24 mar 2016

ROZDZIAŁ 80.

         Sasori razem z Naokim i Noriko przetransportowali się do lekarza chłopca, który przekierował go jednak do szpitala. Naoki zachorował na szkarlatynę, Sasori od razu zrozumiał, że najpewniej zaraził się od Maribel. To był kretyński pomysł, aby pozwolić mu ją odwiedzać. Yoshi nie pojechał z nimi, miał jak najszybciej pojawić się w domu, Sui go o to prosiła. Obecnie cała rodzinka czekała w poczekalni na przyjęcie do doktorki. Naoki był strasznie blady, a dodatkowo odczuwał ciągle zimno, którego nie powinno być – w końcu było lato.
- Gdzieś ty się tak urządził…? – Zapytała Noriko z ubolewaniem patrząc w sufit. – Ale to chyba jakaś epidemia, bo Maribel. Siostrzenica Roko, też jest na to chora.
- Tak, to ona mnie zaraziła. – Oznajmił Naoki. – Jak u niej ostatnio byłem.
- Chyba nie pozwalałeś mu jej odwiedzać?
- Chciał ją odwiedzić no to pozwoliłem… - Przyznał Sasori z niechęcią.
- Brawo. – Burknęła. Miał nadzieje, że na tym się skończy, ale nadzieja matką głupich. – Jesteś lekarzem, sądziłam, że przynajmniej w kwestii zdrowia naszego syna nie możesz nawalić.
- Przymknij się…
         Nie spodobała jej się ta odzywka, ale na kłócenie się było trochę za późno, gdyż Naoki został zawołany do gabinetu. Sasori wstał z miejsca, a za nim Noriko. Nie była prawnym opiekunem chłopca i jeżeli Sasori by chciał mógłby jej zakazać, ale nie chciał tego robić. Martwiła się o Naokiego i wolał jej oszczędzić jakichś większych nerwów. Lekarka w gabinecie ponownie przebadała Naokiego, była to Tsunade, kiedyś uczyła Sasoriego, gdy miał w szpitalu praktyki i nie omieszkała wspomnieć o tym jego dziecku.
- Wyrośniesz na takiego kujona, jak tata, co Naoki?
- Nie… - Zaprzeczył zawstydzony. Sasori niespecjalnie się tym przejął.
- Wcale nie byłem kujonem pani doktor.
- Byłeś, byłeś. – Mruknęła Noriko. – Stale z nosem w książce medycznej.
- Nie prawda.
- Co oglądaliśmy jakiś film akcji, to mówiłeś jakie obrażenie mógłby mieć bohater i w jaki sposób mógłby z tego wyjść lub nie.
- Kręciło cię to… - Powiedział nim zdążył się powstrzymać.
- Rodzice często się tak spierają, Naoki?
- Trochę. Nie zawsze są razem.
- Rozumiem. A lubisz, gdy są razem z tobą?
- Lubię. – Wobec tego przytaknięcia ogarnęło ich lekkie zaskoczenie, ale starali się siebie nie patrzeć.
- To świetnie, bo załatwiłeś sobie wstępnie tydzień w szpitalu i chyba oboje z rodziców będą chcieli z tobą przebywać cały czas. Tata na pewno, bo pracuje piętro wyżej.
- Właściwie tata ma tydzień wolnego i wolał wszystko prócz szpitala…
- Natomiast ja z przyjemnością będę z tobą siedzieć Naoś. – Uśmiechnęła się Noriko, gładząc syna po twarzy.
         Sasori się skrzywił, teraz to wyszedł jakby Naoki był dla niego jakimś problemem. Wyszli więc z gabinetu na odpowiedni oddział, a tam zaczepili jedną pielęgniarkę, by wskazała im pokój. Okazała się być nią Kaya, która od razu z uśmiechem przywitała się ze wszystkimi. Przez drogę stale rozmawiała z Sasorim, a Noriko za to miała całą uwagę Naokiego. Weszli do pokoju, który nie był prywatny jak w przypadku Mari. Był trzyosobowy, jeden chłopiec miał trzynaście lat a drugi siedem. Mimo to, nie chciał, aby rodzice go z nimi zostawili. Sasori dołączył do nich dopiero po skończeniu rozmowy z pielęgniarką.
- Leci na mnie. – Oznajmił. Musiał się tym pochwalić. Noriko spojrzała na niego dziwnie.
- Nie sądzę…
- A ja tak. To się czuje.
- Może jest po prostu miła? – Uśmiechnął się z politowaniem na to stwierdzenie.
- Nie. Leci na mnie. – Noriko prychnęła.
- No tak, bo ty ociekasz taką zajebistością i wszyscy na ciebie lecą. – Sarknęła. – O ja głupia, zapomniałam. – Przewróciła oczami.
- Nie znasz się.
- Jasne. – Prychnęła. - Zresztą o czym my w ogóle rozmawiamy? Masz dziewczynę, pamiętasz? Czy cycki pielęgniarki ci przytłumiły umysł? – Wzburzyła się.
- Nie patrz…
- Omal byś do nich nie wleciał. – Przerwała, dając mu jasny komunikat. – A i dla twojej wiadomości, to wcale mnie twoje uwagi przy filmach nie kręciły. Jak mogłeś tak powiedzieć przy doktorce?!
- Nazwałaś mnie przy niej kujonem.
- Wcale nie!
- Tak było.
- Ona cię nazwała kujonem, ja jej tylko przytaknęłam!
- Co za różnica?!
- Ogromna!
- Mamo, tato! – Zawołał Naoki, przerywając im sprzeczkę. – Nie kłóćcie się, dobrze? – Dorosłym się zrobiło głupio przez to skarcenie. – Przeproście się! – Nakazał, jak to robi pani Asena w przedszkolu. Oboje spojrzeli na siebie, czekając na pierwszy krok.
- Ty pierwsza.
- Dzieciak. – Skomentowała. – Przepraszam, nie będę ci udawadniać jak bardzo się mylisz w obecności syna.
- Udowodniać. – Poprawił ją, przez co zaczęła wyobrażać go sobie w płomieniach. – Ja też przepraszam, nie będę powodował w tobie zazdrości.
- Nie jestem zazdrosna. – Zaoponowała. – Mam męża.
- Raczej miałaś… - Powiedział i przytkał sobie usta. Znowu za szybko coś powiedział.
         Noriko nic na to nie powiedziała. Wróciła za to do rozmawiania z Naokim. Sasori się jedynie przysłuchiwał i wymieniał sms-y z Miyuki. Musiał jej powiedzieć gdzie jest i co się stało, właściwie nie musiał, ale nie chciał też jej o tym nie mówić.
- Noriko, będę musiał was na chwilę zostawić. – Powiedział wstając z krzesła. – Pojadę do domu po coś do przebrania na zmianę Naokiemu.
- W porządku, poradzimy sobie.
- Dzień dobry! – Po pomieszczeniu rozniósł się wesoły, dziewczęcy głosik. – Cześć Naoki! Też jesteś chory? Ale fajnie! – Mruknęła Maribel. – Masz też pokój z innymi dziećmi, dlaczego ja nie mam? – Burknęła w stronę drzwi w progu, których znajdowała się jej matka.
- Bo bałam się, że rozchorujesz się jeszcze bardziej, kwiatuszku. Wiesz jak słaby masz organizm. – Odparła z troską. – Witaj Sasori. Od kiedy tu jesteście?
- Niedawno przyjechaliśmy. Dopiero rano naszły Naokiego poważniejsze objawy, gdyby nie Noriko to leczyłbym go pewnie w domu i pewnie bez skutku. – Elena spojrzała na wspomnianą kobietę z drobnym urazem.
