1 gru 2014

ROZDZIAŁ 49.

                Kaoru nawet się nie zająknęła, gdy chwaliła się Miyuki swoim wspólnym życiem, które w pełni rozpocznie z Sasorim, gdy się do niego wprowadzi. Słuchaczka miała tego po dziurki w nosie, ten temat ją drażnił. Głównie z powodu tego, że się spóźniła i to nie ona wejdzie do tej rodziny. Kiedy były z Naokim w łazience, Miyuki kazała chłopcu myć ładnie ząbki, a Kaoru wyciągnęła ją na zewnątrz i oznajmiła, że lada moment wróci Sasori i sobie już może wyjść. Miyuki uniosła brew. Ona ją odprawia? Myślała, że to żart.
                - I tak już tu jesteś dłużej, niż powinnaś Miyuki. Jutro nawet się tu nie fatyguj, bo sama zostanę z Naokim.
                - Pozwolisz, że zostanę i Sasori sam mi to powie. – Chciała ją wyminąć, jednak Kaoru jej na to nie pozwoliła.
                - Nie, nie pozwolę. Po prostu wyjdź, Naoki powinien się do mnie przyzwyczajać – Kaoru się uśmiechnęła.
                - Sasori mówi mi o wolnym o wiele wcześniej, a nie z dnia na dzień, abym mogła sobie coś zaplanować.
                - Masz faceta przecież – warknęła Kaoru. – nie strugaj bardziej żałosnej, niż jesteś. – Denerwowały ją te wymówki, ojej nie ma co robić. – Nie masz własnego życia? Idź szukaj pracy. im wcześniej tym lepiej.
                Miyuki się skrzywiła. Chciała się tylko pożegnać z Naokim, ale nawet na to Kaoru jej nie pozwoliła.  Chciała się jej pozbyć, irytowała ją jej obecność. Kilka chwil po wyjściu z mieszkania opiekunki, w łazience rozległ się płacz dziecka i jego wołania do Miyuki. Kaoru przybrała na twarz zmartwioną minę i ruszyła do łazienki.
                - Co się stało Naoś? – Dziewczyna ukucnęła przy chłopcu.
                - Klew mi leci! – wyszlochał spanikowany. Kaoru zerknęła do zlewu. Faktycznie. – Gdzie jest Miyuki!
                - Wyszła już do domu – stwierdziła i oderwała trochę papieru toaletowego, aby przetrzeć dziecku buzię.
                - Ciemu nie powieciała mi papa? – Płakał i płakał, bo tyle się zdarzyło! Boli go buzia i leci mu krew! Chyba umrze, a Miyuki sobie poszła!
                - Stwierdziła, że jesteś za duży na takie rzeczy. – skłamała Kaoru, a w chwili, gdy przyłożyła mu papier do ust chłopiec mocno ją odepchnął. – Uważaj! – warknęła, bo niemal się przez niego nie przewróciła.
                - Boli mnie! – wykrzyczał, trzymając swój policzek. Kaoru za mocno go ścisnęła i wywołała ból.
                - Już dobrze, to tylko bolący ząb – Ukucnęła kolejny raz. – pewnie Miyuki ci daje za dużo cukierków – Tym razem ostrożnie przetarła mu twarz. – ale to się zmieni. Naoś, chciałbyś, abym to ja się tobą opiekowała?
                - Nie – powiedział i przekręcił głową.
                - Daj spokój, przy mnie nie lała by ci się krew  buzi – Beznadziejny argument, ale dzieci są głupie. Kupują każdą rzecz, która wyda im się bardziej korzystna.
                - Nie chcę! – krzyknął i kopnął Kaoru w kostkę. Syknęła groźnie.
                - Ja ci dam gówniarzu! – Uniosła rękę na chłopca.
                Jednak przed samym uderzeniem powstrzymało ją wołanie od drzwi Sasoriego, powiadamiające, że wrócił do domu. Właściwie to cieszyła się, że wrócił, bo nie wie jakby mu wytłumaczyła, że uderzyła mu syna. Naoki wybiegł z łazienki wymijając Kaoru. Ta wstała z klęczek i poprawiła się przed lustrem.
                - Tato, tato! Tatusiu! – zawołał Naoki rozpaczliwie.
                Sasori dopiero, co wrócił z pracy, więc sądził, że dziecko się po prostu tak mocno stęskniło. Objął go mocno do siebie i podniósł na ręce. Wtem zorientował się, że chłopiec w dalszym ciągu wypłakuje mu się w ramię. Więc opcja, że tęsknił raczej odpada.
                - Naoki, co się stało…? – Pocałował go w skroń, próbując zahamować łkanie dziecka. – Przestań płakać tylko mi powiedz.
                - Boli mnie ziąb! – wykrzyczał zrozpaczony. Sasori wytrzeszczył oczy w przerażeniu.
                - O nie… nie, nie, nie…! – Wiedział co to znaczy, dentysta! Nie mógł z nim iść do dentysty! Ten kto z nim tam pójdzie będzie miał przesrane! Jemu osobiście wystarcza, że zostanie znienawidzony za wysłanie go do szkoły. – Otwórz buzie, gdzie cię boli?
                - Tam! – pokazał paluszkiem na miejsce bólu, jednocześnie płacząc.
                - Od kiedy cię boli?
                - Psied chilą… myłem zęby i… - Nie dokończył, bo ponownie się rozpłakał. Sasori wziął dziecko ponownie na ręce, starając się go uspokoić miejscowym huśtaniem.
                - Miyuki…! – zawołał dziewczynę. Musi przecież z nim jutro iść do stomatologa, no pech, jest jego opiekunką. – Miyuki! – zawołał głośniej i postąpił kilka kroków w głąb mieszkania, nie zważając na to, że ma na sobie buty. – Miyu… Kaoru? – Zdziwił się na widok, akurat tej dziewczyny. – Gdzie Miyuki?
                - Przywitałbyś się najpierw – mruknęła z niby oburzeniem.
                - Wybacz. – Nachylił się do niej i cmoknął ją w policzek. Naoki już się nie wydzierał, ale nadal cicho szlochał. – Miyuki jest w łazience?
                - Nie ma jej – odpowiedziała lekko. – Przyszłam do ciebie pół godziny temu, postanowiłam zająć się Naokim, więc ją odprawiłam do domu.
                - Co zrobiłaś? – Miał nadzieje, że się przesłyszał. – Miyuki jest MOJĄ pracownicą, nie miałaś prawa jej odprawiać – powiedział oschle. – A może chciałem z nią porozmawiać?
                - To porozmawiasz w poniedziałek, albo zadzwonisz. Robisz z igły widły – Wzruszyła ramionami, idąc za nim do pokoju Naokiego. Sasori przystanął i się na nią obejrzał.
                - Jak to w poniedziałek? Dlaczego nie jutro? – Czyżby pomyliły mu się dni tygodnia?
                - Chciała na jutro wolne, bo musi się uczyć. A ja mam czas, aby jutro się nim zająć – oznajmiła, na co już Naoki zareagował.
                - Nie chcę! – I zaczął ryczeć. – Nie chcę ciały dzień być z Kaoru! Tatusiu nie ziośtawiaj mnie!  - Zaczął histeryzować, jakoś taka reakcja go w ogóle nie dziwiła. Przecież nie lubił Kaoru, co ona sobie myślała. – Chciała mnie źbić!
                - Co?! – Zareagował natychmiast, to było oczywiste. Obdarował Kaoru wściekłym spojrzeniem. – Jakim prawem, się pytam?!
                - Sasori, obrażasz mnie – Kaoru zmrużyła oczy. – Nie uderzyłabym dziecka!
                - Nie, to plawda tato! – Zaręczał Naoki.
                - Twój syn zmyśla, bo mnie nie lubi. Tyle w tej sprawie. – Wzruszyła ramionami.
                - Kaoru, wyjdź.
                - Słucham?
                - Słyszałaś. Teraz muszę załatwić sobie przez ciebie wolne w pracy, więc nie mam dla ciebie czasu. Naprawdę, wielkie dzięki – sarknął na koniec.
                Dziewczyna nie kryła się ze swoją wściekłością, z przytupem wyszła z pomieszczenia, a na końcu z domu, trzaskając przy tym drzwiami. Sasori się tym zbytnio nie przejął, skupił się na swoim synu. Okazało się, że nie boli go tak bardzo ten ząb, aby nie wytrzymał do rana. Jedynie się tym przestraszył, w końcu nigdy  nie przeżywał bólu zęba. Teraz tylko musi wykonać kilka telefonów… nie może już zadzwonić do Miyuki. Skoro ma w planach naukę. Zatem…
                - Cześć Dei – przywitał się wesoło.
                - No hej, słońce. Co tam? – Dobrze jest, ma humor. To teraz trzeba mu go zjebać.
                - Mam prośbę, zgadzasz się? – Zabezpieczył się od razu.
                - Ale o co chodzi?
                - No przyjdziesz jutro do mnie…
                - Pewnie.
                - … i zajmiesz Naokim – Dokończył Sasori.
                - Że nie! – Więc Deidara nie pozostał dłużny. Co to w ogóle za pomysł? I on sądził, że się na to zgodzi?! No ile się znają? – Sam się nim zajmuj, to twoje dziecko!
                - Ale jesteśmy kumplami, pomógłbyś mi czasem – burknął Sasori, a odpowiedziało mu jedynie prychnięcie. – To idź z nim chociaż za mnie do dentysty.
                - Jebło cię coś? Nigdzie nie idę. Mam plany z Tayuyą, jeśli wiesz, co mam na myśli.
                - No weeeeź…! I tak za nim nie przepadasz to nie zrobi ci różnicy, jak cię znienawidzi. Za to dla mnie ma to znaczenie – Dąsał się. Nie chciał iść do dentysty, nie zniesie jego płaczu.
                - Nawet największego wroga bym nie zabrał do dentysty!
                - Nie to nie! Spierdalaj! Nie przyjaźnimy się już! – warknął ze złości i się rozłączył.
                Cham nie przyjaciel! Wrócił do pokoju syna, bo wiadomo, że przy nim lepiej nie rozmawiać z kolegami. Naoki leżał grzecznie w łóżku i bawił się kątem swojej kołdry. Ech i co on ma zrobić… głupi Deidara, dziewczyna i bzykanie ważniejsze, skandal! On ich nie olewał, no nie w sprawach wyjątkowych, a ta była wyjątkowa! A niech go! Niech jej dziecko zrobi, wtedy się dowie, jaki to ból. Dobra… nieważne… został przy dziecku póki nie zasnęło i zastanawiał się jak tu rozwiązać ten problem. Kiedy był już w salonie, sięgnął po telefon i wybrał numer.
                - Nie wierze, że to robię – mruknął do siebie. Długo nie odbiera, może to jakiś znak…? Coś w stylu, to na serio debilny pomysł!
                - Czego? Zajęty jestem – warknął Hidan na dzień dobry. Przecież on jest świetnym materiałem na człowieka, na którego Naoki się może gniewać.
                - Chodzi o Naokiego… chcesz z nim spędzić jutro cały dzień? – W słuchawce zapanowała cisza, Sasori spojrzał na wyświetlacz, by się upewnić, że połączenie nie zostało przerwane. Nie. ­– Hidan jesteś tam? Halo.
                - Jestem, ale… serio?! – Nie może się dziwić, że jest zaskoczony. – Znaczy tak. Pewnie, że chcę!
                - No to super, ale jest warunek.
                - Jaki? Zrobię wszystko!  - Cieszył się, jak małe  dziecko.
                - `Pójdziesz z nim do dentysty. Umówię was na ranną wizytę…
                - Akasuna! – wtrącił. – Ciebie chyba coś boli. Nie pójdę z nim do dentysty, sam idź, a ja go potem odbiorę.
                - Teraz to chyba ciebie coś boli, jak go nie weźmiesz do dentysty to nie daje ci go wcale – teraz w pełni przedstawił mu sytuację. Przecież, jak go weźmie do dentysty to musi wziąć wolne w robocie i miałby cały dzień nic nie robienia.
                - No to nie…
                - Co…? – Teraz to on się zdziwił, takiej uległości się po Hidanie nie spodziewał.
                - Tak się składa, że mam plany na jutro. Wiesz, mam życie i tak dalej. Dla Nao oczywiście bym wszystko rzucił, ale nie za cenę zabrania go do dentysty. – Kolega okazał się cwańszy, niż sądził. – Dla pocieszenia dodam, że pewnie będziesz ryczał bardziej od niego. Nara.
                Nic nie odpowiedział, po prostu się wyłączył. No to jego koła ratunkowe poszły się dymać, dosłownie… no cóż, nie ma większego wyboru, musi zadzwonić do pracy i wziąć zwolnienie. W tamtym momencie naprawdę  był wściekły na Kaoru. Co ona sobie w ogóle myślała?!

                Następnego dnia z samego rana pojechał z Naokim do dentysty. Ząb go tak bolał, że nie chciał nic jeść, po nocy jakoś ten ból się jedynie pogorszył. W dodatku oboje się w ogóle nie wyspali. Sasori wczoraj załatwił sobie wolne, musząc symulować sobie chorobę, aby dostać L4. No na szczęście się nabrali. Gdy przybyli do kliniki stomatologicznej okazało się, że wolny termin jest dopiero po południu, więc musiał się trochę postarać, aby natychmiast go przyjęli.
                - Nie chcę iść do dentysty, tato! ­– Marudziła jakaś dziewczynka, wstępując do pomieszczenia.
                - Przecież boli cię ząb. Lepiej zwalczyć ból teraz. – odpowiedział mężczyzna. – Idź tam, usiądź, a ja cię zapiszę.
                - Łysy sąsiad mi powiedział, że dentysta boli, jak skurwy… - Nie dokończyła, bo tata zatkał jej usta. Co za dziewucha… i co za sąsiad… nie no, jemu się nie dziwi. Lubi ją straszyć…
                - A co, boisz się? – Uśmiechnął się cwaniacko, do dziewczyn trzeba mieć podejście. – Mała Maribel będzie płakać?
                - Nie będę!
                - Mogłem wziąć kamerę…
                - Nie będę! – krzyknęła i kopnęła tatę w kostkę, przez co ten uskoczył z bólu na jednej nodze i niechcący pchnął lekko Sasoriego, trzymając się kurczowo lady.
                - Na krzesło, won! – warknął rozzłoszczony. Jeszcze śmie go… własna córka…!
                - Powiem mamie, że mi dokuczasz – Fuknęła i z przytupem odeszła na krzesło. Naoki, który się przysłuchiwał tej rozmowie, trochę się przestraszył. Trochę bardzo. Dobił do nóg taty i zaczął go szarpać, by zwrócił na niego uwagę.
                - Tato, tatusiu!
                - Naoki, puść mnie, ściągasz mi spodnie! – Syknął do niego, poprawiając sobie odzienie. Facet za nim się zaśmiał na ten widok. No jaki wstyd… - Co chcesz?
                - To prawda, zie to boli? Ja nie chcę, zieby bolało – Mówiąc to, przytkał sobie usta.
                - Co?! Nie! – Zaprzeczył od razu. Jezu, skąd on w ogóle wziął taki pomysł? – Tutaj pani ci naprawi ząbek, a na końcu dostaniesz lizaka. – wytłumaczył, starając się oddalić to negatywne zdanie.
                - Naprawdę? – Od razu mu się ta wizja spodobała. – I nie będzie bolało?
                - Nie, nie będzie, a teraz idź sobie tam usiądź, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
                Odprowadził dziecko wzrokiem i kontynuował rozmowę w sprawie rejestracji. Cóż, musi odczekać dwie godziny, a widać, że Naokiego aż tak okrutnie nie boli. Ech… nie mógł symulować? Z krzywą miną zgodził się poczekać. No nie było źle, bo Naoki miał się tam z kim bawić. Tamta koleżanka była w jego wieku. Sam Sasori też miał towarzystwo, ojca dziewczynki. Troszkę się poznali. Tomi był psychologiem miał żonę i dwójkę dzieci, ale tylko dla Maribel był biologicznym ojcem, co dziwniejsze, lepiej się dogaduje z pasierbem, niż własną córką.
                - Fatalnie…
                - Nie gadaj. Facet z facetem ma lepszy kontakt, jak ty z synem – mruknął. – w ogóle czym się zajmujesz?
                - Pracuję w szpitalu – odrzekł krótko. Tomi pstryknął natychmiast palcami.
                - To stąd cię pamiętam! –  Ogłosił, a Sasori uniósł brew… to… znali się? – Miałem kiedyś drobny wypadek… z nadgarstkiem….- Miał nadzieje, że po tym sobie przypomni, ale nie. – byłem wtedy samotny…
                - Nie, nie miałem gejowskich odchyłów – oprócz tych z Deidarą, ale to pozostaje tylko między nimi. – wybacz.
                - Ja nie o tym! – Zaśmiał się, nie sądził, że w ten sposób go zrozumie. – Robiłem sobie dobrze i najwyraźniej za ostro, byłem kontuzjowany.
                - Ach…!
                - Pamiętasz? – zapytał wyszczerzony.
                - Tak – odpowiedział i przesunął się o jedno siedzenie.
                - No wiesz…! – burknął z rozbawieniem.
                Potem gadali już jedynie na temat swoich pociech. Oboje sobie rysowali w dziecięcym kąciku i cóż… chyba się nawet polubili. To dobrze, bo będzie miał koleżankę w przedszkolu, o ile na siebie trafią. W końcu zostali zawołani do pomieszczenia, wcześniej, bo zwolniło się jakieś miejsce. Jednak Naoki nie chciał tam wchodzić, chciał iść do domu. Bał się, no i jak się okazało Mari podzieliła się z nim swoją historią o dentystach…
                W ogóle nie ułatwiła mu zadania, musiał go zaciągnąć tam siłą i uspokajać jego płacz. Nie podobała mu się ta doktorka, w ogóle nie chciał otwierać przy niej buzi, pewnie da mu jakiś zastrzyk. Nie chciał! Sasori próbował wszystkiego, aż w końcu obiecał, że jak będzie grzeczny to pojadą  odwiedzić Miyuki. Zadziałało. To go za bardzo nie ucieszyło, bo ona pewnie się uczy… będą jej przeszkadzać. No najwyżej ich odprawi. Choć pół godzinki nie powinno jej robić różnicy. Cała wizyta przebiegła w dosyć wesoły dla Nao stylu, pani dentystka była dla niego bardzo miła i nawet dała mu dwa lizaki, zamiast jednego, czuł się taki ważny! I w ogóle nie było strasznie

                Tymczasem w szkole średniej, uczniowie męczyli się z nauką jakże fascynującej lekcji biologii. Pomimo wspaniałej, energicznej dykcji Iruki uczniowie wręcz zasypiali. Konohamaru słuchał nauczyciela z głową opartą o rękę.  Trwało to nie więcej, niż dwie minuty, a jego powieki mimowolnie się zamknęły. Z tego amoku obudziło go nagłe trafienie kredą w łeb.  Tak go to wystraszyło, że przechylił się i wypadł z krzesła.
                - Sarutobi! Ja ci dam spać na mojej lekcji! – krzyknął Iruka.
                - No właśnie! Botanika roślin jest super. Warto wiedzieć po czym deptasz – sarknęła Matsuri, rozbawiając tym innych.
                - Ech, czym sobie zasłużyłem na taką klasę…
                - Dlaczego w szkole nie ma czegoś takiego, jak lekcja odpoczynku? Gdybyśmy się wyspali to o niebo lepiej byśmy pracowali na lekcjach, nie? Lepsza wydajność, więcej energii…
                - Przecież od tego jest wychowawcza – mruknął Daisuke. – Pan Uzumaki potrafi uspać swoim głosem, a nawet samą obecnością!
                - Cisza. Trzeba chodzić wcześnie spać, aby się wyspać – wypowiedział się nauczyciel. Amerykę odkrył po prostu.
                - Ostatnio czytałam, że osoby, które chodzą późno spać mają o wiele większe IQ od osoby, która chodzi spać wcześniej – orzekła Matsuri.
                - Bzdury wyssane z palca! Im człowiek starszy tym bardziej zmniejsza się poziom melatoniny, a jest ona odpowiedzialna za stan energii człowieka… - Wdał się w dyskusje profesor. – Ale to temat na kiedy indziej! Teraz zajmujemy się roślinkami. Narysujcie w zeszytach schemat z tej tablicy – Wskazał na tabliczkę, którą przyczepił do tablicy.
                - Jak dorosnę – Zaczął Konohamaru, a Daisuke parsknął śmiechem. – i będę bogaty. – Tym razem zaśmiali się wszyscy. – To specjalnie kupię te szkołę, aby pana zwolnić! –  Zagroził.
                - Wtedy będę już na emeryturze, mój drogi uczniu. Albo pod ziemią.
                - Jak ty chcesz stać się bogaty?
                - To proste, kochanie. – Wtrącił Daisuke, zwracając się do Matsuri. - Wraz z kolegą ostatnio się bardzo nudziliśmy i jakoś tak zaczęliśmy sprzątać nasz brudny świat i nazbieraliśmy w chuj puszek i butelek, za które mamy hajs. Zarabiam więcej, niż moja głupia siostra. Nazywamy się Komitetem Utylizacyjnym Pierwiastki Anty-przyrodnicze!
                - W skrócie KUPA…? – Matsuri uniosła z politowaniem brew.
                - Eh… wracamy do lekcji. – Zakończył dyskusje profesor.
                Wrócili do lekcji. Przynajmniej tak udawali, Daisuke konspiracyjnie odchylił się do tyłu szepcząc z Konohamaru o niezwykle ważnym temacie, jakim jest dzisiejszy obiad na stołówce. Byli cholernie głodni… co tam, że to dopiero pierwsza lekcja. Po upomnieniu, jednak musiał uczestniczyć w przedmiocie… ech, w kwestii rysowania był bardzo do dupy, ale na szczęście siedział w ławce z Hanabi. Wcześniej miał ją Komaru, ale takie skutki ma ciągłe gadanie na lekcjach. Hehe. Zamienił się z nią zeszytami, aby mogła mu narysować schemat, a sam też coś malował u niej.
                - Pst! Hanabi. – Szepnęła Matsuri. – Jak twoje plany na weekend? Możesz zostać na noc?
                - Tak, zostanę…
                - Co jest? Pokłóciłaś się przez to z ojcem? – dopytała, na co Hanabi przytaknęła z westchnięciem. – Mówiłaś, że nocujesz u mnie? I, że będziemy się bawić z trzyletnim bratankiem?
                - Tak, ale zadzwonił Konohamaru, odebrał ojciec, a ten mu wszystko rozgadał czego ja nie mówiłam… - Swoją złość wyładowywała na rysunku. – Że nie będzie twojej babci, ani nikogo dorosłego, że będzie dużo chłopców, że… argh! – Fuknęła wściekle. – Pewnie przyjdę z przyzwoitką i jakiś zakutych w kłódkę dziewiczych majtkach! – warknęła wielce rozżalona. Dlaczego jej tata nie jest normalny…?
                - Ekhm! – Chrząknął profesor stojąc nad ławką dziewczyny. Wtedy zorientowała się, że wszyscy słyszeli jej wywód i oczywiście się zawstydziła. – Może kawki dziewczęta?
                - Dla mnie z cukrem – mruknęła Mats. – taki żarcik… - Dodała, widząc, że nie jest w humorze.
                - Docenię go wpisując ci uwagę. – odparł. – A dla panienki Hanabi uwaga za gadanie na lekcji.
                - Nie! Przepraszam, ja już nie będę, przysięgam! – Wiedziała, że jak jej tata się dowie o kolejnych uwagach to ją wydziedziczy, albo co gorsza odetnie kieszonkowe. – A jestem wierząca i moje przysięgi mają dla mnie wartość!
                - Ale się z nimi nie jednoczysz, dlatego przykro mi – oświadczył nauczyciel.
                - Panie psorze. – Zaczął Daisuke. – Myślę, że za te kutasy w zeszycie też jej się należy kara.
                - Ech?! – Białooka spojrzała w zeszyt, gdzie na notatkach były powiedziane przed chwilą rysunki. – To Daisuke!
                - Że co? Panie Umino, to chyba jakaś aluzja, że jestem cytuję  „chujem” – powiedział wskazując na podpis w zeszycie pod narysowanym członkiem. Klasa za to śmiała się w najlepsze.
                - Daisuke! Nie pozwalaj sobie – Upomniał nauczyciel.
                - Daleko od prawdy nie odbiegła – Dodał szatyn, śmiejąc się wraz z blondynem i resztą klasy.
                - Konohamaru! – Znowuż upomniał.
                - Nie to miałam na myśli. Chodziło mi, że to twój kutas – warknęła Hanabi do kolegi z ławki.
                - Uch, wypraszam sobie, Mój jest większy! – odparł z dumą, a wszyscy parsknęli śmiechem.
                - Ta, akurat! – krzyknęła zła.
                - A chcesz sprawdzić? – zapytał blondyn, tym samym zostając zrzuconym z krzesła, poprzez mocnego kopniaka zadanego przez Hanabi. Klasa śmiała się w najlepsze.
                - Ej, ej! Zostaw ją! Umawialiśmy się, że jest moja! – Zawołał dumnie Sarutobi.
                - Chyba ci chomiki w mózgu grają w ping-ponga! Nie przedrzesz się przez skomplikowany szyfr jej dziewiczych majtek. – sarknął Daisuke. Śmiał się razem z kumplem, aż im się łezka zakręciła. Natomiast Hanabi chciała się zakopać ze wstydu. – Nie martw się Hanabi, mam podobne… z napisem „I LOVE BOYS” – Cała klasa parsknęła śmiechem.
                - CISZA! – wrzasnął Umino, koniec tego dobrego. – Dorośnijcie w końcu! Nie jesteście już w gimnazjum! Wstydzilibyście się! Zamiast poświęcać czas na głupoty, zajęlibyście się nauką, czymś pożytecznym – Klasa słuchała Iruki z lekkim zdołowaniem. – za karę wasza czwórka – Wskazał na Hanabi, Daisuke, Konohamaru i Matsuri. – zajmie miejsca w czterech kątach klasy.
                - Ale ja…! – Zaczęła wkurzona Matsuri.
                - Natychmiast! I przez wasze pogaduszki zostajemy w klasie na przerwie!
                Cała klasa jęknęła i obrzuciła całą czwórkę nie przychylnymi spojrzeniami. Lubili Irukę, ponadto nie dziwili się tej reakcji, ale no… sami rozumiecie. Zabrzmiał dzwonek, każdy uczeń westchnął ciężko, mieli inne plany jak pójście do biblioteki, sklepiku lub na dach budynku. Wtedy też do chłopaków i Matsuri doszła kartka z nakazem wejścia na chat’a z komórki. Zrobili to z uśmiechem na ustach.
                               Hana: Zabiję cię Daisuke! >.< Przez ciebie mam w cholerę minusowych puntów!
                                               punktów*
                               Dai: Przez ten błąd, zniszczyłaś grozę swojej wypowiedzi :P
                               Komaru: Przestańcie już…
                               Dai: Widzisz HaBi, dziecko płacze, gdy czyta Twoje błędy! <tytyty>
                               Hana: Zarobisz za chwilę po łbie! Rozgwiazdo głupia
                               Mats: Ej, Dai serio masz takie majtki? XD
                                               Nie mogłam, nie zapytać XD
                               Hana: XDDDD
                               Komaru: Ma takie :D Pomogłem mu kupić :D
                               Dai: Pewnie, że mam! Chronią mnie przed seksem!
                               Hana: Raczej zachęcają :P
                                               Twoich adoratorów
                                               Płci męskiej xD
                               Komaru: Ja mam majtki z napisem „BĘDĘ TWOIM HYDRAULIKIEM” :D
                               Hana: Hahahahaha XD
                               Mats: Looooool, gdzie można takie kupić?
                               Dai: Mats, widzisałem jedne dla ciebie.
                               Mats: Jakie, jakie? :D XD
                               Dai: Napis: TEREN BARDZO ZAROŚNIĘTY.
                                               <lol>
                                Komaru: BUAHAHAHAHAHAHAHA!!!
                               Mats: Fuck you!
                Hanabi zawyła śmiechem na całą salę, przez co została upomniana przez nauczyciela. No nie mogła się powstrzymać choć nie chciała nabijać się z przyjaciółki. Jednak mimo to strzeliła symbolicznego focha. Dziewczyny to jednak są lekko ograniczone w wypadku poczucia humoru. Potrafią się śmiać, ale nie z siebie, a przynajmniej nie dłużej, niż jakiś pojedynczy żart dziennie, bo je to na serio boli. Można pozazdrościć chłopakom dystansu. Oni nie płaczą z powodu nabijania się z siebie samego.
                               Mats: Tęsknie za swoją ławką…
                                               Nienawidzę siedzieć z przodu…
                               Hana: To wszystko wina Daisuke! >.<
                               Mats: Twoja też! -.- Było przyjąć uwagę, a nie…!
                               Komaru: Spokojnie, laski~
                                               Bywało gorzej… :P
                               Dai: Jakby to powiedział profesor Nagato – teraz przynajmniej nam ciepło!
                                               Ha ha ha ha!
                                               <lol>
                               Komaru: Nie czaję tego… <?>
                               Hana: Taa, ja też nie wiem o co chodzi.
                               Dai: Z kim ja się zadaję…
                                               jesteśmy w kątach sali,
                               Komaru: Z nami :D
                               Dai: kąty są proste, co znaczy, że mają 90 stopni.
                                               Stopnie – w drugim znaczeniu mogą być Celsjusza,
                                               A 90 stopni Celsjusza to w chuj!
                Teraz już zrozumieli o co chodzi i nawet uśmiechnęli się pod nosem. Wtedy do klasy wszedł ich wychowawca z pewnym ogłoszeniem. Dzisiaj nie mieli matematyki, a on i tak chciał ich zobaczyć. Kocha ich. Chyba. Szepnął coś do nauczyciela biologii i za jego zgodą przeszedł do wygłoszenia tego, co miał powiedzieć. Jednak najpierw się zdziwił rozstawieniem klasy. Iruka mu wytłumaczył, dlaczego siedzą w kątach klasy, na co westchnął. Same kłopoty.
                - No… przynajmniej im ciepło. – skomentował, na co owa czwórka zachichotała pod nosem. No w końcu się z tego zaśmiali. – Jutro nie przynoście książek do matematyki, bo zrobimy sobie dwie godziny wychowawcze.
                - Hura! – Zawołała wesoło klasa.
                - Ale tą lekcje i tak sobie odbijemy. – Tym razem odgłos nie był zadowalający. – Mam jeszcze pytanie. Daisuke i Hanabi, nie chcielibyście wziąć udziału w konkursie matematycznym?
                - Ja w tym roku jestem poświęcony biologii – odparł Daisuke.
                - Tak, czekamy na wyniki z ogólnokrajowego konkursu. – Wtrącił nauczyciel przedmiotu. – Jeśli Daisuke wygra, już ma zapewnione stypendium na kilka uniwersytetów. – Po klasie uniosło się pełne wrażenia „wow”.
                - Będę, trzymał kciuki… a wracając to kto chce? Potrzebuję dwóch reprezentantów w każdej klasie. Hanabi?
                - Okej, mogę spróbować…
                - Świetnie, wybierz jeszcze kogoś i porozmawiamy jutro. Przepraszam, że przeszkodziłem. – Zwrócił się do bieżącego profesora klasy. – Do widzenia.
                Kiedy Nagato wyszedł z klasy, kierował się do wyjścia. Ma czterogodzinne okienko w zajęciach, więc może sobie w tym czasie porobić coś innego. Kierując się do niedaleko zaparkowanego samochodu został jeszcze zatrzymany przez jedną uczennicę, która z kolei zaczynała właśnie szkołę.
                - Profesorze Uzumaki, bo ja… bo ja mam prośbę.
                - Słucham cię Yumi.
                - Bo… ja bym chciała, aby mnie pan poduczył do tego konkursu – powiedziała nieśmiało.
                - Jasne, we wtorek mogę zostać w szkole tak długo ile potrzebujesz.
                - No właśnie… tylko, że ja po lekcjach nie bardzo mogę zostawać. Tak pomyślałam, że może… może przez weekend by się pan ze mną gdzieś umówił…? – Trochę go ta propozycja ścięła z nóg.
­                - Rozumiem, ale nie mogę tak się z tobą umawiać w miejscach publicznych. Jestem twoim nauczycielem, tak nie można. Przykro mi.
                - Nie, rozumiem. Dziękuję i przepraszam… pójdę już, do widzenia.
                - Do zobaczenia.

                Po tym jak opuścili klinikę stomatologiczną, wyruszyli odwiedzić Miyuki. Naoki bardzo się z tego powodu cieszył, już mu brakowało niani! Sasori mimo wszystko trochę się obawiał, że będzie jej przeszkadzał. Zaparkował na podjeździe pod jej domem i odpiął  pasy, wychodząc z samochodu. Jego synek od razu po dotknięciu stopami podłoża, popędził w stronę drzwi do domu swojej opiekunki. Nawet się wywrócił na trawie, ale szybko wstał. A normalnie to by się rozbeczał i kazał nosić na rękach… co za poświęcenie. Podszedł do niego wolnym krokiem, za co został okrzyczany. Tata się grzebie, jak smród w gaciach, dlatego własnoręcznie zadzwonił do drzwi, a to nie było proste, bo jest mały. Sasori go powstrzymał po chwili, raz wystarczy zadzwonić.
                Coś sobie ostatnimi czasy na dużo za dużo pozwala, chyba ma za dobrze w tej dupie. Dopiero po dłuższej chwili drzwi domostwa zostały otwarte przez prawowitego właściciela.
­                - Dziadek! – wykrzyknął wesoło Naoki i wyrwał się z uścisku Sasoriego, aby przytulić starszego mężczyznę. Ten był troszkę zaskoczony, ale nie miał nic przeciwko.
                - Naoki! – Zrugał go Saso. Nie może sobie tak każdego nazywać dziadkiem, to nie ładnie.
                - Nie, nie szkodzi. – Uspokoił go Akaishi. – Nie spodziewaliśmy się gości… Miyuki nic mi nie mówiła…
                - Właściwie…
                Było mu strasznie głupio tłumaczyć powód przyjazdu, bo na jakiego on ojca wychodzi? No, ale nie został osądzony. Akaishi przyjął to z rozbawieniem, skoro maluch tak się dla jego córki poświęca, że wytrzymuje dentystyczny ból, to dziewczyna będzie miała strasznie ciężko przerwać te więź. Zaprosił ich do środka i zaproponował soku. Ciekawe czy ma w domu jakieś słodycze…?
                - A gdzie jest Miyuki? – Krzyknął Naoki w stronę oddalonego w kuchni gospodarza. Nie mógł poczekać… nie mógł.
                - No właśnie Miyuki wyszła do centrum… ale powinna za niedługo przyjść, możecie zaczekać.
                - Nie, nie będziemy robić kłopotu. Przyjdziemy innym razem… nie Naoki?
                - Ale moziemy zaczekać. Ja zaciekam! – oświadczył chłopiec.
                - Naoki – Szepnął do nieco groźnie. – przyjdziemy, jak Miyuki przyjdzie.
                - A kiedy przyjdzie?
                - Nie wiem.
                - No to musimy zaciekać.
                W tym momencie wkroczył rozbawiony Akaishi, jak widać Sasori nie miał wyjścia. Dobra. Nie to nie. Tym, kto się bardziej nudził w oczekiwaniu był Naoki, bo on miał o czym rozmawiać z gospodarzem. Głównie o sprawach zawodowych, ale temat Miyuki również zagościł. Dowiedział się, że ostatnimi czasy jest jakaś przybita, więc się zastanawiał czy nie chodzi, aby o naukę.
                Ten temat został przerwany przez mocne wejście kogoś do domu. Bynajmniej tą osobą nie była Miyuki, więc Naoki był tym bardzo zawiedziony.
                - Tato, czy mógłbyś… - Do pomieszczenia wszedł Yosuke, lecz przerwał widząc w salonie gości. – Nie wiedziałem, że masz gości…
                - Cześć – Przywitał się Naoki, machając mu ręką.
                - Siemasz wielkoludzie, czemu Miyuki nie powiedziała, że wpadasz?
                - Sama nie wiedziała, to niespodziewana wizyta.. – oznajmił Akaishi. – To pozwolę sobie przedstawić, to mój syn Yosuke, a to Sasori Akasuna. Tata Naokiego.
                - I szef mojej siostry, zgadza się? – Wyciągnął do niego rękę.
                - Nie inaczej – Uścisnął w odpowiedzi dłoń mężczyzny. Trochę mu ją Yosuke zgniatał… - Mocny uścisk… jak to przystało na boksera… - musiał wyrwać się z tego gestu.
                - Czyli Mi ci mówiła czym się zajmuję? – Nie krył tego, iż jest dumny, gdy siostra się chwali kim jest jej brat. Bez znaczenia czy ma to na celu zastraszanie. – Zaraz… to znaczy, że się do niej dobierałeś?! – Szarpnął go za koszule, przybliżając ostro do siebie. Jego nastrój z przyjacielskiego zmienił się na morderczy. Szybko.
                - Nie, skąd taki pom…
                - Yosuke! Natychmiast go zostaw – Zrugał go Akaishi. Naoki zaśmiał się serdecznie, biedny tata. – To mój dom, u siebie możesz robić co chcesz, ale tutaj uszanuj moich gości.
                - Dobra. – Burknął i odepchnął od siebie Sasoriego tak, że poleciał na kanapę. Mało tego trafił na jej kraniec, więc spadł z niej całkowicie. Ale szybko się podniósł. Naoki zachichotał po cichu. – Zapraszam potem do siebie.
                - Może innym razem… dodam, że nic mnie z nią nie łączy. To relacja czysto zawodowa…
                - Zawodowa mówisz…. Ile jej płacisz? – dopytał.
                - Nie narzeka…
                - Och – Yosuke przewrócił oczami. -­ pewnie, że nie. Jest na to za miła. Masz ją szanować, bo dostaniesz.
                - O to się nie martw. Traktuje Miyuki, jak członka rodziny.
                - Dlaczego mówisz do niej na ty? A może łączy cię coś z moją siostrzyczką? – Przegina z tą uprzejmością. On jest jej jedynym bratem, nikt inny nie może mu zapierdolić stanowiska! Niech się wali!
                - Yosuke. To nie twoja sprawa. – Upomniał go ponownie Akaishi. – Przepraszam za niego…
                - To nic. Przywykłem… - … Do pomiatania. Wtedy to Naoki pociągnął go za rękaw.
                - Muszę siusiu… - Szepnął. Saso pojrzał na gospodarza.
                - Łazienka jest tam. Drugie drzwi. – Wskazał za przedpokój.
­­                - Pójdę z wami - Zgłosił się Yosuke, ale ojciec go powstrzymał swoim zimnym wzrokiem. Gdy zostali sami w pomieszczeniu ten znowu coś wymyślił. – Zgłupiałeś na starość? Pozwalasz ludziom chodzić sobie po twoim domu?
                - O co ci znowu chodzi? – Jaki ten jego syn męczący.
                - Kiedyś czytałem, że rude osoby to kleptomani. Lepiej potem posprawdzaj czy nic ci nie ukradł.
                - Czytałeś? Kiedy ja cię ostatnio widziałem z książką…
                - Po prostu martwię się o Mi, pewnie ciągle ją gwałci wzrokiem… ostatnio była bardzo przybita. Teraz się nie dziwię, ten koleś wygląda, jakby potrafił uprzykrzać życie….
                - Yosuke, jeśli dowiem się, że w jakiś sposób zaszkodziłeś Miyuki, to cię wydziedziczę. – Zagroził. Nim zdążył coś powiedzieć znowu mu przerwał. – Przypominam, że Mi jest moją córką i potrafię się nią zająć.
                No nie chciał nic mówić, ale szczerze w to wątpił. W końcu Yosuke zawsze wie lepiej, ale ok. W końcu Naoki jest dla Miyuki bardzo ważny, szkoda by straciła przez jego nadopiekuńcze zapędy pracę. A ten rudzielec… nie jest w typie jego siostrzyczki. Ona ma gust! C
                - W ogóle, gdzie jest Miyuki?
                - W centrum…  miała poszukać pracy – Dodał ściszonym głosem.
                - To… ta ciota ją zwolniła?
                - Uspokój się… nie wiem, z rozmowy wynika, że nie. Chyba Mi chce zmienić pracę.
                - Więc przyszedł się tu z nią targować? - Ich gawędzenie przerwało ponowne wejście do domu, tym razem Miyuki. O dziwo miała humor i już od progu zaczęła się chwalić jego przyczyną.
                - Tato pamiętasz ten sklep z męską odzie… cześć Yosuke – Przerwała widząc brata w salonie. – ten sklep z męską odzieżą na trzecim piętrze, kojarzycie?
                - Ten z pingwinami? ­– dopytał Yosuke, a towarzystwo spojrzało na niego nie zrozumiale. – Chodzi o garnitury.
                - Tak, właśnie ten! Szukają, a właściwie SZUKALI tam ekspedientki od przyszłego miesiąca – orzekła wesoło, a wtedy do pomieszczenia wszedł Sasori z Naokim, jednak na moment przytkał synowi usta. – przyjęli mnie tam!
                - Tato puść mnie! – Burknął Naoki, wyswobadzając się z uścisku. Miyuki obejrzała się za siebie i jej cały entuzjazm zniknął. – Cześć Miyuki. – Podbiegł do niej i ją uściskał. – Tęskniłem!
                - Ja też. – mruknęła z uśmiechem. – A co tu robicie?
                - Szukałaś pracy? – Sasori odpowiedział pytaniem na pytanie. Był trochę tym wszystkim skołowany, nie rozumiał  dlaczego tak nagle? – Zamierzasz odejść?
                - Nie… znaczy tak, ale od przyszłego miesiąca…
                -­ Miyuki, pobawi…
                - Naoki czekaj chwilę. – Przerwał mu Sasori. – Dlaczego chcesz odejść z pracy? – Akaishi szarpnął swojego syna, wyprowadzając go z pomieszczenia. To już musieli sami sobie wyjaśnić. W odróżnieniu od syna potrafił uszanować czyjąś prywatność.
                - Chyba od przyszłego miesiąca nie będę ci… znaczy wam, już potrzebna.
                - Ja o czymś nie wiem? Co ma się stać takiego przełomowego?
                - No… słyszałam, że Kaoru miała się do ciebie wprowadzić i…
­                - Co? – Kolejny raz kompletnie nie wiedział o co chodzi. – Kaoru się do mnie nie wprowadza, o czym ty mówisz…? Kto ci takich bzdur nagadał? – Miyuki wahała się czy odpowiedzieć na to pytanie. – Hidan?
                - Nie – Miałby do tego powód, bo by się jej pozbył, więc był w gronie podejrzanych.
                - Więc kto? No powiedz.
                - Kaoru – Od razu wypluła z ust to imię.
                Jak zareagował Sasori? Nijak, skomentował to jedynie krótkim „aha”. Nie chciał za bardzo pokazywać swoich emocji. Nie wie co strzeliło Kaoru do łba, ale nie zamierza z nią zamieszkać. Po tym jak zaczęła się mu wpierdalać do życia to teraz się z nią rozstanie. W dodatku najwyraźniej w kolejnej rzeczy go okłamała, bo Miyuki się nie musiała uczyć i chętnie jutrzejszego dnia przyjdzie do pracy zamiast opieprzać się w domu. To dobrze, jutro może iść do pracy. Miyuki też po zapoznaniu się z nowym postanowieniem, zrezygnuje z tej zastępczej oferty.
                Miyuki zabrała Naokiego do pokoju, a przy tym zaprosiła też Sasoriego. Na górze miała to co potrzebne do zabawy i czas im naprawdę szybko mijał. Koniec końców i tak ostatnie chwile spędzali na leniwym graniu w Wormsy na komputerze i gadaniu. Przy takim spędzeniu czasu Saso poczuł się na powrót, jak jakiś siedemnastolatek. Dobrze mu się spędza z nią czas. Zaczął w tej chwili myśleć o niej, jak o swojej potencjalnej partnerce. A może chłopaki mieli racje i gdyby ich posłuchał byłby z nią teraz szczęśliwy…? Heh, strasznie szybko przekreślił Kaoru i to z jakiej przyczyny? Z Miyuki. Nie chciał, aby się od nich… od niego, chociażby oddalała, a teraz… gdy mógł ją stracić na dłużej, na zawsze to szala została przerwana.
                - Dalej masz chłopaka? – Wypalił zanim w ogóle zdążył się upomnieć w myślach, lepiej sklecić zdanie czy cokolwiek… Miyuki spojrzała na niego zdezorientowana.
                - Dlaczego pytasz…?
                - Tato, twoja kolej. – Zwrócił się do niego Naoki. Lubił te grę, tata musi mu to zainstalować!
                - Nieważne. Zapomnij – Uśmiechnął się i nachylił do komputera.
                - Mogłeś się wcześniej zgłosić ­- Zażartowała. Specjalnie zrobiła to w ten sposób, chciała się przekonać czy o to mu chodzi.
                - Racja, moja wina – odpowiedział, wystrzelając w robaka swojego syna.
                - Ej no! Tato nie rób tak! – Oburzył się. – To moje robaki!
                - A czyje mam atakować? Swoje? – zapytał retorycznie. – Trzeba się nauczyć przegrywać, a nie obrażać.
                - Ja nie chcę przeglywać!
                - Pomogę ci Naoś. – mruknęła Miyuki. – Pokażemy tacie, że z tobą się nie zadziera! – oświadczyła pewna zwycięstwa, ale gra musiała zostać szybko przerwana, bo zadzwonił telefon dziewczyny. – Ech… poczekajcie na mnie.
                Bardzo dobrze się im spędzało czas, ale musieli się już zbierać. Przyszli z zamiarem siedzenia to z dwie godzinki, a minęło już z sześć. Sasori jakoś namówił Naokiego, aby w końcu wrócili do domu. Na dole jeszcze miał takie szczęście, że zobaczył się z Yosuke. Wybornie.
                - Już idziecie?
                - No – burknął Naoki.   
                - Tak, trochę się zasiedzieliśmy – stwierdził Saso, sznurując buty Naokiemu.
                - Następnym razem przyjedź na noc. – Zaproponował Yosuke. – Mówię do Nao oczywiście. – Sprecyzował, bo Saso jest przecież debilem i mógł nie skumać. – Nie myśl sobie, że ci daje jakieś pozwolenie.
                - Gdzież bym śmiał – sarknął, wkładając sobie buty.
                - Ćwiczyłeś coś kiedyś? – zapytał od niechcenia, ale w ciszy też tak głupio.
                - Kiedyś biegałem. – Przydatna umiejętność, jakby co to ma szanse mu spierdolić. – Twoja siostra ma faceta, więc nie musisz mnie sprawdzać – oznajmił, bo czuł się lekko osaczony.
                - Chyba należy jej się podwyżka za zrezygnowanie z tamtej oferty, no nie? – Niby zapytał, ale tak serio to wydał taki rozkaz. Dba o finanse swojej siostrzyczki.
                - Pomyślę.
                - Dam ci jeszcze jedną szansę na odpowiedź – Yosuke zacisnął sobie pięć, że mu kostki się w niej wyłamały. Sasoriego przeszedł lekki dreszcz z tego powodu.
                - Hej, już idziecie? ­– w tym momencie wkroczyła Miyuki.
                Jakoś ulżyło mu, że przyszła, nie żeby się bał Yosuke, ale wolał nie mieć zdeformowanej twarzy. Miyuki pożegnała się miło z Naokim, a potem przytuliła się do Saso, co przyjął z lekką paniką. Jej brat go zabijał wzrokiem, jak jakiś bazyliszek. Odchrząknął po chwili i jedynie skinął głową do mężczyzny.
                - A właśnie… Miyuki, jutro porozmawiamy o podwyżce.

