Po południu Deidara
nadzorował w pracy plany budowy nowego obiektu. Wszystko posuwało się jak
najbardziej do przodu z czego był bardzo zadowolony. Ale także i zaskoczony, bo
Sasuke i reszta jego upośledzonej bandy pracowała bez żadnych zarzutów. Dawno
nie miał żadnego powodu by na nich nakrzyczeć, gdy ze sobą rozmawiają jest
całkiem w porządku, nie zadają głupich pytań ani nic… Jakby… Zaczął ich
tolerować…
Deidarę na samą myśl
przeszły dreszcze obrzydzenia. Jednak ustalił, że na pewno chodzi o to, że
studenciki boją się podskoczyć. W ogóle niedługo skończą budowę i ich umowa
dobiegnie końca. W czasie przerwy Dei siedział na belce z rozwartymi planami
następnej budowy i je studiował. Wtedy przyszła do niego grupka pracowników,
aby mu potowarzyszyć.
- Siema Szefuniu. – Zawołał wyszczerzony Naruto.
- Wypierdalaj do pracy.
- Jest przerwa. – Przypomniał. – Co robisz?
- Pytasz, jakbyś sądził, że potrafisz zrozumieć odpowiedź.
- Sprawdź mnie. – Powiedział dale się szczerząc.
- Nie boli cię czasem gęba od ciągłego… nieważne. – Westchnął ciężko.
Wtedy zorientował się, że Nara, Inuzuka i Uchiha są z nim. Zmrużył oczy. –
Czego chcecie?
- Idziemy po pracy na piwo, może szef dołączy? – Zapytał Kiba. W
odpowiedzi usłyszeli parsknięcie śmiechem, Sasuke jako jedyny się tego spodziewał.
- Niby dlaczego miałbym gdziekolwiek z wami iść, co?
- A ma szef coś lepszego do roboty?
- Hah, no ja pierdolę. Mam własnych kumpli, z którymi mogę się napić o
każdej porze. – Powiedział dumnie. Choć sam nie był pewien czy się nie okłamał.
– A teraz wracać do roboty. Nie toleruję indolencji.
- Czego…? – Naruto uniósł brew.
- Lenistwa, przygłupie.
- Szefie! – Zawołał do Deidary jakiś pracownik z aż spod bramy
wejściowej. – Ktoś do ciebie! – Wskazał na gościa, Deidara zmrużył oczy by
wyostrzyć spojrzenie.
- Tata…?
Nie mógł uwierzyć własnym
oczom, które ukazały mu starego, ale podchodząc nabierał tylko pewności. Nie
był jednak zadowolony z tego widoku. Kiedy ostatni raz się widzieli? Chyba na
dwudziestych pierwszych urodzinach Deidary, nie żeby miał do niego żal za to,
ale po co mają w takim razie odnawiać kontakt. Przywitali się, blondyn chciał
tylko uścisnąć ojcu dłoń, ale ten wolał się przytulić.
- Jesteśmy w moim miejscu pracy. Oszczędź mi czułości.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- W istocie. Co tu robisz?
- Chłodniej nie mogłeś? – Sarknął mężczyzna.
- Mogłem. Wierz mi.
- Tak, tak. Napisałem do ciebie tydzień temu maila o przyjeździe. I
przyjechałem, a twoja matka mi oznajmia, że już tam nie mieszkasz.
- Dzwoniłem, ale chyba masz jakiś nowy numer, czyż nie?
- Fakt. No to na darmo przyjeżdżałeś. Mam pracę.
- A wieczorem?
- Idę z Sasorim pić. – Powiedział właśnie to ustalając. Nie mógł iść do
Aseny, bo wyjeżdża na weekend na szkolenie, a jak dzisiaj do niej pójdzie to
będzie musiał pomagać jej się spakować.
- Sasori… To niezwykłe, że dalej się przyjaźnicie. – Mruknął z
uśmiechem.
- Mówiłem ci, że tak będzie.
Jako nastolatek Deidara
nieraz wykłócał się z ojcem, który twierdził, że przyjaźń nie jest wieczna i
jest głupotą. Chciał by Dei siedział całe dnie nad książkami, niż balował
ciągle z kolegami. Właściwie to nadal sądził, że wszystko się pokończy, gdy
założą własną rodzinę.
- Sasori ma dziecko i dziewczynę. Wszystko jest w najlepszym porządku.
- Ma dziecko?
- Sześciolatka.
- I to syna… No proszę, proszę, a ty kiedy się weźmiesz do roboty?
- To nie twoja sprawa, tato.
- Deidara! Cześć. – Ni stąd ni zowąd pojawiła się Tayuya z wyraźną
sprawą do Deidary. – Słuchaj, potrzebuję pieniędzy i to w tym momencie. Gwidon
zachorował i potrzebuję na leki dla niego. – Trajkotała, nie zwracając większej
uwagi na znaki, które dawał jej rozmówca. – Wiem, że niedawno płaciłeś al…
- TAYUYA! – Warknął natychmiast ją uciszając. – Poznaj mojego tatę.
- To twój tata…? – Zorientowała się w gafie, którą mało co nie
popełniła. – Po stroju sądziłam, że to robotnik… - Wytłumaczyła. Ojciec Deidary
spojrzał zmieszany na swoje ubranie. – Więc… jestem Tayuya. Miło poznać.
- Miyano. – Uścisnął dłoń dziewczyny. – Jesteś jego dziewczyną?
- Nie. – Wtrącił Deidara. – To… Tylko Tayuya.
- Aha… A kim jest Gwidon?
- Tato nie jesteś z wywiadu… Poczekaj na mnie w tym kantorze, ok?
Miyano skinął głową i
oddalił się do pomieszczenia. Dei odprowadził go wzrokiem, a dla większego
bezpieczeństwa wyprowadził Tayuyę poza bramę terenu budowy. Była oburzona tym
jak ją szarpał, ale nic sobie z tego nie robił. Po chwili zmierzył ją wzrokiem.
- Kurwa mać, mówiłem żebyś tu nie przyłaziła!
- Wiele rzeczy mówiłeś, ale tego akurat nie. – Wzruszyła ramionami. –
Masz całkiem przystojnego tatusia. Wolny? – Mruknęła z uśmiechem. – No co? mam
chyba słabość do Douhitów.
- Przejdź do rzeczy i się pożegnajmy.
- Jasne… Gwidon jest chory i…
- Ile? – Zapytał chcąc mieć wszystko za sobą.
- No… Jakieś trzy stówy.
- Co?! – Zawołał, wytrzeszczając oczy. – Żartujesz sobie?
- Hm? A słyszysz śmiech widowni? – Sarknęła. – Leki kosztują, kochanie.
- To co mu jest?
- Dostał zapalenia płuc.
- Co?! On nie ma nawet roku! – Oburzył się Dei. – Jak mogłaś do tego
dopuścić? – Burknął.
