22 paź 2015

ROZDZIAŁ 71.



            Wieczorem Sasori przyjechał razem z Miyuki wprost z miejskiego szpitala. Cała jego ręka, była włożona w bialutki gips, który już po pięciu minutach zaczął go denerwować. Ostatnie czego potrzebował z tego wyjazdu to ręki w gipsie. I co on ma teraz zrobić? Jego urlop siłą rzeczy się teraz przedłuża i to jest chyba jedyna dobra rzecz w tej sytuacji. Jeszcze złamana ręka była prawą, a to było najgorsze, bo nic nie potrafił samodzielnie zrobić. Miyuki co chwila wywracała oczami, gdy tylko otwierał usta, by marudzić. Weszli do pokoju, który otworzyła Miyuki, bo Sasori się tak złościł, że nie potrafił włożyć kluczyka w zamek. Pierwsze co zrobił to złapał za swój telefon, który od rana się mu ładował, by przeczytać ewentualne nieprzeczytane wiadomości. Wynikało z nich, że Naoki ma się dobrze i dzisiaj razem przygotowywali razem coś do jedzenia - Naoki miał na zdjęciu czapkę kucharską. Dobrze, że on się dobrze bawił.
- Pakujemy się teraz czy jutro? – Zapytała powabnie.
- Teraz chyba będzie lepiej.
- Nie wydaje mi się… - Zaprzeczyła z uśmiechem, obejmując mu szyję i złączając się w bardzo słodkim pocałunku. – To jak? Jutro…?
- Jutro. Przekonałaś mnie.
            Ponownie się z nią pocałował, ale to Miyuki napierała na niego sprawiając, że po chwili położył się na łóżku, okroczyła go i nachyliła się, by kontynuować ustną pieszczotę. W ruch poszły ich języki, sprawiając, że ich ciała zaczęły się coraz bardziej rozgrzewać. Sasori swoją zdrową ręką obejmował talię dziewczyny, po chwili jednak osunął ją na jej pośladki, które przyjemnie zagniatał. Uśmiechnęła się pod tego wpływem i przeszli do kolejnego kroku, pozbywając się swoich ubrań. Miyuki dbała o to, aby nie czuł się przez swoją kontuzję gorzej. Pomogła mu zdjąć bluzkę, ciągle prosząc go o bycie ostrożnym, chwilę potem już mógł patrzeć, jak Miyuki odwdzięcza się tym samym, starając się wykorzystywać swój seksapil. Stanęła nad nim i równie seksownym ruchem, zdejmowała swoje spodnie, uwydatniając swoje krągłości. W odpowiedzi Sasori zamruczał na ten widok, co ją ucieszyło i natychmiast zachęciło do składania na nim kolejnych pocałunków. Odwzajemniał jej pocałunki, nieskutecznie starając się odpiąć jej stanik jedną ręką… musi potrenować. Chwilę później Sasori poczuł bardzo przyjemny dotyk w okolicach jego genitaliów, Miyuki w trakcie przyjemnego kąsania szyi chłopaka, odpinała ostrożnie jego spodnie.
- Chcesz się zamienić? Mogę być na górze. – Zapewnił, kiedy pomagała mu zdjąć spodnie.
- Nie, nie trzeba.
- Na pewno?
- Tak. Przynajmniej schudnę. – Zaśmiała się.
- O nie. – Burknął, przerzucając ją na plecy by po chwili znaleźć się nad nią. – Nie rób tego, nie lubię zbyt szczupłych dziewczyn.
- Ja zaś nie lubię zbyt okrągłego brzucha. – Naburmuszyła się.
- Dla mnie jest idealny. – odparł, całując ów część ciała. – Naszym dzieciom też będzie pasował.
            Uśmiechnęła się na te słowa i podniosła do siadu, wyciągając swoje ręce do zapięcia w biustonoszu, pozbywając się go i ukazując Sasoriemu swoje piersi. Nie pozwoliła mu jednak długo nacieszyć się tym widokiem, objęła jego szyję i w pocałunku pociągnęła go do siebie.
- Cholera… - Syknął, wykrzywiając twarz w bólu.
- O matko, Sasori przepraszam…! Zapomniałam…
- Nie, nie przejmuj się. Ale na gwałtowne ruchy nie licz.
- Może lepiej…
- Miyuki, jest ok. – Zapewnił nachylając się do niej i składając buziaka. W tej właśnie chwili zadzwonił telefon Sasoriego. Zamierzał się ruszyć w jego kierunku, ale Miyuki go zatrzymała.
- Nie przerywaj chwili.
- Sprawdzę tylko, kto dzwoni. – Z tej opcji też nie było zadowolona, ale już mu na to pozwoliła. Sasori po zobaczeniu na wyświetlaczu osoby, która do niego dzwoni od razu zdecydował się odebrać. – Co jest?
- Miałeś tylko sprawdzić. – Oburzyła się Miyuki, na co tylko przystawił do ust palec.
- Cześć Naoki, jak leci?
- Daj głośnomówiący. Dawaj, szybko! – Podekscytowała się, i koniec końców wyrwała Saso telefon, sama przełączając na głośnik. - Naoś, cześć kochanie. Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Cześć Miyuki. Jest fajnie, tęsknie za tatą…
- Ja za tobą też – Wtrącił się Sasori z uśmiechem. Miło usłyszeć takie słowa od dziecka.
- Hej, a co ze mną? – Burknęła.
- Za tobą tęsknie bardziej. – Zapewnił chłopiec.
- No! – Wyszczerzyła się, a Sasori zaś naburmuszył.
- Tacie tak powiedziałem, bo mama kazała.
- Mama…?
- Wielkie dzięki, synu – Bąknął Sasori. – Co tam robisz?
- Leżę w łóżku i oglądam z Roko „Auta”! Powiedział mi, że jak przyjadę do mamy, to weźmie mnie na wyścigi samochodowe! Fajnie, no nie?
- Super. – Pierdu, pierdu, on go nigdzie nie puści.
- A wy? Co robicie?
- My? – Spojrzał się na Miyuki, a ona się zaczerwieniła, zakrywając szczelniej kołdrą swoje nagie ciało. – Bawimy się. – Mruknął.
- A w co? – Dobra, nie pomyślał, że może zadać takie pytanie. Zastanawiał się jakiś czas nad odpowiedzią.
- Gramy w… w…
- W karty. – Wypalił Sasori, to pierwsze, co mu przyszło do głowy. Miyuki klepnęła się wymownie w czoło.
- W karty? Ale fajnie, jak wrócicie to mogę z wami zagrać? Mamo, a tata gra z Miyuki w karty! – Zawołał w stronę Noriko, jak się domyśleli. – Muszę już się kłaść spać. Dobranoc Miyuki, dobranoc tatusiu.
- Dobranoc, aniołku. Wyśpij się – Zawołała Miyuki.
- Tato, dam ci jeszcze mamę do telefonu.
- Mnie…? W porządku. – Zgodził się i zamierzał wyłączyć głośnik, ale partnerka odwiodła go od tego pomysłu. Chyba nie ma przed nią nic do ukrycia…? – O co chodzi Noriko?
- Wybacz, że zawracam ci głowę, ale o której tak będziesz jutro?
- Po południu. Koło drugiej lub trzeciej.
- Aha. Nie dasz rady wcześniej? Sui bez wcześniejszych ustaleń powiadomiła moich rodziców, że zjemy jutro wszyscy razem obiad. To znaczy ona z rodziną i ja.
- Spotykasz się ze swoimi rodzicami? Już pomiędzy wami lepiej?
- Powiedzmy…
- To weź Naokiego ze sobą.
- Wolałabym go nie obciążać ich towarzystwem. – Burknęła.
- Przynajmniej jednych dziadków pozna. – Powiedział w niemal tym samym czasie. Ten argument bardziej przemówił do Noriko, niż jej błaha złość na rodziców.
- W porządku, na razie.
            Zakończył połączenie i odłożył telefon na półce obok, potem z powrotem jego uwaga skupiła się na Miyuki. Dla dziewczyny jednak cały czar już dawno prysł.
- Nazwał Noriko mamą… - powiedziała, nim Sasori zdążył ją pocałować. Spojrzał na nią dopiero teraz się orientując w jej smutku. Westchnął ciężko.
- W końcu nią jest.
- Tak, ale…
- Nie myśl już o tym. – Przerwał jej, wpijając się w usta dziewczyny. Przyjemnością, jaka płynie z uprawiania seksu, chciał jej ułatwić to zadanie, ale Miyuki była przekonana, że jej to nie pomoże i odsunęła od siebie chłopaka.
- Nie, przestań. Nie mam nastroju.
            Po tym komunikacie wyszła z łóżka i zbierając z podłogi swoje ubrania, udała się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Sasori opadł wkurzony na swoje plecy, uderzając swoją zdrową ręką w poduszkę. Tak go napaliła… Takie coś, jak nagłe przerywanie powinno być karalne, chociaż on sam przerwał, odbierając telefon… ale to chyba jasne, że tego telefonu nie mógł zignorować. Po wstaniu jakoś udało mu się samodzielnie ubrać spodnie, zapukał do łazienki, które po chwili otworzyła dziewczyna. Po chwili wzajemnego patrzenia sobie w oczy Sasori rozwarł ramiona, zapraszając dziewczynę w objęcia. Dzisiaj raczej nie mógł liczyć na seks, ale na kanapę spać go też nie wygoni. Dobre i tyle.
            Od razu po obudzeniu się dnia następnego, zaczęli pakować swoje rzeczy. Niby mało rzeczy ze sobą wzięli, ale pakowanie się zajęło im dużo czasu. Zanim się odmeldowali zjedli jeszcze ostatni posiłek w tamtejszej restauracji. Tym posiłkiem było spaghetti, którym posilali się z jednego talerza.
- Jesz, jak dziecko. Brudna jesteś od sosu. – Skomentował Sasori, uśmiechając się do dziewczyny.
- Och, zamilcz.- Burknęła przecierając się dłonią.
- Na stole leżą serwetki.
- Tak…? - Dopiero teraz je zauważyła, ale było już za późno. – I co z tego?
- Dalej masz sos na buzi.
- To niech sobie tam będzie. – Odpowiedziała dumnie, więc powrócił do jedzenia jak i ona. Jednak Miyuki zaczęła drażnić świadomość, że jest umorusana na twarzy. Po chwili sięgnęła po serwetkę, a Sasori jak na zawołanie pociągnął ją do siebie i przy pomocy pocałunków, wyczyścił jej twarz.
- Gotowe. – Stwierdził z dumą, wracając do jedzenia.
- Mam nadzieję, że wylizanie mi pudru z twarzy bardzo ci smakowało. – Oddała uśmiech, tyle że ten był nasączony kpiną. Sasori patrzył na nią przez chwilę i podświadomie poczuł niesmak w ustach.
- Na co dzień się nie pudrujesz…
- Na co dzień nie muszę. – Odpowiedziała.
            Teraz już rozumiał. Ma jakieś pryszcze, a skoro je ma to albo zbliża jej się okres, albo już go ma. Za dobrze ją zna, aby mogła to sobie przed nim ukryć. No i wcale mu to nie przeszkadza, ale zapewne tak mówi, bo tego nie widzi, dodatkowo nie ma tego widoku na co dzień. Ciężkie jest życie kobiety. To by też tłumaczyło złośliwy i zaczepny humorek Miyuki. Ech te hormony, ale w tym problemie nie tylko one mają źle, bo komu się za to dostaje? Facetom, oczywiście. Po zjedzeniu posiłku udali się ostatecznie do pokoju po swoje torby. Miyuki, chciała jeszcze poprawić swój wylizany makijaż, więc Saso w tym czasie wymieniał z Noriko smsy dotyczące powrotu. Kobieta zobligowała się przywieźć Naokiego do mieszkania Sasoriego, bo ten, jak się okazało dobrze się bawił i był niejako faworyzowany przez dziadka, bo rzecz jasna był chłopcem. Po wyjściu Miyuki z łazienki poszli się odmeldować, a potem prosto do samochodu.
- Trzymaj. – Podał dziewczynie kluczyki do samochodu.
- Po co mi to dajesz?
- Ja nie mogę prowadzić z jedną ręką. – Odpowiedział oczywistym tonem.
- Faktycznie. – Uśmiechnęła się w zakłopotaniu. – Nie boisz się mi przekazać samochodu? Dla facetów to przecież bardzo ważna rzecz.
- Owszem, ale ci ufam. Wiesz dlaczego? Bo bardzo cię kocham. – Mruknął, obcałowując jej usta.
            Oczywiście nie wspomniał, że od dawna chciał zmienić samochód i jakaś ewentualna rysa czy niewielka kolizja byłaby dla niego wspaniałą motywacją do tegoż celu. Nie chciał odbierać ukochanej radości z tego oświadczenia miłości. Przy nowym samochodzie, wszystko by wyglądało inaczej. Wracali do domu w dosyć dobrych nastrojach, na miejscu byli po niecałej godzinie. Weszli do domu i zaczęli wspominać, jak było cudownie. Poza ostatnią nocą kochali się cały czas. Chwilę siedzieli w ciszy, on na kanapie, a ona oparta o jego ramię i połączona w dotyku ze zdrową ręką.
- Kiedy Noriko przywiezie Naokiego?
- Mam nadzieje, że niedługo.
- Chciałabym się z nim jeszcze przywitać, bo niedługo muszę wracać. – Skrzywiła się.
- Nie możesz zostać na noc?
- Nie. Muszę się jeszcze na jutro pouczyć… tak mi się nie chce. Dobrze mi tu z tobą.
- Mi też. – Odrzekł i cmoknął usta dziewczyny, wtedy też zadzwonił dzwonek do drzwi. – To pewnie on. – Zakomunikował i poszedł otworzyć drzwi.
- Tata! – Zawołał Naoki i przytulił się mocno do przykucającego ojca. Strasznie mu go brakowało przez te trzy dni. Na tak długo go jeszcze nie zostawiał i nie chciał, by to się powtórzyło.
- Witaj mistrzu, tęskniłeś?
- Bardzo. – Mruknął, a dopiero po chwili zauważył rękę taty w opasce uciskowej. – Co ci się stało?
- Miałem drobny wypadek.
- Ale nic ci nie jest? – Wtrąciła z pytaniem Noriko, dopiero teraz zauważył, że nie przyszła sama. - To złamanie czy stłuczenie?
- Złamanie, ale nic mi nie będzie. Naoki w salonie czeka na ciebie Miyuki. – Powiadomił chłopca, na co ten od razu wybiegł w tamtą stronę i zaczął krzyczeć na powitanie. – Długo wam zajęło.
- Wracamy prosto z domu moich rodziców. Nie sądziłam, że mój ojciec będzie, aż tak ucieszony spotkaniem z wnukiem. – Przez to znalazł się nowy powód do wkurzania się Sui, bo jej Maki poszła na dalszy tor.
- Trudno się mu dziwić. – odpowiedział Sasori. – Wejdziecie na kawę? – Zapytał, bo głupio było tego nie zrobić.
- Nie chcemy przeszkadzać.
- Gdybyście to robili to bym was nie zapraszał.
- Fakt… To może na chwilkę. – Zdecydowała się, a potem przetłumaczyła zamiary mężowi.
- Przepraszam, że ostatnio nie miałem okazji tutaj przyjść. – Roko pierwsze co to zaczął się usprawiedliwiać, z Sasorim mógł się komunikować w języku angielskim. Wiedział, że bariera językowa jest bardzo skomplikowana, ale nie sprawiało to problemu. - Macie z Noriko fajnego dzieciaka – Stwierdził szczerze.
            To było dziwne usłyszeć coś takiego od jej męża, to znaczy ok, Naoki jest wspaniały i podziękował mu za to, ale to brzmi tak, jakby mu gratulował udanego seksu z nią. Albo tak mu się po prostu wydaje. Miyuki nie ucieszyła się z towarzystwa Noriko, nawet pobyt jej męża nie koił zazdrości, jaką czuła, choć ten był całkiem spokojny. Jak on to robił? Naoki poszedł z Roko do pokoju, aby mu pokazać swoje zabawki. W końcu mu to obiecał. Sasori zamiast przygotować kawę zdecydował się polać im wino, z którego nie skorzystał jedynie mąż Noriko, bo prowadził. Siedząc w trójkę w salonie rozmawiali o tym co robiła z Naokim i o ich minionym wyjeździe, od słowa do słowa Miyuki musiała już wracać. Może i zostałaby dłużej ale nie mogła znieść Noriko i jej rozmowy z Sasorim. Drażniły ją uśmiechy jakie sobie posyłali czy wymawiane serdeczności.
- Zostań jeszcze Miyuki, a potem cię może odwieziemy, co ty na to?
- Musi się jeszcze uczyć. – Wtrącił Sasori. Była to prawda, ale w mniemaniu Miyuki zabrzmiało to jakby ją wyganiał.
- Co się dzieje? – Wtrącił Roko, podchodząc do towarzystwa z Naokim, Noriko wszystko mu wytłumaczyła, na co ten od razu wpadł na podobny pomysł co Noriko, ale bardziej zrozumiał sytuacje. – To może cię odwiozę do domu? Noriko by tu na mnie poczekała i jeszcze trochę pobyła z synem.
- Nie. Nie trzeba, niedługo przyjeżdża mój autobus.
- W takim razie nalegam jeszcze bardziej. Autobusy nie są zbyt odpowiednim środkiem transportu dla damy.
            Widząc, że nie uda jej się przekonać mężczyzny do odmowy, zgodziła się. Nie chciała zostawiać ich samych, martwiła się i nie mogła wyluzować. Nie może, nie patrzeć na Noriko jak na rywalkę, naprawdę podziwia Roko za te zaufanie, które ma do żony. Tak więc Noriko siedziała w salonie z Naokim i Saso. Chłopiec opowiadał w podekscytowaniu o poznaniu swoich dziadków, byli super, lepsi niż babcia Chiyo. Następnie pobiegł do swojego pokoju, by pokazać coś mamie. Zostali więc sami.
- Bolało? – Zapytała, wskazując na rękę.
- Trochę.
- Kiedy się tak urządziłeś?
- To nie ja.
- A kto? Wkurzyłeś swoją dziewczynę? – Uśmiechnęła się.
- Zabawne. Jakaś laska wczoraj rano do mnie dobiła, gdy zjeżdżaliśmy na nartach.
- Ach, rozumiem. – rzekła z uśmiechem.

            Poprzedniego wieczora i dzisiejszego ranka Matsuri spędzała czas z Gaarą, Konohamaru i Hanabi, ale sądziła, że będzie się o wiele lepiej bawić. Przez ostatnią rozmowę z przyjaciółką nie mogła przetrawić tego, że zakochała się w kimś innym i zamierza zakończyć swój związek. Powinna wytrwale stać za nią i jej szczęściem, ale Konohamaru też jest jej przyjacielem. Związki przyjaciół są naprawdę skomplikowane… Jak to dobrze, że nigdy nie uległa Daisuke, ani on jej. Gaara rozmawiał z towarzystwem bardzo rozluźniony, od Matsuri wie co Hanabi zamierza zrobić i właściwie nie jest przekonany czy Kiba jest tego wart. Z tego co wie to nie miał dziewczyny dłużej niż miesiąc. Nie jest pewny czy Hanabi by to zmieniła, ale nie chciał się wtrącać. Z Kibą się nigdy jakoś specjalnie nie przyjaźnił, a i przyjaciele Mats nie są mu na tyle bliscy, by się tym jakoś specjalnie przejmował.
- Hanabi, pójdziesz jeszcze do mnie, jak opuścimy to zacne towarzystwo. – Zdecydował Konohamaru.
- Nie chcę mi się do ciebie tłuc. – Burknęła dziewczyna, do jej domu w ogóle nie było po drodze. – Innym razem.
- No weź! Już dawno u mnie nie byłaś. – Zrobił fochniętą, słodką minkę. – Mój dziadek ostatnio się mnie nawet pytał czy ze mną zerwałaś.
- Serio? – Dopytała Mats. – No to Hanabi koniecznie musisz iść.
- Nic nie muszę. Zresztą mam inne plany.
- Jakie?
- Chociażby jutrzejszy sprawdzian z matematyki.
- Jedna niższa ocena, niż pięć krzywdy ci nie zrobi. No błagam Hanabi mam dla ciebie niespodziankę! Kosztowała mnie nieprzygotowanie na cały tydzień z każdego przedmiotu! – Na ten komunikat Matsuri spojrzała z gniewem na przyjaciółkę, on tak się dla niej poświęca.
- Konohamaru, przestań! Nie możesz dla mnie chodzić nieprzygotowany do szkoły. To nie jest fajne.
- Oj tam, poprawię wszystko. – Odparł beztrosko.
- Oby. Nie chcę chodzić z tumanem – Bąknęła, posyłając mu lekką aluzję, ale nie odczytał jej. – Źle się z tym czuję, gdy przeze mnie zbierasz same jedynki.
- Nie przez ciebie. Sama wiesz, że żaden ze mnie kujon – Mruknął z uśmiechem.
- Konohamaru, co byś zrobił, gdyby Hanabi cię rzuciła? – Ni stąd ni zowąd z takim pytaniem wypalił Gaara, a Matsuri spojrzała na niego z mordem. – No co? Tylko pytam.
- Nie wiem co bym zrobił. Chyba bym się załamał. - Na tą odpowiedź Hanabi zagryzła wargi. – Co ona by beze mnie zrobiła? – Roześmiał się. – A ty Gaara?
- Hm… Pewnie bym pił.
- Ze szczęścia? – Dopytał Konohamaru, a po chwili oberwał poduszką od Matsuri.- Żartowałem, no!
             Nie trafił poczuciem humoru wymaganiom Matsuri. Trochę przejęła się tym oświadczeniem Gaary, z jednej strony to fajnie, że się przejmowałby zerwaniem ale z drugiej nie chciałaby być przyczyną, przez którą popadłby w alkoholizm. Wtuliła się w ramię chłopaka, starając się przywrócić dawny, bezproblemowy klimat rozmów. Przez chwilę się udało, a potem do Hanabi zaczęły przychodzić smsy, a po minie, Matsuri mogła tylko podejrzewać kto do niej wypisuje. Konohamaru w ogóle to nie przeszkadzało, bo ufa swojej dziewczynie.
            Gdy para już wyszła, Gaara też zamierzał już wyjść. Matsuri mu wszystko mówi, czasem niepotrzebnie, bo teraz wiedząc, że Chiyo za nim nie przepada, niechętnie chciał u niej zostawać. Dziewczyna nie chciała by jej teraz zostawiał samej tym bardziej, że miała pewien plan. Wyjęła z kieszeni telefon i zadzwoniła.
- Halo, Mats? Co tam?
- Cześć Daisuke, wpadnij do mnie około czwartej. Jest mały problem.
- Matsuri dzisiaj odpada. Jestem… na dzisiaj mnie już ktoś zarezerwował. – Jego głos wydawał się bardzo wesoły, ale w tej sytuacji to nie miało dla niej znaczenia.
- To poważna sprawa, muszę z kimś porozmawiać.
- To po…
- Chodzi o Hanabi i Konohamaru. Przyjdziesz?
- Ok.. Postaram się.- Zgodził się niechętnie.
            Daisuke właśnie był w kawiarni w towarzystwie Nelii. Był straszne zdenerwowany spotkaniem z nią, ale dziewczyna okazała się naprawdę fajna. Miała włosy koloru białego przez stosowane rozjaśniacze. Ubierała się trochę męsko można by powiedzieć, ale miała to gdzieś. Nie obchodziła ją moda tylko to, aby w ubraniu było jej wygodnie. Często pożyczała jakieś stare, znoszone bluzy od brata, więc były na nią za długie i ciut za duże, ale pasował jej taki styl. Dla Daisuke prezentowała się bardzo ślicznie. Miała niebieskie oczy, ale jej wadą były blizny po oparzeniu na twarzy. Ten defekt wpływał na jej niską samoocenę, ale to tylko odnośnie wyglądu, bo charakter miała zajebisty i doskonale o tym wiedziała.
- To…? Na czym skończyliśmy? – Zapytał na powrót wciskając telefon do kieszeni.
- Opowiadaliśmy o swoim rodzeństwie.
- Tak! Kiedyś zrobiłem Saci kawał. Kupiłem w sklepie pasmo włosów w jej odcieniu i tak zacząłem dotykać jej włosów iw pewnej chwili udałem, że je ścinam, a ona pomyślała, że serio obciąłem jej prawdziwe włosy.
- Jakim cudem jeszcze żyjesz? Ja bym cię zabiła.
- Nie zrobiłabyś tego. Jestem zbyt uroczym gościem. – Nelia zachichotała uroczo, a potem zabrała z talerza nóż i obracała go między palcami.
- Chcesz się przekonać?
- Grozisz mi? Już? Na pierwszej randce?
- Randce? – Powtórzyła z kpiną. – To nie jest randka, za łatwo by ci poszło umówienie się ze mną. Nie jestem łatwą dziewczyną.
- Wiem, ale uratowałaś w grze moją postać, a ja ci się odwdzięczam.
- To znaczy, że sam płacisz rachunek? – Zapytała, a Daisuke zapomniał języka w gębie. Tego nie przewidział. – No to ok, może być randka. Zamówię coś jeszcze.
- Ej! Wiesz, mój portfel ma limit…
- Jezu, ale z ciebie sknera.
- A z ciebie żyła. – Uśmiechnęła się do siebie na to określenie.
            Naprawdę dobrze im się rozmawiało, nawet lepiej, niż w internecie, ale i tak ten środek komunikacji ich nie ominie. Nelia mieszkała kilka miast dalej razem z matką, czasem przyjeżdżała na weekend do brata, ale teraz chyba będzie przyjeżdżać znacznie częściej. Daisuke opowiedział też trochę o swoich przyjaciołach, a trochę w jego wykonaniu to bardzo dużo. Był typem osoby, która łatwo się z każdym zaprzyjaźnia, nie dzielił osób na znajomych, kumpli i przyjaciół dla niego każdy jest przyjacielem, przynajmniej tak wszystkich traktował.
- No a ty? Opowiesz o swoich przyjaciołach?
- Nie mam żadnych. – Wzruszyła ramionami. – Nie są mi potrzebni.
- Jak to? Jesteś taka fajna, powinnaś nie móc się od nich odpędzić!
- No widzisz, a tu takie rozczarowanie.
            Uśmiechnęła się obojętnie. Nie była kimś, kto tak łatwo otwiera serce dla ludzi, nigdy nie poznała nikogo odpowiedniego na to miejsce. Ale nie specjalnie jej to przeszkadza, większość ludzi ze szkoły to pozerzy, do których nie pasuje i nawet nie chce pasować ale ma dopiero czternaście lat, może gdy pójdzie do szkoły średniej to się to zmieni. Te lata codziennych rozmów z Daisuke w internecie w zasadzie czyniły go jej przyjacielem, ale pomiędzy obojgiem narodziła się jakaś większa sympatia. Minuty mijały dla nich niczym sekundy, a godziny jak minuty. Nim się obejrzeli zapadał już zmrok.
- Rany, już jest tak późno? – Zdziwił się, wyglądając za okno. – Czas zapierdala. – Po tym słowie, zatkał sobie usta. Nie wypada w końcu przeklinać przy dziewczynie.
- Dokładnie tak.
- To może cię już odprowadzę do domu?
- Chyba sobie kpisz! – Prychnęła. – Nie idę do domu. Wiesz, że całkiem niedaleko jest salon gier komputerowych?
- Idziesz tam…? – Jeszcze nic go tak bardzo nie kusiło, jak teraz.
- Pewnie. Idziesz ze mną? Czy zależy ci, by zdążyć na wieczorynkę? – Uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Daj mi chwilę! – Poprosił i wyjął z kieszeni telefon.
            Nie zapomniał o obietnic danej Matsuri, co to to nie. Starał się do niej przyjść, ale prośba została przebita. Mats się nie obrazi… jeśli wysłałby do niej zastępstwo! Zadzwonił więc do Yagury, a gdy dowiedział się, że ten jest u Hiroyi to od razu spisał swój plan a straty.
- Bo wiesz… Mats chciała bym do niej przyszedł, a ja nie dam rady…
- No sorry, ale już mnie Hiroya gości.
- Szlag… Mats wydawała się przez telefon bardzo przejęta i smutna. Pewnie potrzebuje rozmowy…
- Zaraz, ale  co się stało? – Wtrącił z troską.
- Nie wiem, pewnie pokłóciła się z Gaarą.
- Ojej. To wiesz, co? Pojadę do niej.
- Serio? A co z Hiroyą?
- Jebać go. Nie on ma złamane serce.
- Jesteś super przyjacielem Yagura!
            Na tym rozmowa się zakończyła. Yagura nie mógł sobie pozwolić na zaprzepaszczenie takiej szansy, więc od razu zbierał się do wyjścia. Towarzyszący mu Hiroya był zaskoczony podjęciem takiej decyzji… został właśnie olany przez kumpla na rzecz Matsuri. Tego się nie spodziewał od Daisuke słyszał, że podobno podoba mu się Aiko i chciał z nim o tym pogadać, a tu taka niespodzianka. Yagura wyszedł z mieszkania i spieszył się na ostatni autobus, który jechał w okolice zamieszkania Matsuri. Zajęło mu to około godziny, nim w końcu zapukał do drzwi.
- No w końcu…! Yagura? Co ty tu robisz? – Matsuri zdziwiła się a jego widok.
- Przyszedłem w zastępstwie za Daisuke.
- Zastępstwie? – Powtórzyła cicho. Yagura sam się wprosił do środka.
- Powiedział, że coś cię chyba gnębi i potrzebujesz pogadać. Cóż, mogę ci posłużyć ramieniem, powiedz co się stało?
- No tak, ale ty mi raczej w tym nie pomożesz…
- Dlaczego nie? Jeśli Gaara cię rzucił…
- Matsuri, naprawdę muszę już spadać – Wtrącił się chłopak, wychodząc z jej pokoju. Yagura niezbyt cieszył się na jego widok, w dodatku byli sami w pokoju. Poczuł się zazdrosny. – Cześć Yagura.
            Tylko bąknął coś niezrozumiałego pod nosem. Jako jedyny cieszył się z tego, że Gaara sobie idzie. Pod nosem modlił się, aby ten nie przystawał na błagania Mats, by jeszcze został. Potem już, gdy zostali sami, Matsuri zaprosiła go do salonu i wprowadziła w problem, który dotyczył Hanabi i Konohamaru.

            Sasori wybrał się do szpitala na kontrole w sprawie swojej złamanej ręki. Musiał także zgłosić swój przypadek, by wypisali mu jakieś L4 w pracy. Towarzyszył mu Deidara, korzystali też na czasie jaki mogli wykorzystać na swoją przyjaźń. Heh, akurat jak Saso musiał zwolnić tempo w pracy, to Deidarze szło w niej świetnie. Ostatnio podpisał umowę z jakimś dzianym zagranicznym gościem. Ale prócz pracy rozmawiali i o życiowych sprawach Sasori był ciekawy czy on i Tsu faktycznie nic nie łączy, ale Deidara wręcz się z tym zarzekał. Natomiast ten chciał być na bieżąco w tym trójkącie jaki stanowili Sasori, Miyuki i Noriko. Tak, czas spędzony w poczekani im wystarczył, aby poprzewijać tyle tematów, nim Saso zniknął za drzwiami.
            Deidara trochę się tam nudził, ładne dziewczyny w tym okresie chyba nie chorowały. Oglądał i czytał wywieszone na ścianach plakaty. W takim czasie regulaminy czy instrukcje stają się cholernie wciągające.
- I co? – Zapytał Dei, gdy zobaczył wychodzącego z gabinetu przyjaciela. – Jak długo będziesz niezdolny do życia?
- Do trzech tygodni. – Odparł na co ten gwizdnął.
- Trzy tygodnie opierdalania się, jak ty to wytrzymasz? – Przeciętny facet by się cieszył, ale nie Saso, on przecież żył pracą. Uwielbiał ją, więc nie można się mu było dziwić. – Przynajmniej będziesz miał mnóstwo czasu dla Miyuki.
- I dla Naokiego. – Dodał. – To chyba jedyne pocieszenie.
- Czasem się zastanawiam jak to możliwe, że staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi.
- Czemu?
- Bo tyle nas różni. Ja mówię o lasce, a ty o dziecku. – Wywrócił oczami.
- A propos dziecka, przyszły do ciebie te testy DNA? – Deidarze nie spodobał się temat, na który wkroczył przyjaciel, więc niechętnie skinął głową. – I jesteś ojcem?
- Niestety.
- Człowieku, gratulacje! Widziałeś je już? Są zdrowe?
- Nie wiem. Chyba tak.
- Może się w końcu ogarniesz i zainteresujesz własnymi dziećmi? – Zapytał wymownie.
- Może spierdalaj? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, a Sasori jedynie westchnął ciężko.
- Dlaczego taki jesteś?
- A dlaczego ty taki jesteś? Weź się odpierdol.
- Dei, ty masz dzieci. Dociera to do ciebie w ogóle?
- Dociera.
- I co?
- Mam to w dupie. – Wzruszył ramionami. – Przestań na mnie naciskać, dobra? Nie zmienię zdania.
- Uparty, jak osioł… I ty się śmiesz zastanawiać nad przyjaźnią ze mną?
- No widzisz. Bo z Hidanem mam więcej wspólnego. – Oświadczył, na co Saso się skrzywił. Zawsze był o to zazdrosny, co Dei doskonale wiedział, a mimo to tak lekko o tym mówi.
- To się z nim zaprzyjaźnij, kto ci broni?! – Warknął.
- Przestań się drzeć, to szpital. – Upomniał go z uśmiechem.
- To może ja powinienem się zaprzyjaźnić z Itachim? – Brnął w temacie, ale Dei zamiast się oburzyć to uśmiechnął się z kpiną. Zajebisty wybór, serio.
- Proszę bardzo. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent rozmowy to będzie cisza… - W tym momencie jeden z śpieszących się lekarzy dobił do Deidary, przewracając się na niego całym ciałem. Sasori widząc te sytuacje od razu rozpoznał sprawcę wypadku. Hideo, jak on go dawno nie widział. Widać Deidara nadal na niego działał niczym magnez. – Rany! Człowieku, ile można!?! – Warknął Deidara. - No złaź ze mnie!
            To była dziwna sytuacja, bo Hideo upadł na Deidarę tak, że ich twarze dzieliło kilka centymetrów i jak jeden zaczął się zatapiać w oczach osoby pod sobą, tak ten drugi od razu go rozpoznał. Sasori zdrową ręką pociągnął Hideo za ramię, nie chciał, aby jeszcze bardziej rozwścieczył mu przyjaciela swoim nieogarnięciem.
- Kuźwa… To znowu ty. – Burknął pod nosem. Tak, cała ta akcja była ustawiona, ale nie sądził, że znowu natrafia na faceta. W dodatku tego samego.
- Skoro wkurwia cię to tak samo jak mnie to się raz na zawsze odczep!
- To nie stawaj mi na drodze! - Prychnął.
- Saso, trzymaj mnie, bo go zaraz zabije…
- Uspokój się Dei. Hideo nie spieszyłeś się gdzieś? – Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko z dumą ruszył w swoim kierunku, szkoda tylko, że ten kierunek był w przeciwną stronę, do której się spieszył.
- Doprawdy. Skąd się tacy debile biorą…? – Zapytał retorycznie Deidara.
- Może to z nim się zaprzyjaźnię? - Zastanowił się na głos. Dei zmrużył na niego oczy, a następnie złapał mocno za jego bluzę, przyciągając groźnie do siebie.
- Tylko spróbuj.
- To ty lepiej nie próbuj mnie zamieniać. – Odepchnął od siebie jego rękę. – Muszę do toalety.
- Ok, mam ci pomóc?
- W czym? – Saso uniósł brew na to pytanie.
- No… Myślałem, że… Zresztą nie ważne…
            Trochę się zawstydził tego co zaoferował, mógł poczekać, aż sam go ewentualnie poprosi o pomoc. Najwyraźniej ma na tyle sprawną rękę, że sam sobie podciągnie gacie czy zapnie rozporek. Zdecydował się na niego poczekać na korytarzu, jednak niepotrzebnie, bo Sasori potem udał się do przedszkola po syna, a choćby pytanie Deidary czy z nim pójdzie było zwyczajnie głupie.

            W przedszkolu w jednej z salek trwała dziwna ciszy, niby bardzo fajnie, ale wśród przedszkolaków jest ona niepokojąca. Dzieciaki rysowały sobie jakieś rysunki, przejmując się podłym nastrojem swojej pani. W ogóle na nich tego dnia nie krzyczała, nie chciała razem z nimi uczestniczyć w zabawach… Była po prostu smutna. Pięciolatki rozmyślały nad powodem tegoż smutku.
- Moja siostra też się tak zachowywała po tym, jak weszła na wagę. – Przypomniał sobie Tora.
- Dlatego można być smutnym? – Zdziwił się Koki. On jest gruby i jest fajnie. – Baby są dziwne.
- Wy bardziej. – Odparła Maribel. – Mój brat zachowywał się jak nasza pani, gdy zerwała z nim dziewczyna. – To było dla niej jeszcze bardziej chore, żeby tak przeżywać rozstanie ona sobie nie wyobraża siebie w takiej sytuacji.
- Ja bym się cieszył. – mruknął Koki.
- Tobie dziewczyna nie grozi.
- Bo ci…!
- Może po prostu zapytajmy…? – Powiedziała nieśmiało Kae.
- Ok, a kto idzie? – Zapytał Naoki.
- Ten kto pyta. – odpowiedział mu Tora.
- Nie pójdę sam…
- Pójdę z tobą! – Zgłosiła się Maribel, ale ten pomysł nie miał zwolenników.
- Lepiej nie…
- Nie myślisz co mówisz.
- Ta, pani będzie jeszcze bardziej przykro po rozmowie z tobą. – Stwierdził Tora, a reszta mu przytaknęła.
- Nonsens. Mój tata często rozmawia na ten temat z pacjentami. Mam doświadczenie. Chodź Nao.
            Oczywiście skłamała, ale jak to ona chciała być w takim centrum uwagi. Tak więc Naoki, razem z Maribel ruszyli do swojej leżącej na biurku i nazbyt cichej przedszkolanki. Chłopak spojrzał na koleżankę z niemym pytaniem, co dalej, ale ta wzruszyła ramionami.
- Dlaczego pani jest smutna? – Zapytał Naoki.
- Rozstałam się z chłopakiem… - powiedziała ze smutkiem w głosie. Jej rozmówcy spojrzeli na siebie, a potem znowu na swoją panią.
- Niech się pani nie martwi. – Zaczęła Maribel poklepując nauczycielkę. – Na pewno znajdzie sobie nową dziewczynę. – Naoki energicznie kiwał głową na słowa koleżanki. Natomiast przedszkolanka nie czuła się pocieszona, spojrzała na dzieciaki z mordem w oczach.
- Idźcie stąd… - Syknęła.
            Szybko poszło… Przynajmniej znali powód smutku nauczycielki, teraz w grupce mieli co komentować. Po jedno dziwili się, że ją ktoś rzucił, bo chyba była dosyć ładna. Maribel jednak się nie zgadzała, nawet ona sama jest ładniejsza. Po tej drobnej sprzeczce wszyscy ustalili, że zapytają swoich ojców czy przedszkolanka się im podoba, bo nie im oceniać takie rzeczy. Wracając do tematu musieli zgodnie stwierdzić, że powodem rozstania był charakter kobiety. Była strasznie niecierpliwa, dużo krzyczała i lubiła mieć władze nad wszystkim.
- No dobra, ale co z tym zrobimy? Bo nie chcę, by pani cały czas była smutna. – Wtrącił Tesshi.
- Ja też… - Przytaknęła Kae.
- Mari, jak radzi sobie twój brat z rozstaniami? – Zapytał Koki, a dziewczynka się zamyśliła.
- Robi trzy rzeczy. Gra w gry wojenne, ogląda gołe panie na komputerze albo znajduje sobie nową dziewczynę.
- Ogląda gołe panie? Po co?
- Nie wiem.
- Zapytaj. – Tesshi był ciekaw tego, bo jego brat też ogląda, ale nie chce mu powiedzieć. Za to grozi mu śmiercią, gdy piśnie komuś o tym, dlatego nawet w przedszkolu siedzi cicho.
- To poszukajmy kogoś dla pani Urimi. – Zaproponował Tora.
- Dobra! Niech jutro po każdego przyjdzie ktoś, kto się umówi z naszą panią – Klasnęła w dłonie Maribel. Była dumna ze swojego pomysłu, który został przez wszystkich zaakceptowany.
            Wszyscy zaczęli się zastanawiać nad swoim wyborem. Naoki chciałby, aby wujek Hidan po niego przyszedł, ale nie widział go nigdy z jedną panią na długo, nieraz tata twierdził, że wujek nie szanuje kobiet, dlatego żadnej nie ma. Maribel zauważyła, ze się zastanawia, a ona od razu na jego miejscu by wiedziała.
- Poproś tego twojego wujka, co kiedyś po ciebie przyszedł. – mruknęła. – Tego z długimi włosami.
- Wujka Dei’a? – Zapytał bardziej siebie, niż jej. – Nie głupi pomysł.
- Jest genialny! Bo mój. – Uśmiechnęła się. – Naoki, a przyjdziesz do mnie się pobawić?
- Nie wi…
- Pan Akasuna! – Wykrzyknęła dziewczynka wprost do ucha Naokiego. Obiegła do mężczyzny o wiele szybciej, niż syn. – Co się panu stało w rękę?
- Miałem drobny wypadek, Maribel.
- To musisz uważać. Mój brat też miał chorą rękę, koledzy mu się na niej podpisywali.
- No widzisz, mój gips jest nietknięty flamastrem.
- Nie ma pan przyjaciół?
- Mam… - Samo ich posiadanie to odpowiedni argument na to, aby się nie zgodzić na ich autografy. – Naoki co się tak grzebiesz?
- Idę, idę.
- Czy Naoki może do mnie przyjść się pobawić?
            Co tam, że rodzice o niczym jeszcze nie wiedzieli, zgodzą się, jak ona poprosi, a właściwie tata się zgodzi, bo mamy nie było w domu. Sasori nic jej nie obiecał prócz tego, że się zastanowi. Ale pewnie pozwoli dziecku się wybrać do dziewczynki, to lepsze towarzystwo, niż wujkowie.

            We wtorkowy wieczór Itachi za namową Kany urządzał w nowym domu parapetówkę. Na ten czas Yukari została u dziadków, a oni w towarzystwie znajomych bawili się na tej zakrapianej alkoholem imprezie. Nie było jakoś specjalnie dużo osób, tylko ci najbliżsi Kana zaprosiła Noriko wraz z mężem, którzy mieli dołączyć później, swojego brata i Deidarę, bo Itachi nie zniżył się do tego aby go zaprosić. Wraz z blondynem przyszła Tsuki, bo skoro tam będzie ta wykruszona paczka czyli Saso, Hidan, Itachi, Yahiko i Nagato, to nie może zabraknąć kogoś zajebistego – jej. Rzecz jasna ten kto miał partnerkę, przyszedł z nią. Sasori zostawił Naokiego pod opieką Matsuri i Gaary, dlatego czuł się spokojnie. Wszyscy musieli przyznać, że mieszkają w całkiem niezłych warunkach. Itachi się postarał, sprawiając swojej żonie niespodziankę, choć Deidara co nieco by zmienił, czyniąc mieszkanie większym… ale Uchiha musiałby mu za to zapłacić i błagać na kolanach.
- Duży dom, jak na trzy osoby. – mruknął znacząco Sasori, zerkając na Itachiego. – Zamierzacie się starać o kolejne?
- Och, nawet mi nie mów. Ostatnio nie mogłam się wcisnąć w spodnie i się przestraszyłam kolejnej ciąży! - Wtrąciła Kana. - Ale okazało, że ten pieprzony gnojek zrobił sobie jaja i mi je zwężał.
- O kim mówisz? – Dopytała Miyuki.
- O Sasuke. Cieszę się, że się wyprowadziłam i nie muszę oglądać jego facjaty.
- Dei, Hidan i Tsu, mają klub pod nazwą „gnębić Sasuke”, idź się zapisz. – Powiadomił Nagato.
- Okej, nie może mnie tam zabraknąć. – Rzekła i opuściła tą grupkę.
- Teraz możesz się wypowiedzieć, Itachi. – Zezwolił mu Sasori. Tak jak sadził, przy żonie nie mógł się biedaczyna szczerze wypowiedzieć. Uroki bycia małżonkiem.
- Słyszałeś. Kana nie chce na razie dzieci, chyba, że sam je urodzę. – Powiedział, odpijając łyk piwa, które trzymał w ręku. – Na powrót podostawała jakieś angaże na rolę w teatrze i chce się skupić na byciu aktorką.
- Przejebane. – Stwierdził Sasori.
- Dlaczego? – Wtrąciła Miyuki. – Musi odpocząć, może nie wspomina zbyt dobrze porodu i nie ma ochoty na ponowne przeżywanie tego okresu? Daj jej trochę czasu.
- Nie mam nic do tego. Nie podoba mi się jej praca.
- Taa, przecież w teatrach są różne spektakle. Od zwykłych komedii po jakieś erotyki…
- Chodziło mi o prace czyli brak czasu dla rodziny… Ale dziękuję, Saso. Nikt nie potrafi tak perfekcyjnie dodać otuchy jak ty. – Posłał mu krzywy uśmiech. Na co ten się zakłopotał.
- Wiesz… do usług.
- Nie będzie tak źle, a jak będzie to pewnie będzie wracać do domu z chęcią na ciebie. – Uśmiechnął się Nagato. – Wtedy przy odrobine szczęścia dochowasz się drugiego dziecka.
- Właśnie, już raz przecież wpadłeś. – Podsumował Saso.
- Tylko nie wpadaj, jak Deidara, bo Kana cię wyrzuci z domu. – Miyuki zaśmiała się lekko, nie zauważając wcześniej znaków od swojego chłopaka.
- To Deidara wpadł?
            Itachi jako jedyny w towarzystwie nie znał tej nowiny. Teraz pewnie blondyn mocno się wnerwi na przydługi język Miyuki. Było jej z tym strasznie głupio, myślała, że wszyscy o tym wiedzą. W zakłopotaniu postanowiła wszystkim zniknąć na chwile z oczu. Po zniknięciu za drzwiami łazienki, Sasori na wszelki wypadek przyjął na swoje konto wsypanie Deidary. Jemu na pewno wybaczy. Po chwili on, wraz z Nagato podeszli do Hidana i Yahiko.
- Idzie kaleka. – Zaszydził Hidan. Wszyscy już dawno dali sobie spokój z jego złamanej ręki, tylko nie on. – Nie sądziłem, że z Miyuki będzie taki męski bokser.
- Dorośnij.
- Ciesz się, że nie rozważałem na głos czy w twoim przypadku słowo „męski” będzie poprawne. Facet co dostaje wpierdol od laski to cipa.
- Facet co sam uderzy kobietę to jeszcze większa cipa. – odparł. – W ogóle ona mnie nie bije. Odwal się. Yahiko, co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
- A po sta…
- Akasuna! – Przerwał mu Hidan. – Jak to jest, że gdy ja chcę, by Nao spędził ze mną kilka dni to jesteś na nie, a pani szmacie dajesz go od tak? – Pstryknął palcami. – To cholernie niesprawiedliwe! Ona go porzuciła, traktowała, jak zabawkę, a ja jestem dla niego najlepszym wujkiem na świecie!
- Ty jesteś TYLKO wujkiem, a ona jest AŻ matką. Dotarło?
- Przyjebać ci? Ona zryje mu mózg i nie będzie cię szanował!
- Bardziej mi to pasuje do ciebie.
- A co jak chłopak będzie chciał mieszkać z mamą? Co wtedy zrobisz?
- Hidan, skończ pierdolić. - Zainterweniował w dyskusję Deidara. – Nie twój bachor i nie twój problem.
- Oczywiście że mój. Ta mała lafirynda na bank nie ma dobrych zamiarów! Jak chcesz komuś dawać Nao do przypilnowania, to ten zaszczyt mi się bardziej należy. W przeciwnym razie…!
- Dobra Hidan, nie strasz. Nie strasz, nie strasz… bo się zesrasz. – Wtrącił Yahiko.
            Chwilę później do drzwi zadzwonił dzwonek, Kana pobiegła z uśmiechem do drzwi, bo wiedziała, kto właśnie dotarł na miejsce. Przywitała się z Noriko w przedpokoju, a na głos dziewczyny kilku z mężczyzn westchnęło, o wilku mowa. No cóż, Hidan i Deidara nie byli zadowoleni, musząc na nią patrzeć, jednak Deidarę coś zszokowało, natychmiast pociągnął do siebie Saso i zaczął z nim konspiracyjną dyskusję.
- Ten gość, z którym przyszła twoja eks… Czemu on tu przyszedł?
- Może dlatego, że to jej mąż? – odpowiedział pytaniem.
- Co?!
- Jest jej mężem. Przedstawić was sobie…? – Pytał z grzeczności, bo powodów, by to zrobić nie miał.
- Nie… Już się poznaliśmy. – Sasori, jak i podsłuchujący Hidan unieśli brew, czekając na wyjaśnienia. – To mój zleceniodawca. Mam mu zaprojektować firmę.
- O kurwa, zwolnij się.
- Za późno. Już podpisałem umowę. – Westchnął zdenerwowany.
- Pewnie będzie cię ostro cisnął za przykrości, które kiedyś zrobiłeś Noriko – Postraszył go Hidan, miał  niezłą radochę z niedoli kumpla. – Teraz będziesz MUSIAŁ ją lubić.
- Zamknij mordę. – Burknął w odpowiedzi.
- Nie sądzę, by Roko się nad tobą znęcał z tego powodu. Chodź się przywitaj…
- Ph, pojebało? Będę musiał się podlizywać, twojej eks.
- Witam. Nie sądziłem, że będę mógł cię dzisiaj spotkać Deidara. – Wtrącił się Roko w języku angielskim. Chciał się przywitać z Sasorim, a tu kolejna znajoma twarz.
            Oczywiście podszedł w towarzystwie Noriko, kobieta jednak nie wdawała się w dyskusje, nie kryła nawet, że jej nie obchodzą poruszane kwestie. Hidan po kilku minutach odpuścił sobie udawanie, że zna język i odszedł od towarzystwa. Noriko też odeszła, pod pretekstem zrobienia sobie drinka, dopiero wtedy Deidara się rozluźnił.
- Noriko mi co nie co o tobie opowiedziała. Nie bardzo za sobą przepadacie prawda?
- Mało powiedziane. – Skomentował Sasori.
- Przyjacielu, może popilnujesz swojej drugiej połowy, co? – Syknął w możliwie jak najmilszym tonie, a potem dodał w ojczystym języku. – Zjeżdżaj głupcze. – Gdy Saso z urażoną miną poszedł szukać Miyuki, Dei odchrząknął. – To prawda, nie znoszę jej…
- Po angielsku, proszę. – Upomniał.
- Jasne, sorry. A więc nie przepadam za twoją żoną, ale mam nadzieję, że to nie wpływa na naszą współpracę?
- Widać dzieliliśmy te same obawy. Po prostu nie mówmy o Noriko, skupmy się jedynie na pracy.
- Pasuje.
            Całkiem spoko gość, ciekawe dlaczego skazał się na małżeństwo z Noriko? Zastanawiał się nad tym fenomenem rozmawiając z nim po przyjacielsku. Sasori w tym czasie szukał Miyuki, nie było jej w toalecie, ale była w kuchni w towarzystwie Dana, to sobie wybrała kandydata na rozmówce.
- Miyuki, szukam cię po całym domu. – Wtrącił się w tą nazbyt wesołą dyskusję.
- Chciałam sobie nalać soku, a w kuchni zastałam Dana, to brat Kany.
- Znamy się już – Odparł.
- No tak… Sasori. – Udał, że dopiero teraz sobie przypomniał. – Koleś z dobrym gustem. – Odnosił się do tego, że obojgu zawsze podobała się Noriko. – Jak widzę to się nie zmieniło. – powiedział, uśmiechając się do Miyuki.
- Skąd się znacie? – Zapytała uprzejmie, ale oboje z mężczyzn skupiło się bardziej na ciskaniu w siebie piorunującymi spojrzeniami. W końcu Sasori zmienił taktykę.
- Idziemy. – Złapał Miyuki za rękę i zamierzał ją wyciągnąć z kuchni.
- Co u dzieciaka? – Zapytał obojętnie Dan, zagradzając mu drogę.
- Ma się dobrze – odpowiedział niechętnie. – Zresztą nie udawaj, że cię to obchodzi.
- Obchodzi, obchodzi. Byłem przy nim, gdy był jeszcze w brzuchu Noriko, a potem przez pół roku jego życia. – Przypomniał Dan z wyższością, co nie podobało się Sasoriemu. Miyuki nasłuchiwała rozmowy w skupieniu. – Jestem prawie jak jego ojciec. – Sasori na ten tekst chciał użyć swojej mocy, aby zabić go wzrokiem, jednak nie posiadał takich zdolności. – Właściwie to, sądząc po terminie, nawet mogłem nim być.
- Ale nie jesteś. – Warknął i zamierzał opuścić pomieszczenie, ale ta informacja go zatrzymała. – Co masz na myśli mówiąc „sądząc po terminie”? – Dan jedynie uśmiechnął się cwaniacko na to pytanie. – Sugerujesz, że Noriko spała z tobą, gdy była jeszcze ze mną?
- Sasori – Wtrąciła się Miyuki do rozmowy. – dlaczego cię to obchodzi?
- Chcę po prostu wiedzieć. – Nie rozumiał, aby robił coś złego.
- Ale po co? – Dziewczyna nie dawała za wygraną. – Co ci da ta informacja?
- Twój chłopak chyba nadal żyje przeszłością. – Mruknął uszczypliwie Dan.
- Pieprz się.
            Nie rozumiała, a nawet była zła za ten naskok Sasoriego. Co go obchodzi czy Noriko była mu wierna? Jest z nią, a tamta to przecież przeszłość. Miała absolutną rację, ale świadomość tej zdrady była dla Saso delikatnie bolesna. Przeszłość przeszłością, ale… Nawet nie potrafił wytłumaczyć swojej złości. Podeszli do Yahiko i Deidary, którzy rozmawiali o... w zasadzie o wszystkim. Yahiko zamierzał ich wszystkich zaprosić do siebie na kilka dni w wakacje. Wypad na wieś spodobałby się Naokiemu, także Sasori był za tym pomysłem.
- Zaraz wracam. – Przerwał Deidara i ruszył w kierunku kumpeli. Tsuki rozmawiała z Kaną, Konan i Noriko, a według Deidary za dobrze się bawiła w ich towarzystwie. – Tsu, pozwól.
- Nie widzisz, że rozmawiam? Zaraz.
- Teraz. – Zdecydował i pociągnął ją na stronę. – Co ty robisz?
- Gadam…? – Zapytała retorycznie.
- To gadaj z kimś innym. – Burknął. – Nie skumałaś po rozmowie, jaka ta Noriko jest wkurwiająca?
- Jest spoko. Zresztą, wyluzuj. Zbieram informacje.
- Jakie informacje? – Zapytał bezsilnie.
- Haczyki. Sytuacje, do których lepiej się nie przyznawać… Uchiha ma takich akcji na koncie od grona. – Zapowiedziała, zdając sobie sprawę, że tym go zainteresuje.
- Jakie na przykład?
- Kana stwierdziła, że w łóżku Itachi jest krótkodystansowcem. – Przekazała mu szeptem. Deidara się uśmiechnął, słysząc ów przypał. Następnie odchrząknął.
- Wracaj więc i rób co robiłaś. – Pozwolił jej, bo chciał zachować twarz. Tsu spojrzała na niego z politowaniem. Nie potrzebowała jego pozwolenia.
            Potem zamiast zgodnie wrócić do Saso zdecydował się dołączyć do Hidana, który rozmawiał z jakimś gościem, od razu go z nim zapoznał. Kolejny idiota będący kiedyś z Noriko, serio nie rozumiał, jak można lubić to coś. Z Danem można było pogadać o seksie, dlatego złapał dobry kontakt z Hidanem.
- Ej, Noriko! – Zawołał ją Hidan, gdy ich wymijała. Obejrzała się na nich bez cienia większego zainteresowania. Saso się zaciekawił, bo Hidan zapraszający dziewczynę do konwersacji… Musiał dużo wypić. – Czy to przypadek,  że jest tu aż trzech kolesi, z którymi spałaś? Wiesz, nie sądzę.
- Nie obchodzą mnie twoje rozkminy.
- Zapytam z ciekawości. Z kim się najlepiej sypiało? Z Danem, Saso czy z mężem?
- Hej, Hidan! – Warknęła Kana. – Zaraz cię stąd wypieprzę na zbity pysk!
- Och, boję się. – Wywrócił oczami.
            Noriko zignorowała zaczepkę Hidana, a na odchodne posłała Danowi nieprzychylne spojrzenie, na co w odpowiedzi jedynie beztrosko się uśmiechnął. Podeszła do męża i stawiając szklankę z drinkiem na półce obok, wtuliła się w tors męża. Szeptali sobie czułe słówka w znanym sobie języku, zapominając o reszcie dopóki nie dołączył do nich Dan. W tym czasie Sasori razem z Deidarą i Itachim byli na zewnątrz. Kana musiała choć na moment nacieszyć się brakiem Hidana w mieszkaniu. On to wszystko musi spieprzyć, szukając jakiejś zadymy
- Długo będę musiał tu siedzieć? Zimno jest. – Marudził Hidan.
- Jak wytrzeźwiejesz to wrócimy. – Powiadomił Itachi.
- Nie wypiłem, aż tak dużo.
- Gościu, spójrz na siebie. Chociaż nie, to nic nie da, bo ty zawsze wyglądasz jak nawalony. – Deidara wywrócił oczami. – Było nie kłócić się z innymi lub powodować jakieś konfrontacje.
- Na żartach się nie zna.
- A czy kiedykolwiek się znała? – Zapytał Sasori, a wszyscy się na niego spojrzeli ze zdziwieniem. Zawsze słuchał, ale nigdy nie uczestniczył w jakichś pojazdach na byłą. – Co?
- Widać Saso też za dużo wypił. – Stwierdził Hidan. – To może teraz się zgodzisz, aby Naoki do mnie wpadł na weekend?
- Nie.
- O, a propos wpadania. Deidara słyszałem szczęśliwe wieści. – mruknął Itachi z uśmiechem. – Jak się czujesz w roli tatusia?
- Ten też się najebał? – zapytał retorycznie Sasoriego.
- Mówię o potomkach twoich i Tayuyi. – Przypomniał z uśmiechem.
- Nie wiem o czym mówisz. – Deidara zgrywał obojętnego, choć w środku się w nim gotowało.
- Sądzę, że wiesz. I to doskonale.
- Spierdalaj z łaski swojej.
- Podobno masz bliźniaki. – Itachi komentował dalej nie zwracając uwagi na coraz mocniej zaciskające się pięści rozmówcy.  – Zapewne się z tego cieszysz. Nie przypuszczałbym, że jak zaczniesz się rozmnażać to tak hurtowo.
- No tobie taki przypadek nie grozi skoro według twojej żony tylko w kilka sekund załatwiasz sprawę.
            Itachi zmrużył gniewnie oczy i przeklął w myślach co ta Kana mu napieprzyła? Wolał się jednak już nie odzywać, bo kto wie co jeszcze mu powiedziała. Deidara w duchu ucieszył się że udało mu się zamknąć parszywy ryj Uchihy. Oczywiście temat się nie skończył, bo trzeba się było pośmiać z Uchihy, Deidara miał już swoje pięć minut. Hidan głośno udzielał wskazówek Uchihie, a Saso i Dei, żeby jeszcze bardziej dodać sytuacji agonii, zostawili go samego. W mieszkaniu Sasori spojrzał na Miyuki, która siedziała na kanapie i rozmawiała sobie wesoło z Konan i wesoło rozmawiała. Postanowił jej nie przeszkadzać i zagadał jeszcze Deidarę.
- Słuchaj, mam sprawę.
- No? – Skupił uwagę na przyjacielu.
- O której jutro kończysz pracę?
- Jutro? Jutro mam wolne.
- Super, Naoki prosił żebyś po niego przyszedł do przedszkola.
- Ja? – Zdziwił się. – Co jest z tym dzieckiem?
- Nie wiem, sam byłem tym zaskoczony…
- Odpierdala mu równo. – Skomentował ze wzruszeniem ramionami. – Rozumiem, że mu odmówiłeś.
- Miałbym odmówić własnemu dziecku?
- Miałbym marnować swój czas na jakieś dziecko? – Odpowiedział tak samo retorycznym pytaniem.
- Pomyśl w ten sposób, to nie jakieś dziecko tylko moje dziecko.
- Ojej. To wszystko zmienia.
- Serio?
- Nie. – Burknął.
            Ciężko mu było przekonać Deidarę do tego pomysłu, ale w końcu się udało. Przyjaciel nie potrafi mu odmówić. Właściwie to zgodził się na wieść, ze ma odprowadzić smarka do babci Sasoriego, a ona zawsze na jego widok zapraszała na obiad, a nieźle gotowała. Zje dobrze, za darmo i nie będzie się męczył w gotowaniu. Po chwili odszedł do Nagato, by zamienić z nim kilka słów, a zostawiony chłopak spoglądał ciepło na Miyuki.
- Skarbie to nie jest twoja szklanka. – Powiadomił Roko, Noriko. Stali niedaleko, dlatego Sasori usłyszał ich dialog.
- Nie ma sprawy. – Wtrącił się Dan w zrozumiałym dla mężczyzny języku. – Odebrałem jej dziewictwo, dlatego ona może odebrać mi picie.
- Słucham…? – Mężczyzna miał nadzieje, że się przesłyszał, ale Dan jedynie uśmiechnął się dumnie odchodząc do kuchni. Spojrzał więc na Noriko, która zagryzła w złości wargi. – Czy w tym towarzystwie jest ktoś jeszcze z kim spałaś? – Nie spodobało jej się to pytanie, ale nie mogła się dziwić.
- Zaraz wracam. – odparła kierując się na rozmowę z tym palantem.
            Wyminęła Sasoriego, kierując się do oddalającego się do kuchni Dana. Sasori chciał się z nią skonfrontować odnośnie jej wierności, gdy z nim była, ale może lepiej tego nie rozdrapywać. To przeszłość, a sprawa ojcostwa Naokiego jest mu znana w stu procentach, tylko to się liczy.


OD AUTORKI
SOLI COME BACK XD Nie, nie zapomniałam o was, kochani :D Mało tego, postaram się was nieraz zaskoczyć w tym opowiadaniu, jak i również rozśmieszyć :D
Dziękujemy Dorsvowi za cholernie szybką korektę :D 
Teraz wracam do dalszego pisania xD xD 

14 komentarzy:

  1. O rany, tutaj kolejny rozdział, a ja tak daleko jestem ;---;
    Jak znajdę czas to nadrobię, serio :"(
    (wiem, nie takiego komentarza się spodziewałaś, przepraszam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko :D coś mi się wydaje, że sama nieprędko zabiorę się za pisanie komentarzy.., ja to dopiero u ciebie zalegam ^^"

      Usuń
  2. No w końcu! Rodział cudo. Rozbroił mnie tekst Maribel, że ,,znajdzie sobie nową dziewczynę" xD

    Bardzo podobała mi się scena "zazdrości" Saso i Dei'a. Zwłaszcza przykłady Saso z kim powinien się przyjaźnić :D

    No cóż... Nie jestem najlepsza w komentowaniu, ale rozdział mi się bardzo podobał :D Pozdrawiam i weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chciało dziecko dobrze, ale wyszło jak zwykle :P
      Saso i Dei to jak nieoficjalny związek xD tyle się znają a nadal o siebie zazdrośni - to piękne ♥
      Powiem ci, że tego typu komentarze są najwygodniejsze - czuję zadowolenie, że zadowoliłam czytelnika i dość szybko mogę mu odpisać :D
      Również pozdrawiam ♥

      Usuń
  3. Jak ja mogłam przegapić premierę?!! Kurde źle ze mną. No ale wróciłaś w końcu, bałam się że to będzie dłużej trwało, bo koleżanka mnie nastraszyła że ona na laptopa czekała 7 miesięcy. Ten rozdział jest przykładem na to iż świat na prawdę jest mały.
    Mam nadzieję że następny pojawi się szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Co będzie tym bonusem, o którym pisałaś pod tamtą notką?

      Usuń
    2. Oj tam premiera - są ważniejsze rzeczy :P
      No cóż, gdybym się upierała by mi naprawili, a nie kupili nowy to mogłabym nawet czekać i te 7 miesięcy xD
      Bonus... Nie dotyczy tego bloga ;) pojawi się w swoim czasie ♥
      Pozdrawiam i dziękuję ♥

      Usuń
  4. Nareszcie pojawił się nowy rozdział ❤ Po prostu super nie ma co dodać. To może wredne i wiem, że się czepiam, ale jeśli chodzi o korektę to może jednak warto poświęcić trochę wiecej czasu, bo został przynajmniej jeden błąd, który jednak rzuca się w oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ludzie zwracają na to uwagę i prosiłbym żeby na przyszłość wskazywać te błędy, które przeoczyłem. :D

      Usuń
    2. Skoro wredność dotyczy korekty to to nie jest moja działka xD
      Ale robię w cholerę błędów, więc i tak jest ich mniej, niż powinno :P
      A że rozdział ci się spodobał to po prostu czuje się spełniona jako pisarz ♥
      Dołączam do prośby Dorsva :)
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
    3. Jeśli czepiamy się tych błędów :)
      "W mieszkaniu Sasori spojrzał na Miyuki, która siedziała na kanapie i rozmawiała sobie wesoło z Konan i wesoło rozmawiała."

      Usuń
    4. Hmm... Dorsv! Tłumacz się XD

      Usuń
    5. Może była bardzo wesoła? :D

      Usuń
    6. Była bardzo wesoła rozmawiając z Kaną? Musiała dużo wypić :D
      Ej, Dorsv, kiedy poprawisz następny rozdział? :P ja tu czekam xD

      Usuń