10 lut 2015

ROZDZIAŁ 57.



Zgodnie z zamiarami ulokowali się we dwoje w kawiarni na samym dole budynku. Tayuya zamówiła sobie deser złożony z lodów czekoladowych – miała już swoje zachcianki, bo w końcu była w ciąży, a skoro Deidara stawiał, nie omieszkała sobie zażyczyć czego chciała. Douhito za to zamówił sobie gorącą herbatę, na co i tak narzekał – pięć złotych za głupią herbatę! Co za skandal. No, ale był chory i było mu cholernie zimno. Wsypał sobie dwie saszetki cukru i zaczął to mieszać, stale pociągając nosem. Tayuya zaś zajadała lody, odczuwając niekiedy dreszczyk podniecenia, bo były takie pyszne.
- Mmm… Wspaniałe – stwierdziła. – Och, rany boskie... Koleś, który to stworzył jest moim bogiem. – Wzięła kolejną łyżkę do ust na nowo rozpływając się w tym doznaniu. – O matko…!
- Zostawić cię samą z tym pucharkiem? – zapytał Deidara. Ludzie się na nią gapili i w ogóle… No wstyd. Dziewczyna zaprzeczyła. – To się zachowuj jakbyś jadła lody, a nie uprawiała ze mną seks.
- My byśmy już dawno skończyli – odrzekła Tayuya, oblizując swoją łyżkę i pożerając wzrokiem gościa siedzącego kilka stolików od nich.
Dei nie zwracał na to uwagi. Zastanawiał się jak zacząć rozmowę.
- Czy jesteś…
-  Ej, Deidara. Gdybyśmy nadal byli razem, to byłbyś zazdrosny o tamtego kolesia w brązowej kamizelce?
Obejrzał się, szukając wzrokiem typka o którym mówiła. Gdy go znalazł spojrzał na nią z uniesioną brwią.
- Chodzi ci o kujona z pryszczami i ulizaną fryzurą? – upewnił się, a ona przytaknęła. – Nie.
- No widzisz. A ja teraz mam taką ochotę, by mnie zerżnął… - powiedziała poważnie. – Od tylu i…
- To się z nim potem umów. Jestem pewny, że nie odmówi.
- Nie, nie prześpię się z obcym facetem, a jeśli ma AIDS?
Deidara spojrzał na nią jak na idiotkę.
- Tak, wygląda jakby miał cholerne branie… - Przewrócił oczami. – Ale do rzeczy. Jesteś pewna, że to moje dziecko? Zastanów się porządnie.
- To dziwne, ale nigdy mnie nie zawiodłeś w łóżku. – Uśmiechnęła się. – A to na pewno twoje dzieło, bo to prawie czwarty miesiąc.
- Nie, na pewno musiał być jakiś inny frajer! – powiedział Deidara z przekonaniem.
- Pytasz czy cię zdradzałam? Nie.
- Na pewno? Wybaczę ci to! – zapewnił, a Tayuya się zamyśliła.
- Hmm… Raz… Na uczelni… - Blondyn słuchał w skupieniu. – Poznałam takiego jednego chłopaka i… Uścisnęłam jego rękę – zakończyła. Wtedy ogarnął, że się z niego nabijała. – Sądzisz, że może być ojcem? – sarknęła.
- Tayuya, ja nie chcę dziecka, do cholery!
- To co niby mam zrobić?! – odpowiedziała równie podniesionym tonem po czym dodała. – Aborcja nie wchodzi w grę.
- Okej. No to może… - Zastanawiał się. – Wiem! Zachowujmy się jak do te pory, ignorujmy to wszystko. Dzieciak zrozumie, że go nie chcemy i sobie pójdzie.
Tym razem to Tayuya patrzyła na niego jak na debila do ósmej potęgi. Chwilę milczała z nadzieją, że zaraz powie coś w stylu „żartowałem”, ale nic z tego.
- Dei, to jest… genialne.
- Serio? – Ucieszył się.
- Nie, downie! – warknęła ostro. – To najgłupszy pomysł jaki kiedykolwiek słyszałam! Z kim ja będę miała dziecko? – lamentowała. – Dla twojej wiadomości: zamierzam je wychować!
- Ale ja nie chcę go wychowywać.
- Wiem, spodziewałam się tego.
- Więc czego ode mnie chcesz?
- Dwóch rzeczy. Raz, przyznania się do ojcostwa i dwa, płacenia alimentów. Gdybyś się interesował lub odwiedzał nasze dziecko, to też by było miło, ale to już twoja sprawa.
- Nie będę nic płacił, dopóki nie zrobię testów. Niekoniecznie smarkacz musi być mój. Może ściskałaś coś poza ręką typka z uczelni? – spytał bezczelnie, jednak na Tay nie zrobiło to wrażenia.
- Jeszcze nie spotkałam kogoś, kto by tak bardzo liczył na to, że został zdradzony.
- Jak widzisz jestem wyjątkowy.
- Zwał, jak zwał. W każdym razie ten „smarkacz” na pewno jest twój, dlatego będziesz płacił.
- Ciekawe jak zamierzasz z mnie zmusić…
- Hmmm, zapewne nie chcesz aby twoja mama dowiedziała się o wnuku – powiedziała beznamiętnie, oblizując łyżkę z lodów. Wiedziała, że trafiła w sedno, a mina Deidary temu nie przeczyła.
- Nie ma żadnego wnuka!
- Och, uwierz mi, wiem doskonale z kim sypiam. – Przewróciła oczami. – Możesz to traktować jako opłatę za milczenie. Mnie to tam nie obchodzi.
- Nie pochodzisz aby z zamożnej rodziny? Po cholerę ci od razu pieniądze?
- Mój tato chce mieć świadomość, że jego wnuczek ma przynajmniej rozsądnego tatusia i nie zostawia mnie z niczym. Dla mnie ważna jest aprobata taty i dlatego chcę kasy.
- No tak, w końcu jesteś rozpuszczoną panienką.
- A ty przyszłym tatusiem.
Mężczyzna skrzywił się na to określenie. Pomijając powód odwiedzin to fajnie było znowu się z nią zobaczyć. Właściwie od czasu zakończenia tematu dziecka rozmawiali już zwyczajnym tonem dwójki przyjaciół. Oczywiście Tayuya kilka razy weszła jeszcze na temat ciąży, opowiadała jak zareagowali jej rodzice. Sama była zdziwiona, ale byli zadowoleni z posiadania wnuka, w końcu była jedynaczką więc wiązali z nią spore nadzieje pod względem rozrastania rodu. Co do faceta to planowała już znaleźć lepszego, a żeby Deidarze nie było przykro dodała, że to będzie trudne.

