22 gru 2014

ROZDZIAŁ 53.



Gdy tylko nadszedł w końcu dzień wyjazdu na ten długo oczekiwany biwak, zarezerwowany jedynie dla męskiego grona, zaczęły się problemy z organizacją. Kumple postanowili pojechać dwoma samochodami. Pierwszym kierowcą miał być, oczywiście, Sasori, jako, że miał tam miejsce dla Naokiego i ogólnie jego samochód posiadał sporo miejsca. Oczywiście Deidara chciał jechać z Saso, a skoro jechał Deidara, to i Obito się wprosił. A ze względu na Naokiego jechał także Hidan. Akasuna nie mógł się po prostu doczekać tej fascynującej podróży… W drugim samochodzie kierowcą miał być Itachi, ale jego obsadę stanowiła ta normalna część paczki. Jechać z nim bowiem mieli Yahiko, Nagato i Kakuzu. W pierwszym samochodzie jazda była iście nieznośna, dlatego w pewnej chwili Sasori chwyciła za walkie-talkie, którym się komunikowali.
- Dlaczego to ja muszę jechać z tyloma durniami?! – warknął, ponieważ miał dosyć tego hałasu.
Nawet muzyki nie dało się usłyszeć, bo gęba im się nie zamykała. A gdy oni zaczynali rozmawiać, to zaraz wywodziła się z tego kłótnia.
- Wyluzuj Akasuna…. – odezwał się Yahiko. – Nie nasza wina, że jesteś taki lubiany – powiedział z uśmiechem, czego rozmówca nie widział, ale wiedział, że na pewno to robi.
- Ha, ha, ha. Kurwa, ale śmieszne, no boki zrywać – sarknął do mikrofonu. – Żądam zamiany! Chcę Kakuzu w zamian za… - chwilę się zastanowił.
Obito choć bawił się z Naokim. Hidana też nie mógł się pozbyć. A Deidara? On nie robił zbyt wielu problemów…
- Za Dei’a.
- Hej! A co ja ci niby robię, co?!
- Nic i w tym problem! Uciszyłbyś te chmarę… Ja tu zaraz zwariuję – jęknął
 Dwóch gości i jego pierworodny wydzierali się na tylnym siedzeniu, jak jakieś dzikusy z dżungli.
- Było od razu poprosić – stwierdził Dei. – KURWA MAĆ! MOŻECIE SIĘ ZAMKNĄĆ?!
- Tato!
- Nao, czy ja mówię niezrozumiale?! – warknął blondyn na małego.
Chłopiec otarł swoją buzię. Wujek go opluł!
- Oplułeś go, debilu – burknął Hidan. – I przestań drzeć tę mordę. Nie jesteśmy głusi. A ty, Akasuna, słuchaj, jak jedyny syn cię woła! – upomniał kierowcę, na co ten westchnął ciężko.
- Co chciałeś Naoki?
- Muszę siusiu…
- Naoki, prosiłem, abyś się wysikał w domu – powiedział oschłym tonem.
Wyjechali zaledwie pół godziny wcześniej. Miał się teraz zatrzymywać na każde pierdnięcie? Życie było prostsze, kiedy młody nosił pieluchy.
- Wtedy mi się nie chciało…
Sasori kolejny raz odetchnął, starając się pohamować złość. Deidara lustrował jego stan wzrokiem. Tego dnia był strasznie nerwowy jakiś.
- Zaraz dojedziemy na stację benzynową, to pójdziemy…
- No Saso, ja pierdolę! Nie musimy się zatrzymywać na każde życzenie smarkacza! Chcesz szczać? Ojej, sorry, masz pecha! – zwrócił się do Naokiego. – Trzymaj i uważaj byś nie stracił godności!
- Dobra, Dei, zamilcz już, bo zaczynam myśleć, że masz za dużo zębów w gębie – zagroził Hidan, stając w obronie chłopca.
Sasori nawet nie skomentował tego zachowania, tylko włączył walkie-talkie.
- Chłopaki, my się zatrzymujemy na siku, więc pewnie się spóźnimy…
- Okej. My tam jeszcze nawet nie wyjechaliśmy – stwierdził Yahiko, a wszyscy unieśli brew ze zdziwienia. – Czekamy na Itachiego, bo odbywa jakąś poważną rozmowę z dziewczyną.
- Zrywają? – zapytał wścibsko Deidara.
- I tak nie masz szans u Shee – skomentował Hidan. – W każdym razie pamiętajcie pajace, że nie będziemy na was czekać.
- Pfff, ostatni będą pierwsi. Do zobaczenia na miejscu.
Po rozłączeniu Obito parsknął śmiechem, a wszyscy byli ciekawi z czego się tak śmiał.
- Yahiko powiedział piersi – wydusił w końcu.
Wszyscy zamilkli, nie mogąc wyrazić słowa na temat tego idiotyzmu.
- Serio, Tobi? Serio? – zapytał Sasori, bo śmianie się z takich rzeczy to normalnie poziom gimnazjum.
- Powiedział pierwsi, a nie piersi, tępaku – poprawił Hidan. - Idź do tego, no… laryngologa….? – powiedział trochę nie pewnie, ale Sasori go na szczęście nie poprawił.
Po kilku minutach zjechali na stację benzynową i Sasori zaczął odpinać pas, ale Hidan się zgłosił, że pójdzie z Naokim. Nie miałby nic przeciwko, jednak Naoki chciał iść sobie ulżyć z tatą. Nie lubił publicznych toalet, bo nie było nocnika! A on tak naprawdę chciał kupkę. No i z tatą czuł się bezpieczniej, bo on mu nie pozwoliłby wpaść do sedesu… Wujek też pewnie by nie pozwolił, ale i tak wolał tatę. Weszli więc razem do męskiej toalety.
- No, sikaj tutaj.
Podprowadził młodego do pisuaru, ale ten się trochę zawstydził. W dodatku obok był jakiś obcy pan.
-No, już. To prawie jak twój nocnik. Sikasz do tego tam…
 Naoki pociągnął tatę za ręaw tak, aby się do niego nachylił.
– Co się dzieje?
- Kupa – wyszeptał mu do ucha, czego Saso nie zrozumiał.
Gdzie on widział tę kupę? Po chwili dopiero zrozumiał, co Naoki miał na myśli.
- Och, to czemu nie mówisz od razu?
Zaprowadził go do kabiny i posadził na muszli klozetowej, aby zrobił swoje klocki. Następnie zaprowadził do umywalki, a sam jeszcze skorzystał z pisuaru, aby się odlać. Oczywiście Naoki musiał zanurzyć spojrzenie w krocze taty.
- Tatusiu… - Sasori odwrócił do niego głowę, mrucząc pytająco. – Ja tesz będę miał takiego duziego? 
Sasori starał się stłumić w sobie śmiech. Nie żeby wątpił, że ma dużego, ale takiego pytania się nie spodziewał. Po chwili zapiął spodnie.
- Przy odrobinie szczęścia tak – powiedział, również podchodząc do umywalki myć ręce.
W samochodzie była jakaś dziwna cisza, więc Akasuna nabrał podejrzeń. Hidan wpuścił Saso, aby mógł zapiąć Naokiego w foteliku. Po usadzeniu syna poczochrał go po głowie i ucałował w czoło. Wyszedł, ustępując miejsca Hidanowi, a ten się wyszczerzył głupio. Wwidentnie coś tu nie grało. Po chwili Saso wpakował się na siedzenie kierowcy.
- Gdzie Deidara?
- No kuuurdeee! – jęknął Obito. – Myślałem, że nie zauważysz…!
- Ale zauważył, frajerze! – wykrzyknął Hidan. – Wygrałem, dawaj stówę!
Sasori przewrócił oczami. Jak mógłby nie zauważyć, że miejsce obok jest puste? Logika Obito. Po dosłownie dwóch minutach zjawił się  Dei i wpakował do samochodu z paczką ciasteczek. Sasori się oburzył. Nie będzie mu kruszył w samochodzie! Ale on bardziej się przejął zachłannością ludzi z tyłu. Było sobie kupić! Naoki bardzo słodko prosił wujka, ale na niego nie działał dziecięcy urok smarkacza. Dlatego Hidan chciał mu odebrać słodycze siłą i nawet nie omieszkał go przy tym zbić. Obito dopingował mu, bo jakby wygrał, to on dostałby ciasteczko, a Naoki po prostu krzyczał, że chce ciastko. W końcu Sasori wybuchnął i porządnie nadwyrężał gardło w reprymendzie. Zabrał Deidarze opakowanie ciastek, wyjął jedno, podając Naokiemu i wyrzucił resztę przez okno, mówiąc, że jakby ktoś chciał ciacha, to może śmiało wypieprzać z samochodu. On jechał prosto na ten jebany biwak i nikt nie miał prawa głosu, za wyjątkiem Naokiego.

Na długi weekend niektórzy wyjeżdżali, niektórzy zostawali w domu, a jeszcze inni spodziewali się odwiedzin. Tak było w przypadku Yoshiego i Sui. Miała ich odwiedzić Noriko, głównie przez wzgląd na swoją chrześnicę. Sui wiele razy rozmawiała ze swoim mężem na temat swojej siostry. W przeciągu tych niemal trzech lat Noriko zrobiła się jej zdaniem bardziej empatyczna i wierzyła, że naprawdę żałuje tego, co kiedyś zrobiła. Yoshi… Cóż, on podchodził do tego bardziej stronniczo. Owszem, stała się bardziej wrażliwa i w ogóle, niemniej jednak prośbę o zobaczenie się jej z Naokim odrzucił już na samym początku. Rozumiał, co czuła Sui, w końcu chodziło o jej własną siostrę. Nie chciała jej oszukiwać, ale w gruncie rzeczy, to nie była ich sprawa. Ostateczna decyzja i tak należała do Sasoriego. Musieli to uszanować.
- Twoja siostra sama sobie taki los sprawiła – stwierdził Yoshi, trzymając na rękach swoją kilkumiesięczną córkę obgryzającą swoje piąstki. – Nie bądź kanibalem, Maki.
- Yoshi, ale coraz trudniej zatajać przed nią prawdę, kiedy jest mi jej żal… To jest zbyt skomplikowane.
Przelotnie spojrzała na zegarek. Dochodziła piętnasta. Noriko za niedługo powinna była się zjawić.
- Wiem, skarbie – powiedział, obejmując czule swoją żonę. – Ale wytrzymaj. Prędzej czy później się dowie. Kłamstwo zawsze wychodzi na jaw, prawda Maki? – zwrócił się do córki, jednak ta wolała bawić się kieszenią w koszuli ojca. – Dlatego nigdy mnie nie okłamuj, jasne?
- Mam nadzieję, że Sasori nie wpaja Naokiemu nienawiści do matki.
Kobieta skrzywiła się, krojąc składniki do sałatki.
- Nie jest taki…
- Skąd wiesz? Złość na moją siostrę mu w ogóle nie przeszła – stwierdziła Sui, niby to obojętnym tonem. – Nie chcę, aby gdy Noriko w końcu się dowie, że jej syn jest z Sasorim, to on miał do niej żal, że go porzuciła.
- I tak będzie go miał – wtrącił Yoshi. – I nikt nie powinien się mu dziwić. Niemniej wątpię, aby wwiercał w syna, jaka jego mama była zła. Naoki odczułby się jak jakiś ochłap dla psa, nie sądzisz?
- Masz rację – przyznała. – Ale czy Sasori o tym wie? Noriko zasługuje chociaż na jedną szansę.
Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych, a oni przerwali rozmowę.
- Otworzę – oznajmił mężczyzna i oddalił się do przedpokoju. – To pewnie ciocia Noriko, wiesz? – zwrócił się do Maki. – Otworzysz cioci drzwi?
Maki uwielbiała zabawę z odblokowywaniem zamka w drzwiach, więc już za wczasu wyciągnęła rączki w tamtą stronę.
– Ślicznie. – Mężczyzna ucałował skroń córki i otworzył drzwi. – A kto to jest?
- Cześć, Maki – mruknęła ciepło Noriko.
- Baba Jaga? – Yoshi kontynuował swoją dyskusję z dzieckiem, a Noriko popatrzyła na niego z pretensją. – No przecież żartuję, brzydulo. Zapraszamy.
Otworzył szerzej drzwi, a jego szwagierka weszła do środka.
- Znam wartość swojej twarzy – oświadczyła nieskromnie. – Cześć Yoshi… Oj, daj mi moją piękna i słodziutką siostrzenicę.
Zabrała mu Maki, a dziewczynka od razu wtopiła rączki w długie, gęste i proste włosy swojej cioci.
- Uważaj, bo ona gryzie – uprzedził Yosi, a Noriko się z niego zaśmiała.
- Zabrzmiało tak, jakby była psem – skomentowała i skierowała się w głąb mieszkania. – Ząbkujesz Maki? Pewnie dajesz rodzicom w kość w nocy.
- Ohhh, nawet sobie tego nie wyobrażasz – powiedział Yoshi, na potwierdzenie swoich słów ziewając potężnie.
- Wiem, Naoki zaczął ząbkować w siódmym miesiącu…
Uśmiechnęła się na to wspomnienie, wchodząc do kuchni.
 – Był prawie jak syrena policyjna. Wiesz jaki to sygnał, Maki? – zapytała dziewczynki, ale ta nie słuchała tylko bawiła się włosami cioci. – Cześć siostrzyczko – Wyciągnęła jedną rękę w stronę Sui, zapraszając ją do uścisku.
- Jak tam podróż samolotem? – Ucieszyła się na widok siostry.
- Na szczęście bez korków – odpowiedziała z uśmiechem.
- No to się cieszę. Jednak i tak długo ci zajął dojazd tutaj z lotniska…
- Rozumiem! – wykrzyknął nagle Yoshi. – Bez korków, bo samolotem i na niebie nie ma korków!
Dopiero zrozumiał, ale dziewczyny skwitowały to pełnym politowania wzrokiem.
– Nieważne… Maki, chodź do tatusia!
- Spóźniłam się, bo chciałam odwiedzić kilka miejsc – odrzekła Noriko, nie robiąc problemów Yoshiemu w odebraniu córki. – Ał, ał, ał – jęknęła, bo Maki ciągnęła ją za włosy.
- Puść ciocię, kochanie – wtrąciła Sui, odciągając rączki małej od włosów siostry.
Ona z drobnym oburzeniem zaczęła poprawiać fryzurę. Uśmiechnęła się z dezaprobatą.
– A gdzież cię to poniosło?
- Hm… Byłam w kwiaciarni, potem na grobach, u Sasoriego i miałam pójść do szefowej, ale pomyślałam, że ta wizyta może zaczek…
- Byłaś u Sasoriego?! - wtrącił Yoshi, a na jego nagłe zdenerwowanie trochę się zdziwiła. Gdyby Sui tak zareagowała to… normalka, ale on? – I co u niego? – zmienił ton wypowiedzi na weselszy.
- Może wy mi powiecie? – Małżeństwo spojrzało na siebie. – Nie było go w domu, więc nie wiem.
Wyminęła ich, aby nalać sobie soku, a tamci odetchnęli z wyraźną ulgą.
- Po co do niego poszłaś? – zapytała Sui.
- Żal za grzechy – odpowiedziała krótko, a po chwili dodała, wiedząc, że siostra ponownie zacznie zadawać pytania: – Nie męcz mnie, proszę. Chcę jedynie, aby mi wybaczył… Bo naprawdę żałuję swoich błędów…
Oczy Noriko zaczęły się szklić, ale twardo nie pozwoliła ani jednej kropli cieczy spłynąć po policzku.
- Wiem – Sui nie zamierzała rugać siostry, tylko przytuliła ją kolejny raz. – Przywiozłaś mi coś z Caracas?
Noriko w końcu teraz pracowała jako ktoś bardziej znaczący, niż barmanka. Była ktuariuszem w firmie, której siedziba znajdowała się w Wenezueli. Częściowo po znajomości, ale wybicie się na ten szczebel kariery zawdzięczała w dużej mierze samej sobie. Szkoda tylko, że wtedy praca i możliwość zamieszkania za granicą liczyły się dla niej o wiele bardziej niż Naoki. Gdyby mogła cofnąć czas, to odrzuciłaby propozycję.

Wieczorem wszyscy zjechali do lasu i rozłożyli swoje namioty. Rzecz jasna zaledwie troje z nich wiedziało, jak to zrobić. O dziwo Hidan, a tak poza tym to Nagato i iItachi. Reszta prosiła o pomoc albo próbowała samodzielnie ustawić namiot. Sasori chciał spróbować własnych sił, ale Hidan mu nie pozwolił. Sam chciał mu rozbić namiot, bo przecież Naoki spał razem z nim i nic nie mogło się stać. Tymczasem Deidara po prostu wzruszył ramionami i odszedł kilka kroków od obozowiska. Udał się tam, gdzie miało być ognisko. Gdy mijał Uchihę, to ten zapytał.:
- Hej, Deidara, pomóc ci?
To, z pozoru, grzeczne pytanie było cholernie przesiąknięte szyderstwem. Ten w odpowiedzi włożył dłoń do kieszeni bluzy, jakby szukał czegoś w wewnętrznej kieszeni, a potem wyciągnął z niej środkowy palec. Itachi przewrócił oczami, co za… A niechby sobie pospał pod gołym niebem.
- No nie, źle to robisz. Złącz te kawałki metalu w całość… Nie tak.
- Kurwa – warknął Deidara. – Nie prosiłem cię o pomoc, Uchiha. Spierdalaj z łaski swojej!
- Chcę ci tylko pomóc… - rzekł, przewracając oczami.
- Wiesz gdzie mam tę twoją pomoc? – zapytał retorycznie, dlatego Itachi dał sobie spokój. – Nagato, chodź i pomóż – zawołał go brzydkim, rozkazującym tonem.
- Echh… Poproś Itachiego – burknął Nagato, złożył już namiot sobie i teraz pomagał Yahiko.
Blondyn miał już dość. Ruszył w stronę Saso. Itachi spojrzał na Deidarę zaciekawiony czy to zrobi, ale ani myślał.
- Hidan, rozłóż mi potem namiot.
Hidan spojrzał na kolegę, jak na debila do potęgi.
- Ja ci pomogę, Dei – zawołał radośnie Obito i potknął się o torbę blondyna wraz z nim upadając na ziemię.
Sasori przyglądał się Deidarze z dezaprobatą. Przez własną dumę mógł sobie tylko zaszkodzić. Z takim to nie pogada. Wyjął sobie z kieszeni miętowe gumy i włożył jedną do buzi. Naoki co chwila biegał nad niedalekie jezioro, a trasa była w zasięgu wzroku ojca. Zrobił sobie jeden głęboki wdech. Dobrze się czuł w takim klimacie. Z dala od miasta… Znaczy, całkiem niedaleko był jeden miejscowy market, ale nie było tam jakiegoś szału.  Fajnie było tak sobie odpocząć od zabieganego trybu życia. No i miał mnóstwo czasu dla swojego syna.
- Sasori, w porządku? – zagaił Itachi.
- Co? Tak, pewnie.
- No to super. – Uśmiechnął się, wykrzywiając kąciki z jednej strony ust. – To kup przy okazji jakąś oranżadę czy coś.
Sasori spojrzał z wymownym: O co biega?
– No, przecież przed chwilą zgodziłeś się pójść do marketu po coś mocniejszego i popitkę.
- Nie prawda…
- Owszem, jestem świadkiem – zakomunikował Nagato.
- Dopiero przyjechałem, a już mnie wkurzcie – wygarnął, chcąc wzbudzić w nich choć krztę poczucia winy.
Na próżno. Koledzy z zadowoleniem wznowili swoją pogawędkę.
– Naoki, idź do namiotu po bluzę i kopsniemy się do sklepu. Podziękuj wujkom – dodał Sasori oskarżycielsko… No na jakich on przyjaciół trafił…? Niestety na tych nazywanych „najlepszymi”.
- Nie chcę, zostanę z wujkami! – upierał się chłopiec, bo nie chciał włóczyć się z tatą po lesie. Tu było mu dobrze.
- Powiedziałem coś.
- Ale ciemu nie mogę zostać?
Naoki dąsał się w dalszym ciągu. Z wujkami czuł się bezpieczniej, niż z tatą… W dodatku on był tutaj potrzebny. Wujek Itachi już kilka razy go wysłał nad jezioro po wodę!
– Idź siam… Ja tu pomagam, a ty nie…
 Itachi z Nagato, aż zainteresowali się toczącą się pomiędzy ojcem i synem dyskusją. Sasori zmrużył gniewnie oczy, który robił wszystko, aby mu w nie tylko nie spojrzeć.
- Nie pyskuj, tylko idź po te bluzę, do jasnej cholery – warknął w jego stronę.
- Dobra! – fuknął chłopiec, a wtem do centrum obozowiska weszli Deidara z Hidanem. – Pójdę po tę gupią bluzę, do tego gupiego namiotu, żebyśmy poszli do gupiego sklepu!
Tupną więc i opuścił towarzystwo. Deidara spojrzał z rozbawieniem na tego focha.
- Hej! – krzyknął, postanawiając zareagować. – Nie mów tak do swojego głupiego ojca!
Sasori zmiażdżył przyjaciela wzrokiem. Niech by mu dalej „pomagał” to już on mu przyrzekał, że mu przypierdoli. Jeszcze Hidan zadawał głupie pytania typu „Co się stało?”. No przecież nie mógł zostawić syna z… z NIMI. Wolał mieć kontrolę nad tym, co do niego mówią. A w ogóle to spacer sam na sam z synem to coś fajnego, ale jak widać tylko dla niego. Deidara patrzył z zainteresowaniem na czynione w złości poszukiwania bluzy przez Naokiego. Przy okazji jadł chrupki. No tak, wypadałoby poczęstować. Szturchnął Saso w ramię.
- Chcesz?
- Mam gumę – powiadomił Sasori.
- A co? To jakaś propozycja? – zapytał Deidara z niemałym rozbawieniem.
Sasori również się lekko zaśmiał, rozumiejąc aluzję, bo mówiąc to wcześniej wcale nie miał zamiaru przedstawić tego tak dwuznacznie. Po chwili jednak skierował się twardym krokiem do Naokiego. Jego obrażanie się było irytujące i nie miał zamiaru tego tolerować. Ukucnął przy nim i szarpnął za ramię, każąc się uspokoić, bo natychmiast wróci do domu. Prawie zadziałało, bo mimo wszystko nieznośny nastrój chłopca pozostał. Dla świętego spokoju pozostawił go chłopakom, jak chciał to trudno. Nie miał zamiaru go prosić i znosić te prychania pod nosem przez całą drogę. Naoki był zadowolony, że tata sobie poszedł.
- Masz Uchiha - Deidara  wyciągnął w stronę Itachiego opakowanie chipsów.
- Poważnie…?
- Bo się rozmyślę – zapowiedział Douhito.
Itachi powoli włożył rękę do środka. Wtem blondyn puścił i tak pusty już papierek. No mógł się domyślić, frajer.
– Hah, goń się, leszczu.
- Nie przejmuj się, Nao, twój stary się poburzy i mu przejdzie – mruknął tymczasem Hidan, widząc posmutniałego chłopca, który od kwadransa siedział na pniu i się nie odzywał.
- Nie pszejmuje się – zapowiedział, bo on tylko nie miał zbytnio co robić.
- No i dobrze!
- Hm, no czy ja wiem – zaczął Deidara. – Przez ciebie twój ojciec się sam kręci po lesie… A jak go jakiś wilk napadnie, czy coś? – nastraszył dzieciaka. – Zapada zmrok… a jeśli się zgubi?
- Hej, Deidara, przestań już. – Yahiko odepchnął Deidarę do tyłu. To nie było ani trochę zabawne.
- No co? Niech się cieszy, będzie miał wtedy co chce, ojca z głowy.
Blondyn wzruszył tylko ramionami.
- Ja nie chcę – jęknął Naoki i rozpłakał się, pełen poczucia winy.
- To wiesz… Lepiej szanuj swojego staruszka i doceniaj, że przy tobie jest – rzucił Deidara do tej beksy i odszedł, zostawiając go w zasięgu pocieszycieli.
Po prostu wkurzał go tym nie szanowaniem. Sasori tak się dla niego poświęcał, nie oddał go, tylko wychowywał, mimo  swojej pracy, szkoły, młodego wieku, a ten gówniarz tak mu się odpłacał? Co z tego, że miał trzy lata? I tak już sobie za dużo pozwalał. Jak Akasuna szedł do tego sklepu to na twarzy miał wymalowane wkurwienie, ale był za miękki wobec dzieci, a szczególnie własnego syna. Wobec kobiet też, ale to już dowód na kiedy indziej.
- Yo, Saso, pomóc ci?! – zawołał Deidara, zauważając go koło namiotów.
- Teraz to się wysraj – odburknął.
Jeszcze śmieli go denerwować. Żeby nie było, on też potrafił to zrobić.
- Tato!
Naoki od razu biegł zapłakany do Sasoriego. Ten, lekko zaskoczony, nie wiedząc co się dzieje, przystanął nagle. Coś mu się stało, coś go ugryzło? Chłopiec mocno przytulił się do taty.
- Bałem się, zie cię poziajły wilki! – wyszlochał zrozpaczony.
- Wilki? Nie, spokojnie Naoś. – Poklepał chłopca po plecach. – Nie pojadły by mną, więc szkoda czasu.
- Jusz zawsze będę wszędzie z tobą chocił!
Sasori mimowolnie uśmiechnął się na tą wypowiedź. Nie bardzo wiedział co się stało, ale to mało ważne.

            Zbliżała się dwudziesta druga. Niby młoda godzina dla dorosłych, ale wszystkim chciało się jakoś spać, tylko nikt się nie przyznawał. Jedynie Sasori miał wymówkę, że pierwszej nocy położy się spać równo z Naokim, aby ten się zbytnio nie bał siedzieć w namiocie. Wszyscy jednogłośnie się zgodzili, aby jutro dopiero wykorzystać w pełni wieczór. Udali się do swoich namiotów, za wyjątkiem czwórki z nich. Naoki przed tym wszystkim poszedł sobie wraz z Hidanem za krzaczek zrobić siusiu. Sasori wręcz padał ze zmęczenia, więc oparł głowę o ramię Deidary, przymykając sobie oczy. On sam zdawał się tego nie zauważać, a nawet jeśli, to mu to wcale nie przeszkadzało. Zapatrzony był w lekkie płomyki ogniska i zastanawiał się nad mało istotnymi rzeczami.
- Sasori, ile my się już znamy?
Rozmówca głowę postawił na swoim miejscu, a jedynie otworzył oczy. Zabawne, bo nie pamiętał dokładnej daty. Czuł się tak, jakby przyjaźnili się całe życie.
- Nie wiem… Na pewno więcej, niż połowę swojego życia – odpowiedział po dłuższej chwili. – A co?
- Nic. Fajnie, że jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Na to zdanie Sasoriemu zrobiło się miło. Rzadko słyszał jakiekolwiek pozytywne zdanie o przyjaźni od takiego Dei’a. Normalnie powinien to zapisać w kalendarzu.
- Dei… Musimy chyba częściej pić – stwierdził roześmiany.
I nie chodziło o jakieś tam piwo, tylko czystą, wysokoprocentową wódkę. Po niej najlepiej szły im tego typu rozmowy. Po chwili gdzieś z boku zaczął rozlegać się głos Naokiego, który biegł w stronę taty z jakąś fascynującą nowiną.
- Tato, tato! Jaziem z wujkiem wicielieliśmy zasiańcia! – krzyknął, gdy dobił do torsu ojca.
- Co widzieli? – spytał Deidara, który w ogóle go nie zrozumiał.
- Głuchy jesteś? Zasiańcia – powtórzył Sasori z uśmiechem. – A teraz powiedz ładnie.
- Zajańca – powtórzył chłopiec.
- Zająca?
Naoki plasnął się w czoło. Jaki ten wujek głupi, nic nie rozumiał. Deidara się skrzywił na ten gest, bo domyślał się, że młodemu chodziło o jego niekompetencję.
– Hidan, co widzieliście, bo Naoki nie umie mówić.
Chłopiec wydął usta w złości.
- Zasrańca widzieliśmy. – Hidan wyszczerzył zęby, a Dei i Saso spojrzeli po sobie. – Miałem go tu przynieść, ale za ciemno.
- Jakiego zasrańca? – dopytał Akasuna. - Jakieś dziecko widzieliście?
- Nie, debilu. Węża, tego niejadowitego. Uczyliśmy się o nim na biologii w średniej. Było słuchać – prychnął dumnie.
- Tak, trzeba było… - sarknął Dei. – To zaskroniec, a nie zasraniec, debilu.
- Nie wymądrzaj się, tylko chodź za mną. Poszukamy go.
- Po co?
- Podrzucimy go Uchihie.
 Jak Sasori się cieszył, że ma ze sobą dziecko. Żaden taki popieprzony kawał mu nie groził. Zostawił chłopaków, nawet nie starając się odwieść ich od tego pomysłu. Naoki podekscytowany wszedł do namiotu i uważnie śledził ruchy swojego taty, który zabezpieczył wyjście z namiotu siatką przeciw owadom. Pomógł przebrać się dziecku w piżamę, a następnie sam się przebrał. To nie zajęło długo, bo spał bez koszuli, a spodnie z dżinsowych przebrał na dresowe i tyle roboty. Ułożył się w śpiworze, a Naoki natychmiast do niego się zbliżył.
- Tatusiu… - Sasori spojrzał na syna pytająco. – Boję się, psitulisz mnie?
- Pewnie.
Mężczyzna bez żadnych oporów spełnił jego prośbę. Po chwili usłyszeli chichoty dochodzące zza namiotu. Pomyślał sobie, że chłopaki pewnie znaleźli tego węża i właśnie zapoznają go z Uchihą. Trochę było mu go żal…  Ale tylko trochę. No dobra, wcale. Cieszył się, że to nie jemu robią kawał. W tej paczce, aby wytrwać, trzeba było niestety być egoistą. Naoki co jakiś czas budził się w nocy poprzez wyraźne odgłosy z zewnątrz. Wszelakie tłumaczenia, że to liście, że sowa, że wujek chrapie mało co uspokajały chłopaka, ale w końcu udało mu się zasnąć na dobre.
            O poranku Sasori wstał wraz z Naokim, dziecko było jak budzik i w ogóle nie pozwoliło się wysypiać. Po jakimś czasie do życia przebudził się również Nagato, a w następnej kolejności był Itachi. Jego przebudzenie było upieszczone paniką z powodu znalezionego w posłaniu węża. Po chwili z jego namiotu zaczęły sypać się głośne „kurwy” i „japierdolce”, co obudziło pozostałych. Itachi tak nerwowo zareagował, że aż przewrócił się jego namiot. Teraz pewnie jeszcze trudniej było mu go otworzyć.
- Pomóc ci, Itachi? – spytał roześmiany Deidara, przechodząc obok namiotu tego palanta.
- Zajebię cię, Douhito – warknął Uchiha, kiedy w końcu udało mu się wyjść z tej pułapki. – Jesteś aż tak jebnięty?! – zawołał i odepchnął Deidarę od siebie. – A gdyby mnie ukąsił?!
- Byłoby śmieszniej – mruknął Deidara, wzruszając ramionami. – Wąż jest niejadowity, wybacz, że cię zawiodłem.
- Popierdolony, to i tak zbyt delikatne słowo.
Po kilku godzinach, kiedy Hidan bawił się z Naokim w berka, połowa jego kompanów wybyła się wykąpać. W obozie zostali oni, Itachi i Deidara, którzy oczywiście ani słowem się do siebie nie odzywali. Itachi to jakiś kretyn do potęgi, jeśli sądził, że dla Deidary to milczenie było karą. Hidan się dostosował do dzieciaka i czasem dawał się złapać, ale czasem nie… Przy okazji pokazał Naokiemu, jak łatwo wdrapać się na drzewo. Jako, że Itachi był czymś zajęty i ich nie pilnował, to wdrapali się na niewielką wysokość. No ej, młody był z Hidanem, więc był bezpieczny. Podał wesołemu Naokiemu jakieś szyszki, czy co to było, i nakazał wycelować w kolegów.
- Nie, tata mnie okrzyczy… ­­­- zwalił winę na tatę, ale tak naprawdę sam nie chciał tego robić.
Hidan westchnął. Ten Sasori… Wszystko niszczył. Po chuj oni go w ogóle zabrali? Żeby straszył dzieciaka?
- Ech, ten twój stary… Patrz.
Hidan zamachnął się ręką i rzucił przedmiot w stronę Itachiego. Nie trafił, ale zwrócił na siebie uwagę Deidary. Nakazał mu być cicho i kolejny raz zamachnął się na Itachiego.
- Ała, kurwa, jebana, mać!
Tym razem trafił. Prosto w ten głupi łeb. Zaśmiali się głośno, a przez to Itachi na nich spojrzał.
– Hidan! Powaliło cię, świrze?!
Natychmiast do nich podbiegł i od razu wyciągnął ręce po Naokiego.
– Nie dociera do ciebie, że może mu się stać krzywda?!
- Z siedzenia na drzewie? ­– zapytał z rozbawieniem.
­- Przez całe to wspinanie się na drzewo! I ty się dziwisz, że Saso nie chce ci go powierzyć nawet na pięć minut…!
Teraz to już w ogóle się nie dziwił. Nawet jak Saso nie chciał się iść kąpać, aby nie zostawić syna.
- Wujku, ale nic mi się nie stało…
Jeju, jak on nie znosił takiego traktowania. Co to w ogóle za argument? Nie wolno, bo może ci się coś stać… Tacy z nich prorocy, jak… Nieważne.
- Naoki. – Itachi postawił go na ziemi. – Jakbyś spadł, czy coś, to twój tata by nas chyba zabił.
- Daj mu spokój, nic by się nie stało. Czy ja kiedyś spadłem z drzewa? – zapytał Hidan, zeskakując z gałęzi.
- Patrzę na ciebie i potwierdzenie wcale by mnie nie zdziwiło – oznajmił Itachi, krzyżując ręce.
- Ale to ty dostałeś w łeb i tobie leci krew z czoła – wtrącił Deidara. – Kto jest ciotą, leszczem i frajerem?
- Tata…? – dopytał Naoki. Zawsze na niego tak mówili.
Oczywiście towarzystwo się roześmiało, ale trzeba było go uświadomić, że tym razem chodziło o Uchihę. Z tego dziecka mógł wyrosnąć całkiem spoko człowiek. Gdyby był starszy, to Deidara mógłby się z nim nawet zaprzyjaźnić. Niestety, pchał się na świat w nie tej macicy co trzeba. Hidan ponownie gonił się przez chwilę z Naokim w czasie, gdy Itachi opatrywał sobie ranę na czole. Zadziwiające, jak takie małe gówno mogło zrobić taką krzywdę.
- Berek – zawołał Hidan, klepiąc w ramię Deidarę.
- Nie bawię się – burknął.
- Dei, no weź... Damy ci czasem wygrać, nie Nao? – mruknął do ulubieńca, ukradkiem przecząc swoim słowom ruchem głowy.  – Nie bądź baba!
- Nie jestem.
- No to się baw!
- Co zabawa ma do męskości? Sam się baw, ułomie – warknął.
Nie był typem kompana w dziecinnych zabawach z jakimś krasnalem. Bawi go wydurnianie się z kolegami, ale nie z dzieciakiem.
- Ale z ciebie chuj – syknął i szarpnął Deidarę za ramię, odciągając od już zgaszonego ogniska. – Mi się nie odmawia.
- Hidan, kurwa, odwal się! – Blondyn nadąsał się. – Ja nie chcę…
- Naoki, berek! – zawołał Hidan do chłopca, ignorując wywody nowego gracza. – Kto się nie bawi, ten lubi Uchihę! – wykrzyknął, nie zwracając uwagi, że wspomniany osobnik to usłyszał. Teraz Dei nie miał wyboru.
- Dobra, ale tylko na chwilę…
Naoki się ucieszył, że wujek się z nim bawi, ale strasznie trudno go było złapać, naprawdę... Czasem miał ochotę się z tego wszystkiego rozpłakać. Zarówno Hidan jak i Itachi mu mówili, aby dał się złapać, ale… Jak grochem o ścianę. W końcu Hidan, gdy został klepnięty przez Naokiego, rzucił się w pogoń za Deidarą. Oczywiste, że ta dziewczynka nie miała najmniejszych szans. W końcu od paru miesięcy codziennie biegał. Złapał go za kudły i przewrócił na ziemię. Następnie kopnął go w udo.
- Berek.
Hidan zaśmiał się szyderczo. Następnym razem blondasek powinien pomyśleć dokładniej nad dokuczaniem Naokiemu. Z nim sobie przybił piąteczkę, a potem zaczął nawoływać kompana zabawy.
- Rusz dupsko, dziewczynko!
- Lepiej uciekajcie… - syknął w ich stronę.
- Nie złapiesz mnie, chuju – zapowiedział Naoki z uśmiechem.
 Jak na zawołanie rozległo się parsknięcie śmiechem Hidana i Itachiego. Jak mu pocisnął! No lol.
- Nie pozwalaj sobie! Powiem wszystko twojemu ojcu! – zagroził. Nie będzie mu tu gówniarz ubliżał.
- Nie, wujek, przepraszam…!
Teraz chłopiec poważnie się przestraszył. Tata go chyba za takie coś odesłałby do domu i okrzyczał. Nie pomyślał, że wujek się o coś takiego obrazi… Inni też go tak nazywali! Albo nawet gorzej.
– Nie mów tacie… Ploszę! – mówił, a głos zaczął mu się załamywać. Douhito był tym niewzruszony.
- Nie bądź kapeć, Dei. Za chuja się obrażasz? – mruknął roześmiany Hidan.
- Ciesz się, że nie dostosował się do twoich prawdziwych genitaliów – powiedział z serdecznym uśmiechem Itachi.
Deidara nawet nie zaszczycił go wzrokiem tylko pokazał bardzo wymowny, środkowy palec.
- I tak wszystko powiem Saso!
- Co mi powiesz…? – mruknął podchodzący do towarzystwa Sasori.
Włosy miał jeszcze mokre, dlatego korzystał z czasu i osuszał się ręcznikiem.
– Co się stało, Naoki? – zapytał, widząc bliskiego płaczu syna.
- Twój dzieciak nazwał mnie chujem! – naskarżył Deidara.
No nie do wiary… Saso zmrużył oczy. No wiedział, że kumple przeklinają przy nim, ale rozmawiał na ten temat z Naokim i zakazał mu tak mówić.
- To prawda?
- Nie – wtrącił Itachi. – Deidara po prostu chce, abyś się go pozbył i zmyśla różne bajki.
- Pierdol się, Uchiha! Jakbym chciał się go pozbyć to…!
- To co?! – warknął Hidan.
Sasori westchnął ciężko. O co oni tyle hałasu robili? Podszedł do skołowanego syna i wziął go na ręce, idąc do jeziorka, a właściwie ścieżki, która prowadziła do ładnego wodospadu. Chciał to pokazać Naokiemu. Po drodze tylko zabrał sobie koszulkę. Blisko drogi postawił go na ziemię i z pozoru obojętnym tonem zapytał go co się stało oraz czy to prawda, że nazwał tak Deidarę. Na zawołanie się rozpłakał, przyznając do winy. Sasori na niego nie krzyczał, Deidara nie obrażał się o takie coś na poważnie. Niemniej jednak wygłosił mu kazanie, że tak nie wolno i rzecz jasna powiedział, że będzie musiał przeprosić wujka. Nie było innej opcji.

            Pod wieczór Miyuki była razem z Keichiro w kinie. Poszła na to spotkanie dosyć niechętnie, ale powoli kończyły jej się wymówki… Starała się zerwać z chłopakiem, ale zawsze jej nie wychodziło. Robiła to bezpiecznie przez telefon albo w konfrontacji twarzą w twarz, ale efekt był ten sam. Nie pozwolił jej zakończyć związku. Czuła się jak przegrana. Sama sobie z tym nie dawała rady, ale rodziny w to też nie chciała mieszać. Co do wcześniejszej imprezy, to Keichiro nie pamiętał momentu, gdy zaprowadził ją do pokoju, ani co się wtedy z nim stało i zapewniał, że wstyd mu za swoje czyny. Z Iseo się nie widziała, ale to nawet lepiej, wstyd by jej było pokazać mu, że nadal spotyka się z Keichiro, pomimo tego, jak go dla niej potraktował. Jego heroizm na nic się nie zdał. W kinie ciągle była blada jak ściana. Nienawidziła horrorów, a Keichiro właśnie zabrał ją na film z tego gatunku. Za dużo i tak sobie nie obejrzała, bo ciągle chowała twarz w dłoniach albo w ramieniu Keichiro, który chociaż ją obejmował w chwilach, gdy się bała.
- Wiesz, ja będę czekać w holu, nie chcę tego oglądać – stwierdziła Miyuki i chciała wyjść, ale Keichiro ją zdołał zatrzymać.
- Nie musisz tego oglądać. Możesz śmiało zająć się czym innym – oświadczył poważnie, a Miyuki spojrzała na niego niezrozumiale.
Rozpiął więc swoje spodnie, aby naświetlić jej sytuację.
- Mowy nie ma! Tak nie wolno – powiedziała mrużąc oczy i usiłując wyswobodzić rękę.
- Nie wolno? – Uśmiechnął się cynicznie. – Nie tylko łóżko pozwala na pikantność – ciągnął swoją gadkę. – To tylko lodzik, Miyuki. Nadal pozostaniesz dziewicą.
- Nie zamierzam robić ci dobrze w kinie. Jesteś jakiś popieprzony chyba – warknęła Miyuki i wymierzyła mu policzek.
Od razu swobodnie wyszła z sali kinowej, przeciskając się między rzędami siedzeń, a potem zbiegając po schodach. Była oburzona takim zachowaniem. Nie odwróciła się, aby spojrzeć czy Keichiro poszedł za nią. Zdecydowanym krokiem wyszła do hol, a z niego zamierzała zupełnie wyjść z budynku. Nie patrzyła na to co się wokół niej dzieje, nie zauważyła nawet, że ktoś ją wołał, dopiero powróciła do swojej świadomości w chwili, gdy ów osoba zatrzymała ją mocnym chwytem za nadgarstek. Obejrzała się i napotkała znane sobie wyjątkowe zielone oczy.
- Iseo…
- Wołałem cię. Strasznie szybko… chodzisz – powiedział, bo biegiem tego nie mógł nazwać.
- Co ci się stało? – zapytała zmartwiona, widząc jego siniak pod okiem. To nie wyglądało na jakiś wypadek. – Pobiłeś się z kimś?
- Nie przejmuj się. Chłopaki stale się z kimś biją. – Wzruszył ramionami, oświadczając tą oczywistość. – Mniejsza. Co tu robisz?
Miyuki zaczęła się rozglądać szukając jakiejś wymówki.
– Nie zerwałaś z nim jeszcze? Dlaczego?
- Bo… Bo to trudne. ­– Westchnęła ciężko. – Już całe ciało mnie boli…
- To idź donieś na niego na policję.
 Nie chciała iść na policję. Nie mogłaby o tym opowiadać. Poza tym, bała się… Bała się, że jakoś się na niej to oskarżenie odbije.
– Nie rozumiesz, że znowu może cię siłą zaciągnąć do łóżka?
- On nic w tej sprawie nie pamięta…
- Nie pamięta? Więc dostałem w mordę z sympatii? – prychnął lekceważąco, a Miyuki zamilkła. Wtedy Iseo zobaczył niedaleko idącego byłego współlokatora.
– Chodź, załatwimy to szybko.
Miyuki z początku nie wiedziała o co chodzi,` ale po chwili zrozumiała do kogo ją prowadzi. Spuściła głowę w dół i zagryzła wargi. Iseo natychmiast przywołał do siebie Keichiro i zaczął z nim wyjaśniać sytuację, bo chyba nie wiedział co to znaczyło, gdy ktoś z nim zrywał. Od słowa do słowa oczywiście doszło do bójki. Na szczęście ochrona dosyć szybko zareagowała i wyrzuciła z budynku dwójkę awanturników. Miyuki pomogła wstać Iseo z chodnika, bo nie zdołał utrzymać równowagi. Keichiro spojrzał na tą ofermę z pogardą.
- Idziesz ze mną, Miyuki – warknął, szarpiąc ją za ramię.
- Radzę ci ją zostawić w spokoju – zawołał za nim Iseo. - Inaczej uczelnia dowie się o twoim… Hmmm… Sklepie.
Keichiro jak na zawołanie obejrzał się za siebie. Miyuki też się tym zaciekawiła. Jaki znowu sklep?
- Skąd o tym wiesz?!
- Mam swoje źródła – mruknął Iseo wzruszając ramionami. – Nie jestem donosicielem, ale chyba nie dajesz mi wyboru… A może jednak…?
Spojrzał wymownie na Miyuki. Keichiro skrzywił się, ale w końcu popchnął dziewczynę w ramiona chłopaka, a na odchodne kazał mu się od niego odpierdolić. Dziewczyna po odsunięciu się, patrzyła jeszcze niezrozumiale na Iseo.
 – No to… Oznajmiam ci, że jesteś wolna!
- Dziękuję, ale… O co chodziło?
Trochę za szybko poszło, by tak po prostu pojęła swoje szczęście.
- Nie ważne.
 Uśmiechnął się. Miał troszkę przerażające metody, które jasno mówiły: będę twoim najlepszym przyjacielem albo najgorszym wrogiem.
– Ciesz się, bo od teraz jesteś do wzięcia!
- Ta… Zaraz, tak! Nie mam już chłopaka!
- Tak!
- Jestem wolna!
- Umów się ze mną!
- Nie!
- Kurwa.
No cóż, próbował. Nie tracił humoru poprzez to odrzucenie. Nie tym razem, ale może następnym? Kto to mógł wiedzieć? Miyuki zaśmiała się z tego dialogu. To było takie urocze, na swój sposób. Iseo chciał odprowadzić Miyuki do domu, więc się zgodziła, a po drodze zabrzęczała jej komórka. To był tylko sms, więc mógł poczekać, jednak Iseo nie miał nic przeciwko, aby go odczytała. Wiadomość  zawierała zdjęcie Naokiego na tle końca niewielkiego wodospadu, z którego widok był wspaniały! Jednak dopisek ją jeszcze bardziej uradował: Następnym razem jedziesz z nami ;)
- Kto to? – zapytał Iseo, zaglądając dziewczynie przez ramię.
- Nie czytaj mi smsów – oburzyła się na jego zachowanie
- Nie czytam, patrzyłem na zdjęcie –  oburzył się z kolei jej oskarżeniem.
- To jest Naoki, mój najukochańszy facet życia – powiedziała i z uśmiechem zaczęła odpisywać: Trzymam za słowo :D
- Hm, no dobra, nie oceniam, ale sądzisz, że on będzie chciał taką staruchę, jak ty? – zapytał ciekawy.
Ta powaga wychodziła mu tak realistycznie. Miyuki zmrużyła gniewnie oczy.
– No co? Spójrz na to z rzeczywistej strony. Jak on będzie już mógł to ty nie. Baba z menopauzą, wiesz na co go skazujesz?
- Jesteś głupi – powiedziała, idąc do przodu.
Iseo tylko się zaśmiał. No chyba nie brała na poważnie jego wywodu?!

            Naoki i Sasori wrócili do obozu przed zmrokiem. Spędzili naprawdę fajne po południe sam na sam. Tylko Hidan miał do tego jakieś „ale”. Chociaż pozostali i tak się fajnie bawili skacząc z liny do jeziora czy robiąc inne głupie rzeczy. Idioci, dobrze, że nikt nic sobie nie złamał. No, chociaż Deidara sobie chyba zwichnął lewą rękę, bo czuł taki promieniujący ból od kciuka do nadgarstka, ale nie bolało go na tyle mocno, by musiał wrócić do domu i jechać do szpitala. Uważał, że maść i bandaż w zupełności wystarczą. Sasori popchnął delikatnie Naokiego w stronę siedzącego na pniu wujka, który bandażował sobie rękę.
- Wujku Dei… - zaczął nieśmiało.
Blondyn spojrzał na niego od niechcenia i przewrócił oczami, wracając do wykonywanej czynności.
 – Pszepraszam za to, jak cię naźwałem…
Chłopiec kopnął butem kamyczek. Sasori przyglądał się uważnie temu co robił jego pierworodny. Deidara tymczasem rozerwał bandaż zębami i związał wokół opatrunku.
– Jusz tak nie będę mówił – zakończył młody, a Deidara zamierzał wrócić nad jezioro i zabić Uchihę. Rzecz jasna niechcący.
- Nie przejmuj się – mruknął, gdy wymijał dzieciaka, a nawet poczochrał go po włosach.
Chyba najbardziej chłopiec był tym zdzwiony. Wujek był taki miły… Uderzył się w głowę czy co? Odprowadzał go wzrokiem, a w pewnej chwili podszedł do niego Sasori i pochwalił za zachowanie. Po kolejnych kilku ładnych godzinach wspólnej zabawy w „Ratunku, topię się!” wrócili do obozu i zaczęli rozpalać ognisko. Deidarze naprawdę zaczął dokuczać ból ręki, ale nie dawał tego po sobie poznać. Niemniej jednak nie potrafił zrobić za wielu drobnych rzeczy, jak utrzymanie pałeczek czy widelca w prawej ręce, dlatego robił to lewą. Obito mu zaproponował, że go nakarmi, że przyniesie mu poduszkę, że coś tam, że coś tam.
- A może ci zmienię opatrunek Dei? – zapytał kolejny raz Obito.
- Nie trzeba…
- Hej, Dei – zawołał rozbawiony Hidan, dłubiąc pałeczkami w swoim kubku z makaronem. – A nie bolą cię czasami tyły?
- Nie.
- Dziwne. – Uśmiechnął się. – Tobi tak ci wchodzi do dupy, że aż mnie boli.
Chłopaki się zaśmiali z tej… niestety, ale prawdy. Zazdrościli mu przydupasa i tyle! Itachi z politowaniem spojrzał na swojego kuzyna. Hańbił nazwisko swoim lizusostwem.
- Saso – zaczął Hidan, a ten mruknął w zapytaniu. – A gdybyś tak umarł… – I Akasuna już pożałował, że zapytał, choć wszyscy spojrzeli zaciekawieni na Hidana. – To kto z nas potem dostałby Naokiego?
- Z was?
Uniósł brew w geście politowania.
- No to ogólnie kto, bo chyba nie pani Szmata – orzekł pewny siebie.
To by był czysty debilizm, by jej go oddać. Sasori zaczął się nad tym zastanawiać. Ech, do jakich myśli oni go zmuszali? Mimo wszystko, chyba prawnie należało się aby to jej powierzyć syna. Chociaż wolałby nie… Sui i Yoshi też raczej by odpadali, bo przecież mają już swoją dwójkę… No i w takim wypadku Noriko by się już na pewno o nim dowiedziała… Ale w każdym razie kiedyś pewnie i tak się miała dowiedzieć, więc w sumie co tu gdybać?
- Chyba… Pod względem prawnym, dziecko przechodzi na Noriko. Wcześniej czy później mogła by się upomnieć o to w sądzie, a sąd mając na wzgląd dobro dziecka…
- Jakie dobro? Sama go porzuciła – burknął Yahiko, wzruszając ramionami.
- Dla sądu chyba ważniejsze by było, że teraz o niego by walczyła.
- Dobra, pierdolić. – Hidan wzruszył ramionami. – A jeśli olać te prawne duperele. To kto by go dostał?
- Nie wiem… Pewnie moja babcia…
- Że co?! Ta starucha?! Weź, ona na dniach umrze – orzekł Hidan.
- Polemizowałbym… Ta baba nigdy nie umrze. A nawet gdyby, to Naoki przechodzi do Matsuri.
- Matsuri… - powtórzył zamyślony Hidan. – Kto to kurwa jest?
- To jego siostra, downie – burknął Nagato.
Doprawdy, co za osioł! Chciał dzieciaka dla siebie i ograniczenia jego kontaktów z rodziną do zera absolutnego?
– A może oddałbyś go Miyuki? W końcu jest mu najbliższa.
- Nagato, weź się przymknij – warknął, jak on mógł nominować do tego zaszczytu tą… tą nianię! Jest spoko, ale z nim Naoki miałby o niebo lepiej, no halo! – A gdyby tak… Teoretycznie umierasz – powiedział, na co Saso przewrócił oczami. – I masz wybrać opiekuna dla Nao wśród nas tu obecnych. Kogo wybierasz?
- Okej. Po pierwsze nie umarłem i nie zamierzam umierać – burknął Sasori.
- Gówno mnie to obchodzi, mów, inaczej na serio umrzesz – zagroził Hidan.
Też sobie znaleźli temat do rozmowy. Znaczy niby to Hidan, ale reszta nie próbowała zmienić czy zakończyć tematu. Wszystkie spojrzenia pałały zaciekawieniem nad odpowiedzią. Westchnął ciężko, najwyraźniej musiał odpowiedzieć. Spojrzał na rozpalone płomienie z ogniska i zaczął się nad tym zastanawiać. Miałby wybrać spośród kolegów, ciężka sprawa. Znaczy wiedział, komu na bank by go nie oddał, ale tu chodzi o kolejność.
- Chyba… Jakby coś mi się stało… To przekazałbym opiekę nad Naokim Itachiemu…
- Serio? – mruknął Uchiha z uśmiechem.
- CO?! – zareagowała reszta. No co za oburzenie… To tylko gdybanie.
– Oddałbyś go Uchihie, a nie mnie?! – warknął wkurwiony Deidara.
To go zaskoczyło. O co on się tak pluł?
– Wolisz tego cwela ode mnie?!
­- Przecież ty nawet nie lubisz Naokiego…
- Racja, ale chcę być brany pod uwagę!
 No to foch forever… co za gość.
- Saso jestem wzruszony, że wybrałeś akurat mnie. Naprawdę... Doceniam to – zabrał głos Itachi.
Nie byli jacyś wielce zżyci w przyjaźni, więc ten wybór miał ogromne znaczenie.
- Phh… - prychnął Hidan. – Takiego pedała wybrać. Nao miałby kontakt z tym syfem, Sasuke! Nie obawiasz się tego?
 Cóż, on tam nic nie miał do Sasuke… Wybrał Itachiego bardziej przez wzgląd na jego matkę i jej podejście do Nao.
– Dobra, a jak Itachi też wyzionie ducha?
- Sprawdzasz ile osób musisz zabić, aby go dostać? – spytał Deidara ze śmiechem.
­- No, chociaż jakbyś ty go dostał, to też by było spoko – powiedział.
Dei by mu w ogóle nie bronił się zajmować Nao, a nawet by go przepisał na Hidana. Byłoby zajebiście! Dei spojrzał na Saso z komunikatem „Widzisz?!”
– To kto następny?
- Nie wiem, skończmy ten temat. Pogadamy, jak umrę…
- Ale ten… Dlaczego Itachi, a nie ja? – zapytał Yahiko. – Nieraz się zajmowałem Naokim, no i mam Konan. Ona też go lubi. Myślę, że nadawalibyśmy się do tego o niebo lepiej… Bez urazy, Itachi.
- Niby dlaczego? Ja z Rin też byśmy byli zajebiści! – wykrzyczał Obito. – Niczym się nie różnię od Itachiego, jestem nawet lepszym Uchihą od niego!
- Wy go nie znacie tak dobrze, jak ja! Jestem jedynym, który powinien być nominowany! – oświadczył Hidan. – Wiem jaka jest jego ulubiona bajka, jakie są ulubione płatki. Jestem na drugim miejscu w osobach, które najbardziej uwielbia!
- Drugi? – powtórzył Nagato, a to ciekawe, że nie postawił się na pierwszym miejscu. Dobrze, że jednak ceni się mniej od Sasoriego.
- Taa, na pierwszym jest Miyuki, ale ją też prześcignę!
- Pierwsze miejsce chyba ja zajmuję – burknął Sasori.
- Taa, jasne – prychnął Hidan.
Sasori się skrzywił na to prychnięcie. No jak taki śmieć mógł mu mówić, które zajmował miejsce w sercu syna. On wiedział o tym najlepiej.
- Sasori, jako tata, nie potrzebuje „miejsca”. Ma wpisane niezmienne stanowisko w sercu Naokiego – wypowiedział się Nagato.
- Dzięki… Jak ja i Itachi umrzemy, masz Naokiego – stwierdził Sasori. Hidan spojrzał gniewnie na Uzumakiego i zaczął kaszleć.
- Lizus – wypowiedział pomiędzy napadami udawanego kaszlu.
Yahiko zaśmiał się z kpiną na tą decyzje. Powinien jego wywołać, a nie Itachiego. W dodatku teraz wybrał Nagato.
- Nie radzę ci wybierać akurat jego. – Wskazał brzydko palcem na swojego przyjaciela. – Nagato może opowiesz swoją pedofilską historię…?
            Wszyscy popatrzyli na Nagato zdziwieni. Że coooo?! Ten się załamał pod naporem spojrzeń, ale od razu zaczął wyjaśniać, że to nie tak, jak myślą! Yahiko śmiał się pod nosem i nie omieszkał wtrącać swoimi szczegółami na temat wyglądu nastolatki. No ładna była, więc nie dziwota,  że Nagato na nią leci. On jednak był wyczulony na kłamliwe domysły Yahiko i od razu zaprzeczał jakoby z jego strony wynikał jakiś związek. Hidan wierzył mu na słowo, przecież Nagato to nudziarz do potęgi i w ogóle nie ma bata, by zrobił coś nieprzyzwoitego… Niemniej, jak postanowił znaleźć czas na przyjście do szkoły i zapoznanie się z tą dziewczynką.
- Och tak, na pewno masz predyspozycje, aby na ciebie poleciała – sarknął Kakuzu, a po chwili zrozumiał, że rozmawia z Hidanem. – Musiałbyś mieć coś mózg w głowie. Żadnych sarkazmów, tylko brutalna prawda.
- Jesteś pewny, że go tam nie ma? – zapytał głupio, ale co mu to dało, skoro Kakuzu mu tylko przytaknął.
- Dziewczyna nie poleciała na Nagato, tylko na jego intelekt, którego akurat tobie brakuje.
- Wiecie… Sądzę, że oprócz inteligencji mam całkiem niezłą aparycje – stwierdził Uzumaki nieskromnie.
Dobrze się ubierał, był szczupły, no i jego zdaniem miał fajną, zgrabną pupę. Natura nie była skąpa w jego przypadku.
- Nagato – zaczął  Deidara. – Jesteś rudy, a nie przystojny. W każdym razie wypijmy za tego pedofila. – Wszyscy zgodnie wypili łyk piwa. – No to może ja opowiem teraz swoją historię. Zerwałem z najseksowniejszą dziewczyną jaką znałem, bo wymagała ode mnie plemników.
Trochę to podkoloryzował, bo do niczego go nie zmuszała. Póki co.
- Jesteś debilem Deidara – stwierdził Saso. – Wiesz, że mogliśmy oficjalnie stać się rodziną? Mój syn i twoja córka…
- Saso, jak tak bardzo chcesz stać się rodziną z Deidarą, to są inne sposoby – powiedział Itachi, uśmiechając się złośliwie. – Podpowiem, że najpierw musisz uklęknąć.
- Ho, ho, ho, Uchiha. Skoro wiesz takie rzeczy, to dlaczego jeszcze się nie ugiąłeś?
- Nie będę ci się tłumaczył, bo nie chcę się powtarzać – stwierdził, popijając sobie łyk piwa. – Nie masz dziewczyny i zrywasz przez taki infantylny powód. Naprawdę myślisz, że coś wygrałeś?
- Owszem, coś, czego brakuje każdemu psu twojego pokroju. Wolność – odpowiedział dumnie.
Nikt się nie odzywał. Wszyscy lubili słuchać ich kłótni. Rzecz jasna do pewnego momentu.
- Zamierzasz do końca żyć na wolności? Bez potomka? Hm, nie będę cię od tego pomysłu odsuwał.
- Ja nie pcham się do spraw, w których jestem pewien, że polegnę.
- Więc po co ciągle ze mną dyskutujesz? – mruknął Itachi.- Chyba nie jestem ci taki obojętny, jaki chcesz, żebym był.
- Racja, nie jesteś mi obojętny. Wkurwiasz mnie jak nikt inny!
- Nie wydaje mi się.
- Bo chuja wiesz na mój temat i na temat wolności – syknął.
- Dobra, koniec. Zmieńmy temat – wtrącił Sasori, widząc, że zaraz zaczną sobie skakać do gardeł.
- Heh, Deidara, nie da się nic nie wiedzieć na twój temat, skoro gadasz o sobie cały czas, marnując przy tym czas innych. W dodatku przechwalasz się rzeczami, których powstydziłby się normalny człowiek.
- Ale jednak mnie słuchasz. Przyznaj, że mi po prostu zazdrościsz życia – stwierdził Deidara.
Itachi od zawsze chodził jak w zegarku w stosunku do rodziców lub jak na smyczy przy dziewczynie. Nie miał takich super bliskich przyjaciół, jak on na przykład Saso. Nigdy nie robił niczego szalonego, spontanicznego, nie obawiając się konsekwencji.
– Jesteś zbyt poukładany i drętwy, między innymi dlatego się nie przyjaźnimy.
- Jakoś nie żal mi problemów, których udało mi się uniknąć, dzięki temu co mam w głowie.
- Jakby te pajęczyny się do tego jakoś przysłużyły – sarknął.
- Heh. Czasami, jak myślę, że moje życie jest ponure to przypominam sobie jaki z ciebie jest nieudacznik i jest mi o wiele lepiej.
Dei zamierzał wstać i w końcu przypierdolić temu gnojowi, ale Saso go zatrzymał.
– A nie przyjaźnimy się, bo po prostu cię nie lubię – sprostował spokojnie.
- Nie lubisz mnie? Och, to ustaw się w kolejce i poczekaj, aż zacznie mnie to obchodzić.
- A dziewczyna Kakuzu jest dziwką! – zawołał Hidan, wskazując kumpla palcem.
Ten się wkurzył, bo umawiali się, że to pozostanie tajemnicą. No cóż, przynajmniej udało mu się wzbudzić zainteresowane pozostałych.
– Kakuzu, opowiedz!
- Nie zamierzam – warknął groźnie.
- Okej, więc ja to zrobię.
Nawet nie zyskał pozwolenia, a zaczął opowiadać. Pierwsza nowość to było to, że Hidan już nie mieszka z Kakuzu. Nie wiedzieli o tym…! Drugą rzeczą był sam fakt, że Kakuzu miał dziewczynę… Hidan z dumą powiedział, że był inicjatorem spotkania. Bo dymał ją kilka razy i oni się poznali. No bardzo to romantyczne, faktycznie. W każdym razie nie sądzili, że Kakuzu w ogóle sobie znajdzie dziewczynę, która zaakceptuje jego skąpstwo. A jednak.
- Na początku to takie nie ma, kurwa, bata, a potem uruchomiło się to szczęście w jego łbie. Wiecie, eee, serotonina, oksytocyna, dupamina i tak dalej.
Wszyscy zdziwili się takimi słowami padającymi z ust Hidana.
- Chyba dopamina… - poprawił Sasori, a Hidan zaklął pod nosem, bo wiedział, że gdzieś się jebnie.
- To może teraz ja… - zgłosił się Yahiko. – W grudniu będzie mój ślub z Konan.
To była kolejna zaskakująca wiadomość. Wiedzieli, że chcą się pobrać, ale już? Znaczy już, za pół roku, ale i tak był szok. Mimo wszystko chłopaki gratulowali kumplowi tego wielkiego kroku. No z wyjątkiem Hidana, który wykpił ten chujowy pomysł. Gorszego nie słyszał po prostu. Po cholerę mu ślub? Nie powinien powstrzymywać Konan przed znalezieniem sobie lepszego faceta jakąś gównianą obrączką. Wszyscy jednogłośnie kazali mu się zamknąć.
- Dobra ostatni toast i zwijam się spać – powiedział Nagato.
- No to wypijmy za życie – mruknął Sasori.
- … które często lubi się pieprzyć – dodał Hidan.
- Czasem i w ten przyjemny sposób – wyjaśnił Yahiko.
Wszyscy oczywiście wypili za ten wspaniały toast i po skończeniu kierowali się do swoich namiotów, wszakże była już po drugiej w oczy. Hidan zatrzymał jeszcze na chwilę Sasoriego, bo chciał z nim pogadać w cztery oczy. Nazajutrz po południu mieli być już w domach, a Saso powinien coś zrobić w tej kwestii, o której chciał z nim pomówić. Po chwili każdy zniknął z zasięgu delikatnie jarzącego się ogniska, do namiotów. Sasori miał dość milczenia, więc zadał nerwowo pytanie. Są sami, wszyscy się rozeszli, a ten dalej siedzi cicho.
- Właściwie, to obiecałem o tym nie gadać… - zaczął, na co Sasori zmrużył podejrzliwie oczy.
- To nie mów – odparł apatycznie i chciał odejść, ale Hidan z powrotem usadził go na siedzeniu.
- Powiem – stwierdził, a Saso westchnął. – Ten nowy facet Miyuki ją bije.
Saso spojrzał na niego z podejrzeniem, że łże, ale Hidan znał to spojrzenie.
– Na własne oczy widziałem, jak jej sprzedał liścia.
- Kiedy?
- Kilka dni temu jakoś, w każdym razie nie zauważyłeś, jak się teraz mocno maluje? Albo jakiś tam śladów zadrapań czy siniaków?
Akasuna spojrzał w płomyki ogniska i od razu przypomniało mu się, jak zobaczył jej sine ramię ostatnio. Niemniej nie próbował nawet powiązać faktów.
- Gdyby ją bił, to by z nim zerwała.
- Nie może skoro ją leje – odparował Hidan.
- Ma brata, który jest bokserem.
Hidan się skrzywił. To on wiedział o tym frajerze?
- Ale ten ma podobno na koncie kilka wyroków ostrzegawczych.
Tak przynajmniej mu Yoshi powiedział.
- Jeśli mu się poskarży, to prawdopodobnie go zajebałby, a wtedy pudło na sto procent.
- Sporo wiesz… Ale dlaczego mi o tym mówisz? Co ja mam z tym wspólnego?
- No ona ci się podoba, kochasz ją i chcesz się z nią ożenić, to jej pomóż – powiedział Hidan i wzruszył ramionami.
- Nie kocham jej, chyba za dużo wypiłeś. Idę spać…
Odprowadził Akasunę wzrokiem. No co za ciota, nie facet. Chyba sam musiał się wszystkim zająć. Po swojemu, a ten mógł sobie dalej udawać, że go to nie obchodziło.



OD AUTORKI
Dzisiaj moje posłowie dołączam z drobnym opóźnieniem xD przepraszam, wczoraj miałam drobne problemy ^^" W każdym razie chcę Wam wszystkim życzyć zdrowych, wesołych świąt :D i hucznego nowego roku :D Ów rozdział, mam nadzieje, że wam się podobał ;) chociaż wynik wczorajszych wyświetleń mnie zszokował xD ale jesteście niecierpliwi xD mam nadzieje, że podczas czytania nieraz się zaśmialiście :D 

DATA
2014-12-29

SPOILER

- Naoki… pojawił się w nie odpowiedniej chwili… tak przynajmniej mi się wtedy zdawało, wiedz, że teraz bardzo tego żałuje, Matsuri. – Dziewczyna prychnęła. – Oczywiście, nie musisz mi wierzyć.
- I nie wierzę. Chyba dla wszystkich pozostaniesz beznadziejną matką. Porzuciłaś własne dziecko – tym razem Noriko zmrużyła oczy. – nie wspomnę o tym, że chciałaś dokonać aborcji.
- Nie oceniaj jeśli nie wiesz wszystkiego… porzuciłam, czego żałuję, sądziłam, że twój brat sprosta w zadaniu, które mu egoistycznie narzuciłam… ale niestety sam też wybrał dom dziecka.
- Co?! – Do domu dziecka, co ona pieprzy?! Zaraz jej nagada!

21 komentarzy:

  1. Super rozdział! Tylko czemu taki krótki ? :/ No ale nic się na to nie poradzi. W każdym razie nie mogłam oderwać się od czytania, wątek super się rozwija. I coś mi się wydaje, że sprawa z Keichiro tak po prostu się nie skończy, no i teraz jeszcze Noriko :P Mam nadzieję, że nie dowie się zbyt prędko o Naokim, bo będzie miał Saso problemy... Podsumowując, ponieważ nie ma czasu na rozpisanie się, oby tak dalej! Na prawdę jesteś geniuszem ;)
    PS. Może dodasz jakiś dodatkowy rozdział na święta ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki?!!! Ma 10 stron! Pisane czcionką 8! xD
      Jak to nada jest dla was mało to ja nigdy was nie zadowolę xD
      No zobaczymy czy masz racje xD ale na bank nie zaniecham stawiania naszym głównym kłód pod nogi xD Geniusz? <3 Ohohoh, takich komplementów nawet od rodziców nie słyszę xD
      PS: Niestety nie, w święta zamierzałam nabrać sił na nowe wątki xD

      Usuń
  2. A gdzie Spoiler? ;(
    Rozdział jak zwykle super :) Zwłaszcza relacje pomiędzy Nagato, a Yumi mnie interesują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho xD dodałam przecież xD
      Super, tak się namęczę, a ta mi o jednym wątku, który ją zainteresował xD

      Usuń
    2. Oj no,nie marudź! xD Pisanie komentarzy to okropny wysiłek fizyczny :) Myślałam,że umrę x(

      Usuń
    3. Skoro wysiłek fizyczny to chociaż schudniesz XD

      Usuń
    4. Swoją wagą nie gardzę :p

      Usuń
    5. Schudniesz, jak rozdział dodasz ^^ Czytelnicy prześlą ci pozytywną energię...!

      Usuń
    6. Czekam, aż wróci z korekty XD

      Usuń
  3. Cześć... Więc... Sorki, że tak w kratkę komentuję, ale wiesz... Nie chce mi się ^^". Jednak wiedz, że czytam wszystko jak leci i rżę, jak głupia do komputera ;)
    Ale wracając do rozdziału...
    O ja.. *_* Nie ukrywam, długo czekałam na TEN rozdział. Jak oni pojadą na ten biwak i co tam będzie się działo. Serio, to był jeden z NAJLEPSZYCH rozdziałów, jakie kiedykolwiek i gdziekolwiek czytałam. To tak ogólnie, tak bardziej szczegółowo to tak (z góry mówię, że skupię się na tych, moim zdaniem, najlepszych momentach):
    Ta akcja z ciastkami. Niby takie normalne kupić ciastka i pokłócić się o nie, ale właśnie ta prostota była świetna :D No i oczywiście Sasori, który jako jedyny z tej grupy wykazał się jakimś mózgiem. Potem z tym Naokim... Ooo słodziuszek <3 I co z tego, że to dzięki Deidarze, który go podpuścił. I potem jak go nazwał "chujem". Leże i nie wstaję :D
    Heh... Wszystko było świetne, i przepraszam, ale nie chce mi się tego wszystkiego pisać ^^". Jednak, tak jak pisałam wyżej, jeden z najlepszych rozdziałów ;)
    Tyle ode mnie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, mi też się cholera nie chcę :< więc spokojnie :D
      Wiem, że czytasz, cieszę się z tego jak dzieciak <3
      a widzisz, a ja w nim kiku swoich pomysłów nie zamieściłam, bo zapomniałam... będą musieli jechać jeszcze raz XD Niemniej kurczę, jeden z najlepszych? O matko <333 dzięki :D
      Proste rzeczy wychodzą najlepiej, wiem o tym xD cieszę się, że ci się podobało :D
      Odpozdrawiam~!

      Usuń
  4. Nabijalam Ci wejscia, jak co minute odswiezalam XDDD
    Ej, dodaj cos w swieta :D Najlepiej jutro :D Akbo jak tam chcesz, nie chce Cie meczyc :) Pozdrawiam. PS. Kiedy oni w koncu beda uprawiac milosc? XDD
    Wesolych :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKI KURDE XD Dawałaś mi fałszywą nadzieję w "o matko, ile ludzi mnie czyta :D" XD
      Nic nie dodam w święta, bo też je obchodzę xD ale styczeń będziecie mieć bogaty w notki xD
      PS.Odp.: No... w styczniu <3
      Ho, ho, ho :D

      Usuń
  5. No proszę, Iseo załatwił sprawę... i już? Przyznaję, że Sasori zaminusował w tym rozdziale i to bardzo. Nawet Hidan chce się wtrącić, gdy ten udaje, że go sprawa nie interesuje, hm. Spodziewałam się, że Noriko w pewnym momencie będzie skruszona, trzeba przyznać że wybrała sobie najmniej odpowiedni moment. Ciekawe, co wykombinuje, bo w którymś momencie na pewno namiesza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaminusował... no trudno się nie zgodzić, wszyscy sądzili, że Saso przybędzie z odsieczą i wgl a ja zrobiłam inaczej ;] hehehe XD Tak, bo Hidan jest stworzony do wtrącania nosa w nieswoje sprawy xD No zobaczymy, nic nie powiem, bo chwilowy plan mam w głowie, a nie wordzie :P

      Usuń
  6. Hejo ^^
    Jestem twoją czytelniczką prawie od samego początku bloga , ale dopiero teraz poczułam potrzeba skomentowania ;d
    Wybacz mi ,że pisze z tumblr'a ,ale nie mam konta na blogspocie i nie odczuwam potrzeby jego zakładania ,gdyż nie prowadze żadnego bloga :)
    Jeżeli będzie to kłopot , myśle ,że dogadamy się w jaki inny sposób mogłabym się podpisywać :)


    "- Wyluzuj Akasuna…. – odezwał się Yahiko. – Nie nasza wina, że jesteś taki lubiany – powiedział z uśmiechem, czego rozmówca nie widział, ale wiedział, że na pewno to robi."
    Od razu skojarzyło mi się gimbusiarskim tekstem " zluzuj majty " XD

    Cieszę się ,że Miyuki nie jest juz z Keichiro ^^
    Teraz można ją elegancko i z gracją wsunąć w ramiona Sasoriego :D
    Naoki taki słodki aww *-* Idealny syn ^^
    Tato, czy ja też będę miał takiego duzego ? XDD
    Zastanwiam się jak będzie wyglądać ślub Saso ^^
    I co zrobi Hidan ;d Uwielbiam jego teksty *-*
    I ta końcówka :C Saso szykuje się do walki? XDD

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woooow :D Cześć Marto :D nawet nie wiesz, jak mi miło z tego powodu :D Cieszę się, że czytasz mojego bloga i mam nadzieję, że chociaż raz udało mi się ciebie rozśmieszyć :D
      Nie, to żaden kłopot, że piszesz z tumblr'a :)

      XDD niestety jeszcze są w wieku, gdzie trzymają poziom wypowiedzi xD za 20 lat mogą czymś takim rzucić, by dzieci marudziły, jaki obciach, jaki żal... xD

      Miyuki nie omieszka tak nie zrobić, ale to w swoim czasie, przecież jest dopiero 53 rozdział xDD
      Naoki... pozory mylą, to kawał diabła xD kochanego <3
      Ślub Saso? Hahaha, nie wiem, ale wiem, że go nie opiszę xD
      Zobaczymy, zobaczymy :D

      Pozdrawiam~! :*

      Usuń
  7. Soli! Czyżbyś zapomniała dodać kolejny rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za czujność :D
      Niestety pamięć mam dobrą :P

      Usuń
  8. No doczekałam się tego mojego wymarzonego rozdziału :D Już na wstępie mogę powiedzieć, że było na co czekać ;P Sasoriemu trafiła się najlepsza ekipa ;) Tych z samochodu Itachiego też lubię, ale razem już nie są tacy fajni, są po prostu poważni. A tak w ogóle to gdzie Kisame i Zetsu? :o
    Pytania Naokiego sprawiają tyle radości, no ale cóż chłopak dojrzewa i też chce mieć takiego Generała jak jego tata XDD Obito jest geniuszem i stwierdzam, że powinien być częściej :D
    Wow, Noriko się zmieniła i nawet zaczynam ją lubić. Sasori pewnie jej powie prawdę o Naokim albo sama się o tym dowie, tylko ciekawe co się wtedy stanie :l Maki jest taka urocza :3 czemu tylko w Twoim opowiadaniu dzieci są słodkie? Jak w rzeczywistości jak jakieś poznaję, to mam je po kilku sekundach dość XD
    Taa, rozbijanie namiotu nigdy nie należało do moich specjalności XD Mogli by zrobić je tak, żeby się je łatwiej montowało! -.- Saori niech się cieszy, że jeszcze o takie rzeczy się kłóci z synem, bo kiedy przyjdzie wiek buntowniczy, będzie miał dopiero powód do złości XD Niech Dei lepiej się nie rozmnaża, będzie strasznym ojcem XD
    Oww, Dei i Saso mówią sobie takie miłe rzeczy jak miło :) A jeszcze milej było, gdy zrobili kawał Itachiemu :D Uchiha dał świetną karę dla Dei'a, po prostu idealną XD Nawet Naoki sądzi, że jego tata to frajer, coś w tym musi być :P
    No! Miyuki już jest wolna, więc Sasori nie może czekać ;d Mam wrażenie, że Keichiro niestety jeszcze powróci :/ A poza tym ja też trzymam za słowo, że Miyuki kiedyś pojedzie z nimi na biwak :d I tak w ogóle to Iseo jest kolejną postacią, która zdobyła moją sympatię, ale i tak Daisuke jest fajniejszy :D Naprawdę potrafisz „tworzyć” bohaterów, szczególnie facetów :)
    No brawo Dei! Okazałeś choć trochę czułości dziecku :D Tak naprawdę to on pewnie lubi Naosia, ale jest zbyt dumny XD I Obito po prostu jest uprzejmy i rola wafla go nie hańbi XD Matko co za debile z nich, kłócą się o to kto dostanie dziecko jakby miało to pokazać kto jest lepszy XD Eee tam , Yumi może zapomnieć o Nagato, bo Nagato jest mój :D I niech się Dei odwali, bo może i jest rudy, ale i przystojny też :D Zresztą jego rudość nie jest w takich stopni zaawansowana jak Saso, więc jest dobrze :D No i doczekałam się ulubionych ripost Dei'a i Uchihy :D Skąd Ty te wszystkie genialne teksty bierzesz? :D
    Teraz nie mogę się doczekać związku Miyuki i Saso oraz ślubu Konan i Yahiko :D Z poprzedniego opowiadania pamiętam, że był śmieszny :D I chyba Kakuzu zakochał się w Kushinie, a Sasori coś robił z Hinatą ;P

    Ten rozdział jest genialny i przeczytam go sobie jeszcze raz :3

    OdpowiedzUsuń