Następne dni mijały cudownie
nowej parze. Chętnie się ze sobą spotykali, a wspólnie spędzony czas był dla
nich jak miód. Noriko coraz bardziej się przyzwyczajała do Sasoriego i
odczuwała niedosyt, gdy odchodził, bądź nie miał dla niej zbyt wiele czasu.
Niedużo czasu zajęło jej zrozumienie, że wpadła po uszy. Kochała Sasoriego i
właściwie nie wyobrażała sobie swojej przyszłości bez niego. Jednak jeszcze mu
tego nie wyznała, ciągle się wahała, że okaże się to jakimś jednostronnym
uczuciem. Sasori zaś wiedział od samego początku, że jest zakochany, poświęcał
każdą chwilę wolnego czasu, aby się spotkać z Noriko, a to bywało czasem
męczące. Rano szkoła, po południu praca, a wieczorem do niej, choćby na
godzinę. Koledzy byli na niego wkurwieni, nie potrafili zaakceptować tego, że
Noriko stała się priorytetem. Oni byli tylko na telefon, a z nią się spotykał
twarzą w twarz. No skandal!
Na ten wieczór Sasori zaprosił
Noriko do pubu, gdzie organizował taką skromną imprezę urodzinową. W gronie
przyjaciół i swojej drugiej połówki. Zgodziła się, bo jakby mogła postąpić
inaczej? Sasori siedział przy stoliku z przyjaciółmi i wyczekiwał przyjścia
swojej jedynej. W międzyczasie popijał piwo i słuchał lamentów znajomych. Nie
wiedzieli po jaką cholerę ją zaprosił. To mogła być impreza w gronie
przyjaciół, obściskiwać mogli się potem. On natomiast odpowiedział na to bardzo
wymownym środkowym palcem. Hidan i tak był pewny swego zdania: Znudzi się nią.
Deidara wolał się na głos nie wypowiadać, chciał dać dziewczynie drugą szansę,
bo może faktycznie za szybko ocenił. Nagato jako jedyny był ciekaw, w dodatku w
bardzo pozytywnym sensie.
- Jesteście zbyt surowi. Skoro Saso zwrócił na nią uwagę, to musi mieć coś w
sobie. – Odpił kilka łyków swojego piwa. – No i studiuje matematykę!
-
Właśnie, a wiesz jak to bywa – powiedział Hidan. – Nie można ufać matematykom,
bo to wredne skurwysyny.
Znajomi przewrócili oczami. Ten
uraz mógł na długo w nim pozostać.
- Mówisz tak, bo nigdy nie zdałeś egzaminów z matematyki – stwierdził Itachi. – W
świetle prawa powinieneś jeszcze raz zdawać ostatnią klasę. – Ale ileż rzeczy
można załatwić przekupstwem?
-
Bez was to już nie ma takiej frajdy… – No komu by dokuczał? Od kogo by ściągał
na sprawdzianach? Kto by mu odrabiał zadania? Z kim by wagarował? Tyle pytań i
zero odpowiedzi.
Chwilkę
potem do Sasoriego zadzwonił telefon, a on odszedł od towarzystwa aby odebrać.
Po jego uśmiechu i szczęściu, które od niego biło, towarzysze obstawili, że
dzwoniła Noriko. Nie pomylili się. Hidan z Dei’em pod nosem wypowiadali swoje
nadzieje, aby nie przyszła. Sasori jednak ubrał kurtkę i zapowiedział, że zaraz
wróci, gdyż dziewczyna zgubiła drogę. Wyszedł po nią i musiał się jej troszkę
naszukać. Wyszło tak, że to Noriko go znalazła. Nie każdy w okolicy miał
czerwone włosy. Zwróciła na siebie uwagę cmokając go w policzek. Sasori lekko
spanikował, a Noriko się zaśmiała.
-
Wyluzuj, to tylko ja – oznajmiła, a on ją do siebie przyciągnął i pocałował w
czoło. – Sto lat, skarbie. – Podała mu torebkę z prezentem. Nic specjalnego,
ale była pewna, że mu się spodoba.
-
Dzięki, ale nie musiałaś, naprawdę. – Nie musiała, ale od razu z ciekawością
zajrzał do opakowania.
- No wiesz? Jak to będzie wyglądać? Przyjaciele ci dają prezenty, a dziewczyna
nie? – Wyszłaby na jakąś skąpą, a tak nie było. Wręcz przeciwnie, na prezenty
dla innych w ogóle nie żałowała kasy.
-
Nie, nie dajemy sobie prezentów urodzinowych. – Wzruszył ramionami. Nie
opłacało im się tego robić. Jeszcze by się ktoś postarał, a sam dostał jakąś
taniochę, papier toaletowy albo podpaski. Owszem kupa śmiechu przy tym, ale po
cholerę kupować coś, co potem wyląduje w śmieciach? – To cała dyskografia?! – I
to nie byle jaka, bo jego ulubionego zespołu muzycznego. Noriko posłała mu
słodki uśmiech, a w duchu próbowała zrozumieć, jak można przyjść na imprezę
urodzinową przyjaciela bez prezentów.
-
Szczęśliwy? – Miała nadzieję, bo sporo ją to kosztowało. – W środku masz też
koszulkę z autografami. – To akurat było dla niej łatwe do osiągnięcia, bo miała
znajomości.
- Jesteś najwspanialszą dziewczyną na świecie. Kocham cię. – Nachylił się ku niej
i pocałował jej delikatnie nawilżone kremem usta. Nie ma co, trafiła z
prezentem. Jeszcze tylko pięć punktów z jego listy marzeń i mógł umierać.
-
Dla ciebie wszystko, Saso. – Przystanęła na moment, aby zwrócić na siebie jego
uwagę. – Również cię kocham. – Jakaś super chwila to nie była, ale chciała mu
to powiedzieć. Sasori uśmiechnął się delikatnie i ponownie wpił w usta Noriko.
Ogarniało
go szczęście, że w końcu to powiedziała. W końcu mogli być siebie pewni.
Skierowali się do pubu, a tam wszyscy czekali na solenizanta. Podszedł do
stolika razem z Noriko i ją wszystkim tam przedstawił. Było całkiem fajnie.
Siedział obok niej, a nawet obejmował, a rozmowy były bardzo normalne, z czego
w sumie się ucieszył. Chciał, aby jego przyjaciele i dziewczyna wreszcie się
zaakceptowali. Wszakże wszyscy zebrani byli bardzo ważnymi elementami życia
Sasoriego.
-
Dobra, pójdę do baru po piwo. Chce ktoś coś? – To było pytanie z grzeczności,
ale w powietrzu pojawił się las rąk, a zamówień sobie nie szczędzili. Noriko
nic nie chciała, bo nie miała przy sobie tyle kasy, aby sobie pozwalać – Nie
szkodzi. Dzisiaj ja muszę wszystko wszystkim stawiać.
-
Ty? – Uniosła brew zdezorientowana.
-
Czy to jakaś nieprzyzwoita propozycja, misiu? – zapytał Deidara. Sasori machnął
na niego ręką, wszędzie widział tą jebaną dwuznaczność. Odszedł w stronę baru,
a blondyn za nim zawołał. – Będę się upominał!
-
Podoba ci się publiczne odgrywanie geja, Deidara? To jakiś twój fetysz? –
zagadała Noriko. Nie chciała, aby jej chłopak zabawiał się z przyjacielem
odgrywając geja.
