6 kwi 2014

ROZDZIAŁ 19.




Wraz ze swoją grupą, miał zajęcia na oddziale kardiologicznym, gdzie wiązał swoją przyszłość. Oczywiście dzisiaj jedynie chodzili po salach i zapoznawali się z różnymi przypadkami dostępnych pacjentów. Przedstawiane osoby zazwyczaj czuły się jak jakiś okaz w zoo, ale cóż… musiały się poświęcić. Jednak tym razem to im nie przeszkadzało. Pacjentki były w wieku od czternastu do siedemnastu lat i były właśnie kobietami, którym praktykanci się bardzo podobali. I kto się tu czuł, jak okaz w zoo? Jeszcze te dziewczyny były takie śmiałe… krępował się przed każdą wizytą!
            Weszli do sali z dwoma nastolatkami, jedna z nich popatrzyła chwilę na „gości” i wróciła do czytania swojej książki, natomiast druga uśmiechnęła się i szybko zaczesała palcami swoje włosy. Ci lekarze byli tacy przystojni i są jedynym powodem, dla którego jeszcze jako tako wytrzymuje w tym miejscu.
            Lekarz prowadzący zapoznał swoich podopiecznych z historią pacjentów, jedna chorowała na niewydolność serca, a druga na zapalenie mięśnia sercowego. No na szczęście czytał trochę o tym, ale i tak to było za mało. Sasori niemal całe dnie siedział w szpitalu, bo nauka, bo praca, bo dziecko. No właśnie, Naoki zaczyna czuć się coraz lepiej, ale pozostaje na obserwacji w razie nawrotu. Nie jest źle, praktycznie w ogóle nie jest sam, teraz pewnie są przy nim Itachi wraz z Sheeiren. Czuł więc wsparcie od przyjaciół, nawet Hidan się co do niego uspokoił. Pewnie trochę sobie te sytuacje przemyślał i zrozumiał, że nie stała się Naokiemu krzywda umyślnie. Chociaż on zapewne będzie się nieustannie o to obwiniał.
- Czego pilnujemy w organizmie podczas leczenia niewydolności? – padło kolejne pytanie doktora, a każdy z studentów myślał nad odpowiedzią. Nie żeby coś, ale dostali bardzo surowego nauczyciela. – No dalej, panno Wakaru, słucham? – wywołaną dziewczynę oblał zimny pot, nie zna odpowiedzi, pozostaję strzelać.
- Duszności…?
- To się dzieje w organizmie? – dopytał z uniesioną brwią. – Duszności są, ale czego innego się pilnuje, podczas LECZENIA… w ORGANIŹMIE – podpowiadał będąc zniecierpliwiony. – No! – krzyknął, a to tylko bardziej ich podenerwowało. Dziewczyny zachichotały pod nosem, tacy oni biedni. – aktywator wielu enzymów, bierze udział w przewodzeniu impulsów przez neur…
- Potas – odpowiedział Sasori. W końcu sobie przypomniał, no ocalił całą grupę przed opierniczem.
- Dobrze… proszę panie Akasuna, niech pan przebada…
- Emika – przedstawiła się dziewczyna, no kuźwa, takie ciacho będzie ją badało! Nie może się doczekać! Jednak Sasori nie podzielał jej entuzjazmu… przecież nic nie umiał… no to przejebane. Nie miał wyboru i zbliżył się do piętnastolatki. – a pan, jak ma na imię? – zapytała śmiało.
- Sasori Akasuna – odparł po chwili, patrząc na swój identyfikator.
- Dlaczego przedstawiając się patrzysz na identyfikator? – zaśmiał się jego kolega z grupy. Jejku no, to ze stresu! Teraz jeszcze się z niego wszyscy śmieją. Koleś ma szczęście, że go lubi… w jakiś zadaniach w grupie zawsze pracują razem. I jest w tym współpraca, a nie, że wszystko za niego odwala. – Nie pamiętasz jak się nazywasz?
- Cicho… - burknął czerwonowłosy.
            Zaczął badać dziewczynę, jedyne pewne co wiedział to przesłuchanie jej serca, oddechu i takie tam. Posprawdzał jej pracę mięśni i coś tam jeszcze, nie wiedział czy takie badania się stosuje do tej choroby. Strzelał! Ale opieprzony i tak został, bo nie sprawdził jeszcze jej wzroku. Nie pomyślał, że to jest jakoś związane z pracą serca, ale jednak. Jednym z objawów jest senność to trzeba sprawdzić reakcje wzroku na badania typu podążanie spojrzeniem za jakimś przedmiotem i tak dalej.
            Gdy skończył badanie do drugiej dziewczynki zawołany został dokuczliwy kolega. Komushi Ojito. Tak bardzo chciał, aby ten strzelił jakąś gafę… zemściłby się za to śmianie się z niego, ale niestety, nie miał się do czego przyczepić.
- Doktorze mam pytanie – oznajmiła dziewczynka zwracając się do lekarza prowadzącego. Ten skinął głową nakazując mówić dalej. – w szpitalu są zajęcia edukacyjne z kilku przedmiotów, ale nie ma w nich biologii. Moglibyście dodać ten przedmiot – pierwsza pacjentka na wywód swojej koleżanki westchnęła ciężko. Nie lubiły się, pochodziły z innych grup szkolnych, ona ta popularna, a tamta to kujonka i odludek społeczny.
- Ugh, a ta znowu o tej nauce – burknęła cicho, a Sasori na nią spojrzał. Był najbliżej, więc słyszał jej marudzenie. Obejrzała się do niego i uśmiechnęła uroczo, co odwzajemnił.
- Hm – zastanowił się starszy mężczyzna. – skoro chcesz to mogę ci coś załatwić… panie Akasuna – zawołał do chłopaka, zwracając w pełni jego uwagę.
- T-Tak? – zająkał się, a dziewczyna na łóżku zachichotała. Leci na nią! W końcu się uśmiechnął.
- Jesteś dobry z biologii? – zapytał. Chwilę trawił w sobie to pytanie, no bo co to ma znaczyć? On medyk, gdzie biologia jest na każdym kroku miałby jej nie umieć?
