11 sty 2014

ROZDZIAŁ 8.

<-- rozdział 7.


Listopad. Czas cholernie  szybko mijał, chłopaki już zaczęli drugi rok studiów, a co za tym idzie multum nauki i niemal co dzień wykładowcy męczyli ich różnymi kolokwiami, kartkówkami i innymi tym podobnymi, ale dzisiaj wyskoczyli sobie na miasto, nie całą grupą, ale asysta Deidary, Hidana i Obito była wystarczająca dla Sasoriego. Naje się wystarczająco wstydu. Jutrzejszego dnia stuknie mu kolejny rok życia i to właśnie była ich umowna okazja do opicia się. Nie kupowali mu prezentów, chyba samo wyjście na piwo z takimi zajebistymi ludźmi jest wystarczającym zaszczytem.

Siedzieli sobie we trójkę przy stoliku, czekali na Hidana, który od razu wyszedł do toalety. Nie wypada zamawiać czegokolwiek, kiedy kogoś brakuje w komplecie… ale oni zamówili. Kto wie, ile Hidan będzie tam siedział. We trójkę też rozmowa się im kleiła. Skoro studenci przy stoliku to nie trudno im o tematy.

- Co tydzień robią nam testy sprawnościowe – jęknął Obito. On nie studiował na uczelni, ale uczęszczał do akademii policyjnej. – zasady jak w wojsku, kurde no…

- Dzięki tobie może spaść przestępczość w naszym kraju – mruknął obojętnie Sasori.

- Nie marudź, Uchiha. Ty nie musisz wkuwać z tych durnych książek tylko robisz coś w praktyce, a nie jakieś wkurwiające teorie – powiedział Deidara. Cali Uchiha i ich sztuczne problemy. – Gdzie ten Hidan no!

- Tęsknisz za nim? Ranisz mnie – rzekł Tobi, chwytając się teatralnie za serce.

- Ciebie? – zapytał z sarkazmem Akasuna, upijając łyk piwa.

- No tak! To mój Senpai! – zawołał, wskazując na Deidarę. Wzięło ich na powrót do gimnazjum po zaledwie jednym piwie. Co za ludzie…

- Za to Sasori to mój Danna za nim jedynie ja mogę tęsknić – oświadczył blondyn, zarzucając na niego ramię i odrobinę nim wstrząsając. Tyle wystarczyło, aby lekko się oblał pitym alkoholem.

- Kurwa, co robisz? – zmarszczył czoło, zdejmując z siebie ujebaną bluzę. – Nie widzisz, że piłem?

- Nie moja wina, że się trzęsiesz jakbyś miał Parkinsona.

- To ty mną trząsłeś, głupku.

- Głupku? – powtórzył oburzony. To słaba obraza, ale jaka dotkliwa. – Sam jesteś głupek!

- I co mnie przedrzeźniasz? Wymyśl coś własnego, a nie papugujesz!

- Zamknij ryja! – warknął Deidara, co za cham… nie dość, że mu tak miło mówi i ściska to ten mu z pyskiem. Zobaczy, też mu tak zrobi, jak nie zapomni.

Mrozili się spojrzeniami kilka sekund, a potem odpili łyk, uśmiechając się do samych siebie. To znak, że już wszystko w porządku. Po kolejnych minutach rozmowy, zauważyli Hidana. wreszcie opuścił toaletę, chyba miał jakieś zatwardzenie, a przynajmniej jedną z tych opcji ustalili chłopaki.

- No w końcu, już myślałem , że cię wciągnęło do sracza – mruknął Dei.

- Albo sprzątałeś po sobie… pierwszy raz sprzątałeś – zaśmiał się Tobi pod nosem. Hidan go zdzielił w łeb, co on mu insynuuje? Że nie trafia po trzeźwemu.

- Martwiliście się, ale nikt nie przyszedł sprawdzić co się dzieje – odparł z pretensją.

- Przecież nie mamy aparatu – oznajmił Sasori. No przecież skoro nie mogliby tego upamiętnić to po co się kłopotać z tym. – Siadaj – wzrokiem wskazał siedzenie, znajdujące się jak najdalej od niego.

- Nie, ja spadam – powiedział, a oni spojrzeli na niego zdumieni. Sam proponował piwo, a teraz zamierza sobie wyjść? Co. To. Ma. Być? – to nara.

Oddalił się o kilka kroków, ale potem zawrócił. Wiedzieli, że sobie jaja robi. Hidan zabrał ze stolika butelkę piwa Deidary i wyszedł sobie, uprzednio zarzucając ręce na jakieś laski. Co za koleś… przydałby mu się stały związek, a nie wolny… o ile w ogóle można to nazwać związkiem. Zachowują się jak najlepsi przyjaciele, tylko od czasu do czasu pójdą sobie do łóżka bez jakiegoś zobowiązania. A żeby wpadli! Za bardzo im zazdroszczą.

Rozmawiali sobie i rozmawiali. Jakoś nie odczuli braku Hidana, oni też potrafią gadać o niegrzecznych rzeczach, a co! No, ale nie musieli. Wspominali sobie szkołę. Czasy gimnazjalne i licealne.

- W porównaniu z tym, nauka była banalna – mruknął Dei.

- Przestań zrzędzić, wkurwiasz mnie – stwierdził Sasori.

- Chuj mnie to obchodzi. W tym tygodniu mam kolokwium za kolokwium, więc sobie będę zrzędził ile mi się podoba! A ty masz mnie słuchać!

- Niby dlaczego? Ja tu jestem solenizantem.

- Bo jesteś ode mnie młodszy, bo jestem twoim gościem i najlepszym przyjacielem – burknął w jego stronę, na co jedynie westchnął ciężko. Starszy kilka miesięcy, a już chce objąć władze.

- W ogóle, jak wy się pierwszy raz spotkaliście? Bo chyba nie w gronie Akatsuki – zaczął Tobi, w sumie nigdy o tym nie rozmawiali w swoim gronie, bo takie kwestie nie są zbytnio męskimi tematami. Jednak ich trio może sobie na to pozwolić.

- Jak wyleciał na mnie z ryjem przy księgarni…

- Ja? Ja wyleciałem?! – wydarł się Douhito. – To ty mnie zwyzywałeś i jeszcze traktowałeś, jak jakiegoś niewolnika!

- Gówno prawda! Ty jeszcze mnie do bójki prowokowałeś! – oskarżył Sasori.

- Spokój! – zawołał Tobi. – Zabawię się w waszego mediatora. Każdy opowie mi swoją wersje i przypomnimy sobie jak to było. Sasori pierwszy…

- Dlaczego on?! – oburzył się Deidara.

