Dopiero
późnym po południem Sasori wrócił z pracy, ale od razu zamierzał zabrać swojego
syna z domu. Powinien się ostrzyc, bo jego czupryna już z wolna jego samego denerwuje.
Szczególnie, jak tata myje mu głowę. Nie lubił myć głowy szamponem, właściwie w
ogóle się nie lubił myć. Po co to komu? Nikt się nie przejmuje, jak człowiek
pachnie, a jak śmierdzi to nagle mu to przeszkadza. Nie rozumie tego. Chciał
iść do fryzjera z tatą i Miyuki, ale tata powiedział nie. Czasami tata jest
głupi… nie jechali samochodem tylko poszli spacerkiem do salonu fryzjerskiego.
- Czemu Miyuki nie mogła z nami iść? –
Od razu zaczął marudzić, idąc z tatą za rękę.
- Bo nie – odpowiedział krótko. – Na
dzisiaj skończyła swoją pracę, zobaczycie się po weekendzie – przystanęli przed
przejściem dla pieszych.
- Nie lubię weekendziów – burknął. Dla
niego weekend to był czas, gdy nie ma Miyuki. Sasori spojrzał na niego z
uśmiechem. Chłopiec nie wie jeszcze, co mówi. – Tatooo – zawołał przeciągle. –
pojeciemy do Miyuki?
- Naoki obiecałeś cioci Matsuri, że
się u niej będziesz jutro bawił. Dotrzymuj słowa, jasne?
Skinął
głową na tatę, właściwie to zapomniał o tym, że go ciocia zaprosiła do siebie.
Chciał iść, w końcu będzie tam Komaru i Daisuke! Oni są fajni! Gdy dochodzili do
salonu fryzjerskiego. Sasori zobaczył Deidarę z Tayuyą, no to nie omieszkał do
nich zagadać. Dał znak Tayuyi, która go zauważyła, aby była cicho i skradał się
za plecami przyjaciela, aż w końcu klepnął go nagle w plecy i krzyknął do ucha.
- Siema słoneczko! – Tayuya zaśmiał się
z miny Deidary, który na początku złapał się ze strachem za serce, a po
dowiedzeniu się, kto jest za to odpowiedzialny to był tylko zły. Odepchnął go
od siebie twardo. – Uważaj kurwa, mam dziecko – wskazał na Naokiego.
- To ty uważaj, pojebańcu! Niemal zawału
dostałem!
- Cześć wujku – przywitał się
chłopiec.
- Taa, co tu robisz Saso? – W ogóle
nie zwrócił uwagi na egzystencje trzylatka.
Tayuya wzięła Naokiego na ręce i zaczęła z nim
rozmowę zamiast Deidary. Sasori wyjaśnił o ich planach i wspomniał o
jutrzejszej imprezie chłopca u Matsuri. Musi w końcu na niej wyglądać, jak
człowiek. Tayuya również zechciała przy okazji obciąć swoje kudły, a więc razem
się wybrali do fryzjera. W środku Deidara oczywiście się skrzywił. Nie ufa fryzjerom,
jego tam strzyże sąsiadka, dla której jeden centymetr to jeden centymetr, a nie
cztery.
- Dei, może też się obetniesz? Nie
chcesz stać się prawdziwym chłopcem? – Zaśmiał się Sasori.
- A ty może się przefarbujesz? Żeby
przestać zawstydzać ludzi, którzy się z tobą zadają? – odpowiedział pytaniem na
pytanie. Wychodzi przy nim na jakiegoś mega uczynnego chłopaka, bo zadaje się z
rudzielcem. Tak mu się przynajmniej wydaje. – Tayuya długo jeszcze?
- Nawet nie usiadłam na fotel, głupku
– burknęła. Deidara wzruszył tylko ramionami, no skoro Saso też tu jest to,
chociaż nie będzie się nudził. – Możesz w tym czasie zrobić zakupy dla swojej
mamy – mina mu zrzedła.
- Już, kurwa, lecę.
- To nie moja mama i nie ja z nią
mieszkam. Sam dostaniesz ochrzan – zapowiedziała, krzyżując swoje ręce.
Westchnął ciężko, a Sasori zaśmiał się pod nosem, ależ z niego frajer.
- Ej, krasnalu zostań z Tayuyą, a twój
stary pójdzie ze mną do sklepu – zdecydował stanowczo.
- Nie! – Burknął Naoki, przytulając
się do nóg ojca. Sasori poczochrał syna po głowie.
- Ja się nie pytam tylko mówię, jak ma
być – powiedział, dając ostateczny wyrok w tej sprawie.
- To mój tata! – Sasori uśmiechnął się
na ten argument i ukucnął przy syku. Lubił takie chwile, gdy o niego walczy z
jego znajomymi. Czuje się taki doceniony… choć chyba wdał się w swoją matkę.
- A to moja dziewczyna – wskazał
palcem na Tayuye, na co dziewczyna się skrzywiła. – i nie robię ci problemów z
pożyczeniem jej – poczuła się, jak jakiś towar. – No weź, to obciach chodzić
wszędzie z tatą.
- Ty chocisz…
- Ale to nie mój stary! – Nie słuchał
wujka, wujek jest głupi! Tata jest przecież odjazdowy, też chce z nim pospędzać
czas.- Sasori przemów do tego bezstresowo dziecka, zanim ja przemówię na swój sposób!
- Deidara – upomniała go dziewczyna. –
Może zapytaj najpierw czy Sasori chce iść z tobą? Może ma lepsze rzeczy do
roboty? – Przewróciła oczami.
- On chce iść! – powiedział za
przyjaciela. – Ale nie pójdzie, zostawiając…
- Naokiego – dokończyła za blondyna.
Skrzywił się, ale przytaknął. – Pomóc? – zapytała, a ten się od razu zgodził. –
Naoś, powiedz Deidarze, jaką zabawkę ma ci kupić w zamian za pożyczenie
tatusia.
- Hej!
- Zamknij się, nie ma nic za darmo!
Po
chwili niemrawo zgodził się na ten pomysł, ale napotkał kolejną przeszkodę.
Okazało się, że Naoki nie jest przekupny. Ten dzieciak jest jakiś zepsuty
chyba. Czym Saso go przekupuje? Miyuki… hmm, Tayuya za bardzo nie nadaje się za
zamiennik… a może zwerbuje Hidana? Sasori posłał mu mordercze spojrzenie na ten
pomysł. W końcu Naoki dla świętego spokoju się zgodził, bo już nawet tata się
denerwuje.
Tak,
więc Deidara bez krzty poczucia winy wyciągnął Sasoriego na dwór. Zdążył
jedynie powiedzieć synowi, że potem porobią coś fajnego. Taa, pójdzie spać i
tyle z zabawy. Tayuya usiadła z chłopcem w poczekalni i zamierzała poprawić mu
jakoś humorek, który Deidara mu zepsuł…
W
supermarkecie znowu poczuli się, jak przygłupie dzieci. Zapłacili i zapożyczyli
wózek na produkty z parkingu, a potem spojrzeli na siebie niby to obojętnie i w
momencie zaczęli się ze sobą szarpać, aby wpakować swoje cztery litery do
wózka. To przecież nigdy nie przestanie być fajne. Saso odepchnął mocno
Deidarę, że ten przewrócił się na ziemie, a następnie chciał wpakować się do
wózka, ale kiedy miał tam jedną nogę i dopiero dźwigał drugą, wózek się
przechylił i upadł, a Saso w samą porę udało się wyskoczyć. Ale spokojnie i tak
się wyjebał.
- Jaki frajer – zaśmiał się Deidara i
podniósł pojazd, wskakując do niego bez zbędnych nieporozumień. Saso wstał z
ziemi i otrzepał się z brudu. – Do sklepu, moja woźnico.
- Spierdalaj, ja się już nie bawię.
Dorosłem – oznajmił i go wyminął. Sytuacja sprzed chwili się nie liczyła!
- No weź, potem się zamienimy –
obiecał, Sasori obejrzał się przez ramię, po czym westchnął i się zgodził. Wjechali
do środka i zaczęli penetrować działy z produktami na liście w komórce. –
Szybko nam idzie… - z matką czy z Tayuyą mu tak szybko czas nie mija. – Ej,
zaczekaj chwile, zaraz wracam.
- Spoko - odprowadził wzrokiem Deidarę,
a następnie ukucnął do dolnej półki, wybierając najlepszy produkt. Dopiero po
dłuższej chwili zauważył Dei’a z sporym pudełeczkiem M&M’sów w ręce.