- To dobrze. – Rzekła zimno. Sasori zauważył między nimi zatarg i pewnie dotyczy on rozwodu Noriko.
- No to ja…
- Pozwól, że ja pójdę. – Przerwała mu nagle Noriko. – Daj klucz, a ty zostań z Naokim.
- Jesteś pewna? Nie wolisz zostać?
- Lekarze mogą woleć rozmawiać z tobą, więc może będzie bezpieczniej jak to mnie nie będzie.
- Jak chcesz. – Mruknął, dając jej klucze od domu do rąk. – Czekaj – Złapał ją za ramię, gdy chciała wyjść. – Potrafisz jeździć samochodem, prawda?
         Po tym jak przytaknęła Sasori zdecydował się dać jej również kluczyki do samochodu. Nie chciał, aby wyręczając go, błąkała się po ulicy. No i to jedyne klucze od domu jakie ma, a nie będzie ryzykował, że zgubi je w autobusie czy ktoś ją okradnie – w ten sposób sobie tłumaczył swoje zachowanie. Po wyjściu Noriko, Elena zdecydowała się wejść głębiej do pomieszczenia. Naoki się bardziej ożywił towarzysko przy Maribel, która rozmawiała z nim tajemniczym szeptem. Sasori się nie przysłuchiwał, za to uciął sobie pogawędkę z Eleną. Jak to kobieta nie potrzebował wielu pytań by o wszystkim mu powiedziała.
- Nie zrozum mnie źle Sasori, naprawdę cieszę się, że Naoki jest przy matce, ale nie jest to dla mnie powód by rozwodziła się z moim bratem. Masz własny związek i chcesz stworzyć synowi nową rodzinę, a Noriko zapewne będzie tylko przeszkadzać.
- Nie przeszkadza.
- Och, na pewno miewasz przez nią kłótnie z tą… Miyuki się nazywała. I ja się wcale jej nie dziwie – Zarzekała się od razu. – Jak dla mnie wizyta raz na dwa tygodnie lub miesiąc zupełnie by jej wystarczała. Ty byś miał swoje życie, a ona swoje.
- Naoki jest dla Noriko dosyć ważny.
- Cudownie, że dopiero teraz sobie o tym przypomniała. Przecież się go wyrzekła i oddała tobie, więc nie ma prawa…
- Wybacz, ale nie tobie o tym decydować. Noriko… To zbyt skomplikowane, ale nie miej do niej urazy, że nie wyszło jej z twoim bratem.
- A do kogo mam mieć? Mój brat ją kocha…
- Gdyby dał jej dzieci to by z nim była.
         Wzruszył ramionami, taka prawda i wcale nie trudno jej się było domyśleć. Sasori zastanawiał się dlaczego mąż Noriko nie zdecydował się na ten krok, ale wiadomo, nie jego sprawa. Elena nic już nie mówiła i dopiero do niego dotarło, że chyba ją uraził. Tłumacząc się telefonem, opuściła pomieszczenie. Minęła się ze starszą kobietą, która weszła do sali razem z małym chłopcem. Zważywszy na to, że kazała mu się położyć do łóżka, to można powiedzieć, że jest pacjentem. Nie słuchał się swojej babci i podbiegł do Nao i Mari.
- Siemka!
- Cześć. – Mruknął Naoki.
- Ekhm, rozmawiamy! – Burknęła Mari, urażona jego natarczywym zachowaniem.
- Nazywam się Kamiki, a ty? – Wyciągnął rękę do osoby płci męskiej.
- Naoki.
- Lubisz się bawić w chowanego?
- Pewnie!
- To musimy się razem pobawić! W szpitalu jest dużo kryjówek!
- Okej, wchodzę w to! – Wtrąciła Mari. – Nazywam się…
- Ty się nie bawisz. Jesteś dziewczyną.
         W żadnym razie dziewczynce nie spodobała się ta odzywka. Zrobiła się wręcz czerwona ze złości, ale to jej przeszło, kiedy Kamiki został skrzyczany przez swoją babcię. Staruszka zwróciła się do Sasoriego z ostrzeżeniem, ponieważ jej wnuk to urwis, a skoro zjednał sobie Naokiego to będzie musiał go pilnować przez cały czas. Po kilku minutach dotarła do towarzystwa Miyuki.

         Deidara całkowicie niezgodnie ze swoim planem spędzał dzisiejszy dzień. Odwiedził go ojciec, zgodnie z zapowiedzią, więc syn mógł sobie na ten czas oszczędzić swojej niezadowolonej miny. Za to mieszkająca z Deidarą, Tsuki była niezmiernie ucieszona tą wizytą. Lubiła ojca Deidary, gdy byli razem to ten często zabierał ich dwoje na jakiś wspólny weekend, czasem nawet zabrał całą bandę. Choć wiązały się te wypady z spacerem po górskich szlakach lub ogólnie na zwiedzaniu to nie zmienia to faktu, że było zajebiście.    Wtedy ojciec Deidary był w trakcie rozwodu z jego matką, więc nie chciał, aby syn się tym zamartwiał. Cóż, Deidara miał wtedy siedemnaście lat i uważał ich rozstanie za właściwe rozwiązanie. Pocieszanie nie było potrzebne, ale co tam. Teraz, będąc już dorosły spotkania z tatą ograniczały się do zera, nie wie po cholerę w ogóle do niego przyjechał.
- Czyli teraz ze sobą mieszkacie? Jako przyjaciele? – Dopytał mężczyzna.
- Yup. – Przytaknęła Tsuki.
- Fascynujące.
- Przecież to normalne. Jakby się mieszkało z kumplem.
- Albo z kumpelą. – Dodała Tsuki. Deidara miał dwa razy więcej od niej szamponów, odżywek innych dupereli.
- Skoro tak twierdzicie.
- Mam przecież dziewczynę. Tsu nikogo nie ma, ale jej to nie przeszkadza.
- Skąd wiesz, że nikogo nie mam? – Przewróciła oczami. – Nie wypowiadaj się za mnie.
- Dobra. Tak czy inaczej nie ma między nami spin w tej kwestii.
- Jestem pod wrażeniem. – Mruknął rodzic Deia. – Twoja dziewczyna nie robi ci z tego problemów? – Na to pytanie nie dostał odpowiedzi. – Rozumiem. Czyli sam widzisz, że to nie jest takie normalne.
- Laski zwyczajnie mają z tym problem i tyle…
         Typowe, Deidara to nigdy nie przyzna, że choć trochę się myli. Ma swoje zdanie i nie ma takiej rzeczy, która by je zmieniła. Nawet w jakiejś bezsensownie głupiej myśli nie ma opcji, aby z niej zrezygnował. Nawet, gdy sam wie, że to idiotyczne. Zbyt dumny by przyznać, że się myli.
- Spotkałem wczoraj tą twoją koleżankę, która przyszła do ciebie do pracy. – Deidara drgnął na to wspomnienie.
- I… I co…?
- Nic, poznała mnie. Przywitała się. Wspomniała, że byliście kiedyś razem.
- Och, chodzi o Tayuyę. – Mruknęła Tsu.
- O, właśnie o nią. Poznałyście się?
- Miałam tą przyjemność. – Zadrwiła, patrząc na Deidarę, zastanawiał się czy chociaż ojcu przyzna się do dzieci. Wtedy zapukał ktoś do drzwi. – Otworzę.
- Była z córką. – Napomknął mężczyzna, gdy zostali sami.
- Taa, nie lubię dzieci. – Odpowiedział wymijająco.
