejsze miejsce. Z dala od Hidana.
- Ludzie! LUDZIE! - Zawołał Yahiko, zwracając na siebie uwagę. - Zebraliśmy się tu wszyscy, aby...
- Nie zgadzam się! - Zgłosił się Hidan. - A tak w ogóle od kiedy możesz udzielać ślubów?
- Co? Nie udzielam ślubu, debilu! Potrzebujemy z Konan skonsultować się z wami w pewnej sprawie, przyjaciele. Bo jak wiecie chcemy mieć dziecko i...
- Ok. Wybaczcie, ale co JA tu robię? - Zapytała Noriko. - Po co mnie tu ściągałeś?
- Potrzebujemy opinii, a ty masz dziecko z Saso. Kana ma z Itachim, Rin będzie miała z Obito, a Ushio... No ona by mogła jedynie robić mi wyrzuty.
- Jestem ciekawa wyniku konsultacji. - Usprawiedliwiła się dziewczyna.
- A ja? - Dopytał Hidan.
- Ty jesteś JAK dziecko. Gdybym cię nie zaprosił to byś mi to wypominał do końca życia. - Burknął Yahiko.
- Fakt, ale to wybiorę sobie z naszego towarzystwa odpowiednik rodziców. Matką byłaby Noriko, a ojcem... - pewna osoba zaczęła go mordować wzrokiem, a na złość jej wykrzyczał. - Dei!
- Nie miałbym takiego jękniętego dziecka!
- Jakbym słyszał swojego starego. - Zaśmiał się Hidan. Deidara spojrzał zażenowany na Noriko.
- Nie wyobrażaj sobie. Nigdy ci nie udostępnię  macicy.
- Nigdy bym tego nie chciał. – Burknęli do siebie i odwrócili wzrok w przeciwną stronę. Hidan ponownie zachichotał pod nosem.
- Tych dwoje razem, to byłby koniec świata, nie… SASO? – Deidara kolejny raz zaostrzył wzrok na koledze. Noriko zaś ukradkiem spojrzała na swojego byłego.
- Zapewne. Ale ten scenariusz nie jest możliwy. – Wzruszył ramionami.
- Możemy wrócić do tematu…?
- A Deidara dlaczego tu jest? - zapytał Obito. – Przecież nie lubi dzieci… W ogóle dlaczego jest tak, że jak Yahiiko zaprasza to wszyscy mają czas, a gdy ja zapraszam to Deidara zwykle jest chory?
- Zejdź ze mnie. – Burknął Dei.
- Ja jeszcze nigdy nie dostałem od ciebie zaproszenia… - Oznajmił Sasori. – Zresztą nawet gdybyśmy nie dostali wezwania, to i tak byśmy przyszli do Itachiego. Dei chciał wbić.
- Co? – Itachi był w szoku. Deidara zagryzł wargi ze złości na przyjaciela.
- Nieprawda!
- Prawda, jestem świadkiem. – Dodał Hidan. Nie tylko Itachi był zaskoczony.
- Dlaczego ten zaszczyt? – Zapytała Kana.
- Nie wiem. Po nic… - Bąknął Deidara, wbijając wzrok w podłogę.
- Jak go lubisz, to mu to powiedz. – Poleciła rozbawiona tym Ushio.
- Uuuu! – Zawołał Hidan w akompaniamencie śmiechów.
- Zamknijcie się!
- Kana masz konkurencję!
- Chętnie postoję za kamerą. – mruknęła kobieta. Itachi spojrzał na nią surowo. – Żartuję skarbie, dołączyłabym!
- W ogóle nie pomagasz, po co ja się z tobą żeniłem…?
- Sorry Itachi, gdy komentowałam nie miałam na myśli żadnego podtekstu. – Wyjaśniła Ushio. Mimo to panował lekki gwar od nabijania się z głównie Deidary. Yahiko westchnął ciężko i opadł na fotel.
