27 sty 2015

Rozdział 0. 2/4

Następne dni mijały cudownie nowej parze. Chętnie się ze sobą spotykali, a wspólnie spędzony czas był dla nich jak miód. Noriko coraz bardziej się przyzwyczajała do Sasoriego i odczuwała niedosyt, gdy odchodził, bądź nie miał dla niej zbyt wiele czasu. Niedużo czasu zajęło jej zrozumienie, że wpadła po uszy. Kochała Sasoriego i właściwie nie wyobrażała sobie swojej przyszłości bez niego. Jednak jeszcze mu tego nie wyznała, ciągle się wahała, że okaże się to jakimś jednostronnym uczuciem. Sasori zaś wiedział od samego początku, że jest zakochany, poświęcał każdą chwilę wolnego czasu, aby się spotkać z Noriko, a to bywało czasem męczące. Rano szkoła, po południu praca, a wieczorem do niej, choćby na godzinę. Koledzy byli na niego wkurwieni, nie potrafili zaakceptować tego, że Noriko stała się priorytetem. Oni byli tylko na telefon, a z nią się spotykał twarzą w twarz. No skandal!
Na ten wieczór Sasori zaprosił Noriko do pubu, gdzie organizował taką skromną imprezę urodzinową. W gronie przyjaciół i swojej drugiej połówki. Zgodziła się, bo jakby mogła postąpić inaczej? Sasori siedział przy stoliku z przyjaciółmi i wyczekiwał przyjścia swojej jedynej. W międzyczasie popijał piwo i słuchał lamentów znajomych. Nie wiedzieli po jaką cholerę ją zaprosił. To mogła być impreza w gronie przyjaciół, obściskiwać mogli się potem. On natomiast odpowiedział na to bardzo wymownym środkowym palcem. Hidan i tak był pewny swego zdania: Znudzi się nią. Deidara wolał się na głos nie wypowiadać, chciał dać dziewczynie drugą szansę, bo może faktycznie za szybko ocenił. Nagato jako jedyny był ciekaw, w dodatku w bardzo pozytywnym sensie.
- Jesteście zbyt surowi. Skoro Saso zwrócił na nią uwagę, to musi mieć coś w sobie. – Odpił kilka łyków swojego piwa. – No i studiuje matematykę!
- Właśnie, a wiesz jak to bywa – powiedział Hidan. – Nie można ufać matematykom, bo to wredne skurwysyny.
Znajomi przewrócili oczami. Ten uraz mógł na długo w nim pozostać.
- Mówisz tak, bo nigdy nie zdałeś egzaminów z matematyki – stwierdził Itachi. – W świetle prawa powinieneś jeszcze raz zdawać ostatnią klasę. – Ale ileż rzeczy można załatwić przekupstwem?
- Bez was to już nie ma takiej frajdy… – No komu by dokuczał? Od kogo by ściągał na sprawdzianach? Kto by mu odrabiał zadania? Z kim by wagarował? Tyle pytań i zero odpowiedzi.
Chwilkę potem do Sasoriego zadzwonił telefon, a on odszedł od towarzystwa aby odebrać. Po jego uśmiechu i szczęściu, które od niego biło, towarzysze obstawili, że dzwoniła Noriko. Nie pomylili się. Hidan z Dei’em pod nosem wypowiadali swoje nadzieje, aby nie przyszła. Sasori jednak ubrał kurtkę i zapowiedział, że zaraz wróci, gdyż dziewczyna zgubiła drogę. Wyszedł po nią i musiał się jej troszkę naszukać. Wyszło tak, że to Noriko go znalazła. Nie każdy w okolicy miał czerwone włosy. Zwróciła na siebie uwagę cmokając go w policzek. Sasori lekko spanikował, a Noriko się zaśmiała.
- Wyluzuj, to tylko ja – oznajmiła, a on ją do siebie przyciągnął i pocałował w czoło. – Sto lat, skarbie. – Podała mu torebkę z prezentem. Nic specjalnego, ale była pewna, że mu się spodoba.
- Dzięki, ale nie musiałaś, naprawdę. – Nie musiała, ale od razu z ciekawością zajrzał do opakowania.
- No wiesz? Jak to będzie wyglądać? Przyjaciele ci dają prezenty, a dziewczyna nie? – Wyszłaby na jakąś skąpą, a tak nie było. Wręcz przeciwnie, na prezenty dla innych w ogóle nie żałowała kasy.
- Nie, nie dajemy sobie prezentów urodzinowych. – Wzruszył ramionami. Nie opłacało im się tego robić. Jeszcze by się ktoś postarał, a sam dostał jakąś taniochę, papier toaletowy albo podpaski. Owszem kupa śmiechu przy tym, ale po cholerę kupować coś, co potem wyląduje w śmieciach? – To cała dyskografia?! – I to nie byle jaka, bo jego ulubionego zespołu muzycznego. Noriko posłała mu słodki uśmiech, a w duchu próbowała zrozumieć, jak można przyjść na imprezę urodzinową przyjaciela bez prezentów.
- Szczęśliwy? – Miała nadzieję, bo sporo ją to kosztowało. – W środku masz też koszulkę z autografami. – To akurat było dla niej łatwe do osiągnięcia, bo miała znajomości.
- Jesteś najwspanialszą dziewczyną na świecie. Kocham cię. – Nachylił się ku niej i pocałował jej delikatnie nawilżone kremem usta. Nie ma co, trafiła z prezentem. Jeszcze tylko pięć punktów z jego listy marzeń i mógł umierać.
- Dla ciebie wszystko, Saso. – Przystanęła na moment, aby zwrócić na siebie jego uwagę. – Również cię kocham. – Jakaś super chwila to nie była, ale chciała mu to powiedzieć. Sasori uśmiechnął się delikatnie i ponownie wpił w usta Noriko.
Ogarniało go szczęście, że w końcu to powiedziała. W końcu mogli być siebie pewni. Skierowali się do pubu, a tam wszyscy czekali na solenizanta. Podszedł do stolika razem z Noriko i ją wszystkim tam przedstawił. Było całkiem fajnie. Siedział obok niej, a nawet obejmował, a rozmowy były bardzo normalne, z czego w sumie się ucieszył. Chciał, aby jego przyjaciele i dziewczyna wreszcie się zaakceptowali. Wszakże wszyscy zebrani byli bardzo ważnymi elementami życia Sasoriego.
- Dobra, pójdę do baru po piwo. Chce ktoś coś? – To było pytanie z grzeczności, ale w powietrzu pojawił się las rąk, a zamówień sobie nie szczędzili. Noriko nic nie chciała, bo nie miała przy sobie tyle kasy, aby sobie pozwalać – Nie szkodzi. Dzisiaj ja muszę wszystko wszystkim stawiać.
- Ty? – Uniosła brew zdezorientowana.
- Czy to jakaś nieprzyzwoita propozycja, misiu? – zapytał Deidara. Sasori machnął na niego ręką, wszędzie widział tą jebaną dwuznaczność. Odszedł w stronę baru, a blondyn za nim zawołał. – Będę się upominał!
- Podoba ci się publiczne odgrywanie geja, Deidara? To jakiś twój fetysz? – zagadała Noriko. Nie chciała, aby jej chłopak zabawiał się z przyjacielem odgrywając geja.
- A co? Przeszkadza ci to? – Dei upił łyk piwa.
- Owszem, ty nie masz partnera, więc możesz się obnosić ze swoim homoseksualizmem, ale mojego chłopaka zostaw w spokoju.
- Spokojnie, oni tylko sobie tak żartują… - wytłumaczył Yahiko.
- Czyżbyś czuła lęk, że ci go odbiję? – zaszydził Deidara.
- Wolę mu oszczędzić wstydu, że niby prowadził się z tobą. – Uśmiechnęła się wrednie i zabrała ze stolika kufel własnego piwa. – Każde urodziny w waszej paczce tak wyglądają? Solenizant za wszystkich płaci, a wy nawet nie kupujecie mu prezentu?
- Nie kupujemy sobie prezentów, bo poziom gustu u niektórych jest… żałosny – stwierdził Itachi patrząc szczególnie na Hidana. Co on kiedyś od niego dostał? Zafoliowaną trawkę… Zerwał kretyn z ogrodu trochę zieleniny i jeszcze mu wciskał kit, że prawdziwa.
- No i Saso sam zaoferował, aby za wszystko płacić – dodał Yahiko.
- A czy którykolwiek miał coś przeciwko? – zapytała Noriko. Może i dla nich było to w porządku, ale jej się nie podobało takie wykorzystywanie Sasoriego. – Zabawne, znam go krócej niż wy, a wiem, że jest zbyt uprzejmy, aby się przeciwstawić.
- Wyluzuj to mu kształtuje charakter – mruknął Nagato. – Na własnych błędach nauczy się asertywności.
- Zresztą też możesz mieć z tego korzyść. Wyciągnij go na sklepy, a on ci kupi wszystko – zażartował sobie Yahiko. Żart w kwestii propozycji, bo zrobić to by pewnie to zrobił.
- Ja nie jestem naciągaczem, jak wy. Czy takie traktowanie przyjaciela jest według was w porządku? – zapytała, a chłopaki popatrzyli po sobie dziwnie.
Ona aż tak poważnie to traktowała? Bo przez ton jej wypowiedzi czuli się troszkę podle. A przecież nie zrobili nic złego. Zawsze tacy byli.
– Może wykażcie się większą godnością.
- Taka jest ich męska przyjaźń. – Głos zabrała Sheeiren, dziewczyna Itachiego. – Saso ona pasuje.
- Skąd ta pewność? Wątpię by ktokolwiek chciał być wykorzystywany przez tak zwanych przyjaciół.
- Gówno wiesz na ten temat, to się nie wypowiadaj – warknął Deidara. Nie podobało mu się, że właściwie obca laska ingerowała w ich przyjaźń. – Jakoś nigdy do tego nic nie miał i trwa w tej przyjaźni wiele lat.
- Jesteś taki pewny siebie, a pytałeś go kiedyś o zdanie?
Deidara z miejsca ją znienawidził. Widać było, że miała coś do ich znajomości. Jednak najbardziej go wkurwiała ta jej pewność siebie, jakby wiedziała o czymś, czego oni nie wiedzieli, czego nie wiedział o przyjacielu on sam. Noriko natomiast nie miała złych zamiarów, ale nie chciała aby pomiatano jej chłopakiem. Ona patrzyła na to z perspektywy kogoś nowego i tak nie zachowywali się normalni przyjaciele. No co oni? Nie poważni byli?
- Jestem już. – Sasori usiadł przy stoliku. – Zaraz kelnerka wszystko przyniesie. – Powiadomił, a koledzy spojrzeli po sobie i w zgodzie wyciągnęli z kieszeni portfele.
- Lepiej, jak oddamy od razu. Ile się należy? – zapytał Itachi. Naturalnie chciał zapłacić też za swoją partnerkę.
- Co…?
- Twoja dziewczyna stwierdziła, że cię wykorzystujemy - powiadomił Deidara.
Sasori spojrzał na Noriko z pretensją. Jak mogła tak powiedzieć? Noriko patrzyła uważnie na chłopaka z naprzeciwka. Kablował na nią? Tak pogrywał? Sądził, że ona tak nie potrafiła?
– Dlatego zapłacimy za siebie.
- No dajcie spokój…
Sasori mimo wszystko nie chciał od nich pieniędzy. Sam się zapędził ze słowami i powiedział, że impreza na jego koszt. Był słownym człowiekiem, więc chciał dotrzymać słowa. Z jednej strony to było miłe, że Noriko chciała mu niejako pomóc, bo faktycznie czasem czuł się wykorzystywany, ale nie chciał, by mówiono o tym na głos. Przyjaźń wymagała poświęceń, a on wolał być uległy i unikać w ten sposób konfliktów. Atmosfera zrobiła się troszkę napięta. Zamiast rozmawiać o dupie i cyckach padł temat studiów, nie potrafili się wyluzować. Słowa Noriko na niektórych wywarły głupie uczucie poczucia winy. Wiedzieli, że niesłuszne, ale jednak. Po kilku chwilach dziewczyna zabrała torbę z krzesła i wyszła do toalety. Sasori odprowadził ją wzrokiem, a następnie zwrócił się do przyjaciół.
- Iii? Co o niej sądzicie?
- Cóż… No wiesz… - zaczął Nagato, chciał być miły. – Wydaje się…
- To szmata. – Hidan postawił na szczerość, brutalną szczerość. – Zerwij z nią. Nie lubimy jej.
Sasori spojrzał na kolegów z niemym pytaniem w oczach, czy to aby na pewno prawda. Oni jednak wbili swój wzrok w obrazy na ścianie albo w napoje.
- Niby co z nią nie tak? – Owszem, to było przykre usłyszeć takie zdanie na temat jego dziewczyny. Miał nadzieje usłyszeć dobre opinie. Starał się podchodzić do tego z dystansem, ale nie potrafił się z tą nieakceptacją pogodzić.
- Stary, jeszcze pytasz? Patrz, jak się rządzi! – dorzucił Deidara. – Nic jej się w naszej przyjaźni nie podoba, a nawet chce nas zmienić. Pieprzy o tym wszystkim i wprowadza nas w stan wkurwienia albo dołka. Powiedziała, że cię wykorzystujemy, łapiesz to?
- Może tak trochę jest? – bąknął pod nosem. Nie widział, aby Noriko zrobiła coś źle, po prostu chciała go obronić. Jak mógłby mieć do niej o to pretensje?
Deidara spojrzał na niego krzywo.
- Och, no i co, Akasuna? Będziesz teraz płakał? – zaszydził Hidan.
- Nie.
- Sam się dajesz wykorzystywać. – Hidan wzruszył ramionami. – A co do tej pindy to znudzi się tobą, jak cię zaliczy. – Celowo powiedział to w ten sposób. Od razu było widać, że to ona nosiła spodnie w tym związku. Saso spojrzał na niego spod byka. – No, co się głupio patrzysz? Nie potrafisz dominować w związku, a sądziłeś, że ze starszą będzie inaczej?
- Mi pasuje taki stan jaki jest. Kocham ją i…
- Kochasz?! – wtrącił Deidara. – Znasz ją miesiąc…!
- No i?
