13 sty 2015

Rozdział 0. 1/4


            Dzień jak co roku był jednym z tych chłodniejszych, ale czemu się dziwić, skoro nadszedł taki cudowny miesiąc jak październik. Początek zmuszał niektórych, by odwiedzili pobliski cmentarz i pomodlili się za dusze zmarłych ludzi. Zwłaszcza tych bliskich ludzi. Noriko akurat miała tutaj swoją ukochaną babcię. Gdy jej czas na ziemi dobiegał końca, ciężka choroba opanowała jej mózg. Nie rozpoznawała nikogo kto ją odwiedzał, ale i tak pałała do nich swoim dobrem i ciepłem. Noriko kochała swoją babcię o wiele bardziej niż jakiegokolwiek innego członka rodziny i codziennie odwiedzała ją w szpitalu, choć kobieta na ostatnich kilka dni pogrążyła się w śpiączce. Jej ojciec chciał eutanazji dla teściowej. Twierdził, że kobieta jedynie cierpi, jednak Noriko mu na to nie pozwoliła. Sama opłacała jej pobyt w hospicjum. Od czasu, gdy Noriko się usamodzielniła i przestała podążać wyznaczoną przez ojca ścieżką, ich kontakt się urwał. Nie żałowała, że ta kanalia się do niej nie odzywała. Nigdy nie miała dobrych wspomnień z ojcem, bo był on strasznie surowym człowiekiem, który większość rzeczy załatwiał spuszczając solidny wpierdol. Matka była zbyt podatna mężowi i jego twardej ręce, więc na jej pomoc nie mogła liczyć. Dziewczyna miała jeszcze młodszą o dwa lata siostrę, Sui, za którą wiele razy obrywała, stając w jej obronie. Zresztą i tak wydawało się, że jest wręcz faworyzowana pod względem bicia. Nie mogła się doczekać dnia, kiedy spierdoli z tego chorego domu. Ceniła sobie wartości rodzinne, ale nie wiedziała, czy chciałaby kiedyś sama się gdzieś zakorzenić, a to głównie z obawy, że odkryje, iż odziedziczyła chore geny ojca. Nie miała fajnego dzieciństwa i nikomu innemu go nie życzyła.
            Westchnęła ciężko wpatrując się w nagrobek babci. Dlaczego ten, kto rządzi tym pieprzonym światem zabiera osoby, które są najbardziej potrzebne drugiemu człowiekowi? Dlaczego obarcza nieszczęściami ludzi, którym nie powodzi się w życiu, a wynagradza dwulicowych dupków, którzy nie pomogą leżącemu? To takie niesprawiedliwe. Przemieszczała się ostrożnie pomiędzy nagrobkami, kierując w stronę wyjścia.
            - Jasna cholera… Jebany wiatr… - przeklinał pod nosem jakiś osobnik, który starał się odpalić płomień w zapałce. – No, kurde…! Wiecie, ja to czuję, że się ze mnie nabijacie, a moglibyście pomóc…! – burknął w stronę nagrobków. Co za rozkoszna rozmowa. – Nareszcie – ucieszył się, a wiatr zgasił jego radość. – Nie chcecie to w tym roku nie będzie zniczy! Mam dość… - powiedział bez przekonania, a wtedy Noriko podeszła bliżej.
            - Użyj tego – zagadała, wyciągając z kieszeni zapalniczkę.
Chłopak obejrzał się w jej stronę i… strzała Amora w niego trafiła. Poczuł dziwne ciepło w ciele, a żołądek zaczął się kurczyć z nerwów. Stoi przed nim czarnowłosa piękność o cudownych granatowych oczach, w których zatonął. – To ci na pewno nie zgaśnie. – Swoim wzrokiem zwracał uwagę na każdy element jej twarzy. Śniada cera, która naprawdę gładko wyglądała, ciemne brwi koloru takiego samego, jak jej włosy, śliczne długie rzęsy sprzyjające jej przepięknym oczom, śliczny, drobny nosek, no i… - Bierzesz czy nie? - … najważniejsze, pełne usta, które aż kusiły do połączenia w pocałunku.
            Noriko stała tak przed chłopakiem o czerwonych włosach, jakieś dobre kilka minut. Poczuła się, jak idiotka. Sądząc po jego oczach to chyba zagadała do jakiegoś ćpuna… a sądziła, że zagadała do normalnego kolesia, który gada… no, który wyobraża sobie zmarłych z tęsknoty, a ten najwidoczniej jest zwyczajnie na haju. Szkoda. Bez zbędnego słowa odwróciła się na pięcie i chciała iść w wcześniej wyznaczoną sobie drogę. Gdy chłopak stracił kontakt wzrokowy z jej twarzą to się wybudził z amoku.
            - Hej… Hej!  Czekaj!
Złapał ją za nadgarstek. Noriko posłusznie się zatrzymała, co jej mógłby zrobić jakiś ćpun? Potrafiła się bronić.
– Sorry, odpłynąłem. – Lepiej tego nie mógł ująć. – To pożyczysz?
Wyciągnął rękę po przedmiot. Noriko wyciągnęła więc go z kieszeni i podała.
– Dzięki… Tak w ogóle jestem Sasori Akasuna – przedstawił się, powracając do nagrobka.
Dziewczyna stała przy nim.
            - Noriko Watabe – przedstawiła się i czekała na zwrócenie przedmiotu. Włożyła ręce do kieszeni, a podbródek bardziej zanurzyła w swojej apaszce. Sasori długo męczył się z zapaleniem, aż doszedł do wniosku, że nie uda mu się tego zrobić w rękawiczkach. Noriko odczytała z tablicy informacje o zmarłych i w głowie obliczyła, że zmarli bardzo młodo. A dziś wybijała kolejna rocznica ich śmierci.
            - Gotowe – powiedział Sasori i podsunął dziewczynie przedmiot pod nos.
Włożyła go do kieszeni i z grzeczności złożyła ręce nad grobem, modląc się za dusze zmarłych. Sasori lekko się zdziwił tym gestem. Przecież nie znała jego rodziców. Ba! Nawet nie wiedziała, kim są dla niego ci zmarli. Niemniej spodobało mu się to, a możliwość patrzenia na jej ciało też była fajna. Była bardzo szczupła i niewiele niższa od niego… Po cichu miał nadzieje, że założyła buty na szpilkach, ale niestety.
– Cholera… - burknął cicho.
Dziewczyna przeżegnała się tymczasem i wyraźnie chciała odejść. W końcu cóż tam po niej?
 – Dzięki za modlitwę… - powiedział, bo jakoś musiał ją zatrzymać.
            - Nie ma za co – odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. – Trzymaj się, Sasori. – Odwróciła się i zmierzała do wyjścia. Ledwo jednak wyszła na główną ulicę, Akasuna ją dogonił.
            - Wiesz, Noriko, tak sądzę, że skoro zapamiętaliśmy swoje imiona, to nie możemy zmarnować szansy na znajomość. – Kroczył u jej boku mimo wszystko udając brak jakiegoś ogromnego zainteresowania. Ona z kolei totalnie nie była zainteresowana. – Zapraszam na kawę.
            - Nie skorzystam – rzuciła, ponieważ jakoś nie chciała się zaznajamiać z jakimś ćpunem. Na co dzień w barze miała dość najebańców, a teraz nawet po pracy się jakiś do niej dowalał. Przynajmniej teraz nie musiała być już miła.
            - No daj spokój, to tylko kawa. – Zatarasował jej dalszą drogę, zmuszając do zwrócenia na siebie uwagi Noriko. – Jest taki zimny dzień, a gorąca kawa dobrze nam zrobi.
 Dziewczyna w dalszym ciągu nie zamierzała się zgadzać, chciała go zwyczajnie wyminąć, lecz ponownie zastawił jej drogę.
– Ja stawiam.
            - Może ustalmy od razu co po kawie? W żyłę i do łóżka? – sarknęła, a Sasori uniósł brew w zdezorientowaniu. – Odwal się.
