13 lis 2015

ROZDZIAŁ 73.

            O godzinie siódmej zadzwonił budzik w komórce, umiejscowionej na półeczce obok łóżka, na którym smacznie spał Deidara. Westchnął ciężko i podniósł się, sięgając po telefon. Spojrzał na wyświetlacz i po chwili stęknął żałośnie, gdy zorientował się, że przecież ma dzisiaj wolne. Dlaczego nie wyłączył na dziś budzika…? Nie ma wielu okazji na wyspanie się, powinien bardziej szanować swój czas. Przez dziesięć minut leżał w łóżku z zamkniętymi oczami, miał nadzieję że zaśnie, ale niestety… chuj z tego. Jęknął męczeńsko i wstał z łóżka.
            A gdyby naprawdę musiał wstać to z pewnością potrafiłby zasnąć. Taka niesprawiedliwość. Wyjął z szuflady jakieś szmaty po domu i udał się do łazienki pod prysznic. W kuchni przy stole siedziała Tsuki, popijając poranną kawę analizowała kilku stronnicowy raport z zeznań swojego klienta. Ona akurat dzisiaj pracowała, jak i przez cały weekend. W sumie nie mogła narzekać, bo rozprawy, w których bierze udział są interesujące. Po kilku minutach do kuchni wszedł odświeżony i pachnący współlokator. Wyjął z szafki miskę, do której wsypał płatki i dolał mleko, a następnie usiadł po drugiej stronie stolika.
- Wcześnie wstałeś. – Zagadała dziewczyna.
- Masz z tym jakiś problem? – Odparł delikatnie rozdrażniony. Chciał pospać, naprawdę. Tsuki spojrzała na niego groźnie, czyżby chciał się awanturować? Dla niej spoko, potraktuje to jako rozgrzewkę przed pracą. – Zostawiłem nastawiony budzik.
- To przykre, że nic mnie to nie obchodzi. – Mruknęła, wracając wzrokiem do tekstu.
- Ani krzty współczucia…
            Tsuki uśmiechnęła się pod nosem na ów tekst, ale tylko tyle. Deidara nie chcąc jej przeszkadzać w czytaniu wyjął swój telefon i zaczął przeglądać aktualności. Otrzymał koło drugiej nad ranem sms’a od Hidana z linkiem przekierowującym na stronę porno. Temu to się dopiero nudzi. Spojrzał też na swoją skrzynkę mailową, a w niej coś, co go mocno zdziwiło. Wiadomość od ojca – to już nie łaska zadzwonić? Zapytał sam siebie z kpiną i wziął do ust łyżkę z płatkami i mlekiem. Nie zwrócił większej uwagi na to jak głośno się posila, ale ktoś inny owszem.
- Dei, kurwa! – Warknęła i jak na zawołanie skupiła na sobie wzrok blondyna. – Nie chrustaj! Przeszkadzasz mi! Idź żreć gdzie indziej.
- Wyluzuj, Tsu… Przecież i tak ty na końcu wygrasz.
- Eh… Racja. – Wzruszyła ramionami i odłożyła plik kartek zastępując je sobie telefonem. Deidara chwilę patrzył na współlokatorkę, a potem zagaił.
- Tsu, wspominałem ci, że jesteś moją najlepszą i najwspanialszą pod każdym względem współlokatorką? Bo jesteś! No… to co tam się jeszcze dowiedziałaś o Uchihie? - Tsu patrzyła na niego z politowaniem. Nie żeby takie podlizywanie jej się nie podobało, ale trzeba zachować pozory.
- Dei, mój najlepszy i najwspanialszy pod każdym względem współlokatorze... - Zaśmiała się słodko, by w następnej sekundzie przeszyć go twardym spojrzeniem. - Nie ma nic za darmo.
- Co to znaczy…? – Zdziwił się.
- Znaczy, że jak chcesz cokolwiek wiedzieć to zmywasz przez następne dwa miesiące – Zdecydowała.
- W życiu! Nawet brudy Uchihy nie są tego warte! – Uniósł się dumą, ale Tsu się nie przejęła tym „brakiem” ciekawości u rozmówcy. Wzruszyła ramionami. – Dwa tygodnie! – Stwierdził nagle, zmieniając przekonania.
- Miesiąc! To moje ostatnie słowo. – Zastrzegła Tsuki.
- Słuchaj, tak nie można! Mieszkamy razem, nie możesz…
- Ja nie mogę? Wracamy do dwóch miesięcy.
- Tsu! Jestem twoim, cytuje, najlepszym i najwspanialszym współlokatorem! Szanujmy się!
- Ok.
- No!
- Więc miesiąc?
            Deidara bił się ze swoimi myślami. Wiedział ile ich dwójka potrafi napierdolić w zlewie naczyń, więc to zajęcie mu się nie uśmiechało, ale w końcu chodziło o żenujące sprawy Uchihy. Może jednak warto? Ze zrezygnowaniem ciężko westchnął, jakby podjęta decyzja oznaczała koniec świata.
- Stoi.
- W takim razie mamy deal - Tsu uśmiechnęła się chytrze i wyciągnęła dłoń w kierunku Deidary. Pochwycił ją by przypieczętować umowę, a dziewczyna zaczęła sprzedawać mu ploty.
            Bardzo przyjemnie się słuchało brudów Itachiego, nawet tych najdrobniejszych. Nie mógł się doczekać, aż nastąpi jakieś spotkanie w całym gronie i będzie miał okazje to wykorzystać. Rozmowę przerwał jego telefon. Uśmiechnął się do siebie i odebrał, nie mógł kazać czekać Asenie. Ich pierwsza randka przebiegła cholernie dobrze, choć nie skończyła się łóżkiem. Mieli… bardzo dużo wspólnego, lubili te same rzeczy, a nawet nie lubili tych samych rzeczy. Tak fajnie się mu z nią rozmawiało, że nawet nie insynuował seksu.
- No to widzimy się o dziesiątej wieczorem. Cześć. – Rozłączył się.
- Tylko jej dzisiaj nie sprowadzaj na noc do domu. Mam kupę roboty i potrzebuję świętego spokoju.
- Spoko, nie spieszy nam się. – Mruknął, a Tsu aż zaśmiała się na to wyznanie w myślach. – Mówię serio.
- Przecież nic nie mówię.
- Nie na głos. – Burknął. Zbyt dobrze znal Tsuki.
- Powtarzam. Dzisiaj muszę mieć ciszę, lepiej pamiętaj.
- Nie mam alzheimera…

            Naoki bawił się w salonie resorakami, które dostał od wujka Yahiko, gdy ostatnio ich odwiedzili. Może to stara zabawka, ale radość sprawiała nadal. W dodatku Yahiko przyniósł u całą reklamówkę tych samochodzików, u niego one zalegały na strychu, a żal wyrzucać taką kolekcje. Sasori tymczasem przygotowywał obiad, szybkie i proste danie jakie boje uwielbiają i jakie jeden z nich umie przygotować – spaghetti. Właśnie nakładał gorący makaron na talerz dla siebie i Naokiego, po czym polał go sosem bolognesse.
- Naoki, obiad! – Zawołał syna, ale gdy już po podaniu wszystkiego do stołu i wlewania do szklanki soku nadal nie słyszał odzewu, zmuszony został do powtórzenia. – Naoki!
- Cooo?
- Jeść!
- Zaraz!
- Nie zaraz, tylko natychmiast! – Zawołał surowo, siadając na krześle.
            Sasori zaczął okręcać na widelcu makaron, wyczekując pojawienie się syna. Niestety jak dziecka nie było tak nie ma, odłożył więc sztućce i poszedł po chłopca. Naoki bardziej od jedzenia wolał bawić się samochodzikami, dlatego  jakoś specjalnie się nie śpieszył. Dopiero zauważając wściekłe spojrzenie taty, postanowił się ruszyć. Nie był z tego zadowolony, nawet ulubione danie na obiad nie poprawiło mu nastroju. Nie jadł, bardziej by pasowało, że bawił się jedzeniem.
- Naoki… -  Zaczął Sasori, zmuszając syna by na niego spojrzał. – Jedz.
- Jem.
- Jakoś z twojego talerza nic nie ubywa. Jedz, to szybciej wrócisz do zabawy. – W odpowiedzi Naoki tylko przytaknął niedbałym mruknięciem. Nic się jednak nie zmieniło. – Naoki, mówię do ciebie.
- A pobawisz się potem ze mną?
- Zobaczymy. Trzeba jeszcze posprzątać, a potem mama po ciebie przyjdzie.
- Czyli nie…? – Dopytał. Sasori przetarł serwetką usta.
- Jak będziesz się tak grzebał z jedzeniem to na pewno nie.
            Chłopcu nie podobała się ta wymijająca odpowiedź. W jego głowie było to adekwatne do „nie”, ale chciał dać tacie kolejną szanse i zajadał obiad. Może tym razem będzie inaczej i się z nim pobawi. W czasie konsumpcji Sasori wypytywał syna o przedszkole – otrzymywał krótkie odpowiedzi. Nie sądził, że może to być takie irytujące, wszystko musiał z dziecka wydobywać.
- Teraz się pobawimy? – Zapytał, odsuwając od siebie pusty talerz.
- Jak posprzątam.
- Obiecałeś! – Burknął.
- Powiedziałem, że jak posprzątam to do ciebie przyjdę. – Odparł, przenosząc talerze do zlewu. Operowanie jedną ręką przy domowych czynnościach wcale nie było proste.
- Będzie z mamą, Roko?
- Nie wiem.
- Fajnie będzie, jak będzie. – Oświadczył głośno, schodząc z krzesła. – On na pewno się ze mną pobawi.
            Sasori zmrużył oczy i zacisnął usta w gniewie. Jasne, że nie podobał mu się ten komentarz. Raz na jakiś czas też się z synem bawi, ale nie codziennie. Miał przecież obowiązki…. Nie mógł wymagać od sześciolatka zrozumienia, ale czuł się niesprawiedliwie. W dodatku nie miał co liczyć na wsparcie. Napuścił wody z kranu i zaczął zmywać talerze zdrową ręką. Ciężka sprawa, dlatego sobie odrobinę pomógł drugą, ale jej nie nadwyrężał. Roko… „Roko się z nim pobawi”, „Roko go zabierze na wyścigi”, „Roko jest najlepszy”.
- Niech go jeszcze zacznie nazywać tatą.
            Na moment mężczyzna zamarł w miejscu, a strumień wody oblewał naczynia i jego rękę. Bezmyślnie to powiedział, ale przecież nie jest to niemożliwe. Właściwie Roko dla Naokiego już jest ojczymem. Co jeżeli będzie bardziej w nim będzie widział tatę? A Noriko zauważając ten punkt, postanowi zgłosić do sądu wniosek o wyłączne prawo do opieki nad dzieckiem? Nie mógł sobie pozwolić na zaniedbanie syna, dlatego zostawił sprzątanie na później. Będąc przed pokojem Naokiego do drzwi zadzwonił dzwonek. Musiał więc otworzyć.
- Noriko? Miałaś być o czwartej…
- Jest za dziesięć czwarta. – Poinformowała, pokazując zegar na wyświetlaczu telefonu.
- Więc jeszcze nie twoja pora.
- Chyba ci nie żal dziesięciu minut. – Przewróciła oczami. – Wpuścisz mnie? Albo zawołaj Naokiego i sobie pójdziemy.
- Nie możesz go teraz zabrać…
- Dlaczego?
- Bo obiecałem się z nim pobawić. – Noriko uniosła brew wobec tego argumentu. Sasori wiedział, jak to brzmi, ale co poradzić. W końcu kobieta prychnęła, wchodząc do mieszkania na siłę.
- Nie bądź śmieszny. Baw się z nim na co dzień, skoro mu to obiecujesz. Teraz ja się nim zajmuje, umawialiśmy się.
- Wiem Noriko, ale… - Sasori nie potrafił ubrać swoich myśli w słowa.
- Mam go jedynie na weekend, a ty na cały tydzień.
- Co mi z tego, skoro praktycznie nie mam czasu. Ja pracuje.
- Pracujesz? Ze złamana ręką? – Sarknęła. – Mniejsza. Skoro ci nie pasuje układ dni, to ja się z chęcią zamienię. Chcesz tego? – Zapytała pewnie, powodując jego złość.
- Dostaniesz go dopiero po trupie Deidary – Odparł. Ten jest na ostatnim miejscu osób, którym powierzyłby syna w razie własnej śmierci, a potem Noriko mogłaby się starać.
- Co?
- Nieważne… Zrozum, że nie mam czasu w tygodniu, aby się z nim bawić.
- To go znajdź. – Odparła lekko, a Sasori miał wielką ochotę ją za to udusić. Noriko przewróciła oczami. – W porządku,  przyjmijmy, że cię rozumiem. Czego ode mnie oczekujesz?
- Spędzaj z nim weekend raz na dwa tygodnie.
            Miał świadomość, że rozmowa przerabiali rozmowę na temat wspólnej opieki, ale musiał w końcu wyrzucić z siebie te prośbę, czy nakaz. Owszem na początku wszystko pasowało Sasoriemu, ale z czasem... w jego głowie narastały obawy przed utratą syna. Przed utratą Miyuki. Nie chciał tak częstych spotkań. Noriko wpatrywała się w niego w milczeniu i z dosyć kwaśną miną. Nie podobało jej się to, wcześniej nie miał nic przeciwko, a teraz sobie coś wymyśla.
- Nie.
- Noriko…
- Nie ma mowy. Chcę nadrobić z nim czas, kiedy mnie nie było.
- Nie bronię ci tego.
- Akurat! – Podniosła głos, ale po chwili na nowo zrównoważyła oddech. – Nie widzę potrzeby, by cokolwiek zmieniać. Do tej pory ci pasowało, a teraz zacząłeś wymyślać.
- Ni…
- To twój problem, że nie potrafisz się zorganizować. Dlatego przestań tworzyć wymówki, możesz znaleźć pół godziny w tygodniu na zabawę z dzieckiem. Wystarczy chcieć, Sasori.
- Nie masz pojęcia, jak ciężko jest wszystko pogodzić. Praca, opieka nad domem – Norko prychnęła wymownie obejmując wzrokiem niezbyt uporządkowane mieszkanie. – dziecko, dziewczyna, znajomi i cz…
- Och, widzę postęp. Najpierw dziewczyna, a potem znajomi. – Sarknęła. – Odpuść opiekę nad domem i tak ci nie wychodzi. Zatrudnij sprzątaczkę.
- Wszystko dla ciebie stało się takie łatwe i bezproblemowe, ale są ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na taki niepotrzebny wydatek.
- Niepotrzebny? Przyznaj, że jesteś na to zbyt skąpy. Nie dość, że oszczędziłbyś sobie czasu to miałbyś na błysk posprzątane mieszkanie.
- Nie zamierzam zatrudniać sprzątaczki. Nie o sprzątanie mi chodzi! – Zawołał rozzłoszczony.
- To o co?!
- O mój czas z nim! Nie możesz tego uszanować? Weekendy to jest czas kiedy mogę mu się poświęcić! Wszyscy się zmówili by mi go na ten czas zabierać. Niedługo z łatwością będziesz mogła mi go odebrać i twój mąż będzie dla niebo o niebo lepszym ojcem! – Wyrzucił z siebie te dręczące go myśli, a Noriko jedynie przed nim stała i czekała, aż zrównoważy mu się oddech.
- To są tak zwane problemy z dupy wytrzaśnięte, Sasori. Ale skoro trudno ci znaleźć godzinę dla syna to tylko z twojej winy wszystko będzie zmierzać do twojego czarnego scenariusza. Przemyśl sobie wszystko i poukładaj harmonogram na tydzień. Nie jesteś dzieckiem by obarczać winą innych za całe zło, które sam tworzysz.
            Po tym oświadczeniu wyminęła mężczyznę, kierując się do pokoju Naokiego. Zastała go w progu drzwi, jakby miał właśnie wychodzić. Posłała mu piękny uśmiech i przywitała, ponaglając do wyjścia. Chłopiec przytaknął i wziął ze sobą reklamówkę samochodzików.
- Jest z tobą Roko? – Zapytał.
- Nie, myszeczko. Musiał zostać, bo pewien pan musiał z nim porozmawiać o czymś tajnym – Powiedziała tajemniczo. – Będziesz musiał mi pomóc rozwiązać tą zagadkę, okej? – Naoki skinął głową, lecz nie był zadowolony. – Pożegnaj się z tatą i wychodzimy.
- A gdzie?
- A zobaczysz. Będzie fajnie – Odpowiedziała, mierzwiąc Nao włosy.
- Pa tato! – Zawołał Naoki. – Pobawimy się innym razem.

            Przed godziną ósmą rano, Tsuki dojadała własnoręcznie przyrządzoną jajecznice. Za pół godziny musi się zbierać do sądu na rozprawę, a tak cholernie chciało jej się spać. Deidara, jaśnie pan, pomimo swej obietnicy i zarzekania sprowadził na noc do domu panienkę. W chwilach przerwy od pracy nie mogła się zdrzemnąć, bo para dawała czadu. W szale przyjemności chyba zapomnieli, że nie są sami w mieszkaniu. Ciągłe jęki, przekleństwa, stęki, wyzwiska – no ile można? Cudem się powstrzymywała od uciszenia ich.
            Chwilę później drzwi pokoju Deidary się otworzyły, a z nich wyszła dziewczyna o brązowych włosach ostrzyżonych na krótko z tyłu, a wydłużonych z przodu. Miała ubraną na sobie koszulę, w której wyszedł wczoraj Deidara, a w ręku trzymała swoje własne ubrania. Dziewczyna kierowała się do łazienki, ale zauważając siedząco przy stole Tsu, zmieniła tor. Uśmiechnęła się lekko zawstydzona swoim skąpym strojem.
- Ty pewnie jesteś Tsuki, tak? – Zaczęła wyciągając do niej dłoń. Tsu skinęła głową oddając uścisk. – Nazywam się Asena i jestem dziewczyną twojego kuzyna. – Lokatorka aż się zakrztusiła.
- Kuzyna…?
- Mhm… coś nie tak?
- Skąd. Może być. – Wzruszyła ramionami.
- Bardzo dużo o tobie mówił. Musicie być bardzo blisko. – Stwierdziła z uśmiechem. – Pomyślałabym nawet, że…
- Nie kończ, to obrzydliwe. – Wzdrygnęła się.
            Asena zaśmiała się lekko i za pozwoleniem poszła wziąć prysznic. Ledwo można było usłyszeć dźwięk wody lecącej z prysznica, a z pokoju Deidary wyszedł on we własnej osobie. Przeciągając swoje jeszcze zaspane mięśnie ramion ruszył do kuchni się napić. Wpierw jednak napotkał gniewne spojrzenie współlokatorki.
- Heh, cześć… - Podrapał się po głowie w zakłopotaniu.
- Witaj, kuzynie.
- Och, heheh, poznałyście się…? – Zapytał retorycznie. – Nie masz nic przeciwko, nie? Nie mogłem przecież powiedzieć, że mieszkam ze swoją eks. Nie wszyscy potrafią to zaakceptować bez żadnych skojarzeń.
- Jak wolisz, kuzynie. – Odparła lekko. To ciągłe powtarzanie „kuzyn” źle wróżyło, tak się zdawało Deidarze. – Tak w ogóle miałeś sobie odpuścić dzisiejszą noc.
- Ta, wiem, ale nie wyszło… Wypiliśmy trochę i ona się napaliła. Nie mogłem jej odrzucić. – Powiedział robiąc z siebie ofiarę. – Nie sądziłem, że przedszkolanki są takie sprośne i wulgarne. – Zastanowił się na głos. – W jedną noc zrobiliśmy to chyba trzy razy.
- Słyszałam. – Odrzekła z cwaniackim uśmiechem.
- No tak… - Deidarze zrobiło się z tą świadomością trochę głupio. Biedna Tsuki, jest taka samotna, że aż podsłuchuje.
- No to zmywam się wsadzić kogoś za kratki. – Mruknęła, stukając na trzymaną w ręku grubą teczkę.
- Ok… Ach, Tsu! – Zawołał ją jeszcze, gdy stała tuż przy drzwiach wyjściowych. Wskazał podbródkiem na łazienkę. – Niezła jest, nie?
- Tak, przyznaję. – Zgodziła się. – Tylko tym razem nie narób bachorów.
            Deidarze zapulsowała żyłka na skroni. To był dla niego drażliwy temat, a ona wypowiadała się o nim tak lekko. Tsuki uśmiechnęła się do siebie i wyszła dumnym krokiem z mieszkania. Blondyn obejrzał się na kuchni i westchnął ciężko widząc od grona nieumytych kubków i talerzy w zlewie.

            Sasori spędzał dziś czas z Miyuki, mimo tego, że była niedziela i zarówno on jak i ona mieli plany, których dla siebie się wyrzekli. Miyuki ze szkoły, a Saso z nadzorowania syna w spotkaniu z matką. W zamian za to spacerowali sobie po parku, trzymając za ręce i otaczali się miłosną aurą. Rozmawiali o wszystkim i niczym, omijali nieprzyjemne tematy, spędzając ze sobą cudownie czas. Ręka Sasoriego za tydzień zostanie pozbawiona gipsu, a on powróci do pracy. Miyuki ciągle przeciągała rozmowę, starając się nakierować ją na odpowiedni tor. Po ostatniej konfrontacji z Noriko i będąc świadkiem niedawnego dość niepokojącego widoku powiedziała sobie, że nie może dłużej zwlekać.
- Skoro wracasz do pracy, to będę u ciebie przesiadywać całe dnie... czasem może i noce.
- No tak, ale to chyba nie problem? - Upewnił się, cmokając ją w policzek.
- Skądże... no, może trochę. Wiesz, te wszystkie dojazdy tam i z powrotem...
- Rozumiem. Coś wymyślę by cię trochę odciążyć.
- Wiesz co? Tak naprawdę to wpadłam już na pewien pomysł. - Uśmiechnęła się. - Pewien dobry pomysł.
- Zamieniam się zatem w słuch. - Oddał dziewczynie uśmiech.
- Postanowiłam zgodzić się na twoją propozycje sprzed kilku miesięcy. - Wyraz twarzy Sasoriego się nie zmienił, bo nie bardzo pamiętał co jej wtedy zaproponował.
- To znaczy?
- Przeprowadzę się do ciebie! - Wykrzyknęła z radością, tylko Sasori nie podzielał tego stopnia euforii. - Co jest? Nie cieszysz się...?
- Cieszę, ale...
- Ale co? - Jej nastrój natychmiast się zmienił. Sasori westchnął ciężko.
- Lepiej będzie, jak wymyślę co innego.
- Dlaczego? Dlaczego lepiej? Nie wahałeś się mi to zaproponować jakiś czas temu, a teraz jednak coś ci przeszkadza? Nie rozumiem cię Sasori.
- To nie tak, że nie chcę. Bardzo chcę, Miyuki, ale to nie jest odpowiedni czas. - Dziewczyna prychnęła rozgoryczona tym argumentem.
- Oczywiście... Pewnie dlatego, że wróciła Noriko.
- Nie, nie dlatego...
- Nie musisz zaprzeczać. Już od początku podejrzewałam, że ona będzie przyczyną wielu naszych sprzeczek.
- Nie musi tak być Miyuki, tylko wbij sobie do tej ślicznej główki – Sasori delikatnie poklepał głowę partnerki. – że Noriko i ja to przeszłość. Nic nas już nie łączy, prócz syna.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Bo zacznę myśleć, że mi nie ufasz. – Sasori zmrużył oczy. Nie chciał się na nią denerwować, ale nie dawała mu innego wyboru. Niepotrzebnie wyolbrzymiała ten temat.
- Jeżeli mam być szczera to myślę, że Noriko wykorzystuje Naokiego, jako kartą przetargową, by się do ciebie zbliżyć i do ciebie wrócić. – Wypaliła z swoim scenariuszem.
- To śmieszne Miyuki, ale zakładając, że masz rację to wiedz, że ja do niej nie chcę wrócić. To ciebie kocham, ty się tylko dla mnie liczysz.
- W takim razie dlaczego nie chcesz bym się do ciebie wprowadziła? – Wygarnęła ze złością.
- Chcę, ale nie teraz. Skończ najpierw studia, pobądź z rodziną…
- Wiesz co? Człowiek na siłę wymyśla jakieś popieprzone argumenty, gdy nie chce czegoś zrobić. Jakoś wcześniej to cię nie powstrzymywało.
- Wtedy to ty zachowywałaś trzeźwość umysłu. – Miyuki zmrużyła wściekle oczy. Trzeźwość umysłu? A teraz co? – Więc dlaczego ty zmieniłaś zdanie akurat teraz...? Chcesz się do mnie wprowadzić, by mnie kontrolować?
- Nie. Ale jeśli by tak było to byś się zgodził, bo przecież nie miałbyś nic do ukrycia, czyż nie?
- Noriko ma męża, a ja mam ciebie. Jeśli ten argument jest dla ciebie za słaby to coś jest nie tak.
- Z pewnością nie ze mną. – Burknęła Miyuki.
