2 mar 2015

ROZDZIAŁ 58-2.


            Wieczorem w centrum handlowym przechadzały się cztery dziewczęta: Miyuki, Konan, Rin i Kana. Było to niejako spotkanie integracyjne, mające na celu zjednanie się z najnowszą członkinią – Kaną. Najbardziej na przyjacielskich stosunkach zależało Konan, wszakże za kilka miesięcy odbędzie się jej ślub z Yahiko, a najpewniej towarzyszyć Itachiemu będzie jego żona i matka przyszłego dziecka. I według niej Kana była bardzo w porządku, lubiła ciuchy, miała dobry gust i jej opinia zawsze była szczera – co ją obchodziło, że się lubicie? Wyglądasz w kiecce grubo to bez krępacji ci o tym powiedziała. Kana była już w niemal ósmym miesiącu ciąży, dlatego zamiast kupować sobie ciuchy, większą uwagę zwracała na kaloryczne produkty, które mimo wszelkich modłów szło w dupę lub cycki. Z pudełeczkiem lodów przechadzała się z dziewczynami między półkami.
            - Kana, wiesz może jaką twoje dziecko ma płeć? – Zagadała u przejmie Miyuki.
            Widziała, że dziewczyna jest znudzona towarzyszeniem im w sklepie, po wyrażeniu się, iż nic nie kupi, póki nie zna swojej wagi po ciążowej. Jak urodzi to może z nimi iść na zakupy ciuchowe, obecnie może sobie pozwolić jedynie na obuwie. A nie zamierzała oszczędzać karty męża. Kto wie, kiedy szlag go przy niej trafi. Kana oblizała patyczek po zatopieniu w zimnych odłamkach lodów.
            - Nie wiem. – odpowiedziała wzruszając ramionami.
            Ona osobiście od poznania Miyuki jako obecnej partnerki Saso, jej nie polubiła. Może nadal odczuwa solidarność z byłą przyjaciółką i tylko z nią widzi, Sasoriego? No bardzo możliwe. Dostałby pełne prawo do rozpoczęcia nowego związku o ile przedtem powiedziałby Noriko o wychowywaniu Naokiego. Bo rozwiązanie, w którym tkwi i, z którego jest zadowolony jest definitywnie nie sprawiedliwy według niej.
            - Szkoda. Mogłybyśmy pójść przejrzeć ubranka dla dzieci. – mruknęła, ale Kanę bardziej obchodziły lody, niż dobre zamiary Miyuki. – Słyszałam od Sasoriego, że kiedyś przyjaźniłaś się z Noriko.
            - Mimo, że urwała kontakt to ja nadal ją uważam za przyjaciółkę.
            - To godne pochwały, że jesteś taką wierną przyjaciółką. – Uśmiechnęła się ciepło. – Musisz bardzo dobrze znać Sasoriego... – Kana spojrzała na nią podejrzliwie. – No wiesz, w sensie co lubi, a czego nie.
            - Ty takich  rzeczy nie wiesz?
            - Cóż… - Miyuki się zaczerwieniła. – Ciężko go rozgryźć w upodobaniach co do kobiet. Nie wiem jak wyglądała Noriko… Co bym mogła w sobie zmienić, by bardziej mu się podobać?
            W pierwszej chwili chciała niemile odpowiedzieć, by zmieniła twarz, ale ugryzła się w język. To było śmieszne, że pytała akurat ją o takie coś. Czyżby nie widziała wycelowanej w nią antypatii?
            - Powinnaś… obciąć włosy. Sasori zawsze lubił krótko ścięte dziewczyny.
            - Och… serio?
            Przytaknęła obojętnie głową. Tak naprawdę to kłamała i nie czuła ani grama poczucia winy, przecież takie podstawowe informacje u swojego chłopaka powinno się znać. No, w sumie nie zna upodobań Itachiego, ale to jest inna sprawa. Rzadko ze sobą rozmawiają na takie zapoznawcze pytania. No i jest pewna, że mu się podoba. A jak urodzi i wróci  do normalnej wagi to będzie tylko lepiej.
            - To co, dziewczyny? Gdzie teraz idziemy? – Do grona podeszła Konan wraz z Rin, mając w rękach kilka wybranych ciuchów. – Może buty?
            - Znowu? – odparła ze znudzeniem Miyuki. Lubiła zakupy, ale sama. Samej tak długo one nie trwają.
            - Butów nigdy dosyć! – mruknęła wesoło Kana.

            O godzinie osiemnastej Sasori i Miyuki byli umówieni na te spotkanie z Nagato i okrytą tajemnicą koleżanką Miyuki. niemniej, do wyjścia pozostała im jeszcze godzina czasu, więc oddawali się codziennym czynnością. Miyuki pocałowała Naokiego w główkę i pozostawiła na chwilę samego na kanapie. Wyszła do kuchni się czegoś napić, lecz wpierw ucałowała Sasoriego w policzek. Siedział przy stole, przed laptopem i pisał jakieś pismo, które da swojemu przełożonemu. Chodzi o refundowanie jakiś potrzebnych szpitalowi urządzeń. Uśmiechnął się i od razu, gdy zauważył, że zmierza do lodówki, aktywował swoją komórkę i zaczął nagrywać dziewczynę. Wyciągnęła dzbanek z zimną wodą i położyła na stole. Następnie wyjęła szklankę z szafki i dopiero się zorientowała w sytuacji.
            - Dlaczego mnie nagrywasz? – Zapytała, nalewając sobie wody.
            - Wyjeżdżasz przecież na miesiąc. Chcę sobie włączać to przed snem. Tak moja tęsknota będzie mniejsza. – Uśmiechnęła się. Jaki on słodki. Uwielbiała go, zawsze chce o niej myśleć. Romantyczne.
            - Ale seksu nie nagramy. – Zapowiedziała, a Saso się zaśmiał i nakazał być o to spokojną. Upiła łyk wody, a potem jednym duszkiem wypiła wszystko. Był strasznie gorący dzień, nie można było się dziwić, że czuła się spragniona. Sasori nie wytrzymał i parsknął śmiechem. – Co? – Uśmiechnęła się. – Z czego się śmiejesz? – Wyciągnął spod papierów tablet.
            - Chodź, pokażę ci.
            Podeszła więc do niego, a on włączył jej filmik na tablecie i odsunął się na drugi koniec kuchni, wciąż ją nagrywając. Miyuki spojrzała w ekranik, film był nagrywany w ich mieszkaniu. Sasori wyjął z lodówki pojemnik z wodą i… wylał zawartość do zlewu. Uniosła brew do góry, ale nadal uważnie oglądała. Poszedł z pustym pojemnikiem do łazienki i ukucnął przed toaletą. Zaczął nabierać ze środka wodę plastikowym kubeczkiem i przelewał ją do pojemnika. Wytrzeszczyła oczy.
            - Nie…! – Jęknęła grubym głosem, a Sasori zaczął się napieprzać. – Nawet mi nie mów, że to na serio! Sasori! – Pisnęła na niego, gdy zaśmiewał się rozbawiony. Spojrzała na filmik. Dzbanek z wodą włożył do lodówki, a pojemność zgadzała się z rzeczywistym rozmiarem. – Piłam wodę z sedesu?! – Wściekła się i ostro podeszła do Saso. Odłożył telefon, by widok się utrzymał. – Powiedz, że to żart i nie piłam wody z kibla!
            - Uspokój się. – Nadal się śmiał. – Tak, to był żart – Odetchnęła z ulgą. – ale piłaś wodę z sedesu. – Śmiał się, a jej do śmiechu nie było. Pacnęła go kilka razy w ramię.
            - Jesteś nienormalny?! Wiesz ile tam jest zarazków?! – Nie zaprzestała go bić. – Lekarz. Od. Siedmiu. Boleści! – Warczała, a Saso ją przytulił ciasno do siebie, aby zaprzestała bicia. Odepchnęła go od siebie. – Zostaw mnie! Jesteś głupi Saso!