                Naokiego choroba trzymała jeszcze kilka dni, ale chęć do wyzdrowienia i robienia czegoś innego niż wylegiwanie się w łóżku przyszła wraz z chwilą, gdy dowiedział się o związku taty z Miyuki. No, może na początku nie rozumiał co to znaczyło i co to zmieniało, ale mu wytłumaczono. Tata teraz mógł całować Miyuki! Na początku było fajnie, ale robili to tak często, że w końcu zaczęło wydawać mu się to zwyczajnie obrzydliwe. No i Miyuki bywała u nich o wiele częściej i dłużej niż zazwyczaj. A najważniejsze było, że kiedyś mogła zostać jego mamą!
Tego dnia, za sprawą Sasoriego, poszli do pobliskiej knajpy na obiad, a po obiedzie zgodnie z obietnicą, mieli udać się do domu dziewczyny. Miyuki była tym trochę podenerwowana, bo jak Yosuke mógł tym razem zareagować? Dziewczyna całkiem niedawno była u Iseo. Dowiedziała się od koleżanki gdzie wynajmował mieszkanie. Niestety jego współlokator oznajmił jej, że chłopak wyjechał na jakiś czas do rodziny, a to raczej nie był dobry pomysł jechać tam w tak kiepskim stanie. Miyuki nie miała innego wyboru jak czekać na jego powrót. Przy okazji poznała bardzo fajną dziewczynę, która też tam mieszkała. W dalszym ciągu nie przestała się zamartwiać przyjacielem. Dłubała widelcem w swoim jedzeniu, patrząc trochę ponad talerz. Sasori zauważył to dopiero w chwili, gdy Naoki poprosił ją o po podanie mu soli do frytek.
- Miyuki.
Dopiero po usłyszeniu swojego imienia zwróciła na nich uwagę.
- Podasz mi sól? – poprosił Naoki, a dziewczyna od razu podała mu przyprawę. – Dzięki!
- Nie ma za co. – Uśmiechnęła się i spojrzała na Saso, który cały czas ją obserwował. – Jestem brudna? – Mimo pytania i tak zabrała serwetkę i wytarła usta.
- Nie, ale jesteś strasznie rozkojarzona. Próbuję rozgryźć co zajmuje twoje myśli… albo kto. – Uśmiechnął się cwaniacko.
- Myślałam o Iseo… - powiedziała, a Sasori się skrzywił. Nie czuł jakiejś zazdrości, ale żaden chłopak nie chciałby usłyszeć, że jego własna dziewczyna myśli o innym. To było trochę nie halo. – To znaczy nie żeby coś, ale… Trochę mnie sumienie rusza, gdy… No wiesz…
- Wiem. Będzie dobrze, nie…
- E, tafo, tafo! – zawołał Naoki, ciągając go za koszulę. Okazało się, że chciał się pochwalić wciśnięciem do ust wszystkich frytek, które miał w zestawie. – Jeftem fytkofy pofór! – powiedział i zakrztusił się nagle.
- Naoki…! Wypluj to, głupku! – burknął, klepiąc go po plecach. Rany, co za pomysły miało to dziecko, no nie do wiary… ­ - Już? Wszystko dobrze? – zapytał, gdy dzieciak wypluł wszystko na talerz i przestał kaszleć. Przytaknął głową i się rozpłakał.
                Sasori przewrócił oczami, choć domyślał się, że bez ryku by się nie obeszło. Zachęcił syna, aby podszedł, to wziąłby go na kolana. Podszedł, a Sasori pomógł mu wysmarkać nos i ogólnie doprowadził porządku. Wtedy Naoki zechciał powędrować na kolana Miyuki.
- A co z moimi frytkami? – zapytał przejęty.
­- No na talerzyku masz – oznajmił ojciec.
- Nie zjem ich ­- oburzył się Nao. – Chciały mnie zabić!
- Co cię nie zabije, to cię wzmocni, Naoś. Ale racja, chyba zamówimy ci nowe – powiedziała rozbawiona Miyuki.
- Nie no, chyba nie brzydzisz się własnej śliny.
- Brzydzę! – przytaknął słowom taty. – Mogę zjeść twoje…?
- Nie – bąknął Sasori. – Trzeba było się nie wygłupiać.
- Tata, no…!
- Powiedziałem coś.
- Moje możesz zjeść, Naoś – mruknęła Miyuki, całując chłopca w policzek. – Idę do ubikacji, strasznie mnie boli brzuch… Jakbym miała zwymiotować – powiedziała i odeszła do łazienki, przed tym przenosząc Naokiego z swoich kolan na krzesło obok.
Sasori skinął głową. Pewnie tak na nią działało zdenerwowanie wizytą w jej domu. Upił łyk swojej mrożonej wody mineralnej.
- Miyuki jest w ciąży? – zapytał Naoki, a Saso zaczął się krztusić i trochę wypluł wody do szklanki. Naoki wykorzystał chwilę, gdy tata się krztusił i podebrał mu kilka frytek z talerza.
- Co ty powiedziałeś? Wiesz w ogóle co to znaczy?
- Nieee. – Pokręcił głową na boki. – Wujek Hidan powiedział, że - Sasori przewrócił oczami, no oczywiście. – jak dziewczyny rzygają, to są w ciąży.
- Słuchaj wujka, a daleko zajdziesz. – Sarknął, a potem zrozumiał do kogo mówił. – Żartowałem, nie słuchaj wujka, bo skończysz mieszkając pod mostem w kartonie.
- Wujek nie mieszka pod mostem – zauważył chłopiec, kolejny raz podkradając tacie frytki.
- Bo ma bogatego tatę…
- A ja mam? – Popatrzył na tatę wielkimi, słodkimi oczami.
- Nie, ale pieniędzy nam nie brakuje. – Przy kolejnym podebraniu frytek, pacnął syna po łapach. – Masz swoje albo Miyuki. Pozwoliła ci zjeść. – Naburmuszył się, a wtedy zadzwonił do Saso telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Miyuki. – Co jest? – zapytał po odebraniu.
- Sasori… Mam problem i nietypową prośbę. – Przysłuchiwał się jej słowom i odsunął swój talerz od syna. – Mam okres… - Mimowolnie odetchnął, bo to oznaczało, że nie była w ciąży. – Mógłbyś kupić dla mnie podpaski albo tampony?
- Co? Już jesteśmy na tym etapie związku, że kupujemy sobie intymne rzeczy?
- Proszę, nie każ mi tego powtarzać, jestem wystarczająco skrępowana – burknęła Miyuki.
                Zgodził się na zakup TYCH rzeczy i zwrócił do Naokiego z informacją, że na chwilę pójdą do sklepu. Obiecał, że jak wrócą to zamówi sobie jeszcze raz frytki. Odpowiedział, że miło mu się robi z nim interesy… Co ten Hidan mu puszczał? Filmy o gangsterach? Chyba powinien się bardziej zainteresować czasem wspólnym jego syna i niewydarzonego wujka.  Wyszli więc razem do pobliskiej apteki. Naoki rzecz jasna wypytywał o Miyuki, ale zdołał go uspokoić i zapewnić, że wrócą po dziewczynę. Wziął chłopca za rękę i przeprowadził przez ulicę do celu. Na miejscu zastała ich dosyć spora kolejka. Naoki patrzył ciekawie po będących za szklanymi gablotami lekach. Niektóre opakowania miały taki zachęcający wygląd, że sam chciał takie mieć.
- Tato, tato, a kupisz mi to? – zapytał chłopiec, ciągnąc tatę za rękaw.
- Nie.
- Dlaczego? – Naoki się nadąsał.
- Bo nie. To maść na hemoroidy. A masz hemoroidy, Naoki? – zapytał retorycznie.
- Nawet nie wiem co to jest! – Wzniósł bezsilnie ręce do góry. – Ale nie chcę być na to chory – zapewnił, ale Sasori w ogóle tego nie skomentował. Uważał temat za zamknięty. – Taaaato! – Tym razem Naoki tak mocno szarpnął tatę, że omal nie przewróciłby szklanej szafki.
- Naoki! – upomniał dziecko.
