4 wrz 2016

ROZDZIAŁ 85.

Godzina dochodziła dziesiąta rano. Dzień był piękny, za oknem ćwierkały ptaki zadowolone ze słonecznej pogody jaka trwała za oknem jednego z pokoi hotelowych. W środku też było przyjemnie, była to co prawda inna sfera przyjemności, ale uczestnicy nie narzekali. Shizu leżała na łóżku z rękoma uniesionymi w górę i położonymi delikatnie na poduszkach. Oczy miała przymknięte. Oddawała się rozkoszy, która wypełniają jej ciało. Po chwili spod kołdry na jej ciało wynurzył się Sasori.
- Fajnie było? - Zapytał cmoknąwszy jej wargi. 
- Meh. - Prychnęła wzruszając ramionami. - Chujowo trochę. Wskakuj pod kołdrę jeszcze raz. - Poleciła. 
- Zołza. - Burknął pod nosem. 
- Jak mnie nazwałeś? - Zmarszczyła czoło. - Chcesz dostać po dupie, Sasori? 
- To ma być groźba...? Czy obietnica? - Drugie pytanie zadał już delikatniejszym tonem całując jej szyję
- A czy to pytanie... - Westchnęła rozkosznie. - Wskazuje na jakieś twoje preferencje sado-maso? -Zaśmiała się
- Nie preferuje takich rzeczy, ale niejedno się przeżyło. - Mokrymi pocałunkami raczył jej biust. - Dostosowuję się do wymogów partnerki. 
- No to trochę cię zanudzę. Bo standardowe rzeczy mnie w zupełności zadowalają. Skoro nie widzę to dziwactwa mnie nie ruszają
- A od kiedy nie widzisz? 
- Prawie cztery lata.  
- Jakiś wypadek?  
- Nie mówmy o tym. W ogóle nie powinniśmy rozmawiać. Co z ciebie za facet, skoro zamiast się dymać wolisz gadać
- To było w ramach przerwy. 
- Jakiej, kurwa, przerwy? Dawaj, dawaj, bo wyschnę. - Skomentowała z uśmiechem.  
Sasori pocałował czule ten uśmiech. Rozwarł jej nogi jeszcze szerzej, przygotowując się do kolejnego, czwartego już, wejścia w nią. Nawet nie sądził, że jest zdolny robić to tyle razy. 
- Wiesz. Chyba masz jedną, dość wymagającą preferencję. - Zaśmiała się wobec tej wstawki. 
- A to ciekawe. No dajesz, jaką to? 
- Seks wielokrotny.  - odpowiedział Sasori.
- Pffffyfyfy! - Parsknęła śmiechem. - To niby wymagające? No pliss! 
- Ej, ej. Nie jeden na moim miejscu by zgonował.  
- Poważnie? 
- Mhm. 
- Jestem tą seksomanką
- Chyba nimfomanką
- Przestań się wymądrzać. Chyba lepiej wiem, kim jestem! - Stwierdziła stanowczo. 
- W porządku. Seksomanko. - Zaśmiał się wypowiadając to słowo. 
- Przestań chichotać
- Bo co? 
- Bo ci złoję dupsko.  
- Ta? No to dawaj. - Obśmiał się i zbliżył ustami do policzka Shizu. Wtedy to poczuł na swoim pośladku odcisk ręki. 
- Ależ z ciebie niegrzeczna dziewczyna. 
- Racja. - Uśmiechnęła się, po czym zrobiła skruszoną minę, kładąc palec wskazujący na swoich wargach. - Chyba zasłużyłam na karę
- A żebyś wiedziała. - Mruknął, przybliżają się do jej ciała, a wtem pojawiła się kolejna przerwa w postaci dzwoniącego, przytłumionego ubraniami telefonu Sasoriego. 
- Wyrzucę ten telefon przez okno. - Burknęła. 
- Najpierw byś musiała go znaleźć, a wydaje mi się, że byłbym w tym szybszy. 
- Hahaha! Nie śmieszne. 
Ruszył do urządzenia, dosyć niechętnie opuszczając ciało Shizu. Wyświetlone na telefonie imię Tomiego, przypomniało Sasoriemu, że ma dziecko. Odebrał więc, a Shizu w tym czasie podniosła się do siadu. Chciała przykryć się kołdrą, więc po omacku szukała krawędzi pościeli. Bez efektu. 
- Jasne za półtorej godziny będę u was. - Powiedział Sasori, wstając z łóżka i wciągając na siebie bieliznę i spodnie. Wcześniej zdjął rzecz jasna, prezerwatywę. - Podwieziesz? Super. A z nogą wszystko w porządku? To dobrze. Mhm, ok. Cześć. - Po rozłączeniu, odwrócił się do dziewczyny, zapinając pasek. - Wybacz, ale musimy już kończyć. 
- Jasne... Podaj mi ubranie. - Nakazała, wyciągając do przodu rękę. Sasori zebrał odzież z podłogi. 
- Tak ci ładnie. Po co ci ubrania?
- Bo nie planuję pobytu w pokoju bez klamek. – Położył przed nią ubrania i przysiadł się obok.
- Odwiedzałbym cię. – Stwierdził całując ramię kobiety.
- Wolałabym mieć z tobą wspólny pokój. - Wystawiła dzióbek, a Sasori natychmiast i z uśmiechem spełnił jej wymóg.
- Pomóc ci? – Zapytał zauważając jej problemy z ubraniem biustonosza.
- Jeśli bardzo się spieszysz, to twoja pomoc się przyda.
- To się mówi. Będę dzisiaj twoimi oczami. – Mruknął zapinając jej zapięcie z tyłu. – Pierwszy raz ubieram kobietę. To całkiem nowe doświadczenie.
- Widzisz, jak się ze mną dobrze bawisz?
- Fakt. - To było całkiem trudne, jak te dziewczyn mogły do tego przywyknąć. - Chyba już.
- Chyba?
- Nie ubieram biustonoszy...
- No ok. najwyżej mi się odepnie i będę świecić przed światem cyckami.
- Cóż. Masz czym świecić.
- Dzięki... – Wstała wolno z łóżka i złapała majtki. – Dobrą stroną ubieram?
- Kokardka powinna być z przodu czy z tyłu?
- Z przodu.
- No to dobrze. – Shizu z uśmiechem przekręciła głową. Głupszego pytania chyba nie słyszała.
- Kiepskie mam oczy, skoro nie rozróżniają takiej oczywistej rzeczy. – Usiadła na łóżku i naciągała na nogi rajstopy. – Dokąd się spieszysz? Chyba dzisiaj nie pracujesz.
- Nie… Ja… - Trochę się wahał nad przyznaniem się do posiadania dziecka, ale z drugiej strony był ciekaw jej reakcji. – Niedługo mój syn wraca do domu od koleżanki.
- Syn? Masz dziecko? – Dopytała, wsuwając na siebie spodenki z wysokim stanem.
- Tak.
- Żonę też…?
- Nie.
- Uff… Co za ulga. – Przetarła sobie teatralnie czoło. – Ile ma lat?
- Siedem.
- Ooo, to już mężczyzna! – Mruknęła, zaczynając dłońmi szukać swojego sweterka. Sasori złapał za materiał i stanął przed dziewczyną. Cofnęła się o krok, czując jego bliskość. Włożył jej sweter przez głowę i pomógł uwolnić ręce. – Powinieneś ubierać manekiny w sklepie.
- To była wspaniała noc. – Zmienił temat łapiąc jej ręce.
- No wiadomo, gdyby nie ja nie byłoby tak fajnie. – Stwierdziła odrzucając w tył swoje długie do pasa włosy. – Jestem jak chrunchipsy czy hity na imprezie.
- Wiesz, nie tak dawno zerwałem z dziewczyną.
- Czemu mi o tym mówisz, Sasori?
- Bo… Jestem raczej typem leszcza, który siedzi w domu i opłakuje ukochaną. – Shizu parsknęła śmiechem. – Nie śmiej się, mówię poważnie…
- Ojej, sorry. Kiedy zerwaliście?