            - Wyluzuj, skarbie. – Uśmiechnął się głupio i wziął telefon. – Chodź do mnie i zróbmy szczęśliwe zakończenie – Pokazała do kamery w telefonie środkowy palec. – Następnym razem upewnij się zanim powiesz, że nie umiem żartować.
            - Wyłącz tą kamerę, wylej wodę i mnie nie dotykaj! – Warknęła rozjuszana, kiedy tylko spróbował dotknąć jej głowy. – Kretyn!
            Sasori wyłączył nagrywanie w telefonie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Co ona chce? Przecież to śmieszne. On się śmieje, a filmik… żart był na podstawie filmiku, który zobaczył na YouTube, autorstwa PrankVsPrank.. Miyuki z powrotem usiadła obok Naokiego, który patrzył z zainteresowaniem zarówno na nią, jak i na tatę. Chyba pierwszy raz usłyszał, jak Miyuki mówi tak brzydko na tatę. Ale tata nie wydawał się być tym przejęty, wesoło podśmiechiwał się w kuchni, a Miyuki zagryzała ze złości wargi.
            Gdy zbliżała się chwila wyjścia na umówione spotkanie, do mieszkania w roli opiekunki Naokiego przyszła Chiyo. Tak, wie, że to okrutne, ale musiał się ktoś zająć Naokim. Chłopak jeszcze nie wie o tym co go czeka.
            - Naoki, my z Miyuki wychodzimy. Zostaniesz z babcią?
            - Co…? Z babcią? – Chłopiec miał nadzieję, że się przesłyszał. – Dlaczego?
            - Bo my z Miyuki wychodzimy. Słuchaj babci, jasne? - W przedpokoju zaczął ubierać na siebie buty, bo jego partnerka była już gotowa do wyjścia. Szybka jest. Naoki stanął na kanapie i przyglądał się tacie zdezorientowany.
            - Ale co ja ci zrobiłem tato?
            - Nic…
            - Czemu nie mogę iść z wami?
            - Nie rób z siebie mazgaja Naoś. Po co ci tata skoro masz babcię? – mruknęła Chiyo z uśmiechem. Ani Saso ani Naoki nie byli zadowoleni z tego pytania. – Rozmyśliłeś się Sasori czy wychodzisz?
            Opcja „nie” już od dawna nie wchodzi w grę. Sasori przy Miyuki nie miał prawa do własnych decyzji. Nie chciał iść na randkę, jest za stary na randki… pojechali transportem publicznym na miejsce spotkania, czyli autobusem. Nie wiadomo, jak spotkanie pójdzie i czy nie trzeba będzie pocieszać Nagato za pomocą alkoholu. Bo okaże się, że nie jest taki zajebisty, jak sądzi. Hehehe. O wilku mowa, wysiadając z pojazdu natknęli się na niego kilka metrów przed nimi.
            - Denerwujesz się? – Zagadał Sasori.
            - Nie, dlaczego?
            - No wiesz… dawno nie byłeś na randkach. Wiesz teraz pewnie zasady się zmieniły… mogłeś przyjechać samochodem. Laski lecą na samochody.
            - Ty nie przyjechałeś…
            - To nie ja się muszę starać. – Burknął.
            - Hej, co to miało znaczyć? – Wtrąciła z oburzeniem Miyuki. Na co uśmiechnął się nerwowo.
            - Jakieś rady w mojej sprawie? – Zwrócił się do Miyuki, chcąc ocalić kolegę.
            - Nie opowiadaj żartów. – odpowiedział Sasori. Bardzo poważnym tonem.
            - Przecież…
            - Nie opowiadaj.
            - Ale…!
            - Nagato. – Sasori złapał go za ramiona. – Nie.
            Miyuki nieświadoma tego, jak żarty Nagato potrafią być suche kazała się Sasoriemu nie wtrącać, a Nagato być sobą. Gdy byli już na miejscu, zajęli miejsce przy stoliku, a z zamówieniem czekali jeszcze na tajemniczą przyjaciółkę. Miyuki opisała dziewczynę jako bardzo miłą i zabawną dziewczynę, o ślicznym głosie i cudownym uśmiechu. 
            - Z tego co mówisz wynika, że jesteś beznadziejną kumpelą, skoro umówiłaś ją z Nagato. – orzekł Sasori, patrząc na kumpla. – Jest dla niego za dobra.
            - Miyuki też stać na więcej. Wracając, wiesz może…
            - Och! Już jest. – Uśmiechnęła się i wstała z krzesła. – Pójdę po nią.
            Powiedziawszy to ruszyła po znajomą. Sasori jeszcze raz powiedział Nagato, aby wstrzymał się ze swoimi żałosnymi dowcipami, ale nie został posłuchany. Cóż, chciał dobrze.
            - Chłopaki! – Zawołała Miyuki, zmuszając ich do wstania i obejrzenia się. – Poznajcie…
            - Ushio…! – Dziewczyna natychmiast została rozpoznana przez towarzyszy. – Raaany kopę lat!
            - Siemka Saso – Machnęła ręką. – Nagato, jak się masz? – No on zapomniał ł języka w gębie. W końcu stoi przed nim przyjaciółka, z którą zawsze trwał w friendzone! Saso go w końcu szturchnął łokciem.
            - Jestem zaskoczony, że ty… że my… razem… - W końcu odchrząknął. – Fajnie cię widzieć.
            - Zaraz, jak to? To wy się już znacie? – Zapytała Miyuki trochę zawiedziona. Po czym podeszła do swojego siedzenia. Nagato zabrał się za tłumaczenia.
            - Tak, chodziliśmy razem do  szkoły średniej. – Gestem dłoni zaprosił Ushio do stolika. Kiedy dziewczyna podeszła, Nagato odsunął jedno z krzeseł.
            - Dziękuję. – mruknęła cicho i lekko się zaczerwieniła. Nagato jednak jej nie usłyszał. Mało tego, wcale nie odsuwał jej krzesła tylko przesunął je w swoją stronę, by samemu sobie usiąść. Skutkiem czego Ushio zamiast uderzyć pupą w siedzenie, wylądowała na podłodze. – Ach! – pisnęła, robiąc sobą lekki hałas i zwracając na siebie uwagę wszystkich w pubie.
            - Matko!  Ush, nic ci nie jest?! – Nagato natychmiast do niej doskoczył i pomógł wstać. Saso i Miyuki też wstali zamartwieni sytuacją.
            - Nie nic - przekręciła głową, spalając buraka na twarzy.
            - Niezdarna, jak zawsze. – Skomentował Sasori. Miyuki spojrzała na partnera karcąco.
            - Każdy musi mieć swój znak rozpoznawczy. – Podsumowała śmiejąc się z siebie.
            Następnie przyciągnęła do siebie wolne krzesło, które przytrzymał Nagato. Teraz wolała być czujna i złapała za siedzenie, chcąc czuć czy krzesło nadal jest na tym samym miejscu. Jej towarzysz westchnął z uśmiechem, troszkę się ośmieszyła na wstępie, ale to było urocze. Takie nie trafienie w krzesło – Ush zastanawiała się czy chłopak w ogóle się połapał, że to jego wina. Chyba nie. Potem w akompaniamencie rozmów, patrzyli na rodzaje pizzy w karcie dań.
            - Dalej utrzymujecie kontakty z resztą chłopaków?
            - Tak, utrzymują. – odpowiedziała za nich Miyuki. Z Deidarą, Itachim, Yahiko, Obito i Hidanem – Wyliczyła, a Ushio skrzywiła się na ostatnie wspomniane imię.
            - Dalej się trzymacie z tym debilem? – Burknęła ze współczuciem w głosie.
            - Niektórych po prostu się nie da pozbyć…
            - On ma najgorzej. – Sprecyzował Nagato wskazując na Saso. – Hidan upatrzył sobie jego syna na „ulubieńca”.
            - Uuu, moje kondolencje… zaraz. Co? Masz syna?!