- To nie wina zaniedbania. Dzieci chorują czy tego chcesz czy nie.
- Zapalenie płuc u kilkumiesięcznego dziecka. Słyszysz jak to brzmi?
Nie umiesz zajmować się dzieckiem?
- Odezwał się porządny tatuś. – Tay przewróciła oczami. – Proszę cię
tylko o pieniądze, a nie reprymendę.
Dei niestety nie mógł jej
dać tego, co chciała. Nie w tym momencie, bo zwyczajnie nie miał tyle przy
sobie. Nakazał przyjść kobiecie jutro, na co naskoczyła na niego z kolejnymi
pretensjami. Mając chore dziecko nie mogła sobie pozwolić na wychodzenie z domu
o każdej porze. Zrezygnowany Deidara postanowił więc przyjść do niej osobiście.
Teraz jednak lepiej, żeby jej tu nie było.
Sasori spędzał cały dzień ze swoją ukochaną
kobietą i ukochanym synem, gdyż dzisiaj wziął sobie wolne w pracy i to okazało
się bardzo dobrym pomysłem. Stan babci był stabilny, ale wciąż szpital jedynie
podtrzymywał ją przy życiu wywołując w niej z pewnością jedynie ból. Odłączenie
jej od tych wszystkich urządzeń byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale Sasori nie
mógł podjąć takiej decyzji sam, a Matsuri od wczoraj nie odbierała telefonów. Sasori
rysował razem z Naokim i Miyuki farbami plakatowymi. Takie praktyczne zabawy są
o niebo lepsze, niż oglądanie telewizji.
- Sasori, wszystko w porządku? – Zapytała Miyuki.
- Tak, pewnie. Dlaczego pytasz?
- No nie wiem, twój obrazek jest jakiś taki smutny… czarny i w ogóle.
- Bawisz się w psychologa, Miyuki? – Zaśmiał się w odpowiedzi. – To
tylko kolor, lepiej ci będzie jak wezmę… na przykład różowy?
- Gdzie jest różowy? – Zapytał Naoki.
- Nie mamy różowego. – Odpowiedział Sasori. – Ale możemy go mieć mieszając
czerwoną farbę z białą.
Naoki na początku nie
chciał w to uwierzyć, więc Sasori postanowił mu to udowodnić. Taka tam magia,
którą wszyscy znają. Naoki był pod wrażeniem i chciał wiedzieć więcej, tata
podawał mu kolory farb, a on je mieszał i wychodziły mu kolory, których czasem
mu brakowało. Po chwili zadzwonił telefon Sasoriego, odebrał, zostawiając
towarzystwo same w kuchni.
Rozmawiał z bratem Chiyo,
który meldował mu, że Matsuri wciąż się nie pojawiła w domu, a on sam musi
niedługo pędzić na dworzec. Sasori rozumiał i po podziękowaniu zamierzał się
rozłączyć, ale mężczyźnie nie o to chodziło, a o psa. Nie mógł go przecież
zostawić samego bez opieki. Saso musiał po niego przyjechać. Nie podobał mu się
ten werdykt, podczas urlopu chciał się zajmować jedynie dziewczyną i synem, a
teraz dochodzi jeszcze pies. Po rozłączeniu się z wujkiem dzwonił kolejny raz
do siostry. Ciężkie westchnięcie oznaczało, że bez skutku.
- Teraz chyba nie będziesz zaprzeczał. – Mruknęła Miyuki. – Co się
stało?
- To nic. Wkurza mnie, że Matsuri nie odbiera…
- Może jest z chłopakiem? Zadzwoń do niego.
- Ale… a co mi tam. – Wzruszył ramionami i wybrał numer Gaary. Miyuki
ucałowała go w policzek i się oddaliła. Połączenie zostało odebrane po dłuższej chwili.
- Słucham?
- Hej Gaara. Sorry, że przeszkadzam, ale jest może z tobą Matsuri.
- Nie, nie ma.
- Kurwa mać… - Przeklął cicho. – No nic, a wiesz może gdzie jest?
- Podejrzewam, że z Yagurą.
- Co? Po co?
- Zerwaliśmy wczoraj i była z nim wtedy.
- Zerwaliście…?
Nagle Sasoriemu zrobiło
się głupio, bo pewnie wypytywaniem o Matsuri go tylko bardziej zdołował.
Chociaż ten twierdził, że była to ich wspólna decyzja. Cóż, rozmowa się już nie
kleiła, więc podziękował i się rozłączył. Nie miał telefonu do Yagury, ale miał
do Hidana. Zadzwonił do niego bez wahania i tu także musiał czekać, aż ten
łaskawie odbierze.
- Co?
- Jakie co?! Co tak długo? – Burknął Sasori.
- Jesteś rudy i możesz se czekać. A teraz, co chcesz? Naoki ci się
znudził i chcesz mi go oddać?
- Co… NIE! Nigdy!
- No to wiesz… mam trochę roboty…
- Jest z tobą Yagura?
- Nie.
- Ech… a wiesz gdzie jest?
- Hah! Sam bym chciał wiedzieć, gdzie jest ten gnojek! Jak się tylko
pojawi to mu nogi z dupy powyrywam! Wiesz co zrobił?!
- Nie bardzo, ale zaraz pewnie mi powiesz…
- Skurwysyn wziął sobie bez pozwolenia moje autko! Moją dziecinkę!
- Straszne. Czyli nie wiesz gdzie on jest?
- Nie wiem, a co?
- Nic, ale prawdopodobnie jest z Matsuri.
- Kim?
- Moją siostrą. – Wobec tego komunikatu Hidan gwizdnął znacząco. –
Zamknij ryj.
Sasori zakończył rozmowę,
nie chciał słuchać jakiś domysłów Hidana. po tym zerknął na Miyuki, która była
gotowa do wyjścia, trochę się tym zdziwił. Miyuki widząc jego wyraz twarzy od
razu powiedziała o powrocie do domu i powtórzeniem sobie materiału na jutrzejszy
egzamin. Prośba Saso o zostanie z Naokim była cholernie niewygodna na ten czas.
- Yo, ludziska. – Zawołał wchodzący do mieszkania Deidara. –
Przyszedłem…
- W samą porę! – Dokończył Sasori. Przyjaciel przyszedł co prawda z
piwem, więc szykowała się jakaś cięższa rozmowa, ale musiał wykorzystać jego
obecność.
- Tak… Przyszedłem w samą porę, aby…
- Mi pomóc – Ponownie za niego dokończyć. – Bo chcesz mi pomóc, prawda?
- Żałuję, ale nie.
- Deidara, słuchaj. Muszę pojechać do domu i odwieźć wuja na pociąg…
- Och. – Deidara już przeczuwał dokąd prowadzi ta konwersacja. Założył
ręce na klatce piersiowej.
- Przy okazji odwiozę też Miyuki do domu…
- Naprawdę?
- Taa, musi się pouczyć do ostatniego egzaminu. Dlatego mam prośbę…
posiedziałbyś z Naokim w tym czasie?
- Niby dlaczego?
- Bo jesteś moim najlepszym przyjacielem, bo nie mam go z kim zostawić,
bo mam straszne urwanie głowy, bo siostra się pewnie goni z jakimś prymitywem i
jestem na skraju załamania, Dei.
- Hm, wiesz jak to brzmi?
- Jak?
- Jak nie mój problem.
- No daj spokój, Deidara. Jesteś moją ostatnią deską ratunku…
- No stary, ja do ciebie dopiero co przyszedłem. Z piwem.
- Proszę cię przyjacielu…
- I tu jest problem, bo ty chyba nie wiesz o co mnie prosisz, stary.
Mam niańczyć małą kupę… – Spojrzał pogardliwie na dziecko, które oglądało
właśnie do góry nogami telewizje.
- Już nie taka mała – Zaśmiał się pod nosem rodziciel dziecka. Miyuki
szturchnęła go ramieniem w żebro. No jak on może się tak o własnym dziecku
wypowiadać. – Jeju, jedyne co masz zrobić to pilnować, by spał o dziewiątej…
wieczorem – Dodał dla pewności.
Deidara westchnął ciężko,
ale dobra, niech będzie. Wtedy obaw nabrała Miyuki, jak to o nim świadczy,
skoro ma w poważaniu dobro dziecka. Sasori był jednak nieugięty w swojej
decyzji, Naoki w sumie cieszył się, że zostanie z wujkiem. Po powiedzeniu mu
wszystkich jakby podpunktów regulaminu dobrego zachowania, zbierali się do
wyjścia. Dei patrzył na to zdezorientowany, przecież czarno na białym widać, że
go dzieciak nie słuchał…
Oglądali razem bajkę od
jakiegoś kwadransa. Starszemu już zaczęły kleić się oczy. Co za gówno… jak on
kiedyś mógł to oglądać. Naoki wydawał się zainteresowany bajką, ściskał mocno w
rękach, pilota.
- Przełącz to – Nakazał opierając się leniwie o kanapę.
- Nie – Burknął chłopiec.
- No weź kurwa – Chłopiec potrząsał przecząco główką. Ogląda, nie
będzie przełączał. Deidara westchnął ciężko, no na pewno nie będzie oglądał
tego cyrku, trzeba coś wymyślić. – Powiem Hidanowi, że oglądasz pojebane
kreskówki – Chłopiec spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. bardzo sobie
cenił zdanie wujka, może go znielubić jak się o tym dowie… z żalem oddał pilota
blondynowi, który odebrał to bez żadnych wyrzutów.
- Co oglądniemy?
- Nie wiem. Film.
- Jaki?
- Nie wiem…
- A o czym?
- Nie wiem… - Już z wolna zaczynał go denerwować ten grad głupich
pytań. Na szczęście mały się już uspokoił, ale zaczął robić coś o wiele
gorszego. Doprowadzał do szczytu wkurwienia blondwłosego. Mianowicie
przedrzeźniał jego ruchy. Podrapał się w rękę to ten też to zrobił, założył
nogę na nogę, to ten też. Usiadł wyprostowany, ten też, no kurwa. – Przestań –
Syknął.
- Przestań – Powtórzył dolewając tym tylko oliwy do ognia. Westchnął
głośno, co ta mała papuga powtórzyła.
- Powiedziałem coś – Spojrzał na niego groźnie. Lepiej nie powtarzaj
tego bo ci zapierdole, posłał mu taką
myśl, ale chyba więź telepatyczne ich nie łączyła.
- Powiedziałem coś – Widać było, że siłuje się z samym sobą, aby nie
parsknąć śmiechem.
- Wkurwiasz mnie – Nastąpiła cisza, dzieciak chyba nie chciał
przeklinać. Uśmiechnął się triumfalnie.
- Wku…
- Powiem twojemu ojcu, że przeklinasz – Zagroził, przerywając mu wpół
słowa. Tak jeszcze potem na niego będzie, że nauczył go kląć. Ten przywilej
wolał pozostawić Hidanowi, wszakże tradycji się nie zmienia, co nie? Zamknął
buzie, nie odzywając się już słowem. No, i tak ma być.
Po kilku minutach, Naoki
znalazł sobie nową zabawę. Także taką, która wkurzała jego opiekuna. Zagryzał
sobie zębami policzek od wewnętrznej strony, a potem wypuszczał to ruchem warg
w jakby jednostronnym uśmiechu. Temu zabiegowi towarzyszył dość głośny dźwięk
cyknięcia, powtarzał to kilka razy.
- Kurwa mać! Przestań! – Warknął, strasząc go tym nagłym wybuchem.
Obejrzał się na wujka. Zdenerwował się na niego, on sobie znalazł zajęcie, sam,
a ten na niego się wydziera.
- Nie! – Odpyskował nadal bawiąc się tym co przed chwilą odkrył.
- Nie ma nie, do cholery! Przestań, bo ci… - Chwycił się za zatoki,
uspokój się, uspokój, to tylko sześcioletni smarkacz, nie warto, nie warto! Zaczął szturchać Deidare w ramię,
lekko, ale bezustannie, a to wkurwiało.
- Bo co mi zrobisz, bo co mi zrobisz? – Powtarzał z jakąś radością.
- Bo…! Bo cię zakopię! Zakopię słyszysz gnoju! W ogródku zakopie! – No
i wybuchł, ale został sprowokowany, aby ucichł. Dei patrzył naburmuszony w
telewizor, natomiast Naoki siedział obok niego na piętach. Miał minę, jakby się
zastanawiał czy wujek jest zdolny do zakopania go, a po chwili jakby ustalił,
że to bardzo prawdopodobne.
- Nie! – Zawołał rozpaczliwie, blondyn spojrzał na niego
zdezorientowany. – Ja nie chcę zostać zakopany! Przepraszam wujku! Przepraszam
cię! – Uniósł jedną brew. Uwierzył…?
- Dobra już. Ucisz się – Mruknął beznamiętnie.
- Nie, przepraszam cię wujku! – Zawołał przez łzy i przytulił do jego
brzucha. No kurwa… zasmarka mu bluzkę… poklepał go delikatnie po plecach. – Już
nie będę ci przeszkadzał! Obiecuję!
- Aha, jasne – Bąknął, nawet teraz to robi, więc mu nie wierzy. –
Przestań płakać.
- Nie zakopiesz mnie? – Zapytał podciągając pod nosem.
- Nie! Żartowałem, kurwa – Oznajmił załamany. Czy on wygląda na
jakiegoś psychopatę, grabarza, koparkę czy chuj wie co? – Twój ojciec, by mnie
zabił.
- Wujku… - Zaczął odsuwając się od mężczyzny, by móc spojrzeć mu w
oczy. – Czy ty mnie nie lubisz? – Zapytał smutno. Właściwie nie tylko głos miał
smutny, ale i spojrzenie, przenikał nimi blondyna. Westchnął ciężko.
- Lubię – Rzekł, no już nieraz się nim zajmował. Przyzwyczaił się do
niego, zaczął tolerować i lubić, jak go nie wkurza, a coś chyba ostatnimi czasy
bardzo polubił robić mu na złość. No i jakby powiedział, że nie to by się mu
rozwył. Ku jego zdumieniu poczuł jak chłopiec dociska się do jego boku. – Co ty…?!
- Też cię lubię wujku! – Zawołał radośnie.
No przecież wie takie
rzeczy, zjechał plecami bardziej na oparcie i oglądał z małym jakiś film akcji.
Chyba mu się podobało, a Deidarze na
pewno samochody, wybuchy, wybuchy i jeszcze raz wybuchy, czyli to co lubi
najbardziej. Jednak ciepło, które dawał mu Naoki swoim otulaniem sprawiało, że
również chciał zasnąć. Nie pozwolił sobie jednak na to i ostrożnie wziął
Naokiego na ręce, zanosząc do pokoju. Położył go do łóżka i przykrył kołdrą.
Następnie nim wrócił do salonu, wyjął z lodówki piwo i oddał się oglądanemu
filmu. Trwało to jakieś półtorej godziny i do domu wrócił Sasori z czworonożnym
towarzyszem, który od razu wydał z siebie donośne, powitalne szczeknięcie.
- Cicho bądź. – Burknął Sasori.
- To Miyuki? – Zagadnął z uśmiechem Deidara.
- Bardzo śmieszne. To pies mojej siostry.
- Aha. Wiesz, że to już podchodzi pod desperacje. – Popatrzył na
przyjaciela niezrozumiale. – Laska nie chce się z tobą bzykać w nocy, a ty
sobie sprowadzasz jakąś sukę.
- To samiec.
- Jeszcze gorzej.
- Siostra spierdoliła z domu, prawdopodobnie ze swoim nowym
przydupasem. Wuj też wyjechał do domu, więc nie miał kto się nim zająć. –
Powiedział Sasori, reagując na prośby zwierzaka o głaskanie.
- Lubi cię.
- Wiem. – Przyznał z uśmiechem. – A gdzie Naoki?
- Śpi w swoim pokoju.
Sasori skinął głową na
znak, że rozumie. Wtedy jednak chłopak zaczął wołać o pomoc. Właściciel
mieszkania westchnął męczeńsko, co skłoniło Deidarę do wzięcia tego problemu na
własne barki. Na towarzyszenie blondynowi zdecydował się pies, ale Sasori i tak
wolał to wszystko nadzorować. Nadeptując sobie na buty zdjął je z siebie, po
drodze do pokoju rozpinał bluzę, ale do pomieszczenia nie wszedł. Jedynie
przysłuchiwał się zza lekko otwartych drzwi.
- Dobra, skoro się już przywitałeś z psem, to może teraz powiesz czemu
się wydzierasz? – Zaczął Deidara kompletnie bez empatycznego zaangażowania.
- No, bo… W szafie jest potwór…
- Ta, jasne. – Przewrócił oczami i zamierzał wyjść.
- Czekaj wujek! – Zawołał chłopiec z przerażeniem. – Mógłbyś zamknąć
drzwi od szafy…?
- Po co?
- Żeby potwór nie mógł po mnie przyjść.
- Ja pieprze. – Prychnął Dei. – Skąd pomysł, że potwór nie potrafi
otworzyć drzwi? – Na to zdanie oczy Naokiego wytrzeszczyły się gwałtownie. Nie
pomyślał o tym i teraz strach się spotęgował. Sasori walnął przyjaciela w tył
głowy, posyłając mu gniewne spojrzenie.
- Powaliło cię, Dei?! Nie mów mu takich rzeczy!
- Tato ja nie chcę tu spać, proszę! Chcę spać z Tobą! - Natychmiast do
niego pobiegł i wtulił się mu w pas. Sasori objął syna, patrząc oskarżycielsko
na winowajcę.
- No co? Nie jest za duży by wierzyć w potwory?
- Daruj sobie. Naoki idź do łóżka.
- Nie! proszę, nie chcę tu spać! Tylko dzisiaj, dobrze? Tylko dzisiaj!
– Prosił.
Nie mógł zrobić nic
innego poza zgodzeniem się na prośbę syna. Szczęśliwy chłopiec wpakował mu się
do łóżka. U niego już się nie bał, Sasori mógł spokojnie go zostawić i iść
sobie gadać z Deidarą. On w przeciwieństwie nie był taki głupi i jasno
stwierdził, ze dzieciak udawał. Marny z niego aktor.
Miyuki wróciła do domu od
razu po zdani egzaminu na uczelni, chciała się tym ze wszystkimi podzielić.
Pierwszy oczywiście był Sasori, który ma się dzisiaj wieczorem niej pojawić
razem z Naokim, a obecnie razem przesiadują w szpitalu w odwiedzinach u Chiyo i
Mari. Aikashi czyli ojciec dziewczyny powstrzymywał Yosuke przed poważną
rozmową, do której i tak musiało dojść, dopóki ta nie napisze egzaminów. Czyli
do teraz. Oboje mieli świadomość, że Miyuki jest dorosła, ale lubili też
Sasoriego, a to jak jest przez nią
traktowany nie jest fajne. Swego czasu w ten sposób rozpadło się małżeństwo
Aikashiego i nie sądził, że jego córeczka wdała się w swoją matkę w tej
kwestii.
- Gratulacje, Miyuki. – Oznajmił Aikashi na wiadomość o zdaniu. – A
teraz musimy o czymś porozmawiać.
- Hm? O czym?
- Cóż…
- Jestem! – Krzyknął Yosuke wchodząc głośno do mieszkania. Chciał być
przy tej rozmowie i nawet odpuścił sobie dla tego dzisiejszy trening. – Miyuki
wróciła?
- Tak, wróciłam. – Mruknęła z uśmiechem. – Zdałam egzamin! – Krzyknęła
dumnie.
- Super. A teraz do rzeczy, musimy pogadać.
- Ale ten, wiecie, że ja jestem na studiach reporterskich, a nie
psychologicznych? Może pogadajmy wieczorem? Sasori też przyjdzie z Naokim.
- Właśnie o nim musimy porozmawiać. – Sprecyzował Aikashi.
- O co chodzi? Coś się stało?
- Ty nam powiedz. – Wtrącił Yosuke. – Coś ty zrobiła, Mi?
- Ja? Nic nie zrobiłam. – Burknęła, a wtedy rozbrzmiał dzwonek do
drzwi. – Jesteście strasznie dziwni. Idę otworzyć drzwi.
Skomentowała z lekkim
uśmiechem i udała się w stronę przedpokoju. Kompletnie nie miała pojęcia o co
może im chodzić, ale jakoś specjalnie się tym nie przejęła. Otworzyła drzwi, a
w ich progu zobaczyła kogoś, kogo w ogóle nie spodziewała się zobaczyć. Iseo.
