6 gru 2014

ROZDZIAŁ 50.

            Dopiero późnym po południem Sasori wrócił z pracy, ale od razu zamierzał zabrać swojego syna z domu. Powinien się ostrzyc, bo jego czupryna już z wolna jego samego denerwuje. Szczególnie, jak tata myje mu głowę. Nie lubił myć głowy szamponem, właściwie w ogóle się nie lubił myć. Po co to komu? Nikt się nie przejmuje, jak człowiek pachnie, a jak śmierdzi to nagle mu to przeszkadza. Nie rozumie tego. Chciał iść do fryzjera z tatą i Miyuki, ale tata powiedział nie. Czasami tata jest głupi… nie jechali samochodem tylko poszli spacerkiem do salonu fryzjerskiego.
- Czemu Miyuki nie mogła z nami iść? – Od razu zaczął marudzić, idąc z tatą za rękę.
- Bo nie – odpowiedział krótko. – Na dzisiaj skończyła swoją pracę, zobaczycie się po weekendzie – przystanęli przed przejściem dla pieszych.
- Nie lubię weekendziów – burknął. Dla niego weekend to był czas, gdy nie ma Miyuki. Sasori spojrzał na niego z uśmiechem. Chłopiec nie wie jeszcze, co mówi. – Tatooo – zawołał przeciągle. – pojeciemy do Miyuki?
- Naoki obiecałeś cioci Matsuri, że się u niej będziesz jutro bawił. Dotrzymuj słowa, jasne?
            Skinął głową na tatę, właściwie to zapomniał o tym, że go ciocia zaprosiła do siebie. Chciał iść, w końcu będzie tam Komaru i Daisuke! Oni są fajni! Gdy dochodzili do salonu fryzjerskiego. Sasori zobaczył Deidarę z Tayuyą, no to nie omieszkał do nich zagadać. Dał znak Tayuyi, która go zauważyła, aby była cicho i skradał się za plecami przyjaciela, aż w końcu klepnął go nagle w plecy i krzyknął do ucha.
- Siema słoneczko! – Tayuya zaśmiał się z miny Deidary, który na początku złapał się ze strachem za serce, a po dowiedzeniu się, kto jest za to odpowiedzialny to był tylko zły. Odepchnął go od siebie twardo. – Uważaj kurwa, mam dziecko – wskazał na Naokiego.
- To ty uważaj, pojebańcu! Niemal zawału dostałem!
- Cześć wujku – przywitał się chłopiec.
- Taa, co tu robisz Saso? – W ogóle nie zwrócił uwagi na egzystencje trzylatka.
             Tayuya wzięła Naokiego na ręce i zaczęła z nim rozmowę zamiast Deidary. Sasori wyjaśnił o ich planach i wspomniał o jutrzejszej imprezie chłopca u Matsuri. Musi w końcu na niej wyglądać, jak człowiek. Tayuya również zechciała przy okazji obciąć swoje kudły, a więc razem się wybrali do fryzjera. W środku Deidara oczywiście się skrzywił. Nie ufa fryzjerom, jego tam strzyże sąsiadka, dla której jeden centymetr to jeden centymetr, a nie cztery.
- Dei, może też się obetniesz? Nie chcesz stać się prawdziwym chłopcem? – Zaśmiał się Sasori.
- A ty może się przefarbujesz? Żeby przestać zawstydzać ludzi, którzy się z tobą zadają? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Wychodzi przy nim na jakiegoś mega uczynnego chłopaka, bo zadaje się z rudzielcem. Tak mu się przynajmniej wydaje. – Tayuya długo jeszcze?
- Nawet nie usiadłam na fotel, głupku – burknęła. Deidara wzruszył tylko ramionami, no skoro Saso też tu jest to, chociaż nie będzie się nudził. – Możesz w tym czasie zrobić zakupy dla swojej mamy – mina mu zrzedła.
- Już, kurwa, lecę.
- To nie moja mama i nie ja z nią mieszkam. Sam dostaniesz ochrzan – zapowiedziała, krzyżując swoje ręce. Westchnął ciężko, a Sasori zaśmiał się pod nosem, ależ z niego frajer.
- Ej, krasnalu zostań z Tayuyą, a twój stary pójdzie ze mną do sklepu – zdecydował stanowczo.
- Nie! – Burknął Naoki, przytulając się do nóg ojca. Sasori poczochrał syna po głowie.
- Ja się nie pytam tylko mówię, jak ma być – powiedział, dając ostateczny wyrok w tej sprawie.
- To mój tata! – Sasori uśmiechnął się na ten argument i ukucnął przy syku. Lubił takie chwile, gdy o niego walczy z jego znajomymi. Czuje się taki doceniony… choć chyba wdał się w swoją matkę.
- A to moja dziewczyna – wskazał palcem na Tayuye, na co dziewczyna się skrzywiła. – i nie robię ci problemów z pożyczeniem jej – poczuła się, jak jakiś towar. – No weź, to obciach chodzić wszędzie z tatą.
- Ty chocisz…
- Ale to nie mój stary! – Nie słuchał wujka, wujek jest głupi! Tata jest przecież odjazdowy, też chce z nim pospędzać czas.- Sasori przemów do tego bezstresowo dziecka, zanim ja przemówię na swój sposób!
- Deidara – upomniała go dziewczyna. – Może zapytaj najpierw czy Sasori chce iść z tobą? Może ma lepsze rzeczy do roboty? – Przewróciła oczami.
- On chce iść! – powiedział za przyjaciela. – Ale nie pójdzie, zostawiając…
- Naokiego – dokończyła za blondyna. Skrzywił się, ale przytaknął. – Pomóc? – zapytała, a ten się od razu zgodził. – Naoś, powiedz Deidarze, jaką zabawkę ma ci kupić w zamian za pożyczenie tatusia.
- Hej!
- Zamknij się, nie ma nic za darmo!
            Po chwili niemrawo zgodził się na ten pomysł, ale napotkał kolejną przeszkodę. Okazało się, że Naoki nie jest przekupny. Ten dzieciak jest jakiś zepsuty chyba. Czym Saso go przekupuje? Miyuki… hmm, Tayuya za bardzo nie nadaje się za zamiennik… a może zwerbuje Hidana? Sasori posłał mu mordercze spojrzenie na ten pomysł. W końcu Naoki dla świętego spokoju się zgodził, bo już nawet tata się denerwuje.
            Tak, więc Deidara bez krzty poczucia winy wyciągnął Sasoriego na dwór. Zdążył jedynie powiedzieć synowi, że potem porobią coś fajnego. Taa, pójdzie spać i tyle z zabawy. Tayuya usiadła z chłopcem w poczekalni i zamierzała poprawić mu jakoś humorek, który Deidara mu zepsuł…