W tej samej chwili Sasori zrozumiał aluzję. Dogonił ją po pierwszych trzech krokach, na co ona  przewróciła lakonicznie oczami.
            - Wzięłaś mnie za ćpuna? – zapytał. Szczerze go to bawiło.
            - Gadasz do siebie, masz zabandażowaną rękę tuż przy głównych żyłach – wyliczała. To ostatnie zauważyła, gdy ściągał swoje rękawiczki. – W dodatku twoje wory pod oczami mówią same za siebie. No i wiesz… Dużo „odpływasz” – powiedziała, robiąc w powietrzu cudzysłów palcami.
            Sasori słuchał tego z głupim uśmiechem, który tylko potęgował słuszność w jej zdaniu. Ledwo doszli na przystanek autobusowy, a już przyjechał ten, którym miała jechać Noriko. Sasori nawet się nie wahał, aby wsiąść za nią, a nawet usiąść obok niej. Po jej spojrzeniu wiedział, że nie jest z tego zadowolona. Chyba nawet postanowiła traktować go jak powietrze.
            - Mówiłem do siebie, bo fajnie czasem pogadać z kimś inteligentnym – zaczął. Nie chciał się użalać nad sobą i mówić jej prawdy, aż tak jej nie znał. – A ręka… To tylko niewielki wypadek przy pracy, skaleczyłem się. Może potem ci pokażę. – Puścił do niej oczko. Noriko jakoś nie przekonywały te tłumaczenia, w końcu mógł kłamać. – No i oczy… No przykro mi, ale nic nie poradzę, że się nie wysypiam.
            - Biedactwo – sarknęła. – Oszczędź mi dalszego słuchania. – Odwróciła wzrok do okna.
            - Pracuję w szpitalu, jestem ratownikiem medycznym. Przynajmniej raz w miesiącu przechodzę testy na obecność chorób wenerycznych czy narkotyków. W tej pracy muszę być czysty. – Mimo jej prośby nadal się wypowiadał. Teraz chyba udało mu się ją odrobinę przekonać do siebie. – Odpłynąłem, bo jesteś naprawdę urodziwą kobietą.
Na moment skrzyżowała wzrok z jego brązowymi oczami, a potem poczuła, że się rumieni. To dziwne, bo pod względem wyglądu miała bardzo wysoką samoocenę. Wiedziała, że jest bardzo ładna i raczej ciężko było wmusić w nią inne zdanie, a jednak komplement Sasoriego sprawił, iż poczuła się bardzo przyjemnie.
– To co z tą kawą?
            - Znam jedną fajną miejscówkę. Chodź - pociągnęła go szybko do wyjścia z autobusu, który prawie by przytrzasnął nogę Sasoriego. Nie zamierzał się tym jednak przejmować.
            Noriko zaprowadziła nowego znajomego do bardzo klimatycznej kawiarni, gdzie wieczorami grywały miejscowe zespoły. Tak mu przynajmniej wytłumaczyła, gdy niewielka scena przykuła jego uwagę. Za dnia było to jednak zaciszne miejsce, gdzie można było się pouczyć, poczytać książki lub spokojnie porozmawiać, a w tle leciały bardzo delikatne utwory piosenek rockowych. Sasoriemu spodobało się to miejsce. Chciał tu kiedyś jeszcze przyjść z Deidarą. Zamówili sobie gorącej kawy i usiedli przy stoliku. Podczas całej rozmowy nie czuli żadnego spięcia, nie krępowali się swoją obecnością, a jeżeli nawet zdarzyła się chwila ciszy, to nie była ona w żadnym wypadku krępująca. Tak się poznawali, swoje charaktery, swoją mimikę twarzy w chwilach zdziwienia, oburzenia czy radości. Wpierw Sasori opowiadał trochę o sobie na przełamanie lodów. Na cmentarzu prosił o wsparcie w tym roku na studiach. Trochę się z tego powodu denerwował, ale Noriko dodała mu otuchy mówiąc, że na pewno sobie świetnie poradzi. Sasori stwierdził, że dziewczyna jest świetnym słuchaczem.
            - Ale jeśli szukasz na studiach przyjaciela na okres nauki czy nawet całe życie, to raczej nie znajdziesz. Tam panuje zupełnie inny klimat niż w szkole średniej. Nie ma czasu na zaznajamianie się – powiedziała Noriko, ogrzewając swoje dłonie na kubku gorącej kawy.
            - Ile ty właściwie masz lat? – Wiedza, którą posiadała jego rozmówczyni zmusiła go do zadania tego pytania. W końcu wyglądała na jakieś osiemnaście.
            - Kobiet o wiek się nie pyta, Sasori. – Uśmiechnęła się cwaniacko, ale Saso podobał się każdy z jej uśmiechów. – Pamiętaj o tym jak zaczniesz jakąś dziewczynę podrywać na studiach… Ja mam dwadzieścia trzy lata.
Mowę mu odebrało. Niemożliwe! Jednak on rocznikowo miał dwadzieścia… Nie była to jakaś okrutna różnica. Może jednak lubił starsze? Wszakże ta jej dojrzałość była naprawdę pociągająca.
            - Nie szukam dziewczyny na tym samym kierunku – odparł, unosząc lekko kącik ust.
            - A na jakim?
            - No nie wiem… A co studiujesz? – wolał się upewnić, zanim nie trafił z odpowiedzią.
            - Niezła próba – przyznała z delikatnym śmiechem, a potem upiła łyk kawy.
Akasuna przyglądał jej się uważnie. Nie przeszkadzało mu, że trzymała go w napięciu.
– Zgaduj, Sasori.
            Psychologia? Nie. Pedagogika? Nie. Architektura? Nie. Prawo? Nie. Medycyna…? Nie. Odetchnął z ulgą, a dziewczyna się uśmiechnęła. Fizyka? Nie. Chemia? Nie. Koniec, poddał się, chciał zapytać o informatykę, ale która dziewczyna by na to chodziła? Byłby blisko, bo Noriko studiowała matematykę. Taka ładna dziewczyna studiowała matematykę…? Nie krył wrażenia, jak na nim wywarła. Oprócz tego pracowała w barze, jako barmanka. Pewnie stąd jej umiejętności komunikacyjne. Noriko tak dobrze rozmawiało się z Sasorim, że powiedziała mu coś, co zwykle zachowywała dla siebie. Że miała dość mieszkania pod jednym dachem ze swoim jebanym ojcem. Za późno ugryzła się w język, a w dodatku ciekawskie spojrzenie Sasoriego nie pomogło znieść atmosfery.
            - Kurwa mać, za dużo gadam – syknęła i wstała z krzesła. – Lepiej już pójdę. – Zabrała z oparcia krzesła swój płaszcz i założyła go na siebie.
            - Nie, zaczekaj. Przecież nic się nie stało – powiedział, usiłując ją zatrzymać, ale nie zaniechała ubierania się. – Jak chcesz to mogę udawać, że nic nie słyszałem. No proszę cię. – Złapał ją za ramiona, aby na niego spojrzała. – Każdy ma problemy z rodzicami. Jesteś inteligentną dziewczyną, nie ważne jak jest, to ojciec powinien się czuć głupio, nie ty.
            - Nie musisz mi mówić oczywistych rzeczy. – Strąciła z siebie jego ręce.
            - Ale… To może chociaż zostawisz mi swój numer? – Patrzył bezradnie jak dziewczyna zarzuca na ramię torebkę. – Noriko…
            - Powodzenia na studiach i w życiu.
            Posłała mu jedynie jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów i uniosła w górę ręce, które zaciskały kciuki. Potem wyszła z kafejki. Widział przez szybę jak chowa dłonie do kieszeni i kieruje się w swoją stronę. Nie zatrzymywał jej dłużej. Teraz wolał zostawić ją w spokoju i nie być nachalny, ale tak całkowicie to z niej nie miał zamiaru rezygnować. Wiedział już przecież gdzie dziewczyna pracowała. Wyjął z kieszeni swój telefon i z powrotem usiadł na miejscu. To oczywiste, że od razu zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela.
