13 kwi 2015

ROZDZIAŁ 63-1.

            Wieczorem po pracy Itachi wybrał się w jeszcze jedno miejsce, aby zająć się jedną bardzo ważną rzeczą. Wszedł do budynku – wysokiego wieżowca, w którym na górnych piętrach znajdowały się mieszkania, a na parterze była kawiarenka. Przytulne miejsce, gdyby Douhito tutaj nie mieszkał i nie skaził budynku swoim jestestwem to może, by się tu wraz z Kaną i Yukari zalokował. Wszedł do windy i wybrał dosyć wysokie piętro. Cieszył się, że ścianki windy nie były szklane, bo mógłby zwariować. Nie ma lęku wysokości, ale takie poruszanie niby tylko na platformie jest straszne. Wkrótce stał już pod drzwiami Deidary. Nie wierzył, że właśnie zapukał do drzwi tej łajzy, ale robi to w imię większego dobra. Dopiero po dłuższej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich blondyn.
- Mam sprawę. – Zaczął Itachi, pomijając zbędne uprzejmości.
- A ja radę. Spierdalaj. – odparł i zamknął mu drzwi przed nosem. Spodziewał się tego.
- Otwieraj policja! – Krzyknął waląc w drzwi. Wszyscy jego znajomi wiedzieli, że może i Dei miał wyjebane na innych ludzi, ale nie jego matka. Co sąsiedzi sobie pomyślą o wrzaskach na korytarzu? – Dostaliśmy dziś szkic portretu gwałciciela! – Oparł się o ścianę przy drzwiach. – Sprawca jest zdumiewająco podobny do ciebie! – Wtem drzwi się na powrót otworzyły, a Deidara zmierzył wzrokiem Itachiego. – Co się tak patrzysz?
- Wyobrażam sobie ciebie w płomieniach. Czego chcesz ode mnie?
- To niewielka prośba. – Wprosił się do mieszkania, nie wszedł daleko, po prostu chciał uniknąć dziecinnego zatrzaskiwania mu drzwi przed nosem.
- Och zamierzasz mnie o coś prosić? – Uśmiechnął się Deidara.
- Heh. Powiedzmy. Podobno teraz zbierasz ekipę do pracy na budowie.
- Nawet nie wiesz, jak pomiatanie tobą byłoby kuszące, ale niestety ta praca obejmuje jedynie studentów, którzy chcą dorobić, a tobie już minął kwiat wieku. A teraz… - Złapał za klamkę.
- Chcę byś zatrudnił Sasuke. – Na to zdanie Deidara uniósł brew czy on się, aby nie przesłyszał? – Tak, mojego młodszego brata. – Wyjaśnił, jak głupiemu.
- Dlaczego go mi podrzucasz?
- Bo mnie wkurwia. Rodziców też, może przy twoich bezwzględnych metodach coś się w nim zmieni.
- Rozumiem, ale nie. – Otworzył drzwi. – Wypierdalaj.
- Co? Czemu nie? Możesz go dręczyć upokarzać czy co tam chcesz!
- Wiem, ale za chuj nie pasuję mi perspektywa, że ty będziesz z tego zadowolony. Wypad – Powtórzył i wskazał na korytarz. Itachi westchnął, cóż sądził, że podziała, ale to nie był jedyny as, jaki miał w rękawie.
- W porządku. To, co powiesz, że w zamian dam ci pewną informację…
- Nie wiesz o niczym, co mogłoby mnie zainteresować.
- Na pewno? Chodzi o twojego najlepszego przyjaciela.
- Człowieku, nie kompromituj się, okej? Nie ma rzeczy, o której bym nie wiedział. – rzekł pewny siebie. – Wyjdź wreszcie.
- Tydzień temu Sasori jakoś się skontaktował z znajomą nam obu kobietą.
- Ja pierdolę… wiem, że Miyuki wróciła.
- Nie mówię o Miyuki. – Zapadła cisza, wzbudził zainteresowanie Deidary. – Umowa stoi? – Blondyn się skrzywił, ale na powrót zamknął drzwi mieszkania i zamienił się w słuch. Itachi wyjął z kieszeni telefon i pierwsze, co to wyszukał zdjęcia będącego dowodem swojej wiadomości. Pokazał koledze. – To Kana i Noriko.
- Mówisz o byłej Saso? Co ona robi u twojej żony?
- Sasori ją do niej przyprowadził.
            Deidara spojrzał na bruneta, jak na debila. Nie wierzył w taką lekkomyślność przyjaciela, ale Itachi nie wyglądał jakby żartował. Właściwie to czy on kiedykolwiek żartował? Pierwsze co, to wybronił Kanę, bo ta nic nie piśnie o Naokim i powiedział o motywach, jakimi kierował się Sasori ściągając kobietę w bliskie ich grono. Chciał, aby się dowiedziała, aby była bliska prawdy. Deidara był wściekły, że takiej nowiny dowiedział się od śmierdzącego Uchihy. Rozmawiają z Saso regularnie przez telefon albo piszą smsy. Kurwa, są tymi przyjaciółmi czy nie?! Zacisnął pięść tak mocno, że aż mu drżała.
- Po twojej minie widzę, że o tym nie wiedziałeś.
- Sasuke ma się zjawić o piątej trzydzieści w sobotę. Jeśli się spóźni choćby o sekundę to będzie z nim krucho. – Zapowiedział z grozą, ignorując poprzednią wypowiedź Uchihy.
- Przekażę. – Uśmiechnął się i otworzył sobie drzwi. – A właśnie. Będziesz się wybierał do Akasuny?
- Może. – Na bank złoży mu wizytę.
- To masz. – Rzucił w jego stronę bluzę, którą od dłuższego czasu ściskał w ręce. Dei z łatwością ją pochwycił, ale też na powrót cisnął w bruneta.
- Masz mnie za biedaka? Nie każ nikomu łazić w swoich ciuchach, tylko je pal.
- To bluza twojego przyjaciela. Oddaj mu ją. – Ponownie rzucił w niego odzieżą. Rozwarł ciuch, by go rozpoznać. Ta, to należy do Saso. – Noriko miała ją na sobie.
- Fuuu! – Deidara się skrzywił i upuścił ubranie, cofając swoje ręce.
            Nie dość, że jest skalana dotykiem Noriko, to jeszcze Uchihy…!

            Dzień był pochmurny, a z nieba kropił delikatny deszcz – wbrew wszystkiemu pogoda idealnie się wpasowała dla ludzi, którzy właśnie odwiedzali swoich zmarłych krewnych bądź przyjaciół na pogrzebie. Noriko była jednym z tych ludzi. Zawsze, co przyjeżdżała do kraju odwiedzała grób swojej babci, by się przywitać lub pożegnać. O pierwszej rano ma odprawę, więc intencja była ta druga. W myślach opowiadała zmarłej o swoim pobycie tu, a tym razem miała, co opowiadać, w końcu odżywiła kontakty ze swoją przyjaciółką i zawdzięcza to Sasoriemu. Nie powiedział jej, że wybacza dawne zachowania, ale to, co zrobił chyba przeczy temu, aby nadal się na nią gniewał. Ostatnio też miała pogadankę ze swoim ojcem… nie podoba jej się, że teraz ma na nią haka, bo nie przyznała się swojemu mężowi, iż miała dziecko. Wie, powinna mu o tym powiedzieć, takich rzeczy nie zataja się przed małżonkiem, ale jakoś nie przechodzi jej to przez gardło.