            W supermarkecie znowu poczuli się, jak przygłupie dzieci. Zapłacili i zapożyczyli wózek na produkty z parkingu, a potem spojrzeli na siebie niby to obojętnie i w momencie zaczęli się ze sobą szarpać, aby wpakować swoje cztery litery do wózka. To przecież nigdy nie przestanie być fajne. Saso odepchnął mocno Deidarę, że ten przewrócił się na ziemie, a następnie chciał wpakować się do wózka, ale kiedy miał tam jedną nogę i dopiero dźwigał drugą, wózek się przechylił i upadł, a Saso w samą porę udało się wyskoczyć. Ale spokojnie i tak się wyjebał.
- Jaki frajer – zaśmiał się Deidara i podniósł pojazd, wskakując do niego bez zbędnych nieporozumień. Saso wstał z ziemi i otrzepał się z brudu. – Do sklepu, moja woźnico.
- Spierdalaj, ja się już nie bawię. Dorosłem – oznajmił i go wyminął. Sytuacja sprzed chwili się nie liczyła!
- No weź, potem się zamienimy – obiecał, Sasori obejrzał się przez ramię, po czym westchnął i się zgodził. Wjechali do środka i zaczęli penetrować działy z produktami na liście w komórce. – Szybko nam idzie… - z matką czy z Tayuyą mu tak szybko czas nie mija. – Ej, zaczekaj chwile, zaraz wracam.
- Spoko - odprowadził wzrokiem Deidarę, a następnie ukucnął do dolnej półki, wybierając najlepszy produkt. Dopiero po dłuższej chwili zauważył Dei’a z sporym pudełeczkiem M&M’sów w ręce. Wpakował je do wózka. – przekąska?
- Jakby… daj ją potem Naokiemu – Saso uniósł brew do góry. – No co? Przecież to lubi.
- Wie, że lubi, ale dziwi mnie, że ty to wiesz.
- To przestań, bo głupio wyglądasz – burknął i poszli do kasy. – Po prostu mu daj.
- Dlaczego sam tego nie zrobisz?
            Nie dał jednoznacznej odpowiedzi, po postu, bo nie. Sasori jeszcze dla żartu zapytał czy ma też nie mówić, że to od niego? Jemu to już tam pyka, nie potrzebuje jego wdzięczności czy sympatii, ale no ma takie skromne zadośćuczynienie za podbieranie mu taty. Ja, skromne… za takie coś bierze się tyle, co za sześciopak piwa. Potem Deidara chciał odwieźć wózek, ale jakiś koleś chciał uczynić to za niego, za symboliczną monetę w pojeździe. No dobra. Namówił jeszcze przyjaciela na zaglądnięcie do sklepu z mangami w pobliskim centrum na trzecim piętrze. No zgodził się. Co mu zależy. Zresztą sam nie był w takich sklepach cholernie dużo czasu. Chętnie przypomni swojemu mózgowi, jak zawsze reagował na narysowane kobiece postacie.
             W budynku od razu poszli w stronę windy i czekali, aż ta zjedzie z piątego piętra. Koło nich pojawiły się dwie nastolatki, cały czas gadające o swoich… piersiach. W ogóle nie przejmowały się, że Dei i Saso je słuchali, a ich wzrok mimowolnie padał na omawiany przez nie obiekt. No sami woleli ocenić czy powinny sobie powiększyć biust, czy lepiej wygląda taki wysoko upięty czy normalny i tak dalej.
- Hej Dei – zawołał Sasori tak, że dziewczyny się uciszyły. Postanowił sobie pożartować. – Sądzisz, że mam dużego penisa? – Skoro one mogą mówić o cyckach to on o penisie. Proste.
- Nie – odpowiedział blondyn, a laski zachichotały. Gdy wyszły z windy na swoim piętrze, a oni zostali sami to dodał. – Jest..
- Dobra skończ, teraz się nie będę z tobą droczył.
- Och… odebrałem ci szanse na podryw. Przykro mi – rozbawiło go to, jak chcesz jakąś młodą laleczkę to masz Miyuki.
- Ona też już kogoś ma – wtedy dojechali na swoje piętro i wyszli z windy. – Ale miewam takie słabe dni, że żałuje, że nic nie zrobiłem, aby z nią być.
- Wreszcie, nie martw się, szybko z nim zerwie. W końcu się w tobie podkochuje, a teraz jesteś samotny i potrzebujesz pocieszenia. – stwierdził oczywistość. – żeby Miyuki ci pogłaskała generała.
- Jesteś taki zabawny – burknął Sasori, wchodząc z nim do sklepu.
            Za ten czas zarówno Tayuya, jak i Naoki zdążyli wyjść od fryzjera. Dziewczyna kupiła mu loda włoskiego, którego sprzedawali w budce. Następnie siedzieli na ławce w parku, o czym poinformowała Saso w smsie. Gawędzili sobie chwilę o najnowszej bajce, którą Naoki miał okazje oglądać.
- Fajnie, jak będę miała dziecko to się umówicie na maraton bajkowy – zapowiedziała.
- A kiedy będziesz miała dziecko, ciociu?
- Nie wiem, w przyszłości – odpowiedziała z uśmiechem.
- Wujek tesz będzie miał?
- Wujek nie pali się za bardzo do posiadania dzieci, wiesz.
- Tata mówi, zie wujek cię kocha – powiadomił, oblizując sobie rękę.
- Poważnie?
            Drgnęła ucieszona, Dei jej tego nigdy sam nie powiedział, a bardzo tego chciała. Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła wypytywać Naokiego o to co jeszcze mówił Sasori czy tam Deidara. W końcu taka z niego niewinna skarbnica wiedzy, a czasem dobrze wiedzieć, na czym się stoi, ale nie trwała ta rozmowa długo. Gdy Naoki zauważył na horyzoncie swojego tatusia zaczął szybko przebierać do niego nóżkami. Sasori wyciągnął ręce do chłopca i w momencie, gdy niemal się z nim zderzył podniósł go do góry i ucałował jego policzek.
- Stęskniłeś się? – zapytał, obejmując ciepło swoją pociechę. – Dlaczego masz taką brudną buzię?
- Ciocia mi ziobiła loda – powiedział zadowolony. Sasori starał się stłumić w sobie śmiech.
- Ja też chcę – powiedział z pretensją do Tayuyi. Dziewczyna puknęła się wymownie w czoło.
- Nao mówi się kupiła, a nie zrobiła – na zrobienie jest stanowczo za młody. – Masz – dał mu pudełko jego ulubionych cukierków, na co strasznie się ucieszył. – Wujek ci kupił.
- Sierio? – zdziwił się chłopiec, Tayuya także.
- Mhm, co się mówi?
- Dziękuję, wujku.
- Luz – wzruszył ramionami. Tak czy siak to tylko cukierki. O co tyle szału?

