Wieczorem Sasori przyjechał razem z
Miyuki wprost z miejskiego szpitala. Cała jego ręka, była włożona w bialutki
gips, który już po pięciu minutach zaczął go denerwować. Ostatnie czego
potrzebował z tego wyjazdu to ręki w gipsie. I co on ma teraz zrobić? Jego
urlop siłą rzeczy się teraz przedłuża i to jest chyba jedyna dobra rzecz w tej
sytuacji. Jeszcze złamana ręka była prawą, a to było najgorsze, bo nic nie
potrafił samodzielnie zrobić. Miyuki co chwila wywracała oczami, gdy tylko
otwierał usta, by marudzić. Weszli do pokoju, który otworzyła Miyuki, bo Sasori
się tak złościł, że nie potrafił włożyć kluczyka w zamek. Pierwsze co zrobił to złapał za swój
telefon, który od rana się mu ładował, by przeczytać ewentualne nieprzeczytane
wiadomości. Wynikało z nich, że Naoki ma się dobrze i dzisiaj razem
przygotowywali razem coś do jedzenia - Naoki miał na zdjęciu czapkę kucharską.
Dobrze, że on się dobrze bawił.
-
Pakujemy się teraz czy jutro? – Zapytała powabnie.
- Teraz
chyba będzie lepiej.
- Nie
wydaje mi się… - Zaprzeczyła z uśmiechem, obejmując mu szyję i złączając się w
bardzo słodkim pocałunku. – To jak? Jutro…?
-
Jutro. Przekonałaś mnie.
Ponownie się z nią pocałował, ale to
Miyuki napierała na niego sprawiając, że po chwili położył się na łóżku,
okroczyła go i nachyliła się, by kontynuować ustną pieszczotę. W ruch poszły
ich języki, sprawiając, że ich ciała zaczęły się coraz bardziej rozgrzewać.
Sasori swoją zdrową ręką obejmował talię dziewczyny, po chwili jednak osunął ją
na jej pośladki, które przyjemnie zagniatał. Uśmiechnęła się pod tego wpływem i
przeszli do kolejnego kroku, pozbywając się swoich ubrań. Miyuki dbała o to,
aby nie czuł się przez swoją kontuzję gorzej. Pomogła mu zdjąć bluzkę, ciągle
prosząc go o bycie ostrożnym, chwilę potem już mógł patrzeć, jak Miyuki
odwdzięcza się tym samym, starając się wykorzystywać swój seksapil. Stanęła nad
nim i równie seksownym ruchem, zdejmowała swoje spodnie, uwydatniając swoje
krągłości. W odpowiedzi Sasori zamruczał na ten widok, co ją ucieszyło i
natychmiast zachęciło do składania na nim kolejnych pocałunków. Odwzajemniał
jej pocałunki, nieskutecznie starając się odpiąć jej stanik jedną ręką… musi
potrenować. Chwilę później Sasori poczuł bardzo przyjemny dotyk w okolicach
jego genitaliów, Miyuki w trakcie przyjemnego kąsania szyi chłopaka, odpinała
ostrożnie jego spodnie.
-
Chcesz się zamienić? Mogę być na górze. – Zapewnił, kiedy pomagała mu zdjąć
spodnie.
- Nie,
nie trzeba.
- Na
pewno?
- Tak.
Przynajmniej schudnę. – Zaśmiała się.
- O
nie. – Burknął, przerzucając ją na plecy by po chwili znaleźć się nad nią. –
Nie rób tego, nie lubię zbyt szczupłych dziewczyn.
- Ja
zaś nie lubię zbyt okrągłego brzucha. – Naburmuszyła się.
- Dla
mnie jest idealny. – odparł, całując ów część ciała. – Naszym dzieciom też
będzie pasował.
Uśmiechnęła się na te słowa i
podniosła do siadu, wyciągając swoje ręce do zapięcia w biustonoszu, pozbywając
się go i ukazując Sasoriemu swoje piersi. Nie pozwoliła mu jednak długo
nacieszyć się tym widokiem, objęła jego szyję i w pocałunku pociągnęła go do
siebie.
-
Cholera… - Syknął, wykrzywiając twarz w bólu.
- O matko,
Sasori przepraszam…! Zapomniałam…
- Nie,
nie przejmuj się. Ale na gwałtowne ruchy nie licz.
- Może
lepiej…
-
Miyuki, jest ok. – Zapewnił nachylając się do niej i składając buziaka. W tej
właśnie chwili zadzwonił telefon Sasoriego. Zamierzał się ruszyć w jego
kierunku, ale Miyuki go zatrzymała.
- Nie
przerywaj chwili.
-
Sprawdzę tylko, kto dzwoni. – Z tej opcji też nie było zadowolona, ale już mu
na to pozwoliła. Sasori po zobaczeniu na wyświetlaczu osoby, która do niego
dzwoni od razu zdecydował się odebrać. – Co jest?
-
Miałeś tylko sprawdzić. – Oburzyła się Miyuki, na co tylko przystawił do ust
palec.
- Cześć
Naoki, jak leci?
- Daj
głośnomówiący. Dawaj, szybko! – Podekscytowała się, i koniec końców wyrwała
Saso telefon, sama przełączając na głośnik. - Naoś, cześć kochanie. Co u
ciebie? Jak się czujesz?
- Cześć
Miyuki. Jest fajnie, tęsknie za tatą…
- Ja za
tobą też – Wtrącił się Sasori z uśmiechem. Miło usłyszeć takie słowa od
dziecka.
- Hej,
a co ze mną? – Burknęła.
- Za
tobą tęsknie bardziej. – Zapewnił chłopiec.
- No! –
Wyszczerzyła się, a Sasori zaś naburmuszył.
- Tacie
tak powiedziałem, bo mama kazała.
-
Mama…?
-
Wielkie dzięki, synu – Bąknął Sasori. – Co tam robisz?
- Leżę
w łóżku i oglądam z Roko „Auta”! Powiedział mi, że jak przyjadę do mamy, to
weźmie mnie na wyścigi samochodowe! Fajnie, no nie?
-
Super. – Pierdu, pierdu, on go nigdzie nie puści.
- A wy?
Co robicie?
- My? –
Spojrzał się na Miyuki, a ona się zaczerwieniła, zakrywając szczelniej kołdrą
swoje nagie ciało. – Bawimy się. – Mruknął.
- A w
co? – Dobra, nie pomyślał, że może zadać takie pytanie. Zastanawiał się jakiś
czas nad odpowiedzią.
- Gramy
w… w…
- W
karty. – Wypalił Sasori, to pierwsze, co mu przyszło do głowy. Miyuki klepnęła
się wymownie w czoło.
- W
karty? Ale fajnie, jak wrócicie to mogę z wami zagrać? Mamo, a tata gra z
Miyuki w karty! – Zawołał w stronę Noriko, jak się domyśleli. – Muszę już się
kłaść spać. Dobranoc Miyuki, dobranoc tatusiu.
-
Dobranoc, aniołku. Wyśpij się – Zawołała Miyuki.
- Tato,
dam ci jeszcze mamę do telefonu.
-
Mnie…? W porządku. – Zgodził się i zamierzał wyłączyć głośnik, ale partnerka
odwiodła go od tego pomysłu. Chyba nie ma przed nią nic do ukrycia…? – O co
chodzi Noriko?
-
Wybacz, że zawracam ci głowę, ale o której tak będziesz jutro?
- Po
południu. Koło drugiej lub trzeciej.
- Aha.
Nie dasz rady wcześniej? Sui bez wcześniejszych ustaleń powiadomiła moich
rodziców, że zjemy jutro wszyscy razem obiad. To znaczy ona z rodziną i ja.
-
Spotykasz się ze swoimi rodzicami? Już pomiędzy wami lepiej?
-
Powiedzmy…
- To
weź Naokiego ze sobą.
-
Wolałabym go nie obciążać ich towarzystwem. – Burknęła.
-
Przynajmniej jednych dziadków pozna. – Powiedział w niemal tym samym czasie.
Ten argument bardziej przemówił do Noriko, niż jej błaha złość na rodziców.
- W
porządku, na razie.
Zakończył połączenie i odłożył
telefon na półce obok, potem z powrotem jego uwaga skupiła się na Miyuki. Dla
dziewczyny jednak cały czar już dawno prysł.
-
Nazwał Noriko mamą… - powiedziała, nim Sasori zdążył ją pocałować. Spojrzał na
nią dopiero teraz się orientując w jej smutku. Westchnął ciężko.
- W
końcu nią jest.
- Tak,
ale…
- Nie
myśl już o tym. – Przerwał jej, wpijając się w usta dziewczyny. Przyjemnością,
jaka płynie z uprawiania seksu, chciał jej ułatwić to zadanie, ale Miyuki była
przekonana, że jej to nie pomoże i odsunęła od siebie chłopaka.
- Nie,
przestań. Nie mam nastroju.
Po tym komunikacie wyszła z łóżka i
zbierając z podłogi swoje ubrania, udała się do łazienki, zamykając za sobą
drzwi. Sasori opadł wkurzony na swoje plecy, uderzając swoją zdrową ręką w
poduszkę. Tak go napaliła… Takie coś, jak nagłe przerywanie powinno być
karalne, chociaż on sam przerwał, odbierając telefon… ale to chyba jasne, że
tego telefonu nie mógł zignorować. Po wstaniu jakoś udało mu się samodzielnie
ubrać spodnie, zapukał do łazienki, które po chwili otworzyła dziewczyna. Po
chwili wzajemnego patrzenia sobie w oczy Sasori rozwarł ramiona, zapraszając
dziewczynę w objęcia. Dzisiaj raczej nie mógł liczyć na seks, ale na kanapę
spać go też nie wygoni. Dobre i tyle.
Od razu po obudzeniu się dnia
następnego, zaczęli pakować swoje rzeczy. Niby mało rzeczy ze sobą wzięli, ale
pakowanie się zajęło im dużo czasu. Zanim się odmeldowali zjedli jeszcze
ostatni posiłek w tamtejszej restauracji. Tym posiłkiem było spaghetti, którym
posilali się z jednego talerza.
- Jesz,
jak dziecko. Brudna jesteś od sosu. – Skomentował Sasori, uśmiechając się do
dziewczyny.
- Och,
zamilcz.- Burknęła przecierając się dłonią.
- Na
stole leżą serwetki.
- Tak…?
- Dopiero teraz je zauważyła, ale było już za późno. – I co z tego?
- Dalej
masz sos na buzi.
- To
niech sobie tam będzie. – Odpowiedziała dumnie, więc powrócił do jedzenia jak i
ona. Jednak Miyuki zaczęła drażnić świadomość, że jest umorusana na twarzy. Po
chwili sięgnęła po serwetkę, a Sasori jak na zawołanie pociągnął ją do siebie i
przy pomocy pocałunków, wyczyścił jej twarz.
-
Gotowe. – Stwierdził z dumą, wracając do jedzenia.
- Mam
nadzieję, że wylizanie mi pudru z twarzy bardzo ci smakowało. – Oddała uśmiech,
tyle że ten był nasączony kpiną. Sasori patrzył na nią przez chwilę i
podświadomie poczuł niesmak w ustach.
- Na co
dzień się nie pudrujesz…
- Na co
dzień nie muszę. – Odpowiedziała.
Teraz już rozumiał. Ma jakieś
pryszcze, a skoro je ma to albo zbliża jej się okres, albo już go ma. Za dobrze
ją zna, aby mogła to sobie przed nim ukryć. No i wcale mu to nie przeszkadza,
ale zapewne tak mówi, bo tego nie widzi, dodatkowo nie ma tego widoku na co
dzień. Ciężkie jest życie kobiety. To by też tłumaczyło złośliwy i zaczepny
humorek Miyuki. Ech te hormony, ale w tym problemie nie tylko one mają źle, bo
komu się za to dostaje? Facetom, oczywiście. Po zjedzeniu posiłku udali się
ostatecznie do pokoju po swoje torby. Miyuki, chciała jeszcze poprawić swój
wylizany makijaż, więc Saso w tym czasie wymieniał z Noriko smsy dotyczące
powrotu. Kobieta zobligowała się przywieźć Naokiego do mieszkania Sasoriego, bo
ten, jak się okazało dobrze się bawił i był niejako faworyzowany przez dziadka,
bo rzecz jasna był chłopcem. Po wyjściu Miyuki z łazienki poszli się
odmeldować, a potem prosto do samochodu.
-
Trzymaj. – Podał dziewczynie kluczyki do samochodu.
- Po co
mi to dajesz?
- Ja
nie mogę prowadzić z jedną ręką. – Odpowiedział oczywistym tonem.
-
Faktycznie. – Uśmiechnęła się w zakłopotaniu. – Nie boisz się mi przekazać
samochodu? Dla facetów to przecież bardzo ważna rzecz.
-
Owszem, ale ci ufam. Wiesz dlaczego? Bo bardzo cię kocham. – Mruknął,
obcałowując jej usta.
Oczywiście nie wspomniał, że od
dawna chciał zmienić samochód i jakaś ewentualna rysa czy niewielka kolizja
byłaby dla niego wspaniałą motywacją do tegoż celu. Nie chciał odbierać
ukochanej radości z tego oświadczenia miłości. Przy nowym samochodzie, wszystko
by wyglądało inaczej. Wracali do domu w dosyć dobrych nastrojach, na miejscu
byli po niecałej godzinie. Weszli do domu i zaczęli wspominać, jak było
cudownie. Poza ostatnią nocą kochali się cały czas. Chwilę siedzieli w ciszy,
on na kanapie, a ona oparta o jego ramię i połączona w dotyku ze zdrową ręką.
- Kiedy
Noriko przywiezie Naokiego?
- Mam
nadzieje, że niedługo.
-
Chciałabym się z nim jeszcze przywitać, bo niedługo muszę wracać. – Skrzywiła
się.
- Nie
możesz zostać na noc?
- Nie.
Muszę się jeszcze na jutro pouczyć… tak mi się nie chce. Dobrze mi tu z tobą.
- Mi
też. – Odrzekł i cmoknął usta dziewczyny, wtedy też zadzwonił dzwonek do drzwi.
– To pewnie on. – Zakomunikował i poszedł otworzyć drzwi.
- Tata!
– Zawołał Naoki i przytulił się mocno do przykucającego ojca. Strasznie mu go
brakowało przez te trzy dni. Na tak długo go jeszcze nie zostawiał i nie
chciał, by to się powtórzyło.
- Witaj
mistrzu, tęskniłeś?
-
Bardzo. – Mruknął, a dopiero po chwili zauważył rękę taty w opasce uciskowej. –
Co ci się stało?
-
Miałem drobny wypadek.
- Ale
nic ci nie jest? – Wtrąciła z pytaniem Noriko, dopiero teraz zauważył, że nie
przyszła sama. - To złamanie czy stłuczenie?
- Złamanie,
ale nic mi nie będzie. Naoki w salonie czeka na ciebie Miyuki. – Powiadomił
chłopca, na co ten od razu wybiegł w tamtą stronę i zaczął krzyczeć na
powitanie. – Długo wam zajęło.
-
Wracamy prosto z domu moich rodziców. Nie sądziłam, że mój ojciec będzie, aż
tak ucieszony spotkaniem z wnukiem. – Przez to znalazł się nowy powód do
wkurzania się Sui, bo jej Maki poszła na dalszy tor.
-
Trudno się mu dziwić. – odpowiedział Sasori. – Wejdziecie na kawę? – Zapytał,
bo głupio było tego nie zrobić.
- Nie
chcemy przeszkadzać.
-
Gdybyście to robili to bym was nie zapraszał.
- Fakt…
To może na chwilkę. – Zdecydowała się, a potem przetłumaczyła zamiary mężowi.
-
Przepraszam, że ostatnio nie miałem okazji tutaj przyjść. – Roko pierwsze co to
zaczął się usprawiedliwiać, z Sasorim mógł się komunikować w języku angielskim.
Wiedział, że bariera językowa jest bardzo skomplikowana, ale nie sprawiało to
problemu. - Macie z Noriko fajnego dzieciaka – Stwierdził szczerze.
To było dziwne usłyszeć coś takiego
od jej męża, to znaczy ok, Naoki jest wspaniały i podziękował mu za to, ale to
brzmi tak, jakby mu gratulował udanego seksu z nią. Albo tak mu się po prostu
wydaje. Miyuki nie ucieszyła się z towarzystwa Noriko, nawet pobyt jej męża nie
koił zazdrości, jaką czuła, choć ten był całkiem spokojny. Jak on to robił?
Naoki poszedł z Roko do pokoju, aby mu pokazać swoje zabawki. W końcu mu to
obiecał. Sasori zamiast przygotować kawę zdecydował się polać im wino, z
którego nie skorzystał jedynie mąż Noriko, bo prowadził. Siedząc w trójkę w
salonie rozmawiali o tym co robiła z Naokim i o ich minionym wyjeździe, od
słowa do słowa Miyuki musiała już wracać. Może i zostałaby dłużej ale nie mogła
znieść Noriko i jej rozmowy z Sasorim. Drażniły ją uśmiechy jakie sobie
posyłali czy wymawiane serdeczności.
-
Zostań jeszcze Miyuki, a potem cię może odwieziemy, co ty na to?
- Musi
się jeszcze uczyć. – Wtrącił Sasori. Była to prawda, ale w mniemaniu Miyuki
zabrzmiało to jakby ją wyganiał.
- Co
się dzieje? – Wtrącił Roko, podchodząc do towarzystwa z Naokim, Noriko wszystko
mu wytłumaczyła, na co ten od razu wpadł na podobny pomysł co Noriko, ale
bardziej zrozumiał sytuacje. – To może cię odwiozę do domu? Noriko by tu na
mnie poczekała i jeszcze trochę pobyła z synem.
- Nie.
Nie trzeba, niedługo przyjeżdża mój autobus.
- W
takim razie nalegam jeszcze bardziej. Autobusy nie są zbyt odpowiednim środkiem
transportu dla damy.
Widząc, że nie uda jej się przekonać
mężczyzny do odmowy, zgodziła się. Nie chciała zostawiać ich samych, martwiła
się i nie mogła wyluzować. Nie może, nie patrzeć na Noriko jak na rywalkę,
naprawdę podziwia Roko za te zaufanie, które ma do żony. Tak więc Noriko
siedziała w salonie z Naokim i Saso. Chłopiec opowiadał w podekscytowaniu o
poznaniu swoich dziadków, byli super, lepsi niż babcia Chiyo. Następnie pobiegł
do swojego pokoju, by pokazać coś mamie. Zostali więc sami.
-
Bolało? – Zapytała, wskazując na rękę.
-
Trochę.
- Kiedy
się tak urządziłeś?
- To
nie ja.
- A
kto? Wkurzyłeś swoją dziewczynę? – Uśmiechnęła się.
-
Zabawne. Jakaś laska wczoraj rano do mnie dobiła, gdy zjeżdżaliśmy na nartach.
- Ach,
rozumiem. – rzekła z uśmiechem.
Poprzedniego wieczora i dzisiejszego
ranka Matsuri spędzała czas z Gaarą, Konohamaru i Hanabi, ale sądziła, że
będzie się o wiele lepiej bawić. Przez ostatnią rozmowę z przyjaciółką nie
mogła przetrawić tego, że zakochała się w kimś innym i zamierza zakończyć swój
związek. Powinna wytrwale stać za nią i jej szczęściem, ale Konohamaru też jest
jej przyjacielem. Związki przyjaciół są naprawdę skomplikowane… Jak to dobrze,
że nigdy nie uległa Daisuke, ani on jej. Gaara rozmawiał z towarzystwem bardzo
rozluźniony, od Matsuri wie co Hanabi zamierza zrobić i właściwie nie jest
przekonany czy Kiba jest tego wart. Z tego co wie to nie miał dziewczyny dłużej
niż miesiąc. Nie jest pewny czy Hanabi by to zmieniła, ale nie chciał się
wtrącać. Z Kibą się nigdy jakoś specjalnie nie przyjaźnił, a i przyjaciele Mats
nie są mu na tyle bliscy, by się tym jakoś specjalnie przejmował.
-
Hanabi, pójdziesz jeszcze do mnie, jak opuścimy to zacne towarzystwo. –
Zdecydował Konohamaru.
- Nie
chcę mi się do ciebie tłuc. – Burknęła dziewczyna, do jej domu w ogóle nie było
po drodze. – Innym razem.
- No
weź! Już dawno u mnie nie byłaś. – Zrobił fochniętą, słodką minkę. – Mój dziadek
ostatnio się mnie nawet pytał czy ze mną zerwałaś.
-
Serio? – Dopytała Mats. – No to Hanabi koniecznie musisz iść.
- Nic
nie muszę. Zresztą mam inne plany.
-
Jakie?
-
Chociażby jutrzejszy sprawdzian z matematyki.
- Jedna
niższa ocena, niż pięć krzywdy ci nie zrobi. No błagam Hanabi mam dla ciebie
niespodziankę! Kosztowała mnie nieprzygotowanie na cały tydzień z każdego
przedmiotu! – Na ten komunikat Matsuri spojrzała z gniewem na przyjaciółkę, on
tak się dla niej poświęca.
-
Konohamaru, przestań! Nie możesz dla mnie chodzić nieprzygotowany do szkoły. To
nie jest fajne.
- Oj
tam, poprawię wszystko. – Odparł beztrosko.
- Oby.
Nie chcę chodzić z tumanem – Bąknęła, posyłając mu lekką aluzję, ale nie
odczytał jej. – Źle się z tym czuję, gdy przeze mnie zbierasz same jedynki.
- Nie
przez ciebie. Sama wiesz, że żaden ze mnie kujon – Mruknął z uśmiechem.
-
Konohamaru, co byś zrobił, gdyby Hanabi cię rzuciła? – Ni stąd ni zowąd z takim
pytaniem wypalił Gaara, a Matsuri spojrzała na niego z mordem. – No co? Tylko
pytam.
- Nie
wiem co bym zrobił. Chyba bym się załamał. - Na tą odpowiedź Hanabi zagryzła
wargi. – Co ona by beze mnie zrobiła? – Roześmiał się. – A ty Gaara?
- Hm…
Pewnie bym pił.
- Ze
szczęścia? – Dopytał Konohamaru, a po chwili oberwał poduszką od Matsuri.-
Żartowałem, no!
Nie trafił poczuciem humoru wymaganiom
Matsuri. Trochę przejęła się tym oświadczeniem Gaary, z jednej strony to
fajnie, że się przejmowałby zerwaniem ale z drugiej nie chciałaby być
przyczyną, przez którą popadłby w alkoholizm. Wtuliła się w ramię chłopaka,
starając się przywrócić dawny, bezproblemowy klimat rozmów. Przez chwilę się
udało, a potem do Hanabi zaczęły przychodzić smsy, a po minie, Matsuri mogła
tylko podejrzewać kto do niej wypisuje. Konohamaru w ogóle to nie
przeszkadzało, bo ufa swojej dziewczynie.
Gdy para już wyszła, Gaara też
zamierzał już wyjść. Matsuri mu wszystko mówi, czasem niepotrzebnie, bo teraz
wiedząc, że Chiyo za nim nie przepada, niechętnie chciał u niej zostawać.
Dziewczyna nie chciała by jej teraz zostawiał samej tym bardziej, że miała
pewien plan. Wyjęła z kieszeni telefon i zadzwoniła.
- Halo,
Mats? Co tam?
- Cześć
Daisuke, wpadnij do mnie około czwartej. Jest mały problem.
-
Matsuri dzisiaj odpada. Jestem… na dzisiaj mnie już ktoś zarezerwował. – Jego
głos wydawał się bardzo wesoły, ale w tej sytuacji to nie miało dla niej
znaczenia.
- To
poważna sprawa, muszę z kimś porozmawiać.
- To
po…
-
Chodzi o Hanabi i Konohamaru. Przyjdziesz?
- Ok..
Postaram się.- Zgodził się niechętnie.
Daisuke właśnie był w kawiarni w
towarzystwie Nelii. Był straszne zdenerwowany spotkaniem z nią, ale dziewczyna
okazała się naprawdę fajna. Miała włosy koloru białego przez stosowane
rozjaśniacze. Ubierała się trochę męsko można by powiedzieć, ale miała to
gdzieś. Nie obchodziła ją moda tylko to, aby w ubraniu było jej wygodnie.
Często pożyczała jakieś stare, znoszone bluzy od brata, więc były na nią za
długie i ciut za duże, ale pasował jej taki styl. Dla Daisuke prezentowała się
bardzo ślicznie. Miała niebieskie oczy, ale jej wadą były blizny po oparzeniu
na twarzy. Ten defekt wpływał na jej niską samoocenę, ale to tylko odnośnie
wyglądu, bo charakter miała zajebisty i doskonale o tym wiedziała.
- To…?
Na czym skończyliśmy? – Zapytał na powrót wciskając telefon do kieszeni.
-
Opowiadaliśmy o swoim rodzeństwie.
- Tak!
Kiedyś zrobiłem Saci kawał. Kupiłem w sklepie pasmo włosów w jej odcieniu i tak
zacząłem dotykać jej włosów iw pewnej chwili udałem, że je ścinam, a ona
pomyślała, że serio obciąłem jej prawdziwe włosy.
- Jakim
cudem jeszcze żyjesz? Ja bym cię zabiła.
- Nie
zrobiłabyś tego. Jestem zbyt uroczym gościem. – Nelia zachichotała uroczo, a
potem zabrała z talerza nóż i obracała go między palcami.
-
Chcesz się przekonać?
-
Grozisz mi? Już? Na pierwszej randce?
-
Randce? – Powtórzyła z kpiną. – To nie jest randka, za łatwo by ci poszło
umówienie się ze mną. Nie jestem łatwą dziewczyną.
- Wiem,
ale uratowałaś w grze moją postać, a ja ci się odwdzięczam.
- To
znaczy, że sam płacisz rachunek? – Zapytała, a Daisuke zapomniał języka w
gębie. Tego nie przewidział. – No to ok, może być randka. Zamówię coś jeszcze.
- Ej!
Wiesz, mój portfel ma limit…
- Jezu,
ale z ciebie sknera.
- A z
ciebie żyła. – Uśmiechnęła się do siebie na to określenie.
Naprawdę dobrze im się rozmawiało,
nawet lepiej, niż w internecie, ale i tak ten środek komunikacji ich nie
ominie. Nelia mieszkała kilka miast dalej razem z matką, czasem przyjeżdżała na
weekend do brata, ale teraz chyba będzie przyjeżdżać znacznie częściej. Daisuke
opowiedział też trochę o swoich przyjaciołach, a trochę w jego wykonaniu to
bardzo dużo. Był typem osoby, która łatwo się z każdym zaprzyjaźnia, nie
dzielił osób na znajomych, kumpli i przyjaciół dla niego każdy jest przyjacielem,
przynajmniej tak wszystkich traktował.
- No a
ty? Opowiesz o swoich przyjaciołach?
- Nie
mam żadnych. – Wzruszyła ramionami. – Nie są mi potrzebni.
- Jak
to? Jesteś taka fajna, powinnaś nie móc się od nich odpędzić!
- No
widzisz, a tu takie rozczarowanie.
Uśmiechnęła się obojętnie. Nie była
kimś, kto tak łatwo otwiera serce dla ludzi, nigdy nie poznała nikogo
odpowiedniego na to miejsce. Ale nie specjalnie jej to przeszkadza, większość
ludzi ze szkoły to pozerzy, do których nie pasuje i nawet nie chce pasować ale
ma dopiero czternaście lat, może gdy pójdzie do szkoły średniej to się to
zmieni. Te lata codziennych rozmów z Daisuke w internecie w zasadzie czyniły go
jej przyjacielem, ale pomiędzy obojgiem narodziła się jakaś większa sympatia.
Minuty mijały dla nich niczym sekundy, a godziny jak minuty. Nim się obejrzeli
zapadał już zmrok.
- Rany,
już jest tak późno? – Zdziwił się, wyglądając za okno. – Czas zapierdala. – Po
tym słowie, zatkał sobie usta. Nie wypada w końcu przeklinać przy dziewczynie.
-
Dokładnie tak.
- To
może cię już odprowadzę do domu?
- Chyba
sobie kpisz! – Prychnęła. – Nie idę do domu. Wiesz, że całkiem niedaleko jest
salon gier komputerowych?
-
Idziesz tam…? – Jeszcze nic go tak bardzo nie kusiło, jak teraz.
-
Pewnie. Idziesz ze mną? Czy zależy ci, by zdążyć na wieczorynkę? – Uśmiechnęła
się pobłażliwie.
- Daj
mi chwilę! – Poprosił i wyjął z kieszeni telefon.
Nie zapomniał o obietnic danej
Matsuri, co to to nie. Starał się do niej przyjść, ale prośba została przebita.
Mats się nie obrazi… jeśli wysłałby do niej zastępstwo! Zadzwonił więc do
Yagury, a gdy dowiedział się, że ten jest u Hiroyi to od razu spisał swój plan
a straty.
- Bo
wiesz… Mats chciała bym do niej przyszedł, a ja nie dam rady…
- No
sorry, ale już mnie Hiroya gości.
-
Szlag… Mats wydawała się przez telefon bardzo przejęta i smutna. Pewnie
potrzebuje rozmowy…
-
Zaraz, ale co się stało? – Wtrącił z
troską.
- Nie
wiem, pewnie pokłóciła się z Gaarą.
- Ojej.
To wiesz, co? Pojadę do niej.
-
Serio? A co z Hiroyą?
- Jebać
go. Nie on ma złamane serce.
-
Jesteś super przyjacielem Yagura!
Na tym rozmowa się zakończyła.
Yagura nie mógł sobie pozwolić na zaprzepaszczenie takiej szansy, więc od razu
zbierał się do wyjścia. Towarzyszący mu Hiroya był zaskoczony podjęciem takiej
decyzji… został właśnie olany przez kumpla na rzecz Matsuri. Tego się nie
spodziewał od Daisuke słyszał, że podobno podoba mu się Aiko i chciał z nim o
tym pogadać, a tu taka niespodzianka. Yagura wyszedł z mieszkania i spieszył
się na ostatni autobus, który jechał w okolice zamieszkania Matsuri. Zajęło mu
to około godziny, nim w końcu zapukał do drzwi.
- No w
końcu…! Yagura? Co ty tu robisz? – Matsuri zdziwiła się a jego widok.
-
Przyszedłem w zastępstwie za Daisuke.
-
Zastępstwie? – Powtórzyła cicho. Yagura sam się wprosił do środka.
-
Powiedział, że coś cię chyba gnębi i potrzebujesz pogadać. Cóż, mogę ci
posłużyć ramieniem, powiedz co się stało?
- No
tak, ale ty mi raczej w tym nie pomożesz…
-
Dlaczego nie? Jeśli Gaara cię rzucił…
-
Matsuri, naprawdę muszę już spadać – Wtrącił się chłopak, wychodząc z jej
pokoju. Yagura niezbyt cieszył się na jego widok, w dodatku byli sami w pokoju.
Poczuł się zazdrosny. – Cześć Yagura.
Tylko bąknął coś niezrozumiałego pod
nosem. Jako jedyny cieszył się z tego, że Gaara sobie idzie. Pod nosem modlił
się, aby ten nie przystawał na błagania Mats, by jeszcze został. Potem już, gdy
zostali sami, Matsuri zaprosiła go do salonu i wprowadziła w problem, który
dotyczył Hanabi i Konohamaru.
Sasori wybrał się do szpitala na
kontrole w sprawie swojej złamanej ręki. Musiał także zgłosić swój przypadek,
by wypisali mu jakieś L4 w pracy. Towarzyszył mu Deidara, korzystali też na
czasie jaki mogli wykorzystać na swoją przyjaźń. Heh, akurat jak Saso musiał
zwolnić tempo w pracy, to Deidarze szło w niej świetnie. Ostatnio podpisał
umowę z jakimś dzianym zagranicznym gościem. Ale prócz pracy rozmawiali i o
życiowych sprawach Sasori był ciekawy czy on i Tsu faktycznie nic nie łączy,
ale Deidara wręcz się z tym zarzekał. Natomiast ten chciał być na bieżąco w tym
trójkącie jaki stanowili Sasori, Miyuki i Noriko. Tak, czas spędzony w
poczekani im wystarczył, aby poprzewijać tyle tematów, nim Saso zniknął za
drzwiami.
Deidara trochę się tam nudził, ładne
dziewczyny w tym okresie chyba nie chorowały. Oglądał i czytał wywieszone na
ścianach plakaty. W takim czasie regulaminy czy instrukcje stają się cholernie
wciągające.
- I co?
– Zapytał Dei, gdy zobaczył wychodzącego z gabinetu przyjaciela. – Jak długo
będziesz niezdolny do życia?
- Do
trzech tygodni. – Odparł na co ten gwizdnął.
- Trzy
tygodnie opierdalania się, jak ty to wytrzymasz? – Przeciętny facet by się
cieszył, ale nie Saso, on przecież żył pracą. Uwielbiał ją, więc nie można się
mu było dziwić. – Przynajmniej będziesz miał mnóstwo czasu dla Miyuki.
- I dla
Naokiego. – Dodał. – To chyba jedyne pocieszenie.
-
Czasem się zastanawiam jak to możliwe, że staliśmy się najlepszymi
przyjaciółmi.
-
Czemu?
- Bo
tyle nas różni. Ja mówię o lasce, a ty o dziecku. – Wywrócił oczami.
- A
propos dziecka, przyszły do ciebie te testy DNA? – Deidarze nie spodobał się
temat, na który wkroczył przyjaciel, więc niechętnie skinął głową. – I jesteś
ojcem?
-
Niestety.
-
Człowieku, gratulacje! Widziałeś je już? Są zdrowe?
- Nie
wiem. Chyba tak.
- Może
się w końcu ogarniesz i zainteresujesz własnymi dziećmi? – Zapytał wymownie.
- Może
spierdalaj? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, a Sasori jedynie westchnął
ciężko.
-
Dlaczego taki jesteś?
- A
dlaczego ty taki jesteś? Weź się odpierdol.
- Dei,
ty masz dzieci. Dociera to do ciebie w ogóle?
-
Dociera.
- I co?
- Mam
to w dupie. – Wzruszył ramionami. – Przestań na mnie naciskać, dobra? Nie
zmienię zdania.
-
Uparty, jak osioł… I ty się śmiesz zastanawiać nad przyjaźnią ze mną?
- No
widzisz. Bo z Hidanem mam więcej wspólnego. – Oświadczył, na co Saso się
skrzywił. Zawsze był o to zazdrosny, co Dei doskonale wiedział, a mimo to tak
lekko o tym mówi.
- To
się z nim zaprzyjaźnij, kto ci broni?! – Warknął.
-
Przestań się drzeć, to szpital. – Upomniał go z uśmiechem.
- To
może ja powinienem się zaprzyjaźnić z Itachim? – Brnął w temacie, ale Dei
zamiast się oburzyć to uśmiechnął się z kpiną. Zajebisty wybór, serio.
-
Proszę bardzo. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent rozmowy to będzie cisza… - W
tym momencie jeden z śpieszących się lekarzy dobił do Deidary, przewracając się
na niego całym ciałem. Sasori widząc te sytuacje od razu rozpoznał sprawcę
wypadku. Hideo, jak on go dawno nie widział. Widać Deidara nadal na niego
działał niczym magnez. – Rany! Człowieku, ile można!?! – Warknął Deidara. - No
złaź ze mnie!
To była dziwna sytuacja, bo Hideo
upadł na Deidarę tak, że ich twarze dzieliło kilka centymetrów i jak jeden
zaczął się zatapiać w oczach osoby pod sobą, tak ten drugi od razu go
rozpoznał. Sasori zdrową ręką pociągnął Hideo za ramię, nie chciał, aby jeszcze
bardziej rozwścieczył mu przyjaciela swoim nieogarnięciem.
-
Kuźwa… To znowu ty. – Burknął pod nosem. Tak, cała ta akcja była ustawiona, ale
nie sądził, że znowu natrafia na faceta. W dodatku tego samego.
- Skoro
wkurwia cię to tak samo jak mnie to się raz na zawsze odczep!
- To
nie stawaj mi na drodze! - Prychnął.
- Saso,
trzymaj mnie, bo go zaraz zabije…
-
Uspokój się Dei. Hideo nie spieszyłeś się gdzieś? – Mężczyzna nic nie
odpowiedział tylko z dumą ruszył w swoim kierunku, szkoda tylko, że ten
kierunek był w przeciwną stronę, do której się spieszył.
-
Doprawdy. Skąd się tacy debile biorą…? – Zapytał retorycznie Deidara.
- Może
to z nim się zaprzyjaźnię? - Zastanowił się na głos. Dei zmrużył na niego oczy,
a następnie złapał mocno za jego bluzę, przyciągając groźnie do siebie.
- Tylko
spróbuj.
- To ty
lepiej nie próbuj mnie zamieniać. – Odepchnął od siebie jego rękę. – Muszę do
toalety.
- Ok,
mam ci pomóc?
- W
czym? – Saso uniósł brew na to pytanie.
- No…
Myślałem, że… Zresztą nie ważne…
Trochę się zawstydził tego co
zaoferował, mógł poczekać, aż sam go ewentualnie poprosi o pomoc. Najwyraźniej
ma na tyle sprawną rękę, że sam sobie podciągnie gacie czy zapnie rozporek.
Zdecydował się na niego poczekać na korytarzu, jednak niepotrzebnie, bo Sasori
potem udał się do przedszkola po syna, a choćby pytanie Deidary czy z nim
pójdzie było zwyczajnie głupie.
W przedszkolu w jednej z salek
trwała dziwna ciszy, niby bardzo fajnie, ale wśród przedszkolaków jest ona
niepokojąca. Dzieciaki rysowały sobie jakieś rysunki, przejmując się podłym
nastrojem swojej pani. W ogóle na nich tego dnia nie krzyczała, nie chciała
razem z nimi uczestniczyć w zabawach… Była po prostu smutna. Pięciolatki
rozmyślały nad powodem tegoż smutku.
- Moja
siostra też się tak zachowywała po tym, jak weszła na wagę. – Przypomniał sobie
Tora.
-
Dlatego można być smutnym? – Zdziwił się Koki. On jest gruby i jest fajnie. –
Baby są dziwne.
- Wy
bardziej. – Odparła Maribel. – Mój brat zachowywał się jak nasza pani, gdy
zerwała z nim dziewczyna. – To było dla niej jeszcze bardziej chore, żeby tak
przeżywać rozstanie ona sobie nie wyobraża siebie w takiej sytuacji.
- Ja
bym się cieszył. – mruknął Koki.
- Tobie
dziewczyna nie grozi.
- Bo
ci…!
- Może
po prostu zapytajmy…? – Powiedziała nieśmiało Kae.
- Ok, a
kto idzie? – Zapytał Naoki.
- Ten
kto pyta. – odpowiedział mu Tora.
- Nie
pójdę sam…
- Pójdę
z tobą! – Zgłosiła się Maribel, ale ten pomysł nie miał zwolenników.
-
Lepiej nie…
- Nie
myślisz co mówisz.
- Ta,
pani będzie jeszcze bardziej przykro po rozmowie z tobą. – Stwierdził Tora, a
reszta mu przytaknęła.
-
Nonsens. Mój tata często rozmawia na ten temat z pacjentami. Mam doświadczenie.
Chodź Nao.
Oczywiście skłamała, ale jak to ona
chciała być w takim centrum uwagi. Tak więc Naoki, razem z Maribel ruszyli do
swojej leżącej na biurku i nazbyt cichej przedszkolanki. Chłopak spojrzał na
koleżankę z niemym pytaniem, co dalej, ale ta wzruszyła ramionami.
-
Dlaczego pani jest smutna? – Zapytał Naoki.
-
Rozstałam się z chłopakiem… - powiedziała ze smutkiem w głosie. Jej rozmówcy
spojrzeli na siebie, a potem znowu na swoją panią.
- Niech
się pani nie martwi. – Zaczęła Maribel poklepując nauczycielkę. – Na pewno
znajdzie sobie nową dziewczynę. – Naoki energicznie kiwał głową na słowa
koleżanki. Natomiast przedszkolanka nie czuła się pocieszona, spojrzała na
dzieciaki z mordem w oczach.
-
Idźcie stąd… - Syknęła.
Szybko poszło… Przynajmniej znali
powód smutku nauczycielki, teraz w grupce mieli co komentować. Po jedno dziwili
się, że ją ktoś rzucił, bo chyba była dosyć ładna. Maribel jednak się nie
zgadzała, nawet ona sama jest ładniejsza. Po tej drobnej sprzeczce wszyscy
ustalili, że zapytają swoich ojców czy przedszkolanka się im podoba, bo nie im
oceniać takie rzeczy. Wracając do tematu musieli zgodnie stwierdzić, że powodem
rozstania był charakter kobiety. Była strasznie niecierpliwa, dużo krzyczała i
lubiła mieć władze nad wszystkim.
- No
dobra, ale co z tym zrobimy? Bo nie chcę, by pani cały czas była smutna. –
Wtrącił Tesshi.
- Ja
też… - Przytaknęła Kae.
- Mari,
jak radzi sobie twój brat z rozstaniami? – Zapytał Koki, a dziewczynka się
zamyśliła.
- Robi
trzy rzeczy. Gra w gry wojenne, ogląda gołe panie na komputerze albo znajduje
sobie nową dziewczynę.
-
Ogląda gołe panie? Po co?
- Nie
wiem.
-
Zapytaj. – Tesshi był ciekaw tego, bo jego brat też ogląda, ale nie chce mu
powiedzieć. Za to grozi mu śmiercią, gdy piśnie komuś o tym, dlatego nawet w
przedszkolu siedzi cicho.
- To
poszukajmy kogoś dla pani Urimi. – Zaproponował Tora.
-
Dobra! Niech jutro po każdego przyjdzie ktoś, kto się umówi z naszą panią –
Klasnęła w dłonie Maribel. Była dumna ze swojego pomysłu, który został przez
wszystkich zaakceptowany.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać nad
swoim wyborem. Naoki chciałby, aby wujek Hidan po niego przyszedł, ale nie
widział go nigdy z jedną panią na długo, nieraz tata twierdził, że wujek nie
szanuje kobiet, dlatego żadnej nie ma. Maribel zauważyła, ze się zastanawia, a
ona od razu na jego miejscu by wiedziała.
-
Poproś tego twojego wujka, co kiedyś po ciebie przyszedł. – mruknęła. – Tego z
długimi włosami.
- Wujka
Dei’a? – Zapytał bardziej siebie, niż jej. – Nie głupi pomysł.
- Jest
genialny! Bo mój. – Uśmiechnęła się. – Naoki, a przyjdziesz do mnie się pobawić?
- Nie
wi…
- Pan
Akasuna! – Wykrzyknęła dziewczynka wprost do ucha Naokiego. Obiegła do
mężczyzny o wiele szybciej, niż syn. – Co się panu stało w rękę?
-
Miałem drobny wypadek, Maribel.
- To
musisz uważać. Mój brat też miał chorą rękę, koledzy mu się na niej
podpisywali.
- No
widzisz, mój gips jest nietknięty flamastrem.
- Nie
ma pan przyjaciół?
- Mam…
- Samo ich posiadanie to odpowiedni argument na to, aby się nie zgodzić na ich
autografy. – Naoki co się tak grzebiesz?
- Idę,
idę.
- Czy
Naoki może do mnie przyjść się pobawić?
Co tam, że rodzice o niczym jeszcze
nie wiedzieli, zgodzą się, jak ona poprosi, a właściwie tata się zgodzi, bo
mamy nie było w domu. Sasori nic jej nie obiecał prócz tego, że się zastanowi.
Ale pewnie pozwoli dziecku się wybrać do dziewczynki, to lepsze towarzystwo,
niż wujkowie.
We wtorkowy wieczór Itachi za namową
Kany urządzał w nowym domu parapetówkę. Na ten czas Yukari została u dziadków,
a oni w towarzystwie znajomych bawili się na tej zakrapianej alkoholem
imprezie. Nie było jakoś specjalnie dużo osób, tylko ci najbliżsi Kana
zaprosiła Noriko wraz z mężem, którzy mieli dołączyć później, swojego brata i
Deidarę, bo Itachi nie zniżył się do tego aby go zaprosić. Wraz z blondynem
przyszła Tsuki, bo skoro tam będzie ta wykruszona paczka czyli Saso, Hidan,
Itachi, Yahiko i Nagato, to nie może zabraknąć kogoś zajebistego – jej. Rzecz
jasna ten kto miał partnerkę, przyszedł z nią. Sasori zostawił Naokiego pod
opieką Matsuri i Gaary, dlatego czuł się spokojnie. Wszyscy musieli przyznać,
że mieszkają w całkiem niezłych warunkach. Itachi się postarał, sprawiając
swojej żonie niespodziankę, choć Deidara co nieco by zmienił, czyniąc
mieszkanie większym… ale Uchiha musiałby mu za to zapłacić i błagać na
kolanach.
- Duży
dom, jak na trzy osoby. – mruknął znacząco Sasori, zerkając na Itachiego. –
Zamierzacie się starać o kolejne?
- Och,
nawet mi nie mów. Ostatnio nie mogłam się wcisnąć w spodnie i się
przestraszyłam kolejnej ciąży! - Wtrąciła Kana. - Ale okazało, że ten pieprzony
gnojek zrobił sobie jaja i mi je zwężał.
- O kim
mówisz? – Dopytała Miyuki.
- O
Sasuke. Cieszę się, że się wyprowadziłam i nie muszę oglądać jego facjaty.
- Dei,
Hidan i Tsu, mają klub pod nazwą „gnębić Sasuke”, idź się zapisz. – Powiadomił
Nagato.
- Okej,
nie może mnie tam zabraknąć. – Rzekła i opuściła tą grupkę.
- Teraz
możesz się wypowiedzieć, Itachi. – Zezwolił mu Sasori. Tak jak sadził, przy
żonie nie mógł się biedaczyna szczerze wypowiedzieć. Uroki bycia małżonkiem.
-
Słyszałeś. Kana nie chce na razie dzieci, chyba, że sam je urodzę. –
Powiedział, odpijając łyk piwa, które trzymał w ręku. – Na powrót podostawała
jakieś angaże na rolę w teatrze i chce się skupić na byciu aktorką.
-
Przejebane. – Stwierdził Sasori.
-
Dlaczego? – Wtrąciła Miyuki. – Musi odpocząć, może nie wspomina zbyt dobrze
porodu i nie ma ochoty na ponowne przeżywanie tego okresu? Daj jej trochę
czasu.
- Nie
mam nic do tego. Nie podoba mi się jej praca.
- Taa,
przecież w teatrach są różne spektakle. Od zwykłych komedii po jakieś erotyki…
-
Chodziło mi o prace czyli brak czasu dla rodziny… Ale dziękuję, Saso. Nikt nie
potrafi tak perfekcyjnie dodać otuchy jak ty. – Posłał mu krzywy uśmiech. Na co
ten się zakłopotał.
-
Wiesz… do usług.
- Nie
będzie tak źle, a jak będzie to pewnie będzie wracać do domu z chęcią na
ciebie. – Uśmiechnął się Nagato. – Wtedy przy odrobine szczęścia dochowasz się
drugiego dziecka.
-
Właśnie, już raz przecież wpadłeś. – Podsumował Saso.
- Tylko
nie wpadaj, jak Deidara, bo Kana cię wyrzuci z domu. – Miyuki zaśmiała się
lekko, nie zauważając wcześniej znaków od swojego chłopaka.
- To
Deidara wpadł?
Itachi jako jedyny w towarzystwie
nie znał tej nowiny. Teraz pewnie blondyn mocno się wnerwi na przydługi język
Miyuki. Było jej z tym strasznie głupio, myślała, że wszyscy o tym wiedzą. W
zakłopotaniu postanowiła wszystkim zniknąć na chwile z oczu. Po zniknięciu za
drzwiami łazienki, Sasori na wszelki wypadek przyjął na swoje konto wsypanie
Deidary. Jemu na pewno wybaczy. Po chwili on, wraz z Nagato podeszli do Hidana
i Yahiko.
- Idzie
kaleka. – Zaszydził Hidan. Wszyscy już dawno dali sobie spokój z jego złamanej
ręki, tylko nie on. – Nie sądziłem, że z Miyuki będzie taki męski bokser.
-
Dorośnij.
- Ciesz
się, że nie rozważałem na głos czy w twoim przypadku słowo „męski” będzie
poprawne. Facet co dostaje wpierdol od laski to cipa.
- Facet
co sam uderzy kobietę to jeszcze większa cipa. – odparł. – W ogóle ona mnie nie
bije. Odwal się. Yahiko, co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
- A po
sta…
-
Akasuna! – Przerwał mu Hidan. – Jak to jest, że gdy ja chcę, by Nao spędził ze
mną kilka dni to jesteś na nie, a pani szmacie dajesz go od tak? – Pstryknął
palcami. – To cholernie niesprawiedliwe! Ona go porzuciła, traktowała, jak
zabawkę, a ja jestem dla niego najlepszym wujkiem na świecie!
- Ty
jesteś TYLKO wujkiem, a ona jest AŻ matką. Dotarło?
-
Przyjebać ci? Ona zryje mu mózg i nie będzie cię szanował!
-
Bardziej mi to pasuje do ciebie.
- A co
jak chłopak będzie chciał mieszkać z mamą? Co wtedy zrobisz?
-
Hidan, skończ pierdolić. - Zainterweniował w dyskusję Deidara. – Nie twój
bachor i nie twój problem.
-
Oczywiście że mój. Ta mała lafirynda na bank nie ma dobrych zamiarów! Jak
chcesz komuś dawać Nao do przypilnowania, to ten zaszczyt mi się bardziej
należy. W przeciwnym razie…!
- Dobra
Hidan, nie strasz. Nie strasz, nie strasz… bo się zesrasz. – Wtrącił Yahiko.
Chwilę później do drzwi zadzwonił
dzwonek, Kana pobiegła z uśmiechem do drzwi, bo wiedziała, kto właśnie dotarł
na miejsce. Przywitała się z Noriko w przedpokoju, a na głos dziewczyny kilku z
mężczyzn westchnęło, o wilku mowa. No cóż, Hidan i Deidara nie byli zadowoleni,
musząc na nią patrzeć, jednak Deidarę coś zszokowało, natychmiast pociągnął do
siebie Saso i zaczął z nim konspiracyjną dyskusję.
- Ten
gość, z którym przyszła twoja eks… Czemu on tu przyszedł?
- Może
dlatego, że to jej mąż? – odpowiedział pytaniem.
- Co?!
- Jest
jej mężem. Przedstawić was sobie…? – Pytał z grzeczności, bo powodów, by to
zrobić nie miał.
- Nie…
Już się poznaliśmy. – Sasori, jak i podsłuchujący Hidan unieśli brew, czekając
na wyjaśnienia. – To mój zleceniodawca. Mam mu zaprojektować firmę.
- O
kurwa, zwolnij się.
- Za
późno. Już podpisałem umowę. – Westchnął zdenerwowany.
-
Pewnie będzie cię ostro cisnął za przykrości, które kiedyś zrobiłeś Noriko –
Postraszył go Hidan, miał niezłą radochę
z niedoli kumpla. – Teraz będziesz MUSIAŁ ją lubić.
-
Zamknij mordę. – Burknął w odpowiedzi.
- Nie
sądzę, by Roko się nad tobą znęcał z tego powodu. Chodź się przywitaj…
- Ph,
pojebało? Będę musiał się podlizywać, twojej eks.
-
Witam. Nie sądziłem, że będę mógł cię dzisiaj spotkać Deidara. – Wtrącił się
Roko w języku angielskim. Chciał się przywitać z Sasorim, a tu kolejna znajoma
twarz.
Oczywiście podszedł w towarzystwie
Noriko, kobieta jednak nie wdawała się w dyskusje, nie kryła nawet, że jej nie
obchodzą poruszane kwestie. Hidan po kilku minutach odpuścił sobie udawanie, że
zna język i odszedł od towarzystwa. Noriko też odeszła, pod pretekstem
zrobienia sobie drinka, dopiero wtedy Deidara się rozluźnił.
-
Noriko mi co nie co o tobie opowiedziała. Nie bardzo za sobą przepadacie
prawda?
- Mało
powiedziane. – Skomentował Sasori.
-
Przyjacielu, może popilnujesz swojej drugiej połowy, co? – Syknął w możliwie
jak najmilszym tonie, a potem dodał w ojczystym języku. – Zjeżdżaj głupcze. –
Gdy Saso z urażoną miną poszedł szukać Miyuki, Dei odchrząknął. – To prawda,
nie znoszę jej…
- Po
angielsku, proszę. – Upomniał.
-
Jasne, sorry. A więc nie przepadam za twoją żoną, ale mam nadzieję, że to nie
wpływa na naszą współpracę?
- Widać
dzieliliśmy te same obawy. Po prostu nie mówmy o Noriko, skupmy się jedynie na
pracy.
-
Pasuje.
Całkiem spoko gość, ciekawe dlaczego
skazał się na małżeństwo z Noriko? Zastanawiał się nad tym fenomenem
rozmawiając z nim po przyjacielsku. Sasori w tym czasie szukał Miyuki, nie było
jej w toalecie, ale była w kuchni w towarzystwie Dana, to sobie wybrała
kandydata na rozmówce.
-
Miyuki, szukam cię po całym domu. – Wtrącił się w tą nazbyt wesołą dyskusję.
-
Chciałam sobie nalać soku, a w kuchni zastałam Dana, to brat Kany.
- Znamy
się już – Odparł.
- No
tak… Sasori. – Udał, że dopiero teraz sobie przypomniał. – Koleś z dobrym
gustem. – Odnosił się do tego, że obojgu zawsze podobała się Noriko. – Jak
widzę to się nie zmieniło. – powiedział, uśmiechając się do Miyuki.
- Skąd
się znacie? – Zapytała uprzejmie, ale oboje z mężczyzn skupiło się bardziej na
ciskaniu w siebie piorunującymi spojrzeniami. W końcu Sasori zmienił taktykę.
-
Idziemy. – Złapał Miyuki za rękę i zamierzał ją wyciągnąć z kuchni.
- Co u
dzieciaka? – Zapytał obojętnie Dan, zagradzając mu drogę.
- Ma
się dobrze – odpowiedział niechętnie. – Zresztą nie udawaj, że cię to obchodzi.
-
Obchodzi, obchodzi. Byłem przy nim, gdy był jeszcze w brzuchu Noriko, a potem
przez pół roku jego życia. – Przypomniał Dan z wyższością, co nie podobało się
Sasoriemu. Miyuki nasłuchiwała rozmowy w skupieniu. – Jestem prawie jak jego
ojciec. – Sasori na ten tekst chciał użyć swojej mocy, aby zabić go wzrokiem,
jednak nie posiadał takich zdolności. – Właściwie to, sądząc po terminie, nawet
mogłem nim być.
- Ale
nie jesteś. – Warknął i zamierzał opuścić pomieszczenie, ale ta informacja go
zatrzymała. – Co masz na myśli mówiąc „sądząc po terminie”? – Dan jedynie
uśmiechnął się cwaniacko na to pytanie. – Sugerujesz, że Noriko spała z tobą,
gdy była jeszcze ze mną?
-
Sasori – Wtrąciła się Miyuki do rozmowy. – dlaczego cię to obchodzi?
- Chcę
po prostu wiedzieć. – Nie rozumiał, aby robił coś złego.
- Ale
po co? – Dziewczyna nie dawała za wygraną. – Co ci da ta informacja?
- Twój
chłopak chyba nadal żyje przeszłością. – Mruknął uszczypliwie Dan.
-
Pieprz się.
Nie rozumiała, a nawet była zła za
ten naskok Sasoriego. Co go obchodzi czy Noriko była mu wierna? Jest z nią, a
tamta to przecież przeszłość. Miała absolutną rację, ale świadomość tej zdrady
była dla Saso delikatnie bolesna. Przeszłość przeszłością, ale… Nawet nie
potrafił wytłumaczyć swojej złości. Podeszli do Yahiko i Deidary, którzy
rozmawiali o... w zasadzie o wszystkim. Yahiko zamierzał ich wszystkich
zaprosić do siebie na kilka dni w wakacje. Wypad na wieś spodobałby się
Naokiemu, także Sasori był za tym pomysłem.
- Zaraz
wracam. – Przerwał Deidara i ruszył w kierunku kumpeli. Tsuki rozmawiała z
Kaną, Konan i Noriko, a według Deidary za dobrze się bawiła w ich towarzystwie.
– Tsu, pozwól.
- Nie
widzisz, że rozmawiam? Zaraz.
-
Teraz. – Zdecydował i pociągnął ją na stronę. – Co ty robisz?
-
Gadam…? – Zapytała retorycznie.
- To
gadaj z kimś innym. – Burknął. – Nie skumałaś po rozmowie, jaka ta Noriko jest
wkurwiająca?
- Jest
spoko. Zresztą, wyluzuj. Zbieram informacje.
- Jakie
informacje? – Zapytał bezsilnie.
-
Haczyki. Sytuacje, do których lepiej się nie przyznawać… Uchiha ma takich akcji
na koncie od grona. – Zapowiedziała, zdając sobie sprawę, że tym go
zainteresuje.
- Jakie
na przykład?
- Kana
stwierdziła, że w łóżku Itachi jest krótkodystansowcem. – Przekazała mu
szeptem. Deidara się uśmiechnął, słysząc ów przypał. Następnie odchrząknął.
-
Wracaj więc i rób co robiłaś. – Pozwolił jej, bo chciał zachować twarz. Tsu
spojrzała na niego z politowaniem. Nie potrzebowała jego pozwolenia.
Potem zamiast zgodnie wrócić do Saso
zdecydował się dołączyć do Hidana, który rozmawiał z jakimś gościem, od razu go
z nim zapoznał. Kolejny idiota będący kiedyś z Noriko, serio nie rozumiał, jak
można lubić to coś. Z Danem można było pogadać o seksie, dlatego złapał dobry
kontakt z Hidanem.
- Ej,
Noriko! – Zawołał ją Hidan, gdy ich wymijała. Obejrzała się na nich bez cienia
większego zainteresowania. Saso się zaciekawił, bo Hidan zapraszający
dziewczynę do konwersacji… Musiał dużo wypić. – Czy to przypadek, że jest tu aż trzech kolesi, z którymi
spałaś? Wiesz, nie sądzę.
- Nie
obchodzą mnie twoje rozkminy.
-
Zapytam z ciekawości. Z kim się najlepiej sypiało? Z Danem, Saso czy z mężem?
- Hej,
Hidan! – Warknęła Kana. – Zaraz cię stąd wypieprzę na zbity pysk!
- Och,
boję się. – Wywrócił oczami.
Noriko zignorowała zaczepkę Hidana,
a na odchodne posłała Danowi nieprzychylne spojrzenie, na co w odpowiedzi
jedynie beztrosko się uśmiechnął. Podeszła do męża i stawiając szklankę z
drinkiem na półce obok, wtuliła się w tors męża. Szeptali sobie czułe słówka w
znanym sobie języku, zapominając o reszcie dopóki nie dołączył do nich Dan. W
tym czasie Sasori razem z Deidarą i Itachim byli na zewnątrz. Kana musiała choć
na moment nacieszyć się brakiem Hidana w mieszkaniu. On to wszystko musi
spieprzyć, szukając jakiejś zadymy
- Długo
będę musiał tu siedzieć? Zimno jest. – Marudził Hidan.
- Jak
wytrzeźwiejesz to wrócimy. – Powiadomił Itachi.
- Nie
wypiłem, aż tak dużo.
-
Gościu, spójrz na siebie. Chociaż nie, to nic nie da, bo ty zawsze wyglądasz
jak nawalony. – Deidara wywrócił oczami. – Było nie kłócić się z innymi lub
powodować jakieś konfrontacje.
- Na
żartach się nie zna.
- A czy
kiedykolwiek się znała? – Zapytał Sasori, a wszyscy się na niego spojrzeli ze
zdziwieniem. Zawsze słuchał, ale nigdy nie uczestniczył w jakichś pojazdach na
byłą. – Co?
- Widać
Saso też za dużo wypił. – Stwierdził Hidan. – To może teraz się zgodzisz, aby
Naoki do mnie wpadł na weekend?
- Nie.
- O, a
propos wpadania. Deidara słyszałem szczęśliwe wieści. – mruknął Itachi z
uśmiechem. – Jak się czujesz w roli tatusia?
- Ten
też się najebał? – zapytał retorycznie Sasoriego.
- Mówię
o potomkach twoich i Tayuyi. – Przypomniał z uśmiechem.
- Nie
wiem o czym mówisz. – Deidara zgrywał obojętnego, choć w środku się w nim
gotowało.
-
Sądzę, że wiesz. I to doskonale.
-
Spierdalaj z łaski swojej.
-
Podobno masz bliźniaki. – Itachi komentował dalej nie zwracając uwagi na coraz
mocniej zaciskające się pięści rozmówcy.
– Zapewne się z tego cieszysz. Nie przypuszczałbym, że jak zaczniesz się
rozmnażać to tak hurtowo.
- No
tobie taki przypadek nie grozi skoro według twojej żony tylko w kilka sekund
załatwiasz sprawę.
Itachi zmrużył gniewnie oczy i
przeklął w myślach co ta Kana mu napieprzyła? Wolał się jednak już nie odzywać,
bo kto wie co jeszcze mu powiedziała. Deidara w duchu ucieszył się że udało mu
się zamknąć parszywy ryj Uchihy. Oczywiście temat się nie skończył, bo trzeba
się było pośmiać z Uchihy, Deidara miał już swoje pięć minut. Hidan głośno
udzielał wskazówek Uchihie, a Saso i Dei, żeby jeszcze bardziej dodać sytuacji
agonii, zostawili go samego. W mieszkaniu Sasori spojrzał na Miyuki, która
siedziała na kanapie i rozmawiała sobie wesoło z Konan i wesoło rozmawiała.
Postanowił jej nie przeszkadzać i zagadał jeszcze Deidarę.
-
Słuchaj, mam sprawę.
- No? –
Skupił uwagę na przyjacielu.
- O
której jutro kończysz pracę?
-
Jutro? Jutro mam wolne.
-
Super, Naoki prosił żebyś po niego przyszedł do przedszkola.
- Ja? –
Zdziwił się. – Co jest z tym dzieckiem?
- Nie
wiem, sam byłem tym zaskoczony…
-
Odpierdala mu równo. – Skomentował ze wzruszeniem ramionami. – Rozumiem, że mu
odmówiłeś.
-
Miałbym odmówić własnemu dziecku?
-
Miałbym marnować swój czas na jakieś dziecko? – Odpowiedział tak samo
retorycznym pytaniem.
-
Pomyśl w ten sposób, to nie jakieś dziecko tylko moje dziecko.
- Ojej.
To wszystko zmienia.
-
Serio?
- Nie.
– Burknął.
Ciężko mu było przekonać Deidarę do
tego pomysłu, ale w końcu się udało. Przyjaciel nie potrafi mu odmówić.
Właściwie to zgodził się na wieść, ze ma odprowadzić smarka do babci Sasoriego,
a ona zawsze na jego widok zapraszała na obiad, a nieźle gotowała. Zje dobrze,
za darmo i nie będzie się męczył w gotowaniu. Po chwili odszedł do Nagato, by
zamienić z nim kilka słów, a zostawiony chłopak spoglądał ciepło na Miyuki.
-
Skarbie to nie jest twoja szklanka. – Powiadomił Roko, Noriko. Stali niedaleko,
dlatego Sasori usłyszał ich dialog.
- Nie
ma sprawy. – Wtrącił się Dan w zrozumiałym dla mężczyzny języku. – Odebrałem
jej dziewictwo, dlatego ona może odebrać mi picie.
-
Słucham…? – Mężczyzna miał nadzieje, że się przesłyszał, ale Dan jedynie
uśmiechnął się dumnie odchodząc do kuchni. Spojrzał więc na Noriko, która
zagryzła w złości wargi. – Czy w tym towarzystwie jest ktoś jeszcze z kim
spałaś? – Nie spodobało jej się to pytanie, ale nie mogła się dziwić.
- Zaraz
wracam. – odparła kierując się na rozmowę z tym palantem.
Wyminęła Sasoriego, kierując się do
oddalającego się do kuchni Dana. Sasori chciał się z nią skonfrontować odnośnie
jej wierności, gdy z nim była, ale może lepiej tego nie rozdrapywać. To
przeszłość, a sprawa ojcostwa Naokiego jest mu znana w stu procentach, tylko to
się liczy.
OD AUTORKI
SOLI COME BACK XD Nie, nie zapomniałam o was, kochani :D Mało tego, postaram się was nieraz zaskoczyć w tym opowiadaniu, jak i również rozśmieszyć :D
Dziękujemy Dorsvowi za cholernie szybką korektę :D
Teraz wracam do dalszego pisania xD xD
O rany, tutaj kolejny rozdział, a ja tak daleko jestem ;---;
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas to nadrobię, serio :"(
(wiem, nie takiego komentarza się spodziewałaś, przepraszam)
Spoko :D coś mi się wydaje, że sama nieprędko zabiorę się za pisanie komentarzy.., ja to dopiero u ciebie zalegam ^^"
UsuńNo w końcu! Rodział cudo. Rozbroił mnie tekst Maribel, że ,,znajdzie sobie nową dziewczynę" xD
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się scena "zazdrości" Saso i Dei'a. Zwłaszcza przykłady Saso z kim powinien się przyjaźnić :D
No cóż... Nie jestem najlepsza w komentowaniu, ale rozdział mi się bardzo podobał :D Pozdrawiam i weny! ;*
No chciało dziecko dobrze, ale wyszło jak zwykle :P
UsuńSaso i Dei to jak nieoficjalny związek xD tyle się znają a nadal o siebie zazdrośni - to piękne ♥
Powiem ci, że tego typu komentarze są najwygodniejsze - czuję zadowolenie, że zadowoliłam czytelnika i dość szybko mogę mu odpisać :D
Również pozdrawiam ♥
Jak ja mogłam przegapić premierę?!! Kurde źle ze mną. No ale wróciłaś w końcu, bałam się że to będzie dłużej trwało, bo koleżanka mnie nastraszyła że ona na laptopa czekała 7 miesięcy. Ten rozdział jest przykładem na to iż świat na prawdę jest mały.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że następny pojawi się szybko.
PS. Co będzie tym bonusem, o którym pisałaś pod tamtą notką?
UsuńOj tam premiera - są ważniejsze rzeczy :P
UsuńNo cóż, gdybym się upierała by mi naprawili, a nie kupili nowy to mogłabym nawet czekać i te 7 miesięcy xD
Bonus... Nie dotyczy tego bloga ;) pojawi się w swoim czasie ♥
Pozdrawiam i dziękuję ♥
Nareszcie pojawił się nowy rozdział ❤ Po prostu super nie ma co dodać. To może wredne i wiem, że się czepiam, ale jeśli chodzi o korektę to może jednak warto poświęcić trochę wiecej czasu, bo został przynajmniej jeden błąd, który jednak rzuca się w oczy ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ludzie zwracają na to uwagę i prosiłbym żeby na przyszłość wskazywać te błędy, które przeoczyłem. :D
UsuńSkoro wredność dotyczy korekty to to nie jest moja działka xD
UsuńAle robię w cholerę błędów, więc i tak jest ich mniej, niż powinno :P
A że rozdział ci się spodobał to po prostu czuje się spełniona jako pisarz ♥
Dołączam do prośby Dorsva :)
Pozdrawiam ♥
Jeśli czepiamy się tych błędów :)
Usuń"W mieszkaniu Sasori spojrzał na Miyuki, która siedziała na kanapie i rozmawiała sobie wesoło z Konan i wesoło rozmawiała."
Hmm... Dorsv! Tłumacz się XD
UsuńMoże była bardzo wesoła? :D
UsuńByła bardzo wesoła rozmawiając z Kaną? Musiała dużo wypić :D
UsuńEj, Dorsv, kiedy poprawisz następny rozdział? :P ja tu czekam xD