Wpakował je do wózka. – przekąska?
- Jakby… daj ją potem Naokiemu – Saso
uniósł brew do góry. – No co? Przecież to lubi.
- Wie, że lubi, ale dziwi mnie, że ty
to wiesz.
- To przestań, bo głupio wyglądasz –
burknął i poszli do kasy. – Po prostu mu daj.
- Dlaczego sam tego nie zrobisz?
Nie
dał jednoznacznej odpowiedzi, po postu, bo nie. Sasori jeszcze dla żartu
zapytał czy ma też nie mówić, że to od niego? Jemu to już tam pyka, nie
potrzebuje jego wdzięczności czy sympatii, ale no ma takie skromne
zadośćuczynienie za podbieranie mu taty. Ja, skromne… za takie coś bierze się tyle,
co za sześciopak piwa. Potem Deidara chciał odwieźć wózek, ale jakiś koleś
chciał uczynić to za niego, za symboliczną monetę w pojeździe. No dobra.
Namówił jeszcze przyjaciela na zaglądnięcie do sklepu z mangami w pobliskim
centrum na trzecim piętrze. No zgodził się. Co mu zależy. Zresztą sam nie był w
takich sklepach cholernie dużo czasu. Chętnie przypomni swojemu mózgowi, jak
zawsze reagował na narysowane kobiece postacie.
W budynku od razu poszli w stronę windy i
czekali, aż ta zjedzie z piątego piętra. Koło nich pojawiły się dwie
nastolatki, cały czas gadające o swoich… piersiach. W ogóle nie przejmowały
się, że Dei i Saso je słuchali, a ich wzrok mimowolnie padał na omawiany przez
nie obiekt. No sami woleli ocenić czy powinny sobie powiększyć biust, czy
lepiej wygląda taki wysoko upięty czy normalny i tak dalej.
- Hej Dei – zawołał Sasori tak, że
dziewczyny się uciszyły. Postanowił sobie pożartować. – Sądzisz, że mam dużego
penisa? – Skoro one mogą mówić o cyckach to on o penisie. Proste.
- Nie – odpowiedział blondyn, a laski
zachichotały. Gdy wyszły z windy na swoim piętrze, a oni zostali sami to dodał.
– Jest..
- Dobra skończ, teraz się nie będę z
tobą droczył.
- Och… odebrałem ci szanse na podryw.
Przykro mi – rozbawiło go to, jak chcesz jakąś młodą laleczkę to masz Miyuki.
- Ona też już kogoś ma – wtedy
dojechali na swoje piętro i wyszli z windy. – Ale miewam takie słabe dni, że
żałuje, że nic nie zrobiłem, aby z nią być.
- Wreszcie, nie martw się, szybko z
nim zerwie. W końcu się w tobie podkochuje, a teraz jesteś samotny i
potrzebujesz pocieszenia. – stwierdził oczywistość. – żeby Miyuki ci pogłaskała
generała.
- Jesteś taki zabawny – burknął
Sasori, wchodząc z nim do sklepu.
Za
ten czas zarówno Tayuya, jak i Naoki zdążyli wyjść od fryzjera. Dziewczyna
kupiła mu loda włoskiego, którego sprzedawali w budce. Następnie siedzieli na
ławce w parku, o czym poinformowała Saso w smsie. Gawędzili sobie chwilę o
najnowszej bajce, którą Naoki miał okazje oglądać.
- Fajnie, jak będę miała dziecko to
się umówicie na maraton bajkowy – zapowiedziała.
- A kiedy będziesz miała dziecko,
ciociu?
- Nie wiem, w przyszłości –
odpowiedziała z uśmiechem.
- Wujek tesz będzie miał?
- Wujek nie pali się za bardzo do
posiadania dzieci, wiesz.
- Tata mówi, zie wujek cię kocha –
powiadomił, oblizując sobie rękę.
- Poważnie?
Drgnęła
ucieszona, Dei jej tego nigdy sam nie powiedział, a bardzo tego chciała.
Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła wypytywać Naokiego o to co jeszcze mówił
Sasori czy tam Deidara. W końcu taka z niego niewinna skarbnica wiedzy, a
czasem dobrze wiedzieć, na czym się stoi, ale nie trwała ta rozmowa długo. Gdy
Naoki zauważył na horyzoncie swojego tatusia zaczął szybko przebierać do niego
nóżkami. Sasori wyciągnął ręce do chłopca i w momencie, gdy niemal się z nim
zderzył podniósł go do góry i ucałował jego policzek.
- Stęskniłeś się? – zapytał, obejmując
ciepło swoją pociechę. – Dlaczego masz taką brudną buzię?
- Ciocia mi ziobiła loda – powiedział
zadowolony. Sasori starał się stłumić w sobie śmiech.
- Ja też chcę – powiedział z pretensją
do Tayuyi. Dziewczyna puknęła się wymownie w czoło.
- Nao mówi się kupiła, a nie zrobiła –
na zrobienie jest stanowczo za młody. – Masz – dał mu pudełko jego ulubionych
cukierków, na co strasznie się ucieszył. – Wujek ci kupił.
- Sierio? – zdziwił się chłopiec,
Tayuya także.
- Mhm, co się mówi?
- Dziękuję, wujku.
- Luz – wzruszył ramionami. Tak czy
siak to tylko cukierki. O co tyle szału?
W
czasie pobytu u Matsuri Naoki bardzo dobrze się bawił. Mianowali go wodzem i
wykonywali jego rozkazy, dzięki temu Daisuke musiał zjeść robaka. Fuj. Nie przypuszczał,
że serio to zrobi. Dziewczyny, czyli Hanabi i Matsuri odpowiadały za
przynoszeni i smakołyków do ich kipi. Z układaniem dachu nad głową także mieli
sporo zabawy, właściwie to chłopaki się z tym męczyli, a kilka kwestii
rozwiązał Naoki poprzez łączenie konstrukcji według własnych widzi mi się. Trzylatek
potrafił zrobić coś, z czym oni męczyli się kilka godzin. To takie
upokarzające. No, ale nie byliby sobą, gdyby długo się tym przejmowali. Honory
dla wodza! Matsuri dosypała chipsów do miski w ich bazie.
- Nie chcie ciebulowych – nadąsał się
Naoki, wolał te, co były ostatnio.
- Słyszałaś kobieto! – Zawołał
Konohomaru, przyjmując rolę Indianina. – Weź, wyjdź z tym syfem! – Nakazał. –
Przynieś paprykowe!
- Nie ma już, skończyły się –
powiedziała Matsuri. – Hanabi wszystko zeżarła…
- Hej…! – Bąknęła dziewczyna, a
Daisuke wskazał na nią palcem.
- Dosyć tego kobieto. Ja, szaman
plemienia, rzucam na ciebie klątwę – Naoki spojrzał na niego z podziwem, jest
taki fajny i zabawny! – a brzmi ona… wszystkie chrupki, które zachłannie
pożarłaś, pójdą ci w dupę. Ho!
- Co?!
- Ho! – Powtórzył każdy z zebranych,
to był symboliczny znak zakończenia mowy, coś jak amen w pacierzu. – Ale i tak
już nie mamy chipsów – stwierdziła Matsuri.
- Wodzu cóż poczniemy? – Zadał pytanie
Konohamaru. Daisuke nachylił się do Naokiego i szepnął mu do ucha rozwiązanie.
Chłopiec uśmiechnął się rozbawiony, po czym wstał i zabrał głos.
- Musi… - parsknął śmiechem, a obecni
jakoś się temu nie dziwili. Daisuke komicznie wpływał na dzieciaka. – Musimy
spalić kobiety!
- Co?! – Krzyknęły dziewczyny. –
Dlaczego? – Wtedy Daisuke ponownie wyszeptał wodzowi odpowiedź.
- Ku chwale latająciego Powoja
Spagetti. Ho!
- Ho! – Przytaknęli chłopcy. – I teraz
wszystko jasne – rzekł Konohamaru. – No to lecę po zapałki.