            W czasie pobytu u Matsuri Naoki bardzo dobrze się bawił. Mianowali go wodzem i wykonywali jego rozkazy, dzięki temu Daisuke musiał zjeść robaka. Fuj. Nie przypuszczał, że serio to zrobi. Dziewczyny, czyli Hanabi i Matsuri odpowiadały za przynoszeni i smakołyków do ich kipi. Z układaniem dachu nad głową także mieli sporo zabawy, właściwie to chłopaki się z tym męczyli, a kilka kwestii rozwiązał Naoki poprzez łączenie konstrukcji według własnych widzi mi się. Trzylatek potrafił zrobić coś, z czym oni męczyli się kilka godzin. To takie upokarzające. No, ale nie byliby sobą, gdyby długo się tym przejmowali. Honory dla wodza! Matsuri dosypała chipsów do miski w ich bazie.
- Nie chcie ciebulowych – nadąsał się Naoki, wolał te, co były ostatnio.
- Słyszałaś kobieto! – Zawołał Konohomaru, przyjmując rolę Indianina. – Weź, wyjdź z tym syfem! – Nakazał. – Przynieś paprykowe!
- Nie ma już, skończyły się – powiedziała Matsuri. – Hanabi wszystko zeżarła…
- Hej…! – Bąknęła dziewczyna, a Daisuke wskazał na nią palcem.
- Dosyć tego kobieto. Ja, szaman plemienia, rzucam na ciebie klątwę – Naoki spojrzał na niego z podziwem, jest taki fajny i zabawny! – a brzmi ona… wszystkie chrupki, które zachłannie pożarłaś, pójdą ci w dupę. Ho!
- Co?!
- Ho! – Powtórzył każdy z zebranych, to był symboliczny znak zakończenia mowy, coś jak amen w pacierzu. – Ale i tak już nie mamy chipsów – stwierdziła Matsuri.
- Wodzu cóż poczniemy? – Zadał pytanie Konohamaru. Daisuke nachylił się do Naokiego i szepnął mu do ucha rozwiązanie. Chłopiec uśmiechnął się rozbawiony, po czym wstał i zabrał głos.
- Musi… - parsknął śmiechem, a obecni jakoś się temu nie dziwili. Daisuke komicznie wpływał na dzieciaka. – Musimy spalić kobiety!
- Co?! – Krzyknęły dziewczyny. – Dlaczego? – Wtedy Daisuke ponownie wyszeptał wodzowi odpowiedź.
- Ku chwale latająciego Powoja Spagetti. Ho!
- Ho! – Przytaknęli chłopcy. – I teraz wszystko jasne – rzekł Konohamaru. – No to lecę po zapałki.
            Naoki zaśmiał się głośno, a Daisuke w dalszym ciągu z poważną miną powtarzał, że tak trzeba. W każdym razie nic się nie stało, bo dziewczyny zaproponowały w zamian wybranie się do centrum i zakupienie wszystkiego, co potrzeba, a jak wrócą to prawie pojawią gwiazdy na niebie! Wódz zgodził się z entuzjazmem i dosiadł swojego mustanga. To znaczy wszedł na plecy Daisuke. Matsuri nie chciała, aby bratanek ponownie się jej zgubił, dlatego wolała, poświęcić nic dla niej nieznaczące plecy kolegi. W czasie drogi rozmawiała z nią Hanabi, wybrała koleżankę na wspólniczkę w konkursie matematycznym. Za zdobycie któregoś z trzech miejsc są przyznawane jakieś nagrody, ale nie za bardzo ich to obchodzi, za sam udział nauczyciel doda im kilka punktów ponad bazę. Matsuri bardzo łatwo może sobie podwyższyć ocenę z przedmiotu. I o to chodzi Hanabi. Nie chce, aby jej najlepsza przyjaciółka siadła na rok w klasie.
            Gdy dotarli do centrum zauważyli… strasznie dużo dzieciaków w wieku podobnym do Naokiego. Zaciekawieni chcieli sprawdzić, co tu się odbywa. Konohamaru ich zawołał, wskazując na wyjaśniający wszystko plakat. Za pół godziny rozpocznie się konkurs na najlepszego dzieciaka! Wszystkim przez głowy przemknęła jedna i ta sama myśl, wszakże nagrody były kuszące. Tygodniowa rodzinna wycieczka nad morze w czterogwiazdkowym hotelu i coś, co bardzo się Naokiemu spodobało. Posrebrzany puchar.
- Sasori nie będzie zadowolony – skrzywiła się Matsuri. Wiedziała, jaki jej brat ma stosunek do wszystkich konkursów dla małych dzieci, jak Naoki nie wygra to się bardzo rozczaruje, a jak się rozczaruje to będzie miał doła. I cała wina będzie jej. – A jak nie wygra?
- Mats proszę cię! Będzie miał nas za pomocników! Znasz zajebistsze dzieci od nas? – zapytał Konohamaru, obejmując Daisuke i Hanabi. – Nie ma opcji, aby przegrał!
- Naoki, wygrasz to? – zapytał Daisuke.
- Ociwiście! – Zawołał z entuzjazmem. Wyłapał to słówko od Daisuke i przy każdej okazji je wypowiadał.
- Moment, to i tak nie wypali, bo musi się zgłosić dziecko z rodzicami – stwierdziła Matsuri.
- Dobra… w imię większego dobra – zaczął Daisuke i ukląkł na jedno kolano przed Matsuri. – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką Matsuri – ujął jej dłoń, a reszta przyglądała się z rozbawieniem, no Hanabi patrzyła na to poruszona. Kocham cię… - akurat wymijała Matsuri jakaś dziewczyna o niezłych kształtach, więc musiał patrzeć, to było silniejsze od niego.
- Daisuke! – Zawołała Hanabi, uderzając kolegę w łeb. Naoki zaśmiał się przez to.
- Ale ma pusto w głowie – skomentował zaśmiany, a wszyscy się z tym zgodzili dołączając do śmiechu.
- ENYŁEJ! Mats nie pozwolę ci samotnie wychowywać dziecka… nigdy cię nie opuszczę, razem sprawimy, aby malec był szczęśliwy. Przyjmiesz mnie? – Wpatrywał się w nią bardzo poważnie, a Matsuri nie mogła z siebie słowa wydusić. Niezły jest! Hanabi pisnęła z wrażenia.
- Matsuri, zgódź się, zgódź! – Skakała przy niej, pociągając ją lekko za rękę. No nie da się ukryć, że zawsze chciała, aby jej najlepsza przyjaciółka i najlepszy przyjaciel byli razem.
- Hanabi – warknęła Matsuri. – Przecież to nie na poważnie głupia! Zresztą Daisuke nie wygląda, jak tatuś Naokiego – burknęła. – Ja jestem z nim, chociaż spokrewniona… Daisuke wstawaj z tej ziemi, przygłupie! – Zawołała do kolegi, które klęczał a ziemi na czworakach i udawał stan depresyjny.
- Został właśnie odrzucony, a ty jeszcze kopiesz leżącego – powiedział Konohamaru. – Dobra, no to chodźmy do sklepu po chipsy. Wszyscy skinęli głowami i ruszyli w stronę sklepu, zostawiając Daisuke samego.
            Dołączył do nich po kilku chwilach, znudziło mu się ubolewanie nad swoim losem. Wiedzieli czego chcą, więc od razu ponieśli swoje kroki do działu z niezdrowym żarciem. Konohamaru robił za czerwonego kapturka, bo miał czerwoną bluzę i koszyczek w ręce. Daisuke wziął Naokiego na ramiona i z tamtego miejsca miał rzucać paczkami chipsów w Konohamaru, to znaczy do koszyczka. Po chwili jednak podszedł do nich pracownik sklepu i okrzyczał… a właściwie to zdrowo opierdolił.
- Przepraszamy… - cała trójka stała przed pracownikiem ze spuszczonymi głowami.
- Już nie będziemy – zarzekł się Konohamaru. W chwili, kiedy odeszli szukać dziewczyn. Odetchnęli z ulgą. – Czułem się, jak na odpowiedzi z chemii – wzdrygnął się, na tym przedmiocie nie ma żartów, w dodatku, jak profesur Kurenai ma okres… - tyle zła w takiej pięknej kobiecie…
            Znaleźli swoje koleżanki w dziale z różnymi pielęgnacyjnymi środkami. Daisuke oczywiście musiał wszystkiego dotknąć, sprawdzić czy spróbować. Wiele z tych rzeczy ma w domu, znaczy jego siostra ma, ale co moje to i twoje, nie? Zresztą niektóre z tych rzeczy mu się przydają, dlatego jest tak bardzo ładny. A siostra się złości, a złość piękności szkodzi, więc wygrywa. Matsuri przewróciła oczami, co za metroseksualista.
- Tak w ogóle ładna mowa…
- Nabrałaś się? – Wyszczerzył się głupio, a Matsuri popukała się w czoło. W życiu, Daisuke jest zbyt narcystyczny, w dodatku podbierałby jej kosmetyki. Prędzej czy później, by go zajebała. – Wiesz, jakbyś faktycznie była w ciąży, a jakiś debil cię z tym zostawił, to bez wahania poświęciłbym się jeszcze raz.
- Dai… - chłopak mruknął pytająco. – Zamknij się już. Wolałabym wtedy być szczęśliwa.
            Kolejny kosz, jak ona może być taka pewna, że znajdzie kogoś lepszego, mając taką twarz. Niewiarygodne. Wtedy doszło do nich, że nie ma przy nich Naokiego, ani Hanabi, ani Konohamaru. Matsuri od razu się przeraziła i z paniką zaczęła rozglądać się po sklepie. Gdy wybiegła zza regału to zderzyła się z wychodzącym stamtąd Konohamaru. Nie przykuwając wielkiej uwagi do tego, że boli ją siedzenie, w momencie, gdy zobaczyła przy nich Naokiego, odetchnęła z ulgą i swobodnie opadła na ziemię, ale nie było czasu na uspokojenie. Konohamaru zaczął nią potrząsać.
- Matsuri znalazłem tatę dla Naokiego! – Wykrzyczał szczęśliwie i pomógł jej wstać.
- MY znaleźliśmy… - poprawiła Hanabi z przekąsem.
- No tak! Team HanAru!  - Właśnie wymyślił te nazwę. – Spodoba ci się, on też jest rudy – stwierdził i wskazał brzydko palcem na chłopaka za nim. Ten trochę chyba nie ogarniał, o co chodzi. Dlaczego jego rudość jest istotna i… właściwie nie wiedział, co tu robi. – Wabi się Gaara Sabaku, lubi chipsy paprykowe i M&M’sy, i… jest stary! Ma dwadzieścia na karku! Kandydat idealny!
- A ja to nie jestem idealny? – Prychnął Daisuke.
- Na tobie świat się nie kończy – uświadomiła Hanabi. Dai się obraził, obrócił się i kucnął na podłodze z założonymi rękami i udawał, że płacze. Naoki się zaśmiał, jaka dzidzia z tego Daisuke. – W każdym razie Gaara to jest Matsuri Akasuna – Hanabi popchnęła chłopaka w jej stronę.
- Zaraz, chcę o coś zapytać – w końcu udało mu się dojść do słowa. – Na co ja się właściwie zgodziłem?
            Sytuacja z przed chwili wyglądała mniej więcej tak: Gaara sobie sprawdzał ceny na swoich ulubionych cukierkach i zastanawiał się, pudełko cukierków czy dwie duże paczki chipsów. Wtedy podeszła do niego ta trójka i się przedstawiła szybko, nawet nie zapamiętał ani jednego imienia. Przedstawił się, a oni zapytali ile ma lat. Na podanie odpowiedzi powiedzieli, że super i zapytali czy im pomoże. Sądził, że chodzi o podanie czegoś z wyższej półki albo kupić im piwo, więc powiedział ok i zaczęli go ciągnąć do… do Matsuri. Dziewczyna plasnęła się w czoło. Konohamaru razem z Daisuke, któremu już przeszło, zaczęli tłumaczyć cały plan.
- To pomożesz?
- No nie wiem czy tak wolno… - stwierdził Gaara. – Skoro ojciec chłopca nie chce narażać dziecka na rozczarowanie oceną jakiś prostaków to powinniście to uszanować.
- Gaara ma chyba racje – przytaknęła Hanabi.
- Dupa! – Zawołał Daisuke, by zwrócić na siebie uwagę. Ukucnął przy Naokim. – Spójrz temu maluchowi w oczy i powiedz, że się nie zgadzasz i miej świadomość, że nie zdobył przez ciebie pucharu, o którym marzy! – Wygłosił kolejną ze swoich wspaniałych mów, a następnie szepnął coś Naokiemu do ucha.
- Sabaku… - zaczął Naoki i w momencie jego oczy zaczęły się szklić. Wyglądał, jak słodki szczeniaczek. – Proszę… - obejrzał się na Daisuke, z ten wyciągnął do niego kciuk. Dobry jest. Gaara westchnął ciężko.
- Dobra… pomogę.
            Oczywiście w ruch poszły okrzyki szczęścia i boju. Najpierw musieli jednak zapisać się na ten konkurs. Hanabi, Daisuke i Konohamaru trzymali kciuki i zostawili ich z pełnieniem formalności, sami przyglądali się konkurencji. No jakby chodziło o wygląd to Naoki, by miał pierwsze miejsce bez problemu. Tymczasem Matsuri i Gaara zbliżali się do stolika. Naoki trzymał chwilowego tatusia za rękę, patrząc zachłannie na statuetkę. Musi ją mieć!
- Witam państwa – przywitała się miło kobieta. – O to szczegółowy plan konkursu, proszę jeszcze wypełnić zgłoszenie.
- Ja to wezmę, a ty wypełniaj – zadecydowała Matsuri i zaczęła czytać szczegóły konkursu. Składał się z kilku etapów, najpierw miał się przedstawić, potem coś narysować , pokazać swój talent i wystąpić w jakimś stroju… skąd ona go wytrzaśnie?! Gaara robił, jak dziewczyna kazała, wpisał jej imię, swoje imię… i potem zaczęły się schody.
- Matsuri – zawołał, a kobieta, która dała mu formularz, spojrzała na niego dziwnie. – Co tutaj piszę? Nie mam okularów – wymyślił sobie wadę wzroku
- Imię dziecka – prze czytała na głos i wróciła do czytana kartki. Gaara wydymał usta. Zero pomocy.
- No… to… jak on miał na imię?
- Naoki – przypomniała dziewczyna, a po chwili zauważyła wzrok kobiety. Trzepnęła, więc Gaarę w łeb, tak dla niepoznaki. Jęknął z bólu. – Nie pamiętasz imienia naszego dziecka, durniu?!
- Nie byłem pewny… - wtem zrozumiał o co Matsuri chodzi. – ekhm, to znaczy… bo ja… mam sklerozę.
- I setki dzieci na boku – prychnęła Matsuri.
- Data urodzenia… - przeczytał i spojrzał wymownie na dziewczynę.
- Dawaj to – odepchnęła chłopaka od stolika i sama zabrała się za wypełnianie. Naoki, szósty stycznia. Matsuri, siedemnasty września. Gaara… trzydziesty luty.
- Trzydziesty pierwszy – poprawił ją. Zagryzła wargi, aby nie wybuchnąć śmiechem.
            Kobieta wolała w to za bardzo nie wnikać. Jacyś dziwni ci rodzice. Biedne dzieciątko. Po chwili odeszli na stronę i razem szykowali się do planu konkursowego. Podeszli do nich także przyjaciele i na każdą kategorię mieli pomysł, z wyjątkiem talentu…

            Miyuki szła razem z Keichiro do jego akademika, odbywała się tam impreza, na którą chciał iść już od jakiegoś tygodnia. Nie mogła go zawieźć i odwołać, w końcu była jego dziewczyną. Sama nie lubiła za bardzo imprezować… to jest, ceniła sobie wypady do różnych restauracji czy do kina lub na spacery, jednak takie imprezy to nie jej bajka. Tutaj chodzi jedynie o to, aby się upić… a nie za bardzo chciała widzieć Keichiro w takim stanie. Jeszcze w trakcie imprezy miał do niej pretensje o to, jak się ubrała. Inne dziewczyny się ubrały lepiej. Spojrzała na wskazany dla niej autorytet. Jakaś dziewczyna w miniówce i bluzce… heh „bluzka” to była jakaś szmatka, odsłaniała pępek i miała spory dekolt. Chciał, aby się, jak szmata ubrała?
- Chyba sobie żartujesz… - bąknęła i odwróciła w jego stronę. Odpowiedział jej na to psotliwym uśmiechem i objął ramieniem. Pocałował jej czoło, a ona bardzo lubiła takie gesty. – Nie gap się na inne – wydymała usta w złości.
- Dlaczego?
- Jak to dlaczego? Bo jesteś ze mną – stwierdziła. On był niemożliwy w tych swoich droczeniach.
- Chcesz zatańczyć? – Obejrzała się za siebie. Chciała tańczyć, muzyka była fajna, ale… ci wszyscy ludzie tańczyli w taki wulgarny sposób. Ocierali się o ciała nie tylko swoich partnerów, ale i innych.
- Nie… - przewrócił oczami. Tylko nie i nie. –  Nie pij tyle…
- Miyuki wyluzuj i zachowuj się na swoje dwadzieścia lat, a nie pięćdziesiąt – skrzywiła się na to zdanie. Wcale się tak nie zachowuje! Wziął ją za rękę i zaprowadził do stolika z wyłożonymi drinkami i po zastanowieniu wziął jedną szklankę i wcisnął w ręce dziewczyny. – Masz, napij się – Miyuki spojrzała na to z lekkim przekąsem. – No dajesz mała. Gwarantuję, że po tym w końcu wyluzujesz.
- Nie chcę…
- Nie psuj mi imprezy.
            Westchnęła ciężko, niech mu będzie, jednak nie straciła swojej przezorności odłożyła szklankę z nieznanym drinkiem i wzięła coś, co już wcześniej próbowała. Mojito. Ale i tak okazało się znacznie mocniejszym trunkiem, niż zazwyczaj. W dodatku dla zabawy namówił ją na wypicie całości jednym duszkiem. Och, kurna, nigdy więcej. Zakręciło się jej od tego w głowie. Podparła się o stolik.
- W porządku? – Zapytał rozbawiony Keichiro.
- Tak tylko… to było za szybkie tempo.
            Uśmiechnął się do swojej dziewczyny, a następnie wolnym i delikatnym ruchem złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Zaczęli się całować, co Miyuki wykorzystała, bo mogła zamknąć na chwilę oczy, wesprzeć na jego ciele i uspokoić wirowania w swojej głowie. Keichiro uniósł ją do góry, sadzając jej drobne ciało na stolik. Z zewnątrz pocałunek wyglądał bardzo ponętnie, ale w akademikach nikt na takie coś ni zwracał uwagi. Keichiro wprosił się do jej ust językiem, a przez to pocałunek stał się mokry i namiętny. Jego dotyk również zmysłowo i bez oporów wędrował po ciele dziewczyny. Zaciskał jej pupę z wielkim niedosytem, aż w końcu położył swoją rękę na jej udo i zaczął podciągać jej luźną po kolana sukienkę w górę. Gdy udało mu się podwinąć materiał włożył pod niego swoją rękę, a w momencie, gry otarł się o miejsce intymne Miyuki, ta z paniką go od siebie odepchnęła.
- Co ty wyprawiasz? – Przeraziła się tym, przez chwilowe zaćmienie umysłowe nawet nie zauważyła, jak się do niej dobiera i przekracza granice jej przyzwoitości.
- Spokojnie maleńka. Zaufaj mi – docisnął ją do siebie i ponownie zmierzał ręką we wcześniejsze miejsce. – Zrobię ci dobrze…
- Nie – odepchnęła go i zaskoczyła ze stołu. – Nie chcę.
- Nie chcesz pić, nie chcesz się zabawić ani nie chcesz tańczyć…
- Chcę, ale nie w taki sposób… nie uważam, że do dobrej zabawy potrzebny jest seks czy alkohol – bąknęła. Nie została wychowana bez wpojenia sobie żadnych zasad, musiał to uszanować.
- Umrzesz w samotności z takimi poglądami – stwierdził lekceważąco. – Owszem a się bawić bez tego, ale z tym można bawić się lepiej – zapowiedział chłonąc krótko jej usta. – Chętnie ci to udowodnię – kolejny raz ucałował jej usta, kącik ust, policzek, a ona zadrżała z podniecenia. Nawet z Banrim nigdy się nie przymierzała do takich rzeczy.
- Ale… ja chcę to zrobić z kimś, kogo kocham… - gdyby Banri zrobił pierwszy krok to… pewnie by mu się oddała. Z Keichiro jest stanowczo za krótko, choć ją pociąga.
- Nie kochasz mnie?
- A ty…? – Uśmiechnął się łagodnie.
- Pewnie, że tak – odpowiedział bez krzty zawahania. Mówił tak tylu kobietom, że teraz wyznanie miłosne stało się dla niego tylko pustymi słowami. Pocałował jej szyję, jej ramię. – W innym razie bym ci tego nie proponował… chciałbym usłyszeć, jak jęczysz - Miyuki spuściła głowę i zagryzła usta. – Ale nie musimy od razu uprawiać seksu.
- Nie?
- Skarbie – pocałował ją czule w czoło. – Zabawić się można na różne sposoby – uśmiechnął się. Lubił dziewice, są takie niewinne i ciekawe na nowe doświadczenia. Lodzik, mineta, oral, palcówka do wyboru do koloru. Miyuki wiedziała, o co mu chodzi, ale wolała inne zabawy, gry planszowe albo coś. Podał dziewczynie kolejnego drinka. – Na odwagę.
             Chwilę wpatrywała się w pomarańczowy kolor swojego drinka z pewną dozą obawy. Jednak… twierdzi, że ją kocha, jest dobrą dziewczyną. Wiele potrafi dać swojemu partnerowi, aby go uszczęśliwić. Zresztą nie tylko partnerowi, ale ogólnie drugiej osobie. Zawsze tak było. Zacisnęła mocno oczy i wypiła całą zawartość, krzywiąc się niemiłosiernie.
- Ładnie – stwierdził również dokańczając swój napój. – To teraz chodźmy w jakieś ustronne miejsce – złapał Miyuki za rękę i zaczął ciągnąć w stronę jakiegoś składziku. W pewnej chwili jednak się mu wyrwała.
- Zaczekaj, muszę do ubikacji.
            Nie czekała nawet na jego odpowiedź tylko udała się w kierunku toalet. Chciała, choć na chwilę uciec od tłumu, zabarykować się w ciszy i spokoju i na spokojnie pomyśleć, co ona właściwie chciała zrobić i na jakiej podstawie. O kilku krokach zderzyła się z jakąś inną dziewczyną, przez co oblała ją swoim własnym drinkiem. Jakby tego było mało tą dziewczyną okazała się Kaoru. Posłała Miyuki mordercze spojrzenie.
- Patrz, gdzie leziesz pokrako! – Warknęła przenosząc szklankę z jednej ręki do drugiej i strzepując z tej mokrej kropelki wody. – Przez ciebie jestem cała mokra!
- Po co mi to mówisz? Ja w ciebie nie wejdę – sarknęła. Alkohol dodawał odwagi i rozplątywał język. Doskonale to po niej było widać. Wtem podszedł do niej Keichiro zapytać, co się stało. Kaoru od razu wykorzystała okazje.
- Oczywiście, bo wolisz, aby to Sasori wchodził w ciebie! – Miyuki zmarszczyła brwi.
- Sasori, kto to? – wtrącił Keichiro, zauważył, że dziewczyny się znają, a on o czymś chyba nie wiedział.
- Nikt…
- To jej szef – prychnęła wyjaśniając sytuacje – I mój były facet. Rozstaliśmy się, bo twoja laska to rozpustna dziwka! – Warknęła pogardliwie, a Miyuki spoliczkowała natychmiastowo dziewczynę.
- Zamilcz! – Krzyknęła, a potem zwróciła się do Keichiro – Nie słuchaj jej, ona kłami… - nie zdążyła dokończyć, bo Kaoru oblała jej twarz swoją zawartością szklanki, lekko ochlapała Keichiro i trochę się na to zdenerwował, bo miał na sobie ulubioną bluzę. Kaoru uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ups – sarknęła. – na przyszłość odpierdol się od cudzych facetów.
- Nie moja wina, że nie potrafiłaś utrzymać go przy sobie, nawet rozkładając przy tym nogi!
- Uważasz się za lepszą ode mnie?!
- Takie są fakty – Miyuki uśmiechnęła się złośliwie.
- Ty jebana cipo!
            Po tym wykrzyknięciu rzuciła się z pięściami na Miyuki, przez co z łatwością upadły obydwie na podłogę, jak to kobiety bardziej to była szarpanina, niż walka, ale oczywiście niewielka grupka osób ich otoczyła, bo ktoś krzyknął, że laski się biją. Miyuki w końcu pociągła Kaoru z łokcia w żebro i zepchnęła ze swojego ciała. Idiotka, pewnie każdy zobaczył, jakie ma na sobie majtki. Czuła się zażenowana. Wstała z podłogi i palcami zaczesała swoje rozczochrane włosy, wtedy wstała również Kaoru i nie zamierzała przestać fizycznej walki. Podeszła ostro do Miyuki i ponownie złapała ją za włosy i przyciągnęła ją do siebie, wstrzymując jej ruchy. No to Miyuki,, nie mając innego wyjścia, ugryzła ją w przedramię. Kaoru pisnęła i się od niej odsunęła.
- Suka mnie ugryzła – nie chciała tego robić, ale w innym przypadku, by ją udusiła.
            Wtedy to została pociągnięta przez Keichiro na stronę. Wczas zareagował, no lepiej późno, niż wcale. Był wkurzony to wręcz od niego buchało. Nalał sake do dwóch plastikowych kubeczków jakoś na poziomie jednej trzeciej. Podał jeden kubek Miyuki i nakazał pić.
- Nie, nie chcę już – nie czuła się zbyt dobrze, więc wolała nie ryzykować kolejnym alkoholem w ustach.
- Kim jest ten gość?
- Kto….?
- Nie rób ze mnie durnia, dobrze ci radzę! Ten, o którym tamta dziewucha wspominała - Miyuki oparła głowę na ścianie. Nie lubiła przesłuchań, ale opowiedziała mu mniej więcej o Sasorim. – Sypiasz z nim?
- Słucham? Nie! Oczywiście, że nie! – Zarzekła się.
- To, dlaczego tamta twierdzi inaczej?! – Szarpnął ją ostro za ramię, ale Miyuki się wyrwała.
- Nie wiem, bo jest głupia? – Zaśmiała się lekko. – To bardzo możliwe.
- A może mnie okłamujesz?
- Nie, mówię prawdę – uniosła się. – Keichiro nie rób scen.
- W porządku, zaraz się o tym przekonamy…
             To powiedziawszy szarpnął ją za ramię i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku. Miyuki miała dość tego wieczoru, pewnie ciągnie ją do tej głupiej Kaoru. Szumiało jej w głowie, a też sam Keichiro nie był tak zupełnie trzeźwy trzymał się ściany prowadząc ją po korytarzu. Aż zmierzyli do celu, jednego z pokojów akademickich. Powiadomił ją, że tutaj mieszka i zaprosił do środka pokój był podzielony na dwa sektory, gdzie w jednym spał jego współlokator, a w drugim on. Pociągnął ją do tego swojego i zamknął za nią drzwi. Miyuki rozglądnęła się po tym niewielkim metrażu. Cóż, to chyba typowy męski pokój. Spojrzała na Keichiro.
- Co robisz…? – Chłopak zrzucił z siebie koszulkę eksponując swoje mięśnie, a potem zaczął grzebać przy swoim pasku od spodni. Jakoś nie dochodziło do niej racjonalne wyjaśnienie tej sytuacji.
- Zaraz sprawdzę, czy się nie puściłaś z tamtym sukinsynem i dalej jesteś dziewicą – zamrugała zdezorientowana.
- Żartujesz sobie? – Ściągnął pasek ze szlufek i pociągnął za niego stwarzając przerażający dźwięk.
- Jestem bardzo poważny. Na łóżko – rozkazał, wskazując podbródkiem na mebel.
- Nie, ja stąd wychodzę – oznajmiła stanowczo i spróbowała go wyminąć, ale zatrzymał ją i odepchnął w tył tak mocno, że upadła na podłego, wcześniej uderzając mocno plecami o krawędź. – Zwariowałeś?! To boli!
- To się słuchaj – odparł oschle i szarpnął ją mocno za ramię rzucając na łóżko, a następnie usiadł na niej okrakiem. Próbowała go z siebie zrzucić, ale bezskutecznie. Przyblokował jej ręce.
- Będę krzyczeć! – Zagroziła.
- I kto cię usłyszy? Wszyscy imprezują na korytarzu – uśmiechnął się triumfalnie i włożył swoją wolną rękę pod jej sukienkę, aby zsunąć z niej majtki. Wtedy Miyuki uwolniła jedną z swoich rąk i zablokowała jego ruch.
- Nie! Przestań proszę! – W odpowiedzi wymierzył jej siarczyste uderzenie w twarz. Nie ze strachu, a z bólu zaczęła płakać.
- Zamknij się – warknął, a następnie obrócił jej ciało. Wszakże na brzuchu ma mniejsze pole do manewru. – Nie zrobię ci nic nieprzyjemnego – odgarnął jej włosy na bok, nie zwracając uwagi na jej płacz. – Będzie fajnie, zobaczysz.
- Proszę zostaw mnie, Keichiro! – Przypuszczała, że po alkoholu jest w stanie ją uderzyć, ale nie zgwałcić. – Nie, nie! - Wołała, czując, że jej bielizna osuwa się z jej nóg. – Pomocy! Proszę! – Keichiro nachylił się do niej i zaczął ją całować po szyi. Musiał się rozkręcić, zanim w nią wejdzie.
- Twoja kiecka mi trochę przeszkadza… nie masz nic przeciwko? – Zapytał retorycznie i siłą zerwał jej jeden rękaw sukienki. Wykorzystała okazje, że rozluźnił uścisk na jednym z jej boków i odchyliła się mocno w tył uderzając go łokciem i sprawiając, że spadł z jej ciała i z łóżka. – Kurwa… - natychmiast poderwała się z łózka i mknęła w stronę drzwi, ale zdążył złapać ją za nadgarstek i zwalić obok siebie na podłogę. W czasie upadku uderzyła się mocno w głowę i jej świadomość zanikała i pojawiała się. Chciałaś być sprytna, ale jestem sprytniejszy.
- Mój brat… on cię zabije… - wymruczała cicho, a jej głowa samoczynnie kręciła się na boki.
- Nie radzę ci o tym mówić, bo moi kumple też zakosztują twojej cipy – zagroził. Nie miała siły się sprzeciwiać. Teraz jest całkowicie podatna losowi… wtem usłyszała brzdęk, a Keichiro upadł nieprzytomny obok niej. Za nim stał jakiś chłopak, który pieprznął jej oprawce patelnią w głowę.
- Nic ci nie jest? – Zapytał jej, pomagając wstać na nogi. Lekko się zawstydził i obrócił głowę w bok. Niechcący spojrzał pod jej sukienkę, ekhm! – Wszystko dobrze, Miyuki? – Iseo przyłożył dwa palce do szyi współlokatora, by sprawdzić puls.
- Nic mu nie jest? – Zamiast odpowiedzieć to zadała pytanie.
- Nie, tylko stracił przytomność. Chujowa ta patelnia – zażartował sobie. – Możemy iść?
- Ta… nie. Moja… moja bie… - nie potrafiła dokończyć, ale Iseo domyślił się, o co chodzi, raz z nią rozglądnął się po pokoju i po chwili zauważył skrawek materiału pod nogą Keichiro. Wyciągnął je stamtąd.
- Tutaj masz – podał jej, a ona je wyrwała z jego rąk z niemałym rumieńcem. – Przepraszam za ten nietakt… - podrapał się zakłopotany w tył głowy. Miyuki od razu ubrała bieliznę pod sukienkę. – Daj rękę – poprosił i pomagał jej przeprawić się przez podłogę.
            Nie zamierzał na tym skończyć, wolał ją zaprowadzić pod sam dom. W czasie drogi przez korytarz zauważył, jak nieustannie trzyma swój naderwany bok sukienki, aby nie odkrywał jej piersi. Kazał jej się zatrzymać i zdjął z siebie swoją czarną bluzę z kapturem i nakazał ją ubrać Miyuki. Zrobiła, o co prosił, była taka długa, że zakrywała nawet jej tyłek. Uśmiechnął się lekko i wyprowadził ją z akademika, choć był wołany przez niejednego imprezowicza.
- Wybacz, ale nie mam samochodu… mógłbym pożyczyć od kumpla motor, ale w sukience… - Miyuki przytuliła się do swojego wybawcy, sprawiając, że przestał mówić. Poklepał ją po plecach. – Już dobrze, nie przejmuj się – wbrew jej samej załkała na głos. – Nie płacz… poważnie mówię, nie wiem, co wtedy robić – a w kieszeni nie miał żadnych chusteczek…
- Dziękuję ci Iseo – powiedziała w końcu, a on się uśmiechnął i odciągnął od siebie. Miał bluzkę z długim rękawem, więc ściągnął go na dłoń i przetarł jej słone łzy.
- To tylko rękaw, więc się nie wysmarkasz. Po prostu przestań płakać – przytaknęła, starają się osuszyć oczy, wiatrem przez machanie swoimi dłońmi. Iseo ujął jej podbródek i odwrócił delikatnie w bok. – Nienawidzę tego bydlaka… - zaczerwienienie na jej policzku wciąż się utrzymywało. – boli?
- Nie… już przestało, – ale jej głowa nadal bolała. Nie wie, o co przywaliła, ale bardzo porządnie. – Keichiro trochę dużo wypił na imprezie… no i przez jedną osobę…
- Nie broń go Miyuki - szli spacerem, wyznaczoną przez Iseo drogą. – Wiem, jaki jest. Nie jesteś jego pierwszym workiem treningowym, ale… - odwrócił się w jej stronę i szedł tyłem. – Proszę, skończ z nim. Nie zawsze bę…! – Potknął się o coś i przewrócił nie dokańczając swojej wspaniałej wypowiedzi.
- Nic ci nie jest? – Ukucnęła przy nim i podała rękę, aby mu pomóc.
- Nie – wstał. – Dupa mnie trochę boli, ale pewnie ktoś ma maść na ból dupy, bo jak nie potrzebuje to pytają czy chce – zaśmiał się i wprawił także Miyuki o uśmiech. – W każdym razie zakończ, bo nie zawsze będę w pobliżu, aby ci pomóc.
- Wiem… w ogóle, dlaczego przyszedłeś tak późno?! – Bąknęła z wyrzutem, aby zmienić temat i odciążyć powagę atmosfery. – Pewnie szedłeś do sklepu po te głupią patelnię.
- Ej, ej nie obrażaj patelń! Nie oglądałaś „zaplątanych”? Patelnie powala nie jednego oprycha! A tak poważnie to wszedłem, gdy usłyszałem, jak ktoś chyba spadał z łóżka.
- To co do wtedy robiłeś?
- Nie chcę o tym mówić – stwierdził pogodnie. – Daleko stąd do twojego domu?
- Ale ten… mój dom jest w drugą stronę…
- To, czemu nic nie mówisz? – Nadąsał się.
- Nie pytałeś…
            Zmrużył na nią oczy żartobliwie i poczochrał po głowie. Nakazał jej wyznaczać drogę i ruszył obok niej. Miyuki przyglądała mu się chwile, gdy wypowiadał się dość sceptycznie na temat tej imprezy i w końcu wtrąciła mówiąc, że nie potrafi się ubierać. Ciuchy w ogóle do siebie nie pasowały w dodatku miała na sobie jego bluzę, a on pod nią miał bluzkę z długim rękawem…? Tak się nie godzi ubierać w takie ciepłe dni. Był trochę zdzwiony, że zmieniła temat, ale w każdym razie bąknął, aby się zamknęła. Nie ma dziewczyny, która by mu pomagała się ubierać. Nagle Miyuki się zachwiała, przez ból głowy, tak, więc Iseo zdecydował, aby weszła na jego plecy. Zaniesie ją, nie bardzo chciała, ale była do tego zmuszona przez ból.
- Tylko nie zaśnij – powiedział po kilku krokach. – Nie wiem gdzie mieszkasz – w innym przypadku nie miałby nic przeciwko, Miyuki była leciutka i bardzo ładnie pachniała. Mógłby się zatrzymać w czasie.
- Nie zasnę – zarzekała się, a po chcieli wymierzyła mu buziaka w policzek. – Dzięki za wszystko.