- Dwa miesiące temu.
- Wohoho! No to musisz mieć w domu niezłą powódź! Idziemy już? – Sasori ścisnął dłonie dziewczyny mocniej.
- Chcę powiedzieć, że nie sypiam z dziewczynami, które ledwo znam.
- Jestem pierwsza? To podniecające nawet. - Zamruczała uwodzicielsko.
- Shizu. Dobrze mi z tobą. Dobrze się czuję, gdy ze mną jesteś, wiem, że to absurdalne, ale wczoraj COŚ mnie do ciebie ciągnęło.
- Penis?
- Nie! No dobra też. - Przyznał Sasori. - Ale poczułem, jakbyśmy się znali od lat.
- To pewnie przez alkohol. – Wtrąciła. – Wiesz, że czuć było od ciebie piwo na jakiś kilometr? Na szczęście jestem dziwakiem i lubię zapach piwa.
- Nie, to nie przez alkohol.
- Hm, no to faktycznie dziwne, idź się zbadaj.
- Posłuchaj mnie…
- To ty mnie posłuchaj. – Westchnęła, mierzwiąc sobie włosy. - Najwyraźniej desperacko pragnąłeś zbliżenia z kobietą. Wiesz… Dwa miesiące bez seksu. Niemniej nawinęłam się ja i o mój boże! Jestem zajebista! A do tego czujesz się przy mnie potrzebny, bo nie jestem samodzielna. Poczujesz się tak przy nie jednej kobiecie.
- Czemu nie mogę przy tobie? – Zadał pytanie, które sprawiło, że zapadła cisza. W końcu Shizu wymacała ręką łóżko, na którym usiadła.
- Pożycz telefon. Zadzwonię po przyjaciółkę.
- Umówmy się na kawę.
- Nie piję kawy… - Bąknęła. – Piwo… Chętnie bym się napiła piwa. – powiedziała znacząco.
- Pierwsza randka na piwie…? – Jęknął niezadowolony.
- No heloł, poznaliśmy się i od razu wskoczyliśmy do łóżka. – Przypomniała. – I tak zaczęliśmy znajomość od dupy strony. A teraz daj mi zadzwonić.
- Mogę cię odprowadzić.
- Nie możesz.
- Czemu?
- Sasori… - Jęknęła, dobijając czołem o jego tors. – Nie znęcaj się nade mną i wykręć mi ten numer.
Wyciągnął z kieszeni telefon i zrobił o co prosiła. Następnie zostawił ją samą na łóżku i skierował się do łazienki. Drzwi zostawił uchylone, tak na wszelki wypadek, gdyby mu gwizdnęła telefon czy coś. Shizu rozmawiała z Hanare i zaczęła od wytłumaczenia swojego zniknięcia. Potem dość głośno wychwalała minioną noc.
- Mówię ci, językiem potrafi zrobić niezłą magię. – Zachwyciła się, po chwili zmieniając ton głosu. – Umówiłam się z nim na piwo. Powiedz mi jak bardzo zwariowałam?
- Nie zwariowałaś. Ja już jakieś pięć lat temu mówiłam, że do siebie pasujecie.
- Hm? Że co? Wtedy go nie znałam głupolu.
- Głupol jest z ciebie, bo się jeszcze nie połapałaś.
- Nie wiem o czym mówisz…
- No właśnie.
- Więc może mnie oświecisz…?
Hanare przez chwilę droczyła się z przyjaciółką, jednak po jakimś czasie zaczęła mówić. Zaczęła od wspomnienia wakacji sprzed kilku lat. Shizu po ich przypomnieniu się uśmiechnęła, położyła się na łóżku i wykonała obrót na brzuch. Chłopaka, z którym przeżywała wakacyjną miłość chyba w życiu nie zapomni. Był czuły, był przystojny, był zabawny i miał chyba same zalety. Mimo wszystko szkoda, że tamte chwile się skończyły. Wtedy chociaż widziała. Sapnęła, gdy nagle poczuła na plecach lekki, przyjemny ciężar. Sasori przełożył długie włosy dziewczyny na jedną stronę, by drugą popieścić pocałunkami.
- Musimy się powoli zbierać. – mruknął Saso. Odsunęła od siebie telefon i dzióbkiem wymusiła cmoknięcie w usta.
- Jasne. – Przyłożyła telefon do ucha i dźwignęła się z łóżka. – Przejdź do rzeczy, ok? Sasori nie ma darmowych rozmów. – Pogoniła.
- Mam.
- Ćśśś, ktoś cię pyta w ogóle…?
- Shizu, zgadnij kogo spotkałam, gdy cię szukałam wczoraj z chłopakami? – Zaczęła Hanarę i kontynuowała nim zdążyła jej odpowiedzieć. – Mojego eks-przyrodniego braciszka! Pam…?
- O mój boże! Długowłosy blondyn z niebieskimi oczami!
- Dokładnie, Deidarę.
- Deidara, no właśnie! – Sasoriemu z wrażenia na to imię i przypisany wygląd spadł na ziemię kluczyk od pokoju. – Ja i moja pamięć do imion. - Co słychać u jego słodkiego przyjaciela? Pamięta mnie? Pewnie nie. Pięć czy sześć lat to jednak kawał czasu. Był z Deidarą? Błagam, powiedz, że nie przefarbował swoich rudych włosów, jak to mi jojczał na wakacjach… - Westchnęła ciężko.
- Ty mi powiedz co u niego słychać.
- Ja…?
- Suzy…? – Zadał niepewnie pytanie. Wszystko się by zgadzało, dopiero teraz sobie zaczął przypominać jej wygląd. Zmieniła się bardzo, nie dziwił się, że jej nie poznał. Shizu drgnęła lekko słysząc swoje przezwisko. Tak też przedstawiła się swojej wakacyjnej miłości. – To ty Suzy?
- Ja pierdole… - Chrząknęła do słuchawki. – Ma się bardzo dobrze. Początkowo był w rozsypce i w ogóle czuł się chujowo, ale wszystko naprawiłam, bo przecież jestem super. Jestem w hotelu, naprzeciwko tej restauracji, więc tego. Rusz dupę. Pa. – Pożegnała się rozłączając kontakt. – Shizu Motoma, na tamtych wakacjach mówili na mnie Suzy. Tak, to ja.

W poniedziałek z rana zgodnie z umową Noriko przyszła do mieszkania Sasorieggo zająć się synem. On sam właśnie wtedy wychodził do pracy. Miło się z nią przywitał, a nawet zrobił dla niej kawę, gdyż Naoki się jeszcze nie obudził. Noriko się zdziwiła, gdy syn z nią mieszkał, to należał do rannych ptaszków. Sasori też wydawał jej się nad wyraz szczęśliwy, nie reagował nawet na jej komentarze dotyczące porządku. Kiedy wyszedł do pracy wciąż była ciekawa zachowania swojego byłego. Nie chciała pytać prosto z mostu, o co chodzi, wolała udawać obojętną – no to teraz ma za swój upór. Siedziała na kanapie w salonie i z nudów oglądała telewizję. Dochodziła już dwunasta godzina, a Naoki wciąż spał. Nie do wiary. Miała na dzisiaj plany, które poprawiłyby zdolności edukacyjne chłopca. Lubił czytać, ale wciąż nie za bardzo potrafił. Robił to wolno i często się mylił. Chciała z nim nad tym popracować indywidualnie, zanim pójdzie do szkoły.
Chwilęźniej usłyszała w końcu Naokiego, który w pierwszej kolejności skierował się do ubikacji. Noriko wyłączyła telewizor i skierowała się pod toaletę.
- Dzień dobry, panu. – mruknęła, gdy ten wychodził z ubikacji. – Wyspałeś się?
- Nie bardzo. – odpowiedział, ziewając. – Gdzie tata?
- Poszedł do pracy, kochanie. Już prawie południe.
- Uhm… - Przecierał zaspane oczy.
- Co wy wczoraj robiliście żeś taki niewyspany?
