15 gru 2014

ROZDZIAŁ 52.

            Dosyć późnym wieczorem Hidan zrobił sobie nalot na pobliski supermarket i kupił kilka niezdrowych smakołyków. Już zaczynał być trochę podjarany wyjazdem na majówkę z kumplami. Trochę bardzo. Miało być zajebiście, bo miał pojechać Naoki. Hidan musiał wymyślić jakieś fajne zabawy i dobre powody do spławienia Saso, ale w tym to by mu chyba Deidara bardzo chętnie pomógł. Gdy w końcu wyszedł ze sklepu, zaczął wpakowywać reklamówki do bagażnika w swoim samochodzie. Przy okazji usłyszał awanturę jakiejś pary. Super, była okazja aby się z kogoś pośmiać. No oczywiście, że zaczął się ciut przybliżać, by lepiej słyszeć. Coś tam, coś tam, ciągle do niego piszesz, coś tam, coś tam, kim on dla ciebie jest – takie tylko fragmenty zasłyszał, ale rozumiał, że dziewczyna przyprawiała mu rogi. Heh, frajer.
- Powtarzam ci, że piszę do przyjaciółki! – zawołała dziewczyna i to zatrzymało podsłuchiwacza, bo znał te głos! Wychylił się troszkę bardziej zza samochodu, by obejrzeć twarze. – Przestań mnie tak kontrolować!
Wohohoho! Toż to Miya. Jaki ten świat mały...
- Gdybyś nie dawała mi powodów, to bym tego nie robił! – krzyczał ciągle koleś i w pewnej chwili szarpnął dziewczynę do siebie. – Masz mnie za idiotę, z którym można grać na dwa fronty?!
- Nie robię tego, Keichiro! – zawołała Miyuki już męczona i zirytowana tym, że musi się tłumaczyć z czegoś, czego nie zrobiła. – Jestem wobec ciebie uczciwa!
- Tak? To o co chodziło tej dziewczynie z klubu? W dodatku nie było cię całą noc w domu! – warknął, szarpiąc ją agresywnie za ramię. – Gdzie wtedy byłaś Miyuki? – uciekła od niego wzrokiem.
- Pracowałam…
- Pracowałaś? W łóżku? – sarknął. – Zamieniłaś się z opiekunki na dziwkę?
- Nie! Jak mi nie ufasz, to po prostu ze sobą skończmy!
- Mowy nie ma – zaparł się dla odmiany. – Jesteś ze mną i nie pozwolę ci się więcej puszczać!
- Ja się nie puszczam!
- Zamknij się – zawołał i uderzył ją w twarz tak mocno, że upadła na maskę pobliskiego samochodu, a stamtąd zleciała na ziemię.
Jęknęła, bo mocno uderzyła w ramię. Hidan przyglądał się tej całej sytuacji sprawdzając, jak to wszystko się potoczy. Koleś z którym się spotykała, niemal od razu zmienił nastawienie.
– Miyuki, kochanie, przepraszam. – Przytulił ją mocno do siebie. – Ja nie chciałem… Ale czasem mnie tak denerwujesz.
Zdezorientowany Hidan zamrugał oczami. Koleś był pierdolnięty jakiś.
- Hej! Cześć Miya!
Nadeszła pora, aby wkroczyć. Miyuki zerknęła na Hidana, a potem szybko się odwróciła i doprowadzała do względnego porządku.
– Co słychać?
- Kto to? – zapytał Keichiro oskarżycielskim tonem.
Hidan się zaśmiał. Że niby on i Miyuki? No, może jakby powiększyła cycki, a jej twarz wyglądałaby bardziej kobieco, a nie tak dziecinnie. Hidan miał swoje wymagania!
- Mój ko…
- Sąsiad – poprawił ją szybko, bo przecież nie zagadał tak bez powodu, nie miał zamiaru zostawić jej z tym kolesiem sam na sam. – Jedziesz już do domu? Podrzucisz mnie, nie?
- Przecież ty…
- O rany – wtrącił ponownie. – Chyba przesadziłaś z różem na jednym policzku – powiedział w bardzo wymowny sposób, ponieważ wiedział, że została uderzona. – Ale jak nie chcesz to mogę sobie z tym poradzić w inny sposób – powiedział, niby od niechcenia splątując palce, a potem wyginając je, aż kości wystrzelały. Miyuki wiedziała, co zamierzał kolega Saso. Przyjebać Keichiro.
- Nie, to niepotrzebne. – Zatrzymała go. – Keichiro… Podwieziemy go? Proszę.
- Nie chciałem cię jeszcze odwozić… Ale w porządku…
            Nie był za bardzo zadowolony z nowego pasażera, ale hej! Hidan też nie był szczęśliwy zostawiając swój samochodzik. Miyuki otworzyła przednie drzwi samochodu, ale na jej miejsce wpakował się Hidan. Jej chłopak spojrzał na nią gniewnie znad samochodu. Z jakimi prostakami się ona zadawała?! Ale ona sama była niezwykle wdzięczna za to, że chłopak się pojawił. Ulżyło jej, bo nie chciała myśleć, jak to spotkanie by się potoczyło.
- Keichiro – przedstawił się, wyciągając rękę do nowo poznanego pasażera, gdy stali na czerwonym świetle.
Hidan skrzywił się na ten gest. Co go obchodziło, jak miał na imię? Powinien spierdalać w podskokach.
- Hidan… Sorry, ale nie podam ci ręki. Wiesz, zarazki i tak dalej – powiedział, udając, że się brzydzi, co wyszło mu rewelacyjnie, bo serio się go brzydził. Keichiro położył rękę z powrotem na kierownicy.
- Przyjaźnicie się? – zadał kolejne pytanie Keichiro.
Jego rozmówca miał go już serdecznie dość. Kim on był? Jakimś, kurwa, dziennikarzem?
- Tak.
- Nie – odpowiedzieli w tym samym czasie.
Miyuki zdębiała, a Hidan westchnął. Kobieto, lepiej nic nie mów…
– Tylko znajomi. Przyjaźnie to się z jej sios…
- Bratem! – poprawiła go czym prędzej Miyuki, ale Keichiro i tak spojrzał na nich podejrzliwie. – Wiesz, taki mają sposób przyjaźni… Zmieniają sobie płeć.
Dziewczyna zaśmiała się zakłopotana. Hidan westchnął, bo znów musiał ratować sytuacje.
- Taa, odkąd zobaczyłem go w sukience to  nie ma przy mnie życia – powiedział ze śmiechem, a Miyuki wytrzeszczyła oczy.
- Wielki mistrz boksu, Yosuke Kazama, w sukience? Niebywałe! – skomentował Keichiro.
- Twoim bratem jest Yosuke?! – Hidan, aż odwrócił się z wrażenia. Miyuki nie wiedziała co robić, no przecież teraz przez niego wszystko mogło się wydać! Samodzielnie wymyślił i zjebał plan, no  geniusz. – Znam go! Trenuje… - wtedy zrozumiał, że gada za dużo i umilkł raptownie.
- Wiem – powiedziała Miyuki, chichocząc głupio. – On tylko tak żartuje! – zwróciła się do swojego chłopaka. – Zawsze tak reaguje… Jak przystało na fana numer jeden – oświadczyła, a wtedy obmawiany mężczyzna zmroził ją wzrokiem. – Prawda…?
- Taa… - burknął.
On? Jego fanem?! Świetnie! Tak się kończyło pomaganie ludziom. Upokorzeniem. Na szczęście po niedługiej chwili dojechali pod dom Miyuki. Wyszli z samochodu i w gruncie rzeczy Hidan powinien udać się do swojego mieszkania, ale czekał sobie, aż tamten typek odjedzie. Keichiro podszedł do swojej dziewczyny i wyszeptał jej coś do ucha głaszcząc po wcześniej uderzonym policzku. Zgodziła się na to coś, spuszczając wzrok w ziemię. Wtedy ujął jej podbródek i pocałował, co najwyraźniej niechętnie odwzajemniała. Hidan przerwał im te chwilę przechodząc obok i strasznie mocno kaszląc. Głośno komentował, że mu zimno, że coś tam i coś tam.
- Łooo kurwa – wyrzucił z siebie i ponownie zakaszlał. – Chyba będę chory… Jak sądzisz Miya?
- Możliwe… Przecież panuje wirus… Ebola – odpowiedziała z uśmiechem.
- To chyba to złapałem – zapowiedział. – Idziesz już? – zapytał tego tam, Keichiro.
- Taa, widzimy się w weekend, skarbie – powiedział do Miyuki i wsiadł do samochodu. Oboje odczekali, aż samochód zniknie z zasięgu ich wzroku.
- Hidan, błagam, nie mów o tym nikomu! – zawołała do niego od razu.
- O czym? Że facet cię leje? – zapytał retorycznie. – Chyba sama powinnaś to powiedzieć bratu. Na Saso nie licz, przecież wiesz jaki on jest… Może by go uderzył, ale sam by sobie zrobił krzywdę.
- Nie mogę, mój brat jest za bardzo porywczy, zabiłby go… A Sasoriemu nic do tego. To mój problem.
- Taa… I zajebiście sobie z nim radzisz – stwierdził. – W końcu zobaczą, że facet nie znaczy cię malinkami tylko siniakami – zapowiedział. – Zrób sobie tę… obdukcję, czy jak to tam. Albo z nim zerwij.
- Myślisz, że nie próbowałam? Każdy mój sprzeciw tak się kończy… Obiecaj, że nikomu nie powiesz!
- Okej… - I tak miał zamiar powiedzieć, skoro sama nie umiała tego zakończyć. – A tak dla twojej wiadomości, twój brat to frajer! Nie jestem jego fanem, tylko rywalem. Co trening tłucze mu mordę!
- Nie zauważyłam, żeby miał jakieś ślady obicia… Pewnie za słabo uderzasz.
            Prychnął dumnie. Na bank bił lepiej, niż ten jej facecik. No… Ale mógł tego nie mówić na głos. Zagryzła wargi skrępowana, wstyd jej było, że to widział. Poprosiła go jeszcze raz, aby nie mówił nic Sasoriemu, ani nikomu innemu, bo sama to załatwi. Na pewno.

            Kolejnego dnia w szkole średniej panował straszny hałas, w dodatku nie tylko na przerwach. Było to spowodowane tym, że nauczyciele byli zajęci przygotowaniami do po południowego apelu, gdzie będą żegnać klasy maturalne, bo im pozostało jedynie napisanie testu dojrzałości i mogą sobie pójść na studia czy co tam chcą. Nagato zamienił kolejność lekcji ze swoją klasą, najpierw była godzina wychowawcza, a potem matematyka. Na początku planował posprawdzać garstkę sprawdzianów, która mu została, ale wszystko zmienił dosyć poważny spór dwóch uczennic. Jedną z nich była Matsuri, a drugą Aiko.
            Wychowawca razem z klasą wcielili się w rolę psychologów i każdą z nich wysłuchali. Z początku chodziło o chłopaka, a potem zaczęły wyrzucać z siebie wszystko co im leży na sercu. Że Aiko się przechwala swoimi bogatymi rodzicami, zawsze ma najlepsze ubrania i wszystko ma najlepsze i w ogóle jaka to ona nie jest.
- Pieprzona snobka! – warknęła Matsuri, a w klasie zabrzmiało przeciągłe „uuu”.
- Jak mnie nazwałaś, lafiryndo?! – odpyskowała tamta i byłoby doszło do walki, gdyby Nagato razem z Konohamaru nie rozdzielili dziewczyn. Nastolatki bywały straszne.
- Dobrze, znamy już punkt widzenia Matsuri. Klaso, chcecie coś dodać lub sprostować?
            Niektórzy nieśmiało podnieśli ręce i przyznali Matsuri racje, a inni powiedzieli, że dziewczyna jest bardzo sympatyczna i nigdy nie zauważyli, aby się obnosiła z swoim bogactwem. Jednak wypomniane jej było stałe reklamowanie restauracji rodziny, gdy na przykład mieli wigilie klasową, ale według nich nie robiła nic złego. Wtedy nadeszła kolej na wygłaszanie krytyki dla Matsuri. Aiko stwierdziła, że wykorzystuje ona swoje znajomości do poprawy ocen, wypomniała jej konkurs matematyczny, za który to Hanabi powinna tylko dostać nagrodę. Hanabi wstała wtedy z krzesła z takim impetem, że aż upadło za nią.
- Nie byłaś na tym konkursie, więc nie wiesz jak się odbywała nasza współpraca!
- Nie trudno się domyśleć, skoro Mats się tak miernie uczy – prychnęła Aiko, a Matsuri chciała jej porządnie przywalić w ten wytapetowany ryj, ale Konohamaru ją powstrzymywał.
- Niech cię to nie obchodzi jak się uczę!
- Twierdzę tylko, że sama powinna pracować na swoje oceny, a tu wykorzystuje Hanabi albo Daisuke.
- Daisuke akurat wszyscy wykorzystują! – stwierdziła fakt.
No co ma zrobić, jak taki z niego pomocny kolega? Czy notatki, czy zadania domowe… Wszystko dawał spisać.
- Spokój, spokój! Hanabi siadaj – nakazał Nagato, więc tak zrobiła, ale zapomniała, że jej krzesło się przewróciło, skutkiem czego glebnęła na ziemię. Parę osób w klasie się zaśmiało, a w szczególności Konohamaru. – Nic ci się nie stało?
            Po jej zaprzeczeniu powrócili do tematu. Konohamaru powiedział, że nie rozumie o co ten cały ambaras, bo nawet z pomocą Matsuri nie uczy się jakoś zajebiście. Jeden koleś w klasie zarzucił, że Matsuri strasznie się użala nad sobą, a nie wykazuje jakiegoś większego zainteresowania drugą osobą. Cała klasa zamilkła, no bo coś w tym jednak było. Matsuri zrobiło się przykro, że inni mieli o niej takie zdanie. Daisuke natomiast wstał z ławki i podszedł do koleżanki, podając jej chusteczkę higieniczną. Rzecz jasna to Hanabi była przy niej pierwsza i ją pocieszała.
- Koniec tej „zabawy”. Zajmijcie się czymś przyjemnym albo podam wam inne zajęcie – stwierdził Nagato.
Nie sądził, że tak się to rozwinie, że ktoś się rozpłacze. Nie takiego efektu oczekiwał.
- Dlaczego? – jęknęła jakaś dziewczyna. – Mi się to podoba i chciałabym wiedzieć co o mnie sądzą.
- Wasza klasa się chyba nie nadaje do takich psychologicznych analiz.
- Ja się nie rozpłakałam – prychnęła Aiko.
- Pewnie miałaś za drogi tusz do rzęs – odpowiedziała Hanabi, na co Aiko się skrzywiła. – Ja mogę wystąpić, jedyne co mnie obchodzi to zdanie tych trzech osób, więc nie zaszkodzi mi posłuchać.
- Powiedziałem nie – powtórzył stanowczo Nagato. - Choćbyście nie wiadomo jak mocno sobie wmawiali, że nie obchodzi was zdanie innych, to jednak i tak odciśnie się wam ono gdzieś w sercu.
            Niektórzy trochę pomarudzili, bo sądzili, że fajnie tak posłuchać krytyki innych. No, ale nie dało się przekonać profesora. Może Daisuke by dał radę, ale za bardzo najechali na jego przyjaciółkę i zajmował się podnoszeniem jej na duchu. Minęła godzina wychowawcza, niektórzy wyszli na przerwę, a niektórzy zostali. Między innymi Nagato, sprawdzając sprawdziany. Akurat nadeszła kolej na pracę Yumi… Mimowolnie przypomniał sobie ostatnią skandaliczną sytuację. Nie spodziewał się, że mogło dojść do czegoś takiego w jego nauczycielskiej karierze. Jakby tego było mało, to dziewczyna nadal sądziła, że ma u niego jakąś szansę. Ostatnio czekała na niego przy samochodzie i oznajmiła, że będzie się starać, aby ją zaakceptował. Wszystko przez jeden głupi komplement. Westchnął ciężko.
- Psorze, zakochałeś się? – spytał wyszczerzony Daisuke, stojąc przy biurku.
- Nie – burknął, a uczeń się zaśmiał. Akurat. – Chciałeś czegoś?
- Minęło… – Spojrzał na swój wypasiony zegarek. – już jakieś dziesięć minut lekcji. To skoro nic nie robimy to pomyślałem, że mogę coś ogłosić – Nagato troszkę się zdziwił, nie słyszał dzwonka. - To mogę?
- Jasne, proszę. – Wstał i odchrząknął znacząco, ale nikt go nie słuchał. – Usiądźcie i słuchajcie co ma wam… Halo! Usiądźcie na miejscach! – Ciągle jak grochem o ścianę. – SPOKÓJ, DO CHOLERY! – wrzasnął i wtedy dopiero sytuacja nabrała oczekiwanego obiegu. – Daisuke chciałby wam coś powiedzieć.
- Dzięks, psorze. –  Chłopak ukłonił się. – Słuchajcie, mam dzisiaj urodziny – powiedział i wyjął zza pleców worek… a raczej reklamówkę z cukierkami.
- Fake! Nie masz dzisiaj urodzin – wykrzyknął Konohamaru.
- Ale kiedyś je w końcu będę miał! – odpowiedział z uśmiechem.
- Ale…!
- Ja pier… Znaczy, ja pieprzę, zamknij się Sarutobi. On ma cukierki – bąknął jakiś klasowy grubas. Nie warto było z nim zadzierać, bo potrafił przypierdolić.
- Dziękuję. A tak już na poważnie, to urodziny mam drugiego maja, ale termin nie współgra z naszą ukochaną majzą – stwierdził ze swoim zniewalającym uśmiechem na ustach. – Także tego…
Śpiewajcie, jak chcecie cukierka.
            Choć na chwilę mógł się poczuć, jak władca i dyrygował w ich śpiewaniu. Po wystąpieniu obtarł wyimaginowaną łezkę z policzka. No wzruszył się. Naturalnie najpierw poczęstował Nagato, mógł wziąć ile chciał. Chciał jednego, ale widząc, że to krówki, stał się zachłanny. Uwielbiał te słodycze. Daisuke przeszedł po całej klasie i rozdawał. Kupił tych cukierków za dużo, bo tata wysłał go do sklepu po dwa kilogramy ziemniaków i siedemdziesiąt dekagramów cukierków… Oczywiście musiał coś pojebać… Gdy już usiadł sobie w ławce, to Nagato zapytał, czy jeszcze może się poczęstować.
- Chyba lubi pan krówki – zagadała Hanabi.
- O tak, a zwłaszcza nazwę, która przypomina mi o mojej koleżance ze szkoły średniej. – Usiadł sobie na ławce, a wszyscy słuchali. Nie chcieli go wyprowadzać ze stanu, w którym sądził, że nie ma matematyki. – Nazywała się Ushio, ale nasz wspólny znajomy nazywał ją Krówką [Ushi: z jap. Krowa – dop. aut.], co strasznie ją denerwowało – powiedział i zaśmiał się na wspomnienie.
- Lepsze to, niż bycie rozgwiazdą… - burknął Daisuke.
Nagato po chwili zaczął się częstować tymi cukierkami nawet nie pytając o zgodę.
– Już w szkole średniej chciał pan zostać nauczycielem? – zmienił temat chłopak i przesunął worek z cukierkami, dając tym delikatnie znak, że jednak powinien pytać o poczęstunek.
- Właściwie to nie, ale od zawsze lubiłem matematykę, fizykę czy tam informatykę.
- Tak sam z siebie? – dopytał jeden z uczniów. – Musiał pan być niesamowitym nudziarzem.
- Czy ja wiem? Miałem i mam do tej pory wielu przyjaciół. Nie byłem żadnym nerdem…
- A ta… Ushio, to pierwsza miłość profesora? – zapytała Hanabi, trochę wścibsko, ale co tam.
- Ekhm… - Odchrząknął skrępowany. – Lepiej wróćmy do lekcji.
Uczniowie zaczęli marudzić, bo przecież tak dobrze się im rozmawiało… Ale Nagato był konsekwentny i nakazał im wyjąć podręczniki. Daisuke zapytał czy mogli by się umówić, aby w przyszłym roku szkolnym mogli poprowadzić sobie lekcję matematyki na ocenę. W końcu wydawało mu się, że to bardzo fajna sprawa. Nagato obiecał się jedynie nad tym zastanowić, wszakże chodziło o zmarnowanie jakiejś godziny tak cennego przedmiotu. Ledwo otworzyli swoje książki, a do klasy zapukał przewodniczący szkoły z komunikatem. Uzumaki pozwolił Hiroyi wystąpić.
- Ale nie gadajcie, tylko słuchajcie… - upomniał uczniów.
- Właściwie to sprawa jest do profesora – uprzedził Hiroya, na co się zdziwił. – Pan o tym jeszcze nie wie, ale w szkole mamy pewną tradycję…
            No faktycznie nie wiedział o tym i nie był z tego zadowolony. Ostatnie klasy zawsze pisały na kartach kilka sławnych postaci ze świata, z którymi nauczyciele mieli się utożsamiać w ciągu ostatniego tygodnia szkoły. Mieli przyjąć zachowania tych osób i mogli się za nie przebrać. Taka parodia z udziałem nauczycieli, aby zrobić frajdę uczniom. Nagato musiał wyciągnąć los z koszyczka, a uczniowie od razu zaczęli się nabijać.
- Może wylosuje profesor Shakirę – rozmarzył się Daisuke. – Och! Albo Jay Lo!
- Oby nie wybrał Putina… - rzekł ktoś z klasy z nadzieją.
Nagato włożył dłoń do koszyczka i zaczął losować. W klasie zapanowała cisza, każdy był ciekawy w kogo wcieli się ich profesor. W końcu Nagato rozwinął wylosowaną karteczkę i przeczytał sobie swoją postać. Nie był zbytnio zadowolony z wyboru. Ciekawska klasa zaczęła wymuszać na swojego wychowawcę odpowiedź. Zapytał Hiroyi czy tak można, a ten wzruszył obojętnie ramionami. Można było, ale nie trzeba.
- Kim Dżong Un – odczytał na głos swój wybór i zrobiło się zamieszanie. Niektórzy się śmiali, a niektórzy lamentowali, przeczuwając swój najgorszy tydzień. – Hej, ja też nie jestem z tego zadowolony… - Hiroya wykorzystał chwilkę przerwy i podszedł do Daisuke, który przywołał go ręką.
- Co jest?
- Szukam cię w szkole od kilku dni – zaczął z pretensją.
- To nie szukaj. Nie mam szans na zdanie do następnej klasy, więc nie mam po co tu przychodzić.
- Kumam. A może za rok będziesz u nas? – spytał chłopak, szczerząc się, a Matsuri aż się na nich obejrzała z zainteresowaniem.
- Byłoby fajnie – Hiroya przybił z Dai żółwika i wrócili do omawiania swojego prawdziwego tematu.

            Miyuki jak co dzień opiekowała się małym Naokim w mieszkaniu. Tym razem postanowiła zająć Naosia wspólnym przygotowaniem kolacji. Po południu byli w sklepie i kupili potrzebne produkty, aby zrobić pyszną jajecznicę. Nie było to zbyt skomplikowane danie, ale dziewczyna kierowała się jedynie umiejętnościami chłopca. Rozbijanie jajek, mieszanie żółtka z białkiem to było coś co mógł zrobić i narobiło mu to frajdy. Oprócz tego mógł od teraz pomagać w tym czasami tacie albo po prostu tak pospędzać z nim czas. Ostatnio Sasori często brał nadgodziny, albo się uporczywie uczył, coraz mniej czasu spędzając z Naokim. Sama nie wiedziała, czy w ten sposób mężczyzna przeżywa rozstanie z Kaoru, czy co, ale nie szykowało się nic dobrego.
            Weszła do pokoju podopiecznego, który bawił się wesoło, układając zamek z klocków LEGO. Uśmiechnęła się, może jednak nie warto było psuć mu zabawy. Gdy tylko jednak ją zobaczył, pociągnął do środka i zaprosił do wspólnej zabawy. Usiadła na ziemi podając mu wszystkie części, o które poprosił. Po dwóch godzinach budowla naprawdę robiła wrażenie. Miyu nawet nie zauważyła kiedy tyle czasu minęło.
- Dobra robota, szefie! – zwróciła się do Naokiego z uśmiechem. Odwrócił się również posyłając jej ten pełen ciepła gest.
- Bez ciebie bym sobie nie poradził! – mruknął, wchodząc w tą grę.
- Jak tata przyjdzie, to mu pokażesz budowlę, okej? - zmierzwiła mu włosy, ale jego zadowolenie zniknęło nagle z twarzyczki. Uniosła brew. – Co jest? Coś się stało?
Pokręcił głową, na powrót się uśmiechając, ale tym razem było to bardzo sztuczne, nawet jak na dziecko.
– Gadaj, bo cię połaskoczę! – zagroziła.
- No bo… Tata ciały ciaś jest w pracy. – Naburmuszył się. – W ogóle się ze mną nie bawi!
- Nao, wiesz przecież, że twój tatuś ma po prostu ciężką pracę i musi być tam czasem do późna. To nie od tatusia zależy – wytłumaczyła mu na, co skinął głową z westchnieniem. – Mam porozmawiać z tatą? – spytała, ale on tylko wzruszył ramionami.
­- Nie, wolę się bawić z tobą! – odpowiedział w końcu wesoło. – Z tobą się bawi lepiej, niż z tatą.
- Z tatą na pewno też się można fajnie bawić.
- Powiecieć ci tajemnicę? – szepnął konspiracyjnie, na co Miyuki przytaknęła głową, nie kryjąc ciekawości.
- Tata wołał cię przez sen.
            Ta wiadomość wprawiła ją w osłupienie. Wołał ją? Sasori o niej śnił? Nawet nie wiedziała, jak powinna na tą wiadomość zareagować. Było jej z tą informacją dobrze. Chciałaby… Ale nie mogła. Nie mogła nic z tym zrobić, a to wszystko przez Keichiro. Bała się go. To było nienormalne, miała przecież brata, który bez problemu by go nastraszył, jednak nie chciała go w to wdrażać. Miał teraz małe dziecko, niepotrzebne mu dodatkowe problemy. Mimo wszystko dziewczyna obawiała się agresji swojego partnera i nawet nie chciała ponownie wchodzić na temat zakończenia związku.
­- Mam jeszcze jedną tajemnicę…
- Jaką? – nachyliła się do niego.
- Kocham cię.
- Owww… Ja ciebie też. Bardzo, bardzo mocno.
Wzięła go w ramiona, całując w policzek. Po chwili jednak mocno rozbolało ją zranione ramię, zmuszając do uklęknięcia i postawienia dziecka na ziemi. Chyba coś sobie naciągnęła, upadając na samochód.
– Achhh… – Skrzywiła się. – Naoki, a może chcesz przygotować wspólnie ze mną kolację, hmm?
- Tak! – zawołał radośnie, nie zauważając grymasu na twarzy opiekunki.
            Wysłała go wpierw, by się umył i kiedy nie patrzył złapała się za miejsce bólu, który dopiero po chwili zaczął ustępować. Wtedy udała się do kuchni i wyciągnęła na stół potrzebne produkty i przybory. Naoki wkroczył wesoło na kuchenną posesje i od razu wypytał Miyuki o plan działania. Uśmiechnęła się szeroko i nakazała mu usiąść, by mieć wszystko pod nosem.  Starała się nauczyć go rozdzielać jajka i nawet jej wyszło, nie robił tego perfekcyjnie, ale to kwestia wprawy. Chłopiec starał się, aby nie wpadła do miski skorupka, ale to dopiero po wyjaśnieniu, że nie może. Bardzo się przykładał do tego zadania. Miyuki odkręciła lekko gaz pod patelnią, a po jej nagrzaniu pozwoliła mu samemu przelać zawartość swojej miseczki. Była cały czas przy nim na wszelki wypadek. Dała mu do ręki długą łyżkę, którą mógł rozdzielać smażone części jajek  i odrobinę soli, by posypał ów danie. Po wszystkim już własnoręcznie przełożyła mu całą zawartość na talerz i postawiła na stole.
- No! Spisałeś się, Naoki. Przybij piątkę – pochwaliła go i wystawiła do niego rękę, którą radośnie przybił.
- Dzięki! Ale tego duzio, siam nie dam rady zjeść. – Patrzył na to iście męczeńsko, ale to wszystko jego własna wina, bo po co rozdzielał tyle jajek…? To przez jego ambicję. – Pomożesz mi…?
- Ja…? No… dobra. Jestem strasznie głodna, a to tak bosko pachnie – pochwaliła, odrobinę przesadzając, ale to głównie dla jego uciechy. – To ja zrobię nam herbatki, dobra? By było sprawiedliwe.
- Oki-oki – mruknął, wyczekując na swoją towarzyszkę przy stole.
            Po godzinie spędzonej na jedzeniu, rozmawianiu i przypominaniu sobie edukacyjnych rzeczy, typu poprawne mówienie, nadszedł już czas przygotowania się do spania. Miyuki pozbierała szklanki ze stołu, a Naoki miał to zrobić z talerzem, ale strącił go niechcący łokciem, przez co talerz upadł na ziemię i tam rozbił się na kilka kawałków.
- Nie podchodź! – zawołała dziewczyna, chyba ciut za głośno i zbyt nagle, bo chłopiec się jej przestraszył.
Pomyślał, że zrobił coś naprawdę złego i momentalnie posmutniał.
- Przepraszam…
- Nic się nie stało. Nie chcę byś się skaleczył, wiesz? - wytłumaczyła mu z uśmiechem i przytuliła mocno do siebie, całując jednocześnie w czoło dla uspokojenia. Mogła jakoś delikatniej zareagować… - To ty pójdź się przebrać i umyć, a ja tu posprzątam, pasuje?
- Naprawdę przepraszam…
- Ej, nie wygłupiaj się. Głowa do góry, przecież to tylko talerz.
Prztyknęła mu w nos, aby się rozchmurzył. Odprowadziła go wzrokiem do łazienki i zabrawszy do rąk zmiotkę, ukucnęła i zabrała się za sprzątanie. Tymczasem do domu wrócił Sasori. Była już późna godzina, więc starał się nie narobić żadnego hałasu. Ściągnął wyjściowe części garderoby w przedpokoju i ruszył w głąb mieszkania. Sądził, że o tej porze Miyuki czyta małemu książkę na dobranoc, a zobaczył ją sprzątającą z podłogi szkło i resztki jedzenia. Powinien jej pomóc, dać znak o swojej obecności, a zamiast tego oparł się ręką o futrynę drzwi, a głowę oparł na tejże ręce i ją obserwował. Podziwiał jej ciało, jej cieszące oczy krągłości w idealnych dla tego zabiegu miejscach. Przed samym sobą przyznał, że go pociągała jako kobieta, jego instynkty ostatnio się wzmocniły, przykuwał też większą uwagę do dźwięku jej głosu. Również sam zapach jej ciała doprowadzał go do szaleństwa. Po rozstaniu z Kaoru musiał się ponownie przyzwyczaić do nocy w samotności,  a to było trochę trudne.
- Ała! Kurwa… - wyszeptała wulgaryzm.
Akasuna chyba nigdy nie słyszał, jak przeklinała. To nawet lepiej, bo jej melodyjny głos w ogóle do tego nie pasował. To brzmiało zbyt słodko, jakby jakiś dzieciak niechcący zaklął przy rodzicach. Jednak nawet w takiej chwili nie ruszył się nawet o krok. Spojrzał na nią natomiast z pewną żądzą w oczach, kiedy dziewczyna usiadła na swoich piętach i zaczęła wysysać płynącą jej z dłoni, stróżkę krwi. Mimowolnie przejechał sobie językiem po wardze. To nie było kontrolowane, po prostu miał chęć na bliskość, na seks. Wtem usłyszał otwierane drzwi z łazienki. Na szczęście dla niego Miyuki się tym nie przejęła. Pewnie poczułaby się nieswojo, będąc pożerana wzrokiem przez własnego szefa. Odsunął się cicho od kuchennego progu.
- Tatuś! – zawołał radośnie Naoki i wtulił w ramiona taty, który ukucnął przy nim z uśmiechem.
Miyuki natychmiast odwróciła się w tamtą stronę, nie usłyszała nawet jak wchodził.
- Witaj, mistrzu, jeszcze nie śpisz?
Zmierzwił synkowi włosy i podniósł się na równe nogi. Miał taką cichą nadzieję, że jak wróci, to młody będzie już spał. Miał bardzo męczący dzień w pracy.
- Nie – odparł Naoki, szczerząc się i nie odstępując od ojca na krok.
- Przepraszam, to moja wina. Trochę się z nim zagadałam – mruknęła szatynka z lekkim zakłopotaniem.
Sasori nic nie odpowiedział. Niby nic się nie stało, ale jakoś nie chciał tego mówić na głos.
- Tatusiu przeczytasz mi bajkę na dobranoc? - poprosił ładnie chłopiec.
- Naoś, tata jest zmęczony. Jutro ci przeczytam, zgoda?
Nao przytaknął ze zbolałą miną. Wtulił się w nogawkę taty. On nie widział, ale Miyuki owszem. Chłopiec siłował się ze sobą, by się nie rozpłakać. Rozumiał, że tata był zmęczony po pracy, ale w głowie tliło się pytanie „Dlaczego?”. Miał też świadomość, że to kolejna obietnica bez pokrycia. Zawsze tak mówił i wracał do domu, kiedy on już spał. To takie niesprawiedliwe!
- Jak chcesz, Naoki, to ja ci mogę przeczytać baję – powiedziała łagodnie Miyu. – Jeśli mogę – dodała, patrząc na Sasoriego.
- Możesz! – wtrącił chłopiec, po czym  złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć do swojego pokoju.
- Chwileczkę – zatrzymał ich Sasori. – Idź się przygotuj do łóżka, a ja jeszcze zamienię słowo z Miyuki -  powiadomił.
Naoki był zły. Teraz mu się usrało na jakieś głupie rozmowy. Jednak posłusznie wyszedł do pokoju. Opiekunka przeczesała włosy za ucho. Była taka skrępowana, gdy byli sam na sam…
- Usiądź na sofie w salonie i zaczekaj – polecił mężczyzna, a sam poszedł do łazienki.
            Nie wiedziała, co zamierzał, ale to chyba nic… w TYM sensie. Nie, Miyuki, głupku, za dużo telewizji i masz nie wiadomo co w głowie, pomyślała sobie. Usiadła posłusznie na sofie i westchnęła ciężko. Denerwowała się jak na jakimś egzaminie, do którego zupełnie nic się nie uczyła.
- Miyuki, uspokój się – skarciła samą siebie.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic! – zawołała jednym tchem, wstając gwałtownie z siedzenia.
Przez to odezwał się jej ból ramienia. Syknęła i złapała się za obolałą kończynę. Sasori zjawił się zaraz obok niej.
- W porządku? – zapytał.
W ręce trzymał apteczkę pierwszej pomocy. Ignorując jego pytanie, dziewczyna spojrzała na niego pytająco. Uśmiechnął się tylko lekko i złapał za jej ramiona, delikatnie usadawiając na kanapie.
- Pokaż rękę.
- Nie, nie trzeba! To nic takiego. Po prostu sobie coś naciągnęłam w ramieniu, ale to samo przejdzie, a jak nie to wtedy pójdę do lekarza, obiecuję. Niech się pan nie kłopotu – zaczęła, ale on złapał za nadgarstek jej prawej ręki i zbliżył do siebie, nie bacząc na jej słowne protesty.
- Chodziło mi o obejrzenie twojego skaleczenia – oznajmił krótko. – Otwórz dłoń.
- To nic takiego…
- Otwórz dłoń – nakazał już bardziej srogo i spojrzał na nią gniewnie. Jeśli chodziło o utrudnianie pracy medykom to nigdy mu się to nie podobało. – Chcę ci tylko pomóc. Otwórz dłoń.
- Mówię, że to nic. W domu sobie sama opatrzę, to moja ręka.
- Ale mój rozbity talerz – warknął, choć nie o to był zły, tylko o to, że nie pozwalała sobie pomóc. – Otwórz tę dłoń – rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Zrobiła to, bo zlękła się jego nerwowości. Po tylu kłótniach z Keichiro miała bardzo złe doświadczenia.
- To tylko skaleczenie… - szepnęła z fochem, na co spojrzał na nią gniewnie i wolała się już więcej nie odezwać.
To postanowienie minęło jednak po jakichś pięciu sekundach. Chciała pogadać z nim o jego stosunku do syna, ale przy jego nastroju to nie mogło być takie łatwe. A jednak ta rozmowa nie mogła dłużej czekać. Tymczasem Saso przemył rozcięcie wodą utlenioną. Miała je dosyć głębokie i długie, przebiegało przez połowę jej dłoni.
- Będzie boleć – uprzedził i kolejny raz polał jej dłoń płynem na co syknęła. – Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim – rzekł ciepło, jakby mówił do dziecka.
Ten łagodny ton ją urzekł. Poczuła nagłą chęć, by pocałować go prosto w usta, które lekko dmuchały w kierunku jej dłoni. Dłoni ujętej w jego ręce. Uśmiechnęła się nikle.
- Długo musiałeś stać za mną, skoro wiesz o talerzu – zagadała, z jej perspektywy rozmowa na przełamanie lodu, ale Sasori się tym tematem zakłopotał.
- Nie wiem – odrzekł wymijająco, skupiając się na jej ranie.
Wyjął z apteczki jakąś maść. Wolał, by zamilkła, w ten czas gdy nie był do końca sobą. Nie chciał przecież zrobić niczego głupiego. Miyuki skrzywiła się trochę. Jak miała zagadać, gdy ten zakańczał rozmowę byle jak… Postanowiła postawić wszystko na jedną kartę.
- Naoki za tobą tęskni – zaczęła, a on podniósł na nią wzrok.
Zaczerwieniła się na to lekko, ale nie przerwała i podjęła temat:
– On bardzo by chciał, abyś ty mu przeczytał tę bajkę…
- Wiem.
- A mimo to, nie poświęcisz mu chwili na przeczytanie głupiej książki – dokończyła, wzburzona tą jego niedbałą odpowiedzią.
Nie sądziła, że jakieś tam zmęczenie jest dla niego bardziej przejmujące niż własne dziecko.
- To nie tak – westchnął ciężko i wyjął z apteczki świeży bandaż.
Tymczasem Miyu czekała na kontynuację wypowiedzi, ale to nie nastąpiło.
- Nie tłumacz się tylko zadaj sobie jedno pytanie – zaczęła w końcu, kiedy on owijał materiał wokół jej dłoni. Wydawał się być nieobecny, ale wiedziała doskonale, że uważnie jej słuchał. – Czy naprawdę wierzysz w to, że jutro przeczytasz mu tę bajkę? Czy tak jak się to ostatnio często zdarza, przyjdziesz do domu, jak będzie już spać?
Dźwięk rozpruwanego materiału bandaża przeszył te chwilę.
- Ostatnio mam bardziej napięty grafik, to się skończy niedługo.
- Ja to wiem i ty to wiesz, ale nie chcę, aby Naoki codziennie mnie witał z pełnym zawodu spojrzeniem – powiedziała ze smutkiem. – Naprawdę… Kilka kartek, nawet raz na parę dni, nic ci nie zrobi. Spraw mu tę drobną przyjemność, proszę.
            Związał jej opatrunek i schował wszystko do pudełka. Czujnie obserwowała jego ruchy i czekała na jakąś odpowiedź, na jakąkolwiek reakcję. Akasuna przez chwilę myślał w ciszy nad jej słowami. W końcu wstał na równe nogi i oświadczył, że pójdzie do syna. Uśmiechnęła się na ten komunikat. Poszła za nim, aby się jeszcze pożegnać z dzieckiem. Jednak ten cwaniaczek jej nie wypuścił. Bardzo się cieszył, że tata mu poczyta. Wątpiła, że mały zaśnie od czytania. Był taki  szczęśliwy… Poprosił, aby Miyuki usiadła za nim i razem z nim słuchała bajki. Tata był niesamowity w czytaniu. Zmieniał głosy w wypowiedziach, albo czytał z Miyuki na role i dodawał mnóstwo humoru do tego. Chłopiec nigdy nie sądził, że ta książka może być taka fajna!
            I nawet się nie gniewał, kiedy doszedł do końca, a on jeszcze nie spał.  W zamian postanowił bez zbędnych przedłużeń iść posłusznie spać. Przytulił się mocno do taty, powtarzając mu kilka razy, że go bardzo kocha. Potem pożegnał się z Miyuki i też jej to powiedział, ale raz. Żeby tata nie był zazdrosny czy coś. Sasori opatulił syna kołdrą i cmoknął go w czoło. Następnie wraz z Miyuki wyszli z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem, a potem od razu się zakłopotała, w końcu poważnie zaingerowała w jego plany. Chyba jednak za bardzo wtrącała się w jego życie, ogólnie w życie bliskich osób… Choć zawsze chciała dobrze!
- Dziękuję za opatrzenie ręki.
Podniosła ją do góry, a po chwili nerwowo zaczesała włosy za ucho.
- To nic… Ja też dziękuję. – Podczas tej niezręcznej pogawędki opierali się o przeciwległe ściany dosyć ciasnego korytarza, mniej więcej na szerokość drzwi. – Za tego mentalnego kopa… Nie sądziłem, że przy okazji poprawi mi to humor.
- Poprawi? A coś się stało? – Wyprostowała się z przejęcia. – Jakieś problemy?
- Nieważne… To nie twoje zmartwienie – stwierdził i poczochrał jej włosy, jak jakiemuś dzieciakowi.
Nachmurzyła się na ten gest i strąciła jego rękę. W tej samej chwili odezwał się jej naciągnięty mięsień. Syknęła i złapała się za obolałe ramię, a on natychmiast się do niej przybliżył.
 – W porządku?
- Tak, zaraz mi przejdzie…
- Rozmasuję ci to – oświadczył, popychając ją lekko do salonu.
- W zamian opowiesz mi, co cię trapi? – drążyła dalej, bo choć wiedziała, że była wścibska, to za nic nie chciała pozostawiać go z takim nastrojem. Chciała także, żeby to jej się zwierzył, poczuła by mu się bliższa.
- Dlaczego ludzie nie dają sobie po prostu pomóc? – zapytał.
Miyuki przez chwilę zastanawiała się czy pyta ją, czy też samego siebie. Przeprowadził dziewczynę na sofę i usiadł tam wraz z nią.
– Nie byłem w humorze i trochę mnie poniosło… Obarczyłem winą stan pacjentki, bo przyszła za późno do szpitala – zaczął.
Dziewczyna ponownie wbiła wzrok w jego oczy. Skarciła samą siebie za niezauważenie wcześniej czającego się w nich smutku. Bił tak wyraźnie!
– Połóż rękę na moim ramieniu – poprosił nagle, ujmując jej dłoń i kierując w wyznaczoną stronę.
Wypełniła posłusznie jego polecenie. Była z nim bardzo blisko, mogła poczuć zapach jego ciała, ostatek trwającego jeszcze dezodorantu. Sasori bardzo niepewnie podnosił  jej rękaw do góry. Palce muskały delikatnie jej skórę, a szare oczy dziewczyny bacznie obserwowały jego drobne ruchy. Skrzywił się delikatnie.
- To jak ci z tym źle, to mogłeś ją przeprosić.
- Miyuki – zmienił nagle temat. – Możesz zdjąć całkowicie bluzkę?
- Co…?
- Masz chyba całe ramię sine… Uderzyłaś się? – zapytał.
Odkrył zaledwie skrawek jej skóry, ale już nie wyglądało to dobrze. Miyuki w momencie sobie przypomniała sytuacje sprzed kilku dni, jak to Keichiro popchnął ją mocno na stolik, a potem jeszcze wykręcił obolałą rękę.
- Wiesz co… Muszę już iść – powiedziała nagle, gwałtownie ściągając rękaw w dół.
- Zaczekaj, opatrzę ci to, bo strasznie to wygląda.
- Ja wiem, ale… ale poproszę tatę by mi to opatrzył – powiedziała i niepewnie się uśmiechnęła.
Nie chciała by Sasori obejrzał to dokładniej, zacząłby wypytywać. Ani myślała mu o tym opowiadać! Wstała szybko z kanapy i ruszyła w stronę przedpokoju. Ubrała na nogi adidasy, ale nie mogła ich zasznurować, w swojej skaleczonej dłoni straciła napływ sił, dlatego po prostu chowała sznurówki do butów.
- Pomogę – rzekł Sasori i ukucnął przed nią, robiąc to, czego sama nie mogła. – Nie za mocno?
- Idealnie.
Uśmiechnęła się w podzięce. Sasori wstał, nie pozwalając jej na utrzymanie dłuższego kontaktu wzrokowego. Również się podniosła i sięgnęła po swoją marynarkę, lecz wpierw wyjęła z niej telefon i sprawdziła godzinę.
– Cholera. – Spojrzał na nią pytająco, a ona w pośpiechu ubrała na siebie ciuch. – Za pięć minut mam autobus. To ten… Trzymaj się, pa.
Stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek, po czym szybko wybiegła z domu.
- Na razie – mruknął i zamknął za nią drzwi na górny zamek.

            W czasie, gdy Sasuke na dobre zaczął się przykładać do nauki do matury, Itachi wprowadził w życie swój plan zemsty i zaprosił do siebie zarówno Hidana, jak i Deidarę. Ten ostatni naturalnie by nie przyszedł, gdyby nie chodziło o wkurwianie tego gnoja, młodszego brata większego gnoja. Wśród gospodarzy była jedynie Mikoto, ponieważ jej mąż wyjechał w delegację na kilka dni. Jeśli chodzi o Itachiego i jego zemstę to… No cóż, na początku roku, gdy uczył się do sesji to mu zapowiedział, że się zemści. No i proszę. Akurat teraz braciszek uczył się w swoim pokoju... Mikoto szykowała kolację w kuchni, a Itachi odbywał bardzo poważną rozmowę telefoniczną z Sheeiren. Jego związek nie układał się za dobrze. Akurat teraz…
- Mamo, ja muszę na chwilę wyjść – zapowiedział, wchodząc do kuchni. – Za niedługo przyjdą tu Deidara z Hidanem. Wpuść ich i niech idą na górę. Ja muszę pilnie coś załatwić.
- W porządku. Nie denerwuj się, synku, będzie dobrze – dodała mu otuchy, wyczuwając wewnętrzne cierpienie dziecka.
            Skinął głową na znak, że o tym wie i wyszedł z domu. Po chili na dół zszedł Sasuke i zaczął grzebać w lodówce, na co Mikoto od razu na niego najechała, bo przecież za niedługo miała być kolacja. Powinien się uczyć ile wlezie, obiecał to rodzicom, bo nazajutrz miał wyjechać wraz ze swoimi znajomymi i wrócić w przeddzień egzaminów. Trochę nerwowo się odnosił do tego skamlania rodzicieli, bo przecież uczył się całe trzy lata, kilka nocy wkuwania całego materiału i tak nic mu nie da.
- Nie dyskutuję z tobą, Sasuke. Jazda na górę się uczyć, albo nici z twojego wyjazdu.
- Nie możesz mi teraz zabronić – rzekł pewny siebie, a Mikoto spojrzała na syna władczo. Nie może? Ona? Czyżby? – Kupiłem bilety, spakowałem się, a ciocia Kushina wszystko już pozałatwiała, każdy szczegół. Chyba nie chcesz zawieźć swojej przyjaciółki.
- Prowokuj dalej, a się przekonasz. – Zabrał ze stołu swój telefon i spokojnie wybrała stosowny numer. – To idziesz się uczyć, czy nie? – Chłopak spojrzał na matkę lekceważąco, a ona nacisnęła tylko zielony przycisk. – Witaj Kushina, wybacz, ale Sasuke niestety nie pojedzie…
- Dobra, już idę – warknął, wzburzony słowami matki.
- Nie, jednak pojedzie. Uspokój się, musiałam go jakoś zagonić do nauki – powiedziała ze śmiechem kobieta.
Tymczasem Sasuke twardymi krokami wkroczył na schody. Był mniej więcej w połowie, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
– Sasuke, otwórz!
- A co ja jestem, lokaj? – burknął cicho pod nosem, ale jednak poszedł otworzyć drzwi.
Zastany widok bynajmniej go nie zadowolił. Co te pajace tu robiły?
- Yo – przywitał się Hidan i wprosił do środka, a zaraz za nim wszedł Deidara. – Jak się ma nasz mały maturzysta? – Poczochrał małego Uchihe po głowie, ale w jednej chwili tego pożałował. – Koleś sypiesz się. Na głowie masz dżungle łupieżców.
- Czego tu? – warknął Sasuke, spychając z siebie łapę Hidana i poprawiając włosy.
- Itachi nas prosił, abyśmy ci pomogli z nauką. Tak jak ty mu pomagałeś na początku roku, prawda Dei? – zwrócił się do blondyna. – Dlaczego nic nie mówisz?
- Sorry, ale na jego widok czuję się taki rozdarty… Chcę mu przypierdolić, ale wypadałoby się zachować z klasą.
- Przecież… – Nagle zauważyli, że podchodzi do nich Mikoto, więc pozwolili Sasuke dokończyć. Na pewno nie chciał powiedzieć nic obraźliwego, heh. – Przecież ty nie masz klasy, pieprzony robolu!
- Sasuke – syknęła kobieta z naganą. – Natychmiast przeproś przyjaciół brata.
- W życiu nie uwierzę, że Deidara i Itachi są przyjaciółmi, a Hidan… Jego nikt nie lubi, bo tylko wszystkim zawraca dupę – stwierdził oceniająco. – Nie ważne, idę się uczyć.
            Hidan od razu zareagował, stwierdzając, że idzie z nim. Mikoto się zdziwiła, ale była taka zadowolona z Itachiego, że załatwił bratu pomoc w nauce. Zaoferowała się przynieść chłopakom kolację do pokoju. Sasuke się skrzywił. Jego matka bywała taka naiwna... Nie chciał ich, pożal się Boże, pomocy, ale ci i tak wpakowali mu się do pokoju. Zmieniło się tu trochę. Inny wystrój, nowe meble no i pojawiła się tablica ze zdjęciami z kumplami. Hidaan razem z Deidarą zaczął ją dokładnie oglądać.
- To ten twój chłopak, nie? – zapytał Hidan, wskazując na Naruto.
Sasuke tylko powarczał wściekle i nadal czytał książkę.
- Ej, znam tą laskę… - kontynuował mężczyzna, pokazując na jakąś szatynkę.
- Skąd? – zapytał Deidara.
- Pierwszy marca, tak…  Była dziewicą… Sasek jebiesz ją?
- Nie… - powiedział, bo wprawdzie miał zamiar, ale już go stracił.
- Czego się tam uczysz? – Hidan wyrwał mu książkę z ręki i zaczął ją przeglądać. – Dei… My też się uczyli w ogólniaku trygonometrii? Pierwsze słyszę takie słowo.
- Przez ludzi takich jak wy zaczynam wierzyć, że życie bez mózgu jest możliwe – stwierdził Deidara. – Pokaż to. – Odebrał Hidanowi podręcznik i zwrócił do Sasuke. – Po chuj się uczysz skoro i tak nie zdasz.
- Ssij – prychnął.
- Jak ci podrośnie, to znajdziemy ci klienta – rzucił w jego stronę zarówno ostre słowa jak i twardą książkę.
Wtem weszła Mikoto z tacą z kanapkami i herbatą. Sasuke wstał gwałtownie z krzesła.
- Mamo, weź ich stąd wyrzuć. Wcale minie pomagają, tylko marnuję przez nich czas!
- No, ale jak to? – Deidara potrząsnął za jego ramiona. – Przecież tak wspaniale nam idzie. – Popchnął go do Hidana, a ten odpychał do Deidary. Oczywiście robili to tak, aby Mikoto nie widziała. – Nie ma zadatku na naukowca, ale nic nie poradzimy.
            - To pewnie geny Fugaku – stwierdziła kobieta swobodnie. – Niemniej może lepiej zostawcie go samego i poczekajcie w pokoju Itachiego – zaproponowała.
            No i co mogli zrobić? Posłusznie przeszli do sąsiedniego pokoju, ale nie zamierzali zaniechać działań. Chodziło w końcu o przyszłość Sasuke, a oni nie chcieli, aby jego przyszłość przebiegała bez drobnych potknięć. Wkrótce znalazła się okazja do wszczęcia sabotażu. Mikoto powiadomiła chłopaków, że wychodzi, a oni wraz z jej wyjściem uśmiechnęli się do siebie i ponownie wpakowali do pokoju Sasuke…



OD AUTORKI
Gomen, gomen, zapomniałam wstawić rozdział XD wstyd, wiem xD
Rozdział nie jest jeszcze do końca poprawiony - jutro powinien być w całości  xD jako, że za bardzo godzina nieodpowiada to z 18:00 rozdziały będą się pokazywać o 22:00 :) 
Co dalej? zalegam - wiem, nawet nie wiecie jak mnie ten zastój drażni :( Przepraszam...
Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał :) Dzięki, że jesteście, naprawdę, uwielbiam was :*
Pozdrawiam~!

DATA
22.12.14

SPOILER

NIE MA, ALE...
POWIEM WAM, ŻE
DOTYCZY...
AKASIOWEGO
BIWAKU :D

7 komentarzy:

  1. Wczoraj kilka razy zaglądałam tutaj, żeby sprawdzić czy coś dodałaś, a tu takie opóźnienie :P Przyznam, że śledzę Twojego ficka ze zmiennym zainteresowaniem, przez te 50 rozdziałów były ciekawsze i mniej ciekawe momenty, ale teraz... Teraz, gdy rozwija się relacja SasoMiyu wypatruje nowych notek :P Zaczynam się przekonywać do tej bohaterki, a Sasori... Coraz bardziej go lubię.
    Jestem niezmiernie ciekawa, jak rozwiążesz sytuację z tym perfidnym Keichiro. kto w końcu go przyłapie i co z tym zrobi? Sasori powinien uratować Miyu, ale jak zauważył Hidan (w świetnych słowach!) on nie bardzo się nadaje do tej roli. Myślę jednak, że masz jakieś ciekawe rozwiązanie dla tego wątku. Pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przepraszam :< Wiesz, to jest to, że ja bardziej zwracam uwagę na rozśmieszanie czytelnika, fabuła jest dla mnie wartością drugorzędną ;) znaczy staram się by było ciekawie, ale no :P
      Co do postaci, jeszcze kilka razy ci się zmieni nastawienie - uprzedzam XD
      No moje rozwiązanie cię zawiodło, ale tak musiało być xD

      Usuń
  2. Wiem ze dlugo nie komentowalam i w ogóle, ale wiedz, ze w każdy poniedziałek czaje sir na nowy rozdział. Oczywiście jak zwykle pękam z śmiechu, wkurzam się na głupio postacie (Karou, chłopak Miyumi ), niecierpliwie sie, boje nawet placze. Nl ale śmiechu to dostarczach nie Malo. No i w ogóle czekam na jakas romantyczna akcje z Saso, gdzie dojdzie w końcu do czegos więcej. Ahh, czekam tylko na kolejny rozdzial i mam nadzieje, ze nie zawiodę sie na treści, jak zwykle zreszta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jaaa <3 dziękuję za słowa, mam nadzieje, że nigdy to się nie stanie, abym cię zawiodła, a nawet jeśli to masz mi dać znak :D
      Wiem, że czytasz i nie gniewam się za twoją przerwę - nie jestem lepsza :P

      Usuń
  3. Spóźniasz sie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko! Znowu Keichiro :/ A tak było cudownie, gdy go nie było.. Ale Hidan mi zaimponował :D Taki pomocny, taki super :D Ciekawe jak to jest być sąsiadem Hidana XD Chciałabym. Mój sąsiad i tak mnie chyba nie lubi, więc gdybym mogła to bym go wymieniła na Hidana XDD

    Kłótnie z kobietami są uciążliwe, a jak już kłócą się ze sobą dwie kobiety, to jest naprawdę ciężko. Wiem niestety to sama po sobie. Ja po prostu zawsze mam rację, nawet jak jej nie mam XDD Dai jest słodki, kiedy opiekuje się Matsuri ;P Ej, też bym chciała dyrygować swoją klasą :D To brzmi jak fajna zabawa :D Trochę niepolskie to zdanie, nieważne XD Do Daisuke pasuje to imię ;P Nagato jako Kim Dżong Un? O matko! Chciałabym to zobaczyć :D Hiroya w ich klasie? Dziewczyny się chyba pozabijają :P Ale Matsuri ma być z Gaarą albo Daisuke.. Nie mogę się zdecydować :p

    Zawsze, gdy czytam sceeny z Miyuki i Naokim to się uśmiecham jak glupia do monitora :) Ale to Twoja wina, zrobiłaś z nich taki zgrany duet. Czuj się winna za mój uśmiech :p Oni są tacy słodcy razem, a jak później Saso wrócił i czytał mu bajkę, to już w ogóle się rozczuliłam *.* Oni już wyglądają jak rodzina ;P Ach ten Sasori.. Niech się cieszy, że chociaż popatrzeć może. Wkońcu jest rudy XD Mimo wszystko jak zawsze się rekompensuje i jej pomaga :P Uroczy Facet :D

    No nadszedł czas zemsty! :D A tak w ogóle to uwielbiam Mikoto za tą naiwność i to że ma władze na Sasuke XD Ja tam wierzę, że pewnego dnia Dei polubi Itachiego.. Tak też jestem naiwna :P Jak ja kocham, kiedy męczą Sasusia :P normalnie czytało mi się to z taką przyjemnością, że nie masz pojęcia ;D Dzięki :3

    OdpowiedzUsuń