31 paź 2015

ROZDZIAŁ 72.

            Zgodnie z obietnicą Deidara udał się o wyznaczonej godzinie po Naokiego do przedszkola. Naprawdę wolał spędzić swój wolny dzień na czymś bardziej przyjemnym, ale wyszło jak wyszło. Nie zamierzał narzekać, tylko szybko odebrać dzieciaka i zaprowadzić do domu. Na miejscu był sam… Znowu przyszedł za wcześnie czy co? Wszedł do salki, źródła hałasu tegoż budynku. Szybko rozpoznał Nao wśród tej chmary dzieci i go do siebie przywołał.
- Cześć wujku. Fajnie, że przyszedłeś.
- Ta, ta, ta. Chodźmy już.
- Czekaj wujek, musisz powiedzieć pani, że mnie odbierasz. – Poinformował. Deidara przytaknął głową, każąc Nao iść do szatni. Chłopcu nie bardzo się to podobało, bo przecież tak go nie będzie mógł go podsłuchiwać, ale wujek nie przyjmował odmowy.
            Naoki posłał Maribel wymowne spojrzenie, a potem udał się grzecznie w stronę szatni. Mari wyprzedziła mężczyznę, biegnąc do biurka. Fajny facet,  znaczy wydaje się fajny.
- Czego chcesz Maribel? – Burknęła przedszkolanka. Pewnie znowu przyszła wzmagać jej depresje.
- Niczego takiego.
 No to moja kolej. – Wtrącił Deidara, odciągając dziewczynkę na bok. – Jestem znajomym ojca Naokiego Akasuny. Przyszedłem go odebrać.
- W porządku. Pan Akasuna wspomniał o zastępstwie. – Zezwoliła mężczyźnie, a ten chciał już odejść, więc Mari zaczęła działać.
- Fajne ma pan włosy. – mruknęła. – Musi pan o nie bardzo dbać.
- Nie ma innej opcji, jak są  długie. – Zmusił się do komentarza i chciał odejść, ale Mari go złapała za bluzę
- No to niech pan doradzi naszej pani, jak ma dbać o włosy.
- Maribel! – Upomniała ją nauczycielka automatycznie łapiąc się z zażenowaniem za włosy. – Potrafie zadbać o swoje włosy!
- Mój tatuś stwierdził wczoraj, że nie wie pani co to jest grzebień. – Wspomniała, a na skroni kobiety drgnęła żyłka.
- Mogę już iść? – Warknął wymownie Deidara. Mari jednak nie zamierzała go puścić.
- Nie. Musi pan jej pomóc.
- Nic nie muszę. Twoja nauczycielka nie wygląda źle – Odparł, starając się łagodnie wyrwać z uścisku dziewczynki.
- Ale coś musi z nią być nie tak, skoro chłopak z nią zerwał. – Przedszkolanka rozdziawiła usta całkowicie zapominając języka w gębie. Co ją podkusiło, by wyżalać się ze swoich spraw swoim podopiecznym? Ogarnęło ją wielkie poczucie wstydu w momencie, kiedy Deidara na nią spojrzał.
- Coś nie tak to musi być z tym kolesiem. – Powiedział blondyn. Nie był chamem, w dodatku potrafił docenić kobiecy wdzięk. Po usłyszeniu tego, kobieta się zawstydziła, ale skinęła głową w podzięce.
            Maribel widząc uśmiechy i spojrzenia jakimi ci dwoje się wymieniają zostawiła ich samych. Łatwo poszło, bo ci od razu zaczęli przechodzić do rzeczy zapominając o świecie. Maribel wykorzystała ten fakt i wymknęła się z Sali do szatni, gdzie znajdował się Naoki. Siedział znudzony na ławce w oczekiwaniu na wujka, ożywił się dopiero na widok koleżanki, która od razu postanowiła podzielić się z nim rozwojem planu.
- Chyba się sobie spodobali.
- Skąd wiesz? – Zapytał Naoki.
- Pani rozmawiając z twoim wujkiem bawi się włosami. – Orzekła Maribel. – Mój brat mówi, że tak się robi, gdy coś się nam spodoba.
- Aha… - Naoki się zamyślił, dziwna rzecz.
- Zawiąż sobie buty.
- Nie umiem wiązać butów… - Po tych słowach Maribel ukucnęła przed nim i zaczęła sznurować obuwie. Mogła go wyśmiać, oczywiście, ale to jest okazja by pokazać się z tej lepszej strony.
- Nao, spytaj się taty czy możesz do mnie jutro przyjść.
- Po co?
- Żeby się pobawić. – Wytłumaczyła oczywistym tonem i podniosła się. – Nauczę cię przy okazji wiązać buty, bo wstyd nie umieć.
- Idź już stąd. – Burknął, gdy swoim wymądrzaniem zaczęła go denerwować.
            Po chwili w szatni pojawił się Deidara i kazał się już dzieciakowi zbierać, dziwił się, że tak długo mu przebranie zajmuje. Nie jest dziewczynką. Naoki po drodze do samochodu swojego wujka, pytał go o panią Asenę, chciał wiedzieć coś, czego nie wie Maribel, ale wujek nie dawał się ciągnąć za język. Nie smarkacza interes, myślał Dei. Nie są przyjaciółmi by mu mówił o takich rzeczach, zresztą sama przyjaźń z dzieckiem jest dobra dla pedofilii lub idiotów, takich jak Hidan. Deidara nie miał w samochodzie żadnego siodełka dla dziecka, dlatego kazał Naokiemu po prostu usiąść z tyłu jak normalny człowiek. Najwyżej wypadnie lub dostanie mandat – ale w obu przypadkach to będzie zmartwienie Sasoriego, Naokiemu takie wożenie się podobało, czuł się taki dorosły.
            Po pół godzinie jazdy dojechali pod dom Chiyo, Deidara wysiadł z samochodu i zabrał się też za otwieranie drzwi królewiczowi siedzącemu z tyłu i wtedy zauważył, że przez całą drogę były nie niedomknięte.
- Hej gówniaku. – Zawołał na Naokiego. – Jak to zamykasz drzwi?! Chcesz wylecieć z samochodu?!
- Nie chcę. – odpowiedział stojąc już obok Deidary.
- To trzaskaj nimi mocniej. Myślisz, że mam takie dobre serce bym po ciebie wrócił? Nie, już limit dobrych uczynków dla ciebie się wyczerpał.
- Ale wujek, przecież sam zamykałeś za mną drzwi. – Blondyn zmrużył oczy na dzieciaka i w głowie zaczął sobie odtwarzać wspomnienie. Faktycznie, przecież nie chciał by ten mu je jakoś porysował.
- Nie pyskuj, dobra?
            Po tym komunikacie włożył ręce do kieszeni i skierował się do domu. Naoki westchnął niezbyt głośno w odpowiedzi i ruszył w ślad za nim. Babcia Chiyo bardzo ucieszyła się na widok Deidary, dawno go nie widziała, a niegdyś, za czasów, gdy Sasori mieszkał w domu, w którym się znajdowali, był regularnym gościem. Właściwie sporo czasu nie minęło od dotarcia do domu Sasoriego. W sumie rehabilitowanie ręki nie trwa jakoś specjalnie długo. Dłużej trwa przemieszczanie się komunikacją miejską.
- Witaj, tatusiu. – Przywitał się ładnie Naoki.
- Witaj Naoki. Jak było w przedszkolu? – Zapytał, ściągając ze stóp obuwie.
- Fajnie. Wujek Dei poderwał naszą panią, teraz będą razem, no nie? – Skoro wujek nie chciał mu powiedzieć to tata na pewno to zrobi. Był tylko jeden szkopuł, Naoki od razu założył, że Saso wszystko wiedział, a dla niego była to świeża informacja.
- Nie wiem… Musimy zapytać. – Stwierdził podając chłopcu rękę.
- Już pytałem, ale wujek nie chciał mi powiedzieć… - Zasmucił się.
- Zaraz powie. – Uśmiechnął się pocieszająco Sasori. Sam zamierzał się wszystkiego dowiedzieć przy okazji. Wkroczył do jadalni, gdzie właśnie trwała konsumpcja posiłku, najwyraźniej tylko Naoki przerwał jedzenie, by się z nim przywitać. – Dzień dobry… i smacznego.
- Yo. – mruknął Deidara, jedząc z apetytem zupę ugotowaną przez starszą kobietę. Pomimo tylu lat na karku  nadal znakomicie gotuje.
- Twoja porcja Sasori jest w kuchni na ladzie.
- Dzięki babciu, ale nie jestem głodny. – odpowiedział beztrosko.
- Ja też nie – Przedrzeźnił go Naoki, odsuwając od siebie talerz.
- Naoki ty musisz zjeść. – Burknął Sasori.
- Dajesz mu zły przykład. – Oceniła Chiyo i wstała od stołu. – Zaraz ci przyniosę. -  Poklepała wnuka po ramieniu, na co się skrzywił. Nie miał apetytu…
- Jesteście dziwni. – Orzekł Deidara. – Żarcie jak z raju i za darmochę, a wy wybrzydzacie. – Przewrócił oczami. – Gdyby u mnie ktoś tak zajebiście gotował to… sam nie wiem.
- Byłbyś gruby. – Dokończył za niego myśl Sasori. – I nie miał przyjaciół… i dziewczyny. Chociaż tu się nic nie zmieniło… a może jednak…? – Zaczął tajemniczo temat. – O co chodzi z tą przedszkolanką Naokiego?
- Z Aseną? – Dopytał Deidara chcąc wymusić na przyjacielu większą ciekawość.
- Dla mnie jest panną Urimi. – odpowiedział mu. – Wy już przeszliście na ty… Umówiliście się? – Deidara uśmiechnął się cwaniacko, co w ich języku było przytaknięciem.
- A gdzie? – Wtrącił zaciekawiony Naoki.
- Nie twój interes, skrzacie. – Burknął Deidara.
- Gdzie ją zabierzesz? – Powtórzył Sasori, pełniąc rolę mediatora.
- Nie wiem, do kina? – Mruknął niespecjalnie się tym przejmując.
- Tato, powiedz wujkowi, że nasza pani lubi lody – Poprosił Naoki, a dorośli od razu zaśmiali się z jego wypowiedzi.
- Dei masz z nią nie zrywać, dopóki Naoki nie skończy przedszkola. Nie chcę, by się na nim przez ciebie mściła. – Ostrzegł go Sasori.
            Deidara nie był zbytnio zadowolony z tego limitu, a jak się okaże nienormalna? No, ale trzech miesięcy nie wytrzyma? Nie takie rzeczy się robiło. Po chwili do pomieszczenia przyszła Chiyo i zaserwowała kolejne dania, które Deidara pochłaniał z wielkim smakiem. Sasori mniej jadł, a bardziej pilnował by to Naoki dokończył obiad.

            Wieczorem Sasori zgodził się, aby Naoki pobył na kilka godzin u Maribel. Za ten czas on się uda na zakupy spożywcze i przy okazji spotka się na trochę z Miyuki, która też miała tam być. Wracając jednak do Nao… Mari od razu wyciągnęła go do salonu, gdzie na dywanie rozłożona była długa trasa, po której, dzięki elektronice powinny się ścigać dwa z wybranych przez nich samochodzików. Dziewczynka uwielbiała chłopięce zabawki, ku niezadowoleniu mamy, która ciągle starała się przekonać ją do lalek i księżniczek. Na szczęście teraz jej mamy nie ma w domu i pewnie nie będzie jej kilka tygodni. Za to tata Maribel jest super w zabawach, naprawdę się wczuwa.
- Daj mi się pościgać z Naokim, mała. – Wtrącił się Tomi, schodząc z kanapy na ziemię i porzucając swoją karierę komentatora.
- Nie. Ja się z nim bawię! – Naburmuszyła się.
- No proszę, tylko raz.
- Tato no! Nao to mój kolega, znajdź sobie własnych! – Burknęła. Drażniło ją jakiekolwiek podkradanie sympatii kolegów, bądź zabawek, a jej dziecięcy móżdżek w ten sposób odbierał ten zwrot.
- Pff!! Po co mi koledzy, skoro jesteś moim oczkiem w głowie, królewno. – mruknął skradając jej całusa w policzek. Dziewczynka wytrzeszczyła oczy i zerknęła na Naokiego. Toż to wstyd dostawać całusy od rodziców przy znajomych! Natychmiast się obtarła.
- Fuj.
            Tomi był po uszy zatracony w swojej córeczce, była jego oczkiem w głowie i nie mógł nic na to poradzić. Racja nie miał żadnych bliskich kolegów, co bardzo czasem drażniło jego żonę i nie raz w kłótni zdarzało jej się kazać sobie znaleźć znajomych – A Maribel jak widać to podłapała, ale na nią nie potrafił się gniewać. Cóż, dostosował się do córki i nie wtrącał w zabawę, choć Naoki chciał go wkręcić.
- Naoki czy Nao? Jak wolisz być nazywany? – Zapytał mężczyzna, na co chłopiec wzruszył ramionami. To przecież bez znaczenia, o ile nie przekręcają jego imienia w głupi sposób. – Lubisz swoje imię?
- Lubię.
- Tata ci wybierał? – Na to pytanie też nie znał odpowiedzi, nigdy się nad tym nie zastanawiał.
- Chyba tak…
- A czy…
- Jestem w domu! – Zawołał od progu Leo, przerywając pytania Tomiego. - Siema – Przywitał się, napotykając wzrokiem Naokiego.
- Cześć.
- To jest Vona, moja dziewczyna. – Przedstawił mu koleżankę, która wbijała mu wcześniej paznokcie w ramię. – Vona, to Naoki. Kolega mojej siorki.
- Miło cię poznać Naoki. – dziewczyna z uśmiechem ukucnęła przed nim i podała mu rękę. – Maribel wybiera sobie bardzo ładnych kolegów. – Stwierdziła. W tym też momencie zadzwonił telefon Tomiego.
- Przypilnujcie ich na moment, muszę odebrać.
- Tylko się pospiesz. – Poprosił Leo i przeskoczył oparcie kanapy, by na niej usiąść.
- Gdzie byliście? – Zapytała Maribel.
- Gdzieś, gdzie cię nie było. – Odpowiedział, na co Vona skarciła go wzrokiem.
- Byliśmy na basenie. Naoki, lubisz pływać?
- Bardzo! – Przytaknął ochoczo, uwielbiał pływać, chociaż wanna nie jest zbyt duża. Na basenie nigdy nie był, nie padła taka propozycja wcześniej, ale skoro na basenie się pływa to chciał tam iść.
- No to może się kiedyś wszyscy wybierzemy? Co ty na to? Będzie fajnie! – Naoki trochę się zawstydzał wobec spojrzenia dziewczyny, dlatego nie potrafił spojrzeć jej w oczy.
- Vona, sorry, ale ja nie chcę tłuc się po jakiś miejscach publicznych z dzieciakami. – Oświadczył Leo.
- Nie musisz z nami iść – Odpowiedziała żartobliwie, na co ten szturchnął ją delikatnie nogą. – Naoki jest taki śliczny! – Kontynuowała zachwycanie się urodą chłopca. – Masz bardzo ładną buzię.
- Ped… - Leo zakaszlał. – ofil.
- Tata Naokiego jest o wiele, wiele ładniejszy – Zawyrokowała Maribel.
- Ludzie… co za dziwolągi mnie otaczają? – Zapytał sam siebie. – Moja dziewczyna lubi małych chłopców, a siostra starych pryków… - Westchnął żałośnie. – Czy tylko ja jestem normalny?
- Ej, Leo. Już nie musisz się umawiać z moją przedszkolanką. – Powiadomiła Maribel, przypominając sobie o tym wszystkim. – Już wujek Naokiego się z nią umówił.
- Leonardo… co to ma znaczyć? – Zapytała dziewczyna z udawaną zazdrością.
            Z początku tok rozmowy był żartobliwy… dopóki Mari nie zaczęła mówić stanowczo za dużo. Vonie nie podobały się miłe uwagi na temat wyglądu tej kobiety, szczególnie, że w ogóle się w nie swoją aparycją nie wpisywała. Kobiece wyolbrzymienia, ale to nie zmienia faktu, że dalej już nie było tak fajnie.

- Z Noriko go zostawiasz samego, a ze mną nie. To nie sprawiedliwe.
            Gdy Yagura przekroczył próg domu usłyszał ów temat rozmowy, jaki toczyli ze sobą Hidan z Sasorim. W progu salonu przywitał się z Naokim, który również u nich gościł. Już na wstępie posłał Sasoriemu pełne współczucia spojrzenie. Właściwie to nigdy by nie pomyślał, że jego brat będzie tak bardzo lubił jakiekolwiek dziecko. Ciekaw czy jak będzie miał własnych potomków to Hidan będzie ich tak adorował?
- Ty się ciesz, że w ogóle tu do ciebie przyjechaliśmy. -  Odparł lekceważąco rozmówca. - Siema Yagura.
- Yo.
- Przecież ci go nie zjem...!
- Ale może ci coś odjebać i postanowisz nakarmić nim lwy w zoo. Już raz wpadłeś na taki gówniany pomysł.
- Przecież cię przeprosiłem!
- Wcale, że nie. Tak się śmiałeś, że nie dało się ciebie zrozumieć...
- Oj no, to stare dzieje. Po cholerę to rozpamiętujesz? Teraz jestem innym człowiekiem!
            Sasori przyjrzał się przyjacielowi z nutą kpiny. Hidan patrzył na niego wyczekująco, więc musiał się powtórzyć. Poza tym, mieli iść grać w piłkę na podwórko, znaczy Saso by tylko nadzorował. Nie zmienia to faktu, że kumpel marnował czas jego i syna. Patrząc przelotnie na Yagurę przypomniał sobie jak ten pól rok temu opiekował się w szpitalu jego siostrą, a on nawet mu za to nie podziękował. Czas to nadrobić.
- Młody, tak w ogóle to chciałbym ci w końcu podziękować. – Hidan się zdziwił tym zwrotem, za co on mu dziękował? Po minie Yagury wnioskował, że nawet on nie wiedział. – Pomogłeś Matsuri, gdy trafiła do szpitala przez ten wyrostek.
- Ach, o to chodzi. To nic takiego…
- Przysługa za przysługę, Yagura! Każ mu w rewanżu dać mi Nao na weekend! – Saso się skrzywi, słysząc te podpowiedzi. Był wdzięczny, ale nie zamierzał się odwdzięczać.
- Nie zamierzam. – Burknął, a po chwili zaważył, jak z jego pokoju wychodzi Naoki, trzymając w ręku małego kotka.
- Tatusiu! Patrz jaki on kochany! – Pokazał mu zwierzaka, który na widok Saso syknął groźnie.
- Rzeczywiście…
- Też chcę mieć kotka. - Oznajmił chłopiec, przytulając się do futerka kota. Zwierzę wspięło się na ramię dziecka, łaskocząc mu twarz ogonem.
- Chcecie? Bo muszę się kilku pozbyć.
- Nie.
- Tak! – zawołał w odpowiedzi Naoki, przekrzykując swojego przyjaciela. – Będziemy mieć kotka, tato?
- Mhm. Jak sobie namalujesz. – Burknął Sasori.
- Co z tobą Saso? Wszystkiego wszystkim odmawiasz. – Zauważył Hidan.
- Ty się nie wtrącaj, dobrze? – Powiedział sztucznie miłym tonem.
            Nie ma takiej opcji, by mieli jakieś zwierzątko. Blok mieszkalny nie jest do tego najlepszym miejscem, w dodatku po prostu nie. Chyba mówi wyraźnie. Przykro mu, że zawiódł syna, ale życie bywa brutalne. Hidan nie zaprzestał gadać z Saso o weekendzie z Nao, przecież co mu szkodzi, no? Nic nie straci tylko zyska dwa dni spokoju. Yagura w tym czasie wypakował ze swojej torby potrzebne podręczniki i zeszyty do odrobienia zadań domowych.
- Jak się nazywa? – Zapytał Naoki.
- Nie ma imienia.
- Mogę mu jakieś dać?
- Śmiało. – Yagura wzruszył ramionami.
- Od dzisiaj nazywasz się Lodzik! – Zadecydował. Yagura trochę się zdziwił, ale nie skomentował. – Wiesz czemu?
- Czemu?
- Bo jest bialutki, jak lody!
- Nie wszystkie lody są przecież białe… - odpowiedział mu na ten argument. Nie potrafił rozmawiać z dziećmi, wymagał od nich dedukcji na poziomie dorosłego.
- Yagura, łap! – Zawołał Hidan.
            Zaskoczenie i nieprzygotowanie robią swoje, dlatego w Yagurę trafiła piłka, wywracając go na podłogę. Sasori natychmiast go upomniał, przecież Naoki stał przed nimi, mógł go uderzyć! Idiota i jeszcze się dziwi, że mu nie chce go powierzyć na dwa dni. Hidan bardziej był zaaferowany kiepskim refleksem brata. To nie znaczyło, że mu pomógł zbierać z podłogi rozrzucone rzeczy, te czynność wykonał jednak Sasori, bo Hidan jeszcze musiał się przebrać do wyjścia.
- Dzięki.
- Luz… - Odparł, zbierając kartki. Naoki też pomagał… Przy okazji natrafił na ładny rysunek.
- Tato patrz! To ciocia! – mruknął, rozpoznając na kartce Matsuri. Saso ledwo rzucił okiem, a Yagura wyrwał dziecku rysunek z ręki, to go jeszcze bardziej zaskoczyło.
- Nie… Ni-To nie prawda…
- Prawda!
- No weź… twoja ciocia jest ładniejsza.
- Nie prawda. – Zaprzeczył Naoki. – Ale to ciocia. Pokaż tacie.
- Rysowałeś Mats? Po co?
- To nie ona…
- Mogę zobaczyć? – Na to pytanie Yagura zmielił kartkę w dłoni.
- Nie. Brzydko mi wyszła.
- Czyli jednak…? – Yagura zagryzł wargi w zdenerwowaniu.
- Błagam nie mów jej…
- Pod warunkiem, jak mi powiesz czemu ją rysowałeś? Coś was łączy?
- Nie. Mats ma chłopaka przecież… Na plastyce rysowaliśmy portrety… - Sasori zmrużył oczy. Plastyka? NIe mają takiego przedmiotu. – Byłem w parze z Mats, ona rysowała mnie, a ja ją…
- Skoro tak, to dlaczego mam jej nie mówić?
- Cioci na pewno się spodoba. – Uśmiechnął się Naoki. Jej się nawet kreski podobają.
- Bo ja chcę jej zrobić taką niespodziankę. Wiecie, niedługo ma urodziny – Sasori uniósł brew do góry, on chyba zapomniał z kim rozmawia.
- Matsuri ma urodziny we wrześniu… Za pięć miesięcy.
- Fakt… - Zakłopotał się. – Musiałem się pomylić…
- Jestem gotowy. – Wtrącił się Hidan. – Idziemy?
- Ja już idę! – Zgłosił się Naoki.
- Więcej nam już nie trzeba. – Hidan zmierzwił chłopcu włosy.
            Po tym oświadczeniu, nie czkając na Sasoriego po prostu wyszli z domu. Ten przeklął pod nosem i po prostu wybiegł ich dogonić. Yagura zostając sam w pomieszczeniu, wypuścił nerwowo powietrze, oby nic nie powiedzieli Matsuri, bo się chyba spali ze wstydu.
            Sasori szedł obok Hidana, który na swoich barkach niósł Naokiego. Kierowali się na łąkę, gdzieś, gdzie bez obaw można sobie pokopać piłkę. Tam miał na nich czekać Deidara. I czekał. Naoki na początku strzelał samotnie gole do prowizorycznej bramki, a mężczyźni oddawali się rozmowom od czasu do czasu chwaląc Nao za wykonany strzał. Niewiele czasu musiało minąć, aby Hidan znowu zaczął skamleć na temat weekendu.
- Zamknij się Hidan. Wolałbym powierzyć Naokiego Deidarze, niż tobie.
- On go przecież nie lubi. – Burknął wzburzony.
- Wiem, ale jest przynajmniej bardziej odpowiedzialny. Ostatnio poszedł po niego do przedszkola i nic mu się nie stało, odprowadził go prosto do domu i nie zgubił go.
- No trudno go zgubić, skoro Deidara ma długie i jasne włosy. – Wytłumaczył.
- On nie mówił o mnie, głupcze.
- Wiem, ale też pasuje. Tak czy siak jestem pewniejszym opiekunem, niż Noriko. Nie Dei?
- Mnie do tego nie mieszaj.
- W porządku. Skoro o Noriko mowa, to zapytam ją o zdanie, w końcu Naoki w weekendy należy do niej. – mruknął, wyciągając z kieszeni telefon. Znęcał się nad nim, bo to przecież oczywiste, że się nie zgodzi.
- To jakby Naoki mógł się zacząć pakować. – Sarknął Deidara. – Luz Hidan, może Noriko ci pozwoli. – Wywrócił oczami nie wierząc nawet własnym słowom. – Daj głośnik.
- Już. – odpowiedział, wybierając numer Noriko i polecaną opcje.
- Halo?
- Noriko, mam sprawę.
- O co chodzi?
- Hidan chce spędzić weekend z Naokim. Jako, że w weekendy nasz syn jest w większości twój to ty zdecyduj czy pozwalasz mu się nim na ten czas zająć. Bo moja odmowa do niego nie dociera.
- Jeśli Naoki chce, a jemu zależy to niech mu będzie.
- CO?! – Sasori natychmiast wyraził swoje osłupienie.
- TAK!!! – Hidan natomiast wrzasnął z radości.
- Ale nie ten, bo mam już zaplanowany. Jak chce, to mogę mu odstąpić przyszły.
- Tak, kurwa, tak! I co Saso, łyso ci? Leszczu niemyty! Woho! Nao! Weekend spędzasz ze mną!
            Sasori w ogóle nie słuchał tego zjeba. Przełączył głośnik i dalsze zażalenia kierował już bezpośrednio do Noriko. Jak ona mogła się zgodzić? Nagle postanowiła być miła dla jego kumpli? Co teraz z tego będzie mieć? Co za nieprzewidywalna baba.

            Po południu… no tak około godziny siedemnastej młodzież okupowała mieszkanie Daisuke, a dokładniej jego pokój, gdzie akurat dzisiaj urządzili sobie fazę na MMOFPS. Było ich czworo Nelia, Daisuke, Hanabi i Konohamaru. Właściwie Dai dopiero rozpoczyna wciągać Nelie w towarzystwo swoich znajomych, choć sam nie wie czy może ją już nazwać swoją dziewczyną. Jego ojciec był w pracy, więc w domu poza nim była jedynie Sakura z Hinatą, która przy okazji podwiozła tu siostrę. Nelia od razu polubiła Konohamaru, a z Hanabi niestety nie mogła się dogadać. Według niej zachowywała się trochę jak bogata snobka, musi mieć wszystko najnowsze i być najlepsza. Nie lubiła jej.
- Hej, zróbmy przerwę, okej? – Poprosiła Hanabi, zauważając wiadomość od Kiby na portalu społecznościowym. Bo logiczne było, że każdy zabrał sobie własny laptop.
- Nie, przecież dobrze nam idzie. Nie traćmy dobrej passy! – Zawołała Nelia z przejęciem.
- Zróbmy tą przerwę, jak chujowo gramy to jest przynajmniej śmiesznie. – Wtrącił Daisuke, starając się wesprzeć prośbę swojej przyjaciółki.
- Ehh…! – Nel nie była z tego powodu zadowolona.
- No właśnie. – Dołączył do nastroju poprzedniczki Konohamaru. – Tak to jest z babami. – Dodał, zapominając z kim trzyma. Jednak dla towarzyszki to wcale nie była obraza.
- Przymknij się, to nie zajmie długo. – Obiecała Hanabi. – Tak w ogóle gadanie też jest fajne.
- Zaiste. – Potwierdził Daisuke. – Dawno się nie widzieliśmy…
- Tak, dawno… Rano w szkole…  - odparł Konohamaru bez przekonania, a potem się trochę ożywił. – Hej, obciąłeś włosy?
- Nareszcie zauważyłeś! – Burknął oburzony. – Pół roku musiałem czekać!
            Nel się zaśmiała i od razu z Konohamaru zrobili najazd na próżną duszę Daisuke, chłopak starał się bronić, ale nie potrafił obrażać Nelii. Nie potrafił i nie chciał.
- Nie lubię was już. – Oświadczył ze smutkiem, krzyżując ręce na piersiach. Nel odłożyła swój laptop i dosiadła się do niego z chytrym uśmiechem.
- Wiesz co mój brat robi, kiedy się na niego obrażam?
- Nie udostępnia ci komputera? – Zgadywał.
- Wtedy by było gorzej. – mruknęła. – Sprawia, że się śmieje. CZAS ŁASKOTEK!
            Wykrzyczała i swoimi dłońmi zaatakowała okolice żeber Daisuke, który z tego powodu krzyczał by tego nie robiła. Konohamaru zamierzał pomóc jej przytrzymać przyjaciela, ale nie było takiej potrzeby. Nel z łatwością go powaliła. Można by było powiedzieć, że Dai jej pozwolił się przygnieść albo ułatwiał jej zadanie, lecz wcale tak nie było. Była silna i to cholernie, a jemu to się jakoś dziwnie podobało. Ukryty masochista? Możliwe.
- Dobra, haha, dobra, PRZEPRASZAM!
- Lol, za co przepraszasz? – Tym razem Nel dla odmiany parsknęła śmiechem, ciągle skutecznie unieruchamiając mu nadgarstki. -  Cofnij swe słowa i powiedz, że nas lubisz.
- Ok, lubię.
- Co lubisz? – Połaskotała go jeszcze raz.
- Prze-Przestań, haha! Lubię Konohamaru i Nelię, haha! – Powiedział w końcu, a w nagrodę dziewczyna przestała go łaskotać. Uwolniła jego ręce, a potem nachyliła ku niemu, czochrając włosy.
- Super.
            Zeszła z niego, gdy wymusiła ów wyznanie. Daisuke leżał ciągle na łóżku, wspominając chwilę… chwilę sprzed  chwili. Patrzenie na dziewczynę z tak bliska wywoływało w nim motyle w brzuchu. Starał się, ale nie potrafi traktować jej tylko jako przyjaciółki. Jest dla niego zwieńczeniem wszystkiego co piękne. Białe, długie i proste włosy wzmagały w Daisuke chęć dotyku. Konohamaru zaczął się z Nel żartobliwie drażnić, a Hanabi nie zwracała na nich większej uwagi.
- Co się stawiasz, dziewczynko? – Spojrzał na nią z góry, gdyż miał te przyjemność być od niej wyższy.
- A ty co? Masz się za żyrafę? – Odparła z uśmiechem. – No co? Chcesz się bić? – Zaśmiała się.
- Nie bije dziewczyn.
- No to masz problem. – Mruknęła.
- Hej, Nel! – Zareagował surowo Daisuke. – Ekhm, stawiam-na-ciebie, ekhm, ale nie skrzywdź go za bardzo. – Napomknął cicho, wywołując śmiech towarzyszy.
            W następnej chwili usłyszał sygnał telefonu stacjonarnego, więc został zmuszony ich na chwile zostawić. Miał nadzieje, że w razie czego Hanabi oderwie wzrok od laptopa, aby ich uspokoić. Wychodząc z pokoju, Sakura krzyknęła do niego z łazienki, by odebrał. Była w niej razem z Hinatą i pewnie testowały na sobie różne techniki wizażu – A przynajmniej Daisuke wolał tak myśleć – Co za dziwne baby. Mają do dyspozycji pokój przecież…
- Halo?
- Dzień dobry. Szpital rejonowy z tej strony. Dzwonię w sprawie wakacyjnych praktyk pani Sakury Haruno. Czy mogę z nią rozmawiać? Zastałam ją w domu? – Odezwał się jakiś mężczyzna znudzonym głosem.
- Tak, jest w domu, ale nie podejdzie. Robi kupę.
- A-Aha… - Odpowiedział po dłuższej przerwie.
- No.
- To ja nie będę przeszkadzać…
- Ok.
- Do widzenia.
- Mhm. – Mruknął Daisuke i odłożył słuchawkę. Dziwna rozmowa. Wrócił do swojego pokoju, ale nie na długo. – Hej, chcecie wszamać jakieś kanapki?
            Wszyscy chcieli, a tylko Konohamaru zaoferował pomoc, więc dziewczyny zostały na chwilę same sobie. Kon nie miał jednak szczerego zamiaru, by przygotowywać kanapki, chciał się z czegoś mu zwierzyć. Po chwili z łazienki wyszła Hinata z Sakurą, która odesłała ją do pokoju i skierowała się do kuchni po wodę mineralną.
- Kto dzwonił? – Zapytała przy okazji.
- Ze szpitala.
- Co? Po co?
- A coś tam jakieś wakacje, jakieś praktyki…
- PRAKTYKI?! To było do mnie! Dlaczego mnie nie zawołałeś?!
- Bo byłaś zajęta…? Następnym razem sama odbieraj telefon.
            Daisuke jedynie wzruszył ramionami, czym jeszcze bardziej zdenerwował Sakurę. Dziewczyna w złości wzięła do rąk rozwinięte opakowanie kostki masła i wtarła go w twarz Daisuke i odeszła, wyzywając go od debili. Westchnął tylko, wycierając swoją twarz z tej konsystencji. Miał nadzieję, że mają jeszcze masło w lodówce.
- Chcę zerwać z Hanabi. – Wydusił z siebie nagle Konohamaru. Daisuke, aż przerwał wycieranie się. – Ale nie mogę się do tego zabrać. Doradź coś.
- Ale… Ty na poważnie…?
- No tak! Mega poważnie… wiesz, chyba już to wszystko między mną, a Hanabi uleciało. Przynajmniej z mojej strony. Nie ma fajerwerków, rozumiesz mnie?
- Tak… Chyba… Nie. Nie rozumiem. – Zdecydował się na stanowczą odpowiedź. – Weź, Hanabi to laska. Laska, która cię chce. Co jeśli nie spotkasz innej? Pomyśl racjonalnie. – Nie ma to jak wsparcie przyjaciół.
- To najmniejszy problem, Hanabi ma gorzej… Kto zechce taką konserwatywną pedantkę z ojcem-potworem nad głową. Nawet jej cycki nie pomogą wyeliminować tych wad.
- Cycki? Hanabi ma cycki? – Dai uniósł brew.
- Nie, ale jej siostra ma no to może Hanabi też będzie mieć.
- Super.
- Hej, skup się! jak mam z nią zerwać, by jej nie zranić i nadal być jej przyjacielem, a ona by była moją przyjaciółką? Po prostu wrócić do tego, co było na początku…
- Za dużo wymagasz Kon. – Rzekł przyjaciel. – Jak można się przyjaźnić z byłym? Patrzeć na niego jak na fajnego gościa, gdy tymczasem złamał mi serce i pozbawił dziewictwa? To chore, stary.
- Więc…?
- Daj mi się z tym przespać. Za świeża informacja. – Konohamaru w odpowiedzi skinął głową i ruszył w stronę pokoju. – Ej, miałeś mi pomóc! – Pomimo krzyku Daisuke, ten nie wrócił.

            Miyuki siedziała tego dnia w swoim domu, Sasori był w domu z Naokim, ale była tam też Noriko, a to jej się nie podobało. Oczywiście twierdzi, że kobieta ma prawo widywać się z synem, ale czy nie mógłby doprowadzić do rzadszych spotkań? Yosuke siedział sobie z Layą na kolanach i układał z nią klocki, gawędząc ze swoim ojcem o naprawie samochodu. Rzecz jasna zauważył, zaangażowaną w własne myśli siostrę i od razu chciał ją włączyć w rozmowę.
- Mi, nad czym tak myślisz? - Rodzic przeniósł wzrok na córkę. - Miyuki... HEJ! - Krzyknął, powodując, że się przestraszyła.
- Nie wrzeszcz tak, Yosuke...
- A ty nie zamykaj się w swoim świecie w moim towarzystwie, siostrzyczko. - Przewróciła oczami w odpowiedzi.
- Coś się stało Miyuki? - Jej ojciec jednak nie dał za wygraną.
- Nic..
- Uuu, czyżbym musiał komuś... - Symbolicznie wbił pięść w swoją dłoń.
- Yosuke. - Skarcił go ojciec. - Nie każdą rzecz załatwia się siłą. Miyuki...? Za dobrze znam swoją córkę, aby dać ci spokój.   
- No, bo ostatnio się wszystko sypie i nie potrafię tego poukłada... - Powiedziała cicho, a jej rozmówcy wykazali jeszcze większe zainteresowanie. - Pomyślałam, że zdołam nad wszystkim zapanować, jeśli będę w pobliżu...
- Do czego zmierzasz Mi?
- Chciałabym się przeprowadzić do Sasoriego.
    Po tym komunikacie mężczyźni spojrzeli na siebie zaskoczeni, a potem przenieśli wzrok na Miyuki. Poczuła się trochę zmieszana czując to na sobie.
- To żart...? - Rozpoczął Yosuke.
- Nie.
- To wszystko wina tego Sasoriego! - Zawołał oskarżycielsko. - Dlaczego chcę mi ciebie odebrać?! Pojadę do niego i sobie porozmawiamy!
- Przestań Yosuke, do niczego mnie nie namawiał. Przed chwilą podjęłam taką decyzję.
- Więc skąd wiesz, czy on się w ogóle zgodzi...?
- Zgodzi się. Kiedyś sam mi to proponował, ale się nie zgodziłam.
- To co się stało, że nagle się zgadzasz? - Drążył jej ojciec.
- Po prostu... - Przez długi czas nic nie mówiła, więc Yosuke przerwał ciszę.
- NIE MA MOWY! Nie zgadzam się!
- Tak. Jakby mnie twoja zgoda interesowała. - Burknęła.
- Tato, powiedz coś! - Ponaglał, więc mężczyznę.
- Miyuki, zgadzam się z twoim bratem.
- Co?! - Zdziwili się w sumie oboje. Yosuke rzadko miewa racje. - Znaczy, HA!
            Ojciec Miyuki na wiele pozwala córce, ale nie pozwoli jej się wyprowadzić z domu, jeżeli nie jest jeszcze po ślubie. Sam jej związek z Sasorim chwilowo nie zmierzał do niczego konkretnego. Wiedział, że gdyby Miyuki zaszła w ciąże to za pewne wziąłby odpowiedzialność, ale chciał, by ten rozwój związku przebiegał w zgodzie z planem, a nie pod przymusem. No i nie chciał rozstawać się z córką.
- Wiecie? Ja was w ogóle nie pytałam o zgodę. Jestem pełnoletnia i mogę robić co mi się podoba!
- To wiedz, że ode mnie zgody nie otrzymałaś. Niczego ci tu nie brakuje Miyuki.
- Nie chodzi o to, że mi tu czegoś brakuje, tato...
- Chodzi o Sasoriego, wiemy. - Wtrącił Yosuke. - To nie jest powód. Z chłopakiem możesz mieszkać dopiero po ślubie!
- To nie średniowiecze, przecież. - Burknęła.
- Masz szczęście, bo byśmy cię spalili na stosie. - Odparł. - Mimo wszystko jesteś dziewczyną, a dziewczynom nie godzi się robić takich rzeczy.
- Przypominam, że zrobiłeś Yoko dziecko przed ślubem.
- Nie mówimy o mnie! Tato powiedz coś!
- Niech robi co chce... - Mężczyzna poddał się tej decyzji, może się nie zgadzać, ale nie może jej zabronić. Następnie zostawił swoje dzieci i wnuczkę samych, musiał zaczerpnąć świeżego powietrza.
            Yosuke spojrzał na siostrę surowo, nie podobało mu się to, co ona wymyśla. Tym bardziej, kiedy się dowiedział  jaki Miyuki ma powód na przeprowadzkę. Jego zdaniem wobec takiej decyzji nie powinna się kierować zazdrością. Yosuke jeszcze nim zaczął rozmawiać z siostrą to ona postanowiła wyjść. Nie da sobą manipulować, jest dorosła i wie co chce zrobić. Ponadto wie, że Sasori zgodzi się na dzielenie z nią mieszkania, może on zdoła ich przekonać?

            Noriko lawirowała wśród regałów pełnych książek w jednej księgarni. Uwielbiała ten zapach nowych książek, dlatego błogi uśmiech nie mógł zejść z jej twarzy, kiedy docierał do jej nozdrzy.  Właściwie to dawno nie miała tyle czasu, by na dobre oddać się czytelnictwu. Teraz jednak rezygnując z posady księgowej w firmie męża, by móc częściej widzieć swojego synka, ponownie nabrała zapału. W porywie przechadzki po księgarni zastanawiała się jaką atrakcje zapewnić Naokiemu na ten weekend. Przez kilka tygodni są skazani tylko na siebie, ponieważ Roko musiał wrócić do swojego kraju. Naprawdę kochała go za wyrozumiałość i zaufanie jakim ją obdarza. Chociaż pewnie ma przy tym swoje powody, w końcu sam jej dziecka dać nie może.
- Mogę w czymś pani pomóc? – Zapytał uprzejme ekspedient.
- Dziękuję, dam sobie radę.
            Nie szukała żadnego konkretnego tytułu, dlatego wolała nie marnować czasu mężczyzny. Chwile później do sklepu weszła Sui, odszukując siostrę wzrokiem. Rozdzieliły się wcześniej, chcąc spenetrować zupełnie inne działy.
- Noriko, kupiłaś już coś?