- Było ekstra! – Zawołał z uśmiechem Naoki. – Tata zabrał mnie do oceanarium za miastem, a potem, gdy mieliśmy już wracać poszliśmy na basen, a było wtedy ciemno! I byliśmy na tym basenie sami!
- No to fajnie, że ci się podobało.
- Bardzo! Tata załatwił dla mnie dużo wejściówek, gdzieś, gdzie nie wolno było wchodzić! A wcześniej Byłem u Maribel, bo miała urodziny i Roko zabrał nas z jej tatą do wesołego miasteczka od rana.
Noriko uśmiechnęła się do dziecka i oświadczyła, że na stole ma jedzenie. Hm, czyli dlatego jej mąż był w kraju, a nie ona sama była powodem jego odwiedzin. Spotkała się z nim wczoraj, gdy przyszedł do jej pracy w barze, choć nie była to miła okoliczność. Westchnęła musząc sobie przypomnieć, jak wyprowadzała go ochrona.
- Co będziemy dzisiaj robić?
- Pomyślałam, że sobie dzisiaj trochę poczytamy. – Powiadomiła z uśmiechem Noriko, a Naoki zajęczał. – Entuzjazm do nauki to chyba masz po mnie. – Burknęła cicho pod nosem.
Nie zmieniła jednak swoich planów, ale na szczęście Naokiego uratował zjawiający się po chłopaka Tora, który wyciągał go na dwór. Naoki od razu się zgodził, nie pytając matki o zgodę. Czasy bycia kochanym synem minęły, teraz Naoki czuł się na tyle swobodny, że potrafił Noriko nawet zapyskować.

Kolejnego dnia, jak co rano Sasori szykował się do wyjścia, do pracy. Naoki zajadał wraz z tatą płatki i stale wspominał czas jaki spędzili razem ostatnio. Musiał podziękować Shizu za załatwienie im tego wypadu, a także masie wejściówek w trudno dostępne wejścia. Mimowolnie z uśmiechem przypomniał sobie ich wspólną noc. Kolejny raz oczarowała go swoja osobą, cieszył się, że kolejny raz ich drogi się skrzyżowały. Po jakimś czasie do towarzystwa dołączyła też Noriko. Po przywitaniu się i kilkuminutowej swobodnej atmosferze Sasori odchrząknął.
- Po południem do Naokiego ma przyjść Maribel.
- Ok.
- Iii… Hidan ma zamiar zabrać ich na swój trening bokserski. Od siedemnastej… Na trzy godziny… W sumie dzieciaki też trochę potrenują… Yoshi będzie z nimi… - Noriko pomimo jego dodatkowych kwestii, wciąż patrzyła na niego niekorzystnie.
- Nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej?
- Głupio wyszło. Przepraszam…
- Ok. – Westchnęła ciężko. – Coś jeszcze…?
- Właściwie… - Spojrzała na niego spod byka. – Po pracy chcę się z kimś spotkać.
- Z chłopakami? Bo uprzedzam, że…
- Nie, nie z nimi.
- To z kim?
- Noriko, przypominam ci, że już ze sobą nie chodzimy i nie muszę ci wszystkim mówić… - Burknął, wyciągając z lodówki butelkę wody mineralnej. – Wrócę koło dwudziestej drugiej. Będziesz z Naokim?
- Będę, ale nie spóźnij się. Potem przyleci samolotem mój adwokat i się zdeklarowałam go odebrać z lotniska.
- Jasne. – Noriko wpatrywała się w swojego byłego z zaciekawieniem. – Co…?
- Ostatnio wydajesz się… Bardzo szczęśliwy.
- To źle?
- Nie. Po prostu... Dawno cię takiego nie widziałam.
Sasori uśmiechnął się przepraszająco i obiecał dokończyć rozmowę następnego dnia, teraz wzywała go praca. Pożegnał się z Naokim standardowo każąc mu być grzecznym. Wyszedł z mieszkania i kierował się do swojego samochodu na parkingu. Pogoda nie była najlepsza, ale powodów do narzekania też nie było. Gdy włożył kluczyki do stacyjki zadzwonił jego telefon. Numer był nieznany, ale miał swoje podejrzenia, do kogo mógłby należeć. Uśmiechnął się krzywo. 
- Witam. Zakład pogrzebowy. 
- Umm... Hanare! Wklepałaś mi zły numer, głupku! – Zawołał głos po drugiej stronie telefonu. – Sorry, pomyłka.
- Nie, czekaj! Suzy, Suzy!
- Tym razem wpisałam właściwy! – Usłyszał oburzony głos Hanare. Po chwili się rozłączyła.
Sasori nie chcąc tracić czasu oddzwonił od razu. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Halo…?
- Shizu, to ja Sasori! Wybacz, myślałem, że wcześniej dzwonił Deidara, bo miał zmienić numer…
- Ach, w porządku! Nic nie szkodzi. Wcześniej Hanare mi wykręciła numer do psychiatry i klubu gejowskiego. – Burknęła Shizu słysząc jednak śmiech Saso. – Miło cię słyszeć.
- Ciebie również, śliczna. W ogóle skąd macie mój numer?
- No jak to? Dzwoniłam z twojego numeru do Hanare. Chciałam się zapytać, na którą jesteśmy umówieni, bo zapomniałam. He he.
- O dziewiętnastej kończę prace. – Powiadomił.
- Okej, no to zrobię się dla ciebie na bóstwo.
- Nawet się specjalnie starać nie musisz.
- Ty za to w ogóle, bo i tak cię cwaniaku nie widzę.
- Ale kocham cię tak samo… - Urwał, zrozumiawszy sens wypowiedzianych słów. Zapadła cisza, zagalopował się i schrzanił sprawę. W tym momencie chciał się zabić, miał ogromna nadzieje, że jej tym nie wystraszył.
- Co? Możesz powtórzyć, bo coś przerwało.
- Nie…! Wiesz muszę już kończyć, bo jadę do pracy…
- Okej, jasne. Buziaki i powodzenia w pracy!
- Tak, do zobaczenia.
- Mhm, pa, pa, pa!
Sasori zakończył połączenie i wymierzyć sobie bolesne klepnięcie w czoło. Sam nie wierzył w to, co wymsknęło mu się z ust. Zdurniał do reszty. Z zażenowania przywalił głową w kierownicę, uruchamiając tym klakson, który natychmiast go otumanił. Z westchnięciem ruszył samochodem do szpitala.
Po południem po Naokiego przyszedł Hidan, chciał go zabrać na salę treningową, gdzie trenował. Został wcześniej powiadomiony przez Sasoriego, a i sam nie miał nic przeciwko by dołączyła do nich Maribel. Jeśli chłopcu pasuje jej towarzystwo to gitara. Noriko naburmuszyła się na myśl, że nawet Hidan wiedział wcześniej o odwiedzinach dziewczynki. Korzystając z okazji, że była z nim sama w przedpokoju, postanowiła wykorzystać jego długi język.
- Sasori… Po pracy się z kimś spotyka… - Zaczęła obojętnie. – Pewnie z Deidarą.
- Wątpię. Pojechał do dziadka i wraca rano.
- No to z kim? – Hidan spojrzał podejrzliwie na rozmówczynie.
- Zazdrosna?
- A w życiu! O czym ty w ogóle do mnie rozmawiasz? Przecież to Sasori…!
- Spoko. – Mężczyzna wzruszył ramionami. – I tak pewnie spotyka się z Shizu.
- Shizu? Co za Shizu? Kto to jest?
- Nie mówił ci nigdy o niej? Ciekawe.
- Dlaczego?
- Cóż… - Skrzyżował ręce na piersiach. – Poznali się w pierwsze wakacje Naokiego. Było zajebiście pojechaliśmy całą bandą na willę starego, Deidary. Prócz nas była też jego siora z kumplami. Jedną z tych kumpel była Shizu. Saso jak Saso nie przykuwał uwagi, bo jeszcze płakał po takiej jednej Szmacie.
- Wciąż mam gdzieś, że mnie obrażasz.
- W każdym razie ta dziewczyna skutecznie go z ciebie wyleczyła przez tamte dwa tygodnie. – Stwierdził Hidan. – Postanowiła go sobie zdobyć i zdobyła. Biedak chodził przez nią niewyspany, ale uśmiechnięty od ucha do ucha. Przy tobie go takiego szczęśliwego nie widziałem.
- Ojej, bo zaraz sobie pomyślę, że szczęście Sasoriego jest dla ciebie czymś ważnym.
- Poniekąd. W końcu kumpel, nie? No i ostatnio w sobotę się znowu spotkali, poszli odświeżyć znajomość… do hotelu.
- Tak, tam się zaczyna poważne związki? – Noriko przewróciła oczami.
- Jak dla mnie spoko.
- Niskie masz wymagania…
- Jesteśmy gotowi! – Zawołała Maribel. – Będziemy się bić na ringu, panie wujku Naokiego?
- Się zobaczy. Idziemy Nao?
- Pewnie!
Pożegnał się szybko i dość skąpo z mamą. Nie chciał już jej całować w obecności Mari. Hidan uśmiechnął się szyderczo do Noriko i wyszli z budynku. Nie miał fotelików w własnym samochodzie, dlatego dzieciaki siedzieli w nim jak dorośli. Maribel z miejsca stała się fanką Hidana, traktuje ich jak dorosłych, pozwala na sporo rzeczy i przeklina w ich obecności. Naoki cieszył się, że koleżanka mu czegoś zazdrości, zwykle to on miał ku temu powody. Na sali treningowej przywitał się z towarzystwem Yoshi. Tak się złożyło, że dawał prywatne lekcje jakimś trzem nastolatkom.
- To co? Pobiegamy na bieżni?
- Tak!
Zawołali z ochotą i pobiegli do bieżni. Hidan nie miał ściśle określonego planu opieki nad dziećmi, ale zachowywał się jakby miał. Nawet na sekundę się nie nudzili, a rozmowa szła między nimi bardzo gładko. Robił obojgu zawody, kto przebiegnie szybciej na bieżni, kto podciągnie się więcej razy na drążku i inne takie. Rozmawiali w czasie przerwy na picie na temat planów na przyszłość i oboje zamierzali być w przyszłości członkami armii krajowej.
- Co na to twoi starzy Mari, bo u Nao to się domyślam.
- Nie obchodzi mnie co myślą! W dupie to mam! – Powiedziała dumnie. Pierwszy raz powiedziała głośno słowo dupa i nikt jej nie okrzyczał.
- Ostre słowa jak na siedmiolatkę
- Dlatego ma taki duży tyłek. – Podsumował Naoki.
- Zaraz dostaniesz. – Zagroziła dziewczynka.
- Nie boję się ciebie.
- Ej, spokój smarki… Właściwie to mam pomysł.
Hidan w formie zabawy zaproponował dzieciakom sparing na ringu. Oboje mieli dłonie opatulone w rękawice bokserskie. Maribel i Naoki jednak woleli się odbijać od gumowych lin wokół maty. To podobało im się najbardziej. Yoshi w przerwie podszedł do Hidana i zaczął z nim rozmawiać na zwyczajne tematy. Po chwili dołączył Yosuke popijając wodę mineralną.
- Yosuke, jak wyniki badań? – Zapytał Yoshi jako pierwszy.
- Podobno mam coś nie tak z ciśnieniem i muszę się lepiej sprawdzić w szpitalu… - Stwierdził zdenerwowany. – Nienawidzę szpitali. Pójdę, gdy poczuję, że muszę iść. – Wzruszył ramionami.
- Wtedy może być za późno. – Burknął Yoshi.
- Ty się już bój. – Przewrócił oczami. – Co to za dziewczynka przy Naokim? Twoja?
- Wolę starsze… Dojrzalsze… Większe…
- Pytam czy to córka? – Zapytał się Hidana. Na co ten parsknął.
- Ja się nie bawię w rodzinę. To jego kumpelka.
- Kumpelka czy „kumpelka”? – Uśmiechnął się wykonując w powietrzu cudzysłów.
- Póki co po prostu kumpelka.
- Jasne, jasne.
- Patrząc na to, jak się zajmujesz tymi brzdącami, to byłby z ciebie niezły tata. – Stwierdził Yoshi.
- Nie sądzę.
- A ja tak.
- Nie obchodzi mnie co myślisz.
Yosuke słysząc te wymianę zdań ponownie się uśmiechnął unosząc oczy do sufitu. Następnie popatrzył na dzieciaki. Dziewczynka była krótko ściętą blondyneczką w dwóch kucykach, miała śliczny, słodki uśmiech i bardzo dziewczęcy, niewinny wygląd. Różowa bluzka z długim rękawem i białe rybaczki. Yosuke ma nadzieję, że jego córeczka będzie równie urocza.
Nagle Naoki ją mocniej uderzył w plecy, ale zdecydowanie niespecjalnie. Maribel po dwóch krokach zdołała złapać równowagę. Resztkami sił powstrzymywała szklące się oczy, widać, że uderzenie ją bolało. Odwróciła się do Naokiego i przybliżyła dłonie do podbródka, jak profesjonalny bokser. Zrobiła dwa wolne kroki w kierunku Naokiego i nim zdążył jakoś zareagować Maribel kopnęła go piszczelem w brzuch. Nao nachylił się, zwijając z bólu, a Mari jeszcze mu poprawiła uderzając prawą pięścią w jego twarz. Upadł, ale dziewczyna nie zaprzestała mu wtłukiwać, a kiedy Naoki chciał się przewrócić na bok, to usiadła na nim okrakiem i uderzała go pięścią. Z początku się wiercił próbując z siebie zrzucić, ale gdy zrozumiał, że się nie uda to zakrył twarz rękoma i skulił w sobie. Obserwujący to trzej mężczyźni byli w szoku i dopiero po kilku sekundach zareagowali. Yoshi z Yosuke odciągnęli Maribel od Naokiego, którego z kolei podniósł Hidan.
- No… - Zaczął Yosuke. – Nie wiem co powiedzieć
- Ktoś to nagrał? – Zaśmiał się Yoshi. Potem zerknął na Nao. – Uhuhuhu… Będziesz miał śliwę chłopie. Lepiej go Hidan zabierz do naszego higienisty.
- Następnym razem lepiej mnie nie bij! – Zawołała rozgniewana Maribel.
Odwal się...
- Załatwiła cię dziewczyna. Nie spodziewałem się... Chodź, pani doktor się tobie przyjrzy.
Opuścili towarzystwo na rzecz wizyty u pielęgniarki. Naoki nie rozumiał, bo czuł się świetnie, podeptana została jedynie jego godność. Głupia Mari, nie pomyślałby, że tak mocno potrafi się bić. Jeszcze bardziej było mu głupio, że dostał manto w obecności wujka. Na pewno był nim zawiedziony. Nawet na niego nie patrzył. To tylko dlatego, że Hidan był zajęty odszukiwaniem wzrokiem właściwego gabinetu. Po chwili dojrzał smętną minę chłopca i klepnął go w plecy.
- Nie martw się, chłopie. Następnym razem jej za to odpłacisz.
- Nie chciałem cię zawieść, wujku?
- Co ty pieprzysz? Nie zawiodłeś. Bardziej byś mnie zawiódł, gdybyś jej walnął. Bo istnieje zasada, że dziewczyn się nie bije. Matka mi ją zawsze powtarzała, pierdolca szło dostać. Teraz, gdy przy jakiejś lasce mnie ręka świerzbi, to mam jej twarz przed oczami. Brrr. - Otrząsnął się.
- Masz mamę, wujku?
- Co to za pytanie? Każdy ma...
- Tata nie ma.
- Bo jest z próbówki. - Odpowiedział śmiejąc się ze swojego żartu. Nigdy nie widział jego rodziców, więc pewnie zmyślał i ich nie ma. Rzecz jasna, tak na poważnie, to wie, że zmarli.
- Co to znaczy?
- Eee... Nie, nie. Ja żartowałem... - Jakby Nao powtórzył te bzdurę ojcu, to ten by go, brzydko mówiąc, zajebał. - To Yagura jest z próbówki, dlatego taki niedorozwinięty.
- Ale jest twoim bratem...
- Taa, bo moja matka to wspaniałą kobietą, trochę straszną, ale wspaniałą. Zaakceptowała go w naszej rodzinie, bo nikt inny, by go nie chciał.
- Fajnie. Ja też mam bardzo fajną mamę!
- Taa. - Przytaknął niezbyt chętnie. Jednak uświadomienie go prawdy, to ostatnie, co by zrobił.
- Nie mogę się doczekać, aż zamieszka ze mną i z tatą.
- Co? Skąd pomysł, że zamieszkają razem? Twoja mama, to planuje? - W ogóle by się nie zdziwił, gdyby coś szykowała. Noriko zrobiła się bardzo spoko, co w sumie mogło być planem w jej grze. Chytre babsko. Pewnie, dlatego nawet się rozwodzi.
- Nie. Ja to planuję, ale nie mów nikomu. Maribel mi podsunęła pomysł.
- Bardzo głupi pomysł. Tak to jest, jak się słucha baby. - Ukucnął przed chłopcem. - Twoi rodzice, a szczególnie stary, są spoko, ale osobno. Gdy są razem, to... w szczególności twoja stara, są pierdolnięci. Stale się kłócą o pierdoły. No i będziesz dostawał od nich tylko jeden prezent, jak będą razem. To oburzające!
- Nie chcę prezentów...
- Dziecko, ty majaczysz. Lepiej już chodźmy do tej pielęgniarki.

Punkt dziewiętnasta skończył pracę i do jak to zwykle był innym po godzinach pomocny tak dzisiaj od razu wyszedł z pracy. Samochodem udał się do pubu, gdzie umówiony był z Shizu. Dawno się tak nie denerwował przed randką, zależało mu, aby wypaść jak najlepiej i dlatego się stresował. Wchodząc do knajpy od razu rozpoczął wyszukiwanie kobiety wzrokiem. I znalazł. Siedziała samotnie przy stoliku, na którym była jedynie karta menu. Ubrana była w letnią, czarną sukienkę do połowy ud, kurteczkę z jeansu i czarne sandały na płaskiej podeszwie. Wyglądała pięknie, była piękna. Podszedł do jej stolika i od razu zauważył czujny wzrok faceta przy barze. Pomimo, że był naprawdę wielki, to odważył się złapać delikatnie Shizu za ramię
- Cześć, mała.  
- O, Sasori. - chwyciła jego dłoń z uśmiechem. - W końcu przyszedłeś
- Wybacz zwłokę, długo czekałaś
- Oj tak, już chciałam wychodzić, ale usłyszałam Dziewczyno, wyluzuj, jesteś tu od kwadransa. - Uśmiechnęła się, uspokajając tą anegdotą Sasoriego. - W ogóle mogę prosić o powitalnego całuska? Najlepiej w usta. - Mruknęła wskazując na własne wargi. 
- Jasne. - odparł i nachylił się ku niej złączając w pocałunku, który wcale nie był krótki.  
- Chyba mam twoją gumę do żucia. - oznajmiła, gdy się od siebie oderwali. 
- Masz na pewno, bo nie połykałem.  
- W torebce powinnam mieć chusteczki, by ją wypluć
- Nie smakuje ci? - Zaśmiał się Sasori. 
- To trochę obrzydliwe moim zdaniem. 
Wyciągnął chusteczkę, ale z opakowania w swojej kieszeni, nie chciał grzebać w jej rzeczach. Następnie przystąpili do zamówienia, choć umówili się na piwo, to Sasori nie zamówił alkoholu - prowadził. Shizu była tym zawiedziona, jednak mówi się trudno. Podniosła w górę rękę, przez co ruszył do niej facet siedzący przy barze. Ów mężczyzna okazał się być starszym bratem Shizu, przywiózł ją na miejsce i pilnował by żaden amant się do niej bez jej pozwolenia nie dostawiał. Miał ją też odwieźć do domu, ale skoro Sasori miał ze sobą samochód, to nie chciała korzystać z usług brata. 
- Na pewno? A jak będziesz chciała uciec z randki? -  Sasori wytrzeszczył oczy, słysząc ten scenariusz. Dziewczyna się zaśmiała lekko, a brat zdecydował się sprecyzować. - Żartowałem, Sasori. 
- Z ostatniej randki on sam mi pomógł uciec i wytrzymaliśmy ze sobą calutką noc. - Zaczerwienił się. Fajnie, że dobrze to wspomina, ale nie musiała tego wygłaszać przy swoim bracie. 
- Taa... My tylko... Rozmawialiśmy. - Powiedział Sasori, a Shizu parsknęła śmiechem.    
- Wróciła do domu bardzo szczęśliwa, dawno jej takiej nie widziałem. Rozmawiaj z nią dalej, a ja się odmeldowuję. - Klepnął Sasoriego i Shizu w plecy i udał się w kierunku wyjścia. 
- Bolało cię? - Zapytała po chwili Shizu. - Akira jest brutalny z tymi swoimi klepnięciami. - Skrzywiła się
- Mi nic nie jest. 
Wtem na ich stoliku zagościły zamówienia, były to niekoniecznie zdrowe rodzaje jedzenie, ale zapewniały najedzenie. W międzyczasie Shizu opowiadała o Akirze. Był od niej starszy o pięć lat, nie miał żony ani dziewczyny, głównie z powodu bycia żołnierzem w wojsku. Sasori w zamian opowiedział jej o swojej młodszej siostrze, Matsuri. Jednak mieli inne podejście do rodziny, ponieważ Shizu swoją kochała i utrzymywała z nią stałe i bardzo dobre kontakty. Sasoriemu natomiast to było obojętne, nie wiedział o siostrze tyle, co jego rozmówczyni o swojej kuzynce. 
- Sasori... Mogę cię o coś prosić? To będzie dziwne. Trochę. No dobra, bardzo. 
- Nie krępuj się
- Ok, mogę dotknąć twojej twarzy...? Chcę sobie przypomnieć jej kształt... 
- Nie ma sprawy. - Odparł od razu, przysuwając się do niej krzesłem. - Czasami zapominam, że... Wiesz, po prostu mów
- Przecież to robię, no nie? - Uśmiechnęła się, wyciągając dłonie przed siebie. Sasori przekierował je na swoją twarz. 
- Tylko nie dźgnij mnie w oko. 
- No i zepsułeś mi całą zabawę...! 
Oboje się zaśmiali, a potem w ciszy penetrowali sobie twarze. Jedna dotykiem, a drugi wzrokiem. Sasori obserwował jej mimikę twarzy, na sposób patrzenia z jej niewidomych oczu i kolejny raz przed sobą przyznał, że piękniejszej istoty nigdy wcześniej nie spotkał. Opuszki palców Shizu dotknęły warg Sasoriego, pamiętała jak bardzo zmysłowo wyglądały. Przykro się dziewczynie zrobiło na myśl, że już tego nie zobaczy. Sasori złapał jedna z jej dłoni, całując w jej wierzch. Odgarnął włosy dziewczyny za ucho i zaczął się nachylać
- Wiesz co? - Zaczęła niechcący przerywając sytuacje. Nie była jej świadoma. 
- Hm? 
- Rano nic nie przerywało. 
- Hę? Nie rozumiem. 
- Rano.  Podczas naszej rozmowy telefonicznej, nic nie przerywało. 
- Dalej nie wiem do czego pijesz... 
- Powiedziałeś, że mnie kochasz. - Przypomniała, a Sasori w momencie poczuł zażenowanie. – Zaskoczyłeś mnie.
- Ja… Ja nie wiem dlaczego to powiedziałem…
- To nieporozumienie?
- Nie do końca. – Shizu milczała, czekając cierpliwie na odpowiedź. – Nie mówię takich rzeczy byle komu, rozumiesz?
- Więc jestem dla ciebie byle kim?
- N…!
- Hej, braciszku! – Zawołała Matsuri pojawiając się znikąd w pubie. W towarzystwie Yagury. – Nie spodziewałam się ciebie tu spotkać? Co tu robisz? – Przytuliła brata na powitanie i spojrzała na jego towarzyszkę. – Kto to jest?
- To jest... Już was sobie przedstawię. Matsuri, moja siostra i Shizu, moja... umm... - Sam się zastanowił, do której grupy znajomości, mógłby wpisać ów kobietę. - Moja dziewczyna.
- Wow, wow, wow! - Wtrąciła Shizu ze śmiechem. - To dopiero pierwsza randka. Przystopuj trochę.
Jasne. No to, to moja przyszła dziewczyna.
Przyjaciółka. - Shizu z uśmiechem wyciągnęła kciuk w górę.
Przyszła dziewczyna. - Uparł się mężczyzna. - A ty co tu robisz?
- Przyszłam razem z Yagurą coś zjeść. Niedawno wróciliśmy z wakacji i dopadł nas głód.
- Byłaś na wakacjach? Gdzie? - Dopytał z uniesioną brwią.
- Nie wiesz takich rzeczy? - Wtrąciła Shizu oburzona tą wiadomością. - Przecież to twoja siostra... Nie interesujesz się jej życiem?
- Interesuję. - odparł natychmiast, a Matsuri parsknęła śmiechem. - No co?
- Nie interesujesz.
- Właśnie, że tak!
- Trzy pytania! - Zawołała Shizu. - Imię najlepszej przyjaciółki twojej siostry, jej ulubione jedzenie i data urodzenia?.
- Hanabi. Pizza. Szesnasty września.
- Piętnasty. - Poprawiła Matsuri. - Mam urodziny piętnastego września. Jak możesz nie wiedzieć?!
- No okropne! - Shizu wzięła stronę dziewczyny. - Mój brat wie nawet, kiedy mam okres.
- Wkręcasz mnie, a ty – wskazał na Matsuri. - masz szesnastego. Byłem wtedy z tatą w szpitalu, to wiem. - Matsuri uśmiechnęła się z politowaniem i zaczęła grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu portfela.
- Masz niedowiarku!
- Co ci podała?
- Dowód.
- Ach. - Matsuri zaczęła taksować towarzyszkę brata wzrokiem. - I co, jaka data? - Dziwiło ją, że wzrok ma stale zatrzymany na punkcie przed sobą. Pomachała jej delikatnie przed twarzą.
- Hej, przestań! - Syknął Sasori, zauważając gest siostry.
- Sorry, nie wiedziałam, że jest... że nie... - Kaszlnęła. - widzi.
- Nie szkodzi. Nie widzę, wszystko mi trzeba tłumaczyć. Więc... co z tą datą?
- Pewnie pomylili się w urzędzie. - Sasori wzruszył ramionami.
- Jasne. Wszyscy się mylą prócz ciebie. Dobrze, że twoje urodziny są jasne.
- A kiedy masz urodziny? - Dopytała Shizu.
- Tajemnica.
- Ósmy listopada. - Wygadała Matsuri, a brat zmierzył ją wzrokiem. - No, a ty? Skoro o moich urodzinach wiesz, to ja też chcę wiedzieć.
- Jasne, okej. Hm... w niedzielę.
- Tą? - Dopytała Mats, co skończyło się na skinieniu głowy.
- Fajnie... Zamierzałaś mnie zaprosić? - Zapytał Sasori z wyraźną pretensją w głosie.
- Nie, ale chciałam się umówić na inny dzień.
- Dlaczego na inny?
- Bo urodziny spędzam z rodziną. Chciałbyś już poznać moją mamę i tatę?
- Czemu nie?
- Matsuri! - Zawołał Yagura, stojący z trzy metry od nich.
Sasori był zaskoczony jego obecnością, to dziwne, że nie podszedł się przywitać. Matsuri wyjaśniła, że się go zwyczajnie boi. Shizu parsknęła głośnym śmiechem, wspominając wygląd Sasoriego sprzed lat, chyba przez ten czas nie stał się żadnym koksem? Rzuciła więc propozycje, aby do nich na chwilę dołączyli do stolika. Saso nie był zbytnio z tego zadowolony, ale się zgodził.
- Cześć... - Zaczął nieśmiało Yagura, zwracając się do Sasoriego.
- To jest Shizu. Przyjaciółka – Matsuri wykonała w powietrzu cudzysłów. - braciszka.
- Cześć. - Pomachał do niej, a następnie został uderzony łokciem w brzuch przez swoją dziewczynę. - Nazywam się Yagura, jestem chłopakiem tej wiedźmy. - Wskazał na nią za co kolejny raz dostał z łokcia. - Nie rób mi tak... to boli.
- Yagura jest bratem Hidana. Pamiętasz Hidana? - Dopytał Sasori. - Siwy zbok z głupimi gadkami.
- Syn właściciela jakiejś samochodowej marki...?
- Tak, to nasz ojciec. - Przytaknął obojętnie Yagura.
- No to znam. Bardziej znam waszego tatę. Moja koleżanka się z nim ożeniła.
- Wyszła za mąż... - Poprawił Sasori.
- Mhm. Z dwa lata temu, byłam świadkiem. - Pochwaliła się Shizu, nie zauważając, że partner ją poprawiał, a nie upewniał się. - Czemu nie byliście na ślubie.
- Nie wiem... Nie pamiętam... - odparł wymijająco Yagura. Matsuri mu nie uwierzyła, wiedziała natomiast, że nie chciał się dzielić powodem z kimś obcym.
- Jasne. - Uśmiechnęła się Shizu, ale macie bardzo słodką siostrzyczkę.
- Ta. - Przytaknął jej słowom, a po chwili dotarły one do jego mózgu. Wytrzeszczył oczy. - Czekaj, czekaj...! Co powiedziałaś? Jaka siostra? Nie mamy siostry.
- Niepokalane poczęcie odpada. Była u mnie z dzidziusiem w szpitalu, gdy miałam drugą operację. Jest bardzo słodka i z tego co mówią inni, którzy ją widzieli, to również słodka.
- Czyli ty jej nawet nie widziałaś. - prychnął. - Ludzie lubią gadać, a ty po nich tylko powtarzasz.
- Yagura, debilu, ona jest niewidoma! - Warknęła Matsuri. - Tak trudno się domyślić? - chłopak w tym momencie spojrzał na kobietę i dojrzał jej nieobecny wzrok.
- Och... - W momencie się zmieszał. - Przepraszam, nie wiedziałem...
- To nic. - Uśmiechnęła się na siłę. - Jednak wierz mi, że macie siostrę, innej matki, ale tego samego ojca.
- To dlaczego nic o tym nie wiem? - Ciągle nie dowierzał.
- Yagura – Zaczął Sasori. - chodź ze mną, zamówimy coś naszym paniom. - Wobec tej propozycji nie zareagował zbyt chętnie. Wzrok mężczyzny wskazywał na to, że otrzyma niemałą zjebkę.
- Możemy zamówić osobno.
- Nalegam.
- No idź. - wypchnęła go z siedzenia, Matsuri.
Została sam na sam z Shizu i pierwsze co, to przeprosiła ją za chłopaka. Naprawdę dało się ją polubić i to na samym wstępie. Rozmowa wbrew pozorom nie kręciła się wokół Sasoriego, a ich samych – zupełnie jakby szykowało się na przyjaźń. Shizu opowiedziała o swoim wypadku sprzed trzech lat, w którym z impetem uderzyła twarzą w szybę, a okruchy szkła poraniły jej aparat wzrokowy.
Tymczasem też przy barze Sasori wyjaśniał sobie z Yagurą sytuację sprzed chwili. Shizu raczej nie ma dystansu do swojej niepełnosprawności, więc nie chciał by ktoś o tym z nią mówił.
- Po drugie, słyszałem od Hidana, że ty i Matsuri... że ty z moją siostrą... - Celowo nie dokańczał, by pokazać, jak bardzo mu się to nie podoba.
- Co?
- Twój brat najchętniej rozmawia tylko o jednej rzeczy...
- Chodzi ci o seks? - Dopytał, bo nie trudno się domyśleć co Hidanowi siedzi w głowie. - Ale ja i Matsuri... jeszcze... - Odchrząknął zaczerwieniony. - Jeszcze, no wiesz... jeszcze nie.
- Hidan mówił co innego.
- Co?! Ale... my nic... Przysięgam!
- Matsuri u ciebie nigdy nie nocowała?
- Nie, znaczy... Może raz. Ale to nie było w planach, tak wyszło po prostu.
- I co wtedy niby robiliście?
- Nie powiesz Hidanowi? - Dopytał, a Sasori ze zdziwieniem przytaknął. - Pamiętasz, że mieliśmy koty? Otóż jedna zaciążyła i musieliśmy odbierać poród jakby... Kilka godzin w nocy.
- To by tłumaczyło jęki... - Przyznał przed sobą mężczyzna. - Hidan nie wie o nowych lokatorach?
- Nie... Udało mi się oddać już dwa. Jeszcze cztery... Chcesz kota?
Sasori nijak tego nie skomentował, wziął do ręki napoje i ruszył do stolika. Położył na stół szklanki i pocałował swoją dzisiejszą randkę. Matsuri uśmiechnęła się na ten widok. Ładna była z nich para, z Noriko też by według niej tworzył dobrany związek, ale oboje uważają siebie za przeszłość.
- No to jak się w ogóle poznaliście?
- My... Ja i Sasori znaliśmy się już wcześniej. Jakieś pięć lat temu. - Uśmiechnęła się Shizu. Poczuła jak jej dłoń zostaje przechwycona przez najpewniej partnera i pieszczona dotykiem. - Byliśmy na wakacjach ze znajomymi, którzy akurat byli przyszywanym rodzeństwem i mieli willę na plaży do dyspozycji.
- Chodzi o Deidarę. - Uzupełnił Saso.
- Nie wiedziałam, że on ma jakiekolwiek rodzeństwo...
- Już nie ma. Wszystko pierdolnęło między rodzicami i mój przyjaciel i jej przyjaciółka już nie są rodzeństwem.
- Dobra, nieważne. Opowiadaj dalej Shizu.
- Nie pamiętam tego dokładnie, więc jak coś to mnie poprawiaj Sasori. - mruknęła, dotykając jego ramienia. - Twój brat od razu mi wpadł w oko. Akurat jednej nocy się spotkaliśmy w kuchni, bo ja się musiałam napić, a on musiał ugotować mleko dla syna. Zagadałam, pomogłam trochę i się dowiedziałam, że zdobycie twojego brata było o wiele łatwiejsze, niż myślałam.
- Dlaczego? - Zapytała Matsuri.
- No właśnie, jak to? - Zaciekawił się Sasori.
- Powiedziałeś mi wtedy, że jeszcze się leczysz po stracie byłej. - Nie bardzo pamiętał rozmowę, jaką wtedy prowadzili, ale dokładnie pamiętał ich pierwszy pocałunek, który miał wtedy miejsce. - Dlatego prócz własnej ochoty, stałam się twoją pocieszycielką. Co zabawne, bo teraz przy spotkaniu znowu cię pocieszałam.
- Nieprawda.
- Niedawno się rozstałeś z Miyuki. - Sasori zamilkł. Źle się czuł z tym, że myślała, iż odgrywała właśnie taką rolę. - Zeszłym razem, odrzuciłeś moje serduszko. Ciekawe jak będzie tym razem. - Uśmiechnęła się.
- Ja odrzuciłem? Ty zaproponowałaś niezobowiązujące wakacyjne schadzki.
- No tak. Nie dotrzymałam wtedy słowa.
- To znaczy?
- Zakochałam się.
Sasori wpatrywał się stale w twarz kobiety, która odbiła łyk piwa, by ukryć swoje zakłopotanie. Chyba zaczynała się upijać, ponieważ pieprzyła głupoty. Wtem do Matsuri zaczął dzwonić Daisuke, a ona pod tym pretekstem pociągnęła za sobą Yagurę, by dać im chwilę dla siebie. Mężczyzna był za to wdzięczny siostrze, fajnie, że szybko do niej trafiają znaki.
- Zakochałaś się? We mnie?
- To było dawno, Sasori.
- Dlaczego nie powiedziałaś? - Dopytał. Shizu westchnęła.
- Zmieniłoby to coś? Sama jestem sobie winna proponując brak zobowiązań. Zresztą ty nic do mnie nie czułeś, więc pewnie i tak byśmy nie byli teraz razem. A teraz... Teraz to jakby przeznaczenie. Ty i ja. Już dojrzalsi, wiemy czego chcemy. Idealny czas by się hajtnąć.
- Co?
- Nie zwracaj uwagi na to, co mówię. Chyba się upiłam.
- Nie szkodzi. A kiedy się we mnie zakochałaś? Od razu? - Zapytał z uśmiechem, ale parsknięcie Shizu mówiło samo za siebie.
- Kiedy mnie pocieszałeś w sprawie, świętej pamięci, kuzyna. Pomyślałam sobie, że chcę takiego faceta, jak ty.
- Ja nie wiem co do ciebie wtedy czułem, ale wiem, że bardzo tęskniłem. Pewnie dlatego...
- Dobra, jesteśmy. - mruknęła Matsuri. - Shizu, lubisz może koty?
- Koty...?
Sasori nie był zadowolony z tego nagłego urwania tematu, ale jeszcze do tego wrócą. Za sprawą pytań Matsuri dowiedział się paru rzeczy o partnerce. Nie sądził, że będzie ona pracować, a tu proszę, jest kierowniczką przesłuchań radiowych, a także łowcą wokalno-instrumentalnych talentów. Rodzina Shizu należała do zamożnych. Przechwalała się, że w najgorszym razie zwyczajnie kupi sobie Sasoriego. Po dopiciu napoju przez Mats i Yagurę, postanowili się zbierać. Chłopak i tak myślami był w domu i z bratem podzielił się zasłyszaną wiadomością o siostrze. Matsuri dość czule pożegnała się z Shizu. Była zaskoczona otrzymaniem od niej przyjacielskiego uścisku i zaproszenia na jakąś kolejną podwójną randkę.
- Masz naprawdę słodką siostrę.
- Umie się zachować przy obcych. Tak to jest z niej dość upierdliwa istota... Ale czasami okazuje się mądrzejsza ode mnie...
- Na przykład w jakich sprawach?
- No... - Zawahał się na moment. - Ona mi otworzyła oczy na zdradę Miyuki.
- Zdradzała cię? - Zdziwiła się Shizu. Nie znała powodu ich rozstania. - Bardzo cierpiałeś? Ile byliście ze sobą? Dlaczego to...?
- Shizu, słońce – Złapał ją za ramiona, odwracając przodem do siebie. - Posłuchaj. Nie chcę byś myślała, że w dzień naszego spotkania mnie pocieszałaś po niej. Spodobałaś mi się. Bardzo.
- Mówiłeś.
- Ale to chyba nie dotarło do twojej ślicznej główki. - Odgarnął jej włosy z czoła i ucałował. - I nie jesteś dla mnie byle kim. Chcę być twoim chłopakiem.
- Wiesz... nie szukam chłopaka. Szukam męża. - Sasori zaśmiał się lekko.
- Nie mam pierścionka.
- Nie? To co mi dupę zawracasz? - Wzburzyła się z uśmiechem. - Naprawdę zamierzasz przyjść do mnie w niedzielę i poznać moich rodziców?
- Pewnie. Wezmę Naokiego i też się poznacie.
- A jak mnie nie polubi? Może przyjdę do ciebie...?
- Będzie dobrze. Pokocha cię, jak ja.
- Lepiej dla ciebie, by tak się nie stało. - Sasori uniósł brew zdezorientowany. Mruknął pytająco. - Bo lubię młodszych.
- Poradzę sobie z każdym rywalem. 
- Nawet z własnym synem? 
- Szczególnie z nim. Jeśli mi cię odbije, to dostanie dożywotni szlaban na ulubione płatki. 
- Ależ to podłe! 
- Bywa. - Z uśmiechem wodził wzrokiem po jej twarzy. Odgarnął kosmyk jej blond włosów z twarzy za ucho. - Często bywasz na randkach od czasu wypadku? 
- Rok temu zakończył się mój trzyletni związek. 
- O, a w jaki sposób? 
- Był przyjacielem mojego brata . Zginął w trakcie pracy. Na misji w Afganistanie. 
- Przykro mi. Ale nie zachowujesz się, jakbyś straciła kogoś w tak brutalny sposób. 
- Wybacz, że nie wypłakuje ci się na ramieniu. To było już trochę dawno, a żyje się dalej. On na pewno by wolał bym robiła, jak robię. 
- Na pewno tak. 
- Cóż, wracając do twojego pytania.  Od tamtej pory jesteś moją piątą randką. - Oświadczyła z uśmiechem. - I w końcu się dobrze bawię. 
Sasori uśmiechnął się na ten komunikat. Nachylił się do kobiety, wpijając w jej słodkie wargi. Uwielbiał ją, pragnął całować bez wytchnienia. Nigdy jeszcze nie czuł się tak dobrze i tak szybko z nikim innym. Już wiedział, że Shizu to ta jedyna i chciał z nią spędzić resztę życia.

źny wieczór Hidan spędzał w domu. Normalnie szlajałby się w poszukiwaniu jakiegoś miłego towarzystwa do łóżka, ale to czego chciał miał w domu i siedziało właśnie u jego boku na kanapie. Mowa oczywiście o Amarze. Ukradkiem spoglądał na jej nogi, dzięki kusym szortom, które na sobie miała, Hidan mógł podziwiać je w całej okazałości. Kochał ją, kochał tą dziewczynę na zabój. Miała piękne ciało, była inteligentna i miała kompletnie gdzieś kto, co sobie o niej pomyśli. Potrafiła jeść za dwóch, nie dbała o ilość spożywanych kalorii, rzadko się malowała – obecnie nie miała grama tapety na twarzy – i była normalna. Gdy jadła, nie krępowała się użyć rąk, gdy beknęła to nawet nie przepraszała i bez ceregieli przyznawała się, że chodziła srać. Hidan przysunął się do niej bliżej – miał nadzieję, że nie zauważy, ale zauważyła.
- Co robisz?
- Przybliżam się, nie mogę? - Amara popatrzyła na niego głupio, ale koniec końców wzruszyła tylko ramionami. Potem Hidan przeszedł o krok dalej i zamierzał objąć ją ramieniem.
- Przynieś mi coś do picia. - powiedziała, wgapiając się w ekran telewizora. Hidan zmienił kurs ręki, by niewinnie podrapać się w głowę. Amara zerknęła na niego nagląco.
- Jasne już idę. - Wstał z kanapy i szybko skierował się do kuchni. Nalał jej szybko zimnej wody i dodał lodu. Wszakże upały doskwierały. - Proszę.
- Dzięk... - Westchnęła widząc zawartość szklanki. - Chciałam coś ciepłego. - Spojrzała na mężczyznę z wyrzutem. - Gardło mnie trochę pobolewa...
- Zrobię ci herbatę.
Uśmiechnęła się wobec tej decyzji. Hidan zostawił na stole wodę, będzie dla niego. Sam natomiast udał się wszystko przygotować na herbatę. Wrzątek się gotował, więc na ten czas wrócił do swojej ukochanej. Usiadł obok niej i czule się w nią wpatrywał, ona za to nie zwracała na to specjalnej uwagi. Przyzwyczaiła się, że zjada ją wzrokiem.
- Powiem ci coś.
- Teraz? Nie możesz zaczekać na reklamy? - Burknęła. Wtedy właśnie jej program postanowił nadać reklamy. Hidan uśmiechnął się cwanie. - No dobra. - Wyłączyła głos w telewizorze. - Mów.
- Pewnie nie zauważyłaś, ale strasznie mi się podobasz.
- Zauważyłam. - Przytaknięcie zdziwiło Hidana. - Jestem dosyć bystra, wiesz?
- No tak... No więc?
- Co?
- Wiedz, że jesteś pierwszą osobą, którą o to pytam. Zostaniesz moją dziewczyną?
- Co?! - Zawołała zdziwiona i rozbawiona. - Chyba żartujesz. Dziewczyną? Serio? Prędzej spodziewałam się zaproszenia do łóżka czy czegoś.
- Nie, nie. Wtedy by w efekcie wyszła przygoda na jedną noc, a tego nie chcę. Chociaż myślałem by do łóżka pójść, by uczcić twoją zgodę. - Poruszył uwodzicielsko brwiami.
- Nie zgodziłam się. I nie zgodzę. Lubię cię, ale... Wydaję mi się, że mamy inne priorytety.
- Mogę je dla ciebie zmienić. Jesteś piękna, mądra, zabawna lubisz dominować. Dla mnie jesteś ideałem, dlatego zdecydowałem się na poważny związek z tobą.
- Jestem od ciebie dziewięć lat młodsza, Hidan...
- Przeżyję. - Machnął ręką, zupełnie jakby to dla niego powinna być przeszkoda. - Uwielbiam wyzwania.
- Nie zadowolę cię.
- Oj, zadowolisz. - Amara złapała się za zatoki. - Ej, spróbujmy to się przekonasz. No patrz, mieszkasz ze mną, znasz i tolerujesz mojego brata, ponadto jestem bardzo przystojny i obrzydliwie bogaty. Same zalety.
- Właśnie. Możesz mieć każdą, więc wybierz sobie kogoś innego.
- Chcę ciebie. - Powiedział i bez uprzedzenia ją pocałował. Miała miękkie wargi i tak, jak się spodziewał, całowała zajebiście. Jej muśnięcia były niezwykle czułe, wskutek czego Hidan niemal odlatywał. - Mmm, to było boskie. A tobie jak się podobało?
- Pocałunek nic nie zmieni Hidan...
- Zawsze dobry początek. Teraz mam jeszcze większą chrapkę na ciebie. Jutro kupię pierścionek.
- Byłbyś ze mną, gdyby to oznaczało brak seksu? - Zdziwiło go to pytanie.
- Skąd to pyta...
- Bo jestem aseksualna.
Jego przyjaciel zamknięty w spodniach, aż się przeraził wobec tego słowa. Sam Hidan zaniemówił, miał nadzieję, że za chwilę Amara parsknie śmiechem i krzyknie „gościu, ja żartowałam!”, lecz jej mimika była ciągle poważna. Świat mu się zawalił, nawet się nie zastanawiał czy wytrzyma, bo nie wytrzyma. Odsunął się od niej na kanapie. W tym też momencie do domu wpadł Yagura.
- Hidan, musimy pogadać. - Powiedział stanowczo do brata. - Hej Amara... Płakałaś...?
- Nie... Zostawię was.
- Ej, co się stało? - W odpowiedzi został jedynie zignorowany i wyminięty. - Amara, hej! Co się stało? Co jej zrobiłeś? - Burknął do brata.
- Nic.
- Jak nic, skoro...?!
- Chciałeś czegoś tak? To przejdź do rzeczy i mnie nie wkurwiaj.
- Ok... - Yagura nie drążył więc tematu. Jeszcze jemu samemu się oberwie. - Tata ma dziecko.
- No, nawet dwoje. Ciebie i mnie.
- Córkę.
- No to tylko ciebie.
- Kurwa mać! Bądź poważny, debilu! Mamy siostrę. Roczną siostrę, rozumiesz?
- Nie. Co ty pieprzysz? - Zapytał spokojnie. - Nie mamy siostry. Nasz stary jest za stary na kolejnego gówniaka. Potrafi się zabezpieczać.
- Zaprosiłem go do nas na jutro, by z nim pogadać.
- Co zrobiłeś...?! A wpierdol chcesz?
- To nasz tata...
- Chuj mnie to obchodzi. Ja wypieprzam. - Stwierdził Hidan i wziął ze stolika swoje kluczyki.
- Poważnie...?
- Nara. - odpowiedział i zatrzasnął za sobą drzwi frontowe.