Zgodnie
z obietnicą Deidara udał się o wyznaczonej godzinie po Naokiego do przedszkola.
Naprawdę wolał spędzić swój wolny dzień na czymś bardziej przyjemnym, ale
wyszło jak wyszło. Nie zamierzał narzekać, tylko szybko odebrać dzieciaka i
zaprowadzić do domu. Na miejscu był sam… Znowu przyszedł za wcześnie czy co?
Wszedł do salki, źródła hałasu tegoż budynku. Szybko rozpoznał Nao wśród tej
chmary dzieci i go do siebie przywołał.
- Cześć wujku. Fajnie, że przyszedłeś.
- Ta, ta, ta. Chodźmy już.
- Czekaj wujek, musisz powiedzieć pani, że mnie
odbierasz. – Poinformował. Deidara przytaknął głową, każąc Nao iść do szatni. Chłopcu
nie bardzo się to podobało, bo przecież tak go nie będzie mógł go podsłuchiwać,
ale wujek nie przyjmował odmowy.
Naoki
posłał Maribel wymowne spojrzenie, a potem udał się grzecznie w stronę szatni.
Mari wyprzedziła mężczyznę, biegnąc do biurka. Fajny facet, znaczy wydaje się fajny.
- Czego chcesz Maribel? – Burknęła
przedszkolanka. Pewnie znowu przyszła wzmagać jej depresje.
- Niczego takiego.
No to
moja kolej. – Wtrącił Deidara, odciągając dziewczynkę na bok. – Jestem znajomym
ojca Naokiego Akasuny. Przyszedłem go odebrać.
- W porządku. Pan Akasuna wspomniał o
zastępstwie. – Zezwoliła mężczyźnie, a ten chciał już odejść, więc Mari zaczęła
działać.
- Fajne ma pan włosy. – mruknęła. – Musi pan o
nie bardzo dbać.
- Nie ma innej opcji, jak są długie. – Zmusił się do komentarza i chciał
odejść, ale Mari go złapała za bluzę
- No to niech pan doradzi naszej pani, jak ma
dbać o włosy.
- Maribel! – Upomniała ją nauczycielka automatycznie
łapiąc się z zażenowaniem za włosy. – Potrafie zadbać o swoje włosy!
- Mój tatuś stwierdził wczoraj, że nie wie pani
co to jest grzebień. – Wspomniała, a na skroni kobiety drgnęła żyłka.
- Mogę już iść? – Warknął wymownie Deidara. Mari
jednak nie zamierzała go puścić.
- Nie. Musi pan jej pomóc.
- Nic nie muszę. Twoja nauczycielka nie wygląda
źle – Odparł, starając się łagodnie wyrwać z uścisku dziewczynki.
- Ale coś musi z nią być nie tak, skoro chłopak
z nią zerwał. – Przedszkolanka rozdziawiła usta całkowicie zapominając języka w
gębie. Co ją podkusiło, by wyżalać się ze swoich spraw swoim podopiecznym?
Ogarnęło ją wielkie poczucie wstydu w momencie, kiedy Deidara na nią spojrzał.
- Coś nie tak to musi być z tym kolesiem. –
Powiedział blondyn. Nie był chamem, w dodatku potrafił docenić kobiecy wdzięk.
Po usłyszeniu tego, kobieta się zawstydziła, ale skinęła głową w podzięce.
Maribel
widząc uśmiechy i spojrzenia jakimi ci dwoje się wymieniają zostawiła ich
samych. Łatwo poszło, bo ci od razu zaczęli przechodzić do rzeczy zapominając o
świecie. Maribel wykorzystała ten fakt i wymknęła się z Sali do szatni, gdzie
znajdował się Naoki. Siedział znudzony na ławce w oczekiwaniu na wujka, ożywił
się dopiero na widok koleżanki, która od razu postanowiła podzielić się z nim
rozwojem planu.
- Chyba się sobie spodobali.
- Skąd wiesz? – Zapytał Naoki.
- Pani rozmawiając z twoim wujkiem bawi się
włosami. – Orzekła Maribel. – Mój brat mówi, że tak się robi, gdy coś się nam
spodoba.
- Aha… - Naoki się zamyślił, dziwna rzecz.
- Zawiąż sobie buty.
- Nie umiem wiązać butów… - Po tych słowach
Maribel ukucnęła przed nim i zaczęła sznurować obuwie. Mogła go wyśmiać,
oczywiście, ale to jest okazja by pokazać się z tej lepszej strony.
- Nao, spytaj się taty czy możesz do mnie jutro
przyjść.
- Po co?
- Żeby się pobawić. – Wytłumaczyła oczywistym
tonem i podniosła się. – Nauczę cię przy okazji wiązać buty, bo wstyd nie
umieć.
- Idź już stąd. – Burknął, gdy swoim
wymądrzaniem zaczęła go denerwować.
Po
chwili w szatni pojawił się Deidara i kazał się już dzieciakowi zbierać, dziwił
się, że tak długo mu przebranie zajmuje. Nie jest dziewczynką. Naoki po drodze
do samochodu swojego wujka, pytał go o panią Asenę, chciał wiedzieć coś, czego
nie wie Maribel, ale wujek nie dawał się ciągnąć za język. Nie smarkacza
interes, myślał Dei. Nie są przyjaciółmi by mu mówił o takich rzeczach, zresztą
sama przyjaźń z dzieckiem jest dobra dla pedofilii lub idiotów, takich jak
Hidan. Deidara nie miał w samochodzie żadnego siodełka dla dziecka, dlatego
kazał Naokiemu po prostu usiąść z tyłu jak normalny człowiek. Najwyżej wypadnie
lub dostanie mandat – ale w obu przypadkach to będzie zmartwienie Sasoriego,
Naokiemu takie wożenie się podobało, czuł się taki dorosły.
Po
pół godzinie jazdy dojechali pod dom Chiyo, Deidara wysiadł z samochodu i
zabrał się też za otwieranie drzwi królewiczowi siedzącemu z tyłu i wtedy
zauważył, że przez całą drogę były nie niedomknięte.
- Hej gówniaku. – Zawołał na Naokiego. – Jak to
zamykasz drzwi?! Chcesz wylecieć z samochodu?!
- Nie chcę. – odpowiedział stojąc już obok
Deidary.
- To trzaskaj nimi mocniej. Myślisz, że mam
takie dobre serce bym po ciebie wrócił? Nie, już limit dobrych uczynków dla
ciebie się wyczerpał.
- Ale wujek, przecież sam zamykałeś za mną
drzwi. – Blondyn zmrużył oczy na dzieciaka i w głowie zaczął sobie odtwarzać
wspomnienie. Faktycznie, przecież nie chciał by ten mu je jakoś porysował.
- Nie pyskuj, dobra?
Po
tym komunikacie włożył ręce do kieszeni i skierował się do domu. Naoki
westchnął niezbyt głośno w odpowiedzi i ruszył w ślad za nim. Babcia Chiyo
bardzo ucieszyła się na widok Deidary, dawno go nie widziała, a niegdyś, za
czasów, gdy Sasori mieszkał w domu, w którym się znajdowali, był regularnym
gościem. Właściwie sporo czasu nie minęło od dotarcia do domu Sasoriego. W
sumie rehabilitowanie ręki nie trwa jakoś specjalnie długo. Dłużej trwa
przemieszczanie się komunikacją miejską.
- Witaj, tatusiu. – Przywitał się ładnie Naoki.
- Witaj Naoki. Jak było w przedszkolu? –
Zapytał, ściągając ze stóp obuwie.
- Fajnie. Wujek Dei poderwał naszą panią, teraz
będą razem, no nie? – Skoro wujek nie chciał mu powiedzieć to tata na pewno to
zrobi. Był tylko jeden szkopuł, Naoki od razu założył, że Saso wszystko
wiedział, a dla niego była to świeża informacja.
- Nie wiem… Musimy zapytać. – Stwierdził podając
chłopcu rękę.
- Już pytałem, ale wujek nie chciał mi
powiedzieć… - Zasmucił się.
- Zaraz powie. – Uśmiechnął się pocieszająco
Sasori. Sam zamierzał się wszystkiego dowiedzieć przy okazji. Wkroczył do
jadalni, gdzie właśnie trwała konsumpcja posiłku, najwyraźniej tylko Naoki
przerwał jedzenie, by się z nim przywitać. – Dzień dobry… i smacznego.
- Yo. – mruknął Deidara, jedząc z apetytem zupę
ugotowaną przez starszą kobietę. Pomimo tylu lat na karku nadal znakomicie gotuje.
- Twoja porcja Sasori jest w kuchni na ladzie.
- Dzięki babciu, ale nie jestem głodny. –
odpowiedział beztrosko.
- Ja też nie – Przedrzeźnił go Naoki, odsuwając
od siebie talerz.
- Naoki ty musisz zjeść. – Burknął Sasori.
- Dajesz mu zły przykład. – Oceniła Chiyo i
wstała od stołu. – Zaraz ci przyniosę. -
Poklepała wnuka po ramieniu, na co się skrzywił. Nie miał apetytu…
- Jesteście dziwni. – Orzekł Deidara. – Żarcie
jak z raju i za darmochę, a wy wybrzydzacie. – Przewrócił oczami. – Gdyby u
mnie ktoś tak zajebiście gotował to… sam nie wiem.
- Byłbyś gruby. – Dokończył za niego myśl
Sasori. – I nie miał przyjaciół… i dziewczyny. Chociaż tu się nic nie zmieniło…
a może jednak…? – Zaczął tajemniczo temat. – O co chodzi z tą przedszkolanką
Naokiego?
- Z Aseną? – Dopytał Deidara chcąc wymusić na
przyjacielu większą ciekawość.
- Dla mnie jest panną Urimi. – odpowiedział mu.
– Wy już przeszliście na ty… Umówiliście się? – Deidara uśmiechnął się
cwaniacko, co w ich języku było przytaknięciem.
- A gdzie? – Wtrącił zaciekawiony Naoki.
- Nie twój interes, skrzacie. – Burknął Deidara.
- Gdzie ją zabierzesz? – Powtórzył Sasori,
pełniąc rolę mediatora.
- Nie wiem, do kina? – Mruknął niespecjalnie się
tym przejmując.
- Tato, powiedz wujkowi, że nasza pani lubi lody
– Poprosił Naoki, a dorośli od razu zaśmiali się z jego wypowiedzi.
- Dei masz z nią nie zrywać, dopóki Naoki nie
skończy przedszkola. Nie chcę, by się na nim przez ciebie mściła. – Ostrzegł go
Sasori.
Deidara
nie był zbytnio zadowolony z tego limitu, a jak się okaże nienormalna? No, ale
trzech miesięcy nie wytrzyma? Nie takie rzeczy się robiło. Po chwili do
pomieszczenia przyszła Chiyo i zaserwowała kolejne dania, które Deidara
pochłaniał z wielkim smakiem. Sasori mniej jadł, a bardziej pilnował by to
Naoki dokończył obiad.
Wieczorem
Sasori zgodził się, aby Naoki pobył na kilka godzin u Maribel. Za ten czas on
się uda na zakupy spożywcze i przy okazji spotka się na trochę z Miyuki, która
też miała tam być. Wracając jednak do Nao… Mari od razu wyciągnęła go do
salonu, gdzie na dywanie rozłożona była długa trasa, po której, dzięki
elektronice powinny się ścigać dwa z wybranych przez nich samochodzików.
Dziewczynka uwielbiała chłopięce zabawki, ku niezadowoleniu mamy, która ciągle
starała się przekonać ją do lalek i księżniczek. Na szczęście teraz jej mamy
nie ma w domu i pewnie nie będzie jej kilka tygodni. Za to tata Maribel jest
super w zabawach, naprawdę się wczuwa.
- Daj mi się pościgać z Naokim, mała. – Wtrącił
się Tomi, schodząc z kanapy na ziemię i porzucając swoją karierę komentatora.
- Nie. Ja się z nim bawię! – Naburmuszyła się.
- No proszę, tylko raz.
- Tato no! Nao to mój kolega, znajdź sobie
własnych! – Burknęła. Drażniło ją jakiekolwiek podkradanie sympatii kolegów,
bądź zabawek, a jej dziecięcy móżdżek w ten sposób odbierał ten zwrot.
- Pff!! Po co mi koledzy, skoro jesteś moim
oczkiem w głowie, królewno. – mruknął skradając jej całusa w policzek.
Dziewczynka wytrzeszczyła oczy i zerknęła na Naokiego. Toż to wstyd dostawać
całusy od rodziców przy znajomych! Natychmiast się obtarła.
- Fuj.
Tomi
był po uszy zatracony w swojej córeczce, była jego oczkiem w głowie i nie mógł
nic na to poradzić. Racja nie miał żadnych bliskich kolegów, co bardzo czasem
drażniło jego żonę i nie raz w kłótni zdarzało jej się kazać sobie znaleźć
znajomych – A Maribel jak widać to podłapała, ale na nią nie potrafił się
gniewać. Cóż, dostosował się do córki i nie wtrącał w zabawę, choć Naoki chciał
go wkręcić.
- Naoki czy Nao? Jak wolisz być nazywany? –
Zapytał mężczyzna, na co chłopiec wzruszył ramionami. To przecież bez
znaczenia, o ile nie przekręcają jego imienia w głupi sposób. – Lubisz swoje
imię?
- Lubię.
- Tata ci wybierał? – Na to pytanie też nie znał
odpowiedzi, nigdy się nad tym nie zastanawiał.
- Chyba tak…
- A czy…
- Jestem w domu! – Zawołał od progu Leo,
przerywając pytania Tomiego. - Siema – Przywitał się, napotykając wzrokiem
Naokiego.
- Cześć.
- To jest Vona, moja dziewczyna. – Przedstawił
mu koleżankę, która wbijała mu wcześniej paznokcie w ramię. – Vona, to Naoki.
Kolega mojej siorki.
- Miło cię poznać Naoki. – dziewczyna z
uśmiechem ukucnęła przed nim i podała mu rękę. – Maribel wybiera sobie bardzo
ładnych kolegów. – Stwierdziła. W tym też momencie zadzwonił telefon Tomiego.
- Przypilnujcie ich na moment, muszę odebrać.
- Tylko się pospiesz. – Poprosił Leo i
przeskoczył oparcie kanapy, by na niej usiąść.
- Gdzie byliście? – Zapytała Maribel.
- Gdzieś, gdzie cię nie było. – Odpowiedział, na
co Vona skarciła go wzrokiem.
- Byliśmy na basenie. Naoki, lubisz pływać?
- Bardzo! – Przytaknął ochoczo, uwielbiał
pływać, chociaż wanna nie jest zbyt duża. Na basenie nigdy nie był, nie padła
taka propozycja wcześniej, ale skoro na basenie się pływa to chciał tam iść.
- No to może się kiedyś wszyscy wybierzemy? Co
ty na to? Będzie fajnie! – Naoki trochę się zawstydzał wobec spojrzenia
dziewczyny, dlatego nie potrafił spojrzeć jej w oczy.
- Vona, sorry, ale ja nie chcę tłuc się po jakiś
miejscach publicznych z dzieciakami. – Oświadczył Leo.
- Nie musisz z nami iść – Odpowiedziała
żartobliwie, na co ten szturchnął ją delikatnie nogą. – Naoki jest taki
śliczny! – Kontynuowała zachwycanie się urodą chłopca. – Masz bardzo ładną
buzię.
- Ped… - Leo zakaszlał. – ofil.
- Tata Naokiego jest o wiele, wiele ładniejszy –
Zawyrokowała Maribel.
- Ludzie… co za dziwolągi mnie otaczają? –
Zapytał sam siebie. – Moja dziewczyna lubi małych chłopców, a siostra starych
pryków… - Westchnął żałośnie. – Czy tylko ja jestem normalny?
- Ej, Leo. Już nie musisz się umawiać z moją
przedszkolanką. – Powiadomiła Maribel, przypominając sobie o tym wszystkim. –
Już wujek Naokiego się z nią umówił.
- Leonardo… co to ma znaczyć? – Zapytała dziewczyna
z udawaną zazdrością.
Z
początku tok rozmowy był żartobliwy… dopóki Mari nie zaczęła mówić stanowczo za
dużo. Vonie nie podobały się miłe uwagi na temat wyglądu tej kobiety,
szczególnie, że w ogóle się w nie swoją aparycją nie wpisywała. Kobiece wyolbrzymienia,
ale to nie zmienia faktu, że dalej już nie było tak fajnie.
- Z Noriko go zostawiasz samego, a ze mną nie.
To nie sprawiedliwe.
Gdy
Yagura przekroczył próg domu usłyszał ów temat rozmowy, jaki toczyli ze sobą
Hidan z Sasorim. W progu salonu przywitał się z Naokim, który również u nich
gościł. Już na wstępie posłał Sasoriemu pełne współczucia spojrzenie. Właściwie
to nigdy by nie pomyślał, że jego brat będzie tak bardzo lubił jakiekolwiek
dziecko. Ciekaw czy jak będzie miał własnych potomków to Hidan będzie ich tak
adorował?
- Ty się ciesz, że w ogóle tu do ciebie
przyjechaliśmy. - Odparł lekceważąco
rozmówca. - Siema Yagura.
- Yo.
- Przecież ci go nie zjem...!
- Ale może ci coś odjebać i postanowisz nakarmić
nim lwy w zoo. Już raz wpadłeś na taki gówniany pomysł.
- Przecież cię przeprosiłem!
- Wcale, że nie. Tak się śmiałeś, że nie dało
się ciebie zrozumieć...
- Oj no, to stare dzieje. Po cholerę to
rozpamiętujesz? Teraz jestem innym człowiekiem!
Sasori
przyjrzał się przyjacielowi z nutą kpiny. Hidan patrzył na niego wyczekująco,
więc musiał się powtórzyć. Poza tym, mieli iść grać w piłkę na podwórko, znaczy
Saso by tylko nadzorował. Nie zmienia to faktu, że kumpel marnował czas jego i
syna. Patrząc przelotnie na Yagurę przypomniał sobie jak ten pól rok temu
opiekował się w szpitalu jego siostrą, a on nawet mu za to nie podziękował.
Czas to nadrobić.
- Młody, tak w ogóle to chciałbym ci w końcu
podziękować. – Hidan się zdziwił tym zwrotem, za co on mu dziękował? Po minie
Yagury wnioskował, że nawet on nie wiedział. – Pomogłeś Matsuri, gdy trafiła do
szpitala przez ten wyrostek.
- Ach, o to chodzi. To nic takiego…
- Przysługa za przysługę, Yagura! Każ mu w
rewanżu dać mi Nao na weekend! – Saso się skrzywi, słysząc te podpowiedzi. Był
wdzięczny, ale nie zamierzał się odwdzięczać.
- Nie zamierzam. – Burknął, a po chwili zaważył,
jak z jego pokoju wychodzi Naoki, trzymając w ręku małego kotka.
- Tatusiu! Patrz jaki on kochany! – Pokazał mu
zwierzaka, który na widok Saso syknął groźnie.
- Rzeczywiście…
- Też chcę mieć kotka. - Oznajmił chłopiec,
przytulając się do futerka kota. Zwierzę wspięło się na ramię dziecka,
łaskocząc mu twarz ogonem.
- Chcecie? Bo muszę się kilku pozbyć.
- Nie.
- Tak! – zawołał w odpowiedzi Naoki,
przekrzykując swojego przyjaciela. – Będziemy mieć kotka, tato?
- Mhm. Jak sobie namalujesz. – Burknął Sasori.
- Co z tobą Saso? Wszystkiego wszystkim
odmawiasz. – Zauważył Hidan.
- Ty się nie wtrącaj, dobrze? – Powiedział
sztucznie miłym tonem.
Nie
ma takiej opcji, by mieli jakieś zwierzątko. Blok mieszkalny nie jest do tego
najlepszym miejscem, w dodatku po prostu nie. Chyba mówi wyraźnie. Przykro mu,
że zawiódł syna, ale życie bywa brutalne. Hidan nie zaprzestał gadać z Saso o
weekendzie z Nao, przecież co mu szkodzi, no? Nic nie straci tylko zyska dwa
dni spokoju. Yagura w tym czasie wypakował ze swojej torby potrzebne
podręczniki i zeszyty do odrobienia zadań domowych.
- Jak się nazywa? – Zapytał Naoki.
- Nie ma imienia.
- Mogę mu jakieś dać?
- Śmiało. – Yagura wzruszył ramionami.
- Od dzisiaj nazywasz się Lodzik! – Zadecydował.
Yagura trochę się zdziwił, ale nie skomentował. – Wiesz czemu?
- Czemu?
- Bo jest bialutki, jak lody!
- Nie wszystkie lody są przecież białe… -
odpowiedział mu na ten argument. Nie potrafił rozmawiać z dziećmi, wymagał od
nich dedukcji na poziomie dorosłego.
- Yagura, łap! – Zawołał Hidan.
Zaskoczenie
i nieprzygotowanie robią swoje, dlatego w Yagurę trafiła piłka, wywracając go
na podłogę. Sasori natychmiast go upomniał, przecież Naoki stał przed nimi,
mógł go uderzyć! Idiota i jeszcze się dziwi, że mu nie chce go powierzyć na dwa
dni. Hidan bardziej był zaaferowany kiepskim refleksem brata. To nie znaczyło,
że mu pomógł zbierać z podłogi rozrzucone rzeczy, te czynność wykonał jednak
Sasori, bo Hidan jeszcze musiał się przebrać do wyjścia.
- Dzięki.
- Luz… - Odparł, zbierając kartki. Naoki też
pomagał… Przy okazji natrafił na ładny rysunek.
- Tato patrz! To ciocia! – mruknął, rozpoznając
na kartce Matsuri. Saso ledwo rzucił okiem, a Yagura wyrwał dziecku rysunek z
ręki, to go jeszcze bardziej zaskoczyło.
- Nie… Ni-To nie prawda…
- Prawda!
- No weź… twoja ciocia jest ładniejsza.
- Nie prawda. – Zaprzeczył Naoki. – Ale to
ciocia. Pokaż tacie.
- Rysowałeś Mats? Po co?
- To nie ona…
- Mogę zobaczyć? – Na to pytanie Yagura zmielił
kartkę w dłoni.
- Nie. Brzydko mi wyszła.
- Czyli jednak…? – Yagura zagryzł wargi w
zdenerwowaniu.
- Błagam nie mów jej…
- Pod warunkiem, jak mi powiesz czemu ją
rysowałeś? Coś was łączy?
- Nie. Mats ma chłopaka przecież… Na plastyce
rysowaliśmy portrety… - Sasori zmrużył oczy. Plastyka? NIe mają takiego
przedmiotu. – Byłem w parze z Mats, ona rysowała mnie, a ja ją…
- Skoro tak, to dlaczego mam jej nie mówić?
- Cioci na pewno się spodoba. – Uśmiechnął się
Naoki. Jej się nawet kreski podobają.
- Bo ja chcę jej zrobić taką niespodziankę.
Wiecie, niedługo ma urodziny – Sasori uniósł brew do góry, on chyba zapomniał z
kim rozmawia.
- Matsuri ma urodziny we wrześniu… Za pięć
miesięcy.
- Fakt… - Zakłopotał się. – Musiałem się
pomylić…
- Jestem gotowy. – Wtrącił się Hidan. – Idziemy?
- Ja już idę! – Zgłosił się Naoki.
- Więcej nam już nie trzeba. – Hidan zmierzwił
chłopcu włosy.
Po
tym oświadczeniu, nie czkając na Sasoriego po prostu wyszli z domu. Ten
przeklął pod nosem i po prostu wybiegł ich dogonić. Yagura zostając sam w
pomieszczeniu, wypuścił nerwowo powietrze, oby nic nie powiedzieli Matsuri, bo
się chyba spali ze wstydu.
Sasori
szedł obok Hidana, który na swoich barkach niósł Naokiego. Kierowali się na
łąkę, gdzieś, gdzie bez obaw można sobie pokopać piłkę. Tam miał na nich czekać
Deidara. I czekał. Naoki na początku strzelał samotnie gole do prowizorycznej
bramki, a mężczyźni oddawali się rozmowom od czasu do czasu chwaląc Nao za
wykonany strzał. Niewiele czasu musiało minąć, aby Hidan znowu zaczął skamleć
na temat weekendu.
- Zamknij się Hidan. Wolałbym powierzyć Naokiego
Deidarze, niż tobie.
- On go przecież nie lubi. – Burknął wzburzony.
- Wiem, ale jest przynajmniej bardziej
odpowiedzialny. Ostatnio poszedł po niego do przedszkola i nic mu się nie
stało, odprowadził go prosto do domu i nie zgubił go.
- No trudno go zgubić, skoro Deidara ma długie i
jasne włosy. – Wytłumaczył.
- On nie mówił o mnie, głupcze.
- Wiem, ale też pasuje. Tak czy siak jestem
pewniejszym opiekunem, niż Noriko. Nie Dei?
- Mnie do tego nie mieszaj.
- W porządku. Skoro o Noriko mowa, to zapytam ją
o zdanie, w końcu Naoki w weekendy należy do niej. – mruknął, wyciągając z
kieszeni telefon. Znęcał się nad nim, bo to przecież oczywiste, że się nie
zgodzi.
- To jakby Naoki mógł się zacząć pakować. –
Sarknął Deidara. – Luz Hidan, może Noriko ci pozwoli. – Wywrócił oczami nie
wierząc nawet własnym słowom. – Daj głośnik.
- Już. – odpowiedział, wybierając numer Noriko i
polecaną opcje.
- Halo?
- Noriko, mam sprawę.
- O co chodzi?
- Hidan chce spędzić weekend z Naokim. Jako, że
w weekendy nasz syn jest w większości twój to ty zdecyduj czy pozwalasz mu się
nim na ten czas zająć. Bo moja odmowa do niego nie dociera.
- Jeśli Naoki chce, a jemu zależy to niech mu
będzie.
- CO?! – Sasori natychmiast wyraził swoje
osłupienie.
- TAK!!! – Hidan natomiast wrzasnął z radości.
- Ale nie ten, bo mam już zaplanowany. Jak chce,
to mogę mu odstąpić przyszły.
- Tak, kurwa, tak! I co Saso, łyso ci? Leszczu
niemyty! Woho! Nao! Weekend spędzasz ze mną!
Sasori
w ogóle nie słuchał tego zjeba. Przełączył głośnik i dalsze zażalenia kierował
już bezpośrednio do Noriko. Jak ona mogła się zgodzić? Nagle postanowiła być
miła dla jego kumpli? Co teraz z tego będzie mieć? Co za nieprzewidywalna baba.
Po
południu… no tak około godziny siedemnastej młodzież okupowała mieszkanie
Daisuke, a dokładniej jego pokój, gdzie akurat dzisiaj urządzili sobie fazę na
MMOFPS. Było ich czworo Nelia, Daisuke, Hanabi i Konohamaru. Właściwie Dai
dopiero rozpoczyna wciągać Nelie w towarzystwo swoich znajomych, choć sam nie
wie czy może ją już nazwać swoją dziewczyną. Jego ojciec był w pracy, więc w
domu poza nim była jedynie Sakura z Hinatą, która przy okazji podwiozła tu
siostrę. Nelia od razu polubiła Konohamaru, a z Hanabi niestety nie mogła się
dogadać. Według niej zachowywała się trochę jak bogata snobka, musi mieć
wszystko najnowsze i być najlepsza. Nie lubiła jej.
- Hej, zróbmy przerwę, okej? – Poprosiła Hanabi,
zauważając wiadomość od Kiby na portalu społecznościowym. Bo logiczne było, że
każdy zabrał sobie własny laptop.
- Nie, przecież dobrze nam idzie. Nie traćmy
dobrej passy! – Zawołała Nelia z przejęciem.
- Zróbmy tą przerwę, jak chujowo gramy to jest
przynajmniej śmiesznie. – Wtrącił Daisuke, starając się wesprzeć prośbę swojej
przyjaciółki.
- Ehh…! – Nel nie była z tego powodu zadowolona.
- No właśnie. – Dołączył do nastroju
poprzedniczki Konohamaru. – Tak to jest z babami. – Dodał, zapominając z kim
trzyma. Jednak dla towarzyszki to wcale nie była obraza.
- Przymknij się, to nie zajmie długo. – Obiecała
Hanabi. – Tak w ogóle gadanie też jest fajne.
- Zaiste. – Potwierdził Daisuke. – Dawno się nie
widzieliśmy…
- Tak, dawno… Rano w szkole… - odparł Konohamaru bez przekonania, a potem
się trochę ożywił. – Hej, obciąłeś włosy?
- Nareszcie zauważyłeś! – Burknął oburzony. –
Pół roku musiałem czekać!
Nel
się zaśmiała i od razu z Konohamaru zrobili najazd na próżną duszę Daisuke,
chłopak starał się bronić, ale nie potrafił obrażać Nelii. Nie potrafił i nie
chciał.
- Nie lubię was już. – Oświadczył ze smutkiem,
krzyżując ręce na piersiach. Nel odłożyła swój laptop i dosiadła się do niego z
chytrym uśmiechem.
- Wiesz co mój brat robi, kiedy się na niego
obrażam?
- Nie udostępnia ci komputera? – Zgadywał.
- Wtedy by było gorzej. – mruknęła. – Sprawia,
że się śmieje. CZAS ŁASKOTEK!
Wykrzyczała
i swoimi dłońmi zaatakowała okolice żeber Daisuke, który z tego powodu krzyczał
by tego nie robiła. Konohamaru zamierzał pomóc jej przytrzymać przyjaciela, ale
nie było takiej potrzeby. Nel z łatwością go powaliła. Można by było
powiedzieć, że Dai jej pozwolił się przygnieść albo ułatwiał jej zadanie, lecz
wcale tak nie było. Była silna i to cholernie, a jemu to się jakoś dziwnie
podobało. Ukryty masochista? Możliwe.
- Dobra, haha, dobra, PRZEPRASZAM!
- Lol, za co przepraszasz? – Tym razem Nel dla
odmiany parsknęła śmiechem, ciągle skutecznie unieruchamiając mu nadgarstki.
- Cofnij swe słowa i powiedz, że nas
lubisz.
- Ok, lubię.
- Co lubisz? – Połaskotała go jeszcze raz.
- Prze-Przestań, haha! Lubię Konohamaru i Nelię,
haha! – Powiedział w końcu, a w nagrodę dziewczyna przestała go łaskotać.
Uwolniła jego ręce, a potem nachyliła ku niemu, czochrając włosy.
- Super.
Zeszła
z niego, gdy wymusiła ów wyznanie. Daisuke leżał ciągle na łóżku, wspominając
chwilę… chwilę sprzed chwili. Patrzenie
na dziewczynę z tak bliska wywoływało w nim motyle w brzuchu. Starał się, ale
nie potrafi traktować jej tylko jako przyjaciółki. Jest dla niego zwieńczeniem
wszystkiego co piękne. Białe, długie i proste włosy wzmagały w Daisuke chęć
dotyku. Konohamaru zaczął się z Nel żartobliwie drażnić, a Hanabi nie zwracała
na nich większej uwagi.
- Co się stawiasz, dziewczynko? – Spojrzał na
nią z góry, gdyż miał te przyjemność być od niej wyższy.
- A ty co? Masz się za żyrafę? – Odparła z
uśmiechem. – No co? Chcesz się bić? – Zaśmiała się.
- Nie bije dziewczyn.
- No to masz problem. – Mruknęła.
- Hej, Nel! – Zareagował surowo Daisuke. – Ekhm,
stawiam-na-ciebie, ekhm, ale nie skrzywdź go za bardzo. – Napomknął cicho,
wywołując śmiech towarzyszy.
W
następnej chwili usłyszał sygnał telefonu stacjonarnego, więc został zmuszony
ich na chwile zostawić. Miał nadzieje, że w razie czego Hanabi oderwie wzrok od
laptopa, aby ich uspokoić. Wychodząc z pokoju, Sakura krzyknęła do niego z
łazienki, by odebrał. Była w niej razem z Hinatą i pewnie testowały na sobie
różne techniki wizażu – A przynajmniej Daisuke wolał tak myśleć – Co za dziwne
baby. Mają do dyspozycji pokój przecież…
- Halo?
- Dzień dobry. Szpital rejonowy z tej strony.
Dzwonię w sprawie wakacyjnych praktyk pani Sakury Haruno. Czy mogę z nią
rozmawiać? Zastałam ją w domu? – Odezwał się jakiś mężczyzna znudzonym głosem.
- Tak, jest w domu, ale nie podejdzie. Robi
kupę.
- A-Aha… - Odpowiedział po dłuższej przerwie.
- No.
- To ja nie będę przeszkadzać…
- Ok.
- Do widzenia.
- Mhm. – Mruknął Daisuke i odłożył słuchawkę.
Dziwna rozmowa. Wrócił do swojego pokoju, ale nie na długo. – Hej, chcecie
wszamać jakieś kanapki?
Wszyscy
chcieli, a tylko Konohamaru zaoferował pomoc, więc dziewczyny zostały na chwilę
same sobie. Kon nie miał jednak szczerego zamiaru, by przygotowywać kanapki,
chciał się z czegoś mu zwierzyć. Po chwili z łazienki wyszła Hinata z Sakurą,
która odesłała ją do pokoju i skierowała się do kuchni po wodę mineralną.
- Kto dzwonił? – Zapytała przy okazji.
- Ze szpitala.
- Co? Po co?
- A coś tam jakieś wakacje, jakieś praktyki…
- PRAKTYKI?! To było do mnie! Dlaczego mnie nie
zawołałeś?!
- Bo byłaś zajęta…? Następnym razem sama
odbieraj telefon.
Daisuke
jedynie wzruszył ramionami, czym jeszcze bardziej zdenerwował Sakurę. Dziewczyna
w złości wzięła do rąk rozwinięte opakowanie kostki masła i wtarła go w twarz
Daisuke i odeszła, wyzywając go od debili. Westchnął tylko, wycierając swoją
twarz z tej konsystencji. Miał nadzieję, że mają jeszcze masło w lodówce.
- Chcę zerwać z Hanabi. – Wydusił z siebie nagle
Konohamaru. Daisuke, aż przerwał wycieranie się. – Ale nie mogę się do tego
zabrać. Doradź coś.
- Ale… Ty na poważnie…?
- No tak! Mega poważnie… wiesz, chyba już to
wszystko między mną, a Hanabi uleciało. Przynajmniej z mojej strony. Nie ma
fajerwerków, rozumiesz mnie?
- Tak… Chyba… Nie. Nie rozumiem. – Zdecydował
się na stanowczą odpowiedź. – Weź, Hanabi to laska. Laska, która cię chce. Co jeśli
nie spotkasz innej? Pomyśl racjonalnie. – Nie ma to jak wsparcie przyjaciół.
- To najmniejszy problem, Hanabi ma gorzej… Kto
zechce taką konserwatywną pedantkę z ojcem-potworem nad głową. Nawet jej cycki
nie pomogą wyeliminować tych wad.
- Cycki? Hanabi ma cycki? – Dai uniósł brew.
- Nie, ale jej siostra ma no to może Hanabi też
będzie mieć.
- Super.
- Hej, skup się! jak mam z nią zerwać, by jej
nie zranić i nadal być jej przyjacielem, a ona by była moją przyjaciółką? Po
prostu wrócić do tego, co było na początku…
- Za dużo wymagasz Kon. – Rzekł przyjaciel. –
Jak można się przyjaźnić z byłym? Patrzeć na niego jak na fajnego gościa, gdy
tymczasem złamał mi serce i pozbawił dziewictwa? To chore, stary.
- Więc…?
- Daj mi się z tym przespać. Za świeża informacja.
– Konohamaru w odpowiedzi skinął głową i ruszył w stronę pokoju. – Ej, miałeś
mi pomóc! – Pomimo krzyku Daisuke, ten nie wrócił.
Miyuki
siedziała tego dnia w swoim domu, Sasori był w domu z Naokim, ale była tam też
Noriko, a to jej się nie podobało. Oczywiście twierdzi, że kobieta ma prawo
widywać się z synem, ale czy nie mógłby doprowadzić do rzadszych spotkań?
Yosuke siedział sobie z Layą na kolanach i układał z nią klocki, gawędząc ze
swoim ojcem o naprawie samochodu. Rzecz jasna zauważył, zaangażowaną w własne
myśli siostrę i od razu chciał ją włączyć w rozmowę.
- Mi, nad czym tak myślisz? - Rodzic przeniósł
wzrok na córkę. - Miyuki... HEJ! - Krzyknął, powodując, że się przestraszyła.
- Nie wrzeszcz tak, Yosuke...
- A ty nie zamykaj się w swoim świecie w moim
towarzystwie, siostrzyczko. - Przewróciła oczami w odpowiedzi.
- Coś się stało Miyuki? - Jej ojciec jednak nie
dał za wygraną.
- Nic..
- Uuu, czyżbym musiał komuś... - Symbolicznie
wbił pięść w swoją dłoń.
- Yosuke. - Skarcił go ojciec. - Nie każdą rzecz
załatwia się siłą. Miyuki...? Za dobrze znam swoją córkę, aby dać ci
spokój.
- No, bo ostatnio się wszystko sypie i nie
potrafię tego poukłada... - Powiedziała cicho, a jej rozmówcy wykazali jeszcze
większe zainteresowanie. - Pomyślałam, że zdołam nad wszystkim zapanować, jeśli
będę w pobliżu...
- Do czego zmierzasz Mi?
- Chciałabym się przeprowadzić do Sasoriego.
Po tym komunikacie mężczyźni
spojrzeli na siebie zaskoczeni, a potem przenieśli wzrok na Miyuki. Poczuła się
trochę zmieszana czując to na sobie.
- To żart...? - Rozpoczął Yosuke.
- Nie.
- To wszystko wina tego Sasoriego! - Zawołał
oskarżycielsko. - Dlaczego chcę mi ciebie odebrać?! Pojadę do niego i sobie
porozmawiamy!
- Przestań Yosuke, do niczego mnie nie namawiał.
Przed chwilą podjęłam taką decyzję.
- Więc skąd wiesz, czy on się w ogóle zgodzi...?
- Zgodzi się. Kiedyś sam mi to proponował, ale
się nie zgodziłam.
- To co się stało, że nagle się zgadzasz? -
Drążył jej ojciec.
- Po prostu... - Przez długi czas nic nie
mówiła, więc Yosuke przerwał ciszę.
- NIE MA MOWY! Nie zgadzam się!
- Tak. Jakby mnie twoja zgoda interesowała. -
Burknęła.
- Tato, powiedz coś! - Ponaglał, więc mężczyznę.
- Miyuki, zgadzam się z twoim bratem.
- Co?! - Zdziwili się w sumie oboje. Yosuke
rzadko miewa racje. - Znaczy, HA!
Ojciec
Miyuki na wiele pozwala córce, ale nie pozwoli jej się wyprowadzić z domu,
jeżeli nie jest jeszcze po ślubie. Sam jej związek z Sasorim chwilowo nie
zmierzał do niczego konkretnego. Wiedział, że gdyby Miyuki zaszła w ciąże to za
pewne wziąłby odpowiedzialność, ale chciał, by ten rozwój związku przebiegał w
zgodzie z planem, a nie pod przymusem. No i nie chciał rozstawać się z córką.
- Wiecie? Ja was w ogóle nie pytałam o zgodę.
Jestem pełnoletnia i mogę robić co mi się podoba!
- To wiedz, że ode mnie zgody nie otrzymałaś.
Niczego ci tu nie brakuje Miyuki.
- Nie chodzi o to, że mi tu czegoś brakuje,
tato...
- Chodzi o Sasoriego, wiemy. - Wtrącił Yosuke. -
To nie jest powód. Z chłopakiem możesz mieszkać dopiero po ślubie!
- To nie średniowiecze, przecież. - Burknęła.
- Masz szczęście, bo byśmy cię spalili na
stosie. - Odparł. - Mimo wszystko jesteś dziewczyną, a dziewczynom nie godzi
się robić takich rzeczy.
- Przypominam, że zrobiłeś Yoko dziecko przed
ślubem.
- Nie mówimy o mnie! Tato powiedz coś!
- Niech robi co chce... - Mężczyzna poddał się
tej decyzji, może się nie zgadzać, ale nie może jej zabronić. Następnie
zostawił swoje dzieci i wnuczkę samych, musiał zaczerpnąć świeżego powietrza.
Yosuke
spojrzał na siostrę surowo, nie podobało mu się to, co ona wymyśla. Tym
bardziej, kiedy się dowiedział jaki Miyuki ma powód na przeprowadzkę.
Jego zdaniem wobec takiej decyzji nie powinna się kierować zazdrością. Yosuke
jeszcze nim zaczął rozmawiać z siostrą to ona postanowiła wyjść. Nie da sobą
manipulować, jest dorosła i wie co chce zrobić. Ponadto wie, że Sasori zgodzi
się na dzielenie z nią mieszkania, może on zdoła ich przekonać?
Noriko
lawirowała wśród regałów pełnych książek w jednej księgarni. Uwielbiała ten
zapach nowych książek, dlatego błogi uśmiech nie mógł zejść z jej twarzy, kiedy
docierał do jej nozdrzy. Właściwie to
dawno nie miała tyle czasu, by na dobre oddać się czytelnictwu. Teraz jednak
rezygnując z posady księgowej w firmie męża, by móc częściej widzieć swojego
synka, ponownie nabrała zapału. W porywie przechadzki po księgarni zastanawiała
się jaką atrakcje zapewnić Naokiemu na ten weekend. Przez kilka tygodni są
skazani tylko na siebie, ponieważ Roko musiał wrócić do swojego kraju. Naprawdę
kochała go za wyrozumiałość i zaufanie jakim ją obdarza. Chociaż pewnie ma przy
tym swoje powody, w końcu sam jej dziecka dać nie może.
- Mogę w czymś pani pomóc? – Zapytał uprzejme
ekspedient.
- Dziękuję, dam sobie radę.
Nie
szukała żadnego konkretnego tytułu, dlatego wolała nie marnować czasu
mężczyzny. Chwile później do sklepu weszła Sui, odszukując siostrę wzrokiem.
Rozdzieliły się wcześniej, chcąc spenetrować zupełnie inne działy.
- Noriko, kupiłaś już coś?
- Jeszcze szukam, a ty? Yoshi się ucieszy na ten
widok czy rachunek go przytłoczy? – Zapytała, odczytując opisy z tyłu okładek
książek.
- Hm… pół na pół. Kupiłam sobie nowe buty i coś
do łóżka. – Puściła do niej oczko.
- Pokaż. – Zainteresowała się Noriko.
Siostra
nie pozwoliła jej dobrać się do reklamówki. Przecież nie pokaże jej tego tutaj…
przy tylu ludziach i ich ciekawskich spojrzeniach. Noriko zatem wyciągnęła Sui
w kącik oddalony od ludzi i rzadko odwiedzany, bo dział z zakresu matematyki i
fizyki. Sui wyciągnęła wtedy z reklamówki seksowny czarny gorsecik, a do tego
kilka dodatków jak pończochy, czarne rękawiczki bez palców i inne.
- Strasznie zdzirowate. – Oceniła z uśmiechem. –
Będzie ci pasować.
- Och, no przestań z tymi komplementami. –
Oddała uśmiech. – Przebierasz się czasem dla męża? – Noriko zamilkła na to
pytanie, a jej mimika twarzy stała się zwyczajna.
- Nie, nie potrzebujemy dodatkowych atrakcji w
łóżku…
- A przy Sasorim?
- Sui…
- No co? Pamiętam jak mi się kiedyś żaliłaś jaki
był nudny w pościeli. – Zachichotała na wspomnienie. – Obiecuję nikomu nie
powiem.
- Przy Saso… - Zawahała się, ale koniec końców
wyrzuciła to z siebie. – Z nim się zdarzało…
- Uuu!
- Zamknij się, ludzie patrzą…
- Mów szczegóły. Za kogo się dla niego
przebierałaś?
- To zależało od tego co dla mnie wylosował. –
odpowiedziała wymijająco, ale Sui nie dawała za wygraną. – Wiesz, mieliśmy
takie kości, które wyznaczały za jaką postać mamy się przebrać.
- Czyli on też się przebierał?
- Tylko czasami, bo nie był zwolennikiem
przebieranek. Ale oczywiście odpowiadał mu mój widok w stroju uczennicy?
Policjantki? Aniołka? Tyle tego było. – Uśmiechnęła się na wspomnienie. – Z
drobnym ulepszeniem był niesamowity w łóżku.
- Ale nudny. – Wypomniała Sui.
- Nudne było wykonanie, ale nigdy nie musiałam
przy nim udawać orgazmu. – mruknęła, wychwalając byłego.
- Mhm. – Siostra zauważyła na twarzy Noriko
zadowolenie. – A tak hipotetycznie… Gdybyś miała pewność, że nikt się o tym nie
dowie i nie wynikłyby z tego żadne konsekwencje, to poszłabyś z Sasorim jeszcze
raz do łóżka?
Noriko
milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią, a Sui czekała cierpliwie.
Niezależnie od odpowiedzi była pewna, że będzie ona szczera. Można wiele
zarzucić ich relacjom, ale łączy je zaufanie i potrafią się sobie zwierzyć.
- Tylko, jeśli nie byłoby konsekwencji.
- Będziesz się smażyć w piekle.
Zaśmiała
się w odpowiedzi, a kiedy wyszła poza regały książkowe, zderzyła się z stojącą
tam dziewczyną. W trakcie powiedzenia „przepraszam”, rozpoznała Miyuki.
momentalnie atmosfera zrobiła się bardzo ciężka. Noriko po jej spojrzeniu
zrozumiała, że musiała podsłuchać choćby część, jak nie całą ich rozmowę. W
momencie, gdy Noriko chciała coś powiedzieć, Miyuki na dobre opanowała
zazdrość, przez co wymierzyła byłej swojego chłopaka siarczysty policzek.
Dziewczyna, pod naporem uderzenia zwróciła się w bok.
- Co ty wyprawiasz, do cholery?! – Warknęła Sui,
patrząc na Miyuki wrogim wzrokiem.
- Ja robię niewiele, najwidoczniej! Trzymaj się
z dala od Sasoriego, jest MOIM chłopakiem! – Zwróciła się dobitnie do Noriko.
- To ci nie daje prawa na nią napadać! –
Zawołała w obronie siostry.
- W porządku, Sui. – Uspokoiła ją Noriko, a
potem sama zaczęła rozmawiać. - To nie tak, Miyuki. Wiem, jak mogłaś to
zrozumieć, ale to nie tak. Naprawdę. – Zarzekała się. Normalnie by tego nie
robiła, ale przed oczami miała obraz, jak spotkania z Naokim stają się
utrudniane.
- Czyżby? Właśnie przyznałaś, że chętnie byś się
z nim przespała.
- Tak, ale… - Noriko westchnęła. – To, że
powiedziałam nie znaczy, że to zrobię…
- Pocieszające. Trzymaj się z dala od Sasoriego,
bo nie ręczę za siebie!
- Nie obchodzi mnie on, tylko Naoki. –
Wyjaśniła.
- Jeżeli pełni rolę tylko twojej karty
przetargowej do Saso, to od niego lepiej też się trzymaj jak najdalej.
- Po pierwsze, nie jest żadną kartą. Po drugie,
powtarzam, nic mnie z Sasorim nie łączy. I po trzecie, nie będziesz się
wpieprzać odnośnie moich spotkań z synem.
Noriko
przestała być miła, wystarczyło do tego zaledwie nieszkodliwe zdanie na temat
jej syna. Rozumie jej zazdrość i oskarżenia, ale nie zamierzała stać
bezczynnie, gdy chodzi o jej kontakt z Naokim. Jak to dziewczyny, bardzo szybko
rozmowa przeszła na wyzwiska, dla Miyuki nie miało znaczenia czy ma męża czy
nie, skoro zdradzała Sasoriego to teraz może zdradzić męża.
- Co ty pieprzysz? Nie zdradzałam Sasoriego,
więc…
- Na parapetówę u Itachiego, Dan was wygadał. –
Przerwała jej Miyuki. Sui spojrzała na siostrę wyczekująco, ale ta tylko
parsknęła śmiechem.
- Dan… zabawne. Okej, niech Sasori sobie tak
myśli. Mam to gdzieś.
Widzę, że wena dopisuje :D Tak trzymaj. Rodział cudo *,* Czekam na next'a.
OdpowiedzUsuńNo wena owszem, ale z ochotą na pisanie jest już cięzej ^^"
UsuńCieszę się, ze ci się podobało :)
Ale Maribel jest wygadana.. szkoda mi trochę tej przedszkolanki. Ale Dei ja pocieszy.
OdpowiedzUsuńJakim cudem Noriko zgodziła się zostawić Nao pod opieką Hidana?! Nie to że coś do tego mam bo pewnie będzie śmiesznie.
Czyli Konohamaru też chce zerwać z Hanabi? I dobrze, jak dla mnie do siebie nie pasują.
Fajna ta Nelia, polubiłam ją. Najlepszy tekst tej notki: "Tak, jest w domu, ale nie podejdzie. Robi kupę." no po prostu lałam ze śmiechu!
Ja się chyba jednak nie dam przekonać do Noriko. wkurza mnie tymi spotkaniami z Naokim i kontaktem z Sasorim. Oni lepiej radzili sobie bez niej! Wiem że Nao to jej syn ale.. nie lubię jej. Rozumiem złość Miyuki.
No to tyle. Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się równie szybko co ten.
No ona taka musi być, by było zabawnie :P Tak, Dei się postara xD
UsuńNo pewnie tak xD ale ja tam nie wiem :P
Nie no jak to? Są tacy dopasowani, że oboje chcą zerwać xD
Wiesz, z autopsji wiem co czula Sakura... nie zmienia to faktu, że gadka śmieszna :P
No bywa, trzeba siać trochę zamętu w opowiadaniu ]:-> Cóż może ją polubisz albo... znienawidzisz jeszcze bardziej, hehehe xD
No... staram się go dokonczyć i na dniach mam nadzieje dodać :)
Świetny rozdział i bardzo się cieszę że jest tak szybko. Akcja jak zwykle świetna i ciekawe czy coś będzie między Deiem a przedszkolanką <3 Dużo weny :D
OdpowiedzUsuń