- Możecie się uciszyć! – Warknęła Konan wspomagając męża. Wszyscy zamilkli prócz Hidana, ale jego kopnął Deidara. – Yahiko upierał się by poznać waszą opinię na temat mojej decyzji o adopcji dziecka.
            Po tym treściwym, wyjaśniającym zdaniu zapadło już bezwzględne milczenie spowodowane zaskoczeniem. Yahiko podziękował żonie za przejęcie pałeczki i czekał na jakiekolwiek słowo. Ushio i Nagato, którzy wiedzieli o wszystkim także czekali, aż ktoś zabierze głos.
- Zajebisty pomysł! – stwierdził Hidan. – Konan nie spierdoli sobie figury jak Kana i nie będzie miała rozstępów jak Noriko.
- Ona nie… - Niby przez nieuwagę kobiecie spadła z rąk butelka wody zagłuszając wypowiedź Deidary. Następnie zmroziła mężczyznę wzrokiem i zabrała głos.
- Nie mam rozstępów.
- No, a poza tym dzieciak nie będzie rudy i nie będzie frajerem. – Dodał Hidan. – Same plusy, bier.
- Wiecie coś na temat biologicznego ojca? – Zapytała Rin.
- Niewiele, bo dziewczyna, która urodzi spędziła z nim tylko jedną noc.
- O rany! Może to ja! – Zawołał Hidan. Na to zdanie towarzystwo wstrzymało oddech. – Żartuję, przecież jestem bezpłodny.
- Całe szczęście. – mruknęła Noriko.
- Wiem, że tak naprawdę żałujesz, bo razem byśmy mieli zajebistego gnoja. – Noriko spojrzała na niego z politowaniem. – A nawet kilku.
- Hidan… - Upomniał Sasori. – Ja wiem, że nic mnie z Noriko już nie łączy, ale jednak to wciąż moja BYŁA. Bez takich komentarzy, dobra?
            Noriko spoglądała na Saso zdziwiona tym upomnieniem. Następnie spojrzała na Deidarę, który również na nią patrzył. Skupiła swoją uwagę na trzymanej w ręce butelce wody.
- W każdym razie nie obchodzi mnie jego genetyka, bo wychowam go jak własne dziecko. – zapowiedziała Konan.
- Nie możecie mieć z Yahiko dzieci? – Zapytała ponownie Rin.
- Możemy! – Zawołał Yahiko.
- Mamy jakieś pięć procent szans, że się uda. – Ostudziła zapał Konan.
- To o dwa procent więcej niż skuteczność prezerwatywy. – powiedział Obito. – Głowa do góry, wiele dzieci to wpadka, na przykład dzieci Deidary. – Wspomniany mężczyzna się skrzywił. – Yukari od Itachiego i Naoki.
- My się nie liczymy – chrząknęła Noriko. – niechcący się po prostu nie zabezpieczyliśmy.
- Co? – Saso wytrzeszczył oczy. – Co ty pieprzysz, widziałem jak połykasz tabletkę antykoncepcyjną.
- Było ciemno. Wtedy z szuflady wyjęłam tabletkę na ból głowy zamiast…
- Od kiedy o tym wiedziałaś?!
- Uświadomiłam to sobie parę dni po naszym rozstaniu.
- Więc powinniśmy adoptować czy nie? – Zapytał Yahiko.
- To wasza decyzja.
- W tym problem, że się ze sobą nie zgadzamy. Ja jestem przeciw, a moja żona za… może niech każdy opowie się, po której jest stronie. Sasori?
- Dlaczego ja pierwszy?
- Bo jesteś najniższy. – Wyjaśnił Yahiko.
- Ja jestem za. Nie widzę nic złego w adopcji, a nawet sądzę, że robicie wspaniałą rzecz dla tego dzieciaka. Będzie miał rodziców.
- Adoptowałbyś żeby mieć jeszcze jakiegoś malucha? – Zapytał z ciekawości Obito.
- Pewnie. – odparł, a Deidara parsknął. – Z czego się śmiejesz?
- Bo wiedziałem, że to powiesz. Ty to z powołaniem się minąłeś, zamiast lekarzem, to powinieneś być jakąś przedszkolanką. – sarknął mężczyzna. – Moje zdanie nie zdziwi nikogo. Przeciw, dzieciak już sam komplikuje życie. Z adoptowanym będzie gorzej, bo go już nie będzie łatwo zwrócić, jak Konan zaciąży.
- Nie zwrócę go. – Burknęła kobieta. – Będę go tak samo kochać.
- Może co się tak wydawać, ale tylko ten adoptowany wyczuje zmianę. W jednej chwili może z kochanego dzieciaczka stać się niewdzięcznym gnojem.
- Poza tym – Wtrącił Itachi. – myśleliście jak mu kiedyś powiecie, że jest adoptowany? – Hidan podniósł rękę. – Nie chcę nic mówić, ale różnie na to się reaguje.
- Ja mogę powiedzieć. – Zgłosił się Hidan. – Z chęcią.
- Ja tam też uważam, że adoptowanie dziecka to wspaniały uczynek. – Zaczęła Kana. – Lecz ja bym się na to nie zdobyła.
- Ja też. – stwierdziła Rin. – Bycie w ciąży ma dla mnie zbyt duże znaczenie…
- Ja bym wychowywał nawet cudze dziecko, byle z tobą. – skomentował Obito. Konan uśmiechnęła się do pary z zazdrością.
- To ja się wtrącę. – zaczęła Noriko. – Rozumiem was oboje. Pragnienie dziecka i niechęć do adopcji. Z moim byłym mężem przechodziłam przez to samo. Chciałam dziecka, jednak nie mieliśmy szans by je mieć, adoptować nie chciałam, bo to miało być MOJE dziecko. Wtedy dowiedziałam się o Naokim, stał się dla mnie ważniejszy niż mąż, przy którym nic mnie nie trzymało. Teraz jestem z nim po rozwodzie… Więc to przestroga dla ciebie Yahiko.
- Przestroga…?
- Mówi, że jak się będziesz upierał, to Konan sobie na własną rękę znajdzie dawcę spermy. – Wyjaśnił Deidara. – A wtedy będzie po małżeństwie.
            Konan spojrzała na Yahiko, nie chciała rozpadu małżeństwa i wątpiła o znalezieniu sobie kogoś innego, ale nie mówiła tego na głos. Chciała mieć z tym facetem dziecko, a też miała dość bezustannego seksu. Yahiko skrzywił się, czyli nic ta konsultacja nic nie zmieniła.
- Dajcie sobie jeszcze trochę czasu z tą decyzją i gadajcie o tym. – Poleciła Rin.,
- I nie odmawiaj żonie seksu, pajacu. – mruknął Nagato.
- Co?
- Co? Kto odmawia? Yahiko? – tekst mężczyzny wniósł wielkie poruszenie z cieniem oburzenia. Nagato nie mógł się powstrzymać od podzielenia się tą wieścią. – No kurwa, nie tak cię wychowałem. – Skrzywił się Hidan.
            Noriko przewróciła oczami, nie zamierzała uczestniczyć w tej rozmowie. Poszła do kuchni, gdzie z pewnością był coś, czym ugasi pragnienie. Jej własna butelka wody się skończyła. Kana i Itachi na jej szczęście bardzo często raczyli się zimną, butelkowaną wodą z lodówki.
- Noriko, sprawa jest. – Zawołał Hidan wchodząc do kuchni.
- To idź do kogoś innego. Nie przyjaźnimy się.
- Ta, ta. – Machnął na nią ręką. – Chciałbym zająć się Nao na cały tydzień, tylko niech Sasori sobie myśli, że całą opiekę nad nim masz ty. – Zażądał. Noriko uśmiechnęła się ironicznie.
- Jedzie mi tu czołg? – Zapytała, wskazując na swój policzek. – Nie odpowiadaj. Za to moja odpowiedź brzmi nie. Czego innego się w ogóle spodziewałeś? Idiota…
- Radzę ci się zgodzić.
- Bo? – Dopytała bez przejęcia i odkręciła butelkę wody.
- Bo powiem Saso, że spałaś z jego najlepszym przyjacielem. Znaczy, że z Deidarą. – Na dźwięk tego imienia kobieta zastygła z szyjką butelki przy ustach. Hidan uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Jasne. Dei niestety dla ciebie doskonale wiedział. – Noriko patrzyła na niego w milczeniu. – Zdobył dla mnie twoje majtki na dowód.
- Co? Więc to twój pomysł?
- Dokładnie.
- I stąd te twoje debilne uwagi na nasz temat przy wszystkich… - Domyśliła się Noriko.
- A więc wpadnę po Nao jutro po szkole i w tym tygodniu się w niej więcej nie pojawi. – Poinformował będąc niezwykle dumny ze swojej intrygi.
- Nigdzie go nie zabierzesz. NIE zgadzam się, rozumiesz? N. I. E. Nie.
- Ty mnie chyba nie zrozumiałaś. Powiem wszystko Sasoriemu. Wierz mi, zrobię to.
- W porządku. – Wzruszyła ramionami. – Proszę cię bardzo.
- Ok. – mruknął, ale Noriko jeszcze na moment zagrodziła mu drogę. – Co? Zmieniłaś zdanie?
- Nie. Chcę cię jeszcze ostrzec. Jeśli piśniesz choć słówko Saso na temat mój i Deidary, to wynajmę najlepszego adwokata na świecie, który załatwi mi bezwzględne prawa rodzicielskie dla Naosia i wtedy wyjadę z moim chłopcem tam, gdzie nigdy go nie znajdziesz. Kumasz?
            Hidan spojrzał z nienawiścią na Noriko, a dopiero po chwili zauważył stojącego za plecami Noriko Saso. Kobieta obejrzała się z ciekawości i zamarła. Zaklęła pod nosem, modląc się, by wszedł do pomieszczenia tylko, gdy zostało wypowiedziane ostatnie słowo. Sasori wyprosił Hidana z pomieszczenia, czego pobłażliwie usłuchał.
- Co jest? – Noriko grała wyluzowaną.
- Ty mi powiedz. Chcesz walczyć o prawa rodzicielskie?
- Nie, po prostu groziłam Hidanowi…
- Dlaczego? Co zrobił? – Noriko ulżyło domyślając się, że dalej nic nie wiedział.
- Nieważne. Groźba działa. – Poklepała go po plecach i czym prędzej wyszła z kuchni. Sasori złapał ją za ramię, a Deidara zwrócił na nich szczególną uwagę.
- Czekaj, o co chodzi? Może ci jakoś pomogę.
- Jest ok. To nie pierwszy raz, jak Hidan mnie wkurza, potrafię sobie z nim radzić. On sam też teraz mnie nie będzie szantażował.
- Szantażował cię? – Dopytał Sasori. Noriko zagryzła wargi. – Noriko?
- Ciut za późno o troskę, więc niech cię to nie obchodzi.
- Ja tylko…
- Daruj, ale pójdę już do domu.
- Odwiozę cię.
            Noriko już miała go spławić, gdy wtrącił się Deidara oburzając się w sprawie opuszczenia przez Sasoriego imprezy. Noriko była za to wtrącenie wdzięczna mężczyźnie, jednak nic mu nie powiedziała tylko tradycyjnie spoglądała na niego z wyższością, kiedy cisnął w nią żałosnymi uwagami. Następnie podeszła do Kany i się z nią pożegnała. Deidara odczekiwał sporą chwilę zanim zmienił towarzystwo na Hidana.

Deidara wyszedł z łazienki usłyszawszy dzwonek do drzwi. Było południe, właściwie jedenasta i tylko on sam został w domu. Dobrze sobie być samemu, ale wtedy zawsze ktoś Deidare nawiedzał i nie pozwalał mu się wysrać. Po dotarciu do drzwi zerknął przez wizjer, a wtedy zdębiał. Przed drzwiami stała Noriko, nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek będzie gościem w jego progach.
