Kolejnego
tygodnia Sasoriemu złożyły się idealne godziny pracy w dodatku w lekkim fachu,
bo przy noszeniu leków do pacjentów. To w sumie trochę jest wina jego
nadgarstka, skręcił go podczas upadku tamtej pacjentki. Emiki. Niestety nie był
to tak tragiczny przypadek by nie pracował, traktowano to, jak oparzenie się w
palec, bo w sumie do leczenia potrzebna była tylko maść i bandaż. Ból nie
towarzyszył.
Aktualnie
przy Naokim była Matsuri… oczywiście, że się bał! Jednak miał jeszcze dołączyć
tam Nagato, a on się nie potrafi przecież wygłupiać to żadnych szkód nie
wyrządzi.
Przy chwili
przerwy od noszenia po południowych leków, gdzie przemywał różne próbówki.
Myślał o ostatniej rozmowie z Sui. Noriko przyjeżdża… nie chciał się z nią
widzieć. Nie chciał, aby Naoki się z nią widział, to takie skomplikowane. Nie
mogła sobie zostać w tej zagranicy i robić sobie tam byle co? Naprawdę, co on
zrobił temu światu, że wpędza go w jakieś czarne myśli…?
- Hej, kaleko – zawołał Hideo. Z powodu ręki mu niebywale
dokucza, ale to wszystko dlatego, że musi za niego wypełniać te wszystkie
papierkowe rzeczy. Bardzo mu przykro, hehe. – podaj mi listę pacjentów, nie
dość, że za siebie to i za ciebie muszę pisać – marudził, a Sasori bez słowa
podał mu ten dziennik. – Zrób coś dla świata i naucz się pisać lewą ręką –
bąknął. Według swoich kolegów to nawet prawą nie umie pisać… w sumie mógłby
pisać, ale przełożona zdecydowała inaczej. Hideo aby się nie nudzi.
- Bo pomyślę, że życzysz mi powrotu do zdrowia.
- Nie przesadzasz? To tylko ręka, a nadużywasz sobie
przywilejów… pieprzony lizus.
- Niby ja jestem lizusem? – parsknął śmiechem. –
Przypominam, że nie raz zostałeś chwalony za podkradanie mi diagnoz.
- Mogłeś sam je wygłaszać, ale brakowało ci do tego jaj.
- Zamknij się. Wolę brnąć się w górę za swoją własną ciężką
pracę. Nie uznaje zasady po trupach do celu – stwierdził zakręcając kran.
- Bo jesteś naiwny.
- Czyżby? – och chyba zaraz otrzyma radę od wspaniałego
Hideo. Kurde taki zaszczyt, a on taki nieuczesany…
- Od dawna wiadomo, że gdy wchodzisz do dupy szefowi to on
sra na ciebie forsą i innymi dobrodziejstwami – gdyby wziąć te radę w dosłownym
znaczeniu… brrr.
- Jesteś obrzydliwy – no gorszy niż Hidan ten to chociaż
uważa, aby słowa nie budziły wątpliwość co do jego orientacji. Chociaż teraz
mają szefową, ale to nic nie zmienia.
- Ale skuteczny – odrzekł pewny siebie.
- Nie. Tylko obrzydliwy…
Rozmowa z
nim nigdy nie zapowiadała się na jakąś inteligentną. Tak jak teraz, nie
potrafił w ogóle ogarnąć jego sposobu myślenia. Do dupy z czymś takim. Lepiej z
nim nie gadać, nie jest normalny, tylko siostrę ma fajną i ładną.
- Co tam u Kaoru?
- Nie twoja sprawa – warknął, nie był fanem ich
kilkutygodniowego związku. Znaczy, on sądzi, że to był związek, a to były
jedynie spotkania na tle seksualnym. No, ale mu tego nie powie, za dużo tu
narzędzi, które mogłyby odebrać życie.
- Och, tu jesteś Fuse. Mam ci coś do powiedzenia – zaczęła
ich blondwłosa szefowa, wchodząc do środka.
Przełożoną
była Tsunade Uzumaki, czyli matka Nagato, znała dobrze Sasoriego… dlatego
zbytnio za sobą nie przepadali. Bo on należy do tej złej bandy, którzy jedyne
co robią to wielki rozpiernicz. Jednak jako lekarza potrafiła go docenić. Aby
tyle. Sasori przysłuchiwał się prowadzonej rozmowie, mowa o jakimś pacjencie,
rozciął sobie nogę łyżwą i potrzebna operacja. Czyżby tym pacjentem był jego
krewny?
- … będziesz mi asystował w operacji – zakończyła swój
bardzo długi monolog.
- Co?! – krzyknęli oboje jednocześnie tylko, że o całkiem
innych nastrojach. Hideo oczywiście zachwyt, szczęście i w ogóle, a Sasori
niedowierzanie, powiązane z rozbawieniem i… zazdrością. – Pani sobie żartuje?
Hideo ma asystować? – żal mu pacjenta, przy Fuse amputacja gwarantowana.
- Akasuna, a co w tym takiego zabawnego? Też tu pracuję!
- Dla ciebie problemem jest nawet wyręczanie w pisaniu. Dla
większego dobra lepiej byś nie operował.
- Ty…!
- Dosyć! – krzyknęła Tsunade. – Akasuna Sasori, nie tobie
oceniać czy kolega się do tego nadaje czy nie. to się okaże po wykonaniu
zabiegu. Powinieneś szanować starszych i nie oceniać ich z góry – pouczyła go
kobieta. Trochę się tym zmieszał, trochę jakby dostał reprymendę od matki.
Hideo faktycznie był starszy o rok w kwestii studiów, ale ile razy powtarzał co
po niektóre roczniki, tego już ta kobieta nie widzi. Jak mógłby nie czuć się od
niego lepszy skoro mu jeszcze podkrada
zasługi.
- Przemawia przez ciebie zazdrość, Akasuna – zadrwił z
niego, a ten spiorunował go wzrokiem. Jakie to było nieuczciwe, że on… on… ech!
- Panie Fuse, proszę nas zostawić – nakazała przełożona. Ten
z posępną miną, ale wykonał polecenie. Chciał posłuchać, jak to się dalej
potoczy. Może go zwolni? A jak nie to jej to może zasugerować.
- Przepraszam, poniosło mnie – przyznał się od razu, kiedy
zamknięto drzwi. Owszem, był zazdrosny, ale wszystko przez sytuacje, w której
się znajduje.
Wszystko mu
się zwaliło na głowę, a ani grama w tym jakiegoś uśmiechu losu czy coś w tym
stylu. Pobyt w szpitalu Naokiego i obserwacja, która chyba nie ma końca. W
dodatku wciąż się obwinia. Dalej to trwająca sesja, uczy się w nocy, i przez to
niedosypianie reaguje dosyć nieokrzesanie. W dodatku przyjazd Noriko
zwiastujący spotkanie z nią i kolejne nerwy, a teraz… teraz ten palant ma
okazje do tak ważnej rzeczy. Dlaczego nic dobrego nie może go spotkać?
- Rozumiem, ale nie mnie powinieneś przeprosić – pięknie
kurwa, jeszcze ma go przeprosić. Tsunade znała sytuacje Sasoriego, Nagato jej
wszystko powiedział, prosząc o wolne dla niego. Proponowała mu je, ale on nie
chciał.
- Wiem…
- Ech… szczerze mówiąc to chciałam żebyś ty mi asystował –
zaczęła i wcale nie mówiła tego z litości. Sama uważała, że on był lepszy w tym
fachu i się nie obijał.
- Ale…?
- Głównym powodem było twoje stłuczenie – wskazała na
owinięty bandażem nadgarstek Sasoriego. W czasie operacji sprawność w rękach
jest priorytetem. Innym powodem były jego problemy osobiste, za bardzo wpływają
na jego działalność w pracy. No, ale tego mu woli nie mówić. – Weź sobie urlop
i wypocznij.
Gdy
wypowiedziała to zdanie wyszła z pomieszczenia zostawiając Sasoriego samego.
Uderzył swoją chorą ręką w ścianę. Został odrzucony przez taki powód, rozumiał
go, ale i tak był zdenerwowany. Wkurzony na cały świat, a szczególnie na
głupią, obolałą część kończyny.
W oddziale
dziecięcym na neurologii, gdzie przesiadywał Naoki, było naprawdę głośno i
wesoło. Jego gośćmi byli bowiem uczniowie klasy gimnazjalnej. Tak właściwie to
znajomi Matsuri, ale było ich tylko trzech, nie sądziła, że pielęgniarki będą
musiały do nich podchodzić co pięć sekund, rany one chyba nie chodziły do
gimnazjum. W każdym razie zaprosiła tylko Hanabi do niej z kolei przyczepiła
się ta rzepa, Konohamaru. No, a Daisuke nie potrzebował nawet zaproszenia…
Siedzieli
na tamtejszej świetlicy, Naoki sobie spokojnie rysował pod obserwacją
dziewczyn. Te to nawet go chwaliły jak zrobił kreskę. Żaden wyczyn, ale lubił,
jak się go chwali no to robił jedynie kreski. Chłopaki natomiast bawili się
tamtejszymi zabawkami, znaczy grali w bierki, czyli te patyczki, które trzeba
wyciągać bez dotknięcia się jedna o drugą.
- Skuj się! Skuj się! – nawoływał Daisuke, śledząc uważnie
ruchy Konohamaru.
- Zamknij się… - szepnął będąc w dalszym ciągu niezwykle
skupiony, by wyciągnąć dziesięciopunktową pałeczką. Życie na krawędzi
normalnie.
- W co gracie chłopaki? – zapytała Hanabi, gdy zobaczyła, że
Naoki przygląda im się z zaciekawieniem.
- W szachy, kurwa – mruknął szeptem Konohamaru, a wtedy ktoś
rzucił miśkiem w bierki przez co wszystko się ruszyło. Wielce nerwowo spojrzał
na winowajczynię.
- Ups – uśmiechnęła się Matsuri. – nie przeklinaj przy moim
bratanku – zastrzegła groźnie, czochrając chłopczyka po główce. Naoki patrzył
na nią niezrozumiale, dlaczego to zrobiła? Dziewczyny są niedobre, on się
bawił, a ta go uderzyła misiem.
- Ñe wolno – powiedział z pretensją.
- Właśnie Mats, Konohamaru będzie płakał – dodał Daisuke.
Też chciał zrugać koleżankę.
- Czuję się taki rozbity wewnętrznie – stwierdził z żalem i
podszedł na klęczkach do stołu. – Co narysowałeś Naoki? O kurde! – wytrzeszczył
oczy, widząc rysunek. - Zajebiste! – pochwalił kreskowy rysunek, a mały się
ucieszył. Jakoś on mu lepiej chwalił rysunek, niż tamte dwie.
- Pokaż – Daisuke spojrzał mu przez ramię. – Osz ty kurna!
Picasso Dwa! Naoki mówił ci już ktoś, że jesteś geniusz?
- Tak – przytaknął w odpowiedzi. Wszyscy się zaśmiali, co za
nieskromne dziecko.
- Rozumiem, no to się nie będę powtarzać… mogę to wziąć?
Muszę oddać kilka rysunków pani z plastyki.
- Nie mieliśmy na zadanie rysować kresek – rzekła Hanabi,
wywracając oczami.
- A ty skąd wiesz, byłaś tam?!
- Raczej… chodzimy razem do klasy – przypomniała. Doprawdy,
jak czasem ten Daisuke coś palnie to ręce i cycki opadają. – Oni ci te głowę
leczą w ogóle? Bo rezultatów nie widać.
- Może muszą najpierw znaleźć mózg – stwierdziła Matsuri.
- Twój brat mi to samo powiedział. Myślicie podobnie, chyba
jednak jesteście rodzeństwem… ale tylko wewnętrznie. Te same narządy, organy.
- Wszyscy je mają takie same – wtrącił Konohamaru.
- Taa jasne, a masz coś takiego jak dwunastnica? Hm?
- Nie wiem, chyba nie…
Dziewczyny
plasnęły się w czoło albo westchnęły ciężko, z kim one się zadają…? Matsuri
zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła zapoznając ich z Naokim. Biedny,
mały bratanek może jego mózg jeszcze nie jest odporny na idiotów i teraz stanie
się jak oni… oby nie! Chociaż jakby co no to zwali się na kolegów brata są
głupsi, a jeden to na pewno…
Potem
Daisuke wpadł na bardzo genialny pomysł zapoznania swoich wieśniaków z Emiką. W
ostatnim czasie bardzo się z nią zakumplował, musiał się do niej wymykać, ale
po kilku razach szybko go znajdowali. Ten pomysł nie podobał się Matsuri,
musiała się zaopiekować Naokim, a nie szlajać się z kolegami po szpitalu. Więc
nie, ona zostaje.
- Kurde, jestem głodny… i pić mi się chcę.
- Mi teś – ożywił się nagle Naoki. – Spajta!
- Co…? – zapytała Hanabi, musi rozkminić ten dziecięcy
dialekt. – Sprite?
- Mmm – mruknął. – Spajta, spajta, spajta! – krzyczał
biegnąc na około stołu. W końcu złapał go Daisuke i wziął na ręce. Albo on taki
lekki, albo ten jeden brzuszek dziennie podczas rannego wstawania z łóżka
przynosi efekty.
- A więc spajt, ja też spajt, Konohamaru?
- Spajt – przytaknął wesoło.
- Ja też chcę spajta – dołączyła Hanabi. Naoki został
postawiony na ziemi. – Mats, a ty? – dziewczyna z westchnięciem też
wypowiedziała nazwę tego napoju.
- A więc pięć razy spajt! Matsuri idź kup.
- Co? Dlaczego ja? – burknęła stając przed Daisuke. Kto w
ogóle ustalił, że on tu niby rządzi?
- Bo masz najmniejsze cycki – stwierdził, oczywistą
oczywistość, za co został trzepnięty w głowę. – ała! Ała… tsss… aaał, mój mózg.
Nie wolno mnie bić w mózg! – zakazał jej poważnym tonem. Nie został uraczony
żadnym komentarzem tylko pełnym politowania spojrzeniem. To bolało bardziej.
Po
kilkuminutowych sprzeciwów Matsuri, Hanabi postanowiła udać się z nią do
szpitalnej kawiarenki. To już ją udobruchało, ale Mats kazała pilnować
Naokiego, jak coś mu się stanie to wszyscy zginą. I bynajmniej nie żartowała.
Kiedy tylko
dziewczyny zeszły im z oczu,Daisuke namówił Konohamaru na odwiedziny Emiki. To
było proste, wystarczyło mu powiedzieć, że jest ładna. No a Naoki bardzo
chętnie się wybrał na spacerek, skoro mieli jechać windą. Lubi windy, lubi to
uczucie, które towarzyszy podczas ruszenia kabiną. Miękną kolana i to tak
fajnie łaskocze. Tak było i tym razem, Knohamaru i Daisuke zrobili mu uciechę i
pojeździli kilka razy, a nawet skakali w tej windzie, co go bardzo bawiło.
Oczywiście musieli być w niej sami. Gdy w końcu znaleźli się na odpowiednim pi1)trze wyszli z windy i poszli do odpowiedniej sali.
- Witam, czy zechcą panie porozmawiać o Bogu? – zapytał
poważnym tonem Daisuke, kiedy przekraczał próg drzwi tym samym powodując
chichot dziewczyn.
- Nie tylko nie to! – zawołała ze śmiechem Emika. Nie
potrafiła trollować, jej niekontrolowany śmiech wszystko niszczył. No,
przynajmniej jest ładna.
- Zgnijesz w piekle córko – wtrącił Konohamaru, szedł za
rękę z Naokim, który widocznie zawstydził się nowych twarzy, nowego miejsca.
Nie czuł się pewnie, dlatego kurczowo ściskał dłoń kolegi.
- Och, kim jest ten uroczy chłopczyk? – zapytała z uśmiechem
Misako.
- Jestem Konhamaru – przedstawił się dumnie.
- Okej, a ten uroczy chłopczyk? – zapytała drugi raz,
wskazując na Naokiego.
- A to moje drogie – objął ramieniem Emikę. - jest Naoki
Akasuna, syn naszego nauczyciela.
- Ożesz kurde! – zawołała dziewczyna strącając z siebie
Daisuke i kucając przed chłopcem. – Jaki on kochany! Wykapany tatuś!
Natomiast z
powrotem na świetlicy w dziecięcym oddziale neurologicznym, pojawiły się dwie
przyjaciółki, zastany widok, albo raczej brak pewnej osoby mocno zdenerwował
Matsuri. Ktoś dzisiaj umrze! Własnoręcznie i jak najbardziej boleśnie sprawdzi
czy winowajca ma mózg.
- Uspokój się no! Jak myślisz dokąd mogli pójść, oczywiste,
że do tej laski Daisuke.
- Jezu, Hana masz racje! Gdzie ona była? – zastanawiała się
na głos. – Piętro niżej chyba…
- Dobra, nie ważne. Idziemy – zadecydowała Hanabi.
Wpierw
poszły zanieść napoje i inne smakołyki na szpitalne łóżko Naokiego. Chyba
raczej im tego nie zabiorą. Chyba. No w każdym razie miały większy kłopot,
ponieważ wychodząc, w progu dobiły do Nagato. Wszyscy gruchnęli na podłogę.
- Ouch… rany… - stęknął chłopak, wstając na równe nogi. –
och, Matsuri! Gdzie tak pędzicie, hm?
- M-My? - popatrzyła na swoją przyjaciółkę jakby była
odpowiedzią na wszystkie pytania. – Gdzieś… nie jesteś moim bratem, nie musisz
wiedzieć – fuknęła.
- Dobra, przepraszam – odrzekł i chciał je wyminąć by wejść
do pokoju, ale zastawiła mu drogę.
- No a, no a ty? – zająkała się z tłumionego zdenerwowania.
Przecież on powie wszystko Sasoriemu!
- Do Naokiego. Miałem przyjść ci pomóc w pilnowaniu –
wytłumaczył.
- Ach! Nie musisz, świetnie sobie radzę! Możesz wracać do
domu. Prawda Hanabi, że sobie dobrze radzę?
- T-Tak! Najlepsza ciocia pod słońcem! – zapewniła, ale te
ich teksty były takie przesiąknięte sztucznością, że tylko idiota by się
nabrał. Odsunął je na bok i wszedł do pomieszczenia. Pustego pomieszczenia.
Spojrzał na nie wyczekując odpowiedzi. – Och to! Naoki jest w łazience z
kolegami, robi siusiu.
- Korzysta z toalety? – przytaknęły żwawo. – To dlaczego
nocnik jest tutaj?
- O! Pewnie go zapomnieli… zaniosę im.
- Ja to zrobię. Wy nie wejdziecie do męskiej.
- Nie! – zawołała Matsuri.
Wiedziała,
że nie trafiła na jednego z tych głupszych kolegów. Bez prawdy się nie ominie.
Powiedziała mu, prosząc o nie powiadamiania o tym Sasoriego. Zapewniła, że
teraz pójdą po Naokiego i za pięć, dziesięć minut będą z powrotem. Zgodził się,
ale mają te dziesięć minut i ani sekundy więcej.
Wystrzeliła z pokoju jak z procy, musiała się
jak najszybciej dostać do tych głupich chłopaków, co jej uprowadzili bratanka
bez jej pozwolenia! To nie było ani trochę zabawne, jak coś mu się stanie to
wina będzie jej. Przecież Naoki ma dwa latka, nie myśli samodzielnie i jest
bardzo ruchliwy. Odnalezienie pokoju było łatwe. Drzwi były otwarte, a
rozchodzące się w nim wesołe głosy utwierdziły dziewczyny w stuprocentową
trafność. Wpadły ostro do pokoju.
- Daisuke! – warknęła wściekle Matsuri. – Gdzie jest Naoki
skurw… - zatkała sobie usta i zaczęła szukać bratanka wzrokiem.
- Matsuri! Dziewczyny to o niej wam opowiadałem. Emika radzę
się jej podlizywać to siostra…
- Nie ma, nie ma, nie ma! – dziewczyna przerwała wypowiedź
kolegi. - Daisuke cholero, gdzie Naoki?! – pisnęła nerwowo.
- No tu… eee, był tutaj… Konohamaru, gdzie Naoki?!
- Jestem równie z szokowany co ty! Ale spoko nie mógł daleko
uciec, w końcu nie dosięga do drzwi. Pewnie schował się pod łóżkiem – oznajmił
i padnął na podłogę.
- Drzwi był otwarte, kretyni – warknęła Hanabi. Tym razem
przesadzili, zgubili dziecko! Czy oni mają dobrze w głowie… - Mats…
- Idę go szukać – szepnęła i odbiegła go szukać.
Chłopaki
nawet nie potrzebowali nawoływań, również pobiegli szukać go po szpitalu.
Naprawdę było im głupio za taką nieodpowiedzialność, oblał ich strasznie zimny
pot na samą myśl o jakiś konsekwencjach. Nie wzięli takiej głupiej sytuacji pod
uwagę, a tu jednak. Nie stresowali się tak bardzo sprawdzianami jak podczas
tych poszukiwań chłopca.
Matsuri to
już kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Sasori jej zaufał, znaczy prawie
skoro nadzorcą miał być Nagato, ale ona go tak zawiodła. Pewnie nie będzie się
liczyło to, że to wszystko przez chłopaków. Nigdy się na takie rzeczy nie
patrzy.
Sasori
szedł z lekami do jednej sali, gdzie w jednym pomieszczeniu było umieszczonych
kilkoro pacjentów, a między innymi był tam znajomy staruszek, trzymający na
kolanach blondwłosą dziewczynkę. Zapewne ta uwielbiająca dziadka wnuczka, aż nie może doczekać się by ją poznać,
wyglądała na wiek Naokiego. Ale wpierw pacjenci. Podawał im tabletki i kubek
wody, mierzył ciśnienie lub wymieniał kroplówkę, wszystko przez ich podeszły
wiek. Wymagali dużej uwagi.
Wtem do
sali zajrzał mały chłopczyk, a za nim blondwłosa pielęgniarka, ale od razu
ruszyła do pacjentów. To była zwykła ciekawość, szukał jakiejś rozrywki dla
siebie i znalazł coś fajnego. Jeden dziadek trzymał jego ulubioną książkę i
czytał jakiejś dziewczynce. Podbiegł do nich wesoło od razu gaworząc na temat
czytanki.
- Och, witam kolegę – uśmiechnął się do chłopca, co odwzajemnił.
– gdzie pana rodzice, co? – to pytanie tylko rozbawiło chłopca i wskazał palcem
na książkę.
- Citaj – nakazał, a starszy mężczyzna zaśmiał się gromko,
no co za mały chuligan.
- A jak się nazywasz, łobuzie?
- Naaki – nie potrafił jeszcze zbyt dokładnie wypowiedzieć
swojego imienia. Dwie samogłoski koło siebie, to trudne. – citaj!
- Dziadziu… - zawołała dziewczynka unosząc główkę by
spojrzeć starcowi w oczy. Nie podobało jej się, że mają nowego słuchacza. Ma
czytać tylko jej, a ten mały niech spada. – ńech iće!
- Nie bądź nie miła – zrugał ją, ale zrobił to takim ciepłym
tonem. Potem zaczął czytać.
Chłopaki
działali razem, szukali po wszystkich salach, łazienkach i to nie tylko
męskich, no wszędzie szukali, aż spowolnili kroku z wykończenia. Naprawdę, już
nigdy nie zachowają się tak dziecinnie w sprawach opieki. Przechodzili obok
otwartego pomieszczenia z jakimiś dziadkami. Konohamaru niby tylko zerknął,
lecz postać Naokiego od razu rzuciła mu się w oczy, pociągnął Daisuke za
kołnierz szpitalnej piżamy i wskazał mu podbródkiem na chłopca. Odetchnęli z
ulgą.
Przemierzając
pierwsze kroki w sali Daisuke zatrzymał kolegę, zobaczył bowiem Sasoriego
oddalonego o kilka łóżek od syna. Nie może go tu zobaczyć. Stłucze ich na
kwaśne jabłko.
- Ty weź Naokiego, a ja odwrócę uwagę tatuśkowi – blondyn
wytłumaczył ofensywę koledze i przyspieszył kroku do swojego celu. – o jaaacie!
Mój ulubiony doktorek! – wrzasnął siadając na łóżku pacjenta prawie, że na jego
nogach. Tak miał widok na Sasriego i rozgrywanym za jego plecami drugą częścią
planu.
- Daisuke? Co tu robisz twój oddział i twoje klocki są gdzie
indziej –warknął strącając go z nóg pacjenta. – wynoś się do siebie – nakazał
surowo.
Tymczasem
dwa łóżka dalej…
- Nao, chodź poczytam ci te książkę u ciebie – namawiał go
Konohamaru po krótkim wytłumaczeniu sytuacji starszemu pacjentowi. Miał go za
pedofila! Śmieszny facet.
- Nie. Pan cita – wskazał na książkę, wzrokiem nakazując
dziadkowi czytać.
- No chodź, Naoki… pojeździmy windą – uśmiechnął się
cwaniacko, ale ten zaprzeczył ruchem głowy. Spojrzał na swojego przyjaciela,
jemu chyba lepiej szło. – Hej Naoki, jak ze mną pójdziesz pokaże ci jak fajnie
bekam – to musi zadziałać, kto nie lubi bekania? Najwyraźniej Naoki, bo
argument nie działał.
- Ja teś umiem – wtrąciła dziewczynka. Mama jej nie pozwala,
ale jest w tym mistrzynią.
- To bardzo nieładnie – osądził Konohamaru. To tak aby jej
dziadek nie miał wątów, no i chciał namówić Naokiego, a nie te małą laskę. – No
chodźże – chciał go wyprowadzić siłowo, ale stało się coś strasznego.
Naoki się
rozpłakał, a przez ten hałas Sasori chciał zerknąć za siebie, jednak Daisuke w
porę złapał go za ramię i zmusił na patrzenie na siebie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał ostro, a ten nie wiedział za
bardzo co ma zrobić. Podtrzymując się jego ramienia uklęknął przed nim. Zarówno
on jak i pacjenci, co mu się przyglądali, oniemieli.
- Wie doktor… but się doktorkowi rozwiązał! Zawiąże –
oznajmił i przystąpił do działania, no najpierw musiał mu to obuwie rozwiązać,
ale co tam.
- Daisuke, wstawaj kuźwa – szarpnął go za ramię do góry. –
przestań urządzać jakieś głupie cyrki i wracaj do siebie – nakazał, spuścił
lekko głowę i spojrzał ukradkiem na Konohamaru. Ten jakby popędzał w czymś
starszego pana, chyba w czytaniu. Świetnie! On tu się poświęca, zbiera bury od
doktorka, a ten pogrąża się w lekturze. Szkolne by czytał, a nie! Opadł tyłkiem
na łóżko z tej bezsilności, a pacjent zaczął jęczeć. – Daisuke! – ponownie go
wygoił z łóżka. – Idź do siebie albo pajacuj gdzie indziej! Nic panu nie jest?
- Ojeju! Przecież się z tego nie rozsypie – burknął. – mam
niedowagę dziadziuś, nie udawaj, że cię
bolało.
- Aszzz ty mały diable! – rzekł starzec.
- Daisuke. Nie zmuszaj mnie, bym cię wyprowadził! – zagroził
i zamierzał przejść do kolejnego pacjenta. Konohamaru nadal nie skończył.
Cholera… no niech straci. Dobił do Sasoriego mocno go przytulając i nie
pozwalając, by się obejrzał.
- Przepraszam doktorku! Nie chciałem, już nie będę.
Przepraszam, tak mi wstyd. Wstydzę się sobą, w szkole mówią na mnie rozgwiazda,
wiesz dlaczego? Bo rozgwiazdy nie mają mózgu – wyjęczał płaczliwie.
- Puść mnie – nakazał oschle. Nie obchodzą go jego sztuczne
problemy. Puścił go, podciągając pod nosem i ocierając swoje niewidzialne łzy.
– daj mi pracować.
- Okej… - spojrzał na Konohamaru, prosił opięć sekund. Za
dużo wymaga… - doktorku, ten dziadziuś chce kaczkę – wskazał na tego pacjenta,
Sasori obejrzał się na niego. On przestraszony zaczął machać głową na boki.
- Nie… nie prawda!
- Widać, że chce pan lać.
- Nie chce sikać – no chyba zna lepiej swoje potrzeby
fizjologiczne. Co ten gówniarz pieprzy?!
- No to kupa – zgadywał nie pozwalając Sasoriemu, aby się
odwrócił.
- Co? – nie za bardzo dosłyszał co on mówi.
- Gówno…
- Daisuke! – zwołał w upomnieniu. Co za gnojek, ani krzty
szacunku dla starszych.
- … stolec, kupa albo kaka nie wiem jak to wytłumaczyć. Doktorku
czyń honory.
-- Wiem co to znaczy gówniarzu! – warknął mężczyzna, Sasori
zareagował na dosyć chętne do bójki ciało staruszka, powstrzymując go od tego. –
Nie chcę kupy – bronił się, jego wydalanie się to żenujący temat.
- Niech pan się zastanowi! Zesra się pan i w szpitalu dostanie
pan ksywę Pampers.
- Daisuke! – warknął Sasori, a Konohamaru w końcu wziął
Naokiego na ręce i wybiegł z pokoju. – Jazda mi stąd! Ale już!
- Dobra wyluzuj, już idę. Pracuj ciężko doktorku!
Cofnął się
powoli trzy kroki, a potem wraz z
obrotem zaczął biec do wyjścia. Tak jak sądził, zobaczył kolegę wraz z maluchem
przed windą. Od razu na niego naskoczył, bo co tak długo. Okazało się, że Naoki
chciał usłyszeć do końca opowieść z książki, a ten staruszek bardzo wolno
czytał.
W windzie
natknęli się na Matsuri, która na widok Naokiego całego i zdrowego, aż się
rozpłakała. Była taka szczęśliwa, że nic mu nie jest, a chłopaków skopała i
poszturchała grożąc, że następnym razem ich zabije. Wzięła Naokiego na ręce, a
w jej objęciu postanowił sobie zasnąć. Po przeczytanej bajce zawsze chce szybko
zasnąć, aby mógł wyśnić ciąg dalszy historii.
Nagato
siedział w pokoju wraz z Hanabi, pilnowała aby ten nie zadzwonił do brata jej
przyjaciółki chociaż powinien od razu to zrobić, ale przegrał z tą dziewczynką
w Piotrusia. Matsuri położyła Naokiego do łóżeczka i wszyscy odetchnęli z ulgą.
Jednak żart Konohamaru „trzeba to powtórzyć” nikogo nie bawił.
Przez kilka
godzin rozmawiali o duperelach tak na rozluźnienie. Potem Nagato się wtrącił i
rozmawiali o szkole, o swoich stopniach i matematyce. Cała młodzież
stwierdziła, że to najgorszy szkolny przedmiot wysysający życie. Nie dogadają
się.
- Hej, już jestem – ogłosił Sasori wchodząc do
pomieszczenia. Był w lekkim szoku, nie spodziewał się tu kolegów Matsuri… prócz
tego pajaca. – Daisuke, czy dzisiaj wyznaczyłeś sobie za cel uprzykrzanie życia
rodzinie Akasuna? – założył ręce na piersiach, ale w odpowiedzi dostał ten
głupkowaty uśmiech. – Naoki śpi?
- Tak, zasnął. Nie wiem czym się tak zmęczył – Matsuri
wzruszyła ramionami.
- Pewnie swoją swawolą po szpitalu – zgadnął, przenosząc na
nieletnich opiekunów wzburzone spojrzenie.
Okazało
się, że chłopca od razu znalazła matka Nagato i pilnowała chłopca, gdzie się
oddala. Oczywiście od razu powiadomiła o tym Sasoriego, a potem własnego syna.
Lecz postanowiła wraz z chłopcem pochodzić po szpitalu, a młodzież w ramach
nauczki miała go szukać. Jednak zgubienie dziecka, w dodatku nie własnego nie
może obejść się bez kary. A z nią, dziecku nic nie groziło.
- Czyli… doktorek wiedział, że Naoki jest za twoimi
plecami…? – dopytał Daisuke.
- Nie, nie zauważyłem go. dopiero jak wyszedłeś powiedziała
mi o tym pani doktor – odetchnął z ulgą, czyli jego wygłupy nie poszły tak do
końca na marne. – Jednak i tak pójdziecie przeprosić tych panów, którym
dokuczaliście.
- Ja też się czuję obrażony, nazwał mnie małym diabłem!
Oburzające!
- Mnie nazwał gimbusem – nadąsał się Konohamaru.
- Fake. Starsi panowie nie mówią slangiem – stwierdziła
Hanabi rozgryzając kłamstwo kolegi. W złości wystawił jej język. Nawet gimbus
to zbyt wysoki dla niego poziom.
Matsuri wyciągnęła brata z pokoju
na kilka minut. Kara była okrutna, ale w pełni rozumiała jej sens i że na nią
zasłużyła. Bo gdyby Naokiego nie spotkała ta przełożona Sasoriego to kto wie,
co mogłoby się stać. Teraz też choć w ćwiartce wie, co musiał czuć brat, kiedy
Naoki trafił do szpitala. Chociaż on musiał to przeżywać sto razy gorzej. W końcu
Naoki jest tylko jej bratankiem, a jego synem.
- Po co mnie tu wyciągnęłaś? – zapytał z pretensją.
Doprawdy, mały zaraz się budzi, na pewno się ucieszy widząc obok siebie tatę.
- Bo ja… chciałam przeprosić, że postąpiłam tak
nieodpowiedzialnie…
- Zapomnij, koniec końców nic się nie stało.
- Ale mogło! Naprawdę przepraszam.
Trochę to
mu się wydało podobne do jego obwiniania, za krwiaka u Naokiego. Jednak nie
chciał w dzieciakach wzbudzić poczucia winy tylko wyciągnięcia odpowiednich
wniosków. Tamci to zrozumieli, dlaczego ona nie jest taka i tylko się obwinia.
- Nie patrz na to w ten sposób, dobra? Po prostu bądź
ostrożniejsza następnym razem… - przytulił siostrę do siebie. Chyba też nie
postąpił zbyt rozsądnie pozostawiając dziecko na choćby te pół godziny pod
opieką nastolatków. Nawet cała horda takich osób nie będzie zamiennikiem
jednego dorosłego.
- Jasne, ale chyba już nie chcę następnego razu – zaśmiała
się lekko.
- To chyba musisz zerwać ze swoją miłością do Daisuke.
- Cooo? – zapytała rozbawiona jego słowami.
- Ten chłopak to dzieciak, dopiero wymaga opieki – stwierdził,
wracając wolnym krokiem do pokoiku Naokiego. – w sumie to nie jedyny powód,
abyś go sobie odpuściła.
- Nie rozumiem co ty bredzisz, ja nie jestem z tym
darmozjadem…
- Wiem, ale podobno na niego lecisz…
- Że co proszę…?! Co on ci nagadał?! – warknęła z ognikami w
oczach. – Albo nie, nie mów. Sama to z niego wyciągnę – stwierdziła i wkroczyła
twardym krokiem do pomieszczenia, wyciągając z niego za ucho swojego
przyjaciela. nie chciała na niego wrzeszczeć w środku, aby nie obudzić
bratanka.
Dni mijały, a za oknem pogoda w
ogóle się nie ocieplała, pizgało jak cholera. Do jednego z mieszkań przeniosły
się dwie osoby. Yahiko chciał wyciągnąć Konan na romantyczny spacer po parku w
zimowym tle, a koniec końców dziewczyna zarządziła powrót do domu. Chciała do
swojego, ale chociaż udało mu się ją zaciągnąć do siebie. W dwudziestym
pierwszym wieku trudno być romantykiem.
Po rozebraniu się z wszelkich
płaszczy, szalików, butów, rękawiczek i innych wkurzających ubrań, Yahko
wyszedł do kuchni nastawić wodę do czajnika. Coś gorącego się im na pewno
przyda. Konan natomiast rozgościła się w salonie, ten pokój jest idealny na
wszelakie maratony filmowe, duża, wygodna kanapa, mały szklany stolik, na
którym leżały piloty i wielkie kino domowe…
- Zacznę do ciebie przychodzić, aby oglądać seriale –
stwierdziła podwijając sobie nogi pod tyłek. Yahiko uśmiechnął się i przysiadł
obok.
- Mogłabyś… przestałbym żałować swojej inwestycji w to –
wskazał na te cuda technologiczne.
- Żałujesz? Czemu?
- Kosztowało to kupę kasy. Mogłem mieć tyle rzeczy, a
wszystko zmarnowałem na to. Byłem młod…szy i głupi – oznajmił, człowiek dopiero
docenia wartość pieniądza, kiedy go straci i kiedy pieniądze są własne.
- A co? Nie używacie telewizora?
- No… nie bardzo. Teraz wszystko jest w internecie. Pogoda,
wiadomości, filmy, seriale. Telewizory za kilka lat staną się jak telefony
stacjonarne. Wszyscy mają, a nikt nie używa.
- Uch, ale poważna rozmowa się wywiązała – mruknęła Konan z
rozbawieniem. Dobrze wiedzieć, że i w poważnych tematach się spisuje. – Zimno mi
– powiedziała otulając jego ramię.
- Zaraz się zagotuje woda. Herbata cię ociepli.
- Sam nie możesz tego zrobić? – szepnęła mu do ucha
zmysłowo. Spojrzał na nią lekko zaskoczony tą propozycją, ale no, nie potrafi
jej odmówić, a już na pewno nie przepuściłby okazji do seksu.
Bez zbędnych
słów, nachylił się do niej, w tym czasie oboje przymknęli oczy i z utęsknieniem
czekali na swoje zbliżenia. Yahiko wpił się w wargi Konan, przez chwile się tym
delektowali, a potem dziewczyna samoczynnie rozchylała wargi, a pocałunek
stawał się coraz głębszy. Oparła się ręką o tors Yahiko, po czym okroczyła go
siadając na kolanach, ten złapał ją za biodra dla asekuracji, jednak nie
zaprzestał całować. Zsunął swoje dłonie na jej pośladki, a gdy się podniosła to
zszedł też pocałunkami na jej szyję. Zaciskał w rękach jej tyłek, co ją
doprowadziło do cichego jęku.
Oderwała
się od niego chwytając za końce swojej koszuli i ściągając ją przez głowę. Patrzył
na nią w tej chwili z istnym pożądaniem. Dłonie powędrowały w górę na jej
talię, gdzie kciukami przejechał po jej brzuchu, ten gest wprawił dziewczynę w
przyjemne drżenie, tak jak mokre pocałunki chłopaka składane na jej ciele. Będąc pochłonięta przyjemnością spoglądała z
uśmiechem na chłopaka i wplotła palce w jego włosy, co jakiś czas je
zaciskając, by stłumić w sobie to jej żenujące jęczenie.
Po chwili
przechylił ją na kanapę, samemu okraczając. Zdjął z siebie bluzkę eksponując
swoje mięśnie brzucha. Nachylił się i zaczął się znowu z nią całować, bardzo
mokro. Konan wędrowała rękoma po jego ramionach… klatce piersiowej… brzuchu… aż
dotarła do jego krocza. Stęknął cicho, kiedy ocierała tam swoje dłonie. Zaśmiała
się lekko i zaczęła odpinać jego rozporek, przyjemny dźwięk zaczął przeszywać
ciszę panującą w mieszkaniu.
Dla kobiet
to działa niezwykle podniecająco, a mężczyzna się stresuje, no bo ktoś mu
majstruje na ślepo w okolicach ptaszka. Co jak niechcący mu go przytnie? Wypadki
chodzą po ludziach.
No, ale
Konan dała radę. Stres minął, on także miał się dobierać do jej majtek, ale
wtedy usłyszeli zestrzelanie zamka z drzwi wejściowych. Gwałtownie się od
siebie odsunęli i poczęli ubierać na siebie bluzki i zachowywać jak gdyby nigdy
nic.
- Cześć wam – rzucił do nich Nagato, w sumie nie sądził, że
zastanie ich w domu. – co robicie?
- Ech… - westchnął Yahiko cicho i męczeńsko. – już nic –
Konan uśmiechnęła się do chłopaka, właściwie to też żałowała, no ale nic z tym
nie zrobią. Wtem mieszkanie przeszył
dźwięk gwizdka z czajnika. – pójdę zrobić tą herbatę…
- Pomóc ci? – ma nadzieje, że zaprzeczy, a ona sobie puści
serial w telewizji.
- Pytasz z grzeczności czy szczerych chęci? – dopytał dokuczliwie.
Spojrzała na niego z pretensją, no jak on może się do niej w ten sposób
zwracać? – Nie musisz mi pomagać. Jesteś gościem – skwitował i ruszył do
kuchni, wymijając po drodze Nagato, który w ręku trzymał książkę.
- Yahiko… - zatrzymał kolegę, a temu nerwy puściły.
- Kuźwa, czego?! – jaki drażliwy. Nagato zmarszczył brwi,
nie pokłócili się przecież, dlaczego tak reaguję?
- Zapnij sobie rozporek – po tym zdaniu Yahiko z dumnie
uniesioną głową zapiął sobie spodnie i bez słowa podzięki, bądź komentarza,
odszedł do kuchni. – burak.
DATA
19. 04. 2014
OD AUTORKI
Cały dzień pisałam ten rozdział, naprawdę .___. zajął mi osiem stron, a to i tak dużo za jednym zamachem jak na mnie xD zwykle napisanie rozdziału zajmuje mi tydzień, a tu mi poszło tak szybko :O wybaczcie, ale musiałam się pochwalić, choć zapewne są lepsi xD w każdym razie cieszy mnie też napisana treść :D
Przyznam, że mnie ten rozdział zadowala... być może przez te lekkość, jaką pisałam xD więc mam nadzieje, że się podoba i da go czytać :P mnie się on podoba, wszystkie wątki miałam planowane... w sumie większość mam planowanych. Mają one znaczenie w przyszłości xD no, zobaczycie :P
Dziękuję wam pięknie za komentarze, za czytanie i za obserwowanie :D
Jeszcze mi trochę blogów zostało do nadrobienia, bądźcie spokojni, odwiedzę Was!
(Annzwill, jak zaczniesz tworzyć historię masz mi wysłać linka!)
Pozdrawiam gorąco, trzymajcie się :) :) :*
Osiem stron to i tak nie dużo xD Szybko się czytało... to znaczy, ja i tak czy tam wolno, ale to jak na moje możliwości to było szybko :D
OdpowiedzUsuńHideo i jego tekst o dupie i skarbach :D Genialny! Za włażenie w dupie szefowi są kokosy, no cóż taka prawda. W ogóle Hideo będzie asystował przy operacji :/ Oby niczego nie zjebał. Albo żeby zjebał i żeby go wywalili ^^ Ale nie... jakoś się do niego przyzwyczaiłam, Sasori nie miał by się z kogo nabijać w pracy. Saso jaki pokorny, uroczy :P Tsunade dała mu reprymende ale i tak chciałaby żeby Sasori asystował, no nie dziwię się. Daisuke... co kolo "A skąd wiesz byłaś tam?" xD Przez ten tekst przypomniała mi się bajka Świat według Ludwiczka i tamtejsze zarąbiste teksty :D Jechali windą... jak ja nie znoszę windy..brrr. Matsuri jak kombinuje, żeby tylko nie dostać ochrzanu od brata xP No i zgubili dzieciaka...Eh.. Pamiętam jak mój siostrzeniec mi zginął w kościele O.o Ja go szukam, taki stres normalnie.. a się później okazało że się schował za filarem -_- Myślałam że jebnę czytając to jak Daisuke próbował zyskać na czasie haha, i ta kłótnie ze starczym człowiekiem o potrzeby fizjologiczne i to jak uklękł (myślałam że bezie oświadczyny odwalał) i wiązał mu buta xDD Ten wywód Yahiko o telewizorze że nikt nie będzie używał xP A potem myślałam że będą seksy a tu nie.. Jak widać Nagato tak samo potrafi wejść w odpowiedniej chwili jak u mnie Katsumi haha xD Nie ma to jak przerwanie seksu :P
Rozdział genialny. Czekam na kolejny. Życzę duużo Weny i Pozdrawiam ^^
Jak możesz? xD to osiem stron, a powinno być sześć xD niewdzięcznicy! xD
UsuńNo właśnie nie bardzo chcę wywalać Hideo, nie mam za bardzo pomysłu na to, zresztą Saso się przyzwyczaił do tego wroga xD
Ej, w jakiej scenie to było? Też oglądałam Ludwiczka, ale chyba muszę sobie powtórzyć xD pamiętam tylko wizytę w sklepie zoologicznym xD
No, ja zgubiłam brata na plaży, na wakacjach, więc wyobraź to sobie... mały dzieciak i tłum ludzi .___.
No widzisz, ale ja aby nie przerywam seksu głównemu bohaterowi! Wstydź się sama xD xD
Również pozdrawiam ;)
Soli~
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię twój styl pisania. Lekki, z humorem i prosty. A ta narracja Naoki'ego- świetna.
Możesz uznać mnie za dziwoląga, ale chcę żeby było mniej Saso xD Tzn, żeby akcja Przyspieszyła i jakoś pojawiła się Ta opiekunka Naoki'ego, której imienia nie pamiętam.
Właśnie! Stęskniłam się za ItaShee! Taka piękna parka, a mało jej. :<<
Mam wrażenie, że Hideo w końcu zaprzyjaźni się z Saso. Wgl, oglądałaś Grey's Anatomy? ._____. Bo zajebisty serial :D
O, znowu mnie uznasz pewnie za dziwną, ale moje serducho podbił Daisuke z jego głupkowatymi uśmiechami i tępą naturą. <333
Pozdrawiam :>>
[troublesome-girl.blogspot.com]
Fajnie, że go lubisz, bo nie potrafie się poprawić, opisynie powinny zawierać przemyśleń przy narracji trzecioosobowej .___. xD
UsuńDziwak xD akasuna-story bez Aksuny? xD nie n mogę zmniejszyć jego pierwszoplanowość do momenttu spotkania Miyuki, ale tylko tyle :P
Racja, mało ich, nie umiem na dłuższą mete pisać o Shee, tak aby jej nie obrazić xD
Nie, nie oglądałam xD ale oglądałam taką medyczną drame Code Blue - polecam :D :D
Nie, też lubię Daisuke xD
Również pozdrawiam i dzisiaj zabiorę się za twojego bloga, słowo :)
Fajnie, że rozkminiłaś czemu dałam linka :D
UsuńTakna serio to ja jestem bardzo inteligentna XD
UsuńFajny rozdział, lekki i szybko się go czyta. W tym poście nie działo się nic takiego niezwykłego, ale opisałaś to tak jakby było ;) Wszystko ładnie ze sobą współgrało i było super. Śmieszne momenty były... śmieszne. ^^" Ta sytuacja ze zgubieniem dziecka niby taka oklepana, ale ładnie ją napisałaś. I w ogóle wszystko było OK :)
OdpowiedzUsuńKiedy zaczniesz pisać o Miyuki? Kiedy ona się pojawi?
Naprawdę nie mogę się doczekać kiedy w końcu zrobi wejście smoka do Twojego bloga. Spodziewam się wtedy dużej dawki humoru (znając Twój styl pisania), ale może mnie zaskoczysz i zrobisz wszystko poważnie?
Pozdrawiam :)
Czy nic się nie działo to ja nie wiem xD Pisane fragmenty zawze w jakiś tam sposób wpływają na opowiadanie np. Matsuri po takiej dawce strachu stanie się nadto poważna :D
UsuńCieszę się, że się podobało ^^
Miyuki się pojawi bardzo niedługo xD a w jakim stylu to ci nie powiem, ale mam nadzieję, że będziesz zadowolona :D
Pozdrawiam :) :*
Zajebiste jestem na bieżąco kocham twoje blogi
OdpowiedzUsuńPozdro Sora
Cieszę się, że ci się podoba :D
UsuńPozdrawiam :*
Ludzie tak narzekają, że szpitale bee, ale ja widzę, że jednak dobre imprezy tam się czasami odbywają xD strasznie podobają mi się wątki Matsuri i jej znajomych (Daisuke wymiata, taki pozytywny debil, że nie da się go nie kochać) wychodzą ci lekko, zabawnie i przede wszystkim realistycznie. Te dialogi między nimi, wygłupy i dogryzanie sobie.. no super.
OdpowiedzUsuńJak Naoki zniknął to się taka telenowela zrobiła, normalnie aż widziałam ich jak latali przerażeni po tych korytarzach.. xD a potem jak Daisuke zagadywał Sasora.. no mistrz kurde
Tekst 'Tymczasem dwa łóżka dalej…' hahahah no kurde xD
A potem prawie seksy! Nagato, cóż za potworne wyczucie czasu.. ;___;
Buuu te małe literki w rozdziale ranią moje oczy ;c
Chwilę temu dodałam rozdział na mój hogwarcki blog, więc przy okazji zaproszę: alyssa-adams.blogspot.com
Pozdrawiam, buziaki ;3
No szpitale są bee, a jakżeby inaczej xD tacy pacjenci jak Daisuke to wielka rzadkość xD
UsuńHah, cieszę sie że się podobało i że w taki sposób mi wychodzi pisanie, twoja opinia dużo dla mnie znaczy ♥
No dwa łóżka dalej xDDD nawet nie wiesz jak wielką miałam ochotę wstawić tam "xD" a nie kropkę xD
Literki już poprawione :D
Wieem, muszę się w końcu wziąć za twój blog :)
Pozdrawiam :* :)
Od czego tu by zacząć?
OdpowiedzUsuńA tak Hideo, nie lubie gościa, ale za to Saso, ma się z kogo ponabijać. I odrazu własnym poziom intelktu wzrasta, przy takim Hideo. Pozatym, jakby nie brzmiały jego słowa, to jednak prawdziwe. Po trupach do celu nie? Co tam, że to nie jego, by osiągnąc sukces, trzeba chwytać się wszystkiego. Jakoby Tsunade wie, że Sasori jest lepszy. Głupi ma zawsze szczęście, nieszczęściem Saso, być tym bardziej inteligentnym.
Tsunade matką Nagato? Wsumie można by się było tego domyślić, była ciotką Naruto a Nagato jego kuzynem. Cóż, nie domyśliłam się.
Daisuke, to taki debil ale uroczy. Przynajmniej jest zabawnie.
Nie lubię wind, nigdy nie mogę się oprzeć wrażeniu że drzwi zawczas się zamkną. A to wszystko, przez starą blokową winde u babci. Nie lubię wind, i jak oni mogli w niej skakać. No ale nie aż tak,żeby przy fakcie, gdy miejscem docelowym jest piętro 3 lub wyżej, użyć schodów zamiast windy. Nie ma głupich.
Czego można było się spodziewać po dwóch takich głąbach. Przeszukali cały szpital, Mats odchodzi od zmysłów a on o wszystkim wiedział. By tak ich ukarać, mistrz zła. Jeszcze te odwrócenie uwagi przez Daisuke, myślałam że padnę. Buty mu wiązał, jakie poświęcenie. Rozumiem, Matsuri, może jeszcze dziecka nie zgubiłam, zresztą jej nie da się zgubić to dziecko jest tak głośne, że w supermarkecie ją słychać. Jednak nie raz jak rąbła głową to no cóż jakieś tam wyrzuty sumienia się pojawiały. Gdzieś w tekście doszukałam się prawie moich słów, co tam że nie są ale można tak pomyśleć, nie wyprowadzaj mnie z błędu.
Naoki jest strasznie spokojny. Młoda to tylko usiedzi przed telewizorem przez cały film, i tylko jak lecą miniony - to dziecko nie zna się na dobrym kinie, nie spodobał się jej króle lew - rozwala wszystko co buduje a przy książce dopiero nie usiedzi, jakby jej się nie podobało jak czytam. Takie dziecko jak Naoki to skarb, Jakby wszystkie takie były, to było by przeludnienie.
Nagato, poprsotu ma wyczucie czasu. W takim momencie przerwać. Nie no zawiodłam się na nim i jeszcze dziwi się irytacji Yahiko.
19.04? Straszny dylemat, niby nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale z drugiej strony końcówka kwietnia, i bliżej końca przerwy świątecznej i czerwca...
Ide oglądać TV, podtrzymam używalność tego urządzenia elektronicznego. Weny!!!!
Będziemy pamiętać o twoim poświęceniu xD
UsuńNo Naoki t typ dziecka, które chciałabym posiadać xD niestety pewnie wszędzie będzie go pełno, bo ja spokojnych genów nie posiadam xD
Jak można nie lubić Króla Lwa? OoO pokrop to dziecko wodą święconą xD
no wiesz w końcu to gimnazjaliści xD musieli zrobić coś głupiego- zgubić dziecko xD
och, a ja lubię windy, choć kilkaset razy zdarzało mi się w niej zaciąć xD a nawet jechałam taką, gdzie ruszał się sam podest xD
Dzięki wielkie za komentarz :D Fajnie, że się podobało :)
Pozdrawiam :* :)
Piękne zakończenie rozdziału :D
OdpowiedzUsuńZrobiłaś z Nagato ofiarę, aż mi go trochę szkoda.
Z drugiej stron to strasznie wku** jak ktoś wpada w takim momencie, a ty nie wiesz jak w 2 sekundy uspokoić w sobie szaleństwo hormonów.
Rozdział w całości boski i czekam na więcej
Hehehe, pięknie to podsumowałaś :D
Usuńcieszę się, że się podoba :) :)
Pozdrawiam :* :D
Zawitałam do Ciebie :D Ja wiem, ze się cieszysz :D
OdpowiedzUsuńWiesz,że do szpitali mam sentyment XD Dziwne rzeczy się tam dzieją, zwłaszcza jak jest się dzieckiem XD
Sasori - biedak, gdyby nie nadgarstek mógłby asystować w operacji. No ale przynajmniej wie, że Tsunade docenia bardziej jego niż Hideo :D
Matsuri jako niania xD Nie powiem, bałabym się chyba zostać pod opieką bandy nastolatków - jeszcze by mnie zostawili i co? A tutaj Naoki stwierdził, że zrobi sobie wycieczkę bez nich xD
Jak rozkazywał temu dziadziusiowi żeby czytał - urocze xD Wielbie go normalnie. No i Nagato nie zadzwonił do Sasoriego bo przegrał z Haną w piotrusia XDD Padłam!
Dobrze, że Mats się zmartwiła może ją to czegoś nauczy. I coś mi podpowiada, że Daisuke dostanie porządny opieprz xD
Konan i Yahiko - gorąco, coraz goręcej Bum! Nagato, ten to ma skubany wyczucie. Biedak jeszcze nie wie za co przyjaciel się na nim wyżywa xD Jaki niedomyślny XD
Mam nadzieję, ze Noriko nie będzie chciała się spotkać z Naokim. No bo przecież jakby to wyglądało?
" Cześć Naoś jestem Twoją mama, która cię porzuciła" no proszę cię XD Na miejscu Sasoriego wysłałabym tą kobietę na księżyc - nie wróciła by tak szybko D:
Mimo, że ten rozdział był dłuższy od reszty, szczerze powiem Ci, że tego nie odczułam XD Strasznie szybko go pochłonęłam :D
Do następnego! I dużo weny Ci życzę :*
Pozdrawiam :*
Bo was ciężko jest nasycić xD
UsuńNagato umie wpaść,że tak powiem xD nie no, przecież on też mieszka w tym domu xD
Weź, ja się boję zostać z dorosłym, który tak jak ja nie posiada orientacji w terenie xD
No hej, dziadziuś ma książkę, wokół niego się zbierają dzieci, co on sobie wyobraża, jedynie trzymając ją w ręku xD karygodne xD
Cieszę się, że zawitałaś, przeczytałaś i skomentowałaś :D
Pozdrawiam :* :)