Zgodnie z
zamiarami ulokowali się we dwoje w kawiarni na samym dole budynku. Tayuya
zamówiła sobie deser złożony z lodów czekoladowych – miała już swoje zachcianki,
bo w końcu była w ciąży, a skoro Deidara stawiał, nie omieszkała sobie zażyczyć
czego chciała. Douhito za to zamówił sobie gorącą herbatę, na co i tak narzekał
– pięć złotych za głupią herbatę! Co za skandal. No, ale był chory i było mu
cholernie zimno. Wsypał sobie dwie saszetki cukru i zaczął to mieszać, stale pociągając
nosem. Tayuya zaś zajadała lody, odczuwając niekiedy dreszczyk podniecenia, bo były
takie pyszne.
- Mmm…
Wspaniałe – stwierdziła. – Och, rany boskie... Koleś, który to stworzył jest
moim bogiem. – Wzięła kolejną łyżkę do ust na nowo rozpływając się w tym
doznaniu. – O matko…!
- Zostawić
cię samą z tym pucharkiem? – zapytał Deidara. Ludzie się na nią gapili i w
ogóle… No wstyd. Dziewczyna zaprzeczyła. – To się zachowuj jakbyś jadła lody, a
nie uprawiała ze mną seks.
- My byśmy
już dawno skończyli – odrzekła Tayuya, oblizując swoją łyżkę i pożerając
wzrokiem gościa siedzącego kilka stolików od nich.
Dei nie
zwracał na to uwagi. Zastanawiał się jak zacząć rozmowę.
- Czy
jesteś…
- Ej, Deidara. Gdybyśmy nadal byli razem, to
byłbyś zazdrosny o tamtego kolesia w brązowej kamizelce?
Obejrzał
się, szukając wzrokiem typka o którym mówiła. Gdy go znalazł spojrzał na nią z
uniesioną brwią.
- Chodzi ci
o kujona z pryszczami i ulizaną fryzurą? – upewnił się, a ona przytaknęła. –
Nie.
- No
widzisz. A ja teraz mam taką ochotę, by mnie zerżnął… - powiedziała poważnie. –
Od tylu i…
- To się z
nim potem umów. Jestem pewny, że nie odmówi.
- Nie, nie
prześpię się z obcym facetem, a jeśli ma AIDS?
Deidara
spojrzał na nią jak na idiotkę.
- Tak,
wygląda jakby miał cholerne branie… - Przewrócił oczami. – Ale do rzeczy.
Jesteś pewna, że to moje dziecko? Zastanów się porządnie.
- To dziwne,
ale nigdy mnie nie zawiodłeś w łóżku. – Uśmiechnęła się. – A to na pewno twoje
dzieło, bo to prawie czwarty miesiąc.
- Nie, na
pewno musiał być jakiś inny frajer! – powiedział Deidara z przekonaniem.
- Pytasz czy
cię zdradzałam? Nie.
- Na pewno?
Wybaczę ci to! – zapewnił, a Tayuya się zamyśliła.
- Hmm… Raz…
Na uczelni… - Blondyn słuchał w skupieniu. – Poznałam takiego jednego chłopaka
i… Uścisnęłam jego rękę – zakończyła. Wtedy ogarnął, że się z niego nabijała. –
Sądzisz, że może być ojcem? – sarknęła.
- Tayuya, ja
nie chcę dziecka, do cholery!
- To co niby
mam zrobić?! – odpowiedziała równie podniesionym tonem po czym dodała. –
Aborcja nie wchodzi w grę.
- Okej. No
to może… - Zastanawiał się. – Wiem! Zachowujmy się jak do te pory, ignorujmy to
wszystko. Dzieciak zrozumie, że go nie chcemy i sobie pójdzie.
Tym razem to
Tayuya patrzyła na niego jak na debila do ósmej potęgi. Chwilę milczała z
nadzieją, że zaraz powie coś w stylu „żartowałem”, ale nic z tego.
- Dei, to
jest… genialne.
- Serio? –
Ucieszył się.
- Nie,
downie! – warknęła ostro. – To najgłupszy pomysł jaki kiedykolwiek słyszałam! Z
kim ja będę miała dziecko? – lamentowała. – Dla twojej wiadomości: zamierzam je
wychować!
- Ale ja nie
chcę go wychowywać.
- Wiem,
spodziewałam się tego.
- Więc czego
ode mnie chcesz?
- Dwóch
rzeczy. Raz, przyznania się do ojcostwa i dwa, płacenia alimentów. Gdybyś się
interesował lub odwiedzał nasze dziecko, to też by było miło, ale to już twoja
sprawa.
- Nie będę
nic płacił, dopóki nie zrobię testów. Niekoniecznie smarkacz musi być mój. Może
ściskałaś coś poza ręką typka z uczelni? – spytał bezczelnie, jednak na Tay nie
zrobiło to wrażenia.
- Jeszcze
nie spotkałam kogoś, kto by tak bardzo liczył na to, że został zdradzony.
- Jak
widzisz jestem wyjątkowy.
- Zwał, jak
zwał. W każdym razie ten „smarkacz” na pewno jest twój, dlatego będziesz
płacił.
- Ciekawe
jak zamierzasz z mnie zmusić…
- Hmmm,
zapewne nie chcesz aby twoja mama dowiedziała się o wnuku – powiedziała
beznamiętnie, oblizując łyżkę z lodów. Wiedziała, że trafiła w sedno, a mina
Deidary temu nie przeczyła.
- Nie ma
żadnego wnuka!
- Och, uwierz
mi, wiem doskonale z kim sypiam. – Przewróciła oczami. – Możesz to traktować
jako opłatę za milczenie. Mnie to tam nie obchodzi.
- Nie
pochodzisz aby z zamożnej rodziny? Po cholerę ci od razu pieniądze?
- Mój tato
chce mieć świadomość, że jego wnuczek ma przynajmniej rozsądnego tatusia i nie
zostawia mnie z niczym. Dla mnie ważna jest aprobata taty i dlatego chcę kasy.
- No tak, w
końcu jesteś rozpuszczoną panienką.
- A ty
przyszłym tatusiem.
Mężczyzna
skrzywił się na to określenie. Pomijając powód odwiedzin to fajnie było znowu się
z nią zobaczyć. Właściwie od czasu zakończenia tematu dziecka rozmawiali już zwyczajnym
tonem dwójki przyjaciół. Oczywiście Tayuya kilka razy weszła jeszcze na temat
ciąży, opowiadała jak zareagowali jej rodzice. Sama była zdziwiona, ale byli
zadowoleni z posiadania wnuka, w końcu była jedynaczką więc wiązali z nią spore
nadzieje pod względem rozrastania rodu. Co do faceta to planowała już znaleźć
lepszego, a żeby Deidarze nie było przykro dodała, że to będzie trudne.
Naokiego
choroba trzymała jeszcze kilka dni, ale chęć do wyzdrowienia i robienia czegoś
innego niż wylegiwanie się w łóżku przyszła wraz z chwilą, gdy dowiedział się o
związku taty z Miyuki. No, może na początku nie rozumiał co to znaczyło i co to
zmieniało, ale mu wytłumaczono. Tata teraz mógł całować Miyuki! Na początku
było fajnie, ale robili to tak często, że w końcu zaczęło wydawać mu się to
zwyczajnie obrzydliwe. No i Miyuki bywała u nich o wiele częściej i dłużej niż
zazwyczaj. A najważniejsze było, że kiedyś mogła zostać jego mamą!