- Mogę ustąpić na rzecz twojego mitu – Sasori przewrócił oczami.

- Sam jesteś mit – bąknął i upił łyk piwa. – a więc, to było tak…



Była końcówka sierpnia, jako że dopiero wkraczałem w progi gimnazjalne musiałem sobie kupić potrzebne podręczniki. Słońce strasznie grzało i w chuj mocno świeciło, akurat naprzeciwko mnie, więc musiałem iść z przymrużonymi oczami, akurat przymknąłem na chwile powieki, niechcący do kogoś dowalając. Rudy ćpun jakiś, ale jako, że byłem mały nie oceniałem ludzi.



Akasuna parsknął śmiechem na to zdanie, blondyn zmierzył go morderczym wzrokiem. Uniósł w połowie ręce na znak kapitalizacji i pochwycił butelkę piwa, każąc koledze kontynuować te opowieść. Nawet go ciekawiła.



 Wracając… z tej mojej nieuwagi, dobiłem do niego i wytrąciłem mu z rąk książki, a przy tym sam upadłem.

- Jak leziesz kurwa mać! – warknął na mnie. Zdziwiłem się, wyglądał na mojego rówieśnika, a tak przeklinał.

- Przepraszam, nie chciałem… - chciałem się podnieść, ale mnie zatrzymał.

- Gdzie kurwa?! Zbieraj to, niewychowany gnoju! – głos miał pełen jadu i wyższości. Nic się nie zmienił przez te lata… ekhm, w każdym razie.

- Tak, tak. Naprawdę przepraszam, nie chciałem – zbierałem na klęczkach jego książki z chodnika. Książki do pierwszej gimnazjum. Uśmiechnąłem się wesoło, będę miał nowego kolegę!

- Ale się grzebiesz, ja pierdolę – stęknął, ale nie pochylił się by mi pomóc. Było mi przykro, a on mi jeszcze nadepnął na rękę. Jęknąłem, a on nawet nie przeprosił! – kurwa, jeszcze się przez ciebie wyjebie.

- Ale to ty…

- Co ja?! Chcesz w ryja?! – zapytał mnie, podniosłem się razem z książkami i potulnie przekręciłem głową. Nie chciałem się bić. O taką pierdołę nie warto. Wydarł mi z rąk książki i postawił na parapecie. – To szkoda, bo i tak dostaniesz! – potem mnie zaczął lać, ale też się nieźle biłem, rozdzieliła nas dopiero jego babcia, ale i tak się potem w szkole poznaliśmy, chodząc do tej samej klasy.



Zakończył wywód. Sasori zaczął mu bić brawo, normalnie urzekła mnie twoja historia. Śmiechu warte. Tobi spojrzał karcąco na Akasunę, jak mógł się tak zachować?

- Proszę. Chyba nie dałeś się nabrać na te historie. Dei zostań jakimś bajkopisarzem, słuchając tego mogę śmiało powiedzieć, że z tego wyżyjesz - sarknął czerwono włosy.

- Tyle, że to było takie true story!

- Mhm, więc jesteś ładnie pojebany, skoro tak to sobie zapamiętałeś…

- A jak ty to pamiętasz? – wtrącił z pytaniem, Uchiha.

- Właśnie, posłuchajmy twojej legendy – zakpił Dei.

- Z przyjemnością powiem prawdę…



Koniec sierpnia, jak powiedział mój głupi przyjaciel. Byłem w księgarni kupić książki do gimnazjum. Uwielbiam pachnące nowością książki, a jako że już wtedy postanowiłem, że w przyszłości będę lekarzem, od razu wlepiłem nos w książkę z biologii. Wychodząc ze sklepu ktoś do mnie dobił, moje zakupy upadły.

- Hahaha, jaka oferma – wyśmiał mnie ten blond idiota. Przewróciłem oczami, nie będę się z dzieckiem dogadywał. Schylając się po książkę, kopnął ją jeszcze dalej. – Ups.

- Dobrze się bawisz? – mruknąłem.

- Zajebiście – chciał odejść, ale złapałem go ostro za ramię. Chyba za mocno, bo prawie płakał.



- Och, gówno prawda! – warknął Deidara. – Niski, chudy i rudy. Taki nikogo nie doprowadziłby do płaczu! Weź trochę autentyczności zachowaj chociaż.

- Ja ci nie przerywałem – rzekł obojętnie, blondyn fuknął i pozwolił mu kontynuować te parodie.



- Podnieś to, póki proszę – wycedziłem. Trzeba było grać twardziela, bo co mi zrobi jakiś transwestyta.

- A jak nie to co mi, kurwa, zrobisz?! – grał cwaniaka, zmrużyłem na niego gniewnie oczy. Trochę się zląkł. Usłyszałem, jak przełyka ślinę. Wyrwał się z uścisku i twardym krokiem poszedł i podniósł skopaną książkę, następnie wepchnął mi ją w ręce. – na przyszłość lepiej uważaj.

- Bo co?

- Bo… bo dostaniesz po ryju! – kozak jeden sprowokował mnie.

- To dawaj… dziewczynko.

No i tak się zaczęliśmy bić, ale to szybko się skończyło, bo się rozpłakał w chwili, gdy pociągnąłem go za włosy. Wtedy przyszła jego mama, nie wiem skąd i mnie zjebała, że biję jej dziecko. No a potem to już w tej samej klasie w gimnazjum.



- Zrobiłeś z siebie macho? – zapytał z sarkazmem Deidara. – Weź, od razu widać, że to historia wyssana z palca. Saso, żal mi ciebie.

- Tak, zgadzam się z Senpai – przytaknął mu Obito. No bo serio… to co? Zmarniał na starość?

- Niby image frajera lepszy? – odpowiedział drwiącym pytaniem. Nawet on miał swoją dumę.

Tak czy siak, nie rozstrzygnęli prawdziwej wersji pierwszego spotkania. Mniej więcej to było tak, że Dei wpadł na Saso. Saso się wkurzył. Doszło do szarpaniny i ktoś ich rozdzielił. Nie wiadomo po kiego trzymają to w tajemnicy, ale niech robią co chcą. Posiedzieli sobie jeszcze trochę. Tobi musiał się zbierać jakoś koło pierwszej, a dwaj kumple jeszcze postanowili się poszwendać po mieście.

W czasie tej wycieczki rozmawiali już o bardziej osobistych rzeczach. Jednak, kiedy Dei zaczął temat Noriko, natychmiast mu przerywał. To przeszłość, nie chce o niej choćby wspominać. Nie jest mu żal rozstania, choć nie chowa do niej żadnej urazy. Umówili się na wspólne kucie przed sesją, wszakże razem lepiej.

