26 lip 2014

ROZDZIAŁ 33-1.


            Kiedy pracodawca opiekunki wrócił w końcu do domu, dziewczyna zaczęła prędko się szykować do wyjścia. Jeszcze chwila i nie zdąży na swój autobus powrotny. Sasori w międzyczasie przepraszał ją za swoje spóźnienie, coś go zatrzymało w szpitalu i nawet nie miał głowy, aby zadzwonić i powiadomić ją o tym wszystkim czy załatwić zastępcę. Jednak nie była tym zbytnio przejęta, wróciła by na nogach albo taksówką, ale skoro jest jeszcze szansa na tańszy środek to zamierza skorzystać.
- Szefie – przerwała mu wypowiedź, gdy była już gotowa do wyjścia. Uśmiechnęła się ciepło. – Nie przejmuj się, cieszę się, że w ogóle wróciłeś do domu – jakby miał jakiś wypadek to, by dopiero było. Naoki by tego emocjonalnie chyba nie przeżył. – Muszę już lecieć – spojrzała na zegarek na lewej ręce. – może zdążę. Trzymaj się, szefie!
            Wyszła biegiem z domu, a Sasoriemu zabrakło języka w gębie. Drugiej tak wspaniałej niani, by w życiu nie znalazł. Zamknął za dziewczyną drzwi i zaczął się kierować do salonu, jednak po drodze zahaczył o coś nogą i rypnął ciałem o podłogę, zrzucając po drodze wieszak, o którego stojak się potknął. Ten nieznośnie głośny huk zbudził śpiącego do tej pory, najmłodszego członka rodziny.
- Miyuki! – zawołał chłopiec, a Saso westchnął ciężko. Obudził go…
- Już idę Naoki – podniósł się z podłogi i pozostawił ten nieład takim, jaki jest. Potem posprząta…

            Miyuki biegła w stronę swojego przystanku autobusowego, miała nadzieje, że akurat zdąży. Gdy wybiegła z rogu jednego z budynków bloku zauważyła, że jej transport już jest na miejscu. Natychmiast przyspieszyła kroku, że też akurat dzisiaj musiał się spóźnić… nie no, nie ma tego złego, bo w domu nikogo nie ma, więc nie ochrzanią ją za ewentualne spóźnienie. Gdy zaczęła się zbliżać do przystanku jej transport zaczął ruszać w przód. Jej tymczasowy bieg i krzyki nie odwlekły kierowcę od zamiarów, odjechał na dobre. Miyuki stała na środku ulicy wgapiając się przez chwilę w tył swojego transportu. Oddychała ciężko przez dokonany wysiłek, bieganie w butach na obcasie to nie lada wyczyn.
- Oh, cholera! – warknęła tupiąc nogą w asfalt. Na domiar złego zaczęło mocno padać, uniosła oczy do nieba. – Zajebiście! Może jeszcze jakieś nieszczęście? – zapytała niebios, po czym westchnęła ciężko.
            Odwróciła się w stronę przystanku i zobaczyła jak jeden chłopak w dresie patrzy na nią podejrzliwie. Przeklęła w duchu i zaczęła kierować się jak najdalej od tego osobnika. Chłopak dopalił i wyrzucił peta na chodnik i zaczął kierować się za dziewczyną. Słyszała jego kroki za sobą i mimowolnie przyspieszyła kroku, wzrokiem szukała jedynie jakiejś taksówki czy ogólnie jakiś ludzi. Wtedy nagle poczuła popchnięcie z jej prawej strony, a ona wpadła do kałuży na chodniku.
- To zabieram, paniusiu! - okazało się, że chłopak ukradł torbę z jej ramienia.
- H-Hej! Wracaj tu i oddaj… uch! Co za gnój! - szczęście w nieszczęściu, dobre tyle, że ją tylko okradł, ale z drugiej strony w torebce miała portfel, klucze, i inne ważne rzeczy. – Jasna cholera! – krzyknęła wstając z klęczek, teraz nie ma kasy na taksówkę, a jej dom i komisariat policyjny są bardzo daleko. – I co ja mam teraz zrobić…?
            jej jedynym znajomym z okolicy był Sasori, przyjaciele mieszkają na przedmieściu, a przy jej dzisiejszym szczęściu nie bardzo chce się tułać pieszo po mieście. Szef na pewno jej pożyczy na taksówkę i użyczy telefonu. A jak nie to się rozpłacze, więc i tak to zrobi. Deszcz lał coraz to silniej, więc zaledwie doszła do bloku mieszkalnego, a już była cała mokra, nienawidziła takiej pogody. Zwiastowało się w dodatku na burzę, zarąbiście… jeszcze jakieś niesz… nie! Nie będzie krakać. Z westchnięciem przemierzała tradycyjnie dwa piętra schodów. Zapukała do drzwi właściwego mieszkania, dopiero po tym czynie odczuła wysokie skrępowanie chwilą.
- Naoki wracaj natychmiast do łóżka! – usłyszała krzyk Sasoriego, a potem drzwi się otworzyły, ukazując go we własnej osobie, ale nadal patrzył w stronę salonu, a nie swojego gościa.
- Naoki nie śpi? – na dźwięk głosu dziewczyny spojrzał na nią jak oparzony. Jej się tu nie spodziewał, a tym bardziej w takim opłakanym stanie.
- Miyuki? Co ty tutaj robisz?
- Och długa historia… napadł na mnie jeden złodziejaszek i potrzebuję kasy na taksów…
- Jak to napadł? Wejdź do środka – wciągnął ją do mieszkania. – zaczekaj tu…
- Miyuki! – zawołał radośnie Naoki i przytulił się chwilę do dziewczyny. – Dlaciego jeśteś mokla?