- Zdziwiło mnie podobieństwo…
- Dzień dobry! – Zawołała radośnie, wkraczająca do pomieszczenia Asena. – Nie przeszkadzam?
- Trochę tak…
- Ależ skąd! – Zawołał głośno starszy mężczyzna. – A z kim mam przyjemność? Koleżanka Tsuki…?
- Nie, nie! – Zaśmiała się i zarzuciła rękę na ramię dziewczyny. – Najlepsza przyjaciółka! Co nie?
- Nie. – Odpowiedziała zrzucając z siebie rękę Aseny i siadając z powrotem na swoje miejsce.
- To moja dziewczyna, Asena. A to mój tata… - Przedstawił Deidara nawet nie ruszając się z miejsca.
- Miło poznać. Deidara wiele o panu opowiadał.
- Naprawdę? – Zdziwił się. – Co na przykład?
         I tu ją odrobinę zatkało. Powiedziała to, bo chciała być miła, nie sądziła, że się o to spyta. Deidara nic jej nie mówił o swojej rodzinie, a ona sama nie wypytywała. Niemniej cieszyła się, że w końcu poznała pana Douhito. W końcu jednak wymyśliła jakąś głupią wymówkę, jakoby nic sobie w tym momencie nie mogła przypomnieć. Deidara przewrócił oczami.
- O czym rozmawialiście nim przyszłam?
- A to nieistotne. Po prostu spotkałem wczoraj znaną nam wszystkim dziewczynę?
- Kogo? Może ja ją też znam! – Powiedziała. – Chodzi o jakąś celebrytkę?
- Nie, nie. To taka dawna znajoma Deidary.
- Uuu, mam być zazdrosna? Jak się nazywa?
- Nie ważne! – Zawołał Deidara, ale na jego nieszczęście tata powiedział w tym samym czasie imię.
- Tayuya? – Zdziwiła się. – Ma pan na myśli siostrę Tsuki…?
- Hm? Nie wiedziałem, że masz siostrę… - Zdumiał się mężczyzna i spojrzał z przekąsem na syna. Przerzuca się z siostry na siostrę? Wstydu nie ma ten chłopak…
- Jak to, nie pamięta pan członków swojej rodziny?
- Asena! – Upomniał ją Deidara. Teraz zaraz wszystko się wyda, chociaż może jego stary nic nie powie…?
- O jakiej rodzinie ona mówi? – Nadzieja matką głupich.
- No Tsuki i Tayuya to przecież… - Urwała domyślając się, że pan nie wie o co chodzi. – Dei… to nie są twoje kuzynki.
- Eeee…
- No przecież, że jesteśmy! – Tsuki zdecydowała się pomóc współlokatorowi. – Ale od strony matki Deia. Więc jego ojciec nie musi nas pamiętać.
         Mężczyzna przytaknął jej słowom, próbując wybronić syna z tej sytuacji. Kłamstwo za kłamstwem, czy on się w tym nie gubi? Zmienił szybko temat, wchodząc na bezpieczny grunt jakim jest temat życia Aseny. Już na wstępie się zaśmiał, Deidara i przedszkolanka. To zakrawa o jakąś komedię.

         Noriko zaparkowała ostrożnie i precyzyjnie samochodem Sasoriego. Właściwie nigdy nie była aż tak ostrożna jadąc autem, nawet gdy zdawała prawo jazdy. Może wtedy by zdała za pierwszym razem. Zaufał jej i dał kluczyki, bo pewnie dalej sądzi, że udało jej się zdać za drugim razem, a przy pierwszym nie zaliczyła testów. Prawda jest… inna. Jednak zdziwiła się tym wyrazem zaufania swojego byłego. Samochód to nie byle co. Z tymi oto myślami dotarła na drugie piętro, gdzie pod drzwiami mieszkania siedział Hidan.
- Yo.
- Cześć – Przywitała się lakonicznie i sięgnęła do torebki.
- Saso nie ma. Nao też nie.
- Wiem – Szukanie kluczy w torebce jest bardzo ciężkie. W typowej, damskiej torebce.
- Szukasz telefonu? Dupek nie odbiera. – Burknął Hidan. – Swoją drogą nie wiedziałem, że już wracasz do kraju. – Nic nie odpowiedziała. Przecież nie będzie mu meldować każdej swojej czynności. – Jak lot?
- Dobrze…? Dziękuję… - Skinęła głową uprzejmie, po czym uklękła i wysypała wszystko z torebki. Nawet nie sądziła, że ma w niej taki syf. Od razu zaważyła klucze. – Tu jest. – Jedną z wysypanych rzeczy była prezerwatywa, którą od razu przejął jej towarzysz.
- No nieźle. Zamierzasz skoczyć do wyrka z Saso? – Natychmiast odebrała mu gumkę.
- Nie!
- Nie krzycz, przecież wiem. Za duży rozmiar. – Zaśmiał się Hidan.
- Odwal się. Kup sobie własne kondony, skoro tak cię jarają.
- Ja ich nie potrzebuje, kochanie. Jestem bezpłodny, więc nie muszę się zabezpieczać.
- Co…?
- Mówię, że jestem bezpłodny. – Powtórzył.
- Tak, tak… ale serio sądzisz, że prezerwatywa została stworzona tylko dlatego, by nie mieć dzieci? – Zapytała tonem karcącej matki. – Choroby weneryczne ci coś mówią?
- Nie mam żadnych.
- A przebadałeś się?
- Nie, ale…
- No właśnie.
- Nie mam się czego bać. Hej! Skąd masz klucze do mieszkania?! – Zawołał zaskoczony, gdy otworzyła drzwi. – Wiedziałem! – Wskazuje na nią oskarżycielsko. – Szybko omamiłaś sobie tego Rudzielca, skoro już…!
- Och, przymknij się. – Bąknęła i otworzyła drzwi, a za nimi od razu za agresywne szczekanie i nastawienie zabrał się będący tam pies. Noriko w pierwszym momencie podskoczyła przestraszona. – Nie wiedziałam, że Sasori ma psa…?
- Ja też… Znaczy…. – Hidan dopiero po przyjrzeniu się psu go rozpoznał. – No. To nie jest pies Saso, tylko tej no… jego siorki. – Wytłumaczył i weszli do środka. Pies pamiętał zapach Hidana, więc nie miał nic przeciwko niemu.
- Jest wspaniały. – Noriko ukucnęła przy zwierzęciu, pogłaskując jego głowę i dając się obwąchać. Czuł od niej szpitalne chemikalia i trochę Sasoriego, więc potraktował jak przyjaciela. – Matsuri nie może się nim zajmować? Ciekawe dlaczego?
- No, pewnie dlatego, że wyjechała się gździć z Yagurą. – Wzruszył ramionami, odchodząc do kuchni.
- Aha… A pani Chiyo?
- Jest bliska kopnięcia w kalendarz, ale jeszcze nie kopnęła. Z tego co wiem.
- Zaraz, zaraz… - Potrząsa głową. Hidan jak nic, wyjmuje sobie z lodówki Saso piwo. – Co…?! o czym ty mówisz? Bo ja mam na myśli babcię Sasoriego.
- No, miała zawał czy coś. Ponoć tylko maszyny ją podtrzymują przy życiu.
         Noriko zszokowały te wieści. Sasori w ogóle nie zachowuje się jakby… chociaż, może stąd się brały te nieprzyjemne uwagi z jego strony. Matsuri jednak też się do niej nie zgłosiła, a zawsze to robiła, gdy miała jakiś problem. Trochę ją drażni, że wszyscy są tacy skryci. Wiadomo, nie może wymagać, że będą ją traktować jak członka rodziny, ale… Nie, właściwie czemu nie?
- Masz, łap! – Hidan rzucił w stronę kobiety butelkę piwa z lodówki Saso. Ona jednak przeleciała obok Noriko i roztrzaskała się na podłodze. Przymknął oczy, starając się by gniew z niego nie wyciekł. – Podobno byłaś barmanką, powinnaś złapać z łatwością.
- I tak by się zapewne stało, ale kto powiedział, że w ogóle chciałam piwo? – Zapytała retorycznie.
- To mogłaś złapać i odstawić. Teraz tu śmierdzi jak cholera!
- Taa. Posprzątaj. – Nakazała i ruszyła do pokoju Naokiego. Hidan naturalnie za nią.
- A ty niby co będziesz robić?
- Muszę spakować trochę rzeczy Naokiego.
- Co? Dlaczego? Wyjeżdżacie gdzieś? A może…? – Wydał z siebie przerażony odgłos. – Ty go porywasz?!
- Nie! Matko, jesteś największym idiotą jakiego znam!
- Zapomniałaś o Deidarze. – Rzekł lekko. – Saso wie?
- Oczywiście, skąd bym miała jego klucze od mieszkania?
- Ok.  No to gdzie on jest?
- Ogólnie…? W szpitalu. Naoki zachorował.
         Hidan zaczął od razu manifestować swój szok, oburzenie i kilka wulgaryzmów padających na Sasoriego. Kobieta przewróciła oczami i otworzyła szafę, z której wyjęła torbę. Następnie wkładała do niej kilka ubrań i zabawek kompletnie nie zwracając uwagi na ciągłe ględzenie towarzysza.
- Kolejny raz go ta Ruda ofiara nie upilnowała i wylądował w szpitalu. – Burknął. – A taki niby zajebisty lekarz. Gówno prawda.
- Kolejny raz?
- No tak, za pierwszym razem to było jak Naoki miał krwiaka.
- Naoki miał krwiaka? – Powtórzyła zaskoczona.
- Nie wiedziałaś?
- Nie. Sasori nic mi nie powiedział… Jak to się stało? I kiedy?
         Hidan usiadł, a właściwie położył się na łóżku Naokiego i zaczął wszystko paplać i tak nie miał nic do roboty, a pomóc sobie nie pozwalała. Cóż, nie mogła go winić za to, że nie powiedział, jej wtedy. Zdenerwowała się widząc wciąż nie posprzątaną butelkę po piwie na podłodze. Całą ciecz z wolna wylizywał pies, dlatego Noriko czym prędzej go oderwała od tego skrawka ziemi.
- Mówiłam, żebyś posprzątał, do cholery!
- Oj tam, oj tam. Saso posprząta jak wróci.
- Mowy nie ma. Ty rozbiłeś butelkę, więc po sobie posprzątasz, jasne? – Warknęła stanowczo. – I nawet nie waż się pyskować.
- Bo co mi zrobisz? – Przewrócił oczami.
- Przekonasz się. – Spojrzała mu głęboko w oczy. Hidan nie dawał się jednak zastraszyć. – Powiem Saso, że ostatnio mając u siebie Naokiego, zostawiłeś go samego na ławce na rynku.
- Jezu! – Warknął, zaganiając się do roboty. – Dobra, ostatnio często mi się zdarza sprzątać, więc nabieram wprawy.
- Ty? Ty sprzątasz? Już ci wierzę.
- No tak, bo widzisz moja droga. Przygarnąłem do domu ślicznotkę na rolę gosposi.
- Aha… Nie rozumiem.
- Amara mnie właśnie wtedy, gdy zostawiłem Nao, okradła. Teraz to odpracowuje u mnie w domu. – Oznajmił dumnie, zbierając szkło z podłogi.
- Chcesz powiedzieć, że na własne życzenie masz w domu złodziejkę? – Zapytała, a Hidan skinął głową. – Jesteś kretynem, wiesz? A co jak ci teraz zamierza gwizdnąć z domu telewizor?
- Nie zamierza. – Parsknął śmiechem na jej wywód.
- Skąd możesz mieć pewność?
- Mam i już!
- Rany boskie… - Co za pajac, myślała. Jednak dała za wygraną, kłótnia z Hidanem to jak walka z wiatrakami. – Ok, zostawmy to, ale skoro ona u ciebie powinna sprzątać to dlaczego ty to robisz?
- No, sprzątanie to chyba nie jej konik. – Skrzywił się. – Gdy myła okna to o matko… Tragedia. Chciałem ją nakierować i pomóc, więc poprosiła bym jej pokazał jak to się robi. No i umyłem okna.
- Wyręczyłeś ją… Ona cię wykorzystała.
- Nie. Głucha jesteś? Pomogłem jej.
- Tak, tak sobie wmawiaj. – Przewróciła oczami i zaczęła rozglądać się po mieszkaniu nie mając nic lepszego do roboty. – Ale syf… - Szepnęła do siebie.
- Wiesz co? Amara mi powiedziała, że jestem inteligentny. – Pochwalił się Hidan. – Chyba się z nią umówię!
- Hm, a nie wolisz, żeby nadal sądziła, że jesteś inteligentny? – Prychnęła, wchodząc do kuchni. – Randką wszystko zniszczysz. Cały jej Hidanopogląd legnie w gruzach. – Przejęła się, a przynajmniej udawała. Jakoś wątpi, aby Amara uznawała Hidana za inteligentnego. No ludzie, to Hidan!
- Jesteś zazdrosna, bo to nie ciebie podrywam.
- Oczywiście, zaraz umrę ze zgryzoty. – Przewróciła oczami i zaczęła z wolna ogarniać kuchnie Sasoriego.
         Trochę się nazbierało tego bałaganu. Niepozmywane naczynia, nieporządek na kuchennych ladach, w półkach różne rzeczy były nie na swoim miejscu, na przykład tam, gdzie talerze znalazło się pudełko płatków. Hidan już dawno skończył sprzątać za sobą butelkę piwa, a Noriko chyba porządnie się wkręciła w sprzątanie. Bo nie zamierzała zaprzestać na kuchni. Hidan jej nie poganiał, ciągłe skłony, wyprosty i inne ruchy bardzo fajnie się oglądało.
- Źle znosisz rozwód, co? – Na to pytanie Noriko omal nie wypuściła z rąk ścierki.
- Skąd wiesz, że…
- Twój szwagier mi powiedział.
- Nie macie własnych tematów na rozmowy? – Warknęła. Już postanowiła wytoczyć niezły opierdol Yoshiemu, gdy go zobaczy.
- Lubimy obgadywać, a Saso jest nudnym człowiekiem. Wiesz, ja tam się dziwię, że w ogóle tak długo wytrzymałaś w tym małżeństwie.
- O co ci chodzi?
- No, gdy chodziłaś z Saso to byłaś nieustannie napalona. A ten tu ex-mąż nie często ci dawał. – Stwierdził, a Noriko spojrzała na niego z takim gniewem, że czuł, jakby się dusił.
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać na ten temat. – Syknęła.
- Wyluzuj. Więc co teraz? Zamierzasz odbić Saso i stworzyć z nim i Nao rodzinkę?
         Wysprzątała Sasoriemu praktycznie większą część domu, więc ma nadzieje, że chociaż to zauważy. Noriko nie zamierzała odpowiadać Hidanowi na jego infantylne pytania. Wystarczyło, że spojrzała na niego żałośnie. Jedyny problem stanowił lekko pijany pieseł, przecież nie mogą go zostawić bez opieki.
- Może oddaj go sąsiadowi? – Zaproponował Hidan.
- Dobry pomysł. – Kiwnęła głową z uznaniem. – Sam wymyśliłeś? – Nie odpowiedział jej tylko przewrócił oczami. po wyjściu z mieszkania, Noriko zapukała do sąsiednich drzwi. Po chwili otworzył jej starszy pan.
- Dzień dobry. – Przywitał się, a widok Noriko naprawdę go rozweselił. – W czym mogę pomóc?
- Cóż, jestem przyjaciółką Sasoriego Akasuny. – Hidan się zaśmiał pod nosem. Na pewno. – Jest on teraz w szpitalu z synem, a ja przyjechałam jedynie zabrać mu rzeczy i… Chodzi o to, że nie mam pojęcia ile tam będzie, a nie możemy pozostawić psa bez opieki.
- Rozumiem, ale… Nie mam odpowiednich warunków…
         Noriko poczuła w tym czasie wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęła go myśląc, że napisał do niej Sasori, jednak wiadomość była od Hidana. zajrzała z ciekawości. POKAŻ GOŚCIOWI CYCKI :) – Obejrzała się za siebie, posyłając mężczyźnie gniewne spojrzenie. Odpowiedź była oczywista – wypierdalaj.
- Proszę, tylko na kilka dni. Sasori panu za wszystko zapłaci.
- Yo Hidan. – Zawołał wchodzący po schodach młody chłopak. Przybił sobie z mężczyzną żółwika. – Ta pierdoła dalej się nie pojawiła?
- Już go nigdy nie zobaczysz. Zajebał mi samochód.
- Tak, coś mówiłeś o tym. – Rzekł i ukucnął obok psa. – To Matsuri, nie? Uch… widać pod wpływem…
         Noriko podeszła do chłopaka, gdy tylko usłyszała o jego znajomości z Matsuri. Poprosiła o przygarnięcie psa na kilka dni, a on zgodził się od razu, jednak nie mając na to pozwolenia od dziadka. Lecz nie przejmował się tym. Pobuczy, pobuczy i mu przejdzie.
         Aż na parking Hidan szedł w towarzystwie Noriko, dopóki nie zatrzymała się przy samochodzie Sasoriego. Ponownie zanurzyła rękę w torebce, szukając kluczy. Hidan wytrzeszczył oczy.
- Jesteś pewna, że nie wróciliście z Saso do siebie? Dał ci klucze od mieszkania, od samochodu, kto wie co ci jeszcze dał.
- Jesteś taki ograniczony… Wszystko jest dla ciebie jednoznaczne.
- Dziwisz mi się? Podwieź mnie.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- Cóż, to głównie przez siorkę Saso nie mam samochodu, więc jest mi coś winny. Poza tym Nao się ucieszy na mój widok.
         Noriko przewróciła oczami, ale ostatecznie dała za wygraną. W końcu czemu nie? Choć to Hidan, to zawsze jest jakimś towarzystwem. I docenia fakt,  że jest kimś ważnym dla Naokiego, niech się nim nacieszy póki chłopiec jeszcze chce się z takim zgredem zadawać.

         Hidan po wielu, wielu, naprawdę wielu pomyłkach i nagłej stracie orientacji w terenie dotarł do sali, gdzie znajdował się mały Akasuna. Oczywiście zawdzięczał to pewnej piersiastej pielęgniarce, która nie dość, że była hojnie obdarzona przez naturę to jeszcze była miła. Do szpitala przyjechał z Noriko, ale ta zobaczyła na korytarzu Kanę. Przynajmniej się dowiedział, że Itachi też tu gdzieś właśnie wyciąga kopyta. Noriko przekazała mu torbę z rzeczami Naokiego i informacje, że potem do nich dołączy. W pomieszczeniu znajdowali się Sasori, Miyuki, Naoki oczywiście, jakaś starucha, jakiś smarkacz towarzyszący Nao i jakiś emo z boku.
         Przywitał się z Saso klepiąc go boleśnie w plecy i najprawdopodobniej zostawiając na nich czerwony ślad swojej ręki. Mężczyzna spojrzał na niego bezlitośnie, ale w odpowiedzi dostał tylko torbę z rzeczami chłopca. Następnie Hidan przywitał się z Naokim, który przedstawił go znajomemu jako najlepszego wujka na świecie. Czuł dumę.
- A o mnie to już zapomniałeś? – Upomniała się Miyuki. nie żeby uwaga Hidana była dla niej jakaś znacząca, ale… Wypadałoby się przywitać.
- Och, czyli wy dalej jesteście razem. Sorry, pomyliłem się. – Parsknął lekko przy swojej wypowiedzi.
- Hm? Dlaczego nie mieli byśmy być już razem?
- No właśnie, dlaczego? – Dołączyła kobieta.
- Nie wiem. Pomyślałem coś sobie – Zaczął tajemniczo patrząc na Sasoriego. – W końcu nie daje się byle komu swoje klucze do mieszkania i samochodu. – Saso teraz zrozumiał do czego on pije.
- Nie dałem, tylko pożyczyłem. – Wytłumaczył. – Chciałem szybko dostać jakieś rzeczy Naokiego.
- Przepraszam? – Wtrąciła Miyuki. – Ja czegoś tu chyba nie rozumiem, o co chodzi? Komu dałeś klucze? – Sasori westchnął ciężko. Nie chciał jej się tłumaczyć, ale co miał zrobić.
- Noriko je wzięła. Wyręczyła mnie w zabraniu dla Nao rzeczy z domu.
- Ja to mogłam zrobić.
- Ale zrobiła to ona. – Wzruszył ramionami. – A ty co tutaj robisz?
- Czekałem na ciebie przed mieszkaniem. – Odparł Hidan.
- Wujku, a gdzie mama? – Wtrącił Naoki.
- Noriko spotkała ciotkę Kanę i się zaczęły ploty. Zaraz będzie. Propos, wiesz, że Itachi też tu gdzieś leży? – Zwrócił się do Saso.
- Co mu się stało? – Na to pytanie Hidan nie odpowiedział. Sam tego nie wiedział, poza tym miał to gdzieś.
- To pani nie jest mamą Naokiego? – Zapytał Kamiki, Miyuki. Należał do ciekawskich dzieci i nad wyraz bystrych. Jego babcia drzemała sobie na krześle, więc nie miał kto go upomnieć. Miyuki musiała odpowiedzieć.
- No nie. Nie jestem. Nie biologiczną.
- A co to znaczy biologiczną? – Naoki nie przerywał koledze, bo sam był ciekawy.
- To znaczy… że nie ja go urodziłam.
- To pani Noriko jest twoją mamą? – Naoki przytaknął. – A pan Sasori tatą? – W myślach kalkulował sobie informacje. – Jest pan z panią Noriko małżeństwem?
- Niestety nie. – Odrzekł z uśmiechem.
- Niestety?! – Powtórzyła zezłoszczona Miyuki. – Niby dlaczego niestety?
- Oj Miyuki, tak mi się niechcący powiedziało. – To była prawda, nawet się nie zastanawiał jak to zabrzmiało.
- Akurat. – Burknęła gniewnie. Hidan za to otwarcie naśmiewał się z niedoli Sasoriego.
- Rozwiedliście się? Moja mama też się rozwiodła z tatą.
- Nie, nie rozwiedliśmy się. Nigdy się z mamą Naokiego nie pobraliśmy.
- Po siódmym koszu Saso dał sobie spokój z oświadczynami. – Skomentował Hidan.
- Zaraz… oświadczałeś się Noriko? – Zapytała Miyuki. Jakoś nigdy o tym jej nie powiedział, co prawda nie pytała, ale nie musi chyba myśleć o każdej drobnostce. Sasori zagryzł swoje wargi.
- No… Nie siedem razy. Hidan zmyśla.
- Ale… Oświadczałeś jej się… Przepraszam…
         Wstała z krzesła i skierowała się na korytarz. Sasori ją wołał, ale go nie słuchała. Czuła jakby właśnie wymierzono jej policzek. To takie nie w porządku, bo są ze sobą już ponad rok, a z Noriko spotykał się mniej niż ten pieprzony rok, a mimo to jej się już oświadczył i to kilka razy. Sasori posłał Hidanowi obrażone spojrzenie, no po cholerę to mówił… Kamiki jednak jeszcze nie skończył swojego wywiadu.
- Dlaczego się nie pobraliście?
- Rozstaliśmy się.
- Dlaczego? – Na początku ta ciekawość wydawała się Sasoriemu słodka, ale co za dużo to nie zdrowo.
- To trochę skomplikowane…
- A ja chcę wiedzieć. – Zaparł się Naoki. Świetnie, jeszcze tym się zaraził. Patrzył na Hidana, szukając w nim pomocy.
- To ja sobie tu klapnę. – Mruknął opadając na łóżka zapatrzonego w przenośną konsole nastolatka.
- W porządku… Tata po prostu źle się zachowywał względem mamy, choć nie chciał, to sprawiał jej przykrość. Dlatego się rozstaliśmy.
- Opowiedz jak za nią beczałeś. – Przypomniał mu Hidan.
- Nie beczałem…
- Teraz starasz się zachować twarz? – Parsknął lekceważąco, na co został mu pokazany środkowy palec.
- A dlaczego Naoki mieszka z panem, a nie z mamą?
- To… to była nasza decyzja, wiesz? Mama Naokiego musiała wyjechać za granicę, a ja opiekowałem nim.
- Fajnie. A potem spotkał pan Miyuki?
- Tak. I jesteśmy razem.
- Którą kocha pan bardziej? Panią Noriko czy Miyuki?
- No… to chyba oczywiste.
- Mamę? – Dopytał Naoki, a Sasori poległ po tej odpowiedzi. Żeby własny syn się pytał.
- Nie! Miyuki, bałwanie! – Chłopiec parsknął śmiechem. – Jak mogłeś nie wiedzieć…
- Bo Miyuki się nie oświadczyłeś, a mamie tak! – Odparł z uśmiechem. Noriko weszła do pomieszczenia akurat w trakcie tej wypowiedzi, była nią tak zaskoczona, że za mocno ścisnęła swój kubek z kawą. Efekt? Oblała nią sobie rękę. – Cześć mamo!
- Pomogę ci. – Wstał z krzesła i automatycznie przejął od niej kubek z kawą, w czasie, gdy ta przecierała mokrą rękę i podłogę chusteczką higieniczną. Obecność Noriko była i dla niego lekkim zaskoczeniem. Mogłaby zapukać.
- Mamo, a dlaczego nie chciałaś się pobrać z tatą? – Naoki nigdy o takie sprawy nie pytał, nie interesowało go czemu rodzice żyją osobno, ale gdy Kamiki już zaczął temat to fajnie by było go kontynuować.
         Noriko spojrzała zdziwiona na Naokiego, a potem już z pretensją na Sasoriego.
- Ty nie masz o czym rozmawiać z dziećmi?
- Ja tylko odpowiadałem na pytania…
- Jasne. – Podeszła do synka i usiadła na łóżku. – Coż, widzisz myszko, mamusia była wtedy za młoda, by wychodzić za mąż, za twojego tatę.
- Saso był od ciebie młodszy. – Wtrącił Hidan.
- Tak. I właśnie dlatego często nie myślał nad swoimi pomysłami. – Sasori prychnął oburzony. Jego wybory mimo, że pochopne to zawsze okazywały się dobre. – No tak, co by wyszło dobrego z naszego małżeństwa?
- No na przykład uniknęlibyśmy teraz natarczywych pytań Nao i Kamikiego.
         Tutaj przyznała mu racje. Potem już za jej sprawą temat wszedł na inny tor. Zapoznawała się z kolegą Naokiego, który był już w drugiej klasie podstawówki. Niebywale bystry chłopak. Po chwili Sasori poszedł po Miyuki. Znalezienie jej było dość trudnym zadaniem. W końcu to wielki szpital. Po kilkunastu minutach zdecydował się do niej zadzwonić i zapytać, lecz nie odbierała. Widać wzięła jego poprzedni błąd wyrazowy zbyt poważnie. Ech, wolał czasy, w których Miyuki ciągle się śmiała z jego wypowiedzi i nigdy nic nie brała na poważnie. Po chwili dostał zwrotnego sms’a od Miyuki – Jadę do domu. Nie mam nastroju na gadanie. Przeproś ode mnie Naosia. – Zakończone kropką nienawiści. Ciekawe jak bardzo ma przejebane? I jak duży bukiet kwiatów będzie musiał kupić…?
         Póki co wrócił do pokoju, gdzie leżał Naoki. Chłopców nie było, ponieważ przyszła jakaś pani ze szpitalnej świetlicy i zaprosiła ich na zajęcia. Hidan grał sobie na konsoli pożyczonej od nastolatka, z którym najwidoczniej się zaprzyjaźnił. Po chwili odłączył się od niego i zawędrował do znajomych sobie osób. Przysunął sobie taborecik.
- Mamy do pogadania. – Zaczął wzbudzając ciekawość w Noriko i Sasorim.
- Słuchamy. – Powiedział w końcu Sasori. Trochę dziwnie się czuł, jak… nieważne.
- Sądzę, że Naoki po wyjściu ze szpitala powinien przez co najmniej tydzień zostać u mnie.
- Co proszę?
- Niby czemu? – Burknęli razem.
- Nie nadajecie się obecnie na opiekunów dla niego.
- A ty niby tak? – Noriko, aż parsknęła śmiechem.
- Wiecie. Ojciec Nao, kretyn – Zaczął patrząc na Saso. – nie ma dla niego czasu, nawet nie zauważył, że mały jest chory, a nazywa się lekarzem. A wszystko przez jakąś umierającą babcię. – Westchnął ciężko. – Z drugiej zaś jest stara Nao. – Spojrzał na Noriko, której lekko drgnęła żyłka. – Jest zachwiana emocjonalnie i źle znosi rozwód.
- Nie znoszę źle rozwodu!
- Wysprzątałaś całą chatę swojego eks! – Odparł, wskazując na Saso. Wytrzeszczył oczy.
- Posprzątałaś mi mieszkanie?
- Oj no… - Jęknęła trochę tym faktem zawstydzona. – Miałeś straszny syf…
- Wiem właśnie… - Przyznał lekko zawstydzony, a po chwili odchrząknął. – Dzięki.
- Możemy wrócić do mnie? – Wtrącił Hidan.
- Nie! Odpowiedź brzmi nie! – Warknęła Noriko. – Nie jesteś na tyle odpowiedzialny, by był z tobą aż siedem dni. Poza tym, masz w domu złodziejkę!
         Sasori się wtrącił. Jaką złodziejkę? O czym oni mówią? I od kiedy oni ze sobą tak swobodnie rozmawiają, to jest trochę chore. Co prawda wiele spraw go omija przez ostatnie przykre wydarzenia, ale nie sądził, że są one, aż tak poważne. Musi się w końcu wziąć za czynny udział w własnym życiu.

         Parę dni później Naoki wciąż był w szpitalu, ale czuł się o niebo lepiej i na dniach zapewne wypiszą go do domu. Chłopiec w sumie tego nie chciał, bo każdego dnia był z nim tata, a w końcu na tym mu najbardziej zależało. W tym momencie w jego sali był Sasori z Miyuki. wcześniej ten się do niej udał, by załagodzić konflikt. Udało się, nawet spędzili ze sobą namiętną noc w posprzątanym i pustym mieszkaniu Sasoriego. Noriko nie miała wtedy nic przeciwko, by siedzieć przy Naokim w szpitalu. Właściwie rzadko wychodziła do domu, a jak już to na maksymalnie dwie godziny. Mieszkała teraz u siostry, dopóki nie znajdzie własnego lokum, a z powodu Nao nie ma teraz do tego głowy.
         Noriko nie była z dzieckiem. Kiedy jest tam Miyuki to ona sama woli jej się nie pokazywać na oczy. Bo bóg jeden wie co sobie znowu wymyśli. Miyuki była dla niej obojętna, a nawet sympatyczna dopóki zaczęła tracić panowanie nad swoją zazdrością. Dlatego obecnie była na dworze z Kaną, rozmawiały na swoje tematy siedząc na schodach. Noriko od czasu do czasu zaciągała się palonym przez siebie papierosem.
- Może wynajmiesz mieszkanie w naszej dawnej okolicy? – Zaproponowała Kana.
- Tego zadupia jeszcze nie zrównano z ziemią? – Odparła retorycznie.
- Nie. Dan mieszka dalej w naszym dawnym mieszkaniu. I trzyma się dalej z tymi frajerami z okolicy.
- A z Shotą?
- Przecież mówię, że z frajerami. - Noriko parsknęła lekko śmiechem i znowu naciągnęła się papierosem.
- Nie wiedziałem, że palisz. – Dobiegł ich męski głos z tyłu, a po obejrzeniu się zobaczyły Sasoriego. – Hej Kana.
- Yo. – Mruknęła z uśmiechem. Po chwili Sasori zajął miejsce obok Noriko na schodach. – Heh, przecież paliła, gdy się poznaliście, ale potem to rzuciła, bo.. Och, no tak, to była tajemnica. – Przypomniała sobie nagle.
- Nieważne, stare dzieje. – Kobieta wzruszyła ramionami.- Ty nie z Miyuki?
- Już wyszła.
- Kto jest z Naokim?
- Aktualnie śpi, a babcia Kamikiego nad nim czuwa. – Noriko skinęła głową i starała się szybko wykurzyć swojego peta. Sasori zwrócił się do Kany. – Co u Itachiego?
- Jest po operacji. Ślepy na szczęście nie będzie, ale niewiele brakowało.
- Kiedy go wypisują?
- Jak ściągną mu z oczu bandaże, plus trzy dni na obserwacji. – Powiedziała. – A co? Coś szykujecie?
- Podobno… - Rzekł tajemniczo, a po chwili rozdzwonił się telefon Saso. Widząc kto w końcu łaskawie raczył dzwonić, to nie mógł nie odebrać. – No nareszcie, Mats! Ile można czekać na twoje szanowne zainteresowanie? – Zagotował się, odchodząc od kobiet. – Wiem o wszystkim, ale nie o tym chcę gadać. Gdzie jesteś i kiedy wracasz…?
- Co on taki nerwowy? – Zapytała Kana.
- Martwi się. – Odparła Noriko, gasząc papierosa i wyrzucając go do kosza. – Wracam do Naokiego. Na razie.
- Mhm. Trzymaj się.
         Noriko dała znać Saso, że idzie do ich syna, a ten skinął głową. Rozmowa z siostrą go trochę pochłonęła. Nie zdradzając szczegółów kazał jej przyjechać do szpitala. Przez to pewnie sądziła, że chodzi o Naokiego. I dobrze, nie chciał na wstępie jej zamartwiać. Obecnie była z Yagurą w pensjonacie w górach, gdzie kiedyś zabierała ich Chiyo. Pamiętał doskonale. Cóż, wracała jutro wieczorem, więc nasycony odpowiedziami się z nią rozłączył. Kierując się w stronę wyjścia, Kana zatarasowała mu drogę patrząc na niego znacząco.
- Co…?
- Nic.
- Ok? Odsuniesz się?
- Wiesz, że Noriko szuka mieszkania?
- Nie? Co mnie to obchodzi? – Odpowiedział pytaniami. Nie wtrącają się w swoje życia z Noriko.
- No jak to? – Oburzyła się. – To matka twojego dziecka! Jak możesz mieć w nosie, że mieszka gdzieś pod mostem?!
- Mieszka u siostry.
- I tak i tak jest chujowo.
- Mogę już iść?
- Powinieneś zaproponować jej, aby się do ciebie wprowadziła. – Sasori po chwili parsknął śmiechem. – Mówię poważnie! Ona chce być przy Naokim, a ciebie podobno i tak przez większość czasu nie ma w domu.
- Kana twój pomysł jest tak niedorzeczny, że aż śmieszny. Co byś zrobiła gdyby Itachi pozwolił wprowadzić się do domu swojej byłej? Albo. – Przerwał nim zdążyła coś powiedzieć. – Zapytaj go, co on na to by wprowadził się do was twój były? Jak będzie cały w skowronkach to się nad tym zastanowię. Obiecuję.
         Matko boska… Kana i jej pomysły. Sasori czasem się zastanawiał czy ta dziewczyna jest normalna. W jego opinii nie była, ale zostawił to dla siebie. Co do Noriko, to znał ją na tyle, by wiedzieć, że gdy będzie jej potrzebna pomoc to sama o nią poprosi. Wyminął Kanę, ruszając do Naokiego.

         Następnego dnia, wieczorem do szpitala przyjechała Matsuri razem z Yagurą. Chłopakowi nie spieszyło się do domu, prawdę mówiąc to w ogóle nie chciał wracać. Hidan go zajebie chyba, że istnieje jakiś gorszy synonim tego słowa to, to zrobi. Matsuri przed wejściem do szpitala spotkała Noriko i strasznie się z tego powodu ucieszyła. Chciała jej tyle opowiedzieć, pochwalić się nowym chłopakiem, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Kroczyła obok kobiety z dumą trzymając splątaną z Yagurą rękę. Tak doszli do sali, w której siedział Sasori z Naokim.
- Ciocia! – Zawołał z uśmiechem rozpościerając ramiona by się do niej przytulić. Yagura stał z tyłu obawiając się trochę Sasoriego. Jego życie stoi na krawędzi z wszystkich stron.
- Cześć Nao. Aleś mnie zaskoczył tym szpitalem, nie lepiej byłoby w domu?
- Mats, możemy pogadać na zewnątrz? – Poprosił Sasori. – Yagura, posiedź z Naokim.
- Ja z nim posiedzę. – Zgłosiła się Noriko.
         Wiedziała o czym Sasori jej powie i nie chciała by dziewczyna nie miała przy sobie swojego chłopaka w takim momencie. Wyszli więc na korytarz, a Saso zbierał się w sobie by przekazać siostrze nienajlepsze wieści na temat babci. Wiele razy w swojej pracy to robił, ale mówienie o tym obcym ludziom, a komuś bliskiemu jest sporą różnicą. Jednak w końcu przekazał jej obecną sytuację i ostateczny wyrok. Matsuri stanęła jak wryta patrząc się w jakiś martwy punkt. Trwało to dość długo, gdy w końcu do jej uszu dotarły wołania towarzyszy. W momencie zrobiło jej się słabo, a nogi zaczęły drżeć. Ledwo stała. Sasori zauważając to, złapał dziewczynę pod ramię.
- Yagura, skocz po wodę.
- Spoko. – Powiedział odchodząc po napój. Sasori przeprowadził siostrę na krzesło.
- W porządku?
- Tak… Nie… Jak niby ma być w porządku, skoro…Skoro życie babci jest zależne od odłączenia jej od maszyn? – Zapytała a głos zaczynał jej się załamywać. – Mało tego… Dzieją się tu takie rzeczy a ja co? Bawię się w najlepsze z Yagurą.
- Nikt ci nie ma tego za złe. – Odrzekł, ale to nie powstrzymało Matsuri od łez. Nie wiedział jak zareagować, ale chyba nie wypada przyznać jej racji. Poklepał ją delikatnie po plecach. – Skoro byłaś szczęśliwa to babcia na pewno nie ma ci tego za złe.
- Woda. – Wtrącił Yagura, podając dziewczynie butelkę.
- Nie chcę! – Krzyknęła zaczynając szlochać. Yagura chciał ją przytulić, ale go odtrącała. – Chcę pobyć na razie sama…
- Ok.
- Ok? – Zawołał Sasori, odciągając go na bok. – Nie można jej zostawić samej w takim stanie.
- Dlaczego? Wiele osób tak woli…
- Człowieku, nie znasz się na dziewczynach. – Burknął, choć w małym stopniu mógłby się podać na brata i rozumieć kobiety. – Jeśli dziewczyna mówi byś ją zostawił samą to tak naprawdę chce byś ją przytulił i mimo wszystko nie opuszczał.
- Taa, ale nie sądzę by Mats cierpiała na takie rozdwojenie jaźni.
- Boże, ale z ciebie… nieważne. – Westchnął i spojrzał na kompletnie rozbitą siostrę.
- To co robimy? – Zapytał Yagura, Sasori obdarzył go pełnym mordu spojrzeniem.
- Idź po Noriko i ją zastąp.
         Może i był dziwny i go niespecjalnie lubił, ale za to był cholernie posłuszny. Bez żadnego gadania udał się do pomieszczenia, z którego po dłuższej chwili wyszła kobieta. W miarę przybliżania się do towarzystwa zaczęła wszystko rozumieć. Sasori nie musiał nic tłumaczyć. Noriko wiedziała co robić. Obserwował je z daleka, to był dobry pomysł aby Noriko z nią porozmawiała. Potrzebowała mieć przy sobie przyjaciółkę. Kilka minut później, gdy Matsuri się nieco wypogodziła, zdecydował się podejść do dziewczyn.
- Już ok?
- Tak. Chyba tak. – Przytaknęła Matsuri.
- Masz na nią dobry wpływ. – Zauważył Sasori. – Może to nie jest odpowiednia chwila na te tematy, ale słyszałem od Kany, że szukasz dla siebie mieszkania.
- Racja. – Noriko skinęła głową. – To nie jest odpowiednia chwila.
- Po prostu… Zastanawiałem się, czy byś na trochę nie pomieszkała z Matsuri. Potrzebna jej będzie jakaś… towarzyszka w tych trudnych momentach.
- Poradzę sobie z tymi trudnościami. – Zaparła się Matsuri. – Ale mieszkanie z tobą to super pomysł.
- No nie wiem…
         Noriko trochę czuła się z tym głupio, w końcu Sasori jest jej byłym chłopakiem, a miałaby mieszkać w domu, w którym spędził dzieciństwo. Matsuri jednak strasznie na tym zależało i tylko dlatego się zgodziła. Oczywiście dopóty, dopóki nie znajdzie sobie czegoś na własną rękę. Po chwili przy Sasorim zjawiła się Miyuki. Toaleta zajęła jej więcej czasu niż myślała. Matsuri na jej widok, jak oparzona, zerwała się na równe nogi.
- Co ona tu robi?! – Wszyscy byli zaskoczeni jej zirytowaniem.
- Też się cieszę, że cię widzę, Matsuri. – Uśmiechnęła się Miyuki.
- Bez wzajemności.
- Hej! – Upomniał ją Sasori. – O co ci chodzi Mats?
- Mi o co chodzi? A jej?
- No… towarzyszę Saso i Naokiemu? – Odparła pytająco.
- Miyuki to moja dziewczyna, pamiętasz?
- Dziewczyna?!
- Mats, kotku. – Wtrąciła Noriko. –Nie uderzyłaś się może, podczas tej wycieczki z chłopakiem, w głowę?
- Nie! Ale dziwię się, że dalej z nią jesteś po tym co ci zrobiła! – Wskazała oskarżycielsko palcem.
- A co mi niby zrobiła? – Matsuri wybałuszyła oczy.
- Nie no. Nie wierzę. – Spiorunowała Miyuki wzrokiem. – Nie przyznałaś się?!
- Do czego…? – Tym razem wszyscy spojrzeli z lekkim wahaniem na Miyuki.
- Matsuri, ja też nie rozumiem o co ci chodzi.
- Aha, jasne. – Burknęła i spojrzała na wpatrującego się w te zołzę brata. – Sasori. Ona cię zdradza! – Zawołała. Noriko, słuchająca tego oskarżenia chciała się wycofać, ale chciała też wiedzieć jak to wszystko potoczy się dalej. No to została.
- Co? Co ty pieprzysz?! – Wzburzył się Sasori. Mats była jego siostrą, ale nie zamierzał pozwalać jej oczerniać Miyuki.
- Nie zdradzam Sasoriego!
- Nie wcale. No chyba, że włażenie innemu facetowi do łóżka nie jest dla ciebie zdradą?!
- Matsuri, nie pozwalaj sobie!
- Będę i ty też powinieneś, zamiast bronić tej dziwki! – Sasori nerwowo i z wielką siłą złapał Matsuri za ramię.
- Nie nazywaj jej tak!
- Hej, hej, hej! – Zawołała Noriko, wchodząc pomiędzy rodzeństwo. – Spokój. Pamiętajcie, że jesteście w szpitalu. Tu nie można krzyczeć. – Przypomniała. – Matsuri, dlaczego twierdzisz, że…
- Noriko, przepraszam, ale nie wtrącaj się. Nikt cię o to nie prosił. – Zauważyła Miyuki.
- Zdradza go. Wiem to, bo niechcący poznałam jej kochanka! – Zawołała Matsuri, powodując u tej ladacznicy chwilowy postój serca. – To był ten, jak mu tam… Iseo!
- Co?! Nie prawda! – Krzyknęła Miyuki. Sasori spojrzał na nią z drobną niepewnością, znał to imię, znał tę osobę i sam kiedyś podejrzewał coś między nimi. – To nie prawda! Saso, kochanie, ja cię nie zdradzam! Przysięgam, że to nie prawda! – Nic jej na to nie odpowiedział. – Nie zdradzam… Sasori, proszę, powiedz, że mi wierzysz.
- Twoje sztuczne łzy nic tu nie pomogą! – Zawołała pogardliwie.
- Ucisz się, Matsuri. – Powiedział srogo Sasori, obejmując Miyuki ramieniem. – To szpital.
         Dziewczyna była zszokowana reakcją brata. Serio? Uwierzył jej? Perfidne kłamstwa Miyuki znaczą więcej niż słowa siostry? Zdenerwowała się tym, ale on beż żadnego słowa oddalił się do pomieszczenia, pobytu Nao. Noriko martwiła się za to o Matsuri. Ta sytuacja zapewne była dla niej lekkim ciosem. Z drugiej strony Sasori też przy wybraniu Miyuki nie skakał z radości. To oznaczało, że miał jakieś wątpliwości. Westchnęła ciężko na myśl o skomplikowanych relacjach, które ją z nimi łączyły. Po chwili dołączył do grona zdezorientowany Yagura.
- Matsuri, chodźmy do pani Chiyo, dobrze? – Zaproponowała Noriko.