- Odprowadzę cię – oznajmił Akasuna, wchodząc pędem do budynku.

- Nie musisz – rzekł, widząc jak mu kumpel wzywa windę.

- Ale chcę – stwierdził, przechodząc równowagą z jednej nogi na drugą.

- Co tak skaczesz? – Deidara spojrzał z politowaniem na jego zachowanie. Dziecko specjalnej troski po prostu.

- Dla rozgrzania – mruknął, w dalszym ciągu patrząc ponad drzwiami kabiny na świecące cyferki, oznajmujące na którym piętrze jest winda. W końcu się otworzyło, wszedł tam razem z Douhito, naciskając szybko odpowiednie piętro. Oparł się o ścianę, jakby był czymś cholernie zmęczony.

- W porządku? Wyglądasz jakbyś miał mi tu zaraz zemdleć – zaśmiał się pod nosem. Sasori nie wytrzymał, zgiął się w pół i złapał mocno za krocze.

- Lać mi się chcę – jęknął cierpiąco. Dei spojrzał na kolegę z jego czoła spływał już pot… widać, że nie wytrzyma. Patrzył na niego żałośnie, jakby był jakimś krzaczkiem. Wtem blondyn dobił szybko do guziczków wzywających windę i zaczął je wciskać, zaśmiewając się przy tym. Oczywiście Sasori zaczął w równym czasie go odciągać. – Kurwa, co ty robisz! Dei! – skamlał żałośnie, wiedział, że to zrobi…

- Sorry – odrzekł z perfidnym uśmiechem. Przeprosiny i tak mu się teraz na nic nie zdadzą, ale fajnie się go dobija, hehe. Akasuna skulił się w rogu windy, starając się myśleć o czymś innym.

- Nienawidzę cię, wiesz? – warknął do przyjaciela.

- Wiem, że kłamiesz – odparł blondyn, wkładając sobie ręce do kieszeni. Winda zatrzymywała się kilka razy na niewłaściwych piętrach, co Saso akcentował ciężkim westchnięciem, a winowajca stłumionym chichotem.

- Zamknij się – syknął w jego stronę. Wszystko jego wina, on by mu tego nie zrobił… znaczy… nie! Nie zrobiłby!

- Nic nie mówię – oznajmił. Z kieszeni wyciągnął telefon i w czasie tej jazdy w niej szperał. Z uśmiechem załączył dźwięk kapiącej wody. Spojrzał niewinnie na towarzysza, ale od razu parsknął śmiechem. Nawet nie potrafi porządnie zmrozić wzrokiem.  Po uspokojeniu się, postanowił mu pomóc i odciągnąć od myśli. – Ej… ale pamiętasz jak się spotkaliśmy, nie? – drzwi się otworzyły, a przez nie wybiegł Saso.

- Pewnie. Pospiesz się i mi otwórz!

- Idę, idę – mruknął i poszedł do domu.



Słoneczny dzień. W księgarni czerwono włosy osobnik dokonywał kupna jakiś szkolnych podręczników gimnazjalnych między innymi z biologii. Dopiero zaczynał naukę w gimnazjum, ale już widział siebie w przyszłości, jako lekarza i chciał podjąć się temu kształceniu choćby na własną rękę. Natomiast do ów księgarni zmierzał blondyn, żal mu było kasy, ile mang czy czegoś potrzebnego mógłby za to kupić, a on musi leźć po jakieś głupie podręczniki szkolne. Skandal, przecież i tak pewnie do tych książek nie zaglądnie.

Sasori wyszedł ze sklepu, trzymając w ręku dość grube książki i zmierzał wzdłuż budynku, zaglądając na opisy książek z tyłu. Deidara, będąc zaślepiony światłem słońca, kroczył z przymkniętymi powiekami przed siebie, póki do kogoś nie dobił. Książki huknęły o chodnik, a obydwoje z chłopców, gruchnęło tyłkiem w podłoże.

- Kurwa… - syknął Dei, masując sobie podbródek. Koleś, do którego dobił miał twardy łeb. Spojrzał na niego, rozmasowywał czoło. Hehe, nie rośnie się. – sorry.

- Spoko – odpowiedział obojętnie i zaczął zbierać swoje książki. Blondyn mu pomógł i podał gdy się podniósł. – Dzięki – pochwycił książki, uśmiechając się lekko w podzięce.

- Gimbaza? – zagadał blondyn. Sasori spojrzał na podręcznik do pierwszej klasy.

- Rzeczywiście – sarknął z udawanym zaskoczeniem.

- Jak będziemy w tej samej szkole, to ci walnę za ten sarkazm – zastrzegł z uśmiechem.

- Na wszelki wypadek… Sasori Akasuna – przedstawił się. Teraz może go szukać po mieście i mu wpierdolić.

- Deidara Douhito. Ach – zatrzymał się, kiedy go wymijał. – i patrz pod nogi.

- Wzajemnie.

Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w końcu w swoje kierunki.



Przedpołudniem na cmentarzu było sporo osób, z racji zbliżających się świąt, ludzie zawsze chodzili tu wspominać lub modlić się za duszę zmarłych, albo tym podobne rzeczy. Wszystko zależało od wierzeń. Tego dnia na to święte miejsce przyszła Noriko. Jej celem było odwiedzenie grobów rodziców Sasoriego. Wiele jej o nich opowiadał, choć za bardzo nie był skory do rozmów na ich temat. Była tu z nim parę razy, więc znała drogę. Położyła dwie białe róże na każdym z nagrobków i odmówiła krotką modlitwę, choć raczej sztucznie ona brzmiała, gdyż nie zna zbytnio modlitw na takie okazje.

- Mimo, że państwa nie ma już wśród żywych… chciałabym was powiadomić o tym, że zostaliście dziadkami – zaczęła, patrząc na swój brzuch. Była już w siódmym miesiącu ciąży. – to będzie chłopiec… co do waszego syna, a jego ojca to…

- Hej, Watabe! – zawołał ktoś z boku, obejrzała się w tamtą stronę. Na jej nieszczęście byli to znajomi Sasoriego, Itachi i… ma to na końcu języka… wie, że to jego dziewczyna.

- Uchiha Itachi… na cmentarzu nie wypada krzyczeć – pouczyła go, krzywiąc się lekko.

- Nie rób takiej miny, bo ci tak na stałe zostanie, a uwierz, to byłoby dla nas przykre – zakpiła sobie Imai. – Zresztą Itachi nie ma aż tak donośnego głosu.

- To jaki niby mam? – zapytał z ciekawością.

- Taki, jaki mi się podoba – mrugnęła do niego jednym okiem. Żadna nowość, że kobieta potrafi sobie rozporządzać mężczyznami z rodziny Uchiha. Takie pantofle.