Tego dnia,
za sprawą Sasoriego, poszli do pobliskiej knajpy na obiad, a po obiedzie
zgodnie z obietnicą, mieli udać się do domu dziewczyny. Miyuki była tym trochę
podenerwowana, bo jak Yosuke mógł tym razem zareagować? Dziewczyna całkiem
niedawno była u Iseo. Dowiedziała się od koleżanki gdzie wynajmował mieszkanie.
Niestety jego współlokator oznajmił jej, że chłopak wyjechał na jakiś czas do
rodziny, a to raczej nie był dobry pomysł jechać tam w tak kiepskim stanie.
Miyuki nie miała innego wyboru jak czekać na jego powrót. Przy okazji poznała
bardzo fajną dziewczynę, która też tam mieszkała. W dalszym ciągu nie przestała
się zamartwiać przyjacielem. Dłubała widelcem w swoim jedzeniu, patrząc trochę
ponad talerz. Sasori zauważył to dopiero w chwili, gdy Naoki poprosił ją o po
podanie mu soli do frytek.
- Miyuki.
Dopiero po
usłyszeniu swojego imienia zwróciła na nich uwagę.
- Podasz mi
sól? – poprosił Naoki, a dziewczyna od razu podała mu przyprawę. – Dzięki!
- Nie ma za
co. – Uśmiechnęła się i spojrzała na Saso, który cały czas ją obserwował. –
Jestem brudna? – Mimo pytania i tak zabrała serwetkę i wytarła usta.
- Nie, ale
jesteś strasznie rozkojarzona. Próbuję rozgryźć co zajmuje twoje myśli… albo
kto. – Uśmiechnął się cwaniacko.
- Myślałam o
Iseo… - powiedziała, a Sasori się skrzywił. Nie czuł jakiejś zazdrości, ale
żaden chłopak nie chciałby usłyszeć, że jego własna dziewczyna myśli o innym.
To było trochę nie halo. – To znaczy nie żeby coś, ale… Trochę mnie sumienie
rusza, gdy… No wiesz…
- Wiem.
Będzie dobrze, nie…
- E, tafo,
tafo! – zawołał Naoki, ciągając go za koszulę. Okazało się, że chciał się
pochwalić wciśnięciem do ust wszystkich frytek, które miał w zestawie. – Jeftem
fytkofy pofór! – powiedział i zakrztusił się nagle.
- Naoki…! Wypluj
to, głupku! – burknął, klepiąc go po plecach. Rany, co za pomysły miało to
dziecko, no nie do wiary… - Już? Wszystko dobrze? – zapytał, gdy dzieciak
wypluł wszystko na talerz i przestał kaszleć. Przytaknął głową i się rozpłakał.
Sasori
przewrócił oczami, choć domyślał się, że bez ryku by się nie obeszło. Zachęcił
syna, aby podszedł, to wziąłby go na kolana. Podszedł, a Sasori pomógł mu
wysmarkać nos i ogólnie doprowadził porządku. Wtedy Naoki zechciał powędrować
na kolana Miyuki.
- A co z
moimi frytkami? – zapytał przejęty.
- No na
talerzyku masz – oznajmił ojciec.
- Nie zjem
ich - oburzył się Nao. – Chciały mnie zabić!
- Co cię nie
zabije, to cię wzmocni, Naoś. Ale racja, chyba zamówimy ci nowe – powiedziała
rozbawiona Miyuki.
- Nie no,
chyba nie brzydzisz się własnej śliny.
- Brzydzę! –
przytaknął słowom taty. – Mogę zjeść twoje…?
- Nie – bąknął
Sasori. – Trzeba było się nie wygłupiać.
- Tata, no…!
-
Powiedziałem coś.
- Moje
możesz zjeść, Naoś – mruknęła Miyuki, całując chłopca w policzek. – Idę do
ubikacji, strasznie mnie boli brzuch… Jakbym miała zwymiotować – powiedziała i
odeszła do łazienki, przed tym przenosząc Naokiego z swoich kolan na krzesło
obok.
Sasori
skinął głową. Pewnie tak na nią działało zdenerwowanie wizytą w jej domu. Upił
łyk swojej mrożonej wody mineralnej.
- Miyuki
jest w ciąży? – zapytał Naoki, a Saso zaczął się krztusić i trochę wypluł wody
do szklanki. Naoki wykorzystał chwilę, gdy tata się krztusił i podebrał mu kilka
frytek z talerza.
- Co ty
powiedziałeś? Wiesz w ogóle co to znaczy?
- Nieee. – Pokręcił
głową na boki. – Wujek Hidan powiedział, że - Sasori przewrócił oczami, no
oczywiście. – jak dziewczyny rzygają, to są w ciąży.
- Słuchaj
wujka, a daleko zajdziesz. – Sarknął, a potem zrozumiał do kogo mówił. –
Żartowałem, nie słuchaj wujka, bo skończysz mieszkając pod mostem w kartonie.
- Wujek nie
mieszka pod mostem – zauważył chłopiec, kolejny raz podkradając tacie frytki.
- Bo ma
bogatego tatę…
- A ja mam?
– Popatrzył na tatę wielkimi, słodkimi oczami.
- Nie, ale
pieniędzy nam nie brakuje. – Przy kolejnym podebraniu frytek, pacnął syna po
łapach. – Masz swoje albo Miyuki. Pozwoliła ci zjeść. – Naburmuszył się, a
wtedy zadzwonił do Saso telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Miyuki. – Co jest? –
zapytał po odebraniu.
- Sasori… Mam
problem i nietypową prośbę. – Przysłuchiwał się jej słowom i odsunął swój talerz
od syna. – Mam okres… - Mimowolnie odetchnął, bo to oznaczało, że nie była w
ciąży. – Mógłbyś kupić dla mnie podpaski albo tampony?
- Co? Już
jesteśmy na tym etapie związku, że kupujemy sobie intymne rzeczy?
- Proszę,
nie każ mi tego powtarzać, jestem wystarczająco skrępowana – burknęła Miyuki.
Zgodził
się na zakup TYCH rzeczy i zwrócił do Naokiego z informacją, że na chwilę pójdą
do sklepu. Obiecał, że jak wrócą to zamówi sobie jeszcze raz frytki.
Odpowiedział, że miło mu się robi z nim interesy… Co ten Hidan mu puszczał?
Filmy o gangsterach? Chyba powinien się bardziej zainteresować czasem wspólnym
jego syna i niewydarzonego wujka. Wyszli
więc razem do pobliskiej apteki. Naoki rzecz jasna wypytywał o Miyuki, ale
zdołał go uspokoić i zapewnić, że wrócą po dziewczynę. Wziął chłopca za rękę i
przeprowadził przez ulicę do celu. Na miejscu zastała ich dosyć spora kolejka.
Naoki patrzył ciekawie po będących za szklanymi gablotami lekach. Niektóre
opakowania miały taki zachęcający wygląd, że sam chciał takie mieć.
- Tato, tato,
a kupisz mi to? – zapytał chłopiec, ciągnąc tatę za rękaw.
- Nie.
- Dlaczego?
– Naoki się nadąsał.
- Bo nie. To
maść na hemoroidy. A masz hemoroidy, Naoki? – zapytał retorycznie.
- Nawet nie
wiem co to jest! – Wzniósł bezsilnie ręce do góry. – Ale nie chcę być na to
chory – zapewnił, ale Sasori w ogóle tego nie skomentował. Uważał temat za zamknięty.
– Taaaato! – Tym razem Naoki tak mocno szarpnął tatę, że omal nie przewróciłby
szklanej szafki.
- Naoki! –
upomniał dziecko.
- Kup mi
maść! Kup mi maść! Bo będę ryczał! – zagroził, a Saso spojrzał na syna z
uniesioną brwią. Czy on mu właśnie groził?
- Co to za
szantaż, mój drogi? - zapytał tonem, po
którym chłopiec się zorientował, że zrobił coś nie tak. Spuścił głowę lecz nie
przeprosił. – Zachowuj się, bo inaczej będziemy rozmawiać.
Po chwili
kolejka się skończyła i Sasori mógł podejść do okienka. Tak też zrobił.
– Nagła
sprawa. Moja dziewczyna potrzebuje podpasek… - Trochę głupio się czuł mówiąc to
aptekarce, KOBIECIE. Spojrzała na niego dziwacznie. Wiedział, że tak będzie.
- Nie
sprzedajemy podpasek…
- Och. No to
może te… tampony.
Dziewczyna
nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
-
Przepraszam. – Odchrząknęła. – Tampony czy podpaski kupi pan w normalnych
sklepach. Tu nie sprzedajemy takich rzeczy.
Wraz z tą
informacją Sasori oblał się czerwienią. Jaki wstyd…
- A-Aha… No
to, ten…
- Tato… Kup mi
coś…
- Jasne… Vibovit
poproszę. – Chciał coś jednak kupić, bo głupio tak postąpić inaczej.
Po zakupie
witamin dowiedział się, gdzie mógł zakupić produkty o które wcześniej pytał.
Okazało się, że w sklepie obok. Czym prędzej ruszył tam razem z Naokim. W środku
sklepu od razu pociągnął do regału z ochroną na miesiączkę i… No cóż, te
wszystkie rodzaje podpasek go przeraziły. O wiele prościej było kupić tampony,
ale dla pewności wysłał Miyuki sms’a „Z
jakiej firmy chcesz tampony?” Spojrzał na Naokiego, który oglądał sobie
gazetki niedaleko. Kazał mu się nie oddalać, a wtedy dostał sms’a z
odpowiedzią. „A nie możesz mi kupić
podpasek? Proszę! <3”. Westchnął ciężko i ponowił pytanie a w odpowiedzi
dostał: „Byle jaką ;)”. Spojrzał
jeszcze raz, potem sprawdził godzinę, ale nadal nie był pewny. „Na dzień czy na noc?”, niby była niemal
piętnasta, ale jakby założyła to chyba by to potrwało. „Kup zwykłe”, czyli kurwa jakie? Zmierzwił sobie włosy, ale w końcu
chyba znalazł konkretnie opakowanie. Prawie. Kolejne pytanie „Ze skrzydełkami czy bez?”. To chyba
przeważyło szalę cierpliwości dziewczyny, bo w odpowiedzi dostał konkretne
informacje. No, od razu tak nie mogła?
Po zabraniu opakowania przywołał do siebie Naokiego.
- Tato, tato
kup mi to! – wykrzyknął z uśmiechem, pokazując tacie wybraną kolorowankę.
- Nie,
Naoki, nie mam tyle pieniędzy. Wracamy po Miyuki – chłopczyk jednak przytulił się
do nóg taty i błagał go o kolorowankę wręcz na kolanach. – Przestań! Wstawaj,
bo będziesz miał brudne spodnie.
- Ja chcę
kolorowankę, proszę tatusiu, chcę kolorowankę…! – Z oczu pociekły pierwsze łzy.
Saso czuł na sobie wzrok innych klientów. Mimowolnie poczuł zażenowanie sceną,
jakiej dokonał jego pierworodny.
- Wstawaj,
do cholery. – Szarpnął go za ramię. – W porządku! Kupię ci, ale to ostatnia
rzecz, jaką ci kupuję! – warknął.
- Mhm!
- No okej… Ale…
No serio?
Naoki
wydawał się być zdeterminowany w kwestii wyboru swojej kolorowanki, więc Sasori
wolał go nie podburzać. Jednak w myślach… Dlaczego, kurwa mać, kucyki?! Gdzie
on popełnił błąd? A tak serio, to mu to zwisało, to przecież dziecko. Kupił co
miał kupić i wrócił do knajpki w której niedawno urzędowali. Saso był tak
skupiony, aby dać Miyuki podpaski, że nawet nie opieprzył syna za jego scenę w
sklepie.
- Hej, Saso!
– zawołała z uśmiechem jakaś blondynka. Popatrzył na nią trochę ogłupiały. –
Kopę lat! No wiesz? Jak możesz mnie nie
pamiętać?
- Wybacz…
- Arisa. Studiowaliśmy
razem jakiś czas. I przeżywaliśmy miłe chwile w kantorku woźnego – dodała
ściszonym głosem.
Sasori sobie
w momencie przypomniał. Dziewczyna z uśmiechem ukucnęła przy Naokim.
– A ten
młodzieniec to pewnie powód twojego urlopu dziekańskiego.
- We własnej
osobie. Nazywa się Naoki. – Szturchnął chłopca, aby uścisnął Arisie rękę.
- Dzień
dobry – przywitał się nieśmiało.
-
Przystojniaczek. Podobnie jak tatuś trzy lata temu – rzekła żartobliwie.
- Dzięki – burknął
Sasori. Nadal był przystojny przecież.
- Co
robicie? Obiadek?
- Taaa... –
Wtem przypomniał sobie o czekającej na niego Miyuki. – Arisa, mogłabyś na
moment zostać z Naokim? Muszę do toalety…
Już w
połowie zdania się na to zgodziła. Akasuna od razu poszedł w okolice damskiej
toalety, ale przed wejściem do środka zrozumiał, że przecież nie może tego
zrobić. Nie był kobietą. Zadzwonił do Miyuki z prośbą, aby sama wyszła po
paczuszkę. Co tam parę sekund drogi. Miyuki nie uważała jednak tego pomysłu za genialny.
W toalecie nie było nikogo poza nią, więc Sasori mógł wejść. Z tym nakazem się
rozłączyła. Sasori bał się tam wejść, ale w końcu się przełamał. Pierwszy raz
wchodził dobrowolnie do damskiej toalety.
- Miyuki? Gdzie
jesteś?
- Środkowa
kabina. – Odblokowała zamek w drzwiach, żeby jej podał, jednak Saso wrzucił jej
paczkę od góry, w skutek czego dostała w głowę. – Miałeś podać, a nie rzucić…
-
Przepraszam. – W chwili, gdy chciał wyjść, akurat drzwi do łazienki otwierały
się od zewnątrz. Mężczyzna, nie wiele myśląc, wślizgnął się do kabiny swojej
dziewczyny, strasząc ją swoją obecnością.
- Co
robisz?! – Nie, żeby coś, ale jeszcze nie skończyła!
- Cicho,
ktoś tam jest.
- Nie
obchodzi mnie to! Wyjdź! – To była dosyć żenująca sytuacja. Spodnie i majtki
miała spuszczone, krwawiła, nie miała założonej podpaski i… niedawno skończyła
robić dwójkę. – Sasori, proszę cię…!
- Miyuki,
nie dramatyzuj. Wyjdę jak te dwie pójdą. Rób co masz robić i się nie przejmuj
mną. – Wzruszył ramionami i oparł się o zamknięte drzwi kabiny. No,
przynajmniej wydawało mu się, że są zamknięte. Pod wpływem ciężaru chłopaka
niezablokowane drzwi się otworzyły i grawitacja strąciła go na podłogę.