Do jej głowy zaczęły napływać obrazy wspomnień z każdej chwili, w której
dzielili przyjemność. Przywitał się jako pierwszy i ostatni, ponieważ Miyuki
nie mogła na jego widok wydusić z siebie żadnego sensownego słowa.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. – Przytaknęła głową zapraszając
mężczyznę do środka. Skorzystał. – To nie zajmie dużo…
- OK! – Zawołał donośny głos z salonu. Po krokach można było się
domyśleć, że kieruje się do przedpokoju. – Słuchaj, siostro…! – Zatrzymał się,
widząc, że ma gościa. – Och.
- Witam… - Przywitał się niepewnie z Yosuke, chowając swoją dłoń za
plecy. – Chciałbym zamienić słowo z twoją sio… Dzień dobry. – Tym razem przywitał
się z ojcem Mi.
- Dzień dobry.
- To… - Zaczęła w końcu Miyuki. – Pogadajmy u mnie.
Iseo przytaknął i za
pozwoleniem mężczyzn wspiął się po schodach za swoją byłą kochanką. Był w jej
dom chyba drugi raz, więc czuł się tam bardzo nieswojo… należało przy tym dodać
ciężar wzajemnego widoku, który przypominał o tym, co ich łączyło. Miyuki
zamknęła drzwi swojego pokoju, a pozostanie sam na sam było jeszcze bardziej
krępujące. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Co u ciebie? – W końcu coś z siebie wykrzesała.
- Całkiem, całkiem… a u ciebie?
- Też… Rano pisałam ostatni egzamin i zdałam.
- Gratuluję. Cieszę się.
- Tak… Ale chyba nie o tym chcesz ze mną rozmawiać.
- Nie. – Przytaknął z uśmiechem. – Nie o tym tylko o tym co nas
łączyło.
- To znaczy…?
- Powiedziałaś Sasoriemu? – Zapytał, a Miyuki wykrzywiła usta. – Z
twojej miny wnioskuje, że nie… A milczenie potwierdza, że mam rację.
- Dlaczego o to pytasz?
- Bo chciałbym żebyś to zrobiła.
- Co? czemu ci na tym zależy?
- Nie ma to znaczenia. Możesz myśleć, że zrobiłem się bardziej
solidarny z mężczyznami i nie chcę by jakiś nie poznał brudów swojej
dziewczyny. Albo, że jesteś dla mnie jak trofeum i każdy ma wiedzieć, że byłaś
moja. Albo tęsknie i nie mogę się pogodzić z tym, że dalej jesteś z tym
frajerem. Wybierz sobie scenariusz.
- Iseo… Nie proś mnie o to…
- To bezduszne co robisz. Umawiasz się z facetem, którego zdradzałaś.
- Już tego nie zrobię! – Krzyknęła, a jej oczy zaczęły się szklić. –
Jak zakończyłeś nasz romans… Poczułam ulgę. Każdy popełnia błędy i ma szansę na
pokutę.
- Więc dlaczego się nie przyznasz? Jeśli zerwiecie to będzie dla ciebie
idealna nauczka, a jak ci wybaczy to sobie go kochaj i dziękuj, że cię chce.
- Będę go kochać na sto procent. Nie muszę go ranić jednym incydentem,
który się już nie powtórzy. Uwierz mi i puśćmy to w niepamięć.
- Uwierzyłbym ci, gdybyś nie powtarzała ciągle, że mnie kochasz. –
Odpowiedział, a potem zaczął kroczyć w jej kierunku. Miyuki wręcz przeciwnie,
zaczęła się cofać. Aż usiadła na łóżku. – Powiedz Miyuki… Nadal za mną
tęsknisz… za moim dotykiem, prawda?
- Mylisz się…
- Gdy cię teraz pocałuję to mnie odtrącisz? Czy ulegniesz?
Zapytał prowadząc z nią
grę, która miała na celu ją sprawdzić. Wpił się w usta Miyuki, ponownie
zaznając ich słodkiego smaku. Miyuki odepchnęła go od siebie, wymierzając mu
policzek. Nie był on jednak wystarczająco ostry, dlatego Iseo nie zawahał się
pocałować jej drugi raz i za drugim razem z wahaniem, ale uległa pieszczocie.
Kiedy zaczynało się jednak robić gorąco Iseo z trudem się od niej oderwał.
- Sama widzisz. Nie możesz się oprzeć. Jak zdradzisz raz, zdradzisz i
drugi. Powiedz chłopakowi o zdradzie i z szacunku do niego zakończ wasz nędzny
związek. – Podsumował po czym zostawił ją samą w pokoju.
Siedziała dłuższa chwilę
sama, łapiąc niesamowitego doła z tego powodu. Przetarła oczy nie pozwalając
aby łzy ściekały po jej twarzy. Miyuki zdawała sobie sprawę, że zachowuje się w
stosunku do Saso jak… no nie najlepiej, ale kochała go. Mimo zdrady kochała go
i nie chciała bez niego żyć. Dlatego nie mogła mu wyznać prawdy. To samolubne,
ale każdy człowiek ma w sobie coś z egoisty. Po chwili zeszła na dół, odziana w
maskę dobrego humoru.
- Chce ktoś herbaty? – Zapytała siedzących w salonie mężczyzn.
- Usiądź. Musimy dokończyć rozmowę. – Nakazał Yosuke.
- Możemy to zrobić jutro…?
- Mama opowiadała, że spotkała Sasoriego. Chwaliła go. – Do Miyuki nie
docierały słowa brata. – Imię, praca i inne prywatne detale się zgadzały, ale
wygląd i sposób zachowania już nie.
- Do czego zmierzasz? – Warknęła z irytacją, chociaż dobrze wiedziała.
- Zdradzasz Sasoriego Miyuki? – Wtrącił jej ojciec.
- Nie.
- Nie kłam! – Burknął Yosuke.
- Nie kłamię!
- Więc kim był koleś w pizzerii, z którym się spotkałaś?! Brunet,
zielone oczy. Coś ci świta?!
- Nie zdradzam Sasoriego! – Zaparła się.
- Ale zdradziłaś? – Wtrącił Aikashi patrząc na córkę z potępieniem.
Miyuki złapała się za głowę, ściskając ze złości swoje włosy.
- Ja nie chciałam tego zrobić! Nie chciałam…! – Głos Miyuki się załamał
i zaczęła płakać. – Nie zrobię już tego… Nigdy…! Nie zrobię…! – Ramieniem, w
które mogła się wypłakać, należało do Yosuke. Nie cierpiał widzieć zapłakaną
siostrzyczkę.
- Już dobrze, nie becz…
- Zawiodłaś mnie Miyuki. – Aikashi pozostawał jednak bezwzględny. – On
o tym wie? – Dziewczyna z załzawionymi oczami zaprzeczyła ruchem głowy. – Więc
musisz mu powiedzieć.