-
A co? Przeszkadza ci to? – Dei upił łyk piwa.
-
Owszem, ty nie masz partnera, więc możesz się obnosić ze swoim
homoseksualizmem, ale mojego chłopaka zostaw w spokoju.
-
Spokojnie, oni tylko sobie tak żartują… - wytłumaczył Yahiko.
-
Czyżbyś czuła lęk, że ci go odbiję? – zaszydził Deidara.
-
Wolę mu oszczędzić wstydu, że niby prowadził się z tobą. – Uśmiechnęła się
wrednie i zabrała ze stolika kufel własnego piwa. – Każde urodziny w waszej
paczce tak wyglądają? Solenizant za wszystkich płaci, a wy nawet nie kupujecie
mu prezentu?
-
Nie kupujemy sobie prezentów, bo poziom gustu u niektórych jest… żałosny –
stwierdził Itachi patrząc szczególnie na Hidana. Co on kiedyś od niego dostał?
Zafoliowaną trawkę… Zerwał kretyn z ogrodu trochę zieleniny i jeszcze mu
wciskał kit, że prawdziwa.
-
No i Saso sam zaoferował, aby za wszystko płacić – dodał Yahiko.
-
A czy którykolwiek miał coś przeciwko? – zapytała Noriko. Może i dla nich było
to w porządku, ale jej się nie podobało takie wykorzystywanie Sasoriego. –
Zabawne, znam go krócej niż wy, a wiem, że jest zbyt uprzejmy, aby się
przeciwstawić.
-
Wyluzuj to mu kształtuje charakter – mruknął Nagato. – Na własnych błędach
nauczy się asertywności.
-
Zresztą też możesz mieć z tego korzyść. Wyciągnij go na sklepy, a on ci kupi
wszystko – zażartował sobie Yahiko. Żart w kwestii propozycji, bo zrobić to by
pewnie to zrobił.
-
Ja nie jestem naciągaczem, jak wy. Czy takie traktowanie przyjaciela jest
według was w porządku? – zapytała, a chłopaki popatrzyli po sobie dziwnie.
Ona aż tak poważnie to
traktowała? Bo przez ton jej wypowiedzi czuli się troszkę podle. A przecież nie
zrobili nic złego. Zawsze tacy byli.
– Może wykażcie się większą
godnością.
-
Taka jest ich męska przyjaźń. – Głos zabrała Sheeiren, dziewczyna Itachiego. –
Saso ona pasuje.
-
Skąd ta pewność? Wątpię by ktokolwiek chciał być wykorzystywany przez tak zwanych
przyjaciół.
-
Gówno wiesz na ten temat, to się nie wypowiadaj – warknął Deidara. Nie podobało
mu się, że właściwie obca laska ingerowała w ich przyjaźń. – Jakoś nigdy do
tego nic nie miał i trwa w tej przyjaźni wiele lat.
-
Jesteś taki pewny siebie, a pytałeś go kiedyś o zdanie?
Deidara
z miejsca ją znienawidził. Widać było, że miała coś do ich znajomości. Jednak
najbardziej go wkurwiała ta jej pewność siebie, jakby wiedziała o czymś, czego
oni nie wiedzieli, czego nie wiedział o przyjacielu on sam. Noriko natomiast
nie miała złych zamiarów, ale nie chciała aby pomiatano jej chłopakiem. Ona
patrzyła na to z perspektywy kogoś nowego i tak nie zachowywali się normalni przyjaciele.
No co oni? Nie poważni byli?
-
Jestem już. – Sasori usiadł przy stoliku. – Zaraz kelnerka wszystko przyniesie.
– Powiadomił, a koledzy spojrzeli po sobie i w zgodzie wyciągnęli z kieszeni
portfele.
-
Lepiej, jak oddamy od razu. Ile się należy? – zapytał Itachi. Naturalnie chciał
zapłacić też za swoją partnerkę.
-
Co…?
-
Twoja dziewczyna stwierdziła, że cię wykorzystujemy - powiadomił Deidara.
Sasori spojrzał na Noriko z pretensją.
Jak mogła tak powiedzieć? Noriko patrzyła uważnie na chłopaka z naprzeciwka.
Kablował na nią? Tak pogrywał? Sądził, że ona tak nie potrafiła?
– Dlatego zapłacimy za siebie.
-
No dajcie spokój…
Sasori
mimo wszystko nie chciał od nich pieniędzy. Sam się zapędził ze słowami i
powiedział, że impreza na jego koszt. Był słownym człowiekiem, więc chciał dotrzymać
słowa. Z jednej strony to było miłe, że Noriko chciała mu niejako pomóc, bo
faktycznie czasem czuł się wykorzystywany, ale nie chciał, by mówiono o tym na
głos. Przyjaźń wymagała poświęceń, a on wolał być uległy i unikać w ten sposób
konfliktów. Atmosfera zrobiła się troszkę napięta. Zamiast rozmawiać o dupie i
cyckach padł temat studiów, nie potrafili się wyluzować. Słowa Noriko na
niektórych wywarły głupie uczucie poczucia winy. Wiedzieli, że niesłuszne, ale
jednak. Po kilku chwilach dziewczyna zabrała torbę z krzesła i wyszła do
toalety. Sasori odprowadził ją wzrokiem, a następnie zwrócił się do przyjaciół.
-
Iii? Co o niej sądzicie?
-
Cóż… No wiesz… - zaczął Nagato, chciał być miły. – Wydaje się…
-
To szmata. – Hidan postawił na szczerość, brutalną szczerość. – Zerwij z nią.
Nie lubimy jej.
Sasori spojrzał na kolegów z
niemym pytaniem w oczach, czy to aby na pewno prawda. Oni jednak wbili swój
wzrok w obrazy na ścianie albo w napoje.
-
Niby co z nią nie tak? – Owszem, to było przykre usłyszeć takie zdanie na temat
jego dziewczyny. Miał nadzieje usłyszeć dobre opinie. Starał się podchodzić do
tego z dystansem, ale nie potrafił się z tą nieakceptacją pogodzić.
-
Stary, jeszcze pytasz? Patrz, jak się rządzi! – dorzucił Deidara. – Nic jej się
w naszej przyjaźni nie podoba, a nawet chce nas zmienić. Pieprzy o tym
wszystkim i wprowadza nas w stan wkurwienia albo dołka. Powiedziała, że cię
wykorzystujemy, łapiesz to?
-
Może tak trochę jest? – bąknął pod nosem. Nie widział, aby Noriko zrobiła coś
źle, po prostu chciała go obronić. Jak mógłby mieć do niej o to pretensje?
Deidara spojrzał na niego
krzywo.
-
Och, no i co, Akasuna? Będziesz teraz płakał? – zaszydził Hidan.
-
Nie.
-
Sam się dajesz wykorzystywać. – Hidan wzruszył ramionami. – A co do tej pindy
to znudzi się tobą, jak cię zaliczy. – Celowo powiedział to w ten sposób. Od
razu było widać, że to ona nosiła spodnie w tym związku. Saso spojrzał na niego
spod byka. – No, co się głupio patrzysz? Nie potrafisz dominować w związku, a
sądziłeś, że ze starszą będzie inaczej?
-
Mi pasuje taki stan jaki jest. Kocham ją i…
-
Kochasz?! – wtrącił Deidara. – Znasz ją miesiąc…!
-
No i?