- A dlaczego pan nie śpi? – odpowiedziała pytaniem.
- Tata mnie obucił – powiedział z uśmiechem i wskazał na winowajcę. Sasori właśnie wrócił do nich z ręcznikiem, którym opatulił Miyuki.
- Jeszcze tu jesteś? Do łóżka, ale już! – powiedział groźnie, ale syn to przyjął bardziej jako żart. Co za dzieciak… no, ale po kolejnym nakazie już z naburmuszeniem się dostosował i wrócił do pokoju.
            Kiedy zostali już sam na sam, poprosił swoją pracownicę o opowiedzenie mu wszystkiego co się wydarzyło. Posłusznie streściła mu cały przebieg wydarzeń. Sasori sądził, że Miyuki zechce zadzwonić po chłopaka i wraz z nim udać się na komisariat, jednak ten wyjechał z rodziną za granicę na wakacje, jej ojciec i brat również udali się gdzieś na weekend z właśnie rodziną brata, więc została sama w domu. Akasuna czuł się trochę winny, bo w końcu to on wrócił późno, narzucając jej tak późną porę powrotu. Teraz jego zmartwienia o dziewczynę wzrosną diametralnie, dość często jest zmuszona późno wracać do domu…
            Zabrał telefon do rąk i wykręcił numer do Itachiego, był jeszcze w pracy i po znajomości przyjmie sposób zeznania przez telefon. Do tego trzeba być raczej obecnym osobiście, ale nie mógł z nią pojechać na komisariat, bo nie miałby z kim zostawić dziecka, a tam go na pewno nie weźmie. Taksówka też odpada i tak już porządnie się o nią boi. Przyjacielowi wystarczyła jego weryfikacja, ale i tak Miyuki musi się zgłosić na policje i coś tam podpisać, a on wraz z Obito już zaczną szukać przedmiotów dziewczyny. Przez telefon podała wszystkie swoje dane i mniej więcej rzeczy, które miała w torbie, chciała wymienić wszystkie, ale Itachiemu kończyło się wolne miejsce, które miał na karteczce. Damskie torebki nie mają dna po postu! Po przekazaniu wszystkich informacji rozłączyła się i oddała telefon właścicielowi.
- Mogę zadzwonić po taksówkę do domu?
- Przecież nie masz kluczy – przypomniał jej.
- No tak, ale wezwę ślusarza…
- Nie masz też komórki – znowu przypomniał, a ona się zmieszała tym wszystkim. – nie sądzę, by jakiś ślusarz teraz pracował – dodał, tak naprawdę to nie chciał, by dziewczyna błąkała się bez celu w taką noc. – Zostaniesz u mnie na noc.
- U pana? Ale… - zakłopotała się trochę. Ma dziewiętnaście lat, ale nigdy nie sypiała u kogoś w domu, prócz rodziny, nawet u swojego chłopaka nie spała, miałaby spać u własnego szefa… który jest mężczyzną. – tak chyba nie wypada…
- Myślisz, że bym wykorzystał okazję i cię przeleciał? – uśmiechnął się złośliwie, może by to zrobił, ale chroni ją posada opiekunki Naokiego. Ten żart jednak nie rozbawił Miyuki, siedziała cicho na kanapie, pogrążając się w zmieszaniu. – Jakoś się powstrzymam – odpowiedział sobie na to pytanie. Teraz nie żartował, bo to naprawdę będzie trudne. W końcu jest bardzo atrakcyjną kobietą, jej mokre włosy jedynie dodawały jej uroku, a bluzka, która lepiła się do jej ciała tylko wzmagała jego zdolność do wzwodu.
- To chyba nie będzie dla pana trudne – stwierdziła z uśmiechem. Nawet nie wie jak się myli… - dobra, zostanę do rana, nie chcę być kłopotem.
- Żaden kłopot.
- Do rana pewnie zmienisz zdanie…
- Co? Tata z tobą nie wytrzymuję pod jednym dachem? Pewnie dlatego wyjechał na weekend.
- Pudło, mój tata mnie nawet nie chciałby oddać swojemu zięciowi – mruknęła pewna siebie. – ale panu zawsze coś nie pasuję we mnie. Nie dasz rady tyle ze mną wytrzymać.
- Przesadzasz. Jesteś denerwująca, bo stale mnie pouczasz i wciskasz wszędzie swój nos – szturchnął w wspomnianą część ciała. Nadąsała się, masując obolały nosek. – ale nie zatrudniłbym cię, gdybyś sprawiała same kłopoty.
- Chyba chcesz się czegoś nauczyć. Nie będę wiecznie nianią – stwierdziła. – a propos, dlaczego Naoki nie spał? Nie wiesz, która godzina?
- Wiem, ale przewrócił… się wieszak w przedpokoju – nie powie, że to on się przewrócił, wyjdzie na frajera. – i huk go obudził. Chyba nie myślisz, że poszedłbym do jego pokoju i zaczął budzić.
- Nie, ale…
- Idź do łazienki się wykąpać – przerwał jej. Pogadanka z nią, by nie miała końca. – natychmiast – złapał ją za przedramię i zaprowadził do pomieszczenia, jakby pierwszy raz była u niego w mieszkaniu. Nie wiedział za bardzo, jak powinien się zachować. – Zorganizuje ci jakieś zamienne ciuchy…
            Nie był zbyt pewny swoich słów, bo nie wie czy to w porządku proponować jej własne ciuchy, ale innych nie ma. Chcąc wejść do swojej sypialni, zobaczył, że w pokoju syna, wciąż pali się światło lampki. Chłopiec zamiast leżeć grzecznie w łóżku i czekać, aż go zmorzy sen to się bawił samochodzikami. No więc najpierw właśnie priorytet, przerwał Naokiemu zabawę i nakazał iść do łóżka. Maluch się rozpłakał, kiedy tata, zaczął mu zbierać zabawki. To takie nieuczciwe, tata jeszcze nie śpi! Nie chciał wspólnej zabawy, bawił się sam i nikomu nie przeszkadzał, więc dlaczego tata mu wszystko przerwał. Nie zamierzał iść do łóżka, nie zamierzał słuchać Sasoriego, nie był zmęczony! Saso musiał, więc wytoczyć ciężkie działa. Nie chodziło o bicie, chyba nie potrafiłby przyłożyć dziecku…
 - Naoki, jak Miyuki zobaczy jaki jesteś niegrzeczny to nie będzie chciała się tobą zajmować – zagroził posługując się jej osobą. Każdy argument z nią związany na niego działał. – pójdziesz spać, czy mam jej wszystko powiedzieć?
- Nie jeśtem niegzieśny! – wykrzyczał dumnie i udał się do swojego łóżka.
- Przestań krzyczeć, bo przestanę być taki miły – warknął do niego. Nie będzie mu jeszcze pyskował, doprawdy, co za dużo to nie zdrowo. Naoki jedynie prychnął naburmuszony. Po uprzątnięciu zabawek z podłogi, zgasił lampkę nocną i popatrzył jeszcze chwilę na syna. – dobranoc.
- Tato – odezwał się natychmiast po usłyszeniu pierwszych kroków rodzica. – pzitul… - poprosił i wyciągnął do niego ręce. Nie wyobraża sobie pójść spać bez bajki albo czułego uścisku. No, jak tata tak może, chciał wyjść nie robiąc tak ważnej rzeczy. No karygodne, wstydziłby się! Sasori nachylił się do leżącego dziecka i ucałował jego czółko. – dobanoc, kocham cię.
- Ja ciebie też. Wyśpij się – pogładził delikatnie jego włoski.
            Przymknął drzwi z pokoju syna i skierował do swojej sypialni. Z szafy wydobył jakąś pierwszą lepszą bluzkę i zaczął szukać spodni, jednak dobiegł go niepokojący głośny huk. Wystraszony podbiegł natychmiast do drzwi, skąd dochodziły jęki cierpienia. Bez zastanowienia otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.
- Co się stało…?! – krzyknął przerażony, ale też oniemiał na zastany widok. Miyuki siedziała na podłodze, oparta o kabinę prysznicową, trzymając się za swoją kostkę. Warto dodać, że była zupełnie naga. Był facetem, musiał zlustrować jej ciało wzrokiem, a jego własne zaczęło się bardzo nagrzewać i odczuwać podniecenie. Miyuki przez jakieś pięć sekund siedziała w kompletnym bezruchu, przyjmując do świadomości, że Akasuna naprawdę tu jest i, że ją widzi. Od razu pisnęła naprawdę głośno, budząc go z tych obserwacji.
- NIECH PAN STĄD WYJDZIE!!! – wydarła się co sił w płucach, a Sasori od razu tak zrobił. Trzasnął drzwiami i oparł się o nie, ciężko oddychając. Było mu tak gorąco, jakby przebiegł w jakimś maratonie.
- Tatusiu…? – Naoki wychylił się ze swojego pokoju, nie mógł nie usłyszeć pisku i wrzasku swojej niani. To go zaniepokoiło. Co tata jej zrobił?! – co się śtało?
- Nic... wracaj do łóżka – nakazał, a z łazienki dochodziły ciche pochlipywania dziewczyny.
- Miyuki pacie? – dopytał z przejęciem. – Ziobileś jej coś?
- Nie, nic jej nie jest. Wracaj spać – w tym momencie przywalił kilka razy w drzwi, o które się opierał. – Miyuki zamknij się! – warknął, mały nie może słuchać jej ryku. Jeszcze opowie komuś o tej sytuacji i go zamkną. – Co ty tam jeszcze robisz?! Owiń się ręcznikiem i wyjdź!
- Myślisz, że bym tego nie zrobiła?! - odwarknęła wściekle lecz przez łzy. – Poślizgnęłam się wychodząc z prysznica i chyba zwichnęłam kostkę – jęknęła ze szlochem.
- Miałaś rację, same kłopoty z tobą!
- Nie musi mnie pan dobijać! Nie zdążyłam się dzisiaj pożegnać z tatą, uciekł mi ostatni autobus, zaczyna się burza, zostałam napadnięta i okradziona, zwichnęłam kostkę, a w dodatku zobaczył mnie pan… no zobaczył mnie! – wykrzyknęła i ponowne zalała się łzami.
- Przestań… - wypuścił z płuc ociężałe powietrze i zmierzwił sobie włosy. – zakryj się czymś, wyniosę cię stamtąd – zadecydował i chwycił za klamkę.
- Nie! – krzyknęła. – Nie chcę, żeby mnie pan zobaczył bez ubrania!
- Przecież i tak cię już widziałem… - z łazienki wydobyło się tylko jęknięcie dezaprobaty. – Jak cię to pocieszy to nie masz tam nic, czego bym już wcześniej nie widział.
- Wcale mnie to nie pocieszyło – bąknęła, znając jej dzisiejszego pecha to w trakcie podnoszenia, ten ręcznik by się z niej zsunął. Woli nie ryzykować. – to nic nie zmienia…
- Daj spokój… - westchnął ciężko, zastanawiając się co ma zrobić.
- Tato, co maś w spodniach? – Sasori przeniósł swoje zdziwione spojrzenie z syna na spodnie i z przerażeniem odkrył, że mu stanął, automatycznie zasłonił przyrodzenie rękoma.
- Naoki! Won do łóżka! – warknął, w tej chwili także spojrzał na bluzkę, którą trzymał w ręku i wpadł na pewien pomysł. Lecz z jego realizacją musiał trochę odczekać.
            Mógłby sobie odejść do sypialni i tam sobie zwalić, ale lepiej nie. Zaczął myśleć o nieatrakcyjnych i w ogóle odpychających go rzeczach, żeby szanowny generał spoczął. Naoki posłusznie poszedł po warknięciu taty do łóżka i już na dobre nie wychodził z pokoju. Po chwili zaczął tłumaczyć Miyuki swój plan, a ona z oporem, ale się zgodziła. Sasori spojrzał w dół, wszystko w normie. Zawinął koszulkę na połowę i potem drugi raz, po czym związał ją wokół głowy, przykrywając oczy. Miyuki w tym czasie owinęła się ręcznikiem.
- Gotowa?  Wchodzę – nawet nie dał jej czasu na odpowiedź, przecież i tak jej nie zobaczy. Przeszedł do miejsca gdzie wcześniej była dziewczyna. Musiał  posiłkować się pamięcią.
- Jeden krok do przodu i ukucnij – powiedziała i tak też zrobił.
- Najpierw obiecaj mi, że nie oskarżysz mnie o molestowanie. No obiecaj!
- Obiecałam! Pokiwałam głową – burknęła, a dopiero po chwili doszła do niej jej głupota.
- Wybacz! Nie zauważyłem, przez materiał wokół głowy! – sarknął bezczelnie. – Czy twój kolor włosów jest naturalny, bo zachowujesz się jak blondynka w kawałach.
- Twoje włosy też pasują do stereotypów… - bąknęła cicho. Rude jest wredne. – przepraszam… po prostu niech mi pan pomoże – poprosiła nadąsana.        
            Westchnął ciężko i zaczął na ślepo ją dotykać. Najpierw po zetknięciu z jej nogą się trochę speszył, przejechał delikatnie po jej piszczeli i w ten sposób zakopując się dotykiem pod kolana. Drugą ręką objął jej plecy, a dziewczyna nie mogła żadnego słowa z siebie wykrztusić. Była tym bardzo zażenowana, nie dość, że ją widział nago to jeszcze pozwala mu się dotykać… może niech się jeszcze ze sobą prześpią… - Głupio się czuję.
- Co? Trzymam cię tam gdzie nie powinienem?
- Nie, trzymasz idealnie… znaczy się w idealnych miejscach… do wzięcia kobiety na ramiona… - jest jej tak ciepło, że chyba potrzebuje kolejnej kąpieli. – ale jest pan dla mnie obcym mężczyzną, a niedawno zobaczyłeś mnie…
- To bez znaczenia, zapomnijmy na chwilę o tym – będzie ciężko, naruszył bardzo intymną część zakazów… ech, potem się nad tym zastanowi. – obejmij mnie za szyję – niepewnie zrobiła co nakazał. – Dobra… raz, dwa trzy – odliczył i uniósł ją do góry, dzięki pracą swoich kolan. – w porządku? – kiwnęła głową.
- Tak – poprawiła się szybko. Podrzucił ją lekko do góry, a ona objęła go znacznie ciaśniej. Przyjrzała się jego mimice twarzy. Widać, że skupiał się nad tym niesieniem jej, musiał budować sobie drogę z pamięci, bo ona nie wpadła na to by mówić mu wskazówki, a sam jej przecież nie poprosi. – Hej, hej. Gdzie mnie prowadzisz?
- Do sypialni.
- Nie, nie! Do salonu, ta-tam chcę spać! – przytrzymała się najbliższej ściany jeszcze bardziej utrudniając wędrówkę Sasoriego. – Nie będę zajmować pana łózka, prześpię się na kanapie – to było dla niej przegięcie sypiać w łóżku szefa. Dobrze, że nikt tego nie widzi.
- Ja tam śpię, chcesz spać ze mną? – zapytał głupio.
- Nie! – zarumieniła się. – Ale nie chcę spać w pana łóżku – burknęła. Chciał zignorować jej fochy, ale blokowała jego dalsze ruchy. Jeszcze się przewróci i tyle z tego będzie. – Poza tym to pana łóżko… pana sypialnia i…
- Och, zamknij się. Nie jesteś byle kim, bym ci nie użyczył łóżka – dziewczyna lekko się zdziwiła na to zdanie, cóż sądziła, że on nigdy jej nie lubił jakoś specjalnie, a tu wychodzi całkiem co innego. – więc z łaski swojej przestań wybrzydzać i pozwól mi decydować!
            Warknięcia Akasuny zaowocowały zgodą. Poprowadził ją do swojej sypialni i ułożył na łóżku, trochę ostro, bo pamiętał, że mebel był trochę dalej… Miyuki przykryła się kołdrą, a wtedy Sasori odwiązał materiał z głowy i podał go jej. Następnie odszedł z pokoju zrobić jej coś ciepłego do picia. Obawiał się, że może się przez to wszystko przeziębić, całą ją zlało, potem kilka minut siedziała naga na ziemi… musiał przyznać, że była posiadaczką całkiem ładnego ciała… mimo tego, że widział ją kilka sekund to ten obraz wrył mu się w pamięć, nadal czuł jak dotyka jej bardzo gładkich i miękkich nóg. Naprawdę cudowne uczucie.
            Dźwięk gwizdka z zagotowanej w czajniku wody wybudził go z tego intensywnego myślenia. Na dworze lało jak z cebra, a burza zaczęła rozbrzmiewać na dobre. Grzmienie popędzone przez błysk piorunów przecinały granatowe niebo. Poszedł do salonu odłączyć od zasilania wszelkie ważne elektroniczne rzeczy, jak na przykład telewizor, a dopiero potem ruszył do sypialni podać Miyuki herbatę. Oczywiście tym razem zapukał, siedziała skulona pod kołdrą, zaciskając ją nerwowo pięściami.
- Jest gorące, ale wypij to przed snem – powiedział do niej, odkładając kubek na szafkę nocną. – żebyś się nie przeziębiła – dodał, ale ona wciąż milczała. – mogę obejrzeć kostkę? – zapytał dla formalności, nie przyjmie odmowy. Miyuki spojrzała na niego przez chwilę, a potem przesunęła lekko w bok, robiąc mu miejsce. Sasori wyjął z szuflady maść na bóle stawów i bandaż, a wtedy przy niej usiadł. – Powiedz mi, gdzie cię boli? – ona zamiast odpowiedzieć, wskazała mu miejsce. Nie był zadowolony, że się do niego nie odzywa. Był przyzwyczajone do jej stałego gadania. Nie miał kto zapełnić tej ciszy.
- Ał, ał, ała – syknęła odruchowo powstrzymując jego rękę przed dalszym czynem. To był taki jej odruch.
- Boli? – zapytał głupio. Tak się jej cisnął na usta jakiś sarkastyczny tekst, ale w końcu czuła się okropnie z tym co się stało. Teraz chyba cały czas będzie się czuła przy nim naga. – Wciąż się gniewasz? Przecież przeprosiłem…
- Nieprawda! – zawołała oburzona. Nie przeprosił, a byłoby miło gdyby to zrobił.
- No tak… przepraszam – poprawił się i zaczął bandażować jej stopę.
- Teraz to nie działa, nie przepraszasz od siebie – burknęła a on przewrócił oczami. – zobaczyłeś mnie nagą… widziałeś wszystko – jęknęła załamana. – moje nogi… brzuch… moje piersi.
- Oj cicho, nie widziałem. Jakie piersi? – udał głupiego, może to ją trochę rozchmurzy.
- Czyli według pana są takie małe, że się nawet nie wpisują w tą kategorię? – nadąsała się.
- Nie o to…!
- Nie prosiłam pana o ocenę! – zawołała i oparła się o poduszki, chciała zapomnieć o tym wydarzeniu, ale nie mogła. Obawiała się, że to wpłynie na jej pracę… nie chce, by jej szef widział ją czasem bez ubrania. To chore! Sasori rozdarł lekko bandaż owijając go naokoło i związując.
- Gotowe – stwierdził i spojrzał na dziewczynę, patrzyła z przejęciem za okno, na błyski i niesforny obijający się o okno deszcz. Wziął leżący na szafce kubek i przybliżył do niej. – Napij się – uniosła się do siadu i ujęła napój, odpijając łyk. – Co mam więc zrobić, skoro nie przyjmujesz przeprosin?
- Nie wiem… może… może poczułabym się lepiej gdybym zobaczyła pana nago? – zapytała wpatrując się w brązowe oczy szefa, lekko się zdziwił. W sumie rozwiązanie logiczne, ale…
- Żartujesz… - przekręciła obojętnie głową. – no dobra – powiedział i złapał za pas swoich spodni.
- Nie! jezu, żartowałam! – zakryła oczy ręką, a Saso uśmiechnął się do siebie, tak przypuszczał. Miyuki jest taka urocza z tej swojej aseksualnej gry. – Jako przeprosiny przyjmę posłodzenie herbaty – wyciągnęła do mężczyzny kubek, a on go w jednej chwili ujął. – ej… serio byś się rozebrał? – musiała zapytać, czyżby była staromodna i się zbytnio tym przejmowała? Sasori uśmiechnął się do niej.
- Jesteś zboczona – stwierdził i wyszedł do kuchni, posłodzić jej picie.
            Naburmuszyła się na to stwierdzenie, wcale nie jest! Była ciekawa czy by to zrobił, a nie żeby zrobił… jego ciało musiało całkiem kusząco wyglądać, mogła się założyć, że jest ładnie wyrzeźbiony. Dobra mogła jednak go nie powstrzymywać, pewnie byłaby mega zadowolona z widoków. Jej myśli przerwał głośny huk burzy, a ona wzdrygnęła się natychmiast. Nie cierpiała burzy, okropnie się jej bała. Położyła podbródek na skulone kolana i zacisnęła mocno oczy, a dłońmi przykryła uszy. Nie chciała ani widzieć, ani słyszeć tego co się dzieje za oknem.
            Że też musiało to nastąpić akurat dzisiaj… zwykle w dni jak te, przychodzi do niej brat i rozładowuje tą napiętą dla niej atmosferę, rozmową. Nie chce myśleć o strachu, o burzy, pragnie jedynie zasnąć. Bez pobudek. Pogrążona w swoim bojaźliwym amoku, poczuła nagle delikatne ujęcie jej ramion. Wzdrygnęła się i spojrzała na Sasoriego, to nie pierwszy raz kiedy byli tak blisko siebie. Na tyle blisko by czuć oddech tej drugiej osoby.
- Boisz się burzy, prawda? – dopytał z troską.
- Tak, wiem. To dziecinne…
- Wcale – stwierdził. Nawet największy twardziel się czegoś boi, na przykład Hidan pająków. – zasłoniłem okna, żebyś lepiej to znosiła. Herbatę masz na szafce…
- Czy… - przerwała mu niepewnie. – nie, nieważne to głupie… - wycofała się. – dzięki za wszystko…
- Zostać z tobą? – zapytał za nią. W chwilach lęku każdy chce towarzystwa, rozumiał jej zawstydzenie dlatego sam ją wyręczył. Nastąpił kolejny grzmot, a dziewczyna się wzdrygnęła. Sasori niepewnie przygarnął ją do siebie, a ona nie stawiała oporu, ta bliskość jej pomagała.
- Nie powiesz nikomu o tym dzisiejszym incydencie…? – zapytała po chwili, mając ciągle przymrużone oczy. – Wiem, że faceci się chwalą takimi rzeczami.
- Nie powiem – zapewnił.
- Deidarze też nie. czasem jest jak megafon… rozpowie wszystko co mu wpadnie w ucho…
- Nie powiem… nie ma się czym chwalić, przecież.
- Dzięki – burknęła. Nigdy nie miała co do siebie kompleksów, ale jakoś przejęła się opinią Sasoriego… widocznie dla niego jest brzydka… powinno być jej lżej z tą wiadomością, ale no… sama nie wie jak to wytłumaczyć.
- Czemu Deidarze mówisz na Ty, a mi nie chcesz? – zmienił temat.
- Bo… z szefem na Ty… to takie niepoprawne… - burknęła.
- Szefem jestem w godzinach pracy, a teraz w niej nie jesteś. Mów mi po imieniu.
- Dobra… - skrzywiła się. – a ty się czegoś boisz? – tkwiła w jego objęciu i musiała przyznać, że było jej niesamowicie dobrze. Rozmowa sprawiała, że diametralnie zapominała o burzy. Przysłuchiwała się z wyczekiwaniem jakiegokolwiek słowa od niego. Miał kojącą barwę głosu.
- Nie wiem… - odrzekł wymijająco. Nie zastanawiał się nigdy nad swoim lękiem, ale jakby miał sprecyzować swoją obawę to dotyczyłaby Naokiego i jego matki.
- Byłeś w dzieciństwie podobny do Naokiego?
- Nie pamiętam tak wczesnych lat życia… ale pod względem wyglądu jest trochę podobny.
- Z wyjątkiem włosów – dopowiedziała, spojrzał na nią krzywo. Na szczęście tego nie widziała.
- Taa, kolor włosów ma po matce.
- Jak to cię pocieszy to w dzieciństwie chciałam mieć rude włosy – nie pocieszyło go to. Dziewczyny mają o tyle lepiej, że są dzięki temu seksowniejsze. – a jakie było pana – westchnął znacząco przez te słowo. – twoje marzenie z dzieciństwa?
- Marzenie… chyba zdobycie piłki bejsbolowej z autografem Ichiro Suzuki – odpowiedział. Pamiętał jak ojciec go niegdyś zabierał na mecze. Zawsze na trybunach chciał złapać piłkę z toczącej się gry.
- Nieźle. Też bywałam kilka razy na jego meczach.
- Ty? – zapytał z kpiną, jakoś nie wyobrażał jej sobie na meczach sportowych.
- No ej, brat mnie wyciągał na wiele, wiele meczów… jako fan bejsbolowy.
            Skoro w końcu nadarzyła się okazja na jakąś dłuższą rozmowę z Sasorim, zamierzała to wykorzystać. Teraz marzenia Sasoriego to jedynie skończenie szkoły i zostanie doktorem. Ambitny człowiek. Uczestniczyła w rozmowie, póki temat się nie skończył, lecz nawet trwanie przy nim w ciszy sprawiało, że nie bała się tak panicznie odgłosów burzy, jak to zwykle bywało. Nawet nie wie, kiedy zasnęła.

            Następnego już dnia zdecydowanie się rozpogodziło, słońce okalało całą okolice swoimi promykami. Nie zdołało się jednak przedrzeć przez zasłony w jednej z sypialń, ale mimo to jedna z osób tam się znajdujących, wybudziła się z objęć morfeusza. Sasori zamrugał kilka razy chcąc nabrać ostrości w widzeniu, czul niewielki nacisk na swoim torsie, a spojrzenie napotkało burzę brązowych włosów, mimowolnie uśmiechnął się znając ich właścicielkę. Już niemal zapomniał jakie to przyjemna uczucie budzić się obok kogoś, zasypiać obok kogoś. Kogoś – kobiety. Musiał czuć się wczoraj wykończony, skoro zasnął, a nie wrócił do salonu na kanapę, tak jak planował. Miyuki miała bardzo spokojny oddech, a na jej twarzy gościł lekki uśmiech. Dobrze, że zasnęła w nocy i nawet lekko jej to poszło. Rękę miał położoną na jej tułowiu i jakoś nie kwapił się jej zabierać. Najchętniej w ogóle by nie wstawał.
            Po chwili usłyszał, ciche tupnięcia kolejnej osoby. Spojrzał w stronę drzwi, po chwili napotykając człapiącego tam synka. Przywołał go do siebie, by popytać o śniadanie, jednak dziecku nie jedzenie było w głowie. Też chciał spać z Miyuki, to nie sprawiedliwe, że tylko tata mógł. Zawsze ma to, co najlepsze. W rekompensacie, mógł się przyłączyć do leżakowania, kiedy zrobi siusiu. Dlatego czym prędzej ruszył do łazienki, Sasori zamierzał ściągnąć z siebie ciało dziewczyny bez obudzenia, ale jego zegarek zrujnował mu ten szlachetny cel. Szlag, zapomniał wyłączyć to ustrojstwo. Miyuki zaczęła się budzić do życia.
- Proszę, błagam… jeszcze pięć minut…
- Możesz spać nawet do południa, ale teraz ze mnie zejdź – nakazał Sasori, a ona podniosła się z niego jak oparzona. Rozchyliła lekko usta w zdumieniu, spał z nią…? Ona spała z nim…? Boże… - Dzięki – wyłączył alarm w budziku. – jak się spało?
- Dobrze… ja… ja przepraszam, za wszystko. Pewnie się przeze mnie nie wyspałeś… lepiej już pójdę – w tym momencie Sasori złapał jej nadgarstek.
- Wyspałem się. Zostań, Naoki chciał z tobą poleniuchować. Możesz mi się w ten sposób odwdzięczyć – przytaknęła niepewnym ruchem głowy. Bardzo głupio się czuła, siedząc z swoim szefem w łóżku.
- Jeśtem! – zawołał Naoki i podbiegł do łóżka.
- W końcu – mruknął Sasori i wziął chłopca pod pachy wciągając na łóżko.
- Cześć Naoki, wyspałeś się?
- Y-y – zaprzeczył ruchem głowy. Ciężko się wyspać, kiedy co po chwilę cię budziły jakieś huki, piski i takie tam, lecz jak już mu się usnęło, to nawet burza nie zdołała go ruszyć. Przytulił się do dziewczyny, tak bardzo się cieszył, że ją widzi od razu, gdy wstał. Dlaczego tak nie jest cały czas?
- Naoki uważaj dobrze? – odciągnął lekko syna w tył. – Miyuki ma ała w nóżkę – wskazał na jej oznaczoną stopę. – a jak noga? – zwrócił się do niej.
- Nie musi się pan przejmować. Wszystko w porządku.
- Sasori, a nie pan – zrugał ją. – zostawię was.
            Ucałował w główkę swojego syna i wyszedł z sypialni. Miyuki odprowadziła go wzrokiem do wyjścia. Nawet zrobił na niej dobre wrażenie zostając przy niej przez całą noc. Poznała jego opiekuńczą stronę, pewnie byłby wspaniałym chłopakiem. Matka Naoiego musiała być szczęściarą.
            Aby się oderwać od przemyśleń na temat Sasoriego, których było nadzwyczaj dużo, zaczęła droczyć się z Naokim. Taki słodki z niego chłopiec, uwielbiała ten jego wesoły śmiech, odziedziczone po ojcu brązowe oczy i całe to ciepło, które z niego emanowało.
- Mi, podziemy do palku?
- Oj… Naoki wiesz, ja bardzo chętnie z tobą pójdę, ale muszę wrócić do domu – powiadomiła, a jego entuzjazm od razu zniknął z buźki. – Nie, nie, nie smuć się… - westchnęła odgarniając włosy z twarzy. – w poniedziałek pójdziemy. Dobrze Naoki?
- Dobzie.
- Awww, grzeczny chłopak – przytuliła go do siebie.
            Chłopiec najchętniej by sobie pospał w jej objęciu, ale nie chce iść spać, by potem gdy się obudzi Miyuki już przy nim nie było. To nie sprawiedliwe, że tata kazał mu spać w pokoju, a on sobie z nią był w łóżku… gdyby to był on to też, by pewnie się obudził w znakomitym humorze. A niech cię, tato! Chwilę później Miyuki zaproponowała chłopcu, aby zrobili śniadanie, które zjedzą wraz z Sasorim. Uznał to za świetny pomysł, ale dziewczyna szybko go pożałowała. Strasznie bolała ją noga w trakcie chodzenia, Naokiemu się to podobało – trzymał ją za rączkę i sądził, że poprzez to bardzo jej pomaga. Kulała na zwichniętej nodze,  a każdy taki krok zaznaczała krzywą miną.
            Wpierw jednak chłopiec koniecznie chciał pójść do swojego pokoju. Miyuki sobie zażartowała, że będzie potrzebować jakiejś laski do chodzenia, a on przecież miał jakiś długi patyk w pokoju. Chciała mu oszczędzić szukania, nie chciała wyglądać jak włóczęga no i żartowała! Z westchnięciem szła dalej, podpierając się ściany.
- Sasori, co powiesz na to abym zrobiła wam śniadanie? – zapytała Miyuki i wkroczyła do salonu napotykając wzrokiem nie tylko swojego szefa, ale też jego dwóch przyjaciół, co na widok dziewczyny jedynie w koszuli kumpla, wytrzeszczyli oczy i lekko otworzyli usta. Akasuna zakrył oczy w zakłopotaniu. – Och… - niemal natychmiast się zarumieniła i ściągała koszulę w dół. – um… dzień dobry…?
            Deidara i Hidan patrzyli oniemieli to na swojego przyjaciela, to na opiekunkę. Więc to był prawdziwy powód, dla którego spławiał każdą ich propozycje wspólnego wyjścia.
- Dla was na pewno dobry – zaśmiał się cicho Hidan.
- Okej, zanim zaczniecie wymyślać dziwne scenariusze to wytłumaczę, że przenocowała u mnie, bo uciekł jej autobus – powiedział, choć wie, że nic mu to nie da. Głupia kobieta, musiała akurat teraz wyjść?
- I spała w twoich ciuchach? – wszędzie rozpozna ten okropny cytat o sztuce na bluzce najlepszego przyjaciela.
- Tak, Dei. Tak się złożyło, że nie miała przy sobie piżamy – sarknął.
- Przeszliście nawet na Ty – zapowiedział.
- Słusznie – przytaknął Hidan koledze i przybił z nim żółwika. – zaliczyłeś? – musiał o to spytać, przecież był… był Hidanem. Szturchnął kolegę pięścią w ramię.
- Nie! – wtrąciła Miyuki, podchodząc oburzona do towarzystwa. Sasori zaważył, jak ona kuleję i odruchowo spojrzał na jej stopę… no i potem już lustrował jej ciało. Otrząsnął się i spojrzał na kumpli. – Jestem szanującą się kobietą! Mnie się nie zalicza!
- W porządku… - spojrzeli na Sasoriego wyczekująco.
- Nie – powtórzył.
- Stary, nie za dużo wymagasz. Miya ma małe cycki, jest bardzo niska i wygląda ja dzieciak, ale lepszej nie będziesz miał. No spójrz na siebie – stwierdził Hidan. – jesteś rudy.
- Ekhm… ona się nazywa Miyuki – poprawił Deidara.
- Nie spaliśmy ze sobą. Dajcie już spokój…
- Wujek Hidan! – zawołał radośnie Naoki i pobiegł do ulubionego wujka, ten od razu chwycił go pod pachami i uniósł w górę.
- Mój ulubieniec, jak leci młody?
- Fajnie – mruknął kolejny raz obejmując wujka. Był taki silny, nosiłby go cały czas! Tata nie chce go nosić, zawsze mówi tekst o posiadaniu nóg… gdy nie ma okazji to nie ma szans, żeby potrzymał go na rękach.
- Um, cześć…! – wtrącił Deidara oburzony tym pominięciem. Co to ma być no! Fakt, nie przepada za Naokim, ale go znosi i jest najlepszym przyjacielem Saso, to dla gnojka nic nie znaczy?!
- Wujku, Mi śpała z tatą – zawołał, a wtedy ponownie wzrok dwojga gości skoncentrował się na parze. Miyuki spuściła głowę w dół i zakryła twarz dłońmi, Sasori zagryzł z wewnątrz wargi. Czasem, by uciął język swojemu synowi.
- Więc jednak. No i czego tak się wstydzicie. Od początku podejrzewaliśmy – odrzekł Dei.
- Trzymam kciuki, że teraz nie spuściłeś w niej chłopaków – Hidan zwrócił się do Saso. Przespać się z nią rozumiał, ale wiązać się na całe życie. Zdecydowanie nie poleca.
- Nie jesteśmy razem – załamała się Miyuki, chciała się podeprzeć ściany, ale jednak była ona za daleko, ale od zachwiania odratował ją Sasori, podtrzymując ręką. – niech mnie pan nie dotyka – burknęła i plasnęła mu w dłonie. No i znowu pan…
- Saso chyba inaczej w tym miesiącu wypłacił wypłatę – podsumował Hidan.
            Przerwał dziecinne dialogi kolegów, tłumacząc całą wczorajszą i dzisiejszą sytuację, oczywiście pominął incydent w łazience, za co Miyuki była mu bardzo wdzięczna. Jednak pomimo jego szczerych i dobrych chęci przyjaciele i tak uznali to za seks. No cóż, starał się.
- Wiecie, zaraz ją odwiozę na komisariat. Itachi miał znaleźć tego złodziejaszka, dlatego nie wybierzemy się z Naokim w waszą fascynującą jazdę pociągiem po kraju.
- Uchiha ma wam pomóc… - zastanowił się Deidara. – Lepiej sprawdź tam zawartość. Policji nie można ufać, szczególnie takiej nazywającej się Itachi Uchiha – zapowiedział dziewczynie.
- Dobra, spadamy. Niech te ptaszki biorą się do rzeczy. Nie ma to ja poranna kopulacja – zarechotał Hidan, a Miyuki zgromiła go wzrokiem. Od początku za sobą zbytnio nie przepadali, a on tylko te wrogość pogłębiał. – No ej, co się tak na mnie patrzysz? Ja tylko gadam, on bzyka – wskazał na Sasoriego.
- Do niczego nie doszło... i nie dojdzie! – pisnęła w zażenowaniu i irytacji. Co sobie o niej pomyślą, boże, jaki wstyd!
- Nie mów tak – zrugał ją. – zranisz męski atut Sasoriego.
- Generała – sprecyzował rozbawiony Deidara.
- Hidan, Dei… wynoście się! – warknął na nich, otwierając obojgu drzwi. Miyuki nie jest skłonna do seksistowskich żartów, a oni w nią właśnie nimi rzucają. Nie dziwił się, że się dziewczyna złości.



DATA
1/2.08.2014 

OD AUTORKI
Witajcie Kochani :D Przyznam, że nie mogłam się doczekać, by wstawić ten rozdział. Ten i przyszłą część :D Pomimo tego, że kawał czasu temu to pisałam, to wciąż mi się podoba :P no, ale to mi, ale mam też nadzieję, że wam także :D co dalej? jak widać w dacie, notka jest pod znakiem zapytania czy będzie wcześniej, czy normalnie - wszystko zależy od telefonu wujka xD jestem bardzo rodzinną osobą :P
Tradycyjnie dziękuję Wam za każd wkład w tego bloga :D Komentarze/obserwowanie/ wyświetlenia/czytanie - jesteście wspaniali :D :D
Pozdrawiam cieplutko :D :*