- Tak, sądzę że tak… inaczej by mnie tu nie było.
- Hehe, racja. Źle się wyraziłem, przepraszam – skinął głową na Akasunę, nigdy nie miał zamiaru podważać jego znajomości w tym przedmiocie, ale cóż… stało się. – skoro pracuje pan w tym szpitalu, to nie zaszkodzi panu godzinka wolna od wykonywanej pracy na douczanie pacjentów.
- Huh?! – jęknął w zdumieniu, co proszę? On nie potrafi tłumaczyć, nauczać… no hej… niech mu nic nie wciskają, to nie sprawiedliwe!
- Coś nie pasuję?
- Nie… - no co miał odpowiedzieć? Sprzeciwić się? Nie chciał mieć przejebane na praktykach…
- Świetnie.
- Będę przychodzić – mrugnęła do Sasorigo jego wcześniej badana pacjentka. Biologia to jej pięta achillesowa, nienawidzi tego przedmiotu. Te wszystkie kontynenty, państwa, morza… kto by to pamiętał i na co to wszystko? Jednak dla tego przystojniaka się poświęci.

W innej części szpitala w jednej z salek, panowała bardzo żywa atmosfera. Tak dokładniej to zabawa nie odbywała się w pomieszczeniu, a na korytarzu. Odwiedzający czyli Itachi i Sheeiren wyciągnęli tam Naokiego, aby mógł się pobawić zdalnie sterowanymi autkami… no dobra! To oni bardziej się chcieli tym pobawić. Jakoś tak od słowa do słowa zapragnęli sprawdzić kto będzie szybszy w tym wyścigu.
Na środku korytarza, w odległości pięciu kroków poustawiali butelki z wodą, to będzie im służyć za przeszkody. Naokiemu dali chorągiewkę, którą miał pomachać w ramach startu.
Kiedy chłopczyk machnął przedmiotem, dorośli rozpoczęli wyścig. Już na samym początku przekonali się, że sterowanie autkami nie jest wcale takie łatwe, dlatego samochodziki dosyć często ulegały kolizji. Nie tylko tej wzajemnej, ale też o zastawione przeszkody. Przy każdej stłuczce Naoki śmiał się co sił w płucach, taka reakcja sprawiała dodatkową przyjemność jego chwilowym opiekunom. Po jakimś czasie wyścig dobiegł końca, a zwycięstwa nie szczędził chwalebnych dla siebie słów.
- Wohoo! Wygrałam, wygrałam! I co powiesz leszczu? I co powiesz? – Shee krzyczała z uśmiechem na ustach, trącając łokciem swojego chłopaka. – Kocham cię, ale… wygrałam! Jak się z tym czujesz?!
- Po postu dałem ci wygrać -  stwierdził. No nie przyzna się, że jawnie przegrał, choć miał ochotę rzucić kontrolerem i wykrzyczeć jaka ta zabawka głupia! – Jeszcze mi się tu rozpłaczesz.
- Rozpłaczę? – parsknęła Sheeiren z rozbawieniem.
- Ciocia nie pacze – dodał Naoki poważnym tonem, wujek Dei zawsze mu mówił, że ciocia Shee to robot, a roboty nie płaczą. Pamiętał też, że miał jej tego nie powtarzać.
- No dobra, nie łapcie mnie za słówka…!
            Po tym zdaniu Napoki zmienił temat, też chciał się po ścigać, ale z wujkiem, bo jem szło beznadziejnie. Oczywiste, że wygra! I zwyciężył… z drobną pomocą Sheeiren. Itachi nie potrafił opanować sterów, nie i koniec. Jakie to głupie! Co za gnojek wymyślił, aby z jednej strony były tylko ruchy w przód i tył, a po drugiej w lewo  prawo... to burzyło jego zdolność skupienia. Naoki miał chociaż pomocnika w zakrętach, sam miał za zadanie jechać do przodu.
            W końcu gdy centrum zainteresowania stał się Naoki, dorośli zbudowali mu… coś takiego, gdzie z drobnego rozpędu samochód mógł skakać. Na przewróconej butelce umieścili książkę, która dawała podest do wyskoku zabawce. Kiedy w końcu ruszył zabawką, z tak dalekiego rozpędu wyskoczyła ona naprawdę wysoko, lecz pech chciał,  że akurat wtedy na korytarz wyszli dwaj przyjaciele. Sasori i Deidara, no i jednego z nich atko trafiło boleśnie w udo. Rudy miał pecha…
- Auu…! Cholera! – jęknął łapiąc się w obolałe miejsce. Deidara natomiast parsknął śmiechem, dobrze, że nie szedł przed nim.
- Tata! – zawołał wesoło Naoki i od razu podbiegł, aby się do niego przytulić. Sasori wtedy nie zwracał uwagi na ból tylko wziął chłopca na ręce.
- Cześć Mistrzu, ładnie to tak atakować tatę?
- Nie bądź baba Saso – mruknęła Sheeiren. To tylko zabawka, co mu się niby z tego powodu mogło stać? Chyba, aż tak delikatny nie jest. Itachi objął dziewczynę ramieniem. – Ciesz się, że trafił cię w nogę, a nie… gdzie indziej.
- No racja – zgodził się brunet.
- Ty się akurat nie odzywaj, bo najpierw musiałbyś coś tam mieć – zadrwił Deidara, to było silniejsze od niego! Kiedy tylko widzi te szpetną gębę musi mu dokuczyć. Musi.
- A to sprawdzałeś czy nic tam nie ma? – wtrąciła Shee, niech ta laleczka się z łaski swojej odwali.
- Nie muszę widzieć, żeby wiedzieć. Nawet ty masz jaja większe od niego… - trochę się zagalopował z tymi swoimi wnioskami. Imai pociągnęła go za kudły, aby zrównać z nim wzrokiem. – Au, au, au…
- Znowu kwestionujesz moją kobiecość? – zapytała groźnie. To że jest silna nie oznacza, że jest jakaś nader męska. Ta lala się za bardzo jej czepia, stanowczo!
- Puszczaj mnie… kobieto! – burknął, musi się pilnować, przez swój długi język kiedyś umrze. Oczywiście go puściła po tym dodanym określeniu. – jak mam coś kwestionować, to męskość twojego faceta.
- Wice versa, Dei – uśmiechnął się z pełnym politowania spojrzeniem.
- Dobra, dosyć – przerwał Sasori. Na serio, chociaż w szpitalu mogli by zaprzestać tych ich sprzeczek w temacie jakiegoś jebanego gender na podstawie własnej osoby. – Posprzątajcie tu, bo jeszcze ktoś się wyjebie. – dodał i wszedł do sali wraz z synem na rękach.
- Ja tu nie nabałaganiłem – oznajmił Dei i poszedł za przyjacielem. Shee westchnęła ciężko.
- Kochanie zajmij się tym.
- Hę? Nie ma tak – złapał ją za rękę. – pomożesz mi. Jesteś współwinna tej rozpierduchy.
            Z ociągnięciem i długimi chwilami marudzenia mu pomogła. Choć i tak on zrobił większą część obowiązków, no ale kto by tam zwracał uwagę na takie szczegóły.
            W pomieszczeniu Naoki opowiadał tacie jak mu minął dzień. Znaczy no opowiadał to i tak za duże słowo, mówił co mu ślina na język przyniesie. Nawet wypowiedziane bez znaczenia zdania go cieszyły. Ogólnie Naoki może i na początku nie był przekonany do tego miejsca, ale zaczął dostrzegać wiele plusów pobytu w szpitalu. Tym głównym były częste odwiedziny taty, tak często to go nie widzi nawet w domu.
- Tata, pocitaś? – zapytał, wskazując na książkę na półce.
- Wieczorem przyjdę to ci poczytam przed snem. dobrze?
- A to nie pracujesz? – wtrącił z pytaniem Douhito.
- Pracuję, ale przychodzę do niego w czasie przerw.

            Tymczasem Hidan w pośpiechu przewracał dom do góry nogami. Szukał swojego telefonu komórkowego, aby zadzwonić do Saso, że dzisiaj raczej nie przypilnuje Naokiego. Wyjeżdża na kilka… ma nadzieje, że dni do swojego ojca, robi jakąś grubszą  imprezę w jednej z swoich firm, akurat w tej, która jest mu najdalej. Nieznośny się na starość robi, żeby kazać mu tak się tłuc po kraju. Podobno pozna go z przyszłą macochą, no w takim razie mu to wybacz, bo ma niezły gust. Odkąd rozwiódł się z mamą, zachowuje się jak Hugh Hefner, za co tępi go tylko ona.
            Dobra, musi teraz znaleźć ten przeklęty telefon. Kurwa, gdzie jesteś chuju?! Przeszukał chyba wszystkie kieszenie w spodniach w szafie, a nawet ośmielił się wyjąć spodnie z tego no, z tej skrzyni co obraca ciuchami i je czyści… pralka, tak. I nic. Wszedł do salonu, a tam na kanapie siedział sobie Kakuzu. Jebany hrabia! Prychnął pod nosem i zaczął szukać pod poduszkami z kanapy. W pewnym momencie, kiedy podniósł jedną śmiał przeszkodzić współlokatorowi w czytaniu. O nie, jakiż on niegodziwy!
- Kurwa, co robisz? – warknął Kakuzu.
- Szukam komórki. Widziałeś ją? – zaprzeczył ruchem głowy, co go obchodzi jego telefon. – Szlag… no nic, rusz dupę i go mi poszukaj – nakazał nadal szukając przedmiotu.
- Cycki cię swędzą? Sam sobie szukaj.
- No weź, kuźwa! – zdenerwował  się i zabrał mu ostro  książkę z rąk. Trochę się zdziwił… - King Kong…?
- Taa, oddawaj – chciał mu odebrać książkę, ale Hidan cofnął rękę.
- Czekaj to o tym gorylu co na końcu umiera? – dopytał, chyba oglądał o tym film, albo czytał książkę… zdarzało mu się czytać więc ten argument nie jest wykluczony.
- Poszukaj sobie jeszcze mózgu – warknął ostro. Co za prymityw, żeby spojlerować i to jeszcze nie do końca świadomie. Trzasnął za sobą drzwiami od kibla.
- Oj stary, a czego się spodziewałeś? Że zostanie sobie z tą laską i urodzi mu dzieci? – prychnął retorycznie i rzucił książką z powrotem na kanapę.
            Teraz liczyło się tylko znalezienie tego głupiego telefonu. Owszem, mógł zadzwonić z telefonu w domu, ale nie pamięta numeru do Saso, gdyby był laską… nie no pewnie by ją spławił. Chwile potem Kakuzu ponownie stanął przed facjatą Hidana i pokazał mu telefon.
- Zajebiście, znalazłeś!
- Taa, to było proste – przecież ją ładował. Jednak w chwili, gdy Tadashi wyciągnął rękę po swoją własność, Kakuzu się wycofał. – najpierw podpiszesz umowę.
- Eh?! Wat da fak?! Już podpisywaliśmy umowę… kilka umów lokatorskich – nadąsał się. No musieli parę razy powtórzyć rytuał, bo najpierw nie czytał zasad od Kakuzu, potem czytał, ale niektóre niefajne zasady mu umknęły, a potem wreszcie ruszył głową i się z nią zapoznał w stu procentach. Cholerny Kakuzu, jego zasady miały ze dwadzieścia ston, a on spisał na zaledwie trzech. – Nie chcę nic zmieniać, już się przyzwyczaiłem do tego jak jest – a było ciężko, bo musiał po sobie sprzątać.
- Nie taką umowę mam na myśli. Podpisz – nakazał i wcisnął mu w łapy ze trzy kartki i długopis. Skrzywił się wymownie.
- Nie będę nic podpisywał bez przeczytania – to znak, że uczy się na błędach.
- Jasne, ale sam wiesz, że beznadziejnie i wolno czytasz, a podobno ci się spieszy – stwierdził, a Hidan spojrzał na niego groźnie. Jak śmie się z niego nabijać… - dobra, rób jak wolisz.
- Będę – usiadł na oparciu fotela i zabrał się za czytanie. – punkt pierwszy. Nie czytaj na głos… - po  chwili, kiedy czytane zdanie doszło do jego mózgu, ponownie naparł miażdżącym wzrokiem na kolegę.
- Czytaj w myślach – wytłumaczył mu sens zdania. Spodziewał się, że Hidan w ten sposób będzie się zapoznawał z tekstem, a w takich chwilach najbardziej pragnął go zabić. – och no podpisz, gamoniu a dostaniesz telefon.
- Wiesz co… może mi to po prostu streść, a potem podpiszę – chciał telefon, więc i tak i tak musiał to podpisać. Nic nielegalnego tam na pewno nie będzie.
            I jak się przekonał nie było. Po prostu jakiś koleś, z którym Kakuzu czasem robił interesy czy cholera wie co, wprowadza się nieopodal z rodziną. Hidan ma się zobligować do nietykalności żadnej z pań tego domów… panów także, bo może mu się orientacja zmienić. No i ogólnie ma być, miły dla sąsiadów, aby nie zszargać jego dobrego imienia.
            Pfff, taka drobnostka. Chociaż nie no, to będzie trudne, bo ON m być miły? No ale postara się. Podpisał dokument, a wraz z otrzymaniem w końcu telefonu zadzwonił do Akasuny.
- Yo Saso, słuchaj…

- Dobra, nie ma sprawy – odpowiedział spokojnie po kilku minutach tłumaczeń Hidana i narzekania na jego głupią rodzinę, której zachciewa się imprezowania, kiedy jest potrzebny. – Hidan, wyluzuj…
- Jestem wyluzowany, ale i wkurwiony. Naoki będzie taki zawiedziony… – Sasori spojrzał na swojego  syna, który beztrosko rysował mazakami na kartce papieru. – Obiecałem mu układać z nim puzzle.
- Myślę, że to zrozumie – odrzekł, nie będzie robił temu gorylowi przykrości. Naoki pewnie o tej obietnicy nawet nie pamięta, a w ogóle to jakie puzzle? On ich nie umie układać. – muszę po kogoś zadzwonić, więc nara…
- Czekaj…! – westchnął do słuchawki.
- No?
- Bo… jeśli chodzi o to wtedy… to wesz…
­- Wiem – przerwał mu, wprawiając go w wielką ulgę. Hidan nie przeprasza, ale wie kiedy czasem przesadzi w swoim napadzie nerwicy. Saso też jednak nie miał co mu zarzucić, bo w sumie Hidan mu najczęściej pomagał jeśli chodziło o Naokiego. Maluch był dla niego naprawdę kimś ważnym, więc rozumie jego zachowanie, sam by sobie wpieprzył. Bo bądź co bądź zasłużył sobie na to. – Nara.
            Po rozłączeniu się, pomyślał kto by mógł i kto by chciał się stać chwilowym opiekunem małego. Po przemyśleniu dość sporu osób w swoich telefonicznych kontaktach, natrafił na numer Sui. Właściwie dawno się ze sobą już nie widzieli, głównie z jego winy, bo po prostu nie chciał mieć żadnych kontaktów z rodziną Noriko. Chociaż postępował trochę egoistycznie, też mogła się z nim widywać… w każdym bądź razie zadzwonił. Dziewczyna z radością się zgodziła, nie wypytywała o powód znalezienia się chłopca w szpitalu. Po prostu cieszyło ją spotkanie z Naokim.
            Niedługo kończyła się ta przerwa pomiędzy jego ranną nauką w szpitalu, a wieczorną pracą. Razem z dzieckiem bawił się maskotkami, doprowadzając go wiele razy do uśmiechu. I jemu o wiele lepiej robiło się na sercu, kiedy widział radość syna. Nie chciał żeby on więcej płakał, żeby musiał siedzieć w szpitalu przez taki długi czas i żeby to było z jego winy. Bo wolał gapić się w ten cholerny telefon. Tak naprawdę to jest wdzięczny Hidanowi za wpieprzenie mu, a także i Deiowi za wspólne zwyzywanie go. Bez takiej odmiany kary byłoby mu o wiele ciężej. Jednak w dalszym ciągu uważa, że za mało oberwał.
- Tato… - zawołał tatę, patrząc przy tym w górę, wprost na jego twarz, gdyż opierał się ciałem o brzuch rodzica. – pić.
- Chcesz pić? – powtórzył, n trochę późno mu mówi. Za kilka minut musi być w pracy, a Sui jeszcze nie wróciła. – Czego chcesz się napić?
- Spajta! – zawołał wesoło. Pewnie, jeszcze mu napoje gazowane da…
- Nie, sprite ci nie dam. Jeszcze mi się przeziębisz… to chodź, pójdziemy do kawiarni, tam sobie coś wybierzesz, dobrze?
- Spajta! – zadecydował z uśmiechem i zaczął się rozkopywać w łóżku, aby z niego wyjść. Sasori westchnął z lekkim uśmiechem. Wszystko przez Deidare, bo mu dał się tego napić i od tamtej pory tylko spajt i spajt.
- Ekhm. Puk, puk – mruknął kobiecy ciepły głos. Sasori obejrzał się w tamtą stronę, w progu stała Sui, ale  coś się zmieniło od ostatniego razu, mianowicie była ona przy nadziei. – cześć Naoki, pamiętasz mnie? – zapytała podchodząc do łóżka. Chłopiec patrzył na nią bez słowa, coś mu świtało… - Hej Sasori.
- Cześć Sui, wybacz, nie wiedziałem, że jesteś w ciąży, inaczej bym cię nie kłopotał.
- Daj spokój, przecież to mój siostrzeniec – uśmiechnęła się do chłopca.
            Tak więc Sasori zostawił Naokiego z Sui, obiecując wrócić i przeczytać mu bajkę na dobranoc. Chciał pogadać z Sui, ale nie miał chwilowo czasu.
            W pracy tym razem został przydzielony do opiekowania się starszymi osobami. Nawet o własną babcie tak bardzo nie dba, z drugiej strony ona nigdy nie chce by jej pomagał, no to nie. Był w pokoju, gdzie starszego mężczyznę odwiedzał jego zdaje się, że syn. Sasori musiał mu podać leki i założyć nową kroplówkę.
- Przepraszam. Kiedy mój ojciec będzie mógł wrócić do domu?
- To już musi pan zapytać lekarza prowadzącego – odpowiedział, nie przerywając przypinania rurki do wenflonu. Starszy mężczyzna westchnął głośno.
- Tomi, wracaj już do domu. Moja wnuczka pewnie tęskni za tatą.
- Akurat… - burknął pod nosem. – co wracam do domu to pyta „gdzie jest dziadzia?”, „to źnowu ty…” albo „Dzia… - zaczął głośno z podekscytowaniem. – a nie to tata…” – Sasori parsknął pod nosem, ale szybko zakrył wierzchem dłoni usta. Mężczyzna spojrzał na pielęgniarza z udawaną pretensją.
- Przepraszam – podał starszemu mężczyźnie leki, on także się śmiał.
- Widzi pan, co za beznadziejny facet – zwrócił się do Sasoriego, odbierając kubek z wodą i tabletki. – nawet jego własna córka ma go dość.
- Nie ma mnie dość – nadąsał się. – tęskni za dziadkiem. Jak ma cię przy sobie niemal cały czas to co się dziwisz – oznajmił.
- No to musi pan szybko wyzdrowieć i wrócić do wnuczki… a nie, dawać fory synowi – dodał rozbawiając przy tym pacjenta.
            Gość jedynie się uśmiechnął drętwo, musi się wziąć za siebie w kwestii opieki. Z tego co opowiadał to jego żona ciągle w podróżach, bo jest stewardesą, a on jako psycholog ma trochę na głowie i córką zajmuje się dziadek. Wtedy Sasori podał mu swój przykład dzielenia nauki, pracy poprzez opiekę nad synem. Może wzorowa ona nie jest, ale aby syn za nim tęskni i zawsze z uciechą wita.
            Po tej chwilce przerwy zamierzał już wyjść i dobrze robił, bo akurat wszedł lekarz, gdyby zobaczył, że się obija to wtedy… siwy dym. Przed gabinetem jeszcze stawił się jeden nastoletni pacjent z bolącym nadgarstkiem. Chłopak czuł jakby igła w jego wenflonie była jakoś krzywo wbita, więc chciał ponownego wbicia. No zrobi się.
- Panie Akasuna, słyszałam od kardiologa, że zostałeś poproszony o douczanie tam na biologii – na śmierć o tym zapomniał, dobrze, że ktoś w tym temacie czuwa. – więc idź, a… - w tym momencie przez drzwi wszedł kolejny pielęgniarz. – o Hideo, zajmij się tym – przełożona wskazała na pacjenta Sasoriego.
- Ja mam imię – burknął, ale nikt nie zwrócił na niego specjalnej uwagi.
            Akasuna pobiegł na odpowiednie oddziałowi kardiologicznemu piętro. Że też zachciewa im się uczyć w szpitalu, no ludzie, trochę przyzwoitości. Zauważył jedną z porannych pacjentek w środku takiej jakby świetlicy, zwolnił wtedy kroku doprowadzając oddech do spokoju. Wtem z boku dobiła do niego kolejna z dziewczyn. W czasie upadku zdołał ją jednak uchwycić tak, aby nie zrobiła sobie krzywdy. Co innego on, upadł mocno na swoją rękę.
- Oj, sorry – powiedziała od razu dziewczyna, stając naprzeciwko niego i pomagając mu wstać. – nic panu nie jest? Nie chciałam się spóźnić i biegłam jak opętana – zaśmiała się.
- A tobie nic nie jest? W twoim stanie, nie powinnaś się męczyć.
- Nic, jak widać. To co będziemy dzisiaj robić? Obliczać skalę? Szukać krajów na mapie? – jej koleżanka z pokoju słuchała jej pytań z pełnym politowania spojrzeniem. – albo może pogadamy o krajach!
- Uczymy się biologii, a nie geografii, wieśniaro! – warknęła głośno, aż Sasori się wzdrygnął.
- Ojejku, nie musisz być taka nie miła…
- Dobry! – zawołał w ich stronę podchodzący blondwłosy chłopak. – Nazywam się Daisuke, przychodzę z góry – powiedział poważnie. – powiedziano mi, że tu douczają z biologii, a jako że w szpitalu najłatwiej o piątki to przybyłem!
- Ech świetnie… jeszcze jeden… siadajcie już – zaprosił wszystkich do stołu, gdzie otworzyli swoje zeszyty. – No to… z czym macie problem?
- Z ocenami – westchnął Daisuke, on tu przyszedł aby napisał mu z siedem piątek na końcu zeszytu i miałby go z głowy, a ten każe mu powtarzać notatki to go przepyta. Okrutny.
            Nie minęło dziesięć minut, a on już całą trójkę na dobre zapamiętał. Emika, dziewczyna we wszystkich swoich intelektualnych brakach nadrabia ładną buzią, Daisuke papla nad paplami tylko gada, gada i gada… no i Misako bardzo mądra dziewczyna, która chcę w przyszłości być onkologiem.
- Kim jest onkolog? – zapytała Emika, jej kolega też chciał o to zapytać, no ale skoro ona była pierwsza to on sobie będzie tym ciutkę mądrzejszym.
- Lekarz badający nowotwory – odpowiedział Sasori. – wiesz raki i tak dalej.
- Och, ale zajebiście! – krzyknął wyszczerzony Daisuke. – pokażesz pacjentom gdzie raki zimują – zaśmiał się wdzięcznie, co podzieliła Emika, a Sasori spojrzał na niego spod byka.
- Już wiem, dlaczego powiedziałeś, że przybywasz z góry – stwierdził, a dziewczyny spojrzały na niego ciekawie. – piętro wyżej jest neurologia. Zapewne badają obecność mózgu – zakpił.
- Mówiłem im, że nic nie znajdą – podsumował chłopak.
            Mimo wszystko z takimi wesołkami nie było tak źle jak sądził. Nawet dobrze im mijał czas i nie zajmowali się jedynie nauką, ale też gadaniem o pierdołach. Chociaż nauka też im szła lekko. Chociaż nie byli z tego samego poziomu, bo różnica wieku to i tak główkowali wspólnie nad zadaniami.
- Dobra mądrale to słuchajcie. Zdrowy mężczyzna i zdrowa kobieta mieli razem dziecko. Po kilku latach okazało się, że dziecko jest daltonistą, więc mężczyzna się rozwiódł z żoną. Dlaczego?
- Pfff, proste – stwierdził Daisuke, ale w dokończeniu przerwała mu Emika.
- Bo jest kretynem! Zostawił żonę, bo ma dziecko chore. Dureń.
- Nie jest! – zaprzeczył chłopak. – Daltonizm to choroba sprzężona z płcią, a więc wychodzi na to, że  szanowna małżonka rżnęła się z innym gościem i to z nim ma dziecko.
- Brawo – mruknął Sasori. Całkiem bystry chłopak. – ale wyrażaj się przy koleżankach.
- Jasne, dostanę piąteczkę za odpowiedź? Albo trzy najlepiej – podstawił mu zeszyt z tabelką.
- No… a co mi szkodzi – wzruszył ramionami i wpisał mu te trzy oceny i się pod nimi podpisał. Niezmiernie się z tego ucieszył, od teraz nie jest zagrożony z tego przedmiotu. Tak się wygrywa życie.
- Wariat – skomentowała Emika, widząc jak ten się jara taką duperelą.
- Nie jestem wariatem! – warknął groźnie. – badałem się – dodał już spokojnie. Ponownie sprawdził wpisy w tabeli, jakby mogły się one nagle okazać snem, fatamorganą. – Ech?! – wstał ostro na nogi, wytrzeszczając oczy na zeszyt. – Sasori Akasuna?! – czyli oceny wciąż tam były.
- Czego się drzesz, wyjcu? Tak ma na imię – skomentowała Misako.
- Ale, ale, ale to oznacza… że jesteś bratem Matsuri! – wskazał na niego palcem. Trochę to głupio wyglądało, ale co z tego. Sasori zmrużył oczy i odpowiedział niepewnie.
- Tak…?
- Och, jestem jej przyjacielem, twoja siostra na mnie leci, ale niestety nie ma szans.
            No i zaczął cały czas gadać o Matsuri, chyba więcej na jej temat od niego, niż od niej samej. Z czym ma problemy w szkole, za co dostawała ostatnio uwagę, jak śmiesznie się poślizgnęła na skórce od banana, że wagaruje. No, ale też zdarzało się, że mówiła dobre rzeczy. Na przykład, gdy chwaliła się bratankiem i z tego co wie w tym tygodniu ma wpaść do szpitala go odwiedzić, no i Daisuke, ale on czuje,  że Naoki jest tylko pretekstem. Jaaasne.
            Emika od razu poprosiła Sasoriego, aby przyszedł do niej wraz z Naosiem w odwiedziny, albo ona przyjdą, a Daisuke to już na sto pięćdziesiąt procent. Gdy myślał, że temat pierdół zażegnany, młody Haruno, bo tak miał na nazwisko, znowu go ponowił. Pytał co mu się stało, ile tu musi zostać, bo szpitale są straszne dla dwulatka. On się boi chodzić siku w nocy, a co dopiero ten maluch.
- Dam ci kolejną piątkę jak już sobie pójdziesz… - westchnął ciężko, miał dość tego chłopaka. Jak Matsuri rzeczywiście się w nim zakochała to on tego związku nie pobłogosławi.
- To czekaj, zrobię ostatnie zadanie bym na nią zasłużył – powiedział, nagle go jakieś sumienie ruszył, no ale dobra, co mu szkodzi… - obliczmy genetykę twojej rodziny – nagle zaczęli zwracać się do siebie na Ty, zawsze marzył, aby jakiś gówniarz się z nim spoufalał.
- Mojej?
- No tak, bo jak twierdzi Mats, ma bardzo przystojnego brata i chyba wszyscy tutaj się z tym zgodzą – ale... nawet on? Z deka przerażające. – a sama nie jest… - Sasori zmrużył na niego gniewnie oczy. Nie żeby coś, ale jednak mowa o jego siostrze, a nie wolno komuś jej obrażać. Spojrzał wtedy na Misako, cały czas jest strasznie cicha. Zaniepokoił go jej stan. – podejrzewam adopcje.
- Cicho bądź na chwile – powiedział do niego, przykładając rękę do czoła dziewczyny. – Misako, hej ty masz gorączkę. Dlaczego nic nie mówiłaś? – mimo iż zadał pytanie to nie miał czasu czekać na odpowiedź. – Poczekajcie tu.
            Zostawił ich i natychmiast pobiegł po jej lekarza prowadzącego. Znalezienie go nie było trudne, był w swoim gabinecie, w biegu wytłumaczył jej stan podgorączkowy. Przy jej chorobie jednak taki objaw jest dosyć częsty. Lekarz nakazał przenieść dziewczynkę na jej salę, a pozostali zrozumieli, że to koniec zajęć na dziś i także powrócili do siebie.
            Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Sasori asystował przy może i skromnych, ale badaniach kardiologicznych, no to już było dla niego coś. Szkoda, tylko że kosztem Misako, no ale kupi jej jakąś czekoladę w podzięce czy coś. Potem już mógł wrócić do swojej jawnej pracy, ale wpierw wykorzysta swoją przerwę i poczyta dziecku, jak obiecał. Jego przełożona nie ma nic przeciwko, sama ma dzieci, więc jest odrobinę dla niego milsza.

- … iżyli długo i szczęśliwie – zakończył historie, tym samym zamykając książkę. Naoki już dawno zasnął, no ale jak się kiedyś przekonał to, że dziecko zamknie oczy nie oznacza, że śpi. Więc nie ryzykował. Delikatnie nakierował dziecko na poduszkę,, przestając personifikować się z oparciem.
- Dobry z ciebie tatuś – szepnęła z uśmiechem Sui. – Noriko ma czego żałować – chyba liczyła, że ten jakoś to skomentuje, jednak milczał. – a co do niej… to zamierza przyjechać do mnie na kilka dni… - Sasori w końcu na nią spojrzał z zainteresowaniem, ale i drobnym lękiem. – pomyślałam, że może będziesz chciał coś z nią wyjaśnić…
- Nie mam jej nic do powiedzenia. Jak zechce to niech sama do mnie przyjdzie – nie był pewien czy chce ją widzieć, ale wie, że to nieuniknione. W jego głowie wciąż i wciąż pojawiał się scenariusz, w którym zechce odebrać mu dziecko. Teraz jeszcze by miała do tego dobre podłoże, przecież omal go nie zabił.
- Tak, ale… to jednak jego matka – zaczęła trochę wybraniać swoją siostrę, co nie podobało się jej rozmówcy. – sądzę, że ma prawo chociaż widywać własne dziec…
- Wyrzekła się go – przerwał jej, patrząc na śpiące dziecko, a potem przeniósł wzrok na Sui. – nie ma żadnych praw. Niech się pieprzy.
- Ale…
- Nie mów jej, że Naoki jest tutaj… w  tym temacie wysyłaj ją po prostu do mnie…



DATA
12.04.2014

OD AUTORKI
Dobra jest! Jednodniowe opóźnienie, bardzo przepraszam :( ale kiedyś musiało to nastąpić xP chociaż mnie to wkurzało, bo każdy wątek z tego rozdziału był planowany, jest napisany dokładnie tak, jak chciałam, a pisanie go szło mi jak krew z nosa xD w sensie, że wolno xD Rozdział w sumie niby zwyczajny, ale to wasza wina xD bo marudzicie, że czas w opo zapieprza no to spowolnię co się równa z zapychaczami xD
Co do rozwoju Nokiego to tak, w pewnym momencie (jakoś w maju) zrobię przerwę i poprawie wszystkie niezgodności co do jego wieku xD
Naturalnie dziękuję wam za czytanie, obserwowanie i komentowanie (pochwały, krytyki, czepianie się :*) you're the best :D :D
Pod wieczór wezmę się za nadrabianie waszych blogów ;) ;*
Pozdrawiam ;D

6 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Świetny rozdział. Śmieszny, luźny pisany - dokładnie tak jak lubię. :) A już Twój styl pisania to ogólnie wielbię ;)
    Wiele wątków, ale to było fajne. Hidan szukający komórki, Itachi z tą swoją... (nie, nie jestem zazdrosna. WCALE ;D)
    "- Ciocia nie pacze – dodał Naoki poważnym tonem, wujek Dei zawsze mu mówił, że ciocia Shee to robot, a roboty nie płaczą. Pamiętał też, że miał jej tego nie powtarzać." To było takie słodkie, a za razem takie wredne... ;) I w ogóle w tej scenie to Deidara wiedział co powiedzieć. :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sasori jakie praktyki hehe, i jeszcze na nich nie słucha, no nie ładnie xD Ale i co z tego? I tak jest najmądrzejszy ze wszystkich. A te dziewczyny jak chętnie się badały, no ale co się dziwić? Sasori taki seks, mnie też mógłby zbadać. No ale co ja poradze jak ja nigdy nie trafiam na przystojnych lekarzy xP Rozumiem ból Itachiego, też zawsze mam problem ze sterowanie tymi zdalnosterowanymi zabawkami, no w cholerę trudno to opanować. Itach przegrał ale oczywiście męska duma nie pozwala się mu do tego przyznać hehe :P Dei spieprzaj! Itachi wcale nie jest brzydki! >.< Ma na twarzy jakieś takie... zmarszczki? Kreski? Cholera wie co to jest, ale to nie czyni go szpetnym. Po za tym Naruto ma ich więcej i nikt nie mówi że brzydki xD No scena z Hidanem powala xD I ten spojler King Konga.... no jak można to czytać, albo raczej, jak można tego nie znać?! Je też tak miewam że walne gdzieś telefon a potem szukam, no ale... nie jak się ładuje. Oj Hidan Hidan, to że zadzwoniłeś do Saso i go tak jakby przeprosiłeś nic nie zmienia i tak jesteś cham, masz u mnie minus, nie wybaczę tak łatwo, musiał byś zrobić coś wyjebistego żeby zasłużyć na moje wybaczenie hehe xDD Sasori O.o Widzę, że ma przejawy i fantazje masochistyczne skoro tak bardzo pragnie dostać więcej wpierdolu od Hidana xP No cóż nie wnikam, co kto lubi ^^ Ta lekcja biologii była taka... dziwna :OAle było śmiesznie, Daiduke król wygłupów xD Taki szczery, taki cwany i nawet mądry, brawo! Odgadł zagadkę lateralną. Sasori to ma sposoby na uczenie, mógłby być nauczycielem xP Nie wiem czemu ale nie lubię tej Sui może dlatego że to siostra Noriko, wiadomo, solidarność sióstr :P Mam nadzieje, że Noriko nie porwie Naosia i że nie będzie chciała go zabrać. Nie ma prawa! Nie zgadzam się! xD A jak nawet bedzie coś próbowała, to liczę na Hidana i Deia, że ją utemperują ^^
    Czekam na kolejny rozdział! Życzę duużo weny i radości z pisania. Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się bardzo podobało. Ty mówisz, że rozdział zwyczajny, ja mówię, że niezwykle fajny i ciekawy. Bardzo się rozwinęłaś od swoich pierwszych notek (wliczając tu naruhinę). Nie ma już tylu przekleństw, co czasem ciężko się czytało, gdy było w nadmiarze. Ja uwielbiam pochłaniać historię "na raz" dlatego nie łatwo mi czekać tyle czasu na następny rozdział. No cóż cierpliwości też się trzeba uczyć w życiu :)
    W każdym razie zastanawiam się bardzo poważnie nad zaczęciem swojej historii. Nigdy nie byłam orłem z polskiego, ale najwyżej będzie to wyłącznie historia dla mnie samej.
    Życzę weny i więcej takich rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo siemanko :D
    Już się nie gniewam na Hidanka, no bo.. próbował przeprosić? To już jest coś ♥ wgl te umowy lokatorskie i ta o nietykalności nowych sąsiadów xD no lol, co ten Hidan taki niepoczytalny
    Nie ma to jak urządzać wyścigi samochodzików na szpitalnym korytarzu, dąsy Itacza były przeurocze *.* wgl uwielbiam jak Dei z całym sił stara się mu dojebać, ale on to ma w sumie w dupie xD no i ta kobiecość Shee xD
    Podoba mi się jak opisujesz takie codzienne czynności i życie w szpitalu, prawie jakbym oglądała jakiś serial, Chirurgów, Housa albo coś xD
    Mam nadzieje, że Noriko jak wróci to nie będzie znowu odwalać jakichś cyrków..

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, każdy by się chyba tak zachował będąc badanym, przez takiego faceta jak Saso. No i jeszcze ta biologia, te wszystkie państwa, miasta i jeszcze kontynenty.I Daisuke, cała rodzina haruno chyba ma wysokie mniemania o sobie na twoim blogu.
    O i Hidan szukający telefonu. Ja tam zawsze głubie telefon, a potem kiedy go znajduje, nadchodzi chwila gozy, nieodebrane połaczenia od mamy. Nie lubie Kaukazu, czy jak mu tam. Jeden z nielicznych członków Akatsuki, których nie lubie.
    I Itachi, nie nie mimo, że ogólnie lubie Itachiego, to na tym blogu jestem za Deiem. No i spoko nie będe się kłócić z Shee, o względy Uchihy.

    Rozdział super, nawet to jednodniowe opóźnienie nie psuje efektu. Przyznam że czytało mi się szybko, albo tak krótki jest ren rozdział.

    Chciałam tak tylko zanć że jestem, i już lece, na przyjaciółki. Cóż zacznę od teraz komentować odrazu po przeczytaniu bo później zapominam o czym w ogóle była notka.

    Duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuzo weny ci życzę i czekam niecierpliwei na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sasori się przedstawia, ale musi się upewnić, czy się nie pomylił XDDDDD No geniusz xD Och, i będzie douczał pacjentów, jak słodko... A nie, jednak nie, chyba mu współczuję xd Pomaganie komuś z biologii/chemii to jakaś masakra jest... Tym bardziej, że jedna z jego "uczennic" jest ewidentnie typem, któremu mózg zżarły robale. Oj, biedny Saso xD
    Haha, Sheeiren wygrała z Itachim w wyścigu na autka xD I wgl, Dei powiedział Nao, że ciocia jest robotem xDDDD Ale inteligentny jest i jej tego nie powtórzył - normalnie anielskie dziecko xD Widać Itachi cierpi na brak podzielnej uwagi... Jak każdy facet xD Jednak kobiety mają lepiej xD Zresztą, my musimy wytrzymywać okres, huśtawki nastrojów i resztę tych wkurwiających dupereli, a faceci muszą wytrzymywać z nami ♥ Wyrównuje się, mimo wszystko xDDD
    Deidara jak zwykle żre się z Itachim i byle dupstwo i dostało mu się od Shee xD To on nie wie, że nie mówi się przy dziewczynach, że nie są kobiece? (Dobra, są wyjątki, vide Tsu xDD) I go pociągnęła za kudły xDDD
    Hidan jest okropny! Jak zawsze! xDD Tak chamsko spoilerować... Szczyt debilizmu... Ale, o zgrozo, mam wrażenie, że w tej kwestii dogadałby się z moim bratem >.> Ych, spoilery powinny być prawnie zakazane! xD I wgl... Nie umiał sobie przypomnieć, jak nazywa się pralka? Serio? Matko, co za ułom xD Współczuję Kakuzu, że musi z nim mieszkać xd Ale widać sobie radzi - czyżby przez to, że Hidan nie doczytał paru zasad, wylądawał na klatce schodowej *O* Chciałabym zobaczyć, jak spędza noc pod drzwiami domu XDDDD Oj tak, to by było piękne ♥ "Po chwili, kiedy czytane zdanie doszło do jego mózgu" <- lol, to już jest w ogóle dowód jego głupoty xD Ale fakt, jak ktoś czyta na głos, to można kurwicy dostać =3=
    No ale przynajmniej Hidan starał się przeprosić Saso... STARAŁ SIĘ xD Kwestia z puzzlami mnie rozwaliła xDDD Hidan w ogóle umie je układać? XD
    Och, i Sui jest w ciąży, fajnie :D Doczekała się! (tak, mimo tego, że ona i Yoshi są baaardzo pobocznymi postaciami, to im kibicuję xD) xd Ta rozmowa pacjenta Saso i jego syna też fajna była :D Nie wiem, czemu, ale jakoś tak mnie po prstu rozweseliła xd
    No i w końcu douczki xd Daisuke jest inteligentny (na pewno ma na nazwisko Haruno? XD), za to Emika wręcz przeciwnie, a nawet bardziej xD Ona obniża chyba średnie IQ w całym szpitalu! xD Ogólnie Daisuke jest zajebisty: "Nie jestem wariatem! Badałem się" XDDDD Leżę i nie wstaję xD Albo to o mózgu xD "Mówiłem im, że nic nie znajdą" - genialny dystans do siebie :D
    Ach, no i oby Noriko nie przyszła do Saso >.> Niech się wali =3=
    Ok, rozdział, ofc, zajebisty xD Znowu mnie natchnęłaś na pisanie! Kocham cię! xDD

    OdpowiedzUsuń