            - Moje słoneczko! No siema – zadźwięczał głos w telefonie
            - Dei… Obawiam się, że musimy zerwać. Zakochałem się.

            Kiedy Noriko wróciła do swojego mieszkania, postanowiła resztę swoich wolnych godzin przeznaczyć na sen. Położyła się na swojej wiecznie rozścielonej kanapie i dopiero na niej zaczęła ściągać z siebie ciepłe ubrania. Chwilowo nie miała pieniędzy na kupienie nowej kanapy, ale i tak dla niej było to bez znaczenia. Mieszkała sama, a w dodatku i tak gdy wracała do domu, to kładła się spać, więc to, że coś się tam rozwaliło, działało jedynie na jej korzyść. Nie nazwała by siebie bałaganiarą, ale… Po prostu dla niej porządek nie miał takiego znaczenia. Było dobrze dopóki nie zaczynało jej to utrudniać prostych czynności, na przykład znalezienia czegoś. Mieszkanie Noriko było typową kawalerką: łazienka, kuchnia, malutki przedpokój i duży pokój służący za salon, sypialnię i jadalnie. Luksusów nie miała, ale lepszy rydz niż nic. Przymknęła oczy, starając się zapaść w błogi sen, ale jej myśli zajmował Sasori. Otworzyła oczy i mimowolnie na jej usta wkradł się uśmiech. Nie mogła zaprzeczyć, że jej się spodobał. Jeszcze z nikim tak dobrze jej się nie rozmawiało. No i jego przyćpane spojrzenie… W sumie miało swój urok. Pasowało do niego, do jego tonu głosu i nad wyraz spokojnego zachowania. Niemniej chyba był za młody aby się angażować w coś stałego, a tego właśnie szukała.
            Kiedy nadeszła dziewiąta wieczór, dziewczyna wychodziła do pracy. Życie na studiach, przy ogólnej samodzielności nauczyło ją punktualności i zakazało grzebania się. Teraz potrafiła się ubrać i umalować w mniej niż godzinę. Przełożyła pasek torebki przez głowę i ruszyła do pracy. Rzecz jasna po drodze, w ciemnych zaułkach, miała niebywałe szczęście na kogoś trafić.
            - Wyskakuj z kasy i majtek, dziewczynko – warknął nieznajomy, gdy przyciągnął ją do siebie i docisnął do muru, przykładając nóż do jej szyi. Powinna była krzyczeć, panikować albo zrobić co jej kazał. Zamiast tego, tylko go mocno odepchnęła.
            - Spierdalaj, durniu. Spieszę się do pracy. – Poprawiła swoje ubranie i włosy. Jak zawsze dobry wygląd to była u niej podstawa. Napastnik uśmiechnął się do siebie i schował  nożyk do kieszeni. Noriko nie czekała dłużej i wyminęła chłopaka o imieniu Dan.
            - Nie gniewaj się, cukiereczku. – Zrównał się z nią krokiem.
Nawet na  niego nie spojrzała. Dan to był… No, nawet nie dało się go nazwać byłym, bo nigdy nie byli razem. Hm może tak, to był jej przyjaciel. Bardzo bliski zresztą, bo kilka… naście razy poszli ze sobą do łóżka. Bez zobowiązań. Warto dodać, że był jej pierwszym partnerem w tych sprawach. Miał dwadzieścia pięć lat, wygląd ulicznego bandziora, a na rękach, od ramion do nadgarstków, widniały wprawiające w zachwyt dziary. – Odprowadzę cię.
            - Obejdzie się – odparła sucho, ale w ogóle jej nie słuchał. Objął ją ramieniem, ale go odtrąciła, złapał za rękę, ale też się wyślizgnęła z uścisku. Nie ukrywał, że go te kosze bawiły. W końcu przejechał ręką po jej pośladku i nastąpił odzew.
– Odwal się, bo ci złamię tą rękę – warknęła groźnie, a on się zaśmiał. Groziła mu? Ona? Urocze... – Powiedz jak człowiek, o co ci chodzi.
            - Wiesz, jestem strasznie na ciebie napalony. – Dotknął kosmyk jej włosów.
            - Sorry, ale burdel nieczynny – odrzekła.
Znowuż się uśmiechnął. Tak, tak samo mówiła za szóstym, dziesiątym i jedenastym razem.
– Tym razem zabaw się z kimś innym.
            - Dziewczyna będzie niepocieszona, gdy będę wołał w uniesieniu twoje imię…
            - To sarkazm, czy nagle odkryłeś takie uczucie jak empatia? – zadrwiła Noriko. Zawsze ulegała Danowi, ale od ostatniej akcji, gdy przyszła do niego jakaś dziewczyna i oskarżyła o zarażenie chorobą weneryczną, nie chciała z nim już mieć bliższego kontaktu. Co prawda udowodnił jej, że to nie prawda, ale mimo wszystko wolała nie ryzykować z seksem. Tym bardziej z takim człowiekiem, jak Dan. Jeszcze jakby jej jakimś syfem nie zaraził, to ona mogłaby zaciążyć i co wtedy? W ogóle nie chciała dziecka, a przynajmniej nie w takim czasie jak teraz, gdy była niestabilna finansowo. – Dalej chcę iść sama. Zostaw mnie.
            - Jasne, uważaj mi tam na Kanę – przykazał Dan, na co machnęła w zgodzie ręką.
            Jego młodsza siostra pracowała z nią jako kelnerka. Załatwiła jej pracę w tym lokalu, bo dziewczyna chciała sobie dorobić na kilka drobiazgów. Miała osiemnaście lat, więc musiała podążać za modą i trendami, by nie zostać wyśmianą przez kolegów i koleżanki. Westchnęła na samą myśl o tym jak pieniądze są ważne by normalnie funkcjonować w społeczności. Mówiąc „normalnie” oczywiście miało oznaczać „bez żadnych zmartwień”. Noriko weszła do baru i przygotowywała się na zapleczu do pracy. Ściągnęła płaszczyk, rękawiczki, szalik i czapkę, a zamiast nich założyła czarny uniform. Stała przy barze, przygotowywała ludziom drinki, uprzejmie rozmawiała z klientami i śledziła czujnym wzrokiem młodszą koleżankę. Czasem zdarzało się, że jakaś sprośna świnia nie omieszkała jej dotykać. Na szczęście kierownik nie pozwalał na takie traktowanie i od razu kazał „wyprosić” takich gości za próg.
            - Hej, pytanie jest. – Jakiś szaro-włosy mężczyzna, przywołał do siebie barmankę pstryknięciem palca. Starała się nadal utrzymać uśmiech na twarzy, gdy podeszła. – Pracuje tu jakaś Noriko? – Wraz z tym pytaniem wyłożył na ladę banknot o wysokim nominale i dosunął w jej stronę.
            - Zależy, kto pyta. – Zmrużyła podejrzliwie oczy.
            - No tak… – Wyłożył kolejny wartościowy banknot i użył go na poprzednim w formie przekupstwa.
            - Hidan, miałeś na mnie poczekać, pacanie – warknął w jego stronę jakiś blondyn, na co rzekomy Hidan wzruszył ramionami. – Co ty robisz? – zapytał widząc kasę wyciągniętą w stronę barmanki. – Przecież prowadzisz.
            - Wyluzuj, wypytuję o tą Noriko.
            - To po chuj jej płacisz?!
            - Tak robią na filmach – oznajmił Hidan. Zawsze chciał zrobić takie coś, a teraz miał okazje. W ogóle… Kto mógł bogatemu zabronić? Jego szmal, a Deidara mógł co najwyżej pozazdrościć. – Wracając, masz jakieś informacje? – zwrócił się do dziewczyny. Noriko wzięła banknoty i włożyła do tylnej kieszeni spodni.
            - Tak, pracuje. To ja.