- Ekhm – chrząknęła brunetka, co za ludzie, dobijają się do niej, a koniec końców rozmawiają między sobą. – ja już pójdę – orzekła i odwróciła się w stronę wyjścia.

- Nie, zaczekaj – złapał ją za ramię. Co tu robisz, to groby rodzi… - przerwał, gdy jego wzrok spoczął w bardzo wypukłym qmiejscu. Shee też dopiero co to zauważyła, jednak pierwsze co, to odciągnęła rękę chłopaka od jej ramienia. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

- No… przytyło ci się ostatnio – zaczęła ciut żartobliwie. – czyżby wpadka?

- Chcesz medal za spostrzegawczość? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Nie pogardzę – nie dała się sprowokować, ale bardziej by była zadowolona za puchar od Hidana za obicie jej mordy. Uśmiechnęła się sztucznie. Niech się cieszy, że jest w ciąży.

- Czy to… - Itachi spojrzał na brzuch Noriko, a potem spojrzał na nagrobki rodziców Akasuny. – jesteś w ciąży, a to dziecko Sasoriego? – zapytał w końcu. Dziewczyna jednak prychnęła.

- Śmieszne, chyba bym go powiadomiła, jeśli to by było jego dziecko.

- No… nie wiem…

- Dziecko kosztuję Uchiha. Chciałabym chociaż alimenty – stwierdziła pewnie. No w to już mógł prędzej uwierzyć. Taki typ kobiety, chyba nic się nie zmieniła.

- Czyli to nie Sasoriego? – dopytała Sheeiren, ta z niecierpliwością przekręciła głową. – Uff, jak dobrze – odetchnęła z ulgą. – za dużo miałby nieszczęść w życiu… no, ale co do ciebie, to tak to jest, jak się puszcza na prawo i lewo.

- Proszę, nie wypowiadaj się, jak nic nie wiesz – przewróciła lakonicznie oczami.

- Stwierdzam jedynie fakty. Najwidoczniej wzięłaś sobie do serca nadaną przez chłopaków ksywę szmaty – mruknęła pogodnie, nie bacząc na jej pełne jadu spojrzenie.

- Nie twój zasrany interes.

- Racja, nie mój, ale szkoda mi dziecka. Mieć puszczalską matkę, hańbiące.

- Masz takie nudne życie seksualne, że się wpieprzasz w cudze? – skrzywiła usta w wrednym uśmieszku.

- Hej, dziewczyny. Przestańcie – wtrącił Itachi, wycofując delikatnie w tył swoją partnerkę, jednak to ją nie powstrzymało, dziwka przekroczyła granicę.

- Bycie z jednym doprowadza cię do takich wniosków? – parsknęła cicho pod nosem. – A Saso złapał doła przez taką cipodajkę – Imai machnęła na nią ręką, jak gdyby była nic niewartym okazem.

- Sheeiren, uspokój się – warknął Itachi, co jak co, ale takie bluzgi na cmentarz były wielce nie na miejscu.

- Troszcz się lepiej o własnego chłopaka – syknęła w jej stronę.

- Robię to o wiele lepiej od ciebie.

- Chodź na chwilkę – pociągnął ostro Imai na stronę. – możesz przestać ją wkurzać. Ja też jej nie lubię, ale ona jest w ciąży. Nie może się denerwować.

- Nic jej nie będzie, złego diabli nie biorą – wzruszyła ramionami. – nie broń jej tak, nie jest z porcelany.

- Nie bronię, ale może zostaw sobie swoje riposty na inną chwilę, na przykład gdy będzie po rozwiązaniu – zaproponował dosadnie. Już nie chodzi o Watabe tylko o życie, które w sobie nosi.

- Hmpf, dobra. Postaram się.

- Nie, inaczej. Masz ją zostawić… najlepiej w ogóle się nie odzywaj  – zrugał ją Itachi, założyła ręce na piersiach i prychnęła dumnie. Potem podeszli do Noriko i chłopak kontynuował dyskusję. – a co robisz nad grobami rodziców Sasoriego?

- Kwestia szacunku – odparła beznamiętnie.

- To znaczy?

- Nie muszę ci się zwierzać – burknęła.

- Och no, tylko pytam – westchnął Itachi, z nią się po prostu nie da rozmawiać.

- Pilnuj swojego nosa – prychnęła. – spieszę się na autobus, więc już pójdę.

Para spojrzała na siebie, trochę to było podejrzane, ale jej wersja mimo wszystko była prawdopodobna. Musnął ustami czoło dziewczyny i podeszli nad groby rodziców Akasuny. W sumie na cmentarzu Itachi był wraz z rodziną wspomnieć resztę zmarłych Uchihów. Imai naturalnie pojechała z nimi w końcu niedługo sama będzie należała do tej rodziny.

- Powiemy Sasoriemu? – zapytał w końcu Itachi.

- Nie… znowu będzie miał doła, że ona sobie układa życie, a on…

- Pewnie masz rację… a ja nie chcę kolejnych wypadków, poprzez pełnienie dobrych uczynków – wspomniał sobie strzałę, która nabiła się przez tego głupka w jego tyłek. Imai zaśmiała się niechcący, a spojrzenie chłopaka ogarnęła ogromna pretensja. Mrugnęła do niego ostentacyjnie.

Takie życie.



W następnych dniach tym razem na groby wybrał się Sasori wraz z Chiyo. Nie bardzo podobał mu się ten wypad, czułby się pewien, gdyby Matsuri poszła z nimi. Tak to czepiałaby się jej, albo on by jakoś naprowadził temat, by to o niej była mowa, a teraz na kogo ma się powołać? W sumie zdziwiło go, że siostra nie przyszła. To też jej rodzice, babcia szybko mu to wytłumaczyła, nie musiał nawet pytać, pojechała do szkoły do jakiegoś korepetytora… krzyż mu na drogę.

Na nagrobku rodziców zobaczył dwie białe róże. Chwile się zastanawiał, kto mógł tu być przed nim, ale nie przykuwał do tego zbytniej uwagi. Stał tak z babcią i razem po zapaleniu im zniczy i ułożeniu bukietu kwiatów, pogrążyli się w kilkuminutowej ciszy, którą poświęcili na modlitwie i telepatycznej rozmowie ze zmarłymi. Czerwonowłosemu brakowało teraz rodziców, przydałoby mu się wsparcie i entuzjastyczny doping pod względem nauki. Z każdym rokiem było mu coraz ciężej i odczuwał wielkie wahanie i niską samoocenę swojej inteligencji. Gdyby byli obok wszystko byłoby łatwiejsze.

