O godzinie siódmej zadzwonił budzik
w komórce, umiejscowionej na półeczce obok łóżka, na którym smacznie spał
Deidara. Westchnął ciężko i podniósł się, sięgając po telefon. Spojrzał na
wyświetlacz i po chwili stęknął żałośnie, gdy zorientował się, że przecież ma
dzisiaj wolne. Dlaczego nie wyłączył na dziś budzika…? Nie ma wielu okazji na
wyspanie się, powinien bardziej szanować swój czas. Przez dziesięć minut leżał
w łóżku z zamkniętymi oczami, miał nadzieję że zaśnie, ale niestety… chuj z tego.
Jęknął męczeńsko i wstał z łóżka.
A gdyby naprawdę musiał wstać to z
pewnością potrafiłby zasnąć. Taka niesprawiedliwość. Wyjął z szuflady jakieś
szmaty po domu i udał się do łazienki pod prysznic. W kuchni przy stole
siedziała Tsuki, popijając poranną kawę analizowała kilku stronnicowy raport z
zeznań swojego klienta. Ona akurat dzisiaj pracowała, jak i przez cały weekend.
W sumie nie mogła narzekać, bo rozprawy, w których bierze udział są
interesujące. Po kilku minutach do kuchni wszedł odświeżony i pachnący
współlokator. Wyjął z szafki miskę, do której wsypał płatki i dolał mleko, a
następnie usiadł po drugiej stronie stolika.
- Wcześnie wstałeś. –
Zagadała dziewczyna.
- Masz z tym jakiś
problem? – Odparł delikatnie rozdrażniony. Chciał pospać, naprawdę. Tsuki
spojrzała na niego groźnie, czyżby chciał się awanturować? Dla niej spoko,
potraktuje to jako rozgrzewkę przed pracą. – Zostawiłem nastawiony budzik.
- To przykre, że nic
mnie to nie obchodzi. – Mruknęła, wracając wzrokiem do tekstu.
- Ani krzty współczucia…
Tsuki uśmiechnęła się pod nosem na
ów tekst, ale tylko tyle. Deidara nie chcąc jej przeszkadzać w czytaniu wyjął
swój telefon i zaczął przeglądać aktualności. Otrzymał koło drugiej nad ranem
sms’a od Hidana z linkiem przekierowującym na stronę porno. Temu to się dopiero
nudzi. Spojrzał też na swoją skrzynkę mailową, a w niej coś, co go mocno
zdziwiło. Wiadomość od ojca – to już nie łaska zadzwonić? Zapytał sam siebie z
kpiną i wziął do ust łyżkę z płatkami i mlekiem. Nie zwrócił większej uwagi na
to jak głośno się posila, ale ktoś inny owszem.
- Dei, kurwa! – Warknęła
i jak na zawołanie skupiła na sobie wzrok blondyna. – Nie chrustaj!
Przeszkadzasz mi! Idź żreć gdzie indziej.
- Wyluzuj, Tsu…
Przecież i tak ty na końcu wygrasz.
- Eh… Racja. – Wzruszyła
ramionami i odłożyła plik kartek zastępując je sobie telefonem. Deidara chwilę
patrzył na współlokatorkę, a potem zagaił.
- Tsu, wspominałem
ci, że jesteś moją najlepszą i najwspanialszą pod każdym względem
współlokatorką? Bo jesteś! No… to co tam się jeszcze dowiedziałaś o Uchihie? -
Tsu patrzyła na niego z politowaniem. Nie żeby takie podlizywanie jej się nie
podobało, ale trzeba zachować pozory.
- Dei, mój najlepszy
i najwspanialszy pod każdym względem współlokatorze... - Zaśmiała się słodko, by
w następnej sekundzie przeszyć go twardym spojrzeniem. - Nie ma nic za darmo.
- Co to znaczy…? –
Zdziwił się.
- Znaczy, że jak
chcesz cokolwiek wiedzieć to zmywasz przez następne dwa miesiące – Zdecydowała.
- W życiu! Nawet
brudy Uchihy nie są tego warte! – Uniósł się dumą, ale Tsu się nie przejęła tym
„brakiem” ciekawości u rozmówcy. Wzruszyła ramionami. – Dwa tygodnie! –
Stwierdził nagle, zmieniając przekonania.
- Miesiąc! To moje
ostatnie słowo. – Zastrzegła Tsuki.
- Słuchaj, tak nie
można! Mieszkamy razem, nie możesz…
- Ja nie mogę?
Wracamy do dwóch miesięcy.
- Tsu! Jestem twoim,
cytuje, najlepszym i najwspanialszym współlokatorem! Szanujmy się!
- Ok.
- No!
- Więc miesiąc?
Deidara bił się ze swoimi myślami.
Wiedział ile ich dwójka potrafi napierdolić w zlewie naczyń, więc to zajęcie mu
się nie uśmiechało, ale w końcu chodziło o żenujące sprawy Uchihy. Może jednak
warto? Ze zrezygnowaniem ciężko westchnął, jakby podjęta decyzja oznaczała
koniec świata.
- Stoi.
- W takim razie mamy
deal - Tsu uśmiechnęła się chytrze i wyciągnęła dłoń w kierunku Deidary.
Pochwycił ją by przypieczętować umowę, a dziewczyna zaczęła sprzedawać mu
ploty.
Bardzo przyjemnie się słuchało
brudów Itachiego, nawet tych najdrobniejszych. Nie mógł się doczekać, aż
nastąpi jakieś spotkanie w całym gronie i będzie miał okazje to wykorzystać.
Rozmowę przerwał jego telefon. Uśmiechnął się do siebie i odebrał, nie mógł
kazać czekać Asenie. Ich pierwsza randka przebiegła cholernie dobrze, choć nie
skończyła się łóżkiem. Mieli… bardzo dużo wspólnego, lubili te same rzeczy, a
nawet nie lubili tych samych rzeczy. Tak fajnie się mu z nią rozmawiało, że
nawet nie insynuował seksu.
- No to widzimy się o
dziesiątej wieczorem. Cześć. – Rozłączył się.
- Tylko jej dzisiaj
nie sprowadzaj na noc do domu. Mam kupę roboty i potrzebuję świętego spokoju.
- Spoko, nie spieszy
nam się. – Mruknął, a Tsu aż zaśmiała się na to wyznanie w myślach. – Mówię
serio.
- Przecież nic nie
mówię.
- Nie na głos. –
Burknął. Zbyt dobrze znal Tsuki.
- Powtarzam. Dzisiaj
muszę mieć ciszę, lepiej pamiętaj.
- Nie mam alzheimera…
Naoki bawił się w salonie
resorakami, które dostał od wujka Yahiko, gdy ostatnio ich odwiedzili. Może to
stara zabawka, ale radość sprawiała nadal. W dodatku Yahiko przyniósł u całą
reklamówkę tych samochodzików, u niego one zalegały na strychu, a żal wyrzucać
taką kolekcje. Sasori tymczasem przygotowywał obiad, szybkie i proste danie
jakie boje uwielbiają i jakie jeden z nich umie przygotować – spaghetti.
Właśnie nakładał gorący makaron na talerz dla siebie i Naokiego, po czym polał
go sosem bolognesse.
- Naoki, obiad! –
Zawołał syna, ale gdy już po podaniu wszystkiego do stołu i wlewania do
szklanki soku nadal nie słyszał odzewu, zmuszony został do powtórzenia. –
Naoki!
- Cooo?
- Jeść!
- Zaraz!
- Nie zaraz, tylko
natychmiast! – Zawołał surowo, siadając na krześle.
Sasori zaczął okręcać na widelcu
makaron, wyczekując pojawienie się syna. Niestety jak dziecka nie było tak nie
ma, odłożył więc sztućce i poszedł po chłopca. Naoki bardziej od jedzenia wolał
bawić się samochodzikami, dlatego jakoś
specjalnie się nie śpieszył. Dopiero zauważając wściekłe spojrzenie taty,
postanowił się ruszyć. Nie był z tego zadowolony, nawet ulubione danie na obiad
nie poprawiło mu nastroju. Nie jadł, bardziej by pasowało, że bawił się
jedzeniem.
- Naoki… - Zaczął Sasori, zmuszając syna by na niego
spojrzał. – Jedz.
- Jem.
- Jakoś z twojego
talerza nic nie ubywa. Jedz, to szybciej wrócisz do zabawy. – W odpowiedzi
Naoki tylko przytaknął niedbałym mruknięciem. Nic się jednak nie zmieniło. –
Naoki, mówię do ciebie.
- A pobawisz się
potem ze mną?
- Zobaczymy. Trzeba
jeszcze posprzątać, a potem mama po ciebie przyjdzie.
- Czyli nie…? –
Dopytał. Sasori przetarł serwetką usta.
- Jak będziesz się
tak grzebał z jedzeniem to na pewno nie.
Chłopcu nie podobała się ta
wymijająca odpowiedź. W jego głowie było to adekwatne do „nie”, ale chciał dać
tacie kolejną szanse i zajadał obiad. Może tym razem będzie inaczej i się z nim
pobawi. W czasie konsumpcji Sasori wypytywał syna o przedszkole – otrzymywał
krótkie odpowiedzi. Nie sądził, że może to być takie irytujące, wszystko musiał
z dziecka wydobywać.
- Teraz się pobawimy?
– Zapytał, odsuwając od siebie pusty talerz.
- Jak posprzątam.
- Obiecałeś! –
Burknął.
- Powiedziałem, że
jak posprzątam to do ciebie przyjdę. – Odparł, przenosząc talerze do zlewu.
Operowanie jedną ręką przy domowych czynnościach wcale nie było proste.
- Będzie z mamą,
Roko?
- Nie wiem.
- Fajnie będzie, jak
będzie. – Oświadczył głośno, schodząc z krzesła. – On na pewno się ze mną
pobawi.
Sasori zmrużył oczy i zacisnął usta
w gniewie. Jasne, że nie podobał mu się ten komentarz. Raz na jakiś czas też
się z synem bawi, ale nie codziennie. Miał przecież obowiązki…. Nie mógł
wymagać od sześciolatka zrozumienia, ale czuł się niesprawiedliwie. W dodatku
nie miał co liczyć na wsparcie. Napuścił wody z kranu i zaczął zmywać talerze
zdrową ręką. Ciężka sprawa, dlatego sobie odrobinę pomógł drugą, ale jej nie
nadwyrężał. Roko… „Roko się z nim pobawi”, „Roko go zabierze na wyścigi”, „Roko
jest najlepszy”.
- Niech go jeszcze
zacznie nazywać tatą.
Na moment mężczyzna zamarł w
miejscu, a strumień wody oblewał naczynia i jego rękę. Bezmyślnie to
powiedział, ale przecież nie jest to niemożliwe. Właściwie Roko dla Naokiego
już jest ojczymem. Co jeżeli będzie bardziej w nim będzie widział tatę? A
Noriko zauważając ten punkt, postanowi zgłosić do sądu wniosek o wyłączne prawo
do opieki nad dzieckiem? Nie mógł sobie pozwolić na zaniedbanie syna, dlatego
zostawił sprzątanie na później. Będąc przed pokojem Naokiego do drzwi zadzwonił
dzwonek. Musiał więc otworzyć.
- Noriko? Miałaś być
o czwartej…
- Jest za dziesięć
czwarta. – Poinformowała, pokazując zegar na wyświetlaczu telefonu.
- Więc jeszcze nie
twoja pora.
- Chyba ci nie żal
dziesięciu minut. – Przewróciła oczami. – Wpuścisz mnie? Albo zawołaj Naokiego
i sobie pójdziemy.
- Nie możesz go teraz
zabrać…
- Dlaczego?
- Bo obiecałem się z
nim pobawić. – Noriko uniosła brew wobec tego argumentu. Sasori wiedział, jak
to brzmi, ale co poradzić. W końcu kobieta prychnęła, wchodząc do mieszkania na
siłę.
- Nie bądź śmieszny.
Baw się z nim na co dzień, skoro mu to obiecujesz. Teraz ja się nim zajmuje,
umawialiśmy się.
- Wiem Noriko, ale… -
Sasori nie potrafił ubrać swoich myśli w słowa.
- Mam go jedynie na
weekend, a ty na cały tydzień.
- Co mi z tego, skoro
praktycznie nie mam czasu. Ja pracuje.
- Pracujesz? Ze złamana
ręką? – Sarknęła. – Mniejsza. Skoro ci nie pasuje układ dni, to ja się z chęcią
zamienię. Chcesz tego? – Zapytała pewnie, powodując jego złość.
- Dostaniesz go
dopiero po trupie Deidary – Odparł. Ten jest na ostatnim miejscu osób, którym
powierzyłby syna w razie własnej śmierci, a potem Noriko mogłaby się starać.
- Co?
- Nieważne… Zrozum,
że nie mam czasu w tygodniu, aby się z nim bawić.
- To go znajdź. –
Odparła lekko, a Sasori miał wielką ochotę ją za to udusić. Noriko przewróciła
oczami. – W porządku, przyjmijmy, że cię
rozumiem. Czego ode mnie oczekujesz?
- Spędzaj z nim
weekend raz na dwa tygodnie.
Miał świadomość, że rozmowa przerabiali
rozmowę na temat wspólnej opieki, ale musiał w końcu wyrzucić z siebie te
prośbę, czy nakaz. Owszem na początku wszystko pasowało Sasoriemu, ale z czasem...
w jego głowie narastały obawy przed utratą syna. Przed utratą Miyuki. Nie
chciał tak częstych spotkań. Noriko wpatrywała się w niego w milczeniu i z
dosyć kwaśną miną. Nie podobało jej się to, wcześniej nie miał nic przeciwko, a
teraz sobie coś wymyśla.
- Nie.
- Noriko…
- Nie ma mowy. Chcę
nadrobić z nim czas, kiedy mnie nie było.
- Nie bronię ci tego.
- Akurat! – Podniosła
głos, ale po chwili na nowo zrównoważyła oddech. – Nie widzę potrzeby, by
cokolwiek zmieniać. Do tej pory ci pasowało, a teraz zacząłeś wymyślać.
- Ni…
- To twój problem, że
nie potrafisz się zorganizować. Dlatego przestań tworzyć wymówki, możesz
znaleźć pół godziny w tygodniu na zabawę z dzieckiem. Wystarczy chcieć, Sasori.
- Nie masz pojęcia,
jak ciężko jest wszystko pogodzić. Praca, opieka nad domem – Norko prychnęła
wymownie obejmując wzrokiem niezbyt uporządkowane mieszkanie. – dziecko,
dziewczyna, znajomi i cz…
- Och, widzę postęp.
Najpierw dziewczyna, a potem znajomi. – Sarknęła. – Odpuść opiekę nad domem i
tak ci nie wychodzi. Zatrudnij sprzątaczkę.
- Wszystko dla ciebie
stało się takie łatwe i bezproblemowe, ale są ludzie, którzy nie mogą sobie
pozwolić na taki niepotrzebny wydatek.
- Niepotrzebny?
Przyznaj, że jesteś na to zbyt skąpy. Nie dość, że oszczędziłbyś sobie czasu to
miałbyś na błysk posprzątane mieszkanie.
- Nie zamierzam
zatrudniać sprzątaczki. Nie o sprzątanie mi chodzi! – Zawołał rozzłoszczony.
- To o co?!
- O mój czas z nim!
Nie możesz tego uszanować? Weekendy to jest czas kiedy mogę mu się poświęcić!
Wszyscy się zmówili by mi go na ten czas zabierać. Niedługo z łatwością
będziesz mogła mi go odebrać i twój mąż będzie dla niebo o niebo lepszym ojcem!
– Wyrzucił z siebie te dręczące go myśli, a Noriko jedynie przed nim stała i
czekała, aż zrównoważy mu się oddech.
- To są tak zwane
problemy z dupy wytrzaśnięte, Sasori. Ale skoro trudno ci znaleźć godzinę dla
syna to tylko z twojej winy wszystko będzie zmierzać do twojego czarnego
scenariusza. Przemyśl sobie wszystko i poukładaj harmonogram na tydzień. Nie
jesteś dzieckiem by obarczać winą innych za całe zło, które sam tworzysz.
Po tym oświadczeniu wyminęła
mężczyznę, kierując się do pokoju Naokiego. Zastała go w progu drzwi, jakby
miał właśnie wychodzić. Posłała mu piękny uśmiech i przywitała, ponaglając do
wyjścia. Chłopiec przytaknął i wziął ze sobą reklamówkę samochodzików.
- Jest z tobą Roko? –
Zapytał.
- Nie, myszeczko.
Musiał zostać, bo pewien pan musiał z nim porozmawiać o czymś tajnym –
Powiedziała tajemniczo. – Będziesz musiał mi pomóc rozwiązać tą zagadkę, okej?
– Naoki skinął głową, lecz nie był zadowolony. – Pożegnaj się z tatą i
wychodzimy.
- A gdzie?
- A zobaczysz. Będzie
fajnie – Odpowiedziała, mierzwiąc Nao włosy.
- Pa tato! – Zawołał
Naoki. – Pobawimy się innym razem.
Przed godziną ósmą rano, Tsuki
dojadała własnoręcznie przyrządzoną jajecznice. Za pół godziny musi się zbierać
do sądu na rozprawę, a tak cholernie chciało jej się spać. Deidara, jaśnie pan,
pomimo swej obietnicy i zarzekania sprowadził na noc do domu panienkę. W
chwilach przerwy od pracy nie mogła się zdrzemnąć, bo para dawała czadu. W
szale przyjemności chyba zapomnieli, że nie są sami w mieszkaniu. Ciągłe jęki,
przekleństwa, stęki, wyzwiska – no ile można? Cudem się powstrzymywała od
uciszenia ich.
Chwilę później drzwi pokoju Deidary
się otworzyły, a z nich wyszła dziewczyna o brązowych włosach ostrzyżonych na
krótko z tyłu, a wydłużonych z przodu. Miała ubraną na sobie koszulę, w której
wyszedł wczoraj Deidara, a w ręku trzymała swoje własne ubrania. Dziewczyna
kierowała się do łazienki, ale zauważając siedząco przy stole Tsu, zmieniła
tor. Uśmiechnęła się lekko zawstydzona swoim skąpym strojem.
- Ty pewnie jesteś
Tsuki, tak? – Zaczęła wyciągając do niej dłoń. Tsu skinęła głową oddając
uścisk. – Nazywam się Asena i jestem dziewczyną twojego kuzyna. – Lokatorka aż
się zakrztusiła.
- Kuzyna…?
- Mhm… coś nie tak?
- Skąd. Może być. –
Wzruszyła ramionami.
- Bardzo dużo o tobie
mówił. Musicie być bardzo blisko. – Stwierdziła z uśmiechem. – Pomyślałabym
nawet, że…
- Nie kończ, to
obrzydliwe. – Wzdrygnęła się.
Asena zaśmiała się lekko i za
pozwoleniem poszła wziąć prysznic. Ledwo można było usłyszeć dźwięk wody
lecącej z prysznica, a z pokoju Deidary wyszedł on we własnej osobie.
Przeciągając swoje jeszcze zaspane mięśnie ramion ruszył do kuchni się napić.
Wpierw jednak napotkał gniewne spojrzenie współlokatorki.
- Heh, cześć… -
Podrapał się po głowie w zakłopotaniu.
- Witaj, kuzynie.
- Och, heheh, poznałyście
się…? – Zapytał retorycznie. – Nie masz nic przeciwko, nie? Nie mogłem przecież
powiedzieć, że mieszkam ze swoją eks. Nie wszyscy potrafią to zaakceptować bez
żadnych skojarzeń.
- Jak wolisz,
kuzynie. – Odparła lekko. To ciągłe powtarzanie „kuzyn” źle wróżyło, tak się
zdawało Deidarze. – Tak w ogóle miałeś sobie odpuścić dzisiejszą noc.
- Ta, wiem, ale nie
wyszło… Wypiliśmy trochę i ona się napaliła. Nie mogłem jej odrzucić. –
Powiedział robiąc z siebie ofiarę. – Nie sądziłem, że przedszkolanki są takie
sprośne i wulgarne. – Zastanowił się na głos. – W jedną noc zrobiliśmy to chyba
trzy razy.
- Słyszałam. –
Odrzekła z cwaniackim uśmiechem.
- No tak… - Deidarze
zrobiło się z tą świadomością trochę głupio. Biedna Tsuki, jest taka samotna,
że aż podsłuchuje.
- No to zmywam się
wsadzić kogoś za kratki. – Mruknęła, stukając na trzymaną w ręku grubą teczkę.
- Ok… Ach, Tsu! –
Zawołał ją jeszcze, gdy stała tuż przy drzwiach wyjściowych. Wskazał
podbródkiem na łazienkę. – Niezła jest, nie?
- Tak, przyznaję. –
Zgodziła się. – Tylko tym razem nie narób bachorów.
Deidarze zapulsowała żyłka na
skroni. To był dla niego drażliwy temat, a ona wypowiadała się o nim tak lekko.
Tsuki uśmiechnęła się do siebie i wyszła dumnym krokiem z mieszkania. Blondyn
obejrzał się na kuchni i westchnął ciężko widząc od grona nieumytych kubków i
talerzy w zlewie.
Sasori spędzał dziś czas z Miyuki,
mimo tego, że była niedziela i zarówno on jak i ona mieli plany, których dla
siebie się wyrzekli. Miyuki ze szkoły, a Saso z nadzorowania syna w spotkaniu z
matką. W zamian za to spacerowali sobie po parku, trzymając za ręce i otaczali
się miłosną aurą. Rozmawiali o wszystkim i niczym, omijali nieprzyjemne tematy,
spędzając ze sobą cudownie czas. Ręka Sasoriego za tydzień zostanie pozbawiona
gipsu, a on powróci do pracy. Miyuki ciągle przeciągała rozmowę, starając się
nakierować ją na odpowiedni tor. Po ostatniej konfrontacji z Noriko i będąc
świadkiem niedawnego dość niepokojącego widoku powiedziała sobie, że nie może dłużej
zwlekać.
- Skoro wracasz do
pracy, to będę u ciebie przesiadywać całe dnie... czasem może i noce.
- No tak, ale to
chyba nie problem? - Upewnił się, cmokając ją w policzek.
- Skądże... no, może
trochę. Wiesz, te wszystkie dojazdy tam i z powrotem...
- Rozumiem. Coś
wymyślę by cię trochę odciążyć.
- Wiesz co? Tak
naprawdę to wpadłam już na pewien pomysł. - Uśmiechnęła się. - Pewien dobry
pomysł.
- Zamieniam się zatem
w słuch. - Oddał dziewczynie uśmiech.
- Postanowiłam
zgodzić się na twoją propozycje sprzed kilku miesięcy. - Wyraz twarzy Sasoriego
się nie zmienił, bo nie bardzo pamiętał co jej wtedy zaproponował.
- To znaczy?
- Przeprowadzę się do
ciebie! - Wykrzyknęła z radością, tylko Sasori nie podzielał tego stopnia
euforii. - Co jest? Nie cieszysz się...?
- Cieszę, ale...
- Ale co? - Jej
nastrój natychmiast się zmienił. Sasori westchnął ciężko.
- Lepiej będzie, jak
wymyślę co innego.
- Dlaczego? Dlaczego
lepiej? Nie wahałeś się mi to zaproponować jakiś czas temu, a teraz jednak coś
ci przeszkadza? Nie rozumiem cię Sasori.
- To nie tak, że nie
chcę. Bardzo chcę, Miyuki, ale to nie jest odpowiedni czas. - Dziewczyna
prychnęła rozgoryczona tym argumentem.
- Oczywiście...
Pewnie dlatego, że wróciła Noriko.
- Nie, nie dlatego...
- Nie musisz
zaprzeczać. Już od początku podejrzewałam, że ona będzie przyczyną wielu
naszych sprzeczek.
- Nie musi tak być
Miyuki, tylko wbij sobie do tej ślicznej główki – Sasori delikatnie poklepał
głowę partnerki. – że Noriko i ja to przeszłość. Nic nas już nie łączy, prócz syna.
- Nie jestem tego
taka pewna.
- Bo zacznę myśleć,
że mi nie ufasz. – Sasori zmrużył oczy. Nie chciał się na nią denerwować, ale
nie dawała mu innego wyboru. Niepotrzebnie wyolbrzymiała ten temat.
- Jeżeli mam być
szczera to myślę, że Noriko wykorzystuje Naokiego, jako kartą przetargową, by
się do ciebie zbliżyć i do ciebie wrócić. – Wypaliła z swoim scenariuszem.
- To śmieszne Miyuki,
ale zakładając, że masz rację to wiedz, że ja do niej nie chcę wrócić. To
ciebie kocham, ty się tylko dla mnie liczysz.
- W takim razie
dlaczego nie chcesz bym się do ciebie wprowadziła? – Wygarnęła ze złością.
- Chcę, ale nie
teraz. Skończ najpierw studia, pobądź z rodziną…
- Wiesz co? Człowiek
na siłę wymyśla jakieś popieprzone argumenty, gdy nie chce czegoś zrobić. Jakoś
wcześniej to cię nie powstrzymywało.
- Wtedy to ty
zachowywałaś trzeźwość umysłu. – Miyuki zmrużyła wściekle oczy. Trzeźwość
umysłu? A teraz co? – Więc dlaczego ty zmieniłaś zdanie akurat teraz...? Chcesz
się do mnie wprowadzić, by mnie kontrolować?
- Nie. Ale jeśli by
tak było to byś się zgodził, bo przecież nie miałbyś nic do ukrycia, czyż nie?
- Noriko ma męża, a
ja mam ciebie. Jeśli ten argument jest dla ciebie za słaby to coś jest nie tak.
- Z pewnością nie ze
mną. – Burknęła Miyuki.
- Czyżby? – Stali
przed sobą na środku parku i mierzyli spojrzeniami pełnymi żalu. – Sądzisz, że
jestem na tyle głupi, by cię zdradzić?
- Nie w tym problem.
Sądzę, że jesteś na tyle niemądry, by ulec czarowi swojej byłej dziewczyny.
Wypierasz się tego, ale nadal coś do niej czujesz, widzę jak ją rozbierasz
wzrokiem.
- Nie myślałem, że
twoje usta potrafią wypowiedzieć tyle bzdur. – Parsknął sarkastycznym śmiechem.
– Ona mnie nie uwodzi, a nawet tego nie chce.
- Tak? Ostatnio, gdy
ją spotkałam w księgarni powiedziała co innego… - powiedziała w złości trochę
za późno gryząc się w język. Nie chciała się z tego wygadać, bo to by było jak
podanie mu jej na talerzu.
- Co ci powiedziała?
- Nie ważne… -
Odwróciła wzrok. Sasori nie był tego ciekaw, więc odpuścił dopytywanie.
- Miyuki…
- Nie. Zostaw mnie. –
Odtrąciła ręce Sasoriego. – Ta sytuacja mnie przerasta. – Nigdy nie była w
związku zazdrosna, dlatego nie widziała nic złego w swoim zachowaniu. – Za dużo
jej w twoim życiu, Sasori.
Nie wiedział co jej odpowiedzieć, ze
względu na syna nie może ograniczyć mu kontaktów z matką. Sam wcale dużo w jej
towarzystwie nie przebywa, tylko tyle ile jest konieczne, przynajmniej tak
uważa. Po dłuższej chwili Miyuki powiedziała, że musi zostać sama. Cofnęła się
o trzy kroki, odwróciła na pięcie i ruszyła w swoją stronę. Saso chciał ją
zatrzymać, oczywiście, ale co by jej powiedział? Na pewno nie to, co chciała
usłyszeć.
Usiadł sobie na chwilę na pobliskiej
ławce zastanawiając się jeszcze raz nad przebytą rozmową. Może dla świętego
spokoju powinien pozwolić jej się do siebie wprowadzić? Ale teraz nie był na to
gotowy… Eh, najpierw proponuje, a potem myśli. W końcu postanowił pójść do
babci, zapewne da mu coś do roboty, czym będzie mógł zająć myśli. Był więc u
niej pół godziny później, na szczęście o tej porze nie było jakichś większych
korków i komunikacja miejska działała nad wyraz sprawnie. Wchodząc do domu od
razu został przywitany przez psiaka.
- Witaj urwisie. – Mruknął,
kucając przy nim i głaszcząc mu łepek. – Przydajesz się do czegoś? Pilnujesz
domu? – Pies zaszczekał jakby potwierdzając. – To dobrze. Babcia nie może
straszyć dwadzieścia cztery na dobę.
- Sasori, cześć. –
Zawołała Matsuri wychyliwszy się z pokoju, aby sprawdzić, kto przyszedł.
- Cześć siostra. Co
tam?
- A nic nowego. –
Zaczęła podchodzić, aby objąć go na powitanie, ale z tyłu za nią zaraz pojawił
się Daisuke, który przepchnął się przed dziewczynę i wykonał klasycznego
misiaczka.
- Pierwszy! –
powiedział, ściskając Sasoriego.
- Cholera, uważaj…! –
Syknął z bólu, a wobec tego pies zawarczał agresywnie na Daisuke.
- Miernoto uważaj! –
Warknęła Matsuri, odciągając przyjaciela do tyłu. – Nie widzisz, że ma rękę w
gipsie?
- Faktycznie. Sorki
doktorze… Tobie to ciągle jakieś kości się łamią. – Zauważył. – Powinieneś jeść
więcej witamin. O ile pamiętam D są na zdrowe kości.
- Wiem. Mats gdzie
ba…
- Ale dobrze, że to
lewa! – Dodał Daisuke. – Prawą ręką lepiej się podcierać.
- Babcia jest w
kuchni i robi obiad. – odpowiedziała Matsuri na niedokończone pytanie brata,
ignorując wypowiedź kolegi.
- Obiad? – Zdziwił
się, gdyż pora obiadu już dawno minęła.
- No, od kilku dni,
babcia robi obiady na zapas. Praktycznie rzadko wychodzi z kuchni. – Sasori
skinął głową na znak, że rozumie. Postąpił kilka kroków w stronę kuchni, to
Mats jeszcze mu coś poradziła. – Tylko mów do niej głośno.
- Dlaczego?
- Chcemy wiedzieć o
czym będziecie rozmawiać. – Wyjaśnił Daisuke, a Matsuri parsknęła śmiechem.
- Nie, po prostu robi
się coraz bardziej głucha.
W pomieszczeniu zastał babcię przy
kuchence, a po zapachu i widocznych składnikach rozpoznał, że przygotowywane są
jego ukochane pierogi z borówkami! Ujawnił się, witając z babcią i od razu
wypytując ją o te przedwczesne gotowanie. To prawda, że musiał mówić głośniej,
a czasem mimo to się powtarzać.
- Co się stało, że
przyszedłeś? – Zapytała Chiyo.
- Co? Musi się coś
stać bym przyszedł? – Staruszka w odpowiedzi jedynie na niego spojrzała
podejrzliwie. – Nic się nie stało, po prostu nie mam się czym zająć, a to
nic-nie-robienie mnie wykańcza.
- A Miyuki?
- Uczy się. –
Skłamał. Miał przygotowaną odpowiedź już od początku, dlatego kłamstwo było tak
perfekcyjne.
- Chcesz herbaty?
- Kawę. –
odpowiedział.
- Idź do dużego
pokoju, a ja ci zrobię.
Posłuchał się i ruszył w drogę do
salonu, gdzie z uwielbieniem położył się na wersalkę, była bardzo stara, ale
wciąż sprawna i nader wygodna. Pamiętał jak na niej kimał po powrocie ze
szkoły. Po chwili dołączył do niego pupil, kładąc się obok i zaczynając go
ogrzewać swoim ciepłem. Było tak miło, zbyt miło wręcz, gdyby Sasori się nie
podniósł do siadu to z pewnością by zasnął. W następnej chwili pojawił się
Daisuke, roztaczając wokół siebie aurę śmiechu i zabawy.
- Gdzie tak w ogóle
jest Naoki?
- Z matką. – Odrzekł
Saso, a pies ułożył głowę na kolanach swojego pana.
- Ach tą, jak jej to
było, Noriko. – Przypomniał sobie.
- Znasz ją?
- No. Była księgową
mojej mamy, w dodatku to szwagierka mojego brata. – Powiadomił.
- Jesteś bratem
Yoshiego?
- Znasz go?
Jaki ten świat mały. Wszyscy są ze
sobą jakoś połączeni, pomyśleć, że gdyby między Sasorim i Noriko było wszystko
w porządku, to teraz byłby spowinowacony z szczerzącym się przed nim blondynem.
Saso wypytał go o brata i dowiedział się, że w drodze na świat będzie kolejne
dziecko, bo Sui jest w ciąży. Niestety jednak nie mógł zbyt wiele powiedzieć,
bo z perspektywy Daisuke, ten jest za bardzo w ryzach żony. Choćby chciał ich
odwiedzić to szansa jest niewielka jeśli żonie nie będzie odpowiadał termin.
- Nie rozumiem jak można
dać się tak podlegać jakiejś kobiecie. – Mówił Dai.
- Zrozumiesz jak
spotkasz tą jedyną. Dziewczyny potrafią ogłupić. – uśmiechnął się na moment i
podrapał psa po szyi.
- No wiem, ale stawiać
płotki typu tam idziemy, a tam nie…?
- Słuchaj… - Sasori
właśnie uzmysłowił sobie, że nie pamiętał imienia swojego rozmówcy, więc
zapadła dość niezręczna cisza. – Słuchaj, tak niestety bywa, a sprzeciwienie
się jest najokrutniejszym w skutkach rozwiązaniem.
- Zapamiętam twoje
słowa, mistrzu. – Skłonił się żartobliwie.
- Daisuke – Zawołała
Mats, przy okazji przypominając Sasoriemu imię kolegi. – Ile słodzisz?
- Trzy i pół. –
Odparł lekko, a rodzeństwo spojrzało na niego dziwnie. No, bo rany, poważnie?
Przy takiej ilości nabawi się cukrzycy. – Wiem co myślicie i tak. To dlatego
jestem taki słodki.
Matsuri zmieniła temat, by
oświadczyć swoje oburzenie na widok psa. To był jej zwierzak, a nigdy się przy
niej nie łasił tak jak w tym momencie do Sasoriego. Potem brat zagaił ją z
pytaniami na temat Gaary, po ostatniej wpadce Yagury woli teraz śledzić jej
poczynania i być we wszystkim na bieżąco. Chwilę później do pokoju weszła
Chiyo, odsyłając Mats do kuchni. Zmierzyła wzrokiem siedzenie koło wnuka.
- Niech ten pies złazi
z mojej wersalki! - Krzyknęła Chiyo. Zwierzak pod wpływem jej głosu
natychmiast wykonał polecenie.
- Zostaw go. - Mruknął
Sasori.
- Obrońca zwierząt
się znalazł. - Prychnęła staruszka i usiadła obok. Saso wyciągnął ręce po kubek
z kawą, ale babcia nie zamierzała mu tego oddać. - Co chcesz?
- Noo... Sądziłem, że
ta kawa jest dla mnie...
- Och, jeszcze czego?
Wiesz gdzie jest kuchnia. - Burknęła staruszka. - Własną babcie chcesz
traktować jak służącą?
- Jestem gościem
przecież... - Odparł, a wtedy przez próg drzwi weszła Matsuri, wnosząc kawę dla
brata i dla siebie, oraz herbatę dla Daisuke. Sama wcześniej zaoferowała się mu
ją zrobić.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy.
Pomimo obecności Chiyo, Daisuke w
ogóle nie krępował się rozmawiać o swoim wielce przypałowym życiu. Zawsze będąc
u Matsuri czuł się jak u siebie i wśród swoich. Matsuri mówiła o ty co się
dzieje w jej życiu, szkolnym życiu. Z racji
tego, że babcia wciąż nie wypowiada się pochlebnie o Gaarze woli przy
niej się o nim nie wypowiadać. Psina usiadła przed Sasorim, upominając się o
głaskanie swojej mordki. Ten z okazji szkolnego tematu, napomknął.
- Gdy byłem niedawno
u Hidana, widziałem, że Yagura non-stop się uczył… - Czekał na rozwinięcie
tematu od młodzieży.
- Jak jest głupi to
nie ma wyboru. – Burknęła Mats nieprzychylnie.
- Nie lubisz go? –
Dopytywał Sasori.
- Hohoho, to mało
powiedziane, doktorze. – Stwierdził Daisuke, a Mats go zmiażdżyła wzrokiem.
- To nie tak, że go
nie lubię. Yagura po prostu jest debilem. Wiecie co mi powiedział? – Zapytała,
patrząc na ich twarze. – Że nie potrafię przyjmować krytyki! – Nadąsała się
dziewczyna.
- Powiedział ci tak?
– Zdziwił się Sasori, to ona się mu w końcu podoba czy nie?
- I co mu zrobiłaś? –
Wtrącił Daisuke, zadając ciekawsze pytanie.
- Nic. Kazałam mu
spierdalać. – Wzruszyła ramionami, a przyjaciel parsknął śmiechem.
- Ma racje, nie
potrafisz przyjmować krytyki. – Potwierdził Sasori.
- Wiem, ale nie chcę
żeby ktokolwiek tak myślał.
- Jesteś więc na
dobrej drodze, by to ludziom wyperswadować. – Sarknął mężczyzna.
W czasie tej konwersacji nawet nie
zauważyli, w którym momencie babcia Chiyo sobie przysnęła. Nie zamierzali jej
budzić, starali się jedynie rozmawiać ciszej. W pewnym momencie do Saso
przyczłapał pies, trzymając w pysku smycz, którą wymownie położył na jego
kolanach. Wiadomo co to oznaczało, a on sam nie miał nic przeciwko spacerowi.
Daisuke przy okazji też już zamierzał się zbierać, musi jeszcze pouczyć się
matematyki.
- Może pogadasz z
kumplem, by nas tak bardzo nie cisnął…? – Poprosiła Mats.
- Wytrzymacie jeszcze
te dwa czy trzy miesiące.
- Taa, ale potem będzie
tak samo, jak nie gorzej.
- Już znacie nowego
nauczyciela?
- Dlaczego nowego? –
Zapytał Daisuke.
- Z tego co wiem to
Nagato zmienia pracę i od września będzie w innej szkole.
Tą informacją ich zaskoczył,
najwyraźniej Nagato nie chciał się przyznawać do ostatniego dnia. No to… ups?
Nie przedłużając już chwili, wyszedł z psem na spacer. Niewiarygodne jak
potrafiło go cieszyć zwykłe wyjście na dwór. Poszedł z nim na niedaleką łąkę i
wypuścił ze smyczy, by mógł sobie pobiegać. Chwilę później zauważył na trawie
patyk, który postanowił użyć do zabawy w aport. Po trzech rzutach, poczuł w
kieszeni wibracje i usłyszał sygnał telefonu.
- Słucham, kocie? –
Odebrał telefon od Deidary oczywiście.
- No siema. Chciałbyś
wybić gdzieś ze mną w przyszłym tygodniu? – Zapytał po czym od razu dodał. –
Naoki nie jest zaproszony.
- No to utrudniasz
sprawę.
- Wcale nie. Daj go
matce, chociaż tyle z niej pożytku, że nagle zachciało jej się robić za jego
niańkę.
- Nie chcę by z nią
tyle przebywał. – Skrzywił się Sasori.
- No to nie wiem. Twoja
siostra, babcia, Miyuki, Hidan, kumple Nao? Stary masz w chuj możliwości, więc
skończ pierdolić, że będzie ciężko skoro nie będzie.
- Dobra, dobra. Coś
wymyślę. – Mruknął, a wtem pies zaczął upominać się o patyk.
- Co tak szczeka?
Gdzie ty jesteś?
- U babci, wyszedłem
z psem na spacer. Bawię się z nim w aport. – odpowiedział Sasori przyciskając
ucho do telefonu ułożonego na ramieniu chorej ręki, a zdrową wziął zamach i
rzucił patyk.
- Nie miałeś dzisiaj
być ciągle z Miyuki?
- Miałem, ale trochę
się posprzeczaliśmy.
- Aha.
- Weź, wkurzyła mnie.
Wymyśla sobie jakieś pierdoły i jak ja mam z tym walczyć? – Burknął, wyżalając
się do telefonu. – Jest przekonana, że ją zdradzę i prześpię się z eks. –
Deidara parsknął na to śmiechem.
- Nie zrobiłbyś tego.
- Prawda?
- Musiałbyś mieć
większe jaja. – Sasori na ten tekst wydął wargę i ponownie rzucił psu patyk.
- Chciałbyś mieć
chociaż w połowie takie jaja jak moje – Zapewnił.
No i jak zwykle rozmowa schodziła na
coraz głupszy tor. Dei nie potrafił za bardzo pocieszyć, ale za to zastępował
to rozśmieszaniem i byciem świetnym słuchaczem. Kiedy on rozmawiał z
przyjacielem, pies stale wyczekiwał, aż Sasori wyrzuci trzymający w
zagipsowanej ręce patyk. W końcu się zniecierpliwił i zaczął szczekać tak głośno
i często, że zagłuszał rozmowę swojego pana.
- Rzuć mu ten, kurwa,
patyk! – Warknął Deidara, mając dość tych szczeknięć. Sasori też miał ich dość,
dlatego od razu wziął mocny zamach i wyrzucił trzymany w ręku przedmiot. Szkoda
tylko, że…
- Kurwa! – Wyrzuconym
przedmiotem okazał się telefon.
Czym prędzej pobiegł w miejsce,
gdzie spadło urządzenie. Okazało się jednak roztrzaskane i bez żadnych szans na
naprawę, nic dziwnego, ale miał nadzieje, że nic się telefonikowi nie stanie. Z
zbolałą miną zarządził koniec spaceru i powrót do domu. Po drodze próbował go
naprawić, ale nie jest jednak cudotwórcą.
Otworzył drzwi do domu,
przepuszczając przed siebie zwierzaka. Ten naciągnął się nowym zapachem i od
razu wystrzelił do salonu, z którego Sasoriego od razu dobiegł głos swojego
syna. Spojrzał na miejsce przeznaczone na buty, gdzie rozpoznał adidasy
Naokiego i jedną parę typowo kobiecych butów, które z pewnością należały do
Noriko. Przyspieszył kroku w stronę salonu, ale z naprzeciw wybiegła do niego
pociecha.
- Tatuś!
- Cześć Naoś. –
Kucnął przy chłopcu, przytulając go do siebie. – Co tu robisz?
- Matsuri nas zaprosiła.
– Wtrąciła się Noriko.
- Ach, no to pewnie
nie wspomniała, że też tu jestem.
- Wspomniała, dlatego
przyszłam. – Odparła. – Musimy porozmawiać.
- Jasne. Naoki…
- Ja się nim zajmę. –
Zgłosiła się Matsuri. – Chodź Naoki, nakarmimy psiaka!
Naoki zgodził się z ochotą i poszedł
z ciocią. Sasori chciał odbyć rozmowę z Noriko w salonie, jednak ta odciągnęła
go do jego byłego, własnego pokoju. Chiyo drzemała w salonie, a też wolała z
nim porozmawiać sama. Kobieta zamknęła za sobą drzwi pokoju by nikt nie
podsłuchiwał. Sasori stanął obok niej i skrzyżował ręce, nie był pewien czego
może się spodziewać. Zwykle ich rozmowy nie są przyjemne.
- Rozmawiałam z Roko
i… - Przy obrocie zderzyła się z stojącym jej na drodze Sasorim. – Uważaj.
- To ty na mnie wpadłaś,
więc sama uważaj. – Burknął odchodząc do okna.
- W każdym razie
mówiłam Roko o naszej wczorajszej rozmowie. – Zaczęła, wzbudzając w rozmówcy
lekkie podenerwowanie. – O dziwo się z tobą zgodził.
- Och… I co?
Rozwodzicie się?
- Zabawne. –
Stwierdziła z przekąsem. – Ustalmy kompromis.
- Kompromis?
- Tak, znasz to słowo,
prawda? Nie chcę się z tobą kłócić.
- I złośliwymi
uwagami to potwierdzasz. – Przewrócił oczami. – Masz jakąś propozycje?
- Nie bardzo. Możemy
o tym porozmawiać teraz albo za miesiąc.
- Miesiąc?
- Tak. Muszę wracać
na jakiś czas do męża. Możesz się za ten czas zastanowić. – Odpowiedziała, a po
chwili ciszy dodała.. – Sasori, nie mam zamiaru odbierać ci Naokiego, a Roko
nigdy nie stanie się dla niego lepszym ojcem.
- Nie… nie chciałem
was o to posądzać. To było silniejsze ode mnie.
- Patrząc teraz na
naszego syna… to pięć lat temu podjęłam dobrą decyzje, że ci go oddalam.
- Mogłaś podjąć lepszą.
– Wyrwało mu się z ust. Nie chciał, aby Noriko odebrała to jako żal, że nie
ratowała ich związku, bo gdyby nie to, nie poznałby Miyuki.
- Wiem.
Chwilę potem drzwi do pokoju się
otworzyły, a przez nie wkroczył Naoki z książką w ręku. Chciał, aby mu ją
poczytali oboje rodzice. Nie liczył się dla niego tytuł, ale dla dorosłych
owszem. Książki od Stephena Kinga stanowczo nie są dla sześciolatka.
Iseo stał w swoim pokoju przed szafą
i powoli zbierał się do wyjścia. W końcu zgodził się na wyjście do teatru z
jedną ze swoich koleżanek. Od kilku tygodni dziewczyna namawia go na randkę i
cóż... Jest ładna, bystra i co najważniejsze, zależy jej. Dlatego postanowił
dać szansę na coś więcej. Na swój biały podkoszulek założył kontrastującą
czarną koszulę, a w trakcie zapinania guzików do pokoju zapukał współlokator.
Nawet nie czekał na pozwolenie i otworzył je delikatnie.
- Iseo, masz gościa.
- Jakiego gościa? -
Zdziwił się, bo jedynie do głowy mu przyszła dziewczyna, z którą się umówił,
ale mieli się przecież spotkać w teatrze. Widok gościa, który został przez
Makio przepuszczony w drzwiach bardzo go zaskoczył.
- Zostawię was. -
mruknął współlokator, pokazując koledze na odchodne, aby brał się za nią.
- No... To...
Przyznam, że nie spodziewałem się ciebie, Miyuki.
Posłał jej ciepły uśmiech, bo pomimo
tego, że go odrzuciła, a potem niemile traktowała, to cieszył się, że ją widzi.
Miyuki odwzajemniła gest i usiadła na łóżku, gdzie wcześniej wskazał Iseo. Nie
ma w pokoju krzeseł, a dotychczasowym
gościom wystarczyło jedynie łóżko.
- Wybierasz się
gdzieś...? - Zapytała, wskazując na jego ubranie.
- Właściwie...
Właściwie to tak. Jestem umówiony. - Odpowiedź Iseo nie bardzo ją zadowoliła,
ale on z kolei nie zamierzał wszystkiego dostosowywać pod dziewczynę. - Stało
się coś?
- Wiem, że nie
powinnam o to prosić, ale czy możesz to odwołać?
- Miyuki, chyba sobie
żartujesz.
- Proszę, potrzebuję
mieć przy sobie kogoś na wyłączność...
- Przecież nie
chciałaś bym się do ciebie zbliżał, a teraz...
- Wiem. Przepraszam.
Iseo tylko westchnął, smutna mina
Miyuki wygrała z jego stanowczością i wyjął z kieszeni telefon. Dziewczyna
cierpliwie czekała, aż ten skończy rozmawiać. Wstała z miejsca, stojąc tuż za
nim i czekając na jego obrót.
- W porządku,
odwołałem. Teraz powiedz co... - odwrócił się, a bliskość Miyuki trochę go
zaskoczyła. - Co się stało?
- Iseo... Nie oceniaj
mnie, dobrze?
Zmrużył oczy, nie wiedząc, o co
chodzi. Jednak odpowiedź nadeszła szybko, nietypowo i zaskakująco. W formie
rozkosznego pocałunku. Mężczyzna jednak już po sekundzie zareagował odrywając
ją od siebie. Właściwie wychowanie kazało mu postąpić zupełnie przeciwnie od
własnych pragnień. Nie uśmiechała mu się rola jednonocnego pocieszyciela
rozżalonej dziewczyny, ale… wszystko zmieniał fakt, że to była Miyuki.
- Jebać to. – Mruknął
do siebie i złączył z nią ustami napierając tak, aby opadła na łóżko, które
znajdowało się za dziewczyną.
Genialne <3 zresztą jak wszystko co napiszesz ;) Serdeczne pozdrowienia ��
OdpowiedzUsuńNo, w mordę jeża!
OdpowiedzUsuńTakiego zwrotu akcji to się nie spodziewałam...Szczerze to Miyuki mnie coraz bardziej wkurza! Reszta genialna, a Dei BOSSSKI!
Pozdrawiam :)
Zaczynam się zastanawiać kto mnie bardziej wkurza Miyuki czy Noriko? bo teraz dochodzę do wniosku że jednak ta pierwsza. Jak ona mogła to zrobić?! Nie dość, że wymyśla sobie jakieś ''argumenty'', to jeszcze wykorzystuje Iseo! Ale Noriko nie jest lepsza, wredne babsko..
OdpowiedzUsuńBiedny Deidara, tak się poświęca dla Uchihy. Żeby miesiąc sprzątać?! Tsuki jest podła, lubie ją.
Szczerze współczuje Sasoriemu, nie może trafić na wyrozumiałą dziewczynę.
Soli jak ty im komplikujesz życie! Nie masz wyrzutów?
Znowu dużo się dzieje, ale przynajmniej Dei ma dziewczynę. Jestem ciekawa jak rozwiążesz te sytuacje z jego dziećmi.
Ja nie wierzę w to co czytam xD Zaskakujące zakończenie, strasznie mi żal Iseo, zakochany i wykorzystywany :( No nic zostaje czekać na dalszą część, o by szybko.
OdpowiedzUsuńA, że ostatnio nie zostałam wyklęta za czepianie się błędów, to tym razem powiem, że zjadasz dużo liter, np. zamiast mu, było u, albo zamiast oboje, było boje. Więcej nie pamiętam, ale jeszcze w kilku miejscach było coś nadgryzione, jak to poprawisz to się będzie super czytać ;)
Szmata, szmata, Miyuki to szmara~~ turu ru ru~~~
OdpowiedzUsuńJa ci już coś na ten temat mówiłam. Wara od Iseo moje, bubu biedne :c No on jest dla niej za dobry no. Zabij ją czy coś... >.> ooooo wiem. Jebnij meteorytem xD Meteoryty zawsze na propsie! Wiem co mówię xDD
Ale srsly, wyjeb ją stąd. Wkurwia mnie. Bardziej niż matka Deidary, z nią można zrobić chociaż bekowe wątki, a z tą wywłoką? Tylko sie drze. Boże, co za upierdliwe babsko.
NO A JA DALEJ CZEKAM NA NAOBEL! XD takie wiesz jakie xD pisałam ci kiedyś xD
Tsuki to jest najlepsza współlokatorka na świecie, no halo xD Kolo przygruchał se laskę i ją dyma w pokoju obok a ona nic. Kto by nie chciał takiej współlokatorki. I chcę wiedzieć co nagadał tej swojej o Tsu xd