Sasori
tego dnia wybierał się wraz z Miyuki na kolacje we dwoje. Trudno było mu
zorganizować taki czas w tygodniu, bo weekendy dziewczyna spędzała na nauce, w
końcu studiowała. Saso chciał czasem pospędzać z nią chwilę sam na sam w
miejscu bardziej wytwornym, niż jego mieszkanie, dlatego zatroszczył się o
opiekuna dla Naokiego w postaci swojej siostry. Wybierali się do kina, a potem
sami wybiorą, gdzie chcą spędzić resztę wieczoru. Miyuki była raczej
domownikiem, więc brak czasu czy chęci Sasoriego jej nie przeszkadzało, jednak,
gdy chciał ją gdzieś zabrać to oczywiście nie odmówiła. Czekali w domu na
przybycie Matsuri, a byli już gotowi do wyjścia. Sasori spojrzał na zegarek,
Matsuri się nie spóźniała, ale naprawdę nie miałby nic przeciwko gdyby już
przyszła. Podszedł do siedzącej na pufie Miyuki, która ze znudzeniem opierała
podbródek o swoją dłoń. Ukucnął przed nią, kładąc rękę na jej kolanie.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Ty też się postarałeś.
– Uśmiechnęła się zalotnie. – Brałabym cię. – Zaśmiała się wystawiając mu
język.
- Uważaj, czego sobie życzysz, bo
jeszcze się spełni. – mruknął i złączył z nią w delikatnym pocałunku. Wtem w
paradę wszedł im do pokoju Naoki.
- Uooo, całują się! – powiedział
śpiewnie, przez co z uśmiechem się od siebie oderwali. – Nie patrzę! – Zakrył
sobie oczy, ale nie było to mądre posunięcie, bo już przy pierwszym kroku się
potknął o dywan i przewrócił.
- Naoki nic ci się nie stało? –
Zmartwiła się Miyuki.
- Żyję! – Wykrzyknął, Sasori
patrzył z politowaniem na syna, ale poczochrał mu głowę, gdy tylko się zbliżył.
– Dlaczego nie mogę iść z wami? – Zapytał, opierając się na ramieniu taty.
- Bo chcemy spędzić trochę czasu
tylko we dwoje. Zresztą jest późno, a grzeczne dzieci o tej porze chodzą spać. –
mruknął Sasori, obejmując ciałko chłopca.
- Nie chcę być grzeczny. –
stwierdził.
- A chcesz dostawać prezenty pod
choinkę? – Wtrąciła Miyuki. – Tylko grzeczne dzieci je dostają.
- Wiem…
- Głowa do góry, jeszcze nie raz z
nami wyjdziesz. – Uśmiechnęła się Miyuki, a wtedy zadzwonił dzwonek.
Sasori
otworzył drzwi u progu, których stała jego siostra. Standardowo wyjaśnił jej
procedurę rytmu, w jakim powinna położyć Naokiego do łóżka, zabronił dawać mu
jakichkolwiek słodyczy i tym podobne rzeczy. Matsuri zbytnio go nie słuchała,
bo czy to pierwszy raz, gdy zostaje sama z Naokim? Nie. Jednakże dzisiaj
zabrała ze sobą kilka podręczników do nauki, także dostosuje się do sztywnych
zasad Saso. Nie mógł się nie przejąć, nagłą chęcią Matsuri do nauki. Przyłożył
jej dłoń do czoła, którą po chwili strąciła.
- Co robisz, no!
- Sprawdzam czy nie jesteś chora.
Skąd ta werwa do nauki? – Zapytał Sasori.
- Gaara nie może mieć przecież
głupiej dziewczyny. – Burknęła. – Po drugie mam cudowną korepetytorkę i chcę,
aby była ze mnie dumna.
- Kiedy ja cię uczyłem to miałaś
gdzieś moje zdanie… dobra, nieważne.
Złapał
dłoń Miyuki i oświadczył, że wychodzą. Matsuri uprzejmie życzyła im dobrej
zabawy i zamknęła za nimi drzwi. Był pod wrażeniem tego, jaki Gaara ma wpływ na
jego siostrę. Jest miła, pomocna, uczynna i teraz jeszcze ma werwę do nauki.
Niesamowite.
- A ja miałem na ciebie jakiś
wpływ? – Zapytał się Miyuki.
- Może… - Uśmiechnęła się
figlarnie.
- A konkretnie…?
- Yo, Saso! – Usłyszeli za sobą
wołania, obejrzeli się w tamtym kierunku, napotykając Deidarę. – Musimy
pogadać.
- Nie teraz, razem z Miyuki
korzystamy z czasu we dwoje.
- Ja nie mam zbyt wiele czasu w
najbliższe dni, więc pogadajmy teraz. – rzekł stanowczo. Miyuki wyczuła z jego
tonu nieprzyjemną nutę. Sasori też to zauważył i nie spodobało mu się to.
- To na pewno może zaczekać. –
odparł, nie chciał pozwolić, aby wolny wieczór, który chciał poświęcić
ukochanej się zmarnował. Miyuki się nie wtrącała w ich sprawunki. – Jest też
opcja zadzwoń, więc…
- Zależy mi na widzeniu twarzą w twarz,
więc sorry.
- Dei, mam plany – Zmrużył w
gniewie oczy.
- Gówno mnie to obchodzi, okej?!
- Spokojnie Sasori, ja zaczekam. –
mruknęła Miyuki, cmokając w jego policzek. – Pogadajcie.
- Dobra. – Westchnął ciężko. – To,
o czym chcesz gadać? – Zwrócił się do przyjaciela od niechcenia. Chyba nie
trzeba było wszem i wobec ogłaszać, że jest na niego wściekły. Deidara rzucił w
jego kierunku jakieś ubranie.
- O tym.
Miyuki
się wtrąciła ze swoim rozbawieniem. Chciał rozmawiać z Saso o ciuchach, serio?
I to nie mogło zaczekać? Saso jednak po rozpoznaniu swojej bluzy zrozumiał
drugie dno rozmowy, której nawet nie domyślała się Miyuki. Wymienił z Deidarą
spojrzenia. Rozumiał, dlaczego jest na niego wkurzony, ale jego zdaniem i tak
to mogło zaczekać.
- Nie chcę teraz o tym gadać. Mogę
do ciebie przyjść jutro w tej sprawie, serio.
- Akurat ta sprawa jest najmniej
istotna. – Sasori już chciał pytać o sedno sprawy, ale Dei już wyjaśnił. – Nie
mam nic do tego, że mi o tym nie wspomniałeś. Ale kurwa mać, żeby dowiedzieć się
takiej rzeczy od Uchihy! – Aha, to o to chodziło. Sasori przetarł czoło
zakłopotany. No to teraz sprawa stała się poważniejsza.
- Dei, słuchaj…
- Jesteśmy tymi przyjaciółmi czy
kurwa nie?!
- Wiesz, że tak.
- Tak MYŚLAEM, ale teraz to już mam
wątpliwości. Uchiha wie coś na temat mojego przyjaciela, o czym ja nie wiem!
Uchiha! Rozumiesz?! – Miyuki patrzyła na blondyna zdezorientowana. O co mu
chodzi? Nawet ona mu nie robi problemów, gdy czegoś jej nie powie.
- Wyluzuj… - Sasori westchnął
ciężko
- Wiecie co, chłopaki? – Wtrąciła
Miyuki wchodząc między nich. – Może idźcie sobie pogadać sam na sam, co?
- Ale…!
- W porządku, Saso. Jeszcze nie raz
sobie wyjdziemy na randkę. Bawcie się dobrze. – Stanęła na palcach wręczają
chłopakowi pocałunek w policzek. – Pa.