Dość
mocno uderzył głową o posadzkę, obraz przed oczami się lekko zamglił i dopiero
po chwili się wyostrzył. Kobiety były zdziwione jego widokiem, ale Miyuki od
razu przystąpiła do tłumaczenia. Jedna z pań zamknęła jej drzwi, a druga
starała się ocucić Saso delikatnymi uderzeniami w policzek. Po chwili już
wyszła Miyuki, akurat w czasie gdy wstawał na nogi. Dziewczyna wzięła go pod
ramię i wyprowadziła z damskiej toalety. Kręciło mu się w głowie jakby wypił
kilka głębszych. Potrzebował usiąść i doprowadzić krążenie do spokoju.
Podchodząc do stolika z Naokim, Saso przedstawił sobie dziewczyny.
- To Arisa,
znajoma ze studiów, a to Miyuki, moja dziewczyna.
Niby
zwykła rzecz, ale Miyuki ucieszyło to, jak ją przedstawił. „Moja dziewczyna”.
Usiadła z nim przy stoliku, a jako, że gołym okiem było widać, że coś jest nie
tak, przystąpiła do tłumaczenia co i jak się to stało.
Tego
dnia Nagato leniuchował sobie w domu. Yahiko był w pracy, także miał święty
spokój. Chociaż chyba udzielił mu się czas spędzany w hałasie i teraz po prostu
się nudził. A na koniec roku szkolnego był taki ucieszony, że będzie miał
wakacje, że odpocznie sobie w ciszy i tak dalej. Teraz najchętniej wróciłby do
szkoły i rozpoczął lekcję matematyki, uprzednio oczywiście opowiadając klasie
dowcip. Już został powiadomiony, że prawdopodobnie do jego klasy dojdą dwaj nowi
uczniowie, ale szczegółów miał się dowiedzieć na konferencji. W końcu to tylko
pięćdziesiąt procent szans: może tak, a może nie. Jednak był ich trochę ciekaw,
może to pasjonaci matematyki…? Nadzieja matką głupich, ale może jednak? Nagle
złapała go chęć na odpalenie laptopa i zalogowanie na portal społecznościowy,
gdzie konto miał praktycznie każdy. Dawno się na nim nie logował, praktycznie
półtora roku, więc jakie było jego zaskoczenie, gdy zastał tam zaproszenie do
znajomych od kilku swoich uczniów, w tym Daisuke. Na swojej tablicy zobaczył
nawet od chłopaka swoje zdjęcie z karniakiem na czole… Sporo osób to polubiło,
w tym Hidan, z jakże kreatywnym komentarzem: „hehe”. Ech, szkoda słów. Dalsze
przeglądanie przerwał mu dzwonek do drzwi. W sumie nikogo się nie spodziewał…
Konan chyba wiedziała, że jej narzeczonego nie było, a z nim to by nie przyszła
pogadać. Otworzył drzwi.
- Witam,
profesorze, jak mijają wakacje? – Kto stał w progu? Yumi, we własnej osobie.
Nagato chwilę milczał jedynie się jej przyglądając, dziewczyna przejęła więc
inicjatywę. – Mogę wejść?
- Jasne,
proszę – odpowiedział wbrew sobie. Gdy Yumi wyminęła go wchodząc do środka,
plasnął się w czoło i westchnął ciężko. – Właściwie… Po co przyszłaś?
- A w
odwiedziny – oznajmiła z uśmiechem, po czym wzniosła do góry torebeczkę. – Mam
wino. Pół-słodkie, będzie fajnie – zapewniła, wyciągając butelkę z opakowania.
– Masz korkociąg?
- Tak, w… - W
porę ugryzł się w język. Doszło do niego co prawie zrobił, a tego nie chciał.
Był stanowczo za miły. – Nie, jednak nie. – Mistrz kłamania po prostu. Nie
dziwota, że Yumi go przejrzała, jednak w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła.
- Mam
poszukać sama?
- Nie! Chy-chyba
jesteś za młoda, aby pić alkohol…
- Nie.
Jestem pełnoletnia, skończyłam osiemnaście – oświadczyła. – To gdzie ten
korkociąg?
- Yumi… Ciebie
tu w ogóle nie powinno być! Są wakacje, nie potrzebujesz matematycznej wiedzy –
odrzekł, naiwnie sądząc, że właśnie dlatego przyszła tu dziewczyna. Zaśmiała
się słodko.
- Nie
przyszłam tu po korki z matmy. Chociaż, jeśli profesor chce, to chętnie
wysłucham tłumaczeń z jakiegoś materiału.
- Więc… Nie
rozumiem… - burknął. – Czemu zawdzięczam te wizytę?
- Bo są
wakacje i można się cieszyć wolnym od szkoły. Trzeba to uczcić, profesorze!
- W
porządku, ale nie masz znajomych? Z nimi świętuj takie rzeczy, jeśli masz
ochotę. Ja jestem twoim nauczycielem, a nie kolegą – odparł Nagato.
- No, ale
teraz są wakacje. Nie jest pan chwilowo moim profesorem, a ja pana uczennicą.
Nikt nie może nam chyba zabronić się spotykać. – Nagato, aż się cofnął na to
zdanie. – Specjalnie czekałam do wakacji, bo wiem jak profesor lubi
przestrzegać zasad.
- Czekaj,
jakie spotkania? Skąd w ogóle pomysł, że chcę się z tobą spotykać?
- Bo się
lubimy? – odpowiedziała pytaniem. – Straciłam ochotę na wino. Który to pana
pokój profesorze? – zapytała zalotnie. Nagato już miał jej wskazać, ale w porę
się ogarnął.
- Jedyne co
ci mogę pokazać, to drzwi wyjściowe. Wyjdź, Yumi. Nauczyciel nie może spotykać
się z uczennicą, nawet w wakacje. Musiałabyś skończyć szkołę… Ale wtedy to też
będzie niemożliwe!
- Dlaczego?
- Bo… Bo
jesteś dla mnie za młoda.
- Niech
profesor się tak nie postarza. – Uśmiechnęła się słodko. – To tylko kilka lat
różnicy. Nie jest pan monitorowany ani nic. A tajemnicze związki są podniecające.
- Nie dla
mnie. Wyjdź, póki grzecznie proszę.
- A jeśli
tego nie zrobię?
- To… - Już
prawie powiedział, że to on wyjdzie, ale przecież tam mieszkał. – To będę
zmuszony zadzwonić po policję. – Na tą odpowiedź Yumi się skrzywiła, ale tylko
na moment.
- W
porządku. Wpadnę kiedy indziej.
- Lepiej nie
wpadaj – burknął pod nosem Nagato.
- To już
kwestia zabezpieczenia. – Przez moment nie rozumiał, ale po chwili owszem.
Plasnął się w czoło. – Profesorze, uprzedzam, jestem strasznie uparta.
Tym akcentem
zakończyła swoją wizytę w mieszkaniu Uzumakiego i wyszła. Nagato czuł się
przerażony. Mówiła serio czy blefowała? I co on miał zrobić? Musiał się kogoś poradzić,
ale na bank nie mogła to być ta szuja, Yahiko!
Gdy z wolna
zaczynał zapadać zmrok, Matsuri wybierała się jeszcze do brata, aby go
odwiedzić. Właściwie chciała go poprosić o jakiś wspólny wypad na wakacje,
bodaj na weekend. Trochę zaczęła tęsknić za wspólnymi wyjazdami, a teraz to się
jeszcze bardziej nasiliło po opowieściach znajomych: Hanabi wyjechała na
rodzinne wakacje nad morze, Konohamaru z dziadkiem za granicę, w sumie bez
aprobaty dziadka, ale tak mu zawracał o to cztery litery, że musiał się
zgodzić, no i Daisuke… Ten wyjechał na wieś do starszego brata wraz z siostrą,
głównie dlatego, że ta miała się uczyć prowadzić samochód, a on nie mógł tego
przegapić.
Dziewczyna
westchnęła ciężko, wspinając się po schodach do mieszkania Sasoriego. Też
chciała jakoś ciekawie przeżyć wakacje. Zauważył ją siedzący na schodach
Hiroya, który sam też miał podły nastrój, ale postanowił i tak zagadać do
dziewczyny. Na jego widok na twarz Mats wkradł się uśmiech. Dołączyła do niego,
przysiadając obok na stopniu.
- Wybierasz
się do brata? – zapytał, choć chyba nie było innej opcji.
- Taaa, ale
mam wielkie wątpliwości co do pomyślnego odzewu. – Matsuri oparła podbródek na zgiętych
kolanach, wbijając wzrok w beton.
- Jaka to
propozycja?
- Chcę
pojechać z nim i Nao na weekend chociażby. Taki rodzinny wypad… A ty? Dlaczego
tu siedzisz?
- Starzy do
mnie przyjechali i na dzień dobry zjebali humor – powiedział i westchnął
ciężko.
- Rodzice –
skomentowała Matsuri z uśmiechem, chociaż i tak zazdrościła Hiroyi, że w ogóle
ich miał.
- Twoi też ci
trują dupę o byle pierdołę?
Matsuri ze
smutkiem pokręciła głową. Wtem Hiroya plasnął się w czoło.
– Kurwa,
sorry. Zapomniałem, że… - W porę ugryzł się w język. – Sorry…
- To, że nie
mam rodziców nie znaczy, że nie można ze mną o nich gadać – odparła stanowczo.
– Czym cię tak wpienili?
- Cóż,
chciałem jechać na kilka tygodni do kumpla za granicę. Ale zaczęli zrzędzić i
koniec końców mi nie pozwolili. Wściekłem się, bo już niemal wszystko z nim
uzgodniłem.
- Może nie
mają pieniędzy, by sfinansować ci wyjazd?
- Sam sobie
za wszystko płacę. Nie jestem od nikogo uzależniony. To raczej chodzi o to, że
odkąd zmarł mój młodszy brat zaczęli się robić wkurzający. Nadopiekuńczy i w
ogóle…
- To
problem?
- Na dłuższą
metę tak.
Nie
chodziło o to, że Hiroya był niewdzięcznikiem. Po prostu po tamtej tragedii
nastawienie rodziców do niego bardzo się zmieniło i w sumie nie na wzorowe, co
zauważył jego dziadek, biorąc go pod swoją pieczę. Chłopak od zawsze był bardzo
zbuntowany i trochę narwany, ciągle pakował się w kłopoty z policją i innymi
zagrożeniami. Każdy incydent kończył się awanturą czy szlabanem. Ale po wypadku
nic, nie chcieli podnosić na Hiroyę głosu ani się z nim kłócić. Całkowicie
mieli na to wyjebane, znaczy… Bardziej chodziło im o to, że pozwalając na słabe
stopnie czy inne takie, sprawią, że będzie bardziej ich kochał i słuchał.
- Na
wszystko mi pozwalają, a na wyjazd nie. Bo się zgubię, bo mnie okradną, bo
samolot się rozbije. Same czarne scenariusze. Mam tego potąd – burknął. - Pewnie
brzmi, jak…
- Ale z
ciebie pieszczoch – przerwała Matsuri, pokazując mu język. – Może jakby ci ktoś
towarzyszył, to by to uspokoiło twoich rodziców? Bo jak mniemam nie znają tego
twojego kumpla.
- No… Nie –
Przyznał jej rację. – Wiesz… Jesteś geniuszem.
- Powiedz mi
coś, czego nie wiem – rzekła
nieskromnie, a potem wstała na równe nogi.
- Może
pojedziesz ze mną? – zaproponował, co ją wbiło w ziemię. – Kumpel jest w twoim
wieku, mieszka w Stanach. Póki co. Przecież chciałaś jechać na wakacje.
- No tak…
Ale ten. Będę przy was jak piąte koło u wozu.
- Nie, jeśli
się uda, to będę miał u ciebie dług wdzięczności. I Yagura też, bo przyjadę do
niego dzięki tobie.
- No nie
wiem…
- Nie
wykręcaj się teraz, proszę. – Hiroya złapał Matsuri za nadgarstek i pociągnął
ją do siebie do domu. Nie tracił czasu.
Tymczasem w
mieszkaniu, do którego na początku zmierzała Matsuri, odbywała się mała zabawa
w kalambury. Z powodu dosyć mocnego uderzenia członkowie zabawy przenieśli
spotkanie z rodziną dziewczyny na inny dzień. Naokiemu jednak szybko nudziły
się takie gry, chciał żeby przyszedł wujek Hidan. Dawno go nie widział.
- Nie kracz,
Naoki – burknął Saso.
- Nudzi mi
się, tato…!
- To się
rozbierz i pilnuj ubrania – odpowiedział ze złośliwym uśmiechem, ale Naoki
tylko wydął swoje usta.
- Pojedziemy
do wujka?
- Nie.
- Dlaczego?
- Głowa mnie
boli. Nie chce mi się. To nie jest najlepszy dzień na to – przedstawił mu kilka
powodów.
Miyuki rozbawiła
ta wypowiedź. Wymówki były takie podobne do tych, których zazwyczaj ludzie
używali w łóżku. – Z czego się śmiejesz?
- Chyba
wiesz. Chodź, Naoś, pokaże ci coś.
Wyciągnęła
ręce do chłopca i udała się razem z nim do kuchni. Nakazała mu usiąść na
krześle, a ze swojej torby wyciągnęła tablet. Używała go głównie w szkole do
korzystania z internetu, bądź spisywania swoich pomysłów w różnych plikach.
Niemniej znajdowało się na nim kilka mini gier, służących do zabicia czasu na
nudnych wykładach czy czymkolwiek innym. Naokiemu od razu spodobał się taki
rodzaj rozrywki, wszakże dla niego to było coś nowego. W dodatku jedyne co było
potrzebne do obsługiwania to jego paluszki. Po upewnieniu się, że chłopiec
sobie poradzi, mogła już wrócić do Sasoriego.
- Włączanie
mu takich gierek to droga na skróty…
- Wolałeś
zadzwonić po Hidana? – odpowiedziała pytaniem, a on zaprzeczył ruchem głowy.
Aż tak to mu
ulegać nie chciał. Wolał jednak, by swoje początkowe lata chłopiec spędzał na
zabawie w realnym świecie, na gry jeszcze miał czas. Niemniej dobrze się czuł
ze świadomością, że maluch zajmuje się sobą, a oni będą mieć chwilę oddechu.
- To co
chcesz robić?
- Nie wiem.
Jak twoja głowa? – zapytała z troską.
- Do jutra
mi przejdzie – zapewnił Sasori.
- Miyuki!
Zestrzeliłem całą wierzę! – zawołał ucieszony Naoki.
- Ech?!
Grasz lepiej ode mnie! – odkrzyknęła do niego.
Chłopiec
jeszcze bardziej poczuł się dumny ze swojego osiągnięcia. Lubił czuć się
lepszy. Miyuki odwróciła się do Saso. Posłał jej uśmiech, a ona w odpowiedzi
cmoknęła go w usta.
– Szkoda mi
cię. To trochę moja wina…
- Trochę? –
powtórzył urażony, a ona skrzywiła się, bo nie chciała brać na siebie całej
winy.
- No wybacz,
że nie potrafisz zamykać drzwi – burknęła. – Poza tym było wyjść, a nie wpychać
się do kabiny!
- To zamek
był zepsuty. No i jakby te laski inaczej zareagowały?
- Nie rób z
kobiet terrorystek. Gdybyś powiedział, że przynosiłeś mi podpaski, to by im
twoja obecność nie przeszkadzała - fuknęła Miyuki.
- Nie
dopuściły by mnie nawet do głosu…
- Mam
rozumieć, że przestraszyłeś się dwóch pań po trzydziestce? No jak wolisz – sarknęła
z cwaniackim uśmiechem. – Ale z ciebie mięczak.
- Wolę być
uważany za mięczaka, a nie toaletowego zboczeńca.
Miyuki
odpowiedziała na to uśmiechem. Przybliżyła się do chłopaka i zasmakowała jego
ust. Sasori objął ją w talii i oddał czule ten pocałunek. Oboje się nie
spieszyli z zakończeniem, dlatego pieszczota zyskała na intensywności. Miyuki
naparła ciałem na Sasoriego, doprowadzając do tego, by położył się na kanapie.
Na nic większego się nie szykowali, bo Naoki siedział w pomieszczeniu obok, ale
i tak było bardzo przyjemnie. Sasori wtopił rękę w jej włosy, odgarniając je na
bok i powoli zsuwając się ustami na jej smukłą szyję. Zaznaczył ją malinką, a
dziewczyna zamruczała na ten gest. Wtem rozbrzmiały cztery stuknięcia w drzwi i
wproszenie się gościa.
- Sasori,
możemy pogadać? To p…
Akasuna spojrzał
na kumpla w momencie, gdy Miyuki się od niego oderwała.
- Czego
chcesz, Nagato? – zapytał obojętnie, nawet się nie podnosząc do siadu. Skoro
już ich zobaczył, to nic z tym nie zrobią. Umówili się, że nie będą chwalić się
swoim związkiem, ale nie mogli też zaprzeczać jego istnieniu.
- No bo… Przeszkodziłem
wam?
- No nie da
się ukryć – bąknął Sasori, a Miyuki się lekko zarumieniła. – Cały czas miałem
nadzieję, że Deidara się okaże pierwszy… - Cholera. On mu nie wybaczy, że nie
dowiedział się o tym na początku.
- Hej, czy
to znaczy, że jesteście razem? – Nagato nie krył swojego zaskoczenia, a Sasori
skinął w odpowiedzi głową. – Nieee… Poczekajcie jeszcze miesiąc… - złożył ręce
jak do pacierza.
- Dlaczego?
– Miyuki uniosła brew, a Sasori jej zawtórował
- Robiliście
zakłady…?
- Może…
Saso się
skrzywił, ale Miyuki uśmiechnęła. To oznacza, że mieli aprobatę wszystkich
znajomych. Miłe uczucie.
– Jeśli się
ujawnicie w przyszłym miesiącu to wygram!
- O ile się
zakładaliście?
- O stówę.
- Jak oddasz
nam sześćdziesiąt procent wygranej, to zgoda.
- Sasori – upomniała
go Miyuki. – Siedemdziesiąt - poprawiła.
Pomimo
tego, że propozycja w dalszym ciągu oznaczała drobne wzbogacenie się, to się
nie zgodził. W końcu szczęście kumpla było ważniejsze od gotówki. Sasori z
ciekawości zapytał na jaki czas stawiał Dei, a Miyuki zapytała jaki czas
obstawiał Hidan, była pewna, że od razu. Jednak wprost przeciwnie – obstawiał,
że w ogóle nie będą razem. Trochę zaskakujące. Sasori przerwał panującą w
pokoju ciszę ponowieniem swojego pytania do Nagato. Westchnął ciężko.
- No bo…
- Tato, możemy
zamówić pizzę? – Naoki przerwał żalenie się wujka. Położył się na brzuchu taty
i dał mu buziaczka w usta.
- Może się
najpierw przywitasz z naszym gościem? – Wskazał ruchem głowy Nagato.
Naoki
spojrzał na niego troszkę zdziwiony. Nawet go nie zauważył!
- Cześć,
wujku!
- Siemka
urwisie, co tam?
- Jestem
głodny… Tato, zamówimy tą pizzę?
- Później,
teraz mamy gościa. Jak zamówimy pizzę, to będziemy się musieli podzielić z
wujkiem – wypowiedź Sasoriego powiała grozą. Naoki dotknął palcem swojej bródki
w zastanowieniu.
- Wujku,
kiedy sobie pójdziesz?
- Naoki! -
zawołała Miyuki.
- Dopiero
przyszedłem… - burknął Nagato, a Naoki westchnął ciężko. Saso to rozbawiło.
- Chodź,
Naoś, zadzwonimy po pizzę – zaproponowała Miyuki.
- Mogę ja
zadzwonić?
Poszedł
ożywiony do Miyuki, przytulając się do jej nóg. Nagato spojrzał wymownie na
Sasoriego, a ten podniósł się do siadu. Gestem ręki zaprosił Nagato na
siedzenie i zamienił się w słuch. Kolega zaczął więc opowiadać o Yumi… Zaczynał
się trochę obawiać tej dziewczyny. Może nie jej samej, ale problemów, które
mogła na niego ściągnąć. W dodatku ta jej obietnica, że się nie podda. W
trakcie opowiadania dołączyła do nich Miyuki. Również chciała pomóc i chyba
jako jedyna, bo Sasori zamiast wesprzeć, tylko dołował.
-
Przejebane.
- Wiem…
- Na pewno
sobie nie odpuści? Przecież wszyscy wiemy jaki jesteś – odparł prosto Sasori.
- Wiem… Zaraz!
Niby jaki?! – obraził się Nagato.
Miyuki
posłała chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie.
- No… Taki
zajebisty i w ogóle…
- Pewnie
właśnie dlatego sobie mnie nie odpuści – powiedział ciężkim głosem. – Jak
skutecznie ją od siebie odepchnąć, ale nie w taki sposób by się na mnie potem
mściła? Ech, gdybym chociaż trochę był brzydszy…
- Akurat w
kwestii wyglądu…
- Saso… -
bąknęła Miyuki. Kumpel przyszedł się poradzić, a ten mu takie coś. No wstyd. –
Nagato, a może pokaż tej Yumi, że jesteś zajęty. Że masz już dziewczynę, więc
no, pech.
- W sumie to
genialny pomysł, tylko… Gdzie ja znajdę dziewczynę…? – zakrył twarz w dłoniach.
Miyuki spojrzała na Saso, nakłaniając go do jakiegoś słowa otuchy. Z
westchnięciem poklepał go po plecach.
- Nie martw
się, stary, to może być też chłopak – zaśmiał się.
- Oferujesz
mu coś, Sasori? – Miyuki uśmiechnęła się złośliwie.
- Myślę
trochę nad pożyczeniem mu dziewczyny. – Odbił piłeczkę. – W ogóle dlaczego do
mnie przyszedłeś? Yahiko jest twoim przyjacielem, a nie ja.
- To ty
jesteś od kłopotów sercowych. Chcę złamać dziewczynie serce, a nie wiem jak.
- Ja nie z
tych co łamią serca…
- Wiem, ale
tobie wielokrotnie je złamano. Masz doświadczenie.
Na tą
wypowiedź Sasori się skrzywił.
- Wcale nie
muszę tego znosić. Idź się poradź do Hidana.
- Hej, mam
pomysł! – wtrąciła Miyuki. – Nagato, byłeś kiedyś na randce w ciemno?
- Znaczy, że
w nocy? – spytał niepewnie, a Sasori się plasnął w czoło.
- Nie,
kurwa. Rano, wiesz? Skoro ciemno, to oczywiste, że w nocy, debilu. – Tym razem
to Miyuki przybiła piątkę z czołem.
- Randka w
ciemno oznacza spotkanie z osobą, którą zobaczysz praktycznie pierwszy raz w
życiu – wytłumaczyła. w przypadku Nagato to było urocze, że nie wiedział, ale
Saso… Była zawiedziona.
- Czyli ty
też nie wiedziałeś – szepnął złośliwie Nagato.
- Zamknij
się.
Potem
Miyuki przeszła do szczegółów. Za wybór kandydatki byłaby odpowiedzialna, od
razu konretna osoba przyszła jej na myśl. Zachęcała Nagato, ale on… Wstydził
się. W tym wypadku ustaliła taką podwójną randkę, na którą przyszłaby też ona z
Sasorim. Albo pomogliby mu szybko zakończyć spotkanie albo zostawili samych.
Saso się naburmuszył, bo okazało się, że nie ma prawa głosu. Po chwili
zadzwonił dzwonek do drzwi, a Naoki natychmiast zaczął do nich lecieć,
wykrzykując nazwę zamawianego dania. Nagato postanowił już wracać do domu, nie
był tam mile widziany, gdy Naoki był głodny. Miyuki miała się z nim jeszcze
skontaktować w omawianej sprawie. Po chwili zadzwoniła jej komórka.
Sasori
zapłacił za pudełko pizzy, którą pozwolił wnieść Naokiemu na stolik w salonie.
Jednak, gdy miał zamykać drzwi, zobaczył, że te od sąsiadów się otwierają, a w
nich była Matsuri. Nie zauważyła brata, bo wychodziła z mieszkania tyłem,
rozmawiając uprzejmie z jakąś kobietą stojącą obok Hiroyi.
- I cieszę
się, że Hiroya ma taką miłą przyjaciółkę – mówiła kobieta.
- Słyszysz,
Hiroya? Czuj się zaszczycony – odparła dumnie.
- Postaram
się – odparł i uśmiechnął się złośliwie.
- Tylko
będziesz mi musiała meldować, czy Hiroya faktycznie cały czas ci pomaga i czy
nie szwenda się z tym swoim kolegą – przypomniała kobieta.
- Nie ma
problemu, to ja dziękuję, że się pani zgodziła. – Matsuri ukłoniła się nisko i
pożegnała z sąsiadami brata. Kiedy drzwi się przed nią zamknęły z westchnieniem
obróciła się na pięcie, zastając widok brata opartego o framugę drzwi. – Yo…
- W czym
Hiroya ma ci pomagać? – zapytał w pierwszej kolejności.
- W niczym
takim – odrzekła wymijająco i wślizgnęła się do mieszkania Saso. – Gdzie
buszuje mój bratanek?
- Tutaj! – ujawnił
się chłopiec.
Matsuri
podbiegła do niego po ściągnięciu butów i mocno przytuliła.
- Ale ty
szybko rośniesz! Niedługo będziesz wyższy od tego kurdupla, Daisuke!
- Ja już go
przerosłem inteligencją! – Nie wiedział dokładnie co powiedział, ale tak mówili
w bajkach i to wyrażenie bardzo mu się spodobało. Matsuri zaśmiała się i
zmierzwiła mu włosy.
- No, to
akurat żaden wyczyn – mruknęła. – W ogóle w połowie września też cię gdzieś
porwiemy.
- A gdzie? –
zapytał ucieszony.
-
Powiedziałabym ci, ale obowiązuje mnie tajemnica! Powiem ci tylko, że będzie
czadowo!
- Okej, okej!
Naoki idź do łazienki umyć rączki i jeść – nakazał Sasori, na co chłopiec
skinął głową i poszedł wykonać polecenie. – A ty wyjaśnij mi o co chodzi –
zwrócił się do Matsuri.
Teraz,
kiedy byli już w mieszkaniu, a nie na korytarzu, mogła wszystko powiedzieć. Aby
udobruchać matkę Hiroyi, która nie zgodziła się na jego trzytygodniowy wyjazd
do Stanów, zmyśliła bajeczkę, że chciała też skorzystać z obecności tam Hiroyi,
bo będzie tam miała operacje serca i potrzebny jej będzie ktoś do opieki. Saso
był pod wrażeniem, smarkula świetnie kłamała. Niemniej nie podobało mu się
okłamywanie rodzica, a jeszcze bardziej nie spodobało mu się, że Matsuri na
serio chciała wyjechać.
- Od razu
jak wrócę do domu zacznę się pakować.
- Czekaj,
czekaj Mats… Myślisz, że babcia ci pozwoli?
- No raczej.
Tyle razy zostawiała mnie samą, gdy wyjeżdżała sobie do sanatorium. Teraz role
się odwracają. – Uśmiechnęła się złowieszczo. – Zresztą nigdy nie miała nic
przeciwko koloniom, to teraz też będzie jej bez różnicy.
- Rozumiem…
W takim razie ja nie pozwalam ci jechać.
Matsuri
parsknęła śmiechem.
- Weź nie
żartuj.
- Nie
żartuję.
- Umyłem
się! – zawołał Naoki, wznosząc ręce jak lekarze do operacji. – Gdzie moja
pizza?
- Hej, Naoś,
mogę kawałek?
Czterolatek
skinął głową na zgodę.
- Mats, ja
nie żartuję – warknął Sasori. – Nie pojedziesz na trzy tygodnie do kraju,
którego nie znasz i z chłopakiem, którego LEDWO znasz! – zapowiedział, a Matsuri
spojrzała na niego spod byka.
- Wiem. Ja nie
pojadę. Ja POLECĘ.
Wytłumaczyła
różnicę, która nijak nie spodobała się Sasoriemu. Miała polecieć? Samolotem?
Sasori nienawidził tego środka transportu. Rodzice zginęli w katastrofie
lotniczej, nie chciał i w ten sposób stracić siostry. Właściwie nie tylko o to
chodziło. Sam fakt, że miała być tyle czasu z dwoma chłopakami, z czego jednego
ledwo znała, a drugiego wcale. Hiroya miał też problemy z prawem, nawet sama
Matsuri nie wiedziała do końca o co chodzi. Taki wyjazd, w dodatku spontaniczny,
w ogóle nie był odpowiedzialny. Matsuri zdenerwowała postawa Sasoriego.
- Sorry, ale
nie zrezygnuję z wyjazdu, bo ty się cykasz samolotów.
- Ile razy
mam ci powtarzać, że nie o to chodzi. Nie tylko o to.
- Czemu
nagle obchodzą cię moje decyzje? Zachowuj się tak jak do tej pory i miej mnie i
moje życie w dupie – warknęła rozjuszona.
Naoki zatkał
sobie uszy, aby nie słuchać toczącej się kłótni.
- Zawsze
mnie obchodziło twoje życie, w końcu jesteś moją siostrą, ale wcześniej nie
przyszedł ci do głowy taki poroniony pomysł! Co ty sobie w ogóle myślałaś?
Nawet nie wiesz czy intencje Hiroyi są prawdziwe.
- Ja nie
mogę... On chce jechać do przyjaciela, a nie okradać bank, ani nic…!
- Tego nie
wiesz – burknął w odpowiedzi.
- Sasori,
dzwonił do mnie tata i… Cześć Matsuri - przywitała się z uśmiechem Miyuki.
- Cześć,
Miyuki, co tutaj robisz? Przecież jest sobota, a w weekendy chyba nie
pracujesz? – spytała ze zdziwieniem dziewczyna.