- Nie chcę… To się więcej nie powtórzy, tato…
- Nie chodzi o to czy się powtórzy. Wychowałem cię na uczciwą
dziewczynę i dlatego masz mu powiedzieć.
- Zostawi mnie…
- Będziesz miała nauczkę.
Po tym komentarzu
postanowił udać się na dwór pospacerować i zaczerpnąć świeżego powietrza. Nigdy
nie podejrzewał, że Miyuki postąpi w ten sposób, jej matka też przed laty
zdradzała Aikashiego, wiedział jakie to krzywdzące i w żadnym razie nie
pozwolił córce brnąć dalej w tym kłamstwie. Musiała wszystko wyznać, bo tylko
pogarsza swoją sytuację.
Koło siedemnastej, od razu
po swojej pracy, Deidara udał się niechętnie do Tayuyi. Miał dla niej pieniądze
na te pieprzone leki, bo wypłacał sobie rano w banku. Dzisiaj też czeka na
niego okropny wieczór, bo jego szanowny tatuś zamierza przyjść do jego
mieszkania w odwiedziny. Tsuki była tym zachwycona, lubiła ojca Deidary i to z
wzajemnością. W czasie ich związku mężczyzna często zabierał ich ze sobą na
wycieczki w fajne miejsca.
Zadzwonił do drzwi stojąc
na klatce schodowej. Nie raz i nie dwa razy był u niej w domu, a mimo to chyba
i tak najlepiej zapamiętał sypialnie. Zadzwonił drugi raz.
- Co robisz?! Dzieci śpią, głupcze. – Warknęła szeptem Tayuya, gdy
otworzyła drzwi.
- Trudno. Mam dla ciebie kasę.
- Ok. wejdź. – Otworzyła szerzej drzwi, oddalając się do środka
mieszkania.
- Nigdzie nie wcho… Tay, kurwa mać. – Wydął usta w złości, ale koniec
końców wszedł do mieszkania. – Możemy to załatwić szybko? Spieszę się?
- Gdzie?
- Do domu. – Burknął. – Masz tu kasę i nie myśl, że sobie tego nie
odliczę z alimentów w przyszłym miesiącu.
- Ty sobie chyba żartujesz…
- A słyszysz śmiech widowni? – Zacytował jej wypowiedź z ostatniego
razu. – Chcesz kasy to poproś rodziców, przecież są bogaci.
- Jestem z nimi pokłócona, więc nie zamierzam ich o nic prosić.
- A my to niby nie jesteśmy?!
- Nie? Jesteśmy przyjaciółmi, którzy mają przy okazji razem dzieci.
- To według ciebie podchodzi pod definicję przyjaźni? – Dopytał na co
wzruszyła z uśmiechem ramionami. – Lecz się kobieto.
- Jesteś głodny? – Zadała kolejne pytanie. – Zrobiłam pierogi z borówkami.
- Z borówkami…? – Zawahał się. jego ulubione danie. Westchnął ciężko. –
Ale potem wychodzę!
- Jasne. – Mruknęła Tay, zaczynając nakładać mu na talerz porcję. – A
co u ciebie?
- Jak zawsze zajebiście. – Odpowiedział, rozsiadając się na krześle przy
ladzie w kuchni. Po drugiej stronie była Tayuya. Dei nie wiedział co ona
kombinuje, ale się nie da! – Nie przyjaźnimy się.
- To może to zmienimy?
- Nie. – Tayuya zmrużyła oczy nie będąc zadowolona z odpowiedzi.
Deidara nie chciał się jednak przyjaźnić z każdą swoją eks, to głupie.
- Co u Aseny?
- Czemu pytasz?
- A nie mogę?
- No skoro pytasz to nie, nie możesz.
- Ok. W sumie i tak ją często widuję. – Mruknęła Tayuya, a Deidara
uniósł brew. – Mamy wspólnego fryzjera.
- Baby… - Skomentował, a Tay podała mu przed nos talerz. Uśmiechnął się
na ten widok i od razu przystąpił do jedzenia.
- Możesz mi czasem pomagać przy dzieciach?
No i wiedział, że tak
będzie. Tayuya nie jest aż taka miła bez powodu, nawet będąc z nim w związku
nie była. Kobieta nie chciała od niego pomocy na stałe, przecież to Deidara,
teraz jednak, gdy Gwidon jest chory jest jej ciężko. Poza tym reakcja Deidary
na ten komunikat była urocza. To ją przekonało. Deia niestety nie.
Zgodnie ze złożoną
obietnicą Sasori przyjechał do Miyuki razem z Naokim. Był wieczór… jak na
sześciolatka dosyć późny, ale słońce jeszcze ostatkami swoich promieni
rozświetlało niebo. Naoki wyskoczył z samochodu i od razu popędził w stronę
drzwi mieszkania. Sasori nawet go nie upomniał, był zbyt zadowolony przyjazdem
tutaj. Przed dołączeniem do syna powstrzymał go dźwięk własnego telefonu, który
postanowił odebrać. Drzwi domu otworzył Yosuke i zaprosił dziecko do środka,
dając Saso chwilę na rozmowę.
- Co tam, Nagato?
- W porządku. Chcę cię poinformować, że od kilku dni twoja siostra nie
pojawia się w szkole. – Burknął, będąc oburzony tym faktem.
- Jak to cię pocieszy to w domu też jej nie ma.
- Dlaczego miałoby mnie to pocieszyć?
- Bo brzmisz jakbyś za nią tęsknił. – Oznajmił Sasori.
- Nie ma jej w domu i się o nią nie martwisz?
- Jest z Yagurą, wspólnie sobie zrobili wagary. Yagura jednak zabrał w
tym celu samochód Hidana, a ten go namierzył, są w jakimś domku w górach.
- I mówisz to z takim spokojem?
- Niewiele mogę zrobić. – Można też dodać, że nie chciał. Pozwolił
Matsuri na trochę spokoju. – Masz jeszcze jakąś sprawę? Trochę się spieszę.
- Yahiko i Konan jutro wpadają. Może gdzieś wyskoczymy?
- Jej, schlebiasz mi, ale mam dziewczynę.
- Mi to nie przeszkadza.
- Robisz konkurencję Deidarze. – Rzekł z uśmiechem. – Jestem za
spotkaniem. Zdzwonimy się jutro.
Wszedł do środka domu,
gdzie z salonu dobiegały męskie glosy, w tym ciut piskliwy i uroczy należący do
Naokiego. Spojrzał pytająco na Yosuke, który sugestywnie wskazał podbródkiem na
pokój, w którym siedziała Miyuki. nie wyszła stamtąd odkąd z nią rozmawiali, a
Aikashi zabronił synowi iść i ją pocieszać, co miał w planach. Miał nadzieje,
że jego córka zrozumiała swój ogromny błąd i postąpi słusznie. Co znaczy, że
się z nim rozstanie.
- Miyuki. – Zaczął Sasori wchodząc do jej pokoju. – Sądziłem, że
będziesz czekać na dole i olśniewać swoim uśmiechem.
- Wybacz Sasori… Mam okropny nastrój…
- Nie rozumiem, przecież zdałaś egzamin, prawda? – Przysiadł się ku
niej na łóżku.
- Tak, ale… Pokłóciłam się z Yosuke, z tatą i czuje się strasznie
dobita…
- O co poszło? – Miyuki nie mogła znieść z jaką czułością na nią
patrzy. Tak bardzo jej na nim zależało.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Ja ciebie też.
- Chciałabym ci coś powiedzieć…
- Tak.
- Ale nie mogę. – Dokończyła, patrząc na swoje dłonie, ściskające
poduszkę. – Za bardzo cię kocham i boję się tego jak zareagujesz…
- Co…? – Sasori nie rozumiał, ale te słowa brzmiały bardzo poważnie. –
O co chodzi? Mów. – Ona jednak nie chciała tego zrobić. – Miyuki o czym nie
chcesz mi powiedzieć?
- Nie chcę, nie mogę… Błagam Saso nie proś mnie o to. – Niechcący głos
jej się załamał i zaczęła szlochać.
- Sądząc po twojej reakcji powinienem wiedzieć i wybacz, ale nie
odpuszczę. – Złapał ją za ramiona i zmusił do patrzenia. – Powiedz, co się
stało?
- Sasori…
- Proszę. Będzie dobrze. – Zapewnił, a ona wybuchła płaczem.
- Masz krzywe brwi…!
Wtuliła się w jego
ramiona i szlochała. Sasori był taki zszokowany tym wyznaniem, że nie wiedział
jak zareagować. Czy to powód do płaczu? I czy naprawdę ma krzywe brwi? I czy to
źle? Bo w prostych jak linijka chyba by wyglądał jak debil. Tyle myśli mu
krążyło po głowie, aż w końcu objął dziewczynę, ale sam nie wiedział co ma jej
powiedzieć. Miyuki natomiast nie mogła powstrzymać swojej histerycznej
rozpaczy.
- Może wyjdziemy gdzieś? Na spacer albo do jakiejś knajpki coś zjeść?
- A Naoki?
- Pójdzie z nami. – Zastanawiał się kiedy przestała to być dla nich
oczywistość. Miyuki przytaknęła z uśmiechem. – Ogarnij się trochę, a ja
poczekam na dole.
- Ok.
- Nie chcę, by Naoki zastał cię zapłakaną… a tym bardziej Yosuke.
To by było straszne, już
widział przed oczami jak mężczyzna oskarża go o wywołanie łez Mi, a potem
nabija mu limo pod okiem, a jak się już wyglebi to kopnie i połamie mu żebra.
Aż się otrzepał. Schodząc po schodach w dół zauważył niepokojącą ciszę. Szukał
wzrokiem syna, ale nigdzie go nie było.
- Gdzie jest Naoki?
- Już idziesz? – Dopytał znienacka Yosuke.
- Wyganiasz mnie?
- Nie ,ale… Ja tylko… Rozmawiałeś z Mi?
- Tak. Zaraz zejdzie. – Mężczyźni spojrzeli na siebie porozumiewawczo,
więc jednak nie powiedziała. Aikashi nie miał zbyt zadowolonej miny. – Więc
gdzie jest Naoki?
- W ogrodzie, bawi się z moim synem. Gonią kury sąsiadów… Zawołam go.
- Nie, nie, może to na chwilę obecną lepiej. – Powiedział, siadając na
kanapie. – Chciałbym z wami porozmawiać. – Mężczyźni zamienili się w słuch. –
Chodzi o to… Jesteście najważniejszymi osobami w życiu Miyuki… więc chcę was w
coś wtajemniczyć. – Wyciąga z kieszeni białe pudełeczko, w którym każdy wie co
jest. – I…
- O kurwa… - Wyrwało się Yosuke.
- Tak, mam nadzieje, że Miyuki zareaguje. – Uśmiechnął się, ale
mężczyźni nie byli szczęśliwi wobec jego zamiarów. Normalnie by byli, ale nie
teraz. – W każdym razie panie Aikashi… Chciałbym pana prosić o rękę pańskiej
córki. – Zapadła cisza. Cóż… bardzo dobry mieli kontakt więc spodziewał się
żartu „a bierz ją w cholerę”, „dlaczego tylko rękę?” lub „ale ty głupie pytania
zadajesz”.
- Nie mogę się na to zgodzić. – Powiedział w końcu mężczyzna, a Saso
zabrakło języka w gębie.
- Tato, a może…
- Moja odpowiedź jest na chwilę obecną niezmienna. Przykro mi, Sasori.
- Ja… Nie rozumiem… Dlaczego?
- Gdzie indziej musisz znaleźć odpowiedź.
- Ale… W porządku – Splajtował. – Ale… Zmieni pan zdanie, jestem
uparty.
- To nie ode mnie zależy.
- A od ko…
- Sasori! – Zawołała Miyuki, wchodząc do salonu. Ten czym prędzej
schował pudełeczko do kieszeni bluzy. – Jestem gotowa. – Mruknęła starając się
omijać wzrok pozostałych.
- Cieszę się. Ślicznie wyglądasz.
Cmoknął ją w usta i skierował
się do kuchni, gdzie znajdowały się drzwi prowadzące do ogrodu. Miyuki usilnie
chciała być przy nim, aby nie zostać w towarzystwie rodziny. Po tym jak już
wszyscy wyszli Yosuke podrapał się w głowę i z westchnięciem usiadł na miejscu
zajmowanym wcześniej przez Saso.
- Słuchaj tato, a może Miyuki będzie od teraz naprawdę wierna
Sasoriemu?
- Jeżeli dostanie drugą szansę to też w to wierzę.
- No to dlaczego się nie zgodzisz by się jej oświadczył?
- Ma zrobić taki ważny krok nie wiedząc o zdradzie?
- To był błąd przecież, ona żałuje. Zresztą Sasori nie wie i się nie
dowie o jej skoku w bok… To na pewno było jednorazowe i… na bank myślała wtedy
tylko o Saso!
- Yosuke, czy ty słyszysz co mówisz? Postaw się na miejscu Sasoriego, a
za Miyuki postaw Yoko. Jakbyś zareagował? – Yosuke się naburmuszył.
- To nie to samo! One są zupełnie różne! Zresztą ja będę jej pilnował.
- Nie możesz mieć jej na oku przez całe życie Yosuke. Musisz się zająć
własną rodziną. – Powiedział Aikashi. Zapobiegawczo, bo wariat by to zrobił. –
Miyuki musi się nauczyć postępować właściwie.
- Ech… Szkoda, że nie wiemy kto był tym jej kochankiem… powinien dostać
w mordę za swój żywot.
Aikashi trochę się
zdziwił. On się domyślił, że to był Iseo, ale może dla niego lepiej, że nie
wiedział. Dość kłopotów jak na te chwilę.
Następnego ranka Sasori
siedział sam w kuchni popijając świeżo zaparzoną kawę. Naoki leniuchował w
swoim pokoju, ale miał wolne, więc mu wolno było. Saso zastanawiał się nad
wczorajszą odmową Aikashiego, nie mógł przestać o tym myśleć. To go z deka
frustrowało, ponieważ uważał, że mają świetne kontakty.
Randka z Miyuki minęła
bardzo przyjemnie, choć trochę zaczyna być wręcz naskakująca. Co chwila mówi
jak bardzo go kocha i owszem, to miłe, ale ile można…? Właściwie to idąc się
kąpać zeszłego wieczora przyglądał się swoim brwiom. Dalej nie łapał o co jej
odnośnie tego chodziło.
Po chwili po mieszkaniu
rozszedł się dźwięk dzwonka i pukania do drzwi. Sasori ruszył, więc ku nim i
otworzył. U progu drzwi zastał Noriko w asyście Yoshiego, był trochę zaskoczony
tym widokiem.
- Właśnie przyleciałam do kraju. Chciałam się tylko przywitać z Naokim,
mogę?
- Wejdźcie. – Zaprosił ich do środka. – Wybaczcie bałagan… Nie
sprzątałem.
- Od ilu lat? – Mruknęła zaczepnie Noriko. Uśmiechnął się krzywo w
odpowiedzi.
- Naoki! Chodź tutaj! – Zawołał, chcąc mieć jej wizytę za sobą. – Yoshi
napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. – Powiedział. Noriko patrzyła wyczekująco na Sasoriego.
- Co?
- Ja też nic nie chcę. Dziękuję, że spytałeś.
- Nie dziękuj, nie spytałem. – Uświadomił ją, a po chwili zapytał. –
Jak się trzymasz?
- Dobrze, dlaczego pytasz?
- Słyszałem… - Yoshi zaczął wymachiwać za plecami Noriko sygnały. – że…
- Sygnały ostrzegawcze. – że ci się przytyło.
- Miło, że się interesujesz moją wagą. – Sarknęła. – Spójrz na siebie,
ok?
- Tak, wiem. Mam krzywe brwi. Słyszałem to już.
Noriko razem z Yoshim
drgnęli zdezorientowani na te słowa, a potem zaczęli się uważnie przyglądać
Sasoriemu, jego twarzy, a dokładniej brwiom. Czuł się nieswojo.
- Nie masz krzywych brwi. – Zaprzeczyła Noriko, po czym jeszcze
dokładniej przejechała mu palcami w tych miejscach. – Nie masz. Skąd ten pomysł?
- Nie wiem. – Sasori wzruszył ramionami, ale teraz zaczął się
przejmować jeszcze bardziej ostatnią reakcją Miyuki. Noriko zawsze się znała na
wyglądzie, więc na pewno miała racje. – Co u Rok… - Ugryzł się w język, ale
trochę za późno.
- A co tam u Miyuki? – Podjął szybką zmianę tematu Yoshi.
- Super, super. Zdała egzaminy to teraz ma wakacje… Naoki!
- A co ona studiuje?
- Eee… studiu…
Nagły dźwięk wymiotów
zwrócił uwagę wszystkich dorosłych. Noriko z Sasorim w tej samej chwili
postanowili ruszyć do pokoju i zobaczyć co z ich synem. Naoki wyglądał bardzo
mizernie i miał wory pod oczami. Sasori był zdziwiony, bo nie było widać po
dziecku żadnych niepokojących objawów. Noriko przyłożyła dziecku do czoła rękę,
wyczuwając gorączkę.
- Może coś ci zaszkodziło z wczoraj.
- To nie to, Sasori. On ma gorączkę. – Sasori również sprawdził mu
czoło. – Jedźmy z nim do lekarza.
- Ja jestem lekarzem. – Burknął.
- A jesteś w stanie powiedzieć co mu jest i przepisać antybiotyki?
- Nie, ale…
- Bez dyskusji! – Zawołała stanowczo.
O rety... Ja nie mogę z niektórych dialogów, a ten z Noriko to już w ogóle...
OdpowiedzUsuńNa stos z Miyuki! Tak mnie wkurza, że na miejsu wszystkich bym ją już szantażowała chyba XD
Jak ja czasem nienawidzę bloggera :,) Ehh i piszemy komentarz raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te teksty! ♡.♡
Saso nie powinien się tak czepiać Yagury... Jest BOGATY! Albo przynajmniej jego ojciec... Mats byłaby ustawiona do końca życia xD
Miyuki powinna powiedzieć Saso o zdradzie. Tym bardziej, że wie o niej jej ojciec i brat... Nawet niechcący mogliby coś wypaplać.
Może Dei i Tay jeszcze się zejdą ;P Urocza para X.X
Krótko, bo pisze po raz kolejny i już mi się nie chce rozpisywać... Weny! ♡♡ ;*
W tym szpitalu Naokiego tylko brakuje, naprawdę..
OdpowiedzUsuńKurde ale Sosoriemu musi być głupio po odmowie Aikashiego i jeszcze Miyuki.. Serio? powiedziała chłopakowi że ma krzywe brwi zamiast się przyznać?
Deidara z Naokim mają najciekawsze wątki, to było słodkie jak Dei powiedział Nao że go lubi.
Pisz dalej, jestem ciekawa jak rozwiążesz sprawę Miyuki.
Taaa... Miyuki kocha Sasoriego a liże się z Iseo. JASNE...
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się z Tobą, że każdy ma w sobie coś z egoisty. Wiem po sobie że tak nie jest. To wszystko się zjebało od momentu, kiedy Miyuki zdradziła Saso. Teraz tylko brakuje, żeby była w ciąży z tamtym palantem, to byłby już śmiech na sali. Uwielbiałem ten blog, ale muszę powiedzieć, że jestem coraz bardziej zawiedziony, niestety :(
Takie są dziewczyny i chłopacy także - taka szara rzeczywistość ;)
UsuńA według mnie ma, choć się nie przyzna, no i egoizm to nie zawsze jest coś złego. Myślenie w pierwszej kolejności o sobie jest ważne, w końcu to twoje życie ;) Nie powinno się pozwalać, aby kto inny nim kierował :)
W porządku, w którymś momencie się musiało to stać, skoro ciągnę to już 79 rozdział :P Byłam przygotowana! :D
Oczywiście, że myślenie o sobie jest ważne, ale nie kosztem drugiego człowieka, tym bardziej tego który cię kocha. Co to za miłość skoro ktoś cię pocałuje a ty "ulegasz pieszczocie" :/
UsuńTylko proszę Cię Soli, niech Miyuki już go nie zdradza, bo chyba na zawał tu padne :) A! I jeszcze jedno - czy ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie?
Już miesiąc..
OdpowiedzUsuń