Zostawiła
ich samych. Przed sobą nie mogła ukryć, że jest zawiedziona tą nagłą zmianą
planów. Sama to zaproponowała, bo zawsze tak jest, iż przekładała dobro innych
nad swoje… niby zaleta, ale dla samej siebie jest to wada. Szła w stronę
przystanku z rękoma w kieszeni, kiedy nagle w głowie zapaliła się żarówka. Z
uśmiechem wyjęła telefon i wyszukała pewien kontakt. Jednak jej dobry humor
szlag trafił, gdy nie usłyszała odzewu. Jęknęła boleśnie, nie uśmiechało jej
się przez cały czas siedzieć w domu. Wtem jednak oddzwonił.
- Iseo! – Krzyknęła radośnie.
- Nie. Duch święty. – Sarknął do
słuchawki. – Dzwoniłaś?
- Tak, ta propozycja wyjścia do
filharmonii nadal aktualna?
- Co? Ach, tak! Jasne!
- Super, to do zobaczenia!
W
tym czasie dwoje przyjaciół siedziało w lokalu niedaleko miejsca, gdzie
zostawiła ich Miyuki. Zamówili sobie po jednym kufle piwa i zaczęli pogadankę. Sasori
wolał od razu wyjaśnić, jak to się stało, że Uchiha dowiedział się pierwszy,
ten niby szczegół musiał ostro wjechać na ambicję Deidary.
- Serio sądzę, że ta rozmowa mogła
zaczekać.
- Może i mogła, ale czy byś mi o
tym w ogóle powiedział? Bo w ciągu tego tygodnia nie specjalnie się do tego
kwapiłeś. – Prychnął odpijając łyk piwa.
- Ta informacja nie ma przecież
znaczenia, tylko byś się na mnie wkurzył.
- No sorry bardzo! Ja ci
przyszedłem powiedzieć, że Tay być może spodziewa się mojego dziecka.
Powiedziałem nawet o moich zamiarach, choć wiedziałem, że nie będziesz nimi
zachwycony.
- Wiem, ale…
- Nie ma, ale. Przyjaźń nie oznacza
jedynie aprobaty, Saso. Nie chcę dowiadywać się nowych rzeczy o tobie od
innych. Zwłaszcza od Uchiha! – Uderzył pięścią o stolik. – Wiesz jak mnie
wkurza dzielenie z tym śmieciem planety.
- Wiem, w sumie nie sądziłem, że
podzieli się z tobą tą informacją.
- Nie zrobił tego za darmo… -
odpowiedział odwracając wzrok. – Nieważne. Po cholerę chcesz, aby Noriko się
dowiedziała o Naokim?
- Ciężko to wytłumaczyć… po prostu
męczy mnie ta cała tajemnica. Mam wrażenie, że im później się dowie to będzie
gorzej… sam nie chcę jej mówić, ale chcę by była blisko prawdy.
- Pierdu, pierdu. Pewnie dalej się
w niej bujasz i liczysz na więcej.
- Nie prawda! Zresztą to by było
już niemożliwe… - zobaczył uniesioną brew przyjaciela. – Noriko wyszła za mąż.
- Och… biedak. Ożenek z Panią
Szmatą to jak gwóźdź do trumny. – Serio żal mu było chłopa i jego kumpli. Sam
się uśmiechał, ale Sasoriego średnio to bawiło. – Jak się czułeś z tą informacją?
- Bez różnicy.
- Saso, ile my się znamy? – Zapytał
retorycznie. Może sobie nabierać wszystkich dookoła, ale z nim mu się nie uda.
- Serio. Myślałem, że się przejmuje,
ale ta myśl odeszła równie szybko, co przyszła…
Z drobną pomocą.
- Czyli dałeś sobie spokój na
dobre?
- Taa. Nie chcę stracić Miyuki.
- Och, czekaj. Doleję ci, bo
zaczynasz mądrze gadać. – mruknął Deidara z uśmiechem. Sasori zaśmiał się na tą
wiadomość. – Nie śmiej się, bo mówię serio. Masz dziewczynę, która cię kocha,
akceptuje to, że jesteś dzieciaty, nawet znosi dzielenie czasu z pojebanymi
kumplami i ze mną. To jak szóstka w totka.
- No właśnie. Jak ta szóstka w
totka mnie teraz rzuci za odwołanie randki, to będzie twoja wina!
- Jak zawsze – Nadąsał się.
- Ale masz rację… chyba Miyuki jest
tą jedyną.
- Wątpisz w moje słowa? To boli. -
mruknął.
- Od teraz mówimy sobie o
wszystkim, więc miej świadomość, że się zdecydowałem.
- Taa… w ogóle to… nie powiedziałem
ci wszystkiego o ciąży Tay. – Sasori spojrzał na przyjaciela pytająco. – No, bo
ona spodziewa się bliźniaków.
- Cooo?!
- W sensie dwójki smarkaczy.
- Wiem o co chodzi! I ty mi robisz
wąty? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!
- Chciałem ci oszczędzić bólu dupy,
że jeden z smarkaczy to dziewczynka.
- Cooo?! Będziesz miał córkę?!
Tak
czy siak ból dupy nadszedł i musiał słuchać głośnych lamentów Saso o
niesprawiedliwości świata, bo i tak Dei nie zamierza brać udziału w
wychowywaniu dzieci, może się zgodzić tylko na wyższe alimenty.
Po
zakończeniu szkoły Yagura zwykle chodził do centrum handlowego do kina, jednak
nie po to, aby oglądać filmy tylko by tam pracować. Może i na początku go to
wkurzało, ale teraz jest nawet ucieszony pracą, własnoręcznie zarobione
pieniądze docenia się o wiele bardziej, choć teraz nie potrzebuje na książkę do
matematyki. Matsuri sprzedała mu za krocie swoją książkę, którą babcia jej kupiła
podwójnie. Chciała mu nawet oddać za darmo, ale nie czułby się z tym dobrze.
Teraz ma swoje pieniądze i dzięki temu unika spięć ze starszym bratem. Do domu
wraca wieczorami – robi zadania lub się uczy i idzie spać. Wielu ludzi narzeka
na pracę, a jemu ona bardzo odpowiada. Ma super nieskretyniałaego szefa, więc
mu dobrze.
- Yagura, pozwól do mnie. – Zawołał
go pracodawca. Nie kazał mu długo czekać.
- O co chodzi…?
- To jest nasz nowy pracownik,
Daisu… - Wskazał mu na kolegę, a jego widok wymusił na Yagurze zaskoczenie.
- Ach! Co ty tu robisz?!
- Cześć Yagurko! – Wyszczerzył się
podpisując wyrok na dożywotni pobyt na czarnej liście Yagury za te tandetną
ksywę. – W nocy miałem sen, że pracuje w kinie!
- Wiedziałeś, że tu pracuję? –
Daisuke skinął głową. – I tu przyszedłeś?
- Wtrącę się, bo nie mam czasu. Świetnie,
że się znacie Yagura wprowadź go proszę w zasady pracy.
- Ale… tak jest… - Przytaknął
niechętnie.
- Hej, to prawda, że pracownicy
kina mają wstęp na filmy za darmo? – Zapytał Daisuke
- Przecież się nie lubimy! –
Przypomniał Yagura, ignorując jego pytanie. – Po cholerę chciałeś tu pracować?
- Ja cię lubię, ej. Skąd taki
pomysł?
- Lubisz? Och… najwyraźniej to
jednostronne uczucie.
- No to tym bardziej chcę tu
pracować! Muszę sprawić byś mnie polubił!
- Niby dlaczego?
- Obniżasz mi moją pozytywną
popularność! Jeszcze się nie zdarzył taki, kto by mnie nie lubił…
- Jestem, więc pierwszy.
- Nie na długo. – Zapowiedział, a
potem zarzucił mu na ramię swoją rękę. – A teraz, mój drogi kolego z pracy,
wprowadź mnie w zasady pracy w kinie!
- Zasada pierwsza. Nie nazywaj mnie
kolegą z pracy. Doprawdy… brzmisz jak wieśniak.
Daisuke
się zgodził, ale co zrobi, skoro wychował się na wsi. Yagura odepchnął go od
siebie, ceni sobie prywatność, którą ten dupek przekracza. Następnie zgodnie z
poleceniem swojego szefa opowiedział o zadaniach Daisuke, co tydzień obowiązuje
zmiana stanowiska – bileter, przy kasie z biletami, przy kasie z przekąskami.
Wolne chwile zwykle się spędza na sprzątaniu.
- Są dwie przerwy po piętnaście mi…
- E to chyba da się przeżyć, no
nie? Yagura… ej… - Zauważył, że kolega się zawiesił, więc czmychnął wzrokiem do
osoby, na którą patrzy. Gwizdnął zgadując, że chodzi o rudą laskę. – Czyżby Yagura
był zakochany?
- Jesteś głupi.- Bąknął do niego po
dłuższej chwili. – Po prostu ją znam.
- Nie no, weź! Nie wstydź się, ja
też jestem zakochany!
- Serio? W kim? W swoim odbiciu? – Sarknął Yagura.
- To miłość platoniczna! Idź,
zagadaj.
- Po co?
- Wyznaj jej swoje uczucia!
- Nie ma żadnych uczuć. Odwal się.
To była mojego brata. – Pamiętał Syntię i jej gorliwą miłość, która tak bardzo
wkurzała Hidana. – Miała na jego punkcie bzika. Jest zwyczajnie powalona.
- Och. Gdyby moja siostra nie była
brzydka i miała psychofana to wiesz, co bym zrobił? – Zapytał, wzbudzając w
Yagurze zainteresowanie. – Ponownie bym go do niej zbliżył…
- Jestes chory… - stwierdził. – Chociaż
to nie głupia zemsta.
- Zemsta? A za co chcesz się mścić?
– Wyszczerzył się.
- Za to, że przez niego muszę z
tobą pracować…
Jako,
że Daisuke miał pracować przy kasie, zaprowadził go tam i krótko poinstruował,
ale nie musiał i nie chciał tego długo robić. Bowiem Haruno zaczął się
wymądrzać we wszystkim i w ogóle, jaki to on nie jest zajebisty. Dla innych
współpracowników wszystko było w porządku, a Yagura miał zwyczajny ból dupy.
Już zaczęły krążyć plotki, że obawia się o swój status ulubieńca szefa. A to
nie jest prawda!
Z
westchnięciem oddalił się od stanowiska. W sali, która pełniła rolę poczekalni
zamajaczyła mu postura Syntii. Nie musiał się dwa razy zastanawiać czy podejść,
nie po tym planie, który miał zakodowany w głowie. To złe, wredne i nie fajne w
stosunku do Hidana, ale zasłużył sobie. Niech cierpi.
- Hej Syntia. Dawno cię nie
widziałem.
- Eee, cześć…
- Yagura, brat Hidana.
- Och, nie poznałam cię.
- To nic. Dlaczego już nie
przychodzisz do Hidana?
- Chyba twój brat nie chce się ze
mną spotykać…
- Och, ależ o czym ty mówisz?! –
Prychnął teatralnie. – Jasne, że chce! Po prostu cię testował! Bardzo za tobą
tęskni.
- Naprawdę…? – Dopytała, a Yagura
uśmiechnął się w duchu. Ale naiwna.
- Oczywiście! Cały dzień chodzi naburmuszony,
co pięć sekund sprawdza telefon, a w nocy to nawet czasem zdarza mu się wołać
twoje imię…
- Serio?! – Uśmiechnęła się
szczęśliwie. – Ale… w takim razie, dlaczego tak oschle mnie traktował?
- Bo ten… no wiesz… nie chce przy
mnie pokazywać, jakim to jest przykładnym facetem – odpowiedział po
zastanowieniu. – Pewnie chce ciągle być w moich oczach neandertalem.
- Kim? – Jej… psychiczna, naiwna, a
w dodatku głupia.
- Takim macho. To… przyjdziesz do
nas?
- Przyjdę! – Przytaknęła ujmując
dłonie Yagury. Ten gest go trochę przestraszył. – I tym razem zaliczę test
Hidanka.
- Heh, wspaniale…, ale puść mnie,
dobra?
- Możesz mnie już nazywać swoją
bratową!
- Co…?
- Wiem, że Hidanek szuka żony dla
fortuny swojego dziadziusia. Nie sądzisz, że jestem idealnym na to materiałem?
– Yagura zamrugał skołowany, a wtem paznokcie Syntii zaczęły mu się wbijać w
dłonie. – Tak czy nie?!
- Jesteś! Oczywiście, że jesteś.
Kto jak nie ty? – Grał na czas, wyswobadzając się z uścisku. – Wołają mnie.
Wracam do pracy…!
- Nikogo nie słysza…
- Do zobaczenia!
Przerwał
Syntii w pół słowa i ulotnił się gdzieś, gdzieś z dala od jej osoby. Matko,
ależ z niej wariatka… no, ale nie jego zmartwienie. To Hidan będzie z nią
dzielił resztę swojego parszywego życia.
Od
rana do szesnastej na nogach i to jeszcze w sobotę! No to mogło wykończyć
człowieka, szczególnie, że to były przechadzki po centrum handlowym. Wiadomo
ciuchy, ciuchy, księgarnie, ciuchy, kino, supermarket. Tak to jest, jak się
kobietę weźmie ze sobą. Nie no, tak naprawdę to chciał tym wypadem jakoś sobie
odbić ostatni raz. Dziewczyna normalnie powinna być na zajęciach, ale i tak się
jej nie chciało siedzieć na wykładach.
Naoki
padł po drodze do domu ze zmęczenia, nie dosłownie. Najpierw wyłudził od
Sasoriego wzięcie na ręce, a potem mu na nich zasnął, a czterolatek już sobie
trochę ważył. Razem z Miyuki weszli do domu, dziewczyna poszła odłożyć zakupy
do kuchni, a Sasori odnieść noszone na rękach kilogramy do łóżka. Oby nie spał
za długo, bo co on będzie w nocy robić? Podszedł do okna i zasunął rolety,
wychodząc cicho z pokoju. Po drodze wpadł na Miyuki, widać było, że była
szczęśliwa. Nie licząc pobytu Naokiego, który w sumie w ogóle jej nie
przeszkadzał, można by uznać ten wypad, jako udaną randkę.
- Też nie masz dziś na nic siły? – Zapytał,
miał nadzieję na twierdzącą odpowiedź. Położył się na plecach, na kanapie i
przymknął oczy, zakrywając je przedramieniem. Jak przyjemnie.
- Nie marudź, ja będę musiała jeszcze
iść cztery ulice dalej, bo brat mnie stamtąd podwiezie do domu. - Uśmiechnęła
się, siadając na miejscu, gdzie odgrodził jej miejsce Sasori, by potem
bezceremonialnie położyć głowę na jej udach.
- Nie musisz wracać. Zostań ze mną.
– Ujął dłoń dziewczyny całując w jej wierzch.
- Kuszące, ale jutro już idę na
uczelnie. A w domu mam książki.
- Tak sobie pomyślałem… - Miyuki
patrzyła na niego wyczekująco, głaszcząc go po włosach. – Może się do mnie
wprowadzisz?
- Heh… co?
- Wydaje mi się, że tak będzie nam
lepiej. – Podniósł się do siadu. – Stąd masz bliżej do szkoły, a w tygodniu i
tak spędzasz tu większość dnia. Jak się wprowadzisz to nawet mielibyśmy dla
siebie o wiele więcej czasu.
- No tak Saso, ale nie sądzę… nie
wiem… chyba to nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? – No właśnie, dlaczego?
Spuściła wzrok zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie wiedziała, jaki podać
argument, zwyczajnie nie czuła się gotowa na taki krok.
- Bo… no bo jesteś chłopakiem…
- Nieee… serio? – Zakpił. – Chodzi
ci o seks?
- No, między innymi. Mieszkając
razem wzrośnie ryzyko, że zajdę w ciąże. Wiesz, że chcę studiować.
- Przecież się zabezpieczamy. To się
nie zmieni.
- Z Noriko też się pewnie
zabezpieczaliście, a sam widzisz, że czasem i to nie pomaga… - Nie chciała
mówić tych słów, ale były one dobrym argumentem w jej sprawie. Sasori zagryzł
wargi, zdał sobie sprawę, że…
- Masz rację. Może za bardzo się
spieszę.
- Zdecydowanie. Spokojnie Saso, ja
nie ucieknę.
- Tobie na to nie pozwolę – mruknął,
wstając z kanapy, a potem nachylił się do jej czoła, składając tam słodkie
muśnięcie. – Chcesz się czegoś napić?
- Herbaty.
- Super, to mi też zrób. – odrzekł,
a Miyuki spojrzała na niego tępo. – Oj no, żartowałem.
Będąc
w kuchni przeszukiwał reklamówkę w poszukiwaniu kwintesencji kawy, jakim jest
główny produkt, ale nie było… najwyraźniej zapomnieli kupić. Z torebkami
herbaty efekt był taki sam. Mało tego, zrozumiał, że w domu nie ma nic do
ugaszenia pragnienia. Miyuki weszła do kuchni słysząc wymawiane pod nosem
przekleństwa.
- Co jest, szukasz czegoś?
- Taa, picia. Oranżady, coli, wody,
piwa czegokolwiek chłodnego – stwierdził, sprawdzając także lodówkę. Nic, zero.
Spojrzeli na siebie. – Miyuki…
- Nie chcę mi się – Jęknęła, ganiać
po picie by mogła, ale on trochę mieszka od sklepów.
- Przed chwilą chciałaś wracać do
domu. Cztery ulice dalej – Przypomniał.
Nie
bardzo umiała odpowiedzieć na ten argument, więc się zgodziła, rzucając mu
oburzone „leń”. Wzruszył ramionami, co z tego? Wyszło jak chciał. Poszła do
sklepu, a ten bez wyrzutów sumienia ponownie pacnął na kanapę. Po jakiś
dziesięciu minutach rozległo się uporczywe dzwonienie do drzwi. Sasori zerwał
się do drzwi, no czy ona jest nienormalna? Obudzi Naokiego! Przekręcił zamek i
otworzył drzwi, czego szybko pożałował.
- O nie...
- Nam również miło cię widzieć
Sasori – rzekła z uśmiechem Tsuki, przywitała się klepiąc go w ramię i wraz z
przyjaciółką wpakowały mu się do mieszkania.
- Przechodziłyśmy obok i
pomyślałyśmy, że kogoś uszczęśliwimy – Dodała Itami, szczypiąc go rozkosznie po
policzku. Poszły w głąb, nie ściągając nawet butów i rozwaliły się na kanapie.
Sasori rozmasowywał uszczypaną część twarzy i spojrzał na nie. Tak to nawet się
Hidan nie zachowuję no.
- Uszczęśliwicie mnie wychodząc…
- Powinieneś się cieszyć, że cię
takie zajebistości odwiedzają. Jutro sąsiedzi będą o tobie plotkować – Uśmiechnęła
się Tsuki, na co odpowiedział jawnie sztucznym uśmieszkiem.
- Czemu nie pójdziecie do Deidary?
Ja dzisiaj nie mam nic, by was ugościć, jak na to zasługujecie – Sarknął
zakładając ręce na piersiach.
- Hm, żarcie masz? - Zapytała Tsuki.
- Nie.
- Picie? – Tym razem pytanie padło
od Itami.
- Nie.
- Kablówkę? – Znowu zabrzmiał glos
Tsu.
- Tak…? – To pytanie, całkowicie
wyrwane z kontekstu go zdziwiło. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie.
- No to damy sobie radę –
Stwierdziła Itami.
Wraz
z Tsu ścigały się do pilota, potem się o niego dobijając z własnych rąk i
strącając na podłogę donice z zasadzoną w niej palmą. Nie przejęły się, a
Sasori przewrócił oczami, podchodząc do dziewczyn i wyrywając siłą pilota z rąk
Tsu.
- Ja pierdolę, spokój! – Warknął na
dziewczyny, które były nawet rozbawione jego reakcją.
- Cicho It, Saso ma rację. Jesteśmy
niegrzeczne – przyjaciółki spuściły smutno głowę, tłumiąc w sobie parsknięcie.
Nie udało im się to długo, ale i tak kontynuowały.
- Bycie ojcem ci nie wychodzi.
Brzmisz komicznie – Zaśmiała się It.
- Weźcie, kurwa. Naoki śpi, naprawdę
nie za dobry moment na odwiedziny.
- Oddasz nam pilot? – Zapytała Tsu,
lekceważąc jego słowa. Chciał ją zabić, ale to przecież Tsu i It z nimi się
inaczej nie da. Nic się nie zmieniło.
- Dobra, ale bądźcie cicho.
Gdy
tylko przytaknęły rzucił im przedmiot. Miał nadzieję, że nie złapią i się
rozpierdoli na kawałki, ale niestety złapały.
W
duchu modlił się, aby Miyuki nie wróciła za szybko ze sklepu, jeszcze tego
brakuję by ją poznały. Zadzwoniłby, ale zostawiła telefon na stole w kuchni,
bosko. Wyjął z półki śmietkę i poszedł do salonu wysprzątać zwalonego kwiatka.
Przy okazji usłyszał mnóstwo komentarzy, gdzie pominął brud, że widzą odłamek
donicy, którego nie ma i inne takie wkurzające rzeczy.
- Na serio nie masz nic do picia? –
Zagadała Tsuki. Żadna nawet nie zaproponowała mu pomocy w sprzątaniu czegoś, co
same rozwaliły.
- Serio, jak nie wierzysz to idź
sobie poszukać – Wskazał jej kuchnie.
Była
podejrzliwa, w końcu od początku nie chciał ich gościny, więc wstała i skierowała
się do kuchni. Ciągle patrzyła na Akasunę, może spanikuję, bo kłamstwo wyjdzie
na jaw? Nic. Obojętna postawa. No, ale skoro ruszyła już swój zadek to
sprawdzi. Lodówka – nic, półki – nic, jakieś inne schowki – nic, no kurwa mać.
Chciała już wracać, w zgodzie z porażką, gdy zauważyła na stole telefon. Taki z
klapką, co dawno wyszły z mody, ale Sasori jest… opóźniony. W każdym razie
bardziej zainteresowała ją przywieszka, z kilkoma miśkami – bardzo słodkie.
Wyszła z powrotem do salonu odchrząkując, w celu zwrócenia na siebie uwagi.
- Sasori, nie wiedziałam, że na
starość zniewieściałeś... Znaczy zawsze byleś ciotą, no ale... SERIO? - Parsknęła
śmiechem, pokazując znalezisko. Mężczyzna pobladł lekko. Jeśli dowiedzą się o
Miyuki, to nie dożyje jutra. - Ten misiu jest naprawdę uroczy, mogę go sobie
wziąć? Dzięki - uśmiechnęła się słodko i zaczęła odpinać przywieszkę.
- NIE! - Wrzasnął. - Nie ruszaj, to
nie... - Przerwał. Nie powie, że to nie jego, bo się dowalą całkowicie. Myśl
Sasori, myśl... poganiał się, jednak jak na złość żadne konkretne wytłumaczenie
nie przechodziło mu do głowy.
Dziewczyny zachichotały cicho i właśnie miały przejrzeć smsy, gdy drzwi wejściowe się otworzyły, a przez nie weszła Miyuki, która była całkowicie obca dla goszczących dziewczyn.
Dziewczyny zachichotały cicho i właśnie miały przejrzeć smsy, gdy drzwi wejściowe się otworzyły, a przez nie weszła Miyuki, która była całkowicie obca dla goszczących dziewczyn.
- Eh? A ty to, kto? - mruknęła
Itami, lustrując ją zdezorientowanym spojrzeniem. Wchodzi sobie jak do siebie,
może pomyliła mieszkania? Przybłęda jakaś.
- Eee... Hej, to mój telefon - Stwierdziła
oburzona Miyuki, widząc swoja własność w dłoni Tsuki.
- Och... Rozuuumieem... - mruknęła
ze stoickim spokojem Tsu, posyłając Akasunie znaczący uśmieszek. Teraz miał
ochotę wyskoczyć przez uchylone okno, mimo tego, iż mieszkał na drugim piętrze.
Byleby oszczędzić sobie przesłuchania, które za chwilę miało się rozpocząć.
- Nic nie rozumiesz tylko wyciągasz
pochopne wnioski – Postanowił grać dalej, a nóż widelec może się nabiorą. Umie
kłamać.
- Więc kim jesteś? – Zapytała It, od
razu zwracając się do Sasoriego. – A ty milcz!
- Ja… - Sasori za placami dziewczyn
dawał jej znaki, przeczącym ruchem głowy, aby nic nie mówiła. – tu… pracuję…? –
jej wypowiedź brzmiała pytająco, dlatego nie uwierzyły, ale postanowiły wydobyć
z niej prawdę. Posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- No to trzeba posprzątać kwiatka –
Wskazała Tsuki władczo na przedmiot. Akasuna natychmiast zainterweniował stając
przed dziewczyną.
- Ona nie jest sprzątaczką tylko
opiekunką… Naokiego – Dodał, gdy napotkał ich głupie uśmieszki.
- Aaa, czyli ta no… Miyuki –
Zgadywała Tsuki. – Dei nam coś wspominał.
- Rany, Saso, ale robisz z tego
tajemnicę. – Itami wywróciła oczami. – Zawsze wiedziałyśmy, że jesteś hetero i
nie masz, na co liczyć z Deidarą. – Zaśmiała się.
- Sądziłem, że urządzicie mi jakąś
nagonkę z tego powodu.
- My? Serio myślisz, że nie mamy nic
innego do roboty? – Sasori spojrzał na koleżankę tępo, trochę się znają i
dlatego nie zdziwił się następnym pytaniem. - Od dawna ją dymasz?
- Tsuki! - jęknął.
- NO CO? - Burknęła obrażona
dziewczyna.
- Przeginasz.
- Nieprawda. – Uśmiechnęła się do
siebie, potrafi przecież gorzej - Ale niezłą sobie laskę przygruchałeś – Tsu
okrążyła dziewczynę, oceniając ją wzrokiem. – Hidan cię podrywał? – Zaprzeczyła
ruchem głowy. – Ciekawe, dlaczego?
- Pewnie dlatego, że ma małe cycki –
stwierdziła It obojętnie, zarumieniona Miyuki zakryła się w okolicach klatki piersiowej.
Sasori westchnął ciężko.
- No tak, racja. Hidan ma wymagania
– przyznała Tsuki.
- Propos Hidana, może go
odwiedzicie? Dam wam adr… - nie dokończył, gdyż jego wypowiedź została
przerwana przez Tsu i w ogóle zignorowana przez koleżanki.
- Akasuna, ty przecież kobiety
zadowolić nie potrafisz. Myślisz, że dlaczego tamta od ciebie zwia...
- Właśnie, ze potrafi! - wypaliła
milcząca dotąd dziewczyna, przerywając Tsuki w połowie zdania. Czarnowłosa
zerknęła na nią, swoim zwyczajem unosząc lekko brwi i uśmiechając się
szelmowsko.
- Koniec przesłuchania. Spadajcie. –
Sasori podszedł do drzwi i je otworzył, ale właśnie wtedy pojawiła się kolejna,
nieproszona osoba. – No nie! A ty tu, czego…?
- Akasuna, ja ci takich głupich
pytań nie zadaje. – Upomniał Hidan.
- Może, dlatego, że tu mieszkam?
- Siemasz, Hidan. – mruknęła Itami,
dopiero teraz zauważył goszczące dziewczyny.
- Uaaa! Tyle lasek w domu Saso?!
Och, jest też Miya… - Miyuki wywróciła oczami. – Jak ten świat się zmienia!
- Racja może jednak niech jest taki
sam. Naoki śpi, może nie przerywajcie mu drzemki i po prostu zabierz je stąd…!
- Gdzie się podziała twoja
gościnność, Saso?
- Pojechała na wakacje. Wypad.
Wskazał
dziewczynom wyjście i spojrzał błagalnie na Hidana. On westchnął ciężko, ale
zgodził się mu pomóc, w końcu mały wojownik śpi i potrzebuje ciszy, on sam jej
potrzebuje teraz, gdy dzieli mieszkanie z młodszym bratem. Zresztą i tak chciał
się spotkać z Tsuki i Itami, a tu bam. One same wpadły mu w ramiona. Sasori
zamknął za nimi drzwi, dla pewności na zamek.
- Nie wolałeś iść z nimi? – Zapytała
Miyuki. – Mogłam posiedzieć z Naokim.
- Wiesz… tak bardzo różnisz się od…
- Przerwał w pół zdania. Chociaż Miyuki domyśliła się, o kogo chodzi. –
Nieważne. Nie zostawię cię samej na pastwę nudy i braku rozrywki, jak ostatnio.
- Skąd pomysł, że się nudziłam?
- A co robiłaś? – Oparł się rękami o
oparcie kanapy, na której się usadowiła i zbliżył do niej usta.
- Byłam z Iseo w filharmonii. –
odrzekła bez zawahania czekając na pocałunek, który nie nadszedł.
- Z Iseo…? Żartujesz sobie?
Nie
podobało mu się, że pod jego nieobecność i bez zgody spotkała się z innym
facetem. Nie jest jakiś zazdrosny, bo wie, że Miyuki odczuwa do niego jedynie współczucie
i czuje się winna jego zmiażdżoną ręką, ale sama świadomość, że chadza sobie na
miłe spotkania z innym gościem jest ciosem w plecy dla każdego mężczyzny.
- To jakiś problem…?
- Heh, jeszcze pytasz?! – Prychnął
Sasori, doprawdy nie rozumiał jej logiki. – Nie masz koleżanek, by z nimi
wychodzić?
- Przecież wiesz, że się przez
wakacje go odwiedzałam, że dzwonimy do siebie i jesteśmy tylko przyjaciółmi –
Bąknęła Miyuki.
- No tak, ale nie sądzisz, że do
tego powinnaś się ograniczyć? Serio! Daj palec, a weźmie całą rękę!
- Przesadnie do tego podchodzisz,
Saso.
- Och, naprawdę? Mnie się wydaję, że
to ty reagujesz za słabo. Nie mam nic do odwiedzania, ale nie randkowania!
- Nie randkowałam, to było tylko
przyjacielskie spotkanie dla zabicia czasu.
- W porządku to może ja też wyjdę z
jakąś samotną znajomą do kina, czy gdzieś? Co ty na to?
- Powodzenia w znalezieniu dla niej
czasu… - Szepnęła do siebie, ale Sasori i tak ją usłyszał. Patrzyli na siebie
stanowczo, ale Miyuki szybko się zgięła pod naporem wzroku. – Przepraszam.
Sasori
nijak na to nie zareagował, po prostu się odsunął i zniknął w kuchni. Sam nie
wiedział do końca czy ma prawo mieć do Miyuki jakiekolwiek pretensje skoro to
on ją pcha do innych mężczyzn przez swój brak czasu czy byle pierdołę, którą
zwykle przekłada ponad nią. Miyuki natomiast siedziała w miejscu i desperacko
zmierzwiła sobie włosy. Co ona wyprawia? Ma przy sobie swoją miłość, a naraża
ją poprzez spotkania z Iseo. Westchnęła i udała się do kuchni, jej mężczyzna
stal oparty o zlew i rozmyślał. Po chwili poczuł przyjemne przylgnięcie do
swoich pleców.
Przedszkolaki
były w szatni i właśnie tam czekali na swoich rodziców, którzy teraz zostali na
poważnej rozmowie z ich panią. Nie podobało im się to, że zostali rozdzieleni –
przecież to ich piątka uczestniczyła w tym incydencie i wszystko ładnie, by
wyjaśnili. Zresztą cała czwórka w zgodzie stwierdziła, że nic im się nie stało.
Odniesione straty, czyli wybity ząb Tesshu, wielka śliwa na czole Kiriego,
zadrapania Naokiego i z pewnością wiele siniaków Mari to normalka w zabawie w
karate. Oni tam nie mieli do siebie żalu, ba, nawet teraz się z tego wesoło
śmiali i komplementowali swoje ciosy.
- Ale Nafoki mufisz nafs nafuczyć
tyf chfytóf! – Krzyknął z entuzjazmem Tesshu. Nawet nie zważał na to, że przez
ząb zaczął seplenić. – Jak frzuciłefś pfrzez rafmię Marifel to byfo fiękne!
- No! – Zgodziła się dziewczynka. –
Jak wylądowałam na ziemi to myślałam, że sobie coś złamałam.
- Zfamałaś sobie mófzg…
- Nie mów do mnie, gamoniu. Plujesz
na mnie!
- Raz za czas kąpiel ci się przyda.
– Zaszydził Tora. On też się bił, ale potem poszedł do łazienki i tak ominęły
go problemy. – Choćby taka w ślinę.
- A ty co? Już takiej próbowałeś? –
Oboje zmierzyli się na spojrzenia.
- Ej! Moje czołowe zderzenie z szafą
też było kozackie! – Przypomniał Kiri, na co wszyscy parsknęli śmiechem. Oj
było! Sam się wyeliminował.
- Nie znam większego fajtłapy, niż
Kiri. – orzekł Naoki. Koledze pasowało robienie za największą łajzę w
towarzystwie. Tylko w ten sposób może się wybić w oczach swojej przyszłej żony.
- Nasi rodzice długo rozmawiają z
panią… Pewnie się dziwią, że moja Mari się biła. – Kiri zarzucił ramię na
dziewczynce, na co ta się wzdrygnęła.
- Spadaj ode mnie.
- Uuuu! Kifi i Mafi, się zakofali!
- Fuu, będziecie się całować!
- Nie prawda!
- Prawda.
- Nie prawda! – Tupnęła nogą w złości.
- Prawda.
- Hej Tora, zostaw ją. – Wstawił się
za nią Naoki rodzice byli przecież u pani przedszkolanką, a oni się zaraz
pobiją. Nie chciał znowu wpakować się w kłopoty, a teraz to nawet nie ze swojej
winy.
- Co ją tak bronisz? Zakochałeś się
w Maribel? – Zanucił rozbawiony Tora.
- Co?!
- Co?! – W tym samym momencie Kiri i
Naoki podnieśli głosy ze zdziwienia. – Nie! Przecież Mari to dziewczyna! –
Obraził się brunet. Ona prychnęła, na nią Nao też działał odpychająco, więc
niech nie zachowuje się jak jakiś bożyszcz.
- Dlatego pewnie chcesz się z nią
całować! – Uśmiechnął się Tora.
- Fuj! – Zbrzydziła się omawiana
para.
- O tfak! Bufzi, bufzi! – Dołączył
do zabawy Tesshu. – Nao i Mari się kofają…
- Ale Mari to moja luba! – Kiri
tupnął nogą. – Byłem pierwszy! Wiesz Nao, sądziłem, że się przyjaźnimy a ty
ukradłeś mi dziewczynę! A chciałem się z nią całować! – Po Mari przeszły
dreszcze.
- Nic ci nie ukradłem! Całuj ją
sobie jak chcesz!
- Nie! Idź do Kae, pasożycie! –
Bąknęła dziewczynka. Nie lubiła Kae, więc chętnie do niej wysyła to chodzące i
denerwujące nieszczęście.
- Kiedy to wy jesteście zakochani –
Bąknął Kiri do Nao. On chyba zbyt dosłownie wszystko odbiera.
- To nie prawda! – Bąknął.
- To kfo się cafuje? – Wtrącił
Tesshu już nic nie rozumiejąc.
- Kiri powinieneś, jako pierwszy
pocałować Maribel – mruknął Tora. – Tak dowiedziesz swojej miłości do tego
potwora.
- Nie! Przymknij się Tora, bo to
ciebie pocałuję! – Zagroziła Maribel.
- Będę szybszy! – Zarzekł się Kiri.
Postąpił
dwa koki do przodu, na co dziewczynka się przestraszyła. Nie żartował. Nie
chciała z nim dzielić pierwszego pocałunku, tata mówił, że człowiek może się
zakochać po pierwszym pocałunku. Nie chciała darzyć uczuciem Kiriego. Reszta
towarzystwa chichotała pod nosem, zapewne niedługo będzie tu miał miejsce
pasjonujący bieg. Naokiego z chichotu wyrwało szarpnięcie za kołnierz jego
własnej jeszcze niezapiętej kurtki. Zrobiła to Maribel sprawiając by chłopiec
się do niej nachylił. Następnie już dźwignęła się na palcach i złączyła z jego
ustami. Naoki wytrzeszczył oczy czując na swoich ustach usta Maribel. Trwał tak
kilka sekund, bo nie mógł wyjść z szoku.
Chłopaki
pewnie by to jakoś skomentowali, ale za plecami całującej się pary pojawili się
dorośli i też ze zdziwieniem się temu przyglądali, a dwóm osobom to niemal gały
odpadły.
- Mari! – Zawołał Tomi z opadniętą
szczęką.
Dziewczynka
jak oparzona odsunęła się od Nao, on też obejrzał się za siebie, ale na
szczęście nie zastał tam taty tylko wujka Hidana stal z założonymi rękoma także
nie kryjąc zdziwienia na swojej twarzy. Mały Naoki staje się mężczyzną!
Chłopiec zaczął się uporczywie wycierać o rękaw. Maribel wystarczyło, gdy
zrobiła to raz i uśmiechnęła się słodko do swojego taty.
- No nareszcie! Już mnie denerwuje
twoja niepunktualność tato. – Prychnęła dumnie. – Chodźmy już.
- Na pewno? Nie powinienem poznać
twojego chłopaka? – Dopytał złośliwie.
- Nie jestem jej chłopakiem! –
Krzyknął wściekły Naoki. Hidan postanowił z nim pogadać na te tematy, nie
powinien się pruć o taką głupotę tylko być z niej dumny.
- O rany tato. Jeden pocałunek nie
oznacza, że to mój chłopak, niepoważny jesteś? – Dziewczynka wywróciła oczami.
Chyba za dużo czasu spędza z bratem albo raczej obrała sobie zły wzór.
- Więc kto to jest?
- A jakiś tam, mój adorator. – Jakby
słyszał jej brata…
- Powinnaś się leczyć! Mari-Srami!
Wywalaj do wariatkowa…! – Wykrzykiwał podchodząc, gdy się oddalała. W pewnym
momencie na drodze stanął mu Hidan. Patrzył na niego nieodgadniętym dla chłopca
wzrokiem.
- Czyżby mały Akasuna się całował? –
Chłopcu nie spodobał się ten ton.
Wyjął
z szafki swoje buty i je ubrał, a Hidana poprosił o zasznurowanie nie
odpowiadając na żadne z jego pytań. Wszyscy już wyszli wraz ze swoją mamą lub
tatą. Wujek wytłumaczył mu, że tata musi zostać w pracy do późna i tak oto stał
się jego opiekunem. Cieszył się, bo nie zamierza zabrać go prosto do domu.
- Wasza przedszkolanka opowiadała o
waszej walce… - Zmienił temat, ale tylko na chwilę. – Podobno stosowałeś
chwyty, które ci pokazałem na jakiejś kumpeli. Miałeś ich używać na tych, co ci
podskakują.
- No to używałem!
- Na kumpeli…
- To nie jest moja kumpela! –
Warknął zdenerwowany. Nawet oddychał dziko.
- Weź sobie na wstrzymanie koleś. –
Hidan go zmierzwił po włosach. – Skoro nie kumpelą to pewnie dziewczyną.
- Nie!
- Dobrze! Nie mieszaj się w żadne
związki to nigdy nie wychodzi człowiekowi na dobre. Patrz na Deidarę, za długo
dymał jedną i teraz się stała Kinder niespodzianką – mruknął. – A Itachi? Żal
patrzeć jak się chłop wykańcza. Wszystko przez kobiety.
- A tata? – Zaciekawił się.
- Twój stary miał farta. Ma ciebie i
żadnego łańcucha wokół szyi, no, chociaż teraz jego łańcuchem jest Miya. –
Zamyślił się. – Tak czy siak to przed chwilą to była, cytując Deidarę, chwila.
Chyba, że chcesz to powtórzyć.
- Nie!
- No to możemy o tym pogadać. Jak
było? – Zerknął na Nao, ale ten nie był przekonany do pomysłu gadania o tym. –
No okej, chcesz najpierw opowiedzieć o tym ojcu.
- Nie, nie proszę! Wujku, nie mów o
tym tacie, ani nikomu innemu!
- Luz, ale mi opowiesz.
Niechętnie
skinął głową. Wujek był strasznie ciekawski na tym punkcie, ale wolał się
zwierzyć jemu, niż tacie. Tata by mu pewnie żyć nie dał. Hidan śmiał się w
duchu z naiwności Naokiego. Sasori pewnie dawno by odpuścił pogadankę na ten temat,
podczas gdy on ciągle napierał nie zważając na jego chce czy nie chce. Po
jedno, jednak m trochę szkoda, że przegapił taki ważny fragment z życia syna.
Ech Saso, ty złamasie.
Dzisiejszego
dnia Kana poczuła w sobie pokłady siły, dlatego zamierzała je dzisiaj
wykorzystać w bardzo przyjemny sposób. Kiedy Itachi wrócił z pracy pierwsze, co
zrobił to przywitał się w salonie z żoną i córką, a potem z ojcem, który
powiadomił go wieczornym wypadzie matki na zakupy w centrum handlowym, a
następnie wrócił wzrokiem do czytanej książki. Nie przedłużając udał się wziąć
prysznic, a Kana odprowadziła go wzrokiem pełnym żądzy. Podniosła się z kanapy
i ruszyła do Fugaku waląc prosto z mostu o całej sytuacji.
- Zaopiekuję się tata Yukari?
- Tak, pewnie.
- Tylko nie wiem ile to potrwa.
- A dokąd się wybierasz?
- Skonsumować małżeństwo.
Po
tych słowach ruszyła w kierunku schodów prowadzących do azylu, jakim jest ich
wspólna sypialnia. Yukari będąc na kolanach dziadka, od razu, gdy mama zniknęła
jej z oczu zaczęła głośno płakać. Jednak Kana tego już nie słyszała, bo była
już w pokoju. Z łazienki połączonej z pokojem usłyszała szum cieknącej wody
spod prysznica. Uśmiechnęła się do siebie i przejrzała w lustrze, postanowiła
rozpuścić włosy, po czym zmierzwiła je dłońmi. Rozczochrane są bardziej
seksowne, a tego jej potrzeba. Wyglądać seksownie. Rozpięła guziki swojej
koszuli, a le w momencie nie spodobało jej się, gdy zobaczyła swój obwisły
brzuch. Z tym nie podnieci żadnego faceta.
- Och, jesteś tu. A gdzie Yukari? –
Zapytał Itachi, wychodząc z łazienki.
- Na dole z dziadkiem. – Uśmiechnęła
się, po czym podeszła do niego by po chwili objąć jego szyję. – Mamy czas dla
siebie… chcesz to wykorzystać?
- No nie wiem, dopiero się
wykąpałem... – powiedział z żalem. Kana się na to skrzywiła. – Oj no, żartował em. – objął ręką jej talię i zbliżył do tych
ponętnie wyglądających warg.
- Wystarczająco cię pociągam w tym
stanie? – Spojrzał na nią niezrozumiale. – Chodzi mi o to, że przytyłam po
porodzie.
- Serio? A w którym miejscu? –
Pytanie było jak najbardziej poważne, bo choć Kana była po porodzie to
posiadała idealne ciało.
Uśmiechnęła
się w odpowiedzi, nie ma to jak facet, który obawia się powiedzieć prawdę. Złączyła się z nim w namiętnym pocałunku, który wciąż i wciąż
się wydłużał, nie tracąc przy tym mocy. Kana zaciągnęła męża na łóżko, jako że
był w samym ręczniku to nie musiał dużo z siebie ściągać. Okroczyła goi zaczęła
pozbywać się własnej odzieży. Gra wstępna nie była dla nie obecnie ważna,
chciała się po prostu kochać z Itachim. W przeszłości wszystkie stosunki
nazywała pieprzeniem, a z nim się kochała. Od jakiegoś czasu zaczęła czuć do
mężczyzny to coś i chcę wymagać od niego, jak i sama dawać mu szczęście. Itachi
złapał nagie ciało Kany i przerzucił na materac łóżka. Tym samym to on
znajdował się na górze.
Może i ego wzwód był aktywny, ale Kana nie była
wystarczająco mokra, by mógł się w nią bezproblemowo wślizgnąć. Nie była
dziewczyną, którą łatwo się zadowala. Całował ją subtelnymi, mokrymi
pocałunkami od biustu po szyję, a ciało dziewczyny z podniecenia wyginało się w
łuk. Itachi traktował każdy element ciała swojej żony, jak fragment jego
własnego edenu. Z tym ciałem jeszcze nie jednej nocy będzie się łączył, dlatego
ten seks był kultowy. Pocałunkami schodził coraz niżej i niżej, a to drażnienie
zaczęło irytować Kanę.
- No wejdźże w końcu,
skurwysynie! – Powinno zabrzmieć gniewnie, obraźliwie, jednak z nabywanej
rozkoszy po prostu to danie wyjęczała. Taki urok doznania.
- Nie pali się – mruknął
rozbawiony Itachi.
- Zaraz ci wpierdolę –
odparła również rozbawieniem.
- Przez twoje jęki nie
wiem czy to groźba czy obietnica.
- Itachi, no! – Naburmuszyła
się niczym małe dziecko.
Wszedł w nią, pochodząc trochę z zaskoczenia. Jednak ta
gra się nie liczyła, bowiem połączyli się w długo oczekiwanym miłosnym akcie i
to w stu procentach po bożemu. Kana przymknęła oczy oddając się przyjemności,
obejmowała Itachiego i pozwalała, by ruchy jego bioder sprawiały jej rozkosz, która
starała się podsycać swoimi w pełni zadowolonymi jękami. Nagle jednak wszystko
zostało przerwane, patrzyła zdezorientowana na męża, który z widocznym
zadowoleniem opadł na miejscu obok.
- Dobrze ci było? – Zapytał Itachi.
- Czy dobrze…? – Nie wiedziała, co
odpowiedzieć. – Ale będzie jeszcze druga runda?
- Aleś ty niewyżyta. – Zaśmiał się
całując ją słodko w czoło.
Zamrugała
kilka razy, widząc jak Itachi po prostu zapada w sen. Nie, takiego krótkiego
stosunku to jeszcze nie miała… nawet się jakoś specjalnie nie zmęczyła. Znaczy,
że nie ma opcji, aby schudła przez seks. Wyszła z łóżka i skierowała się do
łazienki. Tam wzięła prysznic. Potem zamierzała iść na dół do Yukari, skoro jej
rola w małżeńskim łożu dobiegła końca.
- Ph, doprawdy! – Prychnęła biorąc
prysznic. – Teraz już wiem, dlaczego Mikoto cały czas chodzi taka wkurwiona!
Pewnie aktywność w łóżku ma po ojcu.
OD AUTORKI
Ostatnio tak patrzę na czas - od 2013 jestem na bloggerze. Na koncie zawieszony i trwający blog xD no i kurde... szmat czasu i tyle się działo xD Pomyśleć, że kiedyś będę przechodzić po księgarni i będę mówić "o, znam tą autorkę! Tak, trzeba kupić tą książkę" xD Czytając ten rozdział i starając się go poprawić to ten ciężko mi powiedzieć czy jestem zadowolona :P wiecie, ja rozdział czytałam X razy, ale wy po raz pierwszy i mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Dobra, tyle ode mnie ;)
Dzięki za wasz każdy wkład w bloga czytanie, obserwowanie a szczególnie za poświęcenie czasu na skomentowanie :D :*
DATA
27.04.2014
+
W każdej notce jest co najmniej jedno zdanie, które nie ma sensu ale to: "Od jakiegoś czasu zaczęła czuć do mężczyzny to coś i chcę wymagać od niego, jak i sama dawać mu szczęście." bije wszystkie #rekt.
OdpowiedzUsuńBo to są kobiece myśli xD jesteś facetem i dlatego nie rozumiesz XDDDDD
UsuńO lol myślałam, ze to rudzi są tymi najgorszymi, a tu proszę XD
OdpowiedzUsuńNajszybszy stosunek ever .
To było takie słodkie jak ta dziewczynka pocałowała Nao *-*
A tak w ogóle to chyba każdy miał swojego pierwszego całusa w przedszkolu, a ja nie. No czuję się pokrzywdzona! ;c
#załamanie
Jak cię to pocieszy to ja też się nie całowałam w przedszkolu xD i chwała mi, że nie dalam rozdziewiczyć swoich ust tym durniom z mojej klasy xD
Usuń#TyleWygrać
Hejka, udało mi sie znowu skomentować, choć powinnam się uczyć :/
OdpowiedzUsuńNa początek, pozwolisz, że pozwole ponieść się euforii, i ponownie, przypomnę, że miałam racje. Daisuke, uwilbiam cie gościu, przyniosłeś mi szczęście. Wybacz, nie codziennie udaje mi się coś zgadnąć.
Deidara będzie miał bliźniaki??????? Szokencja, zaskoczyłaś mnie Soli. Dei i Saso są świetnym przykładem dobrej przyjaźni, przez większość czasu. Niestety w tym wypadku zawalił, no zepsuł im randkę przez co Miyuki wyszła z Iseo. Głupio zrobiła, no bo nie wychodzi się do filcharmoni z innym facetem, przynajmniej ja bym nie wyszła. Oczywiście, są też granice ograniczania siebie. Saso, też nie jest bez winy, nigdy nie ma czasu, i jeszcze teraz zawalił.
Tsuki i Itami, hmmm szczerze nic do nich nie mam, ale chyba nie dokońca przepadam za takimi ludźmi, chociaż trudno ocenić, pojawiły się bardzo sporadycznie. Jeszcze kwiatka mu rozwaliły.Naszczeście przyszedł Hidan.
Tak wogóle to Saso ma umnie minusa, bo jak może posyłać biedną dziewczyne do sklepu bo mu się pić chce, ma nogi? Sam sobie powinien pójść.
Nao, i pierwszy pocałunek uuuuuuu urocze, chociaż no z taką Maribel to chyba mu się nie dziwie, że się nie cieszył. Rozwaliła mnie tekstem: Jeden pocałunek nie oznacza, że to mój chłopak, niepoważny jesteś? NIEPOWAŻNY jesteś? Rozwalają mnie te dzieci, czuje się taka stara, ja chyba nie byłam taka kulerska w zerówce, wiem że on jest w przedszkolu, ale ja nie chodziłam do przedszkola. Hidan to jednak menda, nie dość że przez niego brat musi pracować i do tego użerać się z Daisuke, to męczy biednego Nao.
Hahahaha Itachi, twoja reputacja w moich oczach maleje. Aktywność w łóżku ma po ojcu. Biedna Kana, nie mogła sobie nawet porządnie małżeństwa skonsumować.
Do następnego :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńZnowu spóźniona.. Eh.. W chorobie nie za bardzo mam ochotę ani na czytanie ani na pisanie, ani na za wiele rzeczy xd Jedno przeziębienie się skończyło.. zaczęło się drugie T-T jak to się stało?? Jakiś dziki wirus, cholera no. Ale grunt że nadrabiam :D
Dobra przechodzę od razu do komentowanie rozdziału.
Na serio zdziwiłam się jak tak Myiuki sobie poszła do filharmonii z Isao O: Na prawdę, nie spodziewałam się tego po niej.. Nie dziwię się Saso, że miał o to pretensje, nie chodiz o to że trzeba być jakoś nadmiernie zazdrosnym, ale do filharmonii? Serio? XD Nie mogła pójść na spacer? Musiała pójść do miejsca które kojarzy się z randkowaniem :P Ale wiemy, że każdy popełnia błędy, więc Miyki została rozgrzeszona :D
W ogóle Dei z robił aferę, przerwał im randkę no bo on chce pogadać -_- To było takie infantylne xd że aż żałosne. Nie za bardzo lubięDeia w twoim opowiadaniu, jest taki.. . Irytujący. Prawi Saso morały na temat prawdziwej przyjaźni a sam nie jest lepszy.. Nabija się z niego, woli Hidana, i nie docenia jego dobroci. Eh.. strasznie nie wyrozumiały facet. Do tego będzie miał bliźniaki, HA! I dobrze mu tak xD
Przepraszam cię Soli ale Tsuki i Itami też nie przypadły mi do gustu xD Zawsze mnie denerwują tym swoim zachowaniem co do Saso.. Jakby coś ćpały O: Dobrze że Saso ma do siebie dystans bo było by ciężko xD Nie lubie postaci, które nabijają się z Saso, a i Saso mnie wkurza, że taka dupa i nie potrafi się RAZ a DOBRZE wybronić xD Pokaż jaja Saso!.... Ale nie dosłownie :P
Oczywiście przedszkolaki przesłodkie <3 Pocałunek Naosia taaaki słodki :D Dzieci ogólnie bywają słodkie, bywają, bo nie są zawsze xp Naoki pierwszy pocałunek w życiu, już w przedszkolu, pozazdrościć. Ja się w przedszkolu nie całowałam O:
No i na końcu dzikie seksy xD Tak się zastanawiam.... dlaczego Kana jest zaskoczona krótkim stosunkiem Itachiego? O: Przecież skoro mają dziecko, to na bank uprawiali już seks, więc albo wcześniej nie dochodził szybko... albo i ona szybko dochodziła i się nie orientowała xD
Dobra, jak zwykle zarąbiście :D Tyle ode mnie pod tym rozdziałem, lecę dalej :D