- Jeszcze szukam, a ty? Yoshi się ucieszy na ten widok czy rachunek go przytłoczy? – Zapytała, odczytując opisy z tyłu okładek książek.
- Hm… pół na pół. Kupiłam sobie nowe buty i coś do łóżka. – Puściła do niej oczko.
- Pokaż. – Zainteresowała się Noriko.
            Siostra nie pozwoliła jej dobrać się do reklamówki. Przecież nie pokaże jej tego tutaj… przy tylu ludziach i ich ciekawskich spojrzeniach. Noriko zatem wyciągnęła Sui w kącik oddalony od ludzi i rzadko odwiedzany, bo dział z zakresu matematyki i fizyki. Sui wyciągnęła wtedy z reklamówki seksowny czarny gorsecik, a do tego kilka dodatków jak pończochy, czarne rękawiczki bez palców i inne.
- Strasznie zdzirowate. – Oceniła z uśmiechem. – Będzie ci pasować.
- Och, no przestań z tymi komplementami. – Oddała uśmiech. – Przebierasz się czasem dla męża? – Noriko zamilkła na to pytanie, a jej mimika twarzy stała się zwyczajna.
- Nie, nie potrzebujemy dodatkowych atrakcji w łóżku…
- A przy Sasorim?
- Sui…
- No co? Pamiętam jak mi się kiedyś żaliłaś jaki był nudny w pościeli. – Zachichotała na wspomnienie. – Obiecuję nikomu nie powiem.
- Przy Saso… - Zawahała się, ale koniec końców wyrzuciła to z siebie. – Z nim się zdarzało…
- Uuu!
- Zamknij się, ludzie patrzą…
- Mów szczegóły. Za kogo się dla niego przebierałaś?
- To zależało od tego co dla mnie wylosował. – odpowiedziała wymijająco, ale Sui nie dawała za wygraną. – Wiesz, mieliśmy takie kości, które wyznaczały za jaką postać mamy się przebrać.
- Czyli on też się przebierał?
- Tylko czasami, bo nie był zwolennikiem przebieranek. Ale oczywiście odpowiadał mu mój widok w stroju uczennicy? Policjantki? Aniołka? Tyle tego było. – Uśmiechnęła się na wspomnienie. – Z drobnym ulepszeniem był niesamowity w łóżku.
- Ale nudny. – Wypomniała Sui.
- Nudne było wykonanie, ale nigdy nie musiałam przy nim udawać orgazmu. – mruknęła, wychwalając byłego.
- Mhm. – Siostra zauważyła na twarzy Noriko zadowolenie. – A tak hipotetycznie… Gdybyś miała pewność, że nikt się o tym nie dowie i nie wynikłyby z tego żadne konsekwencje, to poszłabyś z Sasorim jeszcze raz do łóżka?
            Noriko milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią, a Sui czekała cierpliwie. Niezależnie od odpowiedzi była pewna, że będzie ona szczera. Można wiele zarzucić ich relacjom, ale łączy je zaufanie i potrafią się sobie zwierzyć.
- Tylko, jeśli nie byłoby konsekwencji.
- Będziesz się smażyć w piekle.
            Zaśmiała się w odpowiedzi, a kiedy wyszła poza regały książkowe, zderzyła się z stojącą tam dziewczyną. W trakcie powiedzenia „przepraszam”, rozpoznała Miyuki. momentalnie atmosfera zrobiła się bardzo ciężka. Noriko po jej spojrzeniu zrozumiała, że musiała podsłuchać choćby część, jak nie całą ich rozmowę. W momencie, gdy Noriko chciała coś powiedzieć, Miyuki na dobre opanowała zazdrość, przez co wymierzyła byłej swojego chłopaka siarczysty policzek. Dziewczyna, pod naporem uderzenia zwróciła się w bok.
- Co ty wyprawiasz, do cholery?! – Warknęła Sui, patrząc na Miyuki wrogim wzrokiem.
- Ja robię niewiele, najwidoczniej! Trzymaj się z dala od Sasoriego, jest MOIM chłopakiem! – Zwróciła się dobitnie do Noriko.
- To ci nie daje prawa na nią napadać! – Zawołała w obronie siostry.
- W porządku, Sui. – Uspokoiła ją Noriko, a potem sama zaczęła rozmawiać. - To nie tak, Miyuki. Wiem, jak mogłaś to zrozumieć, ale to nie tak. Naprawdę. – Zarzekała się. Normalnie by tego nie robiła, ale przed oczami miała obraz, jak spotkania z Naokim stają się utrudniane.
- Czyżby? Właśnie przyznałaś, że chętnie byś się z nim przespała.
- Tak, ale… - Noriko westchnęła. – To, że powiedziałam nie znaczy, że to zrobię…
- Pocieszające. Trzymaj się z dala od Sasoriego, bo nie ręczę za siebie!
- Nie obchodzi mnie on, tylko Naoki. – Wyjaśniła.
- Jeżeli pełni rolę tylko twojej karty przetargowej do Saso, to od niego lepiej też się trzymaj jak najdalej.
- Po pierwsze, nie jest żadną kartą. Po drugie, powtarzam, nic mnie z Sasorim nie łączy. I po trzecie, nie będziesz się wpieprzać odnośnie moich spotkań z synem.
            Noriko przestała być miła, wystarczyło do tego zaledwie nieszkodliwe zdanie na temat jej syna. Rozumie jej zazdrość i oskarżenia, ale nie zamierzała stać bezczynnie, gdy chodzi o jej kontakt z Naokim. Jak to dziewczyny, bardzo szybko rozmowa przeszła na wyzwiska, dla Miyuki nie miało znaczenia czy ma męża czy nie, skoro zdradzała Sasoriego to teraz może zdradzić męża.
- Co ty pieprzysz? Nie zdradzałam Sasoriego, więc…
- Na parapetówę u Itachiego, Dan was wygadał. – Przerwała jej Miyuki. Sui spojrzała na siostrę wyczekująco, ale ta tylko parsknęła śmiechem.
- Dan… zabawne. Okej, niech Sasori sobie tak myśli. Mam to gdzieś.