-
„No i?” To trochę za szybko, wiesz? – stwierdził Yahiko. On by chyba tak nie
potrafił, zresztą mieć dziewczynę już od razu na studiach… Rzecz nie do
pomyślenia. – Wybacz, że to powiem, ale Noriko chyba traktuje innych jak
dzieci...
-
Taaa – zgodziła się Sheeiren. – Mówi co wolno, a czego nie wolno. Co robić, a
czego nie… Wytrzymasz z taką, serio?
-
Może Sasori szuka matki, a nie dziewczyny? – zapytał Itachi. – Brak ci rodzica
i…
-
Zamknijcie się, dobra? Moich rodziców zostawcie w spokoju. Noriko ma po prostu
wiele cech, które mnie dopełniają. Ma wszystko czego mi brakuje.
-
Ma kutasa? – zapytał Hidan.
Koledzy się uśmiechnęli, tłumiąc
śmiech, ale Sasoriemu nie było jakoś specjalnie wesoło. On im poważnie mówił, a
ci sobie jaja robili. Po chwili wróciła Noriko, ledwo zawiesiła pasek torebki
na oparciu krzesła, a Sasori powiedział jej, aby wyszli. Nie tylko ona była tym
zdziwiona, ale Sasori nie zamierzał się tłumaczyć.
-
Idziesz ze mną czy zostajesz?
-
Głupie pytanie. – Oczywiście, że by poszła.
-
Sasori, jaja sobie robisz? Weź zostań – zareagował Deidara, gdy przyjaciel
pomagał ubrać Noriko płaszcz.
-
Na razie.
Na
resztę swojego dnia zaprosił Noriko do swojego mieszkania. Nie mogła mu
odmówić, bo był solenizantem. Ona właściwie nawet nie chciała tego robić. Wolała
aby spędził urodziny w jakiś ciekawszy sposób, niż w domu. Jednak to jego
życzenie. Gdy dochodzili już do mieszkania, Noriko nagle zdębiała. Szła do jego
mieszkania, a nawet nie miała prezentu dla jego rodziców. Na jaką ona
dziewczynę by wyszła? W ogóle ta perspektywa spotkania z jego rodzicami była
odrobinę straszna. Sasori jednak uspokoił ją mówiąc, że nie mieszka z
rodzicami. Ten temat był dla niego niewygodny, ale wiedział, że powinien jej o
tym powiedzieć. W końcu związek polegał na zaufaniu, a chyba mogli sobie
powiedzieć co nieco o rodzinie. Wpuścił ją do mieszkania i pomógł zdjąć zimowe
ubranie. Rozejrzała się po mieszkaniu i orzekła, że całkiem ładnie mieszkał. To
niecodzienne widzieć w mieszkaniu samotnego faceta rośliny. Duże, zadbane i
przytulne mieszkanie. Była pod wrażeniem.
-
Chcesz się napić kawy, herbaty, soku? – zapytał, a ona skinęła głową na kawę. –
Dobra, to rozgość się. – Z uśmiechem wskazał jej miejsce na kanapie w salonie,
a sam skierował się do kuchni.
-
Jasne. Może w ogóle się do ciebie wprowadzę? – zażartowała i walnęła się na
kanapę. Była taka miękka, że w jednym momencie by na niej usnęła.
-
Nie jesteś jedyną osobą, która by chciała być moim współlokatorem.
-
Pewnie jestem jedyną dziewczyną – zgadywała, a on przeklął pod nosem. Skąd ona
wiedziała?
Noriko się zaśmiała słodko.
Patrzyła chwilę w sufit, a potem przymknęła powieki.
- Noriko – zawołał Sasori z
kuchni, a dziewczyna mruknęła pytająco. – Masz może rodzeństwo? – zapytał,
nalewając wrzątku do kubków z ziarnkami kawy. Złapał za ucha obydwa pojemniczki
i ostrożnie szedł do salonu.
-
Mam młodszą siostrę. – Dziewczyna leżała na kanapie i nie ruszyła się nawet o
minimetr. Ręce miała nad głową, a włosy rozsypały się na kanapie. Sasori
położył gorące kubki na stoliku, a następnie usiadł przy niej, a dopiero wtedy
otworzyła oczy. Uśmiechnęła się, ale nie był skora do rozmowy na ten temat.
Szkoda, to by mu pomogło. – Co się stało w pubie?
-
Nic. – Uśmiechnął się na wymuszenie. – Ja też mam młodszą siostrę. Ma dwanaście
lat. – Noriko wstała do siadu, nie podobało jej się, że zmienił temat. – W
dodatku nie jest orłem z matematyki. Możesz dawać jej korki?
-
Nie lubią mnie, co? – Sasori spojrzał na nią niezrozumiale. – Twoi koledzy.
-
Nie chcę o tym gadać, Noriko.
-
Dlaczego? Widzę, że cię to trapi.
-
Nie trapi, mam to gdzieś.
-
Czyżby? – Uniosła brew w górę. Zupełnie tak, jakby go przejrzała. Jasne, trochę
się tym przejmował, bo kto by tego nie robił, ale doszedł do wniosku, że zdanie
innych nie może być takie znaczące. W końcu to on poczuł to coś. – Zmieniasz
temat.
-
Bo chcę ci powiedzieć coś innego.
-
Ważniejszego, niż nieakceptowanie twojej dziewczyny przez kolegów? Może to na
mnie jesteś zły? Twoi koledzy nie potrafią przyjmować…
-
Moi rodzice nie żyją – wtrącił, a Noriko trochę zatkało. – To chciałem ci
powiedzieć. Dalej chcesz rozmawiać o moich znajomych?
Zrobiło
jej się strasznie głupio, chciał z nią porozmawiać o tak osobistych rzeczach, a
ona plotła na temat jego przyjaciół, chcąc też mu trochę uświadomić to, z jakim
brakiem szacunku był traktowany. Powinna się była domyślić. Sasori opowiedział,
że w dzień poznania był nad grobami rodziców, a ona sądziła, że to jakiś wujek
i ciocia. Dobrze się trzymał, jak na sierotę, ale musiał przywyknąć do tej
roli. W końcu miał na to aż dziewięć lat. Głupio jej było o cokolwiek w tej
sprawie zapytać, na szczęście sam wszystko wyjaśniać. Dowiedziała się przy
okazji, że Sasori boi się latać samolotami - głównie z powodu katastrofy
lotniczej jego rodziców. Często podróżowali przez pracę, aż pewnego dnia lot im
się nie powiódł. Akurat wracali do domu na święta… Niedługo wypadała kolejna
rocznica ich śmierci. Potem został pod opieką babci razem z roczną
siostrzyczką. Noriko objęła szyję Sasoriego kładąc głowę na jego ramię.
-
Nie myśl sobie, że oczekuję litości, jesteś moją dziewczyną. Powinnaś to
wiedzieć za wczasu i ode mnie. Nie chcę mieć przed tobą tajemnic.
Drgnęła delikatnie na to zdanie,
ona sama nie czuła się jeszcze gotowa, aby opowiadać o swojej rodzinie. Nie
chciała robić z tego tajemnicy, ale po prostu nie chciała ruszać tego tematu.
-
Rozumiem. – Cmoknęła go w policzek. – Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłeś.
Dzień
po zajściu do Sasoriego przyszedł Deidara, aby wyjaśnić sytuację z imprezy.
Zawsze w ich paczce konflikt wyjaśniała jedna osoba w imieniu wszystkich. Nadal
nie rozumiał o co dokładnie poszło, przecież nie zrobili nic, o co mógłby się
wkurwić. Od kiedy gadanie Hidana go wkurwiało? Tak długo wałkował temat, że
Sasori mu odpowiedział, że to przez wspomnienie o rodzicach. Wiarygodna wymówka
ze względu na to, iż na dniach miała być rocznica. Tak naprawdę to nie mógł
znieść szydzenia kolegów z Noriko. No kurcze, chyba były jakieś zasady w tej
sprawie? Powinni się cieszyć jego szczęściem, a nie robić sobie żarty. W każdym
razie wyjaśnili sobie sytuację i doszło do zgody.
Kilka
dni później wziął wolne z pracy i od razu po szkole skierował się na cmentarz.
Na dworze prószył już śnieg, pizgało z każdej strony, a także zapadał zmrok.
Szedł w stronę przystanku autobusowego, gdyż nie posiadał jeszcze własnego
samochodu. Ręce włożył w kieszenie, a podbródek zatopił w swój kołnierz z
kurtki. Chwilkę potem zrównała się z nim jakaś dziewczyna.
-
Cześć, przystojniaku. – Spojrzał na ów osobę i grymas obojętności zastąpił
lekki uśmiech. – Dokąd się wybierasz? – zapytała, choć doskonale wiedziała
dokąd zmierza.
-
W bardzo mroczne i straszne o tej porze miejsce.
-
Brzmi ciekawie, mogę się przyłączyć? – Zamiast odpowiedzi, wyjął rękę z
kieszeni i do niej wyciągnął. Noriko z uśmiechem złapała go za dłoń. – Jak ci
minął dzień w szkole?
-
Powoli… Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć swoją ukochaną. Wiesz, dziewczyna
o cudownych granatowych oczach. Gęstych i miękkich w dotyku czarnych włosach.
Malinowych, pełnych wargach.
-
Chyba widziałam taką w lustrze, ale kontynuuj, to się upewnię.
-
Więcej ci nie powiem, bo widziałem ją jedynie w ubraniu. – Sasori przyciągnął
ją bliżej siebie i położył rękę na ramieniu dziewczyny, składając na jej skroni
całusa.
Uśmiechnęła
się do siebie. Właściwie byli ze sobą dwa miesiące i Noriko czuła się pewna w kwestii
uczuć Saso. Dwa miesiące to niewiele, ale cóż, skoro im ze sobą dobrze, to
mogłaby się nad tym zastanowić. W pewnej chwili Sasoriego zawołała jakaś
blondwłosa dziewczynka. Znaczy była jego koleżanką z grupy, ale wyglądała, jak
gówniara. Przynajmniej według Noriko. Sasori je sobie rzecz jasna przedstawił,
blondynka nazywała się Arisa. Zaprosiła go na imprezę studencką, powiedziała,
że bez niego to już nie będzie to samo i dotknęła jego ramienia na trzy sekundy.
Ewidentny flirt! Jeszcze robiła to przy niej, bezczelna. W każdym razie,
tłumiła w sobie całą zazdrość, chcąc sprawdzić, kiedy Saso zauważy, że coś jest
nie tak. Nie prędko zauważył, laska jeszcze jechała z nimi autobusem i stale
gadała z chłopakiem. A to nauka, a to przyszłe praktyki…
-
Pewnie nieźle będziesz wyglądał w lekarskim fartuszku. – Puściła w stronę
Sasoriego oczko, a on się uśmiechnął. Noriko czuła się jak piąte koło u wozu, w
ogóle jej nie zauważał.
-
Tobie też pewnie będzie ładnie.
-
Sasori. – Noriko upomniała go delikatnie, ale po jego spojrzeniu wywnioskowała,
że nie wie, o co chodzi. – Chcesz stać się singlem? – Dopiero teraz zrozumiał
przekaz. Odchrząknął i owinął swoją wolną rękę wokół jej bioder. Drugą trzymał
uchwytu na górze autobusu.
-
Zazdrosna? – zażartował, ale brunetce nie było do śmiechu.
-
A nie powinnam?
-
Nie, bo tylko ty się dla mnie liczysz.
-
W porządku. Też ci tak powiem, jak będę flirtować z innymi.
Oj nie spodobał mu się ten
tekst. Ale też nie chciał się z nią kłócić przy znajomej. Nachylił się do jej
ucha.
-
Wiesz, że cię kocham. Nie gniewaj się na mnie, piękna. – Zdawała się go nie
słuchać, wpatrywała się przed siebie i biło z niej rozgoryczenie. – Ty byś
wyglądała w lekarskim fartuszku sto razy lepiej od niej.
-
Dlaczego niby ona nadawała się na dobrą partię do porównania?
-
Noriko, nie szukaj dziury w całym, tylko pozwól się przeprosić. – Do
wszystkiego potrafiła się doczepić, gdy była zła. Tylko po to, aby wygrać
kłótnie. Prowadzenie ich z nią nie mogło być łatwym zadaniem.
Nie
wyraziła jednoznacznej zgody, ale zaryzykował i pocałował jej usta.
Odwzajemniła słodki gest, ale nie pozwoliła, aby długo trwał. Nie lubiła
publicznie się obcałowywać. Po chwili już mieli wychodzić. Dziewczyna jedynie
chciała się upewnić, czy Saso wpadnie na imprezę, ale spojrzał znacząco na
Noriko. Nie pytał o zgodę, stwierdził po prostu, że bez niej nie idzie.
Podobała jej się ta decyzja, ale chyba jednak pójdą. Wysiedli na przystanku
niedaleko cmentarza i od razu udali się pod nagrobki rodziców Sasoriego.
Zapalił na nich znicze i zaczął się modlić. Noriko także to zrobiła. Potem
Sasori zaczął ją na głos przedstawiać. Na szczęście nie wzięła go na wariata,
ani za ćpuna na haju, jak poprzednim razem. Sasori stanął za Noriko i objął ją
wokół szyi.
-
Mamo, to ta jedyna, więc chcę od razu twojego błogosławieństwa! – Poprosił, a
Noriko z uśmiechem się na niego obejrzała. Przez co obdarował ją ciepłym
pocałunkiem.
-
Taty nie poprosisz?
-
On pewnie się cieszy, że w ogóle jakaś mnie chce. – Właściwie to nie wiedział
dokładnie, jaki jego tata miałby stosunek do niego w kwestii partnerek, ale
zawsze sobie wyobrażał, że właśnie taki. Byłby nawet trochę podobny do babci.
-
To pewnie się teraz zdziwił.
-
Mhm, zesztywniał z wrażenia. – Uśmiechnął się krzywo. – Brak mi ich… Zresztą, nie
tylko mnie.
-
Twoja siostra pewnie ich nawet nie pamięta… - Sasori skinął głową. – Poznasz
mnie ze swoją rodziną? – zapytała trochę niepewnie. Sam powinien to
zaproponować, ale bardzo chciała ich poznać.
-
A ty mnie ze swoją?
-
Nie utrzymuje kontaktu z rodzicami, a z siostrą mogę poznać, ale niezbyt się
dogadujemy.
-
Dlaczego nie utrzymujesz kontaktu?
Sasori
w odróżnieniu od niej zadawał pytania nie bacząc na nietakt. Noriko uśmiechnęła
się do siebie i oparła głową o tors Sasoriego. Czuła, że darzy swojego chłopaka
na tyle wielkim zaufaniem, aby powiedzieć mu tak osobiste rzeczy. Noriko nie
była zbyt dobrze traktowana przez rodziców. Bardziej przez ojca, ale w matce
również nie miała oparcia. Za to jej siostra zawsze była oczkiem w głowie
rodziców. Sui była faworyzowana pod każdym względem, kupowali jej więcej i
lepszych rzeczy, w wieku dziecięcym za nią obrywała. Właściwie te obrywania
były jej winą, bo nie chciała, aby ją skrzywdzili. W nastoletnim życiu zbierała
mocny opiernicz, głównie za swój styl bycia. Jak wychodziła rankiem do szkoły,
to wracała późno albo wcale. I w ogóle nie czuła, aby to był skutek troski.
Ojciec nie raz i nie dwa podniósł na nią rękę, właściwie na matkę też. Gdy raz
stanęła w jej obronie to usłyszała, że to wina tego, iż się urodziła. Bardzo
miłe. Jedynie czuła miłość od swojej babci. Przedstawiła jej swojego pierwszego
chłopaka, mówiła o wszystkim, a także wiele ją babcia nauczyła. Gotować,
sprzątać – wszystkiego. Niestety zmarła przez chorobę. W ostatnim tygodniu
życia nawet jej nie rozpoznała. To było dobijające.
-
Przykra historia – rzekł Sasori, obejmując jej tułów szczelniej do siebie. – Ja
bym cię nie pozwolił nikomu uderzyć. – Zapewnił stanowczo.
-
Wiem, nie byle komu mówię, że go kocham. – Odwróciła się do niego i cmoknęła w
usta.
-
Cieszę się, że masz tego świadomość. Czy twoja siostra nie broniła cię w już
nastoletnim wieku?
-
Nie, była chyba zbyt zazdrosna o moją popularność. Wiesz, ja byłam zapraszana
na imprezy i cóż, jestem ładniejsza, niż ona. – Wspomniała chwile, jak Sui
powiedziała jej, że jej nienawidzi, bo chłopak, który jej się podobał, poprosił
ją, aby umówiła go z siostrą. Bolesne, ale wtedy nie bardzo ją obchodziły jej
problemy. Była na tyle duża, by pogodzić się z rzeczywistością.
-
Było ją wkręcić do towarzystwa. – Pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia z
cmentarza.
-
Ty wkręcałeś siostrę w swoje towarzystwo?
-
Przyjaźniłem się z chłopakami, a po drugie to nie dwa lata różnicy tylko
dziewięć.
-
Lepiej, nie miała nawet czasu na denerwowanie cię.
Prychnął pod nosem. Akurat!
Zawsze chciała się z nim bawić, z jego kolegami albo w ogóle wszystko robić.
Noriko uśmiechnęła się na ten wywód. Słodkie.
– Dzisiaj nie idziesz do pracy,
no nie? – Sasori przekręcił głową. – To chodźmy do mnie.
Nie
miał nic przeciwko i tak by ją odprowadził do domu. Ruszyli, więc w wyznaczoną
drogę, a Sasori zapytał o tą imprezę, serio chciała iść? Bo on tak nie bardzo,
nikogo z uczelni specjalnie nie lubił. Lepiej by się bawili gdzieś indziej.
Noriko jednak stanowczo zapowiedziała, że pójdą. Chciała utrzeć nosa tej
prostaczce, Arisie. Niedaleko mieszkania Noriko zaczepił ich jakiś chłopak,
zrównując się z nimi krokiem. Dziewczyna go znała, nawet bardzo dobrze. Wydawał się w porządku.
-
Nie przedstawisz mnie? – zapytał Sasori. Gadali ze sobą dłuższą chwilkę, więc
chyba byli znajomymi, a on chciał poznać znajomych dziewczyny. Chyba nawet
powinien.
-
Jasne… Sasori, Dan. Dan, Sasori.
Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
Cieszyła się, że Dan wykazał się swoją dojrzałością i nie robił jej scen. Można
było powiedzieć, że ta cecha ją w nim ujęła.
-
Chłopak Noriko? – zapytał, a Sasori skinął głową. – Dbaj o nią.
-
Będę - zapewnił spoglądając na nią. Noriko objęła go jeszcze mocniej. – A wy?
Znajomi, kumple, przyjaciele? Skąd się znacie?
-
Mieszkam w okolicy, a obok twojej laski nie można przejść obojętnie –
stwierdził szczerze. Gdy tylko ją zobaczył, wsiadającą do autobusu, z którego
powinien wysiąść to musiał zagadać. Tej samej nocy się nawet ostro zabawili.
Dan uśmiechnął się do siebie.
-
To znaczy? – Sasori nie był pewien czy dobrze zrozumiał.
-
Można powiedzieć, że byliśmy razem – wyjaśniła Noriko.
-
Och… - Nie wiedział co powinien powiedzieć, ale nie musiał długo się krępować,
bo Dan skręcił bez słowa w inną uliczkę, a oni właśnie zbliżali się do budynku.
– Wydawał się w porządku.
-
Bo w gruncie rzeczy taki jest.
-
Więc czemu to się skończyło?
-
Bo tego co nas łączyło nie można było nazwać związkiem. – Spojrzał na nią
pytająco, gdy otwierała drzwi z mieszkania. – Przyjaciele z dodatkiem? – Sasori
wszedł do mieszkania.
-
Seks…?
-
Pytanie czy propozycja? – Uśmiechnęła się zalotnie, a gdy powiesił kurtkę na
haczyku, naparła na niego ciałem, wpijając w usta. Nie chciała gadać o Danie,
to Sasorim wolała się zająć.
Chłopak
też zamiast gadać wolał docenić skarb, który trzymał w ramionach. Noriko nie
przestając całować się z nim, zaczęła rozpinać jego bluzę. Dotknęła dłońmi jego
torsu i wolno przesuwała się na ramiona, delikatnie pozbywając się tego
odzienia. Sasori uśmiechnął się przez pocałunek, gdy usłyszał, jak bluza opada
na podłogę, zaczął naprowadzać dziewczynę w stronę łóżka. Odwróciła się od
niego rozpinając swoje spodnie i chcąc się ich z siebie pozbyć. On w tym czasie
zdjął z siebie koszulkę i rzucił na podłogę, po czym odgarnął jej włosy na bok
i pieścił ssącymi pocałunkami jej szyję. Noriko uśmiechnęła się błogo,
odrzucając na bok swoje spodnie.
-
Saso, czekaj słońce. Zasłonie tylko okno.
-
Pospiesz się.
Przytaknęła głową i poszła
zaciągnąć zasłony. Właściwie zapalenie swoich świeczek zapachowych też nie
zaszkodziło. Wprowadziło przyjemny nastrój. Sasori wolał tym razem nie
ryzykować ponownym ośmieszeniem się, będąc nago w łóżku i poczekał cierpliwie,
aż zakończy nastrajanie. Uśmiechnęła się do niego i podeszła delikatnym
krokiem, aby pocałować go zmysłowo w usta. Saso odwzajemniał ten pocałunek z
całą swoją miłością, którą czuł. W pewnym momencie stęknął podniecony, gdy
Noriko otarła ręką jego krocze. Spodobała jej się ta reakcja, co było widać po
złośliwym uśmieszku. Odczepiła guzik w spodniach Sasoriego i rozsunęła
rozporek. Z ust popłynęła pocałunkami w dół… W dół… I jeszcze bardziej w dół.
Uklękła przed nim, spuszczając mu w dół spodnie. Wzwód już dopadł Sasoriego, co
było dobre. Nie musiała już więcej nad tym pracować, spojrzała w górę na
chłopaka, a skrzyżowanie z tym napalonym wzrokiem tylko ją zmotywowało do
dalszego działania. Złapała w dłonie jego członka i pierwsze to zaczęła go
przyjemnie pocierać. Sasori przymknął oczy, oddając się temu przyjemnemu stanu.
Noriko zaczęła oblizywać językiem nawierzchnie jego penisa, na co zamruczał w
akcie rozkoszy. Włożyła go w końcu do ust i ujęła jego rękę. Zaciskał jej dłoń
swoimi palcami, a ona ssała jego przyrodzenie. Spojrzeli sobie w oczy i
spodobał mu się ten czy, widział w jej oczach niezwykłą pewność siebie.
Wiedziała, że manewry, które wyczynia ustami i językiem mu się podobają i wcale
nie wnioskuje tego po jego zadowalających westchnięciach. Nikt nigdy nie
narzekał na przyjemność, którą z nią dzielił.
-
Chcesz do buzi? – zapytał Sasori czując, że w jego członku gromadzi się sperma,
która chce się spuścić na zewnątrz. Noriko przytaknęła głową. W końcu, czemu
nie?
Zrobił,
więc to, o co zapytał, a dziewczyna bez żadnego skrzywienia połknęła zawartość
w ustach. Sperma, jak sperma – słonawa, ale częstowanie się nią robiło facetowi
przyjemność. Tak też było w przypadku Saso, poprzez połknięcie wydzieliny.
Noriko wyjęła członka z ust i nasadą dłoni przetarła usta. Chłopak pociągnął ją
za rękę w górę i ujął podbródek, składając pocałunek na jej malinowych ustach.
Miała na sobie jeszcze koszulkę, której szybko i sprawnie się pozbył. Ze
stanikiem też nie miał problemu, jedynie z ust przeniósł się na wciąż kusząco
pachnącą perfumami szyję Noriko. Dzięki temu mógł spojrzeć na zapięcie na jej
plecach. Po chwili, gdy pozostali już całkiem nadzy. Sasori naparł na jej osobę
ssącymi pocałunkami. Znaczył jej szyję malinkami, doprowadzając do tego, aby
położyła się na pościeli. Przez uśmiech zadowolenia wyciekł sowity jęk
rozkoszy. Nie mogła, a nawet nie chciała tego powstrzymywać, było wspaniale i
dobrze, że Sasori to wie. Ponownie wpił się w jej usta, a dłonie jeździły z
gracją po jej ciele. Jakby próbował w ten sposób zapamiętać każdy szczegół jej
pięknego ciała. Czuł jej piersi, które idealnie mieściły się w jego dłoniach.
Chyba każdy mężczyzna lubił piersi, ta przyjemność, gdy się je zaciska czy sam
ten efekt jak skaczą od drobnego ruchu. Miała też płaski brzuch, a tkanka
tłuszczowa… było jej odrobinę za mało, a sam lubił odrobinę pulchniejsze
dziewczęta. Dobrze jest mieć, za co chwycić.
-
Masz prezerwatywę, prawda? – Wyrzuciła z siebie rozkosznym głosem, gdy składał
na jej biuście mokre pocałunki. W ogóle cała już była mokra i gorąca. Pragnęła
tylko, aby w nią wszedł, wymierzył w nią kilka strzałów przyjemności i, aby
poczuła prawdziwy orgazm.
-
Powinienem mieć w portfelu. – Zawsze tam miał, więc raczej nie uciekł. Zniżył
się pocałunkami jeszcze niżej, do jej intymnego miejsca, które miała idealnie
wygolone. Pocałował ją w lewe udo, a ona jęknęła, zaczynając się kurczyć z
podniecenia. Sasori zaczął przepływać pocałunkami po ciele Noriko, trafiając w
jej erogenne miejsc, przy których wręcz zwijała się z ogromu pieszczot.
Chichotała z rozkoszy oznajmiając swoje zadowolenie.
-
Sasori, kocham cię… - mruknęła, chyba pierwszy raz to wyraziła podczas seksu.
Czuła się… wspaniale. Pasował jej taki stan rzeczy. Zrobiła to z czystej i
pewnej miłości. Partner odgarnął włosy z jej twarzy i z uśmiechem musnął ją
wargami.
-
Ja ciebie też. Bardzo, bardzo mocno. – Po tym wyznaniu stwierdzał, że najwyższy
czas, aby na moment stali się jednym. Aby dopełnił się ich akt miłosny.
Wezbrała się w nim kolejna dawka wytrysku, która chciała się uwolnić.
-
Czekaj, Saso…! – Upomniała go, gdy poczuła w okolicach swojego krocza,
przyrodzenie partnera. – Nie zapomniałeś o czymś? – Spojrzał na Noriko
niezrozumiale, ale ona w tej sprawie była czujna. – Załóż gumkę. – Nie chciała
żadnych niespodzianek.
-
No tak. – Podniósł się na łokciach i zabrał z podłogi swoje spodnie. Z kieszeni
wyciągnął portfel, a z portfela pasek prezerwatyw. Noriko zaśmiała się na ten
widok.
-
Chyba nie byłam jedyna, którą miałeś tej nocy zaliczyć.
-
Zaliczyć? – Sasori uśmiechnął się pokrzepiająco. – Masz idealnie wydepilowane
krocze, twój biustonosz był kompletem z majteczkami i dziwnym trafem w pokoju
były rozstawione świece. To chyba ja tu jestem zaliczanym. – Zauważy,
rozpakowując prezerwatywę. Noriko z uznaniem pocałowała jego usta. Naparła na
niego tak, aby teraz on się położył.
-
Pomogę ci – powiedziała, zabierając mu gumkę z rąk.
Własnoręcznie
mu ją ubrała na członka, a jej delikatne palce czule mu go łagodziły. Usiadła
na nim okrakiem i ostatni raz przed nabiciem się na niego, złożyła na ustach
Sasoriego namiętnego całusa, który został dopieszczony ponętną grą języka. Po
chwili podniosła się i złączyła z nim jedną ręką, a drugą oparła o chłodne lico
ściany. Uniosła swoją miednicę i nakierowała się w ten sposób, aby w nią
wszedł. Gdy w końcu się udało nie mogła stłamsić w sobie głośnego jęku. Czuli
wspaniałą ekstazę, która tylko prosiła o więcej rozkoszy. Będąc na nim, Noriko
poruszała z gracją biodrami w górę i w dół, a jej piersi skakały razem z nią.
Ten widok jeszcze bardziej wzmacniał napalenie Sasoriego. Oboje dyszeli, byli
zmęczeni, ale ponadto stawiali na przyjemność.
-
Mmm, Noriko… jak dobrze. – Stęknął Sasori. – Czuję się, kurwa, zajebiście! –
Wykrzyczał, doznawana rozkosz nie pozwalała mu na regulowanie głośności głosu.
Noriko się zaśmiała cicho.
-
Cieszę się, skarbie. Kochasz mnie, prawda?
-
O tak. Tak… tak, kocham…
-
Lubisz tak? – Pokręciła biodrami drobnym, okrężnym ruchem. – Lubisz to,
Sasori?!
-
Noriko…!
-
O tak. Wołaj moje imię! – Nie ma co, wczuła się emocjonalnie w uprawiany seks.
Choć akurat te kwestie, które wypowiadała, bardziej pasują do mężczyzny. Jednak
w tym związku to ona najwyraźniej dominuje. No i niech jej będzie.
W
czasie, gdy chciała krzyknąć, że dochodzi, Sasori również to zrobił. Cudowna z
synchronizacja, z mocnym zmęczeniem osunęła się ostrożnie z jego ciała i
położyła obok na poduszce. Musnął ustami jej czoło i objął jej ciało. Czuł, że
miał w ramionach swoje szczęście. Czas mógłby się zatrzymać, a poranek nigdy
nie nadejść patrzył na to, czego chciał od zawsze. Sasori pociągnął za krawędź
kołdry i opatulił szczelniej jej ciało. Noriko powoli otworzyła swoje zaspane
oczy i po prostu przysunęła się bliżej. Wpatrywali się w siebie, jak na tych
jedynych. Reszta świata się w tym momencie dla nich nie liczyła. Ręka Sasoriego
głaskała przyjemnie talie Noriko, a ona sama odgarnęła partnerowi ciut zapocone
włosy i opuszkami palców dotykała jego ślicznej buźki, w końcu powstrzymał jej
dalsze ruchy i ucałował nasadę dłoni.
-
Kocham cię, Sasori – Wyrwało się z jej ust. Nie jest osobą, która wypowiada te
słowa na pokaz czy wiele razy. Ale w tym przypadku jest inaczej. Zapewniała, bo
chciała, aby o tym wiedział. Nie chciała zostać zraniona, nie przez niego. W
końcu jest im tak dobrze razem.
-
Ja cię kocham bardziej. – stwierdził i przyciągnął ją do siebie w taki sposób,
by się o niego opierała plecami. Pocałował jej ramię i wtedy mogli się oddać w
objęcia Morfeusza.
O
poranku zasłonięte okno nie wpuszczało za wiele światła, ale zasłony nie były
na tyle grube, aby nie mogło się przez nie w ogóle przebić. Świeczki w pokoju
już dawno się wypaliły, a dwoje kochanków leżało na rozłożonym łóżku. Zmęczenie
najwyraźniej dało im się we znaki. Ćwierć kołdry leżało na podłodze, niemal
połową była okryta Noriko, a pozostała resztka przypadła Sasoriemu. Jednak to
mu chyba nie przeszkadzało, bo ciało dziewczyny go wystarczająco ogrzewało.
Wtem po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk dzwonka, który zbudził ich oboje.
Twarz Noriko ogarnął grymas niezadowolenia. Tak dobrze jej się spało. Podniosła
delikatnie głowę, ale w jednej chwili na jej policzku został złożony delikatny
buziak.
-
Nie wstawaj. Już odbieram – mruknął Sasori i zabrał z podłogi spodnie, aby
wyszukać w nich komórki.
Noriko patrzyła na niego chwilę,
podziwiając wspaniałe ciało, z którym spędziła noc. Oblizała swoje usta,
wyraźnie widząc umięśnione ramiona i brzuch mężczyzny. Może nie miał zajebistego
kaloryfera, ale no, jakieś drobne oznaki były. Gdy znalazł telefon, odczytał imię
na wyświetlaczu i bez wahania odebrał.
– Cześć, Dei – przywitał się z
przyjacielem, a po chwili uśmiechnął. – Heh, bardzo, bardzo dobrze mi się
spało. – Z powrotem położył się przy Noriko, muskając ustami jej szyję. –
Niestety jakiś dureń zadzwonił i mnie obudził – rzekł nadąsany. – Co z tego, że
dochodzi południe? Jest sobota!
-
Powiedz, żeby zadzwonił później – szepnęła Noriko. Naszła ją ochota na więcej,
taki tam, poranny seks.
-
Dei… Nie, zaczekaj. Nie ma mnie w domu…. Z najpiękniejszą kobietą na świecie –
odpowiedział na jego pytanie, sprawiając tym dziewczynie przyjemność.
Kontynuując
rozmowę, wolał się od Noriko odsunąć. Nie chciał, aby słyszała seksistowskie
komentarze przyjaciela lub jego nagabywanie do zerwania znajomości z „tą szmatą”.
Dziewczyna leżała w łóżku i wyczekiwała końca tej rozmowy. W końcu dźwignęła
się do siadu i wyrwałaby mu ten telefon z ręki, gdyby nie zakończył sam tej
rozmowy. Z uśmiechem objęła jago szyję, a dłonią dotknęła jego policzka,
przejeżdżając kciukiem po jego ustach.
-
Dzwonił Dei. – No nie powiedział jej nic, czego by nie wiedziała. Cały czas
patrzyła kusząco na jego wargi. – Chcą iść do kina na premierę filmu.
-
Aha – mruknęła zwilżając sobie językiem usta. Nic ją nie obchodziły jego plany
z głupimi kolegami. W tej chwili liczyło się to, co się zaraz przyjemnego miało
stać. Złapał ją za dłoń, którą naciskała mu twarz i wpił się namiętnie w jej
usta dopóki nie ułożyła się na poduszce.
-
To ja będę wychodził.
-
Co?!
-
Kocham cię.
-
Hej, hej zaczekaj! – W ostatniej chwili złapała go za ramię. Czegoś tu nie
rozumiała. Oparł się jej? Dlaczego? Co zrobiła? – Czemu wychodzisz?
-
Umówiłem się z kolegami na film – odpowiedział, jak gdyby nigdy nic i zaczął
zbierać ubrania z podłogi. Noriko na chwilę zamurowało. Ale tylko chwilę.
-
Żartujesz sobie? – powiedziała rozbawiona. – Powiedz, że żartujesz…
-
Nie żartuję, przecież słyszałaś naszą rozmowę.
-
TERAZ się umówiłeś?! - Nie kryła swojego
oburzenia tą sytuacją. Była wściekła. – Nie ma seansów o innej porze?!
-
Pewnie są, ale ciężko nam się zebrać w komplecie. Wszyscy zawsze mają coś
ważniejszego do załatwienia. – To żadne wytłumaczenie, teraz chyba miał coś
ważniejszego do roboty w końcu był z nią. Czuła na sobie mocnego kopniaka od
rzeczywistości. – Coś nie tak?
-
Nie. W porządku – niemal wypluła z siebie te słowa.
Sasori
nawet nie zauważył jej złego humoru. Wziął swoje ubrania i udał się odświeżyć
do łazienki. Noriko wstała z łóżka i zarzuciła na siebie szlafrok. Właściwie
nie wiedziała za bardzo co ma zrobić. Jak miała się zachować, jakoś nie mogła
uwierzyć, że ta sytuacja była dla niego jak najbardziej na miejscu. Zrozumiała,
że przyjaciele są w jego życiu bardzo ważni, ale hej, bez przesady. Po kilku
minutach Sasori wyszedł z łazienki i zaczął ubierać swoje buty. Westchnęła i
podeszła do przedpokoju.
-
No to idę już. – W chwili, gdy się przybliżył, Noriko się wycofała nie
pozwalając się pocałować. Może w ten sposób wyczułby nietakt, który popełnił. –
Co jest?
-
Nic. – Udawała, bo chciała aby sam się zorientował. – Idź, bo się spóźnisz –
mruknęła niepozornie, za co chwilę potem zapłaciła, bo zrobił tak, jak
powiedziała.
W
czasie, gdy Sasori oglądał sobie film w kinie, Noriko leżała sobie na łóżku i
starała się jeszcze raz przemyśleć w głowie tę chorą sytuacje. Zastanawiała się
czy to ona nie przesadziła, ale, cholera jasna, nie! Przecież takie zachowanie
nie mogło być normalne. Kiedy wyszedł, zrobiła ze sobą i mieszkaniem porządek.
Wzięła prysznic, umyła głowę, wysuszyła się, przebrała, posprzątała wszystkie
pozostałości po ostatniej nocy i dopiero wtedy się położyła, wpatrując w
telefon. Nie miała na nic ochoty, złość przeszkadzałaby jej w każdej
wykonywanej czynności. Chciała zadzwonić do Sasoriego, ale… Co by mu powiedziała?
Wypomniałaby mu, co zrobił źle, a potem skarciła jak matka? Nie zamierzała, sam
musiał się, do cholery, zorientować! Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi i to nie
raz, dzwonił do tej pory, aż Noriko nie otworzyła drzwi. Widok przyjaciółeczki
w ogóle jej nie zdziwił. Zawsze w ten sposób się do niej dobijała.
-
Kana, dzisiaj nie jestem w humorze na…
-
Nadal tu jest? – Przerwała dziewczyna, wychylając się zza drzwi na mieszkanie.
-
Kto? Nikogo tu nie ma. – Wobec tej wiadomości, Kana od razu wpakowała się do
środka pomieszczenia. Gdy ściągała wierzchnie nakrycie w przedpokoju, Noriko
zauważyła w jej ręku torebkę z różowym winem. – Jest dzisiaj coś do opicia? –
Uśmiechnęła się. Nie pogardzi winem.
-
No raczej! – stwierdziła i usiadła sobie na łóżku pod ścianą. Noriko wyszła do
kuchni po kieliszki. – Byłam po południu w sklepie i w kolejce do kasy
spotkałam twoją kochaną sąsiadeczkę. – Noriko podała Kanie kieliszki i
korkociąg. Blondynka się skrzywiła. – Odkręć, no!
-
Tą nazbyt pobożną? – Kana przytaknęła głową, kiedy Noriko wbijała szpic w korek
od wina. – Jak tacy ludzie idą do nieba… - Nacisnęła szczypce wyjmując szczelne
zakorkowanie. - … to nie żal mi, że skończę w piekle.
-
Ja tam zrobię w niebie porządek – oświadczyła dziewczyna. Była w sumie bardzo
religijna, wierzyła, chodziła do kościoła lub na jakieś zajęcia z tego typu. Z
jej charakterkiem to bycie świętoszkiem nie pasowało, ale co zrobić? – W każdym
razie, ta sąsiadka żaliła się znajomej, jak to hałaśliwie minęła jej noc, przez
twojego nocnego gościa. Podobno jęczał głośnej, niż ty. – Noriko zaśmiała się
pod nosem, uderzając w twarz z lekkiej krępacji. – To był ten twój chłopak?
Wiesz co? Jak mogłaś pójść z nim do łóżka skoro jeszcze go nie poznałam? Zdziro
ty.
-
Te, te, te! Zamilcz, gówniaro – mruknęła Noriko. I ona z takim słownictwem
chciała iść do nieba? Pozdro. Kana objęła ją szybko w geście przeproszenia.
Nigdy nie rzucała w nią obelgami na serio, ale wolała się upewnić, że nie
strzeliła focha. – Co to za różnica czy poznasz go przed czy po? A może sama
chciałaś go dla mnie sprawdzić?
-
Miałabym przeżyć swój… siódmy raz z twoim chłopkiem? Kuszące… Żaden z moich
byłych partnerów nie jęczał głośniej ode mnie. – Parsknęła śmiechem i duszkiem
wypiła zawartość kieliszka. – Hej… A był prawiczkiem?
Noriko z uśmiechem zaprzeczyła i
patrzyła na Kanę. Dziewczyna miała osiemnaście lat i naprawdę spory bagaż
doświadczeń za sobą.
– No! To opowiadaj. Jak było i
jak to koniec końców spieprzył?
-
Nic się przed tobą nie ukryje, co?
Kana
uśmiechnęła się cwaniacko i kazała przyjaciółce przejść do rzeczy. Noriko
westchnęła i zaczęła opowiadać wszystko od początku, a Kana już na samym
początku jej przerwała. Dan mocno się przejął, że Noriko miała nowego, stałego
partnera. Ta jednak wzruszyła jedynie ramionami, dlatego pozwolono jej
kontynuować. Czarnowłosa odpiła łyk wina i zaczęła opowiadać o swojej nocy.
Robiła to w ogólnikowy sposób, bez żadnych szczegółów, wolała je zachować dla
siebie. Natomiast na temat ich pobudki już nic nie zatajała. Może Kana inaczej rozumiała
jego postępowanie, ale była tak samo zdezorientowana. No takie coś się jej nie
przytrafiło, znaczy jakby nie widział się z tymi kolegami kilka miesięcy… Niemniej
jednak, ta opcja została szybko wykluczona. Po chwili Noriko dostała sms’a od
Sasoriego, na który się skrzywiła. Pojęcia nie miała, jak z nim rozmawiać.
-
Pyta czy może do mnie przyjść wieczorem. Nie mogę z tym człowiekiem… -
westchnęła, pijąc cały kieliszek wina. – Faktycznie nie wie, że coś zrobił nie
tak. – Odpisała na sms’a „Nie dzisiaj”
-
Co zamierzasz? – zapytała, a Noriko wzruszyła ramionami. – Zerwiesz z nim?
-
Nie, nie chcę z nim zrywać. Będę grać kartami jego znajomych. Nie lubią mnie i
pewnie robią wszystko, aby odciągnąć Saso ode mnie, ale ja też potrafię manipulować.
-
Będziesz manipulować facetem?
-
W międzyczasie spróbuję go nauczyć asertywności. – Uśmiechnęła się cwaniacko,
biorąc komórkę do ręki. A jutro? – Kanuś… Robisz coś jutro? Chcesz poznać Saso?
Hejka! Troszkę spóźniona (jak zwykle -.-) Zmienię nick na "Spóźnialska" chyba -.-
OdpowiedzUsuńJednak jestem ;)
Okay, wróćmy do rozdziału... No... Chłopaki może nawet by się do niej przekonali, gdyby Norioko (?) nie robiła za ich matkę... Serio, to z jednej strony jest dobre, bo odpowiedzialność i takie inne, ale bez przesady. Oni są młodzi, a młodości nie kupisz ani nie sprzedasz, jak mówi piosenka. (czasem oglądam mix'y Naruto ^_^)
Pewnie to pojawiło się już dawno... To że Kana jest jej przyjaciółką, ale ja dopiero teraz odkryłam związek... No sorry, ale ja ciągle przeżywam ślub Itachiego i Kany! TO był największy szok, jaki przeżyłam na tym blogu. Jaki przeżyłam na jakimkolwiek blogu! Tak nie wolno! Przecież ta Kana pojawiła się znikąd!!!
Dobra, dobra... Już jestem spokojna...
Ale z drugiej strony chcę zobaczyć reakcję Shee... Czy Itachi jej tak naprawdę nie kochał, że zdradził ją na boku? O co chodzi? I byłabym naprawdę szczęśliwa, gdybyś wplątała ten związek w bloga...
Ode mnie króciutko.
Pozdrawiam :)