- Kup mi maść! Kup mi maść! Bo będę ryczał! – zagroził, a Saso spojrzał na syna z uniesioną brwią. Czy on mu właśnie groził?
- Co to za szantaż, mój drogi?  - zapytał tonem, po którym chłopiec się zorientował, że zrobił coś nie tak. Spuścił głowę lecz nie przeprosił. – Zachowuj się, bo inaczej będziemy rozmawiać.
Po chwili kolejka się skończyła i Sasori mógł podejść do okienka. Tak też zrobił.
– Nagła sprawa. Moja dziewczyna potrzebuje podpasek… - Trochę głupio się czuł mówiąc to aptekarce, KOBIECIE. Spojrzała na niego dziwacznie. Wiedział, że tak będzie.
- Nie sprzedajemy podpasek…
- Och. No to może te… tampony.
Dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- Przepraszam. – Odchrząknęła. – Tampony czy podpaski kupi pan w normalnych sklepach. Tu nie sprzedajemy takich rzeczy.
Wraz z tą informacją Sasori oblał się czerwienią. Jaki wstyd…
- A-Aha… No to, ten…
- Tato… Kup mi coś…
- Jasne… Vibovit poproszę. – Chciał coś jednak kupić, bo głupio tak postąpić inaczej.
Po zakupie witamin dowiedział się, gdzie mógł zakupić produkty o które wcześniej pytał. Okazało się, że w sklepie obok. Czym prędzej ruszył tam razem z Naokim. W środku sklepu od razu pociągnął do regału z ochroną na miesiączkę i… No cóż, te wszystkie rodzaje podpasek go przeraziły. O wiele prościej było kupić tampony, ale dla pewności wysłał Miyuki sms’a „Z jakiej firmy chcesz tampony?” Spojrzał na Naokiego, który oglądał sobie gazetki niedaleko. Kazał mu się nie oddalać, a wtedy dostał sms’a z odpowiedzią. „A nie możesz mi kupić podpasek? Proszę! <3”. Westchnął ciężko i ponowił pytanie a w odpowiedzi dostał: „Byle jaką ;)”. Spojrzał jeszcze raz, potem sprawdził godzinę, ale nadal nie był pewny. „Na dzień czy na noc?”, niby była niemal piętnasta, ale jakby założyła to chyba by to potrwało. „Kup zwykłe”, czyli kurwa jakie? Zmierzwił sobie włosy, ale w końcu chyba znalazł konkretnie opakowanie. Prawie. Kolejne pytanie „Ze skrzydełkami czy bez?”. To chyba przeważyło szalę cierpliwości dziewczyny, bo w odpowiedzi dostał konkretne informacje.  No, od razu tak nie mogła? Po zabraniu opakowania przywołał do siebie Naokiego.
- Tato, tato kup mi to! – wykrzyknął z uśmiechem, pokazując tacie wybraną kolorowankę.
- Nie, Naoki, nie mam tyle pieniędzy. Wracamy po Miyuki – chłopczyk jednak przytulił się do nóg taty i błagał go o kolorowankę wręcz na kolanach. – Przestań! Wstawaj, bo będziesz miał brudne spodnie.
- Ja chcę kolorowankę, proszę tatusiu, chcę kolorowankę…! – Z oczu pociekły pierwsze łzy. Saso czuł na sobie wzrok innych klientów. Mimowolnie poczuł zażenowanie sceną, jakiej dokonał jego pierworodny.
- Wstawaj, do cholery. – Szarpnął go za ramię. – W porządku! Kupię ci, ale to ostatnia rzecz, jaką ci kupuję! – warknął.
- Mhm!
- No okej… Ale… No serio?
                Naoki wydawał się być zdeterminowany w kwestii wyboru swojej kolorowanki, więc Sasori wolał go nie podburzać. Jednak w myślach… Dlaczego, kurwa mać, kucyki?! Gdzie on popełnił błąd? A tak serio, to mu to zwisało, to przecież dziecko. Kupił co miał kupić i wrócił do knajpki w której niedawno urzędowali. Saso był tak skupiony, aby dać Miyuki podpaski, że nawet nie opieprzył syna za jego scenę w sklepie.
- Hej, Saso! – zawołała z uśmiechem jakaś blondynka. Popatrzył na nią trochę ogłupiały. – Kopę lat! No  wiesz? Jak możesz mnie nie pamiętać?
- Wybacz…
- Arisa. Studiowaliśmy razem jakiś czas. I przeżywaliśmy miłe chwile w kantorku woźnego – dodała ściszonym głosem.
Sasori sobie w momencie przypomniał. Dziewczyna z uśmiechem ukucnęła przy Naokim.
– A ten młodzieniec to pewnie powód twojego urlopu dziekańskiego.
- We własnej osobie. Nazywa się Naoki. – Szturchnął chłopca, aby uścisnął Arisie rękę.
- Dzień dobry – przywitał się nieśmiało.
- Przystojniaczek. Podobnie jak tatuś trzy lata temu – rzekła żartobliwie.
- Dzięki – burknął Sasori. Nadal był przystojny przecież.
- Co robicie? Obiadek?
- Taaa... – Wtem przypomniał sobie o czekającej na niego Miyuki. – Arisa, mogłabyś na moment zostać z Naokim? Muszę do toalety…
Już w połowie zdania się na to zgodziła. Akasuna od razu poszedł w okolice damskiej toalety, ale przed wejściem do środka zrozumiał, że przecież nie może tego zrobić. Nie był kobietą. Zadzwonił do Miyuki z prośbą, aby sama wyszła po paczuszkę. Co tam parę sekund drogi. Miyuki nie uważała jednak tego pomysłu za genialny. W toalecie nie było nikogo poza nią, więc Sasori mógł wejść. Z tym nakazem się rozłączyła. Sasori bał się tam wejść, ale w końcu się przełamał. Pierwszy raz wchodził dobrowolnie do damskiej toalety.
- Miyuki? Gdzie jesteś?
- Środkowa kabina. – Odblokowała zamek w drzwiach, żeby jej podał, jednak Saso wrzucił jej paczkę od góry, w skutek czego dostała w głowę. – Miałeś podać, a nie rzucić…
- Przepraszam. – W chwili, gdy chciał wyjść, akurat drzwi do łazienki otwierały się od zewnątrz. Mężczyzna, nie wiele myśląc, wślizgnął się do kabiny swojej dziewczyny, strasząc ją swoją obecnością.
- Co robisz?! – Nie, żeby coś, ale jeszcze nie skończyła!
- Cicho, ktoś tam jest.
- Nie obchodzi mnie to! Wyjdź! – To była dosyć żenująca sytuacja. Spodnie i majtki miała spuszczone, krwawiła, nie miała założonej podpaski i… niedawno skończyła robić dwójkę. – Sasori, proszę cię…!
- Miyuki, nie dramatyzuj. Wyjdę jak te dwie pójdą. Rób co masz robić i się nie przejmuj mną. – Wzruszył ramionami i oparł się o zamknięte drzwi kabiny. No, przynajmniej wydawało mu się, że są zamknięte. Pod wpływem ciężaru chłopaka niezablokowane drzwi się otworzyły i grawitacja strąciła go na podłogę.
                Dość mocno uderzył głową o posadzkę, obraz przed oczami się lekko zamglił i dopiero po chwili się wyostrzył. Kobiety były zdziwione jego widokiem, ale Miyuki od razu przystąpiła do tłumaczenia. Jedna z pań zamknęła jej drzwi, a druga starała się ocucić Saso delikatnymi uderzeniami w policzek. Po chwili już wyszła Miyuki, akurat w czasie gdy wstawał na nogi. Dziewczyna wzięła go pod ramię i wyprowadziła z damskiej toalety. Kręciło mu się w głowie jakby wypił kilka głębszych. Potrzebował usiąść i doprowadzić krążenie do spokoju. Podchodząc do stolika z Naokim, Saso przedstawił sobie dziewczyny.
- To Arisa, znajoma ze studiów, a to Miyuki, moja dziewczyna.
                Niby zwykła rzecz, ale Miyuki ucieszyło to, jak ją przedstawił. „Moja dziewczyna”. Usiadła z nim przy stoliku, a jako, że gołym okiem było widać, że coś jest nie tak, przystąpiła do tłumaczenia co i jak się to stało.

                Tego dnia Nagato leniuchował sobie w domu. Yahiko był w pracy, także miał święty spokój. Chociaż chyba udzielił mu się czas spędzany w hałasie i teraz po prostu się nudził. A na koniec roku szkolnego był taki ucieszony, że będzie miał wakacje, że odpocznie sobie w ciszy i tak dalej. Teraz najchętniej wróciłby do szkoły i rozpoczął lekcję matematyki, uprzednio oczywiście opowiadając klasie dowcip. Już został powiadomiony, że prawdopodobnie do jego klasy dojdą dwaj nowi uczniowie, ale szczegółów miał się dowiedzieć na konferencji. W końcu to tylko pięćdziesiąt procent szans: może tak, a może nie. Jednak był ich trochę ciekaw, może to pasjonaci matematyki…? Nadzieja matką głupich, ale może jednak? Nagle złapała go chęć na odpalenie laptopa i zalogowanie na portal społecznościowy, gdzie konto miał praktycznie każdy. Dawno się na nim nie logował, praktycznie półtora roku, więc jakie było jego zaskoczenie, gdy zastał tam zaproszenie do znajomych od kilku swoich uczniów, w tym Daisuke. Na swojej tablicy zobaczył nawet od chłopaka swoje zdjęcie z karniakiem na czole… Sporo osób to polubiło, w tym Hidan, z jakże kreatywnym komentarzem: „hehe”. Ech, szkoda słów. Dalsze przeglądanie przerwał mu dzwonek do drzwi. W sumie nikogo się nie spodziewał… Konan chyba wiedziała, że jej narzeczonego nie było, a z nim to by nie przyszła pogadać. Otworzył drzwi.
- Witam, profesorze, jak mijają wakacje? – Kto stał w progu? Yumi, we własnej osobie. Nagato chwilę milczał jedynie się jej przyglądając, dziewczyna przejęła więc inicjatywę. – Mogę wejść?
- Jasne, proszę – odpowiedział wbrew sobie. Gdy Yumi wyminęła go wchodząc do środka, plasnął się w czoło i westchnął ciężko. – Właściwie… Po co przyszłaś?
- A w odwiedziny – oznajmiła z uśmiechem, po czym wzniosła do góry torebeczkę. – Mam wino. Pół-słodkie, będzie fajnie – zapewniła, wyciągając butelkę z opakowania. – Masz korkociąg?
- Tak, w… - W porę ugryzł się w język. Doszło do niego co prawie zrobił, a tego nie chciał. Był stanowczo za miły. – Nie, jednak nie. – Mistrz kłamania po prostu. Nie dziwota, że Yumi go przejrzała, jednak w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła.
- Mam poszukać sama?
- Nie! Chy-chyba jesteś za młoda, aby pić alkohol…
- Nie. Jestem pełnoletnia, skończyłam osiemnaście – oświadczyła. – To gdzie ten korkociąg?
- Yumi… Ciebie tu w ogóle nie powinno być! Są wakacje, nie potrzebujesz matematycznej wiedzy – odrzekł, naiwnie sądząc, że właśnie dlatego przyszła tu dziewczyna. Zaśmiała się słodko.
- Nie przyszłam tu po korki z matmy. Chociaż, jeśli profesor chce, to chętnie wysłucham tłumaczeń z jakiegoś materiału.
- Więc… Nie rozumiem… - burknął. – Czemu zawdzięczam te wizytę?
- Bo są wakacje i można się cieszyć wolnym od szkoły. Trzeba to uczcić, profesorze!
- W porządku, ale nie masz znajomych? Z nimi świętuj takie rzeczy, jeśli masz ochotę. Ja jestem twoim nauczycielem, a nie kolegą – odparł Nagato.
- No, ale teraz są wakacje. Nie jest pan chwilowo moim profesorem, a ja pana uczennicą. Nikt nie może nam chyba zabronić się spotykać. – Nagato, aż się cofnął na to zdanie. – Specjalnie czekałam do wakacji, bo wiem jak profesor lubi przestrzegać zasad.
- Czekaj, jakie spotkania? Skąd w ogóle pomysł, że chcę się z tobą spotykać?
- Bo się lubimy? – odpowiedziała pytaniem. – Straciłam ochotę na wino. Który to pana pokój profesorze? – zapytała zalotnie. Nagato już miał jej wskazać, ale w porę się ogarnął.
- Jedyne co ci mogę pokazać, to drzwi wyjściowe. Wyjdź, Yumi. Nauczyciel nie może spotykać się z uczennicą, nawet w wakacje. Musiałabyś skończyć szkołę… Ale wtedy to też będzie niemożliwe!
- Dlaczego?
- Bo… Bo jesteś dla mnie za młoda.
- Niech profesor się tak nie postarza. – Uśmiechnęła się słodko. – To tylko kilka lat różnicy. Nie jest pan monitorowany ani nic. A tajemnicze związki są podniecające.
- Nie dla mnie. Wyjdź, póki grzecznie proszę.
- A jeśli tego nie zrobię?
- To… - Już prawie powiedział, że to on wyjdzie, ale przecież tam mieszkał. – To będę zmuszony zadzwonić po policję. – Na tą odpowiedź Yumi się skrzywiła, ale tylko na moment.
- W porządku. Wpadnę kiedy indziej.
- Lepiej nie wpadaj – burknął pod nosem Nagato.
- To już kwestia zabezpieczenia. – Przez moment nie rozumiał, ale po chwili owszem. Plasnął się w czoło. – Profesorze, uprzedzam, jestem strasznie uparta.
Tym akcentem zakończyła swoją wizytę w mieszkaniu Uzumakiego i wyszła. Nagato czuł się przerażony. Mówiła serio czy blefowała? I co on miał zrobić? Musiał się kogoś poradzić, ale na bank nie mogła to być ta szuja, Yahiko!

Gdy z wolna zaczynał zapadać zmrok, Matsuri wybierała się jeszcze do brata, aby go odwiedzić. Właściwie chciała go poprosić o jakiś wspólny wypad na wakacje, bodaj na weekend. Trochę zaczęła tęsknić za wspólnymi wyjazdami, a teraz to się jeszcze bardziej nasiliło po opowieściach znajomych: Hanabi wyjechała na rodzinne wakacje nad morze, Konohamaru z dziadkiem za granicę, w sumie bez aprobaty dziadka, ale tak mu zawracał o to cztery litery, że musiał się zgodzić, no i Daisuke… Ten wyjechał na wieś do starszego brata wraz z siostrą, głównie dlatego, że ta miała się uczyć prowadzić samochód, a on nie mógł tego przegapić.
                Dziewczyna westchnęła ciężko, wspinając się po schodach do mieszkania Sasoriego. Też chciała jakoś ciekawie przeżyć wakacje. Zauważył ją siedzący na schodach Hiroya, który sam też miał podły nastrój, ale postanowił i tak zagadać do dziewczyny. Na jego widok na twarz Mats wkradł się uśmiech. Dołączyła do niego, przysiadając obok na stopniu.
- Wybierasz się do brata? – zapytał, choć chyba nie było innej opcji.
- Taaa, ale mam wielkie wątpliwości co do pomyślnego odzewu. – Matsuri oparła podbródek na zgiętych kolanach, wbijając wzrok w beton.
- Jaka to propozycja?
- Chcę pojechać z nim i Nao na weekend chociażby. Taki rodzinny wypad… A ty? Dlaczego tu siedzisz?
- Starzy do mnie przyjechali i na dzień dobry zjebali humor – powiedział i westchnął ciężko.
- Rodzice – skomentowała Matsuri z uśmiechem, chociaż i tak zazdrościła Hiroyi, że w ogóle ich miał.
- Twoi też ci trują dupę o byle pierdołę?
Matsuri ze smutkiem pokręciła głową. Wtem Hiroya plasnął się w czoło.
– Kurwa, sorry. Zapomniałem, że… - W porę ugryzł się w język. – Sorry…
- To, że nie mam rodziców nie znaczy, że nie można ze mną o nich gadać – odparła stanowczo. – Czym cię tak wpienili?
- Cóż, chciałem jechać na kilka tygodni do kumpla za granicę. Ale zaczęli zrzędzić i koniec końców mi nie pozwolili. Wściekłem się, bo już niemal wszystko z nim uzgodniłem.
- Może nie mają pieniędzy, by sfinansować ci wyjazd?
- Sam sobie za wszystko płacę. Nie jestem od nikogo uzależniony. To raczej chodzi o to, że odkąd zmarł mój młodszy brat zaczęli się robić wkurzający. Nadopiekuńczy i w ogóle…
- To problem?
- Na dłuższą metę tak.
                Nie chodziło o to, że Hiroya był niewdzięcznikiem. Po prostu po tamtej tragedii nastawienie rodziców do niego bardzo się zmieniło i w sumie nie na wzorowe, co zauważył jego dziadek, biorąc go pod swoją pieczę. Chłopak od zawsze był bardzo zbuntowany i trochę narwany, ciągle pakował się w kłopoty z policją i innymi zagrożeniami. Każdy incydent kończył się awanturą czy szlabanem. Ale po wypadku nic, nie chcieli podnosić na Hiroyę głosu ani się z nim kłócić. Całkowicie mieli na to wyjebane, znaczy… Bardziej chodziło im o to, że pozwalając na słabe stopnie czy inne takie, sprawią, że będzie bardziej ich kochał i słuchał.
- Na wszystko mi pozwalają, a na wyjazd nie. Bo się zgubię, bo mnie okradną, bo samolot się rozbije. Same czarne scenariusze. Mam tego potąd – burknął. - Pewnie brzmi, jak…
- Ale z ciebie pieszczoch – przerwała Matsuri, pokazując mu język. – Może jakby ci ktoś towarzyszył, to by to uspokoiło twoich rodziców? Bo jak mniemam nie znają tego twojego kumpla.
- No… Nie – Przyznał jej rację. – Wiesz… Jesteś geniuszem.
- Powiedz mi coś,  czego nie wiem – rzekła nieskromnie, a potem wstała na równe nogi.
- Może pojedziesz ze mną? – zaproponował, co ją wbiło w ziemię. – Kumpel jest w twoim wieku, mieszka w Stanach. Póki co. Przecież chciałaś jechać na wakacje.
- No tak… Ale ten. Będę przy was jak piąte koło u wozu.
- Nie, jeśli się uda, to będę miał u ciebie dług wdzięczności. I Yagura też, bo przyjadę do niego dzięki tobie.
- No nie wiem…
- Nie wykręcaj się teraz, proszę. – Hiroya złapał Matsuri za nadgarstek i pociągnął ją do siebie do domu. Nie tracił czasu.
Tymczasem w mieszkaniu, do którego na początku zmierzała Matsuri, odbywała się mała zabawa w kalambury. Z powodu dosyć mocnego uderzenia członkowie zabawy przenieśli spotkanie z rodziną dziewczyny na inny dzień. Naokiemu jednak szybko nudziły się takie gry, chciał żeby przyszedł wujek Hidan. Dawno go nie widział.
- Nie kracz, Naoki – burknął Saso.
- Nudzi mi się, tato…!
- To się rozbierz i pilnuj ubrania – odpowiedział ze złośliwym uśmiechem, ale Naoki tylko wydął swoje usta.
- Pojedziemy do wujka?
- Nie.
- Dlaczego?
- Głowa mnie boli. Nie chce mi się. To nie jest najlepszy dzień na to – przedstawił mu kilka powodów.
Miyuki rozbawiła ta wypowiedź. Wymówki były takie podobne do tych, których zazwyczaj ludzie używali w łóżku. – Z czego się śmiejesz?
- Chyba wiesz. Chodź, Naoś, pokaże ci coś.
                Wyciągnęła ręce do chłopca i udała się razem z nim do kuchni. Nakazała mu usiąść na krześle, a ze swojej torby wyciągnęła tablet. Używała go głównie w szkole do korzystania z internetu, bądź spisywania swoich pomysłów w różnych plikach. Niemniej znajdowało się na nim kilka mini gier, służących do zabicia czasu na nudnych wykładach czy czymkolwiek innym. Naokiemu od razu spodobał się taki rodzaj rozrywki, wszakże dla niego to było coś nowego. W dodatku jedyne co było potrzebne do obsługiwania to jego paluszki. Po upewnieniu się, że chłopiec sobie poradzi, mogła już wrócić do Sasoriego.
- Włączanie mu takich gierek to droga na skróty…
- Wolałeś zadzwonić po Hidana? – odpowiedziała pytaniem, a on zaprzeczył ruchem głowy.
Aż tak to mu ulegać nie chciał. Wolał jednak, by swoje początkowe lata chłopiec spędzał na zabawie w realnym świecie, na gry jeszcze miał czas. Niemniej dobrze się czuł ze świadomością, że maluch zajmuje się sobą, a oni będą mieć chwilę oddechu.
- To co chcesz robić?
- Nie wiem. Jak twoja głowa? – zapytała z troską.
- Do jutra mi przejdzie – zapewnił Sasori.
- Miyuki! Zestrzeliłem całą wierzę! – zawołał ucieszony Naoki.
- Ech?! Grasz lepiej ode mnie! – odkrzyknęła do niego.
Chłopiec jeszcze bardziej poczuł się dumny ze swojego osiągnięcia. Lubił czuć się lepszy. Miyuki odwróciła się do Saso. Posłał jej uśmiech, a ona w odpowiedzi cmoknęła go w usta.
– Szkoda mi cię. To trochę moja wina…
- Trochę? – powtórzył urażony, a ona skrzywiła się, bo nie chciała brać na siebie całej winy.
- No wybacz, że nie potrafisz zamykać drzwi – burknęła. – Poza tym było wyjść, a nie wpychać się do kabiny!
- To zamek był zepsuty. No i jakby te laski inaczej zareagowały?
- Nie rób z kobiet terrorystek. Gdybyś powiedział, że przynosiłeś mi podpaski, to by im twoja obecność nie przeszkadzała - fuknęła Miyuki.
- Nie dopuściły by mnie nawet do głosu…
- Mam rozumieć, że przestraszyłeś się dwóch pań po trzydziestce? No jak wolisz – sarknęła z cwaniackim uśmiechem. – Ale z ciebie mięczak.
- Wolę być uważany za mięczaka, a nie toaletowego zboczeńca.
                Miyuki odpowiedziała na to uśmiechem. Przybliżyła się do chłopaka i zasmakowała jego ust. Sasori objął ją w talii i oddał czule ten pocałunek. Oboje się nie spieszyli z zakończeniem, dlatego pieszczota zyskała na intensywności. Miyuki naparła ciałem na Sasoriego, doprowadzając do tego, by położył się na kanapie. Na nic większego się nie szykowali, bo Naoki siedział w pomieszczeniu obok, ale i tak było bardzo przyjemnie. Sasori wtopił rękę w jej włosy, odgarniając je na bok i powoli zsuwając się ustami na jej smukłą szyję. Zaznaczył ją malinką, a dziewczyna zamruczała na ten gest. Wtem rozbrzmiały cztery stuknięcia w drzwi i wproszenie się gościa.
- Sasori, możemy pogadać? To p…
Akasuna spojrzał na kumpla w momencie, gdy Miyuki się od niego oderwała.
- Czego chcesz, Nagato? – zapytał obojętnie, nawet się nie podnosząc do siadu. Skoro już ich zobaczył, to nic z tym nie zrobią. Umówili się, że nie będą chwalić się swoim związkiem, ale nie mogli też zaprzeczać jego istnieniu.
- No bo… Przeszkodziłem wam?
- No nie da się ukryć – bąknął Sasori, a Miyuki się lekko zarumieniła. – Cały czas miałem nadzieję, że Deidara się okaże pierwszy… - Cholera. On mu nie wybaczy, że nie dowiedział się o tym na początku.
- Hej, czy to znaczy, że jesteście razem? – Nagato nie krył swojego zaskoczenia, a Sasori skinął w odpowiedzi głową. – Nieee… Poczekajcie jeszcze miesiąc… - złożył ręce jak do pacierza.
- Dlaczego? – Miyuki uniosła brew, a Sasori jej zawtórował
- Robiliście zakłady…?
- Może…
Saso się skrzywił, ale Miyuki uśmiechnęła. To oznacza, że mieli aprobatę wszystkich znajomych. Miłe uczucie.
– Jeśli się ujawnicie w przyszłym miesiącu to wygram!
- O ile się zakładaliście?
- O stówę.
- Jak oddasz nam sześćdziesiąt procent wygranej, to zgoda.
- Sasori – upomniała go Miyuki. – Siedemdziesiąt - poprawiła.
                Pomimo tego, że propozycja w dalszym ciągu oznaczała drobne wzbogacenie się, to się nie zgodził. W końcu szczęście kumpla było ważniejsze od gotówki. Sasori z ciekawości zapytał na jaki czas stawiał Dei, a Miyuki zapytała jaki czas obstawiał Hidan, była pewna, że od razu. Jednak wprost przeciwnie – obstawiał, że w ogóle nie będą razem. Trochę zaskakujące. Sasori przerwał panującą w pokoju ciszę ponowieniem swojego pytania do Nagato. Westchnął ciężko.
- No bo…
- Tato, możemy zamówić pizzę? – Naoki przerwał żalenie się wujka. Położył się na brzuchu taty i dał mu buziaczka w usta.
- Może się najpierw przywitasz z naszym gościem? – Wskazał ruchem głowy Nagato.
Naoki spojrzał na niego troszkę zdziwiony. Nawet go nie zauważył!
- Cześć, wujku!
- Siemka urwisie, co tam?
- Jestem głodny… Tato, zamówimy tą pizzę?
- Później, teraz mamy gościa. Jak zamówimy pizzę, to będziemy się musieli podzielić z wujkiem – wypowiedź Sasoriego powiała grozą. Naoki dotknął palcem swojej bródki w zastanowieniu.
- Wujku, kiedy sobie pójdziesz?
- Naoki! - zawołała Miyuki.
- Dopiero przyszedłem… - burknął Nagato, a Naoki westchnął ciężko. Saso to rozbawiło.
- Chodź, Naoś, zadzwonimy po pizzę – zaproponowała Miyuki.
- Mogę ja zadzwonić?
Poszedł ożywiony do Miyuki, przytulając się do jej nóg. Nagato spojrzał wymownie na Sasoriego, a ten podniósł się do siadu. Gestem ręki zaprosił Nagato na siedzenie i zamienił się w słuch. Kolega zaczął więc opowiadać o Yumi… Zaczynał się trochę obawiać tej dziewczyny. Może nie jej samej, ale problemów, które mogła na niego ściągnąć. W dodatku ta jej obietnica, że się nie podda. W trakcie opowiadania dołączyła do nich Miyuki. Również chciała pomóc i chyba jako jedyna, bo Sasori zamiast wesprzeć, tylko dołował.
- Przejebane.
- Wiem…
- Na pewno sobie nie odpuści? Przecież wszyscy wiemy jaki jesteś – odparł prosto Sasori.
- Wiem… Zaraz! Niby jaki?! – obraził się Nagato.
Miyuki posłała chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie.
- No… Taki zajebisty i w ogóle…
- Pewnie właśnie dlatego sobie mnie nie odpuści – powiedział ciężkim głosem. – Jak skutecznie ją od siebie odepchnąć, ale nie w taki sposób by się na mnie potem mściła? Ech, gdybym chociaż trochę był brzydszy…
- Akurat w kwestii wyglądu…
- Saso… - bąknęła Miyuki. Kumpel przyszedł się poradzić, a ten mu takie coś. No wstyd. – Nagato, a może pokaż tej Yumi, że jesteś zajęty. Że masz już dziewczynę, więc no, pech.
- W sumie to genialny pomysł, tylko… Gdzie ja znajdę dziewczynę…? – zakrył twarz w dłoniach. Miyuki spojrzała na Saso, nakłaniając go do jakiegoś słowa otuchy. Z westchnięciem poklepał go po plecach.
- Nie martw się, stary, to może być też chłopak – zaśmiał się.
- Oferujesz mu coś, Sasori? – Miyuki uśmiechnęła się złośliwie.
- Myślę trochę nad pożyczeniem mu dziewczyny. – Odbił piłeczkę. – W ogóle dlaczego do mnie przyszedłeś? Yahiko jest twoim przyjacielem, a nie ja.
- To ty jesteś od kłopotów sercowych. Chcę złamać dziewczynie serce, a nie wiem jak.
- Ja nie z tych co łamią serca…
- Wiem, ale tobie wielokrotnie je złamano. Masz doświadczenie.
Na tą wypowiedź Sasori się skrzywił.
- Wcale nie muszę tego znosić. Idź się poradź do Hidana.
- Hej, mam pomysł! – wtrąciła Miyuki. – Nagato, byłeś kiedyś na randce w ciemno?
- Znaczy, że w nocy? – spytał niepewnie, a Sasori się plasnął w czoło.
- Nie, kurwa. Rano, wiesz? Skoro ciemno, to oczywiste, że w nocy, debilu. – Tym razem to Miyuki przybiła piątkę z czołem.
- Randka w ciemno oznacza spotkanie z osobą, którą zobaczysz praktycznie pierwszy raz w życiu – wytłumaczyła. w przypadku Nagato to było urocze, że nie wiedział, ale Saso… Była zawiedziona.
- Czyli ty też nie wiedziałeś – szepnął złośliwie Nagato.
- Zamknij się.
                Potem Miyuki przeszła do szczegółów. Za wybór kandydatki byłaby odpowiedzialna, od razu konretna osoba przyszła jej na myśl. Zachęcała Nagato, ale on… Wstydził się. W tym wypadku ustaliła taką podwójną randkę, na którą przyszłaby też ona z Sasorim. Albo pomogliby mu szybko zakończyć spotkanie albo zostawili samych. Saso się naburmuszył, bo okazało się, że nie ma prawa głosu. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, a Naoki natychmiast zaczął do nich lecieć, wykrzykując nazwę zamawianego dania. Nagato postanowił już wracać do domu, nie był tam mile widziany, gdy Naoki był głodny. Miyuki miała się z nim jeszcze skontaktować w omawianej sprawie. Po chwili zadzwoniła jej komórka.
                Sasori zapłacił za pudełko pizzy, którą pozwolił wnieść Naokiemu na stolik w salonie. Jednak, gdy miał zamykać drzwi, zobaczył, że te od sąsiadów się otwierają, a w nich była Matsuri. Nie zauważyła brata, bo wychodziła z mieszkania tyłem, rozmawiając uprzejmie z jakąś kobietą stojącą obok Hiroyi.
- I cieszę się, że Hiroya ma taką miłą przyjaciółkę – mówiła kobieta.
- Słyszysz, Hiroya? Czuj się zaszczycony – odparła dumnie.
- Postaram się – odparł i uśmiechnął się złośliwie.
- Tylko będziesz mi musiała meldować, czy Hiroya faktycznie cały czas ci pomaga i czy nie szwenda się z tym swoim kolegą – przypomniała kobieta.
- Nie ma problemu, to ja dziękuję, że się pani zgodziła. – Matsuri ukłoniła się nisko i pożegnała z sąsiadami brata. Kiedy drzwi się przed nią zamknęły z westchnieniem obróciła się na pięcie, zastając widok brata opartego o framugę drzwi. – Yo…
- W czym Hiroya ma ci pomagać? – zapytał w pierwszej kolejności.
- W niczym takim – odrzekła wymijająco i wślizgnęła się do mieszkania Saso. – Gdzie buszuje mój bratanek?
- Tutaj! – ujawnił się chłopiec.
Matsuri podbiegła do niego po ściągnięciu butów i mocno przytuliła.
- Ale ty szybko rośniesz! Niedługo będziesz wyższy od tego kurdupla, Daisuke!
- Ja już go przerosłem inteligencją! – Nie wiedział dokładnie co powiedział, ale tak mówili w bajkach i to wyrażenie bardzo mu się spodobało. Matsuri zaśmiała się i zmierzwiła mu włosy.
- No, to akurat żaden wyczyn – mruknęła. – W ogóle w połowie września też cię gdzieś porwiemy.
- A gdzie? – zapytał ucieszony.
- Powiedziałabym ci, ale obowiązuje mnie tajemnica! Powiem ci tylko, że będzie czadowo!
- Okej, okej! Naoki idź do łazienki umyć rączki i jeść – nakazał Sasori, na co chłopiec skinął głową i poszedł wykonać polecenie. – A ty wyjaśnij mi o co chodzi – zwrócił się do Matsuri.
                Teraz, kiedy byli już w mieszkaniu, a nie na korytarzu, mogła wszystko powiedzieć. Aby udobruchać matkę Hiroyi, która nie zgodziła się na jego trzytygodniowy wyjazd do Stanów, zmyśliła bajeczkę, że chciała też skorzystać z obecności tam Hiroyi, bo będzie tam miała operacje serca i potrzebny jej będzie ktoś do opieki. Saso był pod wrażeniem, smarkula świetnie kłamała. Niemniej nie podobało mu się okłamywanie rodzica, a jeszcze bardziej nie spodobało mu się, że Matsuri na serio chciała wyjechać.
- Od razu jak wrócę do domu zacznę się pakować.
- Czekaj, czekaj Mats… Myślisz, że babcia ci pozwoli?
- No raczej. Tyle razy zostawiała mnie samą, gdy wyjeżdżała sobie do sanatorium. Teraz role się odwracają. – Uśmiechnęła się złowieszczo. – Zresztą nigdy nie miała nic przeciwko koloniom, to teraz też będzie jej bez różnicy.
- Rozumiem… W takim razie ja nie pozwalam ci jechać.
Matsuri parsknęła śmiechem.
- Weź nie żartuj.
- Nie żartuję.
- Umyłem się! – zawołał Naoki, wznosząc ręce jak lekarze do operacji. – Gdzie moja pizza?
- Hej, Naoś, mogę kawałek?
Czterolatek skinął głową na zgodę.
- Mats, ja nie żartuję – warknął Sasori. – Nie pojedziesz na trzy tygodnie do kraju, którego nie znasz i z chłopakiem, którego LEDWO znasz! – zapowiedział, a Matsuri spojrzała na niego  spod byka.
- Wiem. Ja nie pojadę. Ja POLECĘ.
                Wytłumaczyła różnicę, która nijak nie spodobała się Sasoriemu. Miała polecieć? Samolotem? Sasori nienawidził tego środka transportu. Rodzice zginęli w katastrofie lotniczej, nie chciał i w ten sposób stracić siostry. Właściwie nie tylko o to chodziło. Sam fakt, że miała być tyle czasu z dwoma chłopakami, z czego jednego ledwo znała, a drugiego wcale. Hiroya miał też problemy z prawem, nawet sama Matsuri nie wiedziała do końca o co chodzi. Taki wyjazd, w dodatku spontaniczny, w ogóle nie był odpowiedzialny. Matsuri zdenerwowała postawa Sasoriego.
- Sorry, ale nie zrezygnuję z wyjazdu, bo ty się cykasz samolotów.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie o to chodzi. Nie tylko o to.
- Czemu nagle obchodzą cię moje decyzje? Zachowuj się tak jak do tej pory i miej mnie i moje życie w dupie – warknęła rozjuszona.
Naoki zatkał sobie uszy, aby nie słuchać toczącej się kłótni.
- Zawsze mnie obchodziło twoje życie, w końcu jesteś moją siostrą, ale wcześniej nie przyszedł ci do głowy taki poroniony pomysł! Co ty sobie w ogóle myślałaś? Nawet nie wiesz czy intencje Hiroyi są prawdziwe.
- Ja nie mogę... On chce jechać do przyjaciela, a nie okradać bank, ani nic…!
- Tego nie wiesz – burknął w odpowiedzi.
- Sasori, dzwonił do mnie tata i… Cześć Matsuri - przywitała się z uśmiechem Miyuki.
- Cześć, Miyuki, co tutaj robisz? Przecież jest sobota, a w weekendy chyba nie pracujesz? – spytała ze zdziwieniem dziewczyna.
- No tak, zgadza się... – Niepewnie spojrzała na Saso.
- Miyuki jest moją dziewczyną.
Matsuri przeżyła kolejny szok. Nie dość, że dowiedziała się przypadkiem o związku brata, to jeszcze tą lubą jest Miyuki. Jakby nie było innych kobiet na świecie!
- Poważnie? A Noriko? – zapytała z pretensją. Nie zwróciła uwagi jak przez to było przykro dziewczynie. Sasori się skrzywił na wspomnienie tego imienia, tej osoby.
- O co ci chodzi?
- No… - Właściwie to sama nie wiedziała, dlaczego o nią zapytała. To było takie… Impulsywne. – Sama nie wiem. Dlaczego ona? Do niedawna jeszcze mówiłeś, że nic was nie łączy…
- To się zmieniło.
- W porządku. Życzę wam szczęścia - rzekła bez przekonania. – Wracam do domu. Muszę się spakować.
- O, a gdzie się wybierasz? – zainteresowała się Miyuki.
- Nigdzie nie pojedzie - bąknął Sasori. – Ani nie poleci. Uprzedzam, że porozmawiam na ten temat z babcią! Nie odpuszczę, by takie coś uszło ci płazem.
- Przypominam, że ty jechałeś z kolegami pociągiem po całym kraju!
- Ale chociaż ich znałem – odparł surowo. – Nie pojedziesz i kropka!
- To nie fair! – Tupnęła nogą. – Dlaczego mam się dostosowywać do twoich protestów? A jeśli ja nie chcę abyś spotykał się z Miyuki?
- Bo ja jestem pełnoletni, do cholery!
- Jesteś idiotą Saso. Nienawidzę cię!
Matsuri z przytupem opuściła mieszkanie brata. Naoki patrzył na tą całą sytuację, żując w buzi ciągnący się ser z pizzy. Właściciel mieszkania zmierzwił sobie włosy z wściekłości. On niby był idiotą? To jej pomysł był chory i nieodpowiedzialny! To żadna przyjemność usłyszeć takie wyznanie, ale nie mógł postąpić inaczej. Miyuki dotknęła pocieszająco jego ramienia, na co obejrzał się na nią z uśmiechem, a potem objął. To miłe uczucie jednak nie trwało długo, bo Miyuki musiała wrócić do domu. Podobno mieli gościa, a tata nie chciał zdradzić kim on jest. Skrzywił się, bo potrzebował pocieszenia, a dziewczyna musiała wyjść. No, ale Miyuki i tak miała okres…
Sasori pożegnał się z nią, a ona oczywiście nie pominęła Naokiego. Chłopiec siedział na ziemi przy stoliku i w dalszym ciągu wcinał ciasto i popijał je colą. Sasori usiadł sobie ciężko na kanapie naprzeciwko syna i wyjął z kieszeni telefon, wybierając numer do babci Chiyo.
- Taaatooo – przeciągnął wyraz słodkim, zaciekawionym głosem Naoki.
- Hm?
- A kto to jest Noriko?
Sasori spojrzał na syna i zagryzł ze zdenerwowania wargi.
- Jedz tę pizzę. Ja muszę zadzwonić – uciął temat i wyszedł z komórką do kuchni.

DATA
16.02.2015

OD AUTORKI
Spóźnienie, wiem, ale się o to nie pruliście, więc ja się nie muszę tłumaczyć :P Jedynie wyjaśniam, że nie napisałam jeszcze ostatnich części  rozdziałów "0", więc chwilowo będę dodawać te zgodne z bieżącą fabułą :D
Tyle ode mnie, dzięki za wszystko ^^ i miłych walentynek :P 
Pozdrawiam :*

Od Ahiru
Opóźnienie to znowu moja wina, za co (po raz pierwszy, wstyd przyznać) przepraszam :3
I również miłych walentynek życzę, a za niewyłapane błędy również przepraszam ♥

SPOILER


W pokoju zostali więc Yosuke i Sasori. Sami. Ten pierwszy nie zamierzał tracić czasu.
- Kochasz moją siostrę? – zapytał, a tego pytania Saso najbardziej się obawiał.
- Lubię ją…
- Lubić to sobie możesz swoją babcię. Ja pytam czy ją kochasz.
- Trochę za wcześnie na takie wnioski…
- Za wcześnie mówisz? Ale nie było za wcześnie, by pójść z nią do łóżka – warknął. – Obiecałem się nie wtrącać w życie siostry, ale jeżeli złamiesz jej serce, ja złamie ci ptaszka – zagroził, a to zadziałało. 
Sasori przełknął głośno ślinę.
- Zrozumiałem.

8 komentarzy:

  1. Deidara będzie miał dziecko... Deidara będzie ojcem... BUM! To.. wow.. Nie wyobrażam sobie go jako troskliwego tatusia. No błagam, Dei? Nie! Coś tu śmierdzi... Serio, to jakieś podejrzane jest...
    Sasori i Miyuki... Oww.. <3 I kupił jej podpaski :D O to było urocze jak poszedł do tej apteki. gdyby ta kobieta w tej aptece była facetem to pewnie by zrozumiał. Ogólnie to faceci tacy nieporadni są jak chodzi o TE damskie rzeczy. :D
    Nagato... Nie lubię tej Yumi... Jak można przystawiać się do swojego nauczyciela?! Coś nie halo z nią jest...
    I na koniec, nie mogę się już doczekać następnego rozdziału, jak Saso i Yosuke się spotkają!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mi tam nic nie śmierdzi, ale co ja tam wiem xD Dedara będzie zajebistym ojcem XD nie będzie się o nic czepiać, nie będzie się interesować ocenami... ani niczym innym xD
      Zrozumiał? Mówisz? Solidarność plemników XD O tak, nieporadni xD
      No ja tam znam kilka przypadków podkochiwania się w nauczycielu to się staje takie modne, jak bycie gejem :P
      No to obydwie sobie poczekamy :D

      Usuń
  2. Ale.... Dei nie może tak zostawić Tay! No zgoda, jest hamski, troche ciotowaty, nie ogarniety, wygląda troche jak trans i te sprawy ale nie jest taki! Nie zostawi niewiasty w potrzebie! A przynajmniej tak mi się wydaje..... xDD
    tak myślałam że pójdzie po te jej podpaski, i ogolnie mój tata też nie umie kupować podpasek :/ ale to faceci... tego nie ogarniesz xDD
    Fajny pomysł żeby Mats pojecha... poleciała do stanów z tym typkiem, tylko no ja nie widze babci Chiyo w scenie w której pozwala jej lecieć :/
    No cóż nie moge się doczekać następnego rozdziału ^.^ a tak w ogóle zapomniałam o tym że był rozdział dlatego koment tak późno, a jak się nie pojawi to może jeszcze tak dla zdrowia się po wkurzam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oł jeee, udało się! XDDD

      Usuń
    2. Brawo, brawo, a ja znam twoją tożsamość, hehehe xD
      Przedyskutuje z nim jeszcze raz to wszystko, naśle na niego Sasoriego, ale nic ci nie obiecuję, w końcu to Dei, wiesz jaki on jest wybuchowy :P
      No bo podpaski to taki skomplikowany produkt xD Saso mógł kupić każdą z jednego rodzaju, a nie truć dupy cierpiącej Miyuki :P
      Jak to? Przecież babcia Chiyo jest super! Musi jej pozwolić xD
      Spoko xDDD

      Usuń
  3. Gdzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy rozdział???

    OdpowiedzUsuń