Około
godziny czwartej po południu Hidan postanowił złożyć odwiedziny u jednych ze
swoich przyjaciół. Jak ma się ich tak wielu to trudno jest utrzymywać kontakt.
Ech, kto by powiedział, że bycie takim lubianym jest takie trudne i męczące? W
każdym razie Nagato – bo to na niego padł ów zaszczyt – dopiero co wrócił z
pracy i odwiedziny Hidana były dla niego co najmniej dobijające. Może by to
jeszcze jakoś zniósł, gdyby Hidan usiadł, napił się soczku i towarzysko
poprowadził rozmowę, ale nie. Stał w przedpokoju i nawet nie chciał ściągnąć z
siebie butów, bo przyszedł jedynie po jedną informacje, którą posiada Nagato.
- Gdzie mieszka Ushi? – Najgorsze w
tym wszystkim było to, że Hidan nie jest człowiekiem, którego można tak po
prostu spławić. – Chce ją po prostu odwiedzić, a nie okraść. No ludzie.
- Nie mogę ci podać takich
informacji, niech ci sama powie…
- Nie mam jej numeru! – Obruszył
się. Świnie, nic mu nie chcą powiedzieć!
- Przykro mi – powiedział
nieszczerze.
- Mi też będzie, jak stracisz zęby.
– Machnął mu ostrzegawczo pięścią przed nosem.
- Hej, uspokójcie się. – Wtrącił Yahiko przyglądając się tej
gościnie z końca przedpokoju i siorbiąc sobie swoją gorącą herbatę. – Hidan po
co chcesz do niej iść? Przecież ona cię nie lubi.
- Ta chciałbyś.
- No serio… czy jakoś ci kiedyś
pokazała, że jest inaczej? – Bąknął.
- Dawała mi w szkole długopisy lub
ołówki jak zapomniałem. NA ZAWSZE. – Położył nacisk na dwa ostatnie słowa.
Nagato i Yahiko spojrzeli na siebie głupio, a potem na Hidana.
- Bo zawsze gryzłeś końcówki. Ja
też bym ich już nie chciał. – Wytłumaczył Nagato.
- Wiecie co? Rude osoby nie będą mi
mówić kto mnie lubi, a kto nie!
No
i tak wyglądała codzienna rozmowa z Hidanem. Znaczy mniej więcej przebiega na
takim poziomie. Nadal próbował wymusić adres na Nagato, ale pomimo zmęczenia po
pracy nie dawał za wygraną. W miejscu pracy, na co dzień użera się z takim
zachowaniem, więc może tak bez końca. Na przykład Yahiko już by wymiękł, bo sam
prosił Nagato, aby dla świętego spokoju mu podał ten adres.
- Ja mam dość. Idę się odlać. –
Oświadczył Yahiko i zniknął za drzwiami do toalety.
- Weź gadaj, inaczej będę
przychodził do ciebie do szkoły i tam cię nękał!
- Proszę bardzo. Uczę twojego
brata, więc z tobą też dam sobie radę. – Przez chwilę zapadła cisza.
- Uczysz mojego brata?
- Tak, ale nie widzę między wami
żadnego podobieństwa.
- Wiadomo. – powiedział oczywiście.
Przecież on jest zajebisty, a Yagura nie. – Ciśniesz go tam?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie ma takiej potrzeby.
Dlaczego miałbym to robić?
- Z sympatii do mnie?
Zamiast
mu odpowiedzieć to po prostu zaśmiał mu się w twarz. On tak na poważnie? To
jego brat… nigdy nie zrozumie problemów rodzeństwa. On tam zawsze marzył o
braciszku lub siostrzyczce. Po chwili sprzeczki usłyszeli pukanie do drzwi, które
otworzyły się od zewnętrznej strony. Hidan nawet nie zdążył się od nich
odsunąć, a te z impetem uderzyły w bok jego ciała. Jęknął bezgłośnie
rozmasowując sobie ramię. W progu stała Yumi. Nagato nim ją zauważył zaśmiał
się cicho pod nosem z Hidana.
- Ech… prosiłem abyś do mnie nie
przychodziła…
- Profesorze. – Zaczęła stanowczo.
– Kim jest ta kobieta, z którą profesora widziałam? Spotyka się pan z nią?
- Hej, gówniaro! – Warknął Hidan. –
Uderzyłaś mnie! Może jakieś przeprosiny, co?
- Przepraszam, może być? –
Zmierzyła go lekceważącym wzrokiem. – Profesorze, czy to była twoja dziewczyna?
- Kurwa, ja pierwszy rozmawiam z Nagato,
zjeżdżaj mała!
- Wyjdę, jak usłyszę odpowiedź! –
Zawołała zdeterminowana.
- Więc ja… umm…
- Nie no, poważnie? Zamierzasz
tłumaczyć się temu dziecku? – Hidan przewrócił oczami. Złapał Yumi za ramię. –
Sorry słonko, ale spieprzaj. Dorośli chcą porozmawiać. – orzekł i wypchnął
dziewczynę z mieszkania.
- Kiedy, ja…
- Tak, tak, tak. Zadzwoń, jak
urosną ci cycki.
Zamknął
za sobą drzwi mieszkania. Zarówno Nagato jak i Yahiko stali jak słup soli przez
to, co przed chwilą się stało, tylko Hidan nie rozumiał o co im chodzi. Po
chwili wytłumaczyli mu, że dziewczyną, którą właśnie brutalnie wyrzucił za
drzwi była Yumi – wielbicielka Nagato. Był trochę zbity z tropu, ale
ostatecznie powiedział, że o tym wiedział i pomógł Nagato celowo, a w podzięce
chce dostać adres Ushi, ale i ten argument nie przeszedł. Po chwili ponownie
rozbrzmiało pukanie.
- W zamian za adres się jej pozbędę
– W trakcie swoich słów odsunął się od drzwi na bezpieczną odległość, aby znowu
nie oberwać. Nagato spojrzał na Hidana z politowaniem.
- Proszę!
- Hejka! Och, Hidan, yo. – mruknęła
Konan, która pojawiła się w progu. – Wpadłam..
- Ty też?! – zawołał Hidan.
- Wpadłam po Yahiko. – Poprawiła
się. – A kto jeszcze wpadł? – Zapytała ciekawsko.
- To nie słyszeliście, że… -
Wszyscy trzej nachylili się do Hidana, aby usłyszeć najnowszą dla nich plotkę.
Hidan odchrząknął znacząco i zwrócił do Nagato. – Powiem w zamian za adres
Ushi.
Hidan
chciał być cwany, ale na Nagato to nie zadziałało. Po raz, plotki go nie
interesują, a po dwa Hidan i tak wszystko powie, bo ma długi język. Tak też się
stało i informacja o wpadce Deidary wypłynęła na światło dzienne.
W
mieszkaniu Sasoriego zebrało się kilku ludzi, którzy byli obstawą dla Naokiego,
aby za brać go do teatru. Jak to już od dwóch miesięcy mieli zaplanowane. Wśród
gości była Matsuri, Hanabi, Daisuke, Konohamaru i wysoki chłopak z czerwonymi
jak on włosami. Nie znał go, a i chłopak nie kwapił się do tego, aby to
zmienić, tylko patrzył znacząco na jego siostrę. W końcu Hanabi zabrała swojego
chłopaka i przyjaciela, aby zobaczyli pokój Naokiego. Czterolatek z
przyjemnością ich do niego zaprowadził. Sasori odprowadził ich skołowanym
wzrokiem. Powinni już wyjść…! Wtem Matsuri odchrząknęła, zwracając na siebie
uwagę brata.
- Sasori chciałabym ci kogoś
przedstawić. – mruknęła z uśmiechem i wymownie objęła ramię kolegi. O boże… -
To jest Gaara Sabaku. Mój chłopak.
- Miło poznać. – Chłopak wyciągnął rękę
do uścisku.
- Sasori. – Uścisnął mu dłoń.
Lodowate ręce. – Od kiedy się spotykacie?
- Oficjalnie od dwóch tygodni –
odpowiedział Gaara.
- Zamierzasz zostać na dłużej? –
Mats skrzywiła się na to pytanie.
- A masz ładniejsze siostry? –
odpowiedział pytaniem.
- Nie mam żadnej ładnej siostry.
- Hej! – Burknęła Matsuri.
Chłopakom
odpowiadał humor z jakim prowadzili rozmowę i ostatecznie mogli stwierdzić, że
się dogadują. Po opowieści Matsuri o ich spotkaniu, wywnioskował, że Gaara
musiał być wysłanym przez Chiyo szpiegiem, aż się zaciekawił jak babcia na to
zareagowała. Okazało się, że nieświadomie została swatką. Matsuri jeszcze nie
powiedziała babci, ale zamierza to zrobić, zapraszając Gaarę na obiad, kiedyś
tam. Sasori za nic nie chciał tego przegapić. Po chwili do pleców Sasoriego
dobił Daisuke, przytulając go mocno do siebie.
- Kurwa… wywalaj ode mnie.
- Spadaj Daisuke to mój tata! –
Zaśmiał się Naoki, odciągając chłopaka.
- Wiem, wiem. Dla mnie jest trochę
za stary. – Roześmiał się. – Wiesz co doktorze? Bylibyśmy wspaniałymi braćmi!
Matsuri na ciebie nie zasługuje!
- Pfff, wypchaj się szujo! –
Burknęła wspomniana dziewczyna.
- Mając ciebie za brata właśnie bym
odsiadywał wyrok za morderstwo. – Stwierdził obojętnie, a reszta się zaśmiała.
- Co się śmiejesz Komaru-Homaru?
Nie słyszałeś? Mój brat by cię zabił! – Daisuke jak zwykle pozmieniał fakty
tak, aby samemu dobrze na tym wyjść.
- Naoś, chodź tutaj. Chcę ci kogoś
przedstawić – mruknęła Mats. – To jest…
- Sabaku! – Zawołał Naoki.
Zgromadzenie
było w lekkim szoku, że chłopiec go pamiętał. Ale samego Gaarę to ucieszyło.
Został wspomniany konkurs, w którym zgłosili Naokiego. Wtedy Sasori sobie
przypomniał, że jeszcze nawet nie wykorzystał nagrody – czyli spędzenia
tygodnia w trzy gwiazdkowym hotelu. Cóż, ostatni raz ustalił z Matsuri
szczegóły, ponieważ po teatrze Naoki zostanie z nią na noc u babci.
Przynajmniej tak sądzi, że u babci, a tak na serio to wszyscy jadą do
Konohamaru. Sabaku ma samochód to go wykorzystają. Oczywko zrzuta na paliwo
była.
- Jakby co to dzwoń.
- jasne Sasori. Będzie dobrze - Powtórzyła Mats chyba już setny raz.
- Miyuki nie ma, nie? No to będzie
miał pan pełne ręce roboty. Fap, fap, fap i te sprawy. – Orzekł Konohamaru, na
co spojrzał na niego nieprzychylnie. Daisuke i inni chichrali się pod nosem.
Sasori
szybko pożegnał się z Naokim, aby pozbyć się towarzystwa. Po wyjściu tej zgrai
w mieszkaniu zapanował cisza. Przyjemna
cisza. Sasori westchnął zmęczony, rozciągając swoje ręce. Ledwo co walnął się
na swoją skórzaną kanapę, a już ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Przeklęte
dzieciaki… czego oni zapomnieli? Zwalczając swoje lenistwo ruszył ociężałym
krokiem do drzwi. Otworzył i…
- Cześć Słoneczko. – mruknęła Konan
i dała Sasoriemu buziaka w policzek. – Dostaliśmy bardzo intensywny opierdol od
twojego kochanka za nie wręczenie ci zaproszeń na nasz ślub. – Mówiła
wpraszając się do mieszkania.
- Yo. – Przywitał się Yahiko
klepiąc w ramię Saso i również wbijając do środka.
- Miałam przyjechać, jak Miyuki
wróci z tego stażu, a wtedy dałabym wam obojgu, ale po tym ataku dla swojego
dobra wolałam od razu się tym zająć. – Gadała i gadała… Yahiko poważnie chce
się z nią ożenić…?
- Masz. – Wręczył kopertę
właścicielowi. – Tak wygląda zaproszenie.
- Wiem jak wyglądają zaproszenia! –
Warknął, wyjmując kartkę z koperty. – O matko, złote literki…!
O
tak, po takiej reakcji nie mają co do tego żadnych wątpliwości. Sasori przeczytał
po dwa razy ten tekst, bo tak ładnie były ułożone słowa. Właściwie wszystkim
się podobało, wiadomo, wszystko załatwiała Konan. Obowiązki Yahiko ograniczały
się do kupna obrączek i garnituru, a resztę ustalała z jego matką. Yahiko tego
nie znosił, bo zamiast na kobiecie, to Konan się wyładowuje na nim, także
relacje teściowa - synowa nie są zbyt miłe.
- Hej, a gdzie jest mój przystojniak?
–Zapytała wesoło Konan.
- Na kanapie siedzi… - odpowiedział
Sasori wskazując na Yahiko. Co ona, nie widzi?
- Nie o nim mówię, tylko o Naokim.
– Bąknęła.
W
odpowiedzi się uśmiechnął. Sasori wiedział o co chodzi Konan, ale nie
zaprzepaścił okazji, aby nie podokuczać jej na temat różnicy wieku. Oburzyła
się żartobliwie, ale Saso nie skończył. Wypomniał dziewczynie o swoich
ciuchach, która ta chomikuje. W tym aspekcie Yahiko się zgodził, bo powinna mu
oddać.
- Jakby Yahiko nie wiedział to by
sobie pomyślał, że nas coś łączy.
- Nie miałbym okazji, bo nie widzę
jej w twoich ciuchach – Wtrącił Yahiko. – Przechodzą kwarantannę jej szafie.
- Właśnie, że w nich chodzę! Nie
moja wina, że Saso nosi mój rozmiar! – Obruszyła się Konan.
- Wstyd mi z tym…
Wtem
do Sasoriego zadzwonił telefon, a Konan z Yahiko w tym momencie ustalili, że
już wyjdą. Nie chcą zabierać Saso wolnego wieczoru. Pożegnał ich i odprowadził
do drzwi, a potem oddzwonił na numer.
Do
Sasoriego wcześniej zadzwoniła Sui z nietypową prośbą, aby przypilnował na parę
godzin Maki – jej i Yoshiego córeczkę. Chcieli razem pójść na przyjęcie firmowe
w pracy Sui. Nie miał nic przeciwko, ale kolejna prośba już trochę wydawała mu
się dziwna. Bowiem miał przyjść bez Naokiego. Właściwie nawet nie pomyślał, aby
zapytać dlaczego, tylko się zgodził. Po dotarciu pod blok mieszkalny Yoshiego i
Sui, ruszył do nich po schodach. Zapukał do drzwi. Nikt nie otwierał.
Po
zadzwonieniu tym razem do mieszkania, nie musiał długo czekać na reakcję.
Yoshi, który mu jednak otworzył, wyglądał na szczerze zaskoczonego jego
obecnością w ich progach. Sasori kazał mu się przestać wygłupiać i wparował do
mieszkania, zdejmując w przedpokoju swoje adidasy. To, że go tu nie było od… od
pewnego, długiego czasu nie znaczy, że o nich zapomniał.
- Ale ten… my zaraz z Sui
wychodzimy. – Oznajmił Yoshi.
- No wiem.
- To… po co przyszedłeś? – Tym
razem Sasori nie rozumiał jego pytania. – Zaraz tu będzie…
- Cześć Sasori. – Przywitała się
Sui, wtedy Yoshi zrozumiał, co jego żona zrobiła i bynajmniej mu się to nie
podobało. – Fajnie, że się zgodziłeś przyjść. To nie potrwa długo, bo nasza
opiekunka cię zastąpi za jakąś godzinę. – Yoshi posłał żonie karcące
spojrzenie, a ona mu ostrzegawcze.
- To nic takiego, mogę się nawet
zająć Maki do waszego powrotu.
- Zrobisz, jak będziesz chciał. –
Uśmiechnęła się dziewczyna. – Maki sobie leżakuje na kocu w salonie. Za dwie
godziny zacznij ją karmić, butelka z mlekiem jest na stoliku w kuchni.
Wystarczy ją podgrzać…
- Wiem, wiem, wszystko wiem Sui.
Bawcie się dobrze – Zapewnił Sasori, w końcu też ma dziecko.
- Dobra… to jeszcze się z nią
pożegnam – orzekła i poszła wyściskać córeczkę. Yoshi za ten czas postanowił
jeszcze coś zakomunikować Sasoriemu.
- Sernika, który jest w lodówce nie
waż się dotykać. Jest mój. – Ta wiadomość była priorytetem. – Oprócz tego… _
Zrezygnował, gdyż Sui zaczęła się zbliżać. – Kod na kanały dla dorosłych to
jeden, dwa, trzy, cztery.
- Skomplikowany – powiedział
sarkastycznie.
Po
chwili doszła do nich Sui i spojrzała znacząco na męża. Nie robiła przecież nic
złego, nie chciała aby tak na nią patrzył. Wyszli z domu jak gdyby nigdy nic i
pozostawili córeczkę w rękach Sasoriego. Dopiero będąc na dworze Yoshi
rozpoczął swoje lamenty. W jakiej ona go sytuacji stawia, działając bez żadnych
konsultacji z nim?
- Wkurwi się, jak zobaczy Noriko…
Mogłaś mu przynajmniej o tym powiedzieć, Sui.
- Gdybym mu powiedziała to by się
nie zgodził. Zresztą nie tylko on nie wie, kogo zastanie. – Uważała, że to jest
sprawiedliwie. Yoshi zmierzwił sobie włosy, chciała dobrze, ale kumplują się z
Sasorim, przez jej zagrania może to zmienić. Westchnął ciężko.
- A jak po przyjściu Noriko, nie
będzie chciał z nią rozmawiać i wyjdzie?
- To jeden jedyny raz, kiedy daje
jej okazję na pogadanie z Saso. Jej sprawa czy to wykorzysta. – Zapowiedziała.
Nadal nie wydawał się być zadowolony z takich poczynań, ale co zrobi, nic nie
zrobi.
Tymczasem
Sasori bawił się z małą Maki. Kulali do siebie puchową piłeczkę. Dziewczynka
miała jedenaście miesięcy, więc trzeba było wymyślać same bezpieczne zabawy.
Dziewczynka nie chodziła samodzielnie, ale raczkowała i to strasznie szybko
zasuwała. Co Sasori przeżył gdy na dwie minuty poszedł sobie ulżyć, a Maki
sobie uciekła do kuchni, omal nie otwierając szuflady tak mocno, że ją
całkowicie wyrwała. Pamięta, jak Naoki pomyślał sobie, że fajnie będzie wejść
sobie do szafy w jego sypialni i tam odbyć drzemkę, doprowadzając tym młodego
ojca do zawału. Przeszło pół godziny przeszukiwał mieszkanie. Po kilku minutach
ktoś zadzwonił do drzwi. Sasori nie ryzykował i najpierw włożył Maki do
więzienia… czyli takie łóżeczka z kratami wokół. Opiekunkę zamierzał oddelegować,
dobrze się bawią. Otworzył, więc drzwi.
- Jeśli… - Tyle zdołał z siebie
wydusić, bo skrzyżowanie spojrzenia z tymi granatowymi oczami, odebrało mu
mowę.
Przed
sobą miał Noriko, którą widok Sasoriego również zaskoczył. Stali tak i patrzyli
na siebie jeszcze dobrą chwilę. W oczy rzuciło się chłopakowi, jak dziewczyna
się zmieniła. Praktycznie użyła wszystkich poprawek, których sam jej kiedyś
proponował. Przybrała na siebie kilka kilogramów, ubierała się w kolorowe
ubrania i w ogóle.
- Wow. – Wyrwało mu się z ust, ale
nie mógł inaczej tego skomentować.
- Dlaczego tu jesteś, Sasori? – No
również musiała przyznać, że były wygląda bardzo męsko. – To mieszkanie Sui…
czy się mylę i nogi poniosły mnie do ciebie? – Uśmiechnęła się ciepło. Sasori
jednak nadal nie mógł nic powiedzieć. – Hej. – Noriko pstryknęła mu palcami
przed oczami. – „Odpłynąłeś” – Od razu sobie przypomniał, jak użył takiego
argumentu przy ich pierwszym spotkaniu.
- Wybacz… wejdź. – Wpuścił ją do
mieszkania, decydując się je jednak opuścić. Wtem nagle został przez dziewczynę
przytulony. Dostał chwilowego paraliżu.
- Fajnie cię znowu zobaczyć Sasori.
– Chciał ją odtrącić, ale nie mógł, odwzajemnić uścisku też. Ciągle był
oszołomiony jej bytem i nie wiedział jak się zachować. W końcu Noriko się
oderwała, obdarzając słodkim uśmiechem. – Gdzie Maki?
- W salonie. Za półtorej godziny
powinnaś ją nakarmić. Yoshi kazał nie jeść sernika i… to chyba wszystko.
- Zaczekaj, gdzie idziesz?
- Do domu. Chyba sobie poradzisz.
Chociaż… obiecaj, że tego dziecka nie porzucisz – Poprosił kpiąco i obojętnie
zaczął wkładać buty. Noriko oparła się plecami o framugę drzwi.
- Może na wszelki wypadek mnie
sprawdzisz? – Obróciła jego słowa na swój własny tor. – Chciałabym z tobą
porozmawiać – powiedziała, przyglądając się jego posturze.
- Nie mamy o czym.
- Polemizowałabym. Skoro nadal masz
do mnie żal za naszą przeszłość to pewnie masz wiele pytań. – Sasori złapał za
klamkę, ale jakaś jego część się zawahała. – Na wszystko odpowiem.
- Po co mam roztrząsać twoje błędy?
Pomimo mojej awersji do ciebie, to robienie ci przykrości nie będzie mnie
bawić. – rzekł, a Noriko wydawała się być pod wrażeniem tego jak wydoroślał.
- Śmiałe słowa. – Uznała. – Zostań.
Skoro ja się nie boję odpowiadać to ty nie bój się pytać.
- A może nie chcę? Jaki to ma cel,
co?
- Nie mogę o tym zapomnieć. Dręczy
mnie poczucie winy…
- Wczas. – Stwierdził sarkastycznie
i otworzył drzwi na klatkę schodową.
- Mój psycholog zalecił mi z tobą
porozmawiać. Jeżeli nie pogadamy teraz to przyjdę do ciebie kiedy indziej. –
Spojrzał na nią prze z ramię. Miała założone ręce na piersiach, które od
ostatniego czasu jej się powiększyły, a na sobie miała ładną, zwiewną i sięgającą
do kolan spódnicę.
- W porządku, ale pod jednym
warunkiem. – Patrzyła na niego wyczekująco. Podniósł wzrok z powrotem na jej
twarz. – Nie chcę cię już więcej oglądać.
Przytaknęła
ruchem głowy. Sasori nie mógł sobie pozwolić na możliwość takiego niefortunnego
spotkania z Naokim. Oprócz tego... może i robił za apatycznie nastawionego do
tych wyjaśnień, ale chciał ich wysłuchać ze zwykłej ciekawości. Noriko po wejściu
do salonu od razu powędrowała do Maki biorąc ją na ręce i składając na gładkim
policzku buziaka. Dziewczynka ponownie zatopiła rączki w włosach cioci, tym
razem zakręconych w ładny sposób. Sasori spojrzał na ten widok i w sumie czuł w
sobie narastającą złość. Dlaczego taka czuła nie potrafiła być dla własnego
dziecka?
- Yoshi po krótce opowiedział mi o
tym do czego masz najbardziej żal. Ale może lepiej będzie, jak sam będziesz mi
zadawał pytania. – Usiadła na dywanie, sadzając sobie Maki na kolanach.
- Sama chciałaś wyjaśniać to
wyjaśniaj.
Z
swoich pytań mógł się nie dowiedzieć czegoś istotnego, dlatego wolał, aby to
ona sama z siebie opowiadała. Zgodziła się, zaczynając od tego, gdy się
dowiedziała o ciąży. To był jeden jedyny raz, kiedy pomyślała o aborcji i to
było spowodowane tym, że miała słabą sytuacje finansową. Nie wiedziała, jak
sobie sama poradzi, na pomoc Sasoriego nie mogła sobie pozwolić. Rozstali się i
dla niej to było bolesne. Skoro wybrał przyjaciół zamiast niej to czy z
dzieckiem będzie inaczej?
- Dziecko wszystko zmienia, Noriko.
- Czy Naoki nadal jest z tobą? – Na
to pytanie zamilkł. – No właśnie. Niemniej może i racja, może we dwoje
dalibyśmy radę? Jednak wtedy nie myślałam racjonalnie. Kierował mną żal do
ciebie.
- I poradnictwo Dana – Dodał
Sasori.
- No cóż… wtedy był dla mnie dużym
oparciem.
W
czasie ciąży jej naprawdę pomagał, dlatego jego argumenty miały siłę. Po
porodzie jednak zmienił nastawienie, ale Noriko zaręczała, że kochała Naokiego
i wychowywała go w wiedzy o tatusiu. Dlatego się tak bardzo nie bał, kiedy
zobaczył Saso. Zamierzała mu powiedzieć, ale nie miała odwagi do niego przyjść.
Z kasą u niej było coraz bardziej krucho, więc gdy Nao miał pół roku, przeprowadziła
się do siostry.
- Sui zapoznała mnie z facetem,
który zaoferował mi stanowisko w firmie za granicą. Ucieszyłam się, bo chciałam
się ustatkować, a prócz tego wpadłam facetowi w oko. – Maki w tym momencie
rzuciła mocno piłkę na drugi koniec pokoju. Sasori ruszył po to, aby jej podać
i usiadł naprzeciwko. – Podziękuj wujkowi, Maki. Powiedz dzię-ku-ję – mruknęła,
na co dziewczynka zaczęła uroczo gaworzyć.
- Nie ma sprawy. – Odpowiedział
dziewczynce.
- Wracając. Myślałam o tej
propozycji i tak dalej, ale we wszystkim Naoki mi po prostu przeszkadzał… daj
mi dokończyć. – Wtrąciła nim miał coś powiedzieć. – Bardzo mi za to wstyd. Po
prostu urodził się w nieodpowiednim czasie.
- Albo wyszedł z nieodpowiedniej
pochwy. – Wycedził Sasori. – Nie mogę zrozumieć, jakim cudem stałaś się taką
egoistką? Porzuciłaś własnego syna dla pieniędzy. Dla jakiś pierdolonych
cyferek. To cię nie tłumaczy. Jakbyś chciała to mogłabyś utrzymać siebie i
dziecko. Pensja w barze nie była wcale mała. Postawiłaś na pieniądze, a dziecko
najbardziej potrzebuje miłości.
- Skoro śmiesz prawić mi morały, to
może podasz powód oddania go do domu dziecka?
- Nie muszę ci się tłumaczyć. – Odparował
jej atak. – Nie mam sobie nic do zarzucenia.
- Też tak mogę powiedzieć, bo
bardzo kochałam Naokiego i nadal go kocham. Uwierz mi Saso, naprawdę… gdybym
mogła cofnąć czas…
- Ciekawe. Co byś wtedy zrobiła,
Noriko? – Przerwał jej wypowiedź. – Dowiedziałbym się wtedy o posiadaniu
dziecka? Czy żyłbym w niewiedzy? – Dziewczyna westchnęła ciężko.
- I tak bym do ciebie nie wróciła.
Więc co by to zmieniło?
- Przez takie egoistyczne myślenie
popełniasz życiowe błędy.
- Myśl racjonalnie. Byłbyś dla
niego wspaniałym tatą na początku, a potem założyłbyś własną rodzinę i to ona
byłaby priorytetem.
- Czy w przypadku twojego drugiego
dziecka, byłoby inaczej? Nie stawiaj mnie w roli w swoich własnych, durnych
scenariuszach. To mnie obraża. Chociaż w sumie druga ciąża ci nie grozi.
- Znaczy…?
- Zapomniałaś, że jesteś bezpłodna?
- Nie jestem bezpłodna, ale moja
macica nie przyjmuje byle jakie plemniki. Niestety posiadacze ich występują
rzadko. Jesteś jednym z nich. – Wytłumaczyła.
- Czego ty właściwie chcesz?
- Żebyś zrozumiał i mi wybaczył. – Odpowiedziała,
a Sasori prychnął wyniośle.
- Jasne, przecież porzuciłaś dziecko
dla chęci wzbogacenia się. To normalne. Każdy by tak zrobił. – Sarknął. – Co
cię obchodzi moje wybaczenie?
- Gdybym wiedziała, gdzie trafił
Naoki to bym mu wynagrodziła swoje zachowanie.
Sasori
nic na to nie odpowiedział. Nie wiedział za bardzo co, a nie chciał znowu się
sprzeczać. Może i dziewczyna jest skruszona, ale nie potrafił stłamsić w sobie
żalu, jaki do niej odczuwa. Mimo jej skruchy nie chciał mówić jej o Naokim.
Domyślał się, jakby to się zakończyło.
- Dlaczego zdecydowałaś się go
oddać do adopcji, a nie do Sui?
- Miała wtedy lekką depresje, bo
sama nie miała dzieci i trochę się bałam konsekwencji, jakie by z tego wyszły.
Kierowałam się dobrem syna, wiesz jak kiedyś było między nami. Jakby mogła go
wychować?
- Na pewno lepiej od ciebie – Noriko
puściła tą uwagę mimo uszu.
- Cały czas twierdziła, że muszę ci
o nim powiedzieć. Zgodziłam się, zawiozła nas do ciebie. Gdy zobaczyłam, jak na
niego patrzysz… - Uśmiechnęła się do siebie. – Zmieniłam wtedy plany. Wjechałam
ci na ambicję, aby Naoki stał się dla ciebie priorytetem. - Znała Saso na tyle,
że sądziła, iż jego duma mu nie pozwoli na zawalenie sprawy.
- Sui mi powiedziała, że nie miała
pojęcia o twoim porzuceniu dziecka.
- Oczywiście. Wiesz jakby Yoshi się
wk… zdenerwował, wiedząc, że jego żona macza palce w takie intrygi? Gdyby od
niego to zależało, to Naoki byłby z nimi. Ale w ich związku permanentnie rządzi
Sui.
- Skąd ja to znam – skomentował
uszczypliwie.
- Och, nie gadaj, bo uczyłam cię
asertywności z nadzieją, że wykorzystasz to przeciwko kolegom, ale cóż.
Wykorzystywałeś to tylko przeciwko mnie. – Wzruszyła ramionami.
- Przesadzasz. Zawsze przesadzałaś,
dlatego twoje wybory w taki sposób się potoczyły. Mogliśmy być szczęśliwi razem
z Naokim. – powiedział pewny swoich słów. – Wybrałaś jednak coś innego.
- Ty jako pierwszy wybrałeś co
innego. Gdybyś dał mi dowód, że byłam numerem jeden w twoim sercu to…
- To co?
- Nic. Nieważne.
- To co, Noriko? – Nie dawał za
wygraną.
- Myśl logicznie Saso! Wtedy bym od
ciebie nie odeszła, a syna wychowywalibyśmy razem. Poczucie bycia priorytetem,
poczucie ochrony i bezpieczeństwa. Tego mi brakowało kiedy byliśmy razem.
- Czyli uważasz, że to moja wina?
- Jak mam być szczera to powiem, że
tak. W jakimś stopniu to była twoja wina.
- Gdybyś nie robiła na mnie tych
jebanych testów…!
- Nie przeklinaj przy Maki! –
Warknęła na Sasoriego. To go trochę zakłopotało. - Chyba nic nie zrozumiałeś z
tego, co mówiłam. – Wstała z podłogi, pozwalając, aby Maki sama bawiła się na
kocyku. – Rozmowa z tobą to, jak walka z wiatrakami.
- Bo nie przyznaje ci racji? Bo
według mnie pieniądze to nie wszystko?
- Wszystko. W dzisiejszych czasach
wszystko. Ale tobie łatwo o tym mówić, zarabiasz nie mało, masz mieszkanie na
własność, pieniądze po rodzicach w banku. Masz wszystko, a i tak nie dałeś rady
opiekować się synem! – Przeszła do przedpokoju i zaczęła wkładać swoje buty.
- Zaakceptuj fakt, że zjebałaś po
całości i nic cię nie tłumaczy.
- Ok! – Warknęła, a jej oczy się
zaszkliły. – Przyznaję, byłam okropną matką. Gorszej mieć nie można. To
chciałeś usłyszeć? – Nic nie powiedział, ale to dlatego, że przypomniała mu się
sytuacja ze szpitala, gdy Naoki miał krwiaka. - Zostań z Maki, będziesz o niebo
lepszym opiekunem ode mnie.
Podsumowała
i z przytupem wyszła z mieszkania. Przez chwilę takie zakończenie cieszyło
Sasoriego, ale tylko chwilę. Zostawił na moment Maki i wyszedł na korytarz z
myślą, że może jeszcze tam znajdzie Noriko. Nie uważał, że postąpił źle
wypominając jej błędy, ale może trochę był zbyt surowy. Widok dziewczyny, która
ma łzy w oczach zawsze sprawiał, że serce mu się ściskało w żalu. Co by nie
zrobiła, zajmowała jakieś miejsce w jego sercu. Wyszedł na korytarz, ale jej
nie było. Podszedł też do schodów wychylając się, by jej poszukać, ale z tego
też nici. Westchnął ciężko, trudno.
Pociągnął
za klamkę od mieszkania, ale… drzwi się zamknęły. Serce podskoczyło mu do
gardła i zaczął się szarpać z drzwiami. Nie miał pojęcia, że zamontowali
automatyczną blokadę drzwi. Po chwili usłyszał jak ponownie ktoś wchodzi do
klatki, tą osobą znowu była Noriko.
- Wróciłam tylko po tore…
- Masz może klucze?
- W torebce… nie gadaj, że się
drzwi zatrzasnęły!
- Nie zatrzasnęły. – Odburknął. –
Tylko nie mogę otworzyć…
- Rzeczywiście to różnica. –
Sarknęła. Po chwili usłyszeli huk z środka mieszkania. Wytrzeszczyli oczy
przestraszeni.
- Odsuń się, wywarzę drzwi. –
Zrobiła o co prosił, ale nie wyszło mu to tak, jak planował. Już po pierwszym
uderzeniu poczuł jak naciągnął sobie ramię. Syknął pod nosem. – Na filmach to
wygląda prościej.
- Słaby z ciebie aktor. –
powiedziała. – Masz przy sobie jakąś spinkę?
- Jasne. Poszukam we włosach –
Przewrócił oczami.
- A kartę kredytową? – Wyjął czym
prędzej portfel i wyciągnął z niej platynową kartę kredytową, którą przejęła
Noriko. Uklękła przed drzwiami i wsunęła kartę w szparę między drzwiami, a
zamkiem. Sasori oparł się o ścianę i spojrzał na nią pytająco. Poczuła na sobie
jego spojrzenie. – Dan mnie kiedyś nauczył.
- Oczywiście. – Burknął, nie
powinno, ale zawsze go denerwowało wspomnienie o Danie i najwyraźniej nic się
nie zmieniło. – Ciekawe w jakich okolicznościach? Razem włamywaliście się do
jakiegoś domu?
- Zamknij się. Gdyby nie to, to nie
dostałbyś się do mieszkania!
- Jeszcze nie otworzyłaś to nie
prz… - Właśnie to zrobiła. Zapominając o sprawie, wbiegli do mieszkania
zastając widok zwalonego na podłogę kwiatka i Maki dłubiącej rączkami w brudnej
ziemi.
Noriko
wzięła ją na ręce i powiadomiła Saso o pójściu z nią do łazienki, aby umyć te
drobne rączki. On tymczasem miał się zająć uprzątnięciem bałaganu. Zrobił to i
udał się do dziewczyn. Okazało się jeszcze, że Maki zrobiła kupkę. Sasori się
skrzywił i pozwolił Noriko czynić powinność. Dawno nie zmieniał pieluch, ale
pamięta, jakie to było nieprzyjemne.
- Może lepiej ty to zrób. Już chyba
nie pamiętam jak się zakłada pieluchy.
- Ja…? Ja mam traumę i wolę nadal
myśleć, że wy, dziewczyny, nie robicie kupy.
- To znaczy, że mam zostać? – Zapytała,
odwracając głowę w jego stronę. Wtedy dopiero zauważył, że znajduje się
zdecydowanie za blisko dziewczyny. Mimo to, nie cofnął się.
Noriko
go natomiast wyminęła. Wszystko, co potrzebne do przebrania było w salonie.
Sasori zamknął się na moment w łazience i odkręcił kran. Musiał się wziąć w
garść, zamiast mięknąć, jak jakaś klucha. W ogóle spojrzał na swoje odbicie w
lustrze i zapytał się czy zwariował? Po tym co zrobiła, będzie teraz skazany z
nią siedzieć w jednym pomieszczeniu. Niebywałe.
Najgorsze jest to, że pomimo swoich chęci, to nie ma nic przeciwko temu.
Wyszedł do salonu i zamiast na kanapie to usiadł na podłodze, robiąc z mebla
oparcie. Uważnie obserwował Noriko, która z wielką ostrożnością zmieniała Maki
pieluchy.
- Właściwie… to czemu zmieniłaś
zdanie i wróciłaś rok temu?
- Nie zmieniłam. Od początku zamierzałam
wrócić po Naokiego, gdy się dorobię.
- Sądziłaś, że pozwoliłbym ci
zabrać sobie Naokiego?
- Szczerze mówiąc to tak. – Te
słowa go po prostu wryły w miejsce.
- Według ciebie zawsze byłem taki
nieczuły?
- Nie o to chodzi. – Westchnęła
ciężko, a Saso czekał na kontynuacje. – Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale w ogóle
nie myślałam byś mógł stawiać opór. – Stwierdziła i podciągnęła Maki za rączki.
Dziewczynka jednak skierowała się na czworakach do Sasoriego. Na co z uśmiechem
przejął opiekę nad nią.
- Okazuję się, że wcale mnie nie
znasz.
- Serio? Oddałeś Naokiego do
adopcji, a mnie byś go nie oddał? – Zagryzł wargi. No tak. Niemal się wygadał
jaka jest prawda. – Wysuwasz jakieś sprzeczne wnioski. Ukrywasz coś…?
- Nie… ale dociera do mnie, jak
wiele nas różni. Na przykład w kwestii przyjaciół. – Usiłował zmienić temat. –
Ja nie porzuciłem przyjaźni mimo dziewczyny czy dziecka, a ty zerwałaś kontakt
z Kaną.
- Skąd pomysł, że zerwałam kontakt?
- Powiedziała mi. – odpowiedział
Sasori, powodując milczenie w towarzyszce. – Teraz nie zaprzeczysz?
- No dobra. Masz mnie. Może to nie
było zamierzone, ale każda z nas układała swoje życie. Brakowało czasu i chęci
na przełamanie się do odżywienia kontaktu. Przynajmniej z mojej strony.
- Po co się tłumaczysz, zamiast
przyznać mi rację?
- Dobrze Sasori, masz rację. Jestem
beznadziejną przyjaciółką, kochanką no i matką. Jeszcze coś? Jakieś znaczące
różnice? Może od razu mi wypomnij szczegóły, że ty wolałeś kanapki z szynką, a
ja z serem? Proszę cię, jak tak chcesz rozmawiać to lepiej nie mów w ogóle! – Zirytowała
się i zaczęła wkładać ostrym ruchem klocki do wiaderka.
- Dowaliłaś z tymi kanapkami – Nie
mógł się przy tej kwestii nie zaśmiać. Noriko dopiero po momencie zakryła
dłońmi swoją uśmiechniętą i zawstydzoną twarz.
- To było głupie. – Przyznała mu
rację. – Kiedy go oddałeś? – Zapytała, a on zaczął myśleć nad odpowiedzią.
- Jakieś dwa i pół roku temu… -
Skłamał. – Mam jeszcze jedno pytanie. – Spojrzała na Saso zamieniając się w
słuch. – Wypomniałaś mi, że miałem pieniądze, dom, dobrą pracę… a mimo to
zamiast do mnie wrócić i wraz ze mną wychować Nao to wolałaś go porzucić.
Wyjaśnij.
- Już mówiłam. O ciąży się
dowiedziałam po rozstaniu. Jestem zbyt dumna na powroty. Ty mnie słuchasz w
ogóle?
Sasori
w tym czasie próbował wszystko poukładać w swojej głowie, ale to nic nie dało,
nie mógł zrozumieć Noriko i jej chęci pieniądza. Z tego powodu minęła go szansa
na stworzenie Naokiemu szczęśliwej rodziny – z tego powodu chyba tylko jeszcze
bardziej wzrosła złość na dziewczynę. Dlaczego zamiast mieć to głęboko w dupie
to jest na nią wściekły? Nie mógł tego pojąć. Noriko przerwała ciszę. Wstała na
równe nogi.
- Zagotuję mleko dla Maki. –
mruknęła odchodząc do kuchni. – Sasori, opowiesz mi o Naokim? Chciałabym
wiedzieć co mnie ominęło.
- Wybacz, ale ja już pójdę. – Nie
chciał z nią o nim rozmawiać.
Cała
obecność kobiety działała na niego drażniąco. Głównie dlatego, że czuł się
rozdarty. Był na nią wściekły za każde wypowiedziane wcześniej słowo, za suchy
ton swojej wypowiedzi i za samą obecność w tym samym pomieszczeniu, a z drugiej
strony… chciał ją do siebie przytulić. Zaciągnąć się jej zapachem i chociaż na
chwilę cieszyć bliskością. To nienormalne. Doskonale o tym wie, dlatego wolał
wyjść.
- Teraz? Mógłbyś poczekać, aż
przygotuję mleko? – Zastanowił się chwilę, po czym westchnął ciężko.
- Ja to zrobię. – powiedział.
Wyminął
Noriko, udając się do kuchni. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem,
zastanawiając się nad zmianą, która w nim zaszła. Nic jednak z tym nie zrobiła.
Czuła, że cała jej osoba może go denerwować, przecież to normalne. Zajęła się
więc zabawą z siostrzenicą. Kilka minut później z kuchni doszedł dźwięk upadku
garnka i rozlania wody.
- Kurwa mać…! – Syknął Sasori gnąc
się w pół przez ból, który promieniował jego rękę.
- Co się stało?! – Zawołała Noriko
wchodząc do kuchni z Maki na rękach. Sasori odkręcił zimną wodę w zlewie i włożył
pod nią swoją poparzoną dłoń, na której zaczęły pojawiać się już pęcherze. –
Saso…
- Nie! Nie podchodź. Poparzyłem się
i odruchowo zwaliłem garnek z wrzątkiem. – Wytłumaczył. Zawsze ogrzewał w ten
sposób mleko Naokiemu. Wkładając butelkę do pojemnika wypełnionego wrzątkiem
- Dać ci lodu?
- Oparzeń się nie łagodzi lodem. –
Pouczył. – Sam sobie poradzę, zajmij się Maki. – Dokończył głosem chcącym
krzyczeć z bólu. Noriko posłusznie się wycofała.
Kobieta
udała się do łazienki, by wyciągnąć z szafki apteczkę pierwszej pomocy. Potem
weszła do kuchni i w części, gdzie się jadało położyła na stole apteczkę, a
Maki umieściła w foteliku. Następnie ukucnęła na podłodze i szmatką starała się
pozbyć wody z podłogi.
- Zostaw to, sam się tym zajmę.
- Zrobisz sobie tylko większą
krzywdę. – powiedziała. Po jakichś dziesięciu minutach podłoga była sucha,
podeszła do Sasoriego, zapatrzonego w swoją dłoń z widocznymi obrzękami. – Trzeba
opatrzyć ci rękę. – Jej głos wyrwał go z amoku.
– Zajmę się tym.
- Nie. Sam to zrobię.
Odtrącił
pomoc Noriko. Jej dotyk by był dodatkowym bólem. Nie chciał jej pomocy, być jej
cokolwiek dłużnym czy zwyczajnie być zmuszonym, aby za coś dziękować. Noriko
stała w miejscu patrząc na oddalające się plecy Sasoriego, sama jest sobie
winna, ale nie mogła znieść, że jest przez niego traktowana jak trędowata. Z
tego wszystkiego obudził ją dzwonek do drzwi, odgarnęła włosy do tyłu i ruszyła
otworzyć mieszkanie. Saso uśmiechnął się do Maki i zaczął z nią rozmawiać, tyle
mógł zrobić, aby przestała płakać. Sam zajmował się swoją poparzoną ręką. Po
chwili dobiegła go głośna i niezbyt przyjemna rozmowa.
- Co tu robisz? – Warknęła Noriko.
- Jakie miłe powitanie. – Usłyszał
głos mężczyzny. Ciekawość wzięła górę. – Bez obaw, przyszedłem do wnuczki.
Ciebie się nawet nie spodziewałem, Noriko. Już nie łaska poinformować rodziców
o przyjeździe?
- Odwiedzenie cię to ostatnia rzecz,
jaką bym zrobiła. Przyjdź kiedy indziej.
- Kiedy ty się zmienisz? –
Westchnął głośno. – Nie tak cię wychowywałem. – Podsumował mówiąc do siebie i
wkroczył do kuchni zastając tam Sasoriego. Pomimo nałożonej na ręce piance
wstał przez grzeczność z krzesła. – Dobry wieczór.
- Dobry wieczór. – Ukłonił się
mężczyźnie o długich i czarnych włosach oraz bladej cerze. Noriko bez wątpienia
odziedziczyła te cechy po ojcu.
- No proszę, Noriko. Nie twój dom,
a się rządzisz i spraszasz obcych mężczyzn. – Założył ręce na piersiach.
- Pan wybaczy, ale przyszedłem tu
na prośbę Sui. Również nie wiedziałem, że Noriko się zjawi. – Wtrącił Sasori. W
momencie przypomniał sobie, co Noriko opowiadała o swoim ojcu i to jakim
śmieciem się przez niego czuła.
- Co ci się stało w rękę? –
Zapytał.
- Wypadek. Poparzyłem się gotując
mleko.
- Rozumiem. Noriko chyba od zawsze
była bardzo wygodnicka, stąd to wykorzystywanie wszystkich. – Oczywiście zrozumiał
sytuacje na swój sposób, stawiając córkę na stanowisku winnej. – Orochimaru
Watabe, ojciec Noriko i Sui.
- Sasori Akasuna. – Przedstawił
się.
- Owinę ci rękę bandażem. –
Zgłosiła się dziewczyna.
W
tym momencie nie miał większego wyboru, bo nie chciał robić wymówek przy
mężczyźnie, no i lewą ręką owijanie byłoby cięższe. Orochimaru wziął na ręce
wnuczkę i obserwował córkę. Sasori mówił jej, gdy wiązała za mocno i w każdym
razie zauważył w nich pewną zgodność i dopasowanie, dlatego padło pytanie o to,
co łączy tych dwojga.
Noriko
milczała, ale Sasori wyjaśnił, że kiedyś byli parą. Ech ta Noriko… wstydu nie
ma. Jednak przemilczał ten temat na poczet dowiedzenia się czegoś o Sasorim.
Wnioski nie były lepsze, córka odrzuciła idealną partię. Sasori, ku złości
Noriko coraz lepiej dogadywał się z jej ojcem. Według niego facet był w porządku.
Miał twardą rękę, ale to przez pracę w zakładzie karnym, wiadomo, że dbał o
dyscyplinę w domu. Rzecz jasna nie usprawiedliwiał go, to tylko wnioski.
- Noriko to starsza córka, ale to
Sui musiała jej pokazać jak się robi dzieci. – mruknął rozbawiony. Noriko w
czasie ich pogawędki została odesłana do pokoju nakarmić i uspać Maki.
- Przepraszam? – Sasori się
zdziwił.
- Mówię, że Maki jest moją pierwszą
wnuczką. – Wytłumaczył zawiedziony tym, że Sasori nie załapał żartu.
- Jak to pierwszą? A Naoki? –
Nachmurzył się. chłopiec nie jest niczemu winien. Powinni go zaliczać do
rejestru rodziny!
- Nie wiem o co ci chodzi, Sasori.
- O ile i wiadomo to Noriko jako
pierwsza poczęła mi syna.
- Syna…? Tobie? – W tym momencie do
pomieszczenia weszła dziewczyna. – Noriko. Ty miałaś dziecko?! – Sasori wtedy
zrozumiał, że się wygadał. Noriko zmierzyła go wzrokiem. – Odpowiedz! –
Trzasnął mocno ręką o stół, aż dziewczyna podskoczyła.
- Tak. Mam syna.
- Wspaniale… - Syknął jej ojciec. –
Twój mąż o tym wie?
- Nie. Jeszcze nie – Noriko
przekręciła głową.
- Chwila! To ty masz męża?! – Ta informacja zszokowała
Sasoriego. nic o tym nie wiedział, dlaczego Yoshi i Sui mu nie powiedzieli? Dlaczego
wcześniej nie zauważył obrączki na jej palcu? Dlaczego czuł w środku istną furę
i żal na wieść, że dziewczyna założyła rodzinę, ułożyła sobie życie? Tłumaczył
to sobie jako wściekłość, że po tym co zrobiła jest szczęśliwa. Ale tylko się
oszukiwał.
- Kolekcjonujesz tajemnice, Noriko?
– Sarknął jej ojciec. – Dziwne hobby.
- Wybacz, że o moim życiu nie piszą
w gazetach. – odpowiedziała wzruszając ramionami. – Mówię ile chcę i komu chcę
– Przy tej wypowiedzi spojrzała na obu rozmówców.
- Gdzie jest dziecko? Jest z ojcem?
– Patrzył wymownie na Sasoriego.
Sasori
na moment zamilkł, a gdy chciał już coś powiedzieć to Noriko się wtrąciła
biorąc na siebie całą winę. Wolała oszczędzić Sasoriemu krytyki od zupełnie
obcego faceta. Orochimaru pojechał słowami po Noriko tak, jak on chciał to
zawsze zrobić. Jednak nie czuł z tego żadnej satysfakcji, było mu nawet żal
dziewczyny, że musiała słuchać takich dotkliwych słów, ale powstrzymywał się od
stanięcia w jej obronie. Chciał, aby słuchała i aby słowa potęgowały poczucie
winy za błąd, którego się dopuściła.
- … W ogóle nie liczą się dla
ciebie uczucia innych? Jesteś hipokrytką Noriko. Sądzisz, że twój syn znając prawdę
będzie czuł do ciebie coś innego, niż pogardę? – Okrutne słowa, ale wiedział,
że do córki może przemówić jedynie w ten sposób… lub młotkiem. – Bardziej od
własnego dziecka obchodziły cię pieniądze.
- Zamknij się! Nic nie wiesz o tym
co czuję! Gdybym miała kogoś na kim mogę w stu procentach polegać to inaczej by
się to skończyło, a nawet na rodzinę nie mogłam liczyć.
- Mam rozumieć, że Sui o wszystkim
wiedziała?
- Nawet jeśli to nie waż się jej
czepiać – Warknęła.
Sasori
przyglądał się tej awanturze z boku i czuł się z tym co najmniej głupio. Ani
się wtrącić, ani wyjść. Wtem do mieszkania wrócili Yoshi z Sui już od progu
oznajmiając swój powrót. Noriko przetarła zaczynające łzawić oko i wyszła do
przedpokoju. Nie zważała na to co się do niej mówiło, wzięła po prostu swoje rzeczy
i wyszła z mieszkania. Słysząc głos Sui, który chciał ją zatrzymać, Sasori
ruszył się z miejsca. W przedpokoju ubrał swoje obuwie i czym prędzej ruszył,
aby dogonić Noriko. Zostawił za sobą skołowanych gospodarzy nic im nawet nie
tłumacząc. Schodząc szybko po schodach zauważył dziewczynę.
- Noriko, zaczekaj. – Zawołał, a
ona się posłusznie zatrzymała, czekając, aż Sasori do niej podejdzie. Teraz się
nie spieszył i w sumie zaczął zastanawiać nad swoim zachowaniem. – W porządku?
- Nie udawaj, że się martwisz.
- Przestań grać dumną i odpowiedz.
– Na te chwilę ich spojrzenia tkwiły w skrzyżowaniu. Noriko zaszkliły się oczy,
ale nie pozwoliła na własne załamanie westchnęła, po czym z uśmiechem uniosła
do niego wzrok.
- Urosłeś, Sasori.
- Noriko…
- Dziękuję, że ze mną
porozmawiałeś. Teraz nasze drogi mogą się rozejść na dobre – Wyciągnęła ku
niemu dłoń. – Bądź szczęśliwy, Sasori. Nam nie było to pisane, ale życzę ci jak
najlepiej. – Mężczyzna patrzył jej prosto w oczy. Osiągnął to, co chciał. Mógł
się teraz przestać zamartwiać na jakiś czas jej osobą, ale…
Złapał
dłoń dziewczyny.
- Chciałbym cię do kogoś
zaprowadzić…
DATA
6.04.2015
OD AUTORKI
Hejo ::D dzisiaj mam dosyć podły humor, ale przecież nie nie dodam przez to rozdziału :P Ale dzisiaj jest wcześniej, bo wieczorem mnie raczej nie będzie ;)
Wgl, uwierzycie, że choroba się mnie trzyma już trzeci tydzień? No litości .___.
Przepraszam,że nie odpisuję na komentarze - w tym tygodniu jakoś siądę na bloggera i się tym zajmę, blogami też <3
I jeszcze jedno, lubicie wyciskacz łez typu "Szkoła uczuć"? A więc polecam film "GWIAZD NASZYCH WINA" cudowne <333
pozdrawiam ^^
SPOILER
- Bo właśnie sobie uświadomiłem,
jak bardzo za tobą tęskniłem, Miyuki. – Po tych słowach ponownie przytulił
dziewczynę. Czuł się przy niej silny, potrzebny i kochany przez nią. W tej
chwili doceniał to dziesięć razy bardziej.
- Też za tobą tęskniłam. Bardzo,
bardzo mocno – Zapewniła słodko całując go w policzek.
Właśnie odpisałam na twojego maila, ale stwierdziłam, że muszę napisać również tutaj. Wybacz mi, proszę. Jestem taka beznadziejna i nie życiowa. Nie masz pojęcia, jak mi teraz głupio - mamy 4 kwietnia, a ja dopiero to zobaczyłam. Naprawdę najmocniej przepraszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (znowu przepraszam) i życzę wesołych świąt. :)
Hahahah ja myślałam, że Hidan do Nagato przyszedł posiedzieć, porozmawiać jak debil z człowiekiem, ale nie, on przyszedł po adres do Ushi xD "Ta chciałbyś", dlaczego Hidan to taki idiota? No ma teksty niczym gimnazjalista :D A ten jego narcyzm mnie powala :P Dlaczego ja nie jestem taka pewna siebie? ;-; Yumi, kurde, świetne wyczucie czasu, piąteczka :D "Zadzwoń jak urosną ci cycki", a ja pytam skąd ty bierzesz te teksty? Niedługo zacznę je notować, jak Nao xD "wpadłam..", "ty też?!" Hahah, ten Hidan to tylko o jednym myśli :D
OdpowiedzUsuń"Nie mam żadnej ładnej siostry.", Saso, mistrzu xD W ogóle kocham cię za ten fragment, znowu Gaara <3 Jak ja go wielbię :P A odnosząc się do tego, to nie wierzę, ze Gaara zgodził się wyjść z takimi przychlastami xP "Fap, fap i te sprawy" Konohamaru, zboczeniec. Ty widzisz zboczeńca w każdym z bohaterów, ja geja.. Nie no, to jest niezdrowe ;D A Sui zaprosiła Saso, nie mówiąc nic Yoshiemu? Oj, nieładnie. "Kod na kanały dla dorosłych to jeden, dwa, trzy, cztery." xDDD Nie no, wiesz co, zawsze jak czytam nowe rozdziały to potem uśmiech mi nie schodzi z ryja na conajmniej 24 h :D
O kurwa.. Noriko.. Jak ja szmaty nienawidze. Jeszcze używa starych tekstów.. I przytuliła go! Ale z niej szuja. Tak ładnie się wypowiada, biedna. Dobrze jej nagadał. Szkoda tylko, że końcówka nie była na poziomie xD ( w sensie, kiedy drzwi się zatrzasnęły) Boże, jak to czytałam, to cały czas wstrzymywałam oddech, bojąc się, żeby Saso się nie wygadał ;-; No, ale widocznie to nic nie dało.. A Oro, kurde, dobrze, że ją pojechał, szkoda tylko, że Saso nadal coś do niej czuje. To przykre. A jak przeczytałam spojler, to.. Ja cie zabije chyba. Boże, ale mi jest żal Miyuki.
No ale wracając do rzeczywistości, to widzę, że akcja dopiero się rozkręca i, że opowiadanie jezcze trochę pociągnie XD
Idę już spać, więc reszty nie nadgonię, ale na pewno zrobię to jutro :P
A no i miałam ci napisać, że zmieniłam link do bloga. Pisałam ci już na gg, ale nie jestem pewna, czy przeczytałaś. Przepraszam, ale myślałam, że jak się obserwuje bloga, to takie informacje się wyświetlają :/ W każdym razie trzymaj tu linka http://naruhina-ff.blogspot.com/ i mam nadzieję, że się nie obraziłaś :<
Hej!
OdpowiedzUsuńI widzisz? Ja też jestem spóźniona :P Ale już, już nadrabiam :D
Ekhem.. a więc xD No cóż mogę o Hidanie. Hidan to Hidan i jak zwykle niezła beka z niego :D Te jego sposoby na dostanie adresu... Człowieku, taki był przekonujący że aż mnie to ujęło xD (sarkazm oczywiście :P) Mimo wszystko i tak go uwielbiam x)
Sasori doznał zaszczytu i poznał chłopaka siory :D Nie no Gaara spoko, taki zimny koleś, i to ich przekomarzanie
-A masz jakieś inne ładne siostry?
-Nie mam żadnej ładnej siostry
Haa Haa :D Dobre! Mam nadzieje że pod czas pobytu u Konohamaru nic się Noasiemu nie stanie O: No i Saso dostał zaproszenie na ślub :D Ciekawe z kim pójdzie :) Oby z Miyuki. Ja chcę Miyuki, no co tak długo jej nie ma T-T Ja tęsknię!
Tak coś czułam, że ten telefon od Sui coś śmierdzi... coś tu było nie tak. I miałam rację! Chyba jużdobrze wiesz, jak bardzo nie znoszę Noriko xD I nawet jeśli się zamini w anioła nie będę za nią przepadać :< Podpadła mi. Jej argumenty były dla mnie za słabe. Dalej więc trzymam stronę Saso :D Świetnie opisałaś to jak się czuł Sasori w takiej sytuacji <3 Mogę zrozumieć jego odrazę i nie chęć i nawet rozterki z tym związane, choć może... mógłby nie być taki uległy na łzy, zwłaszcza u niej xD Ale jak to mówią „Stara miłość nie rdzewieje” oby się to jednak nie sprawdziło w tym przypadku xD Saso ma być z Myiuki i nikt tego nie może popsuć :P Jej ojcem jest Orochimaru O.o Orochimaru który chyba lubi swoją wnuczkę, podwójne zdziwienie O.o O.o.
Pozwól, że również zapytam jak Saso. Noriko ma męża?!?! O: Kto ją chciał?? xD Dobra, skońćze z tym hejtem na Noriko.. w tym kometnarzu. Jeśli się zmieniła to spoko, naprawdę fajnie by było gdyby nie popełniała dawnych błędów. Jednakże... jeśli ukradnie Naosia >.< To nie daruję xD
Czyżby Sasori miał zamiar jej powiedzieć o NAOKIM O: Z jednej strony to dobrze, że przestanie ją oszukiwać, no bo... to bardzo samolubne z jego strony, nawet jeśli matka była suką xD to powinna znać prawdę. Martwię się tylko, czy właśnie nie będzie chciała dziecka z powrotem, czy nie złoży sprawy do sądu... Eh.. tyle emocji :D Mimo że nie lubie Noriko to scenę z nią i Saso czytało mi się naprawdę przyjemnie i emocjonująco :P
Tyle pod tym rozdziałem. Lecę nadrabiać i komentować kolejne :D
Duuużo Weeny, zadowolenia z pisania i Zdrówka :D Pozdrawiam!