- Taki duży, a będzie płakał? – mruknęła Chiyo, by rozładować trochę atmosferę i zniweczyć kłębiący się w oczach Sasoriego smutek.

- Nie płaczę – odparł dumnie, chciał przetrzeć zaszklone oczy, ale to by było przyznanie się do winy.

- Aha – prychnęła kobieta. – nawet Matsuri nie płacze.

- Bo ich nie pamięta – stwierdził. W końcu zmarli, jak miała roczek, a Sasori dziewięć lat. on jeszcze zaznał i zapamiętał rodzicielskiej  miłości i opieki.

- Czyli przyznajesz się, że płaczesz – uśmiechnęła się chytrze. Zmrużył na nią oczy, co za głupia baba. Nawet użyje podstępu, by wyszło tak jak ona chcę. Czy on nie wykazuję jednoznacznych znaków, by się odczepiła? Wykazuje! Odwrócił się od niej i wolno kierował do bramy wyjściowej.

- Może poszukamy ci miejsca na pochówek – rozglądnął się. – O, tam na końcu byłoby idealnie – Chiyo z ciekawością spojrzała w tamtym kierunku. Żeby się tam dostać trzeba ładny kawałek przejść.

- Tam jeszcze nie ma żadnych grobów.

- Wiem, zmarli będą mi wdzięczni – zaśmiał się pod nosem, na co trzepnęła go mocno w łeb. Stęknął z bólu, jak może go bić, no… jednak kontynuował. – szczególnie mama, że jesteś daleko.

- Teraz powinna mi być wdzięczna, że wychowuję wnuków i wyrastają na porządnych ludzi – z uśmiechem poczochrała Sasoriego po głowie, również lekko się uśmiechnął. – no… przynajmniej Matsuri.

- Chyba coś ci się pomieszało, starucho – oburzył się. Kto tu jest bardziej odpowiedzialny, uczy się bardzo dobrze, sam nie pakuje się w tarapaty i jest niezależny. W końcu mieszka sam.

- Jak to się do mnie odnosisz? – bąknęła zakładając ręce na piersiach.

- Normalnie – włożył ręce do kieszeni i kierowali się na parking. Niedawno kupił sobie samochód i już ten sęp to wykorzystuje, a on głupi sądził, że to Akatsuki będą go traktować, jak taryfiarza.

- Zawieziesz mnie jeszcze do zoologicznego – mruknęła Chiyo, a Sasori zatrzymał się gwałtownie i jęknął głośno i ciężko. – Nie marudź.

- Nawet nie zacząłem… po cholerę do zoologicznego? Nie żal ci straszyć te biedne istotki? Nie chcę uczestniczyć w tej zbrodni – kolejny raz trzepnęła go w głowę. Robi z niej potwora.

- Chcę kupić Matsuri pieska.

- Mi nie chciałaś kupić – fochnął się. No co to ma znaczyć, jakaś żeńska faworyzacja!

- Sasori, musiałam wyżywić ciebie, twoją siostrę i siebie. Nie było też miejsca na kolejnego mieszkańca. Teraz, kiedy się w końcu wyprowadziłeś możemy te lukę zapełnić – oznajmiła Chiyo.

- Czyli… zostałem zastąpiony przez psa?! – no mimo wszystko, to brzmiało okrutnie! Jego towarzyszka przytaknęła głową, no bywa, kurwa. Akasuna się oburzył, nie mogła skłamać i zaprzeczyć? Nie, kurwa, bo Sasori to takie bezuczuciowe stworzenie, stworzone tylko do nabijania się…

- Och, daj spokój. Będziemy ci go czasem podrzucać – mruknęła kobieta i uszczypała go za policzek.

- Umrzesz ty kiedyś babo?- odtrącił jej rękę. Ona to tylko go wykorzystuje. Nic z dobroci serca. Chiyo nie odpowiedziała, jak to miała w zwyczaju. Zamiast tego wciągnęła głośno powietrze, a potem zaczęła głośno dyszeć. Sasori zerknął na nią przez ramie. Staruszka chwyciła się za serce, ciężko podpierając się o murek. Po chwili upadła na chodnik. Sasori podbiegł do niej przerażony.

- Babciu?! Babcia no! - jęknął zlękniony, odwracając ją przodem do siebie. – W porządku? Babciu, powiedz coś… - z niedowierzaniem przypatrywał się nieruchomej twarzy kobiety. - Babciu!

- Hahaha martwisz się o starą babcię, smarkaczu?! - Chiyo nagle parsknęła śmiechem i żwawo podniosła się na nogi - ale ty panikujesz, wnusiu... – mruknęła przewracając oczami i zaśmiała się z niego pod nosem. Skierowała się do samochodu wnuka, zostawiając go zdezorientowanego za sobą.

Po godzinie, gdy już wszystko wróciło do normy, byli w sklepie zoologicznym. Sasori był nadąsany poprzez te akcję ze śmiercią, tak się dać nabrać… trzeba było się cieszyć. Ile już razy symulowała zgon? On jest za dobry. Zdecydowanie. Gdy staruszka wraz z ekspedientką szukały odpowiedniego pupila, czerwono włosy wodził wzrokiem po różnych dodatkach dla zwierzaków.

Kaganiec… no, idealny prezent świąteczny dla ukochanej babci, jeszcze kaftan bezpieczeństwa i swoją osobą idealnie odwzoruje swój dom. Dom wariatów.

- Co tam wypatrzyłeś, wnuku? – zapytała, zakładając ręce na piersi, spojrzał na nią kątem oka.

- Szukam trutki… ta byłaby idealna dla ciebie – pokazał jej opakowanie z trucizną na uporczywe szczury. Uśmiechnęła się zadziornie do wnuka.

- Uważasz, że takie coś mnie rozłoży?

- Nie jest drogie, można spróbować – odrzekł z uśmiechem. – albo kaganiec, idealny prezent gwiazdkowy dla ciebie, pozwolę ci nawet wybrać kolor – dodał wrednie, ale Chiyo jedynie prychnęła.

- Ja nie gryzę, żal mi protezy, Sasori.

Tyle szczęścia.  Po tej dowcipnej dyskusji zabrali się w końcu za wybór pieska, znaczy Chiyo już wybrała, ale wnuk miał jeszcze wyrazić swoją opinię. Po drodze jeszcze podziwiał  zwierzątka w akwariach, rybki, skorpiony, pająki, węże i… chomiki. Nienawidził gryzoni, znaczy do oglądania są spoko, ale żeby tak je wypuszczać z klatki i by wszędzie łaził to nie. Staruszka wskazała na wybranego małego szczeniaczka rasy husky o czarnej sierści, no bardzo fajny. W takim sklepie małe szczeniaczki były trzymane w jakby dużych akwariach, gdzie bawiły się beztrosko pomiędzy sobą. Ekspedientka pozwoliła Sasoriemu wyjąć pieska, którego wybrali sobie do kupna. Nie chciał tam wchodzić, na pewno coś mu się stanie… jednak Chiyo wydała władczy rozkaz,  no co to było? Myśli, że nim rządzi, no chyba na pewno nie! Poszedł…

Okroczył szklany płotek, bo wybraniec spał sobie w łóżeczku, wybrała go, bo najspokojniejszy. Cóż, pewnie jak się obudzi to okaże się tym najdzikszym. Wszystkie szczeniaczki podążyły wesoło za czerwono włosym, który kierował swoje kroki do legowiska. Ukucnął i ostrożnie wziął małe, czarne stworzenie na ręce, na szczęście się nie wybudził. Pogłaskał po główce jednego z tych rozkosznych stworzeń i wrócił do babci. Oddał zwierzaka ekspedientce i przekroczył ogrodzenie, gdy odeszły do kasy uzupełniać formalności, Sasori spojrzał w placyk dla zwierzątek. Wyszedł z tego bez szwanku, to aż dziwne.

- Proszę bardzo – powiedziała ekspedientka, oddając pieska w ręce Akasuny. – może chcieliby państwo kupić podręcznik z poradami, jak go wychować? – uśmiechnęła się delikatnie.

- Nie, dziękujemy – mruknęła Chiyo i zabrała wszystkie papierki zatwierdzające własność pieska.

- A może jednak? Nigdy nie miałaś psa, to może być przydatne – wtrącił Sasori i spojrzał na kobietę, wyganiając ją po książkę. Jedyne co, to się zaczerwieniła.

- Ale miałam ciebie i Matsuri tyle wystarczy – westchnęła kobieta.

- Idealne porównanie, babciu – bąknął i nakazał pani z obsługi dać książkę. Szczeniak na jego rękach się wybudził i zaczął obserwować wesoło właścicieli, ogon merdał zdziczale na boki, a piesek zaczął lizać twarz Akasuny. – Przestań.

- Lubi cię – uśmiechnęła się babcia. – to pewnie dla ciebie nowość – zaśmiała się ochryple, na co ten prychnął rozdrażniony. Co za baba, powinna umrzeć. Nie będzie płakał. Nigdy nie zamierzał.

Unikał ślinienia psa, odchylaniem głowy, aż w końcu przyszedł ten głupi podręcznik. Wyciągnął z kieszeni pieniądze i sam zapłacił za książkę. Potem razem z Chiyo wziął trochę pakunków z akcesoriami, żarciem i innymi duperelami dla psa do samochodu.

- Trzymaj go – powiedział do babci, wyciągając do niej pieska.

- Huh? Dlaczego ja? – głupie pytanie.

- Bo ja prowadzę.

Ten argument o dziwo wystarczył, starucha… znaczy staruszka odebrała szczeniaczka i wsiadła z nim do samochodu, na tylne siedzenie. Jazda do domu zajęła im około pół godziny, w tym czasie piesek zdążył zasnąć na siedzeniu. Parkując przed domem, zobaczyli Matsuri wracając od koepetyrtora. Od razu podbiegła witając się ciepło z bratem. Widać, że święta się zbliżają, skoro ta już mu się podlizuje. Ucieszyła się na widok pieska, który ma odegrać role jej prezentu bożonarodzeniowego. Chciała też kasę, ale od tego jest brat. Nigdy nie wie co jej kupić to kasę daje. Sasori razem z babcią powyciągali wszystkie rzeczy z bagażnika i z wolna zmierzali do domu.

- Matsuri, weź psa do domu i zamknij drzwi – zawołał do niej i  zniknął za drzwiami domu. Odłożył wszystko w salonie na podłodze. I usiadł sobie wygodnie na rogówce, kompletnie mu się nie chciało wracać do domu, ale w towarzystwie tych bab też nie chciał zostać.

- Wyprostuj się – nakazała wchodząca do pomieszczenia Chiyo, wraz z przygotowaną kawą dla wnuka i siebie. Mruknął coś pod  nosem, ale posłusznie się wyprostował. Usłyszeli trzask drzwi, a chwile potem do pokoju poczłapał piesek. Od razu podszedł do Sasoriego i wyjęczał prośbę o zabranie na ręce.

- Hej Matsuri, jak go nazwiesz? -  zapytał, zmierzającą do nich dziewczynę. I usadowił psiaka na siedzeniu.

- Gdzie tego psa dajesz! – warknęła staruszka. – Jeszcze się zsika na rogówkę! – wnuk odpowiedział jedynie bezczelnym uśmiechem i głaskał pieska, który cholernie chciał go jedynie wylizać.

- Nie martw się babciu, już się wysikał – oznajmiła Matsuri, a kobieta odetchnęła z ulgą.

- Jaka szkoda – zawołał gorzko, brązowooki. – widzisz kolego, tu byś miał wygodne siedzisko przynajmniej – zakpił, a pies podskoczył przednimi łapkami opierając się o tors pana i przymierzając się do wylizania mu twarzy. Jednak nie dawał mu się.

- Najwidoczniej, wygodniej mu było u ciebie w samochodzie – mruknęła Matsuri, wodząc dłonią po sierści pupila. Sasori natomiast znieruchomiał. Jak to, w jego samochodzie? Wszystko do niego doszło, gdy Chiyo parsknęła gromkim śmiechem.

Akasuna natychmiast wyleciał do samochodu, a piesek olewając, jednak w przenośni, Matsu i Chiyo wybiegł za chłopakiem. Niestety drzwi zablokowały mu drogę. Czerwono włosy otworzył samochód, z którego w jego nozdrza uderzył odór moczu. Cała tapicerka do wymiany. Fuj.


DATA
18.01.2014

OD AUTORKI
Po pierwsze, gromkie PRZEPRASZAM, mam takiego lenia na komentowanie blogów, że aż sama się sobie dziwie, nawet u siebie nie mogę się zmusić by wam odpisać na cudowne komentarze... chyba na serio postanowienia noworoczne działają na opak :/ ale nadrobię, przepraszam, nadrobię! 
Tradycyjnie za komentowanie, obserwowanie i czytane BARDZO DZIĘKUJĘ ;*
Co jeszcze... mam jakiegoś pisarskiego doła, masakra, więc teraz wezmę się za nadrabianie ^^
Pozdrawiam ciepło ;D

18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Kocham twój blog, jest boski :)
    Nie mogę się doczekać jak Sasori w końcu dowie się o dziecku.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;D a to za niedługo ;D
      Cierpliwości ;D

      Usuń
  2. Hejo! :D Kolejny rozdział i jestem Happy z tego powodu xD Nie ma to jak dobra okazja do uchlania się :P U mnie w klasie zawsze tak chłopaki robili ;p „dostałem czwórkę, no to czas świętować idziemy po piwo”, „dostałem banie, idę po piwo na pocieszenie” xDD W ogóle co też ten Hidan w tym kiblu robił xD Fuck, opowieść Deidary rozwala haha :D Jakoś nie widzę Sasoriego jako takiego brutala ;p Też wymyślił phi! Dobra, Sasroi widzę, że też siebie przedstawił w tym lepszym świetle, normalne :P Ale tekst „...ale szarpnąłem go za ramię, chyba za mocno bo prawie płakał” xDD hahaha! Walnął w czuły punkt :D Nie no opowieść Saso śmieszniejsza, ale tak samo pojebana xD Przyszła mama Deia i go zjebała haha xd Ale może nie chcą powiedzieć takiej stu procentowej prawdy, bo oboje płakali? O.o Ale jak się później okazuje, wcale nie poznali się w taki głupi sposób, no więc po co wymyślali te dziwne historie w których byli „super” według nich? XD Ah faceci :P Noriko przyszła na grób rodziców Sasoriego O.o Trzeba przyznać, że to miło z jej strony, mimo to ciąża jej nie zmieniła i wciąż jest taką samą żmiją jak była xD Ale Itach i Shee, no po prostu uwielbiam tę parę, są zarąbiści! Itachi jaki rozsądny, w sumie ma rację, w ciąży nie można się denerwować, ale z drugiej strony znając Watabe to wszystko ją denerwuje, albo nawet sama siebie denerwuje więc, kilka obelg w jej stronę nic by nie zaszkodziło xD Saasoooriiii!! Chodź cię przytulę!! T-T W ogóle, szkoda mi Sasoriego, tak bardzo musie tęsknić za rodzicami...;( Babcia go dobija, się chłopak nawet wypłakać nie może, nie dobra babciaa! Ale za to jej później Sasor pojechał haha xD Poczucie humoru nawet w trudnych chwilach go nie opuszcza :P
    -Teraz powinna być mi wdzięczna, że wychowuję jej wnuków i wyrastają na porządnych ludzi – z uśmiechem poczochrała Sasoriego po głowie, również lekko się uśmiechnął – no... przynajmniej Matsuri.
    -Chyba coś ci się pomieszało, starucho – oburzył się.
    Hahahahahaha, dobre xD Jaka nagła zmiana nastroju. Jeszcze Chiyo tak wykorzystuje Sasoriego bo sobie auto kupił hehe, nie ładnie, oj nie ładnie xD I jaka z niej feminicha :O Matsuri to kupi pieska, a Saosriemu nie chciała... no nie ładnie! :p O kurwa! Na serio myślałam że ta baba dostała zawału.. jaka... no weeeź... Biedny Sasori się przestraszył a ta takie jajca sobie robi >,< Z tym kagańcem też dobre hehe :D Sasori jak możesz nie lubić gryzoni?! One są słodkie!! Ale zaraz, zaraz, Husky?? I Love Husky <3 Czuje bratnią duszę xD Mój Hunterek to Husky, i nie.. on nie jest spokojny, pewnie ten piecho Matsuri też okaże się łobuzem wszech czasów xDD Oj Chiyo jednak mogła wziąć ten poradnik, oj mogła... no chyba że ten piesek okaże się niesamowicie grzeczny a to byłby cud :D Fajnie, że Sasori ma w rodzinie pieska ^^ Ale dobrze, że z nimi nie mieszka bo byłby pewnie wykorzystywany do wyłażenia z nim na dwór.. xD Dobra no to tyle :) Życzę dużo, dużo weny :D I oczywiście czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpierdolę się Soli i zrobię offtopa XD
      Pozdrawiam koleżankę z Edem na avatarze~ :3

      Usuń
    2. Ush, uspokój się :P
      Wracając, no wymyślali sobie własne urban legend xD no ej to faceci, w swoim towarzystwie to nie będą przynudzać i mówić prawdy xD No, Itachi rozważny, dojrzewa xD
      Ja też kocham Husky ♥ pięć lat namawiam na niego rodziców xD wciąż się nie zgadzają :< zazdroszczę ci...!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ *usuwa komenta, bo nie umie pisać. ;-;* ~
      Dobra, a teraz od początku. ^O^

      Ha... Haha... Hahahaha. xDD
      Oh God, I don't believe. x'DDD
      Rozdział jak zwykle zajebisty, i to bardziej zajebisty niż taki zajebisty ninja jak ja, który się w końcu ujawnił. ^^" *UWAGA! Poważne przedawkowanie słowa "zajebisty"!* Yay! <3
      Imai, jest... po prostu... Ach! Taka fajna babka! xD Haters gonna hate, nie ma co! :D Btw. Noriko, tam są drzwi. A jak nie, to tam jest okno, możesz już wyjść. TYLKO ZOSTAW NAOKI'EGO. TAK, TO JE ROZKAZ...!!! *bój się mnieee!!*
      Pieseł taki grzeczny, taki słodki... WoW. xDD Nie wiem czemu, ale wydaje mi się strasznie podobny do Tetsu #2 z KnB... WOW, to może dlatego tak go lubię! xDDD
      Ogólnie, rozdział świetny, epicki, zarąbisty, HIPER-SUPER-FAJNY *100.000 przykładów później* i jeszcze taki słodki, i śmieszny, i przyjemny, itp. itd. :33
      Tja, teraz tylko się jarać i czekać na nowy rozdział... znowu. T.T Ja tu codziennie zaglądam żeby przynajmniej zobaczyć czy kontynuacja SasoDei'a jest(Bo ja jestę yaoistka pierwsza klasa! <3), a i tak nic. ;-; Smutam. ;^; xDD

      W każdym razie, wencię ślę i pozdrawiam. ;** ~ *wsiada na swojego puchatego, różowego jednorożca i odjeżdża w stronę zachodzącej tęczy(DAFUG?? xDD)* ~

      ~ Min~chan ♥

      Usuń
    2. Nie oglądałam KnB... w ogóle ja mało... w ogóle nie oglądam anime xD wstyd, wstyd, ale trudno xD
      och, nabijasz mi wyświetleń *o* SasoDei? Kontynuacja, nie wiem czy się doczekasz, boje się że zjebałabym drugą część xD a to możliwe xD
      XD *macha chusteczką na pożegnanie* XD

      Usuń
  4. Hahahahahaha Chyio najlepsza <3 Ten udawany zgon i przerażony Saso xD. Fajnego Psa Sb kupili, teraz tylko czekać jak podrośnie i bdzie ciągał właścicieli po ziemi xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Lol, Chiyo XDDD Najpierw wyśmiewa się z własnego wnuka nad grobami, potem udaje zgon, żeby go przestraszyć, a później jeszcze się nim wysługuje xD No co za kobieta xD Ale Saso rozwala tymi odzywkami do niej... kaganiec... no co za wyrodny wnuk XD Chociaż ona przecież i tak nie lepsza xD
    Hahaha, ja byłam niemalże pewna, że ten piesek mu coś zrobi albo chociaż będzie warczał, a tu nic O.O Lubi go XDD Nie no, super, ale nie spodziewałam się tego xD Chociaż i tak mu obsikał siedzenia w samochodzie... Biedny Sasori xD
    Noriko... Wow, czyli jednak ma trochę szacunku do innych. Normalnie nie wierzę O.O xp Nie no, pewnie chciała powiedzieć, że ich wnuk ostatecznie wyląduje u Sasoriego, co? xd
    A jej wymiana zdań z Sheeiren była po prostu genialna xd Świetne riposty :D
    Ach, no i początek xD Oczywiście, Hidan to debil C: Najpierw idzie z kumplami do knajpy, a wychodzi, nawet z nimi nie pijąc, bo laska... No ja pieprzę, objawienie idiotyzmu normalnie xD No ale przynajmniej nie zadręczał swoją osobą innych C: Wow, jak chce, to potrafi zrobić coś pożytecznego xD
    A historia Saso i Deia genialna XDD Każdy swoją wersję przedstawił: Dei-frajer, Saso-macho XDD Ale i tak pamiętali, jak to było naprawdę~ Jak uroczo :3 Chociaż Deidara jest okrutny :| Saso chce się lać, a ten mu urządza wycieczkę po wszystkich piętrach XDD Biedny Sasori... XDD
    Ogólnie, rozdział oczywiście zajebisty, a jakże inaczej :D
    Czekam na nexta i weny życzę ;3 I wychodź już z tego dołka xD
    Pozdrawiam~ ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No babcia nie chcę być jakaś stereotypowa xD
      No widzisz, ktoś musi tak szczerze lubić Saso w tym opowiadaniu xD padło na pieska xD
      no widzisz, Hidan nieświadomie punktuje w twoich oczach... bo go nie ma xD xD
      No... ja też sądze, że to było okrutne ze strony Dei'a xD z pęcherzem się nie igra xD

      Usuń
  6. Wpadłam w doła... :cc Brakuje mi twoich komentarzy... Ale nieważne :d

    Ehh... Ci to są do wszystkiego zdolni... Po jednym piwie wracać do gimnazjum... Oczywiście mentalnie xP

    Ja msm kilka teorii co do Noriko nad nagrobkami. A. Była u nich pokojówką i lubiła ich, b. Wierzy w duchy i gadała z nimi o dziecku (? (Nie próbuj mnie ogarnąć...)).
    Hah, Sheei u Cb rządzi :P

    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mi brakuje czasu :<
      wtf? Po co ci teorie, jak wszystko staram się wytłumaczyć? xD

      Usuń
  7. Zacznę od dupy strony, ale.. wiedziałam. WIEDZIAŁAM!
    Wyciągają sobie pieska z samochodu, wszystko ładnie, pięknie i tak sobie myślę.. że coś tu nie gra! Żadnym problemów, hasania, skakania, przykrych niespodzianek na fotelu? Ale jednak.. nie zawiodłaś mnie xD ♥
    Dzisiaj Hidanka mojego kochanka było mało, ale jego zajebiste teksty nadrabiali Saso i Chiyo. Normalnie nie mogłam, narzekanie narzekaniem, ale genialne są te relacje między nimi.
    'Może poszukamy ci miejsca na pochówek' - ahahahah <3
    i wgl to o trutce..
    no bosko :D
    Czyżby korepetytorem Matsuri był Gaara? Jestem ciekawa czy go wkręcisz, w końcu była w nim tak szalenie zakochana.
    Dużo moczu w tym rozdziale XD wredny Dei, normalnie nie wolno wstrzymywać sikania, a on taki okrutny! A jakby Sasoriemu pęcherz pękł? Albo jakby mu się na buty zlał? Ha, tego nie wziął pod uwagę.
    Poza tym urocze było to ich pierwsze spotkanie :D takie niewinne, przyjazne cipeczki, no dzieciaki jeszcze xd mogłabyś wrzucać czasami takie retrospekcje ze szkoły Akasi.
    Noriko szczwana bestia nie chce żeby Saso dowiedział się o dzieciaku, a potem go podrzuci pod próg jak Harrego Pottera, co?

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kolorowo nie ma xD a ja jestem bardzo okrutna dla Sasoriego xD co chyba widać xD
      No będzie z Gaarą to wiadomo po spojlerze z NH xD niektóre kwestie zachowam xD
      Retrospekcje? Od tego mam ONE SHOTy xD
      Podrzucenie - blisko xD

      Usuń
  8. Jestem i ja! Z bardzo, ale to bardzo spóźnionym komentarzem za co przepraszam, lecz ostatnio nie mam weny do komentarzy... to wina szkoły! Oceny mi już wystawili! Niech ktoś mnie ratuje! Załamka nad moją średnią.... Nie chce się gadać.... E stop! Kurwde ja ci odbiegam od tematu... Boże widzisz i nie grzmisz? Ech.... Co do notki to...
    A. Zajebista dlatego, że: Sheei ty nasza obronniczko Akasiów, cieszę się, że tak się do niej odnosiłaś. Do tego kłamała na świętym miejscu! Jak tak można...
    b. Zabawny bo: DeiSaso :D I ich różne wersie ich pierwszego razu... nie no spotkania. Ale oryginalna wersja była najlepsza. Obito broni swojego senpaia! A ja jestem ciekawa pierwszego spotkania TobiDei... Powinno być bardzo ciekawe.... Hidanku a ty kolejną dupe wyrywasz. Nie wstyd ci tak? I co z tego, że kumpel ma urodziny, ty musisz pieprzyć jakąś dupę....
    C. Rodzinny ponieważ: Rozmowa Sasoreigo i Chyio przypomina mi moje z dziadkiem... Tia nie ma to jak rodzina....
    No i co dalej powiedzieć? A wiem! Powiedz, że w następnej noci będzie Naoki i Miyuki, bo już moja ciekawość mnie zrzera! I oby korepetycję u Gaary....
    Pozdrawiam i całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do spóźnionego komentarza - nie szkodzi ;)
      Naoki pojawi się niedługo, a na Miyuki sobie poczekaMY :<

      Usuń