Wieczorem
po pracy Itachi wybrał się w jeszcze jedno miejsce, aby zająć się jedną bardzo
ważną rzeczą. Wszedł do budynku – wysokiego wieżowca, w którym na górnych
piętrach znajdowały się mieszkania, a na parterze była kawiarenka. Przytulne
miejsce, gdyby Douhito tutaj nie mieszkał i nie skaził budynku swoim jestestwem
to może, by się tu wraz z Kaną i Yukari zalokował. Wszedł do windy i wybrał
dosyć wysokie piętro. Cieszył się, że ścianki windy nie były szklane, bo mógłby
zwariować. Nie ma lęku wysokości, ale takie poruszanie niby tylko na platformie
jest straszne. Wkrótce stał już pod drzwiami Deidary. Nie wierzył, że właśnie
zapukał do drzwi tej łajzy, ale robi to w imię większego dobra. Dopiero po
dłuższej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich blondyn.
- Mam sprawę. – Zaczął Itachi,
pomijając zbędne uprzejmości.
- A ja radę. Spierdalaj. – odparł i
zamknął mu drzwi przed nosem. Spodziewał się tego.
- Otwieraj policja! – Krzyknął
waląc w drzwi. Wszyscy jego znajomi wiedzieli, że może i Dei miał wyjebane na
innych ludzi, ale nie jego matka. Co sąsiedzi sobie pomyślą o wrzaskach na
korytarzu? – Dostaliśmy dziś szkic portretu gwałciciela! – Oparł się o ścianę
przy drzwiach. – Sprawca jest zdumiewająco podobny do ciebie! – Wtem drzwi się
na powrót otworzyły, a Deidara zmierzył wzrokiem Itachiego. – Co się tak
patrzysz?
- Wyobrażam sobie ciebie w
płomieniach. Czego chcesz ode mnie?
- To niewielka prośba. – Wprosił
się do mieszkania, nie wszedł daleko, po prostu chciał uniknąć dziecinnego
zatrzaskiwania mu drzwi przed nosem.
- Och zamierzasz mnie o coś prosić?
– Uśmiechnął się Deidara.
- Heh. Powiedzmy. Podobno teraz
zbierasz ekipę do pracy na budowie.
- Nawet nie wiesz, jak pomiatanie tobą
byłoby kuszące, ale niestety ta praca obejmuje jedynie studentów, którzy chcą
dorobić, a tobie już minął kwiat wieku. A teraz… - Złapał za klamkę.
- Chcę byś zatrudnił Sasuke. – Na
to zdanie Deidara uniósł brew czy on się, aby nie przesłyszał? – Tak, mojego
młodszego brata. – Wyjaśnił, jak głupiemu.
- Dlaczego go mi podrzucasz?
- Bo mnie wkurwia. Rodziców też,
może przy twoich bezwzględnych metodach coś się w nim zmieni.
- Rozumiem, ale nie. – Otworzył
drzwi. – Wypierdalaj.
- Co? Czemu nie? Możesz go dręczyć
upokarzać czy co tam chcesz!
- Wiem, ale za chuj nie pasuję mi
perspektywa, że ty będziesz z tego zadowolony. Wypad – Powtórzył i wskazał na
korytarz. Itachi westchnął, cóż sądził, że podziała, ale to nie był jedyny as,
jaki miał w rękawie.
- W porządku. To, co powiesz, że w
zamian dam ci pewną informację…
- Nie wiesz o niczym, co mogłoby
mnie zainteresować.
- Na pewno? Chodzi o twojego
najlepszego przyjaciela.
- Człowieku, nie kompromituj się,
okej? Nie ma rzeczy, o której bym nie wiedział. – rzekł pewny siebie. – Wyjdź
wreszcie.
- Tydzień temu Sasori jakoś się
skontaktował z znajomą nam obu kobietą.
- Ja pierdolę… wiem, że Miyuki
wróciła.
- Nie mówię o Miyuki. – Zapadła
cisza, wzbudził zainteresowanie Deidary. – Umowa stoi? – Blondyn się skrzywił,
ale na powrót zamknął drzwi mieszkania i zamienił się w słuch. Itachi wyjął z
kieszeni telefon i pierwsze, co to wyszukał zdjęcia będącego dowodem swojej
wiadomości. Pokazał koledze. – To Kana i Noriko.
- Mówisz o byłej Saso? Co ona robi
u twojej żony?
- Sasori ją do niej przyprowadził.
Deidara
spojrzał na bruneta, jak na debila. Nie wierzył w taką lekkomyślność
przyjaciela, ale Itachi nie wyglądał jakby żartował. Właściwie to czy on
kiedykolwiek żartował? Pierwsze co, to wybronił Kanę, bo ta nic nie piśnie o
Naokim i powiedział o motywach, jakimi kierował się Sasori ściągając kobietę w
bliskie ich grono. Chciał, aby się dowiedziała, aby była bliska prawdy. Deidara
był wściekły, że takiej nowiny dowiedział się od śmierdzącego Uchihy.
Rozmawiają z Saso regularnie przez telefon albo piszą smsy. Kurwa, są tymi
przyjaciółmi czy nie?! Zacisnął pięść tak mocno, że aż mu drżała.
- Po twojej minie widzę, że o tym
nie wiedziałeś.
- Sasuke ma się zjawić o piątej
trzydzieści w sobotę. Jeśli się spóźni choćby o sekundę to będzie z nim krucho.
– Zapowiedział z grozą, ignorując poprzednią wypowiedź Uchihy.
- Przekażę. – Uśmiechnął się i
otworzył sobie drzwi. – A właśnie. Będziesz się wybierał do Akasuny?
- Może. – Na bank złoży mu wizytę.
- To masz. – Rzucił w jego stronę
bluzę, którą od dłuższego czasu ściskał w ręce. Dei z łatwością ją pochwycił,
ale też na powrót cisnął w bruneta.
- Masz mnie za biedaka? Nie każ
nikomu łazić w swoich ciuchach, tylko je pal.
- To bluza twojego przyjaciela. Oddaj
mu ją. – Ponownie rzucił w niego odzieżą. Rozwarł ciuch, by go rozpoznać. Ta,
to należy do Saso. – Noriko miała ją na sobie.
- Fuuu! – Deidara się skrzywił i
upuścił ubranie, cofając swoje ręce.
Nie
dość, że jest skalana dotykiem Noriko, to jeszcze Uchihy…!
Dzień
był pochmurny, a z nieba kropił delikatny deszcz – wbrew wszystkiemu pogoda
idealnie się wpasowała dla ludzi, którzy właśnie odwiedzali swoich zmarłych
krewnych bądź przyjaciół na pogrzebie. Noriko była jednym z tych ludzi. Zawsze,
co przyjeżdżała do kraju odwiedzała grób swojej babci, by się przywitać lub
pożegnać. O pierwszej rano ma odprawę, więc intencja była ta druga. W myślach
opowiadała zmarłej o swoim pobycie tu, a tym razem miała, co opowiadać, w końcu
odżywiła kontakty ze swoją przyjaciółką i zawdzięcza to Sasoriemu. Nie
powiedział jej, że wybacza dawne zachowania, ale to, co zrobił chyba przeczy
temu, aby nadal się na nią gniewał. Ostatnio też miała pogadankę ze swoim ojcem…
nie podoba jej się, że teraz ma na nią haka, bo nie przyznała się swojemu
mężowi, iż miała dziecko. Wie, powinna mu o tym powiedzieć, takich rzeczy nie
zataja się przed małżonkiem, ale jakoś nie przechodzi jej to przez gardło.