Naoki
zaśmiał się głośno, a Daisuke w dalszym ciągu z poważną miną powtarzał, że tak
trzeba. W każdym razie nic się nie stało, bo dziewczyny zaproponowały w zamian
wybranie się do centrum i zakupienie wszystkiego, co potrzeba, a jak wrócą to
prawie pojawią gwiazdy na niebie! Wódz zgodził się z entuzjazmem i dosiadł
swojego mustanga. To znaczy wszedł na plecy Daisuke. Matsuri nie chciała, aby
bratanek ponownie się jej zgubił, dlatego wolała, poświęcić nic dla niej
nieznaczące plecy kolegi. W czasie drogi rozmawiała z nią Hanabi, wybrała
koleżankę na wspólniczkę w konkursie matematycznym. Za zdobycie któregoś z
trzech miejsc są przyznawane jakieś nagrody, ale nie za bardzo ich to obchodzi,
za sam udział nauczyciel doda im kilka punktów ponad bazę. Matsuri bardzo łatwo
może sobie podwyższyć ocenę z przedmiotu. I o to chodzi Hanabi. Nie chce, aby
jej najlepsza przyjaciółka siadła na rok w klasie.
Gdy
dotarli do centrum zauważyli… strasznie dużo dzieciaków w wieku podobnym do
Naokiego. Zaciekawieni chcieli sprawdzić, co tu się odbywa. Konohamaru ich
zawołał, wskazując na wyjaśniający wszystko plakat. Za pół godziny rozpocznie
się konkurs na najlepszego dzieciaka! Wszystkim przez głowy przemknęła jedna i
ta sama myśl, wszakże nagrody były kuszące. Tygodniowa rodzinna wycieczka nad
morze w czterogwiazdkowym hotelu i coś, co bardzo się Naokiemu spodobało.
Posrebrzany puchar.
- Sasori nie będzie zadowolony –
skrzywiła się Matsuri. Wiedziała, jaki jej brat ma stosunek do wszystkich
konkursów dla małych dzieci, jak Naoki nie wygra to się bardzo rozczaruje, a
jak się rozczaruje to będzie miał doła. I cała wina będzie jej. – A jak nie
wygra?
- Mats proszę cię! Będzie miał nas za
pomocników! Znasz zajebistsze dzieci od nas? – zapytał Konohamaru, obejmując
Daisuke i Hanabi. – Nie ma opcji, aby przegrał!
- Naoki, wygrasz to? – zapytał
Daisuke.
- Ociwiście! – Zawołał z entuzjazmem.
Wyłapał to słówko od Daisuke i przy każdej okazji je wypowiadał.
- Moment, to i tak nie wypali, bo musi
się zgłosić dziecko z rodzicami – stwierdziła Matsuri.
- Dobra… w imię większego dobra –
zaczął Daisuke i ukląkł na jedno kolano przed Matsuri. – Jesteś moją najlepszą
przyjaciółką Matsuri – ujął jej dłoń, a reszta przyglądała się z rozbawieniem,
no Hanabi patrzyła na to poruszona. Kocham cię… - akurat wymijała Matsuri jakaś
dziewczyna o niezłych kształtach, więc musiał patrzeć, to było silniejsze od
niego.
- Daisuke! – Zawołała Hanabi,
uderzając kolegę w łeb. Naoki zaśmiał się przez to.
- Ale ma pusto w głowie – skomentował
zaśmiany, a wszyscy się z tym zgodzili dołączając do śmiechu.
- ENYŁEJ! Mats nie pozwolę ci samotnie
wychowywać dziecka… nigdy cię nie opuszczę, razem sprawimy, aby malec był
szczęśliwy. Przyjmiesz mnie? – Wpatrywał się w nią bardzo poważnie, a Matsuri
nie mogła z siebie słowa wydusić. Niezły jest! Hanabi pisnęła z wrażenia.
- Matsuri, zgódź się, zgódź! – Skakała
przy niej, pociągając ją lekko za rękę. No nie da się ukryć, że zawsze chciała,
aby jej najlepsza przyjaciółka i najlepszy przyjaciel byli razem.
- Hanabi – warknęła Matsuri. – Przecież
to nie na poważnie głupia! Zresztą Daisuke nie wygląda, jak tatuś Naokiego –
burknęła. – Ja jestem z nim, chociaż spokrewniona… Daisuke wstawaj z tej ziemi,
przygłupie! – Zawołała do kolegi, które klęczał a ziemi na czworakach i udawał
stan depresyjny.
- Został właśnie odrzucony, a ty
jeszcze kopiesz leżącego – powiedział Konohamaru. – Dobra, no to chodźmy do
sklepu po chipsy. Wszyscy skinęli głowami i ruszyli w stronę sklepu,
zostawiając Daisuke samego.
Dołączył
do nich po kilku chwilach, znudziło mu się ubolewanie nad swoim losem.
Wiedzieli czego chcą, więc od razu ponieśli swoje kroki do działu z niezdrowym
żarciem. Konohamaru robił za czerwonego kapturka, bo miał czerwoną bluzę i
koszyczek w ręce. Daisuke wziął Naokiego na ramiona i z tamtego miejsca miał
rzucać paczkami chipsów w Konohamaru, to znaczy do koszyczka. Po chwili jednak
podszedł do nich pracownik sklepu i okrzyczał… a właściwie to zdrowo
opierdolił.
- Przepraszamy… - cała trójka stała
przed pracownikiem ze spuszczonymi głowami.
- Już nie będziemy – zarzekł się
Konohamaru. W chwili, kiedy odeszli szukać dziewczyn. Odetchnęli z ulgą. –
Czułem się, jak na odpowiedzi z chemii – wzdrygnął się, na tym przedmiocie nie
ma żartów, w dodatku, jak profesur Kurenai ma okres… - tyle zła w takiej
pięknej kobiecie…
Znaleźli
swoje koleżanki w dziale z różnymi pielęgnacyjnymi środkami. Daisuke oczywiście
musiał wszystkiego dotknąć, sprawdzić czy spróbować. Wiele z tych rzeczy ma w
domu, znaczy jego siostra ma, ale co moje to i twoje, nie? Zresztą niektóre z
tych rzeczy mu się przydają, dlatego jest tak bardzo ładny. A siostra się
złości, a złość piękności szkodzi, więc wygrywa. Matsuri przewróciła oczami, co
za metroseksualista.
- Tak w ogóle ładna mowa…
- Nabrałaś się? – Wyszczerzył się
głupio, a Matsuri popukała się w czoło. W życiu, Daisuke jest zbyt
narcystyczny, w dodatku podbierałby jej kosmetyki. Prędzej czy później, by go
zajebała. – Wiesz, jakbyś faktycznie była w ciąży, a jakiś debil cię z tym
zostawił, to bez wahania poświęciłbym się jeszcze raz.
- Dai… - chłopak mruknął pytająco. – Zamknij
się już. Wolałabym wtedy być szczęśliwa.
Kolejny
kosz, jak ona może być taka pewna, że znajdzie kogoś lepszego, mając taką
twarz. Niewiarygodne. Wtedy doszło do nich, że nie ma przy nich Naokiego, ani
Hanabi, ani Konohamaru. Matsuri od razu się przeraziła i z paniką zaczęła
rozglądać się po sklepie. Gdy wybiegła zza regału to zderzyła się z wychodzącym
stamtąd Konohamaru. Nie przykuwając wielkiej uwagi do tego, że boli ją
siedzenie, w momencie, gdy zobaczyła przy nich Naokiego, odetchnęła z ulgą i
swobodnie opadła na ziemię, ale nie było czasu na uspokojenie. Konohamaru
zaczął nią potrząsać.
- Matsuri znalazłem tatę dla Naokiego!
– Wykrzyczał szczęśliwie i pomógł jej wstać.
- MY znaleźliśmy… - poprawiła Hanabi z
przekąsem.
- No tak! Team HanAru! - Właśnie wymyślił te nazwę. – Spodoba ci
się, on też jest rudy – stwierdził i wskazał brzydko palcem na chłopaka za nim.
Ten trochę chyba nie ogarniał, o co chodzi. Dlaczego jego rudość jest istotna
i… właściwie nie wiedział, co tu robi. – Wabi się Gaara Sabaku, lubi chipsy
paprykowe i M&M’sy, i… jest stary! Ma dwadzieścia na karku! Kandydat
idealny!
- A ja to nie jestem idealny? – Prychnął
Daisuke.
- Na tobie świat się nie kończy –
uświadomiła Hanabi. Dai się obraził, obrócił się i kucnął na podłodze z
założonymi rękami i udawał, że płacze. Naoki się zaśmiał, jaka dzidzia z tego
Daisuke. – W każdym razie Gaara to jest Matsuri Akasuna – Hanabi popchnęła
chłopaka w jej stronę.
