8 gru 2014

ROZDZIAŁ 51.

            Po południu, kiedy Miyuki zajmowała się Naokim… oraz goszczącym u nich Hidanem, zadzwonił do niej telefon. Dobijał się do niej Sasori, czym była lekko zdziwiona. Przecież pracował. Jednak zignorowała swoje zaskoczenie i odebrała. Okazało się, że tego dnia miał nocny dyżur, o czym zapomniał. Potrzebował, aby dziewczyna została z Naokim, nie chciało mu się błagać o to innych. Miyuki z krzywą miną się zgodziła. Nie potrafiła mu odmówić, choć akurat teraz powinna. Obawiała się, jak zareaguje Keichiro. Po ostatnim razie… Nadal nie doszła do siebie. Niby przyszedł z kwiatami i ją przeprosił, zwalając wszystko na alkohol, ale nie chciała z nim być. Bała mu się to powiedzieć, bo zawsze agresywnie reagował na wzmianki o zerwaniu czy o czymś innym, równie dla niego niewygodnym. Mimowolnie przesunęła dłonią po swoim policzku. Nikt niczego nie zauważył, więc chyba dobrze to zamaskowała. Ale wciąż piekło…
            Po chwili dopiero zauważyła, że Hidan ciągle się na nią gapił. Oczywiście nie w ten znaczący sposób, ale samo patrzenie było irytujące. Odwróciła się od niego, spuszczając włosy na policzek i zaczęła pisać sms’a do taty z informacją, że będzie musiała zostać dłużej w pracy i pewnie nie wróci na noc. W nawiasie dodała, że chodzi o nocny dyżur Saso. Naoki oglądał w telewizji „Top Gear’a” razem z wujkiem. Nie rozumiał wprawdzie humoru, ale lubił zachwycać się pokazywanymi tam samochodami i słuchać zdania wujka na ten temat.
- Naoki, jestem z ciebie taki dumny, przez ten puchar – oświadczył Hidan. – Jesteś gościem!
- Dzięki, wujku!
- Nawet bez pucharu byłbyś najfajniejszym chłopcem na świecie – mruknęła Miyuki, odgarniając mu włosy z twarzyczki. Chłopiec uśmiechnął się, opierając głowę o łóżko i patrząc na nią. Strasznie lubił na nią patrzeć.
- Ale puchar to dowód! Ci, którzy nie mają pucharu to frajerzy i tyle!
- Wujku, a ty masz puchar?
- Ja? No, tego… - sam się wkopał w własną wypowiedź, Miyuki zaśmiała się do siebie. Frajer. – Nie lubię się przechwalać.
- Wujek nie ma pucharu, Naoś. Do tego trzeba być fajnym. – Uśmiechnęła się jednostronnie. – Do tego trzeba nie być Hidanem, nie bierz z wujka przykładu.
- Taa, jeszcze mu powiedz, żeby był jak ojciec – sarknął mężczyzna. Usiadł na powrót koło Naokiego i odepchnął lekko jej twarz. – Idź ty, głupia – powiedział i zaśmiał się.
- Jeśli będzie taki jak tata, to będzie wspaniały – zapowiedziała z przekonaniem.
- Yh, blee… Miya przesadzasz tą tapetą na buźce… Całą rękę mam ubabraną!
Hidan wytarł się o kanapę z obrzydzeniem. Dziewczyna przyłożyła sobie dłoń do policzka z lekką paniką.
- Zaraz wracam – zakomunikowała.
- Gdzie idziesz?
- Książkę piszesz? – bąknęła, co ten Hidan taki… przejęty jej osobą. – Do ubikacji.
- Jedynka czy dwójka? – teraz dopiero się zaśmiał. najwidoczniej bardzo chciał zadać takie pytanie. Jak dziecko.
            Oczywiście nie odpowiedziała, tylko poszła prosto do łazienki. Chłopaki w tym czasie nadal oglądali program. W swoim męskim gronie czuli się o niebo lepiej. Miyuki, po załatwieniu się, podeszła do umywalki i umyła ręce. Dla upewnienia spojrzała w lustro, by przekonać się, czy nie widać jej ostatniej pamiątki. Wspomnienia powróciły do niej niczym bumerang. Mało co ostatnio nie doszło do czegoś większego… W dodatku wbrew jej woli. Gdyby wtedy nie przyszedł Iseo… Mimowolnie zaszkliły jej się oczy. Zaczęła się obawiać każdego spotkania z chłopakiem. Chętnie by poskarżyła się na to Yosuke, by pomógł jej załatwić sprawę, ale wiedziała jaki on jest… Co mógłby zrobić chłopakowi i jakie wynikłyby z tego konsekwencje.
            W końcu otrząsnęła się z amoku. Westchnęła i skierowała się do drzwi. Nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi, które… nie otworzyły się. Nacisnęła jeszcze raz, wkładając w to więcej siły, ale najwyraźniej się zatrzasnęła.
- Hidan…! Hidan! – krzyknęła zza drzwi.
- Co! – odkrzyknął bez wielkiego zainteresowania.
- Chodź tu i mi pomóż, proszę!
- Pomóc? – Uniósł brew, ma jej pomóc w łazience? W czym niby? – Jeżeli chodzi o podpaski to nie wiem, gdzie Saso je trzyma! – powiedział podchodząc do łazienki.
- Nie! – oburzyła się.  –­ Ja chyba zatrzasnęłam się. Nie mogę otworzyć drzwi…
- I…?
- I je otwórz!
Z wielką łaską pociągnął za klamkę, ale nic nie dało. Teraz potraktował to wyzwanie bardziej poważnie i mocno szarpał się z klamką, a nawet uderzał ramieniem do drzwi.
– Walenie w drzwi nic ci nie da, bo od twojej strony się je ciągnie – uświadomiła go zatrzaśnięta dziewczyna.
- To jak mam je otworzyć?! Wyglądam ci na włamywacza czy ślusarza?
- Nie… Ale no, pewnie wiesz jak się włamuje – stwierdziła pewna siebie. – Nie wiem, spinka do włosów, albo co…
- Ja ich nie noszę.
- Mógłbyś – burknęła. – No pomóż mi!
- Czekaj tu, mam pomysł… Nigdzie nie idź.
- A gdzie mam niby pójść, głupku…? – bąknęła niby do siebie, ale za drzwiami też ją usłyszano.
On już jej da głupka, niech no tylko wyjdzie, a da jej nauczkę… Hm, a może jej nauczką będzie pozostanie w tej łazience? Tylko czy… Poszedł do salonu i uśmiechnął się do siebie. Komórka dziewczyny leżała na stoliku. No to idealnie. Saso miał wrócić przecież dopiero rano. Hidan podszedł więc do Naokiego.
- Ej młody, spędzimy sobie razem cały dzień? – zapytał cicho, aby Miyuki nie usłyszała, bo jakby zaczęła się wydzierać, to byłoby już po ich planach. – Albo może chciałbyś nawet u mnie nocować?
- Tak, tak, tak! Naprawdę? Mogę?! – zawołał radośnie, a potem pohamował entuzjazm. – A Miyuki?
- Nie ma nic przeciwko – zapowiedział. – Chyba chce zostać sama z twoim tatą.
- Dlaczego?
- Bo Miyuki chce być twoją mamą i dać ci brata lub siostrę.
Naoki zaczął się zastanawiać, jakby faktycznie coś podejrzewał. Przecież to dziecko. Głupiutkie dziecko.
- Chcę brata!
- To potem powiesz ojcu. A teraz spadamy.
            Naoki ucieszony wyłączył telewizor i poczłapał do drzwi. Hidan ucieszył się w duchu ze swojego chytrego planu i czym prędzej wyprowadził go za drzwi, które na końcu, może i specjalne, a może nie, zatrzasnął głośno. Miyuki poderwała głowę do góry na ten dźwięk. Wstała z sedesu, na którym dotychczas siedziała, i zbliżyła do drzwi. Wszystko jakby ucichło, nie słyszała zupełnie nic. Szarpnęła za klamkę.
- Hidan! Hidan jesteś tam?! Naoki! Naoś! – Zaczęła uderzać pięścią w drzwi i napierać na nie ciałem, próbując otworzyć. – Chłopaki to ani trochę nie jest śmieszne! Chłopaki! – Sięgnęła ręką do kieszeni, w której powinna być komórka. Nie było jej. Obmacała jeszcze pozostałe otwory w swoich ubraniach, ale i tak guzik znalazła. – Zajebiście… - jęknęła z rozpaczą.

            Hidan nie tracił czasu. Od razu po wyjściu z domu Akasuny pojechał wraz z Naokim do salonu samochodowego. Co prawda miał samochód, ale równie dobrze mógł mieć przecież dwa. Kto bogatemu zabroni? Zresztą, nie koniecznie musiał jakieś kupować – pooglądałby, zrobiłby jazdę próbną i gites. Można powiedzieć, że chciał przeprowadzić szczegółowe badanie pracowników. Po drodze jeszcze zahaczyli o Mc’Donalda, bo Naoki chciał zestaw niespodziankę. Chciał zabawkę, to dostał, nieważne, że była beznadziejna. Chłopak się cieszył i tyle wystarczyło.
- Dobrze się bawisz? – mruknął Hidan do siedzącego naprzeciwko Naokiego. Ten przytaknął mu ruchem głowy, zajadając jedzenie ze swojego zestawu. – No to super – dodał i zaczął penetrować wzrokiem otoczenie.
Były tam całkiem zgrabne panie. Z jedną złapał nawet kontakt wzrokowy i chyba na to poleciała, bo zaczęła się przybliżać z uśmiechem.
- Cześć – zaczęła. – Coś mnie tak pchnęło, by zagadać. Mika – przedstawiła się, wyciągając do Hidana rękę.
­- Hidan. – Mężczyzna uśmiechnął się urzekająco.
- Naoki – wtrącił chłopiec.
- Nie przeszkadzaj – burknął na niego wujek. – To co taka piękna kobieta robi w takim miejscu?
- Zgłodniałam, a lubię takie rodzinne knajpki. Naoki, masz fajnego tatusia, wiesz? – mruknęła.
- Racze…
- Wiem – odpowiedział chłopiec. Odnosił się do Saso, ale sądził, że wszyscy to wiedzą. – Tatuś jest najlepszy na świecie! – powiedział, wyciskając sobie ketchup. Lubił to robić, bo to pierdziało.
- Och, kochane. Powiedz Hidan, masz kogoś?
- Nie, jestem samotny… Mam tylko dziecko – odparł, wdając się w tą grę.
- To masz mój numer… - Wyjęła wizytówkę, ale w tym momencie Naoki potężnie beknął, a potem wraz  z wujkiem się z tego nabijał. Hidana zawsze takie rzeczy bawiły. – Albo nieważne…
            Cóż, jakoś specjalnie się tym nie przejmował. Był z Naokim, a on w dodatku zrobił coś pięknego. W ten sposób wiedział, że dzieciak czuje się przy nim swobodnie, a nie jak przy Saso. Przy nim starał się nie robić takich rzeczy, bo tata okrzyczałby go, czy coś, no i przejebane.
            Gdy już wystarczająco się posilili. Ruszyli samochodem do jednego z rodzinnych salonów mężczyzny. Hidan nie miał czegoś takiego, jak fotelik dziecięcy, także Naoki siedział i był przypięty jak normalny dorosły. Nie bardzo mu to pasowało, bo pas strasznie gniótł go na ramieniu. Jednak wujek kazał zapiąć i nie pozwolił odpiąć – posłuchał go, bo wujek rzadko coś kazał mu robić. Najwyraźniej trzeba było zapinać pasy. Zresztą wujek też zapiął swój. Minęło jakieś pół godziny i byli na miejscu. Hidan wypuścił z wozu Naokiego i szedł z nim do środka. Po drodze jeszcze się zatrzymał, zauważając jakąś znajomą rejestracje. Skądś znał te numery i litery.
- Mam nadzieje, że to żadna z moich ex – mruknął zamyślony. – Dobra, jebać to. Naoki chodź, ścigamy się.
- A jak przegarz? – zapytał.
- To kupię ci loda – zdecydował Hidan, któremu podobała się ta pewność siebie młodego.
- Super! Czy, jeden, start! – zawołał chłopiec i ruszył przed siebie.
Mały głupek, nawet liczyć nie umiał. Hidan ruszył za nim i dogoniłby go z łatwością, ale co mu miał szczędzić frajdy. No i nie żal mu kupić loda… Chwilowo takie rzeczy mu sprawiały przyjemność.
– Wygrałem! – wykrzyczał Naoki, stojąc pośrodku pomieszczenia, gdy wujek wszedł do środka.
- I co? Mam ci jeszcze klaskać? – prychnął niby to obrażony. Naoki nie przejął się, wiedział, że wujek sobie żartuje. – Dobra, rozglądnij się za samochodem, który ci się podoba. Hej ty. – Pstryknął palcami, przywołując do siebie pracownika. – Pilnuj go – nakazał jak psu jakiemuś.
- Ale musimy zajmować się klientami, a nie dziećmi – oznajmił poważnie. Normalnie, jakby połknął kij… dupą.
- Ten chłopiec może w przyszłości być twoim klientem, gościu – odparował. - Nie radzę mi się sprzeciwiać, wiesz kim jestem? Synem właściciela tej sieci salonów.
- Doprawdy? – spojrzał z politowaniem na Hidana. – Tak się składa, że go dzisiaj gościmy.
- Kurwa… - przeklął pod nosem, a pracownik uśmiechnął się przebiegle. – Wiedziałem, że skądś znam tą rejestracje.
- Wujku, mogę zobaczyć tamte autko? – wtrącił Naoki do rozmowy, skacząc i ciągnąc mężczyznę za rękę. – Proszę, proszę, proszę!
- Hidan…? – mężczyzna usłyszał z daleka swoje imię, a potem ujrzał swojego ojca. No kto by się spodziewał?
- Nao, zaraz ci kogoś przedstawię – zwrócił się do Naokiego. – A ty tu stój – rozkazał pracownikowi i czekał, aż ojciec do nich podejdzie, on by tego przecież nie zrobił. Zaśmiał się pod nosem, a potem wziął Naokiego na ręce. – Nao, przywitaj się z dziadkiem!
- Siema! – mruknął wesoło.
- Witaj, młodzieńcze. – Mężczyzna ukłonił się uprzejmie. Hidana zawiodła ta reakcja… Powinien się zdziwić pytać, jak to zrobił i z kim, a nie. – Chyba nie sądziłeś, że nie wiem o twojej niemocy do rozmnażania? Chodziłem z tobą do szpitala i wiem na co chorowałeś jak byłeś mały. – No tego to skleroza nigdy nie dopadła.
- Ech… No dobra. To idź z tym kolesiem, on ci wszystko wytłumaczy. Od teraz to twój sługa, możesz go bić – powiedział Hidan do Naokiego.
Pracownik spojrzał na szefa skołowany, ale ten dał znak by wykonał zadanie.
– Potem zdecydujesz czy dalej tu pracuje czy go zwalniamy.
- Co…?!
- Słyszałeś – odpowiedział apatycznie do pracownika. – Ruszaj.
Naoki kiwnął głową i poszedł do samochodu. Z początku trochę niepewnie, ale jak widział pana idącego za nim to czuł się bezpieczniej.
– Oby go pilnował dokładnie, bo zginie…
- Hidan, wiesz, że uprowadzenie dziecka jest karalne? A żadnej kaucji za ciebie nie wpłacę.
- Wyluzuj.
Hidan przewrócił oczami, ciągle tylko bla, bla, bla.
- Więc czyje to dziecko?
- Kolegi, znasz go.
- Możesz jaśniej? – spytał człowiek, którego syn chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, na co narażał to dziecko, biorąc w swoje nieodpowiedzialne ręce. No i, który z tych imbecyli, jego kolegów, oddał mu dziecko.?
- Sasori.
- Sasori? – Wiele lat minęło od ostatniego spotkania z tymi jego koleżkami. – Ten rudzielec? – Coś tam kojarzył, a Hidan przytaknął. – Czyli już założył rodzinę…
- Nie no, przecież jest rudy. Ma tylko dziecka, bo eks mu podrzuciła. – powiedział Hidan i zaśmiał się. - To śmieszne, bo takie coś pasuje do faceta. W sensie ucieczka od problemu i tak dalej.
- Mam nadzieję, że w niego przynajmniej nie rzucasz kamieniami, jak w swojego brata… - powiedział poważnie ojciec, a Hidan zaśmiał się na samo wspomnienie. To było fajne. – Hidan…
- No weź, nie rzucam. Naoki jest lepszy od tego… No, tego twojego drugiego syna.
- Yagury – przypomniał. – A propos, rozmawiałeś z nim ostatnio?
Oczywiście, że nie rozmawiał. Nawet nie mógł zapamiętać jego imienia, a miał z nim gadać? No czego ten facet od niego wymagał? Yagura się do niego nie odzywał… No i dziwić mu się? Stary wysłał go do jakiejś elitarnej budy za granicą. Ciekawe kiedy zamierzał wykorzystać porady, które mu ostatnio dał, dotyczące wywalenia ze szkoły? I ciekawe czy mu się uda, bo przecież to idiota. Zapewne już coś spierdolił.

            O drugiej nad ranem do szpitala wparował niezwykle zaaferowany Yosuke. Ani on, ani ojciec, ani nikt nie mógł się dodzwonić do Miyuki. Wiedzieli, że miała zostać na noc w mieszkaniu Sasoriego, ale niepokoiła ich trochę burza za oknem. Chcieli zaproponować, by wzięła Naokiego do domu, bo w tym czasie to żadna z niej opiekunka. To raczej nią się wtedy trzeba było zajmować. W każdym razie nie odbierała i zaczęli się poważnie martwić. Yosuke oczywiście miał nieprzyzwoitą teorię – no bo może ten cały dyżur jest głupią wymówką i jego siostrzyczka jest teraz gwałcona przez tego rudzielca? Musiał się upewnić i nawet żona go od tego nie powstrzymała!
            Podszedł do jednej z pielęgniarek i wypytał o Saso. Trochę się zdziwiła, że wypytują o pracownika, a nie pacjenta. Niestety nie znała go, więc nie mogła odpowiedzieć, dlatego Yosuke zaczepił jakiegoś innego kolesia. Znał go skądś, ale nie wiedział czy pracuje… No, ale mógł go zaprowadzić do tej strefy, czy co to tam było. Coś jakby oddział pierwszej pomocy. Już przez okienko w drzwiach go zobaczył w ciemnoniebieskim ubraniu lekarskim, czyli chyba Miyuki nie zgwałcił. Miał szczęście! Chciał już zatem wracać do domu, ale osoba, która go tu przyprowadziła zdecydowała inaczej.
- Akasuna! - zawołał w jego stronę i zaczął się zbliżać.
Yosuke nie wiedział za bardzo co ma zrobić, więc szedł za nim. Sasori spojrzał na wołającego.
– Ktoś o ciebie pytał.
- Dzięki… - Zerknął na swojego gościa. - Yosuke…? Coś się stało?
- Po trochu tak, bo widzisz…
- O. MÓJ. BOŻE!  - wykrzyczał koleś, którego Sasori teraz przyjmował.
Yosuke spojrzał na niego i… What the fuck?! Koleś był przebrany za smoka i przykuty do jakiejś laski, która leżała na kozetce i była chyba jakąś księżniczką, bo miała diadem na głowie.
– Mistrz kraju w boksie! Ja pierdole, co za zaszczyt! – wykrzyknął i ukłonił się, zupełnie jak księciu jakiemuś.
- Eee, dzięki… Smoku – odpowiedział, a potem spojrzał niezrozumiale na Saso.
­- Nie wiem, jeszcze nie znam ich historii… Możesz poczekać na korytarzu?
- Nie, nie musi! – zawołał jego fan. – I tak nie przeszkadza!
Jego dziewczyna też najwyraźniej nie miała nic przeciwko temu.
- No dobra… - skapitulował Sasori.
Yosuke był cholernie ciekawy, więc chwilowo zapomniał o sprawie siostry. Stanął sobie obok Smoka, aby nie zawadzać.
- To… Może niech ktoś opowie co się stało i dlaczego.
- To może ja opowiem – zgłosiła się dziewczyna.
- Tylko się pospiesz, skarbie… - mruknął chłopak kręcąc się w miejscu i swoim ogonem szturchając Yosuke.
- My jesteśmy parą z jakimś trzyrocznym stażem. I aby zapobiec nudzie postanowiliśmy trochę poeksperymentować… - Spojrzała na lekarza trochę zmieszana. – Urządziliśmy sobie zabawę. Ja byłam księżniczką, a on miał być rycerzem.
- Smokiem – poprawił Yosuke.
- Nie, miałem być rycerzem, ale w wypożyczalni nie mieli takich kostiumów – wytłumaczył Smok, śmiejąc się w zakłopotaniu i ciągle drobiąc nogami.
Sasori był coraz ciekawszy tej opowieści.
- I wybrałeś kostium smoka? – dopytał z niedowierzaniem.
- Koleś, co z tobą nie tak? – zapytał retorycznie Yosuke.
No co? Chłopak jedynie zaśmiał się głupio, bo co miał zrobić? Jego dziewczyna postanowiła kontynuować.
- Potem w trakcie naszej gry wstępnej zakuliśmy się w kajdanki – powiedziała i wskazała na swoją dłoń.
- Przepraszam, że przerywam. Dlaczego pan cały czas tak skaczę?
To robiło się naprawdę wkurzające. Jeszcze machał tym swoim ogonem i w kółko go szturchał.
- No bo chcę się wysikać! Zaraz mi pęcherz wybuchnie!
- To idź – powiedział Yosuke.
- Nie mogę, muszę najpierw zająć kostium, a tego też nie mogę zrobić, bo jesteśmy zakuci…
- Gdzie jest kluczyk? – zapytał Sasori.
- Ona ma – odpowiedział Smok, na co wszyscy spojrzeli na nią wyczekująco.
- Schowałam go w mojej skrzyni rozkoszy – powiedziała cicho i odwróciła głowę w bok ze wstydu.
Sasori spojrzał na nich niezrozumiale. Całkowicie nie wiedział o co jej chodziło.
- Gdzie…?
- No, do swojej dupci! – sprecyzował za nią chłopak.
- Ooooch… - jęknął Yosuke. – Jesteście bardzo popierdoleni. Ja takich pomysłów nawet nie mam, gdy przyjebie głową o matę – stwierdził, na co Smok się uśmiechnął dumnie.
            Sasori nie kontynuował dyskusji tylko przedstawił im plan działania, w sprawie wydobycia klucza. Na początek trzeba było zrobić USG macicy dziewczyny, aby ustalić położenie. Dlatego posłał pielęgniarkę po urządzenie monitorujące. Yosuke przyglądał się temu wszystkiemu. Że też Sasori nie wstydził się takich rzeczy robić czy coś… Albo ten koleś. No na jego miejscu… Nie, nie miał najmniejszego zamiaru stawiać się na jego miejscu!
- Mistrz nie praktykował takich zabaw z żoną? – zapytał ciekawie Smok.
Rozmową chciał zapomnieć o bólu pęcherza. No cóż… Yosuke uśmiechnął się głupio, drapiąc po głowie.
- No… Też się kiedyś przebieraliśmy… Ja byłem Luckiem, a ona księżniczką Leią – opowiadał o tym nieśmiało.
Sasori słuchał tego, ale nie komentował. Bardziej skupiał się na odczytaniu obrazu z monitora.
– Tak spłodziliśmy córeczkę, którą nazwałem Leya – mruknął roześmiany.
- Gratulujemy – rzekła Księżniczka.
- Używała pani wkładki domacicznej? – zapytał w międzyczasie Akasuna, na co dziewczyna przytaknęła głową. – Tak myślałem. Sprawa wygląda tak… Kluczyk utknął w szyjce macicy. – Saso wskazał na monitor. – I zahaczył o sznurek ze spirali domacicznej. Spróbuje to sam wyciągnąć, ale jeśli się nie uda, to będzie wymagana operacja.
            Sasori odszedł na chwilę od pacjentów, aby przygotować się do tego lekkiego zabiegu. Yosuke za to wdał się z Księżniczką i Smokiem w edukacyjną rozmowę. Dowiedział się, że wkładka domaciczna to rodzaj antykoncepcji dla kobiet. Pierwsze słyszał. Ale tyle z tym problemu, że chyba nawet nie chciał myśleć o takim czymś. Po chwili Sasori zaczął wykonywać zabieg, będąc ciągle skupionym na obrazie z monitora. Szczegółów nie będę Wam opisywać, bo to nudne. W końcu udało mu się wydobyć kluczyk, a Smok zaczął od razu błagać o rozkucie.
- Następnym razem bądźcie ostrożniejsi w waszych igraszkach…
- Będziemy. Jest doktor naszym bohaterem – zaświergotała uszczęśliwiona dziewczyna. – Może na następną zabawę zaprosimy doktora – zażartowała.
- Wolałbym nie – mruknął z uśmiechem i rozkuł kochanków.
Smok ze szczęścia od razu zerwał się do toalety, aby po chwili zawrócić i uścisnąć ze szczęścia doktora. Potem jeszcze chciał pocałować dziewczynę, a przez machanie swojego ogona niechcący strącił Saso, który nie utrzymał równowagi i wyrżnął na glebę. Jakby tego było mało, Smok ponownie mu przywalił tym ogonem, gdy się podnosił. Nie miał nawet czasu przeprosić. Znów spieszył się do toalety.
            Sasori, siedząc dla bezpieczeństwa na ziemi, zdjął swoje lateksowe rękawiczki, a potem wstał na nogi, by podejść do kosza do którego je wyrzucił. Wtem zbliżył się do niego Yosuke i przypomniał o swojej obecności.
- Chciałeś czegoś?
- Upewnić się… Coś… - Sasori zamrugał nie ogarniając o co mu chodzi. – Ale właściwie co mi szkodzi zapytać. Od czterech godzin nie mogę się dodzwonić do siostry. Martwię się, bo jest ta cholerna burza… Ona się boi burzy.
- Wiem… Znaczy, nie wiedziałem, że jest burza… Pójdę do niej zadzwonić. O, albo na domowy. Powinna odebrać.
            Wpierw odprowadził go na korytarz, jednak nie powinien był tu przebywać i przeszkadzać swoją osoba. Następnie udał się na zaplecze po swój telefon. Wyszukał go w swojej szafce i zaczął wydzwaniać. Po kilku próbach ustalił, że faktycznie się nie da dodzwonić do Miyuki. Nie żeby miała wyłączoną komórkę, po prostu nie odbierała. Tak samo było ze stacjonarnym. Trochę się zaniepokoił. Nie była u niego, ani u swojej rodziny… Zatem gdzie? Była druga rano, ale i tak nie omieszkał zadzwonić do najczęstszego gościa w swoim domu, może od niego miał szansę się czegoś dowiedzieć.
- Słucham…? – Hidan zaczął rozmowę niepewnym głosem.
- Cześć. Słuchaj mam pytanie. – Hidan nie skarżył się na późną porę, więc Sasori darował sobie przepraszanie za to. – Nie byłeś może dzisiaj u mnie w ..?
- To tata? Powiedz mu, że chcę brata! – zawołał szczęśliwie jakiś głosik w tle.
- Naoki…? CZY TO BYŁ NAOKI?! – uniósł głos Sasori. ­ ­- Gdzie ty, kurwa, jesteś?! Na pewno nie u mnie, bo nie odbier… ZABRAŁEŚ GO DO SIEBIE DO DOMU?!
- Nie… Hehe… No dobra, zabrałem – przyznał się. – Ale wyluzuj, ma się dobrze, żyje i spędzamy zajebiście czas. Posłuchaj. Hej Nao, jak się bawisz u wujka?
- Super!
- Słyszałeś? – mruknął Hidan do słuchawki.
- Dlaczego on nie śpi? Jest druga w nocy, debilu! Zaraz po pracy jadę do ciebie go odebrać!
- Szszsz, nic nie słyszę, szszsz, coś przerywa, szszsz. Nara!
- Hidan! Ma iść spać, kurwa mać! – zawołał wściekle do i tak już rozłączonego kumpla.
            Cholernie go wkurwił, powinien go podać na policję! Wychodząc na korytarz zagadał do niego Yosuke. Kurwa, przez te rozmowę całkowicie zapomniał o Miyuki. Jedno wiedział na pewno, Naoki nie był z nią i nawet nie wiedział jak to się stało, że Hidan go uprowadził. Yosuke nie pozwolił mu jednak tak sobie olać tej sprawy. Podejrzewał, że dziewczyna jest u niego w domu i on sam nie wiedział? Zasłabła albo coś. No musiał to wiedzieć! Cóż, Sasori martwił się o jego siostrę, lecz… Kończył dyżur dopiero rano. Mimo to zdecydował się pójść do przełożonego i poprosić o zwolnienie przez nagłą sytuację. Na jego szczęście dzisiaj opiekunem był całkiem fajny facet i pozwolił mu wyjść. Oczywiście Yosuke jechał razem z nim. Przecież nie mógł zostawić tak siostry. No cóż, Akasuna zgodził się, bo nie miał większego wyboru. Tyle dobrze, że jechali w osobnych samochodach.
            Gdy dotarli pod blok Saso, to Yosuke się trochę zdziwił. Nie sądził, że on mieszkał w bloku… Pracował w szpitalu, miał szkołę, dziecko i zatrudniał opiekunkę. No sądził, że jest bardziej na poziomie. Ale podobnie jak Miyuki spodobała mu się ta okolica. Niedaleko plac zabaw, park – który nie wymagał nawet przechodzenia przez ulicę. Trochę dalej jakieś spożywczaki i kilka knajpek. Miłe miejsce. Gdy wyszli na drugie piętro – w ciszy – Sasori wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył zamek. Znaczy nie musiał nawet, bo drzwi nie były zamknięte. Zajebać to mało.
- Wejdź – zaprosił go do środka.
Jeśli ktoś tam był to niech Yosuke zginie pierwszy. On się jednak nie obawiał. Wszedł, a zaraz za nim wszedł Sasori i zapalił światło. Bezskutecznie. ­
- Nie ma prądu…
- Masz latarkę, albo świece?
- Taaa… Miyuki! – zawołał, wchodząc w głąb mieszkania i oświetlając sobie drogę telefonem. – Miyuki jesteś tu?!
- Mi! Odezwij się!
- Sasori? Tutaj jestem! – jęknęła Miyuki z rozpaczą w głosie gdzieś z oddali.
Saso ją usłyszał, ale obrócił się wokół własnej osi i nikogo nie dostrzegł.
- Gdzie?!
­- W łazience! Drzwi się zatrzasnęły! – powiedziała w chwili, gdy nacisnął na klamkę. – Proszę, pomóż mi, boje się! – zaszlochała, waląc bezcelowo w drzwi.
- Spokojnie, zaraz cię stamtąd wypuszczę… - powiedział Sasori i przeszedł do kuchni.
- Mi, odsuń się – zawołał Yosuke. – Sam wyważę drzwi!
- Yosuke? Yosuke czekaj – za późno, bo już raz naparł na nie z ramieniem. – To nic nie da. Te drzwi otwierają się w twoją stronę…!
- Aha – bąknął i w tym samym momencie stała się jasność.
Prąd powrócił. Yosuke złapał za metalową klamkę i zaczął ją szarpać do siebie, drugą dłonią odpychając się od ściany.
– Jebane… - syczał, siłując się z drzwiami, aż w końcu… wyrwał klamkę. – Ups… cholera… - W tym momencie do niewielkiego przedpokoju wszedł Sasori, z kuchennym nożem w ręku. – Ej stary, nie urwałem tego specjalnie…!
- Mam nadzieję – bąknął rudzielec i zbliżył się do drzwi, wkładając ostrze w ich szparę na wysokości zamka.
Wyginał je w każdą stronę, dopóki coś nie trzasnęło, otwierając na kilka centymetrów drzwi. Sasori ledwo co wszedł do środka, a Miyuki dobiła do niego cała zapłakana i podenerwowana.
– Uhm, już wszystko dobrze… - powiedział uspokajająco, głaszcząc delikatnie jej plecy.
Tuż obok niego pojawił się Yosuke, uważnie go obserwując. Po chwili namysłu zabrał z rąk Sasoriego nóż.
- Wezmę to – wyjaśnił. Jeszcze mu niby niechcący skaleczy siostrę. Rude osoby mają do takich rzeczy talent. – Mi…
- Bałam się – wyszlochała. – Najpierw zatrzaśnięcie… Potem burza i.. I zgasło światło.
Nogi ugięły się pod dziewczyną i osunęła się na podłogę. No, dzięki Sasoriemu zrobiła to powoli. Nadal trzymał ją, kucając przy tym tuż obok.
– Byłam przerażona – załkała, obejmując rękoma szyję Saso.
            Niby błahy powód do strachu, ale w tym przypadku możliwy. Osoba mająca fobię zawsze przeżywała to dziesięć razy gorzej. Tym bardziej, że warunki były nad wyraz niesprzyjające. Sasori w końcu przycisnął ciaśniej jej talię do siebie, a drugą dłoń położył na jej głowie.
- Spokojnie. Jestem przy tobie.
            Yosuke spojrzał na niego i sam nie wiedział co ma myśleć. Powinien był być… Sam nie wiedział. Zły? W końcu za dużo sobie chyba pozwalał, lecz z drugiej strony jego obecność naprawdę pozytywnie wpływa na Miyuki. Jednak zdecydował się odchrząknąć i przerwać im tę chwilę. Podszedł do Miyuki i pomógł jej wstać, informując, że odwiezie ją do domu. Była taka roztrzęsiona, że mowy nie było, by prowadziła samochód. Sasori ich nie zatrzymywał, tylko odprowadził do drzwi.
- Naoki…! – zaczęła nagle z paniką.
- Spokojnie, wiem gdzie jest. Rano po niego pojadę i policzę się z tym durniem, Hidanem… Nie martw się.

            Rankiem, w jednym z na pozór jednoosobowych pokoi akademickich, spało dwoje ludzi. Właściwie to jeden z nich się już obudził, a to wszystko przez światło, które się wydarło nachalnie wraz ze swoimi promieniami przez okno, rażąc prosto w twarz śpiącego jeszcze wtedy blondyna. Deidara westchnął zaspany i ubrał na siebie bieliznę i spodnie, a potem… Po prostu poszedł się odlać. Odgłos spuszczanej wody w toalecie obudził natomiast Tayuyę, ale mimo wszystko nie zdołało jej to zwlec z łóżka. Gdy tylko blondyn wyszedł z łazienki, zabrał się za poszukiwanie reszty swoich ciuchów. Tay patrzyła na niego z uwielbieniem.
- Czego szukasz?
- Drugiej skarpetki…
Mógłby przysiąc, że położył ją, a właściwie rzucił, gdzieś w tej samej okolicy. Co z tymi skarpetkami? Chodziły sobie gdzieś, gdy nie patrzył, czy jak?
- Spieszy ci się gdzieś? Zostań tu ze mną. – Uśmiechnęła się lekko. – Będzie fajnie.
- Tutaj jesteś – zawołał zadowolony, odnajdując zgubę.
- Deidara, słuchasz mnie? – burknęła, bo zirytowało ją to jego ignorowanie wycelowane w jej osobę. Co za dużo to nie zdrowo. – Mówię do ciebie!
- Wiem, słyszę cię – odpowiedział, ubierając bluzkę.
- Przecież nie idziesz do pracy. Ja mam wolne od nauki... Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy spędzili razem dzisiejszy dzień – stwierdziła, a Deidara usiadł przy niej na łóżku.
- Tak właściwie, to stoi nam coś na przeszkodzie – stwierdził, aktywując w niej zaciekawienie. – Wczoraj byliśmy razem w knajpce. Piliśmy piwo, jedliśmy pizzę i gadaliśmy. Dużo gadaliśmy.
- Heh. – zaśmiała się. – Masz dość mojego głosu?
- Też, ale nie w tym rzecz – odpowiedział, a ona ponownie zamieniła się w słuch. – Gadałaś cały czas o dzieciach. Naszych, przyszłych, a ja zdecydowałem, że ich nie chcę.
- W ogóle? – Uniosła brew, a on przytaknął. – Kiedy tak zdecydowałeś? – obruszyła się i wyszła z łóżka, zakładając na siebie szlafrok.
- Cały czas ci to powtarzałem. Nie chcę, nie cierpię dzieci. Nie będziesz ich ze mną miała.
- Do czego zmierzasz?
- Chyba wiesz – powiedział wreszcie, wstając z łóżka. – Nie mydl sobie oczu, patrząc na mnie jak na przyszłego ojca twoich dzieci. To koniec – oznajmił, na co Tayuya zagryzła w złości wargi. – Pój...
- Czekaj, kiedy zdecydowałeś się zerwać? Przed czy po pieprzeniu się ze mną? – warknęła.
Deidara wiedział, że tak będzie. Że wyciągnie na wierzch ich noc. Tak się kończy, gdy fiut przejmuje władzę nad umysłem.
- Pomyślałem, że to trochę ułagodzi nasze rozstanie – bąknął.
Tayuya prychnęła wyniośle. Co to w ogóle za wytłumaczenie? W ogóle nie czuła się z tym lepiej. Było im razem naprawdę dobrze, ona przynajmniej tak sądziła, a on ją o tym zapewniał. Miała nadzieje, że dla niej zmieni zdanie w tym temacie.
- Ułagodzi? Komu niby? Bo ja nie czuje się lepiej, Deidara… Ale skoro ty tak, to chyba dobrze się spisałam jako dziwka – stwierdziła pogardliwie. – Powinieneś mi za to zapłacić – Syknęła i jakby czekała na zapłatę. Deidara westchnął.
- Ile? – zapytał, a to pytanie tylko nią wzburzyło.
Dolał tylko oliwy do ognia… Dziewczyna podeszła do niego ostrym krokiem i pociągnęła go za ramię, wyrzucając za drzwi swojego pokoju.
- Idź do diabła!

            Jakąś godzinę później Sasori przyjechał pod dom Hidana. Dokładnie tak, jak to zapowiedział. Przykro mu było, ale koniec tej laby i prędko się ona miała nie powtórzyć. Tej nocy za bardzo się nie wyspał, bo z samego rana wezwał do siebie ślusarza, który naprawiał mu drzwi od łazienki, a dopiero potem ruszył po swoje dziecko. Pogoda nie była najlepsza, cholernie się chciało… Nic nie robić, tylko spać. Zadzwonił dzwonkiem raz i drugi. Dzwonił i dzwonił, aż ktoś mu w końcu nie otworzył tych pieprzonych drzwi. Oczywiście tym kimś był Hidan, wyraźnie niewyspany, wręcz ściągnięty dopiero co z łóżka. Jeszcze gapił się z pretensją… Jak on śmiał?!
- Gdzie mój syn? – przeszedł do rzeczy, wpraszając się do środka.
- Śpi na kanapie – odpowiedział Hidan, ziewając sobie jak gdyby nigdy nic. – Mogłeś przyjechać, jak się chociaż wyśpi – burknął i zaprowadził Saso do pomieszczenia.
- Dochodzi dziesiąta.
- Dziesiąta rano – dodał, naciskając na tą znaczącą różnicę.
- Hidan… Ty mnie lepiej nie drażnij – syknął mrożąc go wzrokiem. Następnie podszedł do śpiącego na kanapie pod kołdrą syna. – Naoś… - Potrząsnął nim lekko. – Naoki…
- Sprawdź mu puls – sarknął Hidan. – No wyluzuj stary, dzieciak żyje. Masz cały dzień wolny, bo jest wykończony. Powinieneś mi nawet podziękować!
- O której on poszedł spać?
- A bo ja wiem? – wzruszył ramionami. – Ja poszedłem o drugiej trzydzieści, a on dalej oglądał TV.
Zdecydowanie przesadził z szczerością. Sasori nie skomentował tego, ale był wściekły. Odkrył kołdrę z syna i delikatnie ujął jego ciałko, biorąc w ramiona.
– Poczekaj, aż się obudzi.
- Nie – burknął, a wtedy Naoki zaczął się wybudzać ze snu.
- Tatusiu… - jęknął, obejmując mu szyję. – Jestem głodny…
- Pojedziemy do domu, to tam ci zrobię coś do jedzenia – rzekł w miarę ciepło. – Wyspałeś się? ­– spytał, ale chłopiec zaprzeczył, kręcąc główką i leżąc sennie na ramieniu taty. – Jakoś mnie to nie dziwi.
- No co? Tak się kończą dobre imprezy – stwierdził Hidan.
- Pożegnaj się z wujkiem Naoś. Nieprędko się zobaczycie.
- Jak nieprędko, jak majówkowy wypad się zbliża? – przewrócił oczami.
- W takim razie, w ramach kary nie pojedziemy…
Hidan zagrodził mu drogę. Co to kurwa ma być?! Nie sprawiedliwe! Od kiedy Saso gada jak ojciec?!
- Nie możesz! Dei się załamie! – Chyba nie chciał stracić przyjaciela? – I Naoki! No weź skończ pierdolić.
- Jeszcze słowo, a załatwię ci zakaz zbliżania. Słowo daję.
- Taa, jasne. Zrobiłem mu coś?
- Jest niewyspany i głodny. Zabrałeś go bez mojej zgody, więc jakby go uprowadziłeś. Nie wspomnę jeszcze, że wykorzystałeś to, iż Miyuki zatrzasnęła się w łazience.
- Ja jej nie zamknąłem – odparł, a Sasori go wyminął. Nie chciał go słuchać i jego idiotycznych wymówek. – No weź, sorry za to. Chciałem go odwieźć nim wróciłbyś z pracy. Co prawda, bym zaspał, ale liczą się chęci – mówił, ale Sasori w dalszym ciągu go nie słuchał. – Jesteś wkurwiony, a w większej części to twoja wina.
- Co?!
- No tak, było mi czasami pozwolić wziąć go do siebie to bym pytał.
Hidan założył ręce na piersi. Niewiarygodne! W ogóle nie czuł się winny i w dodatku to jego o wszystko oskarżał. Racja, że mu na to nie pozwalał, ale miał ku temu swoje powody! Zdecydował się go wyminąć bez wdawania w jakieś durne dyskusje.
– Saso no!
- Przepuść mnie!
- No kuźwa, co mam zrobić? – Saso odepchnął go na bok, odsłaniając sobie drogę do drzwi.
- Pieprz się.

           
            Po południ tego samego dnia Nagato przeglądał na stole wszystkie zaległe sprawdziany z klas drugich. Na dniach przecież zobligował się do wyjazdu na majówkę z chłopakami. Dlatego musiał wszystko sprawdzić. I nie mógł nic nowego nie robić dla uczniów, a przynajmniej w tym tygodniu musieli się pożegnać z zadaniami na ocenę. W domu był też Yahiko, który niedługo miał wyjść i spotkać się z Konan. Nie wchodzili więc sobie w drogę, dopóki Yahiko nie zaczął czegoś szukać. Zawsze tak było, że jak gdzieś wychodził, to mu wszystko co ważne się gubiło.
- Nagato, możesz do mnie zadzwonić? Zapodziałem gdzieś telefon…
- Nie pierwszy raz – burknął mężczyzna i wyjął telefon z kieszeni, dzwoniąc do niego. Nastąpiła cisza i wsłuchiwali się w dźwięk melodii, która dochodziła z ubikacji.
- Dzięki stary, jestem twoim dłużnikiem! – powiedział wesoło i zabrał z pralki komórkę. – Dużo ci jeszcze zostało? – Nagato wskazał na całkiem spory plik kartek. – Ołłł.
- No właśnie…
- To nie sprawdzaj, tylko daj wszystkim po piątce – Yahiko usiadł  sobie leniwie na fotelu. – wątpię, aby ktoś się poskarżył, że zamiast jedynki dostał piątkę.
- Zdarzają się tacy uczciwi uczniowie. – Nigdy nie było to na zasadzie „mam cztery, a powinienem mieć jeden”, ale on wierzył, że tacy są. – Nie mogę tak robić – Yahiko podebrał mu jedną kartkówkę ze stołu i się uśmiechnął.
- Wow. Matematyka, taka fajna. Wow. Liczby, takie długie. Wow. Wyniki, takie śmieszne. Wow. Sześćdziesiąt dziewięć. Wow. Pan da trzy – odczytał z uśmiechem. – Daj mu tą tróje – powiedział, podstawiając mu pod nos kartkę.
- Za pustą kartkę? Nie oceniam za rysunki – odpowiedział twardo.
- Pfff, nudny jesteś – stwierdził. – Matematyka taka brutalna. Profesor taki zły…
- Przymknij się – powiedział, bo nie mógł się przez niego skupić.
Wtem ktoś zapukał do drzwi.
- Otwórz – powiedzieli w tym samym momencie, a Yahiko się skrzywił. \
– Dlaczego ja? Sam rusz dupę.
- Podobno jesteś moim dłużnikiem – odpowiedział mu kumpel, nie odrywając wzroku od sprawdzanej klasówki.
- Ech… No dobra – burknął i ruszył się z miękkiego siedzenia.
Przeszedł przez korytarz, zastanawiając się kogo to niesie. Akurat kumple rzadko ich odwiedzali przez wzgląd na mały metraż. Otworzył drzwi i zobaczył ładną, drobną dziewczynę… No dobra, może sprzedawała jakieś dobre ciasteczka.
– W czym mogę pomóc?
- Um… Czy mieszka tutaj Nagato Uzumaki…? – wydukała nieśmiało.
- Taa… Tak, wejdziesz? – zaprosił ją do środka, a ona naturalnie z tego skorzystała. – Nagato ktoś do ciebie! – zapowiedział i zaprowadził dziewczynę do pomieszczenia, gdzie znajdował się współlokator. – Kim jesteś? – zagadał.
- Nazywam się…
- Yumi…?
- Nagato! To znaczy… Profesor Uzumaki – mruknęła zakłopotana i plasnęła się dłonią w twarz. – Przepraszam!
 Yahiko zakrył usta, aby się nie zaśmiać. Co to ma być? Kurwa, jaka beka.
- Nic nie szkodzi… Ale co tu robisz?
- Bo ja… - obejrzała się skrępowana na Yahiko.
Ten zrozumiał aluzję i powiedział, że zbiera się już do Konan. Potem powiedział bezgłośnie do Nagato, że będzie mu musiał wszystko opowiedzieć. 
- Co? – bąknął Nagato, który nie rozumiał tej rybiej mowy.
Yahiko przewrócił oczami i po prostu wyszedł.
 – Więc…. Yumi, skąd..
- Napiłabym się herbaty – zapowiedziała śmiało.
 Nagato uniósł brew do góry. W porządku… Kazał jej usiąść, a sam poszedł przyszykować jej herbaty. Fajnie, że miał już zalaną. Yumi usiadła w tym czasie na kanapie i oglądała wzrokiem oceniane sprawdziany. Niektórych przykładów sama by nie zrobiła.
- Proszę – powiedział, podając jej szklankę z napojem, na co skinęła głową z wdzięczności. – Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?
- W szkole każdy wie, gdzie mieszkają nauczyciele… - odrzekła, a Nagato się zdziwił.
 Nie wiedział o tym wcześniej. Ale on mógł czuć się bezpiecznie. Co innego szkolny humanista...
 – Sprawdza pan sprawdziany?
- Tak, wyjeżdżam z przyjaciółmi na majówkę i muszę się wyrobić…
- Rozumiem…
- Dlatego nie mam za bardzo czasu. Gdybyś mogła mi szybko wytłumaczyć o co chodzi, to byłbym wdzięczny.
W ogóle nie powinno było jej tu być, no ale skoro tak uparcie chciała więcej wiedzy…
- Wyjaśniłby mi pan jeszcze raz o co chodzi z logarytmami? I na lekcji i na kółku nie mogłam się skupić. Lepiej przyswajam wiedze będąc sam na sam – powiedziała. Na pewno będąc sam na sam była śmielsza.
- Uch… No dobrze – powiedział niezbyt zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Tłumaczył jej więc wszystko od deski do deski. Co to logarytm, jak się go używa i w jakimi celu. Nagato tego nie zauważał, ale Yumi robiło się strasznie gorąco podczas jego wypowiedzi. Przekładała swoje rozpuszczone i już lekko zwilżone włosy do tyłu, albo na bok. Wpatrywała się w jego skupienie i odczuwała niesamowitą potrzebę dotykania się. Udawała, że ją swędzi, albo, że jej niewygodnie, byle tylko się dotknąć. Nagle, gdy otarła się o swoje krocze jęknęła w akcie rozkoszy. Dopiero wtedy Nagato na nią spojrzał.
- Wszystko dobrze, Yumi?
- Tak, w porządku. Proszę kontynuować – Nagato przyłożył jej rękę do czoła, była bardzo rozpalona.
- Akurat, masz gorączkę Yumi… Zadzwonię po kogoś, aby po ciebie przyjechał…
- Nie, nie ma takiej potrzeby… Po prostu bardzo mnie podnieciła twoja wiedza – stwierdziła z uśmiechem.
Jeszcze chwila i dostałaby orgazmu. Nachyliła się do ust profesora, ale ten szybko się odsunął  i wstał z kanapy.
- Yumi, co ty do cholery robisz?!
No to już było przegięcie! Dziewczyna miała fajny fetysz, ale z nauczycielem nie wolno! On nie zamierzał zostać zwolniony przez napaloną na niego nastolatkę.
- Oj no, nie sądziłam, ze będzie miał pan coś przeciwko, w końcu powiedział mi pan, że jestem urocza… - stwierdziła, wstając z kanapy. – Przepraszam, chyba się wygłupiłam…
- Nic nie szkodzi… To zostanie między nami.
Nagato starał się normalnie oddychać. Rany boskie, o mało co mu serce z piersi nie wyskoczyło.
 – Niemniej jednak prosiłbym cię, abyś wyszła.
            Tak też zrobiła, a on ją odprowadził do drzwi. Na końcu dodał, że ma nadzieję, iż teraz zrozumiała logarytmy.



OD AUTORKI
I jest kolejny rozdział! Można rzec nareszcie XD a tak serio to sorry, że tak się z tym spieszę :P nic mi się nie chcę robić na kompie poza pisaniem - taki okres, a więc przepraszam za zaległości! :* nie wiem co jeszcze powiedzieć xD 
Dziękuję za Waszą obecność i mam nadzieję, że uśmiechy zdobiły wasze twarzyczki :D
aha! i Ahiru poprawiła rozdział na czas, chyba należą jej się za to owację na stojąco :D Ja tam nie wstanę, ale zaklaskałam :P oby tak dalej :D

DAtA
2014-12-15

SPOILER


- Miyuki – zmienił temat. – możesz zdjąć całkowicie bluzkę?
- Co…?
- Masz chyba całe ramię sine… uderzyłaś się? – zapytał. Odkrył zaledwie jej skrawek ramienia, ale nie wyglądało to dobrze. Miyuki w momencie sobie przypomniała sytuacje sprzed kilku dni, jak to Keichiro popchnął ją mocno na stolik, a potem jeszcze wykręcił obolałą rękę.
- Wiesz co… muszę już iść – powiedziała ściągając rękaw w dół.

11 komentarzy:

  1. O jeju! - tylko to przychodzi mi na myśl po tym rozdziale.
    Uśmiałam się, zwłaszcza ze Smoka i Księżniczki. XD
    Nie wiem za bardzo co powiedzieć bo rozdział mnie lekko zszokował, zwłaszcza ostatnia scenka. :D
    Czekam na następny poniedziałek.
    Bez odbioru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię Twoje opowiadanie. Jestem tu nowa, od jakiegoś czasu szukałam opowiadania o Sasori'm, mojej ulubionej postaci z Akatsuki i proszę coś się znalazło. Może historia nie dzieje się w świecie Naruto ale i tak jest interesujące i takie prawdziwe na swój sposób, masz talent do pisania przyznam Ci szczerze a poza tym sądząc po Twoich komentarzach to jesteś radosną i przemiłą osóbką ^ ^

    Pozdrawiam Cię

    Nurami

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto, kiedy w koncu zajdzie miedzy nimi do czegos glebszego? Chyba wiesz co mam na mysli :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Akcja w łazience ciekawa, liczyłam jednak, że Sasori sam ja odnajdzie i będzie jakaś ciekawsza końcówka :P Fragment z Nagato poszedł w dość niespodziewanym kierunku. No i nie mogę się doczekać, kiedy coś na linii Saso-Miyuki zacznie się dziać :D
    PS Szkoda mi Hidana. Zachował się jak palant, ale nadal szkoda :P Nie mogę się nadziwić dlaczego tak odpowiedzialny tatus jak Sasori pozwala nagminnie kląć przy dziecku. Pójdzie do przedszkola, dywanik dla tatusia murowany, albo i opieka społeczna ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Sooooooooooooli, jak ja się stęskniłam za tym blogiem. W ogóle nie mogę uwierzyć, że znowu się to stało. Tym razem nie do końca moja wina, wakacje, wytrąciły mnie z blogsferowskiego klimatu, a moje plany że mimo wszystko będe czytać w czasie wakacji, legły w gruzach za dużo się działo. Przeklinam tą twoją systematyczność, no kurde 20.... nie czekaj 21 rozdziałów, ale się udało. Wróciłąm, mam nadzieję, że tym razem na dłużej.

    Dużo się działo oj dużo, i połowy zapomniałam, nic nowego

    Naoki ma już 3 lata, duży chłopiec, straciłam prawie z pół roku jego życia. Niech Hidan schrzania to mój ulubieniec.
    Pojawiła się również Kaoru, na wstępie jej nie lubiłam jest siostrą tego chama z pracy Saso. Niby na początku postąpiła dobrze, bo nie chciała wchodzić pomiędzy Saso i Miyuki ale Akasuna zaprzeczył jakim kolwiek blższym relacją z Mi. W normalnej sytuacji, bym ją zrozumiała, w sumie sama bym tak postąpiła, no kto będzie przystwiał się do mojego faceta, albo żeby zwracał swoją uwagę na inną. Ale jej nie lubię i kibicuje MIyuki.
    Ten chłopak Miyuki Keitchiro, czy jak mu tam, to ... aż brak słów. Uderzył ją i nawet był skłonny do gwałtu, a ta jego zazdrość... Powinna z nim zerwać. Takie związki są najorsze, on jej krzywde a potem przeprasza, a ona albo go ślepo kocha albo tak jak w przypadku Mi, go się boi.
    Daisuke, Komaru, Mats i Hanabi. uwielbiam ich. Zwłaszcza Dai, jak on coś powie to mogę jedynie pozdrawiać z podłogi. Ale tylko oni mogli wpaść by zgłosić Nao do konkursu, a potem podmienić pucharu, bo bardziiej podobał mu się ten za pierwsze miejsce.
    Dei i Tayuya. Nie no Dei, przez dobre kilkanaście rozdziałów miał dziewczynę. Ale zjebał sprawę. Tay, powinna mu przynajmniej z liscia przylozyc. Lubie Deia, w końcu mój brat, ale to co zrobił w tym rozdziale, to było przegięcie, wiedział że zerwie ale zanim to zrobił postanowił "ułagodzić" ich zerwanie. Jak już jesteśmy przy nim, to totalnie mnie zaskoczyło jak kupił cukierki Nao, to było takie miłe i dziwne, i nawet to nie poprawia jego sytuacji, Deidara wyżekam się jako brata.
    Wyjazd klasowy Mats, Saso i Mi tacy uriczy. Nagato, to czasem taka kaleka, a jego poczucie humoru załamuje, ale jak widać pociąga, małolaty.
    Yahiko i Konan się zaręczyli, to było takie urocze choć nie dokońca po myśli Yahiko, Konan odpowiedziała o 3 sekundy za wcześnie. A potem telefony od Akatsuki a Hidan najlepszy kiedyś byłaś fajna.
    No właśnie Hidan, jak mógł porwać Nao, to takie totalnie nie rozsądne z jego strony, w sumie czego można spodziewać się po Hidanie, ale żeby posunąć się do tego, to nawet po nim się nie spodziewałam. Choć czasem ma ludzkie odruchy w większości kiedy przychodzi zdziwienie tymi jego ludzkimi odruchami trzeba odczekać chwilę, i już czujesz żę Hidan wrócił.
    Tyle rzeczy do skomentowania, 21 rozdziałów ale pamięć już nie ta, więc jeszcze o jednej osobie wspomnę, i kończę. Ten, cholera zapomniałam jego imienia, a zaczynało się na H, nowy sąsiad Saso, i ten koleś który podobał się Mats. Już go lubię.

    Duuuuuż weny, chociaż ty jej już i tak masz dużo. Już po narzekałam na twoją systematyczność i jak już nadrobiłam znowu się cieszę że nowy rozdział już w poniedziałek. Powinnam brać przykłąd z Ciebie, chociaż w połowie.

    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, W KOŃCU piszę komenta xD Wezmę od razu trzy rozdziały (zamiast wszystkich, bo chyba byś mnie zabiła, a ja cenię sobie swoje życie xD).

    Rozdział 49.
    Okej, jak ostatnio, zaczynam megaoptymistycznie - Kaoru jest szmatą C: No patrz, jakie zrządzenie losu! W ostatnim eseju napisałam na początku o Hideo, a teraz jego siostrunia :3 Niesamowite, że mają ze sobą tyle wspólnego, nie? Jednak rodzeństwo xD
    Ale serio? Chciała uderzyć Naosia? Mam nadzieję, że jest bezpłodna, a jeśli nie, to niech sobie znajdzie faceta jak Hidan >.> Chociaż... chyba nawet jemu nie życzę takiej szmaty (wiem, łaskawa jestem c: ) xD
    Ale dobrze, że Saso potrafi normalnie zareagować - wywalił Kaoru i dobrze <3 Widać, nauczył się jednak czegoś od Noriko xd Haha, oczywiście musiał dzwonić do Deia, bo kto inny uratowałby mu dupsko xD "Dobrze jest, ma humor. To teraz trzeba mu go zjebać" XDDDDD Cudne xD
    Wiesz, Saso to jednak mięczak XDD Żeby tak się bać iść z dzieckiem do dentysty... Chociaż z drugiej strony, wiadomo... Nie, to go jednak nie usprawiedliwia - po kiego grzyba dzwonił do Hidana?! Każdy, tylko nie on! Przecież ten idiota pobiłby dentystę, gdyby tylko Nao powiediał, że coś go boli xD No ale miałam mindfucka, że się nie zgodził xD
    Tata Maribel! <3 TO znaczy, Maribel. Tak. XDD Pfhahahaha, reakcja Saso na tę jego "kontuzję" była genialna XDD Przesunął się o jedno siedzenie XDDDD
    Mój kochany team! <3 Chyba nie muszę ci mówić, ile ja się śmiałam, jak to czytałam XD Jest Daisuke! Nagato też na chwilkę <3 Brakuje tylko Hiroyi i Yagury *3* I Iseo xD Wgl, ja pierdolę, jak ja kocham ten dystans Daisuke i Konohamaru do siebie XDD Najpierw dziewicze majtki, potem chomiki, grające w ping-ponga (uwielbiam to wyrażenie, serio XDDD zaczyna mi działać wyobraźnia i... no wiesz XDDD), gacie Daia z tym iście uroczy napisem, chociaż "Będę twoim hydraulikiem" i "Teren bardzo zarośnięty" wygrały po wiadrze internetów XDDDDDD Kocham cię, po prostu kocham <3 xDD
    Pfhahaha, jak oni dobrze znają Nagato... XD Widać, że ta jego domniemana miłość do nich nie jest jednostronna, jak słodko <3 xDD Uwielbiam to jego poczucie humoru XD Jest suche, ale zajebiste XDDD Lol, Yumi XDDD Zaczyna się jazda XDDD
    Akaishi jest przezajebistym ojcem XDD "Wydziedziczę cię", looool XDDD Przynajmniej Miyuki ma kogoś do pomocy z Yosuke xD Och, a potem Miyuki sb pracę znalazła... No, nie na długo xD Dobrze, że powiedzaiała to Saso! Zajebiście dobrze!
    ~Adios, Pani Szmato II~! <3
    Sasori, miszczu XDDD "Kiedyś biegałem. - Przydana umiejętność, jakby co to ma szansę mu spierdolić" XDDDDDDDDDDDDDD
    Dei, jaki kochany przyjaciel xDDDDD "No to trzeba się najebać" (y) BIKOZ ŁAJ NOT XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 50.
      Tym razem postawiłam się w miejscu Deia. Wiem, jakie to straszne, jak ktoś cię tak z dupy zachodzi od tyłu i wrzeszczy do ucha ;__; Jestem tak nagminnie atakowana przez kumpla >.> XDDD No w każdym razie, to było słodkie, jak Dei wziął M&M'y dla Naosia <3 Taka męska tsundere xDD Lolz, te rozmowy o cyckach i penisach w windzie XD Dei jest okropny, że tak przy laskach zaprzeczył XDDD
      Naoś jest taki rozkoszny, że ja nie mogę <3 Zabił mnie tym "zrobieniem loda" XDD I wgl wszyscy tacy zdziwieni, że Deidara kupił coś Nao XD Ale co on się dziwi? XDD
      Znowu Daisuke! Wiesz, jak mnie uszczęśliwić <333 Oni są przezajebiści, no XDD Nie rozumiem, jak Matsuri mogła odrzucić Daisuke, rzecz niemożliwa przecież! Toż to chodząca zajebistość i ideał *3* Inna sprawa, że jak tylko wyobrażam sobie to jego "kocham cię" i obracającą się głowę za inną laską, zaczynam się śmiać jak idiotka xD No i "znudzło mu się ubolewanie nad swoim losem" XD Ach, jakaż to była PRAWDZIWA miłość! Normalnie jak Tristan i Izolda, a nawet lepiej XDD I wgl nie wiem, czy mówił serio, ale to było kochane, jak jej powiedział, że jakby jakiś debil ją zostawił, to by się poświecił jeszcze raz <3 No kurde, jak można takiego nie kochać?! No nie da się!
      Hahahaha, Gaara jako tatuś Naosia XDD No ma predyspozycje: jest rudy i lubi M&M'sy! xDDDD No i jest TAKI STARY, ma AŻ 20 lat! XDD
      Z Naosia mógłby być zajebisty aktor XD A Daisuke szatańsko wykorzystuje jego słodycz i umiejęności xD Ale i tak go kocham <3
      Piękne to było, jak Gaara miał problemy z wypełnieniem tego formularza XDDD "Jak on miał na imię?" XDDDDDDDD Cudne xD
      Och, była szmata, to musi być jeszcze chuj C: Ej, ale serio, nie czaję, czemu Miyuki z nim nie zerwie :x No bo nawet jeśli Yosuke by mu przemeblował twarz bardziej niż to zwykle robi, to by sobie zasłużył == Niech spierdala >.> Ale pojawił się Iseo~! Kocham gościa <3 Co z tego, że jest rywalem Saso - gra na skrzypcach! To jest +100 do zajebistości! <3 No i jest zabawny, kochany, uroczy... I umie posługiwać się patelnią! XDDDD
      Hiroyaaa! Kurde no, teraz to już serio brakuje tylko Yagury! xD Z nim i z Nagato moja Błogosławiona Piątka będzie w pełnym składzie <3 xD Jestem cholernie ciekawa, co takiego nawywijał Hiroya, że nie dość, że miał jakieś utarczki z policją, to jeszcze rodzina wysłała go do dziadka-weterana wojennego xD
      Daisuke, ty to wiesz, ale powtórzę jeszcze raz: jest miszczem <3 "To teraz ja!" XDDD Cudny jest XDDD

      Usuń
    2. Rozdział 51.
      Tak powoli zbliżamy się do końca! Wiem, że się cieszysz xDDD
      Powiem ci coś dziwnego... Przez caluśki początek rozdziału, dopóki Hidan nie spierdolił z Naosiem, myślałam, że ta zakała życiowa zrobi coś pożytecznego i nie wiem, jakimś cudem dowie się o Keiichiro i to on zamiast Yosuke mu wpierdoli, ale byłam głupia >.> XDD Nie dość, że jej nie pomógł otworzyć tych drzwi, to jeszcze podprowadził Naosia (nie miał nic przeciwko, ale cii), no co za ciul =3=
      Lol, nie udało mu się poderwać laski, bo się śmiał z bekania XD No w sumie, lepiej dla niej, że nie miała więcej do czynienia z tym idiotą xD Żal czasu na niego i powietrza na rozmowę z nim xd
      DOBRA, może to TROCHĘ słodkie, że tak się bawi z Naosiem i daje mu wygrać (szczerze, to ostatnie mnie najbardziej dziwi - czyli jednak Hidan nie zawsze jest takim mentalnym stuprocentowym gówniarzem! O.O), ale nic poza tym xD I hahaha, ojciec Hidana XDDD Nieźle, nie ma sklerozy xDD Wgl, jak Hidan mógł nie pamiętać, jak nazywa się jego młodszy brat!? I to taki zajebisty brat! Pewnie jest zazdrosny, bo nigdy nie będzie nawet w połowie tak inteligentny jak Yagura! xDDDD Tak btw., nie mogę się doczekać, aż go wprowadzisz, serio <3
      Ta para pacjentów Saso mnie totalnie rozwaliła XD Nie chcę wnikać ani tym bardziej wyobrażać sobie, co oni wyprawiali, ale i tak WTF XDDD Czytałam to w nocy, jak już wszyscy spali i tylko głowę do poduszki przyciskałam, żeby nie było słychać mojego śmiechu XDDD "Jesteście bardzo popierdoleni. Ja takich pomysłów nawet nie mam, gdy przyjebię głową o matę" - Yosuke właśnie zdobył u mnie +50 XDDDDDD
      A potem ta akcja z nożem XDDDDD Ja pierdolę XDDD Nie dziwię się, że nawet Yosuke się "przestraszył", skoro Saso wygląda jak morderca z tym swoim przyćpanym wzrokiem XDDDD
      Biedna Miyuki :c I wgl taka kochana scenka z nimi była, awwww *w* Nawet Yosuke im nie przeszkadzał! ...Aż tak xDD
      Hidan jest ciotą >.> Dobrze, że Saso się tak wkurwił xd
      Deidara... No cóż, wróżę mu wiele pecha w przyszłości C: Tym razem ma u mnie punkty minusowe. Spierdolił sprawę po całemu == Aż się dziwię, że Tay mu nie przypierdoliła za to o.o Ej, serio, tylko go wywaliła .___.
      Loooooool, Nagato <3 XDDDD On to ma przewalone XDDD A Yumi jest jakaś walnięta xDD No fetysz ma ciekawy, matma XDDD WHY NOT XDDDD Kurde, biedny Nagato XD Prawie zawału przez nią dostał, a Yahiko pewnie będzie się z niego śmiał XDDD

      DOBRA, KONIEC XD
      Musisz mi wybaczyć błędy, ale nie chce mi się sprawdzać wszystkiego xD
      W każdym razie: wszystko jak zawsze zajebiste <3 Czekam na next i weny! :D

      Usuń
  7. Rany... Soli.. >,< Co ci jest? XD Dlaczego dodajesz tak szybko te rozdziały?? Normalnie nie wyrabiam z czytaniem i komentowaniem. Wchodzę sobie przeczytać 49 rozdział, a tu paczę już 50 O.o Potem wchodzę przeczytać 50, i już 51!! WTF?!

    W każdym razie już nadrobiłam i mogę przejść do komentowania ^^
    Tak więc co do poprzednich rozdziałów to cieszę się że Sasori zerwał z Kaoru haha. Głupia suka z niej była ;p Cholernie zazdrosna, w każdym razie. Tak samo zresztą facet Mi.. Przerażający typ O.o Oj ta Mi, nie ma szczęścia do facetów, oj nie ma. Trafia na szmaty. Ale kurde.. (pasuje do Sasoriego, pod tym względem xp) Powinna z nim zerwać po tym jak chciał ją zgwałcić! Dlaczego tego nie zrobiła?! Głupia jest czy co? XD Deidara, i tak cię nie będę bardziej lubić tylko dlatego, że kupiłeś Naosiowi cukieraski. Niczym się nie podliżesz mwuahaha! :D

    No dobra czas na dłuższy komentarz tego rozdziału.
    Hidan rozwalił system xD Ale serio biedna Miyuki, nawet nie chce wiedzieć, co ona czuła zamknięta w łazience.. ja bym umarła :O Tak jak burza mi normalnie nie przeszkadza, a nawet mnie jara, to pewnie bym się jej bała gdybym była zamknięta w łazience.. Bo w łazience wszystko inaczej słychać, no i w łazience jest ciasno >.< Ciasno jest złe!
    Fajnie że Hidan tak po przyjacielsku traktuje Naosia ^^ Nie to co Dei :/ Do tego biedny Hidan nie może mieć dzieci xD Może to i lepiej. Gdyby był płodny miałby pewnie już garstkę dzieci, które w najgorszym przypadku odziedziczyły by po nim charakter :D Chociaż, Hidan jest spoko, lepszy niż Deidara xD Lubię tego wariata <3 Ale takich wariatów to nie da się nie lubić.
    Haha Youske najlepszy bokser, niczym Makunouchi Ippo haha xD W ogóle... ta para w szpitalu.. Co za kompromitacja xD I jeszcze mieli na to wyjebane haha. Pozwolili Youske się gapić :O No ale w końcu to mistrz boksu xP Eh.. Sasori ty to miałeś zadanie.. wyciągać kluczyk z macicy.. współczuję :P Chociaż sobie popatrzył :D Biedna Mi :< Na szczęście ją uratowali! Już się bałam, że zemdlała w tym kiblu albo coś. Hidan ty głupku. A jakby tak miała klaustrofobie? O.o Mógł ją przecież zabić!
    Jeju jeju, to się porobiło. Dei zerwaj z Tay.. No ale w sumie, mimo że nie przepadam za tym że tak wrogo jest nastawiony do dzieci to jestem w stanie go zrozumieć, że ich nie chce. (ja też nie chcę xD) A Tay nie powinna go zmuszać. Myślała, że zmieni zdanie dla niej, a on mógł myśleć że ona zmieni dla niego. Tak więc nic by z tego nie wyszło jeśli jedno nie ustąpiło by drugiemu. Podziwiam Deia bo zerwał z nią dlatego że nie może jej dać tego czego pragnie. No i przecież ją kocha, tak mówił, chyba nie kłamał. Choć uważam, że ona za bardzo naciskała. Już takie pewne przyszłości z nim planował łohoho :P Już ślub, dzieci i te sprawy. Coś za szybko chyba. A tu niespodzianka Tay w ciąży haha xD
    Uuuu Hidan dostał kare... od Sasoriego! :D No to się Sasor wkurzył. No WRESZCIE!! Czekałam na ten moment jak ten czerwony łeb się wreszcie postawi swoim kolegą i nie raz nie dwa, ale częściej! Wreszcie pokazał, że ma jaja Hehe. Ale trochę żal Hidana, chociaż należy mu się z jego głupotę, ale ciekawe co zrobi żeby udobruchać Saso.. O ile w ogóle coś zrobi.
    Ja też czasami nie wiem gdzie walnę telefon. Ah ta skleroza xD Nie no.. ta Yumi to jakaś porąbana xP Podniecić się tak bardzo samym wyglądem? Matko, jakież to dziewczę zboczone i napalone w jednym. Haha w życiu bym nie poszła do nauczyciela który by mi się podobał i był prawie w moim wieku. Co za obciach.. No to się dziewczyna przeliczyła.. jej plan nie wyszedł. Nagato taki rozsądny, bardzo dobrze. Gdyby to był Hidan już dawno nie była by dziewicą (o ile jest). No ale właśnie dlatego Hidan nigdy nie będzie nauczycielem xD
    Rozdział zarąbisty! Najlepszy Hidan, wiadomo :D Pozdrawiam i czekam na następny, albo na... garstkę kolejnych T-T Znów się nie wyrobię..
    Życzę weny i radości z pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka :) Trochę spóźniona, ale jestem!
    Od razu przejdę do rzeczy...
    WTF?! Dlaczego Miyuki ciągle jest z tym debilem? Ooo... No, to mi się nie podoba, ale okay. Później Sasori zobaczy, co się dzieje i ją uratuje ^^. Tak, to jest to :)
    Deidara zerwał z Tayuyą... Szczerze przyznam, nie spodziewałam się tego. Bo niby dlaczego? Fajną byli parą. No trochę z tymi dziećmi był problem, ale.. No, myślałam, że jednak Tay go przekona czy coś. A tu taki psikus!
    Hidan i Naoki... No, ja to był dała po mordzie za porwanie mojego dziecka! Poza tym, od kiedy on taki... No, taki?
    I w końcu scena w łazience! Owww *_* to było takie urocze, kiedy ona płakała w ramionach Sasorieg. Kiedy oni będą ze sobą?! I nich Yosuke się wypcha z tym rudym!
    Tyle ode mnie :)
    Pozdrawiam :)
    P.S. Smok i Księżniczka? Sero? xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohayo! :D

    Tak to ja, Asia Marnotrawna XD Zwalczyłam swe lenistwo i przybywam, aby naskrobać Ci komentarza. Mam ferie, więc mam czas :D Zrobiłam się strasznie leniwa i do tego trzeba było poprawić trochę ocen na koniec semestru. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją długą nieobecność ;) Przez te kilka dni postaram się nadrobić. Zresztą po tym rozdziale nabrałam dużej chęci na nowe rozdziały :3 No ale przejdę może do rzeczy..

    Ostatnio poznałam kolesia, który strasznie mi przypomina Hidana z Twojego opowiadania. Muszę stwierdzić, że rozumiem Miyuki, z takimi osobami ciężko wytrzymać, ale przynajmniej jest śmiesznie :D Każda osoba ma jakąś dobrą stronę. Taki Hidan jest nawet uroczy i kochany, kiedy opiekuje się Naosiem *.* szkoda, że tylko wtedy XD No ale kto by tak okropnie skorzystał z okazji i zostawił opiekunkę uwięzioną w łazience i czmychnął z jej podopiecznym? Pewnie tylko Hidan XD W ogole to niefajna sprawa zostać tak zamkniętym pomieszczeniu samemu. Kiedyś brat zamknął mnie w kojcu mojego psa.. Powiedział, żebym zobaczyła co ciekawego pies schował tam. Kiedy się zorientowałam, że nic tam nie ma, drzwi były już zamknięte. Dałam się nabrać niczym facet goniący banknot, który ktoś ciągnie, bo jest przyczepiony do sznurka XD Traumatyczne przeżycie ;c Wow, wiem już czym się zajmuje ojciec Hidana. Myślałam, że jest szefem podejrzanej firmy i prowadzi podejrzane interesy za które dostaje kupę podejrzanej kasy XD a tu takie zaskoczenie ;P

    DOOOBRA XDD Ciekawe kostiumy, naprawdę.. Skoro nie było rycerza, to ona mogła się przebrać za smoczycę, a on za osła, bo wtedy to by pasowało do Shreka. Nie przemyśleli tego XDD Tak w ogóle to ja bym chciała przeczytać o tych szczegółach, a ty mi tu piszesz, że to nudne.. No wiesz? XD Akcja ratunkowa Miyuki uszczęśliwiła mnie podwójnie :D Po pierwsze, Yosuke chyba zaczyna ufać Saso i po drugie, ta scena pocieszania Miyuki przez Sasoriego była urocza *.*

    Och Dei.. Co z Ciebie wyrośnie XD Myślałam, że ten związek potrwa trochę dłużej, aż której zabije to drugie XD No cóż tak bywa. Będzie mi brakować Tayuyui :/
    Yahiko chyba nigdy nie poczuł miłości do matematyki.. Szkoda, to wspaniałe uczucie :3 Rozśmieszyła mnie Yumi XD Ale nie potrafię chyba nic więcej o tym napisać XDD

    Tak więc lecę dalej nadrabiać :D

    OdpowiedzUsuń