            Na ten komunikat chłopaki zaczęli taksować ją uważnym wzrokiem. Hidan się zaśmiał, bo ani trochę nie była podobna do Deidary. Doprawdy, konstruktywny komentarz. Noriko nie rozumiała, dlaczego miałaby być podobna do blondyna, ale postanowiła wziąć ten brak podobieństwa jako komplement. W końcu chłopaki postanowili się jej przedstawić. Hidan i Deidara, najlepszy kumpel oraz najlepszy przyjaciel Sasoriego. Nie była zachwycona ich wizytą, ani samym nasłaniem na nią znajomych, aby ocenili towar, jak to ujęli. Spytała ich, czy chcą coś zamówić tylko po to, aby od nich odejść. Nic nie chcieli, a więc mogła to zrobić. Hidan ją zatrzymał i kazał polewać Deidarze, który mimo wszystko nie był z tego zadowolony. Nazajutrz miał szkołę.
            - Nie spinaj się tak, Dei – uspokoił go kolega i bezceremonialnie obserwował dekolt barmanki. Może zabójczo wielkich cycków nie miała, ale od patrzenia wzrok by mu się nie pogorszył. Wręcz przeciwnie, bo patrzenie na kobiecy biust ponoć wydłuża życie. Chociaż Noriko by mu je skróciła, gdyby nie była teraz w pracy. – Odwiozę cię.
            - Chyba pod most – sarknął Deidara.
            - A to nie mieszkasz tam? – Hidan zaśmiał się. – Twój wychodek niczym się nie różni – zadrwił. Był bogaty, więc mógł sobie pozwolić na śmianie się z niepowodzenia przyjaciół. Lubił czuć wyższość nad innymi, dlatego zadawał się z biedniejszymi od siebie. Deidara olał jego pierdolenie i wypił kieliszek czystej, tradycyjnie się krzywiąc przy pierwszym razie. – Bardzo ładnie, a teraz na drugą nogę. – Wskazał na jego kieliszek, a Noriko bez zbędnego komentarza dolała. – Jesteś świadoma, że Saso jest rudy? – Spojrzała na niego niezrozumiale. – Wiesz… Jest rudy. Chcesz rudego faceta?
            - Co kolor włosów ma do tego? – Zmrużyła oczy. Chcą pomóc czy zaszkodzić koledze?
Zaczynała się w tym wszystkim powoli gubić.
            - To wiocha pokazywać się z rudym publicznie – parsknął Hidan.
            - Prowadzenie się z siwym kolesiem też nie jest zaszczytem – zareagowała w obronie obgadywanego. Hidan drgnął, ale jedynie się uśmiechnął.
            - Jakoś płci pięknej to nie przeszkadza. – Celowo nie wrzucił jej do tego samego worka. Noriko puściła te uwagę mimo uszu. – Dobra, do rzeczy, trzeba z tobą chodzić czy dajesz od razu?
            - O co ci chodzi?
            - Nie wyglądasz na taką, która nie wie o co chodzi. – Uśmiechnął się z przekonaniem.
            - Nie będę z tobą rozmawiać w taki sposób. Lepiej zrobisz jak wyjdziesz i nie będziesz rozpijał kolegi – powiedziała twardym głosem. Blondyn mógł okazać się w porządku, ale nie miała wątpliwości co do tego siwego dupka. Rządził się, obrażał innych i bezczelnie oceniał.
            - Spokojnie, kobieto. – Hidan przewrócił oczami. – Jejku… Ty w ogóle nie masz dystansu do siebie?
            - Na pewno nie wobec obcych ludzi, nie życzę sobie aby jakiś… - ugryzła się w język, nie mogła obrażać klientów. – Aby ktokolwiek mnie obrażał.
            - Nikt cię nie obraża – odezwał się Deidara. – To tylko żarty. W każdym razie spodobałaś się mojemu chłopakowi i mnie rzucił… – Noriko przechyliła głowę w bok w geście niezrozumienia. – Mówię o Sasorim. – Wymienił z Hidanem spojrzenie i bez słów zgodnie orzekli, że laska nie miała krzty poczucia humoru. Wszystko trzeba było jej tłumaczyć.
            - Przykro mi, nie robiłam mu żadnych nadziei – oznajmiła.
Hidan nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Jak Sasori leciał na takie głupie laski, to on znał kilka numerów. Mógł się podzielić.
            - Sądzisz, że Saso jest gejem? – zapytał rozbawiony.
Dei’a też to trochę śmieszyło, powiedział to dla jaj, aby rozluźnić atmosferę, a ta tak zimno odpowiedziała. Noriko zacisnęła ręce na ścierce, nieźle już zirytowana. Chyba ci „przyjaciele” znali go lepiej niż jednodniowa znajoma. Czego oczekiwali?
            - Po nim samym miałabym wątpliwości, ale widząc jego DZIEWCZYNĘ, uwierzyłam na słowo – rzekła obraźliwie, ale ze stoickim spokojem. Deidara natomiast się wpienił. – No co jest? Obraziłeś się? To tylko żart. – Wzruszyła ramionami.
            - Umiem odróżnić żart od obelgi – warknął gniewnie. Taki Saso czy Hidan… Im niby pozwalał, bo oni to traktowali żartobliwie, ale na przykład Itachi… O nie, nie. – Nie pasujesz do Sasoriego, wiesz?
            - W ten sposób pchasz mnie w jego ramiona. – Uśmiechnęła się sztucznie. Nie mówiła serio, ale przyprawienie blondyna o białą gorączkę sprawiało jej jakąś niezidentyfikowaną frajdę. Hidan chwilowo przyglądał się ze znudzeniem tej dyskusji.
            - Jesteś dla niego za sztywna.
            - Jak trzeba, to potrafię być naprawdę elastyczna – powiedziała z cwaniackim uśmiechem.
            - Serio? Chętnie bym sprawdził – wtrącił Hidan. Top modelką to ona nie była, ale czego się nie robi dla przyjaciół? Noriko skrzywiła się nieprzychylnie.
            - Wiecie co, dzieci? Wyjdźcie za drzwi i dorośnijcie. Mam innych klientów, którzy znacznie bardziej potrzebują mojego wsparcia – rzuciła do nich. Z takimi debilami tylko traciła swój czas.
            - Dorosła się odezwała.
            - Taa, ale wiesz, ona chce zostawać z klientami i ich pocieszać. Chodźmy więc, jakoś nie wątpię, że potrafi to zrobić – uznał Hidan. Wstali z krzeseł, a Hidan „niechcący” trącił szklankę z dopiero co nalanym trunkiem. – Ups, heh, sprzątaj.
            Noriko przewróciła oczami. Nie miała zamiaru się przejmować jakiś zjebami. Przetarła ścierką mokrą ladę i ponownie zaczęła obsługiwać klientów. W momentach przerwy naprawdę nie mogła uwierzyć, że to byli przyjaciele Sasoriego. Z jakimi się zadajesz takim się stajesz, czyż nie? Ten Sasori, którego poznała, taki nie był, z pewnością. No, ale kto go tam wie…  Może zrobił mylne pierwsze wrażenie, aby ją uwieść? Możliwe. Dobra, przemyślała to raz i koniec z tym. Przecież chyba jasno się określiła, nie dając mu swojego numeru.
Po chwili wyszła na przerwę, gdzie towarzyszyła jej Kana, odpalając po papierosie. Noriko nie paliła… Znaczy, jak już, to okazjonalnie, jak się wkurwiła. W innym przypadku pała wstrętem do tytoniu. Jej młodszą towarzyszkę nauczył palić jej chłopak, który był zarazem najlepszym przyjacielem Dana. Cóż, znając jego temperament to zrobiłby wszystko, aby jego siostrzyczka wyszła na nogach z każdej sytuacji. Po pięciu minutach dziewczyny wróciły do pracy i robiły co do nich należało aż do piątej rano, a potem już wspólnie sprzątały knajpę. Wynosiły na tacach szklanki, wycierały stoły, przewracały krzesła do góry nogami, aby nie osiadał kurz na siedzeniach i zamiatały podłogę. Kiedy Noriko przewracała kolejne krzesła przy stoliku, ktoś zdecydował się ją wyręczyć.
            - Pomogę ci. – Pomocnikiem okazał się Sasori.