- Zaraz, chcę o coś zapytać – w końcu
udało mu się dojść do słowa. – Na co ja się właściwie zgodziłem?
Sytuacja
z przed chwili wyglądała mniej więcej tak: Gaara sobie sprawdzał ceny na swoich
ulubionych cukierkach i zastanawiał się, pudełko cukierków czy dwie duże paczki
chipsów. Wtedy podeszła do niego ta trójka i się przedstawiła szybko, nawet nie
zapamiętał ani jednego imienia. Przedstawił się, a oni zapytali ile ma lat. Na
podanie odpowiedzi powiedzieli, że super i zapytali czy im pomoże. Sądził, że
chodzi o podanie czegoś z wyższej półki albo kupić im piwo, więc powiedział ok
i zaczęli go ciągnąć do… do Matsuri. Dziewczyna plasnęła się w czoło.
Konohamaru razem z Daisuke, któremu już przeszło, zaczęli tłumaczyć cały plan.
- To pomożesz?
- No nie wiem czy tak wolno… - stwierdził
Gaara. – Skoro ojciec chłopca nie chce narażać dziecka na rozczarowanie oceną
jakiś prostaków to powinniście to uszanować.
- Gaara ma chyba racje – przytaknęła
Hanabi.
- Dupa! – Zawołał Daisuke, by zwrócić
na siebie uwagę. Ukucnął przy Naokim. – Spójrz temu maluchowi w oczy i powiedz,
że się nie zgadzasz i miej świadomość, że nie zdobył przez ciebie pucharu, o
którym marzy! – Wygłosił kolejną ze swoich wspaniałych mów, a następnie szepnął
coś Naokiemu do ucha.
- Sabaku… - zaczął Naoki i w momencie
jego oczy zaczęły się szklić. Wyglądał, jak słodki szczeniaczek. – Proszę… -
obejrzał się na Daisuke, z ten wyciągnął do niego kciuk. Dobry jest. Gaara
westchnął ciężko.
- Dobra… pomogę.
Oczywiście
w ruch poszły okrzyki szczęścia i boju. Najpierw musieli jednak zapisać się na
ten konkurs. Hanabi, Daisuke i Konohamaru trzymali kciuki i zostawili ich z
pełnieniem formalności, sami przyglądali się konkurencji. No jakby chodziło o
wygląd to Naoki, by miał pierwsze miejsce bez problemu. Tymczasem Matsuri i
Gaara zbliżali się do stolika. Naoki trzymał chwilowego tatusia za rękę,
patrząc zachłannie na statuetkę. Musi ją mieć!
- Witam państwa – przywitała się miło
kobieta. – O to szczegółowy plan konkursu, proszę jeszcze wypełnić zgłoszenie.
- Ja to wezmę, a ty wypełniaj –
zadecydowała Matsuri i zaczęła czytać szczegóły konkursu. Składał się z kilku
etapów, najpierw miał się przedstawić, potem coś narysować , pokazać swój talent i wystąpić w jakimś
stroju… skąd ona go wytrzaśnie?! Gaara robił, jak dziewczyna kazała, wpisał jej
imię, swoje imię… i potem zaczęły się schody.
- Matsuri – zawołał, a kobieta, która dała
mu formularz, spojrzała na niego dziwnie. – Co tutaj piszę? Nie mam okularów –
wymyślił sobie wadę wzroku
- Imię dziecka – prze czytała na głos
i wróciła do czytana kartki. Gaara wydymał usta. Zero pomocy.
- No… to… jak on miał na imię?
- Naoki – przypomniała dziewczyna, a
po chwili zauważyła wzrok kobiety. Trzepnęła, więc Gaarę w łeb, tak dla
niepoznaki. Jęknął z bólu. – Nie pamiętasz imienia naszego dziecka, durniu?!
- Nie byłem pewny… - wtem zrozumiał o
co Matsuri chodzi. – ekhm, to znaczy… bo ja… mam sklerozę.
- I setki dzieci na boku – prychnęła
Matsuri.
- Data urodzenia… - przeczytał i
spojrzał wymownie na dziewczynę.
- Dawaj to – odepchnęła chłopaka od stolika
i sama zabrała się za wypełnianie. Naoki, szósty stycznia. Matsuri, siedemnasty
września. Gaara… trzydziesty luty.
- Trzydziesty pierwszy – poprawił ją.
Zagryzła wargi, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Kobieta
wolała w to za bardzo nie wnikać. Jacyś dziwni ci rodzice. Biedne dzieciątko.
Po chwili odeszli na stronę i razem szykowali się do planu konkursowego.
Podeszli do nich także przyjaciele i na każdą kategorię mieli pomysł, z
wyjątkiem talentu…
Miyuki
szła razem z Keichiro do jego akademika, odbywała się tam impreza, na którą
chciał iść już od jakiegoś tygodnia. Nie mogła go zawieźć i odwołać, w końcu
była jego dziewczyną. Sama nie lubiła za bardzo imprezować… to jest, ceniła
sobie wypady do różnych restauracji czy do kina lub na spacery, jednak takie
imprezy to nie jej bajka. Tutaj chodzi jedynie o to, aby się upić… a nie za
bardzo chciała widzieć Keichiro w takim stanie. Jeszcze w trakcie imprezy miał
do niej pretensje o to, jak się ubrała. Inne dziewczyny się ubrały lepiej.
Spojrzała na wskazany dla niej autorytet. Jakaś dziewczyna w miniówce i bluzce…
heh „bluzka” to była jakaś szmatka, odsłaniała pępek i miała spory dekolt. Chciał,
aby się, jak szmata ubrała?
- Chyba sobie żartujesz… - bąknęła i
odwróciła w jego stronę. Odpowiedział jej na to psotliwym uśmiechem i objął
ramieniem. Pocałował jej czoło, a ona bardzo lubiła takie gesty. – Nie gap się
na inne – wydymała usta w złości.
- Dlaczego?
- Jak to dlaczego? Bo jesteś ze mną –
stwierdziła. On był niemożliwy w tych swoich droczeniach.
- Chcesz zatańczyć? – Obejrzała się za
siebie. Chciała tańczyć, muzyka była fajna, ale… ci wszyscy ludzie tańczyli w
taki wulgarny sposób. Ocierali się o ciała nie tylko swoich partnerów, ale i
innych.
- Nie… - przewrócił oczami. Tylko nie
i nie. – Nie pij tyle…
- Miyuki wyluzuj i zachowuj się na
swoje dwadzieścia lat, a nie pięćdziesiąt – skrzywiła się na to zdanie. Wcale
się tak nie zachowuje! Wziął ją za rękę i zaprowadził do stolika z wyłożonymi
drinkami i po zastanowieniu wziął jedną szklankę i wcisnął w ręce dziewczyny. –
Masz, napij się – Miyuki spojrzała na to z lekkim przekąsem. – No dajesz mała.
Gwarantuję, że po tym w końcu wyluzujesz.
- Nie chcę…
- Nie psuj mi imprezy.
Westchnęła
ciężko, niech mu będzie, jednak nie straciła swojej przezorności odłożyła szklankę
z nieznanym drinkiem i wzięła coś, co już wcześniej próbowała. Mojito. Ale i
tak okazało się znacznie mocniejszym trunkiem, niż zazwyczaj. W dodatku dla
zabawy namówił ją na wypicie całości jednym duszkiem. Och, kurna, nigdy więcej.
Zakręciło się jej od tego w głowie. Podparła się o stolik.
- W porządku? – Zapytał rozbawiony
Keichiro.
- Tak tylko… to było za szybkie tempo.
Uśmiechnął
się do swojej dziewczyny, a następnie wolnym i delikatnym ruchem złapał ją za
nadgarstki i przyciągnął do siebie. Zaczęli się całować, co Miyuki
wykorzystała, bo mogła zamknąć na chwilę oczy, wesprzeć na jego ciele i uspokoić
wirowania w swojej głowie. Keichiro uniósł ją do góry, sadzając jej drobne
ciało na stolik. Z zewnątrz pocałunek wyglądał bardzo ponętnie, ale w akademikach
nikt na takie coś ni zwracał uwagi. Keichiro wprosił się do jej ust językiem, a
przez to pocałunek stał się mokry i namiętny. Jego dotyk również zmysłowo i bez
oporów wędrował po ciele dziewczyny. Zaciskał jej pupę z wielkim niedosytem, aż
w końcu położył swoją rękę na jej udo i zaczął podciągać jej luźną po kolana
sukienkę w górę. Gdy udało mu się podwinąć materiał włożył pod niego swoją rękę,
a w momencie, gry otarł się o miejsce intymne Miyuki, ta z paniką go od siebie
odepchnęła.
