29 mar 2014

ROZDZIAŁ 18.




Dzisiaj miał nastąpić mały krok dla ludzkości, ale wielki dla Yahiko. Otóż poznaje ojca Konan… matka zmarła przy narodzinach, ale kazała mu wsadzić sobie współczucie w dupę i przejmować tym co zrobi jej nieobliczalny tatuś. Nie może być źle, facet z facetem zawsze się dogada. Podobno jednak tego się najbardziej obawia. Nie rozumiał jej, kobiety są skomplikowane.
Zapukał do drzwi, w ręku trzymał butelkę dobrego wina, trzeba sobie czymś ułaskawić teścia za to, że staje się jego konkurencją dla jedynej córki. Nic tak nie łagodzi sporów, niż alkohol. Ubrał się na luzie, ale i przyzwoicie… nie miał sobie nic do zarzucenia – spodoba mu się, ale nie dosłownie.  Spojrzał na siebie, może jednak za bardzo się odstrzelił… chyba jednak się wycofa, bo wgląda jakby zdecydowanie za bardzo się starał, a powinien wyjść na bardziej niezależnego. Facet pomyśli, że ma go w garści.
Te przemyślenia przerwało otwieranie drzwi. W progu stanęła uśmiechnięta Konan, ubrana w zwykłe domowe ubrania, ale i tak ją to w żaden sposób nie szpeciło.
- Hej. Ślicznie wyglądasz – mruknął na powitanie, całując ją w usta. Gestem dłoni zaprosiła go do środka, odebrała od niego wino, ułatwiając mu rozebranie grubych części ubrań.
- Drogie wino wybrałeś – stwierdziła oglądając butelkę. – Płacisz za mnie jakiś haracz? – zaśmiała się.
- Zakładając, że płacę, to trochę nisko się cenisz – powiedział, a ona się zarumieniła. To było takie miłe słowa, wreszcie facet, który ją szanuje. – dorzucił bym jeszcze dwie świnie.
- Palant - burknęła i trzepnęła go w łeb. Nie wie jak się mają świnie w walucie, ale to nie  brzmi fajnie. Hej, masz ładną dziewczynę, ile kosztowała? Ach, wino i dwie świnie. Żenada!
- Żartowałem.
Uśmiechnęli się do siebie nawzajem, a potem Konan go oprowadziła po mieszkaniu. Nie było jakieś specjalnie wielkie, przedpokój, kuchnia salon, sypialnia ojca Konan i osobno jej no i łazienka plus osobny wc. Bardzo przytulne. Usiedli sobie w salonie i poprosił dziewczynę o powiedzeniu czegoś o swoim tacie, skoro chwilowo go nie ma. Powinien parę rzeczy wiedzieć, aby go do siebie nie zrazić. Informacje typu czym się zajmuję, jakiej kibicuje drużynie, jego hobby i takie tam.
- Nawet jak walniesz jakąś gafę na bank cię polubi – zapewniła chłopaka. – nie zdarzyło się, aby nie polubił jakiegokolwiek mojego znajomego.
- No tak, ale ja nie jestem jakimś tam znajomym tylko chłopakiem.
- Bez różnicy…
Westchnęła ciężko, Yahiko chciał jej coś powiedzieć, nakłaniać jednak do opowiedzenia o rodzicu, jednak w tej chwili zestrzelał zamek w drzwiach. Chłopak podniósł się nerwowo z siedzenia, jakby właśnie robił coś nieprzyzwoitego. Konan parsknęła pod nosem na tą reakcję.
- Wyluzuj Yahiko, nie zje cię… Tato! Jesteśmy w salonie nie w moim pokoju! – zawołała przeczuwając, gdzie właśnie udał się jej ojciec. Podsłuchiwać pod drzwiami.
- Och, rozumiem. Nie myślałem, że będziecie woleć tracić czas, czekając na mnie – mruknął pogodnie i wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowali. – witam, witam – wystawił rękę do Yahiko. – Jiraya – przedstawił się, a chłopak spojrzał chwilę na siedzącą na kanapie Konan, jakby chciał pozwolenia na uściśnięcie ręki. W końcu jednak to zrobił, bo głupio tak, kazać komuś czekać.
- Yahiko… chłopak pańskiej pięknej córki – ojcowie lubią, jak się dba o ich córeczki, a trzeba sobie zaplusować.
- Dobra, dobra. Nie podlizuj się – zaśmiał się mężczyzna. – klapnij sobie – mruknął i sam usiadł na swoim fotelu. Konan uśmiechnęła się do swojego chłopaka, to takie urocze, że się denerwuje. – No! Konan, jeszcze nie chodziłaś z nikim rudym.
- Tato!
Upomniała go, lecz nie zaprzestał się śmiać. Oczywiście najpierw przytoczył kilka historii o jej byłych facetach i też wypytał Yahiko o wykształcenie, o rodziców, o majątek jaki posiada, na co zareagowała ostro Konan. Lecz mimo to pytanie zostało powtórzone, a Yahiko musiał się rozwinąć na temat swojej przyszłości, pracy i w ogóle, a jego plan wielce imponował Jirayi.
- No wreszcie facet, który nie zakłada, że będziecie mieszkać w domu na kółkach – zaśmiał się do córki, która plasnęła się w czoło z zażenowania. Spotykała się z idiotami, nie musi tego roztrząsać.
- Muszę się napić – stwierdziła i wzięła butelkę wina do kuchni, gdzie były wszystkie przybory potrzebne do otwarcia.
- Pomóc ci?
- Nie trzeba – uśmiechnęła się do Yahiko i pozostawiła go sam na sam z tatą.
Doprowadziła do sytuacji, której się najbardziej obawiał, czuł na sobie spojrzenie pana Jirayi, ale zabrakło mu języka w gębie. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, ale przerwał ją mężczyzna, przesiadając się z fotela na kanapę, obok spanikowanego chłopaka. Zaraz się pewnie posypią groźby i rozkazy odpierdolenia się od jego małej córeczki.