Barmanka była szczerze zaskoczona jego pojawieniem się. Obserwowała go uważnie dopóki nie obrócił wszystkich krzeseł na stolik. Założyła ręce na piersiach. Sasori potem najzwyczajniej na świecie do niej podszedł, uśmiechając się lekko.
– Cześć.
 Cofnęła się o dwa kroki, nie tracąc z nim jednak kontaktu wzrokowego, a potem odwróciła na pięcie.
            - Kana wychodzę na zaplecze się przebrać – zawołała do dziewczyny.
            - Jasne… Och, a kto to taki? – zapytała z wymowną radością.
            - Nie wiem, ale powinien już wyjść – rzuciła oschle przez ramię.
Sasori zastanawiał się o co jej chodziło, co takiego jej zrobił, że taka była na niego wkurzona. Jej przyjaciółka zlustrowała go wzrokiem i uśmiechnęła milutko. Czuł się trochę zawstydzony. Jakby wyobrażała go sobie nago.
            - Drugie drzwi po prawej – szepnęła konspiracyjnie, a Saso nadal stał w miejscu i myślał o czym ona do niego mówi. – No idź.
Dopiero wtedy zrozumiał. Niepewnym krokiem ruszył do kantorka, a tam zobaczył troje drzwi. Nie do końca wiedział czy powinien, ale chciał się dowiedzieć, co się takiego stało. Nacisnął klamkę i wszedł do środka, akurat w momencie, gdy Noriko była w samym biustonoszu. Zaklęła przyciskając do siebie ledwo co zdjęty materiał. Pomieszczenie było bardzo malutkie, przewidziane jedynie dla szafki, tyciej ławeczki i jednej osoby.
            - Kurwa, co robisz?! – warknęła wściekle. Razem z nim było tu bardzo ciasno.
            - Czemu jesteś na mnie zła?
            - Hę?! Ech! Doprawdy! Skoro chciałeś wiedzieć, to nie mogłeś poczekać z tym pytaniem, aż wyjdę?! Spieprzaj, zboczeńcu! – Otworzyła drzwi i go przez nie wypchnęła. Jakie to oburzające! Mimo takich osądów, nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
            - Bałem się, że mi uciekniesz przez zaplecze – odezwał się Sasori zza drzwi.
Noriko prychnęła głośno, ubierając na siebie swoje wyjściowe ubrania. Gdy wyszła, zastała Sasoriego stojącego pod ścianą.
– Powiesz mi co się stało? Zrobiłem coś nie tak wczoraj?
            - W pewnym sensie – stwierdziła Noriko i postąpiła pierwszy krok w stronę wyjścia z lokalu.
            Akasuna szedł cały czas obok Noriko i słuchał o co miała do niego pretensję. Na wzmiankę o odwiedzinach pewnego Deidary i Hidana chciał zakopać się ze wstydu pod ziemię. Był na nich wściekły i żałował, że się im wygadał z swoimi myślami. Jak mogli jej powiedzieć, że się w niej zakochał? Takich rzeczy się, kurwa, nie mówi! Dziewczynę taką jak ona prędzej taka rzecz by wystraszyła. Noriko jednak nie była wystraszona, była obojętna, a to chyba bardziej bolało. W każdym razie nie podobało mu się jak ją potraktowali, więc przysiągł sobie się z nimi rozmówić. Przecież wiedzieli, że mu się spodobała, a takiego obciachu mu narobili. Sasori przepraszał Noriko za swoich znajomych, naprawdę mu było głupio.
            - Twoi przyjaciele… Chyba w ogóle cię nie szanują – stwierdziła Noriko. – Dlaczego taki wspaniały Sasori się z nimi zadaje? – zapytała krzyżując się na moment z jego spojrzeniem.
            - Wbrew pierwszemu wrażeniu, które na tobie wywarli, to naprawdę fajni ludzie i bardzo dobrzy przyjaciele.
Noriko przewróciła nieprzychylnie oczami. Śmiała w to wątpić. Żarty i droczenie jest okej, ale nie publicznie. Tak uważała.
            - Cieszy cię reputacja geja jaką ci szerzą? – zapytała retorycznie.
Sasori jęknął. Nawet to musieli powiedzieć? Serio? Jednak jakoś tak… No, nie było co się oszukiwać, w dupie miał opinię innych.
            - Zmartwiło cię to? – Szturchnął ją zadziornie w ramię.
            - Dlaczego by miało? – Odwróciła głowę w przeciwną stronę. Trochę ją ta nagła zmiana tematu zawstydziła. Sasori to zauważył i przemieścił się przed nią, nadal idąc tylko tyłem.
            - Rumienisz się – zauważył z rozbawieniem.
            - To od zimna…
            - Dodatkowo przed chwilą nazwałaś mnie wspaniałym.
            - Przejęzyczyłam się. – Na wszystko miała gotową odpowiedź. To się spodobało Sasoriemu. Taka kobieta, która twardo stąpała po ziemi i nie dawała sobą manipulować. Tak różna od niego, a tak pociągająca. – Długo jeszcze będziesz się mi przyglądał? – zapytała. To było irytujące i krępowało ją.
- Nie – odpowiedział i zatrzymał Noriko od razu ją obejmując i całując w usta delikatnie.
Noriko była trochę zaskoczona, ale bardziej tym, że zamiast go odepchnąć czy nawet dać sobie trochę czasu na zdziwienie to w momencie odwzajemniła pocałunek.

            Kilka dni później ich znajomość jeszcze bardziej się rozwinęła. Sasori umawiał się z Noriko, a jego uczucie zaczęło wzrastać. Widok dziewczyny go uszczęśliwiał, więc starał się ją widywać codziennie, choć jego przyjaciele nie podzielali tej radości. Nie lubili jej, a wręcz nienawidzili. Ile można było spotykać się z jedną i tą samą dziewczyną? Sasori dopiero zaczął studia, powinien imprezować, korzystać z życia, poznawać różne sposoby zabawiania się, a nie już od razu chcieć stabilizacji. Olewać przyjaciół, bo dziewczyna… Nie wolno tak robić. Nie byli nawet małżeństwem!
Sasori jeszcze się z nimi spotkał i solidnie opierdolił za ich wcześniejsze „sprawdzanie” Noriko. Hidan może i nic sobie z tego nie robił, ale Deidara czuł się trochę źle. Może faktycznie za szybko ją ocenili i powiedzieli trochę za dużo… Ale Saso też nie mógł myśleć, że sam nie popełniał błędów, bo już kilka razy odwołał spotkania z powodu randek. No nic nie mógł poradzić, Noriko była wymagająca, a on nie chciał z niej rezygnować.
Jej samej nie wydawało się, żeby dużo wymagała. Przynajmniej na początku każdego związku powinno się przecież wzajemnie pokazywać na ile komuś zależy na tej drugiej osobie. Człowiek wbrew wszystkiemu zawsze miał egoistyczne spojrzenie na świat, więc powinien kierować się swoimi potrzebami życiowymi. Na pierwszym miejscu powinna być rodzina. Dla niej można było, a nawet trzeba, wszystko rzucić w kąt i się dostosować. W zamian ona nigdy nie powinna się na człowieka wypiąć. Członków rodziny winno traktować się tak, jak człowiek sam chciał być traktowany. Na drugim miejscu stała nauka. Człowiek sam musiał pracować, kształcić się i dbać o swoją przyszłość. Nikt nie miał prawa mu w tym przeszkadzać. Trzecie miejsce miało należeć do partnera, z którym człowiek chciał spędzić życie i z którym wiązał przyszłość. Dopiero na samym końcu stali według tej hierarchii przyjaciele. Owszem, dalej byli ważni, ale przyjaźń na całe życie rzadko się zdarzała. Nawet jeśli, to człowiek musiał umieć zachować dystans. Co kilkudniowe spotkania powinny były wystarczać. I tak gdyby ktoś z paczki założył rodzinę, to nie mogliby dalej spotykać się codziennie.
           
W sobotę umówili się w centrum handlowym na zwyczajną randkę, polegającą na zaglądaniu do ciekawych sklepów i przeglądaniu różnych rzeczy. Noriko przyszła trochę wcześniej, bo pomyliła sobie godziny, ale to nic. Dała znać Sasoriemu, że będzie w księgarni i tam czekała. Oglądała różne pozycje na półkach z książkami głównie dla dzieci. Lubiła oglądać tego typu książeczki. Zresztą taką kilkustronową mogła szybko przeczytać, a nie robić sobie smak na jakąś trzystustronicową książkę. W trakcie przeglądania poczuła przyjemny uścisk wokół swoich bioder, a na jej ramieniu Sasori oparł podbródek.
            - Jestem już – oznajmił wspaniałomyślnie.
Noriko odwróciła się w jego stronę, czekając, aż złoży na jej ustach pocałunek. Z nieskrywaną przyjemnością spełnił jej oczekiwania, a potem wrócił wzrokiem do tego, co trzymała w ręku. – Co czytasz? – Nie musiała się spieszyć, bo w pozycji jakiej stali było mu bardzo dobrze.
            - Zabrałam jakąś krótką książeczkę dla dzieci do poczytania na szybko, ale się zjawiłeś i nawet jej nie dokończyłam – powiedziała z drobną pretensją. – Szkoda, zabawna była.
            - Mogę ci ją kupić – zaręczył, ale Noriko nie chciała aby na nią wydawał pieniądze. Odwróciła się i cmoknęła chłopaka w policzek.
            - To bez sensu. – Nie warto było kupować czegoś, co przeczytałaby w kilka minut, a nie miała przecież dzieci, aby móc do tego wrócić. – Mam lepszy pomysł, chodź. – Wzięła go za rękę i podprowadziła pod ścianę, a właściwie regał z książkami. – Usiądź – poprosiła, zdejmując z siebie płaszcz, aby nie było jej za ciepło.
            - Po co?
            - Poczytamy sobie – powiedziała, rozpinając mu kurtkę. W takich księgarniach nikt nic nie miał do ludzi czytających na miejscu. Osobiście wolała skorzystać z takiej formy, niż z możliwości kupna. Sasori spełnił prośbę, a Noriko usiadła przed nim, robiąc z chłopaka oparcie dla siebie. Nie miał nic przeciwko, uwielbiał być blisko dziewczyny. Czuł zapach jej rumiankowego szamponu do włosów, które w delikatnym światle, w którym przebywali, ładnie połyskiwały i były naprawdę sprężyste. To dziwnie zabrzmi, ale cenił sobie fryzury kobiet. Jego ideał, który teraz obejmował, spełnił się w tej roli. Noriko miała naturalny kolor, odpowiednio długie i zadbane włosy. Można rzec, że włosy to był jego fetysz.
Noriko przewracała strony książki, czytając kolejne słowa z uśmiechem, a Sasori bawił się jej hebanowymi włosami i z uwagą obserwował zmiany na jej twarzy. Przytulił ją szczelniej do siebie i pocałował jej skroń. W werbalnej odpowiedzi położyła dłoń na jego przedramieniu i czule przesuwała dłonią po skórze.  Jej również było dobrze tak, jak byli. Czuła się w jego ramionach bezpieczna. Biło od niego troską i opieką jakiej właściwie nie zaznała wcześniej. Po kilkudziesięciu minutach przewróciła ostatnią stronę.
            - Skończyłam – oświadczyła i obejrzała się na Sasoriego. Zasnął, a dziewczyna uśmiechnęła się na ten widok. Musiał być mocno wykończony. Oboje mieli wczoraj nocną zmianę, ale wiadomo, że większy wysiłek przeżywa ratownik niż barman. W dodatku chłopak codziennie po pracy przychodził do niej, aby ją odprowadzić do domu. – Przepraszam – zawołała cicho ekspedienta. – Mógłbyś to odnieść i przynieś mi inną książkę?
            Nie zamierzała budzić Saso, a takie spędzenie czasu jej odpowiadało. Sprzedawca wyruszył w poszukiwaniu książki dla dziewczyny, a ona w tym czasie patrzyła sobie na spokojną, pogrążoną w śnie twarz Sasoriego, to był bardzo przyjemny widok. Byłaby szczęśliwa mogąc budzić się przy jego boku, jednak wolała nie myśleć o nim w ten sposób. Pewnie on nie myślał o niej tak całkiem poważnie… Chwilę później przyszedł mężczyzna z książką i ponownie zabrała się za czytanie. Ciekawa była czy tym razem uda jej się doczytać nim się obudzi. Nie udało jej się, na trzysta trzydzieści stron ona była na dwieście szesnastej, ale i tak to dobry wynik, jak na niespełna dwie godziny. Nagle poczuła mocniejszy uścisk, a po obejrzeniu się zobaczyła otwarte oczy chłopaka. Przetarł je ręką.
            - Jak się spało? – zapytała dając mu całusa.  
            - Taa… Zasnąłem… - Nie zamierzał tego zrobić, więc był tym zdziwiony. Nie zauważył nawet kiedy odleciał. – Na długo…? – Zauważył, że Noriko trzyma inną książkę. Grubszą i przeczytała przeszło połowę stron. – Cholera. Mogłaś mnie obudzić.
            - Spokojnie. – Wstała z podłogi i pomogła zrobić to samo Sasoriemu. Gdy zrównali się wzrokiem, dodała. – Byłam cały czas przy tobie. – Zabrała z podłogi płaszcz, który pomógł jej ubrać. Następnie sam sobie zapiął kurtkę. Noriko w tym czasie oddaliła się oddać książkę, ale szybko ją dogonił.
            - Też chcę być cały czas przy tobie – powiedział, łapiąc ją za rękę.
            - Cały, mówisz? Śmiałe słowa – powiedziała, kładąc książkę na regał.
            - A co? Wątpisz w moje zaangażowanie?
            - Chyba jeszcze jesteś za młody na składanie takich deklaracji, Sasori – Uśmiechnęła się, spacerując z nim po budynku. Skrzywił się na to zdanie. – Czego się burzysz? Nie wolisz na razie przebierać w panienkach? Szukać przygód? Korzystać z wolności?
            - Wolności? Nie uważasz się za moją dziewczynę? – Spojrzał na nią z pytaniem. Uniosła lekko kąciki ust, patrząc przed siebie. – Noriko…?
            - Uważam, ale podchodzę do tego związku z dystansem.
            - Dlaczego z dystansem? – Zatrzymał się i wymusił na sobie spojrzenie Noriko. – Chcę, abyś się zaangażowała, a nie traktowała nasz związek jakby się miał zaraz rozpaść.
            - Sasori, nie zrozum mnie źle, ale nie chcę się sparzyć. Ja jestem pewna, że chcę stabilizacji. Chcę wiedzieć, że jestem dla mojego partnera jedyna i będzie ze mną do końca życia. – Może i była jeszcze młoda na takie decyzje. Miała kilku facetów, których obchodziło tylko przespanie się z nią. Jej młodsza siostra po trzyletnim związku ze swoim chłopakiem wzięła z nim ślub i póki co byli bardzo szczęśliwi. Noriko kurewsko jej tego zazdrościła. – Może i spełniasz te cechy, ale…
            - Żadnego ale. Faktycznie jestem gówniarzem, ale różnię się od innych. Między innymi tym, że również pragnę czegoś stałego. Nie lubię rozstań, mi pasuje stały związek. Nie zawiedziesz się na mnie. – Ujął twarz dziewczyny w dłonie, a ona złapała go za nadgarstki. – Więc możesz się zaangażować.
            - Sasori… - westchnęła ciężko.
            - Mogę ci się nawet w tej chwili oświadczyć – zapewnił, a Noriko się zaśmiała. Słodki był. Nawet miłości nie wyznali sobie, a ten wyskoczył z oświadczynami. – Mówię poważnie – stwierdził i zrobił coś, co ją poważnie zdziwiło. Uklęknął przed nią. – Noriko…
            - Oszalałeś?! Wstań... Natychmiast. – Chwyciła go za ramiona i dźwigała w górę, wstał zgodnie z jej prośbą. To był… Bardzo mocny argument. Noriko spojrzał Sasoriemu w oczy. – To było bardzo głupie… I szczeniackie. Wiesz, że na jednej kobiecie świat się nie kończy?