- Co ty wyprawiasz? – Przeraziła się
tym, przez chwilowe zaćmienie umysłowe nawet nie zauważyła, jak się do niej
dobiera i przekracza granice jej przyzwoitości.
- Spokojnie maleńka. Zaufaj mi –
docisnął ją do siebie i ponownie zmierzał ręką we wcześniejsze miejsce. – Zrobię
ci dobrze…
- Nie – odepchnęła go i zaskoczyła ze
stołu. – Nie chcę.
- Nie chcesz pić, nie chcesz się zabawić
ani nie chcesz tańczyć…
- Chcę, ale nie w taki sposób… nie
uważam, że do dobrej zabawy potrzebny jest seks czy alkohol – bąknęła. Nie
została wychowana bez wpojenia sobie żadnych zasad, musiał to uszanować.
- Umrzesz w samotności z takimi
poglądami – stwierdził lekceważąco. – Owszem a się bawić bez tego, ale z tym
można bawić się lepiej – zapowiedział chłonąc krótko jej usta. – Chętnie ci to
udowodnię – kolejny raz ucałował jej usta, kącik ust, policzek, a ona zadrżała
z podniecenia. Nawet z Banrim nigdy się nie przymierzała do takich rzeczy.
- Ale… ja chcę to zrobić z kimś, kogo
kocham… - gdyby Banri zrobił pierwszy krok to… pewnie by mu się oddała. Z
Keichiro jest stanowczo za krótko, choć ją pociąga.
- Nie kochasz mnie?
- A ty…? – Uśmiechnął się łagodnie.
- Pewnie, że tak – odpowiedział bez
krzty zawahania. Mówił tak tylu kobietom, że teraz wyznanie miłosne stało się
dla niego tylko pustymi słowami. Pocałował jej szyję, jej ramię. – W innym
razie bym ci tego nie proponował… chciałbym usłyszeć, jak jęczysz - Miyuki
spuściła głowę i zagryzła usta. – Ale nie musimy od razu uprawiać seksu.
- Nie?
- Skarbie – pocałował ją czule w
czoło. – Zabawić się można na różne sposoby – uśmiechnął się. Lubił dziewice,
są takie niewinne i ciekawe na nowe doświadczenia. Lodzik, mineta, oral,
palcówka do wyboru do koloru. Miyuki wiedziała, o co mu chodzi, ale wolała inne
zabawy, gry planszowe albo coś. Podał dziewczynie kolejnego drinka. – Na
odwagę.
Chwilę wpatrywała się w pomarańczowy kolor
swojego drinka z pewną dozą obawy. Jednak… twierdzi, że ją kocha, jest dobrą
dziewczyną. Wiele potrafi dać swojemu partnerowi, aby go uszczęśliwić. Zresztą
nie tylko partnerowi, ale ogólnie drugiej osobie. Zawsze tak było. Zacisnęła
mocno oczy i wypiła całą zawartość, krzywiąc się niemiłosiernie.
- Ładnie – stwierdził również
dokańczając swój napój. – To teraz chodźmy w jakieś ustronne miejsce – złapał
Miyuki za rękę i zaczął ciągnąć w stronę jakiegoś składziku. W pewnej chwili
jednak się mu wyrwała.
- Zaczekaj, muszę do ubikacji.
Nie
czekała nawet na jego odpowiedź tylko udała się w kierunku toalet. Chciała,
choć na chwilę uciec od tłumu, zabarykować się w ciszy i spokoju i na spokojnie
pomyśleć, co ona właściwie chciała zrobić i na jakiej podstawie. O kilku
krokach zderzyła się z jakąś inną dziewczyną, przez co oblała ją swoim własnym
drinkiem. Jakby tego było mało tą dziewczyną okazała się Kaoru. Posłała Miyuki
mordercze spojrzenie.
- Patrz, gdzie leziesz pokrako! – Warknęła
przenosząc szklankę z jednej ręki do drugiej i strzepując z tej mokrej kropelki
wody. – Przez ciebie jestem cała mokra!
- Po co mi to mówisz? Ja w ciebie nie
wejdę – sarknęła. Alkohol dodawał odwagi i rozplątywał język. Doskonale to po
niej było widać. Wtem podszedł do niej Keichiro zapytać, co się stało. Kaoru od
razu wykorzystała okazje.
- Oczywiście, bo wolisz, aby to Sasori
wchodził w ciebie! – Miyuki zmarszczyła brwi.
- Sasori, kto to? – wtrącił Keichiro,
zauważył, że dziewczyny się znają, a on o czymś chyba nie wiedział.
- Nikt…
- To jej szef – prychnęła wyjaśniając
sytuacje – I mój były facet. Rozstaliśmy się, bo twoja laska to rozpustna
dziwka! – Warknęła pogardliwie, a Miyuki spoliczkowała natychmiastowo
dziewczynę.
- Zamilcz! – Krzyknęła, a potem
zwróciła się do Keichiro – Nie słuchaj jej, ona kłami… - nie zdążyła dokończyć,
bo Kaoru oblała jej twarz swoją zawartością szklanki, lekko ochlapała Keichiro
i trochę się na to zdenerwował, bo miał na sobie ulubioną bluzę. Kaoru
uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ups – sarknęła. – na przyszłość
odpierdol się od cudzych facetów.
- Nie moja wina, że nie potrafiłaś
utrzymać go przy sobie, nawet rozkładając przy tym nogi!
- Uważasz się za lepszą ode mnie?!
- Takie są fakty – Miyuki uśmiechnęła
się złośliwie.
- Ty jebana cipo!
Po
tym wykrzyknięciu rzuciła się z pięściami na Miyuki, przez co z łatwością
upadły obydwie na podłogę, jak to kobiety bardziej to była szarpanina, niż
walka, ale oczywiście niewielka grupka osób ich otoczyła, bo ktoś krzyknął, że
laski się biją. Miyuki w końcu pociągła Kaoru z łokcia w żebro i zepchnęła ze
swojego ciała. Idiotka, pewnie każdy zobaczył, jakie ma na sobie majtki. Czuła
się zażenowana. Wstała z podłogi i palcami zaczesała swoje rozczochrane włosy,
wtedy wstała również Kaoru i nie zamierzała przestać fizycznej walki. Podeszła
ostro do Miyuki i ponownie złapała ją za włosy i przyciągnęła ją do siebie,
wstrzymując jej ruchy. No to Miyuki,, nie mając innego wyjścia, ugryzła ją w
przedramię. Kaoru pisnęła i się od niej odsunęła.
- Suka mnie ugryzła – nie chciała tego
robić, ale w innym przypadku, by ją udusiła.
Wtedy
to została pociągnięta przez Keichiro na stronę. Wczas zareagował, no lepiej
późno, niż wcale. Był wkurzony to wręcz od niego buchało. Nalał sake do dwóch
plastikowych kubeczków jakoś na poziomie jednej trzeciej. Podał jeden kubek
Miyuki i nakazał pić.
- Nie, nie chcę już – nie czuła się
zbyt dobrze, więc wolała nie ryzykować kolejnym alkoholem w ustach.
- Kim jest ten gość?
- Kto….?
- Nie rób ze mnie durnia, dobrze ci
radzę! Ten, o którym tamta dziewucha wspominała - Miyuki oparła głowę na
ścianie. Nie lubiła przesłuchań, ale opowiedziała mu mniej więcej o Sasorim. –
Sypiasz z nim?
- Słucham? Nie! Oczywiście, że nie! – Zarzekła
się.
- To, dlaczego tamta twierdzi
inaczej?! – Szarpnął ją ostro za ramię, ale Miyuki się wyrwała.
- Nie wiem, bo jest głupia? – Zaśmiała
się lekko. – To bardzo możliwe.
- A może mnie okłamujesz?
- Nie, mówię prawdę – uniosła się. –
Keichiro nie rób scen.
- W porządku, zaraz się o tym
przekonamy…
To powiedziawszy szarpnął ją za ramię i zaczął
ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku. Miyuki miała dość tego wieczoru, pewnie
ciągnie ją do tej głupiej Kaoru. Szumiało jej w głowie, a też sam Keichiro nie
był tak zupełnie trzeźwy trzymał się ściany prowadząc ją po korytarzu. Aż
zmierzyli do celu, jednego z pokojów akademickich. Powiadomił ją, że tutaj
mieszka i zaprosił do środka pokój był podzielony na dwa sektory, gdzie w
jednym spał jego współlokator, a w drugim on. Pociągnął ją do tego swojego i
zamknął za nią drzwi. Miyuki rozglądnęła się po tym niewielkim metrażu. Cóż, to
chyba typowy męski pokój. Spojrzała na Keichiro.