                Następnego dnia, zgodnie z umową Miyuki przyszła do pracy. Cieszyło ją to, że z planów Kaoru nici. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni! Sasori wyszedł do pracy, jak zawsze, ale na miejscy został oddelegowany do domu. Jako, że wziął wczorajszego dnia L4… no, musiał się znacznie bardziej wykurować. Nie będą ryzykować zarazkami. Poza tym, według lekarzy Saso wyglądał na chorego. Był jakiś blady i taki niewyspany. Szczegół, że zawsze tak wygląda. Ale jak mus to mus. Jednak skoro ma wolne to niepotrzebnie wzywał Miyuki do pracy… jego wina.
                W trakcie jechania samochodem do domu, zauważył reklamę z atrakcją dla dzieci. Mianowicie cyrk. Hm… wie, że do tego wystarczy zaprosić całą paczkę, ale Naokiemu mogłoby się coś takiego spodobać. Może nawet uda mu się wyciągnąć na to Miyuki, jako odpokutowanie za jej zmarnowany czas. Tak, to chyba dobry pomysł. Kiedy był przy drzwiach swojego mieszkania, usłyszał w nim głos Kaoru. Kurwa, wiedział, że o czymś zapomniał.
                - Zacznijmy od tego, że ciebie w ogóle nie powinno tu być. – Dyskusja dobiegała z salonu. Kaoru była ostro zdegustowana obecnością Miyuki. – Przecież miałaś dzisiaj nie pracować! Co tu robisz?!
                - Ja ją zwerbowałem – Wtrącił Sasori, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych.
                - Tatuś! – zawołał wesoło Naoki, machając mu ręką. Razem z Miyuki malowali farbami na rozwiniętym na ziemi bristolu. – Wcieśnie przyszedłeś!
                - Tak, zwolnili mnie do domu. – Uśmiechnął się do syna. ­– Kaoru, jeszcze tu jesteś?
                - Hm? O co ci chodzi? – Zmrużyła brwi.
                - Wiem o wszystkim, co nagadałaś Miyuki. kłamstwo ma krótkie nogi.
                - Daj spokój, miałam do tego powód!
                - Och, naprawdę? – Udał zainteresowanie i ukucnął przy Naokim. Miyuki się nie wtrącała do rozmowy, ale wpatrywała ciekawie w swojego szefa.
                - Tak, jestem o nią zazdrosna, Sasori. Za dużo jej w twoim życiu, dlatego jak chcesz stworzyć stuprocentowy związek i wcielić trzecią osobę do swojej rodziny to wybieraj. – oświadczyła. Nie chciała tkwić w jakoby roli kochanki, chciała stworzyć coś poważnego. – Ja albo ona – Popatrzyła na Miyuki z pogardą.
                - Mam wybierać? – mruknął z lekkim zaśmianiem. Ile oni są razem? Jakieś trzy miesiące? Trochę za szybko na takie planowanie, już raz się na tym sparzył. Zresztą nie chcę rezygnować z czegoś, przez coś, co się może niedługo rozlecieć. To idiotyczne. Miyuki czekała na jakiś odzew Saso, ale ta chwila trwała stanowczo za długo.
                - Pójdę już… - rzekła cicho.
                - Nie! Zostań proszę…! – buczał Naoki.
                - Właśnie. – Dodał Sasori. – Kaoru wie, gdzie są drzwi.
                Na ten komunikat dziewczyna ostro się wkurzyła, ale wyszła z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. To był koniec. Sasori westchnął ciężko, poczuł ulgę. Jednak najlepszą rzeczą jest bycie singlem, życie bez problemów. Uśmiechnął się do Miyuki i już miał jej proponować wspólne wyjście, gdy zadzwonił do niego Deidara. Naturalnie stał się priorytetem i odebrał.
                - Yo Saso. Jak dentysta?
                - Spoko.
               - Ok, słuchaj może razem z Tay i Kaoru przejdziemy się na film? Matka przypilnowałaby ci smarka…
                - Raczej odpada.
                - Kurwa, jeszcze nie powiedziałem kiedy, a już odmawiasz?!
                - No.
                - Można zapytać dlaczego? – Starał się opanować.
                - Właśnie zerwałem z Kaoru – Usłyszawszy te słowa, Miyuki się uśmiechnęła. Przecież to szansa dla niej! tylko jeden szkopuł, z którym będzie musiała skończyć.
                - Och… ale jest ok?
                - Taa.
                - No to trzeba się najebać.



OD AUTORKI
Boże... odzwyczaiłam się od robienia korekt :< Ale moja korektorka się uczy, a ja cóż... ja uparcie chcę dodawać rozdziały w poniedziałek :P Staarałam się być dokładna, ale pewnie nie wyszło XD w dodatku te akapity... jak ich nierówne rozmieszczenie mnie wkurwia... ale nic z tym nie zrobię... :< Dobra, w każdym razie dziękuję za wszystkie miłe słowa, miło poczytać, że doceniacie jakiś mój element opowiadania, to mi dodaje takiego power'a w pisaniu ;*
Dziękuję i pozdrawiam! Nie rozpisuję się bo chcę odespać weekend :D

DATA
8.12.2014 ||| jak wyjdzie to dodam też coś na mikołajki - 6.12.2014

SPOILER

- Tato, tato, tato! – zawołał Naoki. – A ja jestem najfaniejszym dzieckiem!
- Wiem synu – w końcu udało mu się i oderwać od Daisuke, który go usilnie obrócił od towarzystwa. Dlatego dopiero gdy się obejrzał, zobaczył posrebrzaną statuetkę i jakąś kopertę w rozmiarze A5. – co to jest…?
- Mam puchar tato! Jestem taki fajny! – zawołał dumnie.
- Okej, nie gniewaj się na mnie, ale wystartowaliśmy w konkursie, który był organizowany w centrum – Wytłumaczyła Matsuri.

11 komentarzy:

  1. Rozdział *.* wykurwiasty hahhahah w końcu zerwał z Kaoru jest ! jest ! XDDDDDDD mam do cb wielką prośbę! prosze wstaw następny rozdział na pewno w poniedziałek bo za tydzień we wtorek ide do szpitala taka tam operacja serca XD (nie przejmuję sie ) i chciałabym go przeczytać zanim mnie wywiozą na 11 dni :<<<<< ok ? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... no jak mogłabym ci odmówić?
      Akurat w poniedziałek na pewno będzie rozdział ;)
      Wszystko będzie dobrze~! ;)

      Usuń
  2. Wiem, że pewnie mnóstwo ludzi Cię o to prosi ale nie mogłabyś dokończyć starego bloga ? Chociaż część Drugą.Do niczego nie zmuszam ale proszę ;) W dwa dni przeczytałem cały blog a jakie było moje zdziwienie gdy po którymś rozdziale nie uświadczyłem kolejnego :C Chciałbym tylko byś dokończyła wątek z Naruto i Hinatą gdyż nie daje mi spokoju.Tak wciągnąłem się w tego bloga, że nie mogłem przestać go czytać :D Przypominam tylko, że nie jest to nakaz lecz prośba ;) Nie długo będzie mikołaj a to byłby zapewne świetny prezent dla twoich starszych czytelników ;) Oczywiście pozdrawiam i życzę weny ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tak przy okazji chciałbym przeprosić, że tak wpieprzyłem się do tego bloga wspominając o starym.Na prawdę twoja seria wywarła na mnie wrażenie,jesteś drugą osobą (Zaraz po Przemku Dembowskim którego na sto pro kojarzysz)u której przeczytałem całego bloga.(Co u mnie jest raczej dziwne bo nie lubię fanowskich wersji)Chciałbym abyś wiedziała, że czekam z utęsknieniem na kontynuację ;)

      Usuń
    2. Dzięki za miłe słowa, cieszę się, że ci się podoba moja zryta twórczość ;)
      Powiem tak, zastanowię się nad twoją prośbą, ale muszę wszystko sobie wszystko przypomnieć, bo nawet nie pamiętam o czym napisałam ^^" po drugie dla mnie priorytetem jest ten blog (49 rozdział i nadal się nim nie znudziłam) nie chcę pisać na siłę, bo niczego dupowatego nie opublikuję :P: w tematyce aka czuję się lepiej, bo mam większe pole do popisy w wątkach komediowych x)
      Nic nie obiecuję, ale postaram się reaktywować ;)
      Przemka... jak mogłabym nie kojarzyć :P Nie kojarzenie go to właściwie obraza dla jakichkolwiek fanów NH ;)
      Fajnie, że napisałeś, choć do takich wiadomości służy mail bądź GG.

      Usuń
  3. Jeneeeeeny! Kc Cié Soli! Wreszcie zerwał z Karou!
    Rozdział piękny, śliczny. I cud, miöd, malina xDD
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział. I przepraszam, że tak krótko, ale za chwilę do szkoły :/
    No następnego!
    Ciao!
    ~Katsu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że się rozpisałaś... :P ale ok, twoją karą jest szkoła :P
      Trzym się ;)

      Usuń
  4. Poddaję się. Napisałam ci taki długi komentarz, i mi się skasował. JA pierdole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie, napiszę jeszcze raz. Ale tym razem o wiele krótszy, wkurwiłam się na bloggera.

      JEZUS MARYJA!
      NO NA RESZCIE, TAAAK! KAORU ZNIKNĘŁA, HEHEHEHEHEHEHHEHEHEHEEHHEEH <3 Pizda będzie podnosić rękę na Nao... Pierwsza istkra zapalna: Kazała Miyuki wyjść, mimo że nie była jej pracownicą. Druga: Skłamała Saso i Nao. A trzecia, że cichała uderzyć małego Akasune! Niech spierdala od Naokiego, bo gorzko tego pożałuje! Jakbym ja wkroczyła tam do ciebie do opowiadania, to chyba rozpieprzyłabym ją w cholerę. I Itachi musiałby mi pomagać w sądzie, bo bez rozprawy by się nie odbyło :D Biedny Naoś, do dentysty do wysyłają ;c no ale przecież nie może chodzic z zepsutymi zębami! Żadna by go nie chciała XD
      Niespodziewana wizyta u Miyuki..? Czemu nie :D Akaishi jest super, bardzo go lubie. Przypomina mi mojego zmarłego dziadka, może dlatego? Zawsze, jak jego postać pojawia się w opowiadaniu, mimowolnie uśmiecham się jak głupia do telefonu :3 Yosuke bardzo szybko zmienia nastawienie do drugiego człowieka XD Poza tym chciałabym wiedzieć, jak on wygląda... Sylwetkę potrafię sobie wyobrazić, no w końcu boker. Mięśnie, i te sprawy :D Ale za Chiny nie umiem sobie wyobrazić jego twarzy. Wiem, że jest przystojny :D Czemu fajni faceci mają żony? XD
      Tekst Akaishiego do Yo XD
      „Bo cię wydziedziczę!” XDDD Śmiałam się jak debil, no naprawdę. Jeszcze więcej takich tekstów, niż zazwyczaj :D
      Dobrze, że Miyuki wszystko Sasoriemu powiedziała! Nie musiała odchodzić z pracy, Kaoru okazała się być manipulantką, hehhe :d I właśnie! Co z tym kluczem, który Kaoru zapieprzyła Sasoriemu? Odda go, czy nie?
      Nie chciałabym, żeby Yosuke zdeformował twarz Rudego. Ja sama bym się bała przebywać w jego obecności, no już tyle razy miałam coś z moją twarzą porobione! I to wszystko przez wf! Raz kolega tak mi zasadził z łokcia z zęby, przez przypadek, że o mało nie pozbyłam się zęba, i to jednyki! Przez cztery tygodnie chodziłam z drutami na czterech zębach, tyh górnych. A ostatnio dostałam w oko, aż mi naczynka popękały. Chodziłam z nim tak dziesięć dni XD Wyglądałam jak jakiś pieprzony zombie XD Także, niech Yosuke przystopuje trochę, no! Jest taki fajny, a czasami mam wrażenie, iż lubi pakować się w kłopoty. Przecież nie może skończyć za kratkami, ma dwójkę dzieci i żonę XD
      No klasa Mats jest jak moja XD Też mamy takiego klasowego błazna, jakim jest Dai, i ten tego. O właśnie! Wiesz, jaki jest najkrótszy kawał o gejach? Ten tego!
      Badum tsssss, Utau wali sucharami! XD
      Nie ma to jak fajna nazwa organizacji :d W skrócie KUPA :D
      Hanabi mnie rozwaliła XD Ja bym się zapadła dosłownie pod ziemie, po takim wyznaniu XD A ona nadal tam siedziała XD Iruka rzuca w Komaru krędą, nie ma co.. I ten tekst Sarutobiego do Umino:
      "Jak będę dorosły - śmiech Daisuke - i bogaty. - wszyscy w śmiech - To kupię tą szkołę i pana zwolnie!" XD Komaru, niedobry ty :D No Daisuke jest świetny. Taki pozytywny, zabawny i 'nieposkromiony', można by rzec :D A ten tekst Hanabi XD Powodzenia w dalszym życiu licealnym XD
      "Nie przedrzesz się przez skomplikowany kod dostępu do jej majtek" Tutaj sikałam ze śmiechu XDDD Albo: "TEREN MOCNO ZAROŚNIĘTY" Zwijałam się na łóżku. Jeszcze tak dalej, a naprawdę umrę z śmiechu XDDDDDDDDDDDDDD
      NO I W KOŃCU ZERWAŁ Z KAORU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! TAAAK! Niestety, Kaoru. Kłamstwo ma krótkie nogi, ha! Wystarczy, że teraz Miyuki zerwie z damskim bokserem (taak, zapomniałam, jak ma na imię.. XD) i będą mogli zacząć od początku <333 Soli, oficialnie zostajesz moim królem! No, oczywiście, zaraz po Gilgameshu, który widnieje na moim profilowym, o tu. W kółeczku XD
      Jestem bardzo zadowolona z tej notki <33 I muszę czekać do następnego poniedziałku ;cccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccc
      No, to tak <3
      Weny, duużo weny i wiesz, czekam <3
      Pozdrawiam :*

      Utau ♥

      PS: Ahiru się edukuje XD Fajnie to zabrzmiało XD Dobra, mykam. Do następnego ♥

      Usuń
  5. Jestem ciekawa, czy wyeliminowałaś Kaoru na stałe. Dziewczyna się trochę zapędziła podnosząc rękę na Naosia :P Który nawiasem mówiąc jest strasznie rozbuchany i irytujący, Sasori wychowuje go na rozpieszczonego bachora. Dialogi Sasoriego z Deiem jak zawsze rządzą, podobają mi się też wstawki z młodymi - nieszczęsna ta Hanabi pilnowana przez tatusia. Co do paringu SasoMiyuki nie jestem specjalnie przekonana, mam nadzieję że będą takie sceny, które rozwieją moje wątpliwości. Więcej chemii między nimi :D PS: Jesteś odpowiedzialna za seks w moich fickach, bo wcześniej nigdy nie zamierzałam iść w tę stronę w opowiadaniach :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachowanie Karou mnie śmieszy. mówi, że Miyuki jest żałosna, a sama nie jest lepsza. I w ogóle jakim prawem podnosiła rękę na Naokiego. Co za pieprznięty babsztyl XD Nawet nie masz pojęcia jaka radość mnie ogarnęła, gdy Sasori jkazał jej wyjść :D
    Naiwny Saso myślał, że Deidara zaopiekuje się Naosiem XD Ale nie spodziewałam się, że Hidan zrezygnuje. Taka szansa może się już nigdy nie zdarzyć i Sasori nie będzie chciał już, żeby Hidan zajmował się jego dzieckiem. Mógł to przemyśleć :) "..jego koła ratunkowe poszły się dymać, dosłownie" Och, rozwalasz mnie swoimi podsumowaniami XDD

    Nie mam jakiś przykrych wspomnień z dzieciństwa z dentystami. Nigdy nic mi skomplikowanego z zębami nie robiono. Nawet lubił chodzić do stomatologa ;D Teraz jest trochę gorzej. Zawsze mnie coś boli, ale próbuje dzielnie znieść każde cierpienie XD Łysy sąsiad? Dzieci są boskie XDD Sasori powinien znać przypadek taty Maribel. Pewnie w szkole często na to cierpiał XDD Żywot już taki rudego jest :D No ej, ja nigdy nie dostawałam lizaków, tylko jakieś naklejki "dzielny pacjent". Wolałabym coś słodkiego :/ Żądam wyjaśnień czemu mi nie dano lizaka? XDD


    Niech się Konohamaru cieszy, że nie dostał piłką jak ja. Ale mają racje. Lekcja odpoczynku by się przydała :D Coś jakby przedszkolna drzemka :P Matsuri powinna bardziej uwierzyć w Daisuke. Przecież nawet ostatnio ją umiejętnie naciągnął na kino. Jak już wspomniałam, że głupi nie jest :D Chciałabym posłuchać jak Sarutobi umawia się z Daisuke, że Hanabi jest jego XDD pewnie podeszli do tego dojrzale XD Dziewicze gacie z szyfrem XDD płaczę ze śmiechu :D Instruktor Ostrej Jazdy to mój ulubiony tekst na majtkach męskich XD Już Nagato wciąga ich w swoją miłość do matematyki. I dobrze :D W ogóle jestem dumna z Hanabi. Przystąpi do olimpiady z matematyki. :D Moja "imienniczka", moja krew XDD


    W takich chwilach jak te Yosuke działa mi na nerwy. Niedługo pójdzie w ślady ojca Hanabi i założy Miyuki dziewicze majtki XD To prawda z tym, że rudzi to kleptomani? Słyszałam, że mniej znoszą ból, ale o tym to już nie XD dobrze wiedzieć :P Lubię te momenty kiedy Sasori myśli o Mi w taki pozytywny sposób. Tylko szkoda, że mimo tych przemyśleń dalej nic sie nie dzieje. Głupi Saso XD Jak ja dawno nie grałam w Worms :o Trzeba to zmienić XD

    Ha! Dobrze tak Karou. Miałam jej już dosyć. Och, nawet nie wiesz jak mnie uszczęśliwiłaś sprawiając, że sie rozeszli :D I do tego chciał się umówić z Miyuki :3 szkoda tylko, że Dei się wtrącił. Już chyba po raz drugi XD Za grosz wyczucia :D

    Dobra to ja lecę dalej komentować

    OdpowiedzUsuń