9 mar 2015

ROZDZIAŁ 59.



            Około dziesiątej wieczorem Itachi wrócił do domu. Chyba najbardziej nienawidził tej zmiany w swojej pracy, praktycznie cały  dzień w pracy, w której nie działo się nic niezwykłego. Sądził, że przystępując do policji będzie ciągle w akcji, ale nic się tu nie dzieje. Ogarnęła go taka monotonia, że sam już nie wie. W domu skierował się od razu na górę. wszyscy byli już w swoich pokojach, co było normalne, a on wszedł do swojego. Zastał w nim Kanę siedzącą na łóżku z laptopem na kolanach. Jego laptopem.
- Nie pamiętam bym ci podawał hasło do mojego konta…
- Nie było trudne do zgadnięcia. – Wzruszyła ramionami. – Data urodzin swojej byłej, serio? Ale to żałosne – Skomentowała i wróciła do serialu. Itachi przeklął w myślach, zapomniał zmienić. Znowu.
- Więc skąd znałaś datę jej urodzin?
- Sasuke mi powiedział – odpowiedziała. Ale ukryła, co chciał w zamian. Itachi nie jest na tą wiadomość gotowy.
- Aha… Co robisz?
- Oglądam.
- Co?
- Dramę.
- Ty też? Rany, moja mama też co wieczór zajmuję…
- Tak, tak, tak! – Przerwała. – Zamknij się. Oglądam.
            Co za babsko! Nawet się z nim nie przywitała ani nie zapytała, jak w pracy. Chyba by wolał się jednak tam nudzić. Zamknął się w łazience, by wziąć prysznic, a przy okazji bezgłośnie narzekał na swój los i na swoją żonę. Sądził, że jej urok go zadowoli i od ślubu będzie tylko lepiej, w końcu spodziewają się dziecka… ale ta kobieta jest strasznie upierdliwa i nie mówi zbyt wiele o sobie. Musi iść kiedyś do Sasoriego, by ten stał się jego informatorem. Po kąpieli ubrał się w piżamę i wszedł z powrotem do pokoju. Kana przecierała załzawione oczy, ale uśmiech mówił, że to ze szczęścia.
- Czemu płaczesz?
- Sorki, za bardzo dałam się ponieść emocjom…! Ale… kurwa, jaka słodka para…!
- Aha… - Przewrócił oczami. Te kobiece jaranie się. – Przesuń się. Chcę się płożyć.
- Śpisz dzisiaj ze mną? – Uniosła brew. Przez te kilka miesięcy zdążyła się przyzwyczaić do samotnego nocowania.
- To moje małżeńskie prawo. – stwierdził i odsunął kawałek kołdry. Kana od razu zamknęła laptop. Nie może przecież spędzić ich pierwszej nocy przed komputerem. – Co robisz…?

- Kładę się spać razem z mężem. – oznajmiła ucieszona i odłożyła przedmiot na pobliską półkę. Itachi się uśmiechnął, nie spodziewał się, że ten mały krok ją tak zadowoli. Itachi położył się na poduszce, a wtedy Kana uraczyła jego usta czułym pocałunkiem. – Jak było w pracy?
- Zwyczajnie.
- Czyli? – Dociekała, kładąc się obok na boku. – Jakieś morderstwa? Policyjne pościli? Gwałciciele? Złodzieje? Włamywacze? Oszuści?
- Nie. Nic z tych rzeczy… na dłuższą metę praca policjanta staje się monotonna.
- Och. Chcesz jakieś nazwiska? – Zapytała. – Znam kilka osób, które bym chętnie zobaczyła za kratami. – mruknęła. Itachi się zdziwił, że tak lekko wypowiada takie informacje.
- Pewnie jednym z tych ludzi będzie Shota, zgadza się?
- Bingo. Ale on by pewnie pociągnął kogoś za sobą… - nie chciała więcej powiedzieć na ten temat, a Itachi nie musiał pytać, by wiedzieć, że chodzi o jej brata. Jednak brak zaufania, którym go darzy jest nieznośny.
- Nie ufasz mi?
- Serio? – Zdziwiła się.
- To było pytanie, a nie stwierdzenie.
- Ach, nie. Ufam ci, ale czasem w rozmowach z tobą czuję się, jak na przesłuchaniu. Twój ton jest zbyt formalny. Inaczej się odnosisz do Saso i reszty albo do Sasuke, a inaczej do mnie. Więc to twoja wina.
            No oczywiście… wszystko jego wina. Taka rola męża. Nie mógł nic poradzić na to, że Kana ciągle mu się wydaje obca. Naprawdę, dlaczego kobiety są takie skomplikowane? Ale nie może zaprzeczyć, że dziewczyna go pociąga, a ciąża jedynie dodaje jej uroku. Dziewczyna zdawała mu relacje z tego co robiła w domu, chyba załapała jakiś kontakt z Sasuke, bo zaczęli się tolerować, ale wzajemne dogryzanie raczej nie ustąpi podczas jej potoku słów, odgarnął żonie włosy z czoła, a następnie ją pocałował. Nie lubiła gdy się jej przerywa, ale przerywanie w takim stylu zniesie.
- Itachi… kup mi jutro kwiaty.
- Co? Po co?
- Bo lubię być obsypywana prezentami.
- Pff, a wiesz co ja lubię? – Przewrócił oczami.
- Nie mówimy o tobie tylko o mnie. Kup mi kwiaty. I czekoladę… a propos, jesteśmy głodni.
- Twój żołądek nie ma dna – Burknął, chciał spać, a nie spełniać zachcianki żony.
- Milcz i zasuwaj do kuchni zrobić nam… hm, na co mamy ochotę? – Zamyśliła się. – Spaghetti!
- Nie mamy składników… chyba.
- To idź do sklepu i je kup.
- Kana…! – jęknął.
- Też cię kocham.
            Po tych słowach nie mógł postąpić inaczej, jak po prostu iść do sklepu. Czego pożałował, gdy okazało się, że w kuchni były wszystkie potrzebne produkty, ale pocieszyło go to, że Kana w czasie jego wypocin nie zasnęła.
            Następnego dnia Kana wstała jako pierwsza i szykowała się w łazience do wyjścia. W końcu dzisiaj była niedziela, a mimo swojego stanu nie zamierzała nie iść na mszę. Itachi nadal spał w łóżku i nie myślała, aby go obudzić. Zeszła cicho na dół, gdzie zastała Mikoto.
- Wybierasz się gdzieś? – Nie lubiła czuć się kontrolowana, ale co zrobi?
- Do kościoła.
- Sama? A Itachi?
- Jeszcze śpi. W nocy go wysłałam kilka razy po jedzenie, więc wolałam mu dać spokój.
- Rozumiem, ale nie możesz iść sama… - zapowiedziała Mikoto. Ona wraz z mężem zawsze szli na wieczorne msze. Chciała jej zaproponować dołączenie, ale oto i młodszy syn schodził już ubrany do wyjścia. – Sasuke! – Zawołała, a chłopak aż się wzdrygnął. – Pójdziesz z Kaną do kościoła.
- Ty jesteś wierząca? – Zdziwił się.
- Ręce z kieszeni – Upomniała go Mikoto, z czym się dostosował z krzywą miną. – Ubieraj się. Nie każ jej czekać.
- Czy założenie butów trwa długo? – Burknął cicho. Mikoto naprawdę ma powyżej uszu tych odzywek.
- W twoim przypadku zależy czy masz sznurówki. – Wtrąciła Kana, a Sasuke zaśmiał się sztucznie.
- Jesteś taka śmieszna. Masz szczęście, że też idę.
            Przewróciła oczami, jak w jego mniemaniu to jest szczęście to musi mieć bardzo smutne życie. Do kościoła szli spacerem nie angażując się w żaden dialog między sobą. Sasuke spotkał się przed kościołem z jakąś ładną dziewczyną. Serio? Spotykać się z dziewczyną w kościele? To już chyba Mac jest lepszy. Zobaczyła, że Sasuke nie zachowuje się, jak on. Zatroszczył się dla nich o miejsca siedzące i był miły i… uśmiechał się.
            Kiedy msza się skończyła, wychodząc na zewnątrz Kana zobaczyła Dana. Pomachała do niego, a on ruszył w jej kierunku. Krótkie spodnie z jeansu, które odsłaniały dziarę na łydce mężczyzny do tego biała bluzka i narzucona na to czarna bluza z zakasanymi rękawami… no i kaptur na głowie. Tak się nie ubierają trzydziestolatki.
- Co tam, siostro?
- A nic. Czemu mnie nie odwiedzasz? – Nadąsała się. Od czasu małżeństwa dzisiaj widzi brata po raz pierwszy. – Stęskniłam się. nie mam za bardzo do kogo gęby otworzyć, kiedy nie ma Itachiego…
- Propos. Gdzie on jest? – Była trochę zawiedziona tym brakiem zainteresowania.
- W domu, a co?
- Tylko pytałem.
- Kana, w porządku? – Do towarzystwa podszedł Sasuke. – Zaczepia cię? – Spojrzał wymownie na jej groźnego towarzysza.
- To mój brat, Sasuke. – Poinformowała. Trochę się przez ten fakt zmieszał, a spojrzenie tego kolesia tylko potęgowało uczucie wstydu. – Co z twoją dziewczyną?
- Z kim? To nie była moja dziewczyna.
- Serio? To teraz się wita wpychając człowiekowi język w usta? – Objęła ramię Dana i w ten sposób kierowała się do domu. Skrzywił się na to, bo nie lubił czułości, ale nie skomentował.
- Nie zrozumiesz.
- Spróbuję – stwierdziła zaciekle.
- Muszę jakoś funkcjonować w wakacje – powiedział Sasuke, a dziewczyna zamilkła z wrażenia. Ciekawe.
- Brawo. – mruknął Dan. – Nie mam więcej sióstr, więc korzystaj.
- Hej, zmiana tematu! Sasuke chcesz być chrzestnym dziecka?
- Ja? Serio? No cóż, nie odmówię.
- Radziłbym ci to zrobić. – Wtrącił Dan, grzebiąc wszystkie pełne dumy i planów myśli Sasuke.