            Westchnęła ciężko. Jej własne życie wydaje się być farsą, ciągle popełnia ten sam błąd – ukrywa przed bliskimi osobami, którymi kocha, jakieś ważne rzeczy.
- No błagam moi najukochańsi rodzice! Pokierujcie moją ręką na tym teście z matmy! Chcę, chociaż tróję, czy proszę o zbyt wiele?
            Noriko obejrzała się w stronę znajomego jej głosu i ujrzała kucającą przy znanym jej nagrobku, Matsuri. Uśmiechnęła się w tamtą stronę. Zupełnie jak swój brat, rozmawia na głos z rodzicami. Nadal uważa to za coś uroczego. Podeszła do dziewczyny, lecz pierwsze zaczęła modlić się za zmarłych. Matsuri obejrzała się w bok, zauważając obok siebie jakąś sylwetkę, gdy ją zlustrowała podniosła się szybko na równe nogi.
- Noriko! – Zawołała Matsuri zaskoczona tym, że ją widzi. – Co tu robisz?
- Moja babcia też jest pochowana na tym cmentarzu. – Uśmiechnęła się.
- Och… zazdroszczę, wolałabym odwiedzać tu babcię, niż rodziców. – Burknęła. – Świat jest taki niesprawiedliwy.
- Jakieś problemy?
- Kto ich nie ma…? – Dziewczęta przez moment milczały. Noriko nie chciała dopytywać i wychodzić na nachalną, a Matsuri zaś tego chciała. – Od trzech miesięcy mam chłopaka i chciałabym usłyszeć porady od mamy.
- Babcia ci nie poradzi? – Matsuri spojrzała na nią z politowaniem. – No to może Sasori? Nie patrz tak na mnie, bo akurat w kwestii miłości ma świetne rady.
- Dlatego go rzuciłaś? – Trochę za szybko to powiedziała i nie czuła się z tym dobrze.
- Gdyby twój brat nie przekładał swoich przyjaciół nad dziewczynę to inaczej by się to skończyło. – mruknęła Noriko. – Chociaż chyba za dużo od niego wymagałam, jak na jego wiek. Teraz na pewno jest wspaniały.
- No to może do niego wrócisz, co? Wydaję mi się, że on nadal o tobie nie zapomniał!
- Mam męża. – Na tą odpowiedź Matsuri wcięło.
- Co…? Czekaj… jak to męża?!
            Noriko zaproponowała Matsuri przeniesienie się do jakiegoś lepszego miejsca. Mieszkała w hotelu niedaleko, więc tam ją zaprosiła, a Mats przytaknęła. Po drodze kobieta zaczęła jej wszystko opowiadać o swoim małżeństwie. Wyszła za mąż rok i dwa miesiące temu, za faceta, w którym jest zakochana. Cieszy ją też, że Sasori także kogoś znalazł i czując niezadowolenie Matsuri z powodu obecnej partnerki brata, wypowiedziała się w ich obronie. Nie ma opcji, aby do siebie wrócili, należą do przeszłości.
- Wszystko, co nas kiedyś łączyło zostało już zerwane. Pozwól bratu być szczęśliwym i nie zadręczaj go przeszłością Matsuri. – Noriko zakończyła swoją wypowiedź, otwierając drzwi swojego mieszkania. – Właź.
            Dziewczyna skorzystała z zaproszenia i no, apartament rebił wrażenie. To nie to samo, co mieszkanie Sasoriego. Sama w takim miejscu czuła się jak biedak. Od Noriko dowiedziała się, że apartament jest dla niej wynajęty na stałe, ale rzadko w nim zamieszkuje. Przyjeżdża jakoś trzy razy do roku do swojej siostrzenicy.
- A mam pytanie. Tak hipotetycznie. – Przekonywała Matsuri. Usiadły sobie z Noriko przy ladzie w kuchni, na której była przygotowane cappuccino i paczka smakołyków.
- Mam się bać? – mruknęła z uśmiechem.
- Masz mi odpowiedzieć szczerze. Czy gdyby Sasori miał przy sobie Naokiego… - Noriko spojrzała uważniej na Matsuri, przez co ta się zmieszała i zaczęła plątać. – Ale to tak wiesz, hipotetycznie! Wiem jak się stało, ale gdyby było inaczej…! Chodzi mi o to czy wtedy byłaby dla was jakaś szansa…?
- Teraz nie.
- Och…
- Ale może półtora roku temu bym się przekonała.
            W jej ostatnie wstąpienie w progi mieszkania byłego miała zamiar po prostu odebrać syna i takie intencje by nią kierowały, ale gdyby Sasori na to nie pozwalał tak, jak mówił i gdyby jakoś w trakcie, wyszłaby chęć na wspólne wychowywanie to zgodziłaby się. Nie wyszłaby za mąż… no wiele by się zmieniło.
- Rozumiem… a czy… mimo tego, że mój brat jest twoim eks to możemy się przyjaźnić? Bo ja nadal cię bardzo lubię, zawsze byłaś dla mnie jak starsza siostra.
- O ile obiecasz mi, że zaakceptujesz nowy związek brata.
- Za dużo wymagasz. – Burknęła.
- Nie wydaje mi się. – Uśmiechnęła się wrednie.
- Tak jest. Miyuki mnie strasznie denerwuję! Wiecznie na coś nie pozwala, bądź ogranicza… - W porę ugryzła się w język. Ona się kiedyś wgada… niech ktoś jej utnie język!
- Sasori chyba zawsze lubił dziewczyny, które nim w jakimś tam stopniu kierują lub są jego asertywną połową. – Wtrąciła Noriko. Dobrze, że w ten sposób to zrozumiała. – Heh, zabawne.
- Co takiego?
- Wiesz. Przedstawiasz mi ją, jako kogoś… podobnego w sumie do mnie. Sasori zaś, jako moje przeciwieństwo.
- Nie widzę między wami podo… zaraz. Widziałaś się z Saso?
- Tak, ale może pomówmy na ciekawsze tematy, niż twój brat. Mówiłaś, że masz chłopaka…?
            Matsuri przypomniała sobie, dlaczego tak bardzo lubi Noriko, w jej towarzystwie czuła się ważna. Nigdy nie czuje się jakaś niedoceniana, nawet zgadza się, że prowadzi dość nudne życie, ale to miło czuć zainteresowanie sobą u innej osoby. Rozmowy z Noriko są inne, niż te, które prowadzi z przyjaciółmi. Kobieta nigdy nie pozwala się jej czuć jak kretynka, chodząca beznadzieja czy jakiś pasztet.
- To może dasz mi jakieś porady? – Poprosiła Matsuri.
- Ja zawsze od babci dostawałam, zero seksu przed ślubem.
- Nie wyszło ci. – Zadrwiła w odpowiedzi.
- Racja, ale ty spróbuj. Im później tym lepiej. – Wtem komórka Matsuri zaczęła dzwonić, za przyzwoleniem ją odebrała.
- Yo, Hanabi…U znajomej, ale niedługo się do ciebie zbieram… Ach. Nie dasz rady… nie, spoko. Pouczę się sama… Kolejna pała nie zrobi mi różnicy, ej! Jasne, do zobaczenia. – Pożegnała się, rozłączyła i westchnęła rozgoryczona.
- Coś nie tak?
- Nic. Miałam się uczyć z kumpelą na test z matmy, ale coś jej wyskoczyło…
- Aha. – Noriko spojrzała na zegarek w komórce. – Wiesz. Mam odprawę za dziesięć godzin…
- Jasne. Pewnie chcesz się spakować, a ja…
- Nie, nie, nie! Jestem spakowana. Proponuje ci pomoc w nauce studiowałam matmę, więc co nieco wiem.
- Serio? – Noriko przytaknęła, a Matsuri aż się do niej przytuliła. – Byłoby zajebiście! Tak chcę, moja korepetytorko!
- Dobrze. No to zacznijmy od razu.
            Matsuri przytaknęła i wyjęła z torby wszystkie książki. Gdy kobieta spojrzała do zeszytu to dopiero wtedy odczuła wstyd, bo on nie zawiera notatek z lekcji, znaczy się, w mniejszym stopniu. W większości są to rysunki, karykatury swojego profesora. Noriko rozpoznała, że tym nieszczęśnikiem wypychanym przez piratów do skoku w morze pełne głodnych rekinów, albo porwanego przez ufo i będącego obiektem ich badań, jest Nagato. Najlepiej od początku wszystko tłumaczyć, ale tak się nie wyrobią. Za namową Matsuri wymieniły się, więc jeszcze numerami telefonu i na skype’a.

            Była niedziela, a los uczniów znanej nam klasy był oparty na stałym wkuwaniu materiału do testu z matematyki. Daisuke właśnie tak spędzał swój dzień, rzygać mu się chciało tą nauką, a rozmowa, którą prowadził z swoim internetowym przyjacielem Makio, wcale mu nie pomagała. Rozpraszał go pokazując mu gameplay’e z ulubionych gier albo trailery najnowszych filmów. Wiele chciałby z nim obejrzeć, ale dzielące ich kilometry im na to nie pozwalają. To i sam fakt, że Makio nie chce się z nim spotkać. Wkurzające, jak można nie chcieć poznać kogoś takiego jak Daisuke? Proponował mu nawet autograf, ale był nieugięty.
            Po chwili kolejna rzecz stłumiła jego koncentracje matematyką. Ktoś, bowiem zadzwonił do drzwi, a siostra i tata udawali, że nie słyszą dzwonka. Przewrócił oczami, czasami to irytujące być jedynym w domu, który ma przyjaciół, którzy go odwiedzają. Podszedł do drzwi i je otworzył.
- Hejka, Miśku. – U progu stała Erika, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Eri! Co ty tu…? Skąd wiedziałaś…?
- No wiesz, jakiś głupek zostawił na rehabilitacjach swój portfel. Masz tam napisany adres zamieszkania, więc pomyślałam, że ci oddam. – Rzuciła do niego portfel.
- O rany… złapałem. – Nie mógł w to uwierzyć, no bo jakim cudem?
- Mówisz, jakby zdarzyło ci się to pierwszy raz. – Zaśmiała się.
- Co? Nie! Jestem zbyt tego… dzięki za portfel! – Wyszczerzył się, a potem zaczął zaglądać do środka. – Nic mi nie ukradłaś, prawda…?
- Nie – Burknęła.. – masz tam same drobniaki. Nawet złodziejowi byłoby żal takiego biedaka.
- Cicho… ej, wejdziesz?
- Nie, ja nie chcę przeszkadzać… - Na taki argument po prostu wciągnął ją do mieszkania. – Aleś ty brutalny…
- Pewnie to lubisz.
- Tylko w nocy. – Zaśmiała się i ściągnęła swoje obuwie. Przyjrzała się Daisuke. – Zawsze byłeś taki mały?
- Nie mały tylko niski!
- Wyluzuj. Mały, ale wariat. Na pewno!
- Jestem wyższy od ciebie!
- Eee… - Podeszła bliżej pacjenta i porównała jego wzrost do siebie. – Nie? Wybacz, jesteś niższy o pół czoła. Taka szkoda, muszę cię wyrzucić z listy swoich fantazji. – mruknęła niby ze smutkiem.
            Ten tekst był jak pchnięcie sztyletem w plecy Daisuke. Bolał. Lecz nie myślał teraz o sposobach walki z niskim wzrostem. Na razie zaprosił Erikę do swojego pokoju, ale powstrzymał go od tego tata. Może powiedzmy, że się po prostu wtrącił, a Erika była zbyt miła, aby nie poświęcić trochę czasu jego rodzicielu. Chociaż dobrze mu się słuchało komplementów… no przynajmniej od dziewczyny.
- Nie wiem czy mówimy o tym samym Daisuke. Przecież to kretyn. – oznajmił pan Haruno. Na ojca zawsze można liczyć. – Kiedyś, jak miał siedem lat gołymi rękami zbierał psie kupy.
- Fuj! – Erika obejrzała się na Daisuke. – Po co?
- Tłumaczył, że kolekcjonował.
- No hej. Wszyscy coś zbierali! Jedni kamienie, drudzy komiksy, a ja miałem kupy… Dobra, co bym nie powiedział to będzie dziwne. Nie rozumiem tamtego siebie.
- Och nie przejmuj się, ja zbierałam znaczki.
- Serio? Ha, ha! To nie jest obciachowe! – Burknął i odwrócił głowę w bok. Wszyscy usłyszeli strzyknięcie. – Boli… Eri, pomożesz?
- Ale… ja mam dzisiaj wolne… - Zakłopotała się, a Dai sam nie wiedział, co powiedzieć. – Żartowałam!
            Dziewczyna kazała mu usiąść na podłodze, podczas gdy sama siedziała na kanapie. Z tej wysokości lepiej szło jej wymasowanie jego szyi. Ojciec Daisuke pytał ją wtedy o postępy w rehabilitacji i inne tego typu podobne rzeczy. Mogła śmiało powiedzieć, że jeszcze miesiąc lub dwa i będzie zdrów. Chłopakowi nie spodobała się ta diagnoza.
- Oj, ja tego tak nie czuję. – powiedział. – Sądzę, że jeszcze rok lub dwa!
- To złam coś jeszcze. – Sarknął gospodarz.
- Tato ja wychodzę. – mruknęła Sakura w progu, ale wtem zauważyła Erikę. – Cześć.
- Cześć.
- Gdzie się wybierasz? Późno jest…
- Wcale nie, tato. Jest osiemnasta. Jadę na wykład z medycyny. O kręgosłupie czy coś… - mruknęła wkładając buty. – Potem już pojadę do akademika, więc widzimy się w sobotę. Buziaczki.
            Przytuliła jeszcze ojca, który odprowadził ją do drzwi. Wyszła zostawiając go z zmartwioną miną. Pan Haruno zawsze czuł, że nie powinien mieć córki. Nie nadawał się na ojca dla dziewczyn. Kilka razy mu się za to oberwało. Na przykład, kiedy Sakura przyszła do niego w nowej sukience i spytała czy nie jest zbyt obcisła. Przytaknął, bo była, bardzo – rozpłakała się. Teraz nawet boi się z nią rozmawiać.
- Nie martw się tato. Kijem jej nie dotkną – zapewnił Daisuke.

            Kolejnego, pięknego dnia Hidan przyjechał pod szkołę średnią, po swojego brata. Normalnie nigdy by tego nie zrobił, ale dzisiaj powiedział, że przedstawi mu swojego ulubieńca. Naokiego. Z tym akurat dotrzymał słowa, bo to argument, aby przyjechać do chłopca. Yagura był pod wrażeniem, że brat faktycznie przyjechał. Nie spodziewał się takiego cudu. Po drodze nic się do siebie nie odzywali, co dla nich było normalne. Yagura pisał smsy do swojego przyjaciela, Hiroyi, który chciał się dowiedzieć czy mają jakieś zadanie z majzy. Oni by mieli nie mieć? Nie przy takim nauczycielu. Będąc już na miejscu, nastolatek przeczytał ulice, jaką odwiedzają. Na tej samej mieszka Hiroya. No to teraz mniej więcej będzie wiedział jak tu trafić. W dodatku weszli właśnie do bloku, oznaczonego tym samym numerem… a nawet mieszkanie obok. Uśmiechnął się do siebie, co irytowało Hidana.
- Co tak szczerzysz te gębę?
- Mój kumpel mieszka obok twojego kumpla – wytłumaczył, wzruszając swoimi ramionami. – Zaoszczędzę na autobusie, skoro będę mógł się zabierać z tobą.
- Ty chyba spotkałeś się z głupim na zakręcie. Nie jestem twoim kierowcą.
- Ale co ci będzie szkodzić, jeśli podrzucisz mnie po drodze?
- Dlaczego miałbym cię w ogóle podrzucać? Czy ja cię lubię albo, chociaż toleruję?
- No weź, jestem twoim młodszym bratem…! – Ten argument nie zrobił na Hidanie wrażenia. –  Dobra, nie to nie. Pukaj do tych drzwi i przedstawiaj mi tego „lepszego” dzieciaka. – oznajmił ostentacyjnie godząc się z odmową brata.
- Ok, ale uprzedzam, że dziewczyna Saso jest trochę głucha i upośledzona. Więc mów do niej głośno i wyraźnie. – Po tej radzie zadzwonił dzwonkiem do mieszkania, tłumiąc w sobie chichot.
- Czemu zostawia dziecko pod opieką upośledzonej dziewczyny? – Zapytał Yagura. Jego zdaniem to było wysoce nieodpowiedzialne, jednak Hidan wzruszył tylko ramionami. Po chwili usłyszeli szczęk odblokowywanych drzwi.
- Yo, Miya! To mój brat, Yagura. – Wepchnął go do środka, a potem sam się wprosił.
- Ty masz brata? – Zdziwiła się. – Dlaczego? – Udała rozpacz. Z jednym Hidanem można wytrzymać, ale dwoma… Przeniosła wzrok na Yagurę.
- Witaj! – powiedział nader głośno. Hidan zaśmiał się z tego idioty, a Miyuki tak właśnie na niego popatrzyła. – Nazywam się Yagura! – Powtórzył głośno. – I jestem jego bratem! – Wskazał na Hidana. Dziewczyna obejrzała się na mężczyznę z niemym pytaniem. – Mamy tych samych rodziców! – Wytłumaczył. Nie wiedział, że tamto pytanie zadała z sarkazmem. Sądził, że to przez chorobę.
- Dobra, chodź do Nao.
- Buty! – Krzyknęła Miyuki. Hidan więc spojrzał na swoje wypasione adidasy.
- Nie stać cię na nie, skarbie.
- Zdejmij je, baranie – warknął Yagura i zdjął buty, lecz przed położeniem głośno i wyraźnie zapytał. – Czy mogę je położyć na tej podłodze?! – Już miała mu zaproponować sufit, ale Hidan w porę go odciągnął.
- Miya, gdzie Naoki?
- W pokoju… ale to chyba niezbyt dobra pora na odwiedziny… jest jakiś smutny dzisiaj i nie chce powiedzieć, dlaczego… - wytłumaczyła szatynka.
- Pewnie to męskie sprawy, moja droga – odparł Hidan zarzucając rękę na ramię dziewczyny. Skrzywiła się nieco na ten gest, on także, gdy doszło do niego, co zrobił. – To my z młodym sobie do niego pójdziemy, a ty… no nie wiem, zrób nam herbaty, albo posprzątaj… nie wiem, co robią sprzątaczki.
- Jestem opiekunką – poprawiła, ale co go to obchodziło, jedno i to samo, chyba.
            Tak jak założył Hidan, poszli razem do pokoju czterolatka. Wszedł do pomieszczenia bez pukania, on nie zna słowa prywatność. Naoki siedział na podłodze oparty o łóżko i składał klocki w jakąś konstrukcję. Zdawał się nie zauważać nowych osobników, albo zwyczajnie nie chciał jakiegokolwiek towarzystwa. Hidan odchrząknął głośno, zamykając drzwi pokoju.
- Wujek! – Zawołał rozweselony chłopiec, biegnąc do mężczyzny, który wziął go na ręce. – Tęskniłem, jak leci?
- Ja też, chciałem ci kogoś przedstawić – powiedział, wskazując mu Yagurę. – To mój młodszy brat. Jest takim życiowym niewypałem, że trzeba mu było przedstawić kogoś zajebistego… czyli ciebie.
- Się wie! – oznajmił chłopak, przybijając sobie z nim żółwika. – Naoki Akasuna, leszczu – przedstawił się, przy wujku mógł sobie pozwalać na brzydkie wyrażenia, chyba, że jest przy nim jakaś ładna pani.
- Kto przezywa ten sam się tak nazywa. – Burknął. Jak on jest leszczem to Hidan jest, kim? Bogiem? – Dzieciak chyba ma równoległy odbiór osobowości.
- Co ty pierdolisz? Jesteś leszczem. W dodatku niewychowanym, bo wypada się przedstawić. – Pouczył go Hidan, akurat w tym miał trochę racji. Nie znosił, gdy brat ma racje.
- Yagura. – Wyciągnął do chłopca rękę.
- Ej, Naoki. Słyszałem od Miyuki… – Przez wtrącenie Hidana, Naoki zignorował wystawioną do niego rękę.
- Nie miała na imię Miya? – Zapytał Yagura.
- Zamknij ryja, dobra? Nie widzisz, że pocieszam? – Warknął na brata. – Mówiła, że jakiś markotny wróciłeś ze szkoły – powtórzył kładąc się na łóżku ulubieńca. – Co się stało? Dostałeś jedynkę? Wyluzuj, twój stary też dostał, nawet kilka…dziesiąt – zaśmiał się.
- Wątpię, aby w przedszkolu dawali oceny. – Burknął Yagura, biorąc się za układanie radiowozu policyjnego z klocków. Obok jego głowy przeleciał jakiś kwadratowy przedmiot. – Pudło.
- Zamknij mordę… to, o co biega, młody?
            Chłopiec jeszcze przez pewien czas nie chciał zdradzić swojego problemu, jednak po chwili napastliwych wywodów Hidana i Yagury, którzy choć raz działali zgodnie, wygadał się im. Okazało się, że ma w klasie pewną osobę, która stale mu dokucza albo komuś, z kim się bawi. Hidan okazał swoje oburzenie tym faktem klnąc siarczyście pod adresem tych gnojków, oczywiście mały tłumaczył się, że nie chce powiedzieć o tym tacie lub Miyuki, bo wyjdzie na skarżypytę, a opinie dzieci muszą sobie kreować od najmłodszych lat. Mężczyzna poczochrał czterolatka po głowie, a potem przeniósł spojrzenie na brata, może się do czegoś przydać…
- Naoki, pokażę ci kilka chwytów walki wręcz. Nikt ci nie podskoczy – stwierdził Hidan i szarpnął brata z podłogi, wykręcił mu rękę na plecach i docisnął mocno do ściany, nie bacząc na jego protesty. – W ten sposób możesz unieruchomić ofiarę i zacząć go wyzywać od szmat.
- Pojebało cię? Puszczaj mnie! – Warknął Yagura. Owszem, chciał pomóc przedszkolakowi, ale w bardziej cywilizowany sposób. – Nie ucz go załatwiać problemów siłą, jesteś nienormalny?!
- Nie kurwa, napisze mu rozprawkę na temat, „dlaczego macie się odpierdolić” – sarknął, luzując uścisk.
- Tata nie pozwala mi się bić – wyjaśnił Naoki.
- Bo twój stary sądzi, że odziedziczyłeś po nim nie umiejętność walki – odpowiedział Hidan, nie no… czasami Sasori umiał przypierdolić człowiekowi, ale to było dawno. – Najwyżej powiesz, że ja ci pozwoliłem.
- Weź, śmieszny jesteś. I tak jemu się oberwie – Yagura przewrócił oczami, rozmasowując sobie nadgarstek.
- Niech tylko Rudy podniesie na niego rękę…
- Mówię o tych oprawcach. Patrz, jakie z tego malucha chucherko.
- No i? Zmiażdży ich!
            Dłużej już się nie wdawał w dyskusje z bratem, a pokazywał coraz to nowsze chwyty Naokiemu, niektóre mu wyszły, a niektóre nie przez opór ofiary. Tak zaczęli się bić na pokaz… coraz brutalniej i prawdziwiej. Naoki przyglądał się temu i czasem parsknął śmiechem. Czasem często. Jak Yagura kopnął go w kostkę, a ten zaczął kurwami sypać, albo jak Hidan zaczął go przyduszać to mu ślinił rękę. Trochę babskie sposoby obrony, ale działają. Wtem starszy z braci strącił na ziem młodszego i usiadł na jego plecach zginając mu jedną nogę w kolanie i podnosząc udo, doprowadzając do wielkiego cierpienia.
- Auu, kurwa dość! Ja pieprze! Poddaję się!
- Hah! Wrestling kurwa! – Zaśmiał się Hidan, nie mając zamiaru zejść z młodszego brata. Naoki spojrzał na nich trochę tępo.
- Wujku, nie tak się bawi w uprawianie wrestlingu – oznajmił stanowczo. – Ciocia Tsuki mi pokazała…
- Czekaj, czekaj. Powiedziałeś Tsuki? Taka mała? – Uniósł dłoń, by określić niski wzrost dawnej znajomej. Naoki skinął głową. – Kiedy ją spotkaliście i gdzie?
- W sklepie. Była jeszcze z ciocią Itami. Tata i wujek Deidara z nimi rozmawiali.
- Co ty gadasz…? Kolejne znajome, które trzeba odwiedzić…
- Te znajome też cię lubią, jak Ushio? – Odezwał się z kpiną Yagura, ale w jego sytuacji to nie było zbyt mądre posunięcie. Jęknął z bólu.
- Ciocia Tsuki pokazała mi komiks o chłopcach uprawiających wrestling!
- Nie ma takich komiksów. – Bąknął Yagura. W końcu czyta nałogowo.
- Serio? Podejrzewam, że pokazała mu mangę yaoi. – mruknął Hidan, schodząc z brata. Jego kości wbijały mu się w tyłek.
- Yaoi? Czteroletniemu dziecku? – Wykpił.
- Taa, od zawsze powinna się leczyć. -  Skrzywił się Hidan.
- Co to jest yaoi? – Dopytał Naoki.
- Taki gejowski gatunek mang... faceci, co lubią… facetów…
- Tak jak ty i Yagura? – Zapytał wskazując na nich palcem.
- Nie! – Zawołali jednocześnie, a kontynuował Yagura. – My jesteśmy rodzeństwem… to musi być eee… nie wiem, na przykład kumpel z kumplem… rozumiesz? – Przekręcił głową.
- Wiesz, facet, co dyma faceta.
- Co to znaczy dyma?
- Pieprzy. – odpowiedział zniecierpliwiony Hidan.
- Hidan… -Upomniał go brat. – Kochać się. – Wytłumaczył.
- Pan nie może kochać pana. – stwierdził chłopak.
- Pewnie, że może, facet też ma otwór w dupie – Hidan wzruszył ramionami. Tsu mu chyba za mało wyjaśniła. – Może, ale nie powinien, bo to obrzydliwe. To trochę podobne do relacji… o! Twojego ojca z Deidarą.
- Jesteś poryty – skomentował Yagura, jak mógł to powiedzieć, tylko go wystraszy. – Nie mów mu, że jego tata jest gejem. – Przewrócił oczami. Jeszcze w to uwierzy.
- Zamknij się… Yagura też jest gejem. – Naoki spojrzał na chłopaka, a ten zaczął zabijać brata wzrokiem. – Nosi rurki, lubi dupę. Tylko się nie przyznaje.
- Nie jestem gejem. Sam jesteś…
            Tymczasem do mieszkania przybył Sasori, którego powitała Miyuki, wręczając delikatnego buziaka. Mężczyzna zdjął swoje buty, wypytując dziewczynę o sprawozdanie z dzisiejszego dnia. Nie ukrywała przed nim smutnego nastroju dziecka. Jej też nie było przyjemnie z tą świadomością. Rozmówca przytaknął jej słowom.
- Może gdzieś dzisiaj wyjdziemy? Naokiemu poprawi się humor. – Zakłopotała się, bo pomysł Sasoriego był naprawdę dobry, a w dodatku mógł faktycznie poprawić samopoczucie Naokiego.
- Wybacz, ale dzisiaj nie mogę. Obiecałam pomóc w czymś Yosuke. W ogóle to chciałam ci o czymś powiedzieć… – nagle usłyszał huk z pokoju Naokiego i kilka innych okrzyków jakby śmiechu.
- Ktoś tu jest? – Przerwał jej pytaniem.
- Tak, przyszedł Hidan wraz z Yagurą do Naosia.
- Z kim…? Nieważne. Zaraz go wywalę – oznajmił robiąc krok do przodu, ale stanęła mu na drodze.
- Nie… może to nie jest najlepszy towarzysz, ale chyba udało mu się rozweselić Naokiego… - rzekła niepewnie. - Ja muszę już wracać o domu. Możemy porozmawiać, kiedy indziej? – Dodała, ubierając swoje kozaki.
- Jasne – odrzekł, zdejmując z wieszaka płaszcz dziewczyny i pomagając jej go ubrać. Wtem drzwi pokoju Naokiego się otworzyły z hukiem, a wesołe głosy stały się głośniejsze. Po chwili, nieznany Sasoriemu osobnik wylądował niedaleko niego na podłodze.
- Haha, jaki frajer – zawołał Naoki, śmiejąc się w najlepsze z upadku kolegi.
- Naoki! Jak ty się zachowujesz?! – Zrugał go ojciec.
- Ja mu nic nie zrobiłem, sam się wywalił – odparł maluch, wzruszając ramionami.
- To cię nie upoważnia do wyzywania go – zrugał go Saso.
- Spoko, myślisz, że świat nie przyzwyczaił tego gówniarza do wyzwisk? – mruknął pytająco Hidan. – Patrz na niego… aż się chce płakać. – Potem czterolatek podszedł pożegnać się z Miyuki. Sasori wyminął wstającego chłopca i zwrócił się do kolegi.
- Kto to jest? – Wskazał na niego.
- To mój brat – odpowiedział niewzruszony, Sasori spojrzał na niego z szokiem.
- Brat? – Powtórzył. – Ty masz brata?
- Taa, też o nim zapomniałem – mruknął, a potem znowu został odciągnięty trochę dalej przez Akasune, który wypytał go o wszystkie istotne dla siebie sprawy, czyli tylko o humor Naokiego. – Spierdalaj, nie powiem ci, bo pójdziesz skarżyć.
- Hidan… - zmrużył gniewnie oczy, ale to na niego nie działało. Bardziej rozbawiło, klepnął go mocno w plecy i ruszył do reszty. Yagura w tym czasie oglądał z Naokim akwarium z rybkami. Na chwilę towarzyszyła im nawet Miyuki. Chłopak chcąc być grzecznym, wkręcił ją do rozmowy.
- O! To rybka! – Wskazał na jednego zwierzaczka. Miyuki w dalszym ciągu się zastanawiała, dlaczego się tak do niej zwraca. – Błazenek! Nemo! – powiedział, jak do dziecka. Byłoby okej, gdyby mówił do Naokiego, ale patrzył cały czas na nią.
- Sasori, ja będę już wychodzić! ­- Zawołała do ukochanego.
- Nie martw się! Jutro też tu wrócisz! Przecież tu pracujesz!
- Dlaczego do niej krzyczysz? Nie jest głucha – Burknął Saso, obejmując Miyuki ramieniem.
- Nie? – Dopytał zdziwiony.
- Nie – odpowiedział dobitnie. – I zwracaj się do niej normalnie, a nie. Jaja sobie robisz. Teraz widać, że jesteście rodzeństwem.
            Po tej wypowiedzi Yagura obejrzał się na brata. Hidan zakrywał usta tłumiąc dźwięk swojego chichrania, dopiero przez ten widok zrozumiał, że został przez niego wrobiony i właśnie wykazał się skrajnym idiotyzmem. Plasnął się w czoło i od razu ukłonił się nisko dziewczynie.
- Przepraszam! Ten ciul powiedział mi, że jesteś głucha i upośledzona. – Wskazał palcem na Hidana. Miyuki przewróciła oczami. Co za kretyn. – Nie wiedziałem, że to kłamstwo. Nie żartuję sobie z takich rzeczy. Przepraszam.
- Już, już. Nie twoja wina, że twój brat taki jest… - Uśmiechnęła się ze współczuciem
            Sasori spojrzał na Hidana spod byka, a ten w odpowiedzi się uśmiechnął i stwierdził nieskromnie, że żart był zajebisty. Saso jednak popukał się wymownie w czoło. Potem Miyuki wyszła już z mieszkania, przytulając na pożegnanie Saso, mierzwiąc fryzurę Naokiego i machając do reszty. Od razu z ust gospodarza padło, co Yagura tu robi? Odwiedza brata? Prawda jest jednak o wiele gorsza. Przez ostatnie dwa lata swojej obowiązkowej edukacji, Hidan ma obowiązek zapewnić młodszemu bratu opiekę i dach nad głową.
- Tak ustalił nasz tata. – Zakończył Yagura, a Sasori gwizdnął. – Nie wiem czy to zbieg nazwisk, ale czy Matsuri jest twoją siostrą?
- Tak? A co?
- Nic. Jest ze mną w klasie – Powiadomił zadowolony.
- Co jest? Lecisz na nią? – Zakpił Hidan. – Zakochana para Yagura i Matsuri~.
- Masz pięć lat, czy co? – Przewrócił oczami.
- Nie, ale hej! Ja nie mam nic przeciwko, jak się ohajtacie… będę spowinowacony z Nao! Przybij piątkę! – Dzieciak nie wiedział, o co biega, ale był równie mocno tym ucieszony.
­- Nie, nie, nie! – Zaprotestował Sasori. – To by było straszne. Ześle to na mnie jakąś kurwa plagę! Zbliż się do mojej siostry, a sprawię byś cierpiał! – Zagroził teatralnie Yagurze.
- To, że jestem dla kogoś miły, nie znaczy, że się w niej kocham. – odparł przewracając oczami. – Odwalcie się.
            Tyle wystarczyło, by normalna rozmowa zeszła na durny tok, który wszczął kłótnie. Akasuna bez oporów nakazał rodzeństwu opuścić mieszkanie, jedno dziecko mu w zupełności wystarczy. Hidan chciał mu zostawić Yagurę, ale Naoki zaprotestował, nie chciał go. Za to wymiana Yagury na Hidana już bardziej małemu pasowała. Niestety dupa z tego. Po kilku minutach wreszcie pozbyli się zbędnych gości, Sasori udał się do kuchni zrobić synowi kolację, a potem sobie zamierza z nim porozmawiać.
- Tatusiu… - zaczął niepewnie Naoki, po usłyszeniu mruknięcia postanowił kontynuować. – Lubisz wujka Dei’a?
- Pewnie – odpowiedział bez wahania.
- Ale… bardzo?
- Bardzo – zapewnił z uśmiechem, stawiając przed nim kubek z herbatą.
- Ale… wujek nie zostanie moją mamą, prawda?
- Że c…?! – Przerwał sykiem, bo skaleczył się nożem w rękę. – Kurwa mać…!
- Nie przeklinaj – Pouczył tatę, lecz ten to zignorował.
- Naoki, skąd takie pytanie?
- Bo wujek Hidan…!
- Oczywiście… - Sasori przewrócił oczami. – Nie mogę się doczekać, by usłyszeć, co ten imbecyl ci nagadał. – Stwierdził z przekąsem i usiadł naprzeciwko syna, zamieniając się w słuch.

            W piątek Sasuke wrócił do domu z akademika, za którego płacili rodzice. Wiedział, że tak będzie, że zmiękną pierwsi. Zawsze tak było i uchodziło mu wszystko na sucho. Chociaż teraz powroty do domu nie wydają mu się fajną rzeczą. Teraz w pokoju Itachiego nie dość, że sypia Kana to jeszcze Yukari. O ile ci dwoje są cicho, to ta smarkula wydziera się kilka razy w nocy jakby, ją ze skóry obdzierali. Dlatego z piątku na sobotę, zbudził się aż siedem razy, był padnięty, a ostatnie zbudzenie było najgorsze.
- Sasuke, wstawaj! Spóźnisz się na wykłady!
            Chłopak na ten komunikat zerwał się szybko z łózka, nie mógł sobie pozwolić na nieobecności. Bez opamiętania udał się do łazienki, którą ma w swoim pokoju i wziął zimny, szybki i orzeźwiający prysznic. Następnie wyciągnął z szafy pierwsze lepsze ciuchy, w których na pewno będzie wyglądał zajebiście. Nie da się inaczej. Przyśpieszył na dół, gdzie zastał swoją mamę oraz Itachiego z Yukari na rękach. Dopiero teraz zrozumiał, że nie jest w akademiku tylko swoim domu i nie ma żadnych wykładów w sobotę.
- No nie wierzyłam, że zwabisz go w dziesięć minut na dół, Itachi. – mruknęła Mikoto z uznaniem.
- Nie wierzyłaś we mnie mamo? To boli. – Podsadził córeczkę na swoich rękach. – Niedobra, babcia. – Yukari spojrzała tępo na ojca, a potem jej wzrok oddalił się do wujka.
- Chodź Sasuke. Przejedziemy się. – Nakazała Mikoto.
- Po co? Ja chcę spać, jakim prawem mnie ściągacie z łóżka?
- Wiesz. Właściwie to sam wstałeś. – orzekł Itachi.
- Masz szczęście, że trzymasz na rękach Yukari…
            Itachi wywrócił oczami, to raczej on ma szczęście. Mikoto zrugała synów, bo przecież pozostali domownicy śpią. Nakazała Sasuke się ubierać, bo na dworze zimno. Zgodnie z sugestią Itachiego, nie powiedziała mu od razu dokąd jadą tylko, że pomoże jej pozałatwiać formalności. Nie chciało mu się, ale kurwa musiał.
- Ubierz szalik.
- Nie chcę – Bąknął do matki.
- Ubierz, do cholery. Zimno jest!
- Mamo mam prawie dwadzieścia lat. Nie będziesz mówić mi, jak mam się ubrać.
- Nie denerwuj mnie! – Warknęła kobieta i zaczęła owijać materiał wokół szyi Sasuke.
- Będę wyglądał jak kretyn… - Poddał się, ale jęczeć nie przestał.
- To szalik taty – zakomunikowała.
- No to będę wyglądał jak mega kretyn…
- Wyglądasz tak nawet bez szalika. – Wtrącił uśmiechnięty Itachi.
- Mamo, każ mu się zamknąć!
- Dość! Wychodzimy! – powiedziała, otwierając drzwi. Było ciemno… wyjął z kieszeni telefon.
- Piąta rano?! Was posrało czy co?!
            Mikoto wytłumaczyła mu, że przecież nic nie załatwi się w jakiś urzędach o późnej porze. Sasuke usiadł za kierownicą i GPS kierował go w cel trasy, którą wyznaczyła matka. Zajęło im to prawie pół godziny, przyjechali pod budynek, gdzie trwała budowa, to było dziwne. Czyżby matka zlecała jakąś budowę, czegoś? W sumie niedaleko jest jego akademik i niedługo są jego urodziny! O mój boże!
- Chodź ze mną.
            Od razu rozpiął pasy i z radością szedł u boku mamy. No nie sądził, że zleci komuś budowanie dla niego mieszkania! Zaraz się chyba popłacze…! Po chwili Mikoto zaczęła machać do kogoś za nim.
- Masz być miły, jasne? I żadnych scen. – Ostrzegła syna, a ten ku jej zdziwieniu ją przytulił.
- Kocham cię, mamo. Jesteś najlepsza! – Nie wiedziała, o co mu chodzi, ale poklepała go kilka razy w plecy.
- Rozumiem, że Sasuke będzie tęsknił za mamusią. – Sasuke odwrócił się nagle rozpoznając głos Deidary.
- Nie twój biznes. – odparł.
- Trochę mój, w końcu będę cię tu przetrzymywał. Ale to tylko od sześciu do ośmiu godzin w dodatku tylko w weekendy.
- Co ty pierdolisz, barbie? – Uśmiechnął się wobec swojego określenia, a Dei zmrużył oczy.
- Sasuke! – Upomniała go Mikoto. – Zachowuj się! Od teraz Deidara jest twoim szefem, zgodził się ciebie u siebie zatrudnić, dlatego bądź wdzięczny.
- Przepraszam bardzo, ale nic mi nie wiadomo na temat pracy u tego czegoś – skinął pogardliwie na Deidarę.
- Podpisałeś ze mną umowę na pięć lat. – Deidara pokazał mu papiery. – Jeżeli się z tego nie wywiążesz spotkamy się w sądzie. – Sasuke patrzył na te papiery, faktycznie jego podpis, ale jak…?
- Itachi… - szepnął do siebie. Zajebie go… - Mamo ja nie chcę tu pracować! Wygrałaś, okej? Znajdę jakąś pracę, ale nie te! Nie z nim!
- Dosyć. Miałeś już swoją szansę. – Podeszła z uśmiechem do Deidary. – Mam nadzieję, że na te kilka godzin Sasuke nie będzie sprawiał ci problemów i się nim zaopiekujesz.
- Och niech się pani nie martwi. Sasuke nie mógł trafić w lepsze ręce. – Uśmiechnął się złowieszczo. Sasuke wbrew sobie trochę się przestraszył i przełknął ślinę.
            Mikoto spodobały się te słowa. Deidara zawsze był dla nich taki miły. Pożegnała się z nim i z Sasuke dając mu buziaka w policzek. Oczywiście go szybko przetarł i w ogóle wiocha. Deidara się z tego podśmiechiwał. Mikoto zapowiedziała, że przyjedzie po syna potem i została przez chłopaków odprowadzona wzrokiem do wyjścia. Potem Deidara zmierzył Sasuke od stóp do głów.
- Się wystroiłeś, a trzeba kible wyczyścić. Niezły szalik. – Rzucił z kpiną, a Sasuke natychmiast zechciał się go pozbyć. – Jak masz zamiar się na nim powiesić to po godzinach pracy.
- Nie zamierzam sprawić ci tej przyjemności.
- Dobrze. Zabawki nie nudzą mnie tak szybko. – mruknął zakładając ręce na piersiach. – A teraz zapierdalaj do roboty. Twoim pierwszym zadaniem jest wyczyszczenie sraczy. – Uświadomił, to było nadużycie władzy, bo sprzątanie toi toiów nie jest w ich zakresie obowiązków. Ale można przecież uznać, że Sasuke sam się zgłosił, prawda?



OD AUTORKI
https://www.facebook.com/pages/Soli/667553620056711 <-TADAM! XD
Założyłam fanpage xD i żeby was zmusić do zaglądania tam to teraz tam będę umieszczać spoilery, bohahaha xD  No w każdym razie zapraszam, na bank będę pisać chociaż jeden wpis w tygodniu xD 
Do ludzi,u których zalegam - chwilowo piszę bardzo ciężki rozdział, który pewnie nie wyjdzie mi super śmiesznie, bo się staram :P ale dopiero po skończeniu go, zabiorę się za nadrabianie ;) Bądźcie cierpliwi :) 
Pozdrawiam gorąco :D

2 komentarze:

  1. Hah, pierwsza! No nie wierzę xD
    No, no, no, widzę, że Itachi wziął sprawę w swoje ręce i to tak na serio serio. Wiesz, myślałam, że zatrudni pracę Sasuke u siebie w policji, czy coś... ale z drugiej strony nie był by to najlepszy pomysł xD Ale tu taka niespodzianka, że u Deia na budowie O: Haha Sasuke, współczuje ;p
    Eh Noriko... Trochę się zmieniła, ale i tak działa mi na nerwy.. to znaczy, w tym rozdziale nie, bo nic złego akurat nie zrobiła xD Ale tak ogólnie to tak. Już myślałam, że się Masuri wygada O: Ale uff... na szczęście tego nie zrobiła, ja nie wiem co ona widzi w Noriko i co ma do Miyuki? Przecież Miyki jest faajna :D No ale cóż... Dobrze, że Noriko chociaż pomogła jej w lekcjach :P
    Daisuke też rozwalił system xD Kolekcjonował kupy no Hahaha :D No serio?? Serio? Co za oryginalne hobby. No i przyszła do niego jego miłość ^^ Bo ciapa zapomniał portfela.. Eh, cały Daisuke. Jeszcze jak go ojciec pięknie skrytykował :D No przecież to kretyn haha xD
    Ale i tak... Hidan powalił. Nie, to jest król rozdziałów, bez dwóch zdań mistrz! Biedny Yagura :< Tak mi go szkoda, chociaż sam jest głupi xD Dobrze zna Hidana, a wierzy mu we wszystko co powie.. albo.. prawie we wszystko. Myślał, że Miyuki jest głucha i upośledzona.. „O, to rybka!” Hahahaha! Nie mogę! Ale i tak najbardziej (nie wiem czemu O.o) Rozwaliło mnie „Hah! Wrestling!” xDxD No Yagura stał się workiem treningowym, to takie przykre... xp Czego ten Hidan uczy biednego Naosie, mam jednak nadzieję, że to dziecko wyrośnie na bardziej takiego Sasoriego, niż na takiego Hidana. W ogóle cały ten dialog z Hidanem wymiatał :D TO jest takie dziwne, że nikt nie wie że Hidan ma brata. To znaczy teraz już wiedzą, ale dowiadują sięo tym i taki shok O: Hidan jest okrutny, nie chwalił się swoim bratem :P
    HA! Sasuke frajer xD Nie wierzę, że on myślał, że mu mamusia kochana chce mieszkanie wybudować... no ja nie mogę. Po tym co zrobił i po tym jaki jest nie miły i pyskaty, naprawdę uwierzył, że mama mu zrobi taką przysługę, za to jego dobre zachowanie :D No ale cóż, tak to jest z rozpieszczonymi dzieciorami. Nie ze wszystkimi co prawda, ale nie którzy to aż za dużo wymagają za nic nie robienie :P Czyli taki Sasuke xD Ale Itachi to go nieźle wrobił. A nie dziwię się, że Sasuke się zaczął bać, Dei da mu nieźle popalić xD bo przecież jakby mogło być inaczej, on tak przecież uwielbia Uchichów.
    Tyle ode mnie. Nadrobiłam w trzy dni :P Bardzo przyjemnie mi się czytało, także nadrabianie twoich rozdziałów nie jest żadnym wyczynem tylko przyjemnością :)
    No to pozwól, że się powtórzę po raz trzeci xp Życzę dużo weny i zadowolenia z pisania! Dużo zdrowia! I Pozdrowionka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pierdole ;-;
    A ja dopiero tutaj ;-;
    Masakra, jak mnie tutaj dawno nie było! :D Ale jestem <3 Więc jeśli chodzi o rozdział to w sumie przeczytałam go już jakiś czas temu, ale internet odmówił mi wtedy posłuszeństwa xd Ale wypowiem się teraz :>
    Na początek Itachi. Nieźle wymyślił z tą pracą dla Saska, może się w końcu nauczy :D Powiem ci, że jak przeczytałam "Dostaliśmy dziś szkic portretu gwałciciela! Sprawca jest zadziwiająco podobny do Ciebie!" to sobie pomyślałam o Ino. XDD Bardzo mnie pojebało? :D Kurde, nie pomyślałabym, że Dei aż TAK się wkurzy na Saso, że mu nie powiedział :D Ale szczerze powiedziawszy, jak ja przeczytałam, że Saso NAPRAWDĘ ma zamiar powiedzieć Noriko o Naokim, to też byłam wkurzona! Podnosisz mi ciśnienie ;-;
    O rozmowie Noriko i Mats mogę powiedzieć tyle, że nie rozumiem jak Mats może ją lubić. No dobra uwaga, ważność i te sprawy, ale od tego ma się przyjaciół XD Nie zrozum mnie źle, ale ja bym nie chciała takiej przyjaciółki (np. Hanabi w tym przypadku XD), która ma mnie głęboko w dupie, za przeproszeniem xd Co do jej zamążpójścia, to nadal nie rozumiem, kto by chciał kogoś takiego jak ona .-.
    Erika i Dai. Boże jak ja ich uwielbiam <3 Swoją drogą to ty też chyba bardzo lubisz Daisuke XD Dużo z nim fragmentów. Co jak to, ale tym kolekcjonowaniem kup to mnie rozpierdoliłaś XDD Ja pierdole, kolekcjonował kupy XDD Fakt, Kizashi miał rację, Dai to kretyn XD I to nie byle jakiego kalibru :p
    Yagura, czyli kolejna osoba którą lubię :p W przeciwieństwie do tych debilów jest....normalny? XD Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam sceny z Hidanem :D Może i jest idiotą, ale jest śmieszny ;D Idioci są śmieszni XD Nie mogę z tego "O! Rybka!" XDDD I ten wrestling XD Ale i tak najlepsze było "Facet też ma otwór w dupie" XDDDDD
    Nie wierzę... Sasuke naprawdę myślał, że rodzice kupili mu mieszkanie? :D Kurwa, za co? XD Teraz nie mogę się zdecydować, czy lepsze są scenki z Hidanem, czy z Sasuke XD A poza tym nie mogę uwierzyć, ze Dei użył takiego słowa jak "sracz" ;-; chyba dotarłam na koniec internetu ;-;
    Co do fanpage'a to jeszcze nie polubiłam, ale czekaj moment już włączam FEJSBUKA i LAJCZE.
    Już.
    Ps. Ale kłamiesz z tym nadrabianiem XD

    OdpowiedzUsuń