Dosyć późnym wieczorem Hidan zrobił sobie nalot na
pobliski supermarket i kupił kilka niezdrowych smakołyków. Już zaczynał być
trochę podjarany wyjazdem na majówkę z kumplami. Trochę bardzo. Miało być
zajebiście, bo miał pojechać Naoki. Hidan musiał wymyślić jakieś fajne zabawy i
dobre powody do spławienia Saso, ale w tym to by mu chyba Deidara bardzo
chętnie pomógł. Gdy w końcu wyszedł ze sklepu, zaczął wpakowywać reklamówki do
bagażnika w swoim samochodzie. Przy okazji usłyszał awanturę jakiejś pary.
Super, była okazja aby się z kogoś pośmiać. No oczywiście, że zaczął się ciut
przybliżać, by lepiej słyszeć. Coś tam, coś tam, ciągle do niego piszesz, coś
tam, coś tam, kim on dla ciebie jest – takie tylko fragmenty zasłyszał, ale
rozumiał, że dziewczyna przyprawiała mu rogi. Heh, frajer.
-
Powtarzam ci, że piszę do przyjaciółki! – zawołała dziewczyna i to zatrzymało
podsłuchiwacza, bo znał te głos! Wychylił się troszkę bardziej zza samochodu,
by obejrzeć twarze. – Przestań mnie tak kontrolować!
Wohohoho!
Toż to Miya. Jaki ten świat mały...
-
Gdybyś nie dawała mi powodów, to bym tego nie robił! – krzyczał ciągle koleś i w
pewnej chwili szarpnął dziewczynę do siebie. – Masz mnie za idiotę, z którym
można grać na dwa fronty?!
-
Nie robię tego, Keichiro! – zawołała Miyuki już męczona i zirytowana tym, że
musi się tłumaczyć z czegoś, czego nie zrobiła. – Jestem wobec ciebie uczciwa!
-
Tak? To o co chodziło tej dziewczynie z klubu? W dodatku nie było cię całą noc
w domu! – warknął, szarpiąc ją agresywnie za ramię. – Gdzie wtedy byłaś Miyuki?
– uciekła od niego wzrokiem.
-
Pracowałam…
-
Pracowałaś? W łóżku? – sarknął. – Zamieniłaś się z opiekunki na dziwkę?
-
Nie! Jak mi nie ufasz, to po prostu ze sobą skończmy!
-
Mowy nie ma – zaparł się dla odmiany. – Jesteś ze mną i nie pozwolę ci się
więcej puszczać!
-
Ja się nie puszczam!
-
Zamknij się – zawołał i uderzył ją w twarz tak mocno, że upadła na maskę
pobliskiego samochodu, a stamtąd zleciała na ziemię.
Jęknęła,
bo mocno uderzyła w ramię. Hidan przyglądał się tej całej sytuacji sprawdzając,
jak to wszystko się potoczy. Koleś z którym się spotykała, niemal od razu
zmienił nastawienie.
–
Miyuki, kochanie, przepraszam. – Przytulił ją mocno do siebie. – Ja nie
chciałem… Ale czasem mnie tak denerwujesz.
Zdezorientowany
Hidan zamrugał oczami. Koleś był pierdolnięty jakiś.
-
Hej! Cześć Miya!
Nadeszła
pora, aby wkroczyć. Miyuki zerknęła na Hidana, a potem szybko się odwróciła i
doprowadzała do względnego porządku.
–
Co słychać?
-
Kto to? – zapytał Keichiro oskarżycielskim tonem.
Hidan
się zaśmiał. Że niby on i Miyuki? No, może jakby powiększyła cycki, a jej twarz
wyglądałaby bardziej kobieco, a nie tak dziecinnie. Hidan miał swoje wymagania!
-
Mój ko…
-
Sąsiad – poprawił ją szybko, bo przecież nie zagadał tak bez powodu, nie miał
zamiaru zostawić jej z tym kolesiem sam na sam. – Jedziesz już do domu?
Podrzucisz mnie, nie?
-
Przecież ty…
-
O rany – wtrącił ponownie. – Chyba przesadziłaś z różem na jednym policzku – powiedział
w bardzo wymowny sposób, ponieważ wiedział, że została uderzona. – Ale jak nie
chcesz to mogę sobie z tym poradzić w inny sposób – powiedział, niby od
niechcenia splątując palce, a potem wyginając je, aż kości wystrzelały. Miyuki
wiedziała, co zamierzał kolega Saso. Przyjebać Keichiro.
-
Nie, to niepotrzebne. – Zatrzymała go. – Keichiro… Podwieziemy go? Proszę.
-
Nie chciałem cię jeszcze odwozić… Ale w porządku…
Nie był za bardzo zadowolony z nowego pasażera, ale hej!
Hidan też nie był szczęśliwy zostawiając swój samochodzik. Miyuki otworzyła
przednie drzwi samochodu, ale na jej miejsce wpakował się Hidan. Jej chłopak
spojrzał na nią gniewnie znad samochodu. Z jakimi prostakami się ona zadawała?!
Ale ona sama była niezwykle wdzięczna za to, że chłopak się pojawił. Ulżyło
jej, bo nie chciała myśleć, jak to spotkanie by się potoczyło.
-
Keichiro – przedstawił się, wyciągając rękę do nowo poznanego pasażera, gdy
stali na czerwonym świetle.
Hidan
skrzywił się na ten gest. Co go obchodziło, jak miał na imię? Powinien
spierdalać w podskokach.
- Hidan…
Sorry, ale nie podam ci ręki. Wiesz, zarazki i tak dalej – powiedział, udając,
że się brzydzi, co wyszło mu rewelacyjnie, bo serio się go brzydził. Keichiro
położył rękę z powrotem na kierownicy.
-
Przyjaźnicie się? – zadał kolejne pytanie Keichiro.
Jego
rozmówca miał go już serdecznie dość. Kim on był? Jakimś, kurwa, dziennikarzem?
-
Tak.
-
Nie – odpowiedzieli w tym samym czasie.
Miyuki
zdębiała, a Hidan westchnął. Kobieto, lepiej nic nie mów…
– Tylko
znajomi. Przyjaźnie to się z jej sios…
-
Bratem! – poprawiła go czym prędzej Miyuki, ale Keichiro i tak spojrzał na nich
podejrzliwie. – Wiesz, taki mają sposób przyjaźni… Zmieniają sobie płeć.
Dziewczyna
zaśmiała się zakłopotana. Hidan westchnął, bo znów musiał ratować sytuacje.
-
Taa, odkąd zobaczyłem go w sukience to
nie ma przy mnie życia – powiedział ze śmiechem, a Miyuki wytrzeszczyła
oczy.
-
Wielki mistrz boksu, Yosuke Kazama, w sukience? Niebywałe! – skomentował
Keichiro.
-
Twoim bratem jest Yosuke?! – Hidan, aż odwrócił się z wrażenia. Miyuki nie
wiedziała co robić, no przecież teraz przez niego wszystko mogło się wydać!
Samodzielnie wymyślił i zjebał plan, no
geniusz. – Znam go! Trenuje… - wtedy zrozumiał, że gada za dużo i umilkł
raptownie.
-
Wiem – powiedziała Miyuki, chichocząc głupio. – On tylko tak żartuje! –
zwróciła się do swojego chłopaka. – Zawsze tak reaguje… Jak przystało na fana
numer jeden – oświadczyła, a wtedy obmawiany mężczyzna zmroził ją wzrokiem. – Prawda…?
-
Taa… - burknął.
On?
Jego fanem?! Świetnie! Tak się kończyło pomaganie ludziom. Upokorzeniem. Na
szczęście po niedługiej chwili dojechali pod dom Miyuki. Wyszli z samochodu i w
gruncie rzeczy Hidan powinien udać się do swojego mieszkania, ale czekał sobie,
aż tamten typek odjedzie. Keichiro podszedł do swojej dziewczyny i wyszeptał
jej coś do ucha głaszcząc po wcześniej uderzonym policzku. Zgodziła się na to
coś, spuszczając wzrok w ziemię. Wtedy ujął jej podbródek i pocałował, co najwyraźniej
niechętnie odwzajemniała. Hidan przerwał im te chwilę przechodząc obok i strasznie
mocno kaszląc. Głośno komentował, że mu zimno, że coś tam i coś tam.
-
Łooo kurwa – wyrzucił z siebie i ponownie zakaszlał. – Chyba będę chory… Jak
sądzisz Miya?
-
Możliwe… Przecież panuje wirus… Ebola – odpowiedziała z uśmiechem.
-
To chyba to złapałem – zapowiedział. – Idziesz już? – zapytał tego tam, Keichiro.
-
Taa, widzimy się w weekend, skarbie – powiedział do Miyuki i wsiadł do
samochodu. Oboje odczekali, aż samochód zniknie z zasięgu ich wzroku.
-
Hidan, błagam, nie mów o tym nikomu! – zawołała do niego od razu.
-
O czym? Że facet cię leje? – zapytał retorycznie. – Chyba sama powinnaś to
powiedzieć bratu. Na Saso nie licz, przecież wiesz jaki on jest… Może by go
uderzył, ale sam by sobie zrobił krzywdę.
-
Nie mogę, mój brat jest za bardzo porywczy, zabiłby go… A Sasoriemu nic do
tego. To mój problem.
-
Taa… I zajebiście sobie z nim radzisz – stwierdził. – W końcu zobaczą, że facet
nie znaczy cię malinkami tylko siniakami – zapowiedział. – Zrób sobie tę…
obdukcję, czy jak to tam. Albo z nim zerwij.
-
Myślisz, że nie próbowałam? Każdy mój sprzeciw tak się kończy… Obiecaj, że
nikomu nie powiesz!
-
Okej… - I tak miał zamiar powiedzieć, skoro sama nie umiała tego zakończyć. – A
tak dla twojej wiadomości, twój brat to frajer! Nie jestem jego fanem, tylko
rywalem. Co trening tłucze mu mordę!
-
Nie zauważyłam, żeby miał jakieś ślady obicia… Pewnie za słabo uderzasz.
Prychnął dumnie. Na bank bił lepiej, niż ten jej facecik.
No… Ale mógł tego nie mówić na głos. Zagryzła wargi skrępowana, wstyd jej było,
że to widział. Poprosiła go jeszcze raz, aby nie mówił nic Sasoriemu, ani
nikomu innemu, bo sama to załatwi. Na pewno.
Kolejnego dnia w szkole średniej panował straszny hałas,
w dodatku nie tylko na przerwach. Było to spowodowane tym, że nauczyciele byli
zajęci przygotowaniami do po południowego apelu, gdzie będą żegnać klasy
maturalne, bo im pozostało jedynie napisanie testu dojrzałości i mogą sobie
pójść na studia czy co tam chcą. Nagato zamienił kolejność lekcji ze swoją
klasą, najpierw była godzina wychowawcza, a potem matematyka. Na początku
planował posprawdzać garstkę sprawdzianów, która mu została, ale wszystko
zmienił dosyć poważny spór dwóch uczennic. Jedną z nich była Matsuri, a drugą
Aiko.
Wychowawca razem z klasą wcielili się w rolę psychologów
i każdą z nich wysłuchali. Z początku chodziło o chłopaka, a potem zaczęły
wyrzucać z siebie wszystko co im leży na sercu. Że Aiko się przechwala swoimi
bogatymi rodzicami, zawsze ma najlepsze ubrania i wszystko ma najlepsze i w
ogóle jaka to ona nie jest.
-
Pieprzona snobka! – warknęła Matsuri, a w klasie zabrzmiało przeciągłe „uuu”.
-
Jak mnie nazwałaś, lafiryndo?! – odpyskowała tamta i byłoby doszło do walki,
gdyby Nagato razem z Konohamaru nie rozdzielili dziewczyn. Nastolatki bywały
straszne.
-
Dobrze, znamy już punkt widzenia Matsuri. Klaso, chcecie coś dodać lub
sprostować?
Niektórzy nieśmiało podnieśli ręce i przyznali Matsuri
racje, a inni powiedzieli, że dziewczyna jest bardzo sympatyczna i nigdy nie
zauważyli, aby się obnosiła z swoim bogactwem. Jednak wypomniane jej było stałe
reklamowanie restauracji rodziny, gdy na przykład mieli wigilie klasową, ale
według nich nie robiła nic złego. Wtedy nadeszła kolej na wygłaszanie krytyki
dla Matsuri. Aiko stwierdziła, że wykorzystuje ona swoje znajomości do poprawy
ocen, wypomniała jej konkurs matematyczny, za który to Hanabi powinna tylko
dostać nagrodę. Hanabi wstała wtedy z krzesła z takim impetem, że aż upadło za
nią.
-
Nie byłaś na tym konkursie, więc nie wiesz jak się odbywała nasza współpraca!
-
Nie trudno się domyśleć, skoro Mats się tak miernie uczy – prychnęła Aiko, a
Matsuri chciała jej porządnie przywalić w ten wytapetowany ryj, ale Konohamaru
ją powstrzymywał.
-
Niech cię to nie obchodzi jak się uczę!
-
Twierdzę tylko, że sama powinna pracować na swoje oceny, a tu wykorzystuje
Hanabi albo Daisuke.
-
Daisuke akurat wszyscy wykorzystują! – stwierdziła fakt.
No
co ma zrobić, jak taki z niego pomocny kolega? Czy notatki, czy zadania domowe…
Wszystko dawał spisać.
-
Spokój, spokój! Hanabi siadaj – nakazał Nagato, więc tak zrobiła, ale
zapomniała, że jej krzesło się przewróciło, skutkiem czego glebnęła na ziemię.
Parę osób w klasie się zaśmiało, a w szczególności Konohamaru. – Nic ci się nie
stało?
Po jej zaprzeczeniu powrócili do tematu. Konohamaru
powiedział, że nie rozumie o co ten cały ambaras, bo nawet z pomocą Matsuri nie
uczy się jakoś zajebiście. Jeden koleś w klasie zarzucił, że Matsuri strasznie
się użala nad sobą, a nie wykazuje jakiegoś większego zainteresowania drugą
osobą. Cała klasa zamilkła, no bo coś w tym jednak było. Matsuri zrobiło się
przykro, że inni mieli o niej takie zdanie. Daisuke natomiast wstał z ławki i
podszedł do koleżanki, podając jej chusteczkę higieniczną. Rzecz jasna to
Hanabi była przy niej pierwsza i ją pocieszała.
-
Koniec tej „zabawy”. Zajmijcie się czymś przyjemnym albo podam wam inne zajęcie
– stwierdził Nagato.
Nie
sądził, że tak się to rozwinie, że ktoś się rozpłacze. Nie takiego efektu
oczekiwał.
-
Dlaczego? – jęknęła jakaś dziewczyna. – Mi się to podoba i chciałabym wiedzieć
co o mnie sądzą.
-
Wasza klasa się chyba nie nadaje do takich psychologicznych analiz.
-
Ja się nie rozpłakałam – prychnęła Aiko.
-
Pewnie miałaś za drogi tusz do rzęs – odpowiedziała Hanabi, na co Aiko się
skrzywiła. – Ja mogę wystąpić, jedyne co mnie obchodzi to zdanie tych trzech
osób, więc nie zaszkodzi mi posłuchać.
-
Powiedziałem nie – powtórzył stanowczo Nagato. - Choćbyście nie wiadomo jak
mocno sobie wmawiali, że nie obchodzi was zdanie innych, to jednak i tak
odciśnie się wam ono gdzieś w sercu.
Niektórzy trochę pomarudzili, bo sądzili, że fajnie tak
posłuchać krytyki innych. No, ale nie dało się przekonać profesora. Może
Daisuke by dał radę, ale za bardzo najechali na jego przyjaciółkę i zajmował
się podnoszeniem jej na duchu. Minęła godzina wychowawcza, niektórzy wyszli na
przerwę, a niektórzy zostali. Między innymi Nagato, sprawdzając sprawdziany.
Akurat nadeszła kolej na pracę Yumi… Mimowolnie przypomniał sobie ostatnią
skandaliczną sytuację. Nie spodziewał się, że mogło dojść do czegoś takiego w
jego nauczycielskiej karierze. Jakby tego było mało, to dziewczyna nadal sądziła,
że ma u niego jakąś szansę. Ostatnio czekała na niego przy samochodzie i
oznajmiła, że będzie się starać, aby ją zaakceptował. Wszystko przez jeden
głupi komplement. Westchnął ciężko.
-
Psorze, zakochałeś się? – spytał wyszczerzony Daisuke, stojąc przy biurku.
-
Nie – burknął, a uczeń się zaśmiał. Akurat. – Chciałeś czegoś?
-
Minęło… – Spojrzał na swój wypasiony zegarek. – już jakieś dziesięć minut
lekcji. To skoro nic nie robimy to pomyślałem, że mogę coś ogłosić – Nagato
troszkę się zdziwił, nie słyszał dzwonka. - To mogę?
-
Jasne, proszę. – Wstał i odchrząknął znacząco, ale nikt go nie słuchał. –
Usiądźcie i słuchajcie co ma wam… Halo! Usiądźcie na miejscach! – Ciągle jak
grochem o ścianę. – SPOKÓJ, DO CHOLERY! – wrzasnął i wtedy dopiero sytuacja
nabrała oczekiwanego obiegu. – Daisuke chciałby wam coś powiedzieć.
-
Dzięks, psorze. – Chłopak ukłonił się. –
Słuchajcie, mam dzisiaj urodziny – powiedział i wyjął zza pleców worek… a
raczej reklamówkę z cukierkami.
-
Fake! Nie masz dzisiaj urodzin – wykrzyknął Konohamaru.
-
Ale kiedyś je w końcu będę miał! – odpowiedział z uśmiechem.
-
Ale…!
-
Ja pier… Znaczy, ja pieprzę, zamknij się Sarutobi. On ma cukierki – bąknął
jakiś klasowy grubas. Nie warto było z nim zadzierać, bo potrafił
przypierdolić.
-
Dziękuję. A tak już na poważnie, to urodziny mam drugiego maja, ale termin nie
współgra z naszą ukochaną majzą – stwierdził ze swoim zniewalającym uśmiechem
na ustach. – Także tego…
Śpiewajcie, jak chcecie
cukierka.
Choć na chwilę mógł się poczuć, jak władca i dyrygował w
ich śpiewaniu. Po wystąpieniu obtarł wyimaginowaną łezkę z policzka. No
wzruszył się. Naturalnie najpierw poczęstował Nagato, mógł wziąć ile chciał.
Chciał jednego, ale widząc, że to krówki, stał się zachłanny. Uwielbiał te
słodycze. Daisuke przeszedł po całej klasie i rozdawał. Kupił tych cukierków za
dużo, bo tata wysłał go do sklepu po dwa kilogramy ziemniaków i siedemdziesiąt
dekagramów cukierków… Oczywiście musiał coś pojebać… Gdy już usiadł sobie w
ławce, to Nagato zapytał, czy jeszcze może się poczęstować.
-
Chyba lubi pan krówki – zagadała Hanabi.
-
O tak, a zwłaszcza nazwę, która przypomina mi o mojej koleżance ze szkoły
średniej. – Usiadł sobie na ławce, a wszyscy słuchali. Nie chcieli go
wyprowadzać ze stanu, w którym sądził, że nie ma matematyki. – Nazywała się
Ushio, ale nasz wspólny znajomy nazywał ją Krówką [Ushi: z jap. Krowa – dop.
aut.], co strasznie ją denerwowało – powiedział i zaśmiał się na wspomnienie.
-
Lepsze to, niż bycie rozgwiazdą… - burknął Daisuke.
Nagato
po chwili zaczął się częstować tymi cukierkami nawet nie pytając o zgodę.
– Już
w szkole średniej chciał pan zostać nauczycielem? – zmienił temat chłopak i przesunął
worek z cukierkami, dając tym delikatnie znak, że jednak powinien pytać o
poczęstunek.
-
Właściwie to nie, ale od zawsze lubiłem matematykę, fizykę czy tam informatykę.
-
Tak sam z siebie? – dopytał jeden z uczniów. – Musiał pan być niesamowitym
nudziarzem.
-
Czy ja wiem? Miałem i mam do tej pory wielu przyjaciół. Nie byłem żadnym
nerdem…
-
A ta… Ushio, to pierwsza miłość profesora? – zapytała Hanabi, trochę wścibsko,
ale co tam.
-
Ekhm… - Odchrząknął skrępowany. – Lepiej wróćmy do lekcji.
Uczniowie
zaczęli marudzić, bo przecież tak dobrze się im rozmawiało… Ale Nagato był
konsekwentny i nakazał im wyjąć podręczniki. Daisuke zapytał czy mogli by się
umówić, aby w przyszłym roku szkolnym mogli poprowadzić sobie lekcję matematyki
na ocenę. W końcu wydawało mu się, że to bardzo fajna sprawa. Nagato obiecał
się jedynie nad tym zastanowić, wszakże chodziło o zmarnowanie jakiejś godziny
tak cennego przedmiotu. Ledwo otworzyli swoje książki, a do klasy zapukał
przewodniczący szkoły z komunikatem. Uzumaki pozwolił Hiroyi wystąpić.
-
Ale nie gadajcie, tylko słuchajcie… - upomniał uczniów.
-
Właściwie to sprawa jest do profesora – uprzedził Hiroya, na co się zdziwił. –
Pan o tym jeszcze nie wie, ale w szkole mamy pewną tradycję…
No faktycznie nie wiedział o tym i nie był z tego zadowolony.
Ostatnie klasy zawsze pisały na kartach kilka sławnych postaci ze świata, z
którymi nauczyciele mieli się utożsamiać w ciągu ostatniego tygodnia szkoły.
Mieli przyjąć zachowania tych osób i mogli się za nie przebrać. Taka parodia z
udziałem nauczycieli, aby zrobić frajdę uczniom. Nagato musiał wyciągnąć los z
koszyczka, a uczniowie od razu zaczęli się nabijać.
-
Może wylosuje profesor Shakirę – rozmarzył się Daisuke. – Och! Albo Jay Lo!
-
Oby nie wybrał Putina… - rzekł ktoś z klasy z nadzieją.
Nagato
włożył dłoń do koszyczka i zaczął losować. W klasie zapanowała cisza, każdy był
ciekawy w kogo wcieli się ich profesor. W końcu Nagato rozwinął wylosowaną
karteczkę i przeczytał sobie swoją postać. Nie był zbytnio zadowolony z wyboru.
Ciekawska klasa zaczęła wymuszać na swojego wychowawcę odpowiedź. Zapytał
Hiroyi czy tak można, a ten wzruszył obojętnie ramionami. Można było, ale nie trzeba.
-
Kim Dżong Un – odczytał na głos swój wybór i zrobiło się zamieszanie. Niektórzy
się śmiali, a niektórzy lamentowali, przeczuwając swój najgorszy tydzień. –
Hej, ja też nie jestem z tego zadowolony… - Hiroya wykorzystał chwilkę przerwy
i podszedł do Daisuke, który przywołał go ręką.
-
Co jest?
-
Szukam cię w szkole od kilku dni – zaczął z pretensją.
-
To nie szukaj. Nie mam szans na zdanie do następnej klasy, więc nie mam po co
tu przychodzić.
-
Kumam. A może za rok będziesz u nas? – spytał chłopak, szczerząc się, a Matsuri
aż się na nich obejrzała z zainteresowaniem.
-
Byłoby fajnie – Hiroya przybił z Dai żółwika i wrócili do omawiania swojego
prawdziwego tematu.
Miyuki jak co dzień opiekowała się małym Naokim w
mieszkaniu. Tym razem postanowiła zająć Naosia wspólnym przygotowaniem kolacji.
Po południu byli w sklepie i kupili potrzebne produkty, aby zrobić pyszną
jajecznicę. Nie było to zbyt skomplikowane danie, ale dziewczyna kierowała się
jedynie umiejętnościami chłopca. Rozbijanie jajek, mieszanie żółtka z białkiem
to było coś co mógł zrobić i narobiło mu to frajdy. Oprócz tego mógł od teraz
pomagać w tym czasami tacie albo po prostu tak pospędzać z nim czas. Ostatnio
Sasori często brał nadgodziny, albo się uporczywie uczył, coraz mniej czasu spędzając
z Naokim. Sama nie wiedziała, czy w ten sposób mężczyzna przeżywa rozstanie z
Kaoru, czy co, ale nie szykowało się nic dobrego.
Weszła do pokoju podopiecznego, który bawił się wesoło,
układając zamek z klocków LEGO. Uśmiechnęła się, może jednak nie warto było
psuć mu zabawy. Gdy tylko jednak ją zobaczył, pociągnął do środka i zaprosił do
wspólnej zabawy. Usiadła na ziemi podając mu wszystkie części, o które
poprosił. Po dwóch godzinach budowla naprawdę robiła wrażenie. Miyu nawet nie
zauważyła kiedy tyle czasu minęło.
-
Dobra robota, szefie! – zwróciła się do Naokiego z uśmiechem. Odwrócił się
również posyłając jej ten pełen ciepła gest.
-
Bez ciebie bym sobie nie poradził! – mruknął, wchodząc w tą grę.
-
Jak tata przyjdzie, to mu pokażesz budowlę, okej? - zmierzwiła mu włosy, ale
jego zadowolenie zniknęło nagle z twarzyczki. Uniosła brew. – Co jest? Coś się
stało?
Pokręcił
głową, na powrót się uśmiechając, ale tym razem było to bardzo sztuczne, nawet
jak na dziecko.
–
Gadaj, bo cię połaskoczę! – zagroziła.
-
No bo… Tata ciały ciaś jest w pracy. – Naburmuszył się. – W ogóle się ze mną
nie bawi!
-
Nao, wiesz przecież, że twój tatuś ma po prostu ciężką pracę i musi być tam
czasem do późna. To nie od tatusia zależy – wytłumaczyła mu na, co skinął głową
z westchnieniem. – Mam porozmawiać z tatą? – spytała, ale on tylko wzruszył
ramionami.
-
Nie, wolę się bawić z tobą! – odpowiedział w końcu wesoło. – Z tobą się bawi
lepiej, niż z tatą.
-
Z tatą na pewno też się można fajnie bawić.
-
Powiecieć ci tajemnicę? – szepnął konspiracyjnie, na co Miyuki przytaknęła
głową, nie kryjąc ciekawości.
-
Tata wołał cię przez sen.
Ta wiadomość wprawiła ją w osłupienie. Wołał ją? Sasori o
niej śnił? Nawet nie wiedziała, jak powinna na tą wiadomość zareagować. Było
jej z tą informacją dobrze. Chciałaby… Ale nie mogła. Nie mogła nic z tym
zrobić, a to wszystko przez Keichiro. Bała się go. To było nienormalne, miała
przecież brata, który bez problemu by go nastraszył, jednak nie chciała go w to
wdrażać. Miał teraz małe dziecko, niepotrzebne mu dodatkowe problemy. Mimo wszystko
dziewczyna obawiała się agresji swojego partnera i nawet nie chciała ponownie
wchodzić na temat zakończenia związku.
-
Mam jeszcze jedną tajemnicę…
-
Jaką? – nachyliła się do niego.
-
Kocham cię.
-
Owww… Ja ciebie też. Bardzo, bardzo mocno.
Wzięła
go w ramiona, całując w policzek. Po chwili jednak mocno rozbolało ją zranione
ramię, zmuszając do uklęknięcia i postawienia dziecka na ziemi. Chyba coś sobie
naciągnęła, upadając na samochód.
–
Achhh… – Skrzywiła się. – Naoki, a może chcesz przygotować wspólnie ze mną
kolację, hmm?
-
Tak! – zawołał radośnie, nie zauważając grymasu na twarzy opiekunki.
Wysłała go wpierw, by się umył i kiedy nie patrzył
złapała się za miejsce bólu, który dopiero po chwili zaczął ustępować. Wtedy
udała się do kuchni i wyciągnęła na stół potrzebne produkty i przybory. Naoki
wkroczył wesoło na kuchenną posesje i od razu wypytał Miyuki o plan działania.
Uśmiechnęła się szeroko i nakazała mu usiąść, by mieć wszystko pod nosem. Starała się nauczyć go rozdzielać jajka i
nawet jej wyszło, nie robił tego perfekcyjnie, ale to kwestia wprawy. Chłopiec
starał się, aby nie wpadła do miski skorupka, ale to dopiero po wyjaśnieniu, że
nie może. Bardzo się przykładał do tego zadania. Miyuki odkręciła lekko gaz pod
patelnią, a po jej nagrzaniu pozwoliła mu samemu przelać zawartość swojej miseczki.
Była cały czas przy nim na wszelki wypadek. Dała mu do ręki długą łyżkę, którą
mógł rozdzielać smażone części jajek i
odrobinę soli, by posypał ów danie. Po wszystkim już własnoręcznie przełożyła
mu całą zawartość na talerz i postawiła na stole.
-
No! Spisałeś się, Naoki. Przybij piątkę – pochwaliła go i wystawiła do niego
rękę, którą radośnie przybił.
-
Dzięki! Ale tego duzio, siam nie dam rady zjeść. – Patrzył na to iście
męczeńsko, ale to wszystko jego własna wina, bo po co rozdzielał tyle jajek…?
To przez jego ambicję. – Pomożesz mi…?
-
Ja…? No… dobra. Jestem strasznie głodna, a to tak bosko pachnie – pochwaliła,
odrobinę przesadzając, ale to głównie dla jego uciechy. – To ja zrobię nam
herbatki, dobra? By było sprawiedliwe.
-
Oki-oki – mruknął, wyczekując na swoją towarzyszkę przy stole.
Po godzinie spędzonej na jedzeniu, rozmawianiu i
przypominaniu sobie edukacyjnych rzeczy, typu poprawne mówienie, nadszedł już
czas przygotowania się do spania. Miyuki pozbierała szklanki ze stołu, a Naoki
miał to zrobić z talerzem, ale strącił go niechcący łokciem, przez co talerz
upadł na ziemię i tam rozbił się na kilka kawałków.
-
Nie podchodź! – zawołała dziewczyna, chyba ciut za głośno i zbyt nagle, bo
chłopiec się jej przestraszył.
Pomyślał,
że zrobił coś naprawdę złego i momentalnie posmutniał.
-
Przepraszam…
-
Nic się nie stało. Nie chcę byś się skaleczył, wiesz? - wytłumaczyła mu z
uśmiechem i przytuliła mocno do siebie, całując jednocześnie w czoło dla
uspokojenia. Mogła jakoś delikatniej zareagować… - To ty pójdź się przebrać i umyć,
a ja tu posprzątam, pasuje?
-
Naprawdę przepraszam…
-
Ej, nie wygłupiaj się. Głowa do góry, przecież to tylko talerz.
Prztyknęła
mu w nos, aby się rozchmurzył. Odprowadziła go wzrokiem do łazienki i zabrawszy
do rąk zmiotkę, ukucnęła i zabrała się za sprzątanie. Tymczasem do domu wrócił
Sasori. Była już późna godzina, więc starał się nie narobić żadnego hałasu.
Ściągnął wyjściowe części garderoby w przedpokoju i ruszył w głąb mieszkania.
Sądził, że o tej porze Miyuki czyta małemu książkę na dobranoc, a zobaczył ją
sprzątającą z podłogi szkło i resztki jedzenia. Powinien jej pomóc, dać znak o
swojej obecności, a zamiast tego oparł się ręką o futrynę drzwi, a głowę oparł
na tejże ręce i ją obserwował. Podziwiał jej ciało, jej cieszące oczy krągłości
w idealnych dla tego zabiegu miejscach. Przed samym sobą przyznał, że go
pociągała jako kobieta, jego instynkty ostatnio się wzmocniły, przykuwał też większą
uwagę do dźwięku jej głosu. Również sam zapach jej ciała doprowadzał go do
szaleństwa. Po rozstaniu z Kaoru musiał się ponownie przyzwyczaić do nocy w
samotności, a to było trochę trudne.
-
Ała! Kurwa… - wyszeptała wulgaryzm.
Akasuna
chyba nigdy nie słyszał, jak przeklinała. To nawet lepiej, bo jej melodyjny
głos w ogóle do tego nie pasował. To brzmiało zbyt słodko, jakby jakiś dzieciak
niechcący zaklął przy rodzicach. Jednak nawet w takiej chwili nie ruszył się
nawet o krok. Spojrzał na nią natomiast z pewną żądzą w oczach, kiedy
dziewczyna usiadła na swoich piętach i zaczęła wysysać płynącą jej z dłoni,
stróżkę krwi. Mimowolnie przejechał sobie językiem po wardze. To nie było
kontrolowane, po prostu miał chęć na bliskość, na seks. Wtem usłyszał otwierane
drzwi z łazienki. Na szczęście dla niego Miyuki się tym nie przejęła. Pewnie
poczułaby się nieswojo, będąc pożerana wzrokiem przez własnego szefa. Odsunął
się cicho od kuchennego progu.
-
Tatuś! – zawołał radośnie Naoki i wtulił w ramiona taty, który ukucnął przy nim
z uśmiechem.
Miyuki
natychmiast odwróciła się w tamtą stronę, nie usłyszała nawet jak wchodził.
-
Witaj, mistrzu, jeszcze nie śpisz?
Zmierzwił
synkowi włosy i podniósł się na równe nogi. Miał taką cichą nadzieję, że jak
wróci, to młody będzie już spał. Miał bardzo męczący dzień w pracy.
-
Nie – odparł Naoki, szczerząc się i nie odstępując od ojca na krok.
-
Przepraszam, to moja wina. Trochę się z nim zagadałam – mruknęła szatynka z
lekkim zakłopotaniem.
Sasori
nic nie odpowiedział. Niby nic się nie stało, ale jakoś nie chciał tego mówić
na głos.
-
Tatusiu przeczytasz mi bajkę na dobranoc? - poprosił ładnie chłopiec.
-
Naoś, tata jest zmęczony. Jutro ci przeczytam, zgoda?
Nao
przytaknął ze zbolałą miną. Wtulił się w nogawkę taty. On nie widział, ale
Miyuki owszem. Chłopiec siłował się ze sobą, by się nie rozpłakać. Rozumiał, że
tata był zmęczony po pracy, ale w głowie tliło się pytanie „Dlaczego?”. Miał
też świadomość, że to kolejna obietnica bez pokrycia. Zawsze tak mówił i wracał
do domu, kiedy on już spał. To takie niesprawiedliwe!
-
Jak chcesz, Naoki, to ja ci mogę przeczytać baję – powiedziała łagodnie Miyu. –
Jeśli mogę – dodała, patrząc na Sasoriego.
-
Możesz! – wtrącił chłopiec, po czym złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć do swojego
pokoju.
-
Chwileczkę – zatrzymał ich Sasori. – Idź się przygotuj do łóżka, a ja jeszcze
zamienię słowo z Miyuki - powiadomił.
Naoki
był zły. Teraz mu się usrało na jakieś głupie rozmowy. Jednak posłusznie
wyszedł do pokoju. Opiekunka przeczesała włosy za ucho. Była taka skrępowana,
gdy byli sam na sam…
-
Usiądź na sofie w salonie i zaczekaj – polecił mężczyzna, a sam poszedł do
łazienki.
Nie wiedziała, co zamierzał, ale to chyba nic… w TYM
sensie. Nie, Miyuki, głupku, za dużo telewizji i masz nie wiadomo co w głowie,
pomyślała sobie. Usiadła posłusznie na sofie i westchnęła ciężko. Denerwowała
się jak na jakimś egzaminie, do którego zupełnie nic się nie uczyła.
-
Miyuki, uspokój się – skarciła samą siebie.
-
Mówiłaś coś?
-
Nie, nic! – zawołała jednym tchem, wstając gwałtownie z siedzenia.
Przez
to odezwał się jej ból ramienia. Syknęła i złapała się za obolałą kończynę.
Sasori zjawił się zaraz obok niej.
-
W porządku? – zapytał.
W
ręce trzymał apteczkę pierwszej pomocy. Ignorując jego pytanie, dziewczyna spojrzała
na niego pytająco. Uśmiechnął się tylko lekko i złapał za jej ramiona,
delikatnie usadawiając na kanapie.
-
Pokaż rękę.
-
Nie, nie trzeba! To nic takiego. Po prostu sobie coś naciągnęłam w ramieniu,
ale to samo przejdzie, a jak nie to wtedy pójdę do lekarza, obiecuję. Niech się
pan nie kłopotu – zaczęła, ale on złapał za nadgarstek jej prawej ręki i
zbliżył do siebie, nie bacząc na jej słowne protesty.
-
Chodziło mi o obejrzenie twojego skaleczenia – oznajmił krótko. – Otwórz dłoń.
-
To nic takiego…
-
Otwórz dłoń – nakazał już bardziej srogo i spojrzał na nią gniewnie. Jeśli
chodziło o utrudnianie pracy medykom to nigdy mu się to nie podobało. – Chcę ci
tylko pomóc. Otwórz dłoń.
-
Mówię, że to nic. W domu sobie sama opatrzę, to moja ręka.
-
Ale mój rozbity talerz – warknął, choć nie o to był zły, tylko o to, że nie
pozwalała sobie pomóc. – Otwórz tę dłoń – rozkazał tonem nieznoszącym
sprzeciwu.
Zrobiła
to, bo zlękła się jego nerwowości. Po tylu kłótniach z Keichiro miała bardzo
złe doświadczenia.
- To
tylko skaleczenie… - szepnęła z fochem, na co spojrzał na nią gniewnie i wolała
się już więcej nie odezwać.
To
postanowienie minęło jednak po jakichś pięciu sekundach. Chciała pogadać z nim
o jego stosunku do syna, ale przy jego nastroju to nie mogło być takie łatwe. A
jednak ta rozmowa nie mogła dłużej czekać. Tymczasem Saso przemył rozcięcie
wodą utlenioną. Miała je dosyć głębokie i długie, przebiegało przez połowę jej
dłoni.
-
Będzie boleć – uprzedził i kolejny raz polał jej dłoń płynem na co syknęła. – Spokojnie,
zaraz będzie po wszystkim – rzekł ciepło, jakby mówił do dziecka.
Ten
łagodny ton ją urzekł. Poczuła nagłą chęć, by pocałować go prosto w usta, które
lekko dmuchały w kierunku jej dłoni. Dłoni ujętej w jego ręce. Uśmiechnęła się
nikle.
-
Długo musiałeś stać za mną, skoro wiesz o talerzu – zagadała, z jej perspektywy
rozmowa na przełamanie lodu, ale Sasori się tym tematem zakłopotał.
-
Nie wiem – odrzekł wymijająco, skupiając się na jej ranie.
Wyjął
z apteczki jakąś maść. Wolał, by zamilkła, w ten czas gdy nie był do końca sobą.
Nie chciał przecież zrobić niczego głupiego. Miyuki skrzywiła się trochę. Jak miała
zagadać, gdy ten zakańczał rozmowę byle jak… Postanowiła postawić wszystko na
jedną kartę.
-
Naoki za tobą tęskni – zaczęła, a on podniósł na nią wzrok.
Zaczerwieniła
się na to lekko, ale nie przerwała i podjęła temat:
– On
bardzo by chciał, abyś ty mu przeczytał tę bajkę…
-
Wiem.
-
A mimo to, nie poświęcisz mu chwili na przeczytanie głupiej książki –
dokończyła, wzburzona tą jego niedbałą odpowiedzią.
Nie
sądziła, że jakieś tam zmęczenie jest dla niego bardziej przejmujące niż własne
dziecko.
-
To nie tak – westchnął ciężko i wyjął z apteczki świeży bandaż.
Tymczasem
Miyu czekała na kontynuację wypowiedzi, ale to nie nastąpiło.
-
Nie tłumacz się tylko zadaj sobie jedno pytanie – zaczęła w końcu, kiedy on
owijał materiał wokół jej dłoni. Wydawał się być nieobecny, ale wiedziała
doskonale, że uważnie jej słuchał. – Czy naprawdę wierzysz w to, że jutro
przeczytasz mu tę bajkę? Czy tak jak się to ostatnio często zdarza, przyjdziesz
do domu, jak będzie już spać?
Dźwięk
rozpruwanego materiału bandaża przeszył te chwilę.
-
Ostatnio mam bardziej napięty grafik, to się skończy niedługo.
-
Ja to wiem i ty to wiesz, ale nie chcę, aby Naoki codziennie mnie witał z
pełnym zawodu spojrzeniem – powiedziała ze smutkiem. – Naprawdę… Kilka kartek,
nawet raz na parę dni, nic ci nie zrobi. Spraw mu tę drobną przyjemność, proszę.
Związał jej opatrunek i schował wszystko do pudełka.
Czujnie obserwowała jego ruchy i czekała na jakąś odpowiedź, na jakąkolwiek
reakcję. Akasuna przez chwilę myślał w ciszy nad jej słowami. W końcu wstał na
równe nogi i oświadczył, że pójdzie do syna. Uśmiechnęła się na ten komunikat.
Poszła za nim, aby się jeszcze pożegnać z dzieckiem. Jednak ten cwaniaczek jej
nie wypuścił. Bardzo się cieszył, że tata mu poczyta. Wątpiła, że mały zaśnie
od czytania. Był taki szczęśliwy…
Poprosił, aby Miyuki usiadła za nim i razem z nim słuchała bajki. Tata był
niesamowity w czytaniu. Zmieniał głosy w wypowiedziach, albo czytał z Miyuki na
role i dodawał mnóstwo humoru do tego. Chłopiec nigdy nie sądził, że ta książka
może być taka fajna!
I nawet się nie gniewał, kiedy doszedł do końca, a on
jeszcze nie spał. W zamian postanowił
bez zbędnych przedłużeń iść posłusznie spać. Przytulił się mocno do taty,
powtarzając mu kilka razy, że go bardzo kocha. Potem pożegnał się z Miyuki i
też jej to powiedział, ale raz. Żeby tata nie był zazdrosny czy coś. Sasori
opatulił syna kołdrą i cmoknął go w czoło. Następnie wraz z Miyuki wyszli z
jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna spojrzała na niego z
uśmiechem, a potem od razu się zakłopotała, w końcu poważnie zaingerowała w
jego plany. Chyba jednak za bardzo wtrącała się w jego życie, ogólnie w życie
bliskich osób… Choć zawsze chciała dobrze!
-
Dziękuję za opatrzenie ręki.
Podniosła
ją do góry, a po chwili nerwowo zaczesała włosy za ucho.
-
To nic… Ja też dziękuję. – Podczas tej niezręcznej pogawędki opierali się o
przeciwległe ściany dosyć ciasnego korytarza, mniej więcej na szerokość drzwi. –
Za tego mentalnego kopa… Nie sądziłem, że przy okazji poprawi mi to humor.
-
Poprawi? A coś się stało? – Wyprostowała się z przejęcia. – Jakieś problemy?
-
Nieważne… To nie twoje zmartwienie – stwierdził i poczochrał jej włosy, jak
jakiemuś dzieciakowi.
Nachmurzyła
się na ten gest i strąciła jego rękę. W tej samej chwili odezwał się jej
naciągnięty mięsień. Syknęła i złapała się za obolałe ramię, a on natychmiast
się do niej przybliżył.
– W porządku?
-
Tak, zaraz mi przejdzie…
-
Rozmasuję ci to – oświadczył, popychając ją lekko do salonu.
-
W zamian opowiesz mi, co cię trapi? – drążyła dalej, bo choć wiedziała, że była
wścibska, to za nic nie chciała pozostawiać go z takim nastrojem. Chciała
także, żeby to jej się zwierzył, poczuła by mu się bliższa.
-
Dlaczego ludzie nie dają sobie po prostu pomóc? – zapytał.
Miyuki
przez chwilę zastanawiała się czy pyta ją, czy też samego siebie. Przeprowadził
dziewczynę na sofę i usiadł tam wraz z nią.
–
Nie byłem w humorze i trochę mnie poniosło… Obarczyłem winą stan pacjentki, bo
przyszła za późno do szpitala – zaczął.
Dziewczyna
ponownie wbiła wzrok w jego oczy. Skarciła samą siebie za niezauważenie
wcześniej czającego się w nich smutku. Bił tak wyraźnie!
– Połóż
rękę na moim ramieniu – poprosił nagle, ujmując jej dłoń i kierując w
wyznaczoną stronę.
Wypełniła
posłusznie jego polecenie. Była z nim bardzo blisko, mogła poczuć zapach jego
ciała, ostatek trwającego jeszcze dezodorantu. Sasori bardzo niepewnie
podnosił jej rękaw do góry. Palce
muskały delikatnie jej skórę, a szare oczy dziewczyny bacznie obserwowały jego
drobne ruchy. Skrzywił się delikatnie.
-
To jak ci z tym źle, to mogłeś ją przeprosić.
-
Miyuki – zmienił nagle temat. – Możesz zdjąć całkowicie bluzkę?
-
Co…?
-
Masz chyba całe ramię sine… Uderzyłaś się? – zapytał.
Odkrył
zaledwie skrawek jej skóry, ale już nie wyglądało to dobrze. Miyuki w momencie
sobie przypomniała sytuacje sprzed kilku dni, jak to Keichiro popchnął ją mocno
na stolik, a potem jeszcze wykręcił obolałą rękę.
-
Wiesz co… Muszę już iść – powiedziała nagle, gwałtownie ściągając rękaw w dół.
-
Zaczekaj, opatrzę ci to, bo strasznie to wygląda.
-
Ja wiem, ale… ale poproszę tatę by mi to opatrzył – powiedziała i niepewnie się
uśmiechnęła.
Nie
chciała by Sasori obejrzał to dokładniej, zacząłby wypytywać. Ani myślała mu o
tym opowiadać! Wstała szybko z kanapy i ruszyła w stronę przedpokoju. Ubrała na
nogi adidasy, ale nie mogła ich zasznurować, w swojej skaleczonej dłoni
straciła napływ sił, dlatego po prostu chowała sznurówki do butów.
-
Pomogę – rzekł Sasori i ukucnął przed nią, robiąc to, czego sama nie mogła. –
Nie za mocno?
-
Idealnie.
Uśmiechnęła
się w podzięce. Sasori wstał, nie pozwalając jej na utrzymanie dłuższego kontaktu
wzrokowego. Również się podniosła i sięgnęła po swoją marynarkę, lecz wpierw
wyjęła z niej telefon i sprawdziła godzinę.
–
Cholera. – Spojrzał na nią pytająco, a ona w pośpiechu ubrała na siebie ciuch.
– Za pięć minut mam autobus. To ten… Trzymaj się, pa.
Stanęła
na palcach i cmoknęła go w policzek, po czym szybko wybiegła z domu.
-
Na razie – mruknął i zamknął za nią drzwi na górny zamek.
W czasie, gdy Sasuke na dobre zaczął się przykładać do
nauki do matury, Itachi wprowadził w życie swój plan zemsty i zaprosił do
siebie zarówno Hidana, jak i Deidarę. Ten ostatni naturalnie by nie przyszedł,
gdyby nie chodziło o wkurwianie tego gnoja, młodszego brata większego gnoja.
Wśród gospodarzy była jedynie Mikoto, ponieważ jej mąż wyjechał w delegację na
kilka dni. Jeśli chodzi o Itachiego i jego zemstę to… No cóż, na początku roku,
gdy uczył się do sesji to mu zapowiedział, że się zemści. No i proszę. Akurat
teraz braciszek uczył się w swoim pokoju... Mikoto szykowała kolację w kuchni,
a Itachi odbywał bardzo poważną rozmowę telefoniczną z Sheeiren. Jego związek
nie układał się za dobrze. Akurat teraz…
-
Mamo, ja muszę na chwilę wyjść – zapowiedział, wchodząc do kuchni. – Za
niedługo przyjdą tu Deidara z Hidanem. Wpuść ich i niech idą na górę. Ja muszę
pilnie coś załatwić.
-
W porządku. Nie denerwuj się, synku, będzie dobrze – dodała mu otuchy,
wyczuwając wewnętrzne cierpienie dziecka.
Skinął głową na znak, że o tym wie i wyszedł z domu. Po
chili na dół zszedł Sasuke i zaczął grzebać w lodówce, na co Mikoto od razu na
niego najechała, bo przecież za niedługo miała być kolacja. Powinien się uczyć
ile wlezie, obiecał to rodzicom, bo nazajutrz miał wyjechać wraz ze swoimi
znajomymi i wrócić w przeddzień egzaminów. Trochę nerwowo się odnosił do tego
skamlania rodzicieli, bo przecież uczył się całe trzy lata, kilka nocy wkuwania
całego materiału i tak nic mu nie da.
-
Nie dyskutuję z tobą, Sasuke. Jazda na górę się uczyć, albo nici z twojego
wyjazdu.
-
Nie możesz mi teraz zabronić – rzekł pewny siebie, a Mikoto spojrzała na syna
władczo. Nie może? Ona? Czyżby? – Kupiłem bilety, spakowałem się, a ciocia
Kushina wszystko już pozałatwiała, każdy szczegół. Chyba nie chcesz zawieźć
swojej przyjaciółki.
-
Prowokuj dalej, a się przekonasz. – Zabrał ze stołu swój telefon i spokojnie
wybrała stosowny numer. – To idziesz się uczyć, czy nie? – Chłopak spojrzał na
matkę lekceważąco, a ona nacisnęła tylko zielony przycisk. – Witaj Kushina,
wybacz, ale Sasuke niestety nie pojedzie…
-
Dobra, już idę – warknął, wzburzony słowami matki.
-
Nie, jednak pojedzie. Uspokój się, musiałam go jakoś zagonić do nauki – powiedziała
ze śmiechem kobieta.
Tymczasem
Sasuke twardymi krokami wkroczył na schody. Był mniej więcej w połowie, gdy w
mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
–
Sasuke, otwórz!
-
A co ja jestem, lokaj? – burknął cicho pod nosem, ale jednak poszedł otworzyć
drzwi.
Zastany
widok bynajmniej go nie zadowolił. Co te pajace tu robiły?
-
Yo – przywitał się Hidan i wprosił do środka, a zaraz za nim wszedł Deidara. –
Jak się ma nasz mały maturzysta? – Poczochrał małego Uchihe po głowie, ale w
jednej chwili tego pożałował. – Koleś sypiesz się. Na głowie masz dżungle łupieżców.
-
Czego tu? – warknął Sasuke, spychając z siebie łapę Hidana i poprawiając włosy.
-
Itachi nas prosił, abyśmy ci pomogli z nauką. Tak jak ty mu pomagałeś na
początku roku, prawda Dei? – zwrócił się do blondyna. – Dlaczego nic nie
mówisz?
-
Sorry, ale na jego widok czuję się taki rozdarty… Chcę mu przypierdolić, ale
wypadałoby się zachować z klasą.
-
Przecież… – Nagle zauważyli, że podchodzi do nich Mikoto, więc pozwolili Sasuke
dokończyć. Na pewno nie chciał powiedzieć nic obraźliwego, heh. – Przecież ty nie
masz klasy, pieprzony robolu!
-
Sasuke – syknęła kobieta z naganą. – Natychmiast przeproś przyjaciół brata.
-
W życiu nie uwierzę, że Deidara i Itachi są przyjaciółmi, a Hidan… Jego nikt
nie lubi, bo tylko wszystkim zawraca dupę – stwierdził oceniająco. – Nie ważne,
idę się uczyć.
Hidan od razu zareagował, stwierdzając, że idzie z nim.
Mikoto się zdziwiła, ale była taka zadowolona z Itachiego, że załatwił bratu
pomoc w nauce. Zaoferowała się przynieść chłopakom kolację do pokoju. Sasuke
się skrzywił. Jego matka bywała taka naiwna... Nie chciał ich, pożal się Boże,
pomocy, ale ci i tak wpakowali mu się do pokoju. Zmieniło się tu trochę. Inny
wystrój, nowe meble no i pojawiła się tablica ze zdjęciami z kumplami. Hidaan razem
z Deidarą zaczął ją dokładnie oglądać.
-
To ten twój chłopak, nie? – zapytał Hidan, wskazując na Naruto.
Sasuke
tylko powarczał wściekle i nadal czytał książkę.
- Ej,
znam tą laskę… - kontynuował mężczyzna, pokazując na jakąś szatynkę.
-
Skąd? – zapytał Deidara.
-
Pierwszy marca, tak… Była dziewicą…
Sasek jebiesz ją?
-
Nie… - powiedział, bo wprawdzie miał zamiar, ale już go stracił.
-
Czego się tam uczysz? – Hidan wyrwał mu książkę z ręki i zaczął ją przeglądać.
– Dei… My też się uczyli w ogólniaku trygonometrii? Pierwsze słyszę takie
słowo.
-
Przez ludzi takich jak wy zaczynam wierzyć, że życie bez mózgu jest możliwe –
stwierdził Deidara. – Pokaż to. – Odebrał Hidanowi podręcznik i zwrócił do
Sasuke. – Po chuj się uczysz skoro i tak nie zdasz.
-
Ssij – prychnął.
-
Jak ci podrośnie, to znajdziemy ci klienta – rzucił w jego stronę zarówno ostre
słowa jak i twardą książkę.
Wtem
weszła Mikoto z tacą z kanapkami i herbatą. Sasuke wstał gwałtownie z krzesła.
-
Mamo, weź ich stąd wyrzuć. Wcale minie pomagają, tylko marnuję przez nich czas!
-
No, ale jak to? – Deidara potrząsnął za jego ramiona. – Przecież tak wspaniale
nam idzie. – Popchnął go do Hidana, a ten odpychał do Deidary. Oczywiście
robili to tak, aby Mikoto nie widziała. – Nie ma zadatku na naukowca, ale nic
nie poradzimy.
- To pewnie geny Fugaku – stwierdziła kobieta swobodnie.
– Niemniej może lepiej zostawcie go samego i poczekajcie w pokoju Itachiego –
zaproponowała.
No i co mogli zrobić? Posłusznie przeszli do sąsiedniego
pokoju, ale nie zamierzali zaniechać działań. Chodziło w końcu o przyszłość
Sasuke, a oni nie chcieli, aby jego przyszłość przebiegała bez drobnych
potknięć. Wkrótce znalazła się okazja do wszczęcia sabotażu. Mikoto powiadomiła
chłopaków, że wychodzi, a oni wraz z jej wyjściem uśmiechnęli się do siebie i
ponownie wpakowali do pokoju Sasuke…
OD AUTORKI
Gomen, gomen, zapomniałam wstawić rozdział XD wstyd, wiem xD
Rozdział nie jest jeszcze do końca poprawiony - jutro powinien być w całości xD jako, że za bardzo godzina nieodpowiada to z 18:00 rozdziały będą się pokazywać o 22:00 :)
Co dalej? zalegam - wiem, nawet nie wiecie jak mnie ten zastój drażni :( Przepraszam...
Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał :) Dzięki, że jesteście, naprawdę, uwielbiam was :*
Pozdrawiam~!
DATA
22.12.14
SPOILER
NIE MA, ALE...
POWIEM WAM, ŻE
DOTYCZY...
AKASIOWEGO
BIWAKU :D
Wczoraj kilka razy zaglądałam tutaj, żeby sprawdzić czy coś dodałaś, a tu takie opóźnienie :P Przyznam, że śledzę Twojego ficka ze zmiennym zainteresowaniem, przez te 50 rozdziałów były ciekawsze i mniej ciekawe momenty, ale teraz... Teraz, gdy rozwija się relacja SasoMiyu wypatruje nowych notek :P Zaczynam się przekonywać do tej bohaterki, a Sasori... Coraz bardziej go lubię.
OdpowiedzUsuńJestem niezmiernie ciekawa, jak rozwiążesz sytuację z tym perfidnym Keichiro. kto w końcu go przyłapie i co z tym zrobi? Sasori powinien uratować Miyu, ale jak zauważył Hidan (w świetnych słowach!) on nie bardzo się nadaje do tej roli. Myślę jednak, że masz jakieś ciekawe rozwiązanie dla tego wątku. Pozdrawiam ;]
No przepraszam :< Wiesz, to jest to, że ja bardziej zwracam uwagę na rozśmieszanie czytelnika, fabuła jest dla mnie wartością drugorzędną ;) znaczy staram się by było ciekawie, ale no :P
UsuńCo do postaci, jeszcze kilka razy ci się zmieni nastawienie - uprzedzam XD
No moje rozwiązanie cię zawiodło, ale tak musiało być xD
Wiem ze dlugo nie komentowalam i w ogóle, ale wiedz, ze w każdy poniedziałek czaje sir na nowy rozdział. Oczywiście jak zwykle pękam z śmiechu, wkurzam się na głupio postacie (Karou, chłopak Miyumi ), niecierpliwie sie, boje nawet placze. Nl ale śmiechu to dostarczach nie Malo. No i w ogóle czekam na jakas romantyczna akcje z Saso, gdzie dojdzie w końcu do czegos więcej. Ahh, czekam tylko na kolejny rozdzial i mam nadzieje, ze nie zawiodę sie na treści, jak zwykle zreszta ;)
OdpowiedzUsuńO jaaa <3 dziękuję za słowa, mam nadzieje, że nigdy to się nie stanie, abym cię zawiodła, a nawet jeśli to masz mi dać znak :D
UsuńWiem, że czytasz i nie gniewam się za twoją przerwę - nie jestem lepsza :P
Spóźniasz sie :(
OdpowiedzUsuńCicho XD To było parę godzin XD
UsuńO matko! Znowu Keichiro :/ A tak było cudownie, gdy go nie było.. Ale Hidan mi zaimponował :D Taki pomocny, taki super :D Ciekawe jak to jest być sąsiadem Hidana XD Chciałabym. Mój sąsiad i tak mnie chyba nie lubi, więc gdybym mogła to bym go wymieniła na Hidana XDD
OdpowiedzUsuńKłótnie z kobietami są uciążliwe, a jak już kłócą się ze sobą dwie kobiety, to jest naprawdę ciężko. Wiem niestety to sama po sobie. Ja po prostu zawsze mam rację, nawet jak jej nie mam XDD Dai jest słodki, kiedy opiekuje się Matsuri ;P Ej, też bym chciała dyrygować swoją klasą :D To brzmi jak fajna zabawa :D Trochę niepolskie to zdanie, nieważne XD Do Daisuke pasuje to imię ;P Nagato jako Kim Dżong Un? O matko! Chciałabym to zobaczyć :D Hiroya w ich klasie? Dziewczyny się chyba pozabijają :P Ale Matsuri ma być z Gaarą albo Daisuke.. Nie mogę się zdecydować :p
Zawsze, gdy czytam sceeny z Miyuki i Naokim to się uśmiecham jak glupia do monitora :) Ale to Twoja wina, zrobiłaś z nich taki zgrany duet. Czuj się winna za mój uśmiech :p Oni są tacy słodcy razem, a jak później Saso wrócił i czytał mu bajkę, to już w ogóle się rozczuliłam *.* Oni już wyglądają jak rodzina ;P Ach ten Sasori.. Niech się cieszy, że chociaż popatrzeć może. Wkońcu jest rudy XD Mimo wszystko jak zawsze się rekompensuje i jej pomaga :P Uroczy Facet :D
No nadszedł czas zemsty! :D A tak w ogóle to uwielbiam Mikoto za tą naiwność i to że ma władze na Sasuke XD Ja tam wierzę, że pewnego dnia Dei polubi Itachiego.. Tak też jestem naiwna :P Jak ja kocham, kiedy męczą Sasusia :P normalnie czytało mi się to z taką przyjemnością, że nie masz pojęcia ;D Dzięki :3