             Po południem w jeden z ostatnich dni wakacji Nagato umówił się z Ushio na wspólny spacer po parku. W lecie  trzeba korzystać z powietrza, nawet on przemógł się od szykowania kart zadań dla swoich uczniów. Z dziewczyną spotkał się w kawiarni, do której oboje mieli równą, co do metra odległość z domu. Oboje musieli się trochę wykosztować na transport, ale aby panuje równowaga. Szybko się w swoim towarzystwie zaczęli zachowywać swobodnie, jak za starych czasów. Po jakimś czasie do kawiarni weszły dwie dziewczyny w wieku nastoletnim. Na nieszczęście Nagato jedną z nich była Yumi. Westchnął ciężko.
- Co jest? – Zapytała Ushio.
- Pamiętasz jak ostatnio Sasori wspominał o dziewczynie, która mnie nęka?
- Tak, a bo co?
- No właśnie weszła… to ta brunetka. – Wskazał podbródkiem na dziewczynę. Powoli się obejrzała, ale… nie było tam żadnej dziewczyny o czarnych włosach. Powróciła do Nagato pytającym wzrokiem. – Poważnie mówię. Ona na mnie leci…
- Nie mówię, że nie, ale tam nie ma żadnej brunetki… - Oburzył się, bo jak nie ma jak jest? Jeszcze go zacznie posądzać, że zwariował. No wolałby, aby Yumi była wymysłem, ale nie była.
- Jest. Ma na sobie niebieskie spodnie i żółtą bluzkę.
- To nie jest brunetka…
- Jak to nie?
- Brunetki mają czarne włosy. Brązowe mają szatynki – Wytłumaczyła Ushio, jak Nagato mógł nie wiedzieć takiej rzeczy? A podobno nauczyciel…
- Naprawdę? A nie na odwrót…? Zresztą nieważne… - Nagato się zamyślił na moment. – O czym ja to mówiłem?
- O Yumi.
- Tak, właśnie…! – Teraz się trochę zakłopotał, bo co dalej… nie mógł tego zwyczajnie zignorować? No ludzie! – A więc… a więc to ona. – Rany, poczuł się jak oferma, nawet wysłowić się nie umie. Ushio obejrzała się jeszcze raz na dziewczynę. Całkiem ładna.
- Wygląda na normalną – stwierdziła wracając wzrokiem do towarzysza… który dziwnie na nią patrzył.
- A to tylko nienormalnym się mogę podobać? – Zapytał cicho, wydymając swoje usta. No jakby słyszał swoich kumpli… ale ich słowa są mniej bolesne.
- Jezu, nie! – Zaprzeczyła natychmiast. – Nie chodziło mi o normalność, że się jej podobasz, tylko normalność, że nie wygląda jakby miała na twoim punkcie bzika, bo…! Bo jest ładna i wygląda jakby cieszyła się powodzeniem.
- Aha. – odburknął, dłubiąc widelcem w swoim cieście. To co? Nie może się podobać ładnym dziewczynom? Ale z drugiej strony nie będzie się o to kłócił. W końcu uważa uczucia Yumi za bezcelowe. – Zmieńmy temat, co?
- Okej.
- No to wymyślaj.
- Jaaa?
            Nagato przytaknął. To było sprawiedliwe, wszakże on zaproponował zmianę tematu to Ushio powinna go wymyśleć. Logiczne. Dziewczyna dała za wygraną i się chwilę zamyśliła, by po chwili zapytać czy czyta jakieś książki. Czytał, oczywiście, że tak! „Fascynująca matematyka”, „Matematyka. Daj się uwieść!” i inne takie. Ushio raczej ne chodziło o podręczniki, ale pozostawiła to bez komentarza. Ona tam jest zagorzałą fanką Szekspira! Z takim podziwem i tak ładnie się o nim wypowiadała, że Nagato się cieszył, że koleś już nie żyje.
            Po Szekspirze zaczęła wymieniać też innych autorów, a dokładniej mangaków, których już w ogóle nie ogarniał. Byli w tym samym wieku, a nadal została w niej miłość do mang. To godne podziwu, że nawet swoją pasję połączyła z wykonywanym zawodem tłumacza. Po chwili już postanowili wyjść, przejść się po pobliskim parku. W końcu nic tak nie robi dobrze, jak oddychanie świeżym powietrzem.
- Hej Nagato, masz może ochotę na lody? – Zapytała Ushio wskazując uporczywie na budkę z lodami. Jeszcze by jego głowę nawiedziły nieprzyzwoite myśli. Wiedziała, że Nagato taki nie jest tylko ma zboczonych kolegów, ale z jakim przystajesz takim się stajesz. Wolała nie ryzykować.
- Pewnie, chodź.
            Podeszli do budki i przystąpili do zamawiania. Nagato uśmiechnął się do siebie słysząc zamówienie towarzyszki – czyli dobrze pamiętał jej ulubiony smak. W kawiarni zapłacił za obojga, bo był dobrze wychowany… i ogłosił warunek, aby podzieliła rachunek na połowę w czasie pięciu sekund to wtedy by pozwolił jej zapłacić. Rzecz jasna na dwoje potrafiła szybko obliczyć, ale nie mogło być na połowę skoro jest jeden różnicy. Nagato potrafi się nawet grosza czepić… ale za lodowy smakołyk chciała sama sobie zapłacić. 
- Ja zapłacę. – Zgłosił się Nagato wyciągając portfel.
- Nie! ja sama zapłacę…!
- Daj spokój to nie problem.
- Okej, zapłacisz  jak wymienisz trzy sztuki Szekspira w pięć sekund! Raz-dwa-trzy-cztery-pięć! – Odliczyła na jednym wdechu nie dając Nagato nawet szansy dojść do słowa. Uśmiechnęła się triumfalnie.
- Okej. Jak chcesz. – Wzruszył ramionami, a co do tych sztuk… i tak by nie zgadł. – I nie mówi się raz tylko jeden – Matematyk tak bardzo.
            Więc Ushio sama wydobyła własny portfel i położyła pieniądze na ladę budki, a w zamian miły pan podał jej loda gałkowego. Jednak wypuścił go z rąk trochę za wcześnie, a dziewczyna nie wykazała się refleksem i smakołyk rozplasnął się na ziemi. Zamrugała kilka razy nim dotarło do niej co się stało, a w tym czasie Nagato parsknął śmiechem. Jak to tak w akurat tym momencie? Taki fail.
- Poproszę jeszcze raz to samo i cytrynowo-waniliowe dla mnie. – Wtrącił Nagato nie mogąc się niestety wyzbyć głupiego uśmieszku z twarzy.
- To nie było śmieszne… - Burknęła.
- Nie śmieję się…. teraz – Dodał cicho. – Tylko uśmiecham.
- To przestań!
- Nie da się, chyba tak mi już zostanie. Proszę. – Wręczył jej przekąskę, uważając za nią, by ponownie nie uderzyła o ziemię. Dziewczyna podziękowała skinieniem głowy.
- Oddam ci pieniądze, jak zjem. – Nagato przewrócił oczami. Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
- Szkoda, że nie byłaś taka stanowcza pięć minut temu… - Ushio w odpowiedzi się nadąsała. – Nie musisz mi oddawać. Od początku chciałem ci kupić, ale jesteś strasznie uparta…!
            Szli i szli sobie przez park, a Ushio musiała cały czas słuchać nagany od Nagato. Przez pierwsze trzy minuty się broniła, ale potem postanowiła oblizywać swoją przekąskę i ignorować wygłaszaną reprymendę. Dopiero po dłuższej chwili Nagato skończył i zamierzał przyssać się językiem do loda, gdy z góry kapnęło na niego coś białego… owe coś to były ptasie odchody. Tym razem to Ushio parsknęła śmiechem.
- Tak. Bardzo, kuźwa, śmieszne…
- I masz… - Nie potrafiła nic powiedzieć przez napad śmiechu. – I masz swoją karmę!
- Przecież nie zrobiłem nic złego…
- Śmiałeś się z mojej tragedii i nazwałeś ciamajdą – Burknęła. Trafił swój na swego.
- Yo Nagato! – Rozbrzmiał całkiem znajomy głos za plecami Ushio, lecz nim nawet postanowiła się obejrzeć została bezczelnie klepnięta w pośladki. – Co to za dupę wyrwałeś?
- Hidan! Pogięło cię, idioto?! – Oburzył się Nagato, ale rozmówca się tylko uśmiechnął i spojrzał w twarz dziewczyny. Natychmiast się od niej odsunął, jak oparzony.
- Krówka?! To ty?!
- Nie… nie jestem krówką… MAM NA IMIĘ USHIO, DEBILU! U-S-H-I-O! USHIO! – Krzyknęła potężnie. To niewiarygodne, że po tylu latach znowu trzeba tego debila uświadamiać.
- Okej, ale po co zmieniałaś imię?
- Zawsze tak miałam na imię!
- Chujowe. – Hidan wzruszył ramionami. – Nagato cię pasie? – Zaśmiał się. Głupio i samotnie.
- Hidan, wkurwiasz… - Westchnął Nagato. – Co tu robisz? Czemu nie jesteś u Akasuny?
- Idę na trening i nagle zobaczyłem ciebie z jakąś laską. To musiałem ją ratować. – Uderzył się rycersko w pierś. – No, ale to Ushi. To nie zaliczę, nie kręci mnie zoofilia.
- Nie jestem zwierzęciem, debilu! A zaliczać to sobie możesz egzaminy. Nie no, co ja gadam… - Myślała na szybko, aby walnąć Hidanowi jakąś ciętą ripostę, ale mózg nie współpracował. – Jesteś debil i tyle w temacie!
- Niby coś do mnie mówisz, a ja słyszę tylko muu, muu, muuu!
            Ushio drgnęła żyłka na skroni i wystartowała ostrym krokiem do Hidana, aby dla dobra całej ludzkości przywalić pięściami w ten durny łeb! Niestety Nagato ją złapał w pasie i trzymał mocno. To było trudne, bo trzymał jedną ręką, a dziewczyna się szarpała. Hidan patrzył na jej starania z politowaniem.
- Ushio, zostaw go! nie warto!
- Ej, spotykacie się? – Zapytał ciekawski Hidan.
- Nie!
- Tak. – W odróżnieniu od Nagato, Ushio przytaknęła. Co go zaskoczyło.
- Tak…?
- No, jak to przyjaciele… - Trochę nie rozumiała tego, że musiała tłumaczyć to wszystko. Hidan rozluźnił albo podjudził atmosferę swoim śmiechem.
- Nagato, ty frajerze! Nadal tkwisz w frie…!
- Hidan! Chyba już czas na ciebie! Spierdalaj z łaski swojej.
- Taa… UshiOOO. – Oho, skoro zwrócił się do niej po imieniu to pewnie czegoś chcę. – Bądź zaszczycona, bo nie pytam  to wiele kobiet… jaki masz numer telefonu? – Wyciągnął komórkę z kieszeni, by zanotować.
- Och. – Dziewczyna z uśmiechem przeczesała włosy za uszy. - Sześć, sześć, spieprzaj – Syknęła z gracją. Hidan zrozumiał i schował komórkę z krzywą miną.
- Ok, nie to nie. – Zrobił bardzo infantylną rzecz… pokazał dziewczynie język. – To powiedz gdzie mieszkasz albo nie. Znajdę cię. – Ta deklaracja w jego ustach brzmiała jak groźba. – Ej, też chcę lody. Gdzie kupiliście?
- Przy wejściu jest budka… - Poinformował Nagato.
- Okej, no to narka…
- Czekaj Hidan… w końcu się spieszysz… Nagato odda ci swojego. Jeszcze go nie tknął. – Nie musiała tego dodawać, bo Hidan nie brzydził się śliny kolegów. Kiedyś mu wmówili, że połykając ich DNA stanie się mądry. Efekt? Wierzy do dziś.
- Ale…
- Oddaj mu…! Bądź przyjacielem – Uśmiechnęła się sztucznie, a Nagato westchnął. Te ich zagrywki…
- Dobra, masz…
- A jaki smak? Byle gówna nie zjem!
- To jest… - Pojęcia nie ma jakie smaki lubi Hidan. – To jest twoje ulubione.
- No to okej – Przyjął podarunek. – No to spadam. Nara.
            Nagato i Ushio, której towarzyszył bardzo szatański uśmiech, odprowadzili go wzrokiem. Nie musieli długo czekać na kulminacyjny moment oblizywania lodów. W momencie splunął z obrzydzeniem swoją część, a Ushio napawała się dumnie tym żartem. No dobra, tak dokładniej to śmiała się do rozpuku, a Nagato się przyłączył.
- No bardzo, kurwa, śmieszne! – Odkrzyknął Hidan z oburzeniem.
            Podejrzewał, że te lody będą cytrynowe. I weź tu zaufaj człowiekowi…