Otworzył drzwi i od razu po napotkaniu swoich własnych spojrzeń zrobiło się bardzo dziwnie. Nie zdołali się nawet ze sobą przywitać. W końcu Deidara zaproponował jej wejście do środka. Weszła w głąb mieszkania i dopiero wtedy odzyskała głos.
- Nie mówiłeś, że Hidan cię wtedy zmusił do oddania mu mojej bielizny.
- Taa. Nie mówiłem.
- Dlaczego?
- Bo... Nie? - odpowiedział drażniąco. - To i tak nieistotne. Po co przyszłaś?
- No ten... Przepraszam, że cię wtedy spoliczkowałam. Choć gdybyś powiedział prawdę pewnie obyłoby się bez nerwów.
- To mają być przeprosiny?
- A to mają być podziękowania?
- Co? - Deidara parsknął śmiechem.  - Mam ci dziękować za to, że mnie przepraszasz? W dodatku tak beznadziejnie?
- Mógłbyś okazać minimum dobrego wychowania.
- Mam napisane na czole "debil"?
- Naprawdę chcesz bym JA ci odpowiedziała na to pytanie? - Odparła Noriko pytaniem. - Chciałeś mi oddać?
- Co?
- Miałeś kiedykolwiek ochotę mnie uderzyć?
- Co to za pytanie?
- Pozwolę sobie zgadnąć, że żadna inna kobieta nie wkurzała cię tak bardzo jak ja.
- To żadna zagadka.
- Gdybyś był jak ojciec, to miałabym niejednego siniaka na ciele. - Dokończyła kobieta. - Możesz czuć się spokojny. Nie wdałeś się w niego.
Deidara umilkł. Nie spodziewał się nawiązania do swojego rodzinnego problemu. Odetchnął jednak z ulgą, bo sam nigdy nie pomyślał o odpowiedzi kryjącej się w autopsji, przed tym lękiem. Spojrzał na Noriko.
- Pamiętasz coś z tamtej nocy...?
- Pamiętam wszystko... - Przyznała naburmuszona. - Dałam się zbytnio ponieść chwili przez alkohol.
- Aha...
- Jesteś najlepszym kumplem Sasoriego. Jak się o tym dowie, to...
- To raczej przestanie mnie za takiego uważać. Przyjaciel nie zadaje się, a tym bardziej nie sypia z byłymi przyjaciela.
- Jakiś kodeks macie?
- Takie zasady.
- Faceci. - Noriko przewróciła oczami. - No cóż...To ja już pójdę...
Nagle atmosfera zrobiła się napięte. Słowa zostały wypowiedziane, ale oboje nie chcieli wykonać poleceń. Noriko z ociągnięciem wyminęła blondyna.
- Ej, Noriko... A może... - Deidara bił się z własnym sumieniem. Podszedł i stanął naprzeciw niej. - Co powiesz na jeszcze jeden ostatni raz?
- Na nim się i tak nie skończy. - Stwierdziła, po czym położyła dłonie na torsie Deia. - Sasori nie musi wiedzieć. Nikt nie musi.
- No skoro tak stawiasz sprawę. - mruknął wpijając się zachłannie w usta kobiety. - Twoje dzisiejsze majtki tym razem będą moje. - stwierdził z zwycięskim uśmiechem.
- Jaka szkoda, że nie mam dzisiaj żadnych na sobie. - mruknęła z jeszcze szerszym uśmiechem. - Nie będziecie mnie pozbawiać bielizny, zboki.
            Niespecjalnie się przejął tym co powiedziała. W akompaniamencie pocałunków wsunął dłoń pod jej spódnicę.
- Niedowiarek.
            Być może, ale to nakręciło Deidarę. Napierał pocałunkami na kobietę, by obrała kierunek do jego pokoju. Na jego łóżko. Nie było pośpiechu, ale rozbierali się wzajemnie z wzbierającą ich zachłannością. Nie potrafili się sobie nawzajem oprzeć i tego, by w końcu dać upust rozkoszy.
            Po dwóch godzinach Noriko leżała na nagim torsie mężczyzny, a on bawił się jej włosami. Deidara nigdy by nie pomyślał, że kiedykolwiek wyląduje z nią w łóżku i, że będzie czerpał z jej bliskości taką przyjemność. Ponadto pewnie to głupie, ale jako zakazany owoc, seks z tą kobietą dodawał dreszczyku emocji. Przesunął swoją dłoń na jej pierś i ścisnął ją pieszczotliwie. Noriko z uśmiechem podniosła głowę i musnęła wargi mężczyzny.
- Muszę już iść.
- Już? – Burknął z niezadowoleniem. Noriko podniosła się do siadu i zaczęła się ubierać.
- Naoki niedługo kończy lekcje.
- Nie może sam wracać do domu?
- Nie.
- Czemu?
- Bo nie. – Burknęła.
- Wyrośnie przy tobie na maminsynka, a koledzy będą się z niego nabijać. – oznajmił, patrząc sobie na jej ostatki odkrytego ciała.
- Brzmi znajomo? – Uśmiechnęła się wrednie. – Ponoć całkiem niedawno wyprowadziłeś się od mamusi… - Przypomniała patrząc na niego z wyższością. Zmrużył oczy.
- Zaczynasz mnie wkurwiać.
- Więc radzę ci się odjebać od moich metod wychowawczych.
- Mam je w dupie.
- No właśnie nie, bo się przypierdalasz. – Stwierdziła Noriko. Deidara tłumił w sobie złość.
- Już tego nie robię…
- I dobrze.
- Jezu, kurwa mać, musisz zawsze mieć ostatnie słowo?! – Warknął mężczyzna. Wtedy w jednej chwili jego partnerka go okroczyła i musnęła w usta.
- Dokładnie tak. Zdołasz się przyzwyczaić? – Zapytała całując go kolejny raz.
- Nie sądzę. – odpowiedział, obejmując jej talię.
- No to masz pecha. – Oświadczyła. – W ogóle, myślałam, że po naszym pierwszym razie zmienisz chociaż pościel… Chyba nie było tak beznadziejnie jak się zarzekałeś.
            Deidara zrobił naburmuszoną i zawstydzoną minę. Następnie zrzucił z siebie dziewczynę i też się ubrał. Wolał dopilnować, by kobieta opuściła jego dom. Noriko po uzyskaniu od Deidary numeru telefonu, wysłała mu smsem swój nowy adres domowy. W końcu nie tylko u niego muszą się spotykać.
- Tylko nie zapisuj mnie z imienia. Wiem po Saso, że lubicie sobie grzebać w telefonach. – Noriko przewróciła oczami spinając swoje włosy w kucyka.
- Skoro według ciebie ludzie się nie zmieniają, to ja też muszę trzymać telefon przy dupie. – mruknął, zapisując sobie kontakt w telefonie.
- „Pani Szmata”, to też nie jest dobry podpis.
- Wiem. Nie jestem głupi.
- Więc jak mnie zapisałeś? – Zapytała z uroczą ciekawością.
- Co cię to? – Burknął. – A co do chłopaków… ostrzegam, że nie będę się przy nich hamował w stosunku do ciebie. Mój wrogu numer jeden. – Noriko przewróciła oczami.
- Jasne. Zapłacisz mi za to w łóżku.
            Powiedziała złowieszczo i wyminęła go oddalając się do drzwi. Wyszła i nawet się nie obejrzała. Zimna, podła i bezczelna… ale miała w sobie coś, co bardzo się podobało Deidarze.

1 komentarz:

  1. Wchodze tu raz na jakiś czas, żeby sprawdzić, czy nie ma nowyh rozdziałów i nawet nie wiesz, jaka byłam zadowolona z kilku nowych :)

    Genialne opowiadanie. Nie spodziewałam się Dei i Noriko no no xD mam nadzieje ze Saso nie bedzie zły :/

    A Hidan mnie dobija :") xD

    ~Natty

    OdpowiedzUsuń