12 kwi 2014

ROZDZIAŁ 20.



            Kolejnego tygodnia Sasoriemu złożyły się idealne godziny pracy w dodatku w lekkim fachu, bo przy noszeniu leków do pacjentów. To w sumie trochę jest wina jego nadgarstka, skręcił go podczas upadku tamtej pacjentki. Emiki. Niestety nie był to tak tragiczny przypadek by nie pracował, traktowano to, jak oparzenie się w palec, bo w sumie do leczenia potrzebna była tylko maść i bandaż. Ból nie towarzyszył.
            Aktualnie przy Naokim była Matsuri… oczywiście, że się bał! Jednak miał jeszcze dołączyć tam Nagato, a on się nie potrafi przecież wygłupiać to żadnych szkód nie wyrządzi.
            Przy chwili przerwy od noszenia po południowych leków, gdzie przemywał różne próbówki. Myślał o ostatniej rozmowie z Sui. Noriko przyjeżdża… nie chciał się z nią widzieć. Nie chciał, aby Naoki się z nią widział, to takie skomplikowane. Nie mogła sobie zostać w tej zagranicy i robić sobie tam byle co? Naprawdę, co on zrobił temu światu, że wpędza go w jakieś czarne myśli…?
- Hej, kaleko – zawołał Hideo. Z powodu ręki mu niebywale dokucza, ale to wszystko dlatego, że musi za niego wypełniać te wszystkie papierkowe rzeczy. Bardzo mu przykro, hehe. – podaj mi listę pacjentów, nie dość, że za siebie to i za ciebie muszę pisać – marudził, a Sasori bez słowa podał mu ten dziennik. – Zrób coś dla świata i naucz się pisać lewą ręką – bąknął. Według swoich kolegów to nawet prawą nie umie pisać… w sumie mógłby pisać, ale przełożona zdecydowała inaczej. Hideo aby się nie nudzi.
- Bo pomyślę, że życzysz mi powrotu do zdrowia.
- Nie przesadzasz? To tylko ręka, a nadużywasz sobie przywilejów… pieprzony lizus.
- Niby ja jestem lizusem? – parsknął śmiechem. – Przypominam, że nie raz zostałeś chwalony za podkradanie mi diagnoz.
- Mogłeś sam je wygłaszać, ale brakowało ci do tego jaj.
- Zamknij się. Wolę brnąć się w górę za swoją własną ciężką pracę. Nie uznaje zasady po trupach do celu – stwierdził  zakręcając kran.
- Bo jesteś naiwny.
- Czyżby? – och chyba zaraz otrzyma radę od wspaniałego Hideo. Kurde taki zaszczyt, a on taki nieuczesany…
- Od dawna wiadomo, że gdy wchodzisz do dupy szefowi to on sra na ciebie forsą i innymi dobrodziejstwami – gdyby wziąć te radę w dosłownym znaczeniu… brrr.
- Jesteś obrzydliwy – no gorszy niż Hidan ten to chociaż uważa, aby słowa nie budziły wątpliwość co do jego orientacji. Chociaż teraz mają szefową, ale to nic nie zmienia.
- Ale skuteczny – odrzekł pewny siebie.
- Nie. Tylko obrzydliwy…
            Rozmowa z nim nigdy nie zapowiadała się na jakąś inteligentną. Tak jak teraz, nie potrafił w ogóle ogarnąć jego sposobu myślenia. Do dupy z czymś takim. Lepiej z nim nie gadać, nie jest normalny, tylko siostrę ma fajną i ładną.
- Co tam u Kaoru?
- Nie twoja sprawa – warknął, nie był fanem ich kilkutygodniowego związku. Znaczy, on sądzi, że to był związek, a to były jedynie spotkania na tle seksualnym. No, ale mu tego nie powie, za dużo tu narzędzi, które mogłyby odebrać życie.
- Och, tu jesteś Fuse. Mam ci coś do powiedzenia – zaczęła ich blondwłosa szefowa, wchodząc do środka.
            Przełożoną była Tsunade Uzumaki, czyli matka Nagato, znała dobrze Sasoriego… dlatego zbytnio za sobą nie przepadali. Bo on należy do tej złej bandy, którzy jedyne co robią to wielki rozpiernicz. Jednak jako lekarza potrafiła go docenić. Aby tyle. Sasori przysłuchiwał się prowadzonej rozmowie, mowa o jakimś pacjencie, rozciął sobie nogę łyżwą i potrzebna operacja. Czyżby tym pacjentem był jego krewny?
- … będziesz mi asystował w operacji – zakończyła swój bardzo długi monolog.
- Co?! – krzyknęli oboje jednocześnie tylko, że o całkiem innych nastrojach. Hideo oczywiście zachwyt, szczęście i w ogóle, a Sasori niedowierzanie, powiązane z rozbawieniem i… zazdrością. – Pani sobie żartuje? Hideo ma asystować? – żal mu pacjenta, przy Fuse amputacja gwarantowana.
- Akasuna, a co w tym takiego zabawnego? Też tu pracuję!
- Dla ciebie problemem jest nawet wyręczanie w pisaniu. Dla większego dobra lepiej byś nie operował.
- Ty…!
- Dosyć! – krzyknęła Tsunade. – Akasuna Sasori, nie tobie oceniać czy kolega się do tego nadaje czy nie. to się okaże po wykonaniu zabiegu. Powinieneś szanować starszych i nie oceniać ich z góry – pouczyła go kobieta. Trochę się tym zmieszał, trochę jakby dostał reprymendę od matki. Hideo faktycznie był starszy o rok w kwestii studiów, ale ile razy powtarzał co po niektóre roczniki, tego już ta kobieta nie widzi. Jak mógłby nie czuć się od niego lepszy skoro  mu jeszcze podkrada zasługi.
- Przemawia przez ciebie zazdrość, Akasuna – zadrwił z niego, a ten spiorunował go wzrokiem. Jakie to było nieuczciwe, że on… on… ech!
- Panie Fuse, proszę nas zostawić – nakazała przełożona. Ten z posępną miną, ale wykonał polecenie. Chciał posłuchać, jak to się dalej potoczy. Może go zwolni? A jak nie to jej to może zasugerować.
- Przepraszam, poniosło mnie – przyznał się od razu, kiedy zamknięto drzwi. Owszem, był zazdrosny, ale wszystko przez sytuacje, w której się znajduje.
            Wszystko mu się zwaliło na głowę, a ani grama w tym jakiegoś uśmiechu losu czy coś w tym stylu. Pobyt w szpitalu Naokiego i obserwacja, która chyba nie ma końca. W dodatku wciąż się obwinia. Dalej to trwająca sesja, uczy się w nocy, i przez to niedosypianie reaguje dosyć nieokrzesanie. W dodatku przyjazd Noriko zwiastujący spotkanie z nią i kolejne nerwy, a teraz… teraz ten palant ma okazje do tak ważnej rzeczy. Dlaczego nic dobrego nie może go spotkać?
- Rozumiem, ale nie mnie powinieneś przeprosić – pięknie kurwa, jeszcze ma go przeprosić. Tsunade znała sytuacje Sasoriego, Nagato jej wszystko powiedział, prosząc o wolne dla niego. Proponowała mu je, ale on nie chciał.
- Wiem…
- Ech… szczerze mówiąc to chciałam żebyś ty mi asystował – zaczęła i wcale nie mówiła tego z litości. Sama uważała, że on był lepszy w tym fachu i się nie obijał.
- Ale…?
- Głównym powodem było twoje stłuczenie – wskazała na owinięty bandażem nadgarstek Sasoriego. W czasie operacji sprawność w rękach jest priorytetem. Innym powodem były jego problemy osobiste, za bardzo wpływają na jego działalność w pracy. No, ale tego mu woli nie mówić. – Weź sobie urlop i wypocznij.
            Gdy wypowiedziała to zdanie wyszła z pomieszczenia zostawiając Sasoriego samego. Uderzył swoją chorą ręką w ścianę. Został odrzucony przez taki powód, rozumiał go, ale i tak był zdenerwowany. Wkurzony na cały świat, a szczególnie na głupią, obolałą część kończyny.

            W oddziale dziecięcym na neurologii, gdzie przesiadywał Naoki, było naprawdę głośno i wesoło. Jego gośćmi byli bowiem uczniowie klasy gimnazjalnej. Tak właściwie to znajomi Matsuri, ale było ich tylko trzech, nie sądziła, że pielęgniarki będą musiały do nich podchodzić co pięć sekund, rany one chyba nie chodziły do gimnazjum. W każdym razie zaprosiła tylko Hanabi do niej z kolei przyczepiła się ta rzepa, Konohamaru. No, a Daisuke nie potrzebował nawet zaproszenia…
            Siedzieli na tamtejszej świetlicy, Naoki sobie spokojnie rysował pod obserwacją dziewczyn. Te to nawet go chwaliły jak zrobił kreskę. Żaden wyczyn, ale lubił, jak się go chwali no to robił jedynie kreski. Chłopaki natomiast bawili się tamtejszymi zabawkami, znaczy grali w bierki, czyli te patyczki, które trzeba wyciągać bez dotknięcia się jedna o drugą.
- Skuj się! Skuj się! – nawoływał Daisuke, śledząc uważnie ruchy Konohamaru.
- Zamknij się… - szepnął będąc w dalszym ciągu niezwykle skupiony, by wyciągnąć dziesięciopunktową pałeczką. Życie na krawędzi normalnie.
- W co gracie chłopaki? – zapytała Hanabi, gdy zobaczyła, że Naoki przygląda im się z zaciekawieniem.
- W szachy, kurwa – mruknął szeptem Konohamaru, a wtedy ktoś rzucił miśkiem w bierki przez co wszystko się ruszyło. Wielce nerwowo spojrzał na winowajczynię.
- Ups – uśmiechnęła się Matsuri. – nie przeklinaj przy moim bratanku – zastrzegła groźnie, czochrając chłopczyka po główce. Naoki patrzył na nią niezrozumiale, dlaczego to zrobiła? Dziewczyny są niedobre, on się bawił, a ta go uderzyła misiem.
- Ñe wolno – powiedział z pretensją.
- Właśnie Mats, Konohamaru będzie płakał – dodał Daisuke. Też chciał zrugać koleżankę.
- Czuję się taki rozbity wewnętrznie – stwierdził z żalem i podszedł na klęczkach do stołu. – Co narysowałeś Naoki? O kurde! – wytrzeszczył oczy, widząc rysunek. - Zajebiste! – pochwalił kreskowy rysunek, a mały się ucieszył. Jakoś on mu lepiej chwalił rysunek, niż tamte dwie.
- Pokaż – Daisuke spojrzał mu przez ramię. – Osz ty kurna! Picasso Dwa! Naoki mówił ci już ktoś, że jesteś geniusz?
- Tak – przytaknął w odpowiedzi. Wszyscy się zaśmiali, co za nieskromne dziecko.
- Rozumiem, no to się nie będę powtarzać… mogę to wziąć? Muszę oddać kilka rysunków pani z plastyki.
- Nie mieliśmy na zadanie rysować kresek – rzekła Hanabi, wywracając oczami.
- A ty skąd wiesz, byłaś tam?!
- Raczej… chodzimy razem do klasy – przypomniała. Doprawdy, jak czasem ten Daisuke coś palnie to ręce i cycki opadają. – Oni ci te głowę leczą w ogóle? Bo rezultatów nie widać.
- Może muszą najpierw znaleźć mózg – stwierdziła Matsuri.
- Twój brat mi to samo powiedział. Myślicie podobnie, chyba jednak jesteście rodzeństwem… ale tylko wewnętrznie. Te same narządy, organy.
- Wszyscy je mają takie same – wtrącił Konohamaru.
- Taa jasne, a masz coś takiego jak dwunastnica? Hm?
- Nie wiem, chyba nie…
            Dziewczyny plasnęły się w czoło albo westchnęły ciężko, z kim one się zadają…? Matsuri zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła zapoznając ich z Naokim. Biedny, mały bratanek może jego mózg jeszcze nie jest odporny na idiotów i teraz stanie się jak oni… oby nie! Chociaż jakby co no to zwali się na kolegów brata są głupsi, a jeden to na pewno…
           Potem Daisuke wpadł na bardzo genialny pomysł zapoznania swoich wieśniaków z Emiką. W ostatnim czasie bardzo się z nią zakumplował, musiał się do niej wymykać, ale po kilku razach szybko go znajdowali. Ten pomysł nie podobał się Matsuri, musiała się zaopiekować Naokim, a nie szlajać się z kolegami po szpitalu. Więc nie, ona zostaje.
- Kurde, jestem głodny… i pić mi się chcę.
- Mi teś – ożywił się nagle Naoki. – Spajta!
- Co…? – zapytała Hanabi, musi rozkminić ten dziecięcy dialekt. – Sprite?
- Mmm – mruknął. – Spajta, spajta, spajta! – krzyczał biegnąc na około stołu. W końcu złapał go Daisuke i wziął na ręce. Albo on taki lekki, albo ten jeden brzuszek dziennie podczas rannego wstawania z łóżka przynosi efekty.
- A więc spajt, ja też spajt, Konohamaru?
- Spajt – przytaknął wesoło.
- Ja też chcę spajta – dołączyła Hanabi. Naoki został postawiony na ziemi. – Mats, a ty? – dziewczyna z westchnięciem też wypowiedziała nazwę tego napoju.
- A więc pięć razy spajt! Matsuri idź kup.
- Co? Dlaczego ja? – burknęła stając przed Daisuke. Kto w ogóle ustalił, że on tu niby rządzi?
- Bo masz najmniejsze cycki – stwierdził, oczywistą oczywistość, za co został trzepnięty w głowę. – ała! Ała… tsss… aaał, mój mózg. Nie wolno mnie bić w mózg! – zakazał jej poważnym tonem. Nie został uraczony żadnym komentarzem tylko pełnym politowania spojrzeniem. To bolało bardziej.
            Po kilkuminutowych sprzeciwów Matsuri, Hanabi postanowiła udać się z nią do szpitalnej kawiarenki. To już ją udobruchało, ale Mats kazała pilnować Naokiego, jak coś mu się stanie to wszyscy zginą. I bynajmniej nie żartowała.
            Kiedy tylko dziewczyny zeszły im z oczu,Daisuke namówił Konohamaru na odwiedziny Emiki. To było proste, wystarczyło mu powiedzieć, że jest ładna. No a Naoki bardzo chętnie się wybrał na spacerek, skoro mieli jechać windą. Lubi windy, lubi to uczucie, które towarzyszy podczas ruszenia kabiną. Miękną kolana i to tak fajnie łaskocze. Tak było i tym razem, Knohamaru i Daisuke zrobili mu uciechę i pojeździli kilka razy, a nawet skakali w tej windzie, co go bardzo bawiło. Oczywiście musieli być w niej sami. Gdy w końcu znaleźli się na odpowiednim pi1)trze wyszli z windy i poszli do odpowiedniej sali.
- Witam, czy zechcą panie porozmawiać o Bogu? – zapytał poważnym tonem Daisuke, kiedy przekraczał próg drzwi tym samym powodując chichot dziewczyn.
- Nie tylko nie to! – zawołała ze śmiechem Emika. Nie potrafiła trollować, jej niekontrolowany śmiech wszystko niszczył. No, przynajmniej jest ładna.
- Zgnijesz w piekle córko – wtrącił Konohamaru, szedł za rękę z Naokim, który widocznie zawstydził się nowych twarzy, nowego miejsca. Nie czuł się pewnie, dlatego kurczowo ściskał dłoń kolegi.
- Och, kim jest ten uroczy chłopczyk? – zapytała z uśmiechem Misako.
- Jestem Konhamaru – przedstawił się dumnie.
- Okej, a ten uroczy chłopczyk? – zapytała drugi raz, wskazując na Naokiego.
- A to moje drogie – objął ramieniem Emikę. - jest Naoki Akasuna, syn naszego nauczyciela.
- Ożesz kurde! – zawołała dziewczyna strącając z siebie Daisuke i kucając przed chłopcem. – Jaki on kochany! Wykapany tatuś!
            Natomiast z powrotem na świetlicy w dziecięcym oddziale neurologicznym, pojawiły się dwie przyjaciółki, zastany widok, albo raczej brak pewnej osoby mocno zdenerwował Matsuri. Ktoś dzisiaj umrze! Własnoręcznie i jak najbardziej boleśnie sprawdzi czy winowajca ma mózg.
- Uspokój się no! Jak myślisz dokąd mogli pójść, oczywiste, że do tej laski Daisuke.
- Jezu, Hana masz racje! Gdzie ona była? – zastanawiała się na głos. – Piętro niżej chyba…
- Dobra, nie ważne. Idziemy – zadecydowała Hanabi.
            Wpierw poszły zanieść napoje i inne smakołyki na szpitalne łóżko Naokiego. Chyba raczej im tego nie zabiorą. Chyba. No w każdym razie miały większy kłopot, ponieważ wychodząc, w progu dobiły do Nagato. Wszyscy gruchnęli na podłogę.
- Ouch… rany… - stęknął chłopak, wstając na równe nogi. – och, Matsuri! Gdzie tak pędzicie, hm?
-  M-My? -  popatrzyła na swoją przyjaciółkę jakby była odpowiedzią na wszystkie pytania. – Gdzieś… nie jesteś moim bratem, nie musisz wiedzieć – fuknęła.
- Dobra, przepraszam – odrzekł i chciał je wyminąć by wejść do pokoju, ale zastawiła mu drogę.
- No a, no a ty? – zająkała się z tłumionego zdenerwowania. Przecież on powie wszystko Sasoriemu!
- Do Naokiego. Miałem przyjść ci pomóc w pilnowaniu – wytłumaczył.
- Ach! Nie musisz, świetnie sobie radzę! Możesz wracać do domu. Prawda Hanabi, że sobie dobrze radzę?
- T-Tak! Najlepsza ciocia pod słońcem! – zapewniła, ale te ich teksty były takie przesiąknięte sztucznością, że tylko idiota by się nabrał. Odsunął je na bok i wszedł do pomieszczenia. Pustego pomieszczenia. Spojrzał na nie wyczekując odpowiedzi. – Och to! Naoki jest w łazience z kolegami, robi siusiu.
- Korzysta z toalety? – przytaknęły żwawo. – To dlaczego nocnik jest tutaj?
- O! Pewnie go zapomnieli… zaniosę im.
- Ja to zrobię. Wy nie wejdziecie do męskiej.
- Nie! – zawołała Matsuri.
            Wiedziała, że nie trafiła na jednego z tych głupszych kolegów. Bez prawdy się nie ominie. Powiedziała mu, prosząc o nie powiadamiania o tym Sasoriego. Zapewniła, że teraz pójdą po Naokiego i za pięć, dziesięć minut będą z powrotem. Zgodził się, ale mają te dziesięć minut i ani sekundy więcej.
             Wystrzeliła z pokoju jak z procy, musiała się jak najszybciej dostać do tych głupich chłopaków, co jej uprowadzili bratanka bez jej pozwolenia! To nie było ani trochę zabawne, jak coś mu się stanie to wina będzie jej. Przecież Naoki ma dwa latka, nie myśli samodzielnie i jest bardzo ruchliwy. Odnalezienie pokoju było łatwe. Drzwi były otwarte, a rozchodzące się w nim wesołe głosy utwierdziły dziewczyny w stuprocentową trafność. Wpadły ostro do pokoju.
- Daisuke! – warknęła wściekle Matsuri. – Gdzie jest Naoki skurw… - zatkała sobie usta i zaczęła szukać bratanka wzrokiem.
- Matsuri! Dziewczyny to o niej wam opowiadałem. Emika radzę się jej podlizywać to siostra…
- Nie ma, nie ma, nie ma! – dziewczyna przerwała wypowiedź kolegi. - Daisuke cholero, gdzie Naoki?! – pisnęła nerwowo.
- No tu… eee, był tutaj… Konohamaru, gdzie Naoki?!
- Jestem równie z szokowany co ty! Ale spoko nie mógł daleko uciec, w końcu nie dosięga do drzwi. Pewnie schował się pod łóżkiem – oznajmił i padnął na podłogę.
- Drzwi był otwarte, kretyni – warknęła Hanabi. Tym razem przesadzili, zgubili dziecko! Czy oni mają dobrze w głowie… - Mats…
- Idę go szukać – szepnęła i odbiegła go szukać.
            Chłopaki nawet nie potrzebowali nawoływań, również pobiegli szukać go po szpitalu. Naprawdę było im głupio za taką nieodpowiedzialność, oblał ich strasznie zimny pot na samą myśl o jakiś konsekwencjach. Nie wzięli takiej głupiej sytuacji pod uwagę, a tu jednak. Nie stresowali się tak bardzo sprawdzianami jak podczas tych poszukiwań chłopca.
            Matsuri to już kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Sasori jej zaufał, znaczy prawie skoro nadzorcą miał być Nagato, ale ona go tak zawiodła. Pewnie nie będzie się liczyło to, że to wszystko przez chłopaków. Nigdy się na takie rzeczy nie patrzy.

            Sasori szedł z lekami do jednej sali, gdzie w jednym pomieszczeniu było umieszczonych kilkoro pacjentów, a między innymi był tam znajomy staruszek, trzymający na kolanach blondwłosą dziewczynkę. Zapewne ta uwielbiająca dziadka wnuczka,  aż nie może doczekać się by ją poznać, wyglądała na wiek Naokiego. Ale wpierw pacjenci. Podawał im tabletki i kubek wody, mierzył ciśnienie lub wymieniał kroplówkę, wszystko przez ich podeszły wiek. Wymagali dużej uwagi.
            Wtem do sali zajrzał mały chłopczyk, a za nim blondwłosa pielęgniarka, ale od razu ruszyła do pacjentów. To była zwykła ciekawość, szukał jakiejś rozrywki dla siebie i znalazł coś fajnego. Jeden dziadek trzymał jego ulubioną książkę i czytał jakiejś dziewczynce. Podbiegł do nich wesoło od razu gaworząc na temat czytanki.
- Och, witam kolegę – uśmiechnął się do chłopca, co odwzajemnił. – gdzie pana rodzice, co? – to pytanie tylko rozbawiło chłopca i wskazał palcem na książkę.
- Citaj – nakazał, a starszy mężczyzna zaśmiał się gromko, no co za mały chuligan.
- A jak się nazywasz, łobuzie?
- Naaki – nie potrafił jeszcze zbyt dokładnie wypowiedzieć swojego imienia. Dwie samogłoski koło siebie, to trudne. – citaj!
- Dziadziu… - zawołała dziewczynka unosząc główkę by spojrzeć starcowi w oczy. Nie podobało jej się, że mają nowego słuchacza. Ma czytać tylko jej, a ten mały niech spada. – ńech iće!
- Nie bądź nie miła – zrugał ją, ale zrobił to takim ciepłym tonem. Potem zaczął czytać.
            Chłopaki działali razem, szukali po wszystkich salach, łazienkach i to nie tylko męskich, no wszędzie szukali, aż spowolnili kroku z wykończenia. Naprawdę, już nigdy nie zachowają się tak dziecinnie w sprawach opieki. Przechodzili obok otwartego pomieszczenia z jakimiś dziadkami. Konohamaru niby tylko zerknął, lecz postać Naokiego od razu rzuciła mu się w oczy, pociągnął Daisuke za kołnierz szpitalnej piżamy i wskazał mu podbródkiem na chłopca. Odetchnęli z ulgą.
            Przemierzając pierwsze kroki w sali Daisuke zatrzymał kolegę, zobaczył bowiem Sasoriego oddalonego o kilka łóżek od syna. Nie może go tu zobaczyć. Stłucze ich na kwaśne jabłko.
- Ty weź Naokiego, a ja odwrócę uwagę tatuśkowi – blondyn wytłumaczył ofensywę koledze i przyspieszył kroku do swojego celu. – o jaaacie! Mój ulubiony doktorek! – wrzasnął siadając na łóżku pacjenta prawie, że na jego nogach. Tak miał widok na Sasriego i rozgrywanym za jego plecami drugą częścią planu.
- Daisuke? Co tu robisz twój oddział i twoje klocki są gdzie indziej –warknął strącając go z nóg pacjenta. – wynoś się do siebie – nakazał surowo.
            Tymczasem dwa łóżka dalej…
- Nao, chodź poczytam ci te książkę u ciebie – namawiał go Konohamaru po krótkim wytłumaczeniu sytuacji starszemu pacjentowi. Miał go za pedofila! Śmieszny facet.
- Nie. Pan cita – wskazał na książkę, wzrokiem nakazując dziadkowi czytać.
- No chodź, Naoki… pojeździmy windą – uśmiechnął się cwaniacko, ale ten zaprzeczył ruchem głowy. Spojrzał na swojego przyjaciela, jemu chyba lepiej szło. – Hej Naoki, jak ze mną pójdziesz pokaże ci jak fajnie bekam – to musi zadziałać, kto nie lubi bekania? Najwyraźniej Naoki, bo argument nie działał.
- Ja teś umiem – wtrąciła dziewczynka. Mama jej nie pozwala, ale jest w tym mistrzynią.
- To bardzo nieładnie – osądził Konohamaru. To tak aby jej dziadek nie miał wątów, no i chciał namówić Naokiego, a nie te małą laskę. – No chodźże – chciał go wyprowadzić siłowo, ale stało się coś strasznego.
            Naoki się rozpłakał, a przez ten hałas Sasori chciał zerknąć za siebie, jednak Daisuke w porę złapał go za ramię i zmusił na patrzenie na siebie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał ostro, a ten nie wiedział za bardzo co ma zrobić. Podtrzymując się jego ramienia uklęknął przed nim. Zarówno on jak i pacjenci, co mu się przyglądali, oniemieli.
- Wie doktor… but się doktorkowi rozwiązał! Zawiąże – oznajmił i przystąpił do działania, no najpierw musiał mu to obuwie rozwiązać, ale co tam.
- Daisuke, wstawaj kuźwa – szarpnął go za ramię do góry. – przestań urządzać jakieś głupie cyrki i wracaj do siebie – nakazał, spuścił lekko głowę i spojrzał ukradkiem na Konohamaru. Ten jakby popędzał w czymś starszego pana, chyba w czytaniu. Świetnie! On tu się poświęca, zbiera bury od doktorka, a ten pogrąża się w lekturze. Szkolne by czytał, a nie! Opadł tyłkiem na łóżko z tej bezsilności, a pacjent zaczął jęczeć. – Daisuke! – ponownie go wygoił z łóżka. – Idź do siebie albo pajacuj gdzie indziej! Nic panu nie jest?
- Ojeju! Przecież się z tego nie rozsypie – burknął. – mam niedowagę dziadziuś, nie udawaj, że cię  bolało.
- Aszzz ty mały diable! – rzekł starzec.
- Daisuke. Nie zmuszaj mnie, bym cię wyprowadził! – zagroził i zamierzał przejść do kolejnego pacjenta. Konohamaru nadal nie skończył. Cholera… no niech straci. Dobił do Sasoriego mocno go przytulając i nie pozwalając, by się obejrzał.
- Przepraszam doktorku! Nie chciałem, już nie będę. Przepraszam, tak mi wstyd. Wstydzę się sobą, w szkole mówią na mnie rozgwiazda, wiesz dlaczego? Bo rozgwiazdy nie mają mózgu – wyjęczał płaczliwie.
- Puść mnie – nakazał oschle. Nie obchodzą go jego sztuczne problemy. Puścił go, podciągając pod nosem i ocierając swoje niewidzialne łzy. – daj mi pracować.
- Okej… - spojrzał na Konohamaru, prosił opięć sekund. Za dużo wymaga… - doktorku, ten dziadziuś chce kaczkę – wskazał na tego pacjenta, Sasori obejrzał się na niego. On przestraszony zaczął machać głową na boki.
- Nie… nie prawda!
- Widać, że chce pan lać.
- Nie chce sikać – no chyba zna lepiej swoje potrzeby fizjologiczne. Co ten gówniarz pieprzy?!
- No to kupa – zgadywał nie pozwalając Sasoriemu, aby się odwrócił.
- Co? – nie za bardzo dosłyszał co on mówi.
- Gówno…
- Daisuke! – zwołał w upomnieniu. Co za gnojek, ani krzty szacunku dla starszych.
- … stolec, kupa albo kaka nie wiem jak to wytłumaczyć. Doktorku czyń honory.
-- Wiem co to znaczy gówniarzu! – warknął mężczyzna, Sasori zareagował na dosyć chętne do bójki ciało staruszka, powstrzymując go od tego. – Nie chcę kupy – bronił się, jego wydalanie się to żenujący temat.
- Niech pan się zastanowi! Zesra się pan i w szpitalu dostanie pan ksywę Pampers.
- Daisuke! – warknął Sasori, a Konohamaru w końcu wziął Naokiego na ręce i wybiegł z pokoju. – Jazda mi stąd! Ale już!
- Dobra wyluzuj, już idę. Pracuj ciężko doktorku!
            Cofnął się powoli  trzy kroki, a potem wraz z obrotem zaczął biec do wyjścia. Tak jak sądził, zobaczył kolegę wraz z maluchem przed windą. Od razu na niego naskoczył, bo co tak długo. Okazało się, że Naoki chciał usłyszeć do końca opowieść z książki, a ten staruszek bardzo wolno czytał.
            W windzie natknęli się na Matsuri, która na widok Naokiego całego i zdrowego, aż się rozpłakała. Była taka szczęśliwa, że nic mu nie jest, a chłopaków skopała i poszturchała grożąc, że następnym razem ich zabije. Wzięła Naokiego na ręce, a w jej objęciu postanowił sobie zasnąć. Po przeczytanej bajce zawsze chce szybko zasnąć, aby mógł wyśnić ciąg dalszy historii.
            Nagato siedział w pokoju wraz z Hanabi, pilnowała aby ten nie zadzwonił do brata jej przyjaciółki chociaż powinien od razu to zrobić, ale przegrał z tą dziewczynką w Piotrusia. Matsuri położyła Naokiego do łóżeczka i wszyscy odetchnęli z ulgą. Jednak żart Konohamaru „trzeba to powtórzyć” nikogo nie bawił.
            Przez kilka godzin rozmawiali o duperelach tak na rozluźnienie. Potem Nagato się wtrącił i rozmawiali o szkole, o swoich stopniach i matematyce. Cała młodzież stwierdziła, że to najgorszy szkolny przedmiot wysysający życie. Nie dogadają się.
- Hej, już jestem – ogłosił Sasori wchodząc do pomieszczenia. Był w lekkim szoku, nie spodziewał się tu kolegów Matsuri… prócz tego pajaca. – Daisuke, czy dzisiaj wyznaczyłeś sobie za cel uprzykrzanie życia rodzinie Akasuna? – założył ręce na piersiach, ale w odpowiedzi dostał ten głupkowaty uśmiech. – Naoki śpi?
- Tak, zasnął. Nie wiem czym się tak zmęczył – Matsuri wzruszyła ramionami.
- Pewnie swoją swawolą po szpitalu – zgadnął, przenosząc na nieletnich opiekunów wzburzone spojrzenie.
            Okazało się, że chłopca od razu znalazła matka Nagato i pilnowała chłopca, gdzie się oddala. Oczywiście od razu powiadomiła o tym Sasoriego, a potem własnego syna. Lecz postanowiła wraz z chłopcem pochodzić po szpitalu, a młodzież w ramach nauczki miała go szukać. Jednak zgubienie dziecka, w dodatku nie własnego nie może obejść się bez kary. A z nią, dziecku nic nie groziło.
- Czyli… doktorek wiedział, że Naoki jest za twoimi plecami…? – dopytał Daisuke.
- Nie, nie zauważyłem go. dopiero jak wyszedłeś powiedziała mi o tym pani doktor – odetchnął z ulgą, czyli jego wygłupy nie poszły tak do końca na marne. – Jednak i tak pójdziecie przeprosić tych panów, którym dokuczaliście.
- Ja też się czuję obrażony, nazwał mnie małym diabłem! Oburzające!
- Mnie nazwał gimbusem – nadąsał się Konohamaru.
- Fake. Starsi panowie nie mówią slangiem – stwierdziła Hanabi rozgryzając kłamstwo kolegi. W złości wystawił jej język. Nawet gimbus to zbyt wysoki dla niego poziom.

Matsuri wyciągnęła brata z pokoju na kilka minut. Kara była okrutna, ale w pełni rozumiała jej sens i że na nią zasłużyła. Bo gdyby Naokiego nie spotkała ta przełożona Sasoriego to kto wie, co mogłoby się stać. Teraz też choć w ćwiartce wie, co musiał czuć brat, kiedy Naoki trafił do szpitala. Chociaż on musiał to przeżywać sto razy gorzej. W końcu Naoki jest tylko jej bratankiem, a jego synem.
- Po co mnie tu wyciągnęłaś? – zapytał z pretensją. Doprawdy, mały zaraz się budzi, na pewno się ucieszy widząc obok siebie tatę.
- Bo ja… chciałam przeprosić, że postąpiłam tak nieodpowiedzialnie…
- Zapomnij, koniec końców nic się nie stało.
- Ale mogło! Naprawdę przepraszam.
            Trochę to mu się wydało podobne do jego obwiniania, za krwiaka u Naokiego. Jednak nie chciał w dzieciakach wzbudzić poczucia winy tylko wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Tamci to zrozumieli, dlaczego ona nie jest taka i tylko się obwinia.
- Nie patrz na to w ten sposób, dobra? Po prostu bądź ostrożniejsza następnym razem… - przytulił siostrę do siebie. Chyba też nie postąpił zbyt rozsądnie pozostawiając dziecko na choćby te pół godziny pod opieką nastolatków. Nawet cała horda takich osób nie będzie zamiennikiem jednego dorosłego.
- Jasne, ale chyba już nie chcę następnego razu – zaśmiała się lekko.
- To chyba musisz zerwać ze swoją miłością do Daisuke.
- Cooo? – zapytała rozbawiona jego słowami.
- Ten chłopak to dzieciak, dopiero wymaga opieki – stwierdził, wracając wolnym krokiem do pokoiku Naokiego. – w sumie to nie jedyny powód, abyś go sobie odpuściła.
- Nie rozumiem co ty bredzisz, ja nie jestem z tym darmozjadem…
- Wiem, ale podobno na niego lecisz…
- Że co proszę…?! Co on ci nagadał?! – warknęła z ognikami w oczach. – Albo nie, nie mów. Sama to z niego wyciągnę – stwierdziła i wkroczyła twardym krokiem do pomieszczenia, wyciągając z niego za ucho swojego przyjaciela. nie chciała na niego wrzeszczeć w środku, aby nie obudzić bratanka.

Dni mijały, a za oknem pogoda w ogóle się nie ocieplała, pizgało jak cholera. Do jednego z mieszkań przeniosły się dwie osoby. Yahiko chciał wyciągnąć Konan na romantyczny spacer po parku w zimowym tle, a koniec końców dziewczyna zarządziła powrót do domu. Chciała do swojego, ale chociaż udało mu się ją zaciągnąć do siebie. W dwudziestym pierwszym wieku trudno być romantykiem.
Po rozebraniu się z wszelkich płaszczy, szalików, butów, rękawiczek i innych wkurzających ubrań, Yahko wyszedł do kuchni nastawić wodę do czajnika. Coś gorącego się im na pewno przyda. Konan natomiast rozgościła się w salonie, ten pokój jest idealny na wszelakie maratony filmowe, duża, wygodna kanapa, mały szklany stolik, na którym leżały piloty i wielkie kino domowe…
- Zacznę do ciebie przychodzić, aby oglądać seriale – stwierdziła podwijając sobie nogi pod tyłek. Yahiko uśmiechnął się i przysiadł obok.
- Mogłabyś… przestałbym żałować swojej inwestycji w to – wskazał na te cuda technologiczne.
- Żałujesz? Czemu?
- Kosztowało to kupę kasy. Mogłem mieć tyle rzeczy, a wszystko zmarnowałem na to. Byłem młod…szy i głupi – oznajmił, człowiek dopiero docenia wartość pieniądza, kiedy go straci i kiedy pieniądze są własne.
- A co? Nie używacie telewizora?
- No… nie bardzo. Teraz wszystko jest w internecie. Pogoda, wiadomości, filmy, seriale. Telewizory za kilka lat staną się jak telefony stacjonarne. Wszyscy mają, a nikt nie używa.
- Uch, ale poważna rozmowa się wywiązała – mruknęła Konan z rozbawieniem. Dobrze wiedzieć, że i w poważnych tematach się spisuje. – Zimno mi – powiedziała otulając jego ramię.
- Zaraz się zagotuje woda. Herbata cię ociepli.
- Sam nie możesz tego zrobić? – szepnęła mu do ucha zmysłowo. Spojrzał na nią lekko zaskoczony tą propozycją, ale no, nie potrafi jej odmówić, a już na pewno nie przepuściłby okazji do seksu.
            Bez zbędnych słów, nachylił się do niej, w tym czasie oboje przymknęli oczy i z utęsknieniem czekali na swoje zbliżenia. Yahiko wpił się w wargi Konan, przez chwile się tym delektowali, a potem dziewczyna samoczynnie rozchylała wargi, a pocałunek stawał się coraz głębszy. Oparła się ręką o tors Yahiko, po czym okroczyła go siadając na kolanach, ten złapał ją za biodra dla asekuracji, jednak nie zaprzestał całować. Zsunął swoje dłonie na jej pośladki, a gdy się podniosła to zszedł też pocałunkami na jej szyję. Zaciskał w rękach jej tyłek, co ją doprowadziło do cichego jęku.
            Oderwała się od niego chwytając za końce swojej koszuli i ściągając ją przez głowę. Patrzył na nią w tej chwili z istnym pożądaniem. Dłonie powędrowały w górę na jej talię, gdzie kciukami przejechał po jej brzuchu, ten gest wprawił dziewczynę w przyjemne drżenie, tak jak mokre pocałunki chłopaka składane na jej ciele.  Będąc pochłonięta przyjemnością spoglądała z uśmiechem na chłopaka i wplotła palce w jego włosy, co jakiś czas je zaciskając, by stłumić w sobie to jej żenujące jęczenie.
            Po chwili przechylił ją na kanapę, samemu okraczając. Zdjął z siebie bluzkę eksponując swoje mięśnie brzucha. Nachylił się i zaczął się znowu z nią całować, bardzo mokro. Konan wędrowała rękoma po jego ramionach… klatce piersiowej… brzuchu… aż dotarła do jego krocza. Stęknął cicho, kiedy ocierała tam swoje dłonie. Zaśmiała się lekko i zaczęła odpinać jego rozporek, przyjemny dźwięk zaczął przeszywać ciszę panującą w mieszkaniu.
            Dla kobiet to działa niezwykle podniecająco, a mężczyzna się stresuje, no bo ktoś mu majstruje na ślepo w okolicach ptaszka. Co jak niechcący mu go przytnie? Wypadki chodzą po ludziach.
            No, ale Konan dała radę. Stres minął, on także miał się dobierać do jej majtek, ale wtedy usłyszeli zestrzelanie zamka z drzwi wejściowych. Gwałtownie się od siebie odsunęli i poczęli ubierać na siebie bluzki i zachowywać jak gdyby nigdy nic.
- Cześć wam – rzucił do nich Nagato, w sumie nie sądził, że zastanie ich w domu. – co robicie?
- Ech… - westchnął Yahiko cicho i męczeńsko. – już nic – Konan uśmiechnęła się do chłopaka, właściwie to też żałowała, no ale nic z tym nie zrobią.  Wtem mieszkanie przeszył dźwięk gwizdka z czajnika. – pójdę zrobić tą herbatę…
- Pomóc ci? – ma nadzieje, że zaprzeczy, a ona sobie puści serial w telewizji.
- Pytasz z grzeczności czy szczerych chęci? – dopytał dokuczliwie. Spojrzała na niego z pretensją, no jak on może się do niej w ten sposób zwracać? – Nie musisz mi pomagać. Jesteś gościem – skwitował i ruszył do kuchni, wymijając po drodze Nagato, który w ręku trzymał książkę.
- Yahiko… - zatrzymał kolegę, a temu nerwy puściły.
- Kuźwa, czego?! – jaki drażliwy. Nagato zmarszczył brwi, nie pokłócili się przecież, dlaczego tak reaguję?
- Zapnij sobie rozporek – po tym zdaniu Yahiko z dumnie uniesioną głową zapiął sobie spodnie i bez słowa podzięki, bądź komentarza, odszedł do kuchni. – burak.



DATA
19. 04. 2014

OD AUTORKI
Cały dzień pisałam ten rozdział, naprawdę .___. zajął mi osiem stron, a to i tak dużo za jednym zamachem jak na mnie xD zwykle napisanie rozdziału zajmuje mi tydzień, a tu mi poszło tak szybko :O wybaczcie, ale musiałam się pochwalić, choć zapewne są lepsi xD w każdym razie cieszy mnie też napisana treść :D
Przyznam, że mnie ten rozdział zadowala... być może przez te lekkość, jaką pisałam xD więc mam nadzieje, że się podoba i da go czytać :P mnie się on podoba, wszystkie wątki miałam planowane... w sumie większość mam planowanych. Mają one znaczenie w przyszłości xD no, zobaczycie :P
Dziękuję wam pięknie za komentarze, za czytanie i za obserwowanie :D 
Jeszcze mi trochę blogów zostało do nadrobienia, bądźcie spokojni, odwiedzę Was!
(Annzwill, jak zaczniesz tworzyć historię masz mi wysłać linka!)
Pozdrawiam gorąco, trzymajcie się :) :) :*

18 komentarzy:

  1. Osiem stron to i tak nie dużo xD Szybko się czytało... to znaczy, ja i tak czy tam wolno, ale to jak na moje możliwości to było szybko :D
    Hideo i jego tekst o dupie i skarbach :D Genialny! Za włażenie w dupie szefowi są kokosy, no cóż taka prawda. W ogóle Hideo będzie asystował przy operacji :/ Oby niczego nie zjebał. Albo żeby zjebał i żeby go wywalili ^^ Ale nie... jakoś się do niego przyzwyczaiłam, Sasori nie miał by się z kogo nabijać w pracy. Saso jaki pokorny, uroczy :P Tsunade dała mu reprymende ale i tak chciałaby żeby Sasori asystował, no nie dziwię się. Daisuke... co kolo "A skąd wiesz byłaś tam?" xD Przez ten tekst przypomniała mi się bajka Świat według Ludwiczka i tamtejsze zarąbiste teksty :D Jechali windą... jak ja nie znoszę windy..brrr. Matsuri jak kombinuje, żeby tylko nie dostać ochrzanu od brata xP No i zgubili dzieciaka...Eh.. Pamiętam jak mój siostrzeniec mi zginął w kościele O.o Ja go szukam, taki stres normalnie.. a się później okazało że się schował za filarem -_- Myślałam że jebnę czytając to jak Daisuke próbował zyskać na czasie haha, i ta kłótnie ze starczym człowiekiem o potrzeby fizjologiczne i to jak uklękł (myślałam że bezie oświadczyny odwalał) i wiązał mu buta xDD Ten wywód Yahiko o telewizorze że nikt nie będzie używał xP A potem myślałam że będą seksy a tu nie.. Jak widać Nagato tak samo potrafi wejść w odpowiedniej chwili jak u mnie Katsumi haha xD Nie ma to jak przerwanie seksu :P
    Rozdział genialny. Czekam na kolejny. Życzę duużo Weny i Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak możesz? xD to osiem stron, a powinno być sześć xD niewdzięcznicy! xD
      No właśnie nie bardzo chcę wywalać Hideo, nie mam za bardzo pomysłu na to, zresztą Saso się przyzwyczaił do tego wroga xD
      Ej, w jakiej scenie to było? Też oglądałam Ludwiczka, ale chyba muszę sobie powtórzyć xD pamiętam tylko wizytę w sklepie zoologicznym xD
      No, ja zgubiłam brata na plaży, na wakacjach, więc wyobraź to sobie... mały dzieciak i tłum ludzi .___.
      No widzisz, ale ja aby nie przerywam seksu głównemu bohaterowi! Wstydź się sama xD xD
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Soli~
    Strasznie lubię twój styl pisania. Lekki, z humorem i prosty. A ta narracja Naoki'ego- świetna.
    Możesz uznać mnie za dziwoląga, ale chcę żeby było mniej Saso xD Tzn, żeby akcja Przyspieszyła i jakoś pojawiła się Ta opiekunka Naoki'ego, której imienia nie pamiętam.
    Właśnie! Stęskniłam się za ItaShee! Taka piękna parka, a mało jej. :<<
    Mam wrażenie, że Hideo w końcu zaprzyjaźni się z Saso. Wgl, oglądałaś Grey's Anatomy? ._____. Bo zajebisty serial :D
    O, znowu mnie uznasz pewnie za dziwną, ale moje serducho podbił Daisuke z jego głupkowatymi uśmiechami i tępą naturą. <333

    Pozdrawiam :>>
    [troublesome-girl.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że go lubisz, bo nie potrafie się poprawić, opisynie powinny zawierać przemyśleń przy narracji trzecioosobowej .___. xD
      Dziwak xD akasuna-story bez Aksuny? xD nie n mogę zmniejszyć jego pierwszoplanowość do momenttu spotkania Miyuki, ale tylko tyle :P
      Racja, mało ich, nie umiem na dłuższą mete pisać o Shee, tak aby jej nie obrazić xD
      Nie, nie oglądałam xD ale oglądałam taką medyczną drame Code Blue - polecam :D :D
      Nie, też lubię Daisuke xD
      Również pozdrawiam i dzisiaj zabiorę się za twojego bloga, słowo :)

      Usuń
    2. Fajnie, że rozkminiłaś czemu dałam linka :D

      Usuń
    3. Takna serio to ja jestem bardzo inteligentna XD

      Usuń
  3. Fajny rozdział, lekki i szybko się go czyta. W tym poście nie działo się nic takiego niezwykłego, ale opisałaś to tak jakby było ;) Wszystko ładnie ze sobą współgrało i było super. Śmieszne momenty były... śmieszne. ^^" Ta sytuacja ze zgubieniem dziecka niby taka oklepana, ale ładnie ją napisałaś. I w ogóle wszystko było OK :)
    Kiedy zaczniesz pisać o Miyuki? Kiedy ona się pojawi?
    Naprawdę nie mogę się doczekać kiedy w końcu zrobi wejście smoka do Twojego bloga. Spodziewam się wtedy dużej dawki humoru (znając Twój styl pisania), ale może mnie zaskoczysz i zrobisz wszystko poważnie?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nic się nie działo to ja nie wiem xD Pisane fragmenty zawze w jakiś tam sposób wpływają na opowiadanie np. Matsuri po takiej dawce strachu stanie się nadto poważna :D
      Cieszę się, że się podobało ^^
      Miyuki się pojawi bardzo niedługo xD a w jakim stylu to ci nie powiem, ale mam nadzieję, że będziesz zadowolona :D
      Pozdrawiam :) :*

      Usuń
  4. Zajebiste jestem na bieżąco kocham twoje blogi
    Pozdro Sora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Ludzie tak narzekają, że szpitale bee, ale ja widzę, że jednak dobre imprezy tam się czasami odbywają xD strasznie podobają mi się wątki Matsuri i jej znajomych (Daisuke wymiata, taki pozytywny debil, że nie da się go nie kochać) wychodzą ci lekko, zabawnie i przede wszystkim realistycznie. Te dialogi między nimi, wygłupy i dogryzanie sobie.. no super.
    Jak Naoki zniknął to się taka telenowela zrobiła, normalnie aż widziałam ich jak latali przerażeni po tych korytarzach.. xD a potem jak Daisuke zagadywał Sasora.. no mistrz kurde
    Tekst 'Tymczasem dwa łóżka dalej…' hahahah no kurde xD
    A potem prawie seksy! Nagato, cóż za potworne wyczucie czasu.. ;___;

    Buuu te małe literki w rozdziale ranią moje oczy ;c

    Chwilę temu dodałam rozdział na mój hogwarcki blog, więc przy okazji zaproszę: alyssa-adams.blogspot.com

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szpitale są bee, a jakżeby inaczej xD tacy pacjenci jak Daisuke to wielka rzadkość xD
      Hah, cieszę sie że się podobało i że w taki sposób mi wychodzi pisanie, twoja opinia dużo dla mnie znaczy ♥
      No dwa łóżka dalej xDDD nawet nie wiesz jak wielką miałam ochotę wstawić tam "xD" a nie kropkę xD
      Literki już poprawione :D

      Wieem, muszę się w końcu wziąć za twój blog :)
      Pozdrawiam :* :)

      Usuń
  6. Od czego tu by zacząć?
    A tak Hideo, nie lubie gościa, ale za to Saso, ma się z kogo ponabijać. I odrazu własnym poziom intelktu wzrasta, przy takim Hideo. Pozatym, jakby nie brzmiały jego słowa, to jednak prawdziwe. Po trupach do celu nie? Co tam, że to nie jego, by osiągnąc sukces, trzeba chwytać się wszystkiego. Jakoby Tsunade wie, że Sasori jest lepszy. Głupi ma zawsze szczęście, nieszczęściem Saso, być tym bardziej inteligentnym.

    Tsunade matką Nagato? Wsumie można by się było tego domyślić, była ciotką Naruto a Nagato jego kuzynem. Cóż, nie domyśliłam się.

    Daisuke, to taki debil ale uroczy. Przynajmniej jest zabawnie.

    Nie lubię wind, nigdy nie mogę się oprzeć wrażeniu że drzwi zawczas się zamkną. A to wszystko, przez starą blokową winde u babci. Nie lubię wind, i jak oni mogli w niej skakać. No ale nie aż tak,żeby przy fakcie, gdy miejscem docelowym jest piętro 3 lub wyżej, użyć schodów zamiast windy. Nie ma głupich.

    Czego można było się spodziewać po dwóch takich głąbach. Przeszukali cały szpital, Mats odchodzi od zmysłów a on o wszystkim wiedział. By tak ich ukarać, mistrz zła. Jeszcze te odwrócenie uwagi przez Daisuke, myślałam że padnę. Buty mu wiązał, jakie poświęcenie. Rozumiem, Matsuri, może jeszcze dziecka nie zgubiłam, zresztą jej nie da się zgubić to dziecko jest tak głośne, że w supermarkecie ją słychać. Jednak nie raz jak rąbła głową to no cóż jakieś tam wyrzuty sumienia się pojawiały. Gdzieś w tekście doszukałam się prawie moich słów, co tam że nie są ale można tak pomyśleć, nie wyprowadzaj mnie z błędu.

    Naoki jest strasznie spokojny. Młoda to tylko usiedzi przed telewizorem przez cały film, i tylko jak lecą miniony - to dziecko nie zna się na dobrym kinie, nie spodobał się jej króle lew - rozwala wszystko co buduje a przy książce dopiero nie usiedzi, jakby jej się nie podobało jak czytam. Takie dziecko jak Naoki to skarb, Jakby wszystkie takie były, to było by przeludnienie.

    Nagato, poprsotu ma wyczucie czasu. W takim momencie przerwać. Nie no zawiodłam się na nim i jeszcze dziwi się irytacji Yahiko.

    19.04? Straszny dylemat, niby nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale z drugiej strony końcówka kwietnia, i bliżej końca przerwy świątecznej i czerwca...


    Ide oglądać TV, podtrzymam używalność tego urządzenia elektronicznego. Weny!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziemy pamiętać o twoim poświęceniu xD
      No Naoki t typ dziecka, które chciałabym posiadać xD niestety pewnie wszędzie będzie go pełno, bo ja spokojnych genów nie posiadam xD
      Jak można nie lubić Króla Lwa? OoO pokrop to dziecko wodą święconą xD
      no wiesz w końcu to gimnazjaliści xD musieli zrobić coś głupiego- zgubić dziecko xD
      och, a ja lubię windy, choć kilkaset razy zdarzało mi się w niej zaciąć xD a nawet jechałam taką, gdzie ruszał się sam podest xD
      Dzięki wielkie za komentarz :D Fajnie, że się podobało :)
      Pozdrawiam :* :)

      Usuń
  7. Piękne zakończenie rozdziału :D
    Zrobiłaś z Nagato ofiarę, aż mi go trochę szkoda.
    Z drugiej stron to strasznie wku** jak ktoś wpada w takim momencie, a ty nie wiesz jak w 2 sekundy uspokoić w sobie szaleństwo hormonów.

    Rozdział w całości boski i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, pięknie to podsumowałaś :D
      cieszę się, że się podoba :) :)
      Pozdrawiam :* :D

      Usuń
  8. Zawitałam do Ciebie :D Ja wiem, ze się cieszysz :D
    Wiesz,że do szpitali mam sentyment XD Dziwne rzeczy się tam dzieją, zwłaszcza jak jest się dzieckiem XD
    Sasori - biedak, gdyby nie nadgarstek mógłby asystować w operacji. No ale przynajmniej wie, że Tsunade docenia bardziej jego niż Hideo :D
    Matsuri jako niania xD Nie powiem, bałabym się chyba zostać pod opieką bandy nastolatków - jeszcze by mnie zostawili i co? A tutaj Naoki stwierdził, że zrobi sobie wycieczkę bez nich xD
    Jak rozkazywał temu dziadziusiowi żeby czytał - urocze xD Wielbie go normalnie. No i Nagato nie zadzwonił do Sasoriego bo przegrał z Haną w piotrusia XDD Padłam!
    Dobrze, że Mats się zmartwiła może ją to czegoś nauczy. I coś mi podpowiada, że Daisuke dostanie porządny opieprz xD
    Konan i Yahiko - gorąco, coraz goręcej Bum! Nagato, ten to ma skubany wyczucie. Biedak jeszcze nie wie za co przyjaciel się na nim wyżywa xD Jaki niedomyślny XD
    Mam nadzieję, ze Noriko nie będzie chciała się spotkać z Naokim. No bo przecież jakby to wyglądało?
    " Cześć Naoś jestem Twoją mama, która cię porzuciła" no proszę cię XD Na miejscu Sasoriego wysłałabym tą kobietę na księżyc - nie wróciła by tak szybko D:
    Mimo, że ten rozdział był dłuższy od reszty, szczerze powiem Ci, że tego nie odczułam XD Strasznie szybko go pochłonęłam :D
    Do następnego! I dużo weny Ci życzę :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo was ciężko jest nasycić xD
      Nagato umie wpaść,że tak powiem xD nie no, przecież on też mieszka w tym domu xD
      Weź, ja się boję zostać z dorosłym, który tak jak ja nie posiada orientacji w terenie xD
      No hej, dziadziuś ma książkę, wokół niego się zbierają dzieci, co on sobie wyobraża, jedynie trzymając ją w ręku xD karygodne xD
      Cieszę się, że zawitałaś, przeczytałaś i skomentowałaś :D
      Pozdrawiam :* :)

      Usuń