- No tak, zgadza
się... – Niepewnie spojrzała na Saso.
- Miyuki
jest moją dziewczyną.
Matsuri
przeżyła kolejny szok. Nie dość, że dowiedziała się przypadkiem o związku
brata, to jeszcze tą lubą jest Miyuki. Jakby nie było innych kobiet na świecie!
- Poważnie?
A Noriko? – zapytała z pretensją. Nie zwróciła uwagi jak przez to było przykro
dziewczynie. Sasori się skrzywił na wspomnienie tego imienia, tej osoby.
- O co ci
chodzi?
- No… -
Właściwie to sama nie wiedziała, dlaczego o nią zapytała. To było takie… Impulsywne.
– Sama nie wiem. Dlaczego ona? Do niedawna jeszcze mówiłeś, że nic was nie łączy…
- To się
zmieniło.
- W
porządku. Życzę wam szczęścia - rzekła bez przekonania. – Wracam do domu. Muszę
się spakować.
- O, a gdzie
się wybierasz? – zainteresowała się Miyuki.
- Nigdzie
nie pojedzie - bąknął Sasori. – Ani nie poleci. Uprzedzam, że porozmawiam na
ten temat z babcią! Nie odpuszczę, by takie coś uszło ci płazem.
-
Przypominam, że ty jechałeś z kolegami pociągiem po całym kraju!
- Ale
chociaż ich znałem – odparł surowo. – Nie pojedziesz i kropka!
- To nie
fair! – Tupnęła nogą. – Dlaczego mam się dostosowywać do twoich protestów? A
jeśli ja nie chcę abyś spotykał się z Miyuki?
- Bo ja
jestem pełnoletni, do cholery!
- Jesteś
idiotą Saso. Nienawidzę cię!
Matsuri
z przytupem opuściła mieszkanie brata. Naoki patrzył na tą całą sytuację, żując
w buzi ciągnący się ser z pizzy. Właściciel mieszkania zmierzwił sobie włosy z
wściekłości. On niby był idiotą? To jej pomysł był chory i nieodpowiedzialny!
To żadna przyjemność usłyszeć takie wyznanie, ale nie mógł postąpić inaczej.
Miyuki dotknęła pocieszająco jego ramienia, na co obejrzał się na nią z
uśmiechem, a potem objął. To miłe uczucie jednak nie trwało długo, bo Miyuki musiała
wrócić do domu. Podobno mieli gościa, a tata nie chciał zdradzić kim on jest.
Skrzywił się, bo potrzebował pocieszenia, a dziewczyna musiała wyjść. No, ale
Miyuki i tak miała okres…
Sasori
pożegnał się z nią, a ona oczywiście nie pominęła Naokiego. Chłopiec siedział
na ziemi przy stoliku i w dalszym ciągu wcinał ciasto i popijał je colą. Sasori
usiadł sobie ciężko na kanapie naprzeciwko syna i wyjął z kieszeni telefon,
wybierając numer do babci Chiyo.
- Taaatooo –
przeciągnął wyraz słodkim, zaciekawionym głosem Naoki.
- Hm?
- A kto to
jest Noriko?
Sasori
spojrzał na syna i zagryzł ze zdenerwowania wargi.
DATA
16.02.2015
OD AUTORKI
Spóźnienie, wiem, ale się o to nie pruliście, więc ja się nie muszę tłumaczyć :P Jedynie wyjaśniam, że nie napisałam jeszcze ostatnich części rozdziałów "0", więc chwilowo będę dodawać te zgodne z bieżącą fabułą :D
Tyle ode mnie, dzięki za wszystko ^^ i miłych walentynek :P
Pozdrawiam :*
Od Ahiru
Opóźnienie to znowu moja wina, za co (po raz pierwszy, wstyd przyznać) przepraszam :3
I również miłych walentynek życzę, a za niewyłapane błędy również przepraszam ♥
SPOILER
W pokoju zostali więc Yosuke i Sasori. Sami. Ten pierwszy nie
zamierzał tracić czasu.
- Kochasz moją siostrę? – zapytał, a tego pytania Saso
najbardziej się obawiał.
- Lubię ją…
- Lubić to sobie możesz swoją babcię. Ja pytam czy ją kochasz.
- Trochę za wcześnie na takie wnioski…
- Za wcześnie mówisz? Ale nie było za wcześnie, by pójść z nią
do łóżka – warknął. – Obiecałem się nie wtrącać w życie siostry, ale jeżeli
złamiesz jej serce, ja złamie ci ptaszka – zagroził, a to zadziałało.
Sasori przełknął głośno ślinę.
Sasori przełknął głośno ślinę.
- Zrozumiałem.
Deidara będzie miał dziecko... Deidara będzie ojcem... BUM! To.. wow.. Nie wyobrażam sobie go jako troskliwego tatusia. No błagam, Dei? Nie! Coś tu śmierdzi... Serio, to jakieś podejrzane jest...
OdpowiedzUsuńSasori i Miyuki... Oww.. <3 I kupił jej podpaski :D O to było urocze jak poszedł do tej apteki. gdyby ta kobieta w tej aptece była facetem to pewnie by zrozumiał. Ogólnie to faceci tacy nieporadni są jak chodzi o TE damskie rzeczy. :D
Nagato... Nie lubię tej Yumi... Jak można przystawiać się do swojego nauczyciela?! Coś nie halo z nią jest...
I na koniec, nie mogę się już doczekać następnego rozdziału, jak Saso i Yosuke się spotkają!
Pozdrawiam :)
No mi tam nic nie śmierdzi, ale co ja tam wiem xD Dedara będzie zajebistym ojcem XD nie będzie się o nic czepiać, nie będzie się interesować ocenami... ani niczym innym xD
UsuńZrozumiał? Mówisz? Solidarność plemników XD O tak, nieporadni xD
No ja tam znam kilka przypadków podkochiwania się w nauczycielu to się staje takie modne, jak bycie gejem :P
No to obydwie sobie poczekamy :D
Ale.... Dei nie może tak zostawić Tay! No zgoda, jest hamski, troche ciotowaty, nie ogarniety, wygląda troche jak trans i te sprawy ale nie jest taki! Nie zostawi niewiasty w potrzebie! A przynajmniej tak mi się wydaje..... xDD
OdpowiedzUsuńtak myślałam że pójdzie po te jej podpaski, i ogolnie mój tata też nie umie kupować podpasek :/ ale to faceci... tego nie ogarniesz xDD
Fajny pomysł żeby Mats pojecha... poleciała do stanów z tym typkiem, tylko no ja nie widze babci Chiyo w scenie w której pozwala jej lecieć :/
No cóż nie moge się doczekać następnego rozdziału ^.^ a tak w ogóle zapomniałam o tym że był rozdział dlatego koment tak późno, a jak się nie pojawi to może jeszcze tak dla zdrowia się po wkurzam xD
Oł jeee, udało się! XDDD
UsuńBrawo, brawo, a ja znam twoją tożsamość, hehehe xD
UsuńPrzedyskutuje z nim jeszcze raz to wszystko, naśle na niego Sasoriego, ale nic ci nie obiecuję, w końcu to Dei, wiesz jaki on jest wybuchowy :P
No bo podpaski to taki skomplikowany produkt xD Saso mógł kupić każdą z jednego rodzaju, a nie truć dupy cierpiącej Miyuki :P
Jak to? Przecież babcia Chiyo jest super! Musi jej pozwolić xD
Spoko xDDD
Gdzie rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział???
OdpowiedzUsuńNa dniach się pojawi ;)
Usuń