- Co robisz…? – Chłopak zrzucił z
siebie koszulkę eksponując swoje mięśnie, a potem zaczął grzebać przy swoim
pasku od spodni. Jakoś nie dochodziło do niej racjonalne wyjaśnienie tej
sytuacji.
- Zaraz sprawdzę, czy się nie puściłaś
z tamtym sukinsynem i dalej jesteś dziewicą – zamrugała zdezorientowana.
- Żartujesz sobie? – Ściągnął pasek ze
szlufek i pociągnął za niego stwarzając przerażający dźwięk.
- Jestem bardzo poważny. Na łóżko –
rozkazał, wskazując podbródkiem na mebel.
- Nie, ja stąd wychodzę – oznajmiła
stanowczo i spróbowała go wyminąć, ale zatrzymał ją i odepchnął w tył tak
mocno, że upadła na podłego, wcześniej uderzając mocno plecami o krawędź. –
Zwariowałeś?! To boli!
- To się słuchaj – odparł oschle i
szarpnął ją mocno za ramię rzucając na łóżko, a następnie usiadł na niej
okrakiem. Próbowała go z siebie zrzucić, ale bezskutecznie. Przyblokował jej
ręce.
- Będę krzyczeć! – Zagroziła.
- I kto cię usłyszy? Wszyscy imprezują
na korytarzu – uśmiechnął się triumfalnie i włożył swoją wolną rękę pod jej
sukienkę, aby zsunąć z niej majtki. Wtedy Miyuki uwolniła jedną z swoich rąk i
zablokowała jego ruch.
- Nie! Przestań proszę! – W odpowiedzi
wymierzył jej siarczyste uderzenie w twarz. Nie ze strachu, a z bólu zaczęła
płakać.
- Zamknij się – warknął, a następnie
obrócił jej ciało. Wszakże na brzuchu ma mniejsze pole do manewru. – Nie zrobię
ci nic nieprzyjemnego – odgarnął jej włosy na bok, nie zwracając uwagi na jej
płacz. – Będzie fajnie, zobaczysz.
- Proszę zostaw mnie, Keichiro! – Przypuszczała,
że po alkoholu jest w stanie ją uderzyć, ale nie zgwałcić. – Nie, nie! - Wołała,
czując, że jej bielizna osuwa się z jej nóg. – Pomocy! Proszę! – Keichiro
nachylił się do niej i zaczął ją całować po szyi. Musiał się rozkręcić, zanim w
nią wejdzie.
- Twoja kiecka mi trochę przeszkadza…
nie masz nic przeciwko? – Zapytał retorycznie i siłą zerwał jej jeden rękaw
sukienki. Wykorzystała okazje, że rozluźnił uścisk na jednym z jej boków i
odchyliła się mocno w tył uderzając go łokciem i sprawiając, że spadł z jej
ciała i z łóżka. – Kurwa… - natychmiast poderwała się z łózka i mknęła w stronę
drzwi, ale zdążył złapać ją za nadgarstek i zwalić obok siebie na podłogę. W
czasie upadku uderzyła się mocno w głowę i jej świadomość zanikała i pojawiała
się. Chciałaś być sprytna, ale jestem sprytniejszy.
- Mój brat… on cię zabije… -
wymruczała cicho, a jej głowa samoczynnie kręciła się na boki.
- Nie radzę ci o tym mówić, bo moi
kumple też zakosztują twojej cipy – zagroził. Nie miała siły się sprzeciwiać.
Teraz jest całkowicie podatna losowi… wtem usłyszała brzdęk, a Keichiro upadł
nieprzytomny obok niej. Za nim stał jakiś chłopak, który pieprznął jej oprawce
patelnią w głowę.
- Nic ci nie jest? – Zapytał jej,
pomagając wstać na nogi. Lekko się zawstydził i obrócił głowę w bok. Niechcący
spojrzał pod jej sukienkę, ekhm! – Wszystko dobrze, Miyuki? – Iseo przyłożył dwa
palce do szyi współlokatora, by sprawdzić puls.
- Nic mu nie jest? – Zamiast
odpowiedzieć to zadała pytanie.
- Nie, tylko stracił przytomność.
Chujowa ta patelnia – zażartował sobie. – Możemy iść?
- Ta… nie. Moja… moja bie… - nie potrafiła
dokończyć, ale Iseo domyślił się, o co chodzi, raz z nią rozglądnął się po
pokoju i po chwili zauważył skrawek materiału pod nogą Keichiro. Wyciągnął je
stamtąd.
- Tutaj masz – podał jej, a ona je
wyrwała z jego rąk z niemałym rumieńcem. – Przepraszam za ten nietakt… - podrapał
się zakłopotany w tył głowy. Miyuki od razu ubrała bieliznę pod sukienkę. – Daj
rękę – poprosił i pomagał jej przeprawić się przez podłogę.
Nie
zamierzał na tym skończyć, wolał ją zaprowadzić pod sam dom. W czasie drogi
przez korytarz zauważył, jak nieustannie trzyma swój naderwany bok sukienki,
aby nie odkrywał jej piersi. Kazał jej się zatrzymać i zdjął z siebie swoją
czarną bluzę z kapturem i nakazał ją ubrać Miyuki. Zrobiła, o co prosił, była
taka długa, że zakrywała nawet jej tyłek. Uśmiechnął się lekko i wyprowadził ją
z akademika, choć był wołany przez niejednego imprezowicza.
- Wybacz, ale nie mam samochodu…
mógłbym pożyczyć od kumpla motor, ale w sukience… - Miyuki przytuliła się do
swojego wybawcy, sprawiając, że przestał mówić. Poklepał ją po plecach. – Już
dobrze, nie przejmuj się – wbrew jej samej załkała na głos. – Nie płacz…
poważnie mówię, nie wiem, co wtedy robić – a w kieszeni nie miał żadnych
chusteczek…
- Dziękuję ci Iseo – powiedziała w
końcu, a on się uśmiechnął i odciągnął od siebie. Miał bluzkę z długim rękawem,
więc ściągnął go na dłoń i przetarł jej słone łzy.
- To tylko rękaw, więc się nie
wysmarkasz. Po prostu przestań płakać – przytaknęła, starają się osuszyć oczy,
wiatrem przez machanie swoimi dłońmi. Iseo ujął jej podbródek i odwrócił
delikatnie w bok. – Nienawidzę tego bydlaka… - zaczerwienienie na jej policzku
wciąż się utrzymywało. – boli?
- Nie… już przestało, – ale jej głowa
nadal bolała. Nie wie, o co przywaliła, ale bardzo porządnie. – Keichiro trochę
dużo wypił na imprezie… no i przez jedną osobę…
- Nie broń go Miyuki - szli spacerem,
wyznaczoną przez Iseo drogą. – Wiem, jaki jest. Nie jesteś jego pierwszym
workiem treningowym, ale… - odwrócił się w jej stronę i szedł tyłem. – Proszę,
skończ z nim. Nie zawsze bę…! – Potknął się o coś i przewrócił nie dokańczając
swojej wspaniałej wypowiedzi.
- Nic ci nie jest? – Ukucnęła przy nim
i podała rękę, aby mu pomóc.
- Nie – wstał. – Dupa mnie trochę
boli, ale pewnie ktoś ma maść na ból dupy, bo jak nie potrzebuje to pytają czy
chce – zaśmiał się i wprawił także Miyuki o uśmiech. – W każdym razie zakończ,
bo nie zawsze będę w pobliżu, aby ci pomóc.
- Wiem… w ogóle, dlaczego przyszedłeś
tak późno?! – Bąknęła z wyrzutem, aby zmienić temat i odciążyć powagę atmosfery.
– Pewnie szedłeś do sklepu po te głupią patelnię.
- Ej, ej nie obrażaj patelń! Nie
oglądałaś „zaplątanych”? Patelnie powala nie jednego oprycha! A tak poważnie to
wszedłem, gdy usłyszałem, jak ktoś chyba spadał z łóżka.
- To co do wtedy robiłeś?
- Nie chcę o tym mówić – stwierdził
pogodnie. – Daleko stąd do twojego domu?
- Ale ten… mój dom jest w drugą stronę…
- To, czemu nic nie mówisz? – Nadąsał
się.
- Nie pytałeś…
Zmrużył
na nią oczy żartobliwie i poczochrał po głowie. Nakazał jej wyznaczać drogę i
ruszył obok niej. Miyuki przyglądała mu się chwile, gdy wypowiadał się dość
sceptycznie na temat tej imprezy i w końcu wtrąciła mówiąc, że nie potrafi się
ubierać. Ciuchy w ogóle do siebie nie pasowały w dodatku miała na sobie jego
bluzę, a on pod nią miał bluzkę z długim rękawem…? Tak się nie godzi ubierać w
takie ciepłe dni. Był trochę zdzwiony, że zmieniła temat, ale w każdym razie
bąknął, aby się zamknęła. Nie ma dziewczyny, która by mu pomagała się ubierać. Nagle
Miyuki się zachwiała, przez ból głowy, tak, więc Iseo zdecydował, aby weszła na
jego plecy. Zaniesie ją, nie bardzo chciała, ale była do tego zmuszona przez
ból.
- Tylko nie zaśnij – powiedział po
kilku krokach. – Nie wiem gdzie mieszkasz – w innym przypadku nie miałby nic
przeciwko, Miyuki była leciutka i bardzo ładnie pachniała. Mógłby się zatrzymać
w czasie.
- Nie zasnę – zarzekała się, a po chcieli
wymierzyła mu buziaka w policzek. – Dzięki za wszystko.
Około
dziewiątej rano Sasori był w przydrożnej piekarni i zakupywał pieczywo na
śniadanie. Dobrze jest czasem posiedzieć sobie sam na sam w domu, ale na
dłuższą metę by tego nie zniósł. Po prostu. Za bardzo przyzwyczaił się do
obecności Naokiego, do jego nieustannego wołania tato, oglądania bajek i
śpiewania przy tym piosenek czy nawet samego rozrabiania. Zakupił chleb, bułki
i kilka drożdżówek i ruszył w stronę mieszkania. Na klatce schodowej panował
drobny ruch, bo wprowadzali się nowi sąsiedzi, z tego, co słyszał to jakiś
starszy człowiek z wnukiem. Właśnie wspinał się po schodach jakiś chłopak w
kapturze, noszący dość spore pudło i źle odliczył schody. Byłby wyrżnął o
betonową ziemię, gdyby Sasori nie złapał go za bluzę i nie zatrzymał.
- Ostrożnie… - powiedział, a wtedy
zobaczył twarz chłopaka. – Och… Hiroya o ile dobrze pamiętam.
- Taa, a ty to, kto? – zapytał
odstawiając pudło na ziem. Sasori przewrócił oczami, a podobno sklerozę ma się
na starość. Nie zamierzał się przypominać, rzucił krótkie nieważne i oddalił
się do swoich drzwi. – Żartowałem. Sasori, brat Matsuri i tata Naokiego –
uśmiechnął się lekko.
- We własnej osobie. Wprowadzasz się?
- Nie mam wyboru, zamieszkam z
dziadkiem w ramach kary – wzruszył ramionami i wykopał sąsiedzkie drzwi. Wpakowując
tam pudło.
- Hiroya przestań się grzebać i
zawracać głowę innym. Jazda, zostało jeszcze sporo do przeniesienia – zarządził
mężczyzna, a nastolatek chyba nie był zadowolony z obecności dziadka.
- To może byś mi pomógł. Większość
tego gówna jest twoja – bąknął pod nosem, schodząc ze schodów.
- Chyba za długo już wszyscy robili
coś za ciebie – odpowiedział głośno, ale Hiroya nic sobie z tego nie robił. –
Mam nadzieję, że nie będziemy sprawiać kłopotów sąsiedzie – zwrócił się do Akasuny.
- Och tak – odchrząknął. – Sasori
Akasuna – przedstawił się.
Z
tej krótkiej sąsiedzkiej pogadanki dowiedział się, że mężczyzna jest kombatantem
wojennym i teraz wziął na siebie wychowanie wnuka, bo sprawiał bardzo dużo
problemów, a od śmierci młodszego brata było tylko gorzej. Chciał zapytać z
ciekawości, jakie problemy robił. Bądź, co bądź, będzie jego sąsiadem, w
dodatku bywał na komisariacie i to zakuty w kajdanki! Jednak rozmowę przerwało
przybycie Naokiego z Matsuri i rzecz jasna Daisuke. Trzylatek przytulił się do
taty, tak się za nim stęsknił.
- Dobra dosyć, odsuń się Naoki – Dai
klasnął na dzieciaka, odganiając go. Gdy to zrobił Sasori podniósł się z
klęczków. – Teraz ja! – Zawołał Daisuke wtulając się do Saso. Nie był z tego
zadowolony.- Doktorze, wygrałem konkurs! – No dobra, słysząc tą wiadomość,
pozwolił mu się ściskać.
- Gratuluję… a teraz mnie puść – Naoki
śmiał się w najlepsze z ich wygłupów. – Daisuke, kurwa – syknął.
- Tato, tato, tato! – Zawołał Naoki. –
A ja jestem najfaniejszym dzieckiem!
- Wiem synu – w końcu udało mu się i
oderwać od Daisuke, który go usilnie obrócił od towarzystwa. Dlatego dopiero,
gdy się obejrzał, zobaczył posrebrzaną statuetkę i jakąś kopertę w rozmiarze
A5. – Co to jest…?
- Mam puchar tato! Jestem taki fajny!
– Zawołał dumnie.
- Okej, nie gniewaj się na mnie, ale
wystartowaliśmy w konkursie, który był organizowany w centrum – Sasori się skrzywił,
nie pochwala takich rzeczy, no, bo jak można wybierać spośród dzieci
najlepszego. Zamiast uczyć równości to kreują dzieci na pozerów. – Ale
zdobyliśmy drugie miejsce.
- Co jest nie fair, bo ta dziewczynka
pokazała majtki! – Oburzył się Daisuke. – Podciągała swoją sukienkę, aż
pokazała swoje różowe majtki w serduszka. Oburzające, jak ludziom może się to
podobać?
- Musiałeś się dobrze przyglądać,
skoro wiesz, jaki miały kolor i wzór – wtrącił Hiroya. Matsuri zaczęła się
czerwienić i w ogóle gorąco jej się zrobiło na jego widok bez koszuli. – Cześć
Matsuri, Naoki strzałeczka – zrobił z chłopcem specjalny uścisk dłoni.
W
czasie, gdy oni chwilę rozmawiali. Sasori otworzył kopertę i zajrzał do środka,
było tam zdjęcie całej bandy dzieciaków… bandy, było ich zaledwie dziesięć.
Bilety do jakiegoś hotelu trzygwiazdkowego na weekend w górach, Daisuke wtrącił
z nagrodami dla pierwszego miejsca, prócz wyjazdu była jakaś sesja zdjęciowa
czy coś no i tysiąc dolarów. Tysiąc dolarów… nie! Drugie miejsce jest okej! Przeczytał
napis na statuetce.
- Dlaczego tu piszę, że to pierwsze
miejsce?
- Ach Naokiemu bardziej się podobał.
To dokonaliśmy podmiany – Daisuke uśmiechnął się szatańsko wolał nie wnikać,
jak to zrobili. – Matsuri idziesz? Bo ja idę – powiedział do koleżanki.
- To pa – machnęła na niego ręką. –
Hiroya, a może ci pomóc przy noszeniu tych gadżetów?
- Poradzę sobie – chyba by dostał
opierdol od dziadka za zgodzenie się. – Ej Naoki, chcesz zobaczyć wiatrówkę?
- Nie! – Sasori, jak na zawołanie
przyciągnął do siebie syna. – Nie chce – odpowiedział za niego.
- Chcę… - bąknął Naoki
- Nie pozwalam. Idziemy do domu moje
najfajniejsze dziecko – uśmiechnął się i upychał go do mieszkania. – Do
widzenia. Powiedz Hiroyi do widzenia.
- Do widzenia!
DEDYKACJA
Dla Was wszystkich z okazji Mikołajek :D :*
OD AUTORKI
No trochę sypie tymi rozdziałami, zamiast napisać jakiś OS XD znaczy taki "Dodatek" jest w toku pisania, ale nie wiem dokładnie kiedy wyjdzie ;) Cóż w każdym razie nie wiem czy się zmieszczę z ilością rozdziałów do października, więc jest okazja jest rozdział :P No jakoś to zniesiecie ;) Wiem, że strasznie się opierniczam na Waszych cudownych blogach i zamiast się poprawić to jest tylko gorzej, przepraszam :( Jak sobie mówię, dzisiaj zabieram się za czytanie i komentowanie to mam cholerną ochotę na pisanie... nawet te książki na papierze odstawiam na bok... termin "rozdział raz w tygodniu" to wielkie poświęcenie z mojej strony ;) Mam nadzieje, że to doceniacie, a rozdział się spodobał :) Mi się przyjemnie go pisało :D
Aha, rozdział sprawdzony przeze mnie i na szybko, korektorka się chyba nie wyrobiła.
(tak Ahiru, to jest kropka czystej nienawiści!)
SPOILER
Nie ma. Rozdział w poniedziałek, wytrzymacie xD
DATA
2014-12-08
Hejoł!
OdpowiedzUsuńWiem, dawno nie komciałam ale no... Ja mam lenia, przyznam się, a co!
Dziękuję, że jednak dałaś ten rozdział, tyyyyyyyle w nim akcji!
Na początku sobie myślę, że rozdział będzie taki la la la i wgl bajki, kwiatki, ufoludki! A tu bam!
FRYZJER! KONKURS! PRÓBA GWAŁTU! NOWY SĄSIAD! Się dzieje!
Czemu ja nie mam niegrzecznych, przystojnych sąsiadów?! No czemu?!!!
Akcja z formularzem mnie rozwaliła, ale ty o tym dobrze wiesz! :D
Ta akcja z Mi no nieeee, po prostu nieeee. Tyle się działo,no myślałam, że ja zgwałci! O.O
A tu ratuje ją patelnia xd Oglądałam Zaplątanych i wyjątkowo sobie tą scenę wyobraziłam :D
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, no bo jak Mi dotarła TAK do domu i zobaczył ją jej brat to uuuuuuuuu, będzie się działo! Aż mnie korci by się dowiedzieć, czemu mi się wydaję, że to Saso oberwie?
Tak jakoś....
W sumie na jego reakcje też nie mogę się doczekać! Bo zapewne Miyuki przyjdzie do pracy z tymi siniakami, albo wcale nie przyjdzie! No ale ja wiem, że będzie się działo!
Naoś wygrał konkurs,( w sumie to zajął drugie miejsce, ale puchar ma pierwsze, więc kto mu udowodni XD ) no nie mogło być inaczej! Po prostu tak musiało być!
Coś czuję, że jak pojadą do tego hotelu gdzieś tam to Mi też pojedzie,a wtedy.... ! :D
No to kończę,
Buziaki :*
Ohayo! :D
OdpowiedzUsuńDziś wstałam o dopiero o 8 i o 19 wstałam. Prawie całe Mikołajki mnie ominęły :/ dlatego postanowiłam zrobić sobie prezent i przeczytać kolejny rozdział :D Wchodzę sobie na Twojego bloga, a tu taka niespodziewanka i jest już rozdział 50 :D Wiesz jak uszczęśliwić człowieka :3 No ale przejdę już do rzeczy ;p
No tak po co się myć? XD Zresztą jedno przysłowie mówi, że częste mycie skraca życie XD Też nie ufam fryzjerom. Oni po prostu wpadają w jakiś trans i się zapominają. Dlatego za dużo obcinają XD przynajmniej taka jest moja teoria ;p Przefarbowanie nie pomoże. Rudy zostanie rudym na zawsze XD Chciałabym zobaczyć jak Saso pcha wózek z Deidarą XD Prawie jak dziecko z rodzicem :P Kiedyś słyszałam jak dwie dziewczyny rozmawiały o penisach swoich chłopaków XD Ciekawa rozmowa :D "żeby ci pogłaskała generała" najważniejsze jest użycie dobrego arumentu do przekonania do swojej racji XD
Dzieci powiedzą wszystko, dlatego lepiej przy nich uważać na słowa. Sama o tym wiem z doświadczenia XD Mówi, że tayuya zrobiła mu loda,a jest tak brudny jakby on sam.. zresztą nieważne. To dziecko XD
Nareszcie zabawa w Indian! :D Popłakałam się ze śmiechu czytając ten akapit XD Wow, Naoki wodzem :D Też kiedyś nim byłam, ale mój lud był jakiś do dupy, bo nikt mnie nie słuchał XD No tak! Chcą spalić jedyne kobiety w swoim plemieniu xd I co oni zrobią jak zostaną sami? XD Sama się prawie wzruszyłam czytając mowę Daisuke. To było takie piękne i prawdziwe :P Dai używa kosmetyków? Takich dla kobiet? Tego się nie spodziewałam XD W ogóle to Matsuri go nie docenia. Jest taki kochany i sprytny (o dziwo xd), a ona go spławia. Głupia baba XD Biedny Gaara, nie wiedział w co się wpakował XD O też mam urodziny w lutym. Znaczy nie w trzydziestym pierwszym XD w takim dniu chyba tylko Gaara się urodził XDDD
Pozbyłaś się Karou i sie cieszyłam, dopóki nie przypomniałam sobie o Keichiro. Nienawidzę takich kolesi. I jeszcze ta jędza pojawiła się znowu. Ciśnienie mi się podniosło. Widzisz jak przeżywam Twoje opowiadanie ? XD Ale jest już ok, Iseo ją uratował. Też od razu przypomniałam sobie Zaplątanych :D To było okropne, że straciła te swoje piękne włosy.. no ale nieważne XD Trochę to mi się też nie podoba, bo ratować Miyuki ma Sasori, ale niech Iseo ma choć trochę radości w życiu :P Oby Keichiro mu nic nie zrobił.
Hiroya wydaje się być całkiem fajny. Mam nadzieję, że go nie zmienisz jak Keichiro, bo naprawdę chciałabym, że bym było go trochę więcej w pozytywnych sytuacjach :D Daisuke szuka pocieszenia w ramionach Akasuny. W końcu jego siostra dała mu kosza, mógłby być milszy XD Czy Sasori wybierze się do hotelu z Miyuki? Powiedz, że tak! Pliiisss :D
Ten rozdział (pomijając imprezę akademicką, bo byłam wystraszona) to cuuudo :D Wspomniałam zresztą, że się popłakałam ze śmiechu XD Przeczytam jeszcze raz go :D Mam nadzieję, że napiszesz o tym śwecie równoległym, już się na to strasznie napaliłam :D
Z jednej strony mi smutno, że kończysz z pisaniem blogów, ale z drugiej się cieszę, że jest taka możliwość iż będę mogła zakupić Twoje dzieło w księgarni. Od razu mówię, że jeśli coś w tej sprawie zadziała to chcę o tym wiedzieć :D Także ten no.. Dziękuję za doprowadzenie mnie do płaczu, oczywiście z pozytywnego powodu :P
Tradycyjnie pozdrawiam i życzę weny ;*
*poszłam spać o 8 (zamiast wstałam) XD
UsuńNo, hejka ;)
OdpowiedzUsuńDei, kochany... Nie spodziewałam się, że kupi coś dla Nao, ale cóż... Każdy ma kiedyś dobry dzień, nie?
Matsuri... Ooo... Szczerze, to jakoś średnio ją lubię. Jest mi dość obojętną postacią, ale dzisiaj to SZACUN. Polubiłam ją. Daisuke to kocham całym sercem i niech się w końcu zbierze. Ja chce, żeby Mats i Daisuke byli razem. On taki pozytywny jest i ogólnie to ubóstwiam ludzi takich jak on. Niech oni będą razem, proszę *_* Ogólnie to wszyscy w tej paczce są świetni. Konohamaru i Hanabi tak samo. Fajna z nich grupka ;)
I ten konkurs... O słodki Naoki ^^
Keichiro, nienawidzę cię i mam nadzieję, że brat Mi pozbawi cię kilku zębów. Dlaczego ona ciągle z nim jest?! Już wtedy, po tej akcji w klubie, powinna z nim zerwać! Już wtedy kiedy zorientowała się, że jest... taki. Już na początku powinna kopnąć go w dupę i jeśli już, to zająć się Iseo. A propo Iseo, to porządny z niego gość. Ta patelnia.. Prawidłowo! Bo co to, kurde ma być?! Heh... Zbulwersowałam się...
Dobra, tyle ode mnie.
Pozdrawiam cieplutko ;)