Sasori
razem z Naokim i Noriko przetransportowali się do lekarza chłopca, który
przekierował go jednak do szpitala. Naoki zachorował na szkarlatynę, Sasori od
razu zrozumiał, że najpewniej zaraził się od Maribel. To był kretyński pomysł,
aby pozwolić mu ją odwiedzać. Yoshi nie pojechał z nimi, miał jak najszybciej
pojawić się w domu, Sui go o to prosiła. Obecnie cała rodzinka czekała w
poczekalni na przyjęcie do doktorki. Naoki był strasznie blady, a dodatkowo
odczuwał ciągle zimno, którego nie powinno być – w końcu było lato.
- Gdzieś ty się tak urządził…? – Zapytała
Noriko z ubolewaniem patrząc w sufit. – Ale to chyba jakaś epidemia, bo
Maribel. Siostrzenica Roko, też jest na to chora.
- Tak, to ona mnie zaraziła. – Oznajmił Naoki.
– Jak u niej ostatnio byłem.
- Chyba nie pozwalałeś mu jej odwiedzać?
- Chciał ją odwiedzić no to pozwoliłem… -
Przyznał Sasori z niechęcią.
- Brawo. – Burknęła. Miał nadzieje, że na tym
się skończy, ale nadzieja matką głupich. – Jesteś lekarzem, sądziłam, że
przynajmniej w kwestii zdrowia naszego syna nie możesz nawalić.
- Przymknij się…
Nie
spodobała jej się ta odzywka, ale na kłócenie się było trochę za późno, gdyż
Naoki został zawołany do gabinetu. Sasori wstał z miejsca, a za nim Noriko. Nie
była prawnym opiekunem chłopca i jeżeli Sasori by chciał mógłby jej zakazać,
ale nie chciał tego robić. Martwiła się o Naokiego i wolał jej oszczędzić
jakichś większych nerwów. Lekarka w gabinecie ponownie przebadała Naokiego,
była to Tsunade, kiedyś uczyła Sasoriego, gdy miał w szpitalu praktyki i nie
omieszkała wspomnieć o tym jego dziecku.
- Wyrośniesz na takiego kujona, jak tata, co
Naoki?
- Nie… - Zaprzeczył zawstydzony. Sasori
niespecjalnie się tym przejął.
- Wcale nie byłem kujonem pani doktor.
- Byłeś, byłeś. – Mruknęła Noriko. – Stale z
nosem w książce medycznej.
- Nie prawda.
- Co oglądaliśmy jakiś film akcji, to mówiłeś
jakie obrażenie mógłby mieć bohater i w jaki sposób mógłby z tego wyjść lub
nie.
- Kręciło cię to… - Powiedział nim zdążył się
powstrzymać.
- Rodzice często się tak spierają, Naoki?
- Trochę. Nie zawsze są razem.
- Rozumiem. A lubisz, gdy są razem z tobą?
- Lubię. – Wobec tego przytaknięcia ogarnęło
ich lekkie zaskoczenie, ale starali się siebie nie patrzeć.
- To świetnie, bo załatwiłeś sobie wstępnie
tydzień w szpitalu i chyba oboje z rodziców będą chcieli z tobą przebywać cały
czas. Tata na pewno, bo pracuje piętro wyżej.
- Właściwie tata ma tydzień wolnego i wolał
wszystko prócz szpitala…
- Natomiast ja z przyjemnością będę z tobą
siedzieć Naoś. – Uśmiechnęła się Noriko, gładząc syna po twarzy.
Sasori
się skrzywił, teraz to wyszedł jakby Naoki był dla niego jakimś problemem.
Wyszli więc z gabinetu na odpowiedni oddział, a tam zaczepili jedną
pielęgniarkę, by wskazała im pokój. Okazała się być nią Kaya, która od razu z
uśmiechem przywitała się ze wszystkimi. Przez drogę stale rozmawiała z Sasorim,
a Noriko za to miała całą uwagę Naokiego. Weszli do pokoju, który nie był
prywatny jak w przypadku Mari. Był trzyosobowy, jeden chłopiec miał trzynaście
lat a drugi siedem. Mimo to, nie chciał, aby rodzice go z nimi zostawili.
Sasori dołączył do nich dopiero po skończeniu rozmowy z pielęgniarką.
- Leci na mnie. – Oznajmił. Musiał się tym
pochwalić. Noriko spojrzała na niego dziwnie.
- Nie sądzę…
- A ja tak. To się czuje.
- Może jest po prostu miła? – Uśmiechnął się z
politowaniem na to stwierdzenie.
- Nie. Leci na mnie. – Noriko prychnęła.
- No tak, bo ty ociekasz taką zajebistością i
wszyscy na ciebie lecą. – Sarknęła. – O ja głupia, zapomniałam. – Przewróciła
oczami.
- Nie znasz się.
- Jasne. – Prychnęła. - Zresztą o czym my w
ogóle rozmawiamy? Masz dziewczynę, pamiętasz? Czy cycki pielęgniarki ci
przytłumiły umysł? – Wzburzyła się.
- Nie patrz…
- Omal byś do nich nie wleciał. – Przerwała,
dając mu jasny komunikat. – A i dla twojej wiadomości, to wcale mnie twoje
uwagi przy filmach nie kręciły. Jak mogłeś tak powiedzieć przy doktorce?!
- Nazwałaś mnie przy niej kujonem.
- Wcale nie!
- Tak było.
- Ona cię nazwała kujonem, ja jej tylko
przytaknęłam!
- Co za różnica?!
- Ogromna!
- Mamo, tato! – Zawołał Naoki, przerywając im
sprzeczkę. – Nie kłóćcie się, dobrze? – Dorosłym się zrobiło głupio przez to
skarcenie. – Przeproście się! – Nakazał, jak to robi pani Asena w przedszkolu.
Oboje spojrzeli na siebie, czekając na pierwszy krok.
- Ty pierwsza.
- Dzieciak. – Skomentowała. – Przepraszam, nie
będę ci udawadniać jak bardzo się mylisz w obecności syna.
- Udowodniać. – Poprawił ją, przez co zaczęła
wyobrażać go sobie w płomieniach. – Ja też przepraszam, nie będę powodował w tobie
zazdrości.
- Nie jestem zazdrosna. – Zaoponowała. – Mam
męża.
- Raczej miałaś… - Powiedział i przytkał sobie
usta. Znowu za szybko coś powiedział.
Noriko
nic na to nie powiedziała. Wróciła za to do rozmawiania z Naokim. Sasori się
jedynie przysłuchiwał i wymieniał sms-y z Miyuki. Musiał jej powiedzieć gdzie
jest i co się stało, właściwie nie musiał, ale nie chciał też jej o tym nie
mówić.
- Noriko, będę musiał was na chwilę zostawić. –
Powiedział wstając z krzesła. – Pojadę do domu po coś do przebrania na zmianę
Naokiemu.
- W porządku, poradzimy sobie.
- Dzień dobry! – Po pomieszczeniu rozniósł się
wesoły, dziewczęcy głosik. – Cześć Naoki! Też jesteś chory? Ale fajnie! –
Mruknęła Maribel. – Masz też pokój z innymi dziećmi, dlaczego ja nie mam? –
Burknęła w stronę drzwi w progu, których znajdowała się jej matka.
- Bo bałam się, że rozchorujesz się jeszcze
bardziej, kwiatuszku. Wiesz jak słaby masz organizm. – Odparła z troską. –
Witaj Sasori. Od kiedy tu jesteście?
- Niedawno przyjechaliśmy. Dopiero rano naszły
Naokiego poważniejsze objawy, gdyby nie Noriko to leczyłbym go pewnie w domu i
pewnie bez skutku. – Elena spojrzała na wspomnianą kobietę z drobnym urazem.
- To dobrze. – Rzekła zimno. Sasori zauważył
między nimi zatarg i pewnie dotyczy on rozwodu Noriko.
- No to ja…
- Pozwól, że ja pójdę. – Przerwała mu nagle
Noriko. – Daj klucz, a ty zostań z Naokim.
- Jesteś pewna? Nie wolisz zostać?
- Lekarze mogą woleć rozmawiać z tobą, więc
może będzie bezpieczniej jak to mnie nie będzie.
- Jak chcesz. – Mruknął, dając jej klucze od
domu do rąk. – Czekaj – Złapał ją za ramię, gdy chciała wyjść. – Potrafisz
jeździć samochodem, prawda?
Po
tym jak przytaknęła Sasori zdecydował się dać jej również kluczyki do
samochodu. Nie chciał, aby wyręczając go, błąkała się po ulicy. No i to jedyne
klucze od domu jakie ma, a nie będzie ryzykował, że zgubi je w autobusie czy
ktoś ją okradnie – w ten sposób sobie tłumaczył swoje zachowanie. Po wyjściu
Noriko, Elena zdecydowała się wejść głębiej do pomieszczenia. Naoki się bardziej
ożywił towarzysko przy Maribel, która rozmawiała z nim tajemniczym szeptem.
Sasori się nie przysłuchiwał, za to uciął sobie pogawędkę z Eleną. Jak to
kobieta nie potrzebował wielu pytań by o wszystkim mu powiedziała.
- Nie zrozum mnie źle Sasori, naprawdę cieszę
się, że Naoki jest przy matce, ale nie jest to dla mnie powód by rozwodziła się
z moim bratem. Masz własny związek i chcesz stworzyć synowi nową rodzinę, a
Noriko zapewne będzie tylko przeszkadzać.
- Nie przeszkadza.
- Och, na pewno miewasz przez nią kłótnie z tą…
Miyuki się nazywała. I ja się wcale jej nie dziwie – Zarzekała się od razu. –
Jak dla mnie wizyta raz na dwa tygodnie lub miesiąc zupełnie by jej
wystarczała. Ty byś miał swoje życie, a ona swoje.
- Naoki jest dla Noriko dosyć ważny.
- Cudownie, że dopiero teraz sobie o tym
przypomniała. Przecież się go wyrzekła i oddała tobie, więc nie ma prawa…
- Wybacz, ale nie tobie o tym decydować.
Noriko… To zbyt skomplikowane, ale nie miej do niej urazy, że nie wyszło jej z
twoim bratem.
- A do kogo mam mieć? Mój brat ją kocha…
- Gdyby dał jej dzieci to by z nim była.
Wzruszył
ramionami, taka prawda i wcale nie trudno jej się było domyśleć. Sasori
zastanawiał się dlaczego mąż Noriko nie zdecydował się na ten krok, ale
wiadomo, nie jego sprawa. Elena nic już nie mówiła i dopiero do niego dotarło,
że chyba ją uraził. Tłumacząc się telefonem, opuściła pomieszczenie. Minęła się
ze starszą kobietą, która weszła do sali razem z małym chłopcem. Zważywszy na
to, że kazała mu się położyć do łóżka, to można powiedzieć, że jest pacjentem.
Nie słuchał się swojej babci i podbiegł do Nao i Mari.
- Siemka!
- Cześć. – Mruknął Naoki.
- Ekhm, rozmawiamy! – Burknęła Mari, urażona
jego natarczywym zachowaniem.
- Nazywam się Kamiki, a ty? – Wyciągnął rękę do
osoby płci męskiej.
- Naoki.
- Lubisz się bawić w chowanego?
- Pewnie!
- To musimy się razem pobawić! W szpitalu jest
dużo kryjówek!
- Okej, wchodzę w to! – Wtrąciła Mari. –
Nazywam się…
- Ty się nie bawisz. Jesteś dziewczyną.
W
żadnym razie dziewczynce nie spodobała się ta odzywka. Zrobiła się wręcz
czerwona ze złości, ale to jej przeszło, kiedy Kamiki został skrzyczany przez
swoją babcię. Staruszka zwróciła się do Sasoriego z ostrzeżeniem, ponieważ jej
wnuk to urwis, a skoro zjednał sobie Naokiego to będzie musiał go pilnować
przez cały czas. Po kilku minutach dotarła do towarzystwa Miyuki.
Deidara
całkowicie niezgodnie ze swoim planem spędzał dzisiejszy dzień. Odwiedził go
ojciec, zgodnie z zapowiedzią, więc syn mógł sobie na ten czas oszczędzić
swojej niezadowolonej miny. Za to mieszkająca z Deidarą, Tsuki była niezmiernie
ucieszona tą wizytą. Lubiła ojca Deidary, gdy byli razem to ten często zabierał
ich dwoje na jakiś wspólny weekend, czasem nawet zabrał całą bandę. Choć wiązały
się te wypady z spacerem po górskich szlakach lub ogólnie na zwiedzaniu to nie
zmienia to faktu, że było zajebiście. Wtedy
ojciec Deidary był w trakcie rozwodu z jego matką, więc nie chciał, aby syn się
tym zamartwiał. Cóż, Deidara miał wtedy siedemnaście lat i uważał ich rozstanie
za właściwe rozwiązanie. Pocieszanie nie było potrzebne, ale co tam. Teraz,
będąc już dorosły spotkania z tatą ograniczały się do zera, nie wie po cholerę
w ogóle do niego przyjechał.
- Czyli teraz ze sobą mieszkacie? Jako przyjaciele?
– Dopytał mężczyzna.
- Yup. – Przytaknęła Tsuki.
- Fascynujące.
- Przecież to normalne. Jakby się mieszkało z
kumplem.
- Albo z kumpelą. – Dodała Tsuki. Deidara miał
dwa razy więcej od niej szamponów, odżywek innych dupereli.
- Skoro tak twierdzicie.
- Mam przecież dziewczynę. Tsu nikogo nie ma,
ale jej to nie przeszkadza.
- Skąd wiesz, że nikogo nie mam? – Przewróciła
oczami. – Nie wypowiadaj się za mnie.
- Dobra. Tak czy inaczej nie ma między nami
spin w tej kwestii.
- Jestem pod wrażeniem. – Mruknął rodzic Deia.
– Twoja dziewczyna nie robi ci z tego problemów? – Na to pytanie nie dostał
odpowiedzi. – Rozumiem. Czyli sam widzisz, że to nie jest takie normalne.
- Laski zwyczajnie mają z tym problem i tyle…
Typowe,
Deidara to nigdy nie przyzna, że choć trochę się myli. Ma swoje zdanie i nie ma
takiej rzeczy, która by je zmieniła. Nawet w jakiejś bezsensownie głupiej myśli
nie ma opcji, aby z niej zrezygnował. Nawet, gdy sam wie, że to idiotyczne.
Zbyt dumny by przyznać, że się myli.
- Spotkałem wczoraj tą twoją koleżankę, która
przyszła do ciebie do pracy. – Deidara drgnął na to wspomnienie.
- I… I co…?
- Nic, poznała mnie. Przywitała się.
Wspomniała, że byliście kiedyś razem.
- Och, chodzi o Tayuyę. – Mruknęła Tsu.
- O, właśnie o nią. Poznałyście się?
- Miałam tą przyjemność. – Zadrwiła, patrząc na
Deidarę, zastanawiał się czy chociaż ojcu przyzna się do dzieci. Wtedy zapukał
ktoś do drzwi. – Otworzę.
- Była z córką. – Napomknął mężczyzna, gdy
zostali sami.
- Taa, nie lubię dzieci. – Odpowiedział
wymijająco.
- Zdziwiło mnie podobieństwo…
- Dzień dobry! – Zawołała radośnie, wkraczająca
do pomieszczenia Asena. – Nie przeszkadzam?
- Trochę tak…
- Ależ skąd! – Zawołał głośno starszy
mężczyzna. – A z kim mam przyjemność? Koleżanka Tsuki…?
- Nie, nie! – Zaśmiała się i zarzuciła rękę na
ramię dziewczyny. – Najlepsza przyjaciółka! Co nie?
- Nie. – Odpowiedziała zrzucając z siebie rękę
Aseny i siadając z powrotem na swoje miejsce.
- To moja dziewczyna, Asena. A to mój tata… -
Przedstawił Deidara nawet nie ruszając się z miejsca.
- Miło poznać. Deidara wiele o panu opowiadał.
- Naprawdę? – Zdziwił się. – Co na przykład?
I
tu ją odrobinę zatkało. Powiedziała to, bo chciała być miła, nie sądziła, że
się o to spyta. Deidara nic jej nie mówił o swojej rodzinie, a ona sama nie
wypytywała. Niemniej cieszyła się, że w końcu poznała pana Douhito. W końcu
jednak wymyśliła jakąś głupią wymówkę, jakoby nic sobie w tym momencie nie
mogła przypomnieć. Deidara przewrócił oczami.
- O czym rozmawialiście nim przyszłam?
- A to nieistotne. Po prostu spotkałem wczoraj
znaną nam wszystkim dziewczynę?
- Kogo? Może ja ją też znam! – Powiedziała. –
Chodzi o jakąś celebrytkę?
- Nie, nie. To taka dawna znajoma Deidary.
- Uuu, mam być zazdrosna? Jak się nazywa?
- Nie ważne! – Zawołał Deidara, ale na jego
nieszczęście tata powiedział w tym samym czasie imię.
- Tayuya? – Zdziwiła się. – Ma pan na myśli
siostrę Tsuki…?
- Hm? Nie wiedziałem, że masz siostrę… -
Zdumiał się mężczyzna i spojrzał z przekąsem na syna. Przerzuca się z siostry
na siostrę? Wstydu nie ma ten chłopak…
- Jak to, nie pamięta pan członków swojej
rodziny?
- Asena! – Upomniał ją Deidara. Teraz zaraz
wszystko się wyda, chociaż może jego stary nic nie powie…?
- O jakiej rodzinie ona mówi? – Nadzieja matką
głupich.
- No Tsuki i Tayuya to przecież… - Urwała
domyślając się, że pan nie wie o co chodzi. – Dei… to nie są twoje kuzynki.
- Eeee…
- No przecież, że jesteśmy! – Tsuki zdecydowała
się pomóc współlokatorowi. – Ale od strony matki Deia. Więc jego ojciec nie
musi nas pamiętać.
Mężczyzna
przytaknął jej słowom, próbując wybronić syna z tej sytuacji. Kłamstwo za
kłamstwem, czy on się w tym nie gubi? Zmienił szybko temat, wchodząc na
bezpieczny grunt jakim jest temat życia Aseny. Już na wstępie się zaśmiał,
Deidara i przedszkolanka. To zakrawa o jakąś komedię.
Noriko
zaparkowała ostrożnie i precyzyjnie samochodem Sasoriego. Właściwie nigdy nie
była aż tak ostrożna jadąc autem, nawet gdy zdawała prawo jazdy. Może wtedy by
zdała za pierwszym razem. Zaufał jej i dał kluczyki, bo pewnie dalej sądzi, że
udało jej się zdać za drugim razem, a przy pierwszym nie zaliczyła testów.
Prawda jest… inna. Jednak zdziwiła się tym wyrazem zaufania swojego byłego.
Samochód to nie byle co. Z tymi oto myślami dotarła na drugie piętro, gdzie pod
drzwiami mieszkania siedział Hidan.
- Yo.
- Cześć – Przywitała się lakonicznie i sięgnęła
do torebki.
- Saso nie ma. Nao też nie.
- Wiem – Szukanie kluczy w torebce jest bardzo
ciężkie. W typowej, damskiej torebce.
- Szukasz telefonu? Dupek nie odbiera. –
Burknął Hidan. – Swoją drogą nie wiedziałem, że już wracasz do kraju. – Nic nie
odpowiedziała. Przecież nie będzie mu meldować każdej swojej czynności. – Jak
lot?
- Dobrze…? Dziękuję… - Skinęła głową uprzejmie,
po czym uklękła i wysypała wszystko z torebki. Nawet nie sądziła, że ma w niej
taki syf. Od razu zaważyła klucze. – Tu jest. – Jedną z wysypanych rzeczy była
prezerwatywa, którą od razu przejął jej towarzysz.
- No nieźle. Zamierzasz skoczyć do wyrka z
Saso? – Natychmiast odebrała mu gumkę.
- Nie!
- Nie krzycz, przecież wiem. Za duży rozmiar. –
Zaśmiał się Hidan.
- Odwal się. Kup sobie własne kondony, skoro
tak cię jarają.
- Ja ich nie potrzebuje, kochanie. Jestem
bezpłodny, więc nie muszę się zabezpieczać.
- Co…?
- Mówię, że jestem bezpłodny. – Powtórzył.
- Tak, tak… ale serio sądzisz, że prezerwatywa
została stworzona tylko dlatego, by nie mieć dzieci? – Zapytała tonem karcącej
matki. – Choroby weneryczne ci coś mówią?
- Nie mam żadnych.
- A przebadałeś się?
- Nie, ale…
- No właśnie.
- Nie mam się czego bać. Hej! Skąd masz klucze
do mieszkania?! – Zawołał zaskoczony, gdy otworzyła drzwi. – Wiedziałem! –
Wskazuje na nią oskarżycielsko. – Szybko omamiłaś sobie tego Rudzielca, skoro
już…!
- Och, przymknij się. – Bąknęła i otworzyła
drzwi, a za nimi od razu za agresywne szczekanie i nastawienie zabrał się
będący tam pies. Noriko w pierwszym momencie podskoczyła przestraszona. – Nie
wiedziałam, że Sasori ma psa…?
- Ja też… Znaczy…. – Hidan dopiero po
przyjrzeniu się psu go rozpoznał. – No. To nie jest pies Saso, tylko tej no…
jego siorki. – Wytłumaczył i weszli do środka. Pies pamiętał zapach Hidana,
więc nie miał nic przeciwko niemu.
- Jest wspaniały. – Noriko ukucnęła przy
zwierzęciu, pogłaskując jego głowę i dając się obwąchać. Czuł od niej szpitalne
chemikalia i trochę Sasoriego, więc potraktował jak przyjaciela. – Matsuri nie
może się nim zajmować? Ciekawe dlaczego?
- No, pewnie dlatego, że wyjechała się gździć z
Yagurą. – Wzruszył ramionami, odchodząc do kuchni.
- Aha… A pani Chiyo?
- Jest bliska kopnięcia w kalendarz, ale
jeszcze nie kopnęła. Z tego co wiem.
- Zaraz, zaraz… - Potrząsa głową. Hidan jak
nic, wyjmuje sobie z lodówki Saso piwo. – Co…?! o czym ty mówisz? Bo ja mam na
myśli babcię Sasoriego.
- No, miała zawał czy coś. Ponoć tylko maszyny
ją podtrzymują przy życiu.
Noriko
zszokowały te wieści. Sasori w ogóle nie zachowuje się jakby… chociaż, może
stąd się brały te nieprzyjemne uwagi z jego strony. Matsuri jednak też się do
niej nie zgłosiła, a zawsze to robiła, gdy miała jakiś problem. Trochę ją
drażni, że wszyscy są tacy skryci. Wiadomo, nie może wymagać, że będą ją
traktować jak członka rodziny, ale… Nie, właściwie czemu nie?
- Masz, łap! – Hidan rzucił w stronę kobiety
butelkę piwa z lodówki Saso. Ona jednak przeleciała obok Noriko i roztrzaskała
się na podłodze. Przymknął oczy, starając się by gniew z niego nie wyciekł. –
Podobno byłaś barmanką, powinnaś złapać z łatwością.
- I tak by się zapewne stało, ale kto
powiedział, że w ogóle chciałam piwo? – Zapytała retorycznie.
- To mogłaś złapać i odstawić. Teraz tu
śmierdzi jak cholera!
- Taa. Posprzątaj. – Nakazała i ruszyła do
pokoju Naokiego. Hidan naturalnie za nią.
- A ty niby co będziesz robić?
- Muszę spakować trochę rzeczy Naokiego.
- Co? Dlaczego? Wyjeżdżacie gdzieś? A może…? –
Wydał z siebie przerażony odgłos. – Ty go porywasz?!
- Nie! Matko, jesteś największym idiotą jakiego
znam!
- Zapomniałaś o Deidarze. – Rzekł lekko. – Saso
wie?
- Oczywiście, skąd bym miała jego klucze od
mieszkania?
- Ok. No
to gdzie on jest?
- Ogólnie…? W szpitalu. Naoki zachorował.
Hidan
zaczął od razu manifestować swój szok, oburzenie i kilka wulgaryzmów padających
na Sasoriego. Kobieta przewróciła oczami i otworzyła szafę, z której wyjęła
torbę. Następnie wkładała do niej kilka ubrań i zabawek kompletnie nie
zwracając uwagi na ciągłe ględzenie towarzysza.
- Kolejny raz go ta Ruda ofiara nie upilnowała
i wylądował w szpitalu. – Burknął. – A taki niby zajebisty lekarz. Gówno
prawda.
- Kolejny raz?
- No tak, za pierwszym razem to było jak Naoki
miał krwiaka.
- Naoki miał krwiaka? – Powtórzyła zaskoczona.
- Nie wiedziałaś?
- Nie. Sasori nic mi nie powiedział… Jak to się
stało? I kiedy?
Hidan
usiadł, a właściwie położył się na łóżku Naokiego i zaczął wszystko paplać i
tak nie miał nic do roboty, a pomóc sobie nie pozwalała. Cóż, nie mogła go winić
za to, że nie powiedział, jej wtedy. Zdenerwowała się widząc wciąż nie
posprzątaną butelkę po piwie na podłodze. Całą ciecz z wolna wylizywał pies,
dlatego Noriko czym prędzej go oderwała od tego skrawka ziemi.
- Mówiłam, żebyś posprzątał, do cholery!
- Oj tam, oj tam. Saso posprząta jak wróci.
- Mowy nie ma. Ty rozbiłeś butelkę, więc po
sobie posprzątasz, jasne? – Warknęła stanowczo. – I nawet nie waż się pyskować.
- Bo co mi zrobisz? – Przewrócił oczami.
- Przekonasz się. – Spojrzała mu głęboko w
oczy. Hidan nie dawał się jednak zastraszyć. – Powiem Saso, że ostatnio mając u
siebie Naokiego, zostawiłeś go samego na ławce na rynku.
- Jezu! – Warknął, zaganiając się do roboty. –
Dobra, ostatnio często mi się zdarza sprzątać, więc nabieram wprawy.
- Ty? Ty sprzątasz? Już ci wierzę.
- No tak, bo widzisz moja droga. Przygarnąłem
do domu ślicznotkę na rolę gosposi.
- Aha… Nie rozumiem.
- Amara mnie właśnie wtedy, gdy zostawiłem Nao,
okradła. Teraz to odpracowuje u mnie w domu. – Oznajmił dumnie, zbierając szkło
z podłogi.
- Chcesz powiedzieć, że na własne życzenie masz
w domu złodziejkę? – Zapytała, a Hidan skinął głową. – Jesteś kretynem, wiesz?
A co jak ci teraz zamierza gwizdnąć z domu telewizor?
- Nie zamierza. – Parsknął śmiechem na jej
wywód.
- Skąd możesz mieć pewność?
- Mam i już!
- Rany boskie… - Co za pajac, myślała. Jednak
dała za wygraną, kłótnia z Hidanem to jak walka z wiatrakami. – Ok, zostawmy
to, ale skoro ona u ciebie powinna sprzątać to dlaczego ty to robisz?
- No, sprzątanie to chyba nie jej konik. –
Skrzywił się. – Gdy myła okna to o matko… Tragedia. Chciałem ją nakierować i
pomóc, więc poprosiła bym jej pokazał jak to się robi. No i umyłem okna.
- Wyręczyłeś ją… Ona cię wykorzystała.
- Nie. Głucha jesteś? Pomogłem jej.
- Tak, tak sobie wmawiaj. – Przewróciła oczami
i zaczęła rozglądać się po mieszkaniu nie mając nic lepszego do roboty. – Ale
syf… - Szepnęła do siebie.
- Wiesz co? Amara mi powiedziała, że jestem
inteligentny. – Pochwalił się Hidan. – Chyba się z nią umówię!
- Hm, a nie wolisz, żeby nadal sądziła, że
jesteś inteligentny? – Prychnęła, wchodząc do kuchni. – Randką wszystko
zniszczysz. Cały jej Hidanopogląd legnie w gruzach. – Przejęła się, a
przynajmniej udawała. Jakoś wątpi, aby Amara uznawała Hidana za inteligentnego.
No ludzie, to Hidan!
- Jesteś zazdrosna, bo to nie ciebie podrywam.
- Oczywiście, zaraz umrę ze zgryzoty. –
Przewróciła oczami i zaczęła z wolna ogarniać kuchnie Sasoriego.
Trochę
się nazbierało tego bałaganu. Niepozmywane naczynia, nieporządek na kuchennych
ladach, w półkach różne rzeczy były nie na swoim miejscu, na przykład tam,
gdzie talerze znalazło się pudełko płatków. Hidan już dawno skończył sprzątać
za sobą butelkę piwa, a Noriko chyba porządnie się wkręciła w sprzątanie. Bo
nie zamierzała zaprzestać na kuchni. Hidan jej nie poganiał, ciągłe skłony,
wyprosty i inne ruchy bardzo fajnie się oglądało.
- Źle znosisz rozwód, co? – Na to pytanie
Noriko omal nie wypuściła z rąk ścierki.
- Skąd wiesz, że…
- Twój szwagier mi powiedział.
- Nie macie własnych tematów na rozmowy? –
Warknęła. Już postanowiła wytoczyć niezły opierdol Yoshiemu, gdy go zobaczy.
- Lubimy obgadywać, a Saso jest nudnym
człowiekiem. Wiesz, ja tam się dziwię, że w ogóle tak długo wytrzymałaś w tym
małżeństwie.
- O co ci chodzi?
- No, gdy chodziłaś z Saso to byłaś nieustannie
napalona. A ten tu ex-mąż nie często ci dawał. – Stwierdził, a Noriko spojrzała
na niego z takim gniewem, że czuł, jakby się dusił.
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać na ten temat.
– Syknęła.
- Wyluzuj. Więc co teraz? Zamierzasz odbić Saso
i stworzyć z nim i Nao rodzinkę?
Wysprzątała
Sasoriemu praktycznie większą część domu, więc ma nadzieje, że chociaż to
zauważy. Noriko nie zamierzała odpowiadać Hidanowi na jego infantylne pytania.
Wystarczyło, że spojrzała na niego żałośnie. Jedyny problem stanowił lekko
pijany pieseł, przecież nie mogą go zostawić bez opieki.
- Może oddaj go sąsiadowi? – Zaproponował
Hidan.
- Dobry pomysł. – Kiwnęła głową z uznaniem. –
Sam wymyśliłeś? – Nie odpowiedział jej tylko przewrócił oczami. po wyjściu z
mieszkania, Noriko zapukała do sąsiednich drzwi. Po chwili otworzył jej starszy
pan.
- Dzień dobry. – Przywitał się, a widok Noriko
naprawdę go rozweselił. – W czym mogę pomóc?
- Cóż, jestem przyjaciółką Sasoriego Akasuny. –
Hidan się zaśmiał pod nosem. Na pewno. – Jest on teraz w szpitalu z synem, a ja
przyjechałam jedynie zabrać mu rzeczy i… Chodzi o to, że nie mam pojęcia ile
tam będzie, a nie możemy pozostawić psa bez opieki.
- Rozumiem, ale… Nie mam odpowiednich warunków…
Noriko
poczuła w tym czasie wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęła go myśląc, że napisał
do niej Sasori, jednak wiadomość była od Hidana. zajrzała z ciekawości. POKAŻ
GOŚCIOWI CYCKI :) – Obejrzała się za siebie, posyłając mężczyźnie gniewne
spojrzenie. Odpowiedź była oczywista – wypierdalaj.
- Proszę, tylko na kilka dni. Sasori panu za
wszystko zapłaci.
- Yo Hidan. – Zawołał wchodzący po schodach
młody chłopak. Przybił sobie z mężczyzną żółwika. – Ta pierdoła dalej się nie
pojawiła?
- Już go nigdy nie zobaczysz. Zajebał mi
samochód.
- Tak, coś mówiłeś o tym. – Rzekł i ukucnął
obok psa. – To Matsuri, nie? Uch… widać pod wpływem…
Noriko
podeszła do chłopaka, gdy tylko usłyszała o jego znajomości z Matsuri.
Poprosiła o przygarnięcie psa na kilka dni, a on zgodził się od razu, jednak nie
mając na to pozwolenia od dziadka. Lecz nie przejmował się tym. Pobuczy,
pobuczy i mu przejdzie.
Aż
na parking Hidan szedł w towarzystwie Noriko, dopóki nie zatrzymała się przy
samochodzie Sasoriego. Ponownie zanurzyła rękę w torebce, szukając kluczy. Hidan
wytrzeszczył oczy.
- Jesteś pewna, że nie wróciliście z Saso do
siebie? Dał ci klucze od mieszkania, od samochodu, kto wie co ci jeszcze dał.
- Jesteś taki ograniczony… Wszystko jest dla
ciebie jednoznaczne.
- Dziwisz mi się? Podwieź mnie.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- Cóż, to głównie przez siorkę Saso nie mam
samochodu, więc jest mi coś winny. Poza tym Nao się ucieszy na mój widok.
Noriko
przewróciła oczami, ale ostatecznie dała za wygraną. W końcu czemu nie? Choć to
Hidan, to zawsze jest jakimś towarzystwem. I docenia fakt, że jest kimś ważnym dla Naokiego, niech się
nim nacieszy póki chłopiec jeszcze chce się z takim zgredem zadawać.
Hidan
po wielu, wielu, naprawdę wielu pomyłkach i nagłej stracie orientacji w terenie
dotarł do sali, gdzie znajdował się mały Akasuna. Oczywiście zawdzięczał to
pewnej piersiastej pielęgniarce, która nie dość, że była hojnie obdarzona przez
naturę to jeszcze była miła. Do szpitala przyjechał z Noriko, ale ta zobaczyła
na korytarzu Kanę. Przynajmniej się dowiedział, że Itachi też tu gdzieś właśnie
wyciąga kopyta. Noriko przekazała mu torbę z rzeczami Naokiego i informacje, że
potem do nich dołączy. W pomieszczeniu znajdowali się Sasori, Miyuki, Naoki
oczywiście, jakaś starucha, jakiś smarkacz towarzyszący Nao i jakiś emo z boku.
Przywitał
się z Saso klepiąc go boleśnie w plecy i najprawdopodobniej zostawiając na nich
czerwony ślad swojej ręki. Mężczyzna spojrzał na niego bezlitośnie, ale w
odpowiedzi dostał tylko torbę z rzeczami chłopca. Następnie Hidan przywitał się
z Naokim, który przedstawił go znajomemu jako najlepszego wujka na świecie.
Czuł dumę.
- A o mnie to już zapomniałeś? – Upomniała się
Miyuki. nie żeby uwaga Hidana była dla niej jakaś znacząca, ale… Wypadałoby się
przywitać.
- Och, czyli wy dalej jesteście razem. Sorry,
pomyliłem się. – Parsknął lekko przy swojej wypowiedzi.
- Hm? Dlaczego nie mieli byśmy być już razem?
- No właśnie, dlaczego? – Dołączyła kobieta.
- Nie wiem. Pomyślałem coś sobie – Zaczął
tajemniczo patrząc na Sasoriego. – W końcu nie daje się byle komu swoje klucze
do mieszkania i samochodu. – Saso teraz zrozumiał do czego on pije.
- Nie dałem, tylko pożyczyłem. – Wytłumaczył. –
Chciałem szybko dostać jakieś rzeczy Naokiego.
- Przepraszam? – Wtrąciła Miyuki. – Ja czegoś
tu chyba nie rozumiem, o co chodzi? Komu dałeś klucze? – Sasori westchnął
ciężko. Nie chciał jej się tłumaczyć, ale co miał zrobić.
- Noriko je wzięła. Wyręczyła mnie w zabraniu
dla Nao rzeczy z domu.
- Ja to mogłam zrobić.
- Ale zrobiła to ona. – Wzruszył ramionami. – A
ty co tutaj robisz?
- Czekałem na ciebie przed mieszkaniem. –
Odparł Hidan.
- Wujku, a gdzie mama? – Wtrącił Naoki.
- Noriko spotkała ciotkę Kanę i się zaczęły
ploty. Zaraz będzie. Propos, wiesz, że Itachi też tu gdzieś leży? – Zwrócił się
do Saso.
- Co mu się stało? – Na to pytanie Hidan nie
odpowiedział. Sam tego nie wiedział, poza tym miał to gdzieś.
- To pani nie jest mamą Naokiego? – Zapytał
Kamiki, Miyuki. Należał do ciekawskich dzieci i nad wyraz bystrych. Jego babcia
drzemała sobie na krześle, więc nie miał kto go upomnieć. Miyuki musiała
odpowiedzieć.
- No nie. Nie jestem. Nie biologiczną.
- A co to znaczy biologiczną? – Naoki nie
przerywał koledze, bo sam był ciekawy.
- To znaczy… że nie ja go urodziłam.
- To pani Noriko jest twoją mamą? – Naoki
przytaknął. – A pan Sasori tatą? – W myślach kalkulował sobie informacje. –
Jest pan z panią Noriko małżeństwem?
- Niestety nie. – Odrzekł z uśmiechem.
- Niestety?! – Powtórzyła zezłoszczona Miyuki.
– Niby dlaczego niestety?
- Oj Miyuki, tak mi się niechcący powiedziało.
– To była prawda, nawet się nie zastanawiał jak to zabrzmiało.
- Akurat. – Burknęła gniewnie. Hidan za to
otwarcie naśmiewał się z niedoli Sasoriego.
- Rozwiedliście się? Moja mama też się
rozwiodła z tatą.
- Nie, nie rozwiedliśmy się. Nigdy się z mamą
Naokiego nie pobraliśmy.
- Po siódmym koszu Saso dał sobie spokój z
oświadczynami. – Skomentował Hidan.
- Zaraz… oświadczałeś się Noriko? – Zapytała
Miyuki. Jakoś nigdy o tym jej nie powiedział, co prawda nie pytała, ale nie
musi chyba myśleć o każdej drobnostce. Sasori zagryzł swoje wargi.
- No… Nie siedem razy. Hidan zmyśla.
- Ale… Oświadczałeś jej się… Przepraszam…
Wstała
z krzesła i skierowała się na korytarz. Sasori ją wołał, ale go nie słuchała.
Czuła jakby właśnie wymierzono jej policzek. To takie nie w porządku, bo są ze
sobą już ponad rok, a z Noriko spotykał się mniej niż ten pieprzony rok, a mimo
to jej się już oświadczył i to kilka razy. Sasori posłał Hidanowi obrażone
spojrzenie, no po cholerę to mówił… Kamiki jednak jeszcze nie skończył swojego
wywiadu.
- Dlaczego się nie pobraliście?
- Rozstaliśmy się.
- Dlaczego? – Na początku ta ciekawość wydawała
się Sasoriemu słodka, ale co za dużo to nie zdrowo.
- To trochę skomplikowane…
- A ja chcę wiedzieć. – Zaparł się Naoki.
Świetnie, jeszcze tym się zaraził. Patrzył na Hidana, szukając w nim pomocy.
- To ja sobie tu klapnę. – Mruknął opadając na
łóżka zapatrzonego w przenośną konsole nastolatka.
- W porządku… Tata po prostu źle się zachowywał
względem mamy, choć nie chciał, to sprawiał jej przykrość. Dlatego się
rozstaliśmy.
- Opowiedz jak za nią beczałeś. – Przypomniał
mu Hidan.
- Nie beczałem…
- Teraz starasz się zachować twarz? – Parsknął
lekceważąco, na co został mu pokazany środkowy palec.
- A dlaczego Naoki mieszka z panem, a nie z
mamą?
- To… to była nasza decyzja, wiesz? Mama
Naokiego musiała wyjechać za granicę, a ja opiekowałem nim.
- Fajnie. A potem spotkał pan Miyuki?
- Tak. I jesteśmy razem.
- Którą kocha pan bardziej? Panią Noriko czy
Miyuki?
- No… to chyba oczywiste.
- Mamę? – Dopytał Naoki, a Sasori poległ po tej
odpowiedzi. Żeby własny syn się pytał.
- Nie! Miyuki, bałwanie! – Chłopiec parsknął
śmiechem. – Jak mogłeś nie wiedzieć…
- Bo Miyuki się nie oświadczyłeś, a mamie tak!
– Odparł z uśmiechem. Noriko weszła do pomieszczenia akurat w trakcie tej
wypowiedzi, była nią tak zaskoczona, że za mocno ścisnęła swój kubek z kawą.
Efekt? Oblała nią sobie rękę. – Cześć mamo!
- Pomogę ci. – Wstał z krzesła i automatycznie
przejął od niej kubek z kawą, w czasie, gdy ta przecierała mokrą rękę i podłogę
chusteczką higieniczną. Obecność Noriko była i dla niego lekkim zaskoczeniem.
Mogłaby zapukać.
- Mamo, a dlaczego nie chciałaś się pobrać z
tatą? – Naoki nigdy o takie sprawy nie pytał, nie interesowało go czemu rodzice
żyją osobno, ale gdy Kamiki już zaczął temat to fajnie by było go kontynuować.
Noriko
spojrzała zdziwiona na Naokiego, a potem już z pretensją na Sasoriego.
- Ty nie masz o czym rozmawiać z dziećmi?
- Ja tylko odpowiadałem na pytania…
- Jasne. – Podeszła do synka i usiadła na
łóżku. – Coż, widzisz myszko, mamusia była wtedy za młoda, by wychodzić za mąż,
za twojego tatę.
- Saso był od ciebie młodszy. – Wtrącił Hidan.
- Tak. I właśnie dlatego często nie myślał nad
swoimi pomysłami. – Sasori prychnął oburzony. Jego wybory mimo, że pochopne to
zawsze okazywały się dobre. – No tak, co by wyszło dobrego z naszego
małżeństwa?
- No na przykład uniknęlibyśmy teraz
natarczywych pytań Nao i Kamikiego.
Tutaj
przyznała mu racje. Potem już za jej sprawą temat wszedł na inny tor.
Zapoznawała się z kolegą Naokiego, który był już w drugiej klasie podstawówki.
Niebywale bystry chłopak. Po chwili Sasori poszedł po Miyuki. Znalezienie jej
było dość trudnym zadaniem. W końcu to wielki szpital. Po kilkunastu minutach
zdecydował się do niej zadzwonić i zapytać, lecz nie odbierała. Widać wzięła
jego poprzedni błąd wyrazowy zbyt poważnie. Ech, wolał czasy, w których Miyuki
ciągle się śmiała z jego wypowiedzi i nigdy nic nie brała na poważnie. Po
chwili dostał zwrotnego sms’a od Miyuki – Jadę do domu. Nie mam nastroju na
gadanie. Przeproś ode mnie Naosia. – Zakończone kropką nienawiści. Ciekawe jak
bardzo ma przejebane? I jak duży bukiet kwiatów będzie musiał kupić…?
Póki
co wrócił do pokoju, gdzie leżał Naoki. Chłopców nie było, ponieważ przyszła
jakaś pani ze szpitalnej świetlicy i zaprosiła ich na zajęcia. Hidan grał sobie
na konsoli pożyczonej od nastolatka, z którym najwidoczniej się zaprzyjaźnił.
Po chwili odłączył się od niego i zawędrował do znajomych sobie osób. Przysunął
sobie taborecik.
- Mamy do pogadania. – Zaczął wzbudzając
ciekawość w Noriko i Sasorim.
- Słuchamy. – Powiedział w końcu Sasori. Trochę
dziwnie się czuł, jak… nieważne.
- Sądzę, że Naoki po wyjściu ze szpitala
powinien przez co najmniej tydzień zostać u mnie.
- Co proszę?
- Niby czemu? – Burknęli razem.
- Nie nadajecie się obecnie na opiekunów dla
niego.
- A ty niby tak? – Noriko, aż parsknęła
śmiechem.
- Wiecie. Ojciec Nao, kretyn – Zaczął patrząc
na Saso. – nie ma dla niego czasu, nawet nie zauważył, że mały jest chory, a
nazywa się lekarzem. A wszystko przez jakąś umierającą babcię. – Westchnął
ciężko. – Z drugiej zaś jest stara Nao. – Spojrzał na Noriko, której lekko drgnęła
żyłka. – Jest zachwiana emocjonalnie i źle znosi rozwód.
- Nie znoszę źle rozwodu!
- Wysprzątałaś całą chatę swojego eks! –
Odparł, wskazując na Saso. Wytrzeszczył oczy.
- Posprzątałaś mi mieszkanie?
- Oj no… - Jęknęła trochę tym faktem
zawstydzona. – Miałeś straszny syf…
- Wiem właśnie… - Przyznał lekko zawstydzony, a
po chwili odchrząknął. – Dzięki.
- Możemy wrócić do mnie? – Wtrącił Hidan.
- Nie! Odpowiedź brzmi nie! – Warknęła Noriko.
– Nie jesteś na tyle odpowiedzialny, by był z tobą aż siedem dni. Poza tym,
masz w domu złodziejkę!
Sasori
się wtrącił. Jaką złodziejkę? O czym oni mówią? I od kiedy oni ze sobą tak
swobodnie rozmawiają, to jest trochę chore. Co prawda wiele spraw go omija
przez ostatnie przykre wydarzenia, ale nie sądził, że są one, aż tak poważne.
Musi się w końcu wziąć za czynny udział w własnym życiu.
Parę
dni później Naoki wciąż był w szpitalu, ale czuł się o niebo lepiej i na dniach
zapewne wypiszą go do domu. Chłopiec w sumie tego nie chciał, bo każdego dnia
był z nim tata, a w końcu na tym mu najbardziej zależało. W tym momencie w jego
sali był Sasori z Miyuki. wcześniej ten się do niej udał, by załagodzić
konflikt. Udało się, nawet spędzili ze sobą namiętną noc w posprzątanym i
pustym mieszkaniu Sasoriego. Noriko nie miała wtedy nic przeciwko, by siedzieć
przy Naokim w szpitalu. Właściwie rzadko wychodziła do domu, a jak już to na
maksymalnie dwie godziny. Mieszkała teraz u siostry, dopóki nie znajdzie
własnego lokum, a z powodu Nao nie ma teraz do tego głowy.
Noriko
nie była z dzieckiem. Kiedy jest tam Miyuki to ona sama woli jej się nie
pokazywać na oczy. Bo bóg jeden wie co sobie znowu wymyśli. Miyuki była dla
niej obojętna, a nawet sympatyczna dopóki zaczęła tracić panowanie nad swoją
zazdrością. Dlatego obecnie była na dworze z Kaną, rozmawiały na swoje tematy
siedząc na schodach. Noriko od czasu do czasu zaciągała się palonym przez
siebie papierosem.
- Może wynajmiesz mieszkanie w naszej dawnej
okolicy? – Zaproponowała Kana.
- Tego zadupia jeszcze nie zrównano z ziemią? –
Odparła retorycznie.
- Nie. Dan mieszka dalej w naszym dawnym
mieszkaniu. I trzyma się dalej z tymi frajerami z okolicy.
- A z Shotą?
- Przecież mówię, że z frajerami. - Noriko
parsknęła lekko śmiechem i znowu naciągnęła się papierosem.
- Nie wiedziałem, że palisz. – Dobiegł ich
męski głos z tyłu, a po obejrzeniu się zobaczyły Sasoriego. – Hej Kana.
- Yo. – Mruknęła z uśmiechem. Po chwili Sasori
zajął miejsce obok Noriko na schodach. – Heh, przecież paliła, gdy się
poznaliście, ale potem to rzuciła, bo.. Och, no tak, to była tajemnica. –
Przypomniała sobie nagle.
- Nieważne, stare dzieje. – Kobieta wzruszyła
ramionami.- Ty nie z Miyuki?
- Już wyszła.
- Kto jest z Naokim?
- Aktualnie śpi, a babcia Kamikiego nad nim
czuwa. – Noriko skinęła głową i starała się szybko wykurzyć swojego peta.
Sasori zwrócił się do Kany. – Co u Itachiego?
- Jest po operacji. Ślepy na szczęście nie
będzie, ale niewiele brakowało.
- Kiedy go wypisują?
- Jak ściągną mu z oczu bandaże, plus trzy dni
na obserwacji. – Powiedziała. – A co? Coś szykujecie?
- Podobno… - Rzekł tajemniczo, a po chwili
rozdzwonił się telefon Saso. Widząc kto w końcu łaskawie raczył dzwonić, to nie
mógł nie odebrać. – No nareszcie, Mats! Ile można czekać na twoje szanowne
zainteresowanie? – Zagotował się, odchodząc od kobiet. – Wiem o wszystkim, ale
nie o tym chcę gadać. Gdzie jesteś i kiedy wracasz…?
- Co on taki nerwowy? – Zapytała Kana.
- Martwi się. – Odparła Noriko, gasząc
papierosa i wyrzucając go do kosza. – Wracam do Naokiego. Na razie.
- Mhm. Trzymaj się.
Noriko
dała znać Saso, że idzie do ich syna, a ten skinął głową. Rozmowa z siostrą go
trochę pochłonęła. Nie zdradzając szczegółów kazał jej przyjechać do szpitala.
Przez to pewnie sądziła, że chodzi o Naokiego. I dobrze, nie chciał na wstępie
jej zamartwiać. Obecnie była z Yagurą w pensjonacie w górach, gdzie kiedyś
zabierała ich Chiyo. Pamiętał doskonale. Cóż, wracała jutro wieczorem, więc
nasycony odpowiedziami się z nią rozłączył. Kierując się w stronę wyjścia, Kana
zatarasowała mu drogę patrząc na niego znacząco.
- Co…?
- Nic.
- Ok? Odsuniesz się?
- Wiesz, że Noriko szuka mieszkania?
- Nie? Co mnie to obchodzi? – Odpowiedział
pytaniami. Nie wtrącają się w swoje życia z Noriko.
- No jak to? – Oburzyła się. – To matka twojego
dziecka! Jak możesz mieć w nosie, że mieszka gdzieś pod mostem?!
- Mieszka u siostry.
- I tak i tak jest chujowo.
- Mogę już iść?
- Powinieneś zaproponować jej, aby się do
ciebie wprowadziła. – Sasori po chwili parsknął śmiechem. – Mówię poważnie! Ona
chce być przy Naokim, a ciebie podobno i tak przez większość czasu nie ma w
domu.
- Kana twój pomysł jest tak niedorzeczny, że aż
śmieszny. Co byś zrobiła gdyby Itachi pozwolił wprowadzić się do domu swojej
byłej? Albo. – Przerwał nim zdążyła coś powiedzieć. – Zapytaj go, co on na to
by wprowadził się do was twój były? Jak będzie cały w skowronkach to się nad
tym zastanowię. Obiecuję.
Matko
boska… Kana i jej pomysły. Sasori czasem się zastanawiał czy ta dziewczyna jest
normalna. W jego opinii nie była, ale zostawił to dla siebie. Co do Noriko, to
znał ją na tyle, by wiedzieć, że gdy będzie jej potrzebna pomoc to sama o nią
poprosi. Wyminął Kanę, ruszając do Naokiego.
Następnego
dnia, wieczorem do szpitala przyjechała Matsuri razem z Yagurą. Chłopakowi nie
spieszyło się do domu, prawdę mówiąc to w ogóle nie chciał wracać. Hidan go
zajebie chyba, że istnieje jakiś gorszy synonim tego słowa to, to zrobi.
Matsuri przed wejściem do szpitala spotkała Noriko i strasznie się z tego
powodu ucieszyła. Chciała jej tyle opowiedzieć, pochwalić się nowym chłopakiem,
który okazał się strzałem w dziesiątkę. Kroczyła obok kobiety z dumą trzymając
splątaną z Yagurą rękę. Tak doszli do sali, w której siedział Sasori z Naokim.
- Ciocia! – Zawołał z uśmiechem rozpościerając
ramiona by się do niej przytulić. Yagura stał z tyłu obawiając się trochę
Sasoriego. Jego życie stoi na krawędzi z wszystkich stron.
- Cześć Nao. Aleś mnie zaskoczył tym szpitalem,
nie lepiej byłoby w domu?
- Mats, możemy pogadać na zewnątrz? – Poprosił
Sasori. – Yagura, posiedź z Naokim.
- Ja z nim posiedzę. – Zgłosiła się Noriko.
Wiedziała
o czym Sasori jej powie i nie chciała by dziewczyna nie miała przy sobie
swojego chłopaka w takim momencie. Wyszli więc na korytarz, a Saso zbierał się
w sobie by przekazać siostrze nienajlepsze wieści na temat babci. Wiele razy w
swojej pracy to robił, ale mówienie o tym obcym ludziom, a komuś bliskiemu jest
sporą różnicą. Jednak w końcu przekazał jej obecną sytuację i ostateczny wyrok.
Matsuri stanęła jak wryta patrząc się w jakiś martwy punkt. Trwało to dość
długo, gdy w końcu do jej uszu dotarły wołania towarzyszy. W momencie zrobiło
jej się słabo, a nogi zaczęły drżeć. Ledwo stała. Sasori zauważając to, złapał
dziewczynę pod ramię.
- Yagura, skocz po wodę.
- Spoko. – Powiedział odchodząc po napój.
Sasori przeprowadził siostrę na krzesło.
- W porządku?
- Tak… Nie… Jak niby ma być w porządku,
skoro…Skoro życie babci jest zależne od odłączenia jej od maszyn? – Zapytała a
głos zaczynał jej się załamywać. – Mało tego… Dzieją się tu takie rzeczy a ja
co? Bawię się w najlepsze z Yagurą.
- Nikt ci nie ma tego za złe. – Odrzekł, ale to
nie powstrzymało Matsuri od łez. Nie wiedział jak zareagować, ale chyba nie
wypada przyznać jej racji. Poklepał ją delikatnie po plecach. – Skoro byłaś
szczęśliwa to babcia na pewno nie ma ci tego za złe.
- Woda. – Wtrącił Yagura, podając dziewczynie
butelkę.
- Nie chcę! – Krzyknęła zaczynając szlochać.
Yagura chciał ją przytulić, ale go odtrącała. – Chcę pobyć na razie sama…
- Ok.
- Ok? – Zawołał Sasori, odciągając go na bok. –
Nie można jej zostawić samej w takim stanie.
- Dlaczego? Wiele osób tak woli…
- Człowieku, nie znasz się na dziewczynach. –
Burknął, choć w małym stopniu mógłby się podać na brata i rozumieć kobiety. –
Jeśli dziewczyna mówi byś ją zostawił samą to tak naprawdę chce byś ją
przytulił i mimo wszystko nie opuszczał.
- Taa, ale nie sądzę by Mats cierpiała na takie
rozdwojenie jaźni.
- Boże, ale z ciebie… nieważne. – Westchnął i
spojrzał na kompletnie rozbitą siostrę.
- To co robimy? – Zapytał Yagura, Sasori
obdarzył go pełnym mordu spojrzeniem.
- Idź po Noriko i ją zastąp.
Może
i był dziwny i go niespecjalnie lubił, ale za to był cholernie posłuszny. Bez
żadnego gadania udał się do pomieszczenia, z którego po dłuższej chwili wyszła
kobieta. W miarę przybliżania się do towarzystwa zaczęła wszystko rozumieć.
Sasori nie musiał nic tłumaczyć. Noriko wiedziała co robić. Obserwował je z
daleka, to był dobry pomysł aby Noriko z nią porozmawiała. Potrzebowała mieć
przy sobie przyjaciółkę. Kilka minut później, gdy Matsuri się nieco
wypogodziła, zdecydował się podejść do dziewczyn.
- Już ok?
- Tak. Chyba tak. – Przytaknęła Matsuri.
- Masz na nią dobry wpływ. – Zauważył Sasori. –
Może to nie jest odpowiednia chwila na te tematy, ale słyszałem od Kany, że
szukasz dla siebie mieszkania.
- Racja. – Noriko skinęła głową. – To nie jest
odpowiednia chwila.
- Po prostu… Zastanawiałem się, czy byś na
trochę nie pomieszkała z Matsuri. Potrzebna jej będzie jakaś… towarzyszka w
tych trudnych momentach.
- Poradzę sobie z tymi trudnościami. – Zaparła
się Matsuri. – Ale mieszkanie z tobą to super pomysł.
- No nie wiem…
Noriko
trochę czuła się z tym głupio, w końcu Sasori jest jej byłym chłopakiem, a
miałaby mieszkać w domu, w którym spędził dzieciństwo. Matsuri jednak strasznie
na tym zależało i tylko dlatego się zgodziła. Oczywiście dopóty, dopóki nie znajdzie
sobie czegoś na własną rękę. Po chwili przy Sasorim zjawiła się Miyuki. Toaleta
zajęła jej więcej czasu niż myślała. Matsuri na jej widok, jak oparzona,
zerwała się na równe nogi.
- Co ona tu robi?! – Wszyscy byli zaskoczeni
jej zirytowaniem.
- Też się cieszę, że cię widzę, Matsuri. –
Uśmiechnęła się Miyuki.
- Bez wzajemności.
- Hej! – Upomniał ją Sasori. – O co ci chodzi
Mats?
- Mi o co chodzi? A jej?
- No… towarzyszę Saso i Naokiemu? – Odparła
pytająco.
- Miyuki to moja dziewczyna, pamiętasz?
- Dziewczyna?!
- Mats, kotku. – Wtrąciła Noriko. –Nie
uderzyłaś się może, podczas tej wycieczki z chłopakiem, w głowę?
- Nie! Ale dziwię się, że dalej z nią jesteś po
tym co ci zrobiła! – Wskazała oskarżycielsko palcem.
- A co mi niby zrobiła? – Matsuri wybałuszyła
oczy.
- Nie no. Nie wierzę. – Spiorunowała Miyuki
wzrokiem. – Nie przyznałaś się?!
- Do czego…? – Tym razem wszyscy spojrzeli z
lekkim wahaniem na Miyuki.
- Matsuri, ja też nie rozumiem o co ci chodzi.
- Aha, jasne. – Burknęła i spojrzała na wpatrującego
się w te zołzę brata. – Sasori. Ona cię zdradza! – Zawołała. Noriko, słuchająca
tego oskarżenia chciała się wycofać, ale chciała też wiedzieć jak to wszystko
potoczy się dalej. No to została.
- Co? Co ty pieprzysz?! – Wzburzył się Sasori.
Mats była jego siostrą, ale nie zamierzał pozwalać jej oczerniać Miyuki.
- Nie zdradzam Sasoriego!
- Nie wcale. No chyba, że włażenie innemu
facetowi do łóżka nie jest dla ciebie zdradą?!
- Matsuri, nie pozwalaj sobie!
- Będę i ty też powinieneś, zamiast bronić tej
dziwki! – Sasori nerwowo i z wielką siłą złapał Matsuri za ramię.
- Nie nazywaj jej tak!
- Hej, hej, hej! – Zawołała Noriko, wchodząc
pomiędzy rodzeństwo. – Spokój. Pamiętajcie, że jesteście w szpitalu. Tu nie można
krzyczeć. – Przypomniała. – Matsuri, dlaczego twierdzisz, że…
- Noriko, przepraszam, ale nie wtrącaj się.
Nikt cię o to nie prosił. – Zauważyła Miyuki.
- Zdradza go. Wiem to, bo niechcący poznałam
jej kochanka! – Zawołała Matsuri, powodując u tej ladacznicy chwilowy postój
serca. – To był ten, jak mu tam… Iseo!
- Co?! Nie prawda! – Krzyknęła Miyuki. Sasori
spojrzał na nią z drobną niepewnością, znał to imię, znał tę osobę i sam kiedyś
podejrzewał coś między nimi. – To nie prawda! Saso, kochanie, ja cię nie
zdradzam! Przysięgam, że to nie prawda! – Nic jej na to nie odpowiedział. – Nie
zdradzam… Sasori, proszę, powiedz, że mi wierzysz.
- Twoje sztuczne łzy nic tu nie pomogą! –
Zawołała pogardliwie.
- Ucisz się, Matsuri. – Powiedział srogo
Sasori, obejmując Miyuki ramieniem. – To szpital.
Dziewczyna
była zszokowana reakcją brata. Serio? Uwierzył jej? Perfidne kłamstwa Miyuki
znaczą więcej niż słowa siostry? Zdenerwowała się tym, ale on beż żadnego słowa
oddalił się do pomieszczenia, pobytu Nao. Noriko martwiła się za to o Matsuri.
Ta sytuacja zapewne była dla niej lekkim ciosem. Z drugiej strony Sasori też
przy wybraniu Miyuki nie skakał z radości. To oznaczało, że miał jakieś
wątpliwości. Westchnęła ciężko na myśl o skomplikowanych relacjach, które ją z nimi
łączyły. Po chwili dołączył do grona zdezorientowany Yagura.
- Matsuri, chodźmy do pani Chiyo, dobrze? –
Zaproponowała Noriko.
Oj Miyuki... TONIESZ... Toniesz we własnym kłamstwie, ty dziwko pierdolona...
OdpowiedzUsuńDzień w którym Sasori dowie się o zdradzie tej suki będzie dla mnie najszczęśliwszym momentem w całym tym "opowiadaniu"...
:P :P Nie przeklinaj tak słabo ;) xD
UsuńOkej, ale dlaczego opowiadaniu w cudzysłowie? Ono przestało być opowiadaniem? XD
Mógłbym przeklinać jeszcze gorzej, ale nie warto się bardziej wysilać na taką pluskwę jaką jest ta zakłamana, nie widząca nic poza czubkiem własnego nosa Miyuki. A "opowiadanie" dlatego, że dla mnie ten blog to już po prostu wyczekiwanie na ujawnienie zdrady tamtej dziwki portowej i czekanie co dalej... Ten wątek mnie najbardziej tutaj przyciąga, nie wiem dlaczego, może dlatego że troszkę identyfikuję się z Sasorim, moja dziewczyna też mnie zdradziła ale najbardziej bolało mnie to że ja zrobiłem dla niej tyle rzeczy... ;( To przykre, no ale cóż, ten świat jest taki popierdolony że rozkurwiłbym go w drobny mak... Pozdrawiam z całego przebitego serca i życzę wiele weny!
UsuńDalej nie widzę sensu w używaniu cudzysłowu :P.
UsuńOch, jak tak można? >.< I to mojego czytelnika?! Daj namiary, załatwię ją :D.
Właściwie to teraz boję się, że moja wersja będzie zbyt delikatna wobec Twojej z autopsji... Niemniej mam nadzieję, że teraz spotkasz dobrą dziewczynę, która naprawi Twoje przebite serce! ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie musisz go widzieć - ważne, że ja go widzę.
UsuńDziękuje Ci za te miłe słowa, ja też mam taką nadzieję :)
Nie. Lepiej jej nie namierzać, mam ją głęboko w wiadomym miejscu i nie zamierzam się już tym przejmować... przecież życie idzie dalej, a jest tylko jedno, nie można go zmarnować ;D
I uspokajam Cię: może Twoja wersja jest bardzo delikatna wobec mojej, ale i tak wytrwam tutaj do końca gdyż styl Twojego pisania jest taki jak lubię - prosty, łatwy w odbiorze, zawsze na temat; taki zajebisty :)
A i jeszcze jedno: może ostatnimi rozdziałami się zawiodłem, ale teraz jest już dużo lepiej :) Jeszcze raz pozdrawiam!
UsuńA proszę, zobaczysz, teraz będzie tylko lepiej ;)
UsuńDokładnie tak, bardzo fajne podejście! :D Tak trzymaj, faceci to mają łatwo w takich sprawach... Kobieta by szykowała plan zemsty :P (pięć minut myślenia)
UFFF :D no to bardzo mi miło to słyszeć, ale spoko ie będę cię u siebie trzymać długo, jeszcze kilka rozdziałów ;)
No teraz to już się podlizujesz :P :P
Również pozdrawiam ciepło! ;)
Mam nadzieję, że Sasori w końcu przejrzy na oczy, chociaż coraz bardziej obawiam się, że jeśli zerwie Z Miyuki to będzie z Noriko. Z jakiegoś ogromnego powodu odrzuca mnie ona. Nie mogę się doczekać nexta :D
OdpowiedzUsuńBędzie, nie będzie. Czekam na kwiatki bym mogła zrywać płatki w ostatecznej decyzji :P
UsuńNiedługo, bo pisanie mi idzie dziwnie szybko o.O
Czy tylko ja zapałałam do Noriko jakąś większą sympatią? A Miyuki już mnie wkurwia -.- Zdradziłaś? Super. To daj chłopakowi wybór.
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję na jakiś fragment Yagury i Mats w tych górach, ale co tam. Ważne, że byli w rozdziale :D
No wiadomo, że Hidan jest inteligentny! Na swój sposób, ale jest. I za to co kocham ♡.♡ ;P
Weny!
Nie wiem czy jedyna i sama zobaczysz czy ta nagła sympatia okazała się czymś dobrym czy nie ;>
UsuńGdyby dała wybór to wszystko by się potoczyło za szybko :P
No przykro mi, ale mogę obiecać, że postaram się o więcej ich fragmentów xD
Hidan, inteligentny... tak, tak... nie.
xD
Szczerze to nie spodziewałam się, że kiedyś polubię Noriko, ale no cóż.. stało się.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Matsuri, dajpierw dowiaduje się o stanie babci, a potem brat jej nie wierzy. dobrze, że teraz będzie mieć Noriko przy sobie.
Haha Itachi i operacja oczu.. jakoś mi to do niego pasuje.
Hidan i jego propozycja rozwalił cały rozdział, normalnie leże i nie wstaje haha.
Deidara się nieźle wplątał, ciekawe jak sobie poradzi. ta jego dziewczyna wydaje się trochę niekumata.
Szybko pisz następny bo nie wytrzymam, muszę wiedzieć jak potoczy się sprawa między Saso a Miyuki no!
No cóż,musiałam coś Itasiowi wymyślić, bo ciągle piszę o jednych i tych samych ludziach xd
UsuńHidan jeszcze cię nie raz rozwali, jak to on :P
Dziewczyna Dei'a jest dla niego idealna nawet taka niekumata xD
Rozdział napisany, czekana korektę ;)