- Czyżby? – Stali przed sobą na środku parku i mierzyli spojrzeniami pełnymi żalu. – Sądzisz, że jestem na tyle głupi, by cię zdradzić?
- Nie w tym problem. Sądzę, że jesteś na tyle niemądry, by ulec czarowi swojej byłej dziewczyny. Wypierasz się tego, ale nadal coś do niej czujesz, widzę jak ją rozbierasz wzrokiem.
- Nie myślałem, że twoje usta potrafią wypowiedzieć tyle bzdur. – Parsknął sarkastycznym śmiechem. – Ona mnie nie uwodzi, a nawet tego nie chce.
- Tak? Ostatnio, gdy ją spotkałam w księgarni powiedziała co innego… - powiedziała w złości trochę za późno gryząc się w język. Nie chciała się z tego wygadać, bo to by było jak podanie mu jej na talerzu.
- Co ci powiedziała?
- Nie ważne… - Odwróciła wzrok. Sasori nie był tego ciekaw, więc odpuścił dopytywanie.
- Miyuki…
- Nie. Zostaw mnie. – Odtrąciła ręce Sasoriego. – Ta sytuacja mnie przerasta. – Nigdy nie była w związku zazdrosna, dlatego nie widziała nic złego w swoim zachowaniu. – Za dużo jej w twoim życiu, Sasori.
            Nie wiedział co jej odpowiedzieć, ze względu na syna nie może ograniczyć mu kontaktów z matką. Sam wcale dużo w jej towarzystwie nie przebywa, tylko tyle ile jest konieczne, przynajmniej tak uważa. Po dłuższej chwili Miyuki powiedziała, że musi zostać sama. Cofnęła się o trzy kroki, odwróciła na pięcie i ruszyła w swoją stronę. Saso chciał ją zatrzymać, oczywiście, ale co by jej powiedział? Na pewno nie to, co chciała usłyszeć.
            Usiadł sobie na chwilę na pobliskiej ławce zastanawiając się jeszcze raz nad przebytą rozmową. Może dla świętego spokoju powinien pozwolić jej się do siebie wprowadzić? Ale teraz nie był na to gotowy… Eh, najpierw proponuje, a potem myśli. W końcu postanowił pójść do babci, zapewne da mu coś do roboty, czym będzie mógł zająć myśli. Był więc u niej pół godziny później, na szczęście o tej porze nie było jakichś większych korków i komunikacja miejska działała nad wyraz sprawnie. Wchodząc do domu od razu został przywitany przez psiaka.
- Witaj urwisie. – Mruknął, kucając przy nim i głaszcząc mu łepek. – Przydajesz się do czegoś? Pilnujesz domu? – Pies zaszczekał jakby potwierdzając. – To dobrze. Babcia nie może straszyć dwadzieścia cztery na dobę.
- Sasori, cześć. – Zawołała Matsuri wychyliwszy się z pokoju, aby sprawdzić, kto przyszedł.
- Cześć siostra. Co tam?
- A nic nowego. – Zaczęła podchodzić, aby objąć go na powitanie, ale z tyłu za nią zaraz pojawił się Daisuke, który przepchnął się przed dziewczynę i wykonał klasycznego misiaczka.
- Pierwszy! – powiedział, ściskając Sasoriego.
- Cholera, uważaj…! – Syknął z bólu, a wobec tego pies zawarczał agresywnie na Daisuke.
- Miernoto uważaj! – Warknęła Matsuri, odciągając przyjaciela do tyłu. – Nie widzisz, że ma rękę w gipsie?
- Faktycznie. Sorki doktorze… Tobie to ciągle jakieś kości się łamią. – Zauważył. – Powinieneś jeść więcej witamin. O ile pamiętam D są na zdrowe kości.
- Wiem. Mats gdzie ba…
- Ale dobrze, że to lewa! – Dodał Daisuke. – Prawą ręką lepiej się podcierać.
- Babcia jest w kuchni i robi obiad. – odpowiedziała Matsuri na niedokończone pytanie brata, ignorując wypowiedź kolegi.
- Obiad? – Zdziwił się, gdyż pora obiadu już dawno minęła.
- No, od kilku dni, babcia robi obiady na zapas. Praktycznie rzadko wychodzi z kuchni. – Sasori skinął głową na znak, że rozumie. Postąpił kilka kroków w stronę kuchni, to Mats jeszcze mu coś poradziła. – Tylko mów do niej głośno.
- Dlaczego?
- Chcemy wiedzieć o czym będziecie rozmawiać. – Wyjaśnił Daisuke, a Matsuri parsknęła śmiechem.
- Nie, po prostu robi się coraz bardziej głucha.
            W pomieszczeniu zastał babcię przy kuchence, a po zapachu i widocznych składnikach rozpoznał, że przygotowywane są jego ukochane pierogi z borówkami! Ujawnił się, witając z babcią i od razu wypytując ją o te przedwczesne gotowanie. To prawda, że musiał mówić głośniej, a czasem mimo to się powtarzać.
- Co się stało, że przyszedłeś? – Zapytała Chiyo.
- Co? Musi się coś stać bym przyszedł? – Staruszka w odpowiedzi jedynie na niego spojrzała podejrzliwie. – Nic się nie stało, po prostu nie mam się czym zająć, a to nic-nie-robienie mnie wykańcza.
- A Miyuki?
- Uczy się. – Skłamał. Miał przygotowaną odpowiedź już od początku, dlatego kłamstwo było tak perfekcyjne.
- Chcesz herbaty?
- Kawę. – odpowiedział.
- Idź do dużego pokoju, a ja ci zrobię.
            Posłuchał się i ruszył w drogę do salonu, gdzie z uwielbieniem położył się na wersalkę, była bardzo stara, ale wciąż sprawna i nader wygodna. Pamiętał jak na niej kimał po powrocie ze szkoły. Po chwili dołączył do niego pupil, kładąc się obok i zaczynając go ogrzewać swoim ciepłem. Było tak miło, zbyt miło wręcz, gdyby Sasori się nie podniósł do siadu to z pewnością by zasnął. W następnej chwili pojawił się Daisuke, roztaczając wokół siebie aurę śmiechu i zabawy.
- Gdzie tak w ogóle jest Naoki?
- Z matką. – Odrzekł Saso, a pies ułożył głowę na kolanach swojego pana.
- Ach tą, jak jej to było, Noriko. – Przypomniał sobie.
- Znasz ją?
- No. Była księgową mojej mamy, w dodatku to szwagierka mojego brata. – Powiadomił.
- Jesteś bratem Yoshiego?
- Znasz go?
            Jaki ten świat mały. Wszyscy są ze sobą jakoś połączeni, pomyśleć, że gdyby między Sasorim i Noriko było wszystko w porządku, to teraz byłby spowinowacony z szczerzącym się przed nim blondynem. Saso wypytał go o brata i dowiedział się, że w drodze na świat będzie kolejne dziecko, bo Sui jest w ciąży. Niestety jednak nie mógł zbyt wiele powiedzieć, bo z perspektywy Daisuke, ten jest za bardzo w ryzach żony. Choćby chciał ich odwiedzić to szansa jest niewielka jeśli żonie nie będzie odpowiadał termin.
- Nie rozumiem jak można dać się tak podlegać jakiejś kobiecie. – Mówił Dai.
- Zrozumiesz jak spotkasz tą jedyną. Dziewczyny potrafią ogłupić. – uśmiechnął się na moment i podrapał psa po szyi.
- No wiem, ale stawiać płotki typu tam idziemy, a tam nie…?
- Słuchaj… - Sasori właśnie uzmysłowił sobie, że nie pamiętał imienia swojego rozmówcy, więc zapadła dość niezręczna cisza. – Słuchaj, tak niestety bywa, a sprzeciwienie się jest najokrutniejszym w skutkach rozwiązaniem.
- Zapamiętam twoje słowa, mistrzu. – Skłonił się żartobliwie.
- Daisuke – Zawołała Mats, przy okazji przypominając Sasoriemu imię kolegi. – Ile słodzisz?
- Trzy i pół. – Odparł lekko, a rodzeństwo spojrzało na niego dziwnie. No, bo rany, poważnie? Przy takiej ilości nabawi się cukrzycy. – Wiem co myślicie i tak. To dlatego jestem taki słodki.
            Matsuri zmieniła temat, by oświadczyć swoje oburzenie na widok psa. To był jej zwierzak, a nigdy się przy niej nie łasił tak jak w tym momencie do Sasoriego. Potem brat zagaił ją z pytaniami na temat Gaary, po ostatniej wpadce Yagury woli teraz śledzić jej poczynania i być we wszystkim na bieżąco. Chwilę później do pokoju weszła Chiyo, odsyłając Mats do kuchni. Zmierzyła wzrokiem siedzenie koło wnuka.
- Niech ten pies złazi z mojej wersalki!  - Krzyknęła Chiyo.  Zwierzak pod wpływem jej głosu natychmiast wykonał polecenie.
- Zostaw go. - Mruknął Sasori.
- Obrońca zwierząt się znalazł. - Prychnęła staruszka i usiadła obok. Saso wyciągnął ręce po kubek z kawą, ale babcia nie zamierzała mu tego oddać. - Co chcesz?
- Noo... Sądziłem, że ta kawa jest dla mnie...
- Och, jeszcze czego? Wiesz gdzie jest kuchnia. - Burknęła staruszka. - Własną babcie chcesz traktować jak służącą?
- Jestem gościem przecież... - Odparł, a wtedy przez próg drzwi weszła Matsuri, wnosząc kawę dla brata i dla siebie, oraz herbatę dla Daisuke. Sama wcześniej zaoferowała się mu ją zrobić.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy.
            Pomimo obecności Chiyo, Daisuke w ogóle nie krępował się rozmawiać o swoim wielce przypałowym życiu. Zawsze będąc u Matsuri czuł się jak u siebie i wśród swoich. Matsuri mówiła o ty co się dzieje w jej życiu, szkolnym życiu. Z racji  tego, że babcia wciąż nie wypowiada się pochlebnie o Gaarze woli przy niej się o nim nie wypowiadać. Psina usiadła przed Sasorim, upominając się o głaskanie swojej mordki. Ten z okazji szkolnego tematu, napomknął.
- Gdy byłem niedawno u Hidana, widziałem, że Yagura non-stop się uczył… - Czekał na rozwinięcie tematu od młodzieży.
- Jak jest głupi to nie ma wyboru. – Burknęła Mats nieprzychylnie.
- Nie lubisz go? – Dopytywał Sasori.
- Hohoho, to mało powiedziane, doktorze. – Stwierdził Daisuke, a Mats go zmiażdżyła wzrokiem.
- To nie tak, że go nie lubię. Yagura po prostu jest debilem. Wiecie co mi powiedział? – Zapytała, patrząc na ich twarze. – Że nie potrafię przyjmować krytyki! – Nadąsała się dziewczyna.
- Powiedział ci tak? – Zdziwił się Sasori, to ona się mu w końcu podoba czy nie?
- I co mu zrobiłaś? – Wtrącił Daisuke, zadając ciekawsze pytanie.
- Nic. Kazałam mu spierdalać. – Wzruszyła ramionami, a przyjaciel parsknął śmiechem.
- Ma racje, nie potrafisz przyjmować krytyki. – Potwierdził Sasori.
- Wiem, ale nie chcę żeby ktokolwiek tak myślał.
- Jesteś więc na dobrej drodze, by to ludziom wyperswadować. – Sarknął mężczyzna.
            W czasie tej konwersacji nawet nie zauważyli, w którym momencie babcia Chiyo sobie przysnęła. Nie zamierzali jej budzić, starali się jedynie rozmawiać ciszej. W pewnym momencie do Saso przyczłapał pies, trzymając w pysku smycz, którą wymownie położył na jego kolanach. Wiadomo co to oznaczało, a on sam nie miał nic przeciwko spacerowi. Daisuke przy okazji też już zamierzał się zbierać, musi jeszcze pouczyć się matematyki.
- Może pogadasz z kumplem, by nas tak bardzo nie cisnął…? – Poprosiła Mats.
- Wytrzymacie jeszcze te dwa czy trzy miesiące.
- Taa, ale potem będzie tak samo, jak nie gorzej.
- Już znacie nowego nauczyciela?
- Dlaczego nowego? – Zapytał Daisuke.
- Z tego co wiem to Nagato zmienia pracę i od września będzie w innej szkole.
            Tą informacją ich zaskoczył, najwyraźniej Nagato nie chciał się przyznawać do ostatniego dnia. No to… ups? Nie przedłużając już chwili, wyszedł z psem na spacer. Niewiarygodne jak potrafiło go cieszyć zwykłe wyjście na dwór. Poszedł z nim na niedaleką łąkę i wypuścił ze smyczy, by mógł sobie pobiegać. Chwilę później zauważył na trawie patyk, który postanowił użyć do zabawy w aport. Po trzech rzutach, poczuł w kieszeni wibracje i usłyszał sygnał telefonu.
- Słucham, kocie? – Odebrał telefon od Deidary oczywiście.
- No siema. Chciałbyś wybić gdzieś ze mną w przyszłym tygodniu? – Zapytał po czym od razu dodał. – Naoki nie jest zaproszony.
- No to utrudniasz sprawę.
- Wcale nie. Daj go matce, chociaż tyle z niej pożytku, że nagle zachciało jej się robić za jego niańkę.
- Nie chcę by z nią tyle przebywał. – Skrzywił się Sasori.
- No to nie wiem. Twoja siostra, babcia, Miyuki, Hidan, kumple Nao? Stary masz w chuj możliwości, więc skończ pierdolić, że będzie ciężko skoro nie będzie.
- Dobra, dobra. Coś wymyślę. – Mruknął, a wtem pies zaczął upominać się o patyk.
- Co tak szczeka? Gdzie ty jesteś?
- U babci, wyszedłem z psem na spacer. Bawię się z nim w aport. – odpowiedział Sasori przyciskając ucho do telefonu ułożonego na ramieniu chorej ręki, a zdrową wziął zamach i rzucił patyk.
- Nie miałeś dzisiaj być ciągle z Miyuki?
- Miałem, ale trochę się posprzeczaliśmy.
- Aha.
- Weź, wkurzyła mnie. Wymyśla sobie jakieś pierdoły i jak ja mam z tym walczyć? – Burknął, wyżalając się do telefonu. – Jest przekonana, że ją zdradzę i prześpię się z eks. – Deidara parsknął na to śmiechem.
- Nie zrobiłbyś tego.
- Prawda?
- Musiałbyś mieć większe jaja. – Sasori na ten tekst wydął wargę i ponownie rzucił psu patyk.
- Chciałbyś mieć chociaż w połowie takie jaja jak moje – Zapewnił.
            No i jak zwykle rozmowa schodziła na coraz głupszy tor. Dei nie potrafił za bardzo pocieszyć, ale za to zastępował to rozśmieszaniem i byciem świetnym słuchaczem. Kiedy on rozmawiał z przyjacielem, pies stale wyczekiwał, aż Sasori wyrzuci trzymający w zagipsowanej ręce patyk. W końcu się zniecierpliwił i zaczął szczekać tak głośno i często, że zagłuszał rozmowę swojego pana.
- Rzuć mu ten, kurwa, patyk! – Warknął Deidara, mając dość tych szczeknięć. Sasori też miał ich dość, dlatego od razu wziął mocny zamach i wyrzucił trzymany w ręku przedmiot. Szkoda tylko, że…
- Kurwa! – Wyrzuconym przedmiotem okazał się telefon.
            Czym prędzej pobiegł w miejsce, gdzie spadło urządzenie. Okazało się jednak roztrzaskane i bez żadnych szans na naprawę, nic dziwnego, ale miał nadzieje, że nic się telefonikowi nie stanie. Z zbolałą miną zarządził koniec spaceru i powrót do domu. Po drodze próbował go naprawić, ale nie jest jednak cudotwórcą.
            Otworzył drzwi do domu, przepuszczając przed siebie zwierzaka. Ten naciągnął się nowym zapachem i od razu wystrzelił do salonu, z którego Sasoriego od razu dobiegł głos swojego syna. Spojrzał na miejsce przeznaczone na buty, gdzie rozpoznał adidasy Naokiego i jedną parę typowo kobiecych butów, które z pewnością należały do Noriko. Przyspieszył kroku w stronę salonu, ale z naprzeciw wybiegła do niego pociecha.
- Tatuś!
- Cześć Naoś. – Kucnął przy chłopcu, przytulając go do siebie. – Co tu robisz?
- Matsuri nas zaprosiła. – Wtrąciła się Noriko.
- Ach, no to pewnie nie wspomniała, że też tu jestem.
- Wspomniała, dlatego przyszłam. – Odparła. – Musimy porozmawiać.
- Jasne. Naoki…
- Ja się nim zajmę. – Zgłosiła się Matsuri. – Chodź Naoki, nakarmimy psiaka!
            Naoki zgodził się z ochotą i poszedł z ciocią. Sasori chciał odbyć rozmowę z Noriko w salonie, jednak ta odciągnęła go do jego byłego, własnego pokoju. Chiyo drzemała w salonie, a też wolała z nim porozmawiać sama. Kobieta zamknęła za sobą drzwi pokoju by nikt nie podsłuchiwał. Sasori stanął obok niej i skrzyżował ręce, nie był pewien czego może się spodziewać. Zwykle ich rozmowy nie są przyjemne.
- Rozmawiałam z Roko i… - Przy obrocie zderzyła się z stojącym jej na drodze Sasorim. – Uważaj.
- To ty na mnie wpadłaś, więc sama uważaj. – Burknął odchodząc do okna.
- W każdym razie mówiłam Roko o naszej wczorajszej rozmowie. – Zaczęła, wzbudzając w rozmówcy lekkie podenerwowanie. – O dziwo się z tobą zgodził.
- Och… I co? Rozwodzicie się?
- Zabawne. – Stwierdziła z przekąsem. – Ustalmy kompromis.
- Kompromis?
- Tak, znasz to słowo, prawda? Nie chcę się z tobą kłócić.
- I złośliwymi uwagami to potwierdzasz. – Przewrócił oczami. – Masz jakąś propozycje?
- Nie bardzo. Możemy o tym porozmawiać teraz albo za miesiąc.
- Miesiąc?
- Tak. Muszę wracać na jakiś czas do męża. Możesz się za ten czas zastanowić. – Odpowiedziała, a po chwili ciszy dodała.. – Sasori, nie mam zamiaru odbierać ci Naokiego, a Roko nigdy nie stanie się dla niego lepszym ojcem.
- Nie… nie chciałem was o to posądzać. To było silniejsze ode mnie.
- Patrząc teraz na naszego syna… to pięć lat temu podjęłam dobrą decyzje, że ci go oddalam.
- Mogłaś podjąć lepszą. – Wyrwało mu się z ust. Nie chciał, aby Noriko odebrała to jako żal, że nie ratowała ich związku, bo gdyby nie to, nie poznałby Miyuki.
- Wiem.
            Chwilę potem drzwi do pokoju się otworzyły, a przez nie wkroczył Naoki z książką w ręku. Chciał, aby mu ją poczytali oboje rodzice. Nie liczył się dla niego tytuł, ale dla dorosłych owszem. Książki od Stephena Kinga stanowczo nie są dla sześciolatka.

            Iseo stał w swoim pokoju przed szafą i powoli zbierał się do wyjścia. W końcu zgodził się na wyjście do teatru z jedną ze swoich koleżanek. Od kilku tygodni dziewczyna namawia go na randkę i cóż... Jest ładna, bystra i co najważniejsze, zależy jej. Dlatego postanowił dać szansę na coś więcej. Na swój biały podkoszulek założył kontrastującą czarną koszulę, a w trakcie zapinania guzików do pokoju zapukał współlokator. Nawet nie czekał na pozwolenie i otworzył je delikatnie.
- Iseo, masz gościa.
- Jakiego gościa? - Zdziwił się, bo jedynie do głowy mu przyszła dziewczyna, z którą się umówił, ale mieli się przecież spotkać w teatrze. Widok gościa, który został przez Makio przepuszczony w drzwiach bardzo go zaskoczył.
- Zostawię was. - mruknął współlokator, pokazując koledze na odchodne, aby brał się za nią.
- No... To... Przyznam, że nie spodziewałem się ciebie, Miyuki.
            Posłał jej ciepły uśmiech, bo pomimo tego, że go odrzuciła, a potem niemile traktowała, to cieszył się, że ją widzi. Miyuki odwzajemniła gest i usiadła na łóżku, gdzie wcześniej wskazał Iseo. Nie ma w pokoju krzeseł,  a dotychczasowym gościom wystarczyło jedynie łóżko.
- Wybierasz się gdzieś...? - Zapytała, wskazując na jego ubranie.
- Właściwie... Właściwie to tak. Jestem umówiony. - Odpowiedź Iseo nie bardzo ją zadowoliła, ale on z kolei nie zamierzał wszystkiego dostosowywać pod dziewczynę. - Stało się coś?
- Wiem, że nie powinnam o to prosić, ale czy możesz to odwołać?
- Miyuki, chyba sobie żartujesz.
- Proszę, potrzebuję mieć przy sobie kogoś na wyłączność...
- Przecież nie chciałaś bym się do ciebie zbliżał, a teraz...
- Wiem. Przepraszam.
            Iseo tylko westchnął, smutna mina Miyuki wygrała z jego stanowczością i wyjął z kieszeni telefon. Dziewczyna cierpliwie czekała, aż ten skończy rozmawiać. Wstała z miejsca, stojąc tuż za nim i czekając na jego obrót.
- W porządku, odwołałem. Teraz powiedz co... - odwrócił się, a bliskość Miyuki trochę go zaskoczyła. - Co się stało?
- Iseo... Nie oceniaj mnie, dobrze?
            Zmrużył oczy, nie wiedząc, o co chodzi. Jednak odpowiedź nadeszła szybko, nietypowo i zaskakująco. W formie rozkosznego pocałunku. Mężczyzna jednak już po sekundzie zareagował odrywając ją od siebie. Właściwie wychowanie kazało mu postąpić zupełnie przeciwnie od własnych pragnień. Nie uśmiechała mu się rola jednonocnego pocieszyciela rozżalonej dziewczyny, ale… wszystko zmieniał fakt, że to była Miyuki.
- Jebać to. – Mruknął do siebie i złączył z nią ustami napierając tak, aby opadła na łóżko, które znajdowało się za dziewczyną.


5 komentarzy:

  1. Genialne <3 zresztą jak wszystko co napiszesz ;) Serdeczne pozdrowienia ��

    OdpowiedzUsuń
  2. No, w mordę jeża!
    Takiego zwrotu akcji to się nie spodziewałam...Szczerze to Miyuki mnie coraz bardziej wkurza! Reszta genialna, a Dei BOSSSKI!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam się zastanawiać kto mnie bardziej wkurza Miyuki czy Noriko? bo teraz dochodzę do wniosku że jednak ta pierwsza. Jak ona mogła to zrobić?! Nie dość, że wymyśla sobie jakieś ''argumenty'', to jeszcze wykorzystuje Iseo! Ale Noriko nie jest lepsza, wredne babsko..
    Biedny Deidara, tak się poświęca dla Uchihy. Żeby miesiąc sprzątać?! Tsuki jest podła, lubie ją.
    Szczerze współczuje Sasoriemu, nie może trafić na wyrozumiałą dziewczynę.
    Soli jak ty im komplikujesz życie! Nie masz wyrzutów?
    Znowu dużo się dzieje, ale przynajmniej Dei ma dziewczynę. Jestem ciekawa jak rozwiążesz te sytuacje z jego dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wierzę w to co czytam xD Zaskakujące zakończenie, strasznie mi żal Iseo, zakochany i wykorzystywany :( No nic zostaje czekać na dalszą część, o by szybko.
    A, że ostatnio nie zostałam wyklęta za czepianie się błędów, to tym razem powiem, że zjadasz dużo liter, np. zamiast mu, było u, albo zamiast oboje, było boje. Więcej nie pamiętam, ale jeszcze w kilku miejscach było coś nadgryzione, jak to poprawisz to się będzie super czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szmata, szmata, Miyuki to szmara~~ turu ru ru~~~
    Ja ci już coś na ten temat mówiłam. Wara od Iseo moje, bubu biedne :c No on jest dla niej za dobry no. Zabij ją czy coś... >.> ooooo wiem. Jebnij meteorytem xD Meteoryty zawsze na propsie! Wiem co mówię xDD
    Ale srsly, wyjeb ją stąd. Wkurwia mnie. Bardziej niż matka Deidary, z nią można zrobić chociaż bekowe wątki, a z tą wywłoką? Tylko sie drze. Boże, co za upierdliwe babsko.
    NO A JA DALEJ CZEKAM NA NAOBEL! XD takie wiesz jakie xD pisałam ci kiedyś xD
    Tsuki to jest najlepsza współlokatorka na świecie, no halo xD Kolo przygruchał se laskę i ją dyma w pokoju obok a ona nic. Kto by nie chciał takiej współlokatorki. I chcę wiedzieć co nagadał tej swojej o Tsu xd

    OdpowiedzUsuń