            Kolejny wakacyjny dzień, kolejny raz ma urwanie głowy w związku z przejęciem opieki nad Naokim jakiegoś dorosłego, odpowiedzialnego osobnika. Babcia na wyjeździe, Matsuri pojechała sobie za granicę. Cholera jasna, dlaczego Miyuki musiała wyjechać akurat w tym momencie…
            Od rana razem z Naokim są w centrum handlowym na zakupach, głównie miały być to spożywcze, szybkie zakupy, jednak nie wyszło. Siedział z dzieckiem w kawiarni, gdzie zakupił małemu sorbet lodowy, a sobie jedynie pobudzającą dawkę kofeiny. W tym czasie dzwonił też do pracy i wypraszał się o wolne, bądź zmianę godzin pracy, tylko na dzisiaj. Niestety nic z tego, szef najwyraźniej nie miał najlepszego dnia i dzielił się swoim podłym humorem z podwładnymi.
- Gówno mnie obchodzi, że nie masz nikogo do opieki nad dzieckiem, Akasuna! To sprawa prywatna, a mnie obchodzą jedynie zawodowe – Warknął mu do słuchawki. – masz być w pracy za dwie godziny. Nie ma taryf ulgowych. Jak sobie nie radzisz to się po prostu zwolnij i zajmij należnie synem. Żegnam.
- Ale… - Zaczął jednak połączenie zostało zakończone. Był taki wkurwiony, a on tylko podminował napięcie. – A chuj ci w dupę, ty pierdolona dyktatorsko cioto. – Warknął patrząc na telefon, gdzie widniało imię i nazwisko pracodawcy. Naoki westchnął znacząco, kręcąc głową.
- Nie przeklinaj. – mruknął do niego karcąco. Sasori spojrzał na dziecko spod byka, był zły, a on go jeszcze wkurwia tymi pouczeniami, jakby nie był dorosłym człowiekiem.
- Ja sobie mogę.
- Powiem babci – Ostrzegł go, na co tylko przewrócił oczami. Ale się boi…
            Dłuższą chwile milczał, popijając kawę i patrząc tęsknie na przechodzących ludzi. Ta beztroska, bezproblemowość, która wyciekała z ich uśmiechów tylko go dołowała. Poczuł nacisk na swoje uda, spojrzał w tą stronę natrafiając na czterolatka. Zgodnie z jego zamiarami, wziął go na swoje kolana. Przycisnął się ciałem do klatki piersiowej ojca, dodając mu tym gestem takiego spokoju. Przecież nie mógł się na niego gniewać, poczułby się taki niechciany, będący źródłem jego problemów. Musnął ustami czoło syna i dopijał swoją kawę. Porcja lodów dziecka została szybko opróżniona… a kolacji tak szybko nie je!
- Tatusiu… - Zaczął Naoki, wpatrując się w górę w twarz taty.
- Hm? – mruknął, odstawiając pusty kubek kawy na stół.
- Możesz dzisiaj nie iść do pracy? Tęsknie za tobą. – stwierdził i objął go mocniej. Sasori naturalnie odwzajemnił uścisk, uśmiechając się czule.
- Ja też tęsknie, ale sam słyszałeś, że nic z tego. Jak nie pójdę to mnie zwolnią i nie będzie pieniążków. Kto ci wtedy kupi zabawki? – Błagam, tylko nie mów, że wujek. Błagam!
- Dobrze… - Westchnął cicho z ulgą po chwili i wtedy Naoki poderwał się do góry. – W reklamie widziałem taki fajny zdalnie sterowany tor wyścigowy, kupisz mi go tato? Proszę, proszę, proszę!
- Zobaczymy – mruknął i pomógł zejść chłopcu na ziemie.
- Nie zobaczymy, zawsze tak mówisz i nie kupujesz! – Naburmuszył się, zakładając ręce na piersiach. – Ostatnio też tak było!
- Naoki, masz dużo zabawek, którymi się nawet nie bawisz – oznajmił posępnie i zapłacił rachunek.
- Ale tą będę się bawił! Naprawdę! – Zapewnił z przejęciem. – Można się ścigać na dwóch, jak wrócisz z pracy to się pobawimy razem!
- To na pewno droga zabawka. Za droga, by po miesiącu kurzyła się w szafie, jak reszta. – Wszedł z nim do windy, gdzie wcisnął odpowiednie parterowi piętro. – Dlatego ci nie kupię.
- Przecież chodzisz do pracy, by zarabiać pieniążki na zabawki dla mnie. To dlaczego, nie chcesz mi kupić?
- To był przykład, Naoki – Sasori zmrużył gniewnie oczy. Nie ma zamiaru się z nim dogadywać, mówi nie to nie, koniec tematu. – Zarabiam też na dom, jedzenie, ubrania.
- Mam dużo ubrań – stwierdził, patrząc w czubek butów.
- I dużo zabawek – odparł dosadnie.
- Ale ja chcę! – Tupnął nogą, co tylko pogorszyło w sumie jego sytuacje. Akasuna ostatnie, czego chciał to sprawić, by syn stał się rozpuszczony. – Inaczej będzie mi się nudzić w domu.
- Nie interesuje mnie to. – Warknął i nakazał mu wyjść z kabiny windy, jednak nie chciał. Szarpnął go ostro za rękę. – Chodźże Naoki. Nie będę łaskawie czekał, aż się ruszysz.
- Jak mi kupisz to będę cały czas grzeczny – Zaproponował, czasami to pomaga.
- Powiedziałem nie.
            Czterolatkowi zbierały się łzy w oczach. Wszyscy jego koledzy mają fajne zabawki, rodzice im ciągle coś kupują, a jemu tata nic nie chce. Czuł się smutno, tata go przestał kochać? Chciał tylko jedną zabawkę… Sasoriemu zadzwonił telefon, poluzował trochę uścisk rączki syna, ale w dalszym ciągu kierował się do wyjścia. Okazało się, że dzwoni Matsuri z pewną prośbą. Co by to nie było to nie miał dla niej czasu.
- Tato! Tato! Patrz! Tu jest ten tor wyścigowy. – Wskazał na sklep, gdzie w oknie była wystawa tej zabawki z wywieszoną tam reklamą i ceną… sporą ceną. – Kup mi, kup mi! Już o nic więcej nie poproszę, tatusiu!
- Naoki do cholery! Rozmawiam, nie wkurzaj mnie dodatkowo! – Warknął na niego, powracając z krzykami na siostrę.       Nie dawał dojść jej do słowa, ponieważ tłumaczył swój zawalony harmonogram. Mały Akasuna zmrużył oczy, wyślizgnął się z uścisku ręki ojca i pobiegł do sklepu z upragnioną zabawką. Sasori odwrócił się zdenerwowany.
- Naoki! Kurwa mać… Matsuri, oddzwonię do ciebie – rozłączył się i podbiegł do sklepu, gdzie wcześniej wszedł jego syn. Rozglądnął się po pomieszczeniu, swojego syna zobaczył oczywiście przy zabawce, sklep dawał możliwość zabawy wystawionym produktem. Złapał chłopca mocno za ramię i ukucnął naprzeciwko. – Jak to się do cholery zachowujesz?! Radzę ci się już więcej nie oddalać, rozumiesz?!
- Jakbyś mi kupił to byłbym grzeczny! – Odkrzyknął prawie tak samo mocno, z tą różnicą, że już przez łzy.
- Nie, do cholery! Masz być grzeczny, bo tak trzeba, nie będę cię przekupywał zabawkami, bo tobie się tak podoba. – warknął ściskając mu ramię mocniej. Jego płacz się nasilił, nie tylko z nieświadomie wydanemu bólu, ale i dostanego opieprzu. – Idziemy do domu.
- Nie chce! Nie lubię cię tato! - Wykrzyknął, chowając załzawioną twarz w dłoniach. Przechodnie patrzyli na te scenę z ściśniętym z żalu sercem, ale się nie wtrącali. Każde dziecko tak reaguje, gdy nie dostanie, czego chce.
- Idziesz czy tego chcesz czy nie! – Zawołał i wziął go mocno za rękę. Oczywiście, serce mu pękało, słysząc szlochy dziecka tuż obok. Chciał się zatrzymać, przytulić go i przeprosić, ale musiał być konsekwentny. – Przestań płakać… nie jesteś już dzidziusiem.
            Nic nie odpowiedział, posłusznie starał się pohamować od płaczu. Drogę do domu przeszli spacerem, w milczeniu. Naoki szedł ze smutną miną, starając się nie nadepnąć na linie na chodniku. Sasori specjalne zwolnił tempa, by mały mógł sobie dodać tak trochę przyjemności. Ujętą dłoń już dawno poluzował, teraz to czterolatek bardziej ją ściskał żeby się czasem nie przewrócić. Stanęli przed ostatnią uliczką do swojego mieszkalnego bloku, czekając aż zapali się zielone dla pieszych światło. Po drugiej stronie zamajaczyły jakieś dzieciaki z plecakami, dziwne, są przecież wakacje… właśnie!
- Wiem. – mruknął do siebie i wyjął z kieszeni telefon. Naoki spojrzał na niego pytająco. – Zostaniesz dzisiaj z Nagato, są wakacje to będzie miał wolne.
- Nie chcę! Tylko nie z wujkiem Nagato! – Jęknął żałośnie, Sasori spojrzał na niego z uniesioną brwią… ale o co chodzi? – Nie lubię go… - Dodał nadąsany.
- Dlaczego?
- Każe mi liczyć… myśli, że to fajne. – Wytłumaczył, kopiąc kamyk. Osoba za Sasorim parsknęła śmiechem, a on sam też z trudem się powstrzymywał.  – Zadzwoń po wujka… Deidarę?
- Jest w pracy – Bąknął pod nosem.
- To po… wujka… Hidana – rzekł bardzo cicho, ale i tak usłyszał. Pewnie na początku chciał go powiedzieć, ale wie jak na niego reaguje to już Dei’a wolał, myśli się.
- Nie ma mowy. – stwierdził sucho i wyszukał na telefonie Uzumakiego. – Liczenie będzie dla ciebie mniej szkodliwe – oznajmił.
            Naoki się pogniewał usiadł na chodniku pod słupem i nie wstawał, nawet gdy światło stało się zielone, a Sasori nakazywał mu się podnieść. Co za uparciuch. Postanowił najpierw dokończyć rozmowę z przyjacielem i poprosić o przysługę. Nagato zgodził się ochoczo, za kwadrans u nich będzie. Idealnie, zdąży jeszcze przed czasem do pracy. Schował telefon do kieszeni i spojrzał na syna, siedział na chodniku po turecku z opartą na rękach brodą. Sasori ukucnął naprzeciwko, zasłaniając mu widok, ale mały nie zaszczycił go wzrokiem.
- Idziemy do domu, wstawaj. – Przekręcił przecząco głową. – Przeziębisz się. – Wzruszył ramionami. Westchnął ciężko, ściskając swoje zatoki. – Naoki, jak chcesz mnie wkurzyć to wierz mi, jesteś na dobrej drodze. – Podniósł go usilnie z ziemi i zwrócił do niego groźnie. – Jazda do domu, bo ci wleje.
- Nie. – Szepnął i rozpłakał się głośno, łzy były silniejsze od niego. Był takim niedobrym dzieckiem, tak bardzo, że ojciec ma ochotę go uderzyć. – Zostaw mnie tutaj. – Dodał ocierając łzy.
            Sasori rozumiejąc tą reakcję, jako dziecięce fochy, wziął go na ręce. Spieszy się, nie ma czasu na gadanie. Czterolatek przytulił się do niego mocno, szlochając cicho w ramię.
- Przestań płakać, bo nie będę cię lubił – Ta groźba jedynie nasiliła rozpacz dziecka.
            Kiedy doszli już do mieszkania, Naoki zasnął mu na rękach. Z lekkim trudem, wyjął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Postanowił go nie budzić, drzemka dobrze mu zrobi. Ułożył go na łóżku w kolorowym, przytulnym pokoju, okrył go troskliwie kocem i obtarł zaschnięte łzy kciukiem. Również dla niego było to ciężkie popołudnie, nie lubił, gdy płakał, nie lubił, gdy na niego krzyczał i nie lubił, gdy musiał mu czegoś odmawiać… ale czasem trzeba. Bardziej zacznie cenić to co posiada, do czego się przywiąże. W tym celu potrzebny jest umiar. Usłyszał dzwonek do drzwi, zostawił śpiącego syna sam na sam ze swoimi snami i poszedł otworzyć.
- Yo, jestem. – Uśmiechnął się chłopak. – Gdzie Naoki?
- Śpi. – odpowiedział, zakładając sobie buty. – Dzięki, że się zgodziłeś nim zaopiekować. Życie mi ratujesz, nie chcieli dać mi wolnego. Kretyni… a tyle nadgodzin mam na koncie.
- Spokojnie. I tak teraz jedyne, co mam do roboty to przygotowywać sobie plan nauczania. – Poklepał sobie torbę, w której znajdował się najwidoczniej laptop. – A z Naokim zawsze jest weselej, taki fajny mały kumpel. – on jeszcze nie wie…
- Jasne… No to postaram się wrócić jak najwcześniej. Lodówka pełna, mały ci powie, gdzie, co jest, jakby co. – Dodał, zabierając ze stołu klucze i torbę do pracy. Uzumaki usiadł sobie na kanapie w salonie, miał już wychodzić, ale jeszcze była jedna kwestia. – Nagato…
- Tak? – zapytał nieobecnie, podłączając laptopa.
- Nie każ Naokiemu liczyć. – Spojrzał na niego z uniesioną brwią. – On tego nie lubi.
            Był tym zdziwiony. Jak można nie lubić liczyć? To bez znaczenia, że Naoki ma dopiero cztery lata! Toż to taka fajna zabawa, dzięki niej myśli bardziej logicznie. Zresztą wydawał się zawsze być wesoły na wieść o przygotowanych rebusach, grafach czy zadaniach pisemnych. W każdym razie, zgodził się. Nie to nie, trudno… został sam.
            Po paru godzinach pisania na laptopie do salonu wszedł Naoki, grzecznie przywitał się z Nagato i usiadł przy nim na kanapie. Trochę się zdziwił, że nie zaproponował mu żadnego liczenia, ale nie wnikał. Pomyśli, że zatęsknił, a to nieprawda. Włączył sobie telewizje, gdzie leciały jakieś bajki.
- Wujku…
- Tak? – Zapytał Nagato, odwracając wzrok z laptopa na chłopca. Już wcześniej zauważył, że coś go gryzie, ale wolał nie naciskać. W jego wieku nie trzeba długo czekać, aby się wygadał.
- Bo… - Zaczął niepewnie, chciał porozmawiać o dzisiejszym dniu, dzisiejszej sytuacji z tatą. Martwił się, że przestał go kochać, dlatego mu nie kupił zabawki. Już go nie lubi i dlatego krzyczał i chciał go zbić.
- No, śmiało mów. Możesz mi powiedzieć o wszystkim – powiedział Nagato. W szkole rozmawia z uczniami, wie jak rozwiązywać problemy. Naoki przekręcił głową.
- Możesz zadzwonić do wujka Hidana?
- Po co? – Zdziwił się.
- Chciałbym z nim porozmawiać. – Wytłumaczył, jego tymczasowy opiekun, odłożył laptop na stolik przed nim i uważnie odwrócił się do czterolatka. – Proszę…
- Ale, porozmawiaj ze mną! Jestem bardzo dobrym słuchowcem, razem rozwiążemy twój problem. Nie musi być on natury matematycznej. – Zapewnił z uśmiechem, trącając go lekko w ramię, w geście przyjaźni. – Jesteśmy przecież kumplami!
- Nie… nie ważne…
            Powiedział smutno i zszedł z sofy, kierując się grzecznie do swojego pokoju. Nagato czuł się trochę gorzej, rozmowa z Hidanem jest niby lepsza? Nieprawda! Z jego strony nie można liczyć na empatie, usłyszy się tylko wyzwiska, śmiechy z nieszczęścia i inne jakieś głupie teksty. Naoki by się tylko jeszcze bardziej zdołował, istnieje też sześćdziesiąt procent szansy, że może szpuntować go przeciwko ojcu. To przecież Hidan…
            Po jakiś dwóch godzinach zmartwił się podopiecznym, w pokoju było cicho i nie wychodził stamtąd w ogóle. Zapukał grzecznie w drewniane drzwi i nacisnął na klamkę. Naoki leżał na brzuchu, na dywanie w środku pokoju, bawiąc się swoimi starymi zabawkami. Był tą czynnością jakby znudzony.
- Hej, Naoki. Co porabiasz? – Usiadł sobie po turecku obok niego. Chłopiec nie przejął się jego obecnością.
- Bawię się głupimi zabawkami – Fuknął, te przedmioty nie były już takie fajne jak na początku, a już na pewno nie były lepsze, niż nowy tor wyścigowy, który widział w reklamie i sklepie.
- Dlaczego głupie?
- Bo nie są fajne – Proste? Proste. Nagato się trochę zakłopotał tą oczywistą odpowiedzią.
- To je wyrzuć do śmieci, albo oddaj do sierocińca, inne dzieci z pewnością by się ucieszyły. – Kontynuował zdanie, pomimo potrząsającej przeciwnie główki chłopca od trzeciego słowa.
- Nie! Nie! Tata dał mi te zabawki bo mnie kocha, nie oddam ich!
- Co? – Zaśmiał się pod nosem. – Myślisz, że zabawka to dowód miłości? – Chłopiec spojrzał na niego pytająco, a nie? – Tata nie daje ci zabawek, bo cię kocha. Kocha cię bezwarunkowo. Te wszystkie autka, maskotki czy klocki to żebyś był szczęśliwy, nie kupuje przecież twojej miłości.
            Już nic nie rozumiał. To tata go nie kocha? Zabawki o tym nie znaczą? Wujek Hidan mu kupuje co chce, nie krzyczy na niego i na wszystko pozwala, a tata odwrotnie. Znaczy zawsze mu kupował co chciał, a dzisiaj coś go ugryzło, jednak oboje mu mówią, że go kochają, więc znaczenie muszą mieć zabawki, bo jak inaczej. I co to znaczy kochać bezwarunkowo?
            Wtedy do domu wróciła Matsuri, manifestując swoje przybycie trzaskiem drzwi. Nagato pożegnał się z małym Akasuną czochrając go po głowie i wyszedł do dziewczyny. Niezbyt się ucieszyła na widok swojego profesora z matematyki w wakacje, ale takie życie. Zbladła, słuchając o jego planach na nadchodzący rok… musi zmienić szkołę. Koniecznie.

            Następnego dnia rano Sasori poszedł do kuchni gdzie zastał swoją siostrę, Matsuri. Był zdziwiony jej widokiem. Gdy wrócił w nocy do domu to myślał, że na kanapie śpi Nagato, a nie Matsuri. Okazało się, że dziewczyna wróciła dużo wcześniej zza granicy, bo cóż… były tam jakieś kłopoty. Lecz mimo wszystko wydawała się szczęśliwsza. Pytając o powód odpowiedziała tajemniczo, że niedługo mu o wszystkim powie. Tymczasem musiała już iść, bo umówiła się ze znajomymi. Do Saso wpadła jedynie, aby zająć się Naokim. Wczorajszy telefon ją zwyczajnie zmartwił.
            Mężczyzna wrócił do przygotowania śniadania dla siebie i syna. Rozgrzane wrzątkiem szklanki położył na stół, obok talerzy z widniejącymi na nich naleśnikami. Czterolatek zawsze się cieszy na ich widok.
- Naoki, śniadanie! – Zawołał go, była już ósma, nie powinien spać. Był rannym ptaszkiem. W tak młodym wieku poziom  melatoniny jest ogromny, więc nie potrzebuje długiego snu.
            Usiadł sobie na krześle, popijając sobie wpierw gorący napój. Po chwili do kuchni wszedł Naoki, nie w piżamie jak się spodziewał, a już ubrany. Trochę pokracznie, bo spodnie na odwrót, bluzka zmiętolona jak nie wiem, skarpetki… tu na szczęście dobrze, no ale liczą się chęci.
- Wyspałeś się? – Zapytał z uśmiechem. Kiwnął głową na tak i rozglądnął się po pomieszczeniu. Podszedł do kuchennej lady i sięgał ręką po postawiony na niej słoik z nutellą. Niestety jego próby marnie mu szły.
- Podasz mi? – Zapytał zwracając na siebie uwagę taty. Spełnił jego prośbę, może chce czekolady do naleśników. Nie było tak, brunet odbiegł do pokoju nie tknąwszy nawet jedzenia.
- Naoki, wracaj tu i jedz! – Nakazał srogo. Odpowiedział mu jedynie trzask drzwi pokoju chłopca.
            Wstał, więc z krzesła i skierował się do miejsca pobytu syna. Niech zje póki jest cieple. Otworzył drzwi, zastając go siedzącego na łóżku po turecku z założoną bluzą i kapturem na głowie i opartymi policzkami o zaciśnięte dłonie. Obok niego był załadowany, mały plecak, a z niego wystawał produkt czekoladowej masy.
- Chodź jeść. – Nakazał, ale Naoki przekręcił tylko głową i się nie ruszył. – Są naleśniki. – Dziecko wzruszyło ramionami. O rany, jakaś cięższa sprawa… - Masz ochotę na coś innego? – Nic nie odpowiedział. Sasori usiadł na łóżku obok dziecka, zdjął mu kaptur z głowy. – Na dworze może i pada, ale nie w domu. – oznajmił, ale w dalszym ciągu nie było odzewu. – Skazujesz mnie na jakiś pakt milczenia? – Tym razem pokiwał twierdząco głową. – Gniewasz się za te zabawkę wczoraj, tak? – Zaprzeczył. – To powiedz o co chodzi albo cię połaskotam. – Uśmiechnął się perfidnie, a Naoki spojrzał na niego z paniką. Nie zrobi tego! Kiwał głową na boki, a Sasori zrobił co powiedział. Zniewolił syna w ruchach i wprawiał go w śmiech. Dociskał go do swojej klatki piersiowej, ślizgając się palcami po jego odkrytym brzuszku.
- Zo-Zostaw mnie! Tato zostaw! Dobra powiem, tato! – Wołał przez śmiech, nie wypuścił go z objęć, ale poczekał, aż mały złapie oddech. – Wyprowadzam się – Powiadomił poważnie.
- Wyprowadzasz? Aha, a gdzie? Do łazienki? – Dopytał. No wziął to za jakąś zabawę, normalne.
- Nie. Pójdę do wujka Hidana albo do Miyuki albo gdzieś… gdzieś daleko od ciebie. – stwierdził smutno. Mówił to z jawną boleścią, ale to Sasoriego bardziej zabolały te słowa. Daleko od niego? Serce mu w tym momencie pękło, dlaczego? Odwrócił syna przodem do siebie.
- Nie chcesz ze mną mieszkać? Aż tak ci zależało na tej zabawce? – Zaprzeczył ruchem głowy. – Więc o co chodzi? No powiedz.
- Bo mnie nie kochasz – odparł, patrząc w bok.
- Nieprawda. Jak mógłbym cię nie kochać? Nie jestem… - Twoją matką, na szczęście w porę ugryzł się w język. – bez serca. Jesteś moim dzieckiem, zawsze cię będę kochał – Otworzył szerzej ramiona, zapraszając dzieciaka w objęcia. Uczynił to niemal od razu wprawiając w radość nie tylko siebie, ale i ojca.
- Przepraszam, że byłem niedobry…
- To nic. – Musnął go ustami w czoło. – Co spakowałeś, prócz nutelli? – Zapytał wycofując chłopca na łóżko i zabierając przed siebie plecak i wyjmując wszystko po kolei. – Pistolet na strzałki…?
- Muszę się bronić przed złem! – Wytłumaczył. Taa dużo by takimi strzałkami zdziałał, przewrócił oczami.
- Telefon… stacjonarny? – Właściwie tylko słuchawka, prawie nie używają tego telefonu, więc i tak by nie zauważył jego zniknięcia.
- Jakbyś zatęsknił i chciał do mnie zadzwonić. – Nie pomyślałby, żeby dzwonić na domowy, nawet chyba nie pamięta numeru, ale dobra. Nie będzie mu niszczył wizji doskonałego planu.
- Majtki… a reszta ubrań?
- Zawsze jak gdzieś jedziemy, to pytasz tylko czy spakowałem majtki. – Bąknął, zakładając ręce na piersiach. Dobra, mówi tak, ale inne ubrania mu pakuje, on ma za zadanie dbać o majtki i skarpetki.
            Potem ruszyli jeść śniadanie, było wystygłe, ale nie tak, aby to przeszkadzało w posilaniu się nim. Naoki nie dość, że zjadł swoją porcje to jeszcze wybłagał wzrokiem tą należącą do Sasoriego. Ach i jeszcze musiał go przebrać na nowo, przecież nie będzie gonił ze spodniami z dupą w przodzie. Zdejmując dziecku bluzkę zauważył sporego siniaka na jego ramieniu. Zmrużył oczy.
- Co ci się stało? – Wskazał na ów miejsce. Naoki wzruszył tylko ramionami. – Boli cię?
- Nie, tylko trochę bolało wczoraj, jak mnie złapałeś w sklepie. – odparł beztrosko kręcąc się po pokoju.
            Sasori zamarł, on mu zrobił tego siniaka? Nie wiedział, że tak mocno ścisnął go wtedy za tą rękę.  Rany boskie, pojebało go… niechcący zrobił krzywdę własnemu dziecku. Nie pierwszy raz.



DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU
16.03.2015

OD AUTORKI
Hee-Yo :D I zapomniałam o czym miałam pisać... :P Ostatnio znowu się opieprzałam na blogach, ale spokojnie - powolutku będę was komentować :) Przepraszam, mam po prostu dylematy między pisać rozdział, a pisać komentarze... :< 
Dziękuję za czytanie moich wypocin, wiem żecoraz mniej jest rzeczy gdzie można się pośmiać, ale mam nadzieję, że nadal was pisemnie zaciekawiam/zadowalam xD :*
Pozdrawiam :D :*

SPOILER (inny niż zwykle xD)
Do Hidana z samego rana o jedenastej, przychodzi ojciec wraz z drugim synem. Jaką mają sprawę? Dlaczego nie mogło to poczekać do południa?
Yahiko z Konan jadą zapraszać Uchihów na swoje wesele. Przy okazji podwożą Nagato do wujostwa, gdzie sami potem mają dołączyć. Czy zaproszenia zostaną przyjęte? Czy Kushina poda gościom ramen?
Daisuke dotrzymuje towarzystwa niezadowolonej z tego powodu Sakurze. Dobre serce autorki sprawia, że spotykają dla siebie lepsze towarzystwo. Kogo spotkają? Co się wydarzy? Bo coś na pewno.
Kana zaczyna mieć mocne skurczę porodowe. Z rozkazu Mikoto zostaje odwieziona do szpitala.Jak będzie znosić poród? Za  kogo wezmą ją w szpitalu?
... tego dowiecie się w najnowszym rozdziale. Dum, dum, dum, duummmm xD

15 komentarzy:

  1. No i jestem xd
    Na pierwszy ogień oczywiście Kana. Jezu jak ja jej nie cierpiee xd Biedny Itaś, całe życie ma już sknocone XD Za to Ushio.. coraz bardziej ją lubię xD Boże Nagato i ta matematyka, co on życia nie ma ;-; Hidan jak zwykle debil i tego się trzymajmy XD Czekaj, czekaj.. „podejrzewał, że te lody będą cytrynowe.” Czyli mam rozumieć, że on nawet nie zakapował, że właśnie zjadł gówno? XD Hahaha nie no jaki żal XD No i Naoś.. Kurde to takie skomplikowane ;-; z jednej strony strasznie mnie wkurzył! A z drugiej.. on jest taki słodki! XD
    No a z trzeciej strony! Saso nieźle go złapał, czubek, współczuję ojca xp (Matki też, ale to już z czwartej strony XDD) Majtki, pistolet i nutella? Czego więcej trzeba do szczęścia? :3 xD A i telefon stacjonarny! Podstawowy bagaż ;p
    Spojler ciekawy :p Za kogo wezmą Kanę w szpitalu? Bedę strzelać.. za wariatkę? XD suche wiem, nauka biologii nie służy ludziom ;-; Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ja też xD
      No cóż, mogło być gorzej, niech się cieszy, że obdarowałam go żoną, bo mogło być gorzej XD
      Życie Nagato to matematyka xD numerki i xyz xD To skomplikowany człowiek i trochę dziwny, oby Ushio go jednak zaakceptowała, a jak to zrobi to… to będzie jej problem xD No Hidan nie ogarnął… to kretyn, dlaczego cię to dziwi? :P
      Wiem, a niestety jeszcze będą takie akcje, bo przecież Saso go za bardzo rozpieszcza :< Oj tam może rodziców ma nieudanych, ale wujkowie super – w mniemaniu Naosia xD
      Wariatkę? Nieee~ to by było za łatwe xD
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Bardzo, ale to baaardzo przepraszam że nie komentowałam wcześniej ale się zaczytałam :) rozdzialik jak zwykle zajeawesomebisty ale troche mało deia i jego problemu :(
    Niestety musze się spieszyć więc tylko tyle :*
    Ps: oczywiście że nas (a przynajmniej mnie :P) zadowalasz pisemnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dei i jego problem będzie się za nim przez cały czas ciągnął, więc spokojnie ;)
      Cieszę się, że ci się podobało :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Hejka :) Jestem trochę (bardzo) spóźniona, dlatego już się biorę za komentowanie :)
    Kana... No, rany boskie. Nie cierpię jej. Nie wiem, może jestem zazdrosna o Itachiego albo coś? A może po prostu mam jakąś skrzywioną psychikę czy coś? W sumie to nawet bym się nie zdziwiła... Ale! Boję się chwili kiedy to JA będę w ciąży. Nie chce mieć jakiś zachcianek typu ogórek kiszony z czekoladą... Chociaż... Brzmi nieźle... Żartuję, żartuję! XD
    Sasori i Naoki... Oooo... To takie cudne. Świetnie idzie Ci pisanie relacji ojciec-syn. To... takie prawdziwe :)
    Dzisiaj ode mnie króciótko... Ale wiedz, że wszystko było super ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem spóźnialska, więc nie śmiem cię oceniać xD
      No to nie mam dla ciebie dobrych wiadomości w jej sprawie, ale może jeszcze ją polubisz ;P Chociaż może ta twoja awersja jest dobrym przeczuciem? ;> Kto tam wie… ;]
      Hahahaha, Shiori no wiesz…! Żartujesz, akurat! xD Daj znać, jak będzie rozwiązanie xDD
      Serio…? dziękuję! Mam tyle pomysłów na ich wątki, a nigdy nie wiem czy się to nadaję… xD
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Witam, jako nieliczny z męskiej publiczności chcę ocenić twoje notki. Twój styl prócz stylistyki i coraz bardziej wulgarnego języka nie zmienił się mocno od notek naruhina( Szkoda że porzuciłaś pisanie pierwszego bloga, podobno pierwszy raz jest najlepszy.). Nadal to nie jezt lem albo lovecraft ale ciekawe komedyjki miłosne. Wybacz że nie jestem miły jak reszta, to zwyczajnie nic nie daje. Masz mały progress a to plus. Konieczne wydaje mi się byś znalazła.w.sobie moc do pisania fabuły, nie dialogów z fab. wątkami. Wydaje mi się, że potrafiłabyś opisać i stworzyć coś sama. Moja natura, nie pozwala mi czytać byle czego i byle kogo więc pomimo tych słów krytyki. To jest komentarz z pozytywną iskierką.
    Paweł oskar gabriel Zinczak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wohoho, chyba jesteś jedynym z męskiej publiczności ^^”
      Czy ja wiem czy się nie zmienił? Zdania są bardziej rozbudowane, opisy są znacznie dłuższe i są częstsze… :P ale skoro i ten blog przeczytałeś (do 59 rozdziału) to nie jest tak źle xD
      (No ja tam ni uważam, że NH było lepsze XD jakbym nawet miała wrócić to zaczęłabym z inną fabułą XD)
      Wiesz, wybacz, ale ja w ogóle nie czuję byś po mnie jeździł, wiem, że to komedyjka miłosna, tak miało być xD
      Hmm, sprecyzuj o co ci dokładnie chodzi? Przecież piszę blog sama ;)
      Jasne, jestem zaszczycona, że mój blog na razie nie jest na liście byle czego :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. NADROBIŁAM! YEAH! Tyle radości! :D Ale po pierwsze.. Ekhem..
    Cześć! Nie komentowałam od daaawna, bo aż od grudnia :< Zua ja... Co prawda mam usprawiedliwienie i to nie byle jakie :P Po pierwsze Święta! Święta to czas, który spędzam z rodziną i prawie w ogóle nie włączam komputera, a jak już to tylko na chwilę by coś sprawdzić. No i wiadomo przed świętami było pełno roboty. Ja chcę być znów dzieckiem które ma wyrąbane na porządki i te wszystkie inne przygotowania T-T Po świętach... dopadła mnie choroba.. Tak.. mój siostrzeniec przywlókł wirusa z przedszkola i zaraził w święta całą rodzinę. Po kolei wszystkich! Tak więc.. cudownie -_- Ale było minęło, zdarza się :P No a potem jak na złość... internet szlag trafił.. Mam internet z Vectry i dziadostwo miało awarię. Byłam odłączona od świata T-T Co za straszne przeżycie xD Jak potem naprawili, to mówiłam sobie, a zdążę jeszcze nadrobić i skomentować i wszystko. Tak, to był głos lenistwa. Po jakimś czasie znów coś mi w internecie trzasło.. Tym razem nie awaria, ale modem mi się popsuł >.< No cholera, jak na złość! I tak mnie te wszystkie zdarzenia rozleniwiły, że potem aż ciężko było się zabrać i do pisania i do czytania. Co prawda brak czasu też jest tu winny, ale nie oszukujmy się. Wszyscy wiemy, że lenistwo to jednak coś bez czego dużo łatwiej by się żyło i na pewno nie miałabym na twoim blogu, aż takiego opóźnienia. Dlatego bardzo cię przepraszam, za tak długą zwłokę. Nadrabiałam powoli, aż w końcu nadrobiłam. A do pisania komentarzy zebrać się nie mogłam. Może to też dlatego, że nie lubię komentować nie na bieżąco.. No, ale skoro już nadrobiłam, to mogę przejść do komentowania tego rozdziału. Wybacz, że nie skomentuje tu wszystkich rozdziałów, ale... sama rozumiesz, że zajeło by to strasznie dużo miejsca i czasu :O
    Ta Kana już od samego początku mi nie pasowała, ale myślałam że jak dam jej szanse to się zmieni :< Ale nie! Jak można być taką.... No taką xD Itahci co żeś ty uczynił zrywając z Shee? Największy błąd w jego życiu, na bank. I te jej droczenia się z Sasuke, dobrze że się dogadują... w miarę O.o Haha właśnie sobie pomyślałam jakby tak przespała się z Sasuke xD .. Ale.. nie będzie tak, prawda? Nie.. nie zrobisz tego? O: Błagam nie xD
    Hidan, jak zwykle rozwala system. No po prostu nie potrafię się nie śmiać, gdy czytam akcje tego idioty. Z tym lodem to aż mnie obrzydziło xP ale jego teksty i tak powalają. Do tego Nagato prześladowany przez zakochaną w nim nastolatkę hehe. Taki biedny :P Ushio do niego pasuje, więc muszą być razem, O! Bardzo na to liczę :D Jest zabawna, nie daje sobie, jak to mówią, napluć w kaszę, wojownicza xD więc jest git. Dziewczyna idealna :P
    Sasori nie dostał wolnego :/ No niestety, tak to jest w pracach.. Eh.. Najlepiej to być szefem wszystkich szefów i mieć w dupie wszystko xD Ale serio, już mu mógł dać ten urlop, to zwolnienie na jeden dzień, nosz pieprzony biurokrata! >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naoś nam rośnie, buntowniczy i cwany strateg xD Chociaż ciągle mam wrażenie, że Naoki zachowuje się bardziej jak sześcio, siedmio latek niż cztero xD ale nie zawsze, nie w każdej sytuacji. Zresztą co tam, tak jest na pewno ciekawiej :) Te jego prośby o zabawkę i płacz *-* Normalnie jakbym widziała mojego dwuletniego siostrzeńca, który płacze o wszystko co mu się zabroni. Takie realne! Chociaż o zabawki jeszcze nie płacze.. może za mały jeszcze, by wiedzieć, żę zabawki da się kupić O: Szkoda mi oczywiście Naokiego, bo biedaczek tak strasznie płacze, ale z drugiej strony rozumiem Sasoriego. Kupować wszystko co chce to nie za dobrze.. No ale cóż, dzieci tego nie rozumieją i myślą, że dorośli chcą im zrobić krzywdę :<
      Ta strategia z wymienieniem osób do opieki nad Noaisem xD Tak się zastanawiałam dlaczego zaproponował Deidare O: Życie mu nie miłe czy co? Przecież to nie byłby dobry pomysł i na pewno w opiece z dziećmi nie był by lepszy od Nagato, ale jak się okazało to była tylko strategia xD Młody wiedział, że tatuś nie przepada jak świr się opiekuje jego synem xD Kto by przepadał O:
      Tak na marginesie, to zachowanie Deidary w stosunku do Tayuyi jest strasznie chamskie, dziecinne i nieodpowiedzialne. Zrobił dziecko, więc niech ponosi odpowiedzialność. Chyba wie skąd się biorą dzieci? Na prawdę Dei mnie ostatnio załamuję, nie mam słów. Koniec hejtu na Deidarę xD
      Kontynuując.. Nagato karze Naokiemu liczyć i dziwi się, że to nie jest fajne.... -_-'' To nie jest fajne. To naprawdę nie jest fajne.. Matma to zuo >.< Matma zaniża średnią, przez matmę ludzie oblewają matury. Tego się Nie Da Lubić! Choć mój niespełna sześcioletni siostrzeniec (tyle tych dzieci O:) ciągle liczy... i ciągle sprawdza godzinę -_- załamka..
      To tyle, trochę się rozpisałam, nie wiem czy się zmieszczę O: Rozdział super! :D Mam nadzieje, że bardzo się nie gniewasz za brak odzewu przez te parę miesięcy. Będę starać się komentować bardziej regularnie, nawet jak będę zmęczona po dniu to będę się starać xD Teraz jak już wszystko nadrobiłam, będzie łatwiej :P A na zakończenie oczywiście życzę Ci Dużo Duużo weny, wytrwałości w pisaniu i ochoty oczywiście :D Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ty wiesz jaki wątek Deidary ma potencjał? To niechciane dziecko i wgl... całą dalszą historię jej nawet wymyśliłam i Soli nie chce jej pisać! To koniec końców sobie przywłaszczyłam i może kiedyś powstanie, heh xD
      btw. czy tylko ja tu lubię Kanę? Jezu.. xd czuję się dziwnie xD

      Usuń
    3. OMG! No zaskoczyłaś mnie, ej! A tak dobrze się czułam, gdy dla odmiany to ja niemalże aktywnie pisywałam ci długaśne komentarze jako pierwsza… wiedz, że będę starać się trzymać bycia pierwszą :P
      Boże… El, to nie szkoła, nie musisz mi się tłumaczyć xD Niemniej rozumiem niektóre z wymienionych sytuacji i tak, odpuszczam ci grzechy xD tak, dość tego, teraz przejdę do sedna xD
      Kana miałaby się przespać z Sasuke…? Powiem ci, że mi samej ten pomysł wcześniej chodził pogłowie, ale nie wiem… może… xDD zobaczysz jak to wyjdzie w praniu xD może z czasem ją polubisz, albo chociaż będziesz tolerować xD bo trochę zabawi w historii, być może do końca, kto wie xD
      Hidan to Hidan, taka chodząca beka, nie mogę mu dać jakiś normalnych ról, bo… bo to Hidan no xD Wiadomo, Nagato nie może dostać przecież byle jakiej dziewczyny czy napalonej smarkuli xD musi dostać adekwatną do siebie ciamajdę XDDD
      Być szefem samego siebie to marzenie każdego xD lecz Saso jako lekarz nie może działać na wlasną rękę ;( A szkoda, bo to by mu ułatwiło sprawę… szef musi być gnojem, nie ma tak dobrze xD
      Wiesz, pewnie dobrze ci się wydaję, a ja biorę przykład z jakiś dziwnych dzieci xD staram się poprawić, ale jestem chyba za stara na jestem chyba za stara na to – wjebalam się, no xD
      Nom, ja chyba jestem za miękka na mamę i bym rozpieszczała swoje dziecko i wychowała jakiegoś niewdzięcznego potwora xD taa, dziecko jednak za bardzo ceni to, co materialne :<
      Gdyby Deidara się nim zajmował to raczej on by miał gorzej niż Naoki xDD taa ja mu wróże przyszłość jakiegoś stratega xD Nagato ma świra na punkcie matmy no co zrobisz? Nic nie zrobisz .___.
      No tak, rozumiem twój hejt, ale może Dei zrozumie? może się zajmie dzieckiem? Ja i Saso go ciągle przekonujemy! xDD
      Nie pogniewam się, ty pisz lepiej u siebie xD
      Odpozdrawiam :D

      Usuń
    4. Tsuki! Bo twój ciąg dalszy wymaga pisania drugiej serii, a po co to komu? :P :P tak, nie ma za co, pisz mądralo xD
      Tak, najwidoczniej tylko ty xD i ja xD widocznie nie wyszło mi kreowanie jej na fajną osobę, wyszła mi jakaś-suka-której-nikt-nie-lubi xD

      Usuń
  6. Sooli, czy ty to widzisz? Udało mi się, nareszcie nadrobiłam bloga!
    Jak tu się dużo wydarzyło od mojego ostatniego komentarza, jakieś 20 rozdzałów temu. Miyuki i Saso są razem. No w końcu, bo to w końcu blog o nich nie? Z jednej strony się cieszę, bo no Miyuki go kocha, a ona sama nie jest mu obojętna, po za tym ona kocha Naokiego, i Saso nie wygląda na takieog pod pantoflem, ale sama nie wiem mam czasem przeczucie że oni jednak nie będą razem, że do siebie nie pasują. Myśle, że niedługo coś się u nich zepsuje, jeśli tak się zdarzy będe za nich trzymać kciuki.
    Matsuri, ogólnie jej postać jest mi obojętna, ale w twoim opowiadaniu darzę ją wielką sympatią, nawet wyczekuje z nią momentów.
    Urodziny Daisuke, mnie rozwalły a zwłaszcza Komaru z tymi ziemniakami. Noriko, mam do niej mieszane uczucia. Scenka Dai x Mats, była urocza, i to jak Daisuke jej uwierzył. Jak to czytałam, uważałam że byli by cudną parą, ale potem pojawił się Gaara, i no już nie jestem tego taka pewna.
    Jej relacje z Saso, czasem jej współczuje, czuje się trohcę odrzucona przez brata, nie okazuje nad zbyt tego ale to nie znaczy ze tak nie jest.
    Deidara i Tayuya, tego się nie spodziewałam. No poprostu szok. Sama nie wiem, jak się do tego odnieść. Szczerze jestem za żeby to było jego dziecko, taka ironia, a może się zmieni, tak najcześciej w filmach bywa. Dei nie jest zły i myślę że mógłby pokochać swoje dziecko, o jak jeszcze by miał córeczkę, nie dość że byłaby kandydatką na dziewczyne Nao, to wiesz sam by zobaczył jak on traktował laski, chociaż on to jeszcze nie Hidan. Z drugiej strony wątpie żeby było to dziecko Deia, no bo Tay najpierw go namawia na dziecko a potem po zerwaniu jest w ciąży. Po zatym Kana jest już w ciąży. Chociaż możę, ty chcesz zrobić nazłość Deiowi, że będzei miał syna, a Itach ma córkę, nie ? Yukari - strasznie mi się to imie podoba. Oj, Soli to było by wredne i niezłe, niech cierpi za zgubienie wazlizki Ayumi.
    Kana, zaczynam ją lubić, jest taka szczera, choć czasem bycie fałszywo miłym jest na miejscu. Prawdziwe relacje synowa-teściowa. Szkoda, że nie mieli takieg prawdziwego ślubu, znaczy może Uchiha się postara, i zrobi to prawidłowo. Choć nie wiadomo czy Kana jest takim typem kobiety któa pragnie, o ołtarzu. Było wredne jak postąpiła z Miyuki, ale też bym tak zrobiła.
    Rozumiem Saso, dzieciaki czasem są nie znośne, i płacz na zawołanie jest irytujący i wkurzający, ale żal mi Nao, bo on jest taki no słofdki. To było takie smutne i przeurocze jak zabrał słoik z czekoladą, pistolet i chciał się wynieść do Hidana. Czuł się taki nie kochany, aż mi serce ścisneło i jeszcze to jak Saso go ścisnął za ramię, i zrobił tak wielkiego siniaka.
    Uchio znowu się pojawiła. Tak ją też lubię, pasują do siebie z Nagato. chociaż chyba ciężko z nim wytrzymać. Humanistyka vs Matematyk. Ale zagranie z rachunkiem, było dobre, choć żeby musiał użyć postępu by być dżentelmenem, no Nagato musisz się za siebie wziąść.
    No i na końcu najlepsze spotkanie Uchio + Nagato z Hidanem. Nieźle go załatwiła ale ten teskt:
    "- No bardzo, kurwa, śmieszne! – Odkrzyknął Hidan z oburzeniem.
    Podejrzewał, że te lody będą cytrynowe. I weź tu zaufaj człowiekowi…"
    mnie rozwalił. Przesyłam pozdrownia z podłogi.
    Nareszcze dodaje komentarz, no i ten następny za 20 rozdziałów?
    Weeeny, ale tego ci chyba nie brakuje, choć na wszelki wypadek nie zaszkodzi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę i nie wiem czy najwyższa pora iść do okulisty xDD
      Nie będą razem? :O to… to z kim będą…? Ej nie mów tak, ja się nimi tak jaram, a ty ulegasz jakimś przeczuciom… wiesz co? Naprawdę, wstydź się xDD jeszcze źle im życzysz, żeby się między nimi popsuło >.< ale no masz racje, jestem zła i samotna nie dam im się cieszyć szczęściem xD
      Daisuke i Matsuri są chyba zbyt wspaniałymi przyjaciółmi by zniszczyli to jakimś tam głupim związkiem xD zresztą Daisuke kocha swoje odbicie :P
      Jej relacje z Saso są i tak lepsze od moich z bratem, więc niech nie marudzi, bo mogłam gorzej xD
      Haha! Bardzo się z tego cieszę, że cię zaskoczyłam xD to się tak rzadko zdarza w tym opowiadaniu xD czy będzie jak na filmach to nie wiem, bardzo możliwe :> :> hahaha, tak, on by był wspaniały jako ojciec córeczki, szczególnie w przesłuchaniach dla kandydatów na jej chłopaka xD Nawet Nao by nie oszczędzał xD Tay chciała dziecka, i chciała by Dei został ojcem, ale nie wszystko wyszło, no i nadal nie do końca wiadomo czy to jego dziecko :P Buahahaha, gdybym chciała im zrobić na złość to bym napisała 2 serię xD
      Coooo? Zgubił jej walizkę? :O to już wiem, który blog pierwszy nadrobię xD
      No owszem, Kana bywa fałszywa – w końcu aktorka xD nikt nie jest doskonały ;) Jej relacje z teściową będą gorsze po rozwiązaniu :P Kana jest werząca, więc chyba pragnie xD ae to już Itachi mi spiąc dupe xD’
      Wow, serio? zrobiłabyś tak, jak ona z Miyu? :O myślałam, że tylko ze mnie taka małpa xD
      Bądź silna na dziecięcy urok! Wystarczy, że ja cierpię za jego krzywdy xD
      Ekhm… USHIO, a nie Uchio xD Uchio mi trochę zaleciało dźwiękiem lokomotywy xD cziuf, cziuf xD
      Trafiłaś: humanistka vs matematyk – zobaczymy kto w tym pojedynku będzie górą xDD
      Hah no taki tam Hidan :) blogowy kretyn :)
      Również pozdrawiam :D

      Usuń