            Około dziewiątej rano Sasori był w przydrożnej piekarni i zakupywał pieczywo na śniadanie. Dobrze jest czasem posiedzieć sobie sam na sam w domu, ale na dłuższą metę by tego nie zniósł. Po prostu. Za bardzo przyzwyczaił się do obecności Naokiego, do jego nieustannego wołania tato, oglądania bajek i śpiewania przy tym piosenek czy nawet samego rozrabiania. Zakupił chleb, bułki i kilka drożdżówek i ruszył w stronę mieszkania. Na klatce schodowej panował drobny ruch, bo wprowadzali się nowi sąsiedzi, z tego, co słyszał to jakiś starszy człowiek z wnukiem. Właśnie wspinał się po schodach jakiś chłopak w kapturze, noszący dość spore pudło i źle odliczył schody. Byłby wyrżnął o betonową ziemię, gdyby Sasori nie złapał go za bluzę i nie zatrzymał.
- Ostrożnie… - powiedział, a wtedy zobaczył twarz chłopaka. – Och… Hiroya o ile dobrze pamiętam.
- Taa, a ty to, kto? – zapytał odstawiając pudło na ziem. Sasori przewrócił oczami, a podobno sklerozę ma się na starość. Nie zamierzał się przypominać, rzucił krótkie nieważne i oddalił się do swoich drzwi. – Żartowałem. Sasori, brat Matsuri i tata Naokiego – uśmiechnął się lekko.
- We własnej osobie. Wprowadzasz się?
- Nie mam wyboru, zamieszkam z dziadkiem w ramach kary – wzruszył ramionami i wykopał sąsiedzkie drzwi. Wpakowując tam pudło.
- Hiroya przestań się grzebać i zawracać głowę innym. Jazda, zostało jeszcze sporo do przeniesienia – zarządził mężczyzna, a nastolatek chyba nie był zadowolony z obecności dziadka.
- To może byś mi pomógł. Większość tego gówna jest twoja – bąknął pod nosem, schodząc ze schodów.
- Chyba za długo już wszyscy robili coś za ciebie – odpowiedział głośno, ale Hiroya nic sobie z tego nie robił. – Mam nadzieję, że nie będziemy sprawiać kłopotów sąsiedzie – zwrócił się do Akasuny.
- Och tak – odchrząknął. – Sasori Akasuna – przedstawił się.
            Z tej krótkiej sąsiedzkiej pogadanki dowiedział się, że mężczyzna jest kombatantem wojennym i teraz wziął na siebie wychowanie wnuka, bo sprawiał bardzo dużo problemów, a od śmierci młodszego brata było tylko gorzej. Chciał zapytać z ciekawości, jakie problemy robił. Bądź, co bądź, będzie jego sąsiadem, w dodatku bywał na komisariacie i to zakuty w kajdanki! Jednak rozmowę przerwało przybycie Naokiego z Matsuri i rzecz jasna Daisuke. Trzylatek przytulił się do taty, tak się za nim stęsknił.
- Dobra dosyć, odsuń się Naoki – Dai klasnął na dzieciaka, odganiając go. Gdy to zrobił Sasori podniósł się z klęczków. – Teraz ja! – Zawołał Daisuke wtulając się do Saso. Nie był z tego zadowolony.- Doktorze, wygrałem konkurs! – No dobra, słysząc tą wiadomość, pozwolił mu się ściskać.
- Gratuluję… a teraz mnie puść – Naoki śmiał się w najlepsze z ich wygłupów. – Daisuke, kurwa – syknął.
- Tato, tato, tato! – Zawołał Naoki. – A ja jestem najfaniejszym dzieckiem!
- Wiem synu – w końcu udało mu się i oderwać od Daisuke, który go usilnie obrócił od towarzystwa. Dlatego dopiero, gdy się obejrzał, zobaczył posrebrzaną statuetkę i jakąś kopertę w rozmiarze A5. – Co to jest…?
- Mam puchar tato! Jestem taki fajny! – Zawołał dumnie.
- Okej, nie gniewaj się na mnie, ale wystartowaliśmy w konkursie, który był organizowany w centrum – Sasori się skrzywił, nie pochwala takich rzeczy, no, bo jak można wybierać spośród dzieci najlepszego. Zamiast uczyć równości to kreują dzieci na pozerów. – Ale zdobyliśmy drugie miejsce.
- Co jest nie fair, bo ta dziewczynka pokazała majtki! – Oburzył się Daisuke. – Podciągała swoją sukienkę, aż pokazała swoje różowe majtki w serduszka. Oburzające, jak ludziom może się to podobać?
- Musiałeś się dobrze przyglądać, skoro wiesz, jaki miały kolor i wzór – wtrącił Hiroya. Matsuri zaczęła się czerwienić i w ogóle gorąco jej się zrobiło na jego widok bez koszuli. – Cześć Matsuri, Naoki strzałeczka – zrobił z chłopcem specjalny uścisk dłoni.
            W czasie, gdy oni chwilę rozmawiali. Sasori otworzył kopertę i zajrzał do środka, było tam zdjęcie całej bandy dzieciaków… bandy, było ich zaledwie dziesięć. Bilety do jakiegoś hotelu trzygwiazdkowego na weekend w górach, Daisuke wtrącił z nagrodami dla pierwszego miejsca, prócz wyjazdu była jakaś sesja zdjęciowa czy coś no i tysiąc dolarów. Tysiąc dolarów… nie! Drugie miejsce jest okej! Przeczytał napis na statuetce.
- Dlaczego tu piszę, że to pierwsze miejsce?
- Ach Naokiemu bardziej się podobał. To dokonaliśmy podmiany – Daisuke uśmiechnął się szatańsko wolał nie wnikać, jak to zrobili. – Matsuri idziesz? Bo ja idę – powiedział do koleżanki.
- To pa – machnęła na niego ręką. – Hiroya, a może ci pomóc przy noszeniu tych gadżetów?
- Poradzę sobie – chyba by dostał opierdol od dziadka za zgodzenie się. – Ej Naoki, chcesz zobaczyć wiatrówkę?
- Nie! – Sasori, jak na zawołanie przyciągnął do siebie syna. – Nie chce – odpowiedział za niego.
- Chcę… - bąknął Naoki
- Nie pozwalam. Idziemy do domu moje najfajniejsze dziecko – uśmiechnął się i upychał go do mieszkania. – Do widzenia. Powiedz Hiroyi do widzenia.
- Do widzenia!



DEDYKACJA
Dla Was wszystkich z okazji Mikołajek :D :*

OD AUTORKI
No trochę sypie tymi rozdziałami, zamiast napisać jakiś OS XD znaczy taki "Dodatek" jest w toku pisania, ale nie wiem dokładnie kiedy wyjdzie ;) Cóż w każdym razie nie wiem czy się zmieszczę z ilością rozdziałów do października, więc jest okazja jest rozdział :P No jakoś to zniesiecie ;) Wiem, że strasznie się opierniczam na Waszych cudownych blogach i zamiast się poprawić to jest tylko gorzej, przepraszam :( Jak sobie mówię, dzisiaj zabieram się za czytanie i komentowanie to mam cholerną ochotę na pisanie... nawet te książki na papierze odstawiam na bok... termin "rozdział raz w tygodniu" to wielkie poświęcenie z mojej strony ;) Mam nadzieje, że to doceniacie, a rozdział się spodobał :) Mi się przyjemnie go pisało :D
Aha, rozdział sprawdzony przeze mnie i na szybko, korektorka się chyba nie wyrobiła.
(tak Ahiru, to jest kropka czystej nienawiści!)

SPOILER
Nie ma. Rozdział w poniedziałek, wytrzymacie xD

DATA
2014-12-08

4 komentarze:

  1. Hejoł!
    Wiem, dawno nie komciałam ale no... Ja mam lenia, przyznam się, a co!
    Dziękuję, że jednak dałaś ten rozdział, tyyyyyyyle w nim akcji!
    Na początku sobie myślę, że rozdział będzie taki la la la i wgl bajki, kwiatki, ufoludki! A tu bam!
    FRYZJER! KONKURS! PRÓBA GWAŁTU! NOWY SĄSIAD! Się dzieje!
    Czemu ja nie mam niegrzecznych, przystojnych sąsiadów?! No czemu?!!!
    Akcja z formularzem mnie rozwaliła, ale ty o tym dobrze wiesz! :D
    Ta akcja z Mi no nieeee, po prostu nieeee. Tyle się działo,no myślałam, że ja zgwałci! O.O
    A tu ratuje ją patelnia xd Oglądałam Zaplątanych i wyjątkowo sobie tą scenę wyobraziłam :D
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, no bo jak Mi dotarła TAK do domu i zobaczył ją jej brat to uuuuuuuuu, będzie się działo! Aż mnie korci by się dowiedzieć, czemu mi się wydaję, że to Saso oberwie?
    Tak jakoś....
    W sumie na jego reakcje też nie mogę się doczekać! Bo zapewne Miyuki przyjdzie do pracy z tymi siniakami, albo wcale nie przyjdzie! No ale ja wiem, że będzie się działo!
    Naoś wygrał konkurs,( w sumie to zajął drugie miejsce, ale puchar ma pierwsze, więc kto mu udowodni XD ) no nie mogło być inaczej! Po prostu tak musiało być!
    Coś czuję, że jak pojadą do tego hotelu gdzieś tam to Mi też pojedzie,a wtedy.... ! :D
    No to kończę,
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo! :D

    Dziś wstałam o dopiero o 8 i o 19 wstałam. Prawie całe Mikołajki mnie ominęły :/ dlatego postanowiłam zrobić sobie prezent i przeczytać kolejny rozdział :D Wchodzę sobie na Twojego bloga, a tu taka niespodziewanka i jest już rozdział 50 :D Wiesz jak uszczęśliwić człowieka :3 No ale przejdę już do rzeczy ;p


    No tak po co się myć? XD Zresztą jedno przysłowie mówi, że częste mycie skraca życie XD Też nie ufam fryzjerom. Oni po prostu wpadają w jakiś trans i się zapominają. Dlatego za dużo obcinają XD przynajmniej taka jest moja teoria ;p Przefarbowanie nie pomoże. Rudy zostanie rudym na zawsze XD Chciałabym zobaczyć jak Saso pcha wózek z Deidarą XD Prawie jak dziecko z rodzicem :P Kiedyś słyszałam jak dwie dziewczyny rozmawiały o penisach swoich chłopaków XD Ciekawa rozmowa :D "żeby ci pogłaskała generała" najważniejsze jest użycie dobrego arumentu do przekonania do swojej racji XD
    Dzieci powiedzą wszystko, dlatego lepiej przy nich uważać na słowa. Sama o tym wiem z doświadczenia XD Mówi, że tayuya zrobiła mu loda,a jest tak brudny jakby on sam.. zresztą nieważne. To dziecko XD


    Nareszcie zabawa w Indian! :D Popłakałam się ze śmiechu czytając ten akapit XD Wow, Naoki wodzem :D Też kiedyś nim byłam, ale mój lud był jakiś do dupy, bo nikt mnie nie słuchał XD No tak! Chcą spalić jedyne kobiety w swoim plemieniu xd I co oni zrobią jak zostaną sami? XD Sama się prawie wzruszyłam czytając mowę Daisuke. To było takie piękne i prawdziwe :P Dai używa kosmetyków? Takich dla kobiet? Tego się nie spodziewałam XD W ogóle to Matsuri go nie docenia. Jest taki kochany i sprytny (o dziwo xd), a ona go spławia. Głupia baba XD Biedny Gaara, nie wiedział w co się wpakował XD O też mam urodziny w lutym. Znaczy nie w trzydziestym pierwszym XD w takim dniu chyba tylko Gaara się urodził XDDD


    Pozbyłaś się Karou i sie cieszyłam, dopóki nie przypomniałam sobie o Keichiro. Nienawidzę takich kolesi. I jeszcze ta jędza pojawiła się znowu. Ciśnienie mi się podniosło. Widzisz jak przeżywam Twoje opowiadanie ? XD Ale jest już ok, Iseo ją uratował. Też od razu przypomniałam sobie Zaplątanych :D To było okropne, że straciła te swoje piękne włosy.. no ale nieważne XD Trochę to mi się też nie podoba, bo ratować Miyuki ma Sasori, ale niech Iseo ma choć trochę radości w życiu :P Oby Keichiro mu nic nie zrobił.


    Hiroya wydaje się być całkiem fajny. Mam nadzieję, że go nie zmienisz jak Keichiro, bo naprawdę chciałabym, że bym było go trochę więcej w pozytywnych sytuacjach :D Daisuke szuka pocieszenia w ramionach Akasuny. W końcu jego siostra dała mu kosza, mógłby być milszy XD Czy Sasori wybierze się do hotelu z Miyuki? Powiedz, że tak! Pliiisss :D


    Ten rozdział (pomijając imprezę akademicką, bo byłam wystraszona) to cuuudo :D Wspomniałam zresztą, że się popłakałam ze śmiechu XD Przeczytam jeszcze raz go :D Mam nadzieję, że napiszesz o tym śwecie równoległym, już się na to strasznie napaliłam :D
    Z jednej strony mi smutno, że kończysz z pisaniem blogów, ale z drugiej się cieszę, że jest taka możliwość iż będę mogła zakupić Twoje dzieło w księgarni. Od razu mówię, że jeśli coś w tej sprawie zadziała to chcę o tym wiedzieć :D Także ten no.. Dziękuję za doprowadzenie mnie do płaczu, oczywiście z pozytywnego powodu :P

    Tradycyjnie pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No, hejka ;)
    Dei, kochany... Nie spodziewałam się, że kupi coś dla Nao, ale cóż... Każdy ma kiedyś dobry dzień, nie?
    Matsuri... Ooo... Szczerze, to jakoś średnio ją lubię. Jest mi dość obojętną postacią, ale dzisiaj to SZACUN. Polubiłam ją. Daisuke to kocham całym sercem i niech się w końcu zbierze. Ja chce, żeby Mats i Daisuke byli razem. On taki pozytywny jest i ogólnie to ubóstwiam ludzi takich jak on. Niech oni będą razem, proszę *_* Ogólnie to wszyscy w tej paczce są świetni. Konohamaru i Hanabi tak samo. Fajna z nich grupka ;)
    I ten konkurs... O słodki Naoki ^^
    Keichiro, nienawidzę cię i mam nadzieję, że brat Mi pozbawi cię kilku zębów. Dlaczego ona ciągle z nim jest?! Już wtedy, po tej akcji w klubie, powinna z nim zerwać! Już wtedy kiedy zorientowała się, że jest... taki. Już na początku powinna kopnąć go w dupę i jeśli już, to zająć się Iseo. A propo Iseo, to porządny z niego gość. Ta patelnia.. Prawidłowo! Bo co to, kurde ma być?! Heh... Zbulwersowałam się...
    Dobra, tyle ode mnie.
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń