25 sty 2014

ROZDZIAŁ 10.


Czas mijał jak z bicza strzelił. Już był kwiecień, wszystko przeleciało w mgnieniu oka, ale nie wydarzyło się nic spektakularnego, imprezy, jak to u nich bywa odbywały się raz w miesiącu, ale tylko w pełnej grupie, pomiędzy sobą robili tylko mniejsze spotkania, ale na takich to się bardziej nawalili. W ten czas było późno, godzina dwudziesta druga, a Hidan szwendał się po mieście, oczywiście nie sam. Gdzieżby. Towarzyszyła mu Anayanna, która przyjechała do miasta w odwiedziny do Amane, ale skoro Hidan i tak nie ma planów to dlaczego miałby nie dołączyć?
Szarowłosy zabrał swoje kumpele do klubu, gdzie całe trio zaszalało. Postanowili wypróbować każdego drinka z menu, ale po trzech zaniechali temu planowi, bo w głowach natychmiast zaczynało wirować. Kto to widział tak mieszać… no, ale jak się to mówi jest ryzyko, jest zabawa. Zresztą, od początku byli świadomi posiadania mocnego kaca następnego dnia. W znakomitych humorach wyszli z klubu około drugiej nad ranem i przechadzali się  ciemnymi uliczkami stolicy. Trzeźwieli, a przynajmniej  starali się ogarnąć. W pewnej chwili minęli się z jedną czarnowłosą kobietą, idącą z inną laską. Hidan przyhamował kroku i odwrócił się do mijających kobiet. Jedna z nich także na niego spojrzała, ale bynajmniej nie podobał jej się zastany widok tej szpetnej mordy.
- No proszę, jaki ten świat mały, prawda Noriko to znaczy Pani Szmato – poprawił się Hidan, zagadując do brunetki. Jego towarzyszki przyglądały się tej konwersacji z zainteresowaniem.
- Mały? Przecież wiesz, że mieszkam w tym mieście, durniu – nie szczędziła mu obelg, skoro on też nie ma krzty szacunku do niej. jej koleżanka również się nie wtrącała w rozmowę.
- Co to za Pani Szmata? I dlaczego Pani? – dopytała Amane, krzywo się uśmiechając do kobiety. Samym wyglądem nie sprawiała dobrego wrażenia.
- Była Saso – odpowiedział Hidan.  – widzę, że orientację zmieniłaś, że też jakaś lesba cię chce – skrzywił się taksując ją wzrokiem. – przytyłaś, zbladłaś, zmarniałaś. Na twój widok pewnie nawet wibratory nie działają – zaśmiał się wrednie.
- To moja siostra, debilu – odparła, zakładając ręce na piersiach. – co do wibratorów to nie wiem, nie korzystam, jak ty. Najwyraźniej tobie się taka przykra rzecz przytrafiła, skoro ruszyłeś dupsko z domu i wyrwałeś jakieś dwie pijane niunie – stwierdziła z pogardą, patrząc na jego towarzyszki.
- Wypierdalaj od nas – prychnęła Ana.
- Niech on wypierdoli ode mnie – odrzekła, przerzucając w tył włosy.
- Masz jakiś problem? – przystawiła się do niej.
- Mnóstwo, ale to nie twój biznes – oznajmiła srogo. – skąd wziąłeś te panienki, z burdelu?
- Noriko… - upomniała szeptem jej siostra.
- Nie byliśmy u ciebie w domu – oznajmiła Anayanna.
- To ju koniec? Mam zacząć bić oklaski? – zakpiła, a ta się zaśmiała delikatnie.
- Wiesz, chętnie stoczyłabym z tobą intelektualny pojedynek, ale widzę, że jesteś bez broni.
- Auć – zadrwiła.
- Przykre, nawet wyglądem nie masz szans tego nadrobić… - Noriko podeszła do niej twardym krokiem, najwyraźniej uderzyła w czuły punkt. Zaczęła się przystawiać, a Ana już, już miała jej przyjebać, ale Hidan ją przytrzymał. – Puść, dawno jej chyba nikt nie wpierdolił, a ja chętnie to zrobię.
- Wyluzuj. Zazdrości po prostu – mruknął.
- Wypraszam sobie, mnóstwo facetów chce się ze mną umówić – prychnęła Watabe.
- Oczywiście, niskie ceny przyciągają mnóstwo klientów – zaszydziła Ana.
- Masz mnie za dziwkę?! – warknęła rozgniewana, nie lubiła doklejania do niej takiej etykietki.
- No na dziewice to ty nie wyglądasz – wzruszyła ramionami. Jej, gniewać się o taką pierdołę, jakoby była nieskalana seksem.
- I nią nie jest. Sasori to dymał – oznajmił Hidan. – na szczęście się rozstali.
- To ja z nim zerwałam, więc mnie nie wkurwiaj, bo zrobię ci na złość i go odzyskam – powiedziała pewna siebie. Szarowłosy się skrzywił, zrobiłaby to. Nie liczyłyby się uczucia Akasuny, byle mu dopiec.
- Szmata – syknął chłopak. Trochę jakby przystawiła go do muru tą wypowiedzią.
Postanowił zakończyć dyskusję z tą osobą, zerknął na jej siostrę. Nawet nie wiedział, że jakąś ma… i to w przeciwieństwie do niej ładną. Z taką Saso mógłby sę jebać, a nie…. chociaż, dobra, skumał, obrączka na serdecznym palcu. Okej, ciężko by mu było poderwać mężatkę – Saso, oczywiście, bo na Hidana każda przecież poleci.
- Przestań się tak na nią gapić – warknęła Noriko.
- Spoko, pewnie miałaś kompleksy, bo twoja siostrzyczka jest fajniejsza, niż ty… ale jednak ta sama rodzinka, więc nie skorzystam – mruknął uspokajająco.
- Noriko, wracajmy już. Naoki czeka – stwierdziła kobieta, nie zważając na wypowiedź Hidana. Znaczy było jej miło usłyszeć, że jest fajniejsza, ale to nie czas na zachwycanie się sobą.
- Dobra, chodźmy. Mam dość twojego marudzenia i ich towarzystwa…
- Chwila – wtrąciła Amane – Lubię Sasoriego i zrobię coś dla niego – oznajmiła i postąpiła kilka kroków w stronę Noriko. Brunetka uniosła brew w zapytaniu, a co tej lasce może chodzić? W jednej chwili, Amane wzięła zamach w ręce i strzeliła ją w twarz, aż się cofnęła.  – Och, kurwa, aż mnie dłoń zapiekła… znaczy, ekhm, lepiej już nie igraj z Akasuną, suko.
- Ty pieprzona lafiryndo – warknęła z zamiarem kontrataku, jednak siostra pociągnęła ją mocno w tył.
- Zostaw, wracamy do domu – rozkazała, mimo nastających protestów ze strony siostry. – zasłużyłaś sobie.
Odprowadzili wzrokiem, dwie kobiety, które właśnie chyba zaczęły jakąś sprzeczkę, ale nie wiele ich to interesowała. Amane zrobiła to, co chciała zrobić i była z tego cholernie dumna. Potem już kontynuowali swój spacerek, którego celem było odprowadzenie, przez Hidana, dziewczyn bezpiecznie do domu.

Było już późno, na dworze szalała burza, jednak to nie przeszkadzało pewnemu blondwłosemu, mieszkającym w jednym z wieżowców stolicy, osobnikowi, który siedział sobie przed komputerem i nakurwiał w klawisze klawiatury, by dokończyć zadaną pracę na studiach inżynierskich. Co prawda, dopiero mu ją zadano, termin jest na za tydzień, ale co z tego, będzie miał święty spokój i więcej czasu na spotkania z kumplami.
Dobrze, że jeszcze tylko te trzy miesiące do końca roku, bo już ma dość. Jak on mógł narzekać na liceum? W porównaniu do tego co się teraz musi uczyć to pikuś. Jakby się wrócił, to byłby wręcz prymusem – zdecydowanie! Ale wtedy mu się nie chciało… wszystkim się nie chciało… teraz taka matura, to forma kolokwium na uczelniach. Z tą różnicą, że kolokwia mają dość często. Wróciłby się do szkoły średniej, by przypomnieć sobie te luzy, które wtedy mógł zaznać. Eh, człowiek docenia wszystko stanowczo za późno.
Wraz z wybiciem godziny dwudziestej drugiej zero osiem, prąd zgasł, zapadła ciemność. Deidara wpatrywał się zdezorientowany w czarny monitor swojego komputera. Co się stało…? Jak do tego doszło…? Jak mogło…?
- Nie zapisałem! – wydarł się rozpaczliwie i przyłożył głową w blat biurka. Podła złośliwość losu. – Kurwa… - stęknął, podciągając pod nosem. – dlaczego…? Już nigdy nie zrobię czegoś od razu! Wszystko będę zostawiał na ostatnią chwilę, kumasz? – krzyczał do swojej książki, która pomagała w pojmowaniu projektowania różnych konstrukcji budowlanych, na wypadek trzęsień ziemi. – Bo sztuka to chwila! Nigdy już nie odstąpię od tej zasady! Nigdy, nigdy, nigdy – odrzucił książkę na biurko, wtedy drzwi jego pokoju się otworzyły.
- Deidara, uspokój się – skarciła go matka. Olał jej wywód, ona nie rozumie…
Przewróciła oczami i z powrotem zamknęła drzwi, pozostawiając syna z leniwą, a jednocześnie wkurwioną pozycją na obrotowym fotelu przy biurku. Oddychał miarowo, próbując się trochę uspokoić, może w telewizji poleci coś fajnego to się odstresuje.
- Argh! Prąd… mózgu. What. The. Fuck? – skarcił sam siebie. W dzisiejszych czasach życie bez tych wszystkich elektronicznych sprzętów jest takie trudne. Oparł się czołem o szybę w oknie, obserwując kapiący z nieba deszcz, któremu od czasu do czasu towarzyszyły błyski.
Położył się na łóżku, a właściwie opadł na nie znudzony. Oby word zapisał sam jego pracę, tak się przecież starał no… eh, wyjął z kieszeni swoją komórkę, na szczęście ten mechanizm go nie zawiedzie. Trochę późno… dzisiaj poniedziałek, idealnie. Przecież Sasori ma jutro wolne w szkole, ale… jaką on ma zmianę w pracy, hmm. No chuj, najwyżej go opierdoli, że dzwoni w czasie roboty. Pierwszy sygnał, drugi sygnał…
- Siema Słońce, co tam? – mruknął rozmówca, och czyli już po pracy, humorek dopisuje, aby jeden szczęśliwy, chociaż to on powinien taki być. Życie jest nie fair.
- Cześć Misiek. Prądu nie mam… - stęknął blondyn.
- Lipa – odrzekł chłopak beznamiętnie, no kurwa, postaraj się czopie. Nie dzwoni byś go dołował.
- Żebyś wiedział. Pisałem pracę na studia i nagle PYK zapadła ciemność… jakaś kurwa egipska, trafiła we mnie jakaś plaga. Miałem piętnaście stron tych jebanych literek, piętnaście kumasz… czcionką dziesięć na arialu…
- Straszne – odparł, ale chyba śmiał się pod nosem. – mówiłem ci byś sobie kupił laptop, bateria by cię jeszcze ratowała – stwierdził, a Dei jedynie mruknął coś niewyraźnie. – mogę ci sprzedać mój.
- Ten co Hidan ci ostatnio oblał wódką? – zapytał śmiejąc się na wspomnienie tej sytuacji.
- Taa „ochrzcił go” jak to powiedział – zacytował również się śmiejąc. No był wkurwiony, naturalnie, ale no… wytłumaczenie z chrztem było śmieszne. Tak bardzo, że przelało szale goryczy.
- To wiesz, nie chce. Mój ateizm mi zabrania – stwierdził pogodnie, no przecież by nie kupił zepsutej rzeczy. Sasori jednak nie odpuszczał i proponował zniżki, raty i inne duperele. – za kogo ty mnie masz? Jestem blondynem, ale nie idiotą – warknął, na co ten parsknął śmiechem. A w dupie go ma… - co robisz?
- Szykuje się do wzięcia prysznica – oznajmił kuszącym głosem. Heh prowokujesz do wydurniania Akasuna? Przyjmuje wyzwanie, w końcu po zerwaniu z Noriko wracasz do formy. – więc będę już kończył…
- Nie! – zatrzymał go Deidara. – Szykuj się i mów mi co robisz… ze szczegółami – powiedział chytrze, a co! Taki seks telefon. No nudzi mu się to co ma robić. Rozmówca parsknął śmiechem.
- O rany, serio Dei? – zapytał swobodnie. Blondyn potwierdzał swoje zdanie i rozkazał mu zaczynać. Jego kąciki ust drżały od śmiechu, to będzie piękne. – Dobra, zaczy… - przerwał przez nagłe parsknięcie, blondyn mu zawtórował. Są jebnięci. – przepraszam.
- Spoko – mruknął, no przecież mu się nie dziwi. Sam się teraz szczerzy już nawet nie kontrolowanie.
- No to, jestem w łazience, opieram się o zlew i patrzę w swoje odbicie w lustrze. Ustawiam telefon na głośno-mówiący – zaczął ciut sztywno, chciał się rozluźnić, by rozmowa była fajniejsza. – prawą ręką sięgam do zamka bluzy, rozpinam powoli – przyłożył telefon do tej czynności, by mógł usłyszeć znacznie bardziej ten kuszący odgłos.
- Uuuaaa – wymruczał blondyn, robiąc sobie pociesznego facepalm’a.
- Zdejmuję czarny materiał z ramion, który bezwiednie ląduje na niebieskich, chłodnych kafelkach podłogowych. Teraz przymierzam się do bluzki, czarnej z białym napisem „sztuka to wieczne piękno”.
- A-Akasuna! Niszczysz cały efekt tą gównianą wypowiedzią – warknął, no kurwa jak o tym będzie pierdolił to on tu zaśnie! Te koszule trzeba mu spalić, oddać w ofierze.
- Dobra, Słońce. Wyluzuj – wymruczał do niego, śmiejąc się pod nosem. On się tak śmiesznie wścieka. – słuchaj… krzyżuję ręce na końcach bluzki i pociągam ją do góry…
- Mmm…
- … eksponuje swoje mięśnie brzucha, a potem całą klatę, zdejmując bluzkę przez głowę. Naprężam swoje mięśnie ramion, zataczając nimi do tyłu, przez co znacznie się prostuję i uwydatniam swoje łopatki.
- Och… już ściągam spodnie – oznajmił Deidara, oczywiście dla jaj. Zaśmiali się razem.
- Za resztę musiałbyś zapłacić. Narka Słoneczko – stwierdził brutalnie i posłał mu buziaczka, rozłączając się z rozmowy.
- C-Co? Saso, serio? – wołał zszokowany. – Jak mogłeś… rude jest kurwa wredne - warknął do słuchawki, choć połączenie było już zakończone.
Odłożył komórkę na półkę i wraz z tą chwilą powrócił prąd. Od razu dobił do komputera, sprawdzając swoją pracę. Włączył worda i…i… „czy chcesz odzyskać ostatni dokument?” TAK, KURWA TAK! Świat stał się piękny, taki bardzo piękny! Ja pierdole! Fuck yeah! Epic win! I tak, kurwa dalej.

Końcem wakacji dla większości zwykłych uczniów szkół średnich, wiele rodzin zaczynało wracać z kilkutygodniowych wczasów, bądź po prostu z jakiejś wcześniejszej wycieczki. Tak też jechał Itachi wraz z Sasuke, musiał go podwieźć do księgarni, by nakupował sobie i przy okazji swojemu koledze, podręczniki
do szkoły. Niby się nie zgadzał by wyręczać przyjaciela, ale… Naruto i biblioteka, dwa nijak pasujące do siebie słowa. Itachi stał w korku, a potem zwykle na czerwonych światłach, które jakby zmówiły się, by świecić, kiedy on jedzie, gdy już wracali do domu, tracił cenne minuty swojego życia, a wszystko przez mamę. Gdyby się nie wtrąciła, Sasuke pojechałby godnym jakimś godnym jego osoby środkiem transportu… chociaż nie, autobusy to i tak dla niego za dużo.
Westchnął ciężko i załączył własną płytę w radiu. Dzisiaj w typowych stacjach nie puszczają czegoś fajnego, a coś fajnego nie jest na topie. Żałosne, tylko jakieś Biebery, 1D i inne takie. Spojrzał na brata, ciągle ślącego, gdzieś smsy.
- Kupiłeś coś poza podręcznikami? – zagadał. Musiał, nudziło mu się.
- Nie.
I znowu nastała cisza, zagłuszana jedynie piosenkami klasycznego rocka. Nie wszyscy takowego lubią, na przykład Sasuke. Strasznie w nim zamulają. Takie piosenki to do spania się nadają.
- Nie masz żadnych mocniejszych kawałków? – zapytał w końcu. – Czegoś na czasie.
- Te kawałki nigdy nie umierają – odparł dumnie.
- Nie filozofuj, puść coś z tych czasów… Green Day na przykład – bąknął Sasuke. Starszy z braci westchnął męczeńsko, rock z tych czasów też jest niezły, ale… - a nie, takie coś.
- COŚ?! – warknął oburzony, nie no, kurwa, przesadził. Odblokował zamki z drzwi. – Wypad z samochody ty impertynencie!
- Zwariowałeś…?
- Nie. Nie będę woził nikogo, kto nie szanuje takich gwiazd, jak Pin Floyd, Led Zeppelin, AC/DC, Queen, The Beatles czy Nirvana…!
- Nirvana i Beatlesi są akurat spoko – przerwał wywód brata.
- Chwała Bogu, że chociaż tyle – złapał się teatralnie za serce, wypuszczając z siebie powietrze. – ale kara musi być, wracasz pieszo do do…
Dalszą wypowiedź przerwało nagłe zderzenie samochodu do Uchihów. Jakiś granatowy samochód dobił do tylnego boku od strony kierowcy. Nie narobił jakiejś wielkiej szkody, ale samo nagłe szarpnięcie pasażerów wiele dało. Poduszki powietrzne zadziałały, a oni sami nie stracili przytomności. Itachi jęknął zszokowany, drzwi z jego strony się otworzy od zewnętrznej strony. Przechodnie, którzy byli także świadkami wypadku od razu rzucili się w pomoc. Wezwali już policję i karetkę, o której nawet nie pomyślał. Taki szok. Podszedł do niego Sasuke, trzymając przy głowie chusteczkę higieniczną. Okazało się, że przypierniczył głową w szybę, lekko ją stłuczając.
Nakazał bratu usiąść w samochodzie, kto wie co może z tego wyniknąć. Podszedł do sprawcy wypadku, który już był zastraszany odpowiedzialnością przez ludzi. Był to jakiś młody chłopak, pewnie świeżo po otrzymaniu prawa jazdy. Co za głupie społeczeństwo…
- Przepraszam pana, sądziłem, że się zdążę zatrzymać…
- Panie, jechał pan jak wariat i dopiero cztery metry przed nimi hamował – zawołał jeden ze świadków z oburzeniem.
- Gdyby pan zaczął skręcać na bok to pewnie, by tego uniknął – wtrącił jeszcze jeden, zwracając się do Itachiego. Jednak nie z zamiarem zwalenia winy na niego, a z uświadomieniem możliwości.
- Niestety nic nie widziałem. Brat mnie trochę zagadał… - tłumaczył Uchiha.
- Brat? Myślałam, że to pana syn – oznajmiła kobieta. Że co?! No na pewno! Jego dzieci będą szanować jego zdanie… i będą ładniejsze! O wiele!
- Ale to na szczęście tylko brat – odrzekł.
- To… - zaczął winowajca tego wszystkiego. – wymieniamy się polisami? – Itachi zmarszczył czoło. No co to ma być? Koleś doprowadza do wypadku, trochę skasował mu tył, jego tam nic nie boli, ale Sasuke jest jakoś tam ranny, oczywiście bardziej martwi się jednak o samochód.
- Pan sobie jaja robi? Jest pan świadom co się stało?
- No… zdarza się przecież… - zarówno Itachi, jak i świadkowie wypadku byli zszokowani tą obojętnością. Doprawdy, chyba nie za bardzo wiedział, co zrobił źle. – wymieniamy?
- Panie, sp… spadaj pan – poprawił się, mimo sytuacji, chyba lepiej powstrzymać się teraz od obelg.
Wrócił do swojego samochodu i czekał na przyjazd karetki i policji. Dwóch mężczyzn zostało wraz z nimi, by o wszystkim zaświadczyć. Oparł się o otwarte drzwi samochodu, na jego siedzeniu był Sasuke.
- Ręka mnie jeszcze napierdala…
- Ej, zamknij się. Jak klniesz, to wina zawsze spada na mnie. Poczekaj sobie z tym do pełnoletności – bąknął Itachi, całkowicie ignorując jego uwagę.
- Dobrze, a więc jeszcze mnie boli ręka.
- Taka kara za niedocenienie klasyki – uśmiechnął się krzywo. Czego on oczekiwał? Że go pocieszy…? Chyba go cycki swędzą. No i nie jest lekarzem, aby mu pomóc.
Po kilku minutach na miejsce dotarła karetka i policja. Zajęli się najpierw przesłuchiwaniem świadków, więc mogli się udać wpierw do ratowników. Akurat jednym z tych ratowników był Sasori, no to oczywiście podeszli do niego. Nie ma to, jak znajomości.
- Hej Akasuna – przywitał się Itachi, czerwono włosy obejrzał się przez ramię w kierunku znajomego głosu.
- Uchiha? Ty jesteś tym poszkodowanym? – zapytał szczerze zaskoczony.
- Ano… ale mnie tam nic nie boli tylko jego – wskazał na młodszego brata.
- I tak, obu was muszę obejrzeć.
Na pierwszy ogień poszedł Sasuke, nakazał mu usiąść na kozetce w karetce i zaczął mu opatrywać głowę. Od razu mógł stwierdzić, że pojedzie do szpitala. Muszą mu zrobić dokładniejszą tomografię głowy i no… na bank tam z tydzień poleży. Na rękach miał ubrane sterylne rękawiczki i przykładał mu, szczypiącą go, gazę do rany.
- Ała! Boli! – warknął Sasuke, cofając głowę.
- Ma boleć – powiedział beznamiętnie i zaczął dociskać to ciut mocniej. Nie będzie gówniarz na niego wrzeszczał, niech docenia, że ktoś mu w ogóle pomaga.
- Ała – syknął kolejny raz.
- Beksa lala – prychnął Itachi na widok żałości swojego brata. I oni są rodzeństwem… co za wstyd.
- Zamknij ryj! – warknął Sasuke.
Żeby nie doprowadzić do większej kłótni rodzeństwa Uchiha, Sasori zmienił temat, pytając, jak do tego wszystkiego doszło. Nakładał młodemu opatrunek i wysłuchiwał przekleństw na temat tego kretyna, samem trudno było uwierzyć, że koleś nic sobie z tego nie zrobił i chciał wymienić się polisami, czyli bez wzywania policji, karetki i w ogóle bez poniesienia żadnej odpowiedzialności.
- Ręka też mnie boli… jakbyś chciał wiedzieć - fuknął Sasuke, gdy ten zakładał Itachiemu kołnierz ortopedyczny.
- Zaraz – odrzekł krótko i obojętnie, ale taki nie był. Po prostu miał złożyć zeznania, a nie wypuści go z pojazdu bez chwilowego zabezpieczenia. – dobra, możesz iść.
- Dzięki, to ja zadzwonię do rodziców i spotkamy się w szpitalu, Sasuke.
- Spoko – mruknął brunet, zostając sam na sam z Sasorim. – sprawdzisz mi rękę?
- Która? – zapytał, siadając naprzeciwko niego.
Pogotowie jechało z powrotem do szpitala, nie na sygnale, bo nikt nie umierał. Uchiha wystawił do niego prawą rękę z cichym jęknięciem, pochwycił ją zaczynając sprawdzać czuciowo czy jakaś kość się nie wybiła. To na szczęście nie to. Spuścił mu kończynę w dół, gdzie czuł najmniejszy ból. Zaczął podnosić mu ją wolno do góry, a gdzieś w połowie jęknął głośno. Chwycił ramienia, zaciskając mocno oczy.
- Boli? – dopytał Akasuna.
- Jeszcze pytasz, durniu?! – warknął, robi mu ciota na złość…
- Wydzierasz się, jakby cię ze skóry obdzierano, to tylko kontrolne badanie.
- Poskarżę się twojemu szefowi – zagroził mu.
- W porządku – wzruszył ramionami. Sasuke zamilkł, sądził, że ta groźba nauczy go pokory i odnoszenia się do niego z większym współczuciem, ale na Pana-Mam-Wyjebane nic nie działa. – Masz zdaję się, pękniętą kość, ale dokładniej dowiesz się na prześwietleniu.
Skinął lekko głową na znak, że rozumie. Sasori obwiązał mu bandaż wokół kończyny i szyi, by nic większego nie dorobił. Wypytał jeszcze o głowę, ale nic go nie bolało, czuł jedynie zmęczenie. Po kilku minutach dostarczyli go na oddział, gdzie się nim zajmą. Zostawił go samemu sobie i ruszył z powrotem do kantorku przeznaczonym dla ratowników.
Rodzice Sasuke, a właściwie tylko jego mama, po usłyszeniu wiadomości od Itachiego, natychmiast pojechali do swojego dziecka. Mikoto, widząc te wszystkie opatrunki na ciele syna o mało co nie zemdlała. Natychmiast wypytała syna o szczegóły, gdyż Itach nie mógł rozgadywać się przez telefon.
- I co się potem stało?
- Mamo… nic. Przewieźli mnie do szpitala, zrobili prześwietlenie ręki i teraz czekam – oznajmił Sasuke, miał jej już dość. Kobiety to wszystko muszą wiedzieć. Irytujące.
- Ręka? Boli cię? – ścisnęła z troską kończynę syna.
- Fak… - syknął. – tak boli, weź nie dotykaj…
- Z szacunkiem do matki gówniarzu – mruknęła wyniośle. Martwi się, a ten nią jeszcze chcę rozporządzać, za dużo sobie pozwala. – Co ci jest?
- Nie wiem! Kur…de, nie wiem! Kumpel Itachiego powiedział, że mam pękniętą kość, ale czekam na wyniki! Powtarzam ci to już piąty raz! – warczał na matkę, po co tu przyjeżdżała? Nie dość, że sama się denerwuje to jeszcze i jego, a to on powinien. Sam.
- Nie tym tonem, młody człowieku – skarciła go matka, a on się skrzywił. Nie lubł gdy mówiła do niego, jak do smarkacza. Ma już szesnaście lat. – Przyjaciel Itachiego czyli Sasori?
- Nie, Pinokio… no przecież, że Sasori. On tutaj pracuję – wytłumaczył zniecierpliwiony.
- Jeszcze jedna taka uwaga i będzie z tobą krucho – ostrzegła go, unosząc palec wskazujący. – wyprostuj się, lekarz idzie.
Uśmiechnęła się do zbliżającego się mężczyzny i od razu przeszła do szczegółowych pytań o syna. Wspomniała, że przechodzi okres dojrzewania, niedawno miał mutacje głosu i teraz się buntuje. Objęła go ramieniem, a on westchnął ciężko. Niech jeszcze opowie lekarzowi, na co chorował w dzieciństwie, na co był szczepiony… na szczęście, aż tak rozgadana nie była. Lekarz wytłumaczył, że jeszcze mu zrrobią tomografie głowy na wszelki wypadek, a co do ręki… przewinął kilka kartek w ręce.
- Masz pękniętą kość, chłopczyku.
- Chłopczyku?!
- Pęknięta? To tak, jak powiedział Sasori. Żeby tak bez żadnych badań trafić w dziesiątkę, jaki on mądry – pochwaliła go Mikoto.
- Mówi pani o Sasorim Akasunie? – dopytał lekarz.
- Tak! Powinniście dać mu podwyżkę – oświadczyła z uśmiechem.
- Zastanowimy się.
- Ekhm! Chyba była mowa o mnie – przypomniał Sasuke, no przecież jego istnienie jest bardzo ważne, tym bardziej, jako pacjenta w szpitalu. Powinien być tam oczkiem w głowie.
Mikoto spojrzała krzywo na syna, zachowuję się jak jakiś pępek świata. Jednak dorośli dostosowali się do wymogów chłopaka i zajęli się jego stanem zdrowia.

Koniec tygodnia, koniec porannej zmiany i koniec pracy, weekend! Boże, jak on go teraz pragnął, za czasów szkoły nie był za tym taki stęskniony. W wakacje chciałby wakacje, a musi jeszcze zapierdalać do roboty. Zmienił swoje ubranie z roboczego na codzienne i wyszedł z szatni, niechcący zderzając się ze swoim kolegą. Pseudo kolegą. Na szczęście nie uraczyli się żadnymi miłymi i nie, powitaniami. W ogóle nic do siebie nie powiedzieli, dzięki temu, dzień stał się lepszy.
- Hej… ty tam – zawołał czerwonowłosego, mężczyzna w białym kitlu. Kurna, jego szef, no to trzeba się zachować i nie zrobić sobie siary. – zawołaj mi do gabinetu Sasoriego Akasunę – nakazał, a on zdębiał. Jak się przyzna, że to on to zrobi z niego głupka, ale jak nic nie zrobi też go wkurwi.
- To chyba ja – odrzekł i ugryzł się w język, po cholerę dodał to sarkastyczne chyba… - to znaczy, na pewno – poprawił się, ale to też brzmiało idiotycznie… powinien urodzić się niemy.
- Jak nie jesteś pewny to sprawdź w dowodzie – odgryzł się ironicznie. – jak nim jesteś to zapraszam do siebie, a jak nie to znajdź go i do mnie przyprowadź – rzucił do niego i udał się do prywatnego pomieszczenia.
Bez zastanowienia, ruszył za mężczyzną. No głupio wyszło, taka gadka o tożsamości na przełamanie lodów… oby miał dystans i się o taką pierdołę nie obrażał. Usiadł sobie na krześle przed jego biurkiem, jak nakazał gestem ręki. Denerwował się, w końcu nie codziennie jest się wzywanym przez samego pracodawcę. W końcu zabrał głos i wspominał wszystkie jego pomyślne akcje ratownicze, wzorowy kontakt z pacjentami i ogólne dobre sprawowanie w zawodzie.
- … a teraz do rzeczy – przeszedł z sztywnego tonu na bardziej swobodny.- chciałbym cię awansować na pielęgniarza w szpitalu. Dużo ludzi cię chwali i myślę, że dobrze ci zrobi, rozwijanie umiejętności. Przyjmujesz tą ofertę?
- Dostaję awans? – dopytał dla pewności.
- To na razie propozycja, musisz się zgodzić – mruknął doktor, układają jakiś plik kartek na inny stos. – możesz sobie to jeszcze przemyśleć, a za tydzień dasz mi odpowiedź.
- Nie. Oczywiście, że się zgadzam – odrzekł Sasori.
- Świetnie.
Pracodawca Akasuny, wytłumaczył mu po krótce, na czym polegać będzie jego praca. Już wiedział, że nie będzie łatwo. Trzeba mieć mnóstwo cierpliwości, miłego usposobienia i cóż, będzie o wiele więcej ruchu. Praca nie będzie zależna od przyjęcia telefonicznego wezwania. Ale miesięczne wynagrodzenie go zmotywuje.
- Ale moje studia raczej nie będą kompatybilne z godzinami pracy – przypomniał o szkole. Ona właśnie mu przeszkadza w poszerzaniu wiedzy w praktyce.
- Twoja nowa szefowa wszystko z tobą ustali.
- Szefowa? – kobieta? Przejebane… może można się jeszcze wycofać…?
- Tak, jakiś problem? – zapytał, uśmiechając się przenikliwie.
- Żaden…
Zakończył i za pozwoleniem opuścił gabinet. Po drodze znowu natknął się na Hideo. Jedno dobre, że nie będzie musiał oglądać jego mordy. Dostał awans… no to trzeba to oblać, ale może w najbliższym gronie…? Wyciągnął telefon i zadzwonił do blondwłosego przyjaciela.

Zaczął się pierwszy września, ptaki za oknem wesoło ćwierkały pod wpływem jasnego słońca i przejrzystego nieba. Jedynie kilka obłoków przesuwało się ospale po niebie, Sasori siedział sobie leniwie na kanapie z laptopem przy stole i już zaczynał pisać różne wypracowania, które mogą przydać się na studiach. Choć do października daleko, potem mógł sobie pozwolić na więcej luzu, a wobec pracy to jednak nie łatwe. Teraz jednak ma odrobine lżej, gdy jest singlem. Ile to już minęło od ostatniego związku, jakieś piętnaście miesięcy, przyzna, że jakoś mu z tym dobrze. Wszyscy są teraz zadowoleni. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi, kątem oka spojrzał na prawy dolny róg ekranu swojego telefonu, gdzie widniała godzina. Dziewiąta dwanaście, nikogo się nie spodziewał, wątpił czy ktokolwiek z jego znajomych wstał tak wcześnie z łóżka.
Wstał z kanapy i przeszedł przez jej oparcie, nie miał butów, więc nie obawiał się, że ją pobrudzi czy coś. Poprawił swoją koszule, by jakoś wyglądać i odblokował górny zamek w drzwiach. Jakieś dwa kroki od nich ujrzał osobę, na której widok oniemiał. Nie spodziewał się, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Watabe Noriko… nie zmieniła się nadto, czarne i proste włosy, teraz spięte na spince, więc nie mógł ocenić długości, nabrała wagi, która dodała jej kształtów w jak najkorzystniejszych miejscach, rozpoznanie jej nie było jakoś specjalnie trudne.
- Cześć Sasori – przywitała się swoim spokojnym i delikatnym głosem, takim jaki kochał. Zdjęła swoje okulary przeciwsłoneczne i ułożyła na swoich idealnie zaczesanych, miękkich włosach. – możemy porozmawiać?
- Tak… jasne, wejdź – zaprosił dziewczynę do środka i nie patrząc na nią, wszedł do salonu. Dobrze, że posprzątał… znaczy się, mózgu co ty odpierdalasz? Skarcił się w myślach za te uwagę. Jednak prawda była taka, że zależało mu na tym, co myśli, mimo że usilnie to od siebie odpierał. – Co ty tu… - zaczął lecz gdy się do niej odwrócił, zamarł. Brunetka trzymała w ręku siodełko, na którym grzecznie spało jakieś niemowlę.
Położyła go na podłodze, posyłając dziecku beznamiętne spojrzenie, następnie przeniosła wzrok na Akasunę. Jego myśli się jakby rozdwoiły, przyznał przed sobą, że sądził iż chce do niego wrócić i był z tego dziwnie zadowolony, bo… chyba jednak też tego chciał, choć niedawno był kompletnie innej myśli, ale teraz… widząc to dziecko, poczuł się źle. Noriko ma dziecko, założyła rodzinę, w której jest pewnie szczęśliwa… sęk w tym, że on nie jest jej częścią.
- Przyszłam tu, bo… - zaczęła chcąc odpowiedzieć na niedokończone pytanie, które potrafiła odgadnąć.
- Masz dziecko? – zapytał, wypalił, ta odpowiedź liczyła się dla niego bardziej. W głowie tłamsiły się różnorakie myśli, że to jakiś siostrzeniec, dzieciak, którym się zajmuje. Wszystko, byleby nie jej potomek.
- Raczej mamy – poprawiła, co lekko nie ogarniał. Widząc jego zdezorientowaną minę, wyjęła z kieszeni swojej długiej czarnej narzuty jakiś dokument. – to nasz syn.



DATA
01.02.2014

OD AUTORKI
Od razu mówię - miałam lenia, nie chciało mi się tego sprawdzać xD
No Amane, jeśli to czytasz to wepchnęłam cię do opo i sprawiłam, że pizdłaś Noriko :3 tak, jak sobie tego życzyłaś XD No to, jak widać, Naoś wkracza i rozpocznie się chaos xD mam nadzieję utrzymać humor w opowiadaniu, ale ju mówię, że powagi też nie zabraknie ;) skoro do tej pory się podobało to wytrzymacie jeszcze z 50 rozdziałów :P Dziękuję wam za czytanie, obserwowanie, komentowanie, a nawet wyświetlanie bloga, jesteście THE BEST :D
A co do zaległości, zacznę wszystko nadrabiać. Obiecuję, ogarnę się! ;*
 i przeczytam tam, gdzie jeszcze mnie nie ma, a powinnam być xD ;*
See Ya ;* Podrawiam ;)

17 komentarzy:

  1. Soli! Dlaczego przerwałaś w takim momencie?! Dlaczego?! Ranisz ;_;. Stwierdzam, że następny rozdział będzie najlepszym rozdziałem... i będę musiała na niego czekać cały tydzień! Kobieto, czy ty masz serce? Dobra, koniec tych pretensji xd.
    Spokojna Noriko? Czegoś takiego się nie spodziewałam. Pewnie jest taka ze zmęczenia ;_;. Nie wiem dlaczego, ale ją teraz polubiłam. Trochę głupio, że dostała po ryju, mimo tego, że jej się należało. Deidara... jest...dziwny? Mogła mu się nie zapisać ta praca :D. Saso chamsko zakonczył z nim rozmowę. Dobrze mu tak xd . Szkoda, że nie pojawił się Naruto ;_; . Mam nadzieję, że gdzieś go tam wciśniesz :> Saso dostał awans i nie rozwinęłaś jak to uczcił :C
    Hidan ochrzcił laptopa wódką? Co on ma w tym mózgu??? ( Soli, proszę nie odpowiadaj, to pytanie retoryczne ;_;)
    Zapomniałam napisać, że rozdział super ;_;. No to już wiesz xd.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie w takim momencie było zamierzone już od początku xD Mam serce! Leży w lodówce xD
      Nie, nie żałuj Notiko, przecież to kawał suki :P
      Deidara jest fajny, uwielbiam go w mojej wersji xD
      Naruto...? No może kiedyś go wcisnę, na chwilę ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. A więc i ja przybywam z komentarzem.
    Co by tu powiedzieć oprócz tego, że jak notkę czytałam o bodajże 1:30, bo ktoś mądry , postanowił iż będzie pilnować kominka. Tak, tak... Moja logika nie zna granic. Ale mniejsza. Tylko jak to czytałam, to o mało nie zadławiłam się śmiechem. A uwierz mi, jeśli bym kogoś obudziła to szlaban murowany. Dobra a teraz ja powrócę może do rozdziału.
    Cóż... Normalna i Noriko? Osobno jedno się lubi a drugie nie. Lecz razem, to aż gały bolą od samego patrzenia. Brawo Amane. Masz ode mnie wielkiego buziaka w policzek. Szkoda, że nie mogłam tego też zrobić. Hidan już ma zamiar poderwać siostrę Noriko? Przepraszam, dla Sasora. I to mężatkę.... Naoki! Moje maleństwo! Wreście pojawiła się nasza kochana rodzinka! Brakuje jedynie mamusi... Sasori to było do ciebie. Ale nie martw się! Niebawem znajdziesz swą wymażoną kobietę.
    Itachi. Nic ci się na szczęście nie stało. Tylko jaka szkoda iż Sasuke żyje. Soli mogłaś go bardziej oszpecić jeśli to byłoby możliwe.
    Deidara kup sobie lapka! I co za zbok! Pedofil! A Saso to prostytutka LoL
    Teraz pojawi się pani opiekunka do dziecka :D Ale jakiego? Bo chcę stwierdzić iż Miyuki będzie miała dwóch bachorów o imionach Sasori i Naoki do opieki.
    No ja czekam na next'a i życzę dużo weny
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie czytaj tego opowiadania tak późno... :<
      Nie no, Hidan jej nie poderwie, ze względu na pokrewieństwo z potworem :P
      Nie, oszpecenie Sasuke nie jest w moich planach xd
      Pedofil...? Co...? xD
      Nie, nie pojawi się tak szybko xD

      Usuń
  3. Hejka.
    Świetny rozdział! Jesteś okrutna, że przerywasz w takim momencie... Ale i tak kocham to co piszesz. Najbardziej rozwaliła mnie rozmowa Deidary z Sasorim... W ogóle cały występ blondyna w tym rozdziale... we wszystkich rozdziałach :) Świetnie są opisane. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak mi miło, gdy czytam takie słowa, dziękuję :)
      a będzie więcej takich scen między nimi, bo uwielbiam je pisać xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Jak zwykle kulturalna wymiana zdań między Hidanem, a Noriko :3 Teraz jeszcze dołączyły się Ana i Amane, no i brawo.
    Ciekawe dlaczego Noriko zdecydowała się powiedzieć Sasoriemu o dziecku akurat teraz. Całą ciążę milczała, a tu nagle przychodzi do Akasuny z dzieckiem i dokumentem. Dobrze, że wzięła przynajmniej te papiery, bo Sasori mógłby nie uwierzyć ;_;
    Biedny, biedny Deidara... ale przynajmniej rozmowa z Sasorim pocieszająca <3
    "Za resztę musiałbyś zapłacić. Narka Słoneczko" :D
    I teraz każesz mi czekać na kolejną sobotę urywając w takim momencie?! Zła kobieto :c
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, bardzo pocieszająca i w ogóle xD
      Noriko, no cóż jej nie idzie łatwo zrozumieć, taki typ kobiety :P
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Huehuehue ♥ no i widzę, że spełniałaś moje marzenia :D zwyzywałam Noriko.. prawie jej przyjebałam.. Hidan odprowadził mnie do domu.. ach życie jest piękne!
    'Na twój widok pewnie nawet wibratory nie działają' - ahahahahahahahhahaha no błagam! <3
    Ale z drugiej strony jesteś też okrutna.. Jak możesz wstawiać takiego SasoDeica, kiedy nie masz zamiaru utworzyć z nich realnego paringu?! No weź.. łamiesz mi serce xD
    Heeee Sasuke jaki lecz ;__; No na miejscu Mikoto to bym poprosiła lekarzy o interwencje.. może nie za późno na aborcje? W każdym razie przynajmniej dzięki niemu trochę Saso dostał awans! Chociaż.. pielęgniarz? To trochę jak steward xD Ale dobra, przecież nie może od razu zostać głównodowodzącym szpitala i wgl xd No ale też dochodzi teraz Naoki, to ja nie wiem jak on pogodzi dzieciaka, studia i prace.. hm zobaczymy.
    Jej, w końcu ten moment! Jestem ciekawa reakcji Sasoriego jak już wyjdzie z szoku..

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę cię bardzo, jak masz jakieś życzenie to mów ;D
      No, bo dla mnie oni są zajebiści, jak jest to w formie żartu inaczej już nie :<
      Nie no Mikoto akceptuje inność swojego syna xD
      No będzie cieżko mu pogodzić, ale teraz jest na trzecim roku a ma pięć xD
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Powitać ^^
    Dobra to zaczynam pisać :P Nroiko -_- Jak ja nie cierpię tej suki... no kurde jak ja jej nie lubię, no ale kij, jak już se żyje to niech se tam żyje. bardzo się ucieszyłam jak Amente dała jej po ryjcu hehe :P Niech ma za swoje xP Hahahaha Deidara jaki lamus, nie zapisał no! Ale przynajmniej odzyskał plik i jaka radość:P Zresztą pewnie każdy tak by się cieszył w takim momencie ;p No i znów o tej ulotnej sztuce pierdoli xD Ten to ma jakąś obsesje chyba. W ogóle ta rozmowa Deidary z Sasorim przez telefon hehe funny :D Tak się momentami zastanawiam czy oni nie są jakimiś krypto gejami, no bo te ich żarty xDD Sasuke się nie zna na muzyce niech spierdala xD nie no żart. O gustach się nie dyskutuje, czego Itachi chyba nie wie hehe, ale co tam xP No i ten wypadek O.o i ten gościu co w nich wjechał O.o i ranny Sasuke i Samochód :O Czemu Sasuke jest tak nie miły >.< Jaki fajer... I jak jeszcze do matki pyskuje, taki wredny dzieciak -_-' Eh, szkoda słów. Ale może to tylko wiek dojrzewania, tak jak mówiła Mikoto ^^ A jak nie i tak zostanie mu na zawsze... to przejebane o.o Saso dostał awans <3 No kto by nie przyjął propozycji awansu i zarabiania więcej kasy xDD No chyba że komuś dane stanowisko by nie pasowało.. ;P No i przylazłą Norkio w łaskę >,< Biedny Naoki co on ma za matkę :O Jak ja się cieszę, że będzie wychowywał go Sasori, a nie ta żmija. Do tego strasznie szkoda mi Sasoriego.... gdzieś tam w głębi serca wciąż ją kocha a ona nie odwzajemnia tej miłości i to jest przykre T-T.
    Zarąbisty rozdział :) Czekam jak zwykle na kolejny ^^ 50 rozdziałów Wooow !!! Podziwiam! :D To dobra nowina, będzie co czytać :D Pozdrawiam i życzę dużo dużo dużo Weny na te wszystkie Pięćdziesiąt rozdziałów, a nawet i jeszcze więcej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AMANE* XD nnie przekręcaj jej nicku, to nie ładnie :<
      Sasuke, no jak urośnie to będzie lepszy, znaczy dla mamy, bo w moim opku pozostanie ofermą xD
      No Saso taki smutny, ale przejdzie mu xD kiedyś xD
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Dobra, ogarnęłam się i komentuję. Prosz... Jadziem z dziadziem:
    A więc. Dobra, nie zaczyna się od "a więc". Może w takim razie zacznę od cytatu: Kto to widział tak mieszać… no, ale jak się to mówi jest ryzyko, jest zabawa.
    Dlaczego od tego? Bo wyobraziłam sobie Hidana (bez koszulki, a co), grającego z dziewczynami w cygana i sączącego drinka z parasolką. Serio, Soli? Do czego Ty zmuszasz moją wyobraźnię? Kolejną rzeczą której nie skomentuję jest Pani Szmata (Szmajora dla przyjaciół), ale to i tak było genialne. Nawet jeśli z którejś strony chamskie/podłe/niewybaczalne/debilne/niepotrzebne/głupie/zbędne [niepotrzebne skreślić], to ciągle zajebiste. Głównie dzięki "szpetnej mordzie". Rozumiej to jak chcesz. Ale jej siostrę to już lubię. Mogłaby czasem odwiedzać Sasoriego i Naokiego. Zabawki by mu przyniosła, a Saso miałby czas dla Miyu... Na przeproszenie jej, jak znów coś spierdoli. Bo to Saso. xD
    Dobra, zostawmy rudzielca i jedźmy dalej.
    "[...] celem było odprowadzenie, przez Hidana, dziewczyn bezpiecznie do domu."
    Ekhem. CZYJEGO domu? Bo ja tu widzę podteksty, nie żeby coś...
    A ten kolejny fragment? Ach... Już od pierwszej linijki wiedziałam, że skądś go znam <3 A potem ryjek się tylko coraz bardziej cieszył, jeszcze raz czytając tę przemiłą ęd uroczą rozmowę dwóch kumpli-wcale-nie-gejów-ale-za-to-z-podtekstami. Za to lubię Ciebie, ich i to opowiadanie :D
    Kłótnia Saska z Itaczem była... Nudna? No sorry bardzo, lubię Itachiego, nie lubię Sasuke, bilans się zeruje, ale to nadal było nudne. Nawet porządnej kraksy nie było, tylko drobna stłuczka! A już to widzę... Chłopaki w szpitalu, Shee ich odwiedza, głaszcze Itachiego po główce, a jak Sasuke prosi o szklankę wody, to ta wylewa ją na niego xDD A potem się biją stojakiem na kroplówkę i kulami, a pielęgniarka obrywa pomarańczą prosto w twarz. Względnie może to być Deidara, a Sasori będzie stał obok i się z nich napierdalał, póki sam nie oberwie... Czymś tam i będzie foch, bo mu fartuch ubrudzą. :D Przemyśl to, będzie ciekawie. Wróćmy na ziemię. Zrehabilitowałaś się trochę tą gadką o ładniejszych dzieciach starszego Uchihy ^^
    " - Ała! Boli! – warknął Sasuke, cofając głowę.
    - Ma boleć – powiedział beznamiętnie i zaczął dociskać to ciut mocniej. Nie będzie gówniarz na niego wrzeszczał, niech docenia, że ktoś mu w ogóle pomaga.
    - Ała – syknął kolejny raz.
    - Beksa lala – prychnął Itachi na widok żałości swojego brata. I oni są rodzeństwem… co za wstyd."
    Jeszcze ja i o ile umiem liczyć to mamy 3 na 1... Sasuke, zgiń.
    Aha, a co do pomysłu, ta krótka wizyta się nie liczy. To musi być konkretny pobyt :P Chociaż i tak dobre było jak jego własna matka stanęła po stronie Sasoriego, oj tak... ^^
    Tu trochę dojebałaś. Ma się zgodzić na awans? No ok, to jest więcej roboty, ale też więcej kasy (Tak, wiem, nie to jest najważniejsze, ale on jeszcze nie wie jak mu się to przyda już niedługo. Naoki potrzebuje duuuuuuużo rzeczy, nie? xDD), więcej szacunku, więcej poważania, mniej pomiatania... No i chyba po to się tam zatrudnił, żeby być coraz lepszym i awansować, prawda? Jednak zastanawiam się, czemu szefowa... Czyżbyś miała w związku z nią jakiś chytry plan? Będzie afera?
    Pozwól, że to zrobię: hahahahahahahahahahahaha! SIODEŁKO?! Nosidełko sieroto xD Dzieci transportuje się w NOSIDEŁKU, a siodełko jest dla koni :P Względnie kucyków.
    "Masz dziecko?"
    No wow. Medal, kurwa, za spostrzegawczość wędruje do (Nie zgadniesz!) Sasoriego Akasuny!!!!!
    Ja 50 rozdziałów wytrzymam. Inni pewnie też. Pytanie, czy a) będzie Ci się chciało tyle napisać i b) czy wytrzymasz tyle pojebanych komentarzy? xD
    Pozdro 500, elo 100 900 :D Weny, pogody, zdrowia i czego chcesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w kwestii a to myślę, że dam radę, a w kwestii b.. w naaajgorszym razie, zablokuję komentarze xD
      siodełko, nosidełko - to prawie to samo xD różi się tylo dwoma dodatkowymi literkami xD
      Co do tej akcji w szpitalu,na bank nie byliby w jednej sali xD ale wiesz, nawet dobre pomysły zobaczymy xD
      Wiem, że kłótnia była nudna, naprawdę nie miałam na nią pomysłu :P ty zawsze wyczujesz z jakim wątkiem się cholernie męczyłam xD
      A wyobraźnia, TWOJA, nie jest moją winą!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  8. Naoki~! *^* No w końcu się pojawił! Och, teraz zacznie się rozpierducha~ :D Takie piękne, że ja pieprzę xD Ale Sasori to jest jednak ciota XD "Masz dziecko?" - nie, kurde, małpę xD No ale dobra, był zszokowany, rozumiem xd
    Co do początku. Hehehehehe *W* Amane, geniuszu ♥ To było tak bardzo piękne, że aż nie mogę xD Idealnie jej strzeliła w twarz ♥ A siostra Noriko fajna :D Przynajmniej nie wzięła głupio jej strony i powiedziała, że sobie zasłużyła - i gut. Sehr gut XDD
    Potem Deidara xD Ile razy mi się tak zdarzyło, że komp się wyłączył, a ja nie sobie nie zapisałam >.> I ja nie zawsze miałam tyle szczęścia, co ten głupi farciarz >.< No ale przynajmniej telefon mu działał (szczerze, to myślałam, że mu bateria padnie i podłączy do ładowarki, a jak zauważy, że się nie ładuje, to bd się zastanawiał, ocb xD - no ale dobra, "jest blondynem, ale nie idiotą" XD) i miał do kogo zadzwonić xd Saso go przeuroczo skosił na koniec xDDD "Za resztę musiałbyś zapłacić, słonko" - genialne ♥ XD
    Ach, i Uchihowie xD Właściwie to obaj mają zajebisty gust muzyczny xd No, o ile mi nie zawsze podoba się klasyka (ale Nirvana i The Beatles są zajebiści :D), to rock współczesny - a i owszem xd W tym Green Day :D O ONE OK ROCK, nie muszę wspominać, ale to zrobię, a co mi tam xD Ale dobra, mamy małą stłuczkę - co za gościu, zero przejęcia O.O Ja bym się na jego miejscu strasznie zestresowała xD Zadzwonili po policję i karetkę, a tam Saso - no łaj not xd Ale Jezuuu, jaki z Sasuke maruda XD Walnęłabym go xd Matko, nawet ja tyle nie narzekam, że mnie boli... Dobra, bez "nawet" xd Większa część populacji ludzkiej powyżej 12-13 lat tego pewnie nie robi xD
    A Mikoto to taka typowa kobieta - zmienia nastroje co chwila xD I to zawsze na niekorzyść Saska xD Biedny, mimo wszystko xd Ale może to kara za to ciągłe trucie, że go boli xd
    Hehehe, Saso dostał awans xd Ciekawa jestem, cóż to za kobieta będzie jego szefową xd No na pewno będzie ciekawie - nie ma mowy, żeby było inaczej :D
    No więc tak - rozdział oczywiście zajebisty :3
    Życzę weny~ ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, i zapomniałam wspomnieć jeszcze o Hidanie xD I, o dziwo, tym razem nawet mi się podobał xd No wiadomo, każdy, kto wkurwia Noriko jest spoko xD Ale oprócz tego gadał coś o uczuciach Sasoriego O.O I dlatego publicznie oznajmiam, że w tym rozdziale, był FAJNY XDD
      Amen. Dziękuję za uwagę xd

      Usuń
    2. No wiesz, według Hidana nikt nie ma prawa rżeć z Saso prócz niego i reszty aka xD ale wiesz, muszę się poprawić, byś mu hejty pisała xd
      No Sasuke to oferma, znaczy, p prostu chciał wzbudzić sobą zainteresowanie, a tylko wkurwiał xD
      Pozdrawiam ;)

      Usuń