1 lut 2014

ROZDZIAŁ 11.



Patrzył na nią zszokowany, chwile milczał wytrzeszczając oczy, aż w końcu wyrwał jej z rąk papier, rozłożył w rękach i czujnie czytał każde zawarte tam słowo. Chłopczyk zaczął grymasić przez sen, dlatego nie przerywając Sasoriemu, ukucnęła przy nim i włożyła mu do ust smoczka, przytrzymując chwile za rączkę, by zapewnić o swojej obecności. Po chwili ponownie wstała na równe nogi, po momencie krzyżując się wzrokiem z rozmówcą.
- Mam syna… z tobą? – może to głupie pytanie, bo z kim innym? Ale był w szoku… Watabe przytaknęła stanowczym ruchem głowy. Odsunęła się, robiąc mu lepszy widok na czarnowłose dziecko. – To na pewno moje dziecko? – dopytał z niedowierzaniem. Zmarszczyła czoło.
- Jak nie wierzysz to zrób testy na ojcostwo - warknęła, oburzona tym pytaniem.
- Spokojnie… po prostu, jestem w szoku – oznajmił ze skruchą.
- Ma na imię Naoki – zignorowała wywód Sasoriego, zerkając niedbale na chłopca.
- Naoki… dlaczego mówisz mi o nim po dziewięciu miesiącach od narodzin? – dopytał, patrząc na słodką twarz chłopca, jak się przyjrzeć to faktycznie podobny. Delikatne rysy twarzy, długie rzęsy, wydatne kości policzkowe. Uśmiechnął się sam do siebie… to głupie, ale dobrze, że nie jest rudy, nie musi przeżywać tego co on.
- Już nie byłam z tobą, gdy się dowiedziałam… i chciałam byś skończył rok na studiach, a przez wakacje nie byłam w domu – stwierdziła, zakładając ręce na piersiach, jak to miała w zwyczaju manifestując swoją dorosłość. Sasori przysunął się do brunetki. Jej spojrzenie nadal było co do niego chłodne.
- Wtedy, gdy byłaś u ginekologa…
- Wtedy dowiedziałam się o ciąży – dokończyła.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał z pretensją. Powiedział jej o kilka słów za dużo, których dopiero teraz zaczyna żałować. Gdyby wiedział…
- Miałam wtedy mętlik w głowie. Złość na ciebie mi nie przeszła… nie chciałam cię w ogóle oglądać – odrzekła brutalnie, tonem jakby opowiadała to nieznajomemu. – po wyjściu miałam chwile słabości i chciałam ci wszystko wyznać, ale wtedy już wyszedłeś.
- Chwile słabości? – uniósł brew do góry.
- Właśnie tak, no bo, co by mi to dało? – wypowiadała się tylko w odniesieniu do swojej osoby, ja, mi, moje. Zauważył to, ale nie skomentował.
- Pomógłbym ci w wychowywaniu od razu – oznajmił, biorąc ją za rękę. Spuściła wzrok pod wpływem jego dotyku. – Naoki będzie szczęśliwszy mając teraz oboje rodziców przy sobie – po trzech sekundach wpatrywania się w jakiś punkt obok jego ramienia, wyrwała mu dłoń z uścisku. Odsunęła się w tył, odgarniając za ucho pojedyncze włoski. Spojrzała na niego.
- Nie przyszłam tu, żeby do ciebie wrócić – zaczęła, doprowadzając go tą wiadomością do pionu. – to by nie miało żadnego sensu. Łączyłoby nas tylko dziecko.
- Nie tylko, nadal cię kocham… mieliśmy przerwę, ale możemy nadrobić ten czas – odwróciła wzrok w bok, przymrużając mocno oczy. Teraz o wiele trudniej jej będzie przekazać mu to, co ma do powiedzenia. Złapał ją delikatnie za ramiona. – teraz, skoro mamy razem dziecko, wszystko się zmieni – zapewniał, ale ona odrzuciła jego ręce z swoich ramion.
- Nie chcę go – Sasori zmrużył oczy i cofnął się o krok, mając na nią lepszy widok.
- Co to znaczy? – zapytał niepewnie. Coś z nim nie tak? Chociaż, nawet jeśli, nie powinna tak w ogóle powiedzieć. Miał nadzieję, że się przesłyszał.
- To znaczy, że nie chcę go wychowywać. Ani z tobą, ani z nikim innym – wytłumaczyła dosłownie. Patrzył na nią oszołomiony.
- W takim razie po co przyszłaś?
- Informuję cię, że oddaje go do adopcji.
- Co? O czym ty pierdolisz, kobieto?!
- Nie chcę go.
- Nie chcesz…? – zaśmiał się, już nie wiedział, jak ma na to wszystko reagować. - To nie jest żadna rzecz tylko żyjąca bezbronna istota do cholery – warknął groźnie. No nie sądził, że jest zdolna do, aż takiej obojętności.
- Nazywaj to, jak chcesz. – wzruszyła ramionami, nie miała w ogóle poczucia winy, że tak się wyraża o własnym dziecku, a przynajmniej tego nie było widać.
- Co z ciebie za matka? Dałaś mu przecież życie – wygarnął, widział w szpitalu wiele wyrodnych matek, które zostawiają tam swoje pociechy, w życiu nie pomyślałby, że jedną z takich kobiet jest ta, którą kocha.
- Tylko dlatego, że na odebranie mu go było już za późno – stwierdziła bezczelnie, a Sasori spojrzał na nią krytycznie. Jak śmiała to powiedzieć, to naprawdę nim wstrząsnęło, aż usiadł na oparciu fotela. – jutro wyjeżdżam z kraju z chłopakiem, dlatego nie mam czasu z tobą gadać.
- Oddajesz dziecko by rozpocząć nowe życie z jakimś dupkiem. Szczyt egoizmu – klasnął w dłonie z uznaniem.
- Ty mnie zostawiałeś dla kumpli, więc nie praw mi morałów, dobra? – syknęła w jego stronę. – On mnie przynajmniej kocha i okazuje to.
- Aha, każąc ci się pozbyć dzieciaka. Wiesz co? – wstał z fotela i podszedł bliżej. – Żal mi go – wskazał na Naokiego. – zrobisz mu przysługę, znikając z jego życia.
- Proszę bardzo, nie będę płakać. W rodzinie zastępczej zazna więcej miłości.
- Nie będzie żadnej adopcji – warknął i szarpnął ją za ramię, tak mocno, że aż jęknęła. - sam się nim zajmę. Jako ojciec mam do tego prawo.
- A ja jako matka, mogę się z tym nie zgo…
- Matka? – powtórzył pogardliwie. – Ty nie masz prawa się w ogóle tak nazywać – pociągnął ją do wyjścia. Musiał użyć trochę siły, bo się szarpała.
- Śmieszny jesteś, nawet nie potrafisz spławić tych durni. Samym sobą zająć się nie potrafisz! Zastanów się idioto – wyszarpała się z jego uścisku. – masz szkołę, masz pracę. Jednak płaca nie jest wystarczająco duża. Jak masz zamiar się nim zajmować?!
- Co cię to, kurwa obchodzi?!
- Ja przynajmniej zastanowiłam się nad tym, dlatego zdecydowałam się na adopcję. Sądziłam, że zrozumiesz, ale widzę, że popełniłam błąd powiadamiając cię o tym.
- Od samego początku miałem, kurwa, prawo o tym wiedzieć! – warknął na nowo ją ciągnąc.
- Ciekawe co byś zrobił na moim miejscu, nosząc w sobie dziecko osoby, która raniła cię na każdym kroku, która nawet nie starała się ratować naszego związku! – krzyknęła przystając w końcu przed drzwiami wyjściowymi. Sasori spojrzał na klamkę z chwilowym zawahaniem.
- Zawsze mówiłaś, że to ja zachowuje się niedojrzale. Ciebie chyba teraz cała banda tych „durni” nie przebije – powiedział i otworzył drzwi nakłaniając gestem dłoni do wyjścia. – wypierdalaj.
- Sasori, zastanów się. Własną ambicją go skrzywdzisz - skwitowała Noriko, ale złapał ją mocno za ramię i wypchał za drzwi.
- Mówię wypierdalaj – warknął i zatrzasnął mocno drzwiami przed jej nosem. Zablokował górny zamek i nie zważał na przesądy dziewczyny, że niby będzie tego żałował. – Głupia kurwa.
Od razu po rozgrzmieniu huku drzwi mieszkaniowych, dziecko zaczęło płakać. Odwrócił się  do niego i podszedł, dziecko wypluło smoczek i wykrzywiało w grymasie buzię. Zostać tak brutalnie obudzony, każdy by zapłakał! Sasori przez chwile się przyglądał… co ma teraz zrobić? Jakaś instrukcja obsługi dziecka by się przydała. W końcu wyciągnął do niego ręce i chwytając pod pachami wziął go na swoje ręce. Jedną umiejscowił pod jego tyłkiem, a drugą przytrzymał mu plecy, na wypadek gdyby się odchylił.
- Ćśśś… już dobrze. Nie płacz – mruknął do szlochającego mu do ucha, dziecka. Mały pomimo, iż czuł się przy nim bezpiecznie, to odczuwał lekki lęk i niepokój. W końcu nosił go jakiś obcy facet.
- Eee, eee, yyy – buczał chłopczyk, zapewne miał na myśli matkę. Czuł się dosyć nieswojo w nowym otoczeniu. Sasori spuścił ze smutkiem oczy. Usadowił go na fotelu i ukląkł naprzeciwko. Czas na poważną rozmowę…
- Mamy nie ma i wiesz… chyba już nie wróci… - zaczął wolno, choć brunet rozglądał się z przerażaniem.
- Mmm... ehe, ehe, ehe! - ryknął głośno płaczem. Zasłonił oczka rękoma, Sasori chciał mu je rozsunąć delikatnie, ale to tylko wzmocniło ryk. Przełknął głośno ślinę.
- Skup się chłopie. Nie minęło pięć minut, a ty już wymiękasz – skarcił sam siebie, ale co miał teraz zrobić, na filmach wszystko jest łatwiejsze. – Hej, nie płacz. Chłopaki nie płaczą – powiedział ciepło, głaszcząc go po główce. Po chwili, znacznie się uspokoił. Odetchnął z ulgą i ponownie złapał za kartkę z dokumentami chłopca. Urodzony szóstego stycznia, tego miesiąca miał wiele sennych koszmarów na temat dzieci. Jakaś telepatia posyłała mu takie aluzję… czyli na serio pierwszy sen nowego roku okazuje się snem proroczym… fajnie. Naoki Watabe, skrzywił się podczas czytania. – Naoki – zwrócił się do chłopca, zareagował na swoje imię. – Przydałoby mi się najpierw przedstawić, nie? – zapytał, choć ten go zbytnio nie rozumiał. – Ja się nazywam Sasori Akasuna, a ty nazywasz Naoki Akasuna – mruknął wyciągając do niego nieśmiało rękę, a ten złapał ją obydwoma rękami patrząc ciekawie. W chwili potrząsania, zaśmiał się wesoło i zaczął skakać całym swoim ciałkiem.
- Ah! Eh! - jęknął z uśmiechem.
- Naoki... podoba ci się to imię? - uśmiechnął się, mierzwiąc mu włosy. Pewnie, że mu się podoba, nie jest jakieś obciachowe. – jestem twoim… jestem twoim tatą. Cieszysz się?
- Y – przekręcił główką z uśmiechem.
- Ej! Ja ci dam! – uśmiechnął się krzywo i wcisnął mu lekko palce między żebra, przez co zaśmiał się głośno. Ma łaskotki. – To… powiesz tata?
- Em! - wskazał na miejsce za nim. Nie było tam nic ciekawego... tylko komputer.
- Nieważne – westchnął ciężko, no tak, jest za mały żeby mówić, a on jakiś cudów wymaga. Spojrzał na niego pokrzepiająco, zdrowy, ładny i wesoły chłopczyk, Noriko nie mogła mieć serca skoro go oddała. To przykre, że nieprędko... a właściwie w ogóle już nie zobaczy swojej ukochanej mamy, a już na pewno nie tej biologicznej. – wiesz… będziesz tu od dzisiaj mieszkał – powiedział, gdy zauważył, że rozgląda się po pomieszczeniu. – brzydko tu, co nie? - zapytał, a chłopiec uśmiechnął się do niego szeroko. To chyba było potwierdzenie. - Wiesz, planuje remont, przeniosę kwiatek na koniec pokoju i od razu będzie inaczej.
Naoki zatkał ręką buzię taty. Nie musiał mu się tłumaczyć, przecież nie zostanie tu długo, bo zaraz wróci tu po niego jego mama i wrócą do ładniejszego mieszkania. Właściwie nie wiedział, dlaczego zostawiła go z tym kolesiem, ale spoko, nie ma jej tego za złe. Fajny jest.. Chłopiec na jakby podsumowanie swoich myśli przytulił Sasoriego do siebie. To go lekko zaskoczyło, ale nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Dobra, poczekaj chwilę, zaraz cię oprowadzę, ale najpierw do kogoś zadzwonię – oświadczył i obejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu komórki… nie ma. – nie ruszaj się, dobra? – poprosił i szybko udał się  do sypialni po telefon.
Naoki w międzyczasie ani myślał siedzieć bezczynnie na tyłku. Położył się na brzuchu zsuwał się z fotela na podłogę, bezpiecznie wylądował na pupie i zaczął samodzielnie przemierzać pokój na czworakach. Jego  obiektem zainteresowania był świecący laptop na stoliku i mnóstwo kartek. Zaśmiał się do siebie, gdy był już na miejscu, wziął w dłonie kartki papieru i zaczął nimi szeleścić i rzucać, gdzie ręce poniosą.
- Cześć Dei – przywitał się Sasori, trochę późno bo telefon okazał się być w kieszeni wczorajszych spodni, które włożył do szafy. No zdobywając je zrobił niewielki bałagan, ale to się posprząta.
- No hej Słońce, czyżbyś porzucił edukacyjne plany i postanowił się spotkać…?
- W pewnym sensie – zaczął i wyszedł z pokoju do salonu. – mam problem… - urwał i spojrzał w kierunku dziecka, które właśnie gryzło szczątki jakiegoś papieru. Jednego z tych ważnych papierów. – duży problem…
- Hm? Co się stało? – zapytał zaniepokojony rozmówca.
- Przyjedź do mnie. Muszę kończyć – powiedział i wyłączył się podchodząc do Naokiego i zabierając mu z rąk nadgryziony papier, który pierwotnie był jego wypracowaniem na studia. Z pierwszego przerabianego tematu. – Kurwa… jak jesteś głodny to powiedz, a nie jedz papieru… - bąknął z krzywą miną, w końcu się trochę przy tym naprodukował. Chłopiec jednak przejął się pod wpływem wypowiedzianego wulgaryzmu i zebrał w sobie szloch, w jednej chwili wybuchając głośnym rykiem. – Nie, nie, nie, proszę. Nie płacz… nic… nic się nie stało – wziął syna na ręce. Cóż, prawda, może napisać to jeszcze raz, dopiero wrzesień. – no weź, nie płacz…
Naoki wypłakiwał mu się w ramię z każdą minutą coraz mniej. Chyba sobie całkiem nieźle radził, trochę nim pokołysał, trochę po podrzucał, aż w końcu zainteresował go, oprowadzeniem po mieszkaniu. Postanowił zacząć od początku czyli od przedpokoju niewielkie cztery na dwu metrowe pomieszczenie, gdzie znajdowała się komoda na buty, niewielka szafa na zimowe kurtki i wieszak – nic specjalnego, ale Naoki chciał otworzyć wszystkie szafki i zaglądnąć do środka. Potem przeszli po lewej stronie przez próg bez drzwi i byli w salonie. Tu już był, więc chciał iść dalej, a więc do kuchni. Było tam pełno półek, do których oczywiście musiał zajrzeć, minęli stolik z dwoma po obu stronach krzesłami i się zaczęło. Wszystko otwierał, półki, szafki, mikrofalówkę, piec, lodówkę i wszystko inne co się dało. W ścianie było wycięte jakby okienko, więc miał idealny widok na salon.
- Naoki, chcę ci się może spać? – zdało by się, jak dziecko nie śpi to jest zmierzłe, ale jak tu go uśpić…? Może Deidara potem będzie wiedział… jego matka czasem opiekuję się dzieckiem sąsiadki. Pytanie zostało bezczelnie zignorowane, znaczy się rozmówca wymagał zbyt wiele uwagi i skupienia, a kilkumiesięczne dziecko nie będzie przecież z nim prowadzić konwersacji. Teraz pyta o spanie, a jutro mają filozofować o sensie życia? - Trudno… a pokazać ci gdzie ja śpię? – zapytał retorycznie i od razu wychodząc z kuchni, skierował się  po lewej przez wąski holik do sypialni.
- Eeee! Ym! – zawołał wskazując na zamknięte drzwi po przy prostopadłej stronie jego sypialni.
- Tam? – otworzył wskazywane przez dziecko drzwi. – To jest taki gabinecik i rupieciarnia w jednym – mruknął wchodząc do pokoju z zaciekawionym chłopcem.
W środku pod ścianą stało biurku, a z jego obydwu stron były ułożone kwiaty. Przy oknie ułożona była rozścielana wersalka z rozrzuconym na niej, świeżym praniem. Taka tam, poczekalnia na prasowanie. Nie było to zbyt dobre miejsce do swobodnego poruszania się, wszystkie pudełka, mopy, odkurzacze, walały się po podłodze, a na biurku zamiast komputera leżała sterta ważnych papierów. A to jakieś gwarancje, a to dokumenty ze szkoły albo z banku, po prostu ważne rzeczy, które powinny być gdzieś schowane. Jutro to zrobi, tak jak powtarza to sobie od miesięcy.
Kilka minut stał z nim przed oknem i w ciszy pozwalał podziwiać panoramę tego zadupia. Nie no, akurat to okno wskazywało, porośnięty licznymi drzewami, plac zabaw, a na nim bawiące się dzieci. Wyciągnął głowę, zerkając na twarz małego, która była okalana śpiącym, beztroskim widokiem. Uśmiechnął się do siebie, widok rozczulający chyba każde serce. Odsunął na bok rozrzucone ubrania położył Naokiego na wersalce. Przykrył go niedaleko położonym kocem i przysiadł się na skraj mebla, bacznie obserwując go swoimi brązowymi tęczówkami.
Pogrążył się w rozmyślaniach, bardzo chcę się nim zajmować, choć pewnie nie będzie to łatwe przy ilości godzin pracy i szkoły. Troszkę ogarnęła nim duma i ambicja, za wszelką cenę chce pokazać Noriko, że da radę się nim zaopiekować, że ona się myli i to ona zachowała się niedojrzale. W końcu samotny ojciec, student i pracownik medyczny w jednym podołał, a ona miała jakieś sztuczne problemy. Wtem rozbrzmiał dzwonek do drzwi, od razu wiedział, że to Deidara. Pozostawił syna na wersalce, był na jej środku, więc raczej nie spadnie, no chyba, że już teraz szkoli się na jakiegoś kaskadera. Przed drzwiami westchnął ostatni raz i odblokował górny zamek, ukazując widok blondwłosego przyjaciela.
- Cześć, właź – gospodarz wpuścił go od razu do mieszkania i zamknął za nim drzwi. On w tym czasie ściągał w przedpokoju buty.
- Mówiłeś, że masz jakiś problem, duży problem, więc jestem – wyszczerzył się i wszedł sobie w głąb salonu. Zauważył porozrzucane papierki po stoliku i podłodze, sądząc po jego stopniu pedantyzmu raczej nie zrobił sobie bałaganu tak o.
- Bo widzisz…
- Czekaj, zgadnę – zatrzymał g oz wypowiedzią i podniósł jedną z kartek, której jakieś dwadzieścia procent rogu było nadgryzionego i obślinionego. – babcia i siostra podrzuciły ci psa – zaśmiał się.
- Blisko… nie siostra i nie babcia… i nie psa – odrzekł, nie bardzo wiedział jak się ma wysłowić.
- No to faktycznie blisko byłem - sarknął. - więc o co chodzi? – usiadł sobie na oparciu sofy, do której był tyłem, taksował spojrzeniem opartego o ścianę przyjaciela. Ten wbijał swój wzrok w wyłożone na ziemi ciemno brązowe panele. – Zaczynam się bać, weź coś powiedz… ej, Saso
- Noriko tu była – oznajmił, przerywając mu nawolywania. Blondyn zamrugał kilka razy oczyma, trawiąc słowa przyjaciela.
- Kto…? – wypalił głupio, ale to tylko w celu rozluźnienia atmosfery, bo jeszcze o niej nie zapomniał. Akasuna spojrzał na niego urażony, bo on z nim na poważnie, a ten sobie jaja robi. – heh, nie no żarcik, po chuj tu przyszła…? Ej, tylko nie mów, że do siebie wróciliście… bo nie wróciliście?
- Nie.
- Uff – odetchnął z ulgą. Nie wie jakby przyjął ten jej powrót… znaczy… znowu by założyli z Hidanem tajemny klub, tępić Szmatę, ale no, woleliby nie. Złapał się teatralnie za serce. – stary… nie strasz. No to co? Nawtykała ci, jaki jesteś niedojrzały i masz doła?
- Oznajmiła mi, że od dziewięciu miesięcy mam syna – poinformował, co zatkało Deidarę… ale oczywiście nie na długo.
- Ściemnia.
- Wątpię – orzekł i podszedł po papiery z zaświadczeniem o istnieniu dziecka. Podał go blondynowi. Patrzył na wypis, na okres poczęcia dziecka w brzuchu matki, na każdy szczegół, chcąc doszukać się niezgodności i tym poprawić Akasunie humor.
- Chce cię pizda rżnąć na alimentach… nie daj się, zrób testy DNA. Sam miałeś podejrzenia, że się puszczała w tym swoim pierdolonym barze i…
- To nie o alimenty jej chodzi… mały jej w ogóle nie obchodzi. Chciała go oddać do adopcji… będąc w ciąży, chciała nawet dokonać aborcji.
- Chciała… a to teraz nie chce go oddać? – dopytał Deidara.
- Teraz ma gówno do powiedzenia – odparł apatycznie. Kolega uniósł brew w zapytaniu. – przygarnąłem go, śpi w pseudo-gabinecie.
- CO ZROBIŁEŚ?! – krzyknął, jak oparzony i natychmiast stanął na równe nogi. To go zszokowało, nie sądził, że jego kumpel posunąłby się do takiego czynu, przecież to nierozsądne. – Pojebało cię?
- Nie, jestem jego tatą, jak inaczej miałbym zareagować?
- Stary, nie masz stuprocentowej gwarancji, że to twój bachor! I co? Do cudzego smarkacza też będziesz taki chętny?! Proszę cię, myślałeś nad tym w ogóle?
- Noriko powiedziała…
- Kurwa – parsknął kpiąco Douhito, na moment odwrócił wzrok w bok, wdzierając na twarz pełen drwiny uśmiech, a potem znowu zmierzył go swoimi niebieskimi tęczówkami. – zamierzasz wierzyć jej słowom?  No nie, no nie, no nie – powtarzał tępo, już nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. – to może niech każdy gówniarz do ciebie wpadnie i powie, że jest twoim dzieckiem. Załóż sobie od razu sierociniec!
- Dobra! Skończ już! – warknął Sasori. – może jednak trochę zbyt impulsywnie zareagowałem, ale… ech, cholera, Dei nie moja wina, że on jest do mnie podobny! Że cos mnie w środku ścisnęło na jego widok! Że nie mogłem pozwolić, by ta… by ona oddała go do adopcji i mógłbym żyć w niepewności czy to mój syn czy nie i jak jednak nim jest to pozwoliłem, aby spotkał go jakiś pierdolony dom dziecka czy bóg wie co! – westchnął ciężko, aby się uspokoić. Nie bardzo chciał słuchać reprymend od przyjaciela, chciał by mu po prostu pomógł, wysłuchał, powiedział, że wszystko się ułoży, a nie.
- Może  masz trochę racji – zaczął w końcu. – spoko, dasz radę, jakoś to będzie… - poklepał go po ramieniu. – ale zrobisz te jebane testy DNA, jasne? – nakazał i w tej chwili do uszu obojga doszedł ryk dziecka z pokoju. Chyba zdecydowanie byli za głośno.
- Jasne… chcesz go zobaczyć? – zapytał idąc w stronę hałasu.
- Nie.
- Chodź – nakazał srogo.
- Szlag – fuknął, brakowało jedynie, aby tupnął nogą, by uwierzytelnić swojego focha.
Oboje weszli do pomieszczenia, zastając widok chłopca leżącego sobie na brzuchu i bawiącego się stertą leżącą przy nim, ubrań. Co zapadło m w ucho to to, że wołał mamę. Sasori usiadł przy nim i wziął go na kolana. Naoki zdążył już go polubić, choć trzymał do niego jeszcze dystans. Deidara zabrał sobie obrotowy fotel, mieszczący się przy biurku i na nim usiadł. Musiał przyznać Sasoriemu racje, podobny do niego, no może poza tym, że jest brunetem, ale to w żaden sposób nie wpływa na niego negatywnie.
Akasunie chyba by pasowała rola tatuśka, całkiem nieźle podchodził do małego, porozumiewali się, mimo tego, że jedynymi słowami dzieciaka, były „yyy”, „ee”, „a” i bardzo częsty płacz... o ile te litery można nazwać słowami. Też by pomyślał, że jest to dziecko Sasorego, gdyby tak niechcący na nią kiedyś wpadł.
- I co z tym dalej zamierzasz? – zapytał blondyn. Wydawało mu się, że przyjaciel szczelniej przycisnął do siebie, bawiącego się kluczykami chłopca.
- Nie „tym”, tylko Naokim – poprawił, a jego kompan tylko prychnął pod nosem. – no właśnie… nie wiem zbytnio jak to się zajmuje dziećmi…
- Przecież ja ci nie powiem – przerwał.
- Wiem przecież - więc czego on, kurde, oczekuje? Że wychowają dziecko razem? Zaśmiał się na tą myśl. – chyba wiem, co sobie pomyślałeś i NIE – uśmiechnął się krzywo.
- Kurwa, to ja chciałem ci dać kosza – powiedział zawiedzionym głosem.
- Bardzo mi, kurwa, smutno – sarknął Sasori. Jakoś nie przejmowali się, że z takim słownictwem przy dziecku mówili, a i on miał to w dupie. – a tak poważnie to myślałem, że twoja mama mi da kilka… dużo rad w tej sprawie.
- Moja mama? – dopytał z kpiną, chociaż może to nie głupi pomysł… albo nie. Nie! Już ma przed oczami wizje, jak opowiada o jego dzieciństwie… ile to szczał, ile srał, ile ryczał i inne takie… porównywanie jego męskości do jakiś tic taków, co nie ma w sobie krzty zasranej prawdy! Wzdrygnął się. – Nie! nie ta kobieta, to bardzo zły pomysł! Co ja gadam… to bardzo chujowy pomysł, tak.
- A masz lepszy? – zmrużył gniewnie oczy. Cały misterny plan mu zjebał.
- Masz babcię.
- Chyba cię coś jebło… - zadrwił i wstał z małym z miejsca i kierowali się do salonu. Tam było jaśniej i przytulniej. – ja wiem, jakby to wyglądało… wyjedzie na mnie z ryjem, że się nie zabezpieczałem lub inne, ja się wkurwię i wyjdę nie prosząc jej nawet o pomóc – stwierdził. Jebana męska duma.
- No to… przesrane – oświadczył blondyn i zapanowała między nimi cisza, przygłuszana dziecięcym bełkotem. – ej, a może matka Uchihy ci pomoże – tak, genialny pomysł! I głupi Itachi wraz z Sasuśkiem najedzą się wstydu. Wspaniały plan, tak bardzo Deiowy.
- Ty… dobre! Dzięki stary, jesteś geniusz – mruknął i przybili sobie jakiś swój klasyczny ruch.
Postanowili dłużej nie zwlekać, tylko od razu pojechać do Uchihów. Dei jednak zastrzegł sobie, że on prowadzi, bo nie zamierza w ogóle trzymać małego smarkacza. Akasuna nie był pewien czy chcę ryzykować… Dei to jak baba za kierownicą. No, ale trzeba się poświęcić, oddał mu kluczyki i szczelnie pozapinał pasy w foteliku z tyłu, a w sumie w tym siodełku, co przyniosła ze sobą Noriko. Siedział z tyłu, aby mieć dzieciaka na oku, w samochodzie jednak był bardzo grzeczny, chyba spasowała mu grana w nim muzyka, choć były to dosyć mocne dźwięki.
Kiedy byli już przed domem Itachiego, zaparkowali niedaleko samochód. W sumie Dei całkiem nieźle prowadził, ale mu tego nie powie, bo się zaduma jeszcze. Sasori wszedł na teren domostwa Uchihów i zapukał do drzwi. Deidara stał obok niego. Z środka dochodził kobiecy wrzask zatytułowany „Sasuke, otwórz te cholerne drzwi”. Ech, nigdy się nie nauczy nie wkurzać kobiet.
- Idę, już idę! Kto tam! – zawołał z wewnątrz, a tupot jego kroków było słychać coraz głośniej.
- Komornik, kurwa – sarknął cicho Deidara. Sam głos, któregoś z tych męskich chłystków, sprawiał że chciało mu się  wymiotować. Nie cierpiał tych kreatur. Drzwi otworzyły się z rozmachem
- Cze…! Itachi! Do ciebie! – wydarł się Sasuke, nie zamierzał z nimi zamieniać słowa, za bardzo spieszył się na film. Zostawił ich w drzwiach, a ze schodów od prawej strony ściany schodził jego starszy brat. Od razu jego bre wzniosła się do góry na widok trzeciego, nieznajomego chłopca na rękach Akasuny.
- Eee… cześć? – zaczął niepewnie. No widok Deidary w jego progach jest jednak większym zaskoczeniem, niż jakieś dziecko. Uśmiechnął się do malucha. – Kto to?
- Naoki – przedstawił dzieciaka bez jakiś większych wyjaśnień. - Itachi, mogę pogadać z twoją matką?
- Spoko…? Właź – wpuścił do środka chłopaków. Westchnął teatralnie gdy mijał się z Deidarą. - … dziewięć planet… siedem kontynentów… dwieście dziewięćdziesiąt cztery kraje… ponad siedem miliardów ludzi, a ja muszę patrzeć akurat na twój ryj.
- Ja też się nie cieszę na twój widok – odrzekł z niechęcią w jego stronę i uśmiechnął się sztucznie. – pomagam przyjacielowi.
- To ładnie – pochwalił go, jak jakieś dziecko. Poszli razem do salonu, gdzie Sasuke oglądał telewizję. – właściwie, kim jest Naoki? – uśmiechnął się do dzieciaka.
- To mój syn – oznajmił Sasori, jakoś tak… był dumny, gdy go przedstawiał.
- Poważnie? – wtrącił Sasuke. – Nie zauważyłem, aby Deidara był w ciąży – zaśmiał się kpiąco, co każdy podłapał i cicho chichotał. Z wyjątkiem blondyna, jebany gnojek, czego się w ogóle wtrąca?!
- Zamknij mordę – warknął na niego, a potem już zwrócił się do brązowookiego. – Sasori, nie masz gwarancji, że to twój dzieciak.
- Uuu, puszczałeś się? – kolejny raz się wtrącił, uśmiechając się drwiąco.
- Sasuke, weź się nie wtrącaj… albo najlepiej wyjdź do pokoju – nakazał mu Itachi, było śmiesznie, ale to chyba jakaś grubsza sprawa.
- Nie, oglądam telewizję.
- Więc się, cholera, nie wtrącaj – zrugał go Itachi i powrócił do rozmowy z kolegami i Deidarą. Wyjaśnili mu mniej więcej, jak to było z Norko, co zrobiła i co powiedziała. – Suka… mogę go potrzymać? – zapytał Sasoriego, ten mały miał bardzo przyjazne nastawienie, do nikogo się nie obawiał iść na ręce.
- Ja bym ci nie dał – stwierdził Dei.
- Od ciebie bym nie chciał – odparł z uśmiechem. Akasuna podał mu do rąk Naokiego, a ten od razu wyprodukował kupkę do pampersa, a woń tego łzawiącego gazu wypełniła pomieszczenie. – Och, rany, ale jedzie – odsunął się. - tak witasz wujka? – może i nie czas na to, ale blondyn parsknął śmiechem. – może go weźmiesz? Przecież „sztuka to wybuch”.
- Odwal się, nie wezmę tej kupy na ręce… i nie porównuj do tego mojej życiowej pasji!
- Ale z was dzieci! Oddawaj go – rozkazał Sasori i wziął w ręce, płaczącego szkraba. – możesz pójść po swoją matkę? – zapytał Uchihy, skinął głową i ruszył do miejsca, gdzie powinna być. Do kuchni.
- Umiesz zmieniać pieluchy? – zapytał Deidara, widząc jak przyjaciel kładzie dzieciaka na łóżku, niedaleko Sasuke, który spojrzał na niego z gniewem i pretensją.
- Może… chyba zmiana pieluchy u dziecka, a u dorosłego to żadne różnica… - oznajmił niepewnie. W pracy niestety takie sytuacje się zdarzały… ale z czasem już jakoś go to nie krępowało. Przywykł.
- Zmieniałeś pieluchy dziadkom? Obrzydliwe…
- Praca medyka, wymaga poświęceń – mruknął, odpinając szelki w spodniach Naokiego.
- Uch. Spadam, bo zaraz się porzygam – oznajmił Sasuke, nawet jakby kazał im spieprzać to, by niewiele dało. Zaraz wróci mama i to on dostanie burę.
- Taa. Wypad, zanim nastąpi wielkie nieporozumienie między moją nogą, a twoim dupskiem!
- Ale się boję – sarknął w jego stronę i wyszedł czym prędzej, a wymijając blondyna przyspieszył jeszcze bardziej. Idiota na poważnie mógłby go jeszcze kopnąć.



DATA
8.02.2014 albo 15.02.2014

OD AUTORKI
Dzisiaj notka wieczorem, bo... dopiero wróciłam xD
W każdym razie, mam lekki zastój z pisaniem, ale aby nadrabiam Wasze blogi - to mnie cieszy xD no i nakupowałam i dostałam w prezencie kilka książek, które tak bardzo chcę przeczytać, stąd ta przerwa xD ale może dam radę w ciągu tygodnia napisać dwie notki w przód chociaż... weźcie mnie  pogońcie xD Dziękuję wam pięknie za komenty, wyświetlenia i obserwacje ;*
Pozdrawiam ciepło ;*

18 komentarzy:

  1. Pierwsza ? Tak, więc..Je*łam jak Sasuke powiedział " - To mój syn – oznajmił Sasori, jakoś tak… był dumny, gdy go przedstawiał.
    - Poważnie? – wtrącił Sasuke. – Nie zauważyłem, aby Deidara był w ciąży – zaśmiał się kpiąco, co każdy podłapał i cicho chichotał. Z wyjątkiem blondyna, jebany gnojek, czego się w ogóle wtrąca?!" Zawiodłam się, myślałam, że opiszesz też randkę Konan i Yahiko xD (w poprzednim rozdziale, ale nie chciało mi się wtedy pisać o tym) Sasori zmieniał starszym ludziom pieluchy ? --> FUJ, BLE, OCHYDA. Ciekawe co Hidan powie jak zobaczy Naokiego. Już czekam na to jak będzie go demoralizował powoli ^^ Czyli dwa rozczarowania dla mnie:
    1. Nie opisałaś randki Yahiko i Konan
    2. Rozdział za krótki, bardzo, BARDZO krótki był ;-;
    3. -----nie ma bo napisałam, że tylko dwa xD----
    PYTANIE: Kiedy Saso wynajmie opiekunkę ? ^^ i kiedy ona się w nim zakocha ? ;0 ;
    Pewnie na początku będzie takie "WHAT THE FUCK ?!" jak Saso zobaczy kto jest opiekunką Naokiego i jej kto ją wynajął xD
    Babcia pewnie będzie Sasori'emu prawić kazania na temat seksu itd.. a on jak zawsze będzie narzekał kiedy ona umrze.
    Tak, więc... Rozdział ma się pojawić 8.02 , nie 15.02 -.- Bo co ja zrobię, mając tylko z 3-5 innych blogów do przeczytania ?
    ŻYCZĘ DUUUUUŻO WENY !
    Pozdro~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Sasuke też czasem mu coś musi powiedzieć xD ale Dei się odegra, spokojnie, hyhyhy ]:->
      Nie opisałam, bo chciałam wprowadzić Nao, bo się już z samym aka męczyłam :P
      Nie jest krótki, jest długi, chyba drugi pod względem najdłuższe rozdziały xD
      ODPOWIEDŹ: jeżeli chodzi o Miyuki, to jak Nao będzie miał 2,5 roku xD
      Poszukasz nowych blogów xD
      Trzymaj się ;**

      Usuń
    2. Mi się wydaje strasznie krótki, chyba dlatego, że zawsze czytałam na telefonie xD Czy ty coś sugerujesz, że następny rozdział będzie 15-stego ?!
      O nie ! Ja do tego nie dopuszczę, pomodlę się do Jashina o to, byś wstawiła 8-ego.

      Usuń
    3. Może dlatego, że były tylko jakby dwie sceny xD
      Nie no, postaram się na 8, chwilowo mam 1/4 napisaną :P

      Usuń
  2. Hejoł :D No i wreszcie mamy Naokiego <3 To znaczy... wiem że w poprzednim rozdziale już był ale tak.. jakby go nie było xD W ogóle jaki słodki on jest. Ile on ma? Dziewięć miesięcy? I już tak mówi? Hehe xD No ale w sumie co się dziwić, inteligencje na pewno po tatusiu odziedziczył :P I w ogóle jak to dobrze, że on jest podobny do Sasoriego a nie do tej pizdy, szmaty - Noriko. Chciała oddać dziecko do adopcji >,< Ją to chyba matka w betoniarce kołysała, bo inaczej nie umiem wytłumaczyć dlaczego jest taka jebnięta. Saso chciał do niej wrócić... a ona taka nieczuła. Biedny, ile się wycierpiał przez nią :/ Ale dobrze, że nie wrócił hehe x) No ale dobra, zapominamy o Noriko i teraz będzie Miyuki, to znaczy chyba niedługo będzie xD Deidara nie lubi dzieci :O Łoo... jak nie miło. Ale za to Itachi chyba lubi, uroczo ^^ Sasuke... czemu on się zachowuje jak idiota? Ciągle drze tego ryja i sią wtrąca no xP Chociaż trzeba przyznać, jego wtrącenia były śmiechowe. Saso i Dei poszli po rady do pani Uchiha hehe, no cóż trzeba sobie jakoś radzić xd Jestem ciekawa jak zareaguje Chiyo na wieść o pra wnuku xD Widzę, że dzisiaj to taki rozdział prawie, że jednej sceny :P Rozdział zarąbisty! Uwielbiam czytać twojego bloga zawsze jak się pojawia notka u ciebie na blogu to mi się pojawia banan na japie, także jest Happy i w ogóle xDD Także życzę Duuużo Weeny! Czekam na kolejny rozdział i wiedz, że jeśli nie pojawi się 8.02 to pozbawisz mnie banana na ryju xD Więc jeśli chcesz żebym była happy to nie zwlekaj dwa tygodnie z rozdziałem! Taki mały szantaż ^^ xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cztery słówka tylko mówi:P i takie jakie mówią dzieci, znaczy tak mi mówiono i w internecie pisało :P Po Noriko ma tylko kolor włosów xD
      No niestety taki jednoscenowy rozdział, często takie będą :P
      Banan na ryju? xD -> http://mojemiejsce13.blox.pl/resource/banan_400x400.jpg <- no to się postaram xD

      Usuń
  3. Noriko to szmata! Tak o własnym dziecku mówić?! Tosz to skandal! Jak ja chce jej bardzo, ale to bardzo wpierdolić w tę piękną(czyt. brzydką) mordę! Sasori pinkne zachowanie! Wielki plus kuzynku:D Smuteczek... Bo Deidara myślał iż będzie "mamusią" Naokiego, ale nie! To dziecko Sasora więc matka musi być ładnjesza i mądżejsza :D
    Itachi miałeś zajebiste powitanie z Naokim! kupka dla wujka! Widać iż mały jednak coś odziedziczył po Deidarze, niechęć do Uchihów:D
    Naoki... Ja już miałam przed oczami tę scenę kiedy bawił się kluczykami! To było takie rozczulające.... Ja chce więcej takich chwil! Błagam cię na kolanach!
    Teraz modły składam do Jashina aby notka pojawiła się 08.02! Bo nie wiem o panie co się z mą zacną osobą stanie, bez notek Soli!
    No to chyba na tyle, jeśli chodzi o mnie...
    Ale nie! Tak musi być jeszcze ALE!
    Coś tak przeczówam iż w następnej notce pojawi się Miuyki! A tak dokładnie to ile Naoki ma miesięcy? Bo się trochę pogóbiłam
    No to już koniec no chyba, że coś jeszcze mi do głowy przyjdzie, ale w to wątpie....
    No nic ślę całuski i dużo weny moja droga
    Kisu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. A soreczka! Jestem ślepa! Powinnam iść do okulisty O.o, tak idealnie się to złożyło iż niebawem kontrola... Jak miło dowiadywać się o dziecku po dziewięciu miesiącach od jego narodzin.

      Usuń
    2. ej, ej - mądrzejsza* eRZet XD
      Będzie dużo słodkich, śmiesznych, rozkosznych scen xD
      Staram się, choć z trudem mi idzie jak na razie pisanie :<

      Usuń
    3. Oj tam oj tam... :*
      Te rozkoszne sceny... Oby to nie były takie jakie ja mam na myśli... :D
      Jeśli coś to służe pomocą :*
      Kisu :*

      Usuń
  4. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Saso jako ojciec jest mega uroczy ♥
    Cóż za męskie wychowanie, przekleństwa, zostawianie samego w pokoju 'bo chyba nic się nie stanie', głośna muzyka w aucie.. no ale przynajmniej Naoki nie wyrośnie na jakąś cipkę xD a jeszcze z ciągłym towarzystwem Akasi, w tym Hidana *o*
    Dobra, w tym rozdziale Uchihom udało się zabłysnąć. Itachi mnie nie dziwi (sztuka to wybuch, hehe xD) ale, że Sasuke miał swoje pięć minut chwały? Jego tekst 'Nie zauważyłem, aby Deidara był w ciąży ' mnie zniszczył. I potem jeszcze ten o puszczaniu się xD
    Poza tym jestem ciekawa jak długo Saso ma zamiar ukrywać przed babunią wnuka, no i reakcji reszty Akasi.

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, to początki ojcostwa,nie może być idealny :D
      Nie, bynajmniej Naoki nie wyrośnie na cipkę xD
      Taa, czasem pozwolę Sasuke pomyśleć, że jest fajny xD

      Usuń
  5. Jeeez, Noriko jest prawdziwą dziwką. Serio, kiedyś było mi jej nawet szkoda, ale teraz... niech gnije w piekle. Z tym swoim kochasiem od siedmiu boleści. Pewnie jakaś cipa.
    A Sasori jest idealnym ojcem ♥ Jakie to urocze, rozpływałam się przez cały rozdział. No i przynajmniej będzie mógł liczyć na pomoc chłopaków, ale trochę się w sumie tego obawiam. Ciekawe czy faktycznie da sobie radę - praca, studia, dziecko? No ale od czego będzie Miyuki :3
    A, i jeszcze powiem że strasznie krótki mi się ten rozdział wydawał :o Nie mam pojęcia dlaczego skoro piszesz, że to jeden z dłuższych. No ale i tak było pięknie c:
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, mówiłam, że ją znienawidzicie :] xD
      ja też bym się tej pomocy bała, szczególnie wobec jednego z nich xD No Miyuki prędko się nie pojawi... :P
      Tobie też? 6 stron w wordzie to jest mało? No nic i ta tego nie zmienię xD

      Usuń
  6. Jeeeeeeezuuuu. Wiesz co. Przeczytalam dziś wszystko. I kurde. I kurde nie potrafię nic powiedzieć bo jest to jeden z prze zajebistych blogów. Jesteś genialna. Kurde. Kurde. Kurde.

    Ej serio mnie,zatkało. To ją mam taką propozycje.
    Ją jutro napisze sobie taki w kij długi komentarz w wordzie, ale najpierw poszukam słów, które będą jakoś dokładniej określać moje uczucia co do tego opowiadania.
    Bo na razie jest to tylko przekleństwo.
    Prze-kurwa-zajebiście w chuj jesteś genialną kobitką.

    Dziękuję.
    Idę spać i teraz będę marzyć o idealnym facecie którym okazal się Sasori.
    Miałam skończyć komentarz.
    Dobra kończę, ale no naprawdę genialne.
    Kurwa. Koniec
    Papapappapa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mi pisać drugiego komentarza, ten jest zajebisty i w ogóle mam takiego banana na buźce, że ja nie mogę ;D
      Super, że ci się podoba ♥ dziękuję ♥

      Usuń
  7. Coooo? xD xD
    Proszę, nie fiozofuj xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra. To teraz się przygotuj na hejcenie. Jak miałam napisać większego komenta to pisze. Nie rzucam słów na wiatr. Ha!
    Więc podzieliłam sobie to opowiadanie na dwa etapy. Do rozstania i po rozstaniu. (Tak, wiem. Nie zaczyna się zdania od więc...)
    Ogólnie na poczatku byłam strasznie wkurzona, że Akatsuki tak traktuje Noriki. Wiesz, że wyzywają ją od szmat i tak dalej. No chyba bym pozabijała, gdyby ktos tak mnie poniżał. Później się przekonałam, że jednak dziewczyna czasem zasługuje na swoje. No bo, jaka normalna laska każe wybierać chłopakowi pomiędzy kumplami, a nią? No troche nie dorzeczne. No ale nie ważne. Obydwoje zerwali i w sumie dobrze. Noriko nie pasowało tak jakb było, a przecież nie było az tak źle. Tylko ci kuple, ale cóż. Jebać xD
    Zrywają i Saso staje się wolnym ptakiem. I przez te wszystkie rozdziały nie było opisanego żadnego Seksu ;CCCCCCC Nie ważne xD
    Ogólnie imprezy, alkohole, spotkania i tak dalej. No kocham, kocham kocham <333
    Impreza u Uchiha. XD (Wrrr) No nie mogłam z Sasuke. Jak ja uwielbiam jak ktos w opowiadaniach go ośmiesza, czy cokolwiek. Buahahahah. Zgin, bachorze. Śmiercią tragiczną najlepiej, ale niech najpierw Deidara <3 się z ciebie pośmieje. xD
    Ogólnie mam beke z zachowań Saso x Dei. Nie, nie lubię Yaoi, ale wiem że to tylko taka faza, więc to toleruje. W sumie kto nie filtrował z kimś dla beki xD Kocham te ich teksty i jak niektóre pokazuje mojej koleżance to nawet ta nie może ze śmiechu, chociaż wgl się nie orientuje w Naruto.
    Poznanie się Konan i Yahiko. Epickie normalnie!! <3 Padłam na łopatki i nie wstałam. No kurde. Oryginalne super ekstra tajemnicze prze zajbeiste spotkanie mocy xD Tylko kurde. KURDE. Gdzie jest dalszy wątek ich? To moja ulubiona para z Naruto. KURDE. Masz się poprawić z ich wątkiem xD Bo jak nie to naślę na ciebie Edgara xDDDD
    Wgl Dei jest samotny tak? ;>>>>> Ja się nim z chęcią zajmę. Zadbam o niego i tak dalej... ;> Huehuehuehuhe...!
    Widzę, że opisałaś nawet trochę świąt I ogólnie czas szybko u ciebie leci. Ale to w sumie chyba dobrze. Ogólnie wkurza mnie czasem jak Sasori zachowuje się do swojej babci, a czasem mnie to śmieszy. Takie tam moje zmienne nastroje. Raz coś mi sie podoba, a raz coś wkurwia. I tak na zmianę xDD
    Ha! Ale byłam zadowlona jak trafiono w ten samochód z Uchihami. A mogło tak szybciej i na jakimś wzgórzu, żeby spadli... Dobra już jestem cicho no. Ale ja ich tak nie lubię. Całe zycie się wywyższają. Dobra skończyłam xDD
    A no i teraz Saso dowiedział się o dzieciaku. No nieźle nieźle. Teraz masz ruszyć dupę i napisać szybciej ten rozdział czy jak. Bo jak nie to wbijam ci z Edgarem na chatę i u ciebie robimy melanż, a uwierz mi, to będzie straszne xDD
    P.s. jeszcze raz sory za spam.


    Do zobaczenia. ;*

    OdpowiedzUsuń