13 kwi 2016

ROZDZIAŁ 82.


         Dochodziła już trzecia nad ranem, Sasori po tych kilku godzinach czuł objawy sympatii do Iseo. Mężczyzna opowiadał mu o swoich rozczarowaniach z ostatniego okresu swojego życia. Nie użył imienia Miyuki, ale mniej więcej opowiedział o sytuacji z dziewczyną. Przez już nie wiadomo, które piwo, umysł nie pozwolił Sasoriemu odpowiednio skojarzyć faktów. Sam czuł drobny lęk przed pytaniem o zdradę, więc zapytał jedynie o znajomość z Matsuri. Iseo ze śmiechem wspomniał sytuacje, w której smarkacze nakryli go z poprzednią dziewczyną. Sasori odetchnął sądząc, że to z nią siostra pomyliła Miyuki i nawet nie zadawał więcej pytań. Iseo był tym wkurzony, dlaczego nie zadawał pytań? Sam od siebie nie miał odwagi tego powiedzieć.
- Po wakacjach mój syn już idzie do szkoły.
- O. Cieszy się?
- Ciężko powiedzieć. Jest raczej bierny w tej kwestii. – Napił się łyk piwa. – Wiesz, tak mi z tym dziwnie. Nawet nie mam jeszcze trzydziestki. Dzieci planowałem mieć za rok lub dwa.
- Chyba wiem o czym mówisz…
- Serio? Też masz dziecko? – Iseo parsknął śmiechem powodując naburmuszenie u rozmówcy.
- Nie, nie mam. A przynajmniej nic o tym nie wiem. – Mruknął z uśmiechem. – Chodziło mi o to, że mam młodszego brata w wieku twojego syna.
- Och, no to może się zakumplują…?
- Może.
- Do której szkoły go posyłacie?
- Specjalnej. – Odparł. – Cierpi na zespół Downa.
- To… Przykro mi.
         Iseo skinął głową w odpowiedzi i trochę porozmawiali na ten temat. Matka Iseo zaszła w ciążę w dość późnym wieku, a potem nie dbała za bardzo o swój stan, bo w tym czasie zdarzało jej się wypić. Chłopca wzięła pod opiekę starsza siostra, a Iseo pomaga jej kiedy ma czas i jakkolwiek może to zrobić.
- Hm, dobry z ciebie facet.
- Wcale nie…
- Ależ tak. Myślę, że możemy się nawet zaprzyjaźnić. – Mruknął Sasori.
- Heh. Nie wiesz co mówisz.
- Wiem. Jestem duży. Przyjaciele? – Wyciągnął do Iseo rękę.
         Mężczyzna taksował wzrokiem samego Sasoriego, jak i jedynie jego dłoń. Przez te propozycje poczuł się jak śmieć. Najgorszy z najgorszych. Teraz rozumiał to ciągłe niezdecydowanie Miyuki, by mu powiedzieć. Ale i nie rozumiał dlaczego go zdradziła. Głupio tak wychwalać innego faceta, ale miał w sobie chyba większość rzeczy, które pragnie dziewczyna.
- To byłaby najkrótsza przyjaźń jaką ktoś kiedykolwiek zawarł. – Odrzekł. Sasori schował nieujętą dłoń.
- Dlaczego?
- Bo… - Iseo spojrzał w bok i wziął głęboki oddech. Następnie ponownie spojrzał rozmówcy w oczy. – Spałem z Miyuki. Kilka razy. Sama tego chciała. Ja też, ale do niczego jej nie zmuszałem.
- Czekaj, czekaj… - Sasori przerwał te nawałnice zdań. – O czym ty mi tu pierdolisz…?
- Uświadamiam cię, że twoja dziewczyna cię zdradzała. Ze mną.
         Sasori nic nie odpowiedział. Był w szoku, że wszystkie podejrzenia okazały się prawdziwe… nie wiedział co powiedzieć, co zrobić. Gniew w nim narastał, starał się go tłumić, kontrolować, ale ściśnięte w pięści dłonie zaczynały drżeć w zdenerwowaniu.
- Cóż, dobrze że to ja z nią spałem, a nie jakiś nieznajomy dureń. – Dodał beztrosko.
         Ten tekst przeważył szalę i Sasori złapał Iseo za koszule, przyciągnął i wymierzył pięścią w jego twarz. Upadł z siedzenia na podłogę, to wywołało u pozostałych klientów nagłą ciszę i zaciekawienie. Brunet wstał z miejsca o własnych siłach, z nosa zaczęła mu lecieć krew, nie miał mu tego za złe. Wiedział doskonale, że sobie zasłużył. I tak go lekko potraktował. Po chwili jednak poprawił mu cios, a gdy Iseo ponownie wylądował na ziemi to rzucił się na niego z pięściami. Iseo nie mógł w nieskończoność przyjmować ciosów, więc zaczął mu oddawać. Też potrafił przyłożyć. Sasori jednak nie zważał na wypełniający go ból. Klienci baru reagowali różnie, jedni obojętni, drudzy zaangażowani tak, że kibicowali, ale i znaleźli się tacy co odciągnęli od siebie mężczyzn, działali z prośby właścicielki lokalu i wyrzucili ich na zewnątrz.
- Teraz możecie się bić, a nawet zabić. Bardzo proszę. Ale w moim barze bójek nie będzie! – Kobieta zawołała władczo w ich stronę i wraz z pomocnikami zniknęła w środku.
         Jednemu i drugiemu wyjście na zewnątrz sprawiło, że poczuli się lepiej. Już nie mieli ochoty na bicie się, ani na nic. Sasori z bezsilności przysiadł na krawężniku i zaczął ponownie myśleć nad sytuacją. Miyuki go zdradza… Dlaczego nic nie zauważył? Albo może dlaczego jej tak ślepo wierzył?
- Od kiedy… no wiesz…?
- Zerwaliśmy ze sobą kontakt kilka tygodni temu.
- Chuj mnie to obchodzi! Ile to trwało? I dlaczego…? – Starał się uspokoić swój oddech i ton.
- Jakieś dwa miesiące.
- Dobrze się bawiliście robiąc sobie ze mnie jaja?! – Złość na nowo go ogarnęła i ponownie zrównał się wzrokiem z Iseo. Ten nie chciał się znowu z nim bić, więc cofnął się o dwa kroki.
- Kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy to myślałem, że z tobą zerwała.
- I to cię niby upoważnia do dalszego dymania jej?
- Nie będę się wgłębiał w moje poglądy na ten temat. Powiem tylko, że cały czas podczas tego romansu prosiłem, namawiałem, a nawet groziłem Miyuki by z tobą zerwała i była ze mną.
- Chyba nie myślisz, że ci za to podziękuje… - Powiedział przerywając ciszę.
- Wystarczy, że nie dostanę w ryj.
- Miyuki… Dlaczego ona do ciebie przyszła…?
- Była o kogoś zazdrosna.
- Ja pierdolę… - Jęknął bezsilnie. – Tyle jej wystarczyło do skoczenia jakiemuś gnojkowi do łóżka?! – Zapytał sam siebie, a Iseo się skrzywił. Jednak nie skomentował. – Ja jej nigdy nie zdradziłem, nawet w myślach.
- To ładnie z twojej strony. – Skomentował tym razem to on przerwał ciszę. Ale lepiej było nic się nie odzywać.
- Zerwaliście… więc dlaczego mi o tym przyszedłeś powiedzieć? Solidarność plemników?
- Nie, nie tylko w przypadku Miyuki byłem tym drugim, a tylko do ciebie przyszedłem dostać w mordę. Twoja siostra mnie o to prosiła. Jej kolega widział twoją dziewczynę ze mną. Gadałem z nią raz, drugi… Powiedzmy, że ostatnio przeholowała i osobiście się do ciebie wybrałem.
- Osobiście? Czyli nasze spotkanie to nie przypadek?
- Bynajmniej.
- Użyłeś słowa „przeholowała”, czyli to teraz to zemsta?
- Może trochę…
- Więc skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Nie musisz mi wierzyć na słowo. – Oznajmił wyciągając z kieszeni telefon. – Mam dowód.
         Podsunął przed no Sasoriego kilka jego zdjęć z Miyuki, starał się wybierać te bardziej przyzwoite, ale szukanie trochę trwało. Saso wyrwał mu z dłoni telefon i oglądał nawet te gorętsze fotki. Iseo trochę się wstydził, wszakże też na nich występował w negliżu. No, ale co mógł zrobić…
         Po chwili mężczyzna bez słowa zwrócił mu telefon. Nie wiedział co ma zrobić, ta sytuacja go diametralnie przerosła. Odetchnął kilka razy i zmierzwił sobie włosy. Spojrzał na Iseo, który nie mówiąc absolutnie nic, patrzył się pod nogi. Sam nie mógł dokładnie określić czy to dobrze, że mu powiedział czy źle? Wiedza była bolesna, a niewiedza byłaby czymś nie w porządku. Zdecydował się jednak nie przykładać pięści do jego twarzy tylko bez słowa ruszył naprzód.
- Dokąd idziesz?
- Do domu…
- Mogę wiedzieć co zamierzasz?
- Nie wiem… Muszę sobie wszystko przemyśleć…
- Odprowadzić cię?
- Nie zamierzam rzucić się pod pociąg, jeśli to podejrzewasz.
- Nie. Pociągi jeżdżą z tamtej strony. – zaśmiał się, ale na żarty było zdecydowanie za wcześnie. – Idę w te samą stronę.
- Nie potrzebuje asysty.
- Ale…
- Spierdalaj, dobra? Chcę zostać sam.
- Jasne… Spoko… - Mruknął cicho i przez chwilę odprowadzał go wzrokiem.

         Rano pewna para leniuchowała sobie w najlepsze w łóżku. Oboje nie spali, tylko wpatrywali się w swoje twarze. Nie mogli długo spędzić na leżeniu ze sobą mimo tego, że była sobota. Obito nie pracował w weekendy i nie zamierzał zmieniać tej zasady nawet gdyby w związku z tym miał zarobić trochę więcej grosza. Rin też nie pracowała ze względu na życie, które sobie rośnie w jej brzuchu. Była już w piątym miesiącu, a nie udało im się jeszcze wymyślić imienia. W salonie ich domu, na rozłożonej kanapie spali Konan z Yahiko, którzy na czas przyjazdu do miasta nocowali właśnie u nich. I to był główny powód nie pozwalający im na beztroskie odpoczywanie w łóżku – Goście – Czy może być coś gorszego?
- Nie chcę mi się wstawać…
- Spokojnie. Mamy jeszcze pięć minut. – Uśmiechnęła się Rin.
- Powiedziałaś dwadzieścia? – Dopytał.
- Mam nadzieję, że nasze dziecko nie odziedziczy po tobie wady słuchu. – Zaśmiała się, gładząc się po brzuchu. Obito również przyłożył tam rękę i ucałował usta swojej kobiety.
- To będzie cała mama.
         Tym razem sama wpiła się w usta mężczyzny. Z chwilą na chwilę zaczęli coraz bardziej roznamiętniać pocałunek. Obito oczywiście zachowywał wiele ostrożności przy pieszczotach, zawsze obawiał się, że niechcący skrzywdzi swojego malucha. Rin kochała w mężczyźnie nadmiar troski, zawsze dbał o drugą osobę, niekoniecznie musiał ją znać. Dosłownie dwie sekundy potem dotarł do nich pogodny i odrobinę za głośny śmiech dochodzący z salonu na parterze.
- Teraz to mnie się nie chce wstawać…
- Ty możesz się chociaż wytłumaczyć ciążą. – Bąknął Obito, wstając z łóżka i zaczynając się ubierać. – Poleż sobie jeszcze.
- Nie. Muszę przygotować śniadanie. – Chciała się odkryć, jednak jej to uniemożliwił.
- Ja się tym zajmę. Odpocznij. Chociaż na głupie pół godziny.
         Skinęła głową, a dopiero po ucałowaniu jej w policzek wyszedł z pokoju. Ponownie się więc zapadła pod pościel. Ledwo przymknęła oczy, a do drzwi pokoju nastało delikatne pukanie. Po prośbie o wejście wywołanej przez Konan, Rin z uśmiechem ją do siebie zaprosiła.
- Cześć, jak się czujesz? – Zapytała i przysiadła obok niej na łóżku.
- W porządku, po prostu chciałam się jeszcze trochę polenić.’
- Ok, trochę za wcześnie wstaliśmy, co?
- Cóż nie podejrzewałam was o bycie rannymi ptaszkami. Co cię tak wcześniej rozśmieszyło?
- Yahiko się wydurniał podczas ścielania kanapy. – Parsknęła przypominając sobie te scenę. – Nałożył na siebie prześcieradło i chciał robić za ducha. Nie przeniknął jednak ciałem kołdry i wypieprzył się na ziemię.
- Miło, że nie stracił na swojej gapowatości mimo wieku.
- A Obitio chyba spoważniał, czy mi się wydaje?
- Hm, chyba ojcostwo go zmienia. – Uśmiechnęła się. – Kiedyś strasznie się o mnie troszczył i opiekował, a teraz to dopiero się stara. Jak go nie kochać…?
- Mm. Dziecko wszystko zmienia, na lepsze.
- A wy? Staracie się?
- Tak, ale bez skutku… - Odrzekła Konan ze smutkiem. – Przez to trochę częściej się kłócimy. Ale kurde… - Westchnęła ciężko. – Chcę być mamą, chcę mieć dziecko i chcę być gruba…
- Jeszcze będziesz. Na pewno.
- Ja chcę już.
- Wszystko w swoim czasie, Konan. – Mruknęła Rin, ujmując dłoń przyjaciółki. – Chodźmy na dół, Obito pewnie upichcił coś pysznego.
- Nie, wyszli z Yahiko do sklepu po produkty.
- Och… Macie jakieś plany na wieczór?
- Idziemy do mojego taty.
- A właśnie, miałam pytać, jak tam stosunki z teściami?
- Matka Yahiko mnie nienawidzi. Tyle w temacie… A jak ty sobie radzisz z…?
- Obito jest sierotą. – Przerwała jej z lekkim uśmiechem. – Za to moja mama ciągle ma mi za złe, że się rozstałam z Kakashim. Dwanaście lat temu. – Konan wybałuszyła oczy.
- O matko…
- Właśnie…
         Kobiety uśmiechnęły się wzajemnie do siebie, a następnie przeszły do szafy. Konan była ciekawa ciążowych ubrań Rin. Zamierzała ją powoli przekabacać na pomysł ze zrobieniem jakichś niewielkich zakupów. Tam, gdzie teraz mieszka, moda i wygląd nie ma żadnego znaczenia. W końcu to jedna z tych wsi, gdzie bogactwem jest posiadanie świń i traktorów. Yahiko dysponował akurat stajnią z konikami, więc nie było wstydu.
         Tymczasem w supermarkecie dwoje mężczyzn wspaniale się ze sobą bawiło. Dokonali tego, że zwykłe, nudne zakupy spożywcze niosły ze sobą wiele frajdy. Nie wzięli wózka, koszyk zupełnie wystarczał, bo nie mieli wielu produktów do kupienia. W latach szkoły lubili grać w bejsbola, więc można się domyśleć jaki pomysł im strzelił do głowy. Yahiko stał w pewnej odległości od Obito, a ten rzucał mu produkty, które kupowali. Masło, ser, keczup, mandarynki, puszkę z pasztetem – wszystko, a ten zwinnie je łapał. Oczywiście nie mieli listy, wybierali co im się podoba i opcje, na którą mogą mieć ochotę. Obito z uśmiechem wrzucił do koszyka kolejną ze swoich zdobyczy, a wtedy jego wzrok zobaczył  kogoś znajomego pomiędzy półkami.
- Spróbuj złapać to, Obito! – Zawołał Yahiko i rzucił do przyjaciela puszkę paprykarzu.
- Czekaj na chwilę Yah…! – Puszka nie zatrzymała się jednak w powietrzu i boleśnie trafiła w głowę bruneta, powodując jego upadek.
         Yahiko od razu do niego podbiegł, ale wcześniej zjawiły się przy nim dwie osoby. Naoki i Noriko. Chłopczyk stał nad nim i zachwalał wywiniętego orła. Noriko pomogła mu wstać, upominając śmiejącego się syna.
- Naoki, przestań. To nie jest śmieszne!
- Jak to nie? – Jego tam bawiło. Nie rozumiał mamy.
- Krew ci leci, masz rozcięte czoło. – Stwierdziła kobieta wyciągając z kieszeni chusteczkę i przyciskając do czoła Obito. – Co za debil rzucił w ciebie puszką?!
- Ja, ale to było niechcący… - Wtrącił Yahiko, przyznając się do winy. – Myślałem, że złapie…
- Złapałbym. – Zaparł się.
- Leszcz z ciebie.
- Złapałem wszystko inne!
- Pff!
- Zaraz ci…!
- OK! – Zawołała Noriko nim padły niecenzuralne słowa, których Naoki słyszeć nie powinien. – Od zawsze wiedziałam, że w tej waszej bandzie sami się pozabijacie… Chodź Nao.
- Ej, czekaj…! Dzięki…! – Zawołał Obito za oddalającą się kobietą. – Cóż… Jak nie chodzi z Saso to jest całkiem w porządku.  – Skomentował wzruszając ramionami, a potem dostał smsa na swój telefon. – To od Rin.
- Co piszę?
- Ma zachciankę na ananasy.
         Odpowiedział rezolutnie, na szczęście była akurat pora gdzie o ananasa w sklepie jest bardzo łatwo. Idąc do kasy wydali swoje rzeczy na taśmę. Za nimi dotarła Noriko z Naokim, jednak jej przez długi czas nie zauważali, a Naoki był zbyt zajęty pochłanianiem gazetki z komiksami, że nie wydobywał z siebie głosu.
- Ej, jak w ogóle z tobą i Konan? Staracie się?
- Taa, ale chyba za bardzo, bo nie wychodzi… Tak między nami… Przez te obsesje starania się o dziecko, zaczynam już przestać czerpać przyjemność z seksu…
- Nie bój nic. Uda się.
- Taa. Zazdroszczę, że tobie i Rin się udało, albo raczej, że w końcu się zdecydowaliście.
- No! Był wybór albo ślub albo ciąża i wyszło drugie?
- Cooo? – Zawołała Noriko, obejrzeli się na nią zaskoczeni. – Rin jest w ciąży?
- No tak. A ja będę ojcem! – Mruknął dumnie Obito.
- Rany. Gratulacje! Ale dlaczego nie wzięliście ślubu?
         Za czasów związku z Sasorim Noriko bardzo lubiła się z Rin. Wymieniły się między sobą kilkoma sekretami, a jednym z sekretów Rin było włożenie białej, długiej sukni i jeszcze dłuższego welonu. Obito przyznał, że obiecał sobie na świadka Deidarę i nie ma mowy o niczym innym. Argument jak najbardziej dziecinny. Typowe. Jednak powstrzymała się od jakiegoś uszczypliwego komentarza, co zostało wynagrodzone. Chłopaki po wymienieniu spojrzeń zaproponowali, aby Noriko osobiście pogratulowała Rin ciąży. I tak dziewczyny spędzą razem po południe, a oni zajmą się Naokim i pójdą na gokarty!

         Sasori zajechał swoim samochodem pod dom Miyuki. Był już wieczór, akurat czas, w którym powinna już skończyć zajęcia na studiach i wrócić do domu. Przemyślał sobie całą sytuacje już na spokojnie i dokonał wyboru. Nie może powiedzieć, że zdrada dziewczyny w żaden sposób go nie zabolała, bo w domu miał ochotę wszystko rozwalić. Rozwalił, ale nie wszystko. Całe szczęście, że Naoki został na weekend u Noriko,  bo nie chciał by ten go widział w takim stanie. Zapukał do drzwi wejściowych i czekał na otwarcie. W progu zastał ojca Miyuki, naturalnie się z nim przywitał.
- Miyuki jest u siebie?
- Nie. Jeszcze nie, Yosuke ją miał przywieźć, a po drodze mieli zahaczyć o sklep.
- Rozumiem. Mogę na nią zaczekać w środku?
- Proszę. – Zaprosił go do salonu. – Napijesz się czegoś?
- Chętnie, ale prowadzę.
- Chodziło mi o kawę, herbatę, soczek? – Mruknął pogodnie Aikashi.
- Woda wystarczy.
         Po jego tonie głosu gospodarz mógł wyczytać, że coś jest nie tak. Podejrzewał, że ma mu za złe, iż nie zgodził się dać mu ręki córki. Naprawdę chciał, aby był jego zięciem, ale nie w takich okolicznościach jakich wyrządziła mu Miyuki. On sam też został zdradzony i dowiedział się o tym dopiero po latach. Przyszedł do salonu i podał szklankę wody siedzącemu na kanapie, zamyślonemu, Sasoriemu.
- A gdzie Naoki?
- Jest z matką.
- Noriko, dobrze pamiętam?
- Taa. – Chciał z nim rozmawiać, lecz gość nie ułatwiał mu zadania.
- Sasori, pewnie jesteś na mnie zły. – Uniósł jedną brew, patrząc na Aikashiego. – Chodzi mi oświadczyny.
- Ach. Nie. Nie jestem. Wręcz przeciwnie.
         Zaintrygowało go ostatnie zdanie, lecz w tym samym momencie do domu weszło kolejne dwie osoby. Po głosach już wiadomo kto to był. Sasori wziął szklankę i jednym haustem wypił zawartość. Trochę to go studziło w nerwach. Wraz z mężczyzną wyszedł do przedpokoju i ukazał swoją osobę, która jednak nie była wielkim zaskoczeniem.
- Zastawiłem ci samochód. – Poinformował Yosuke. – Ale spoko, wyjadę pewnie wcześniej niż ty.
- Żebyś się nie zdziwił… - Bąknął cicho pod nosem.
- Cześć skarbie, nie wiedziałam, że przyjedziesz. – Uśmiechnęła się i zamierzała go pocałować, jednak Sasori cofnął się o krok. – Co ci się stało? Biłeś się? – Chciał dotknąć dłonią jego podbity policzek. Ale powstrzymał ją łapiąc za nadgarstek.
- Musimy pogadać.
- O czym? – Zapytała ciekawa.
- To rozmowa w cztery oczy. – Odparł czując na sobie spojrzenia pozostałych mężczyzn.
- Och… ok. Zaniosę tylko siatki do kuchni. – Odpowiedziała. – Pomożesz mi?
- Poczekam na ciebie w twoim pokoju. – Zapowiedział i powędrował schodami na górę ignorując jej prośbę.
         Trochę to wszystkich zdziwiło. W końcu Sasori zawsze był uczynny, pomocny i w ogóle jednym słowem wzór dobrego chłopaka. Zamknął za sobą drzwi pokoju Miyuki i westchnął ciężko. Widok jej osoby był ciężki, ale zamiast czuć smutek z powodu tego, że właśnie ona go zdradziła to czuł gniew za samą zdradę. Dlatego nie miał skrupułów odmówić jej pomocy. Nie chciał też na wstępie jej pocałunków, po zobaczeniu wczoraj tego, gdzie trzymała usta czuł obrzydzenie. To nie był dobry pomysł, aby to w ogóle oglądać, Iseo nie mógł mu odebrać tego telefonu? Nie. To tylko jego własna wina.
- Jestem już. – Mruknęła Miyuki, wchodząc do środka. – No to… - Zbliżyła się do niego zalotnie. – O czym chcesz rozmawiać? – Objęła go w pasie, jednak Sasori od razu złapał jej ręce i się wyplątał.
- Z nami koniec. – Powiedział stanowczo.
- Co? – Zaśmiała się trochę poważnie.
- Zrywam z tobą. Od teraz nic nas już ze sobą nie łączy.
- A-Ale dlaczego…? Co się stało?! – Krzyknęła, a łzy od razu zaczęły jej napływać do oczu.
- Już ty wiesz co.
- Nie. Nie wiem! Sasori proszę, wyjaśnij mi to…! – Zacisnęła sobie dłonie na twarzy, próbując się uspokoić. – To pewnie jakieś nieporozumienie, o co ci chodzi?
- Zdradzałaś mnie do chuja! – Zawołał, strącając na podłogę ich wspólne, stojące na biurku zdjęcie. Stracił nad sobą panowanie. – Zapomniałaś już?!
- Mówiłam ci przecież, że cię nie zdradzam!
- Może teraz. Ale w przeszłości, owszem. A z kim? Z pierdolonym Iseo!
- Chyba nie wierzysz w słowa Matsuri?!
- Nie wierzyłem i żałuję. Bo zgadnij kto się potem osobiście do mnie pofatygował? – Zapytał wesoło. Miyuki zagryzła wargi, nie  mogła też powstrzymać potoku łez.
- On kłamał!
- To ty kłamiesz. Miej chociaż krztę godności, by się przyznać!
- A dałoby mi to coś?! – Zapytała ze złością, niekontrolowanie przyznając się do zdrady. Sasori zacisnął pięści i tłumi w sobie jakąkolwiek reakcje. Zamierzał ją wyminąć i wyjść, ale złapała go za rękaw. – Nie, Sasori. Proszę. Nie zostawiaj mnie! Przepraszam…?
- Trochę już za późno! – Syknął, wyrywając rękę z uścisku. Dziewczyna jednak nie pozwoliła mu wyjść i mocno objęła go wokół pasa. – Puść mnie.
- Nie. – Przekręciła głową. – Sasori, kocham cię. Wiem, że zachowałam się jak ostatnia zdzira. Jestem świadoma tego błędu! Nigdy więcej tego nie zrobię!
- To dobrze, twoi przyszli faceci będą mi wdzięczni. – Powiedział, siłując się z jej rękami.
- Nie chcę innych, ja chcę ciebie Sasori! – Gdy ją od siebie w końcu oderwał, pochwyciła jego rękę i przed nim uklękła. – Proszę, wybacz mi!
- Nie umiem! – Warknął. – Nie umiem już na ciebie spojrzeć jak na kobietę, w której mógłbym się zakochać. Zniszczyłaś wszystko… - Wyrwał rękę z jej dotyku. – Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
- Bądź skłonny zauważyć, że nie zdradzałam cię bez powodu… - Mówiła przez łzy, ale spokojniej.
- Powiedz jeszcze, że cię do tego zmusiłem. – Prychnął.
- Cały czas w twojej głowie była tylko Noriko i Noriko… - Burknęła. – Miałam tego dość, a moje pretensje nie przynosiły skutku. Wręcz odwrotnie. Broniłeś ją.
- To nie znaczy, że bym ją przeleciał. Nie rozumiesz, że twoje myślenie było pozbawione jakiejkolwiek logiki? I dlatego nie widzę dla nas żadnej szansy.
- Sasori błagam! – Wstała na równe nogi i kolejny raz mu za torowała drogę. – Przysięgam, że będę ci wierna po grób!
- Takie obietnice mnie nie ruszają. Kto zdradził raz, zdradzi i drugi. – Stwierdził zimno i wyminął Miyuki.
- Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie urodziła ci Naokiego…
         Na te słowa Sasori momentalnie odwrócił się w stronę dziewczyny. Patrzyła na niego twardym, pewnym siebie wzrokiem, dlatego też nie miał żadnego zawahania by ją spoliczkować. Furia, która nim kierowała nie zwracała uwagi na dobre wychowanie i zasadę – dziewczyn się nie bije. Miyuki z wyraźnym szokiem złapała się za piekący policzek.
- Nic by wtedy nie było dobrze, rozumiesz?! – Z wkurwieniem złapał za klamkę i otworzył drzwi. Miyuki od razu wybiegła za nim po schodach.
- Sasori, poczekaj! Porozmawiajmy!
- Nie mamy o czym. – Odparł. Z salonu wyszli zaintrygowani krzykami, mężczyźni. – Przestaw samochód, Yosuke.
- Nie miałam nic złego na myśli, Saso! – Yosuke przyglądał się sytuacji, ale Aikaishi go szturchnął i pogonił, by ubierał już buty.
- Zamknij się już! Nie chcę cię dłużej słuchać ani oglądać!
- Przepraszam! Naprawdę mi przykro.. Proszę daj mi jeszcze jedną szansę! – Przywarła do niego ciałem. – Tylko jedną…! Proszę…
- Weźcie ją ode mnie, bo sam nie wiem co jej zrobię! – Warknął Sasori. Ojciec dziewczyny chciał zareagować, ale Yosuke był szybszy i przyciągnął ją do siebie.
- Żebym ja ci nic nie zrobił. – Powiedział. Rozumiał cały ten ambaras, ale nie da skrzywdzić siostry. – Nie obchodzi mnie, że cię zdradzała. Przypierdolę ci jak jej coś zrobisz!
- Nie powiedziałem, że mnie zdradziła… - Yosuke wkurzył się na siebie, ależ ma długi język. – Więc wiedzieliście? – Dopytał patrząc na oboje mężczyzn. – Super. Mam nadzieje, że zabawa była przednia.
- Nie…
- Daruj sobie i przestaw ten jebany samochód, bo ci w niego wjadę!
- Sasori, zaczekaj proszę! Sasori!
         Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi i całkowicie w dupie mając wołania Miyuki. Agresywnie wpakował się do auta i całą siłą walnął w kierownicę. Oddychał coraz głębiej próbując się uspokoić. Po chwili z domu wyszedł Yosuke, aby odjechać swoim samochodem i zrobić miejsce wyjeżdżającemu Sasoriemu. Ręce drżały mu w złości, ledwo trafił kluczykiem do stacyjki, ale w końcu się udało. Zaczął podciągać pod nosem, ale dopiero po kilku minutach zorientował się, że zaczął płakać.
- No chyba mnie popierdoliło, by za tą suką ryczeć!
         Zawołał do siebie, przecierając ze złości oczy. Docisnął mocniej pedał gazu mknąc do swojego mieszkania. Mijany fotoradar zrobił mu zdjęcie, ale miał to gdzieś. Nic się obecnie nie liczyło, był wkurwiony. Chciał jedynie wrócić do domu i urżnąć się do nieprzytomności. Czuł się upokorzony… jak jebany pajac, z którego wszyscy się śmieją. Po dotarciu do domu, nim chwycił za flaszkę, wybrał numer do Noriko.
- Spałam… - Zaczęła pretensjonalnie.
- To zajebiście. – Prychnął. – Zaopiekuj się na trochę Naokim.
- Znowu to jakaś aluzja, że nie potrafię zająć się synem?
- Kurwa mać! Po prostu chcę byś się nim dłużej zajęła! Takie to, kurwa, trudne do pojęcia?!
- Jak długo…?
- Tydzień. Może dwa.
- Stało się coś?
- Rozmawiam z Noriko czy jakimś pieprzonym psychologiem?! Zajmij się nim.
         Po tym warknięciu się rozłączył. Z kuchni wyniósł literatkę, a z specjalnej i wysokiej półki w salonie litrową wódkę. Usiadł na podłodze i wlał sobie zawartość. Alkohol nie jest rozwiązaniem, ale chociaż pomoże trochę zapomnieć.

         Minęło już kilka dni, w których Sasori się nie odzywał, nie odbierał też telefonów. Dla Noriko było to odrobinę niepokojące, lecz nie zamierzała się w żaden sposób wtrącać. Właściwie to cieszyła się, że ma syna tak w stu procentach dla siebie. Teraz była w domu siostry i pomagała jej w strojeniu się na odwiedziny rodziców. Sui zaproponowała jej te odwiedziny, w końcu ich ojciec miał urodziny. Odwiedziny wnuków i dzieci na pewno go ucieszą. Yoshi w tym czasie szykował do drogi samochód, wpakowując do środka Maki i gawędząc sobie z Naokim. Noriko przyglądała się im przez okno, czekając, aż Sui wyjdzie z łazienki. Po chwili wyszła.
- W ogóle, jak tam rozwód?
- W porządku… - Odpowiedziała Noriko zdawkowo, nie lubiła rozmawiać na ten temat. Sui jednak swoim wpatrywaniem się dała odczuć, że odpowiedź ją nie satysfakcjonowała. – Dobra… Wolałabym mieć to za sobą.
- Mogłaś się tego spodziewać. W końcu Roko nie chciał się rozwodzić… Robi ci problemy?
- Nie, ale… Cóż, ciężko mi na niego patrzeć, a rozmowy sam na sam z nim są jeszcze gorsze. – Westchnęła ciężko. – Jednak chyba za bardzo oczekuję od małżeństwa dziecka.
- Nie myśleliście nad adopcją?
- To nie to samo, Sui.
- Miałabyś kochającego męża i dziecko, któremu dalibyście dużo miłości.
- Nie sądzę, że mogłabym pokochać cudze dziecko. – Stwierdziła. – Naoki by mi wystarczył, ale Roko nie potrafił się dla mnie poświęcić i zamieszkać tutaj.
- Pracuje za granicą przecież…
- Ma jakieś oddziały w tym kraju.
- Mogliście pójść na jakiś kompromis zamiast się rozwodzić.
- Sui, kochanie. Kompromis jest wtedy, kiedy jest tak, jak ja chcę. – Powiedziała dumnie, a Sui westchnęła z dezaprobatą.
- Cała ty. Masz się za pępek świata.
- Po prostu wiem, że jestem warta takiego poświęcenia. Kocham Roko, ale Naokiego bardziej. Drugi raz go nie zostawię.
- Mówisz tak, jakbyś nie brała pod uwagę, że pełne prawa rodzicielskie do Naokiego ma Sasori.
- To szczegół.
         Noriko przewróciła oczami. Sasori nie był problemem, przynajmniej nie dla niej. Potrafiła sobie z nim poradzić. Sui nie chciała się z nią kłócić, nie dzisiaj. Wyszły z mieszkania i zamknęły je za sobą po czym zeszły do samochodu. Maki siedziała w foteliku, a Naoki zajmował miejsce kierowcy, gdzie Yoshi wszystko mu pokazywał, oferując naukę jazdy za kilka lat.
- Mamo, słyszałaś? Wujek nauczy mnie prowadzić! – Zawołał Naoki, zauważając kobietę.
- Jak tata ustąpi mu tego zaszczytu to proszę bardzo.
- Ja bym jednak ci odradzała wujka. – Wtrąciła Sui.
- Ale o co ci chodzi? Potrafię uczyć!
- Uczyłeś kogoś?
- Przypominam, że jestem instruktorem na siłowni, skarbie…
- Czy uczyłeś kogoś prowadzić, skarbie…?
- No tak… Siostrę!
- Tą, co potem niechcący potrąciła ci brata? – Prychnęła Sui.
- Nie mam więcej sióstr. – Odparł Yoshi.
         Sui parsknęła śmiechem wobec powagi w jakiej powiedział to zdanie. Po chwili wszyscy wsiedli do samochodu i skierowali się do rodziców kobiet. Naoki z początku cieszył się i ekscytował na wieść o wizycie u dziadków. Od kolegów w zerówce zawsze słyszał same dobre rzeczy. A to dają dużo jeść, nawet słodycze! A to dają na tak zwaną czekoladę pieniądze, które rodzice każą wydać na ubranie. A to babcie same coś dla nich uszyją, a dziadkowie opowiadają super, ciekawe historie. Tyle czasu gadał i gadał, że się zmęczył i opadł głową na ramię Noriko zasypiając. Noriko uśmiechnęła się do siebie, muskając ustami czoło chłopca.
- Jak tata zawiedzie go jako dziadek, to pójdę siedzieć za zabójstwo.
- To w sumie pierwsze, większe spotkanie, kiedy ze sobą pobędą. Twoja wina, więc nie oczekuj żadnych złotych gór. – Burknęła w jej stronę Sui.
- Pofatygowałam się do niego parę razy z Naokim, więc mam prawo oczekiwać wiele.
- Ile konkretnie razy?
- Kilka.
- Dwa? – Dopytała, a odpowiedziała jej cisza.
- Nie chcę nic mówić, ale… - Zaczął Yoshi. – Z Maki jedziemy do waszych rodziców dosyć często, a szanowny tata nie ma zapału, by się z nią pobawić klockami.
         Noriko westchnęła ciężko. Po prostu super, dlaczego dała się namówić…?
         Będąc na miejscu w domu rodziców. Noriko poczuła się… dobrze. Od jej ostatnich odwiedzin wiele się nie zmieniło, bo była tu z Roko. A teraz jest z Naokim i chłopcu też się tutaj spodobało. Taty chwilowo nie było w domu, ale mama Noriko była i to z nią musiała dopiero zapoznać Naokiego.
- Mamo, chcę ci kogoś przedstawić… To Naoki, mój synek i twój wnuk. Naoki, to twoja babcia.
- Nie prawda… Babcia powinna mieć siwe włosy. – Oburzył się chłopiec.
- Jestem młodą babcią najwyraźniej. – Zaśmiała się kobieta. Noriko uśmiechnęła się krzywo, taa jasne. Farba do włosów i masa kremów do twarzy to jej sekret. – Pewnie jesteś głodny. Mam w kuchni coś dobrego.
- Mówiłem, że babcie dają dużo jeść? – Mruknął Naoki do matki, a następnie wziął za rękę starszą kobietę. – Prowadź babcia!
         Matka Noriko z uśmiechem prowadziła chłopca do kuchni, a pozostali rozgościli się w salonie. Ledwo usiedli na kanapie a czteroletnia Maki poprosiła mamę o wizycie w toalecie. W pokoju zostali więc tylko Noriko i Yoshi. Dziewczyna jak zwykle nie kwapiła się do rozmowy z szwagrem, dlatego ten sam zaczął.
- Jak tam Sasori?
- Co…?
- W sensie jak się trzyma?
- Skąd ja mam to wiedzieć? – Bąknęła ze zdziwieniem. – Nie mieszkamy razem.
- Ale kontakt macie pewnie lepszy, niż na przykład ja.
- Chyba… Ostatnio dzwonił do mnie w niedziele i prosił bym dłużej zajęła się Naokim. Wydawał się nie być w najlepszym nastroju. – Powiedziała wzruszając ramionami.
- No ja mu się wcale nie dziwię. – Mruknął Yoshi kiwając głową. Noriko nie wydawała się zainteresowana tym co mówił, ale Yoshi lubił plotkować i musiał to komuś powiedzieć. – Podobno rozstał się z Miyuki.
- Co…? – Spojrzała na mężczyznę z uwagą. – Jak to…? Dlaczego? Kiedy to się stało?
- No właśnie w niedziele.
- Skąd wiesz?
- Na siłowni kumpluje się z Yosuke, bokserem takim…
- Żadnym takim, z mistrzem kraju. – Poprawiła go z oburzeniem Noriko. – Ale co on…?
- Jest bratem Miyuki. – Przerwał jej Yoshi.
- Pieprzysz?!
- Nie wiedziałem, że jesteś fanką boksu.
- To… Taki mój sekrecik. Dobra, wracając Sasori rozstał się z Miyuki. Dlaczego?
- Nie wiem. Yosuke nie chciał o tym mówić.
- No tak. Pewnie wyszło na jaw, że Miyuki go zdradzała… - Zastanawiała się na głos. – Więc Matsuri miała racje… Biedny Saso… - Powiedziała z żalem. – Musiał to ciężko przeżyć…
- No na pewno. Może do niego zadzwoń?
- Nie. Bez przesady. Przecież da sobie radę. – Odparła lakonicznie.
- Taa. Nie jest typem samobójcy…
         Dopowiedział Yoshi, a to momentalnie wprawiło Noriko w zastanowienie. A jeśli coś sobie zrobi? Sasori jest wrażliwy, nie posądza go o bycie taką ofermą, by przez dziewczynę odebrał sobie życie, ale… Chyba aż tak dobrze go nie zna. Wyjęła z torebki telefon i wybrała numer do Sasoriego, jednak miał wyłączony telefon.
- Ma wyłączony telefon.
- Chcesz do niego pojechać?
- Co? Nie! – Prychnęła na ten kretyński pomysł. – Minęło już kilka dni, na bank jakiś jego kumpel się nim zajmuje.
- A co jak nie? – Zapytał. – Dam ci kluczyki.
- Nie! Nie pojadę do niego, jest dorosły i chyba ma coś między uszami. – Wzruszyła ramionami. – Ja przyjechałam do rodziców i tu zamierzam zostać.
- To go tu zaproś.
- Ph, jeszcze czego!
         Noriko nie zamierzała tracić na Sasoriego czasu, który mogła spędzić z synem. Yoshi trochę się zdziwił, bo wydawała się być tym przejęta… No cóż, ciężko pojąć kobiety. Nie dane im było dłużej zaznać spokoju, bo wrócił Naoki razem z babcią i pochwalił się Noriko wielką czekoladą, którą dostał od starszej kobiety. Po chwili do domu wrócił też gospodarz, który, owszem, wiedział o przybyciu Sui z rodziną, za to Noriko jak i Naoki byli dla niego kompletnym zaskoczeniem. Jednak był zadowolony z wizyty wnuka.
         Noriko niepotrzebnie się wcześniej denerwowała. Ojciec cały czas zajmował się wnukiem, opowiadając mu różne historie i poświęcając sporo uwagi. W końcu to wnuk, chłopak! Sui była trochę zazdrosna o to wszystko. Noriko to zawsze była ta zła i nieposłuszna córka, a teraz rodzice tylko na nią i jej syna zwracali uwagę. Nagle stała się wspaniała, a ona sama poszła w odstawkę.
         W porze obiadowej usiedli wszyscy przy stole, a gospodyni wniosła dwudaniowy posiłek. Naokiemu bardzo zasmakowały pierogi z borówkami i mógłby je jeść bez końca.
- Właściwie, sądziłem że Sasori też przyjdzie. – Stwierdził Orochimaru, patrząc na starszą córkę.
- On nie należy do rodziny. – Odparła chłodno.
- Jest ojcem Naokiego, więc owszem.
- Trzeba było go sobie zaprosić.
- Ok. Następnym razem przyjadę z mamą i tatą, spoko dziadziuś? – Ustalił Naoki tonem dorosłej osoby. Noriko się skrzywiła,  a ojciec posłał jej znaczące spojrzenie.
- Powiedz tacie, że zapraszam.
- A gdzie Roko? – Zapytała mama dziewczyny. Jeszcze nic im nie mówiła i chyba nie chciała poruszać tego tematu.
- No więc…
- Mama i Roko się rozwodzą. – Wypalił beztrosko Naoki. Noriko rozdziawiła usta, własny syn ją wsypał… Rodzice wstrzymali się od dalszego jedzenia wyraźnie czekając na wyjaśnienia.
- To prawda? – Dopytał Orochimaru. Sui skinęła mu w odpowiedzi głową. – No tak. Można się było tego spodziewać. Nie dla każdego jest małżeństwo.
- Po prostu Roko nie był mi pisany.
- Według mnie był. – Wtrąciła Sui. – Tylko nie spełnił jednej twojej zachcianki, to spisałaś małżeństwo na straty. – Noriko zmiażdżyła siostrę wzrokiem, jak ona śmie jej to mówić?!
- To nie była byle jaka zachcianka. - Mruknęła odgarniając grzywkę Naokiego z twarzy. – Teraz chociaż mogę poświęcić synkowi bardzo, bardzo dużo czasu, nie Naoki?
- Ale nie masz przy sobie mężczyzny, który będzie się o ciebie troszczył, który cię kocha i zaspokoi.
- O mnie się nie martw. Poradzę sobie.
- Mhm. Zostaniesz starą samotną panną. – Prychnęła Sui.
- Powiem tacie by się zatroszczył o mamę. – Uśmiechnął się Naoki. – Nie ma problemu.
- Nie Naoki. Ciocia tylko żartuje… Nic nie mów tacie.
- Chciałbyś Naoki, żeby mama była z tatą?
- Nie pytaj go o takie rzeczy! – Skarciła Noriko ojca.
- Tata jest z Miyuki. – Odpowiedział chłopiec.
         Noriko zamilkła na moment. No tak, on jeszcze nic nie wiedział, a patrząc na to w jaki sposób chłopiec o niej opowiada dziadkom, to Sasori będzie miał trudny orzech do zgryzienia, gdy będzie go o wszystkim powiadamiał. Na szczęście to nie jej problem. Jednak wracając do jego tematu ponownie zastanawiała się, co on teraz robi? Jest z kimś czy sam próbuje mierzyć się z tym problemem…?
- Noriko? – Zawołała Sui przywracając ją na ziemię. – Nie pogratulujesz nam?
- Hm? Czego niby?
- Słuchałaś w ogóle co mówiłam? – Sui przewróciła oczami.
- Nie, wyłączyłam się na chwile.
- Mówiłam, że spodziewamy się z Yoshi dziecka.
- O rany… To wspaniale! Gratulację!
         Noriko podeszła do siostry by ją z tego tytułu przytulić, Yoshiego też. Cieszyła się ich szczęściem. Obydwie siostry się kochały choć różnice między nimi często powodowały konflikty. Sui zawsze musiała starać się zwrócić na siebie uwagę, Noriko nie musiała się starać. I tak dalsza rozmowa nie obracała się jednak ciągle wokół młodszej z sióstr.

         Po kilku następnych dniach Noriko wybrała się z Naokim do centrum handlowego, a przyłączyli się do nich Yagura z Matsuri. Młodzież zabrała chłopca do kina, dając kobiecie jakieś dwie godziny czasu dla siebie. Cóż, nie było to konieczne, ale skoro już to wybrała się do sklepu z ubraniami, gdzie z Naokim nie miałaby zbyt wielkiej swobody. Przeglądała przy pułkach pary spodni, sklep organizował kuszące przeceny, z których żal by było nie skorzystać. Po chwili zauważyła młodą kobietę z dwojgiem dzieci w wózku i kłócącą się z ekspedientką.
- Proszę panią, w mojej pracy muszę opiekować się sklepem, a nie dziećmi.
- Wiem, ale nie mam ich z kim zostawić. Tylko przymierze te dwa ubrania, zajmie mi to dziesięć minut.
- Przykro mi, ale nie. Trzeba było sobie nie robić dzieci, a nie wciskać innym!
- Coś ty powiedziała wywłoko?! – Warknęła różowowłosa kobieta. – Radzę ci to odszczekać…!
- Witam. – Wtrąciła Noriko. – Ja popilnuję dzieci, a potem w roli świadka wybiorę się na rozmowę do przełożonego tej ekspedientki.
         Zapowiedziała nastraszając dziewczynę, która zbytnio się nie przejęła tymi słowami. Odeszła do innego klienta wzruszając ramionami. Noriko z uśmiechem ukucnęła przy dzieciaczkach.
- Dziękuję za pomoc. Jestem Tayuya.
- Noriko. – Uścisnęła jej dłoń. – Matki powinny trzymać się razem.
- Hmm, też masz dziecko?
- Tak, teraz jest w kinie z swoją ciocią.
- Chłopiec…?
- Tak. Nazywa się Naoki.
- Ach! Syn Sasoriego? czyli ty jesteś tą sz… szanowną eks. – Poprawiła się  z uśmiechem.
- Taa… Może lepiej przymierz te ciuchy póki godzę się ci ich pilnować.
- Jasne…
         Po jej wpakowaniu się do przymierzalni Noriko wciąż nie mogła liczyć na spokój. Zauważyła ją była już nauczycielka z przedszkola Naokiego i postanowiła zagadać. W odróżnieniu od niej Asena lubiła Noriko, zawsze się ładnie ubierała, czesała była taka kobieca. Podobało jej się to.
- Asena, spadam do sklepu z grami. – Zawołał jej chłopak.
- Deidara czekaj!  - Zawołała Noriko. Blondyn zatrzymał się przy wejściu. – Podejdź tutaj.
- Sama sobie podejdź. – Burknął.
- Skarbie, minutka. – Przywołała go do siebie Asena. Z ociągnięciem poczynił te kilka kroków.
- Czego?
- Zostawię was. – Mruknęła Asena. Nie zwrócili jednak zbyt wielkiej uwagi na jej odejście.
- Jak się Saso trzyma? – Spojrzał na nią pytająco. – No wiesz, po zerwaniu?
- Jakim zerwaniu?
- To… och. Nic nie wiesz…
- Wielkie mi co. Zadzwonię i mi powie co sobie zerwał. – Zbagatelizował rozmowę przewracając oczami.
- Od tygodnia ma wyłączony telefon. Zerwał z Miyuki.
- Co?!
- Nazywasz się jego przyjacielem, a nie wiesz takiej rzeczy? Wstyd.
- Zamknij mordę!
         Warknął po czym bez żadnego słowa wyszedł ze sklepu. Nie zawrócił sobie głowy nawet, by porozmawiać sobie z Aseną. Był zdeterminowany, aby iść do Saso i mu jebnąć. Przez niego Noriko się z niego nabijała, tak nie można. Jako przyjaciel nie zamierza być od tej szmaty krok wstecz.