Wieczorem w
centrum handlowym przechadzały się cztery dziewczęta: Miyuki, Konan, Rin i
Kana. Było to niejako spotkanie integracyjne, mające na celu zjednanie się z
najnowszą członkinią – Kaną. Najbardziej na przyjacielskich stosunkach zależało
Konan, wszakże za kilka miesięcy odbędzie się jej ślub z Yahiko, a najpewniej
towarzyszyć Itachiemu będzie jego żona i matka przyszłego dziecka. I według
niej Kana była bardzo w porządku, lubiła ciuchy, miała dobry gust i jej opinia
zawsze była szczera – co ją obchodziło, że się lubicie? Wyglądasz w kiecce
grubo to bez krępacji ci o tym powiedziała. Kana była już w niemal ósmym
miesiącu ciąży, dlatego zamiast kupować sobie ciuchy, większą uwagę zwracała na
kaloryczne produkty, które mimo wszelkich modłów szło w dupę lub cycki. Z
pudełeczkiem lodów przechadzała się z dziewczynami między półkami.
- Kana, wiesz
może jaką twoje dziecko ma płeć? – Zagadała u przejmie Miyuki.
Widziała, że
dziewczyna jest znudzona towarzyszeniem im w sklepie, po wyrażeniu się, iż nic
nie kupi, póki nie zna swojej wagi po ciążowej. Jak urodzi to może z nimi iść
na zakupy ciuchowe, obecnie może sobie pozwolić jedynie na obuwie. A nie
zamierzała oszczędzać karty męża. Kto wie, kiedy szlag go przy niej trafi. Kana
oblizała patyczek po zatopieniu w zimnych odłamkach lodów.
- Nie wiem. –
odpowiedziała wzruszając ramionami.
Ona osobiście
od poznania Miyuki jako obecnej partnerki Saso, jej nie polubiła. Może nadal
odczuwa solidarność z byłą przyjaciółką i tylko z nią widzi, Sasoriego? No
bardzo możliwe. Dostałby pełne prawo do rozpoczęcia nowego związku o ile
przedtem powiedziałby Noriko o wychowywaniu Naokiego. Bo rozwiązanie, w którym
tkwi i, z którego jest zadowolony jest definitywnie nie sprawiedliwy według
niej.
- Szkoda.
Mogłybyśmy pójść przejrzeć ubranka dla dzieci. – mruknęła, ale Kanę bardziej
obchodziły lody, niż dobre zamiary Miyuki. – Słyszałam od Sasoriego, że kiedyś
przyjaźniłaś się z Noriko.
- Mimo, że
urwała kontakt to ja nadal ją uważam za przyjaciółkę.
- To godne
pochwały, że jesteś taką wierną przyjaciółką. – Uśmiechnęła się ciepło. –
Musisz bardzo dobrze znać Sasoriego... – Kana spojrzała na nią podejrzliwie. –
No wiesz, w sensie co lubi, a czego nie.
- Ty
takich rzeczy nie wiesz?
- Cóż… -
Miyuki się zaczerwieniła. – Ciężko go rozgryźć w upodobaniach co do kobiet. Nie
wiem jak wyglądała Noriko… Co bym mogła w sobie zmienić, by bardziej mu się
podobać?
W pierwszej
chwili chciała niemile odpowiedzieć, by zmieniła twarz, ale ugryzła się w
język. To było śmieszne, że pytała akurat ją o takie coś. Czyżby nie widziała
wycelowanej w nią antypatii?
- Powinnaś…
obciąć włosy. Sasori zawsze lubił krótko ścięte dziewczyny.
- Och… serio?
Przytaknęła
obojętnie głową. Tak naprawdę to kłamała i nie czuła ani grama poczucia winy,
przecież takie podstawowe informacje u swojego chłopaka powinno się znać. No, w
sumie nie zna upodobań Itachiego, ale to jest inna sprawa. Rzadko ze sobą
rozmawiają na takie zapoznawcze pytania. No i jest pewna, że mu się podoba. A
jak urodzi i wróci do normalnej wagi to
będzie tylko lepiej.
- To co,
dziewczyny? Gdzie teraz idziemy? – Do grona podeszła Konan wraz z Rin, mając w
rękach kilka wybranych ciuchów. – Może buty?
- Znowu? –
odparła ze znudzeniem Miyuki. Lubiła zakupy, ale sama. Samej tak długo one nie
trwają.
- Butów nigdy
dosyć! – mruknęła wesoło Kana.
O godzinie
osiemnastej Sasori i Miyuki byli umówieni na te spotkanie z Nagato i okrytą
tajemnicą koleżanką Miyuki. niemniej, do wyjścia pozostała im jeszcze godzina
czasu, więc oddawali się codziennym czynnością. Miyuki pocałowała Naokiego w
główkę i pozostawiła na chwilę samego na kanapie. Wyszła do kuchni się czegoś
napić, lecz wpierw ucałowała Sasoriego w policzek. Siedział przy stole, przed
laptopem i pisał jakieś pismo, które da swojemu przełożonemu. Chodzi o
refundowanie jakiś potrzebnych szpitalowi urządzeń. Uśmiechnął się i od razu,
gdy zauważył, że zmierza do lodówki, aktywował swoją komórkę i zaczął nagrywać
dziewczynę. Wyciągnęła dzbanek z zimną wodą i położyła na stole. Następnie
wyjęła szklankę z szafki i dopiero się zorientowała w sytuacji.
- Dlaczego
mnie nagrywasz? – Zapytała, nalewając sobie wody.
- Wyjeżdżasz
przecież na miesiąc. Chcę sobie włączać to przed snem. Tak moja tęsknota będzie
mniejsza. – Uśmiechnęła się. Jaki on słodki. Uwielbiała go, zawsze chce o niej
myśleć. Romantyczne.
- Ale seksu
nie nagramy. – Zapowiedziała, a Saso się zaśmiał i nakazał być o to spokojną.
Upiła łyk wody, a potem jednym duszkiem wypiła wszystko. Był strasznie gorący
dzień, nie można było się dziwić, że czuła się spragniona. Sasori nie wytrzymał
i parsknął śmiechem. – Co? – Uśmiechnęła się. – Z czego się śmiejesz? – Wyciągnął
spod papierów tablet.
- Chodź,
pokażę ci.
Podeszła więc
do niego, a on włączył jej filmik na tablecie i odsunął się na drugi koniec
kuchni, wciąż ją nagrywając. Miyuki spojrzała w ekranik, film był nagrywany w
ich mieszkaniu. Sasori wyjął z lodówki pojemnik z wodą i… wylał zawartość do
zlewu. Uniosła brew do góry, ale nadal uważnie oglądała. Poszedł z pustym
pojemnikiem do łazienki i ukucnął przed toaletą. Zaczął nabierać ze środka wodę
plastikowym kubeczkiem i przelewał ją do pojemnika. Wytrzeszczyła oczy.
- Nie…! – Jęknęła
grubym głosem, a Sasori zaczął się napieprzać. – Nawet mi nie mów, że to na
serio! Sasori! – Pisnęła na niego, gdy zaśmiewał się rozbawiony. Spojrzała na
filmik. Dzbanek z wodą włożył do lodówki, a pojemność zgadzała się z
rzeczywistym rozmiarem. – Piłam wodę z sedesu?! – Wściekła się i ostro podeszła
do Saso. Odłożył telefon, by widok się utrzymał. – Powiedz, że to żart i nie
piłam wody z kibla!
- Uspokój się.
– Nadal się śmiał. – Tak, to był żart – Odetchnęła z ulgą. – ale piłaś wodę z
sedesu. – Śmiał się, a jej do śmiechu nie było. Pacnęła go kilka razy w ramię.
- Jesteś
nienormalny?! Wiesz ile tam jest zarazków?! – Nie zaprzestała go bić. – Lekarz.
Od. Siedmiu. Boleści! – Warczała, a Saso ją przytulił ciasno do siebie, aby
zaprzestała bicia. Odepchnęła go od siebie. – Zostaw mnie! Jesteś głupi Saso!
- Wyluzuj,
skarbie. – Uśmiechnął się głupio i wziął telefon. – Chodź do mnie i zróbmy
szczęśliwe zakończenie – Pokazała do kamery w telefonie środkowy palec. –
Następnym razem upewnij się zanim powiesz, że nie umiem żartować.
- Wyłącz tą
kamerę, wylej wodę i mnie nie dotykaj! – Warknęła rozjuszana, kiedy tylko
spróbował dotknąć jej głowy. – Kretyn!
Sasori
wyłączył nagrywanie w telefonie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Co ona
chce? Przecież to śmieszne. On się śmieje, a filmik… żart był na podstawie
filmiku, który zobaczył na YouTube, autorstwa PrankVsPrank.. Miyuki z powrotem
usiadła obok Naokiego, który patrzył z zainteresowaniem zarówno na nią, jak i
na tatę. Chyba pierwszy raz usłyszał, jak Miyuki mówi tak brzydko na tatę. Ale
tata nie wydawał się być tym przejęty, wesoło podśmiechiwał się w kuchni, a
Miyuki zagryzała ze złości wargi.
Gdy zbliżała
się chwila wyjścia na umówione spotkanie, do mieszkania w roli opiekunki
Naokiego przyszła Chiyo. Tak, wie, że to okrutne, ale musiał się ktoś zająć
Naokim. Chłopak jeszcze nie wie o tym co go czeka.
- Naoki, my z
Miyuki wychodzimy. Zostaniesz z babcią?
- Co…? Z
babcią? – Chłopiec miał nadzieję, że się przesłyszał. – Dlaczego?
- Bo my z Miyuki
wychodzimy. Słuchaj babci, jasne? - W przedpokoju zaczął ubierać na siebie
buty, bo jego partnerka była już gotowa do wyjścia. Szybka jest. Naoki stanął
na kanapie i przyglądał się tacie zdezorientowany.
- Ale co ja ci
zrobiłem tato?
- Nic…
- Czemu nie
mogę iść z wami?
- Nie rób z
siebie mazgaja Naoś. Po co ci tata skoro masz babcię? – mruknęła Chiyo z
uśmiechem. Ani Saso ani Naoki nie byli zadowoleni z tego pytania. – Rozmyśliłeś
się Sasori czy wychodzisz?
Opcja „nie”
już od dawna nie wchodzi w grę. Sasori przy Miyuki nie miał prawa do własnych
decyzji. Nie chciał iść na randkę, jest za stary na randki… pojechali
transportem publicznym na miejsce spotkania, czyli autobusem. Nie wiadomo, jak
spotkanie pójdzie i czy nie trzeba będzie pocieszać Nagato za pomocą alkoholu.
Bo okaże się, że nie jest taki zajebisty, jak sądzi. Hehehe. O wilku mowa,
wysiadając z pojazdu natknęli się na niego kilka metrów przed nimi.
- Denerwujesz
się? – Zagadał Sasori.
- Nie,
dlaczego?
- No wiesz…
dawno nie byłeś na randkach. Wiesz teraz pewnie zasady się zmieniły… mogłeś
przyjechać samochodem. Laski lecą na samochody.
- Ty nie
przyjechałeś…
- To nie ja
się muszę starać. – Burknął.
- Hej, co to
miało znaczyć? – Wtrąciła z oburzeniem Miyuki. Na co uśmiechnął się nerwowo.
- Jakieś rady
w mojej sprawie? – Zwrócił się do Miyuki, chcąc ocalić kolegę.
- Nie
opowiadaj żartów. – odpowiedział Sasori. Bardzo poważnym tonem.
- Przecież…
- Nie
opowiadaj.
- Ale…!
- Nagato. –
Sasori złapał go za ramiona. – Nie.
Miyuki
nieświadoma tego, jak żarty Nagato potrafią być suche kazała się Sasoriemu nie
wtrącać, a Nagato być sobą. Gdy byli już na miejscu, zajęli miejsce przy
stoliku, a z zamówieniem czekali jeszcze na tajemniczą przyjaciółkę. Miyuki
opisała dziewczynę jako bardzo miłą i zabawną dziewczynę, o ślicznym głosie i
cudownym uśmiechu.
- Z tego co
mówisz wynika, że jesteś beznadziejną kumpelą, skoro umówiłaś ją z Nagato. –
orzekł Sasori, patrząc na kumpla. – Jest dla niego za dobra.
- Miyuki też
stać na więcej. Wracając, wiesz może…
- Och! Już
jest. – Uśmiechnęła się i wstała z krzesła. – Pójdę po nią.
Powiedziawszy
to ruszyła po znajomą. Sasori jeszcze raz powiedział Nagato, aby wstrzymał się
ze swoimi żałosnymi dowcipami, ale nie został posłuchany. Cóż, chciał dobrze.
- Chłopaki! –
Zawołała Miyuki, zmuszając ich do wstania i obejrzenia się. – Poznajcie…
- Ushio…! –
Dziewczyna natychmiast została rozpoznana przez towarzyszy. – Raaany kopę lat!
- Siemka Saso
– Machnęła ręką. – Nagato, jak się masz? – No on zapomniał ł języka w gębie. W
końcu stoi przed nim przyjaciółka, z którą zawsze trwał w friendzone! Saso go w
końcu szturchnął łokciem.
- Jestem
zaskoczony, że ty… że my… razem… - W końcu odchrząknął. – Fajnie cię widzieć.
- Zaraz, jak
to? To wy się już znacie? – Zapytała Miyuki trochę zawiedziona. Po czym
podeszła do swojego siedzenia. Nagato zabrał się za tłumaczenia.
- Tak,
chodziliśmy razem do szkoły średniej. –
Gestem dłoni zaprosił Ushio do stolika. Kiedy dziewczyna podeszła, Nagato
odsunął jedno z krzeseł.
- Dziękuję. –
mruknęła cicho i lekko się zaczerwieniła. Nagato jednak jej nie usłyszał. Mało
tego, wcale nie odsuwał jej krzesła tylko przesunął je w swoją stronę, by
samemu sobie usiąść. Skutkiem czego Ushio zamiast uderzyć pupą w siedzenie,
wylądowała na podłodze. – Ach! – pisnęła, robiąc sobą lekki hałas i zwracając
na siebie uwagę wszystkich w pubie.
- Matko! Ush, nic ci nie jest?! – Nagato natychmiast
do niej doskoczył i pomógł wstać. Saso i Miyuki też wstali zamartwieni
sytuacją.
- Nie nic -
przekręciła głową, spalając buraka na twarzy.
- Niezdarna,
jak zawsze. – Skomentował Sasori. Miyuki spojrzała na partnera karcąco.
- Każdy musi
mieć swój znak rozpoznawczy. – Podsumowała śmiejąc się z siebie.
Następnie
przyciągnęła do siebie wolne krzesło, które przytrzymał Nagato. Teraz wolała
być czujna i złapała za siedzenie, chcąc czuć czy krzesło nadal jest na tym
samym miejscu. Jej towarzysz westchnął z uśmiechem, troszkę się ośmieszyła na
wstępie, ale to było urocze. Takie nie trafienie w krzesło – Ush zastanawiała
się czy chłopak w ogóle się połapał, że to jego wina. Chyba nie. Potem w
akompaniamencie rozmów, patrzyli na rodzaje pizzy w karcie dań.
- Dalej
utrzymujecie kontakty z resztą chłopaków?
- Tak,
utrzymują. – odpowiedziała za nich Miyuki. Z Deidarą, Itachim, Yahiko, Obito i
Hidanem – Wyliczyła, a Ushio skrzywiła się na ostatnie wspomniane imię.
- Dalej się trzymacie
z tym debilem? – Burknęła ze współczuciem w głosie.
- Niektórych
po prostu się nie da pozbyć…
- On ma
najgorzej. – Sprecyzował Nagato wskazując na Saso. – Hidan upatrzył sobie jego
syna na „ulubieńca”.
- Uuu, moje
kondolencje… zaraz. Co? Masz syna?!
Sasori
przytaknął z uśmiechem. Miyuki zaczęła opowiadać o Naokim, w czasie gdy ten
wyciągał portfel, w którym naturalnie trzymał zdjęcie swojego syna. Pokazał je,
a Ush zaczęła się zachwycać, lubiła dzieci. Dzieci są fajne. Nagato musiał
wtrącić, że czasami zajmował się chłopcem, aby miała o nim dobre zdanie.
- No to
fajnie, że macie dziecko, ale chyba nie jesteście po ślubie…?
- Nie, nie… to
nie jest nasze dziecko… - rzekła Miyuki z wymuszonym uśmiechem.
- Ale w
przyszłości może się nim stać. Kto wie? Tymczasem zamówmy coś. – Uciął temat
Sasori. Miyuki złapała go od stołem za rękę, dając mu tak oparcie w trudnym
temacie.
Patrzyli w
ciszy na swoje karty. Nie mogli się zdecydować na żaden z tytułów.
- Może Viagra?
– Zapytała Ushio, ciągle zaczytując się w propozycjach. Miyuki odszukała
wzrokiem nazwy, a chłopaki po spojrzeniu na siebie parsknęli pod nosem. –
Co...?
- Nie nic, ale
ja podziękuję. – Zaśmiał się Sasori.
- Czemu nie?
Nie zaszkodzi ci. – mruknęła Miyuki, wzruszając ramionami. Nagato się ośmiał z
kumpla.
- Może jednak
się skusisz, by dla odmiany zadowolić w nocy ukochaną.
- Zamknij się…
- O jeżu! –
zawołała Ush, uderzając się w czoło. – Chodziło mi o Pizzę Viagra! Może dla
bezpieczeństwa będę podawać numery. – Bąknęła, co za zboczone towarzystwo.
- Ekhm… -
Chrząknęła Miyuki. – Ale o co chodzi…?
- Ushio zawsze
miała… TALENT do dwuznacznych wypowiedzi. – Wytłumaczył z uśmiechem Nagato, na
co Ush wydęła usta. Nie nazwałaby tego talentem.
- Co w słowie
viagra jest dwuznacznego? - Zadając to
pytanie Miyuki była kompletnie poważna.
- Nie wiesz co
to viagra? – Sasori był tą niewiedzą bardzo rozbawiony.
- No… nazwa
pizzy – odpowiedziała Miyuki, a chłopaki się zaśmiali. Ushio nie, doskonale
wiedziała co czuła Miyuki, też kiedyś była taka nieskalana zboczoną wiedzą.
- To leki na
potencję – Wytłumaczył Sasori obejmując ją ramieniem i całując w skroń.
Miyuki
spłonęła rumieńcem i wolała już uważać na słowa. Nie jest w tym temacie za
dobrze wyedukowana, no! Zamówili jakąś normalnie brzmiącą pozycję i w
oczekiwaniu na zamówienie prowadzili kolejne tematy. Tym razem na temat zawodu,
który wykonują. Saso – lekarz, to było zbyt oczywiste, bo zawsze to było jego
wyborem. Niestety do zakresu –kardio mu jeszcze brakuje. Miyuki jest studentką
i opiekunką Naosia.
- A ty Nagato
na kogo się zdecydowałeś?
- Jestem
nauczycielem.
- Och.
Podziwiam, a czego uczysz?
- Matematyki.
- O matko…
Zawsze się
dziwiła ludziom uczącym matematyki, że potrafili w ogóle przejść przez
opanowanie materiału. Jednak Nagato nadawał się na nauczyciela. Przynajmniej w
czasach, gdy pomagał jej w zadaniach, spisywał się na medal. Chociaż ona była
jedna, a teraz musi sobie poradzić z co najmniej dwudziestką osób.
- Wiesz mam
nawet swoją własną klasę. Moi wychowankowie, są bardzo fajni!
- Wow, no to
może kiedyś przyjdę do ciebie na lekcje i zobaczę jak sobie radzisz.
- Zapraszam.
Wszyscy uczniowie mnie uwielbiają!
- Zaiste. –
Wtrącił Sasori do rozmowy. – A już w szczególności pewne dziewczę imieniem Yumi
– Nagato zmiażdżył go wzrokiem. Wcale nie musiał o niej wspominać! Tak dobrze
im się rozmawiało, a on wszystko psuje!
- Yumi? –
Dopytała Ush.
- Uczennica,
która się zauroczyła tym PedoBear’em. – Zaśmiał się Sasori. Miyuki ścisnęła mu
rękę pod stołem i spojrzała na niego z gniewem. – Nie no to nie jest śmieszne.
Wtem do ich
stolika przybyło długo oczekiwane zamówienie. W czasie, którym Nagato musiał
tłumaczyć swoją sytuację z napastliwą uczennicą. Codziennie w skrzynce
otrzymuje od niej korespondencje z opisem tego, jak spędziła dzień… To jest,
otworzył tylko trzy z nich. Jakby tego było mało. Wyniuchała, że robi zakupy w
czwartki rano, więc siłą rzeczy musiał
się z nią wtedy „przypadkowo” widywać. Oczywiście Ush było go żal, ale no, co
zrobi?
- Dobra. No to
opowiedz coś o sobie. – Zachęcił Nagato. Nie zwrócił uwagi na to, że skoro
kazał jej mówić to dziewczyna będzie musiała zaprzestać jeść.
- Otóż jestem
tłumaczem. Tłumaczę mangi, czyli robię to, co zawsze chciałam. - Zadumała się
chwilę nad sobą.
- Gratulację.
– mruknął Nagato. Pamiętał o jej oczekiwaniach względem swojej przyszłości.
Szkoda, że ona o jego nie pamiętała. Od zawsze kochał matematykę, jak jej o tym
nie mówił to chociaż mogła się domyśleć. – To teraz to co lubisz. Przy okazji
czytasz mangi.
- No wiem,
chociaż niektóre tytuły muszę czytać przymusowo, a moje oczy krwawią… -
Wzdrygnęła się Ush na wspomnienie przeglądania stron z nielubianego gatunku
mangi. – Nie ważne.
- A ty
mieszkasz w mieście? – Zapytał Saso otrzymując twierdzące przytaknięcie. –
Jakim cudem się na siebie nie natknęliśmy?
- Mieszkam
trochę oddalona od centrum.
- O właśnie.
Wiesz może czy Iseo Ame już wrócił? – Zapytała Miyuki, a Saso spojrzał na nią
uważnie. Sądził, że przestała się już tym przejmować.
- Mhm. Już
wrócił kilka dni temu. Mówiłaś, że jest muzykiem, nie? – Obydwie się
rozmarzyły. – Faceci grający na instrumentach są tacy super.
- Ano, ano.
Zgadzam się, a Iseo jest skrzypkiem.
- Ooo…! Ale ze
mnie farciara. Jeden sąsiad jest pianistą, a drugi skrzypkiem! – powiedziała
dumnie. Miyuki, aż jej zazdrościła.
- Też mi coś.
– Prychnął Sasori. – Ja jestem doktorem.
- A ja
matematykiem!
- To nie brzmi
fajnie… - Bąknął.
- Bo brzmi
zajebiście!
- Nie. –
Nagato zmierzył go wzrokiem.
- Noriko też
mówiłeś, że matematyka nic nie znaczy? – Sasori zagryzł wargi w wymownym
geście. Wtedy pojął, że przecież nawiązuje do jego eks przy obecnej
dziewczynie.
- Noriko była
matematyczką?
- Kto to
Noriko? – dopytała Ushio.
Tak więc Saso
został zmuszony do opowiedzenia o swoim poprzednim związku i o tym w jaki
sposób się zachowała matka Naokiego, ale wyjaśnił to po krótce, nie zagłębiając
się w szczegóły. Po chwili, gdy skończyli już konsumować jedzenie, wyszła
propozycja udania się do kina. Właściwie Nagato kierował ją jedynie do Ushio,
ale jakoś mu nie wyszło precyzowanie zamiarów. Miyuki jednak zauważyła, że
chciał zostać sam na sam, więc szepnęła Sasoriemu, że czas na nich. Oddaleni od
reszty prowadzili cichą rozmowę.
- Nie chcę
wracać. – Burknął Saso. – Ush też była moją znajomą. Fajnie powspominać… Niech
Nagato nie będzie taki samolubny – Nadąsał się. Właściwie nie tylko o to
chodziło, ale też sam fakt wyjścia z domu z ukochaną bez czteroletniej
przyzwoitki.
- Przecież to
jego czas, my jesteśmy tylko dodatkiem, który ma spadać, gdy nadejdzie czas.
- Wiem… W
porządku, masz rację… - Miyuki z uśmiechem pocałowała go w usta.
- Brawo. – Po
chwili podeszła do dwójki ciągnąc za sobą chłopaka. – Kochani jednak nie
pójdziemy z wami do kina. Saso za bardzo martwi się o synka. Prawda?
- Taa. –
Przytaknął dosyć niechętnie. - Został z
babcią.
- Twoją
babcią? Rany, ratuj go! – nakazała Ushio.
Pamiętała
panią Chiyo. Postrach w domu Sasoriego. jak on z nią wytrzymał i nie zwariował…
sam tego nie wiedział. W każdym razie poszli, pozostawiając parę samą sobie.
Ush chciała się już pożegnać z Nagato, bo sądziła, że skoro już poszli to nie
będą szli do kina. On miał inny zamiar, ale… nie potrafił się wysłowić i wolał
zostawić to tak, jak dziewczyna zrozumiała.
- Może jutro
też gdzieś wyskoczymy…?
- Pewnie.
Czemu nie? to do zobaczenia. – mruknęła z uśmiechem i chciała odejść w swoją
stronę.
- Eee…! –
Nagato zatrzymał ją jęknięciem. – Nie mam twojego numeru.
- Och,
rzeczywiście… to byśmy się umówili.
- Przez chwilę
sądziłem, że chcesz mnie tak spławić…
- Nie prawda!
To było przeoczenie!
- Aha, jasne…
Na lotnisku na jakieś pół godziny przed odprawą siedzieli
sobie i rozmawiali Hiroya z Matsuri. Byli podnieceni swoim wyjazdem, ale w
Matsuri zaiskrzyła się drobna obawa.. Wszystko przez Saso, bo to on ciągle
przeżywał jej lot. Chociaż cieszyła się, że tak się o nią martwił. Hiroya
złapał za dzwoniący telefon i oddalił, aby na spokojnie sobie porozmawiać z
przyjacielem. Dziewczyna także wydobyła z kieszeni telefon, głównie po to, aby
zająć jakąś gierką swoje myśli. Nawet nie zauważyła, że od pewnego czasu jest
obserwowana przez oddalonego o kilka metrów i opartego o ścianę chłopaka. Po
chwili ów chłopak wziął do ręki torbę podróżną i dosiadł się do niej.
- Cześć. – Odezwał się zwracając na siebie jej uwagę.
Najpierw spojrzała na niego obojętnie, ale potem go rozpoznała. Rozdziawiła
buzię ze zdumienia.
- Gaara? Rany, jaki ten świat mały! – Uśmiechnęła się.
- Och, zapamiętałaś moje imię. – mruknął. – Ja jedynie
pamiętam twoją twarz. I datę urodzenia – powiedział, ale tak naprawdę pamiętał
jej imię, a nawet nazwisko. W końcu na zlecenie jej babci, której ojciec jest
dłużnikiem, robi za jej ochroniarza. – Będę wdzięczny, jak się przypomnisz
Matsuri.
- Matsuri Aka… Ej! Pamiętasz moje imię, głąbie! – Zawołała
naburmuszona. Gaara się zaśmiał z siebie. Jaki fail, niewiarygodne, że tak się
jebnął w słowach. – Nie lubię, jak robi się ze mnie idiotkę.
- Na idiotę wyszedłem tylko ja. Chciałem po prostu
zagadać. Dokąd się wybierasz?
- Do stanów lecę z kolegą. - Celowo go właśnie w ten
sposób nazwała, aby nie poczuł, że nie może do niej zarywać. W końcu Hiroya
żadnych sygnałów nie wykazuje, a Gaara… już zrobił pierwszy krok. - A ty?
- Też.
- Nie gadaj! – Zawołała radośnie. Teraz nie będzie musiała
cały czas zawracać głowy Hiroyi… chociaż. – Jedziesz do dziewczyny czy po coś
konkretnego?
- Jadę, by wyrwać się od codzienności. Nie mam żadnych
planów. Więc może czasem gdzieś pójdziemy? O ile twój kolega nie będzie miał
nic przeciwko.
- Nie będzie miał – orzekła pewnie.
- Zależy czego… - Wtrącił się do rozmowy Hiroya.
Matsuri od razu zapoznała ze sobą Hiroye i Gaarę.
Niestety ci dwoje niezbyt się lubili. To jest, Gaara miał wyjebane, ale Hiroya
był podejrzliwy. Jechał tam gdzie oni, zatrzymuje się w tym samym hotelu,
wyjeżdża wtedy co oni… Matsuri z uśmiechem nazwała to przeznaczeniem, a dla
niego było to dziwne. Obiecał Sasoriemu, że przypilnuje dziewczyny i do czasu,
gdy była w nim zauroczona wydawało mu się to bułką z masłem. Gaara słyszał co
nie co o tym Hiroyi i wie o jego problemach z prawem. Matsuri bardzo się
podobało towarzystwo – starsze towarzystwo mówiąc dokładniej. Jeden przed, a
drugi po dwudziestce. Marzenie. Po chwili ruszyli w stronę swojej odprawy, a w
Matsuri na nowo narodził się lęk. Patrzyła przez okno na startujące samoloty, a jej twarz mimowolnie pobladła.
- Pierwszy lot Matsuri? – zapytał uprzejme Gaara.
- Aż tak widać? – odpowiedziała pytaniem i ogarnęła, że
gniecie w dłoni swój bilet.
- Spokojnie. Raczej się nie rozbijemy – Dodał Hiroya po
chwili zatykając sobie usta ręką. Gaara zaśmiał się pod nosem. Coś mu to
pocieszenie nie wyszło.
- Uspokoiłeś mnie, wiesz? – Burknęła. – Ja chyba jednak
zrezygnuję…
- Wyluzuj Mats. Od latania nikt nie umarł… no kurwa – Zaś
się za późno ugryzł w język. Matsuri skrzywiła się na to zdanie, ale to przez
sposób w jaki zmarli jej rodzice. Czuła, że zaraz zemdleje, a jeszcze nawet nie
wsiadła do samolotu.
- Złapać cię za rękę? – Zapytał Gaara, dziewczyna
spojrzała na niego dziwnie, więc uznał to jako zgodę. Taki na pozór niewielki
gest sprawił jej wielką ulgę.
W ten sposób przetrwała odprawę i została odprowadzona do
swojego siedzenia. Okazało się, że Gaara siedzi na tym samym poziomie co oni
tylko w rzędzie obok. Cóż… przeznaczenie. Matsuri chciała siedzieć przy oknie,
ale Hiroya z pomocą Gaary wybili jej ten pomysł z głowy. Takie atrakcje nie są
dla osób z takim małym doświadczeniem podróżniczym. I tak naszli na temat
swoich podróży. Zdecydowali zgodnie odciągnąć uwagę Matsuri od myśli lecenia w
powietrzy. Ona z kolei cholernie to doceniała.
- W sumie niewiele latałem samolotem. Prócz Yagury nie
mam kumpli za granicą, a też takie wycieczki są kosztowne. A ty, Gaara? Jaki z
ciebie jest podróżnik?
- Cóż… byłem w wielu miejscach. Do stanów jadę już czwarty
raz. Mogę wam służyć za przewodnika.
- Obejdzie się…
- Nie. Właśnie fajnie się składa, będziesz mógł częściej
spotykać się z kumplem we dwójkę, a ja w tym czasie pozwiedzam miasto pod
pieczą Gaary. – Uśmiechnęła się słodko w jego stronę.
Hiroya nie mógł ukryć swojego zdziwienia. No chyba ona
jest jakaś niepoważna! Zamierza się wpakować w jakieś wycieczki z obcym
kolesiem? Chyba dopiero teraz zrozumiał ten naskok Sasoriego. Matsuri jest zbyt
ufna co do ludzi. Raaany, trzeba będzie mieć ją na oku.
Miyuki
zapukała do mieszkania, gdzie był zameldowany Iseo. Zgodnie z tym co na
początku mówił jej jego współlokator to powinien już wrócić ze swojego wyjazdu.
Odetchnęła słysząc kroki zza drzwi. Otworzyła je jakaś ładna dziewczyna o
białych jak śnieg, prostych i długich włosach, ubrana jak typowa chłopczyca.
Ale bardzo ładna chłopczyca. Jakoś na jej widok zapomniała języka w gębie.
Miyuki nie wiedziała, że mieszkają też z dziewczyną. Nie wstydzi się? Przecież
to chłopcy! Dziewczyna odchrząknęła znacząco.
- Chcesz
autograf? – Zapytała retorycznie. – Chcesz czegoś? – Uch… jaka niemiła… wtem
jednak się domyśliła dlaczego. Ów dziewczyna miała poparzoną skórę twarzy.
Policzek i szyję i nie wiadomo co jeszcze. Pewnie sądziła, że patrzy na jej
skazy na ciele.
- Ja przyszłam
do Iseo… - Wydukała nieśmiało. Wtem zauważył ją współlokator przechodzący koło
przedpokoju.
- Wpuść ją,
wiedźminie. – Nakazał chłopak, zwracając się do białowłosej. Odciągnął ją za
ramię i popchnął do pokoju. Następnie sam wpuścił Miyuki do środka. – Iseo ma
pokój na końcu korytarza. Powinnaś usłyszeć.
Po tym zdaniu
ją zostawił samą. Miyuki trochę zdziwiło to zaufanie jakim obdarzają gości.
Równie dobrze mogłaby coś ukraść. Jednak no, co do niej się nie pomylili. Idąc
żwawym krokiem do pokoju zaczęła słyszeć dźwięk skrzypiec. Czyżby palce Iseo
odzyskiwały sprawność? Ucieszyła się z tego i zapukała do drzwi.
- Właź! –
odkrzyknął głos chłopaka. Jak fajnie było go usłyszeć. Niestety po wejściu do
pokoju okazało się, że dźwięki skrzypiec pochodzą z laptopa. Iseo siedział na
parapecie okna i pisał coś w notatniku, a widać, że to robiło mu straszny ból.
– Nie wiedziałem, że potrafisz pukać.
- Nauczyłam
się, nakrywając przypadkiem moją mamę z ojczymem. – Wzdrygnęła się na samo
wspomnienie, a potem uśmiechnęła do Iseo. – Dalej nie chcesz mnie widzieć?
- Nie. –
odłożył swoje bazgroły na bok i podszedł do niej. Był od Miyuki sporo wyższy. –
Twój widok mnie cieszy – Na te słowa zrobiło jej się cieplej na sercu. Z
uśmiechem objęła przyjacielsko, chłopaka.
- Fajnie, że
twoja złość jest ociupińkę mniejsza – stwierdziła i oddaliła się od Iseo. – Co
u ciebie?
- Nieźle. Na
czas mojej przerwy znalazłem sobie pracę, więc podłapie trochę grosza.
- Jaka to
praca?
- Taka tam… w
firmie. Praca po znajomości.
- Jednak to wciąż
nie koncerty… - Miyuki czuła się winna, tym bardziej słysząc jego wymuszoną
radość. – Jak twoja ręka? – Iseo miał na ręce opaskę uciskową, więc nie miał
już jej usztywnionej.
- Coraz
lepiej. Narzeczona Makio jest rehabilitantką i po znajomości przyspiesza moją
kurację. Właśnie ćwiczyłem rysując jakieś bazgroły…
- Pokaż! –
Wyciągnęła rękę po notatnik.
- Eee… no
okej, ale ten. Nie namawiaj mnie na zmianę profesji.
Skinęła głową
i dostała przedmiot do rąk. Jednak rysunki były… no brzydkie.
- Zostań przy
skrzypcach… czterolatek rysuje lepiej niż ty.
- No wybacz,
nie mam już czterech lat. – Żachnął się rozbawiony. - Usiądź tutaj. Pokażę ci
coś.
Przeprowadził
ją na swoje, na szczęście, zaścielane łóżko i dosiadł się do niej, biorąc na
kolana laptop. Miał na nim zgrane kilka takich jakby profesjonalnie nagranych
filmików sprzed wypadku z ręką. Lubił je czasem samemu odsłuchiwać i
przyłapywać się na błędach, a potem je poprawiać. W ten sposób dążył do
perfekcji. Mają znajomego informatyka, który za niewielką opłatą im wszystko
montuje, redukuje szumy w tle i inne takie.
Miyuki
patrzyła uważnie na filmik, gdzie przez zaledwie trzy sekundy nim zastopował,
Iseo oparł skrzypce na swoim lewym ramieniu i przytrzymał instrument
podbródkiem. Prawą ręką złapał za smyczek. Gdy grała na gitarze, również wolała
mieć szyjkę instrumentu po swojej prawej stronie.
- Ale uprzedzam,
że na niektórych filmikach dźwięki nie będą czyste. Te nagrania mają już
ładnych parę lat, a wprawę na różne te muzyczne czity zdobywałem o wiele
później – powiedział z zakłopotaniem. – Ruch palców wzdłuż struny nadaje
miękkości dźwięku. Celność w struny…
- Intonacji,
musisz też być biegły i celować w wielo-dźwięki. – No zaskoczyła go swoją
wiedzą. – Kiedyś grałam na gitarze, więc znam się na tym.
- W takim
razie już nie przedłużam. Co by ci tu puścić...? – Zaczął się na głos
zastanawiać, a potem uśmiechnął się cwaniacko do Miyuki. – To nagranie sprzed
kilku miesięcy, zobaczymy czy poznasz.
Zaciekawił ją.
Zaczęła się uważnie przysłuchiwać wykonywanemu utworowi. Jak dla niej Iseo
wspaniale grał, szkoda tylko, że stało się tak, jak się stało… i to przez nią.
Ogólnie wiedziała co zagrał, nie miała prawa nie poznać tego utworu. Po chwili
nawet zaczęła odśpiewywać piosenkę z „Frozen” – Ulepimy dziś bałwana”. Iseo
ponownie był zaskoczony, ale i zachwycony jej głosem. Jednak póki co nie
zdradzał tego po sobie. Włączył następny utwór tym razem pochodzący z Króla
Lwa. Po kolejnych utworach zarządził przerwę.
- Masz piękny
głos. Serio, wspaniale się ciebie słucha. – Miyuki, aż się zarumieniła.
- Dziękuję,
rozumiem, że będę mieć w tobie stałego słuchacza, gdy będę pracować w radiu.
- No… to muszę
kupić sobie radio. – Zaśmiał się.
- Tak mnie
zastanawia, czy twoim współlokatorom nie przeszkadza, gdy grasz… grałeś? Nie
masz dźwiękoszczelnych ścian.
- Mówisz o Makio? Nie, nie przeszkadza mu. Też jest muzykiem. Gra na pianinie. – Wytłumaczył. – Pamiętasz… jak chciałem się przenieść w akademiku do innego pokoju, to wtedy mi zaproponował, abym się do niego wprowadził.
- Mówisz o Makio? Nie, nie przeszkadza mu. Też jest muzykiem. Gra na pianinie. – Wytłumaczył. – Pamiętasz… jak chciałem się przenieść w akademiku do innego pokoju, to wtedy mi zaproponował, abym się do niego wprowadził.
- Znaliście
się wcześniej?
- Kilka razy
na zajęciach graliśmy w duecie. – odpowiedział.
- A ta
dziewczyna? Ta z… - W porę się jednak ugryzła w język. Nie powinna tak otwarcie
mówić o defektach na ciele innych osób. - Twoja dziewczyna?
- Nelia? Nie,
nie jest moją dziewczyną. To siostra Makio – Przytaknęła głową na znak, że
rozumie. – Nie bądź zazdrosna, ona jest dla mnie odrobinę za młoda! –
Zażartował.
- Nie jestem
zazdrosna! Mam chłopaka, nie pamiętasz?
- Tego, z
którym spałaś. Pamiętam – Wskazał na swoją rękę. – Swoją drogą… on wie, że
jesteś u mnie? – Trochę to by było zabawne i urocze, gdyby Miyuki przyszła tu w
tajemnicy lub bez zgody chłopaka. Głupio to zabrzmi, ale poczułby się
szczęśliwy.
- Oczywiście,
że wie. Sam mnie tutaj podwiózł.
- Nie był
zazdrosny…?
- Nie –
odpowiedź nadeszła od razu, na Iseo się skrzywił. Jak to nie?
- To musiałaś
mnie pewnie przedstawić, jako okropnego brzydala. – Wszakże nie ma innej opcji,
przecież jest wspaniałym kandydatem na potencjalnego kochanka.
- Bez obaw,
nawet nie pytał o twoją aparycje. Saso mi ufa – rzekła dumnie. Iseo nie chciał
się wypowiadać na ten temat, ten cały Saso musi być strasznie pewny siebie,
skoro rywale nie są mu straszni. Iseo osobiście wolałby trzymać Miyuki blisko
siebie. – Ile Nelia ma lat?
- Umm… nie
wiem, szesnaście chyba.
- Więc o co ci
chodzi z tym za młoda? Cztery lata różnicy, tylko!
- Cztery
mówisz – zaśmiał się lekko. – Ile według ciebie mam lat, Miyuki? – To pytanie
ję trochę zbiło z tropu.
-
Dwadzieścia….?
- Więcej -
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-
Trzydzieści?! – Teraz omal nie spadł z łóżka.
- Ja pierdolę,
nie przesadzaj!
- Dobra. –
Odetchnęła uspokojona. – Dwadzieścia dziewięć – Iseo przybił sobie piątkę z
twarzą. No okrutna dziewczyna.
- Dwadzieścia
pięć, gówniaro – mruknął z wyższością.
- Byłam blisko
– Burknęła, uderzając pięścią w swoje udo w udawanej bezsilności.
- Tak, tak.
Oczywiście.
- Staruch z
ciebie Iseo. – stwierdziła Miyuki.
Za ten tekst
chłopak rzucił w nią poduszką. Co za bezczelność! Chociaż cieszył się, że mają
ze sobą taki zdystansowany kontakt. Iseo lubił towarzystwo szatynki, dlatego z
ciężkim sercem wypytywał o jej związek, który okazał się być bardzo udany.
Miyuki uważała go za swojego najlepszego przyjaciela, więc bez oporów
opowiedziała mu o Sasorim. Większość spraw obracał w żart, jakoby się śmiali z jej
chłopaka. W ten sposób lepiej się przyswajał z wiadomością, że Miyuki jest dla
niego nieosiągalna. Pierwszą kwestią, której nie mógł się nie czepić, był wiek
Saso. Rok starszy, a to on jest staruchem. Co to ma być? W następnych zdaniach
też się coś zdarzało, a potem niestety w trakcie słuchania zdarzyło mu się
ziewnąć.
- No wiesz co!
– Burknęła niby to urażona.
- Przepraszam,
przepraszam. Nie chciałem – zaśmiał się.
- Dobra, no to
dosyć o mnie. Opowiedz mi o swoich wakacjach. Makio mówił, że byłeś u rodziny.
– Poprosiła.
- Byłem u
mojego braciszka w szpitalu…
- Och, co mu
się stało?
- Głupol spadł
z drzewa. Chwilowo potrzebował towarzystwa. – Puścił do Miyuki oczko.
- Masz
młodszego brata?
- Dużo
młodszego.
- Ile ma lat?
- Dziesięć. –
Miyuki na moment zapomniała języka w gębie. To dopiero jest różnica wieku, całe
piętnaście lat! ale jest pod wrażeniem, że mimo to są w bliskich kontaktach.
- Jestem pod
wrażeniem, że się dogadujecie. Może jak kiedyś do ciebie wpadnie to mnie z nim
zapoznasz…?
- Nie wiem, nie
wiem. Nie znosi cię.
Miyuki utkwiła
w nim zdumione spojrzenie. Jak to tak można jej nie lubić? Do tej pory jedynie
nie lubiły jej psy czy koty. Okazało się, że to wszystko przez Iseo, bo
powiedział bratu, że to jej wina, iż nie gra na skrzypcach. Ok, to jej wina,
ale nie musiał tego wszystkiego mu mówić! Braciszek Iseo to jego krytyk, którego
słowa zawsze ostro motywują. Dla niego chce być najlepszy, ale dokładnego
powodu jej nie powiedział. Właściwie podobała jej się jego tajemniczość. Miyuki
zaczęła w ramach ciszy przyglądać się swoim włosom i bawić się nimi. Iseo
wpatrywał się w jej postać, być może trochę się zapomniał, bo to trwało zbyt
długo.
- Flirtujesz
ze mną? – Zapytał cwanie. – Uważaj, bo ci się uda.
- Nie
flirtowałam!
- Bawiłaś się
włosami – Przypomniał. – My, mężczyźni uważamy to za flirt, wasze oblizywanie
ust też. Albo…
- Dobra,
dobra! Już wyjaśniam – Poprawiła się na łóżku. – Zastanawiałam się czy się nie
obciąć – Spojrzała na niego uważnie. – Ładnie mi będzie w krótkich włosach?
- Ale… w sensie
tak krótko byś wyglądała, jak chłopak?
- Nie!
Myślałam raczej o długości do ramion. – Sprecyzowała ściszonym głosem.
- Będzie ci
pasować. Kobiety chyba lubią takie zmiany – Puścił do niej oczko.
- Teraz to ty
flirtujesz – Oskarżyła. – Puszczasz oczko i mówisz komplementy…
- Wydaje ci
się. – Zaśmiał się. – Jestem dobrze wychowany, a do oka coś mi wpadło!
- No chyba ja.
– orzekła dumnie Miyuki. Iseo ucichł przywdziewając na siebie poważną minę.
Trafiła w sedno, ale nie może, nie powinien się z tym ujawniać.
- Nie obraź
się, ale mam pewne – Złapał się wymownie za klatkę piersiową. – wymagania.
- Idę stąd. –
Fuknęła urażona i wstała z łóżka, w ostatniej chwili Iseo złapał ją jednak za
rękę i poprosił by została. – To było strasznie podłe.
- Wybacz, ale coś
musi być z tobą nie tak, skoro masz kompleksy – mruknął.
- Trzeba mieć
jakąś wadę.
- Pewnie masz
mnóstwo innych, prawdziwych.
Nastąpiła
chwila ciszy podczas której Miyuki ponownie strzeliła focha, a Iseo śmiejąc się
ze swojego zbyt długiego języka starał się ją przeprosić. Po chwili ponownie namówiła
go na puszczenie jej czegoś, a właściwie to sama wybrała utwór widniejący na
liście. Dzisiejsza szara pogoda działała na nią bardzo usypiająco. Dlatego
nieuniknione było, że zaśnie, gdy na filmiku Iseo grał jej pewien spokojny
aczkolwiek cudownie brzmiący utwór. Nawet ładnie mu wyszło.
- Jak ci się…?
– Zatkał sobie odruchowo usta, by żadne słowo się nie wymknęło i nie obudziło
dziewczyny.
Bardzo cicho i
ostrożnie zamknął i odłożył laptop na bok. Miyuki zasnęła na ramieniu chłopaka,
dlatego ostrożnie, by jej nie zbudzić, ułożył ją na swoim łóżku, a następnie
wyciągnął z szafy biały kocyk. Podszedł do Miyuki okrył ją nim, uśmiechając się
do anielskiej twarzy, którą posiada w czasie snu. Nie miał serca jej budzić, a
także nie miał też nic przeciwko, aby drzemała. Mógł wrócić do poprzedniej
czynności, którą wykonywał.
Kilka dni później do pewnego bloku mieszkalnego zmierzał
Hidan. Na twarzy miał wykwitły radosny uśmiech, z rana w jego głowie narodził się pomysł. I
to nie byle jaki, bo genialny pomysł, na który Sasori musi się zgodzić, a jak
się nie zgodzi to jest mega idiotą. Tylko nie wie czy mu to robi jakąś różnice.
Przekroczył szybko schody stając na co drugim lub trzecim stopniu, a będąc na
odpowiednim piętrze zaczął walić w drzwi. Po sekundzie drzwi się otworzyły, a w
nich już stał Sasori, a także Naoki – obaj przyszykowani do wyjścia.
- Siema Nao! –
wydarł się do chłopca i przybił z nim piątkę. Sasori przewrócił oczami, dureń
wydziera mu się na klatce. – Wyciągasz starego na spacer?
- No! Trochę
ruchu mu się przyda. – Saso się skrzywił na słowa dziecka. Przed chwilą to on
mu tak powiedział i teraz się to na nim zemściło.
- Że też się
nie wstydzisz. – mruknął Hidan, mierzwiąc mu czuprynę. – Gdzie idziecie? Idę z
wami – zapowiedział od razu, no jak
mogłoby być inaczej. Naoki wyszedł z mieszkania, a Saso zaczął je zamykać na
klucz.
- Tata mnie
będzie uczył jeździć na rowerze! – zawołał Naoki schodząc z wujkiem po
schodach.
- No nareszcie
zrobi coś pożytecznego.
- Ucz się ode
mnie, Hidan. – sarknął Sasori. – Po co przyszedłeś?
- Miyuki
wyjechała, nie? Jak sobie radzisz?
- Nie mydl mi oczu
swoją troską tylko mów. – Znali się na tyle długo, że wiedział, iż każde, ale
to każde odwiedziny Hidana nie mają haczyków.
- Serio się
martwię czy Naoki ma opiekę czy coś…
- Tak, ma
opiekę. Albo moją albo mojej babci albo kogoś organizuje.
- Nie masz
czasem chęci odpocząć?
Sasori spojrzał
na niego z politowaniem, a następnie skoczył do piwnicy po rower. W tym czasie
Naoki i Hidan wyszli na dwór i tam czekali na Saso. Z rozmowy z chłopcem
dowiedział się, że będą jeździć w parku. Wie też o tym, że Saso bzyka Miyuki.
Deidara bardzo dużo gada – plotkara taka. Po chwili Sasori już wrócił z rowerem.
Nie był to trójkołowiec, bo cóż. On tam się uczył jeździć od razu na dwóch.
- Będzie
ryczał – zapowiedział.
- Nie będzie –
obronił Saso chłopca.
- Nie będę!
Nauczę się jeździć, aby się ze mnie w przedszkolu nie śmiali!
- Już do budy
idzie? Znaczy spoko, przedszkolanki były zajebiste – Poddał się unosząc
przedramiona w górę. – Potem już było coraz gorzej…
- Ja tam nie
znosiłem swojej przedszkolanki. – Bąknął Sasori. – Była jedną z tych, które
spuszczały lanie. – Wtedy jeszcze takie coś było legalne, a on lubił szaleć w
miejscach, gdzie nie ma rodziców.
- Ja tam lubię,
jak laska potrafi mnie sponiewierać w łóżku.
- Kiedyś…
zresztą nie ważne. – W porę ugryzł się w język. Przecież nie będzie mówił na
intymne tematy przy dziecku. - W
porządku Naoki. Gotowy?
Kiwnął głową
oznajmująco i zaczął wsiadać na rower. Sasori nieustannie asekurował chłopca,
choć czasami to przeszkadzało, a puszczenie go samodzielnie w trasę skończyłoby
się jeszcze gorzej. Hidan stał z boku i obserwował poczynania Naokiego.
Kilka razy próbował się wtrącić, ale
Saso kazał mu wsadzić sobie swoje rady w dupę. Zaszedł do sklepu po coś do
picia, a gdy wrócił ustalona została przerwa.
- Hej. Nao
może spędzić u mnie kilka dni, jak chcesz – Zwrócił się do Saso.
- Nie chcę.
- No weź.
Odpoczniesz sobie albo oddasz się robocie, jak lubisz!
- Lubię
spędzać czas z synem.
- Phh, akurat!
– Burknął Hidan. No głupi Saso, odrzuca pomoc. – Nic mu przecież nie zrobię!
Nie jestem pedofilem, jak Nagato – Dodał wzruszając ramionami.
- On też tak
mówił.
- Ale jesteś…
- Co ja mam
robić bez niego, co? Miyuki nie ma.
- Och, są też
inne kobiety! – wyrzucił z siebie rozwiązanie. – Możesz… nie wiem, poimprezować
z Dei’em. Ucieszy się.
- Zastanowię
się. – odpowiedział dla świętego spokoju, bo tak naprawdę oznaczało to, nigdy.
Hidan jednak był z siebie zadowolony. – Tak w ogóle… jedno mnie ciekawi.
- Co?
- W waszym
zakładzie powiedziałeś, że nie zdecyduje się na bycie z Miyuki. Dlaczego?
- Bo
odrzucenie przez ciebie Miyuki byłoby idiotyzem, a ty jesteś idiotą, więc
pasuje. No i ten, ciągle nie zapomniałeś o tej szmacie. Pani Szmacie.
- Czemu wszyscy
tak myślą? Jestem taki żałosny, że po czterech latach nie mógłbym pogodzić się
z rozstaniem? W dodatku jak mógłbym kochać kogoś, kto tak potraktował moje
dziecko?
- Bo to się
jakoś nazywało. Syndrom sztokholmski czy jakoś tak. – Mężczyzna wzruszył
ramionami. – Kochasz osobę, która cię krzywdzi.
Sasori sam nie
wiedział co go bardziej dziwi, że Hidan zna takie coś, jak syndrom sztokholmski
czy to, że zostało to odniesione do jego osoby. Co ci ludzie mu wmawiają?
- Gówno
prawda.
- Nie wiem,
ale na komunikat, że proponowałem Noriko seks to się wkurzyłeś. – oznajmił
Hidan, a Sasori zagryzł wargi. Owszem, to prawda i nawet nie może się
wytłumaczyć. – Milczysz czyli się zgadzasz.
- Nie! – Zaprzeczył
i szukał wymówki. – Milczę, bo nazwałeś ją po imieniu…!
OD AUTORKI
Dzień dobry wieczór xD
Dzisiaj rozdział wcześniej, bo chcę sobie pograć w jakąś grę xD Całe dwa tygodnie spędziłam na klikaniu w te moją klawiaturę xD passa jest, więc prędko przerwy nie będzie xD ale jestem kobietą, więc nigdy nie wiadomo xD
Nowiutki szablon zawdzięczam chusteczka_aha :D zajebisty no nie? :D Wiem, że z Naruto to nie ma nic wspólnego, ale opowiadanie też ma niewiele, bo tylko wygląd i imiona postaci się zgadzają :P i powiązania xD
W treści zareklamowałam kanał PrankVsPrank z YouTube, polecam - pośmiejcie się :D
Dzięki wszystkim za wkład w moją chęć na skończenie tego tasiemca xD
Pozdrawiam ^^ ;*
DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU
9.03.2015
SPOILER
Naoki nie dość, że zjadł
swoją porcje to jeszcze wybłagał wzrokiem tą należącą do Sasoriego. Ach i
jeszcze musiał go przebrać na nowo, przecież nie będzie gonił ze spodniami z dupą
w przodzie. Zdejmując dziecku bluzkę zauważył sporego siniaka na jego ramieniu.
Zmrużył oczy.
- Co ci się stało? –
wskazał na ów miejsce. Naoki wzruszył tylko ramionami. – Boli cię?
- Nie, tylko trochę
bolało wczoraj, jak mnie złapałeś w sklepie.
Ja cie nie wierze :o Ale fart, nie dość, że to mój pierwszy komentarz na tym blogu, to jeszcze pierwszy pod rozdziałem xd. Jak widzisz zdążyłam nadrobić i jestem bardzo zadowolona xd
OdpowiedzUsuńNo cóż, najwyższy czas odnieść się do rozdziału :)
Zacznę więc od Kany. Co ona sobie wyobraża?! Czy ona nie ma sumienia? Jak ona w ogóle może nie lubić Miyuki ;-; ? Jezu, proszę tylko nie pozbawiaj jej włosów.. I tak wiem, że to zrobisz xD
Co do randki, to muszę powiedzieć, że chyba bardzo lubisz umieszczać w opowiadaniu perfidne babsztyle, co? ;-; Nie no dobra, ponosi mnie xD Co ta Ushio taka wredna dla Nagato? Biedaczek :( I głupi Iseo.. I ten pedał Hiroya. No i oczywiście pani Szmata! Boże, jaka ja jestem agresywna dzisiaj XDD Ale Gaara się pojawił <3 No i rozmowa z Hidanem, masz plusa XD
Syndrom Sztokholmski, huh? To chujowo u tego Sasoriego. ;-; A tak w ogóle odnosząc się do poprzedniego rozdziału, chyba nie zrobisz z Deia aż takiego kutasa..? :'( Spoiler bardzo ciekawy, więc chyba jeszcze nie usunę bloga z obserwowanych.. Nie no żartuje.. Usunę XDD Hahahah weź, ale to było suche ;-;
Ps. Pewnie już odwiedzałaś bloga, ale i tak to powiem.. Jezu ale gówno z tego wyszło XD
Hejka, przepraszam za spóźnienie, ale nie mam internetu... Lajf is brutal...
OdpowiedzUsuńAle! Wróćmy do komentarza ;)
Iseo! O Matko... On jest taki cudowny, a ta Miyuki to czasem taka idiotka jest. Nie chodzi mi o to, że powinna być z nim, a nie z Sasorim (bo powinna być z Saso) ale czy ona się nie skumała, że Iseo się w niej podkochuje? Tak mi go szkoda... Friendzone tak bardzo. Daj mu jakąś super dziewczynę! Taką wiesz, z powerem ;)
Kana... Moje nastawienie do niej chyba nie uległo zmianie. No, nie lubię jej i już. Nie wiem dlaczego, lubię postacie takie jak ona, ale nie ją. Nie wiem o co mi chodzi, ale nic na to nie poradzę...
Od kiedy Hidan taki mądry jest? Syndrom Sztokholmski? Wow, pierwsze słyszę. Ale nie interesuję się takimi rzeczami, więc nic dziwnego że Hidan mnie zaskoczył swoją znajomością z psychologią :D
I randka Nagato...
Nie wiem kogo zrobiło mi się żal bardziej... Czy tej biednej dziewczyny, która zaliczała glebę przez rudego, czy rudego, którego ta dziewczyna chciała spławić? Ale no cóż... Polubiłam ją od razu. Jest świetna! Niech oni będą razem, stanowią wprost idealną parę! ;)
To tyle ode mnie :)
Pozdrawiam :)
Do akcji w końcu wkracza Ush! I teraz chodzi mi o komentowanie XD Na wstępie przepraszam, że tyle czasu zajęło mi ruszenie dupy xd Ale wiedz, że czytałam wszystko po kolei! Zresztą, wychwalałam ci już Iseo <33
OdpowiedzUsuńNo ale może od początku xd Kana - lubię ją, jest twardą babką i nie oszczędza Itachiego (choć czasami aż mi go żal XDD). W sumie innych też nie oszczędza xd Ale to na plus. No i łatwo zrozumieć jej antypatię do Miyuki - taka babska solidarność (chociaż przeważnie działa przeciw facetowi; ostatnio chłopak zerwał z kumpelą, to od razu zaczął być dla nas skurwielem, nawet jeśli go nie znamy xD Ale serio jest chujkiem! Jak tylko koło nas przechodzi [nawet jeśli nie ma z nami jego byłej dziewczyny] to na nas patrzy, jakbyśmy nie wiadomo, co zrobiły. Pfy, skurwiel >.>) No w każdym razie, współczuję Miyuki, że tyle musiała się nasiedzieć w tych sklepach xD Chociaż nie powiem, ostatnio mnie samej sprawiało to nawet przyjemność xd Ale zakładam, że to tylko tak jednorazowo xd Na szczęście dla portfela taty xDD
Ja pierdolę, Saso XDDD Zapytałabym, kto jest najgłupszy w Aka, skoro on z takimi żartami jest jednym z tych rozważniejszych, ale najgłupszy jest przecież Hidan, a to wszystko wyjaśnia xDDD No w każdym razie, nie dziwię się Miyuki, że się wkurzyła xD Kto by się nie wkurzył za picie wody z kibla? xd Biedna xd
Hohoho, i nadeszło moje pięć minut :D Soli! Jak mogłaś zrobić ze mną taką perfidną babę?! >.< Nie dość, że wyrżnęłam sobą o podłogę, to jeszcze zrobiłam zwyczajowego dwuznacznego faila! No wiesz ty co, w takim tempie to zrobisz ze mnie drugą Noriko i będą hejty :C A tak serio, to wiesz, że ja się śmiałam xD I wiesz, że cię kocham <33 Nagato to jednak jest idiota xD No nie wierzę, że nie zaczaił, że to jego wina XD Ale jest uroczy, a to się chwali ♥ Hahaha, ale to było słodkie, jak się z Saso zbulwersowali, że nie tylko muzycy są fajni XD No cóż... nie tylko, ale no, matematyk czy lekarz nie brzmi tak zajebiście jak skrzypek albo pianista xP No, na koniec przypadkiem prawie go spławiłam, ale nie dał się i prawidłowo :D Już się nie mogę doczekać, aż go zacznę maltretować Szekspirem, hłehłehłehłe ]:->
Dobra, jest Hiroya, Ush jest szczęśliwa ♥ Gaara też jest zajebisty :D I Matsuri też powoli coraz bardziej zyskuje w moich oczach ^3^ Nno, Hiroya pocieszać w ogóle nie umie i lepiej by było, jakby się nie odzywał, ale... no dobra, jak powiedział: "Od latania nikt nie umarł... no kurwa", to mimowolnie się zaśmiałam XDDDD Cudny jest ♥ Gaara też świetny - "No to jak się nazywałaś, Matsuri?" no lol XDDD Ale jest też słodki ♥ Jak wyskoczył z tym trzymaniem za rękę, to aż się chciało zrobić "ooooo" xD To teraz powiedz mi, gdzie, do loda wafla, są tacy faceci i czemu ja żadnego takiego nie znam? xDDDD
Omg, Iseoooo~ <3 Jeden z mojej Świętej Czwórcy (nope, takiego słowa nie ma xD) No, na początku Nelia - jako że wiem, jakie masz co do niej plany, tym bardziej nie mogę się doczekać rozwinięcia jej wątku :D Kurde no, serio czekam na to z niecierpliwością! *3* No ale wracając do Iseo - omggg <3 Hahaha, wielki artysta bez talentu w rysowaniu XD Upsik xd Ale jeżu, tym zgnieceniem ręki Iseo, Yosuke zdobył u mnie mnóstwo minusowych punktów .3. Dobrze, że ja nie mam takiego nadopiekuńczego brata, zwariować by można xD Hahaha, ale to było słodkie, jak się skrzywił na wieść, że Saso nie jest o niego zazdrosny XD "Przecież jest wspaniałym kandydatem na potencjalnego kochanka" - oj, ktoś tu ma wysokie mniemanie o sobie xD I rany, jak mnie rozśmieszyło to zgadywanie wieku Iseo XDD "Przybił sobie piątkę z twarzą" - Soli, jesteś mym geniuszem <3 xDD Fajnie, że mają taki zdystansowany kontakt, ale szkoda mi go, noo :c Ja zawsze, ale to zawsze kibicuję tym trzecim i nie ma znaczenia, czy lubię głównego, czy nie .-. (Na przykład w Bokura Ga Ita/Byliśmy tam ryczałam jak potłuczona przez tego trzeciego ;-; No bo Take był taki dobry, że ja nie mogę, no! T^T)
UsuńNo i musiał oczywiście wbić Hidan i zepsuć mi rozdział =3= Ja pierdolę, też nie wiem, co mnie dziwi bradziej - to, że Hidan zna takie mądre słowa, czy to, że jego głupota się ciągle mnoży? Dobra, nieważne xD Żal mi Saso, bo już się od tego ułoma nie uwolni :c
No, to tyle tym razem xD Postaram się szybko skomentować kolejny rozdział :D
Weny :D