- „No i?” To trochę za szybko, wiesz? – stwierdził Yahiko. On by chyba tak nie potrafił, zresztą mieć dziewczynę już od razu na studiach… Rzecz nie do pomyślenia. – Wybacz, że to powiem, ale Noriko chyba traktuje innych jak dzieci...
- Taaa – zgodziła się Sheeiren. – Mówi co wolno, a czego nie wolno. Co robić, a czego nie… Wytrzymasz z taką, serio? 
- Może Sasori szuka matki, a nie dziewczyny? – zapytał Itachi. – Brak ci rodzica i…
- Zamknijcie się, dobra? Moich rodziców zostawcie w spokoju. Noriko ma po prostu wiele cech, które mnie dopełniają. Ma wszystko czego mi brakuje.
- Ma kutasa? – zapytał Hidan.
Koledzy się uśmiechnęli, tłumiąc śmiech, ale Sasoriemu nie było jakoś specjalnie wesoło. On im poważnie mówił, a ci sobie jaja robili. Po chwili wróciła Noriko, ledwo zawiesiła pasek torebki na oparciu krzesła, a Sasori powiedział jej, aby wyszli. Nie tylko ona była tym zdziwiona, ale Sasori nie zamierzał się tłumaczyć.
- Idziesz ze mną czy zostajesz?
- Głupie pytanie. – Oczywiście, że by poszła.
- Sasori, jaja sobie robisz? Weź zostań – zareagował Deidara, gdy przyjaciel pomagał ubrać Noriko płaszcz.
- Na razie.
Na resztę swojego dnia zaprosił Noriko do swojego mieszkania. Nie mogła mu odmówić, bo był solenizantem. Ona właściwie nawet nie chciała tego robić. Wolała aby spędził urodziny w jakiś ciekawszy sposób, niż w domu. Jednak to jego życzenie. Gdy dochodzili już do mieszkania, Noriko nagle zdębiała. Szła do jego mieszkania, a nawet nie miała prezentu dla jego rodziców. Na jaką ona dziewczynę by wyszła? W ogóle ta perspektywa spotkania z jego rodzicami była odrobinę straszna. Sasori jednak uspokoił ją mówiąc, że nie mieszka z rodzicami. Ten temat był dla niego niewygodny, ale wiedział, że powinien jej o tym powiedzieć. W końcu związek polegał na zaufaniu, a chyba mogli sobie powiedzieć co nieco o rodzinie. Wpuścił ją do mieszkania i pomógł zdjąć zimowe ubranie. Rozejrzała się po mieszkaniu i orzekła, że całkiem ładnie mieszkał. To niecodzienne widzieć w mieszkaniu samotnego faceta rośliny. Duże, zadbane i przytulne mieszkanie. Była pod wrażeniem.
- Chcesz się napić kawy, herbaty, soku? – zapytał, a ona skinęła głową na kawę. – Dobra, to rozgość się. – Z uśmiechem wskazał jej miejsce na kanapie w salonie, a sam skierował się do kuchni.
- Jasne. Może w ogóle się do ciebie wprowadzę? – zażartowała i walnęła się na kanapę. Była taka miękka, że w jednym momencie by na niej usnęła.
- Nie jesteś jedyną osobą, która by chciała być moim współlokatorem.
- Pewnie jestem jedyną dziewczyną – zgadywała, a on przeklął pod nosem. Skąd ona wiedziała?
Noriko się zaśmiała słodko. Patrzyła chwilę w sufit, a potem przymknęła powieki.
- Noriko – zawołał Sasori z kuchni, a dziewczyna mruknęła pytająco. – Masz może rodzeństwo? – zapytał, nalewając wrzątku do kubków z ziarnkami kawy. Złapał za ucha obydwa pojemniczki i ostrożnie szedł do salonu.
- Mam młodszą siostrę. – Dziewczyna leżała na kanapie i nie ruszyła się nawet o minimetr. Ręce miała nad głową, a włosy rozsypały się na kanapie. Sasori położył gorące kubki na stoliku, a następnie usiadł przy niej, a dopiero wtedy otworzyła oczy. Uśmiechnęła się, ale nie był skora do rozmowy na ten temat. Szkoda, to by mu pomogło. – Co się stało w pubie?
- Nic. – Uśmiechnął się na wymuszenie. – Ja też mam młodszą siostrę. Ma dwanaście lat. – Noriko wstała do siadu, nie podobało jej się, że zmienił temat. – W dodatku nie jest orłem z matematyki. Możesz dawać jej korki?
- Nie lubią mnie, co? – Sasori spojrzał na nią niezrozumiale. – Twoi koledzy.
- Nie chcę o tym gadać, Noriko.
- Dlaczego? Widzę, że cię to trapi.
- Nie trapi, mam to gdzieś.
- Czyżby? – Uniosła brew w górę. Zupełnie tak, jakby go przejrzała. Jasne, trochę się tym przejmował, bo kto by tego nie robił, ale doszedł do wniosku, że zdanie innych nie może być takie znaczące. W końcu to on poczuł to coś. – Zmieniasz temat.
- Bo chcę ci powiedzieć coś innego. 
- Ważniejszego, niż nieakceptowanie twojej dziewczyny przez kolegów? Może to na mnie jesteś zły? Twoi koledzy nie potrafią przyjmować…
- Moi rodzice nie żyją – wtrącił, a Noriko trochę zatkało. – To chciałem ci powiedzieć. Dalej chcesz rozmawiać o moich znajomych?
Zrobiło jej się strasznie głupio, chciał z nią porozmawiać o tak osobistych rzeczach, a ona plotła na temat jego przyjaciół, chcąc też mu trochę uświadomić to, z jakim brakiem szacunku był traktowany. Powinna się była domyślić. Sasori opowiedział, że w dzień poznania był nad grobami rodziców, a ona sądziła, że to jakiś wujek i ciocia. Dobrze się trzymał, jak na sierotę, ale musiał przywyknąć do tej roli. W końcu miał na to aż dziewięć lat. Głupio jej było o cokolwiek w tej sprawie zapytać, na szczęście sam wszystko wyjaśniać. Dowiedziała się przy okazji, że Sasori boi się latać samolotami - głównie z powodu katastrofy lotniczej jego rodziców. Często podróżowali przez pracę, aż pewnego dnia lot im się nie powiódł. Akurat wracali do domu na święta… Niedługo wypadała kolejna rocznica ich śmierci. Potem został pod opieką babci razem z roczną siostrzyczką. Noriko objęła szyję Sasoriego kładąc głowę na jego ramię.
- Nie myśl sobie, że oczekuję litości, jesteś moją dziewczyną. Powinnaś to wiedzieć za wczasu i ode mnie. Nie chcę mieć przed tobą tajemnic.
Drgnęła delikatnie na to zdanie, ona sama nie czuła się jeszcze gotowa, aby opowiadać o swojej rodzinie. Nie chciała robić z tego tajemnicy, ale po prostu nie chciała ruszać tego tematu.
- Rozumiem. – Cmoknęła go w policzek. – Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłeś.

Dzień po zajściu do Sasoriego przyszedł Deidara, aby wyjaśnić sytuację z imprezy. Zawsze w ich paczce konflikt wyjaśniała jedna osoba w imieniu wszystkich. Nadal nie rozumiał o co dokładnie poszło, przecież nie zrobili nic, o co mógłby się wkurwić. Od kiedy gadanie Hidana go wkurwiało? Tak długo wałkował temat, że Sasori mu odpowiedział, że to przez wspomnienie o rodzicach. Wiarygodna wymówka ze względu na to, iż na dniach miała być rocznica. Tak naprawdę to nie mógł znieść szydzenia kolegów z Noriko. No kurcze, chyba były jakieś zasady w tej sprawie? Powinni się cieszyć jego szczęściem, a nie robić sobie żarty. W każdym razie wyjaśnili sobie sytuację i doszło do zgody.
Kilka dni później wziął wolne z pracy i od razu po szkole skierował się na cmentarz. Na dworze prószył już śnieg, pizgało z każdej strony, a także zapadał zmrok. Szedł w stronę przystanku autobusowego, gdyż nie posiadał jeszcze własnego samochodu. Ręce włożył w kieszenie, a podbródek zatopił w swój kołnierz z kurtki. Chwilkę potem zrównała się z nim jakaś dziewczyna.
- Cześć, przystojniaku. – Spojrzał na ów osobę i grymas obojętności zastąpił lekki uśmiech. – Dokąd się wybierasz? – zapytała, choć doskonale wiedziała dokąd zmierza.
 - W bardzo mroczne i straszne o tej porze miejsce.
 - Brzmi ciekawie, mogę się przyłączyć? – Zamiast odpowiedzi, wyjął rękę z kieszeni i do niej wyciągnął. Noriko z uśmiechem złapała go za dłoń. – Jak ci minął dzień w szkole?
- Powoli… Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć swoją ukochaną. Wiesz, dziewczyna o cudownych granatowych oczach. Gęstych i miękkich w dotyku czarnych włosach. Malinowych, pełnych wargach.
 - Chyba widziałam taką w lustrze, ale kontynuuj, to się upewnię.
- Więcej ci nie powiem, bo widziałem ją jedynie w ubraniu. – Sasori przyciągnął ją bliżej siebie i położył rękę na ramieniu dziewczyny, składając na jej skroni całusa.
Uśmiechnęła się do siebie. Właściwie byli ze sobą dwa miesiące i Noriko czuła się pewna w kwestii uczuć Saso. Dwa miesiące to niewiele, ale cóż, skoro im ze sobą dobrze, to mogłaby się nad tym zastanowić. W pewnej chwili Sasoriego zawołała jakaś blondwłosa dziewczynka. Znaczy była jego koleżanką z grupy, ale wyglądała, jak gówniara. Przynajmniej według Noriko. Sasori je sobie rzecz jasna przedstawił, blondynka nazywała się Arisa. Zaprosiła go na imprezę studencką, powiedziała, że bez niego to już nie będzie to samo i dotknęła jego ramienia na trzy sekundy. Ewidentny flirt! Jeszcze robiła to przy niej, bezczelna. W każdym razie, tłumiła w sobie całą zazdrość, chcąc sprawdzić, kiedy Saso zauważy, że coś jest nie tak. Nie prędko zauważył, laska jeszcze jechała z nimi autobusem i stale gadała z chłopakiem. A to nauka, a to przyszłe praktyki…
- Pewnie nieźle będziesz wyglądał w lekarskim fartuszku. – Puściła w stronę Sasoriego oczko, a on się uśmiechnął. Noriko czuła się jak piąte koło u wozu, w ogóle jej nie zauważał.
- Tobie też pewnie będzie ładnie.
- Sasori. – Noriko upomniała go delikatnie, ale po jego spojrzeniu wywnioskowała, że nie wie, o co chodzi. – Chcesz stać się singlem? – Dopiero teraz zrozumiał przekaz. Odchrząknął i owinął swoją wolną rękę wokół jej bioder. Drugą trzymał uchwytu na górze autobusu.
- Zazdrosna? – zażartował, ale brunetce nie było do śmiechu.
- A nie powinnam?
- Nie, bo tylko ty się dla mnie liczysz.
- W porządku. Też ci tak powiem, jak będę flirtować z innymi.
Oj nie spodobał mu się ten tekst. Ale też nie chciał się z nią kłócić przy znajomej. Nachylił się do jej ucha.
- Wiesz, że cię kocham. Nie gniewaj się na mnie, piękna. – Zdawała się go nie słuchać, wpatrywała się przed siebie i biło z niej rozgoryczenie. – Ty byś wyglądała w lekarskim fartuszku sto razy lepiej od niej.
- Dlaczego niby ona nadawała się na dobrą partię do porównania?
- Noriko, nie szukaj dziury w całym, tylko pozwól się przeprosić. – Do wszystkiego potrafiła się doczepić, gdy była zła. Tylko po to, aby wygrać kłótnie. Prowadzenie ich z nią nie mogło być łatwym zadaniem.
Nie wyraziła jednoznacznej zgody, ale zaryzykował i pocałował jej usta. Odwzajemniła słodki gest, ale nie pozwoliła, aby długo trwał. Nie lubiła publicznie się obcałowywać. Po chwili już mieli wychodzić. Dziewczyna jedynie chciała się upewnić, czy Saso wpadnie na imprezę, ale spojrzał znacząco na Noriko. Nie pytał o zgodę, stwierdził po prostu, że bez niej nie idzie. Podobała jej się ta decyzja, ale chyba jednak pójdą. Wysiedli na przystanku niedaleko cmentarza i od razu udali się pod nagrobki rodziców Sasoriego. Zapalił na nich znicze i zaczął się modlić. Noriko także to zrobiła. Potem Sasori zaczął ją na głos przedstawiać. Na szczęście nie wzięła go na wariata, ani za ćpuna na haju, jak poprzednim razem. Sasori stanął za Noriko i objął ją wokół szyi.
- Mamo, to ta jedyna, więc chcę od razu twojego błogosławieństwa! – Poprosił, a Noriko z uśmiechem się na niego obejrzała. Przez co obdarował ją ciepłym pocałunkiem.
- Taty nie poprosisz?
- On pewnie się cieszy, że w ogóle jakaś mnie chce. – Właściwie to nie wiedział dokładnie, jaki jego tata miałby stosunek do niego w kwestii partnerek, ale zawsze sobie wyobrażał, że właśnie taki. Byłby nawet trochę podobny do babci. 
- To pewnie się teraz zdziwił.
- Mhm, zesztywniał z wrażenia. – Uśmiechnął się krzywo. – Brak mi ich… Zresztą, nie tylko mnie.
- Twoja siostra pewnie ich nawet nie pamięta… - Sasori skinął głową. – Poznasz mnie ze swoją rodziną? – zapytała trochę niepewnie. Sam powinien to zaproponować, ale bardzo chciała ich poznać.
- A ty mnie ze swoją?
- Nie utrzymuje kontaktu z rodzicami, a z siostrą mogę poznać, ale niezbyt się dogadujemy.
- Dlaczego nie utrzymujesz kontaktu?
Sasori w odróżnieniu od niej zadawał pytania nie bacząc na nietakt. Noriko uśmiechnęła się do siebie i oparła głową o tors Sasoriego. Czuła, że darzy swojego chłopaka na tyle wielkim zaufaniem, aby powiedzieć mu tak osobiste rzeczy. Noriko nie była zbyt dobrze traktowana przez rodziców. Bardziej przez ojca, ale w matce również nie miała oparcia. Za to jej siostra zawsze była oczkiem w głowie rodziców. Sui była faworyzowana pod każdym względem, kupowali jej więcej i lepszych rzeczy, w wieku dziecięcym za nią obrywała. Właściwie te obrywania były jej winą, bo nie chciała, aby ją skrzywdzili. W nastoletnim życiu zbierała mocny opiernicz, głównie za swój styl bycia. Jak wychodziła rankiem do szkoły, to wracała późno albo wcale. I w ogóle nie czuła, aby to był skutek troski. Ojciec nie raz i nie dwa podniósł na nią rękę, właściwie na matkę też. Gdy raz stanęła w jej obronie to usłyszała, że to wina tego, iż się urodziła. Bardzo miłe. Jedynie czuła miłość od swojej babci. Przedstawiła jej swojego pierwszego chłopaka, mówiła o wszystkim, a także wiele ją babcia nauczyła. Gotować, sprzątać – wszystkiego. Niestety zmarła przez chorobę. W ostatnim tygodniu życia nawet jej nie rozpoznała. To było dobijające.
- Przykra historia – rzekł Sasori, obejmując jej tułów szczelniej do siebie. – Ja bym cię nie pozwolił nikomu uderzyć. – Zapewnił stanowczo.
- Wiem, nie byle komu mówię, że go kocham. – Odwróciła się do niego i cmoknęła w usta.
- Cieszę się, że masz tego świadomość. Czy twoja siostra nie broniła cię w już nastoletnim wieku?
- Nie, była chyba zbyt zazdrosna o moją popularność. Wiesz, ja byłam zapraszana na imprezy i cóż, jestem ładniejsza, niż ona. – Wspomniała chwile, jak Sui powiedziała jej, że jej nienawidzi, bo chłopak, który jej się podobał, poprosił ją, aby umówiła go z siostrą. Bolesne, ale wtedy nie bardzo ją obchodziły jej problemy. Była na tyle duża, by pogodzić się z rzeczywistością.
                - Było ją wkręcić do towarzystwa. – Pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia z cmentarza.
                - Ty wkręcałeś siostrę w swoje towarzystwo?
                - Przyjaźniłem się z chłopakami, a po drugie to nie dwa lata różnicy tylko dziewięć.
                - Lepiej, nie miała nawet czasu na denerwowanie cię.
Prychnął pod nosem. Akurat! Zawsze chciała się z nim bawić, z jego kolegami albo w ogóle wszystko robić. Noriko uśmiechnęła się na ten wywód. Słodkie.
– Dzisiaj nie idziesz do pracy, no nie? – Sasori przekręcił głową. – To chodźmy do mnie.
                Nie miał nic przeciwko i tak by ją odprowadził do domu. Ruszyli, więc w wyznaczoną drogę, a Sasori zapytał o tą imprezę, serio chciała iść? Bo on tak nie bardzo, nikogo z uczelni specjalnie nie lubił. Lepiej by się bawili gdzieś indziej. Noriko jednak stanowczo zapowiedziała, że pójdą. Chciała utrzeć nosa tej prostaczce, Arisie. Niedaleko mieszkania Noriko zaczepił ich jakiś chłopak, zrównując się z nimi krokiem. Dziewczyna go znała, nawet bardzo dobrze.  Wydawał się w porządku.
                - Nie przedstawisz mnie? – zapytał Sasori. Gadali ze sobą dłuższą chwilkę, więc chyba byli znajomymi, a on chciał poznać znajomych dziewczyny. Chyba nawet powinien.
                - Jasne… Sasori, Dan. Dan, Sasori.
Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Cieszyła się, że Dan wykazał się swoją dojrzałością i nie robił jej scen. Można było powiedzieć, że ta cecha ją w nim ujęła.
                - Chłopak Noriko? – zapytał, a Sasori skinął głową. – Dbaj o nią.
                - Będę - zapewnił spoglądając na nią. Noriko objęła go jeszcze mocniej. – A wy? Znajomi, kumple, przyjaciele? Skąd się znacie?
                - Mieszkam w okolicy, a obok twojej laski nie można przejść obojętnie – stwierdził szczerze. Gdy tylko ją zobaczył, wsiadającą do autobusu, z którego powinien wysiąść to musiał zagadać. Tej samej nocy się nawet ostro zabawili. Dan uśmiechnął się do siebie.
                - To znaczy? – Sasori nie był pewien czy dobrze zrozumiał.
                - Można powiedzieć, że byliśmy razem – wyjaśniła Noriko.
                - Och… - Nie wiedział co powinien powiedzieć, ale nie musiał długo się krępować, bo Dan skręcił bez słowa w inną uliczkę, a oni właśnie zbliżali się do budynku. – Wydawał się w porządku.
                - Bo w gruncie rzeczy taki jest.
                - Więc czemu to się skończyło?
                - Bo tego co nas łączyło nie można było nazwać związkiem. – Spojrzał na nią pytająco, gdy otwierała drzwi z mieszkania. – Przyjaciele z dodatkiem? – Sasori wszedł do mieszkania.
                - Seks…?
                - Pytanie czy propozycja? – Uśmiechnęła się zalotnie, a gdy powiesił kurtkę na haczyku, naparła na niego ciałem, wpijając w usta. Nie chciała gadać o Danie, to Sasorim wolała się zająć.
                Chłopak też zamiast gadać wolał docenić skarb, który trzymał w ramionach. Noriko nie przestając całować się z nim, zaczęła rozpinać jego bluzę. Dotknęła dłońmi jego torsu i wolno przesuwała się na ramiona, delikatnie pozbywając się tego odzienia. Sasori uśmiechnął się przez pocałunek, gdy usłyszał, jak bluza opada na podłogę, zaczął naprowadzać dziewczynę w stronę łóżka. Odwróciła się od niego rozpinając swoje spodnie i chcąc się ich z siebie pozbyć. On w tym czasie zdjął z siebie koszulkę i rzucił na podłogę, po czym odgarnął jej włosy na bok i pieścił ssącymi pocałunkami jej szyję. Noriko uśmiechnęła się błogo, odrzucając na bok swoje spodnie.
                - Saso, czekaj słońce. Zasłonie tylko okno.
                - Pospiesz się.
Przytaknęła głową i poszła zaciągnąć zasłony. Właściwie zapalenie swoich świeczek zapachowych też nie zaszkodziło. Wprowadziło przyjemny nastrój. Sasori wolał tym razem nie ryzykować ponownym ośmieszeniem się, będąc nago w łóżku i poczekał cierpliwie, aż zakończy nastrajanie. Uśmiechnęła się do niego i podeszła delikatnym krokiem, aby pocałować go zmysłowo w usta. Saso odwzajemniał ten pocałunek z całą swoją miłością, którą czuł. W pewnym momencie stęknął podniecony, gdy Noriko otarła ręką jego krocze. Spodobała jej się ta reakcja, co było widać po złośliwym uśmieszku. Odczepiła guzik w spodniach Sasoriego i rozsunęła rozporek. Z ust popłynęła pocałunkami w dół… W dół… I jeszcze bardziej w dół. Uklękła przed nim, spuszczając mu w dół spodnie. Wzwód już dopadł Sasoriego, co było dobre. Nie musiała już więcej nad tym pracować, spojrzała w górę na chłopaka, a skrzyżowanie z tym napalonym wzrokiem tylko ją zmotywowało do dalszego działania. Złapała w dłonie jego członka i pierwsze to zaczęła go przyjemnie pocierać. Sasori przymknął oczy, oddając się temu przyjemnemu stanu. Noriko zaczęła oblizywać językiem nawierzchnie jego penisa, na co zamruczał w akcie rozkoszy. Włożyła go w końcu do ust i ujęła jego rękę. Zaciskał jej dłoń swoimi palcami, a ona ssała jego przyrodzenie. Spojrzeli sobie w oczy i spodobał mu się ten czy, widział w jej oczach niezwykłą pewność siebie. Wiedziała, że manewry, które wyczynia ustami i językiem mu się podobają i wcale nie wnioskuje tego po jego zadowalających westchnięciach. Nikt nigdy nie narzekał na przyjemność, którą z nią dzielił.
                - Chcesz do buzi? – zapytał Sasori czując, że w jego członku gromadzi się sperma, która chce się spuścić na zewnątrz. Noriko przytaknęła głową. W końcu, czemu nie?
                Zrobił, więc to, o co zapytał, a dziewczyna bez żadnego skrzywienia połknęła zawartość w ustach. Sperma, jak sperma – słonawa, ale częstowanie się nią robiło facetowi przyjemność. Tak też było w przypadku Saso, poprzez połknięcie wydzieliny. Noriko wyjęła członka z ust i nasadą dłoni przetarła usta. Chłopak pociągnął ją za rękę w górę i ujął podbródek, składając pocałunek na jej malinowych ustach. Miała na sobie jeszcze koszulkę, której szybko i sprawnie się pozbył. Ze stanikiem też nie miał problemu, jedynie z ust przeniósł się na wciąż kusząco pachnącą perfumami szyję Noriko. Dzięki temu mógł spojrzeć na zapięcie na jej plecach. Po chwili, gdy pozostali już całkiem nadzy. Sasori naparł na jej osobę ssącymi pocałunkami. Znaczył jej szyję malinkami, doprowadzając do tego, aby położyła się na pościeli. Przez uśmiech zadowolenia wyciekł sowity jęk rozkoszy. Nie mogła, a nawet nie chciała tego powstrzymywać, było wspaniale i dobrze, że Sasori to wie. Ponownie wpił się w jej usta, a dłonie jeździły z gracją po jej ciele. Jakby próbował w ten sposób zapamiętać każdy szczegół jej pięknego ciała. Czuł jej piersi, które idealnie mieściły się w jego dłoniach. Chyba każdy mężczyzna lubił piersi, ta przyjemność, gdy się je zaciska czy sam ten efekt jak skaczą od drobnego ruchu. Miała też płaski brzuch, a tkanka tłuszczowa… było jej odrobinę za mało, a sam lubił odrobinę pulchniejsze dziewczęta. Dobrze jest mieć, za co chwycić.
                - Masz prezerwatywę, prawda? – Wyrzuciła z siebie rozkosznym głosem, gdy składał na jej biuście mokre pocałunki. W ogóle cała już była mokra i gorąca. Pragnęła tylko, aby w nią wszedł, wymierzył w nią kilka strzałów przyjemności i, aby poczuła prawdziwy orgazm.
                - Powinienem mieć w portfelu. – Zawsze tam miał, więc raczej nie uciekł. Zniżył się pocałunkami jeszcze niżej, do jej intymnego miejsca, które miała idealnie wygolone. Pocałował ją w lewe udo, a ona jęknęła, zaczynając się kurczyć z podniecenia. Sasori zaczął przepływać pocałunkami po ciele Noriko, trafiając w jej erogenne miejsc, przy których wręcz zwijała się z ogromu pieszczot. Chichotała z rozkoszy oznajmiając swoje zadowolenie.
                - Sasori, kocham cię… - mruknęła, chyba pierwszy raz to wyraziła podczas seksu. Czuła się… wspaniale. Pasował jej taki stan rzeczy. Zrobiła to z czystej i pewnej miłości. Partner odgarnął włosy z jej twarzy i z uśmiechem musnął ją wargami.
                - Ja ciebie też. Bardzo, bardzo mocno. – Po tym wyznaniu stwierdzał, że najwyższy czas, aby na moment stali się jednym. Aby dopełnił się ich akt miłosny. Wezbrała się w nim kolejna dawka wytrysku, która chciała się uwolnić.
                - Czekaj, Saso…! – Upomniała go, gdy poczuła w okolicach swojego krocza, przyrodzenie partnera. – Nie zapomniałeś o czymś? – Spojrzał na Noriko niezrozumiale, ale ona w tej sprawie była czujna. – Załóż gumkę. – Nie chciała żadnych niespodzianek.
                - No tak. – Podniósł się na łokciach i zabrał z podłogi swoje spodnie. Z kieszeni wyciągnął portfel, a z portfela pasek prezerwatyw. Noriko zaśmiała się na ten widok.
                - Chyba nie byłam jedyna, którą miałeś tej nocy zaliczyć.
                - Zaliczyć? – Sasori uśmiechnął się pokrzepiająco. – Masz idealnie wydepilowane krocze, twój biustonosz był kompletem z majteczkami i dziwnym trafem w pokoju były rozstawione świece. To chyba ja tu jestem zaliczanym. – Zauważy, rozpakowując prezerwatywę. Noriko z uznaniem pocałowała jego usta. Naparła na niego tak, aby teraz on się położył.
                - Pomogę ci – powiedziała, zabierając mu gumkę z rąk.
                Własnoręcznie mu ją ubrała na członka, a jej delikatne palce czule mu go łagodziły. Usiadła na nim okrakiem i ostatni raz przed nabiciem się na niego, złożyła na ustach Sasoriego namiętnego całusa, który został dopieszczony ponętną grą języka. Po chwili podniosła się i złączyła z nim jedną ręką, a drugą oparła o chłodne lico ściany. Uniosła swoją miednicę i nakierowała się w ten sposób, aby w nią wszedł. Gdy w końcu się udało nie mogła stłamsić w sobie głośnego jęku. Czuli wspaniałą ekstazę, która tylko prosiła o więcej rozkoszy. Będąc na nim, Noriko poruszała z gracją biodrami w górę i w dół, a jej piersi skakały razem z nią. Ten widok jeszcze bardziej wzmacniał napalenie Sasoriego. Oboje dyszeli, byli zmęczeni, ale ponadto stawiali na przyjemność.
                - Mmm, Noriko… jak dobrze. – Stęknął Sasori. – Czuję się, kurwa, zajebiście! – Wykrzyczał, doznawana rozkosz nie pozwalała mu na regulowanie głośności głosu. Noriko się zaśmiała cicho.
                - Cieszę się, skarbie. Kochasz mnie, prawda?
                - O tak. Tak… tak, kocham…
                - Lubisz tak? – Pokręciła biodrami drobnym, okrężnym ruchem. – Lubisz to, Sasori?!
                - Noriko…!
                - O tak. Wołaj moje imię! – Nie ma co, wczuła się emocjonalnie w uprawiany seks. Choć akurat te kwestie, które wypowiadała, bardziej pasują do mężczyzny. Jednak w tym związku to ona najwyraźniej dominuje. No i niech jej będzie.