            - Mój by się chyba skończył, bo nie chcę innej kobiety. Przekonałem cię?
Noriko w odpowiedzi na ten tekst złapała go za kurtkę i przyciągnęła do siebie.
            - Lepiej tego nie spieprz.
            Zaśmiał się w odpowiedzi. Była taka tym przerażona. Chciała się dziewczyna ustatkować, a jednocześnie bała oświadczyn. Skoro Sasori chciał z nią być, to raczej wytrzymałby do końca swoich studiów. Wykształcenie było jej zdaniem bardzo ważne, ale także stabilność finansowa. Chciała po prostu prowadzić w przyszłości spokojne życie. Sasori potrafiłby dla niej rzucić wszystko. Zwyczajnie się zakochał, a to nie było byle co. To była jego miłość od pierwszego wejrzenia. Czuł, że Noriko była tą jedyną, z którą chciał spędzić resztę życia. Nie powiedziałby jej tego, skoro ona sama nie traktowała go poważnie. Chciał to zmienić.
Przechadzali się pomiędzy półkami w sklepie odzieżowym. Tak mogli poznać swój styl i upodobania. Noriko dawała Sasoriemu drobne rady co powinien kupować, w czym dobrze wyglądał... Nie mówiła mu tego na podstawie własnego „widzimisię”, tylko jego budowy ciała, jego koloru włosów czy cery. Podobało mu się to, bo nigdy nie słyszał takiej analizy. W dodatku usłyszał kilka komplementów na temat swojego wyglądu. Musiała mu się bardzo dokładnie przyglądać, z on z pewnością planował korzystać z jej nauk.
            - Znasz się na modzie – stwierdził, podążając za nią. Nie sądził, że będzie przyjemnie spędzał czas w sklepie odzieżowym, ale tak właśnie było. Noriko potrafiła sprawić, że również się angażował w zakupy… To jest, w przeglądanie zakupów. Nagle dziewczyna zatrzymała się przed dużym lustrem.
            - Nie. Nie znam się, ale mam wyczucie stylu – stwierdziła bez krzty skromności, poprawiając swoje uczesanie. Sasori się uśmiechnął. – Z czego się śmiejesz? – Zwróciła się do jego odbicia.
            - Nie śmieję się – powiedział i objął ją od tyłu, w talii. – Ja się tylko uśmiecham. – Pocałował skroń dziewczyny… Policzek… Szyję, a ta pieszczota sprawiła, że Noriko poczuła, iż miękną jej kolana. - Dlaczego nie ubierasz się w jasne kolory?
            - W ciemnych się lepiej czuję. – Próbowała uspokoić swoje drżenie ciała. – Odsuń się, potrzebuję trochę miejsca.
Posłusznie się odsunął, a Noriko poprawiała szczegółowo swoje włosy.
            - Aleś ty próżna - rzekł rozbawiony. – Wyglądasz idealnie.
            - Trafiłeś w sedno. Jestem próżna, mam bzika na punkcie swojego wyglądu. Taka moja wada.
            - Z jedną da się żyć. Wytrzymam.
            Pocałował ją delikatnie w usta. Noriko tym razem nie pozwoliła mu się oddalić. Czekała na więcej, a długo jej nie kazał czekać. Wpił się w jej wargi, a dziewczyna objęła mu szyję, by ta pieszczota trwała długo. Czuła wspaniały dreszczyk pod wpływem dotyku Sasoriego. Było w tym coś wyjątkowego. Czuła jak bardzo ją szanował, nawet w tak bliskiej chwili. Dan od razu by ją zmacał po tyłku i popychał w kierunku kabiny… Nie przeczyła, że czasem ją takie traktowanie podniecało, ale to Saso traktował ją tak, jak chciała być traktowana przez swojego partnera. Po chwili oderwali się od siebie i postanowili już wyjść. Na drogę powrotną zamówili sobie po gorącej kawie na wynos, a do tego mieli paczkę cukierków. To wydawało się dla Noriko głupie, ale uwielbiała cukierki takie jak lentilky czy mentosy. Lubiła je, a Sasori się z niej śmiał. Jak własne upodobania mogą się wydawać głupie? On lubił fast foody każdego rodzaju. Noriko zastanawiała się na głos jakim cudem nadal jest taki szczupły, a on w odpowiedzi spytał dlaczego dziewczyna ma jeszcze zęby. To był przyjemny spacer. Sasori złapał Noriko za rękę, ale ona inaczej chciała, aby ją trzymał. Uniosła jego rękę i wślizgnęła mu się pod ramię, zarzucając je na siebie. Z uśmiechem pocałował ją w skroń, a ona oparła głowę na jego ramieniu. Szli tak przytuleni do siebie pod samo mieszkanie Noriko. Zwykle żegnała się z nim przed wejściem do bloku, więc widział postęp.
            - Jesteśmy – rzekł przerywając ciszę.
Noriko szukała kluczy od drzwi wcześniej się z nim nawet nie żegnając, więc stał sobie jak jakiś kołek. W końcu wyjęła klucze i otworzyła mieszkanie.
- To…- zaczęli w tym samym momencie, co ich rozbawiło.
– To chcesz wejść? – O tak, nie musiała tego dwa razy powtarzać. Wszedł za nią do mieszkania. – Nie spodziewaj się luksusów – powiedziała od razu.
Cóż, jego mieszkanie było większe, ale nie było kawalerką. Zresztą nie osądzał ludzi po tym jak mieszkają.
 – Ciasny, ale własny – rzuciła, czując jakąś dziwną krępację swoim mieszkaniem. Wcześniej była pewna, że chce go zaprosić, a teraz…
            - Jest bardzo przytulnie – powiedział, ściągając z siebie kurtkę. Następnie złączył się z nią w pocałunku. Odwzajemniła go subtelnie, po chwili jednak przerywając.
            - Może się rozgościsz, a ja się troszkę ogarnę…?
            Mruknęła niby pytając, a tak naprawdę nie miał nic do powiedzenia. W czasie, gdy była w łazience Sasori zaczął się szybko rozbierać. Ten pocałunek na pewno nie był zadany bez powodu, zwiastował upojną noc. W dodatku zostawiła rozścielane łóżko, no, o co innego by chodziło? Przecież nie chciałaby rozmawiać. Zdjął z siebie spodnie i bluzkę i wpakował się do łóżka, pod kołdrę. Usłyszał, jak otwierają się drzwi z łazienki, więc szybko pozbył się swoich majtek i rzucił je gdzieś w kąt.
            - Wybacz, że tak długo, al… - Szła do pokoju, koncentrując swoje spojrzenie na rękawie swojej bluzki. W łazience przebrała się w coś domowego. Jednak widząc Sasoriego w swoim łóżku… W dodatku nagiego, sądząc po rozrzuconych po podłodze ubraniach… Mowę jej odebrało. – Eee… Co ty robisz?
            - Czekam na ciebie. – Ta lekkość, z jaką to powiedział, w dodatku uwodzicielski uśmiech. Noriko objęła się jedną ręką, a drugą przyłożyła do ust, tłumiąc chichot.
            - Słodko. Chcesz seksu, tak? – Upewniła się, po czym zebrała z podłogi ubrania i mu je podała. – W takim razie ubierz się i stąd spieprzaj.
Sasori nadal siedział w łóżku, kompletnie nic nie rozumiejąc. Co za wstyd.
– Natomiast jeśli chcesz zostać to się ubierz i dostosuj do moich zasad.
Nastąpiła chwila krępującej ciszy. Chłopak się tak ośmieszył, że o mały włos chyba nie podpalił jej pościeli swoim ciałem.
            - Chyba… Chyba lepiej wyjdę. – Odchrząknął i założył swoją bluzkę.
Noriko prychnęła. Oto kolejny palant, który chciał tylko jednego… Jakoś chciała się z tego powodu rozpłakać. Nawet jedna łza spłynęła po jej policzku, ale szybko ją obtarła.
– Noriko…
            - Wcale nie płaczę! – zaprzeczyła.
Sasori zdębiał, bo nie zauważył nawet, żeby płakała. Chciał, aby mu podała majtki… Chciał coś powiedzieć, ale kontynuowała:
 – Przez chwilę sądziłam, że zależy ci na czymś więcej… - Podciągnęła pod nosem. – Nieważne.
            - Noriko, nie wychodzę, bo nie chce już z tobą być. Wychodzę, bo się ośmieszyłem i nie mogę ci spojrzeć w oczy. – Odwrócił wzrok do ściany, by nie widziała jego rumieńców. To takie babskie się rumienić, a on to robił, no kurde, po co mu to. – Chcę ciebie, Noriko. Twojego serca. Myślałem, że ty chcesz seksu, a nie będę ci przecież odmawiał.
            - Ja chciałam? – parsknęła. No tego już za wiele.
            - Zaproszenie do domu, namiętny pocałunek, rozścielane łóżko. Trochę to dwuznaczne, wiesz?
            - Racja… - Dopiero teraz do niej dotarło, że mógł to w ten sposób odczytać. Usiadła, więc obok niego. Nadal nie miał na sobie dolnych partii ubrań, więc czuł się troszkę niekomfortowo. – Przepraszam. – Skinął głową na znak, że jest w porządku. Noriko pocałowała go czule w usta. Normalnie nie miałby nic przeciwko, ale… Twardniał. Dosłownie – Zostaniesz ze mną?
            - Podasz mi w zamian bieliznę?
            Uniosła jedną brew do góry, a on wskazał jej, w które miejsce poleciały jego majtki. Sądziła, że sobie żartuje, ale naprawdę o to prosił. Podeszła więc po materiał i, cóż, skrzywiła się. Nie wierzyła, że to zrobiła, obrzydliwość. Żeby podnieść bieliznę użyła jedynie dwóch palców i trzymała w dostatecznej odległości. Sasori kazał się jej nie wygłupiać… To majtki, a nie zużyta pielucha. No tak, ale to męskie majtki… „Bleee”. Po oddaniu ukradkiem powąchała swoje palce. Niby nic nie wyczuła, żadnego smrodu ani nic, ale i tak wolała iść się umyć. Z łazienki usłyszała dzwoniący telefon Sasoriego. Z rozmowy wynikało, że rozmawiał z kolegą. Chyba z tym blondynem. Po wyjściu z łazienki poszła zrobić herbaty. To zajęło z jakieś dziesięć minut, potem kolejne minuty mijały, gdy siedziała obok niego w łóżku. Robiło się dziwnie… Irytująco wręcz. Był u dziewczyny, siedział obok niej i ciągle zajmował się rozmową z przyjacielem? Pięć minut – okej, ale pół godziny? W dodatku Sasori nawet nie próbował go spławić.
            - Rozłącz się – nakazała, patrząc stale przed siebie. Sasori się na nią obejrzał.
            - Co?
            - Rozłącz się – powtórzyła i tym razem na niego spojrzała. – Teraz.
            Nawet nie domyślał się, o co może chodzić, ale zrobił, jak powiedziała – rozłączył się. Trochę mu to zajęło, ale w końcu się rozłączył, a cała jego uwaga skupiła się na Noriko. Pogadali trochę na ich temat, kiedy Sasori zaczął pić herbatę. Rozmawiali o swoich przeszłych związkach. Akurat Sasori nie miał wielu związków, on… za bardzo się angażował. Nigdy nie był na miejscu tego, kto zrywa. To z nim dziewczyny zrywały… Aż wstyd się przyznawać. Noriko natomiast nie miała żadnego stałego związku… Znaczy, może i były stałe, ale opierały się na czym innym niż normalnie. W sumie oboje swoje przygody z seksem zaczęli trzy lata wcześniej. Saso powrócił do zdarzenia sprzed chwili, mówiąc dumnie, że Noriko była niby na niezaangażowaniem, niby się dystansowała, a jak przyszło, co, do czego to się rozpłakała. Nie chciała go stracić i teraz się o tym przekonał. To było dla niego w gruncie rzeczy bardzo miłe. Położył się na poduszce i zachęcił Noriko do poczynienia tego samego. Z uśmiechem położyła się na jego ramieniu. Przez chwilę trwali w ciszy, Noriko bawiła się jego ręką, a Sasori głaskał ją po głowie. Słyszeli jedynie swoje oddechy i było im cholernie dobrze.
            - Sasori – zaczęła Noriko, a on mruknął w zapytaniu. – Dobrze mi przy tobie. – zapowiedziała i czekała na jego reakcję. Naprawdę zaczynała czuć do niego coś więcej, bo jeszcze przy nikim innym nie czuła się tak przyjemnie, bezpiecznie.
            - A będzie jeszcze lepiej.



 Od autorki
 Hejo Kochani~! Na wstępie zaznaczam, że rozdział niepoprawiony, bo korektorka się nie wyrobi, ale jutro już bydzie xD więc poprawę zaktualizuję jutro :)
 Rzecz jasna to są rozdziały dodatkowe, o których wspominałam, że będą pojawiać się co dwa tygodnie - to będzie takie dopełnienie, bo niedługo w bieżących rozdziałach... sami się pewnie domyślacie co xD Staram się tu wpleść trochę humoru, ale za dużo mi tu takich love scen xD ale ja mimo wszystko jestem zadowolona :P
Co do waszych blogów... czuję się strasznie, że wam nie komentuję... wstyd mi dodawać notki, i was nie komentować. Staram się to naprawić, ale proszę, bądźcie cierpliwi :)

 Data
19-01-2015

  Spoiler

- O czym ty mówisz?!
- A ty?!
- O tym, że wiem wszystko. Że twój eks cię bił, a na dodatek zdradzam z kumpelą znajomego z treningów… Miya jej chyba było. – Zastanowił się na moment. Miyuki za ten czas plasnęła się w czoło, jaka ona głupia!
- Aha… - i to jeszcze Hidan maczał w tym wszystkim palce. Wspaniale! –Ale już nie jesteśmy razem. Stare dzieje.

1 komentarz:

  1. Więc... Dziwnie się czuję, ponieważ Norioko (?) nie jest przeze mnie postacią lubianą. Powiedziałabym wręcz, że jej nie cierpię (zostawiła własne dziecko!) Ale... Chyba ją ciapkę lubię. Teraz. W sumie to ona (pomijając fakt że zostawiła Naokiego) to nie była taka zła... Faktycznie nie chwytała tych żartów Hidana i Deidary, ale kto je chwyta nie znając tej dwójki???
    Szczerze powiem Sasori w roli adoratora mi nie pasuje. On taki spokojny, zdystansowany do wszystkiego ugania się za jakąś panną? Nieswojo czułam się to czytając. A jeszcze gorzej, kiedy on się rozebrał...
    Niemniej jednak rozdział jest dobry. Takie dopełnienie tej historii, jak to się wszystko zaczęło i w ogóle. Bardzo fajny pomysł. Można powiedzieć, że taka wisienka gdzieś na torcie. Naprawdę super. :)
    Co mogę jeszcze dodać... Jestem spóźniona... Przepraszam, ale to nie moja wina, że na tygodniu nie mam Internetu... Ale to nieważne.
    " - Sasori – zaczęła Noriko, a on mruknął w zapytaniu. – Dobrze mi przy tobie. – zapowiedziała i czekała na jego reakcję. Naprawdę zaczynała czuć do niego coś więcej, bo jeszcze przy nikim innym nie czuła się tak przyjemnie, bezpiecznie.
    - A będzie jeszcze lepiej."
    Świetna końcówka! Serio, boska! Taka delikatna i jednocześnie tak naprawdę rozpoczyna tą historię :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń