Dziewczyna
o złocistych włosach otworzyła swoje oczy i zaczęła przyglądać się każdemu
elementowi sypialni w której się znajdowała. To była w sumie jej pierwsza noc w
tym domu, w tym pomieszczeniu. Spojrzała na swoją rękę, gdzie jeden z palców
zdobiła srebrna obrączka, pamiątka po wczorajszym, bardzo szybkim ślubie. To
było bardzo zabawne wydarzenie, a przynajmniej z jej punktu widzenia, bo jej
stan cywilny nie robił różnicy, ale dla Itachiego to musiał być bolesny kopniak
w dupę. Po podpisaniu papierów ślubnych odwieźli Deidarę do szpitala i Dan
odstawił ją do domu Uchihów z trzema torbami rzeczy i ubrań. Mina teściowej
była bezcenna. Itachi zaprowadził Kanę do swojego pokoju i tam się chwilę
poznawali. Cóż, odkryła, że jej mąż lubił pornosy. Gazetki były pod poduszką,
pod materacem, podejrzewała nawet, że znalazłaby coś w komputerze, ale nie
pozwolił jej sprawdzić. Czyli jednak... Nie przeszkadzało jej to, bo ona też to
lubiła. Itachi jednak nie chciał z nią rozmawiać o pornosach. Chciał ją poznać,
więc mu pokrótce powiedziała o swojej zajebistości. W chwili, gdy stracił
cierpliwość, sytuację uratował płód, rosnący w brzuchu Kany. Kopał ją, a ona od
razu przywołała do siebie Itachiego. Wtedy dopiero wyszła rozmowa na temat
przyszłości dziecka.
Tej nocy Itachi z nią nie spał. Nie
czuł się wystarczająco z nią zbliżony, aby dzielić z nią łóżko. To ją
rozśmieszyło, bo pół roku wcześniej to go nie powstrzymywało. Itachi jednak
wolał iść się przespać na kanapie, ale powiedziała mu, że jakby co, to zawsze
mógł wrócić do łóżka. No chyba, że sama by go odesłała na kanapę. Z jej
temperamentem mógł być pewien, że w jego życiu jeszcze nie raz dojdzie do
takich momentów. Rankiem kobieta wstała z łóżka i pogładziła się po brzuchu.
-
Głodny? – zapytała z uśmiechem. – Mama też. Chodźmy więc! Ale najpierw siusiu…
Jak ona nienawidziła w ciąży sikać. Nie
dość, że musiała to robić bardzo, bardzo często, to jeszcze wstawanie z muszli
było cholernie trudnym zadaniem. Zeszła na dół do kuchni i pierwsze co
spostrzegła to to, że wszyscy byli już w ubrani. Heh, a ona stała w czarnej
koszuli nocnej z rękawami trzy czwarte i liczbą sześćdziesiąt dziewięć na
środku. Mimo oburzonego spojrzenia Mikoto, nie przejęła się. Ba! Nawet zaśmiała
się, siadając do stołu.
-
A wy co? Śpicie w ubraniach? – spytała, zajmując miejsce obok męża.
Fugaku
jakoś tak… Polubił jej prostotę. Jego zdaniem to była urocza dziewczyna. Sasuke
zlekceważył jej wyśmianie. No co za wieś, doprawdy.
- W tym domu do śniadania siadamy już ubrani –
oznajmiła Mikoto. – Będzie nam wszystkim miło, jeśli się dostosujesz.
-
Oj tam, oj tam. Chłopakom to by dopiero było miło, jakbym w ogóle przyszła goła
– odrzekła ze skromnym uśmiechem, a Itachi zaczął krztusić się herbatą. Fugaku
odwrócił zawstydzony wzrok na żonę, a Sasuke przerwał jedzenie. – Bo się
udusisz, mężu. – Klepnęła kilka razy Itachiego po plecach.
-
Wiesz, jestem pewny, że nie wszystkim by było miło – odpowiedział Sasuke
dystyngowanie.
-
Wybacz, jeszcze was za dobrze nie znam… Nie wiedziałam, że jesteś gejem. –
Wzruszyła ramionami, a tym razem Itachi zakrztusił się ze śmiechu. Kana
zmieniła temat. – Ja i dziecko jesteśmy strasznie głodni. Dostaniemy jeść? –
Spojrzała znacząco na Mikoto, ale kobieta ani myślała jej usługiwać.
-
W kuchni jest wszystko co potrzebne. Naleśniki gotowe, ale wybacz. Nie znam
twoich upodobań.
-
Jasne…
-
Zaczekaj, Kana – zatrzymał ją Fugaku, gdy chciała wstać z krzesła. – Ja cię
chętnie obsłużę. Z czym byś chciała? – zapytał uprzejmie. On w odróżnieniu od
żony nie chował urazy.
-
Z czymkolwiek, ja wszystko zjem –
powiedziała i wyszczerzyła się.
-
Nie jestem gejem, idiotko! – warknął tymczasem Sasuke.
-
Sasuke – upomniał go srogo Fugaku. – Zachowuj się.
-
Nie będę siedział bezczynnie, gdy mnie wyzywają od gejów!
Kana
parsknęła nagle śmiechem.
-
Sorry, ale twój czas reakcji mnie osłabia. – Zabrała od Itachiego szklankę z
herbaty i mu ją wypiła, czym był zawiedziony, bo to w końcu jego herbata, w
jego kubku… - W ogóle wiecie co? Ostatnio czytałam artykuł, gdzie pisali, że co
trzeci facet jest gejem. – Mikoto coraz bardziej złościło jej gadanie. – No
więc, tata na pewno nie jest gejem – Fugaku uśmiechnął się na słowo tata.
Fajnie posiadać córkę… to jest, synową. – Itachi też nim nie jest, więc… – Spojrzała
wymownie na młodszego Uchihę. – Sasuke, masz dziewczynę?
-
Idę stąd – burknął, wstając od stołu.
-
Proszę. – Fugaku wręczył KanIe po dwa naleśniki z każdego rodzaju, z cukrem,
dżemem i musem czekoladowym, czym była wręcz poruszona. – Zjesz tyle, ile
będziesz mogła.
-
Ja pierdolę – szepnęła i pogładziła brzuch. – No, kochanie, nie zawiedźmy
dziadziusia! – Uśmiechnęła się wdzięcznie i zabrała w dłoń sztućce.
-
Powinnaś dużo jeść. – Kana dokładnie tak robiła, jadła jakby ktoś ją gonił, a
przy tym zachowywała się niechlujnie.
Itachi
patrzył na nią jednak z ciepłem. Wyglądała uroczo, a on ścierał serwetką
pozostałości na jej buzi, których nie obtarła dłonią, a którą potem oblizała.
Mikoto patrzyła na to krzywo.
-
Matka cię nie nauczyła, aby nie jeść jak prosię?
-
Nie wiem – odparła, nie przerywając czynności. – Nie mam mamy.
Przez
tą odpowiedź Mikoto zrobiło się bardzo głupio. To wiele tłumaczyło… Fugaku i
Itachi spojrzeli na siebie a potem z powrotem na Kanę.
-
Nie wiedziałem… - rzekł Itachi i dodał trochę niepewnie: – Jak to się stało?
-
Itachi – upomniała go Mikoto. – Nie powinieneś o to pytać… Takie rzeczy powie
ci sama.
-
Masz bardzo nerwowego teścia – odpowiedziała z uśmiechem Kana, ale nie bardzo
ją rozumieli. – Właśnie, odwiedzimy go kiedyś? W końcu mu się pochwalę
brzuszkiem! Wcześniej nie mogłam, bo nie miałam męża…
-
Jasne… a gdzie mieszka twój tata…?
-
No mówię, że siedzi w więzieniu – burknęła Kana, bo ile można było powtarzać?
Rodzinka
wytrzeszczyła oczy.
-
Ale… Został niesłusznie osądzony? – dopytywała Mikoto, posyłając Itachiemu spojrzenie
pod tytułem „Z kim ty się ożeniłeś?”
-
Nie – odrzekła Kana. – Pycha te naleśniki. Chciałabym tak znakomicie gotować,
ale brak mi chęci… Itachi, umiesz
gotować? – Skinął głową w odpowiedzi. – Rany… Małżeństwo z tobą to jak wygrana
na loterii!
-
Szkoda tylko, że to nie działa w obie strony – rzekła Mikoto.
Fugaku
ją chciał uspokoić, ale zmroziła go wzrokiem. Kana spojrzała na teściową
niezrozumiale.
–
Mój syn na pewno jest szczęśliwy, że jego małżonka i matka dziecka ma rodzinę
obarczoną kryminalną przeszłością. Czy ty w ogóle wiesz, że twój mąż jest na
studiach prawniczych, a pracuje jako policjant? Rujnujesz mu swoją osobą
reputacje!
-
Mamo, przestań – zareagował Itachi.
-
Niezmiernie mi, kurwa, przykro – sarknęła Kana. – Ale ja nie jestem gruba. – Wskazała
na brzuch, a potem na Itachiego. – Tutaj rośnie dziecko. Jego dziecko. Jego
PROBLEM, jak tak naprawdę chcesz to nazwać. Więc wybacz mamo, ale twoje zdanie
mam tam, gdzie światło nie dochodzi.
-
Nie bądź bezczelna!
-
Mikoto, przestań – zawołał Fugaku. ¬– Wyjdźmy lepiej – poprosił i wyprowadził
ją z domu.
Kana nic sobie nie robiła z niechęci
teściowej. Nie lubiła jej? No trudno. Itachi powiedział jej na pocieszenie, aby
się nie przejmowała i najlepiej nie wchodziła matce w drogę. Wzruszyła
ramionami, a on powtórzył to jeszcze raz, bardziej stanowczo. Przecież Kana nie
mogła się denerwować, bo to zaszkodziłoby dziecku. Oczywiście z matką też musiał
o tym porozmawiać, ale planował zrobić to wieczorem.
-
Muszę iść do pracy… Wrócę wieczorem. – Wstał z krzesła i chciał ruszyć do
drzwi, ale Kana zatrzymała jego rękę.
-
Hej, nie zapomniałeś o czymś? – Również wstała z krzesła, a on nadal patrzył na
nią niezrozumiale. Kana przewróciła oczami i wskazała na swój brzuch. –
Pożegnaj się z dzieckiem.
Itachi
chwilkę zastygł w bezruchu.
-
Nie potrafię… Nie wiem co powiedzieć…
-
No wiesz… Coś w stylu „Narka dzieciaku, idę pracować na zabawki dla ciebie,
bądź grzeczny i nie kop mamy!” – zaproponowała.
Itachi
się uśmiechnął. Po chwili dotknął brzuszka Kany i zaczął łagodnie.
-
Do zobaczenia, urwisie. Wychodzę do pracy, więc pilnuj mamusi.
-
Będzie albo chłopcem albo chłopczycą – powiedziała i skrzywiła się.
-
Wszystko jedno, byleby było zdrowe.
Sasori siedział w domu i oglądał razem
z Naokim bajki w telewizji. Dziecko usadowiło mu się na kolanach i przytulało
do klatki piersiowej. On obejmował syna ramieniem, ale mimo gapienia się w
ekran, myślami był całkiem gdzie indziej. Nie wiedział dlaczego ostatnio się
odsunął, gdy Miyuki chciała go pocałować. Zaczął się nad tym głębiej
zastanawiać i doszedł do wniosku, że właściwie nic do niej nie czuł. To głupie,
ale nie widział w niej nic ponad wspaniałe ciało. Pociągała go, ale nie w taki
sposób, jakiego pragnęła każda kobieta, marząca o stałym związku. Czy to byłoby
sprawiedliwe tak z nią pogrywać? Westchnął ciężko, a Naoki obejrzał się na
niego. Uśmiechnął się do niego i dał buziaka.
-
Wszystko będzie dobrze, tatusiu – mruknął Naoki.
Saso
zdziwił się, usłyszawszy ten tekst od syna. I tak przecież nie wiedział o co
chodzi.
-
A co? Teraz jest źle? – zapytał z rozbawieniem, a Naoki objął tatę wokół szyi.
-
Głośno oddychasz.
-
No i?
-
To znaczy, że źle się czujesz – odpowiedział chłopiec.
Sasori
lekko uścisnął ciałko dziecka i pocałował go w skroń. Takie dobre i kochane z
niego dziecko. Lubił chwile, gdy spędzał z nim czas i miał nadzieję, że teraz
będzie miał częściej do tego okazje. Wszakże teraz bronił się już na studiach i
przechodził przez ostatnie egzaminy. Nadchodził koniec studiów i zawsze to
jakieś odciążenie. Jedyne co, to skończyć się miały jego taryfy ulgowe w
kwestii godzin pracy. Wcześniej nocne zmiany miał nieobowiązkowe przez wzgląd
na studia, a teraz dupa z tego. Po chwili jednak ktoś zapukał i od razu
otworzył sobie drzwi mieszkania. To była Matsuri, która od razu oświadczyła, że
muszą pogadać w cztery oczy. Fajnie, że się przywitała…
-
Cześć Naoś. – Matsuri zmierzwiła mu włosy. – Pożyczę sobie na chwilkę twojego
tatę.
Nie
traciła czasu i pociągnęła za rękę Sasoriego w ustronne miejsce. Do kuchni. Nie
był zadowolony z tego powodu.
-
Czego?
-
Czemu Noriko myśli, że Naoki jest w domu dziecka? I dlaczego mi o tym nie
powiedziałeś? – Od razu wolała przejść do rzeczy. Sasori spojrzał na siostrę z
drobnym zdziwieniem. – W ten sposób załatwiłeś to, by ci go nie odebrała?
-
Mów ciszej – przykazał chłopak. Nie to, aby Naoki zrozumiał ich rozmowę, ale i
tak wolał przy nim na ten temat nie rozmawiać. – Skąd wiesz o tej rzekomej
adopcji?
-
A jak myślisz? Powiedziała mi!
-
Widziałaś się z nią? Gdzie? – Przecież chyba Yoshi i Sui by mu powiedzieli, że
Noriko jest w mieście.
-
Byłam na urodzinach u Daisuke… Zdaje się, że Noriko pracuje dla jego mamy. –
Zamyśliła się na moment. – A tak w ogóle, to nie zmieniaj tematu! Dlaczego mi
nie powiedziałeś? To nie sprawiedliwie Sasori, ja ci mówię wszystko, a ty mi
nic.
-
Powiedziałaś jej, że tak naprawdę Naoki jest ze mną?
Na
piedestale postawił właśnie to zapewnienie, a potem wyjaśnienie. Matsuri to
zdenerwowało, wszystko było ważniejsze od niej samej. Pokręciła głową, a Sasori
odetchnął.
–
Usiądź, Mats – powiedział, a gdy to zrobiła ukucnął przy niej.
-
Rozumiem, że nie chciałeś stracić Naokiego, ale chyba trochę przegiąłeś z tym
kłamstwem.
-
Nie sądzę, ale nie o to chodzi. Nie sądziłem, żeby ta informacja była ci
potrzebna.
-
Czyli mogłam wygadać?
-
Nie myślałem, że ją spotkasz… - Westchnął ciężko. Nie wiedział jakby zareagował,
gdyby się wygadała, ale pewnie serce by mu stanęło. – Chyba wolę sam się
zajmować swoimi kłopotami.
-
Ale jestem twoją siostrą!
-
Tak, ale ty jesteś młoda, nie masz chłopaka ani tym bardziej dziecka Matsuri.
Co mi da wyżalanie się tobie?
-
Więc wolisz, abym się nie wtrącała? – Sasori skinął głową bo tak, tak właśnie
wolał. – Super, a ty uważasz, że możesz się wtrącać do mnie? – Spojrzał na
siostrę niezrozumiale. – Nie nasyłaj na mnie kolegi, bo ja nie jestem dobra z
matmy. Tylko mi zaszkodziłeś. Wykazałam się publicznie głupotą i czułam się
cholernie upokorzona.
-
Od kiedy przejmujesz się ocenami?
-
Nie przejmuję, ale nie chcę zarabiać ciągle jedynek bez powodu.
-
Jak sobie z czymś nie radzisz to mogę ci udzielić korków. Teraz kończę studia,
będę miał trochę czasu. – Nie wydawała się być zadowolona z tej propozycji. –
No ej, kiedyś ci pomagałem w nauce.
-
Twoja pomoc opierała się na podawaniu mi odpowiedzi. – Matsuri przewróciła
oczami. – Noriko mi pomagała w matematyce… - Sasori odwrócił wzrok w bok.
Pamiętał. – Powiedziała, że żałuje oddania Naokiego… Wydawała się być szczera.
-
To dobrze, że żałuje. Ma czego. – Uśmiechnął się w stronę Naokiego, który leżał
sobie na kanapie nogami do góry.
-
Spotkasz się z nią?
-
Ja…?
-
Nie, ten za tobą – sarknęła.
-
Po co?
-
No, pogadać? – odpowiedziała pytaniem.
-
Nie ma o czym.
-
Ale przecież powiedziała, że żałuje. – Matsuri nie do końca wiedziała czy chce
bronić Noriko. Wiedziała, że to ona zjebała sprawę, ale… chyba powinna być
sprawiedliwie osądzona. Należała jej się chyba szansa? Nie postąpiła fajnie,
ale czy Sasori przez to kłamstwo okazał się lepszy? Kochała brata, ale Noriko
też darzyła sympatią, chciała po prostu zgody.
-
Mats, niektórych rzeczy się nie da tak po prostu wybaczyć.
No
jak mógłby to zrobić? Przecież spieprzyła życie własnemu dziecku. Powinno się
wychowywać w pełnej rodzinie. Pojęcia nie miał czego jej by brakowało w związku
z nim. Kochali się i wystarczyło im zaledwie kilka tygodni, aby byli siebie
pewni. Może wszystkim się to wydawało szybkie, ale to jednak była miłość.
Sasori zaprosił Matsuri na obiad, na który powinni się z Naokim już zbierać, a
skoro dziewczyna przyszła, to fajnie by było, gdyby im towarzyszyła. Sasori nie
gotował obiadów, nie potrafił. Dlatego
zawsze jadali w pobliskiej knajpie albo
gdziekolwiek na mieście.
-
W ogóle to… Czy Daisuke wie, że Noriko to…?
-
Daisuke jest moim najlepszym przyjacielem. Wie wszystko. – Czasami musiała się
komuś wygadać, a nie trzymać to wszystko dla siebie. Jemu ufała i on nigdy jej nie zawiódł.
-
Nie wygada? – dopytywał Sasori.
-
Ta papla? Być może… Trzeba będzie go zabić… - stwierdziła ze smutkiem, a Sasori
westchnął.
-
Gdzie go zakopiemy?
Wieczorem któregoś tam dnia, Hidan
skończył swój trening na hali i gadał z Yoshim w szatni. Obaj wzięli prysznic i
teraz spokojnie mogli się wygadać na ławce przy szafkach. Yoshi, mimo że był
żonaty, lubił rozmawiać o innych kobietach, a Hidan też lubił, więc mieli
wspólny temat. Teraz również o tym rozmawiali, bo Yoshi był instruktorem
fitness, na który uczęszczały same dziewczyny, najczęściej młode, a zawód
czasem wymagał poświęceń i musiał te dziewczyny nieraz złapać za tyłek czy za
coś innego. Hidan zazdrościł, praca idealna, kurwa.
-
Raz miałem sytuacją, że trzymałem laskę za biodra, a ona w rozkroku zrobiła
kilka skłonów.
-
Bajki pociskasz.
-
Kurwa, prawdę mówię – zarzekał Yoshi.
-
To jakim cudem ci nie staje w takich sytuacjach?
-
Myślę wtedy o żonie – zaśmiał się.
Sui
normalnie by go za taki tekst zajebała. Hidan też się zaśmiał, ale
zaprotestował, bo raz ją widział i była niezła. Ale ręki uciąć by sobie nie dał,
bo w końcu trochę wtedy wypił.
–
Sui jest ładna, ale no… Do Afrodyty jej
się nie da porównać… Ale to zostaje między nami.
-
Jasne.
-
Serio mówię, masz nie wygadać, nawet Sasoriemu – zastrzegł poważnie. Nie chciał
spać pod mostem, a to by się zapewne stało. Kobiety zwracały uwagę na wygląd,
prawda je bolała. Może i jego żona nie była super piękna, ale miała w sobie to
coś, co on kochał. Łączyło ich takie porozumienie dusz. Wtem usłyszał swój
telefon, więc wygrzebywał go z szafki.
-
Luz. Nie mówię Saso wszystkiego – prychnął Hidan. – Mówisz tak, jakbym się z
nim przyjaźnił. – Co znaczyło, że go obraził.
Yoshi
chwilowo przerwał z nim pogawędkę i odebrał telefon.
-
No hej, Noriko. Co tam…? O, fajnie. Jak lot…? Aha… Ok…. Jak tylko wrócę do domu,
to poszukam…
Hidan
ubierał się i słuchał pogawędki z Panią Szmatą.
–
Jasne, trzymaj się. Pa.
-
Jak ty się możesz zadawać z tą purchawą…? – lamentował Hidan, a Yoshi jedynie
się uśmiechnął.
Noriko
była jego szwagierką i ciocią jego córeczki. Te dwa powody były dla niego
wystarczające.
–
Znajomość z nią ci odejmuje.
-
No, nie wiem. Nie jestem aż tak zżyty z Naokim, aby ją całkowicie skreślić.
-
Ona nawet przed tym wszystkim była szmatą. Wyrafinowaną Panią Szmatą.
-
Od tamtego czasu się zmieniła… Pokażę ci coś.
Yoshi
wyszukał na swoim telefonie folder ze zdjęciami i dał Hidanowi do przeglądania.
Była na nich jego żona, jego córeczka albo jego córeczka z Noriko. Nieświadomy
tego Hidan przyznał, że całkiem niezła laska. Bo na serio była ładna,
wymalowana w delikatne odcienie, uśmiechnięta, włosy były gęste i fajnie się
prezentowały, w dodatku cycki fajne, dupa fajna i nogi fajne. Jakież było jego
zdziwienie, gdy okazało się, że to Noriko. Ciąża chyba całkiem nieźle się na
niej odcisnęła. No, zaprosiłby ją w sumie do łóżka, gdyby nie zachowała się jak
zachowała. Ech… Było czego żałować. W sensie ona, nie on.
-
Szkoda, że jest szmatą… Ale jednego numerku bym z nią sobie nie odmówił. –
Hidan oddał telefon i kontynuował swoje przebieranie się. – Chociaż Saso na nią
narzekał.
-
Ona w sumie też . – Pod wpływem spojrzenia mężczyzny, odchrząknął. – Kiedyś
usłyszałem, jak mówiła Sui, że był strasznie nudny w pościeli. Jedna pozycja i
w ogóle wszystko takie samo. Na misjonarza i dawaj.
-
Ty to wiesz, kiedy podsłuchiwać – stwierdził Hidan. – Podoba ci się? – zapytał
znienacka.
-
Mam żonę Hidan, która w dodatku jest jej siostrą.
-
Co z tego? Jesteś facetem. – Wzruszył ramionami. Niesamowity gość, żadne zboczenie
nie było mu straszne. – Ja tam pieprzyłem kilka moich macoch.
-
Znasz takie słowo jak „przyzwoitość”?
-
Więc nigdy cię nie kusiła dupeczka Noriko? Skoro tak wygląda to żaden wstyd.
Yoshi
chwilę milczał.
-
Może raz… - Wstyd mu trochę było z tego
powodu. To były jednak czasy, gdy Sui nie mogła zajść w ciąże, a ich związek
był taki płytki. – Ale to tylko w myślach. Jestem bardzo wiernym mężem
-
Każdy tak mówi. – Hidan uśmiechnął się szyderczo.
-
Mówi każdy, to prawda, ale ja to nawet praktykuje – powiedział dumnie.
-
Taa jasne.
-
Zakochaj się, to zobaczysz, że takie rzeczy się zdarzają. Miłość stopuje od
takich głupich pomysłów czy pociągu – na ostatnie słowo włożył nacisk,
sugerując tą zbereźną myśl. Hidan jednak śmiał się już przy pierwszym słowie.
-
Ja i jedna dziewczyna? Zakochany Hidan? To brzmi, jak żart.
-
No tak. Zapomniałem z kim rozmawiam. – Yoshi przewrócił oczami.
Po
chwili ciszy Hidan kontynuował.
-
Propos… Saso wie, że zdarzało ci się gwałcić wzrokiem jego eks?
Yoshi
zaprzeczył ruchem głowy, a Hidan się zaśmiał. Wszyscy dymali tego Akasunę. Po
chwili dalszej rozmowy, zobaczył Yosuke. Od razu go zawołał i zbliżył do niego.
Yoshi od był w pogotowiu. Nie wiedział co temu debilowi strzeliło do łba. Nie
byli na hali, a tam sobie mógł go wyzywać na pojedynek. Hidan jednak, ku
ogólnemu zdziwieniu, zamiast kolejny raz nawtykać bokserowi, poprosił go o
pomoc w załatwieniu jednego gościa, który śmiał mu bić kumpelę. Yosuke na
początku był na nie, ale Hidan porównał tą kumpele do jego siostry i tym trafił
w jego słaby punkt. Nie powiedział dokładnie, że jego siostra była bita, choć
ten powinien skapnąć się po zobaczeniu kolesia. No, a wiadomo, nikt lepiej nie
spuściłby mu wpierdolu, niż brat Miyuki. Yoshi westchnął, ale ostatecznie poszedł
z nimi.
Pod wieczór Deidara umówił się z
Sasorim w jednym z pub’ów. Twierdził, że to mega ważne, więc Akasuna zapytał
Miyuki czy nie zajęłaby się Naokim. Cóż, miała inne plany, wyjście z
przyjaciółkami z uczelni, ale mimo wszystko się zgodziła. Choć była zła, a
nawet bardzo zła za wcześniejsze odrzucenie pocałunku. Nie powiedziała tego na
głos, bo to by było żałosne, ale jednak miała żal. Sasori może i to widział,
ale nie chciał wnikać. Po prostu poszedł na miejsce spotkania, a po drodze sam
się próbował zrozumieć. Czego on właściwie chciał, do cholery? Najpierw był
chętny na związek z Miyuki, a teraz mu przeszło… Jak baba w ciąży.
Westchnął ciężko i otworzył drzwi
lokalu. Od razu po przejściu przez próg został zawołany… Jakież było jego
zdziwienie, gdy przy stoliku zobaczył nie tylko Deidarę, ale i Itachiego.
Uszczypnął się w rękę z myślą, że to jakiś pieprzony sen, ale to jednak była
rzeczywistość. Podszedł niepewnym krokiem do stolika i pierwsze co zrobił, to
wolał zapytać Dei’a o rękę. Nie czuł się gotowy na usłyszenie o ich sympatii.
To by oznaczało koniec świata.
-
Ręka, jak widzisz jest na swoim miejscu – mruknął Deidara, gdy Sasori
przysiadał się do stolika. – Nie o tym zamierzam z tobą gadać.
-
No domyślam się i trochę obawiam dalszego ciągu…
-
Nie musisz, dzisiaj nie z ciebie będziemy się nabijać.
-
Nabijać? Sądziłem, że zmieniasz mnie na Itachiego – oznajmił, a Dei zmrużył
ślepia w gniewie.
-
Ciebie chyba popierdoliło. – Co znaczyło, że jego stosunek do Uchihy się nie
zmienił. Równowaga we wszechświecie zachowana. – Chcę ci coś przekazać, a ty
mnie, kurwa, obrażasz. Szanujmy się, dobra?
-
Okej, sorry. O co chodzi?
-
No więc…
-
Ożeniłem się – wtrącił Itachi do rozmowy. Sasori na tę wieść rozdziawił swoje
usta w niedowierzeniu.
-
Uchiha, ja pierdolę, ja to chciałem powiedzieć!
-
Wiem. Wiem, że chciałeś… - rzekł spokojnie Itachi i uśmiechnął się w stronę
wkurwionego Deidary. – Hmm, ups?
-
Hej, hej, hej – zawołał Sasori, ale właściwie to chyba do siebie. – Nie
rozumiem z czego tu się nabijać. Gratuluję Itachi. – Saso ścisnął dłoń kolegi.
– Na pewno będziecie z Shee szczęśliwi.
-
No… Raczej nie.
Na
tę wzmiankę Sasori uniósł brew w geście niezrozumienia.
-
Co?
-
Nie ożenił się z Shee, tylko z laską, którą zaciążył – oświadczył Deidara.
-
CO?! – Akasuna pomyślał, że ze zdziwienia mu oczy wylecą.
Od
tej pory „Co?!” było stałym repertuarem płynącym z ust Sasoriego. Itachi został
tu w sumie przymusowo zwerbowany, bo normalnie nie chwaliłby się swoją
małżonką. Deidara od razu przytoczył felerne spotkanie w domu w dzień ślubu i
wyżalił się, bo musiał na nim świadkować. Co znowu było szokiem dla Saso, to
jemu miał świadkować Deidara, nikomu innemu. W każdym razie potem nastąpiły
pytania zapoznawcze.
-
Ma na imię Kana – zaczął Itachi, co dobrze się zapowiadało, bo w przeszłości
znał jedną Kanę i była fajna. – Nosi moje dziecko… Jest w siódmym miesiącu
ciąży – zakończył wypowiedź.
-
Tylko tyle…? Serio?
-
Nie znamy się zbyt dobrze.
-
Imię i ładna buzia ci wystarcza do dymania, Uchiha? – sarknął Dei. Nawet on
musiał wiedzieć coś więcej o tym z kim współżył.
-
Widzisz, niektórzy nie muszą tracić czasu na rozmowy – zripostował mu Itachi.
A
tak serio to z nią gadał przed pójściem do łóżka, ale był na tyle zalany, że
nie pamiętał. O jej rodzinnie nie miał zamiaru mówić. To jej sprawa.
-
Teraz też z nią sypiasz bez poznania się? – zaciekawił się Sasori. Wcześniej
doszło mu zamówione piwo.
-
Nie sypiam z nią. Śpimy oddzielnie… Może wcześniej potrafiłem z nią się
przespać, ale teraz… Waham się.
-
Musisz się z nią poznać, debilu – wtrącił Deidara. – Mieszkasz pod dachem z
właściwie obcą babą… Frajer.
-
Martwisz się o życie małżeńskie Itachiego? Nie poznaję cię.
-
Spierdalaj. Żeby nie było, Uchiha – Zwrócił się bezpośrednio do Itachiego. –
Daję ci porady, jako świadek ze ślubu, a nie przyjaciel! Nie przyjaźnimy się i
nigdy nie będziemy się przyjaźnić.
-
Uwierz mi, sam tego nie chcę.
Sasori
po kilku chwilach picia i rozmowy zaczął podejrzewać, że go wkręcają. Itachi
nie miał żadnych dowodów na swój ślub poza obrączką na palcu. Nie miał nawet
zdjęcia tej dziewczyny, jednak z drugiej strony czy specjalnie dla niego
pokonaliby swoją awersje do siebie? Wątpliwe. Kana stała się stałym tematem w
trakcie ich spotkania.
Późnym wieczorem w mieszkaniu Akasuny,
mała pociecha poczęła zanurzać się w objęciach morfeusza. Miyuki właśnie
zamknęła czytaną maluchowi książkę, a wraz z tym cmoknęła go delikatnie w
czoło. Po cichu wyszła z pokoju, uprzednio uśmiechając się do śpiącego Naokiego
i gasząc światło w pokoju. W kuchni spojrzała na zegarek, dochodziła już
dwudziesta pierwsza. Niecierpliwość dziewczyny wzięła się z tego, iż była już
poważnie spóźniona na imprezę z koleżankami ze studiów. To była jedna z
ostatnich imprez studenckich tego roku. Chciała też się rozerwać, wynagrodzić
sobie ostatni nieudany związek… Właściwie to dziewczyny na to naciskały, będąc
w tym ekspertkami. Yoko także ją do tego namawiała, Wszystko, by tylko
zapomniała o ostatnich przeżyciach.
Wykręciła numer telefonu do swojego
pracodawcy, lecz on nie odbierał. Nagle usłyszała jego dzwonek dochodzący z
klatki schodowej. Zabrała swoją kurtkę ze stołu i podbiegła otworzyć drzwi.
Takiego widoku się nie spodziewała. Jej pracodawca miał prawą stronę twarzy
zakrwawioną, był z dwoma kolegami i wszyscy byli najebani w trzy dupy.
-
O matko, Sasori, co ci się stało?! – zapytała, wpuszczając chłopaków do środka.
Sasori
oparł się o ścianę, podzielając wesoły humor kolegów.
-
Nazywam się, hep… - czknął, a koledzy zaczęli się jeszcze bardziej napierdalać.
– Itachi Uchiha. Sasori testował swoją trzeźwość, przechodząc przez cienki
murek.
-
Niestety się wyjebał – stwierdził Deidara.
-
Ale przeszłem! – wykrzyczał Sasori.
Miyuki
widząc, jak on niestabilnie stoi na ziemi, posłużyła mu swoim ciałem jako
oparciem. Nie oponował, tylko objął ją ramieniem.
-
Przeszedłem, się mówi – poprawił go blondyn. – To jeszcze się pozbędę Uchihy… Spadamy!
Wrzucę cię pod samochód.
-
Nie, nie, nie, ja podziękuję. Twoje towarzystwo mnie wystarczająco zabija.
-
To wypierdalaj! – wrzasnął Dei i chciał już sobie pójść, ale drogę zagrodziła
Miyuki.
-
Chwileczkę, musicie się zająć Sasorim – oznajmiła chłopakom, a ci się odwrócili
do niego, a potem znowu do dziewczyny.
-
Heh, dla jego dobra lepiej byśmy tego nie robili – mruknął z uśmiechem Deidara.
-
Ale przecież jesteście jego przyjaciółmi – upierała się przy swoim.
-
Oni bardziej zaszkodzą, niż pomogą – oznajmił Saso. – Spieprzajcie.
-
Nara. – Dei machnął ręką i już go nie było.
-
Sasori, a kto się niby tobą zaopiekuje?
-
Sama możesz to zrobić – wtrącił lekko Itachi. – Miłego wieczoru. Do zaś.
Miyuki
w szoku przypatrywała się zamykającym drzwiom. Zostawili go? Kiedy był spity i
ranny? Nie znała się na męskiej przyjaźni najwidoczniej. Sasori przeszedł do
salonu i usiadł bez słowa na kanapie, marzył o zaśnięciu, w głowie mu huczał
nawet odgłos własnego oddechu. Wtem rozbrzmiała komórka młodej opiekunki.
-
Cześć, słuchaj przepraszam, że się spóźniam. Czekałam na szefa – szeptała,
będąc w przedpokoju. – Dajcie mi pół godziny, dobrze? Dzięki, pa. – Rozłączyła
się, chowając telefon do kieszeni kurtki. – Sasori, ja będę już wychodzić.
Poradzisz sobie?
-
Taa, idź już – powiedział leniwie, z ułożoną na oparciu głową.
-
Ale… Powinieneś odkazić sobie te ranę.
-
Jestem lekarzem, nic mi nie będzie, jak zrobię to jutro – stwierdził obojętnie.
– Idź już.
Dziewczyna
przytaknęła głową i skierowała się niepewnie do drzwi. Przekręciła gałkę i
otworzyła, a potem z hukiem zamknęła
-
Pieprzę to – syknęła do siebie i rzuciła kurtkę na wieszak.
Pobiegła
do łazienki i zabrała z niej apteczkę, po czym usiadła naprzeciw swojego
pracodawcy, który już miał coś powiedzieć, lecz mu przerwała:
– Będę się martwić, jak sobie tego nie
odkazisz.
-
Głupia jesteś – stwierdził obojętnie. – Daj to i wyjdź – nakazał oschle, jednak
dziewczyna sama wolała się tym zająć. – Powiedziałem coś – syknął, zostając
wtedy obdarzony dotykiem mokrej od wody utlenionej chusteczki. – Kurwa mać! To
boli!
-
Gdybyś się nie wiercił to by nie bolało! – odpyskowała wrogo.
Potem
już oddał się w jej lecznicze ręce, chociaż wolał sam to zrobić. Prawdę mówiąc
tak mu wirowało w głowie, że za pewne nie trafiałby w ranę. Miyuki natomiast
świetnie sobie radziła, starając się zadać mu najmniejszy ból. Przybliżyła się
do niego bardziej, niemal się na nim opierając i oczyszczając to dość spore
rozcięcie. Mógł poczuć zapach jej perfum, który wprost uderzał mu do nozdrzy.
Odsunęła się, szykując do nałożenia plastra i ponownie się nachyliła. On patrzył
na jej nałożone błyszczykiem usta, które odruchowo rozchyliła, by precyzyjnie
nałożyć plaster. Nie zastanawiając się dłużej, jak przy ich pierwszym
pocałunku, zbliżył się płynnym ruchem i wpił w jej kształtne usta.
Dziewczyna nie oponowała, ale też nie
odwzajemniała gestu, a on zdawał się jedynie na to czekać. Nie posuwał się do
niczego więcej bez jej zgody czy tam aprobaty. Miyuki za to siedziała w
bezruchu. Tyle na to czekała… Może to idiotyczne, ale chciała się rozpłakać z
tego szczęścia i może rzeczywiście polało jej się trochę łez z oczu w chwili,
gdy objęła rękami szyję Sasoriego. Czuła się spełniona. Z całym sercem odwzajemniała
jego pocałunki. Sasori naparł na nią delikatnie ciałem, aż ułożyła się na
kanapie. Oderwał się od niej i posłał jej pełne troski i ciepła spojrzenie,
otarł kciukiem jej drobny ślad łzy, która spłynęła po policzku. Bez słowa,
kolejny raz złączył z nią wargi. Stopniowo coraz bardziej na nią naciskał,
rozchylając jej słodkie usta i wsunął w nie język. Westchnęła przyjemnie,
zatapiając palce w jego włosy. Kończąc mokry pocałunek, zjechał na jej szyję a
ona chciała się w podnieceniu wygiąć lekko w łuk, jednak pociągnęła się za
włosy. Jęknęła z bólu, na co Sasori od razu zareagował.
-
Chodźmy do sypialni – zaproponował, albo raczej zadecydował, gdyż podniósł się
i podał dziewczynie dłoń.
-
Ale… - Nagle zaczęła trzeźwo myśleć. – Twój syn śpi… Chyba nie powinniśmy…
Akasuna
mimo wszystko chwycił jej dłoń i pociągnął do góry. Musnął delikatnie jej usta.
-
Właśnie. Śpi – mruknął, zabierając z kanapy koszulę i ciągnąc ją zdecydowanie
za rękę do swojej sypialni.
-
Ale co jak Naoki…?
Odwrócił
się do niej i wymierzył bardzo subtelnego, a jednocześnie namiętnego całusa.
Poprzez sam pocałunek potrafiła rozkosznie jęknąć.
-
Chciałby braciszka.
Mimowolnie uśmiechnęła się na tą
wiadomość. Zapewniał ją, że gdyby się coś stało to on wziąłby odpowiedzialność.
Wiedziała, że by to zrobił. Udała się wraz z nim do sypialni. Weszła w głąb pokoju, a on zamknął drzwi.
Miyuki była trochę zdenerwowana, wiedziała co ją czeka… Zaraz miało odbyć się
jej pierwsze w życiu zbliżenie. Sasori ujął ją od tyłu w talii, zaczynając
pieścić pocałunkami kark i ramiona dziewczyny. Czułym dotykiem ściągnął jej
ramiączka czarnej, krótkiej sukienki, którą miała na sobie. Odwrócił ją pewnie
do siebie i zdjął z siebie koszulkę, po czym jego dłonie spoczęły na jej
biodrach, przybliżając ją do siebie. Miyuki stała niepewnie w objęciu
Sasoriego, dokładnie czuła gorącą, które ją wypełniało. Drżącymi rękami objęła
mu szyję i tym razem samodzielnie, podjęła pocałunek. Czuła jak jej krocze
usilnie się zaciska. Ciało tego pragnęło, a ona… ona też. Dotyk Sasoriego
naprawdę dodawał jej odwagi, a pocałunki sukcesywnie rozładowywały sytuacje.
Ręce Saso zaczęły się unosić wzdłuż pleców, aż natrafiły na suwak z jej
sukienki. Powoli go rozpinał, gdy Miyuki z lekkiego podenerwowania zajęła się
jego szyją. Zacisnęła mocniej oczy w chwili, kiedy sukienka zsunęła się z jej
ciała. Sasori ponownie naparł na dziewczynę, dzięki czemu ulokowała się na
łóżku. Pocałował ją bardzo czule, a potem odsunął, by tylko na nią spojrzeć.
Odgarnął jej włosy z twarzy. Uśmiechała się poprzez sam jego dotyk.
-
Miyuki – zaczął swoim delikatnym głosem. słuchała jego słów z uwagą. ¬¬- jeżeli
nie chcesz to powiedz. Możemy się jeszcze z tego wycofać.
-
Sasori – dotknęła jego ramienia. – Tak długo na to czekałam… na jakikolwiek
ruch z twojej strony – przeniosła dłoń na jego policzek. – chcę byś był moim
pierwszym – przejechała mu kciukiem po ustach. – ostatnim i… jedynym – po tej
wypowiedzi podniosła głowę, by móc go pocałować.
Ten pocałunek wywołał w obojgu falę
gorąca. Miyuki oddała w tym seksie nie tylko swoje ciało, ale i miłość, którą
żywiła do Sasoriego. On z kolei dawał jedynie ciało, bo jedyne uczucia, jakie w
nim wzbudzała to przyjacielska sympatia pomieszana z ogromną, namiętną żądzą.
Składał wilgotne pocałunki na jej piersiach. Ciało Miyuki było, zwarte,
naprężone i co najważniejsze mokre. Sasori nie musiał się długo starać w grze
wstępnej, jej tłumione spełnienie w końcu się wydostało. Nieśmiało skierowała
się dłonią do jego spodni, chciała się wycofać, ale zatrzymał jej rękę.
-
Nie bój się. On nie gryzie – zaśmiał się lekko. Ten jej urok go tylko bardziej
nakręcał.
Miyuki nadąsała się wymownie, aby
zrobić mu na złość, tchnęła w nią odwaga. Z łatwością odpięła guzik w jego
sztruksach, a potem rozpięła rozporek. Przyjemny odgłos przeszył pomieszczenie.
Delikatnie zdejmowała mu spodnie, a w chwilach, gdy niechcący się otarła o
członka kochanka, ten stęknął cicho. Ale w pustym pomieszczeniu i tak ten gest
był słyszalny. Po jej ruchu, ucałował jej płaski brzuch, następnie jego bok.
Jęknęła głośno, bowiem trafił w jej czułą strefę erogenną. Uśmiechnął się do
siebie, po czym powrócił do ust i namiętnie się w nie zassał. Jego ręka
powędrowała do jej majtek i wsunęła się pod materiał. Zaczęła jęczeć w momencie
gdy przecierał jej intymne miejsce. To było takie przyjemne. Po chwili podniósł
się na rękach.
-
Gotowa? – zapytał, przerywając ciszę. Jego głos doprowadzał ją do przyjemnego
szału, leniwy i obojętny ton tak bardzo dawał do wiwatu jej uszom. Przytaknęła
bez zastanowienia, a ten jeszcze wyjął z kieszeni leżących niedaleko spodni,
portfel.
-
C-Co robisz? – zapytała, nic nie rozumiejąc. Sasori posłał jej złośliwy
uśmiech.
-
Ile bierzesz za noc?
-
Słu-Słucham?! – oburzyła się, miała nadzieję, że się przesłyszała.
-
Żartuję. Gumek szukam – powiedział obojętnie. No o co ona go oskarżała?
Po nałożeniu na siebie prezerwatywy,
ponownie skupił na niej swoją uwagę. Dotknął jej nóg i wodził palcami po jej
piszczeli, rzepce, udach. Rozchylił je delikatnie. Miyuki podobała się ta
czułość, jak cierpliwie wprowadzał ją w tajniki seksu. Sam prowadził w tym
miłosnym akcie, nie wymagając od niej jakichś uciech, które musiałaby sama
wykonać. Pocałował ją w czoło, a potem poczuła, jak w nią wszedł. Oczy jej się
poszerzyły, poczuła ból, jęknęła głośno. Sasori wyszeptał jej do ucha najczulej
jak potrafił, że zaraz przejdzie. Kolejne jego wejścia bolały coraz mniej. Ból
zamienił się w rozkosz, słodka łaskota, od którego chciało się jęczeć, i
stękać. Miyuki wbiła paznokcie w plecy Sasoriego. Nie zaprzestawał się w niej posuwać,
a każdy ruch tyko ją napędzał w niedosyt. Czuła jak krew lała się po jej udach.
Dowód jej cnoty, dziewictwa został tej nocy zażegnany. Nie przejęła się tym,
nie w jego ramionach. Był czuły i delikatny… nie wyobrażałaby sobie lepszego,
pierwszego razu.
Kiedy było już po wszystkim ułożyli się pod
kołdrę naprzeciwko siebie, bez zbędnych słów patrzyli sobie w oczy. Sasori
zaczesywał jej palcami włosy, a przy każdym jego dotyku partnerka wprost
promieniała. W końcu złapała go za rękę i po prostu trwała w uścisku. Z
uśmiechem patrzył, jak ta bawi się jego ręką. Nachylił się ku jej twarzy i
obdarzył łagodnym muśnięciem kącik jej różanych ust.
-
Zaśnij.
Miyuki
na te słowa zaczęła potrząsać przecząco głową.
-
Nie chcę, żeby to się skończyło.
-
Oboje tego nie chcemy – złapał ją za rękę i przekręcił, przytulając jej plecy
do siebie. Ucałował jej policzek. – śpij.
-
A jeśli to sen? Nie chcę się budzić nie mając ciebie u boku.
-
To ja się powinienem o to martwić, w końcu z nas dwóch to ja dzisiaj piłem.
Miyuki
zaśmiała się lekko.
-
Co zrobisz, jak ta noc okaże się snem? – odwróciła się, by spojrzeć mu w oczy.
-
Nie miewam często snów o tej samej tematyce.
Zaśmiała się lekko po czym odwróciła
twarz, aby wymierzyć mu buziaka w usta. Cieszyła się, że dzisiaj zasypia w jego
ramionach. Czuła się spełniona. Oby tyko ten piękny czar nie prysł następnego
dnia. Ujęła w dłonie jego rękę, która niedawno spoczywała na jej biodrze. Pod
tym wpływem Sasori natychmiast się zbliżył do jej ciała jeszcze bardziej.
Nazajutrz Sasori obudził się z bardzo
dobrym nastrojem. U swojego boku miał ciało opiekunki. Uśmiechnął się do siebie
na wspomnienie wczorajszej upojnej nocy. Mimo tego, iż było zarówno jej, jak i
jemu wspaniale, to czuł, że jednak popełnili bardzo duży błąd, dając ponieść
się chwili. Sasori w odróżnieniu od dziewczyny nie kierował się wtedy sercem.
Miał świadomość, że ona tak i czuł się z tym źle. Skrzywdził ją, ale to nie ona
miała być najbardziej poszkodowana… Naoki… Był za mały, by zrozumieć to postępowanie.
Chciałby powiedzieć „Niech się dzieje co chce”, ale obawiał się konsekwencji.
Uniósł głowę, zerkając na anielską twarz Miyuki. Sam siebie nie rozumiał,
dlaczego nic do niej nie czuł? Opisując ją zapewne łatwo by mu poszło
wymienianie jej zalet. Poczuł mocniejszy ścisk swojej dłoni i delikatne
wodzenie po niej opuszkami palców.
-
Obudziłaś się? – zapytał łagodnie, a ona odwróciła się do niego z uśmiechem.
Pod
jej wpływem zawsze mu było lżej na sercu. Dotknęła jego czoła, w celu
uszczelnienia nałożonego plastra. Zupełnie zapomniał, że go ma.
-
Jakiś czas temu się obudziłam… Jak ci się spało?
Wziął
w swoją rękę jej dłoń.
-
Miyuki… Wiesz, że nie powinno między nami do tego dojść…
-
Wiem. Ja niczego nie żałuję. Gdyby wczorajszy wieczór rozpoczął się tak samo,
to bez zastanowienia tak samo bym go zakończyła… Kocham cię, Sasori –
powiedziała i zaczęła zbliżać do niego usta. Przymknęła oczy, a ich usta
dzieliły ze dwa centymetry.
-
Ale ja ciebie nie – zaryzykował i powiedział to na głos.
Miyuki
zatrzymała swoją twarz i otworzyła oczy.
-
Ale się ze mną przespałeś.
-
Tak, bo pociągasz mnie, ale tylko cieleśnie… Wybacz.
-
Dla mnie to dobry początek. Dobre pierwsze wrażenie opiera się przecież na
wyglądzie. – Zamknęła oczy i wpiła w końcu w jego usta.
Może
i był zaskoczony tą odpowiedzią, ale nie chciał z tego powodu przerywać
pocałunku. Odwzajemnił go, łaknąc jej subtelnych ust, naparł na nią lekko,
przez co mogła się wygodnie położyć. Objęła jego szyję, będąc mu całkowicie
uległą. Nagle usłyszeli szczękniecie klamki u drzwi i Sasori natychmiast
odsunął się od Miyuki, zakrywając jej twarz kołdrą, aby dziecko jej nie
zobaczyło.
-
Cześć, tato! – zawołał od progu z uśmiechem. – Mamy pięęęękny poranek! –
skomentował, tak jak to robiły postacie z kreskówek, które oglądał.
-
Cześć Naoki…
-
Hm? Co ci się stało w głowę? – zapytał, zauważając plaster.
-
Uderzyłem się… Chciałeś czegoś?
-
Przyszedłem się przywitać. Mogę puścić sobie telewizję?
-
Jasne, ale zamknij mi drzwi – poprosił.
-
Po co? – spytał, ponieważ włączyła się ta jego upierdliwa, dziecięca ciekawość.
-
Bo… Chcę jeszcze pospać, a dźwięk z telewizora mi przeszkadza. – Jakoś się
zasłonił akustyką, oby to zadziałało.
-
Mogę wziąć sobie nutellę z lodówki?
-
Nie, bo pewnie zjesz cały słoik – burknął Sasori. – Masz tam jakiś jogurt.
-
Ja chcę nutellę. – Chłopiec tupnął nogą.
-
Dobra – zgodził się skrzywiony, musiał skończyć te gadkę z nim.
Miyuki
mogłoby braknąć powietrza pod tą kołdrą.
–
A teraz wyjdź i zamknij za sobą drzwi.
Tak
zrobił, ale był lekko podejrzliwy co do tej rozmowy. Tata się za łatwo zgodził…
W dodatku w momencie, kiedy Nao zamknął
drzwi, uwolnił Miyuki z nakrycia.
–
Wybacz, nie chciałem, żeby Naoki cię zobaczył…
-
Chcesz przed nim nas ukrywać? – zapytała, a jemu nie spodobało się słowo „nas”.
Chyba nie zrozumiała, w jaki sposób podchodził do tej nocy i jak chciał, aby
ona to potraktowała. Wiedział, że dużo od niej wymagał, a nawet, że wcale nie
powinien wymagać, by kobieta poczuła się przy nim jak jednorazowa przygoda… Jak
dziwka.
-
Miyuki, nie rozumiesz. – Trudno mu było ją uświadamiać w takich przykrych
rzeczach. – Boję się akurat z tobą budować związek. Jesteś zbyt… Wartościowa
dla Naokiego. Nie chcę przez swoje błędy tego spierdolić.
-
Rozumiem… Ale… Może nie zabrzmię, jak szanująca się dziewczyna, ale… Ale chcę
być z tobą, przy tobie… Nawet jakbym miała być twoją zabawką… - powiedziała z
wielkim zawstydzeniem. Po prostu go kochała, każda chwila z nim się dla niej
liczyła. Kochała go tak bardzo, że nie obchodziło ją na jaką osobę wyjdzie.
-
To nie będzie w porządku. Dziewczynę taką jak ty powinno się traktować jak
trofeum, nie zabawkę.
-
Ale ja chcę być tym trofeum tylko dla ciebie.
Sasori
westchnął na te słowa. Co ten jego kutas narobił…. Spojrzał na jej zawiedzioną
twarz. No tak, to jej pierwszy raz… Nie mógł zachować się jak skończony dupek,
choćby z szacunku do niej.
-
Dasz mi trochę czasu na zastanowienie? – Przytaknęła głową. – A… Możemy
zachować w tajemnicy to, co się działo w nocy? Naoki… Nie chcę mu narobić
nadziei.
Zgodziła się, choć miała ogromną ochotę
powiedzieć Naokiemu, że jest z jego tatą, że się kochają, że może do niej mówić
„mamo”. Sasori chyba nie zdawał sobie sprawy, że ona go kochała jak własnego
syna, nie znalazłby bardziej idealnej matki dla niego.
-
To..
-
Wiesz… - zaczęli w tym samym momencie.
-
Mów pierwsza.
-
Chciałam zapytać, czy wiesz jaki dzisiaj dzień?
Sasori
zabrał z półki komórkę i sprawdził dzień na wyświetlaczu, od razu zrozumiał, że
nie chodzi jej o dzień tygodnia. Zerknął na nią, a ona wyczekiwała odpowiedzi.
-
Twoje urodziny.
-
Cieszę się, że nie powiedziałeś „dzień seksu” – mruknęła. Podniosła się do
siadu, uważając, aby kołdra nie zsunęła się z jej piersi, następnie nachyliła
się do Saso, składając na jego ustach delikatnego buziaka. – Najcudowniejszy
urodzinowy poranek w moim życiu.
-
Sto lat - mruknął jedynie, a potem już zabrał się za ubieranie w ciuchy.
Przy
okazji omówił plan, w jaki mieli się obejść bez wtajemniczania Nao w jej
obecność w mieszkaniu. Miał zwyczajnie wyjść z nim z domu, a ona mogła tam
sobie wszystko na spokojnie zrobić. Słuchała go uważnie, ale nie mogła
powstrzymać się od wlepiania wzroku w jego ciało. Jego napięte mięśnie pleców
cudownie eksponowały sylwetkę, kiedy zapinał swój pasek od spodni i w końcu na
nią spojrzał. W jego czarnej pościeli jej osoba wyglądała naprawdę anielsko.
Również się przebierała. Planowała w domu zażyć kąpieli, więc w tej chwili wkładała
ubrania pod kołdrą, wciąż odczuwając przed nim krępację swoim nagim ciałem.
-
Pomożesz mi zapiąć zamek z tyłu? – zapytała, czekając aż narzuci na bluzkę
koszulę.
Podszedł
do niej, jednocześnie zgadzając się jej pomóc. Wstała z łóżka i odwróciła do
niego tyłem, zabierając swoje włosy na bok. Złapał za kawałek materiału, a
drugą ręką ciągnął suwakiem w górę.
-
Gotowe – odrzekł, a wtedy się już do niego odwróciła.
-
Dzięki – mruknęła.
Sasori
zamierzał już wyjść, gdy jeszcze na moment go zatrzymała.
–
Proszę, rozważ nasz związek. Będziemy szczęśliwi, ja dam ci szczęście, a ty
dasz mi.
-
Nie jestem przekonany, zrozum. Jesteś bardzo delikatną dziewczyną, brak
odwzajemnienia w miłości jest bolesny… Nie chcę, abyś w ten sposób przeze mnie
cierpiała…
-
Jestem ładna i młoda, mam dużo czasu przed sobą, więc nie martwię się tym, że
może nam nie wyjść. Pogodzę się z tym, z pewnością… Jednak mam nadzieję, że
mnie z czasem pokochasz.
-
Nie wiem. – Westchnął głośno. Ta sytuacja go przerastała.
-
Nie chcesz się zakochać? – zapytała, wpatrując się w jego czekoladowe oczy.
Nie
wiedział co jej odpowiedzieć. Na pewno chciał się zakochać, znaleźć wybrankę na
dobre i na złe. Jednak nie miał czasu takowej szukać… Chyba nie powinien
narzekać, skoro kandydatka stała właśnie przed nim.
-
Nie wykluczam tego – odrzekł po chwili.
-
Więc co zamierzasz? – Miyuki czekała tylko na jego krok. Już wystarczająco powiedziała
co nie bardzo miało pożądanego efektu, więc chyba pogodziłaby się z porażką…
Sasori zastanawiał się nad swoimi zamiarami, nad wszystkim… Miyuki miała
wszystkie cechy, które dobrze by im wróżyły. Kochała jego, kochała Naokiego,
była dobra, miła i piękna. Tylko idiota by ją odrzucił, ale czy to uczciwe
zaczynać tak jakikolwiek związek?
–
Pozwól się kochać.
Nie odpowiedział jej. Chciał to
wszystko sobie przemyśleć, będąc zupełnie sam na sam ze sobą. Wyszedł więc z
pokoju, udając się do salonu, aby przywołać do siebie Naokiego. Wtedy też
rozbrzmiał dźwięk telefonu, bynajmniej nie jego. Jego syn, kierując się
dźwiękiem, wygrzebał urządzenie z pomiędzy poduszek a kanapie.
-
Daj to. – Sasori wystawił rękę po telefon. Od razu rozpoznali telefon Miyuki.
-
To telefon Miyuki.
-
Taa, pewnie go u nas zostawiła… Chodź, przebierzemy się i zjemy coś w knajpce
na dole – zapowiedział, biorąc go na ręce.
-
Nie odbierzesz? – dopytał chłopiec.
Saso
skrzywił się na to pytanie. Dzwonił ojciec Mi, co miał mu powiedzieć…? Żeby
jednak nie wzbudzać podejrzeń, odebrał.
-
Miyuki, dzięki Bogu, odebrałaś. – Rozmówca po drugiej stronie odetchnął z
wielką ulgą. – Gdzie jesteś, dziecko?
-
Umm… Z tej strony, Sasori Akasuna. Miyuki zostawiła u mnie w mieszkaniu telefon
– zaczął, pomagając swojemu dziecku się przebierać.
-
Rany boskie, gdzie się podziewa ta dziewczyna...
Sasori
zastanawiał się co ma odpowiedzieć, by dziewczyna nie miała przypału w domu.
Wtem po drugiej stronie chyba odbywała się jakaś rozmowa.
–
Dodzwoniłem, ale.. Nie, rozmawiam z jej szefem… Co ty…?!
Akasuna
już wiedział, że dostanie reprymendę od Yosuke.
-
Hej, ty! Skąd masz jej telefon?! Co zrobiłeś mojej siostrzyczce?!
W
jednej chwili chyba ojciec mu wszystko wytłumaczył.
-
Właściwie dzwoniła do mnie niedawno od koleżanki z pytaniem o telefon… –
Wymyślił to kłamstwo, a Naoki spojrzał na niego karcąco. Nie wolno kłamać!
Przyłożył palec do ust. – Nic jej nie było, więc pewnie niedługo wróci.
-
Bądź w domu. Przyjadę po jej telefon! Gdzie mieszkasz?
-
Ale ja nie mogę, bo… wychodzę z synem. – Taa jeszcze by zobaczył, że jego
siostra jest u niego i śmierć na miejscu.
-
Nie, nie kłopocz się. Przepraszam za syna…
Ojciec Miyuki był zupełnym
przeciwieństwem swojego syna. Był sympatyczny i spokojny. Inaczej rozegrał
sprawę z telefonem i podziękował za wiadomości o córce. Po rozłączeniu się,
schował telefon do kieszeni i wrócił do przygotowywania syna do wyjścia.
OD AUTORKI
Dobry xD Może zacznę od złych wieści, a więc... kochani... PRZYTYŁAM ;( ;( nie wiem co ja teraz zrobię, bo rano kupiłam sobie ciastka :( No coś mni strzeli zaraz... tak to jest po tych wszystkich głupich świętach... :< a teraz druga rzecz, ten rok powitał mnie cholernie skąpą weną. Niemniej jednak żeby nie robić żadnyc przerw pomyślałam, że o prostu zamiast normalnie rozdziału, na następny poniedziałek pojawi się tzw. rozdział 0 cz. 1. - tu będzie opisany początek związku Saso i Noriko - miały się pojawiać w soboty, ale za częste rozdziały to chyba też jest niewygodne :P no i ja tak zyskam czasu na pisanie, a więc za tydzień rozdział 0 cz. 1. za dwa tygodnie rozdział 56 i tak na zmianę ;)
Dalej, teraz zacznie się taki sezon 6 i z góry uprzedzam, że w nim bardziej się skupie na postaciach drugoplanowych, a nie SM, no sorry, ale będzie chociaż zabawnie xD znaczy taki jest plan, sami ocenicie :)
Szablon zmieniony - wykonany przez Emptiness :D bardzo dziękuję jej za zrobienie, a wam za wybór :P
Dziękuję też za to wszystko inne, za waszą aktywność :D :*
DATA
12.01.2015
SPOILER
???
Po pierwsze... WTF?!?!?! Dlaczego Itachi się ożenił?! Może to nawet nie jego dziecko! Dobra... Spokojnie... Ale... Jak... Dlaczego Ty mi to zrobiłaś?! Ufałam Ci! Serio, to mnie zabolało... (XD)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej Deidara uratował sytuację i świadkował... To akurat było dziwne, ale wiadomo. Nikt się nie przejął, bo szok, że Itachi zaciążył jakąś pannę... Nie, nie, nie... NIE. Dlaczego? Dlaczego nie Shee? Szczerze powiem, nie wiem czy polubiłam tą całą Kanę. Serio. Jestem jakoś sceptycznie nastawiona. Nie chodzi mi o to, że ona ma jakąś kryminalną przeszłość czy coś. Ale nie jestem do niej jeszcze przekonana. To dlatego zerwał z Shee? Bo się dowiedziała, że ją zdradził? O mój Boże... A ja myślałam, że to Shee urodzi mu jakieś pięcioraczki czy coś... Matko... Przyznaję, TO mnie zaskoczyło. Okropnie zaskoczyło!
Ale okay...
Ogólnie to mi w tym rozdziale i w tamtym szczęka opadła do samych kolan! Wszystko jest zaskoczeniem. Miyuki i Sasori... No w końcu! Ileż można czekać aż coś się między nimi wydarzy? To było takie pozytywne... Chociaż to złe słowo, bardziej pasuje tutaj... nie wiem. Jednakowoż to było świetne. Ona taka delikatna i on taki czuły. Cudo. Jak z tym portfelem wyjechał i że "Ile bierzesz za noc?" W tym momencie miałam ochotę wyrzucić komputer za okno. Serio, tutaj mi oczy z orbit wyszły.
Jeszcze raz wrócę do Deidary.. Ten moment, kiedy się spotkali we trójkę i jak mu powiedział, że Itachi się ożenił. Tutaj to suszyłam zęby, nie ukrywam. I w ogóle ten fragment wymiatał.
Ten rozdział wymiatał, i poprzedni, i jeszcze poprzedni... Rany... Każdy Twój następny rozdział jest lepszy od następnego i już nie mogę się doczekać poniedziałku!
Dużo weny i pozdrawiam :)
P.S. Nie martw się... Ja też zgrubłam :( To nie jest fajne :/
Sorry, sorry xD taki miałam plan od początku, to jego dziecko, w tym mogę cię zapewnić xD
UsuńUfałaś mi? No nie, Shiori, dlaczego? xD Nie powinnaś tego robić xDD
Cóz, szczerzę mówiąc strasznie mnie to cieszy, że udało mi się ciebie zaskoczyć xD co do Shee, to wiadomo – to sławna w internetach wybranka Itacha, a przynajmniej z imienia, jednak ja lepiej się czuję z własnymi postaciami, a Itasiowi planowałam dzieciaka od dawna, a jakoś nie pykało mi to z Shee xD
No wiem, już w takiej jakoby połowie opowiadania się pokochali xD hahaha, no widzisz, Saso nie umi żartować, gdyby to nie była Miyuki to by dostał po ryju xD
To mam nadzieję, że uda mi się pisać więcej zadowalających fragmentów :P
Oj to coś czuję, że teraz mój poziom zacznie diametralnie spadać :<
Odp.ps: Jesteśmy smutnymi grubaskami… :(
- To wypierdalaj!
OdpowiedzUsuńXD
Ja jebe. Śmiałam się z tego chyba przez pół godziny. No po prostu padłam, ale zresztą nie pierwszy raz u ciebie padłam. No ale to było genialne. Uwielbiam tą niechęć Dei'a do Uchihów. Mój ziomek.
Jak mogłaś. Ona mu się oddała z miłości, a on co... Kurwa no, zabolało aż mnie. Osobę z innego, rzeczywistego, świata. A co jak oni serio żyją? Mają takie uczucia jak my i wgl? A ty jesteś ich Bogiem? Jak się czujesz? Okropnie?
Jebło mi na mózg. Ale nie no to serio smutne. Jestem zła nawet na Mi, że jest taka głupia. Dobra miłość miłością, ale niech myśli racjonalnie plz...... Będzie mniej cierpiała jak będzie myślała. Bo ja teraz już nie wiem czy oni ze sobą będe. Czy ty z tego dramatu nie zrobisz. No zmyliłas mnie, głupia nooo XDDD
Ale dobrze, to się ceni. Byłoby zbyt łatwo, gdyby nie to no nie? XD
Kurcze teraz co dwa tygodnie. Ech.
No dobra. Papapapapa. Wenyyyy. Weeeeeeny kobieto, weeeeeny.
Hm, to chyba niewiele potrzeba, abyś PADŁA XD No, ale wiem, jak ubóstwiasz ich nienawiść xD
UsuńTyle pytań… xD Kurde, nie wiem… co ty?! Chcesz mnie zdołować?! XD
A tak serio… grałam w simsy, tam to w ogóle się działo, więc niech ci siedzą cicho… bo ich zabiję… XD
Hahaha, ale ja wiem – miłość pcha do głupot xD zobaczymy czy wyjdzie im to na dobre czy wręcz przeciwnie xD Dramat? Ja i dramat? Plisss XD
Prawda, prawda XD
Nie narzekaj XD
Dobra, powracam i od razu przepraszam za taki długi czas bez komentowania - ostatnio miałam do tego jakąś niechęć, ogólnie do pisania, ale mam nadzieję, że już powoli przechodzi :c
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... wkurzyłam się zarówno na Akasunę, jak i na Miyuki. Ale dobra, idę po kolei bo sama się jeszcze zagubię w tych moich emocjonalnych doznaniach XD
Nie mogę z tego, że Itachi się ożenił i to jeszcze nie ze swoją dziewczyną! (ciekawe wgl co na to Shee, odpuściła go sobie tak po prostu czy może ona nawet nie wie? :o), ale Kana jest taka słodka i ogólnie polubiłam to, że wali tak prosto z mostu :D Ej czy Itachi się w ogóle tym przejął? Bo wydaje się, że bardziej zdenerwowana jest jego matka XDD I DEIDARA ŚWIADKOWAŁ, NO JEBŁAM. I potem jeszcze te jego "rady", ja się obawiam, że z tego powoli wykwitnie jakaś... przyjaźń, a może i coś gorszego ;o
Naoki jest taki słodki z tym dbaniem o Saso, fajnie, że Akasuna wreszcie poświęca mu więcej czasu. Ogólnie serio go nie rozumiem - jak Miyuki i on kogoś mieli, bo chciał z nią być, a teraz gdy nie ma przeszkód, to mu się odechciewa. A TO NIBY LASKI SĄ SKOMPLIKOWANE :))
Chciałabym zobaczyć zakochanego Hidana XD To byłoby ciekawe, pewnie zachowywałby się jak taki przedszkolak, który nie ma pojęcia co robić! Mam nadzieję, że kiedyś wykombinujesz taką sytuację! :D
" – Miłego wieczoru. Do zaś" - JEZU, SIKAM XDD Już czytałam ten tekst na wcześniejszym blogu, ale nie mogę znowu z tego jak sobie wyobrażę pijanego Uchihę. Muszę korzystać z tego pożegnania, serio.
No i stało się - akt miłosny głównych bohaterów (musiałam to napisać XD). Ale wiesz co? Wkurzyłam się chyba bardziej na Miyu niż Saso, bo:
1. jako jedyna trzeźwa osoba w pomieszczeniu powinna pomyśleć i doskonale zdać sobie sprawę, że spanie ze sobą po pijaku raczej nie skończy się dobrze,
2. nie powinna tego robić, skoro jest w Akasunie zakochana, a on w niej nie,
3. teraz naprawdę wychodzi na desperatkę, bo jak to powiedziała: "Ale chcę być z tobą, przy tobie… Nawet jakbym miała być twoją zabawką…" No kurde dziewczyno, naprawdę nienawidzę czegoś takiego!!! :c
Ale co poradzić, zakochała się, a Saso przynajmniej nie okazał się za bardzo chujem, bo starał się zrozumieć, ale przecież no, nic na siłę. No i chciałabym przeczytać, jak Yosuke wpierdala damskiemu bokserowi (y)!
A tak wgl to szablon śliczny, naprawdę mi się podoba :3 I nie przejmuj się Soli, dam Ci szybką radę jak pozbyć się tej depresji, gdy ktoś zgrubnie... a więc, uwaga - kup więcej słodyczy! Serio, pomaga, przynajmniej w czasie degustacji xD
Pozdrawiam cieplutko i buziaki! :* :D
Nie przepraszaj, doskonale wiem co czujesz… święta i nowy rok kompletnie wypruły moje pokłady weny i chęci… :< ale wiesz, życzę powodzenia w odpędzeniu tych gównianych niechęci!
UsuńNie mogę się doczekać~!
Ni, Shee wie xD ale tak jednoznacznie tegonie opisywałam xD brak pomysłów na takie awanturnicze sceny xD Kana… no pamiętaj, że jest w ciąży, lepiej jej jeszcze nie oceniaj XD Itachi? Czy się przejął? Skąd! Za bardzo go jara fakt, że będzie tatą xD No, biedny Dei, a tak nie chciał świadkować Uchichom xD Tak, przyjaźń na zabój xD
Ale takie rzeczy się zdarzają xD jak coś jest zbyt łatwe do osiągnięcia to się traci zainteresowanie xD
Zakochanego Hidana? XDDDD No proszę cię! To taki paradoks XD lol, nie wiem… może…. xD
NIE ROZUMIEM CO CIĘ W TYTM ŚMIESZY XDDD
Nieuniknione to było, że się ludziom nie spodoba postępowanie Miyuki, ale taki miałam plan xD nikt nie jest bez wad, a wadą Miyuki będzie jej desperacja xD
Yosuke jeszcze niejednemu wpierdoli i o tym przeczytasz xD
A dziękuję :D ;* jeszcze się w sumie do niego nie mogę przyzwyczaić xD za jasny jakoś xD
Dostosuje się do twojej rady, może tak schudnę XD
Początek mi się podoba, szczególnie rozmowa Matsuri z Sasorim i ich plany morderstwa :P Natomiast jeśli chodzi o scenę SasoMiyu Hmm... No nie wiem. Spodziewałam się czegoś romantyczniejszego. żal mi jej nie dość, że traci dziewictwo z gościem po alkoholu (sorry, ale z kimś kto śmierdzi alkoholem ja bym się nie chciała nawet całować), potem na dodatek on ją traktuje z buta. Całe to jego gadanie, że ona jest zbyt wartościowa, żeby się z nią wiązać... Chwilę wcześniej ją przeleciał, halo. Czy aby nie przyspieszyłaś tej sceny, bo wszyscy już na nią czekali? :P No i Miyuki wyszła na dziewczynę, która się nie szanuje skoro twierdzi, że zgodzi się na wszystko, żeby z nim być. Rozumiem sam pomysł, żeby ten ich związek był na początku taki jednostronny, bo Sasori nie chce się angażować, ale ja bym wymyśliła to jakoś inaczej, bo Sasori tutaj wychodzi na straszną szuje.
OdpowiedzUsuńMimo to, fragment erotyczny też mi się podobał :P
Pewnie, bo to na kim innym planują morderstwo XD
UsuńCzy przyspieszyłam scenę? I tak i nie :P widzisz w ciągu ostatnich miesięcy trochę przemyślałam tę historię i teraz wszystko toczy się według tego nowego rozwiązania, gdybymnm szła starym to kochaliby się w 69 xDD niemniej tak właśnie ma być, takie głupie zachowanie Miyuki – jej desperacki byt :P
Czy potraktował z buta? Nie, to raczej taka brutalna rzeczywistość ;) do niczego jej nie zmuszał i nic jej nie obiecywał :P z sympatii do niej nie powiedział jej niczego w stylu „twój problem” XD
Ty byś to na bank wymyśliła lepiej :D ale no, są powody dla których Saso to szuja :P
Hehehe, zbok :P
Przez szablon myślałem, że wszedłem na zły blog ~confused~
OdpowiedzUsuńHahaha XD To się czuje, gdy człowiek się zgubi w internetach :P
Usuńale za częste rozdziały to chyba też jest niewygodne :P. Niby dla kogo :D
OdpowiedzUsuńJestem pewien, że nikt by nie narzekał jakby rozdział wychodził 2 razy w tygodniu :)
Mogło by to cię zmusić do szybszego pisania co niestety nie jest dobre (smutno by nam było gdybyś się wypaliła)
No wiesz - dostałam już trzy razy propozycję ym dodawała roz działy co dwa tygodnie XD nawet czytelnicy mają mnie dość xD
UsuńOj zdziwiłbyś się! :D
Tak, bo ja nie mam przecież życia i jestem tylko prze d kompem i piszę... - nie, to nie ma nic do rzeczy XD (łżesz! XD ale dziękuję xD)
No jak już tak siedzisz to może jakiś rozdział dodasz ? xD
UsuńSmutam już teraz jak nie moge sobie przeczytać rozdziału a co dopiero gdybym musiał czekać na taki 2 tygodnie (o zgrozo!)
Generalnie to nawet jeśli są osoby które wolałyby wolniej wychodzące rozdziały to zawsze mogą sobie odłożyć rozdział na później jednak osoba która wolałaby przeczytać kilka rozdziałów na raz to takiej opcji nie ma :D
A tak btw.
UsuńTypowa XD wypowiedź xD w wykonaniu XD Soli xD
Polecam
Moja korektorka zamiast poprawić mi rozdział poszła się uczyć xD co zrobisz? nic nie zrobisz :P rozdział wyjdzie jutro, chyba :P
UsuńKiedyś musiałeś czekać 2 tygodnie i żyjesz! U Amane czekamy już ponad rok!
Zawsze ta osoba może czytać od początku choć nie polecam xD
XDDD spadaj! xD
Korekta pff...
UsuńW sumie to jakość rozdziałów w sensie ortograficznym na pewno się poprawiła ale dalej pojawiają się zdania które przyprawiają mnie o dreszcze xD XDXD Xd xD xd XD xD
Nie robię błędów ortograficznych, ej! xD Ale inne już niestety tak XD
UsuńOdwal się od mojego xD to mój znak rozpoznawczy! xD
Nie zmieniaj mnie :P
Bardzo Cię lubię i bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie ale nie obraź się, z przykrością muszę stwierdzić, że ten rozdział a raczej jego połowa bardzo mnie zawiodła. Pewnie domyślasz się, że chodzi o scenę seksu Miyuki i Sasoriego, rozumiem, że taki miałaś plan i szanuje to ale mimo wszystko poczułam duże rozczarowanie. Sądziłam, że do zbliżenia dojdzie inaczej i nie tak gwałtowanie i to w dodatku po pijaku. Ja na miejscu Miyuki choćbym nie wiem jak kochała faceta nie oddała bym się pijakowi, ale Ona to Ona.
OdpowiedzUsuńZobaczymy co będzie dalej, faktycznie Kazama wychodzi na żałosną desperatkę a Sasori na zwykłego ch...dupka
Pozdarawiam Cię cieplutko :)
Nurami
Ciężko mnie obrazić, ale śmiało, możesz próbować xD
UsuńRozumiem, że czujesz rozczarowanie i no, byłam świadoma, że to będzie nieuniknione ;) Niemniej jednak tak chyba wzrosła twoja ciekawość w jaki sposób to rozwinę :D Cóż, nie oceniaj tak szybko tego opowiadania - dopiero jestem w połowie (ALBO MNIEJ!) :P
Mi osobiście bardziej zależy na aspekcie komediowym, więc romans to taki dodatek, aby pociągnąć akcję ;)
Również pozdrawiam i dzięki :D
Gdzie rozdział? ;c
OdpowiedzUsuńW korekcie :<
UsuńDzisiaj raczej nie będzie xD
ale jutro pewnie tak :<