Westchnęła
ciężko. Jej własne życie wydaje się być farsą, ciągle popełnia ten sam błąd –
ukrywa przed bliskimi osobami, którymi kocha, jakieś ważne rzeczy.
- No błagam moi najukochańsi
rodzice! Pokierujcie moją ręką na tym teście z matmy! Chcę, chociaż tróję, czy
proszę o zbyt wiele?
Noriko
obejrzała się w stronę znajomego jej głosu i ujrzała kucającą przy znanym jej
nagrobku, Matsuri. Uśmiechnęła się w tamtą stronę. Zupełnie jak swój brat,
rozmawia na głos z rodzicami. Nadal uważa to za coś uroczego. Podeszła do dziewczyny,
lecz pierwsze zaczęła modlić się za zmarłych. Matsuri obejrzała się w bok,
zauważając obok siebie jakąś sylwetkę, gdy ją zlustrowała podniosła się szybko
na równe nogi.
- Noriko! – Zawołała Matsuri
zaskoczona tym, że ją widzi. – Co tu robisz?
- Moja babcia też jest pochowana na
tym cmentarzu. – Uśmiechnęła się.
- Och… zazdroszczę, wolałabym
odwiedzać tu babcię, niż rodziców. – Burknęła. – Świat jest taki
niesprawiedliwy.
- Jakieś problemy?
- Kto ich nie ma…? – Dziewczęta
przez moment milczały. Noriko nie chciała dopytywać i wychodzić na nachalną, a
Matsuri zaś tego chciała. – Od trzech miesięcy mam chłopaka i chciałabym
usłyszeć porady od mamy.
- Babcia ci nie poradzi? – Matsuri
spojrzała na nią z politowaniem. – No to może Sasori? Nie patrz tak na mnie, bo
akurat w kwestii miłości ma świetne rady.
- Dlatego go rzuciłaś? – Trochę za
szybko to powiedziała i nie czuła się z tym dobrze.
- Gdyby twój brat nie przekładał
swoich przyjaciół nad dziewczynę to inaczej by się to skończyło. – mruknęła
Noriko. – Chociaż chyba za dużo od niego wymagałam, jak na jego wiek. Teraz na
pewno jest wspaniały.
- No to może do niego wrócisz, co?
Wydaję mi się, że on nadal o tobie nie zapomniał!
- Mam męża. – Na tą odpowiedź
Matsuri wcięło.
- Co…? Czekaj… jak to męża?!
Noriko
zaproponowała Matsuri przeniesienie się do jakiegoś lepszego miejsca. Mieszkała
w hotelu niedaleko, więc tam ją zaprosiła, a Mats przytaknęła. Po drodze
kobieta zaczęła jej wszystko opowiadać o swoim małżeństwie. Wyszła za mąż rok i
dwa miesiące temu, za faceta, w którym jest zakochana. Cieszy ją też, że Sasori
także kogoś znalazł i czując niezadowolenie Matsuri z powodu obecnej partnerki
brata, wypowiedziała się w ich obronie. Nie ma opcji, aby do siebie wrócili,
należą do przeszłości.
- Wszystko, co nas kiedyś łączyło
zostało już zerwane. Pozwól bratu być szczęśliwym i nie zadręczaj go przeszłością
Matsuri. – Noriko zakończyła swoją wypowiedź, otwierając drzwi swojego
mieszkania. – Właź.
Dziewczyna
skorzystała z zaproszenia i no, apartament rebił wrażenie. To nie to samo, co
mieszkanie Sasoriego. Sama w takim miejscu czuła się jak biedak. Od Noriko
dowiedziała się, że apartament jest dla niej wynajęty na stałe, ale rzadko w
nim zamieszkuje. Przyjeżdża jakoś trzy razy do roku do swojej siostrzenicy.
- A mam pytanie. Tak hipotetycznie.
– Przekonywała Matsuri. Usiadły sobie z Noriko przy ladzie w kuchni, na której
była przygotowane cappuccino i paczka smakołyków.
- Mam się bać? – mruknęła z
uśmiechem.
- Masz mi odpowiedzieć szczerze.
Czy gdyby Sasori miał przy sobie Naokiego… - Noriko spojrzała uważniej na
Matsuri, przez co ta się zmieszała i zaczęła plątać. – Ale to tak wiesz,
hipotetycznie! Wiem jak się stało, ale gdyby było inaczej…! Chodzi mi o to czy
wtedy byłaby dla was jakaś szansa…?
- Teraz nie.
- Och…
- Ale może półtora roku temu bym
się przekonała.
W
jej ostatnie wstąpienie w progi mieszkania byłego miała zamiar po prostu
odebrać syna i takie intencje by nią kierowały, ale gdyby Sasori na to nie
pozwalał tak, jak mówił i gdyby jakoś w trakcie, wyszłaby chęć na wspólne wychowywanie
to zgodziłaby się. Nie wyszłaby za mąż… no wiele by się zmieniło.
- Rozumiem… a czy… mimo tego, że
mój brat jest twoim eks to możemy się przyjaźnić? Bo ja nadal cię bardzo lubię,
zawsze byłaś dla mnie jak starsza siostra.
- O ile obiecasz mi, że
zaakceptujesz nowy związek brata.
- Za dużo wymagasz. – Burknęła.
- Nie wydaje mi się. – Uśmiechnęła
się wrednie.
- Tak jest. Miyuki mnie strasznie
denerwuję! Wiecznie na coś nie pozwala, bądź ogranicza… - W porę ugryzła się w
język. Ona się kiedyś wgada… niech ktoś jej utnie język!
- Sasori chyba zawsze lubił
dziewczyny, które nim w jakimś tam stopniu kierują lub są jego asertywną
połową. – Wtrąciła Noriko. Dobrze, że w ten sposób to zrozumiała. – Heh,
zabawne.
- Co takiego?
- Wiesz. Przedstawiasz mi ją, jako
kogoś… podobnego w sumie do mnie. Sasori zaś, jako moje przeciwieństwo.
- Nie widzę między wami podo…
zaraz. Widziałaś się z Saso?
- Tak, ale może pomówmy na
ciekawsze tematy, niż twój brat. Mówiłaś, że masz chłopaka…?
Matsuri
przypomniała sobie, dlaczego tak bardzo lubi Noriko, w jej towarzystwie czuła
się ważna. Nigdy nie czuje się jakaś niedoceniana, nawet zgadza się, że
prowadzi dość nudne życie, ale to miło czuć zainteresowanie sobą u innej osoby.
Rozmowy z Noriko są inne, niż te, które prowadzi z przyjaciółmi. Kobieta nigdy
nie pozwala się jej czuć jak kretynka, chodząca beznadzieja czy jakiś pasztet.
- To może dasz mi jakieś porady? –
Poprosiła Matsuri.
- Ja zawsze od babci dostawałam,
zero seksu przed ślubem.
- Nie wyszło ci. – Zadrwiła w
odpowiedzi.
- Racja, ale ty spróbuj. Im później
tym lepiej. – Wtem komórka Matsuri zaczęła dzwonić, za przyzwoleniem ją odebrała.
- Yo, Hanabi…U znajomej, ale
niedługo się do ciebie zbieram… Ach. Nie dasz rady… nie, spoko. Pouczę się
sama… Kolejna pała nie zrobi mi różnicy, ej! Jasne, do zobaczenia. – Pożegnała
się, rozłączyła i westchnęła rozgoryczona.
- Coś nie tak?
- Nic. Miałam się uczyć z kumpelą
na test z matmy, ale coś jej wyskoczyło…
- Aha. – Noriko spojrzała na
zegarek w komórce. – Wiesz. Mam odprawę za dziesięć godzin…
- Jasne. Pewnie chcesz się spakować,
a ja…
- Nie, nie, nie! Jestem spakowana.
Proponuje ci pomoc w nauce studiowałam matmę, więc co nieco wiem.
- Serio? – Noriko przytaknęła, a
Matsuri aż się do niej przytuliła. – Byłoby zajebiście! Tak chcę, moja
korepetytorko!
- Dobrze. No to zacznijmy od razu.
Matsuri
przytaknęła i wyjęła z torby wszystkie książki. Gdy kobieta spojrzała do
zeszytu to dopiero wtedy odczuła wstyd, bo on nie zawiera notatek z lekcji,
znaczy się, w mniejszym stopniu. W większości są to rysunki, karykatury swojego
profesora. Noriko rozpoznała, że tym nieszczęśnikiem wypychanym przez piratów
do skoku w morze pełne głodnych rekinów, albo porwanego przez ufo i będącego
obiektem ich badań, jest Nagato. Najlepiej od początku wszystko tłumaczyć, ale
tak się nie wyrobią. Za namową Matsuri wymieniły się, więc jeszcze numerami
telefonu i na skype’a.
Była
niedziela, a los uczniów znanej nam klasy był oparty na stałym wkuwaniu
materiału do testu z matematyki. Daisuke właśnie tak spędzał swój dzień, rzygać
mu się chciało tą nauką, a rozmowa, którą prowadził z swoim internetowym
przyjacielem Makio, wcale mu nie pomagała. Rozpraszał go pokazując mu
gameplay’e z ulubionych gier albo trailery najnowszych filmów. Wiele chciałby z
nim obejrzeć, ale dzielące ich kilometry im na to nie pozwalają. To i sam fakt,
że Makio nie chce się z nim spotkać. Wkurzające, jak można nie chcieć poznać
kogoś takiego jak Daisuke? Proponował mu nawet autograf, ale był nieugięty.
Po
chwili kolejna rzecz stłumiła jego koncentracje matematyką. Ktoś, bowiem
zadzwonił do drzwi, a siostra i tata udawali, że nie słyszą dzwonka. Przewrócił
oczami, czasami to irytujące być jedynym w domu, który ma przyjaciół, którzy go
odwiedzają. Podszedł do drzwi i je otworzył.
- Hejka, Miśku. – U progu stała
Erika, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Eri! Co ty tu…? Skąd wiedziałaś…?
- No wiesz, jakiś głupek zostawił
na rehabilitacjach swój portfel. Masz tam napisany adres zamieszkania, więc
pomyślałam, że ci oddam. – Rzuciła do niego portfel.
- O rany… złapałem. – Nie mógł w to
uwierzyć, no bo jakim cudem?
- Mówisz, jakby zdarzyło ci się to
pierwszy raz. – Zaśmiała się.
- Co? Nie! Jestem zbyt tego… dzięki
za portfel! – Wyszczerzył się, a potem zaczął zaglądać do środka. – Nic mi nie
ukradłaś, prawda…?
- Nie – Burknęła.. – masz tam same
drobniaki. Nawet złodziejowi byłoby żal takiego biedaka.
- Cicho… ej, wejdziesz?
- Nie, ja nie chcę przeszkadzać… -
Na taki argument po prostu wciągnął ją do mieszkania. – Aleś ty brutalny…
- Pewnie to lubisz.
- Tylko w nocy. – Zaśmiała się i
ściągnęła swoje obuwie. Przyjrzała się Daisuke. – Zawsze byłeś taki mały?
- Nie mały tylko niski!
- Wyluzuj. Mały, ale wariat. Na
pewno!
- Jestem wyższy od ciebie!
- Eee… - Podeszła bliżej pacjenta i
porównała jego wzrost do siebie. – Nie? Wybacz, jesteś niższy o pół czoła. Taka
szkoda, muszę cię wyrzucić z listy swoich fantazji. – mruknęła niby ze
smutkiem.
Ten
tekst był jak pchnięcie sztyletem w plecy Daisuke. Bolał. Lecz nie myślał teraz
o sposobach walki z niskim wzrostem. Na razie zaprosił Erikę do swojego pokoju,
ale powstrzymał go od tego tata. Może powiedzmy, że się po prostu wtrącił, a
Erika była zbyt miła, aby nie poświęcić trochę czasu jego rodzicielu. Chociaż
dobrze mu się słuchało komplementów… no przynajmniej od dziewczyny.
- Nie wiem czy mówimy o tym samym
Daisuke. Przecież to kretyn. – oznajmił pan Haruno. Na ojca zawsze można
liczyć. – Kiedyś, jak miał siedem lat gołymi rękami zbierał psie kupy.
- Fuj! – Erika obejrzała się na
Daisuke. – Po co?
- Tłumaczył, że kolekcjonował.
- No hej. Wszyscy coś zbierali!
Jedni kamienie, drudzy komiksy, a ja miałem kupy… Dobra, co bym nie powiedział
to będzie dziwne. Nie rozumiem tamtego siebie.
- Och nie przejmuj się, ja
zbierałam znaczki.
- Serio? Ha, ha! To nie jest
obciachowe! – Burknął i odwrócił głowę w bok. Wszyscy usłyszeli strzyknięcie. –
Boli… Eri, pomożesz?
- Ale… ja mam dzisiaj wolne… -
Zakłopotała się, a Dai sam nie wiedział, co powiedzieć. – Żartowałam!
Dziewczyna
kazała mu usiąść na podłodze, podczas gdy sama siedziała na kanapie. Z tej
wysokości lepiej szło jej wymasowanie jego szyi. Ojciec Daisuke pytał ją wtedy
o postępy w rehabilitacji i inne tego typu podobne rzeczy. Mogła śmiało
powiedzieć, że jeszcze miesiąc lub dwa i będzie zdrów. Chłopakowi nie spodobała
się ta diagnoza.
- Oj, ja tego tak nie czuję. –
powiedział. – Sądzę, że jeszcze rok lub dwa!
- To złam coś jeszcze. – Sarknął
gospodarz.
- Tato ja wychodzę. – mruknęła
Sakura w progu, ale wtem zauważyła Erikę. – Cześć.
- Cześć.
- Gdzie się wybierasz? Późno jest…
- Wcale nie, tato. Jest osiemnasta.
Jadę na wykład z medycyny. O kręgosłupie czy coś… - mruknęła wkładając buty. – Potem
już pojadę do akademika, więc widzimy się w sobotę. Buziaczki.
Przytuliła
jeszcze ojca, który odprowadził ją do drzwi. Wyszła zostawiając go z zmartwioną
miną. Pan Haruno zawsze czuł, że nie powinien mieć córki. Nie nadawał się na
ojca dla dziewczyn. Kilka razy mu się za to oberwało. Na przykład, kiedy Sakura
przyszła do niego w nowej sukience i spytała czy nie jest zbyt obcisła.
Przytaknął, bo była, bardzo – rozpłakała się. Teraz nawet boi się z nią
rozmawiać.
- Nie martw się tato. Kijem jej nie
dotkną – zapewnił Daisuke.
Kolejnego,
pięknego dnia Hidan przyjechał pod szkołę średnią, po swojego brata. Normalnie
nigdy by tego nie zrobił, ale dzisiaj powiedział, że przedstawi mu swojego
ulubieńca. Naokiego. Z tym akurat dotrzymał słowa, bo to argument, aby
przyjechać do chłopca. Yagura był pod wrażeniem, że brat faktycznie przyjechał.
Nie spodziewał się takiego cudu. Po drodze nic się do siebie nie odzywali, co
dla nich było normalne. Yagura pisał smsy do swojego przyjaciela, Hiroyi, który
chciał się dowiedzieć czy mają jakieś zadanie z majzy. Oni by mieli nie mieć?
Nie przy takim nauczycielu. Będąc już na miejscu, nastolatek przeczytał ulice,
jaką odwiedzają. Na tej samej mieszka Hiroya. No to teraz mniej więcej będzie
wiedział jak tu trafić. W dodatku weszli właśnie do bloku, oznaczonego tym
samym numerem… a nawet mieszkanie obok. Uśmiechnął się do siebie, co irytowało
Hidana.
- Co tak szczerzysz te gębę?
- Mój kumpel mieszka obok twojego
kumpla – wytłumaczył, wzruszając swoimi ramionami. – Zaoszczędzę na autobusie,
skoro będę mógł się zabierać z tobą.
- Ty chyba spotkałeś się z głupim
na zakręcie. Nie jestem twoim kierowcą.
- Ale co ci będzie szkodzić, jeśli
podrzucisz mnie po drodze?
- Dlaczego miałbym cię w ogóle
podrzucać? Czy ja cię lubię albo, chociaż toleruję?
- No weź, jestem twoim młodszym
bratem…! – Ten argument nie zrobił na Hidanie wrażenia. – Dobra, nie to nie. Pukaj do tych drzwi i
przedstawiaj mi tego „lepszego” dzieciaka. – oznajmił ostentacyjnie godząc się
z odmową brata.
- Ok, ale uprzedzam, że dziewczyna
Saso jest trochę głucha i upośledzona. Więc mów do niej głośno i wyraźnie. – Po
tej radzie zadzwonił dzwonkiem do mieszkania, tłumiąc w sobie chichot.
- Czemu zostawia dziecko pod opieką
upośledzonej dziewczyny? – Zapytał Yagura. Jego zdaniem to było wysoce
nieodpowiedzialne, jednak Hidan wzruszył tylko ramionami. Po chwili usłyszeli
szczęk odblokowywanych drzwi.
- Yo, Miya! To mój brat, Yagura. –
Wepchnął go do środka, a potem sam się wprosił.
- Ty masz brata? – Zdziwiła się. –
Dlaczego? – Udała rozpacz. Z jednym Hidanem można wytrzymać, ale dwoma…
Przeniosła wzrok na Yagurę.
- Witaj! – powiedział nader głośno.
Hidan zaśmiał się z tego idioty, a Miyuki tak właśnie na niego popatrzyła. –
Nazywam się Yagura! – Powtórzył głośno. – I jestem jego bratem! – Wskazał na
Hidana. Dziewczyna obejrzała się na mężczyznę z niemym pytaniem. – Mamy tych
samych rodziców! – Wytłumaczył. Nie wiedział, że tamto pytanie zadała z
sarkazmem. Sądził, że to przez chorobę.
- Dobra, chodź do Nao.
- Buty! – Krzyknęła Miyuki. Hidan
więc spojrzał na swoje wypasione adidasy.
- Nie stać cię na nie, skarbie.
- Zdejmij je, baranie – warknął
Yagura i zdjął buty, lecz przed położeniem głośno i wyraźnie zapytał. – Czy
mogę je położyć na tej podłodze?! – Już miała mu zaproponować sufit, ale Hidan
w porę go odciągnął.
- Miya, gdzie Naoki?
- W pokoju… ale to chyba niezbyt
dobra pora na odwiedziny… jest jakiś smutny dzisiaj i nie chce powiedzieć,
dlaczego… - wytłumaczyła szatynka.
- Pewnie to męskie sprawy, moja
droga – odparł Hidan zarzucając rękę na ramię dziewczyny. Skrzywiła się nieco
na ten gest, on także, gdy doszło do niego, co zrobił. – To my z młodym sobie
do niego pójdziemy, a ty… no nie wiem, zrób nam herbaty, albo posprzątaj… nie wiem,
co robią sprzątaczki.
- Jestem opiekunką – poprawiła, ale
co go to obchodziło, jedno i to samo, chyba.
Tak
jak założył Hidan, poszli razem do pokoju czterolatka. Wszedł do pomieszczenia
bez pukania, on nie zna słowa prywatność. Naoki siedział na podłodze oparty o
łóżko i składał klocki w jakąś konstrukcję. Zdawał się nie zauważać nowych
osobników, albo zwyczajnie nie chciał jakiegokolwiek towarzystwa. Hidan
odchrząknął głośno, zamykając drzwi pokoju.
- Wujek! – Zawołał rozweselony
chłopiec, biegnąc do mężczyzny, który wziął go na ręce. – Tęskniłem, jak leci?
- Ja też, chciałem ci kogoś
przedstawić – powiedział, wskazując mu Yagurę. – To mój młodszy brat. Jest
takim życiowym niewypałem, że trzeba mu było przedstawić kogoś zajebistego…
czyli ciebie.
- Się wie! – oznajmił chłopak,
przybijając sobie z nim żółwika. – Naoki Akasuna, leszczu – przedstawił się,
przy wujku mógł sobie pozwalać na brzydkie wyrażenia, chyba, że jest przy nim
jakaś ładna pani.
- Kto przezywa ten sam się tak
nazywa. – Burknął. Jak on jest leszczem to Hidan jest, kim? Bogiem? – Dzieciak
chyba ma równoległy odbiór osobowości.
- Co ty pierdolisz? Jesteś
leszczem. W dodatku niewychowanym, bo wypada się przedstawić. – Pouczył go
Hidan, akurat w tym miał trochę racji. Nie znosił, gdy brat ma racje.
- Yagura. – Wyciągnął do chłopca
rękę.
- Ej, Naoki. Słyszałem od Miyuki… –
Przez wtrącenie Hidana, Naoki zignorował wystawioną do niego rękę.
- Nie miała na imię Miya? – Zapytał
Yagura.
- Zamknij ryja, dobra? Nie widzisz,
że pocieszam? – Warknął na brata. – Mówiła, że jakiś markotny wróciłeś ze
szkoły – powtórzył kładąc się na łóżku ulubieńca. – Co się stało? Dostałeś
jedynkę? Wyluzuj, twój stary też dostał, nawet kilka…dziesiąt – zaśmiał się.
- Wątpię, aby w przedszkolu dawali
oceny. – Burknął Yagura, biorąc się za układanie radiowozu policyjnego z
klocków. Obok jego głowy przeleciał jakiś kwadratowy przedmiot. – Pudło.
- Zamknij mordę… to, o co biega,
młody?
Chłopiec
jeszcze przez pewien czas nie chciał zdradzić swojego problemu, jednak po
chwili napastliwych wywodów Hidana i Yagury, którzy choć raz działali zgodnie,
wygadał się im. Okazało się, że ma w klasie pewną osobę, która stale mu dokucza
albo komuś, z kim się bawi. Hidan okazał swoje oburzenie tym faktem klnąc
siarczyście pod adresem tych gnojków, oczywiście mały tłumaczył się, że nie
chce powiedzieć o tym tacie lub Miyuki, bo wyjdzie na skarżypytę, a opinie
dzieci muszą sobie kreować od najmłodszych lat. Mężczyzna poczochrał czterolatka
po głowie, a potem przeniósł spojrzenie na brata, może się do czegoś przydać…
- Naoki, pokażę ci kilka chwytów
walki wręcz. Nikt ci nie podskoczy – stwierdził Hidan i szarpnął brata z
podłogi, wykręcił mu rękę na plecach i docisnął mocno do ściany, nie bacząc na
jego protesty. – W ten sposób możesz unieruchomić ofiarę i zacząć go wyzywać od
szmat.
- Pojebało cię? Puszczaj mnie! – Warknął
Yagura. Owszem, chciał pomóc przedszkolakowi, ale w bardziej cywilizowany sposób.
– Nie ucz go załatwiać problemów siłą, jesteś nienormalny?!
- Nie kurwa, napisze mu rozprawkę
na temat, „dlaczego macie się odpierdolić” – sarknął, luzując uścisk.
- Tata nie pozwala mi się bić –
wyjaśnił Naoki.
- Bo twój stary sądzi, że
odziedziczyłeś po nim nie umiejętność walki – odpowiedział Hidan, nie no…
czasami Sasori umiał przypierdolić człowiekowi, ale to było dawno. – Najwyżej
powiesz, że ja ci pozwoliłem.
- Weź, śmieszny jesteś. I tak jemu
się oberwie – Yagura przewrócił oczami, rozmasowując sobie nadgarstek.
- Niech tylko Rudy podniesie na
niego rękę…
- Mówię o tych oprawcach. Patrz,
jakie z tego malucha chucherko.
- No i? Zmiażdży ich!
Dłużej
już się nie wdawał w dyskusje z bratem, a pokazywał coraz to nowsze chwyty
Naokiemu, niektóre mu wyszły, a niektóre nie przez opór ofiary. Tak zaczęli się
bić na pokaz… coraz brutalniej i prawdziwiej. Naoki przyglądał się temu i
czasem parsknął śmiechem. Czasem często. Jak Yagura kopnął go w kostkę, a ten
zaczął kurwami sypać, albo jak Hidan zaczął go przyduszać to mu ślinił rękę.
Trochę babskie sposoby obrony, ale działają. Wtem starszy z braci strącił na
ziem młodszego i usiadł na jego plecach zginając mu jedną nogę w kolanie i
podnosząc udo, doprowadzając do wielkiego cierpienia.
- Auu, kurwa dość! Ja pieprze!
Poddaję się!
- Hah! Wrestling kurwa! – Zaśmiał
się Hidan, nie mając zamiaru zejść z młodszego brata. Naoki spojrzał na nich
trochę tępo.
- Wujku, nie tak się bawi w
uprawianie wrestlingu – oznajmił stanowczo. – Ciocia Tsuki mi pokazała…
- Czekaj, czekaj. Powiedziałeś
Tsuki? Taka mała? – Uniósł dłoń, by określić niski wzrost dawnej znajomej.
Naoki skinął głową. – Kiedy ją spotkaliście i gdzie?
- W sklepie. Była jeszcze z ciocią
Itami. Tata i wujek Deidara z nimi rozmawiali.
- Co ty gadasz…? Kolejne znajome,
które trzeba odwiedzić…
- Te znajome też cię lubią, jak
Ushio? – Odezwał się z kpiną Yagura, ale w jego sytuacji to nie było zbyt mądre
posunięcie. Jęknął z bólu.
- Ciocia Tsuki pokazała mi komiks o
chłopcach uprawiających wrestling!
- Nie ma takich komiksów. – Bąknął
Yagura. W końcu czyta nałogowo.
- Serio? Podejrzewam, że pokazała
mu mangę yaoi. – mruknął Hidan, schodząc z brata. Jego kości wbijały mu się w
tyłek.
- Yaoi? Czteroletniemu dziecku? –
Wykpił.
- Taa, od zawsze powinna się
leczyć. - Skrzywił się Hidan.
- Co to jest yaoi? – Dopytał Naoki.
- Taki gejowski gatunek mang... faceci,
co lubią… facetów…
- Tak jak ty i Yagura? – Zapytał
wskazując na nich palcem.
- Nie! – Zawołali jednocześnie, a
kontynuował Yagura. – My jesteśmy rodzeństwem… to musi być eee… nie wiem, na
przykład kumpel z kumplem… rozumiesz? – Przekręcił głową.
- Wiesz, facet, co dyma faceta.
- Co to znaczy dyma?
- Pieprzy. – odpowiedział zniecierpliwiony
Hidan.
- Hidan… -Upomniał go brat. –
Kochać się. – Wytłumaczył.
- Pan nie może kochać pana. –
stwierdził chłopak.
- Pewnie, że może, facet też ma
otwór w dupie – Hidan wzruszył ramionami. Tsu mu chyba za mało wyjaśniła. – Może,
ale nie powinien, bo to obrzydliwe. To trochę podobne do relacji… o! Twojego
ojca z Deidarą.
- Jesteś poryty – skomentował
Yagura, jak mógł to powiedzieć, tylko go wystraszy. – Nie mów mu, że jego tata
jest gejem. – Przewrócił oczami. Jeszcze w to uwierzy.
- Zamknij się… Yagura też jest
gejem. – Naoki spojrzał na chłopaka, a ten zaczął zabijać brata wzrokiem. –
Nosi rurki, lubi dupę. Tylko się nie przyznaje.
- Nie jestem gejem. Sam jesteś…
Tymczasem
do mieszkania przybył Sasori, którego powitała Miyuki, wręczając delikatnego
buziaka. Mężczyzna zdjął swoje buty, wypytując dziewczynę o sprawozdanie z
dzisiejszego dnia. Nie ukrywała przed nim smutnego nastroju dziecka. Jej też
nie było przyjemnie z tą świadomością. Rozmówca przytaknął jej słowom.
- Może gdzieś dzisiaj wyjdziemy?
Naokiemu poprawi się humor. – Zakłopotała się, bo pomysł Sasoriego był naprawdę
dobry, a w dodatku mógł faktycznie poprawić samopoczucie Naokiego.
- Wybacz, ale dzisiaj nie mogę.
Obiecałam pomóc w czymś Yosuke. W ogóle to chciałam ci o czymś powiedzieć… –
nagle usłyszał huk z pokoju Naokiego i kilka innych okrzyków jakby śmiechu.
- Ktoś tu jest? – Przerwał jej
pytaniem.
- Tak, przyszedł Hidan wraz z
Yagurą do Naosia.
- Z kim…? Nieważne. Zaraz go wywalę
– oznajmił robiąc krok do przodu, ale stanęła mu na drodze.
- Nie… może to nie jest najlepszy
towarzysz, ale chyba udało mu się rozweselić Naokiego… - rzekła niepewnie. - Ja
muszę już wracać o domu. Możemy porozmawiać, kiedy indziej? – Dodała, ubierając
swoje kozaki.
- Jasne – odrzekł, zdejmując z
wieszaka płaszcz dziewczyny i pomagając jej go ubrać. Wtem drzwi pokoju
Naokiego się otworzyły z hukiem, a wesołe głosy stały się głośniejsze. Po
chwili, nieznany Sasoriemu osobnik wylądował niedaleko niego na podłodze.
- Haha, jaki frajer – zawołał
Naoki, śmiejąc się w najlepsze z upadku kolegi.
- Naoki! Jak ty się zachowujesz?! –
Zrugał go ojciec.
- Ja mu nic nie zrobiłem, sam się
wywalił – odparł maluch, wzruszając ramionami.
- To cię nie upoważnia do wyzywania
go – zrugał go Saso.
- Spoko, myślisz, że świat nie
przyzwyczaił tego gówniarza do wyzwisk? – mruknął pytająco Hidan. – Patrz na
niego… aż się chce płakać. – Potem czterolatek podszedł pożegnać się z Miyuki.
Sasori wyminął wstającego chłopca i zwrócił się do kolegi.
- Kto to jest? – Wskazał na niego.
- To mój brat – odpowiedział
niewzruszony, Sasori spojrzał na niego z szokiem.
- Brat? – Powtórzył. – Ty masz
brata?
- Taa, też o nim zapomniałem –
mruknął, a potem znowu został odciągnięty trochę dalej przez Akasune, który
wypytał go o wszystkie istotne dla siebie sprawy, czyli tylko o humor Naokiego.
– Spierdalaj, nie powiem ci, bo pójdziesz skarżyć.
- Hidan… - zmrużył gniewnie oczy,
ale to na niego nie działało. Bardziej rozbawiło, klepnął go mocno w plecy i
ruszył do reszty. Yagura w tym czasie oglądał z Naokim akwarium z rybkami. Na
chwilę towarzyszyła im nawet Miyuki. Chłopak chcąc być grzecznym, wkręcił ją do
rozmowy.
- O! To rybka! – Wskazał na jednego
zwierzaczka. Miyuki w dalszym ciągu się zastanawiała, dlaczego się tak do niej
zwraca. – Błazenek! Nemo! – powiedział, jak do dziecka. Byłoby okej, gdyby
mówił do Naokiego, ale patrzył cały czas na nią.
- Sasori, ja będę już wychodzić! -
Zawołała do ukochanego.
- Nie martw się! Jutro też tu
wrócisz! Przecież tu pracujesz!
- Dlaczego do niej krzyczysz? Nie
jest głucha – Burknął Saso, obejmując Miyuki ramieniem.
- Nie? – Dopytał zdziwiony.
- Nie – odpowiedział dobitnie. – I
zwracaj się do niej normalnie, a nie. Jaja sobie robisz. Teraz widać, że
jesteście rodzeństwem.
Po
tej wypowiedzi Yagura obejrzał się na brata. Hidan zakrywał usta tłumiąc dźwięk
swojego chichrania, dopiero przez ten widok zrozumiał, że został przez niego
wrobiony i właśnie wykazał się skrajnym idiotyzmem. Plasnął się w czoło i od
razu ukłonił się nisko dziewczynie.
- Przepraszam! Ten ciul powiedział
mi, że jesteś głucha i upośledzona. – Wskazał palcem na Hidana. Miyuki
przewróciła oczami. Co za kretyn. – Nie wiedziałem, że to kłamstwo. Nie żartuję
sobie z takich rzeczy. Przepraszam.
- Już, już. Nie twoja wina, że twój
brat taki jest… - Uśmiechnęła się ze współczuciem
Sasori
spojrzał na Hidana spod byka, a ten w odpowiedzi się uśmiechnął i stwierdził
nieskromnie, że żart był zajebisty. Saso jednak popukał się wymownie w czoło.
Potem Miyuki wyszła już z mieszkania, przytulając na pożegnanie Saso, mierzwiąc
fryzurę Naokiego i machając do reszty. Od razu z ust gospodarza padło, co
Yagura tu robi? Odwiedza brata? Prawda jest jednak o wiele gorsza. Przez
ostatnie dwa lata swojej obowiązkowej edukacji, Hidan ma obowiązek zapewnić
młodszemu bratu opiekę i dach nad głową.
- Tak ustalił nasz tata. – Zakończył
Yagura, a Sasori gwizdnął. – Nie wiem czy to zbieg nazwisk, ale czy Matsuri
jest twoją siostrą?
- Tak? A co?
- Nic. Jest ze mną w klasie –
Powiadomił zadowolony.
- Co jest? Lecisz na nią? – Zakpił
Hidan. – Zakochana para Yagura i Matsuri~.
- Masz pięć lat, czy co? –
Przewrócił oczami.
- Nie, ale hej! Ja nie mam nic
przeciwko, jak się ohajtacie… będę spowinowacony z Nao! Przybij piątkę! –
Dzieciak nie wiedział, o co biega, ale był równie mocno tym ucieszony.
- Nie, nie, nie! – Zaprotestował
Sasori. – To by było straszne. Ześle to na mnie jakąś kurwa plagę! Zbliż się do
mojej siostry, a sprawię byś cierpiał! – Zagroził teatralnie Yagurze.
- To, że jestem dla kogoś miły, nie
znaczy, że się w niej kocham. – odparł przewracając oczami. – Odwalcie się.
Tyle
wystarczyło, by normalna rozmowa zeszła na durny tok, który wszczął kłótnie. Akasuna
bez oporów nakazał rodzeństwu opuścić mieszkanie, jedno dziecko mu w zupełności
wystarczy. Hidan chciał mu zostawić Yagurę, ale Naoki zaprotestował, nie chciał
go. Za to wymiana Yagury na Hidana już bardziej małemu pasowała. Niestety dupa
z tego. Po kilku minutach wreszcie pozbyli się zbędnych gości, Sasori udał się
do kuchni zrobić synowi kolację, a potem sobie zamierza z nim porozmawiać.
- Tatusiu… - zaczął niepewnie
Naoki, po usłyszeniu mruknięcia postanowił kontynuować. – Lubisz wujka Dei’a?
- Pewnie – odpowiedział bez
wahania.
- Ale… bardzo?
- Bardzo – zapewnił z uśmiechem,
stawiając przed nim kubek z herbatą.
- Ale… wujek nie zostanie moją
mamą, prawda?
- Że c…?! – Przerwał sykiem, bo
skaleczył się nożem w rękę. – Kurwa mać…!
- Nie przeklinaj – Pouczył tatę,
lecz ten to zignorował.
- Naoki, skąd takie pytanie?
- Bo wujek Hidan…!
- Oczywiście… - Sasori przewrócił
oczami. – Nie mogę się doczekać, by usłyszeć, co ten imbecyl ci nagadał. – Stwierdził
z przekąsem i usiadł naprzeciwko syna, zamieniając się w słuch.
W
piątek Sasuke wrócił do domu z akademika, za którego płacili rodzice. Wiedział,
że tak będzie, że zmiękną pierwsi. Zawsze tak było i uchodziło mu wszystko na
sucho. Chociaż teraz powroty do domu nie wydają mu się fajną rzeczą. Teraz w
pokoju Itachiego nie dość, że sypia Kana to jeszcze Yukari. O ile ci dwoje są cicho,
to ta smarkula wydziera się kilka razy w nocy jakby, ją ze skóry obdzierali.
Dlatego z piątku na sobotę, zbudził się aż siedem razy, był padnięty, a
ostatnie zbudzenie było najgorsze.
- Sasuke, wstawaj! Spóźnisz się na
wykłady!
Chłopak
na ten komunikat zerwał się szybko z łózka, nie mógł sobie pozwolić na
nieobecności. Bez opamiętania udał się do łazienki, którą ma w swoim pokoju i
wziął zimny, szybki i orzeźwiający prysznic. Następnie wyciągnął z szafy pierwsze
lepsze ciuchy, w których na pewno będzie wyglądał zajebiście. Nie da się
inaczej. Przyśpieszył na dół, gdzie zastał swoją mamę oraz Itachiego z Yukari
na rękach. Dopiero teraz zrozumiał, że nie jest w akademiku tylko swoim domu i
nie ma żadnych wykładów w sobotę.
- No nie wierzyłam, że zwabisz go w
dziesięć minut na dół, Itachi. – mruknęła Mikoto z uznaniem.
- Nie wierzyłaś we mnie mamo? To
boli. – Podsadził córeczkę na swoich rękach. – Niedobra, babcia. – Yukari spojrzała
tępo na ojca, a potem jej wzrok oddalił się do wujka.
- Chodź Sasuke. Przejedziemy się. –
Nakazała Mikoto.
- Po co? Ja chcę spać, jakim prawem
mnie ściągacie z łóżka?
- Wiesz. Właściwie to sam wstałeś.
– orzekł Itachi.
- Masz szczęście, że trzymasz na
rękach Yukari…
Itachi
wywrócił oczami, to raczej on ma szczęście. Mikoto zrugała synów, bo przecież
pozostali domownicy śpią. Nakazała Sasuke się ubierać, bo na dworze zimno.
Zgodnie z sugestią Itachiego, nie powiedziała mu od razu dokąd jadą tylko, że
pomoże jej pozałatwiać formalności. Nie chciało mu się, ale kurwa musiał.
- Ubierz szalik.
- Nie chcę – Bąknął do matki.
- Ubierz, do cholery. Zimno jest!
- Mamo mam prawie dwadzieścia lat. Nie
będziesz mówić mi, jak mam się ubrać.
- Nie denerwuj mnie! – Warknęła
kobieta i zaczęła owijać materiał wokół szyi Sasuke.
- Będę wyglądał jak kretyn… -
Poddał się, ale jęczeć nie przestał.
- To szalik taty – zakomunikowała.
- No to będę wyglądał jak mega
kretyn…
- Wyglądasz tak nawet bez szalika.
– Wtrącił uśmiechnięty Itachi.
- Mamo, każ mu się zamknąć!
- Dość! Wychodzimy! – powiedziała,
otwierając drzwi. Było ciemno… wyjął z kieszeni telefon.
- Piąta rano?! Was posrało czy co?!
Mikoto
wytłumaczyła mu, że przecież nic nie załatwi się w jakiś urzędach o późnej
porze. Sasuke usiadł za kierownicą i GPS kierował go w cel trasy, którą
wyznaczyła matka. Zajęło im to prawie pół godziny, przyjechali pod budynek,
gdzie trwała budowa, to było dziwne. Czyżby matka zlecała jakąś budowę, czegoś?
W sumie niedaleko jest jego akademik i niedługo są jego urodziny! O mój boże!
- Chodź ze mną.
Od
razu rozpiął pasy i z radością szedł u boku mamy. No nie sądził, że zleci komuś
budowanie dla niego mieszkania! Zaraz się chyba popłacze…! Po chwili Mikoto
zaczęła machać do kogoś za nim.
- Masz być miły, jasne? I żadnych
scen. – Ostrzegła syna, a ten ku jej zdziwieniu ją przytulił.
- Kocham cię, mamo. Jesteś
najlepsza! – Nie wiedziała, o co mu chodzi, ale poklepała go kilka razy w
plecy.
- Rozumiem, że Sasuke będzie
tęsknił za mamusią. – Sasuke odwrócił się nagle rozpoznając głos Deidary.
- Nie twój biznes. – odparł.
- Trochę mój, w końcu będę cię tu
przetrzymywał. Ale to tylko od sześciu do ośmiu godzin w dodatku tylko w
weekendy.
- Co ty pierdolisz, barbie? –
Uśmiechnął się wobec swojego określenia, a Dei zmrużył oczy.
- Sasuke! – Upomniała go Mikoto. –
Zachowuj się! Od teraz Deidara jest twoim szefem, zgodził się ciebie u siebie
zatrudnić, dlatego bądź wdzięczny.
- Przepraszam bardzo, ale nic mi
nie wiadomo na temat pracy u tego czegoś – skinął pogardliwie na Deidarę.
- Podpisałeś ze mną umowę na pięć
lat. – Deidara pokazał mu papiery. – Jeżeli się z tego nie wywiążesz spotkamy
się w sądzie. – Sasuke patrzył na te papiery, faktycznie jego podpis, ale jak…?
- Itachi… - szepnął do siebie.
Zajebie go… - Mamo ja nie chcę tu pracować! Wygrałaś, okej? Znajdę jakąś pracę,
ale nie te! Nie z nim!
- Dosyć. Miałeś już swoją szansę. –
Podeszła z uśmiechem do Deidary. – Mam nadzieję, że na te kilka godzin Sasuke
nie będzie sprawiał ci problemów i się nim zaopiekujesz.
- Och niech się pani nie martwi.
Sasuke nie mógł trafić w lepsze ręce. – Uśmiechnął się złowieszczo. Sasuke
wbrew sobie trochę się przestraszył i przełknął ślinę.
Mikoto
spodobały się te słowa. Deidara zawsze był dla nich taki miły. Pożegnała się z
nim i z Sasuke dając mu buziaka w policzek. Oczywiście go szybko przetarł i w
ogóle wiocha. Deidara się z tego podśmiechiwał. Mikoto zapowiedziała, że przyjedzie
po syna potem i została przez chłopaków odprowadzona wzrokiem do wyjścia. Potem
Deidara zmierzył Sasuke od stóp do głów.
- Się wystroiłeś, a trzeba kible
wyczyścić. Niezły szalik. – Rzucił z kpiną, a Sasuke natychmiast zechciał się
go pozbyć. – Jak masz zamiar się na nim powiesić to po godzinach pracy.
- Nie zamierzam sprawić ci tej
przyjemności.
- Dobrze. Zabawki nie nudzą mnie
tak szybko. – mruknął zakładając ręce na piersiach. – A teraz zapierdalaj do
roboty. Twoim pierwszym zadaniem jest wyczyszczenie sraczy. – Uświadomił, to
było nadużycie władzy, bo sprzątanie toi toiów nie jest w ich zakresie
obowiązków. Ale można przecież uznać, że Sasuke sam się zgłosił, prawda?
OD AUTORKI
https://www.facebook.com/pages/Soli/667553620056711 <-TADAM! XD
Założyłam fanpage xD i żeby was zmusić do zaglądania tam to teraz tam będę umieszczać spoilery, bohahaha xD No w każdym razie zapraszam, na bank będę pisać chociaż jeden wpis w tygodniu xD
Do ludzi,u których zalegam - chwilowo piszę bardzo ciężki rozdział, który pewnie nie wyjdzie mi super śmiesznie, bo się staram :P ale dopiero po skończeniu go, zabiorę się za nadrabianie ;) Bądźcie cierpliwi :)
Pozdrawiam gorąco :D
Hah, pierwsza! No nie wierzę xD
OdpowiedzUsuńNo, no, no, widzę, że Itachi wziął sprawę w swoje ręce i to tak na serio serio. Wiesz, myślałam, że zatrudni pracę Sasuke u siebie w policji, czy coś... ale z drugiej strony nie był by to najlepszy pomysł xD Ale tu taka niespodzianka, że u Deia na budowie O: Haha Sasuke, współczuje ;p
Eh Noriko... Trochę się zmieniła, ale i tak działa mi na nerwy.. to znaczy, w tym rozdziale nie, bo nic złego akurat nie zrobiła xD Ale tak ogólnie to tak. Już myślałam, że się Masuri wygada O: Ale uff... na szczęście tego nie zrobiła, ja nie wiem co ona widzi w Noriko i co ma do Miyuki? Przecież Miyki jest faajna :D No ale cóż... Dobrze, że Noriko chociaż pomogła jej w lekcjach :P
Daisuke też rozwalił system xD Kolekcjonował kupy no Hahaha :D No serio?? Serio? Co za oryginalne hobby. No i przyszła do niego jego miłość ^^ Bo ciapa zapomniał portfela.. Eh, cały Daisuke. Jeszcze jak go ojciec pięknie skrytykował :D No przecież to kretyn haha xD
Ale i tak... Hidan powalił. Nie, to jest król rozdziałów, bez dwóch zdań mistrz! Biedny Yagura :< Tak mi go szkoda, chociaż sam jest głupi xD Dobrze zna Hidana, a wierzy mu we wszystko co powie.. albo.. prawie we wszystko. Myślał, że Miyuki jest głucha i upośledzona.. „O, to rybka!” Hahahaha! Nie mogę! Ale i tak najbardziej (nie wiem czemu O.o) Rozwaliło mnie „Hah! Wrestling!” xDxD No Yagura stał się workiem treningowym, to takie przykre... xp Czego ten Hidan uczy biednego Naosie, mam jednak nadzieję, że to dziecko wyrośnie na bardziej takiego Sasoriego, niż na takiego Hidana. W ogóle cały ten dialog z Hidanem wymiatał :D TO jest takie dziwne, że nikt nie wie że Hidan ma brata. To znaczy teraz już wiedzą, ale dowiadują sięo tym i taki shok O: Hidan jest okrutny, nie chwalił się swoim bratem :P
HA! Sasuke frajer xD Nie wierzę, że on myślał, że mu mamusia kochana chce mieszkanie wybudować... no ja nie mogę. Po tym co zrobił i po tym jaki jest nie miły i pyskaty, naprawdę uwierzył, że mama mu zrobi taką przysługę, za to jego dobre zachowanie :D No ale cóż, tak to jest z rozpieszczonymi dzieciorami. Nie ze wszystkimi co prawda, ale nie którzy to aż za dużo wymagają za nic nie robienie :P Czyli taki Sasuke xD Ale Itachi to go nieźle wrobił. A nie dziwię się, że Sasuke się zaczął bać, Dei da mu nieźle popalić xD bo przecież jakby mogło być inaczej, on tak przecież uwielbia Uchichów.
Tyle ode mnie. Nadrobiłam w trzy dni :P Bardzo przyjemnie mi się czytało, także nadrabianie twoich rozdziałów nie jest żadnym wyczynem tylko przyjemnością :)
No to pozwól, że się powtórzę po raz trzeci xp Życzę dużo weny i zadowolenia z pisania! Dużo zdrowia! I Pozdrowionka xD
Ja pierdole ;-;
OdpowiedzUsuńA ja dopiero tutaj ;-;
Masakra, jak mnie tutaj dawno nie było! :D Ale jestem <3 Więc jeśli chodzi o rozdział to w sumie przeczytałam go już jakiś czas temu, ale internet odmówił mi wtedy posłuszeństwa xd Ale wypowiem się teraz :>
Na początek Itachi. Nieźle wymyślił z tą pracą dla Saska, może się w końcu nauczy :D Powiem ci, że jak przeczytałam "Dostaliśmy dziś szkic portretu gwałciciela! Sprawca jest zadziwiająco podobny do Ciebie!" to sobie pomyślałam o Ino. XDD Bardzo mnie pojebało? :D Kurde, nie pomyślałabym, że Dei aż TAK się wkurzy na Saso, że mu nie powiedział :D Ale szczerze powiedziawszy, jak ja przeczytałam, że Saso NAPRAWDĘ ma zamiar powiedzieć Noriko o Naokim, to też byłam wkurzona! Podnosisz mi ciśnienie ;-;
O rozmowie Noriko i Mats mogę powiedzieć tyle, że nie rozumiem jak Mats może ją lubić. No dobra uwaga, ważność i te sprawy, ale od tego ma się przyjaciół XD Nie zrozum mnie źle, ale ja bym nie chciała takiej przyjaciółki (np. Hanabi w tym przypadku XD), która ma mnie głęboko w dupie, za przeproszeniem xd Co do jej zamążpójścia, to nadal nie rozumiem, kto by chciał kogoś takiego jak ona .-.
Erika i Dai. Boże jak ja ich uwielbiam <3 Swoją drogą to ty też chyba bardzo lubisz Daisuke XD Dużo z nim fragmentów. Co jak to, ale tym kolekcjonowaniem kup to mnie rozpierdoliłaś XDD Ja pierdole, kolekcjonował kupy XDD Fakt, Kizashi miał rację, Dai to kretyn XD I to nie byle jakiego kalibru :p
Yagura, czyli kolejna osoba którą lubię :p W przeciwieństwie do tych debilów jest....normalny? XD Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam sceny z Hidanem :D Może i jest idiotą, ale jest śmieszny ;D Idioci są śmieszni XD Nie mogę z tego "O! Rybka!" XDDD I ten wrestling XD Ale i tak najlepsze było "Facet też ma otwór w dupie" XDDDDD
Nie wierzę... Sasuke naprawdę myślał, że rodzice kupili mu mieszkanie? :D Kurwa, za co? XD Teraz nie mogę się zdecydować, czy lepsze są scenki z Hidanem, czy z Sasuke XD A poza tym nie mogę uwierzyć, ze Dei użył takiego słowa jak "sracz" ;-; chyba dotarłam na koniec internetu ;-;
Co do fanpage'a to jeszcze nie polubiłam, ale czekaj moment już włączam FEJSBUKA i LAJCZE.
Już.
Ps. Ale kłamiesz z tym nadrabianiem XD