- Więc…
- Więc – powtórzył za nim głupio, no ale też chciał coś powiedzieć.
- Seks był? – Yahiko wytrzeszczył oczy, dobrze, że nic nie pił… chociaż mógłby. Wyplucie napoju to i tak mniejszy nietakt, niż to pytanie. Zastanawiał się czy się nie przesłyszał, ale czy jest jakieś słowo brzmiące niemal tak samo, co seks? Wątpliwe… więc to musi być pułapka!
- Nie! Skąd taki pomysł! – zaśmiał się nerwowo.
- Dlaczego? Moja córka ci się nie podoba?
- Nie, podoba…
- Nie podoba? Więc po co z nią jesteś?
- Nie! Nie, nie, nie. źle mnie pan zrozumiał… Konan mi się bardzo podoba, ale…
- Nie daje ci? – zgadywał mężczyzna. – Jeśli tak to z nią pogadam. Ściągnę pasek i…
- Nie! kurwa… - warknął cicho. Nie nadążał za tym gościem. Czy on chce, aby przeleciał mu córkę? Nie powinien, o co ma do niego pretensje…? – Nie jesteśmy gotowi po prostu…
- Konan nie gotowa? – zdziwił się.
- Jestem – zawołała Konan wnosząc do pokoju sześciopak puszek piwa i wino z dwoma kieliszkami. Jej ojciec takiego wykwintnego alkoholu nie pija, ale ona jak najbardziej. Było niesamowicie dobre, w kuchni wypiła już niemal cały kieliszek. – Na co nie jestem gotowa? – odpiła ostatni łyk wina z kieliszka.
- Podobno nie jesteś gotowa na seks ze swoim chłopakiem – burknął jej ojciec, jakby miał o to do niej pretensje, lecz tylko oni wiedzieli, że tak właśnie jest.
Spojrzała na Yahiko… o nie, pewnie już zaliczył standardową pogadankę… a potem na swojego ojca, czekającego na odpowiedź. Bez niej nie da im spokoju. Po chwili absolutnej ciszy westchnęła głośno i chwyciła za butelkę wina.
- Muszę się więcej napić… na trzeźwo tego tematu nie zniosę…
            Nalała sobie niemal cały kieliszek wina, czyli więcej niż wypada, a potem zaczęła wypróżniać kieliszek. Chłopak postanowił zmienić temat na codzienne zajęcia pana Jirayi. Okazało się, że jest wykładowcą na jednym z uniwersytetów, a jego hobby, jak i drugim zajęciem jest pisanie książek. Na pytanie jakich, Konan stęknęła męczeńsko i spuściła głowę. Jednak Jiraya bez krępacji opowiedział o swoich erotykach. Fabuła opowieści wydawała mu się jakaś znajoma…
- Znam te książkę! – zawołał błyskotliwie.
            Okazało się, że Hidan jest wielkim fanem twórczości Jirayi, facet jest jego guru. On sam też musiał to przeczytać… jak i pozostali z Akatsuki, bo ten im żyć nie dawał. Pierdolił i pierdolił o tym, że nie ma z kim pogadać o tej książce. No to każdy  się zobligował do przeczytania chociaż jednego tomu… ale jak to przystało na facetów na jednym się nie skończyło. Tak też znaleźli chociaż jeden wspólny temat, a Konan nawet nie musiała się wcinać w rozmowę. Spali mu te książki.
            Yahiko zdołał ominąć krępujący temat, ale sporo go to kosztowało, musiał więc dać mu znać, kiedy to już zrobią. Nie wyobraża sobie w ogóle przekazać takiej informacji, ale Konan kazała mu obiecać, aby dał im już święty spokój z tym tematem.
            Pod wieczór miał już wracać do domu. Chyba mieszanie wina z piwem to nie był najlepszy pomysł, ale nie chciał pokazać, że ma jakąś słabą głowę. Tak się kończy udawanie kogoś kim się nie jest. Twardziel na powitaniu, a mięczak przy pożegnaniu. Konan gdy widziała stan swojego chłopaka, chciała się śmiać. Pierwszy raz widziała go tak kompletnie zalanego. Na wzgląd na odwagę, która się w nim pobudzała, powinien częściej pić. Kompletnie się wyluzował.
- No to wychodzę. Do widzenia panu – wystawił rękę Jirayi, a ten wyszczerzony ją uścisnął.
- Jaki pan, mów mi tato!
- Tato…? Nie no, to po ślubie.
- Jak wolisz. Dobra spadaj już, bo się jeszcze jej oświadczysz – ostrzegł go Jiraya, a Konan wydymała usta. I co z tego jakby jej się oświadczył? – a ja nie chcę cię mieć na sumieniu – dodał równie wesoło.
- Miło, że się o niego martwisz, tato… pa Yahiko – podeszła do chłopaka i przymierzała się do czułego pożegnania, lecz czuła na sobie świdrujące spojrzenie, obejrzała się na swojego ojca. – Zostawisz nas samych?
- Konan, nie musisz się przede mną  krępować – oświadczył Jiraya. Dziewczyna ścisnęła mocno swoje zatoki, postanowiła sobie darować oczywistą odpowiedź i tylko cmoknęła Yahiko w policzek, zamykając potem za nim drzwi. Jej ojciec nie był zadowolony z tego faktu, a ona posłała mu przesłodzony uśmiech, po czym ruszyła do swojego pokoju. – Nie tak cię wychowałem.
            Trzasnęła lekko drzwiami. Co za ojciec… sądzi, że każdy facet wymaga od związku jedynie seks, a Yahiko taki nie jest. Pewnie jest jeszcze prawiczkiem, a ten fakt ją nawet w nim pociąga.

Wracali właśnie przez park, zakupy porobione, aby tyle przed tą sobotnią imprezą urodzinową. Jak ten czas szybko leci, wydaję się jakby wczoraj jego była wparowała do mieszkania i uświadomiła go, że mają wspólne dziecko, a już za dwa dni brzdąc kończy dwa latka. Spojrzał na uśmiechającego się i kroczącego obok niego za rączkę syna. Chociaż kroczył to złe słowo, nabierał lekkiego rozpędu i ślizgał się na zaśnieżonym lodzie. Dla utrudnienia, Sasori trzymał w drugiej ręce dwie torby z zakupami, dlatego ta szarpanina chłopca rujnowała jego poczucie równowagi.
- Tato! – zawołał Naoki, którego policzki były zarumienione od panującego klimatu. - Tam, tam! – wskazał na plac zabaw, rudowłosy spojrzał krzywo na ten pomysł.
- Nie Naoki, zimno jest. Wracajmy do domu – pociągnął go ku swojej decyzji, a wtedy brązowooki chłopczyk przytulił się od przodu w nogi ojca.
- Poszę, poszę, pooooszę! – wyjęczał rozkosznie, na co Sasori przewrócił oczami.
- Zgoda, ale tylko na chwilę.
Dwulatek wydał z siebie okrzyk radości i pobiegł do wyznaczonego celu. Sasori odprowadził go wzrokiem i podszedł bliżej. Na ławce położył reklamówki i usiadł na oparciu trochę wilgotnego siedzenia, wyjął z kieszeni telefon, by sprawdzić godzinę. Było już po osiemnastej, ciemność i opustoszenie panowała w takich miejscach jak te. Jedynie latarnie dawały trochę światła, plus światło z pokoi w niedalekich blokach mieszkalnych.
Zabrzmiały wibracje w telefonie, a mężczyzna tylko rzucił spojrzeniem na grzecznie bawiącego się śniegiem syna i oddał się ekranowi komórki. Czekała go wiadomość od siostry, nie był zbytnio przekonany co do jej prośby na jutrzejsze odwiedziny z Naokim u babci. Ta stara baba tylko go wkurwi swoimi nie śmiesznymi komentarzami, po co mu szargać własne nerwy…? Wtem rozległ się głośny ryk. Spojrzał w kierunku potomka, który oddalił się znacznie dalej do drabinkowych konstrukcji i teraz właśnie podnosił się do siadu z ziemi, wyjąc przy tym niemiłosiernie. Sasori zerwał się z miejsca do niego i ukucnął obok.
- Naoki, co się stało? – zapytał, przytulając go do siebie. Niestety zbyt mocno płakał, by mu odpowiedzieć. – Gdzie się uderzyłeś? Gdzie cię boli? – chłopak nadal płakał głośno, zwilgotniając swoimi łzami kurtkę taty.
- Ała, tatusiu, ała mam – zawołał cały się trzęsąc i płacząc.
- Tak, wiem. Ala masz – potwierdził, biorąc go na ręce. – a pokaż mi gdzie masz ała? – po kilku sekundach chłopiec, nadal z płaczem, wskazał na swoją główkę. Sasori ukucnął przed ławką, sadzając sobie dziecko na kolanach. Ostrożnie posprawdzał jego głowę, czy gdzieś nie polała się krew, na szczęście jednak nie.
Ponownie wziął go na ręce, a w dłonie reklamówki i ruszył do mieszkania. Całą drogę uspokajał i rozweselał wciąż płaczącego syna. Jemu samemu robiła się tak żal dziecka, a serce zaciskało się w jego ciele. Trudno, trochę popłacze i mu przejdzie, jak przy każdym urazie.
W mieszkaniu postawił chłopca na nogi, te ciągłe wycie musiało już zmęczyć jego gardło, ale cichy szloch nie ustępował. Po rozebraniu się z zimowych ubrań pomagał to samo uczynić synkowi. Przy okazji jeszcze posprawdzał mu główkę, tym razem w lepszym świetle.
- Boli cię jeszcze? – zapytał, na co mu przytaknął ruchem głowy. - Idź do łazienki, zaraz tam przyjdę – nakazał i wziął reklamówki do kuchni, po drodze chłopiec jeszcze potknął się o własną nogę i byłby wyrżnął o podłogę, gdyby ojciec go w porę nie szarpnął za ramię.
- Wow – skomentował Naoki beztrosko.
- Nie wow, tylko ostrożnie.
Odłożył na stół reklamówki z zakupami, potem rozpakuje. Najpierw przemyje mydłem bolące miejsce na głowie syna. Pewnie dopiero jutro ukażę się tam piękna śliwa. No to ładny prezent sobie skombinował na urodziny, chociaż… trochę mu w tym pomógł, mógł nie zajmować się tym jebanym telefonem tylko go pilnować… ale cóż, stało się. Dziecko bez siniaka jest, jak żołnierz bez karabinu. Nic mu się nie stało, a on sam pewnie dostanie piękny opierdol od Hidana za to, że jego ulubieńcowi się krzywda stała.
- Spadź – oznajmił, przecierając swoje czerwone od łez oczka.
- Najpierw zjesz kolacje – powiedział, prowadząc go do umywalki i odkręcając kurek z ciepłą wodą.
- Nie! – zawołał tupiąc nogą.
- Nie interesuje mnie twoje nie – odparł obojętnie. Nie chciał mu wpychać jedzenia na siłę, ale jednak zdecydowanie za mało dzisiaj zjadł, by mu odpuścić. – Chodź, umyjemy ręce – wziął jego rączki i namydlił płynem, by po chwili spłukać je w wodzie.
- Nie chcie jeć – bąknął obrażony, jakby to miało jakoś ruszyć Sasoriego. Nie ruszyło, władczym gestem nakazał mu iść do kuchni. Naburmuszył się i w progu zaliczył kolejną glebę.
- Dorób coś więcej – rzucił obojętnie do dwulatka, który z fochem wyszedł do kuchni. Rudowłosy przetarł ręce w ręcznik i mruknął do siebie cicho. – fuki sobie wsadź do dupy.
W pomieszczeniu przy stole siedział Naoki leżąc na podpartych na stole rękach. Miał przymknięte oczy, ale nadal czuwał, słyszał każdy najmniejszy czyn osoby obok, zerknął na uśmiechającego się lekko ojca.
- Jak ty to zrobiłeś, że spadłeś? – zapytał, przepoławiając w poprzek bułkę za pomocą noża. Chłopiec jedynie wzruszył ramionami. Był niesamowicie zmęczony. 
- Mogę ić śpać? – zapytał ponownie, a Sasori westchnął ciężko. Wyciągnął z torby serek danio i położył przed nim wraz z łyżeczką.
- Zjedz i możesz iść – oznajmił. Wiedział, że taka kolacja nie jest dla niego najlepsza, ale raz mu może odpuścić. Mały żywo zabrał się za zjedzenie ulubionej papki i już po kilku sekundach ruszył do pokoju kolejny raz się przewracając. – Naoki, przestań się wygłupiać – przewrócił oczami.
- Doblanoc!
Odkrzyknął mu wzajemną odpowiedzią i uśmiechnął się lekko do siebie. Przyrządził sobie kolację i korzystając z tej chwili samotności, postanowił pooglądać sobie coś w telewizji. Takie tam odmóżdżenie się, ostatnio praktycznie nie miał takiej okazji, a to nauka, a to praca, a to dziecko… w sumie nawet to mu nie wyszło, bo prędko, nawet nie wiedząc w którym momencie, zasnął na kanapie.
Po kilku godzinach, gdy za oknem było ciemno, a pokój rozświetlał jedynie ekran telewizora, na którym o takiej porze było emitowane bardzo ostre porno, rozległ się głośny płacz z pokoju Naokiego. Zerwał się z kanapy, ale jego mięśnie odmówiły posłuszeństwa i po prostu upadł na podłogę. Słysząc erotyczne jęki z telewizora mocno się zaczerwienił i nerwowo szukał pilota. Kurwa, co by było, jakby Naoki to zobaczył… no, pewnie miałby temat do rozmowy z Hidanem… nieważne! Wyłączył telewizor i pobiegł do pokoju chłopca.
Dwulatek pierwszy otworzył drzwi, ukazując się w opłakanym stanie. Łzy lały się z jego oczu strumieniami, przytulił się do nóg Sasoriego, który natychmiast przed nim ukucnął, chcąc dowiedzieć się co się stało.
- Tatusiu! – zawołał zrozpaczony, a Sasori się trochę cofnął, wszystko jasne… zwymiotował. - Tato!
No nie… nowa bluza… no dobra, trudno. Odprowadził małego do łazienki i umiejscowił przy muszli klozetowej. Stale go naciągało, co owocowało płaczem. Zdjął z siebie brudną bluzę i wrzucił do kosza z brudnymi ubraniami, to samo uczynił z bluzką dziecka. Rany, nawet go nie przebrał do piżamy, jak mógł zapomnieć… przyłożył rękę do jego czoła, trzymając w objęciu osłabione ciało dwulatka. Nie miał gorączki, przynajmniej jej nie wyczuwał.
- Ała, mam – stęknął płaczliwie. Dopiero teraz Sasori ujrzał paskudnego siniaka na czole dziecka.
- Siedź tutaj na chwilę. Pójdę po jakiś plaster i nałożymy opatrunek, dobrze? – potrząsnął lekko głową, w tym samym momencie wydalając wymioty do muszli.
Sasori musnął ustami jego czubek głowy i wyszedł do swojej sypialni po ów rzeczy. Ostatnio w szkole dostali takie duperele, nie sądził, że tak szybko ich użyje. Potem jeszcze zwiedził pokój syna po zmienne ubranie, szykuję się mu robota, zmiana pościeli łóżka i zmycie podłogi. Obrzydlistwo, może babcia mu pomoże… ma jutro wpaść, chociaż tak na serio to chyba zrezygnuje z jutrzejszych wykładów, nie chce zostawiać teraz Naokiego. Mało mu nieszczęść w życiu?
- Jestem – mruknął do dziecka, opierającego się słabo na desce od klozetu. – hej, nie śpij – potrząsnął nim lekko i zabrał się  do roboty. Co jakiś czas małego naciągało, czym doprowadzał ojca do mini zawału. Jego samego nawet to śmieszyło, choć był zbyt słaby na wybuch euforii. – spróbuj mnie porzygać, a ci wleje – zażartował, pomagając mu się przebrać.
- Pimy lazem…? – zapytał niepewnie. W końcu już od  kilku miesięcy mu na to nie pozwala, chcąc go wyuczyć spania w pojedynkę, w swoim łóżku i w swoim pokoju. Mruknął przytakująco, no a gdzie ma spać, jak dokonał takiego ambarasu w swoim pokoju.
Ułożył go na swoim łóżku i wytłumaczył, że wymioty ma zwracać do miski, którą zabrał z łazienki. Cały czas go naciągało, pewnie już nawet nie ma co wydalać. Zastanawiał się co ma zrobić… po chwili wyjął z szuflady termometr i strzepał z niej poprzedni wynik, wsadził małemu pod pachę i nakazał jej nie wyjmować. Po kilku minutach sprawdził wynik.
- Nie masz gorączki… - mruknął skołowany, niby to dobrze, ale co mu w takim razie jest? Ucząc się jako lekarz, nie lubi mieć z tej dziedziny jakichś niewiadomych, to chyba oczywiste. Skrzywił się lekko i wstał z łóżka, wtem został zatrzymany przez słabe pociągnięcia za koniec materiału bluzki.
- Nie ić – poprosił, lękał się zostać sam.
- Zaraz przyjdę, zrobię ci herbaty albo… - chłopiec kręcił przecząco głową.
- Nie!– zakazał, a w jego oczach produkowały się łzy. - Poszę…
Spojrzał na niego z troską, z oczu dziecka zaczęły spływać łzy. Nie miał wyboru, z powrotem dosiadł się do syna otulając go ramieniem. Postanowił poczekać, aż zaśnie, ale to nie nastąpiło szybko. Swoim ciałem dał mu oparcie, by choć na chwilę sobie przysnął, nie martwiąc się tym, że może się zadławić, leżąc. Po kilku minutach spokoju Naoki zasnął, rudowłosy ułożył go na boku i wyszedł pozałatwiać wszystkie drobnostki, jak usprzątanie pokoju syna. Zegarek wskazywał czwartą rano, udał się więc do kuchni, zaparzyć sobie kawy. Już nie może zasnąć, musi czuwać nad dzieckiem…
Chłopiec obudził się z kolejną dawką mdłości. Sasori nie zastanawiał się długo tylko pojechał razem z nim do szpitala. Na szczęście po drodze wszystko ustąpiło głębokiemu snu. Właściwie w dość brutalny sposób Chiyo mu zaproponowała szpital.
- Sasori, jesteś tylko STUDENTEM, takie sprawy zostaw LEKARZOM w szpitalu – wytoczyła mu ów słowa, które trochę go ogarnęły. W końcu nie jest najlepszy… jeszcze.
Wszystko działo się tak szybko, załatwienie formalności i oczekiwanie na lekarza, co było dziwne, ale takie plusy znajomości w szpitalu, choć nikogo się o to nie prosił. Mężczyzna, który go przyjął od razu przeszedł do rzeczy. Sasori też już miał wprawę w tego typu medycznych wywiadach i odpowiadał konkretami. Musiał wybudzić Naokiego, by mógł przejść rutynowe badania.
- Tato… iciemy do domu? – zapytał słabo, opierając się o ramię ojca.
- Zaraz – mruknął mierzwiąc mu lekko włosy.
- Co mu się stało w głowę?
- Wczoraj na chwilę pobawił się na placu zabaw i chyba spadł z konstrukcji – mimo wszystko, obawiał się powiedzieć prawdę. Jednak musi wziąć konsekwencje za swoje chwilowe zaniedbanie.
- Chyba?
- No… tak… odwróciłem na chwilę wzrok i stało się. Jak pytałem dokładniej co się stało odpowiadał, że nie wie. Albo inne wymijając odpowiedzi – oznajmił, poprawiając sobie, śpiącego w ramionach syna.
- Rozumiem… pod wpływem szoku może po prostu tego nie pamiętać – uświadomił go mężczyzna w fartuchu. – zrobimy mu tomografie… obawiam się, że tu z nami zostanie.
- Zostanie…? – powtórzył i zerknął z troską na syna. Nie takie urodziny mu planował. – To nie jakiś niewinny wirus? – dopytał, siedzącego naprzeciw mężczyzny.
- Szczerze mówiąc po objawach podejrzewam co innego – spojrzał na niego z wyczekiwaniem, znał mężczyznę, jest jego praktykantem. Rudowłosy bardzo mu imponuje swoją medyczną wiedzą i cieszy się, że szpital za kilka lat wzbogaci się o takiego lekarza. – Sasori, jeżeli mam być szczery to myślę, że to krwiak mózgu.
Brązowe oczy gwałtownie się poszerzyły, takiej diagnozy się nie spodziewał, on nawet nie pomyślał o takim poważnym skutku. Milczał, nie mógł już z siebie wydusić żadnych rozwiniętych odpowiedzi, tylko te zdawkowe. Tak jak mu nakazano, wędrował razem z dzieckiem po różnych piętrach, gdzie znajdowały się pomieszczenia do wybranych zabiegów. Wyniki były zgodne z przypuszczeniami poprzedniego lekarza. Tyle szczęścia, że uszczerbek nie był na tyle duży, aby była wymagana operacja, czy groziła chłopcu jakaś śpiączka.
Po kilkunastu godzinach chodzenia po szpitalu, w końcu przydzielili małemu pokój. Dzielił go z jakimiś dwoma chłopczykami w zbliżonym do Naokiego wieku. Musiał pozostać na obserwacji kilka tygodni, by krwiak się nie poszerzył. Sasori posadził dziecko na łóżku, niby się obudził, ale nadal zbytnio nie kontaktował z tym światem.
- Może się zdrzemniesz, co? – zapytał, ale ten go usilnie trzymał i przekręcił energicznie głową. Miał założony nowy bardziej szczelniejszy, bo obwinięty bandażem, opatrunek. – Kupić ci coś do jedzenia albo picia? – kolejny raz przekręcił głową. – Poczekaj tu na mnie.
- Nie! – zawołał w momencie się rozpłakując. – Nie zośtawiaj mnie! – jęknął, dociskając się do jego brzucha. – Ićmy do domu! Tutaj jest brzydko!
- Nie możemy… nie płacz, Naoki. Inne dzieci na ciebie patrzą, będą się z ciebie śmiać – wyszeptał mu, aby go uspokoić. Trochę pomogło, ale nadal nie chciał zostawać sam.
Musiał wyjść… choćby po to, aby zabrać mu kilka rzeczy z domu. Może Deidara mu pomoże… napisze mu sms’a. Oby nie oddzwonił, bo nie wypadałoby mu w takim miejscu przeklinać… no niestety jego telefon rozbrzmiał sygnałem połączenia, ale o dziwo dzwonił Hidan, o ludzie…
- Co jest? – oderwał telefon od ucha, gdyż rozmówca klął na niego siarczyście i głośno. – Weź wyluzuj… - rzekł obojętnie, a wtedy dowiedział się, iż jest z Deidarą i przeczytał szanownego sms’a. blondyn nie ma kasy i on oddzwonił, właśnie są w drodze do szpitala, a i jest chujowym ojcem, że to się aż w dupie nie mieści. – dobra, zrozumiałem… nie… bo nie… spier…spadaj… wkurzasz mnie…DOBRA! – wydarł się, strasząc tym wszystkich obecnych w pomieszczeniu. – Naoki, wujek Hidan chce z tobą pogadać – oznajmił i podał małemu komórkę.
- Halo? – zaczął swoim dziecięcym słodkim głosem.
Sasori nie przysłuchiwał się zbytnio rozmowie, no co Hidan może mu mówić… przecież mały mu nie powie, jakie tu są laski czy coś. Po chwili, gdy małemu już się osunęła ze zmęczenia główka, postanowił zabrać mu telefon. Bez uprzedzenia odrzucił połącznie i ściągnął dziecku buciki.
- Naoki, zdrzemnij się na chwilę chociaż.
- Nie – zawołał, nie wypuszczając go z objęć. Rudowłosy zignorował jego protest i wsadził pod kołdrę, mimo rozpaczliwych jęków.
- Połóż się, obiecuję, że będę tu cały czas – oznajmił i złapał go za rękę. – będę cię trzymał, żebyś czuł, że jestem, dobra? Prześpij się trochę – odgarnął jego grzywkę na bok.
To było trudne, ale w końcu mu się udało. Jednak nie zamierza zostawiać małego, przynajmniej na razie.

Po niespełna pół godzinie dwóch kumpli wkroczyło na teren szpitala. Rozglądnęli się wokół, no tak, już na wstępie nie wiedzieli, gdzie iść. Deidara spojrzał na towarzysza, znaczy nie spojrzał, bo go przy nim nie było, przyuważył go na recepcji, gdy pytał o Akasunę. Dureń, przecież rudy nie jest jedynym pacjentem szpitala i nie jest centrum zainteresowania wszystkich pracowników. Podszedł do niego, by wziąć telefon.
- Siódme piętro – zakomunikował Hidan. Więc może jednak jest centrum…
Nie no, przecież tu pracował, znali go, no i miał tu praktyki. Razem skierowali się do windy, była dość spora, pewnie to ze względu na możliwe wywożenie pacjentów na łóżkach szpitalnych. W milczeniu jechali na siódme piętro, towarzyszyła im jakaś kobieta z dzieckiem. Na oko siedmioletnią dziewczynką, która uważnie patrzyła na Deidarę. Wkurwiało go to, posłał jej zabójcze spojrzenie, przez które się zlękła. Nie czuł się z tym źle, nie lubił dzieci. Gdy byli na odpowiednim piętrze wyszli z kabiny.
Pierwszego spotkanego lekarza zapytali o drogę do kumpla i jego ojca. Weszli nieśmiało na salę, jakoś tak szpitale mają taki odpychający wygląd, chociaż te dziecięce oddziały starały się wyglądać bardziej przytulnie. Na jednym z łóżek siedział ubrany w dżinsy i czarną bluzę z zakasanymi rękawami Sasori. Przytrzymywał za rękę w dalszym ciągu śpiącego syna, przejeżdżał po jej wierzchu palcami, a z jego oczu, biła troska.
- Jesteśmy – powiadomił Deidara, podchodząc do niego wraz z Hidanem. – co się stało dokładnie?
- Coś mu chuju zrobił z głową? – warknął siwowłosy, widząc opatulonego bandażem dzieciaka.
- Zamknij mordę, to szpital – syknął czerwono-włosy.
- Martw się o dzieciaka, a nie budynek – warknął na nowo.
- Martwię się! Myślisz, że gdybym był obojętny to bym tu siedział? – odwarknął retorycznie.
Hidan nie lubił, jak ktokolwiek mówi do niego takim tonem, dlatego doszło do szarpaniny, którą zatrzymał Dei wykorzystując argument śpiącego chłopca. Zaczęli od nowa, Sasori opowiedział im wszystko od początku do końca. Jego głos z każdym słowem był coraz bardziej dobity, dłonie zaciskały się w pięści z podenerwowania. Wzmianka o krwiaku, tego, że wystarczyło pół centymetra, a wymagałby operacji, która przesądziłaby o jego życiu lub śmierci, albo o możliwej zapaści w śpiączkę, roztargała go emocjonalnie.
- Brawo Sasori, pokazałeś dobry przykład ojca – sarknął blondyn. – prawie zabiłeś własnego dzieciaka.
- Odpierdol się, dobra?! – warknął, wstając nerwowo z łóżka. – Nie pomyślałem, że to tak się skończy.
- Jesteś chujowym ojcem i tyle – oznajmił Hidan, wzruszając ramionami. – uczysz się tej medycyny, chcesz pomagać ludziom, a własnemu synowi nie potrafisz!
- Na pewno jestem lepszym od was dwóch razem wziętych, pierdolone imbecyle!
- To nie zmienia faktu, że Naoki jest tu tylko i wyłącznie z twojej winy! W dodatku jutro ma urodziny, no naprawdę kurwa pozazdrościć, jaki lokal mu wybrałeś na imprezę – gwizdnął Deidara, patrząc ironicznie na salę.
- Nie zrobiłem tego specjalnie, do chuja! – Hidan bez zbędnych słów, szarpnął do siebie rudego i przyładował mu pięścią w brzuch. Mężczyzna skurczył się, łapiąc za bolące miejsce. – Kurwa… - syknął.
- To tylko mały zalążek tego, co ci się należy – stwierdził. Sasori nic się nie odezwał, ma racje, zasłużył sobie. – idiota… następnym razem go pilnuj.
- Tatusiu… - zawołał ledwo słyszalnie mały chłopiec. Próbował usiąść, ale nie miał na to siły. Był osłabiony. Akasuna trochę obolały, usiadł za nim, by swoim ciałem dać mu podparcie.
- Jestem tutaj – mruknął do dziecka który w jego objęciach poczuł się bardziej bezpiecznie.
- Hej Naoki, jak leci? – przywitał się z nim Deidara.
- Naoki, jak się czujesz? – wtrącił Hidan, siadając przed nim.
- Ała mam – odpowiedział, a Sasori cmoknął małego w czoło, w jego brązowych tęczówkach czaił się smutek. Usilnie starał się, by słone krople nie wypłynęły z jego oczu. Chłopiec poprawił się na łóżku, niechcący uderzając łokciem w brzuch taty. Syknął głośno, Hidan tak mu przyjebał, że teraz najdelikatniejszy dotyk go boli. – Pasiam.
- Nie przejmuj się – objął go troskliwie ramieniem.
- Ała maś? – zapytał z przejęciem. Przytaknął z uśmiechem. – Ić do pana doktola – uśmiechnął się słodko. Sasori westchnął ciężko i odwrócił wzrok.
- Heh, syn bardziej dba o ojca – orzekł kąśliwie Hidan. Mimowolnie spiorunował go wzrokiem, wiedział, że ma racje i wstydzi się za to, ale mimo wszystko nie chciał tego usłyszeć. – żałosne. – wtem w brzuchu małego Akasuny rozbrzmiało burczenie.
- Naoki, jadłeś coś? – zapytał Deidara, przekręcił głową. – Kurwa, Sasori. Dochodzi czternasta, weź mu skombinuj żarcie, bo się zagłodzi.
- Wiem przecież. Nie chciał zostać sam to nie miałem, jak pójść do sklepu. Zostaniecie z nim? – dopytał, choć odpowiedź była wiadomo, a po co by tu mieli przyjść?
- Do domu, do domu, do domu... – oznajmił, a rudowłosy ponownie westchnął.
- Naoki, będziesz musiał trochę tutaj zostać… obawiam się, że kilka tygodni.
- Nieeee - wstrząsnął przecząco głową.
Po kilku minutach namowy o wypuszczeniu Sasoriego z pomieszczenia, udało się. Mężczyzna prócz odwiedzenia szpitalnego sklepiku, wstąpił do toalety. Ten ciągle towarzyszący ból brzucha, dawał mu odczucie wymiotów, ale to było jedynie pozorne uczucie. Wrócił na odpowiednie piętro i zajrzał przez uchylone drzwi do sali, gdzie leżał Naoki. Kumple zaczęli się wygłupiać, czy kłócić o byle pierdołę – a to rozbawiało małego.
Mimowolnie posmutniał, nie mógł sobie darować, że to przez niego jest teraz w szpitalu. Oparł się o zewnętrzną ścianę i odetchnął kilka razy, lecz to nie pomogło. Gromadząca się w oku łza mimo usilnych starań, spłynęła mu po policzku. Natychmiast otarł ten oznak słabości rękawem. Nie mógł się pokazać w tym stanie dziecku. Odszedł trochę dalej, gdzie znajdowały się ławki, usiadł na jednej i z opartymi na kolanach łokciami, zacisnął z irytacji dłonie we włosach. Oczy miał przymknięte, a w myślach wciąż się obwiniał.
- Tu jesteś  - zaczął Deidara, usadawiając się obok załamanego przyjaciela. Siedzieli tak w milczeniu, sama obecność wystarczyła, by przełamać pierwsze lody.
- Macie racje, jestem chujowym ojcem – odezwał się w końcu, głos był obojętny, przesiąknięty złością wycelowaną w samego siebie. Blondyn spojrzał na niego kątem oka.
- Nie jesteś – zaprzeczył, a ten zaśmiał się kpiąco.
- Fakt, to chyba zbyt łagodne słowo… szmaciany, kretyński, zjebany, popierdolony… - zaczął wyliczać, używając coraz to twardszych, surowszych określeń.
- Przestań – przerwał. – nic mu nie jest – stwierdził, odwracając się do niego, gdy oparł się na ławce.
- Ale mogłoby. Mógł umrzeć. Nigdy sobie tego nie wybaczę – z oczu ściekły mu łzy, już nie przecierał mokrych gałek. Po co, jak za chwilę znowu zwilgotnieją.
- Zrobiłeś wszystko co mogłeś.
- Nie… nieprawda. Zignorowałem wszystkie objawy zanik pamięci, senność, mdłości, problemy w poruszaniu. Mało tego, jeszcze go ojebałem za te „humorki” – stwierdził pogardliwie. – jaki ma być ze mnie lekarz…
- Jesteś dobrym ojcem, będziesz dobrym lekarzem. Moje wcześniejsze słowa były impulsem, gdybym był na twoim miejscu to pewnie bym mu jeszcze przylał. Nie mam cierpliwości do dzieci… małe wrzeszczące, śmierdzące i wiecznie-wszystko-żrące skurwysyny – burknął z nienawiścią, doprowadzając kumpla do lekkiego uśmiechu.
- Mimo wszystko, zjebałem na całej linii…
- Każdy czasem coś zjebie. Nic mu się nie stało, więc przestań beczeć – zakończył i spojrzał na niego karcąco. Pod tym wpływem, otarł łzy z policzków. Dopiero po chwili ciszy zabrał głos.
- Dzięki Dei.
- Spoko – klepnął go w plecy i wstał wyprostowując kości. – idź do kibla się ogarnij, bo wyglądasz ohydnie – nakazał uśmiechając się kpiąco, również się uśmiechnął, podciągnął pod nosem i wstał z siedzenia.
- Spaaadaj – mruknął.


DATA
05.04.14' <- publikacja może się trochę opóźnić. Zawaliłam trochę ten tydzień, najpierw się obijałam, a teraz zwyczajnie mam za dużo do roboty, więc mogę się trochę spóźnić z rozdziałem. W sensie o kilka dni, ale niekoniecznie :) Już was przepraszam :(

OD AUTORKI
Hehe, jak widzicie nie do końca smutny ten rozdział, miałam dodać tylko ten drugi fragment, ale na coś wesołego też mnie natchnęło i jest xD
Jestem zadowolona z rozdziału :D jest tak... no żal mi w nim Saso :< naprawdę, wzruszam się przy tym fragmencie :D Ostatni wątek, ten z opierdolem chłopaków i pocieszeniem Dei'a  to pomysł Tsu ;)
Teraz tak, BARDZO was przepraszam za zaleganie - nadrobię! - po prostu ostatnimi czasy jakoś takimi się nie chcę wchodzić na laptop... poważnie!
Dziękuję za czytanie, obserwowanie i komentowanie - jesteście naj! :*
See ya ;* ;)

14 komentarzy:

  1. oooooo weź ;c
    Pierwszy raz w historii świata (no dobra, w historii twojego bloga) miałam ochotę zapierdolić Hidanowi. Serrio wkurzył mnie tak, że ja nie mogę, Dei tak samo. No ja rozumiem, że faktycznie Nokiemu mogło się coś stać i raczej Sasori za to odpowiada, no ale jak go widziałam (czytałam) takiego przybitego, załamanego, potem jeszcze jak się popłakał...... no kurva ;____;
    Poza tym ej ziom, nie wydaje ci się, że Naoki jakiś tak za bardzo rozwinięty jak na swój wiek? xD no ja nie jestem do końca przekonana żeby tak dwulatki odpowiadały pełnymi, sensownymi zdaniami i na dodatek same się w pidżamę przebierały? xd
    Pomimo tego, że rozdział taki raczej poważny i smuteczkowy, początek niszczy xD ach ten Jiraya.. 'Nie tak cię wychowałem.' - najlepsze podsumowanie ever xD

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Not believed xD no, ale Hidan serio się przywiązał do Naosia i po prostu tak impulsywnie zareagował, bo za świeża sprawa o była xD a wiadomo, nie przeprosi, bo Hidan nie przeprasza :P
      Nie wiem, pewnie nie xD znaczy moja znajoma ma 2,5 latka, który już bardzo ładnie i składnie mówi, no to pomyślałam, że mając dwa latka to jest mniej więcej tak, jak napisałam xD więc ja już nie wiem xD przymknijcie na to oko, nie mam dzieci xD xD
      Również pozdrawiam ;* ;)

      Usuń
  2. Ohayo xP No to skoro już się tak ładnie w stylu japońskim przywitałam to zaczynam ;>
    Yahiko jest taki słodki ^^ Jak się starał przypodobać ojcu Konan, no genialne! Patrz się no, a ja zupełnie zapomniałam, że Jiraya to ojciec Konan i czytam i taki szok :O A to ci niespodzianka :P Nie no, kocham ich! Yahiko i Konana to świetna para. A Jiraya jak wypytywał o seks aż się chłopak stremował. No oryginalny z niego ojciec nie ma co, zamiast się martwić że córka może zajść w niechcianą ciąże, albo że chłopak ją tylko wykorzysta, to ten się zamartwia tym że ona i on jeszcze ze sobą nie tenetegowali w łóżku xD No ale cóż, cały Jiraya. Yahiko prawiczkiem no, no. Ciekawe czy jak się okaże, że spał już z pięcioma to tak samo będzie pociągał Konan czy już nie bardzo hehe :P
    Naoki to jest dziecko geniusz, dwa lata a napierdziela jakby miał cztery xD Ale dobrze, bo inaczej byłoby trochę mniej ciekawie gdyby jeszcze nie za dużo mówił. Dzieciak rozwija się w błyskawicznym tempie, odziedziczył tą inteligencje po tatusiu to pewne. Ostatnio miał jeszcze rok a dziś już dwa lata XDD Oj Sasori dziecko zapłacze a ty już mu ulegasz, będzie się buntował, zobaczysz. Właściwie to już to robi :P Nie chciał zjeść, uparciuch mały. No i zrąbał się z czegoś tam. Tak często wymiotował, że naprawdę zaczęłam się stresować i myśleć, że to może jakiś wstrząs mózgu albo coś. Biedny dzieciak, naprawdę mi się smutno zrobiło ;( Jeszcze jak się okazało, że to krwiak i że nie wiele brakowało od śmierci lub śpiączki, to już w ogóle. Z jednej strony radość, że jednak nic mu takiego się nie stało ale z drugiej strony smutek, bo mały cierpi i musi zostać w szpitalu. Rozumiem go bo ja nie lubię szpitali... właściwie to kto lubi? Tam nic nie ma ciekawego, nuda, nuda, chorzy ludzie, nie dobre żarcie, dziwny zapach, i jeszcze raz nuda. Szpital to smutne miejsce. No ale jak nie ma innego wyjścia to trzeba to wszystko znieść, ale dziecku trudno to zrozumieć. Dei wkurzony bo się jakaś siedmiolatka na niego w windzie gapiła xD Oj znam ten ból, też nie lubię jak się na mnie ludzie gapią, no ale dziecku można wybaczyć :P Hidan i Deidara mnie strasznie wkurzyli >.< Głównie Hidan bo Dei później się zrekompensował xP No ale bez przesady tak się wydarli na Sasoreigo, że frajer, że ojciec do bani i że wszystko jego wina... Rozumiem, że Saso się obwinia, każdy rodzic pewnie by to robił, ale przyjaciele powinni go pocieszać i wspierać a nie dołować, co to kurwa ma być?? Każdy wie że dzieci bywają roztrzepane, czasami wystarczy mrugniecie okiem by nie zauważyć, że dzieciak gdzieś pobiegł i upadł. No zdarza się. Tak mi się żal zrobiło Sasoriego, że sobie pomyślałam że do dupy z nich kumple, na serio, a zwłaszcza z Hidana. Niech spada nie jego dziecko xP Ale później Deiadra się opanował, całe szczęście, i pocieszył Sasoriego. Ej... wzruszyłam się. Biedny Sasori tak się obwinia, bardzo mu współczułam. No ale blondas który okazał się jednak dobrym przyjacielem, szkoda że tylko wtedy gdy Hidan nie patrzy xD, pocieszył Saso i Saso się uśmiechnął ^^
    Rozdział zarąbisty! Jak ja uwielbiam te twoje rozdziały, nie dziwie się że jesteś z niego zadowolona bo jest naprawdę cudny <3 Ostatnio jak pisałaś że rozdział będzie smutny, to myślałam ze Noriko przyjedzie po dzieciaka, ale ufff.... na szczęście nie, kamień z serca :P Tak więc, oczywiście że czekam na kolejny rozdział i życzę Dużo, Dużo weny!!! Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Norko...? Hehe, może przewidujesz coś późniejszego, hehe xD
      No tak Hidan zły, ale trzeba na to spojrzeć też z innej strony, no bo Naoki jest dla niego bardzo ważny, z takim szacunkiem, uwielbieniem i w ogóle nikogo nie taktuje, więc naprawdę się przeraził i zareagował może nazbyt nerwowo, ale po prostu, każdy robi niezamierzone głupie rzeczy w takich gniewnych sytuacjach.
      Oj no! Jak się zabiorę za poprawę rozdziałów to mu zmniejsze intelekt ;P ale ciesze się, że mnie poprawiacie :D :D
      No Jiraya po prostu chce materiału do swoich zboczonych książek xD a na wnuki raczej nie będzie narzekał xD
      Pozdrawiam :D :*

      Usuń
  3. Cześć :)
    Fajny rozdział. Końcówka... no, nie za wesoła, ale ciekawa. Dużo rzeczy się dzieje... Kurde, nie spodziewałam się, że Naokiemu coś się stanie. Szkoda małego i jego ojca też. Jest tylko studentem, nie mógł wiele zrobić... Nie jest Housem. Chociaż... Chciałabym zobaczyć Sasoriego w wersji doktora Housa... To było by ciekawe.
    Pierwszy fragment, jak Yahiko idzie do Konan... Jiraya jest jej ojcem! Zastrzeliłaś mnie tym.. Poważnie. Jiraya? Ojcem? Serio? Fajnie. Na prawdę to było świetne. W ogóle lubię Jirayę i podobało mi się, że to on jest tatą Konan, a nie jakiś... człowiek? Wiesz, chodzi mi o to, że taki zwykły, normalny, że nie było go w mandze..
    A tu Legendarny Senin!!
    Masz ode mnie wielkiego plusa za oryginalność! ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahaha, człowiek XD XD zmiażdżyłaś mnie tym xD nie no, ojciec, ojciec, serio xD bardzo wylajtowany, ale to już obciach Konan nie mój xD
      W stylu House'a? No wiesz... raczej tak dobrze ci tego nie napiszę, musiałabym sama studiować medycynę, a posiłkuje się tlko internetem, filmami i znajomymi xD
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Yahiko i Konan są mega uroczy, zawsze się szczerzę jak głupia gdy o nich czytam. Zwłaszcza tutaj i na takim fragmencie. Spoczko, tatuś się martwi że nie było seksu, a raczej powinien przepytywać chłopaka z bronią w ręku. No ale córka odpowiedzialniejsza niż ojciec, nie? :>
    Kurde, tak jak Anayanna też mocno się wkurzyłam na Hidana i Deidarę. Sasori był przybity, obwiniał się, wiadomo że jego wina, ale każdy może się zagapić. A te chuje jeszcze mu wygarniają, Hidan przyjebał w brzuch Akasunie, no pojebany! Ale dobrze, że na koncu Dei się opamiętał.
    Biedny Naoki, samej mi się chciało płakać. Cholera, smutny rozdział :c
    Czekam na Miyuki :D
    Pozdrawiam i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, chciało ci się płakać? Serio? xD No to się cieszę, że nie tylko ze śmiechu przy mnie płaczą xD
      No Hidana to już usprawiedliwiłam, bo jednak ja mu się jakoś nie dziwie, też potępiam, ale i rozumiem ;)
      Hehe, oj tak Jiraya raczej jest zwolennikiem aktów seksualnych xDD
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Jaaaaa!
    Nie wiem od czego mam zacząć. Serio. Po prostu genialny rozdział no.
    Na początku oczywiście byłam w siódmym niebie kiedy był wątek YahKon. Ojcem jest Jiraya?! Ha! No nieźle. Czyli to wszystko tłumaczy, te całe pytania o seks. Biedny Yahiko. Ale musiał być zmieszany no xD Ty, ale bedzie jakiś hentai, nie? xD
    Teraz własnie długa częsć rozdziału ta smutniejsza. Kurde. Ja nie jestem zła na Sasoriego. Przecież on sam jeszcze nie dorósł, a już musi wychowywać syna, ma pracę i naukę. Odpierdolić się od Saso. Sami byliby jeszcze gorsi. A przy Hidanie to dzieciak by już nie istniał pewnie. Najlepiej jest się wymądrzać jak sam się ma spoko życie. Nic się nie robi i wszystko się ma, kurde.
    Saso się załamał. Dobrze, ze chociaż go Dei wsparł bo strasznie było mi go szkoda. Bardziej było mi go szkoda jego niż Naokiego, bo średnio przepadam za dziecmi. No, ale Naosia też mi szkoda, żeby nie było. Tylko trochę mniej xD
    No to czekam na następny xDDDD
    Yo. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie lubisz dzieci xD póki mi nie hejtujesz Naosia to ci wybaczam xD N cóż, cały smutek głównie opierał się na Saso xD więc dobrze, że ci go żal x) Przyjaciele nie mają litości :P
      Hah, wiedziałam, że się ucieszysz xD oczywiście, że będzie henai, nie jeden i nie dwa xD
      Bye ;**

      Usuń
  6. O Mój Boże, to mój pierwszy komentarz na tym blogu, przy ilości 18? Wstyd. Przepraszam, czytałam początki, a jak zrobiłam sobie 2 rozdziałowe zaległości,skutki tego były takie, że narobiłam sobie zbytnio wielkich zaległości, że nie miałam jak się za to zabrać.Ale jestem, spóźniona ale JESTEM.

    Pozwolisz, że pierwszą część mojego komentarza poświęce na 17 poprzednich rozedziałów.
    1. Noriko. Przechodząc z NaruHiny na to, miałam negatywne opinie względem brunetki. Mimo, pierwszego rozdziału, w którym opisałaś nautralnie, nie wzbudzała mojego zaufania. Dopiero w późniejszych momentach, zdałam sobie sprawę, że w kilku sytuacjach jest do mnie podobna, jak i to że postąpiłabym tak samo. No i tu chciałam wspomnieć o tym ultimatum, bo widziałam, że była względem tego dość konkretna ilość komentarzy. Każdy negatywny. Więc jakio chyba jedyna która staneła po jej stronie i zrobiłaby to samo, chciałabym się wypowiedzieć, krótko ale jednak. Gdyby kolega mojego chłopaka ... albo raczej taki
    Hidan, nazwałby mnie szmatą albo suką no sorry ale to przesada.
    Trochę szacunku, nie?
    Zanim przejdę z drugiej strony... to jeszcze wątek tego testu. Ultimatum to jedno. Tu jej raczej chodziło o pierwszą myśl która przychodzi Saso, w momencie kiedy słyszy wybieraj pomiędzy mną a kolegami. Każda chciałaby usłyszeć, że wybira ją. Taki test, czy nie zawacha się dal niej wszystkioego poświęcić. Taki trochę rzucanie słów na wiatr, wymusić coś, ustalić zasady ale jednocześnie na tyle kochać, by nie móc jednak tej osobie tego zrobić.
    Jednak z drugiej strony...
    To przecież Akatsuki, nie da się ich nie lubić... sorki kochać, uwielbiać. Z tej perspektywy, zachowanie Noriko jest takie dziecinne... irytujące.
    No i Sasori postawiony w takiej nie innej sytuacji.
    Suma sumarów ( jak kolwiek się to pisze) Noriko mimo wszystko straciła w moich oczasch jakie kolwiek zrozumienie. No bo jak można było chcieć oddać
    Naokiego do adopcji. To nie jakieś dziecko to NAOKI. I tu mogłąbym wtracić 5 groszy. Jeśli patrzysz na to obietkrywnie na taką sytuacją w realiach, nie związaną z bohatermai, można ją zrozumieć w jakiś sposób. Jeśłi patrzysz na opo, no to można ja tylko potempiać.
    2. Wiek Naokiego, momentami nie pasował. Czasami był zbyt rozwinięty, a pamiętaj chłopcy rozwijają się później niż dziewczynki. W pierwszym rozdziale, w którym pojawia się Naoki, coś mi pasowało, aż musiałam zajrzeć do książki. Wiem wiem czepiam się, ale sama się opiwkuje prawie dwulatką - młoda w swoim słownictwie posiada tak, nie, mama, tata, no i jej nierozłączne nie ma, choć w jej przypadku to norma- plus 2 lata wdż, spodowało, że takie coś mi żuciło w oczy. Spoko, i tak pod koniec zawaliłam egzamin,
    3. Czas, strasznie się w nim pogububiłam, czasem nawet stawałam żeby sobie wszystko obliczyć. No i tu szybkie pytanie kiedy urodził się "fajniejszy Akasuna"? Bo zakodowałam sobie 6 stycznia,, co by się nie zgadzało z faktem że Naoki ma 9 miesięcy w kwietniu, kiedy przyniosła go Noriko. No i tu właśnie się pogubiłam, bo nie jestem pewna czy to był kwiecień. Pewnie okaże się, że to ja i moje czytanie ze zrozumieniem zawiniło.
    3? Nie chyba już 4. Naoki. Uwielbiam go <3 Od kąd skończyłam 4/5 lata, w przyszłości chciałam mieć córeczkę. Dzieczynki można, ubierać, przebierać, czesać i takie tam. ALe takim Naokim bym nie pogardziła. Musiałam to napisać, no poprostu musiałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra kontynuacja tutaj, bo znając życie bym się nie zmieściła.
      5. Yahiko, Itachi. Byli moimi top. Lecz tutaj takie trochę no nie w moim typie, stracili i to dużo. Zato numero uno jest Saso. Później Dei i
      Hidan bo ich nie da się nie lubić no i może Nagato byłby tak pomiędzy.
      6. Tak to już powinien być ostatni podpunkt, zanim przejdę do komenta względem rozdziału. Muszę, przyznać że pośród 8 blogów które wiernie czytam, obserwuje i jestem czytelniczką jesteś jedyną autorką z tak regularnym dodawaniem notek. Nie, żebym czepiała się reszty tych wspaniałych autorek - zwłaszcza ja nie powinnam jako przykład, żadszego odwiedzania włąsnego bloga niż czytelnicy- jednak to trochę zawadza na opini bloga trzeba to przyznać. Oczywiście, że rozumiem wszystkich, bo sama jestem zawalona nauką i brak mi ogólnie czasu. Lecz no cóż, królujesz w tym punkcie. Piątek/Sobota, wiesz że rozdział powinnien być dodany, wchodzisz i co? Soli dodała rozdział. Podziwiam cię za to. No i gratuluję, tego. Prawie 50 notek i zawsze na czas. To jest coś.

      Teraz najważniejsze R.18.
      Jiraya, przechodzi samego siebie. CZytając ten fragment, doszła do mnie świadomość że ja skończę jak Konan. Jakby na to spojrzeć, to ojciec do podziału z mamą, w momencie w którym niemądrze przeszło by mi przez myśl, przedstawienie im jakiego kolwiek mojego chłopaka, skończyło by się dość krepująco dla tego biedaka. Oddałaś mi przysługę, taka przestroga na przyszłość, nigdy tego nie zrobię.Fragment udał ci się naprawdę fajnie,co utrzymuję trochę wesołości w notce. Podobało mi się. Mimo, że Yahiko nie jest ideałem to i tak lubię i to bardzo tą parę i każdy moment z nimi.
      No i przechodzimy fo tej trochę mniej weselszej wersji. W momence, w którym Naoki zaczął wymiotować, spodziewałam, się jako to się skończy. No nie dokońca, myślałam, że to takie groźne, ale wiedziałam. Naoki był tak blisko śmierci? To takie straszne.
      Co do Hidana i Deia? Myśle, że każego by poniosły emocje. Pozatym to Hidan, on nie zwraca uwagi, czy kogoś może tym zranić.
      No a teraz Saso, strasznie mi go szkoda. Stara się i jeszcze to. Nioedość, że sam ma wyrzuty sumienia, przeżywa to i jeszcze ci dwa mu dołożyli. To nie jego wina. Każdemu mogło się zdarzyć. To był ułamek sekundy, wystarczy odwrócić wzrok. Mimo, wszystko 2-latki są bardzo ruchliwe, można mniej na nie uważać, niż na takie które zaczynają dopiero chodzić. To dopioero udręka. Dziecko to praca na 24h na dobę, dlatego nie zamierzam mieć dzieci przed 30, o wiele trudniej jest nimi opowikować niż jak pamiętałam za czasów kiedy obdarzyła tak wielką miłością moje lalki. Chodzi mi tu o to, że nie da się patrzeć za nimi cały czas, wystarczy odwróćić na chwilę wzrok a mogą spaść z krzesła. Co nie zmiania faktu, że każdy upadek takiego malucha, to jedak jest przeżycie, rzucasz wszystko lecisz, i mimo wszystko jakieś wyrzuty sumienia są. Jak na osobę patrzącą na to z boku, dziewczynę, dotego mającą czasem pod opieką takie dziecko mimo wszystko nie porównywalne to są uczucia, do tych rodzica. Ale wszytko będze okej, prawda? Jasne, że tak czytałam NaruHine, mam punkt zaczepienia by się nie martwić.

      P.S Cher dodała rozdział 4. W sumie, nie wiem czy nadal czytasz, czy informowac cię czy nie, więc tak zostawię na koniec takie krótkie info.

      Zapewne zapomniałam o milardzie rzeczy o któych chciałam napisać, ale już jest tak późno, że padam. Więc życzę weny, no i czekam na nexta.

      Usuń
    2. Ojej :3Bardzo ci dziękuję za znak, że trwasz tutaj ze mną i czytasz moje wypociny :D Kurczę, kurczę taki długi komentarz ♥
      To tak, co do Noriko to fajnie czytać twoje zanie o niej :D To jest taka postać, która wiele miesza w głowach czytelników. Mnie się bardzo podoba ten zabieg, który zmusza ludzi do głębszej rozkminy xD
      Co do wieku Nao to tak, wiem, że z tym zawaliłam, ale w pewnym momencie planuje zrobić dłuższą przerwę między notkami i wtedy wszystko poprawie ;) a urodził się tego 6 stycznia, a Noriko go podrzuciła Saso, gdy miał 9 miesięcy czyli we wrześniu ;)
      Co do właśnie dodawania notek to czasem jednak zaliczę wtopę, jak teraz :P a czasem jednak robie przerwy tygodniowe, aby napisać jakąś notkę do przodu ;)

      Bez obaw, nie cebie jedną czeka taki los :( Moi rodzice lubią trolować, więc też podobna rozmowa czeka mojego chłopaka :P Jak się zjawi :P zresztą poczucie humoru mam po nich, więc czytając moje opowiadanie, wyobraź sobie, że przy moich rodzicach mój poziom humoru jest zaledwie średnie xD
      NaruHina jest zaledwie alternatywną wersją, nie wszystko się będzie zgadzać z tym blogiem ;) ale Nao będzie żył :P
      Dzięki jeszcze raz. Trzymaj się :* :)

      Usuń
  7. JIRAIYA RLZ! XDDD Jego rozmowa z Yahiko miażdży xD Nie ma to jak pytać chłopaka własnej córki, czy już z nią spał... Za grosz taktu i wyczucia, ale Konan i tak dobrze to wszystko znosi xd Się pewnie przyzwyczaiła.. xd Czego nie da się powiedzieć o Yahiko - rany, biedaczek xD "Nie daje ci?" XDDD Już chciał pasek zdejmować... Boże, co za człowiek... xDD Ja bym z takim w jednym domu nie wytrwała, szacun dla Konan xDD A jak zeszli na temat książki, to już w ogóle padłam... Hidan zmusił wszystkich do jej przeczytania, ale im to widocznie nie przeszkadzało, skoro potem resztę też doczytali xd Faceci xD Konan dobrze rozmyśla nad spaleniem tych książek xDDDD Matko, Yahiko ma dać znać Jiraiyi, kiedy już to zrobią.... Współczuję mu coraz bardziej, serio xD Chociaż no, przyszły teść też się o niego martwi... Chyba jedyny ojciec, który nie chce pozwolić chłopakowi córki się oświadczyć, bo boi się o niego xDDDD No bywa xD
    No i Naoś spadł z konstrukcji :CCCC On nigdy nie powinien płakać! ;-; No bo mi też się od razu robi przykro :< Chociaż jak powiedział do Saso: "Pozygałem się!", to parsknęłam śmiechem, nie wiem, czemu xDD Może dlatego, że wyobraziłam sobie, jak pierze tę całą zarzyganą pościel...? xD No może xD A jak prosił tatę, żeby został z nim w łóżku, to też było urocze ♥ Przekochane dziecko *_* Ale jak się okazało, że ma krwiaka to znowu taki smutek i w ogóle :C I na dodatek musi zostać w szpitalu... A Deidara i Hidan wyjechali na Saso >.> Dobra, Dei ma jeszcze uprawnienie, ale Hidan niech spierdala >3< On się w ogóle nie liczy =3= Chociaż i tak trochę przesadzili, no bo, kurde, nie chciał, nie? :c A i tak się strasznie obwiniał, no aż żal się go robi, jeszcze jak się popłakał ;___; No weź! ;-; xd Ale Dei dorby kumpel go pocieszył, po tym jak mu dowalił xd Podobają mi się ogólnie ich relacje, tacy fajni są xd
    Ok, to lecę dalej xD

    OdpowiedzUsuń