            Sasori przytaknął z uśmiechem. Miyuki zaczęła opowiadać o Naokim, w czasie gdy ten wyciągał portfel, w którym naturalnie trzymał zdjęcie swojego syna. Pokazał je, a Ush zaczęła się zachwycać, lubiła dzieci. Dzieci są fajne. Nagato musiał wtrącić, że czasami zajmował się chłopcem, aby miała o nim dobre zdanie.
            - No to fajnie, że macie dziecko, ale chyba nie jesteście po ślubie…?
            - Nie, nie… to nie jest nasze dziecko… - rzekła Miyuki z wymuszonym uśmiechem.
            - Ale w przyszłości może się nim stać. Kto wie? Tymczasem zamówmy coś. – Uciął temat Sasori. Miyuki złapała go od stołem za rękę, dając mu tak oparcie w trudnym temacie.
            Patrzyli w ciszy na swoje karty. Nie mogli się zdecydować na żaden z tytułów.
            - Może Viagra? – Zapytała Ushio, ciągle zaczytując się w propozycjach. Miyuki odszukała wzrokiem nazwy, a chłopaki po spojrzeniu na siebie parsknęli pod nosem. – Co...?
            - Nie nic, ale ja podziękuję. – Zaśmiał się Sasori.
            - Czemu nie? Nie zaszkodzi ci. – mruknęła Miyuki, wzruszając ramionami. Nagato się ośmiał z kumpla.
            - Może jednak się skusisz, by dla odmiany zadowolić w nocy ukochaną.
            - Zamknij się…
            - O jeżu! – zawołała Ush, uderzając się w czoło. – Chodziło mi o Pizzę Viagra! Może dla bezpieczeństwa będę podawać numery. – Bąknęła, co za zboczone towarzystwo.
            - Ekhm… - Chrząknęła Miyuki. – Ale o co chodzi…?
            - Ushio zawsze miała… TALENT do dwuznacznych wypowiedzi. – Wytłumaczył z uśmiechem Nagato, na co Ush wydęła usta. Nie nazwałaby tego talentem.
            - Co w słowie viagra jest dwuznacznego? -  Zadając to pytanie Miyuki była kompletnie poważna.
            - Nie wiesz co to viagra? – Sasori był tą niewiedzą bardzo rozbawiony.
            - No… nazwa pizzy – odpowiedziała Miyuki, a chłopaki się zaśmiali. Ushio nie, doskonale wiedziała co czuła Miyuki, też kiedyś była taka nieskalana zboczoną wiedzą.
            - To leki na potencję – Wytłumaczył Sasori obejmując ją ramieniem i całując w skroń.
            Miyuki spłonęła rumieńcem i wolała już uważać na słowa. Nie jest w tym temacie za dobrze wyedukowana, no! Zamówili jakąś normalnie brzmiącą pozycję i w oczekiwaniu na zamówienie prowadzili kolejne tematy. Tym razem na temat zawodu, który wykonują. Saso – lekarz, to było zbyt oczywiste, bo zawsze to było jego wyborem. Niestety do zakresu –kardio mu jeszcze brakuje. Miyuki jest studentką i opiekunką Naosia.
            - A ty Nagato na kogo się zdecydowałeś?
            - Jestem nauczycielem.
            - Och. Podziwiam, a czego uczysz?
            - Matematyki.
            - O matko…
            Zawsze się dziwiła ludziom uczącym matematyki, że potrafili w ogóle przejść przez opanowanie materiału. Jednak Nagato nadawał się na nauczyciela. Przynajmniej w czasach, gdy pomagał jej w zadaniach, spisywał się na medal. Chociaż ona była jedna, a teraz musi sobie poradzić z co najmniej dwudziestką osób.
­            - Wiesz mam nawet swoją własną klasę. Moi wychowankowie, są bardzo fajni!
            - Wow, no to może kiedyś przyjdę do ciebie na lekcje i zobaczę jak sobie radzisz.
            - Zapraszam. Wszyscy uczniowie mnie uwielbiają!
            - Zaiste. – Wtrącił Sasori do rozmowy. – A już w szczególności pewne dziewczę imieniem Yumi – Nagato zmiażdżył go wzrokiem. Wcale nie musiał o niej wspominać! Tak dobrze im się rozmawiało, a on wszystko psuje!
            - Yumi? – Dopytała Ush.
            - Uczennica, która się zauroczyła tym PedoBear’em. – Zaśmiał się Sasori. Miyuki ścisnęła mu rękę pod stołem i spojrzała na niego z gniewem. – Nie no to nie jest śmieszne.
            Wtem do ich stolika przybyło długo oczekiwane zamówienie. W czasie, którym Nagato musiał tłumaczyć swoją sytuację z napastliwą uczennicą. Codziennie w skrzynce otrzymuje od niej korespondencje z opisem tego, jak spędziła dzień… To jest, otworzył tylko trzy z nich. Jakby tego było mało. Wyniuchała, że robi zakupy w czwartki  rano, więc siłą rzeczy musiał się z nią wtedy „przypadkowo” widywać. Oczywiście Ush było go żal, ale no, co zrobi?
            - Dobra. No to opowiedz coś o sobie. – Zachęcił Nagato. Nie zwrócił uwagi na to, że skoro kazał jej mówić to dziewczyna będzie musiała zaprzestać jeść.
            - Otóż jestem tłumaczem. Tłumaczę mangi, czyli robię to, co zawsze chciałam. - Zadumała się chwilę nad sobą.
            - Gratulację. – mruknął Nagato. Pamiętał o jej oczekiwaniach względem swojej przyszłości. Szkoda, że ona o jego nie pamiętała. Od zawsze kochał matematykę, jak jej o tym nie mówił to chociaż mogła się domyśleć. – To teraz to co lubisz. Przy okazji czytasz mangi.
            - No wiem, chociaż niektóre tytuły muszę czytać przymusowo, a moje oczy krwawią… - Wzdrygnęła się Ush na wspomnienie przeglądania stron z nielubianego gatunku mangi. – Nie ważne.
            - A ty mieszkasz w mieście? – Zapytał Saso otrzymując twierdzące przytaknięcie. – Jakim cudem się na siebie nie natknęliśmy?
            - Mieszkam trochę oddalona od centrum.
            - O właśnie. Wiesz może czy Iseo Ame już wrócił? – Zapytała Miyuki, a Saso spojrzał na nią uważnie. Sądził, że przestała się już tym przejmować.
            - Mhm. Już wrócił kilka dni temu. Mówiłaś, że jest muzykiem, nie? – Obydwie się rozmarzyły. – Faceci grający na instrumentach są tacy super.
            - Ano, ano. Zgadzam się, a Iseo jest skrzypkiem.
            - Ooo…! Ale ze mnie farciara. Jeden sąsiad jest pianistą, a drugi skrzypkiem! – powiedziała dumnie. Miyuki, aż jej zazdrościła.
            - Też mi coś. – Prychnął Sasori. – Ja jestem doktorem.
            - A ja matematykiem!
            - To nie brzmi fajnie… - Bąknął.
            - Bo brzmi zajebiście!
            - Nie. – Nagato zmierzył go wzrokiem.
            - Noriko też mówiłeś, że matematyka nic nie znaczy? – Sasori zagryzł wargi w wymownym geście. Wtedy pojął, że przecież nawiązuje do jego eks przy obecnej dziewczynie.
            - Noriko była matematyczką?
            - Kto to Noriko? – dopytała Ushio.
            Tak więc Saso został zmuszony do opowiedzenia o swoim poprzednim związku i o tym w jaki sposób się zachowała matka Naokiego, ale wyjaśnił to po krótce, nie zagłębiając się w szczegóły. Po chwili, gdy skończyli już konsumować jedzenie, wyszła propozycja udania się do kina. Właściwie Nagato kierował ją jedynie do Ushio, ale jakoś mu nie wyszło precyzowanie zamiarów. Miyuki jednak zauważyła, że chciał zostać sam na sam, więc szepnęła Sasoriemu, że czas na nich. Oddaleni od reszty prowadzili cichą rozmowę.
            - Nie chcę wracać. – Burknął Saso. – Ush też była moją znajomą. Fajnie powspominać… Niech Nagato nie będzie taki samolubny – Nadąsał się. Właściwie nie tylko o to chodziło, ale też sam fakt wyjścia z domu z ukochaną bez czteroletniej przyzwoitki.
            - Przecież to jego czas, my jesteśmy tylko dodatkiem, który ma spadać, gdy nadejdzie czas.
            - Wiem… W porządku, masz rację… - Miyuki z uśmiechem pocałowała go w usta.
            - Brawo. – Po chwili podeszła do dwójki ciągnąc za sobą chłopaka. – Kochani jednak nie pójdziemy z wami do kina. Saso za bardzo martwi się o synka. Prawda?
            - Taa. – Przytaknął dosyć niechętnie. -  Został z babcią.
            - Twoją babcią? Rany, ratuj go! – nakazała Ushio.
            Pamiętała panią Chiyo. Postrach w domu Sasoriego. jak on z nią wytrzymał i nie zwariował… sam tego nie wiedział. W każdym razie poszli, pozostawiając parę samą sobie. Ush chciała się już pożegnać z Nagato, bo sądziła, że skoro już poszli to nie będą szli do kina. On miał inny zamiar, ale… nie potrafił się wysłowić i wolał zostawić to tak, jak dziewczyna zrozumiała.
            - Może jutro też gdzieś wyskoczymy…?
            - Pewnie. Czemu nie? to do zobaczenia. – mruknęła z uśmiechem i chciała odejść w swoją stronę.
            - Eee…! – Nagato zatrzymał ją jęknięciem. – Nie mam twojego numeru.
            - Och, rzeczywiście… to byśmy się umówili.
            - Przez chwilę sądziłem, że chcesz mnie tak spławić…
            - Nie prawda! To było przeoczenie!
            - Aha, jasne…

            Na lotnisku na jakieś pół godziny przed odprawą siedzieli sobie i rozmawiali Hiroya z Matsuri. Byli podnieceni swoim wyjazdem, ale w Matsuri zaiskrzyła się drobna obawa.. Wszystko przez Saso, bo to on ciągle przeżywał jej lot. Chociaż cieszyła się, że tak się o nią martwił. Hiroya złapał za dzwoniący telefon i oddalił, aby na spokojnie sobie porozmawiać z przyjacielem. Dziewczyna także wydobyła z kieszeni telefon, głównie po to, aby zająć jakąś gierką swoje myśli. Nawet nie zauważyła, że od pewnego czasu jest obserwowana przez oddalonego o kilka metrów i opartego o ścianę chłopaka. Po chwili ów chłopak wziął do ręki torbę podróżną i dosiadł się do niej.
            - Cześć. – Odezwał się zwracając na siebie jej uwagę. Najpierw spojrzała na niego obojętnie, ale potem go rozpoznała. Rozdziawiła buzię ze zdumienia.
            - Gaara? Rany, jaki ten świat mały! – Uśmiechnęła się.
            - Och, zapamiętałaś moje imię. – mruknął. – Ja jedynie pamiętam twoją twarz. I datę urodzenia – powiedział, ale tak naprawdę pamiętał jej imię, a nawet nazwisko. W końcu na zlecenie jej babci, której ojciec jest dłużnikiem, robi za jej ochroniarza. – Będę wdzięczny, jak się przypomnisz Matsuri.
            - Matsuri Aka… Ej! Pamiętasz moje imię, głąbie! – Zawołała naburmuszona. Gaara się zaśmiał z siebie. Jaki fail, niewiarygodne, że tak się jebnął w słowach. – Nie lubię, jak robi się ze mnie idiotkę.
            - Na idiotę wyszedłem tylko ja. Chciałem po prostu zagadać. Dokąd się wybierasz?
            - Do stanów lecę z kolegą. ­- Celowo go właśnie w ten sposób nazwała, aby nie poczuł, że nie może do niej zarywać. W końcu Hiroya żadnych sygnałów nie wykazuje, a Gaara… już zrobił pierwszy krok. - A ty?
            - Też.
            - Nie gadaj! – Zawołała radośnie. Teraz nie będzie musiała cały czas zawracać głowy Hiroyi… chociaż. – Jedziesz do dziewczyny czy po coś konkretnego?
            - Jadę, by wyrwać się od codzienności. Nie mam żadnych planów. Więc może czasem gdzieś pójdziemy? O ile twój kolega nie będzie miał nic przeciwko.
            - Nie będzie miał – orzekła pewnie.
            - Zależy czego… - Wtrącił się do rozmowy Hiroya.
            Matsuri od razu zapoznała ze sobą Hiroye i Gaarę. Niestety ci dwoje niezbyt się lubili. To jest, Gaara miał wyjebane, ale Hiroya był podejrzliwy. Jechał tam gdzie oni, zatrzymuje się w tym samym hotelu, wyjeżdża wtedy co oni… Matsuri z uśmiechem nazwała to przeznaczeniem, a dla niego było to dziwne. Obiecał Sasoriemu, że przypilnuje dziewczyny i do czasu, gdy była w nim zauroczona wydawało mu się to bułką z masłem. Gaara słyszał co nie co o tym Hiroyi i wie o jego problemach z prawem. Matsuri bardzo się podobało towarzystwo – starsze towarzystwo mówiąc dokładniej. Jeden przed, a drugi po dwudziestce. Marzenie. Po chwili ruszyli w stronę swojej odprawy, a w Matsuri na nowo narodził się lęk. Patrzyła przez okno na startujące samoloty, a jej twarz mimowolnie pobladła.
            - Pierwszy lot Matsuri? – zapytał uprzejme Gaara.
            - Aż tak widać? – odpowiedziała pytaniem i ogarnęła, że gniecie w dłoni swój bilet.
            - Spokojnie. Raczej się nie rozbijemy – Dodał Hiroya po chwili zatykając sobie usta ręką. Gaara zaśmiał się pod nosem. Coś mu to pocieszenie nie wyszło.
            - Uspokoiłeś mnie, wiesz? – Burknęła. – Ja chyba jednak zrezygnuję…
            - Wyluzuj Mats. Od latania nikt nie umarł… no kurwa – Zaś się za późno ugryzł w język. Matsuri skrzywiła się na to zdanie, ale to przez sposób w jaki zmarli jej rodzice. Czuła, że zaraz zemdleje, a jeszcze nawet nie wsiadła do samolotu.
            - Złapać cię za rękę? – Zapytał Gaara, dziewczyna spojrzała na niego dziwnie, więc uznał to jako zgodę. Taki na pozór niewielki gest sprawił jej wielką ulgę.
            W ten sposób przetrwała odprawę i została odprowadzona do swojego siedzenia. Okazało się, że Gaara siedzi na tym samym poziomie co oni tylko w rzędzie obok. Cóż… przeznaczenie. Matsuri chciała siedzieć przy oknie, ale Hiroya z pomocą Gaary wybili jej ten pomysł z głowy. Takie atrakcje nie są dla osób z takim małym doświadczeniem podróżniczym. I tak naszli na temat swoich podróży. Zdecydowali zgodnie odciągnąć uwagę Matsuri od myśli lecenia w powietrzy. Ona z kolei cholernie to doceniała.
            - W sumie niewiele latałem samolotem. Prócz Yagury nie mam kumpli za granicą, a też takie wycieczki są kosztowne. A ty, Gaara? Jaki z ciebie jest podróżnik?
            - Cóż… byłem w wielu miejscach. Do stanów jadę już czwarty raz. Mogę wam służyć za przewodnika.
            - Obejdzie się…
            - Nie. Właśnie fajnie się składa, będziesz mógł częściej spotykać się z kumplem we dwójkę, a ja w tym czasie pozwiedzam miasto pod pieczą Gaary. – Uśmiechnęła się słodko w jego stronę.
            Hiroya nie mógł ukryć swojego zdziwienia. No chyba ona jest jakaś niepoważna! Zamierza się wpakować w jakieś wycieczki z obcym kolesiem? Chyba dopiero teraz zrozumiał ten naskok Sasoriego. Matsuri jest zbyt ufna co do ludzi. Raaany, trzeba będzie mieć ją na oku.

            Miyuki zapukała do mieszkania, gdzie był zameldowany Iseo. Zgodnie z tym co na początku mówił jej jego współlokator to powinien już wrócić ze swojego wyjazdu. Odetchnęła słysząc kroki zza drzwi. Otworzyła je jakaś ładna dziewczyna o białych jak śnieg, prostych i długich włosach, ubrana jak typowa chłopczyca. Ale bardzo ładna chłopczyca. Jakoś na jej widok zapomniała języka w gębie. Miyuki nie wiedziała, że mieszkają też z dziewczyną. Nie wstydzi się? Przecież to chłopcy! Dziewczyna odchrząknęła znacząco.
            - Chcesz autograf? – Zapytała retorycznie. – Chcesz czegoś? – Uch… jaka niemiła… wtem jednak się domyśliła dlaczego. Ów dziewczyna miała poparzoną skórę twarzy. Policzek i szyję i nie wiadomo co jeszcze. Pewnie sądziła, że patrzy na jej skazy na ciele.
            - Ja przyszłam do Iseo… - Wydukała nieśmiało. Wtem zauważył ją współlokator przechodzący koło przedpokoju.
            - Wpuść ją, wiedźminie. – Nakazał chłopak, zwracając się do białowłosej. Odciągnął ją za ramię i popchnął do pokoju. Następnie sam wpuścił Miyuki do środka. – Iseo ma pokój na końcu korytarza. Powinnaś usłyszeć.
            Po tym zdaniu ją zostawił samą. Miyuki trochę zdziwiło to zaufanie jakim obdarzają gości. Równie dobrze mogłaby coś ukraść. Jednak no, co do niej się nie pomylili. Idąc żwawym krokiem do pokoju zaczęła słyszeć dźwięk skrzypiec. Czyżby palce Iseo odzyskiwały sprawność? Ucieszyła się z tego i zapukała do drzwi.
            - Właź! – odkrzyknął głos chłopaka. Jak fajnie było go usłyszeć. Niestety po wejściu do pokoju okazało się, że dźwięki skrzypiec pochodzą z laptopa. Iseo siedział na parapecie okna i pisał coś w notatniku, a widać, że to robiło mu straszny ból. – Nie wiedziałem, że potrafisz pukać.
            - Nauczyłam się, nakrywając przypadkiem moją mamę z ojczymem. – Wzdrygnęła się na samo wspomnienie, a potem uśmiechnęła do Iseo. – Dalej nie chcesz mnie widzieć?
            - Nie. – odłożył swoje bazgroły na bok i podszedł do niej. Był od Miyuki sporo wyższy. – Twój widok mnie cieszy – Na te słowa zrobiło jej się cieplej na sercu. Z uśmiechem objęła przyjacielsko, chłopaka.
            - Fajnie, że twoja złość jest ociupińkę mniejsza – stwierdziła i oddaliła się od Iseo. – Co u ciebie?
            - Nieźle. Na czas mojej przerwy znalazłem sobie pracę, więc podłapie trochę grosza.
            - Jaka to praca?
            - Taka tam… w firmie. Praca po znajomości.
            - Jednak to wciąż nie koncerty… - Miyuki czuła się winna, tym bardziej słysząc jego wymuszoną radość. – Jak twoja ręka? – Iseo miał na ręce opaskę uciskową, więc nie miał już jej usztywnionej.
            - Coraz lepiej. Narzeczona Makio jest rehabilitantką i po znajomości przyspiesza moją kurację. Właśnie ćwiczyłem rysując jakieś bazgroły…
            - Pokaż! – Wyciągnęła rękę po notatnik.
            - Eee… no okej, ale ten. Nie namawiaj mnie na zmianę profesji.
            Skinęła głową i dostała przedmiot do rąk. Jednak rysunki były… no brzydkie.
            - Zostań przy skrzypcach… czterolatek rysuje lepiej niż ty.
            - No wybacz, nie mam już czterech lat. – Żachnął się rozbawiony. - Usiądź tutaj. Pokażę ci coś.
            Przeprowadził ją na swoje, na szczęście, zaścielane łóżko i dosiadł się do niej, biorąc na kolana laptop. Miał na nim zgrane kilka takich jakby profesjonalnie nagranych filmików sprzed wypadku z ręką. Lubił je czasem samemu odsłuchiwać i przyłapywać się na błędach, a potem je poprawiać. W ten sposób dążył do perfekcji. Mają znajomego informatyka, który za niewielką opłatą im wszystko montuje, redukuje szumy w tle i inne takie.
            Miyuki patrzyła uważnie na filmik, gdzie przez zaledwie trzy sekundy nim zastopował, Iseo oparł skrzypce na swoim lewym ramieniu i przytrzymał instrument podbródkiem. Prawą ręką złapał za smyczek. Gdy grała na gitarze, również wolała mieć szyjkę instrumentu po swojej prawej stronie.
            - Ale uprzedzam, że na niektórych filmikach dźwięki nie będą czyste. Te nagrania mają już ładnych parę lat, a wprawę na różne te muzyczne czity zdobywałem o wiele później – powiedział z zakłopotaniem. – Ruch palców wzdłuż struny nadaje miękkości dźwięku. Celność w  struny…
            - Intonacji, musisz też być biegły i celować w wielo-dźwięki. – No zaskoczyła go swoją wiedzą. – Kiedyś grałam na gitarze, więc znam się na tym.
            - W takim razie już nie przedłużam. Co by ci tu puścić...? – Zaczął się na głos zastanawiać, a potem uśmiechnął się cwaniacko do Miyuki. – To nagranie sprzed kilku miesięcy, zobaczymy czy poznasz.
            Zaciekawił ją. Zaczęła się uważnie przysłuchiwać wykonywanemu utworowi. Jak dla niej Iseo wspaniale grał, szkoda tylko, że stało się tak, jak się stało… i to przez nią. Ogólnie wiedziała co zagrał, nie miała prawa nie poznać tego utworu. Po chwili nawet zaczęła odśpiewywać piosenkę z „Frozen” – Ulepimy dziś bałwana”. Iseo ponownie był zaskoczony, ale i zachwycony jej głosem. Jednak póki co nie zdradzał tego po sobie. Włączył następny utwór tym razem pochodzący z Króla Lwa. Po kolejnych utworach zarządził przerwę.
            - Masz piękny głos. Serio, wspaniale się ciebie słucha. – Miyuki, aż się zarumieniła.
            - Dziękuję, rozumiem, że będę mieć w tobie stałego słuchacza, gdy będę pracować w radiu.
            - No… to muszę kupić sobie radio. – Zaśmiał się.
            - Tak mnie zastanawia, czy twoim współlokatorom nie przeszkadza, gdy grasz… grałeś? Nie masz dźwiękoszczelnych ścian.
            - Mówisz o Makio? Nie, nie przeszkadza mu. Też jest muzykiem. Gra na pianinie. – Wytłumaczył. – Pamiętasz… jak chciałem się przenieść w akademiku do innego pokoju, to wtedy mi zaproponował, abym się do niego wprowadził.
            - Znaliście się wcześniej?
            - Kilka razy na zajęciach graliśmy w duecie. – odpowiedział.
            - A ta dziewczyna? Ta z… - W porę się jednak ugryzła w język. Nie powinna tak otwarcie mówić o defektach na ciele innych osób. - Twoja dziewczyna?
            - Nelia? Nie, nie jest moją dziewczyną. To siostra Makio – Przytaknęła głową na znak, że rozumie. – Nie bądź zazdrosna, ona jest dla mnie odrobinę za młoda! – Zażartował.
            - Nie jestem zazdrosna! Mam chłopaka, nie pamiętasz?
            - Tego, z którym spałaś. Pamiętam – Wskazał na swoją rękę. – Swoją drogą… on wie, że jesteś u mnie? – Trochę to by było zabawne i urocze, gdyby Miyuki przyszła tu w tajemnicy lub bez zgody chłopaka. Głupio to zabrzmi, ale poczułby się szczęśliwy.
            - Oczywiście, że wie. Sam mnie tutaj podwiózł.
            - Nie był zazdrosny…?
            - Nie – odpowiedź nadeszła od razu, na Iseo się skrzywił. Jak to nie?
            - To musiałaś mnie pewnie przedstawić, jako okropnego brzydala. – Wszakże nie ma innej opcji, przecież jest wspaniałym kandydatem na potencjalnego kochanka.
            - Bez obaw, nawet nie pytał o twoją aparycje. Saso mi ufa – rzekła dumnie. Iseo nie chciał się wypowiadać na ten temat, ten cały Saso musi być strasznie pewny siebie, skoro rywale nie są mu straszni. Iseo osobiście wolałby trzymać Miyuki blisko siebie. – Ile Nelia ma lat?
            - Umm… nie wiem, szesnaście chyba.
            - Więc o co ci chodzi z tym za młoda? Cztery lata różnicy, tylko!
            - Cztery mówisz – zaśmiał się lekko. – Ile według ciebie mam lat, Miyuki? – To pytanie ję trochę zbiło z tropu.
            - Dwadzieścia….?
            - Więcej - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
            - Trzydzieści?! – Teraz omal nie spadł z łóżka.
            - Ja pierdolę, nie przesadzaj!
            - Dobra. – Odetchnęła uspokojona. – Dwadzieścia dziewięć – Iseo przybił sobie piątkę z twarzą. No okrutna dziewczyna.
            - Dwadzieścia pięć, gówniaro – mruknął z wyższością.
            - Byłam blisko – Burknęła, uderzając pięścią w swoje udo w udawanej bezsilności.
            - Tak, tak. Oczywiście.
            - Staruch z ciebie Iseo. – stwierdziła Miyuki.
            Za ten tekst chłopak rzucił w nią poduszką. Co za bezczelność! Chociaż cieszył się, że mają ze sobą taki zdystansowany kontakt. Iseo lubił towarzystwo szatynki, dlatego z ciężkim sercem wypytywał o jej związek, który okazał się być bardzo udany. Miyuki uważała go za swojego najlepszego przyjaciela, więc bez oporów opowiedziała mu o Sasorim. Większość spraw obracał w żart, jakoby się śmiali z jej chłopaka. W ten sposób lepiej się przyswajał z wiadomością, że Miyuki jest dla niego nieosiągalna. Pierwszą kwestią, której nie mógł się nie czepić, był wiek Saso. Rok starszy, a to on jest staruchem. Co to ma być? W następnych zdaniach też się coś zdarzało, a potem niestety w trakcie słuchania zdarzyło mu się ziewnąć.
            - No wiesz co! – Burknęła niby to urażona.
            - Przepraszam, przepraszam. Nie chciałem – zaśmiał się.
            - Dobra, no to dosyć o mnie. Opowiedz mi o swoich wakacjach. Makio mówił, że byłeś u rodziny. – Poprosiła.
            - Byłem u mojego braciszka w szpitalu…
            - Och, co mu się stało?
            - Głupol spadł z drzewa. Chwilowo potrzebował towarzystwa. – Puścił do Miyuki oczko.
            - Masz młodszego brata?
            - Dużo młodszego.
            - Ile ma lat?
            - Dziesięć. – Miyuki na moment zapomniała języka w gębie. To dopiero jest różnica wieku, całe piętnaście lat! ale jest pod wrażeniem, że mimo to są w bliskich kontaktach.
            - Jestem pod wrażeniem, że się dogadujecie. Może jak kiedyś do ciebie wpadnie to mnie z nim zapoznasz…?
            - Nie wiem, nie wiem. Nie znosi cię.
            Miyuki utkwiła w nim zdumione spojrzenie. Jak to tak można jej nie lubić? Do tej pory jedynie nie lubiły jej psy czy koty. Okazało się, że to wszystko przez Iseo, bo powiedział bratu, że to jej wina, iż nie gra na skrzypcach. Ok, to jej wina, ale nie musiał tego wszystkiego mu mówić! Braciszek Iseo to jego krytyk, którego słowa zawsze ostro motywują. Dla niego chce być najlepszy, ale dokładnego powodu jej nie powiedział. Właściwie podobała jej się jego tajemniczość. Miyuki zaczęła w ramach ciszy przyglądać się swoim włosom i bawić się nimi. Iseo wpatrywał się w jej postać, być może trochę się zapomniał, bo to trwało zbyt długo.
            - Flirtujesz ze mną? – Zapytał cwanie. – Uważaj, bo ci się uda.
            - Nie flirtowałam!
            - Bawiłaś się włosami – Przypomniał. – My, mężczyźni uważamy to za flirt, wasze oblizywanie ust też. Albo…
            - Dobra, dobra! Już wyjaśniam – Poprawiła się na łóżku. – Zastanawiałam się czy się nie obciąć – Spojrzała na niego uważnie. – Ładnie mi będzie w krótkich włosach?
            - Ale… w sensie tak krótko byś wyglądała, jak chłopak?
            - Nie! Myślałam raczej o długości do ramion. – Sprecyzowała ściszonym głosem.
            - Będzie ci pasować. Kobiety chyba lubią takie zmiany – Puścił do niej oczko.
            - Teraz to ty flirtujesz – Oskarżyła. – Puszczasz oczko i mówisz komplementy…
            - Wydaje ci się. – Zaśmiał się. – Jestem dobrze wychowany, a do oka coś mi wpadło!
            - No chyba ja. – orzekła dumnie Miyuki. Iseo ucichł przywdziewając na siebie poważną minę. Trafiła w sedno, ale nie może, nie powinien się z tym ujawniać.
            - Nie obraź się, ale mam pewne – Złapał się wymownie za klatkę piersiową. – wymagania.
            - Idę stąd. – Fuknęła urażona i wstała z łóżka, w ostatniej chwili Iseo złapał ją jednak za rękę i poprosił by została. – To było strasznie podłe.
            - Wybacz, ale coś musi być z tobą nie tak, skoro masz kompleksy – mruknął.
            - Trzeba mieć jakąś wadę.
            - Pewnie masz mnóstwo innych, prawdziwych.
            Nastąpiła chwila ciszy podczas której Miyuki ponownie strzeliła focha, a Iseo śmiejąc się ze swojego zbyt długiego języka starał się ją przeprosić. Po chwili ponownie namówiła go na puszczenie jej czegoś, a właściwie to sama wybrała utwór widniejący na liście. Dzisiejsza szara pogoda działała na nią bardzo usypiająco. Dlatego nieuniknione było, że zaśnie, gdy na filmiku Iseo grał jej pewien spokojny aczkolwiek cudownie brzmiący utwór. Nawet ładnie mu wyszło.
            - Jak ci się…? – Zatkał sobie odruchowo usta, by żadne słowo się nie wymknęło i nie obudziło dziewczyny.
            Bardzo cicho i ostrożnie zamknął i odłożył laptop na bok. Miyuki zasnęła na ramieniu chłopaka, dlatego ostrożnie, by jej nie zbudzić, ułożył ją na swoim łóżku, a następnie wyciągnął z szafy biały kocyk. Podszedł do Miyuki okrył ją nim, uśmiechając się do anielskiej twarzy, którą posiada w czasie snu. Nie miał serca jej budzić, a także nie miał też nic przeciwko, aby drzemała. Mógł wrócić do poprzedniej czynności, którą wykonywał.

            Kilka dni później do pewnego bloku mieszkalnego zmierzał Hidan. Na twarzy miał wykwitły radosny uśmiech, z     rana w jego głowie narodził się pomysł. I to nie byle jaki, bo genialny pomysł, na który Sasori musi się zgodzić, a jak się nie zgodzi to jest mega idiotą. Tylko nie wie czy mu to robi jakąś różnice. Przekroczył szybko schody stając na co drugim lub trzecim stopniu, a będąc na odpowiednim piętrze zaczął walić w drzwi. Po sekundzie drzwi się otworzyły, a w nich już stał Sasori, a także Naoki – obaj przyszykowani do wyjścia.
            - Siema Nao! – wydarł się do chłopca i przybił z nim piątkę. Sasori przewrócił oczami, dureń wydziera mu się na klatce. – Wyciągasz starego na spacer?
            - No! Trochę ruchu mu się przyda. – Saso się skrzywił na słowa dziecka. Przed chwilą to on mu tak powiedział i teraz się to na nim zemściło.
            - Że też się nie wstydzisz. – mruknął Hidan, mierzwiąc mu czuprynę. – Gdzie idziecie? Idę z wami – zapowiedział od  razu, no jak mogłoby być inaczej. Naoki wyszedł z mieszkania, a Saso zaczął je zamykać na klucz.
            - Tata mnie będzie uczył jeździć na rowerze! – zawołał Naoki schodząc z wujkiem po schodach.
            - No nareszcie zrobi coś pożytecznego.
            - Ucz się ode mnie, Hidan. – sarknął Sasori. – Po co przyszedłeś?
            - Miyuki wyjechała, nie? Jak sobie radzisz?
            - Nie mydl mi oczu swoją troską tylko mów. – Znali się na tyle długo, że wiedział, iż każde, ale to każde odwiedziny Hidana nie mają haczyków.
            - Serio się martwię czy Naoki ma opiekę czy coś…
            - Tak, ma opiekę. Albo moją albo mojej babci albo kogoś organizuje.
            - Nie masz czasem chęci odpocząć?
            Sasori spojrzał na niego z politowaniem, a następnie skoczył do piwnicy po rower. W tym czasie Naoki i Hidan wyszli na dwór i tam czekali na Saso. Z rozmowy z chłopcem dowiedział się, że będą jeździć w parku. Wie też o tym, że Saso bzyka Miyuki. Deidara bardzo dużo gada – plotkara taka. Po chwili Sasori już wrócił z rowerem. Nie był to trójkołowiec, bo cóż. On tam się uczył jeździć od razu na dwóch.
            - Będzie ryczał – zapowiedział.
            - Nie będzie – obronił Saso chłopca.
            - Nie będę! Nauczę się jeździć, aby się ze mnie w przedszkolu nie śmiali!
            - Już do budy idzie? Znaczy spoko, przedszkolanki były zajebiste – Poddał się unosząc przedramiona w górę. – Potem już było coraz gorzej…
            - Ja tam nie znosiłem swojej przedszkolanki. – Bąknął Sasori. – Była jedną z tych, które spuszczały lanie. – Wtedy jeszcze takie coś było legalne, a on lubił szaleć w miejscach, gdzie nie ma rodziców.
            - Ja tam lubię, jak laska potrafi mnie sponiewierać w łóżku.
            - Kiedyś… zresztą nie ważne. – W porę ugryzł się w język. Przecież nie będzie mówił na intymne tematy przy dziecku. -  W porządku Naoki. Gotowy?
            Kiwnął głową oznajmująco i zaczął wsiadać na rower. Sasori nieustannie asekurował chłopca, choć czasami to przeszkadzało, a puszczenie go samodzielnie w trasę skończyłoby się jeszcze gorzej. Hidan stał z boku i obserwował poczynania Naokiego. Kilka  razy próbował się wtrącić, ale Saso kazał mu wsadzić sobie swoje rady w dupę. Zaszedł do sklepu po coś do picia, a gdy wrócił ustalona została przerwa.
            - Hej. Nao może spędzić u mnie kilka dni, jak chcesz – Zwrócił się do Saso.
            - Nie chcę.
            - No weź. Odpoczniesz sobie albo oddasz się robocie, jak lubisz!
            - Lubię spędzać czas z synem.
            - Phh, akurat! – Burknął Hidan. No głupi Saso, odrzuca pomoc. – Nic mu przecież nie zrobię! Nie jestem pedofilem, jak Nagato – Dodał wzruszając ramionami.
            - On też tak mówił.
            - Ale jesteś…
            - Co ja mam robić bez niego, co? Miyuki nie ma.
            - Och, są też inne kobiety! – wyrzucił z siebie rozwiązanie. – Możesz… nie wiem, poimprezować z Dei’em. Ucieszy się.
­            - Zastanowię się. – odpowiedział dla świętego spokoju, bo tak naprawdę oznaczało to, nigdy. Hidan jednak był z siebie zadowolony. – Tak w ogóle… jedno mnie ciekawi.
            - Co?
            - W waszym zakładzie powiedziałeś, że nie zdecyduje się na bycie z Miyuki. Dlaczego?
            - Bo odrzucenie przez ciebie Miyuki byłoby idiotyzem, a ty jesteś idiotą, więc pasuje. No i ten, ciągle nie zapomniałeś o tej szmacie. Pani Szmacie.
            - Czemu wszyscy tak myślą? Jestem taki żałosny, że po czterech latach nie mógłbym pogodzić się z rozstaniem? W dodatku jak mógłbym kochać kogoś, kto tak potraktował moje dziecko?
            - Bo to się jakoś nazywało. Syndrom sztokholmski czy jakoś tak. – Mężczyzna wzruszył ramionami. – Kochasz osobę, która cię krzywdzi.
            Sasori sam nie wiedział co go bardziej dziwi, że Hidan zna takie coś, jak syndrom sztokholmski czy to, że zostało to odniesione do jego osoby. Co ci ludzie mu wmawiają?
            - Gówno prawda.
            - Nie wiem, ale na komunikat, że proponowałem Noriko seks to się wkurzyłeś. – oznajmił Hidan, a Sasori zagryzł wargi. Owszem, to prawda i nawet nie może się wytłumaczyć. – Milczysz czyli się zgadzasz.
            - Nie! – Zaprzeczył i szukał wymówki. – Milczę, bo nazwałeś ją po imieniu…!


OD AUTORKI
Dzień dobry wieczór xD 
Dzisiaj rozdział wcześniej, bo chcę sobie pograć w jakąś grę xD Całe dwa tygodnie spędziłam na klikaniu w te moją klawiaturę xD passa jest, więc prędko przerwy nie będzie xD ale jestem kobietą, więc nigdy nie wiadomo xD
Nowiutki szablon zawdzięczam chusteczka_aha :D zajebisty no nie? :D  Wiem, że z Naruto to nie ma nic wspólnego, ale opowiadanie też ma niewiele, bo tylko wygląd i imiona postaci się zgadzają :P i powiązania xD
W treści zareklamowałam kanał PrankVsPrank z YouTube, polecam - pośmiejcie się :D
Dzięki wszystkim za wkład w moją chęć na skończenie tego tasiemca xD
Pozdrawiam ^^ ;*

DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU 
9.03.2015
SPOILER
Naoki nie dość, że zjadł swoją porcje to jeszcze wybłagał wzrokiem tą należącą do Sasoriego. Ach i jeszcze musiał go przebrać na nowo, przecież nie będzie gonił ze spodniami z dupą w przodzie. Zdejmując dziecku bluzkę zauważył sporego siniaka na jego ramieniu. Zmrużył oczy.
- Co ci się stało? – wskazał na ów miejsce. Naoki wzruszył tylko ramionami. – Boli cię?
- Nie, tylko trochę bolało wczoraj, jak mnie złapałeś w sklepie. 

4 komentarze:

  1. Ja cie nie wierze :o Ale fart, nie dość, że to mój pierwszy komentarz na tym blogu, to jeszcze pierwszy pod rozdziałem xd. Jak widzisz zdążyłam nadrobić i jestem bardzo zadowolona xd
    No cóż, najwyższy czas odnieść się do rozdziału :)
    Zacznę więc od Kany. Co ona sobie wyobraża?! Czy ona nie ma sumienia? Jak ona w ogóle może nie lubić Miyuki ;-; ? Jezu, proszę tylko nie pozbawiaj jej włosów.. I tak wiem, że to zrobisz xD
    Co do randki, to muszę powiedzieć, że chyba bardzo lubisz umieszczać w opowiadaniu perfidne babsztyle, co? ;-; Nie no dobra, ponosi mnie xD Co ta Ushio taka wredna dla Nagato? Biedaczek :( I głupi Iseo.. I ten pedał Hiroya. No i oczywiście pani Szmata! Boże, jaka ja jestem agresywna dzisiaj XDD Ale Gaara się pojawił <3 No i rozmowa z Hidanem, masz plusa XD
    Syndrom Sztokholmski, huh? To chujowo u tego Sasoriego. ;-; A tak w ogóle odnosząc się do poprzedniego rozdziału, chyba nie zrobisz z Deia aż takiego kutasa..? :'( Spoiler bardzo ciekawy, więc chyba jeszcze nie usunę bloga z obserwowanych.. Nie no żartuje.. Usunę XDD Hahahah weź, ale to było suche ;-;
    Ps. Pewnie już odwiedzałaś bloga, ale i tak to powiem.. Jezu ale gówno z tego wyszło XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, przepraszam za spóźnienie, ale nie mam internetu... Lajf is brutal...
    Ale! Wróćmy do komentarza ;)
    Iseo! O Matko... On jest taki cudowny, a ta Miyuki to czasem taka idiotka jest. Nie chodzi mi o to, że powinna być z nim, a nie z Sasorim (bo powinna być z Saso) ale czy ona się nie skumała, że Iseo się w niej podkochuje? Tak mi go szkoda... Friendzone tak bardzo. Daj mu jakąś super dziewczynę! Taką wiesz, z powerem ;)
    Kana... Moje nastawienie do niej chyba nie uległo zmianie. No, nie lubię jej i już. Nie wiem dlaczego, lubię postacie takie jak ona, ale nie ją. Nie wiem o co mi chodzi, ale nic na to nie poradzę...
    Od kiedy Hidan taki mądry jest? Syndrom Sztokholmski? Wow, pierwsze słyszę. Ale nie interesuję się takimi rzeczami, więc nic dziwnego że Hidan mnie zaskoczył swoją znajomością z psychologią :D
    I randka Nagato...
    Nie wiem kogo zrobiło mi się żal bardziej... Czy tej biednej dziewczyny, która zaliczała glebę przez rudego, czy rudego, którego ta dziewczyna chciała spławić? Ale no cóż... Polubiłam ją od razu. Jest świetna! Niech oni będą razem, stanowią wprost idealną parę! ;)
    To tyle ode mnie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do akcji w końcu wkracza Ush! I teraz chodzi mi o komentowanie XD Na wstępie przepraszam, że tyle czasu zajęło mi ruszenie dupy xd Ale wiedz, że czytałam wszystko po kolei! Zresztą, wychwalałam ci już Iseo <33
    No ale może od początku xd Kana - lubię ją, jest twardą babką i nie oszczędza Itachiego (choć czasami aż mi go żal XDD). W sumie innych też nie oszczędza xd Ale to na plus. No i łatwo zrozumieć jej antypatię do Miyuki - taka babska solidarność (chociaż przeważnie działa przeciw facetowi; ostatnio chłopak zerwał z kumpelą, to od razu zaczął być dla nas skurwielem, nawet jeśli go nie znamy xD Ale serio jest chujkiem! Jak tylko koło nas przechodzi [nawet jeśli nie ma z nami jego byłej dziewczyny] to na nas patrzy, jakbyśmy nie wiadomo, co zrobiły. Pfy, skurwiel >.>) No w każdym razie, współczuję Miyuki, że tyle musiała się nasiedzieć w tych sklepach xD Chociaż nie powiem, ostatnio mnie samej sprawiało to nawet przyjemność xd Ale zakładam, że to tylko tak jednorazowo xd Na szczęście dla portfela taty xDD
    Ja pierdolę, Saso XDDD Zapytałabym, kto jest najgłupszy w Aka, skoro on z takimi żartami jest jednym z tych rozważniejszych, ale najgłupszy jest przecież Hidan, a to wszystko wyjaśnia xDDD No w każdym razie, nie dziwię się Miyuki, że się wkurzyła xD Kto by się nie wkurzył za picie wody z kibla? xd Biedna xd
    Hohoho, i nadeszło moje pięć minut :D Soli! Jak mogłaś zrobić ze mną taką perfidną babę?! >.< Nie dość, że wyrżnęłam sobą o podłogę, to jeszcze zrobiłam zwyczajowego dwuznacznego faila! No wiesz ty co, w takim tempie to zrobisz ze mnie drugą Noriko i będą hejty :C A tak serio, to wiesz, że ja się śmiałam xD I wiesz, że cię kocham <33 Nagato to jednak jest idiota xD No nie wierzę, że nie zaczaił, że to jego wina XD Ale jest uroczy, a to się chwali ♥ Hahaha, ale to było słodkie, jak się z Saso zbulwersowali, że nie tylko muzycy są fajni XD No cóż... nie tylko, ale no, matematyk czy lekarz nie brzmi tak zajebiście jak skrzypek albo pianista xP No, na koniec przypadkiem prawie go spławiłam, ale nie dał się i prawidłowo :D Już się nie mogę doczekać, aż go zacznę maltretować Szekspirem, hłehłehłehłe ]:->
    Dobra, jest Hiroya, Ush jest szczęśliwa ♥ Gaara też jest zajebisty :D I Matsuri też powoli coraz bardziej zyskuje w moich oczach ^3^ Nno, Hiroya pocieszać w ogóle nie umie i lepiej by było, jakby się nie odzywał, ale... no dobra, jak powiedział: "Od latania nikt nie umarł... no kurwa", to mimowolnie się zaśmiałam XDDDD Cudny jest ♥ Gaara też świetny - "No to jak się nazywałaś, Matsuri?" no lol XDDD Ale jest też słodki ♥ Jak wyskoczył z tym trzymaniem za rękę, to aż się chciało zrobić "ooooo" xD To teraz powiedz mi, gdzie, do loda wafla, są tacy faceci i czemu ja żadnego takiego nie znam? xDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg, Iseoooo~ <3 Jeden z mojej Świętej Czwórcy (nope, takiego słowa nie ma xD) No, na początku Nelia - jako że wiem, jakie masz co do niej plany, tym bardziej nie mogę się doczekać rozwinięcia jej wątku :D Kurde no, serio czekam na to z niecierpliwością! *3* No ale wracając do Iseo - omggg <3 Hahaha, wielki artysta bez talentu w rysowaniu XD Upsik xd Ale jeżu, tym zgnieceniem ręki Iseo, Yosuke zdobył u mnie mnóstwo minusowych punktów .3. Dobrze, że ja nie mam takiego nadopiekuńczego brata, zwariować by można xD Hahaha, ale to było słodkie, jak się skrzywił na wieść, że Saso nie jest o niego zazdrosny XD "Przecież jest wspaniałym kandydatem na potencjalnego kochanka" - oj, ktoś tu ma wysokie mniemanie o sobie xD I rany, jak mnie rozśmieszyło to zgadywanie wieku Iseo XDD "Przybił sobie piątkę z twarzą" - Soli, jesteś mym geniuszem <3 xDD Fajnie, że mają taki zdystansowany kontakt, ale szkoda mi go, noo :c Ja zawsze, ale to zawsze kibicuję tym trzecim i nie ma znaczenia, czy lubię głównego, czy nie .-. (Na przykład w Bokura Ga Ita/Byliśmy tam ryczałam jak potłuczona przez tego trzeciego ;-; No bo Take był taki dobry, że ja nie mogę, no! T^T)
      No i musiał oczywiście wbić Hidan i zepsuć mi rozdział =3= Ja pierdolę, też nie wiem, co mnie dziwi bradziej - to, że Hidan zna takie mądre słowa, czy to, że jego głupota się ciągle mnoży? Dobra, nieważne xD Żal mi Saso, bo już się od tego ułoma nie uwolni :c
      No, to tyle tym razem xD Postaram się szybko skomentować kolejny rozdział :D
      Weny :D

      Usuń