                W czasie, gdy chciała krzyknąć, że dochodzi, Sasori również to zrobił. Cudowna z synchronizacja, z mocnym zmęczeniem osunęła się ostrożnie z jego ciała i położyła obok na poduszce. Musnął ustami jej czoło i objął jej ciało. Czuł, że miał w ramionach swoje szczęście. Czas mógłby się zatrzymać, a poranek nigdy nie nadejść patrzył na to, czego chciał od zawsze. Sasori pociągnął za krawędź kołdry i opatulił szczelniej jej ciało. Noriko powoli otworzyła swoje zaspane oczy i po prostu przysunęła się bliżej. Wpatrywali się w siebie, jak na tych jedynych. Reszta świata się w tym momencie dla nich nie liczyła. Ręka Sasoriego głaskała przyjemnie talie Noriko, a ona sama odgarnęła partnerowi ciut zapocone włosy i opuszkami palców dotykała jego ślicznej buźki, w końcu powstrzymał jej dalsze ruchy i ucałował nasadę dłoni.
                - Kocham cię, Sasori – Wyrwało się z jej ust. Nie jest osobą, która wypowiada te słowa na pokaz czy wiele razy. Ale w tym przypadku jest inaczej. Zapewniała, bo chciała, aby o tym wiedział. Nie chciała zostać zraniona, nie przez niego. W końcu jest im tak dobrze razem.
                - Ja cię kocham bardziej. – stwierdził i przyciągnął ją do siebie w taki sposób, by się o niego opierała plecami. Pocałował jej ramię i wtedy mogli się oddać w objęcia Morfeusza.
                O poranku zasłonięte okno nie wpuszczało za wiele światła, ale zasłony nie były na tyle grube, aby nie mogło się przez nie w ogóle przebić. Świeczki w pokoju już dawno się wypaliły, a dwoje kochanków leżało na rozłożonym łóżku. Zmęczenie najwyraźniej dało im się we znaki. Ćwierć kołdry leżało na podłodze, niemal połową była okryta Noriko, a pozostała resztka przypadła Sasoriemu. Jednak to mu chyba nie przeszkadzało, bo ciało dziewczyny go wystarczająco ogrzewało. Wtem po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk dzwonka, który zbudził ich oboje. Twarz Noriko ogarnął grymas niezadowolenia. Tak dobrze jej się spało. Podniosła delikatnie głowę, ale w jednej chwili na jej policzku został złożony delikatny buziak.
                - Nie wstawaj. Już odbieram – mruknął Sasori i zabrał z podłogi spodnie, aby wyszukać w nich komórki.
Noriko patrzyła na niego chwilę, podziwiając wspaniałe ciało, z którym spędziła noc. Oblizała swoje usta, wyraźnie widząc umięśnione ramiona i brzuch mężczyzny. Może nie miał zajebistego kaloryfera, ale no, jakieś drobne oznaki były. Gdy znalazł telefon, odczytał imię na wyświetlaczu i bez wahania odebrał.
– Cześć, Dei – przywitał się z przyjacielem, a po chwili uśmiechnął. – Heh, bardzo, bardzo dobrze mi się spało. – Z powrotem położył się przy Noriko, muskając ustami jej szyję. – Niestety jakiś dureń zadzwonił i mnie obudził – rzekł nadąsany. – Co z tego, że dochodzi południe? Jest sobota!
                - Powiedz, żeby zadzwonił później – szepnęła Noriko. Naszła ją ochota na więcej, taki tam, poranny seks.
                - Dei… Nie, zaczekaj. Nie ma mnie w domu…. Z najpiękniejszą kobietą na świecie – odpowiedział na jego pytanie, sprawiając tym dziewczynie przyjemność.
                Kontynuując rozmowę, wolał się od Noriko odsunąć. Nie chciał, aby słyszała seksistowskie komentarze przyjaciela lub jego nagabywanie do zerwania znajomości z „tą szmatą”. Dziewczyna leżała w łóżku i wyczekiwała końca tej rozmowy. W końcu dźwignęła się do siadu i wyrwałaby mu ten telefon z ręki, gdyby nie zakończył sam tej rozmowy. Z uśmiechem objęła jago szyję, a dłonią dotknęła jego policzka, przejeżdżając kciukiem po jego ustach.
                - Dzwonił Dei. – No nie powiedział jej nic, czego by nie wiedziała. Cały czas patrzyła kusząco na jego wargi. – Chcą iść do kina na premierę filmu.
                - Aha – mruknęła zwilżając sobie językiem usta. Nic ją nie obchodziły jego plany z głupimi kolegami. W tej chwili liczyło się to, co się zaraz przyjemnego miało stać. Złapał ją za dłoń, którą naciskała mu twarz i wpił się namiętnie w jej usta dopóki nie ułożyła się na poduszce.
                - To ja będę wychodził.
                - Co?!
                - Kocham cię.
                - Hej, hej zaczekaj! – W ostatniej chwili złapała go za ramię. Czegoś tu nie rozumiała. Oparł się jej? Dlaczego? Co zrobiła? – Czemu wychodzisz?
                - Umówiłem się z kolegami na film – odpowiedział, jak gdyby nigdy nic i zaczął zbierać ubrania z podłogi. Noriko na chwilę zamurowało. Ale tylko chwilę.
                - Żartujesz sobie? – powiedziała rozbawiona. – Powiedz, że żartujesz…
                - Nie żartuję, przecież słyszałaś naszą rozmowę.
                - TERAZ się umówiłeś?! -  Nie kryła swojego oburzenia tą sytuacją. Była wściekła. – Nie ma seansów o innej porze?!
                - Pewnie są, ale ciężko nam się zebrać w komplecie. Wszyscy zawsze mają coś ważniejszego do załatwienia. – To żadne wytłumaczenie, teraz chyba miał coś ważniejszego do roboty w końcu był z nią. Czuła na sobie mocnego kopniaka od rzeczywistości. – Coś nie tak?
                - Nie. W porządku – niemal wypluła z siebie te słowa.
                Sasori nawet nie zauważył jej złego humoru. Wziął swoje ubrania i udał się odświeżyć do łazienki. Noriko wstała z łóżka i zarzuciła na siebie szlafrok. Właściwie nie wiedziała za bardzo co ma zrobić. Jak miała się zachować, jakoś nie mogła uwierzyć, że ta sytuacja była dla niego jak najbardziej na miejscu. Zrozumiała, że przyjaciele są w jego życiu bardzo ważni, ale hej, bez przesady. Po kilku minutach Sasori wyszedł z łazienki i zaczął ubierać swoje buty. Westchnęła i podeszła do przedpokoju.
                - No to idę już. – W chwili, gdy się przybliżył, Noriko się wycofała nie pozwalając się pocałować. Może w ten sposób wyczułby nietakt, który popełnił. – Co jest?
                - Nic. – Udawała, bo chciała aby sam się zorientował. – Idź, bo się spóźnisz – mruknęła niepozornie, za co chwilę potem zapłaciła, bo zrobił tak, jak powiedziała.

                W czasie, gdy Sasori oglądał sobie film w kinie, Noriko leżała sobie na łóżku i starała się jeszcze raz przemyśleć w głowie tę chorą sytuacje. Zastanawiała się czy to ona nie przesadziła, ale, cholera jasna, nie! Przecież takie zachowanie nie mogło być normalne. Kiedy wyszedł, zrobiła ze sobą i mieszkaniem porządek. Wzięła prysznic, umyła głowę, wysuszyła się, przebrała, posprzątała wszystkie pozostałości po ostatniej nocy i dopiero wtedy się położyła, wpatrując w telefon. Nie miała na nic ochoty, złość przeszkadzałaby jej w każdej wykonywanej czynności. Chciała zadzwonić do Sasoriego, ale… Co by mu powiedziała? Wypomniałaby mu, co zrobił źle, a potem skarciła jak matka? Nie zamierzała, sam musiał się, do cholery, zorientować! Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi i to nie raz, dzwonił do tej pory, aż Noriko nie otworzyła drzwi. Widok przyjaciółeczki w ogóle jej nie zdziwił. Zawsze w ten sposób się do niej dobijała.
                - Kana, dzisiaj nie jestem w humorze na…
                - Nadal tu jest? – Przerwała dziewczyna, wychylając się zza drzwi na mieszkanie.
                - Kto? Nikogo tu nie ma. – Wobec tej wiadomości, Kana od razu wpakowała się do środka pomieszczenia. Gdy ściągała wierzchnie nakrycie w przedpokoju, Noriko zauważyła w jej ręku torebkę z różowym winem. – Jest dzisiaj coś do opicia? – Uśmiechnęła się. Nie pogardzi winem.
                - No raczej! – stwierdziła i usiadła sobie na łóżku pod ścianą. Noriko wyszła do kuchni po kieliszki. – Byłam po południu w sklepie i w kolejce do kasy spotkałam twoją kochaną sąsiadeczkę. – Noriko podała Kanie kieliszki i korkociąg. Blondynka się skrzywiła. – Odkręć, no!
                - Tą nazbyt pobożną? – Kana przytaknęła głową, kiedy Noriko wbijała szpic w korek od wina. – Jak tacy ludzie idą do nieba… - Nacisnęła szczypce wyjmując szczelne zakorkowanie. - … to nie żal mi, że skończę w piekle.
                - Ja tam zrobię w niebie porządek – oświadczyła dziewczyna. Była w sumie bardzo religijna, wierzyła, chodziła do kościoła lub na jakieś zajęcia z tego typu. Z jej charakterkiem to bycie świętoszkiem nie pasowało, ale co zrobić? – W każdym razie, ta sąsiadka żaliła się znajomej, jak to hałaśliwie minęła jej noc, przez twojego nocnego gościa. Podobno jęczał głośnej, niż ty. – Noriko zaśmiała się pod nosem, uderzając w twarz z lekkiej krępacji. – To był ten twój chłopak? Wiesz co? Jak mogłaś pójść z nim do łóżka skoro jeszcze go nie poznałam? Zdziro ty.
                - Te, te, te! Zamilcz, gówniaro – mruknęła Noriko. I ona z takim słownictwem chciała iść do nieba? Pozdro. Kana objęła ją szybko w geście przeproszenia. Nigdy nie rzucała w nią obelgami na serio, ale wolała się upewnić, że nie strzeliła focha. – Co to za różnica czy poznasz go przed czy po? A może sama chciałaś go dla mnie sprawdzić?
                - Miałabym przeżyć swój… siódmy raz z twoim chłopkiem? Kuszące… Żaden z moich byłych partnerów nie jęczał głośniej ode mnie. – Parsknęła śmiechem i duszkiem wypiła zawartość kieliszka. – Hej… A był prawiczkiem?
Noriko z uśmiechem zaprzeczyła i patrzyła na Kanę. Dziewczyna miała osiemnaście lat i naprawdę spory bagaż doświadczeń za sobą.
– No! To opowiadaj. Jak było i jak to koniec końców spieprzył?
                - Nic się przed tobą nie ukryje, co?
                Kana uśmiechnęła się cwaniacko i kazała przyjaciółce przejść do rzeczy. Noriko westchnęła i zaczęła opowiadać wszystko od początku, a Kana już na samym początku jej przerwała. Dan mocno się przejął, że Noriko miała nowego, stałego partnera. Ta jednak wzruszyła jedynie ramionami, dlatego pozwolono jej kontynuować. Czarnowłosa odpiła łyk wina i zaczęła opowiadać o swojej nocy. Robiła to w ogólnikowy sposób, bez żadnych szczegółów, wolała je zachować dla siebie. Natomiast na temat ich pobudki już nic nie zatajała. Może Kana inaczej rozumiała jego postępowanie, ale była tak samo zdezorientowana. No takie coś się jej nie przytrafiło, znaczy jakby nie widział się z tymi kolegami kilka miesięcy… Niemniej jednak, ta opcja została szybko wykluczona. Po chwili Noriko dostała sms’a od Sasoriego, na który się skrzywiła. Pojęcia nie miała, jak z nim rozmawiać.
                - Pyta czy może do mnie przyjść wieczorem. Nie mogę z tym człowiekiem… - westchnęła, pijąc cały kieliszek wina. – Faktycznie nie wie, że coś zrobił nie tak. – Odpisała na sms’a „Nie dzisiaj”
                - Co zamierzasz? – zapytała, a Noriko wzruszyła ramionami. – Zerwiesz z nim?
                - Nie, nie chcę z nim zrywać. Będę grać kartami jego znajomych. Nie lubią mnie i pewnie robią wszystko, aby odciągnąć Saso ode mnie, ale ja też potrafię manipulować.
                - Będziesz manipulować facetem?

                - W międzyczasie spróbuję go nauczyć asertywności. – Uśmiechnęła się cwaniacko, biorąc komórkę do ręki. A jutro? – Kanuś… Robisz coś jutro? Chcesz poznać Saso?

1 komentarz:

  1. Hejka! Troszkę spóźniona (jak zwykle -.-) Zmienię nick na "Spóźnialska" chyba -.-
    Jednak jestem ;)

    Okay, wróćmy do rozdziału... No... Chłopaki może nawet by się do niej przekonali, gdyby Norioko (?) nie robiła za ich matkę... Serio, to z jednej strony jest dobre, bo odpowiedzialność i takie inne, ale bez przesady. Oni są młodzi, a młodości nie kupisz ani nie sprzedasz, jak mówi piosenka. (czasem oglądam mix'y Naruto ^_^)
    Pewnie to pojawiło się już dawno... To że Kana jest jej przyjaciółką, ale ja dopiero teraz odkryłam związek... No sorry, ale ja ciągle przeżywam ślub Itachiego i Kany! TO był największy szok, jaki przeżyłam na tym blogu. Jaki przeżyłam na jakimkolwiek blogu! Tak nie wolno! Przecież ta Kana pojawiła się znikąd!!!
    Dobra, dobra... Już jestem spokojna...
    Ale z drugiej strony chcę zobaczyć reakcję Shee... Czy Itachi jej tak naprawdę nie kochał, że zdradził ją na boku? O co chodzi? I byłabym naprawdę szczęśliwa, gdybyś wplątała ten związek w bloga...
    Ode mnie króciutko.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń