Rankiem promienie słońca wdarły się przez nie
zasłonięte okna i uderzyły w twarz śpiącego Hidana, tym samym go wybudzając. Po
wczorajszej imprezie pocieszającej, zostali u Sasoriego na noc. On najwyraźniej
usnął oglądając jeden z filmów ze Stathamem, ale teraz ekran był wyłączony.
Odwrócił się do towarzystwa, zachował bezpieczną odległość od tych pedałów, on
leżał na brzuchu w lewej dolnej części łóżka , a oni w przeciwległej. Saso
robił blondynowi za podparcie na poduszkę i tam sobie smacznie spał, natomiast
Rudy wyglądał przez okno. Postanowił dać znak, że już się obudził.
- Jebane słońce – wycedził przez zęby, podnosząc
się do pozycji siedzącej. – Trzeba je spalić… - dodał, brązowooki spojrzał na
niego jak na debila. Spalić słońce? Pozdro.
- Powodzenia – uśmiechnął się krzywo, prędzej on
tam spłonie. – Słońca się nie da spalić…
- Wszystko się da – taa, zwalczaj ogień ogniem, a
daleko zajdziesz. – to jedna z najbardziej wkurwiających mnie planet… -
westchnął głęboko.
- Słońce to gwiazda, durniu… - ledwo zaczął
rozmowę, a już go miał dość. Temu idiocie nic się nie da wytłumaczyć, nawet jak
wyjaśni się to jakoś naukowo.
- Zamknij mordę. Wiem lepiej. Tak głosi Jashin! – zawołał,
no to nie ma przebacz, jak Jashin tak mówi to tak jest i chuj ci w dupę, jeśli
się nie zgadzasz.
- Co głosi? Że słońce to planeta? – dopytał,
zaśmiewając się kpiąco. – Ja pierdole…
- Nie, kurewko – zaprzeczył spokojnie, opierając
ramię o zgięte w nodze kolano. – głosi, że JA wiem lepiej.
- Sam sobie wygłaszasz taką herezje – warknął.
Miarka się przebrała. Hidan nigdy nie należał do
osób spokojnych, cierpliwych i innych leszczy, jemu się potakuję inaczej
dostanie po mordzie. Zbliżył się do Saso i zaczął z nim szarpać. Łokciem
niechcący uderzył w żebro Dei’a, ale nie przejął się tym, z boleścią kolejny
raz spadł z łóżka. Jęknął żałośnie, no co oni mu kurwa robią… podniósł się do
góry, a wtedy ujrzał brutalnie piorących się kolegów. Uniósł brew do góry,
czemu Akasuna się z nim pierze? Przecież wiadomo, że przegra… siwowłosy
przewrócił go na brzuch, wykręcił na plecy rękę, jednocześnie dociskając go
swoim ciałem do materaca. Niech się cieszy, że to materac. W każdym razie,
Sasori mógł tylko ruszać nogami, co mu niewiele dawało.
- Przestańcie, kurwa mać – bąknął w ich stronę.
- To Rudy zaczął – chyba dawanie obelg nie było
konieczne, ta jedna była zawsze najbardziej bolesna. Sasori wydymał usta, on
przez te włosy nie zasługuje nawet na jakieś cięte riposty.
- Skarżypyta! Co ty, w przedszkolu jesteś,
miernoto? – zapytał kąśliwe, a ręka została mu bardziej wykręcona, jęknął z
bólu. Deidara nawet nie myślał o udzieleniu pomocy, bolały go ramiona i kark…
Sasori, zacznij żreć.
- Hidan, weź go puść – nakazał mu, ale sprawiany
ból to taka fajna zabawa. Przewrócił oczami. – idę do kibla.
- Nie! – zawołał siwowłosy i puścił Akasunę. W
jednej chwili pobiegł do Dei’a i odepchnął
na łóżko. – Ja pierwszy! – no kurwa, zerówka. Trzasnął drzwiami od
pokoju, a dwa obolałe ciała leżały bezwładnie na łóżku.
Sasori podniósł się na klęczkach, objął ręką swoje
prawe ramię i tą kończyną, wykonał w boku okrążenie. Kość zestrzelała, dając
tym upragnione ukojenie. Dei, leżał na placach i masował sobie szyję.
- Akasuna, jesteś strasznie niewygodny – syknął w
jego stronę. - Teraz wszystko mnie boli…
- Nie kazałem ci na mnie leżeć, ba, ja nawet się
sprzeciwiałem.
- Zamknij mordę, to i tak twoja wina! – zawołał
gorzko, naprawdę, teraz każdy najmniejszy ruch ramionami lub szyją bolał. Sasori
westchnął ciężko, dlaczego to jego oskarża…?
- Zdejmij koszulkę i połóż się na brzuchu –
nakazał obojętnie. Dei spojrzał na niego dziwnie, ale wykonał polecenie, skulił
się do ramion i w zgiętych w łokciu rękach ściągnął ją przez głowę. Jego
mięśnie naprężyły się przez lekki dreszczyk wpraszającego się oknem, chłodu. Rudowłosy
zbliżył się do niego na klęczkach.
- Chcesz mnie zgwałcić? - zapytał poważnym tonem, powstrzymał się od
parsknięcia.
- Nie bez gry wstępnej. Zrobię ci masaż – oznajmił
wskazując mu miejsce na łóżku.
Blondyn ułożył się jak mu nakazał, po chwili
przyjaciel okroczył jego ciało siadając
mu na tyłku. Polecił mu zamknąć oczy, odprężyć się, a przy tym śmiali się z tej
sytuacji. Dotknął dłońmi ramion Deidary i zaczął wykonywać na nich przyjemne
uciski. Rozcierał nadgarstkiem bok szyi chłopaka i nagle usłyszał… przyjemne
jęknięcie. Parsknął głośno śmiechem.
- Dei, przestań jęczeć, bo mi stanie – upomniał,
nie przestając się z tego śmiać.
- Nie jęczę! – burknął.
- Nie, wcale – sarknął, wałkując mu zdecydowanym
ruchem ramiona.
- Kurwa, Sasori… wspaniale to robisz – mruknął ze
śmiechem. – Robisz to zajebiście – zagryzał wargi, by nie jebnąć śmiechem.
- Wiem, Słońce. Rozkoszuj się tą przyjemnością –
wymruczał mu do ucha, podniósł się i nadal masował mięśnie. – ale ty jesteś
sztywny w tych częściach, kochanie – bąknął coś pod nosem na ten wywód.
- Ej, weź mocniej – poprosił, co posłusznie
uczynił. – o kurwa, jak dobrze… dawaj mocniej – kolejny raz wypełnił rozkaz. –
jeszcze… jeszcze… kurwa siły nie masz?!
- Nie mogę mocniej, bo ci naciągnę! – warknął, no
jeszcze gorsze katusze, by przeżywał.
- Chuja mi naciągniesz! Ciśnij mocniej!
- Mówię nie, nie drażnij mnie, bo skończę!
- Pierdol się, Akasuna!
- Już jakby to robię, zajmując się tobą – bąknął, o
ile synonimem pierdolenia jest męczenie się z masowaniem go, to się wszystko
zgadza. Co za gość, on chce mu pomóc, a ten bardziej cierpieć.
- Ej, geje – rozległ się głos Hidana zza drzwi. –
dajcie znać, jak dojdziecie! – powiedział do nich, no skoro taki dialog toczyli
to jednoznacznie musieli coś niesmacznego robić.
Chłopaki mówili mu zgodnie z prawdą co się dzieje
w pokoju, ale im nie wierzył. Masaż musiał trwać mniej więcej pół godziny, aby
wszystkie spięte mięśnie zmiękły, wtedy im uwierzył. Rudy i Dei nie
wytrzymaliby trzydziestu minut, w sumie nikt by nie dał, nawet on. Tak, nawet
on.
Usiadł sobie niedaleko nich na łóżku, w ogóle nie
byli sobą skrępowani, nawet przy nim… a potem wielce obrażeni, jak ich od
pedałów wyzywa. Ignoranci. Saso spojrzał na niego kątem oka, widział, jak wgapia
się w jego dłonie, które rozcierały się na plecach Deidary. Uśmiechnął się
krzywo.
- Co jest Hidan? Ciebie też pomasować? –
zaszydził, przerywając tym ciszę w pokoju.
- No chyba cię pojebało. Nie będziesz mnie dotykał
– odparł z obrzydzeniem.
- Taa, ja też ci nie pozwalam – wtrącił Dei. –
jesteś tylko moim prywatnym masażystą.
- Jasne, Słonko – zgodził się z uśmiechem.
Siwowłosy włożył sobie palec do ust i symulował
wymioty. Potem już normalnie zaczęli gadać, wygłupiać się, cisnąć na siebie
ciętymi ripostami. Sasori został przywrócony do formy, dzięki nim, podczas
spotkania w ogóle jakoś głębiej nie pomyślał o Noriko. Może to też wina ich
wcześniejszej kłótni. Wszczęli rozmowę na temat następnej imprezy w gronie
Akatsuki.
- Wbijmy do Uchihy, miał robić imprezę u siebie –
stwierdził Deidara, nadal leżąc, jak leżał, tylko Sasori z niego zszedł.
- Dobra, już dzwonię do niego i mówię, że wpadamy
– oznajmił Hidan, Sasori zmrużył oczy.
- Hej, mnie nie uprzedzaliście, że się wpraszacie
– wydymał usta w akcie pretensji, ale i tak został olany.
Siwowłosy nie będzie mu tego tłumaczył, no ile
razy można powtarzać, że jest rudy. I ile razy można dalej nie kumać zależności
między tymi zabiegami. Zadzwonił do Itachiego i powiedział o planie na parapetówkę
u niego i że za jakieś trzy godziny będą. Gorszy kolega z oburzeniem wybijał im
ten pomysł z głowy, gdyż musi się zajmować swoim bratem. Hidan zakończył
rozmowę. No hej, dzwonił by go powiadomić, słowo nie, nie wchodzi w grę. Ech
ten Uchiha, tyle się znają, a on dalej myśli, że asertywność w ich paczce jest
możliwa…
Po południem poszli całą bandą do domostwa jednego
ze swoich. Brunet na szczęście był na weekend jedynie z młodszym bratem, ale to
oczywiste, że jak się dowiedzą o domówce to wywalą go na zbity pysk… chociaż nie, do aż takiego
czynu nie są zdolni. Bynajmniej nie Mikoto, złota kobieta – jedynie w roli
nadopiekuńczej matki, bo jak się wkurwi to wszystkich potrafi rozsadzić.
Z Sasuke poszło dość łatwo, przez pewien proces
dojrzewania, siedział zamknięty w pokoju i ani myślał z niego wychodzić, tym
bardziej, że ta pojebana banda się tu zlatuje. Ustalił z bratem, że nie powie o
niczym rodzicom, jeżeli nikt się nie będzie do niego dochrzaniał. To chyba
uczciwa umowa.
Usadowili się w salonie, na dole. Wszyscy
oczywiście przynieśli ze sobą trochę procentów, znali skąpstwo Itachiego do
produktów alkoholowych. Idiota, zawsze mu się za to obrywa, ale słusznie, jak
można gościowi odmawiać. Trochę kultury, nie?
- Ej, Uchiha. Gdzie twoja siostra? – zapytał
zgryźliwie Hidan.
- A co? Stęskniłeś się? – odpowiedział pytaniem na
pytanie. Nie zamierzał udzielać tej informacji, niech go zostawią w spokoju…
inaczej mu się dostanie. Oni nie znają wybryków tej skarżypyty.
- On nie ma dzisiaj urodzin czy coś? – zadał
pytanie Kisame. Itachi zmroził go wzrokiem, po cholerę to mówił?
- Ooo, złóżmy mu życzenie – Deidara uśmiechnął się
cwaniacko.
- Nie! – zawołał do chcącej tam wyjść, trójki.
Hidan, Deidara i Obito, trzej muszkieterowie, kurwa. Nie wiadomo, czemu dokuczanie
temu wypierdkowi, sprawia im taką przyjemność. – Jest chory.
Ten argument zadziałał, nie ma nic gorszego, niż
Uchihowskie zarazki… fuj. Rozmawiali ze sobą oddzieleni na grupy, jak to zwykle
bywa. Niektórzy nie mieli ze sobą wspólnych tematów i ich rozmowa kończyła się
na bardzo już sławnym „aha”. Sasori siedział samotnie na kanapie i popijał
gorzki napój z butelki piwa, nudził się, ale jako że zawsze tak wygląda to nikt
się tym nie przejął. W końcu zaczął z nim gadać Zetsu, głównym jego celem było
wyciągnięcie go na podwórko na papierosa czy coś. Nie palił, znaczy zdarzyło mu
się kilka razy, ale no, jako przyszłemu lekarzowi nie przystoi się w ten sposób
truć. Jednak mógł towarzyszyć, do nich dołączył Kakuzu.
Yahiko rozmawiał sobie z Itachim i Obito na temat
nowo poznanej dziewczyny. Nie żeby coś, ale liczył na to, że coś większego z
tego będzie, dlatego prosił o rady, wszakże tworzyli sobie udane, szczęśliwe
związki.
- Powiedz jej, że ją lubisz – mruknął Itachi.
- Tak otwarcie mam to powiedzieć? – zapytał, jak
do głupka.
- Jasne, że nie. Może się wystraszyć, w końcu… no
wiesz… - zaczął Obito, ale się w porę zahamował. Jak ma mu powiedzieć, że
rudość zmniejsza branie? Gdyby był tu ktoś, kto wali prosto z mostu… - no, nie
znacie się długo…
- Hej, gdzie Hidan…? I Douhito? – zapytał
podenerwowany Itachi.
W sumie nawet nie czekał na odpowiedź, była
wiadoma. Od razu skierował kroki na górę, do pokoju swojego brata. Przez lekko
uchylone drzwi rozpoznał dwa głosy, które sobie szydziły z młodego.
- To co? – zaczął Dei, okręcając się na skórzanym
fotelu przy biurku. – W ramach urodzin możemy cię zabrać do burdelu, nie Hidan?
– puścił mu konspiracyjnie oczko.
- Raczej tam nic nie zarobi – zaśmiał się
kąśliwie, oglądając książki na półce Sasuke. – ale jak mu zależy… aby się
rozdziewiczy dziewczyna – chłopak zmroził ich wzrokiem, chamy. Dziwne, że nic
się nie odzywa, muszą chyba być trochę ostrzejsi. – twój zeszyt? – młodszy
Uchiha jedynie zareagował próbą zabrania mu przedmiotu z ręki, na próżno.
Rzucił go do Hidana, ale ten był tak zaskoczony, że pozwolił, by zeszyt upadł
na podłogę.
- Wohoho – zaczął Hidan, podnosząc zeszyt na
całkiem fajnej stronie. Znajdował się tam wycinek z gazety, na którym widniała…
- goła babka, to masz jakieś męskie odruchy – sarknął, a Sasuke cały czerwony
ze złości i zażenowania wyrwał mu z rąk przedmiot.
- SpIErdAlAj…! – wypiszczał wszystkie samogłoski w
wyrazie, po tym zakrył usta dłonią, żałując, że coś mu się wymknęło. Obecni w
pomieszczeniu chłopcy zaczęli się śmiać do utraty tchu. Mutacja głosu, tak w
urodziny, ale żal. Wtem do akcji wkroczył Itachi, nie może pozwolić by z niego
szydzono… inaczej wszystko wygada rodzicom.
- Kurna! Nie umiecie współpracować? Po cholerę tu
przyszliście?!- warknął, wymuszając na nich powagę.
- Nie kazał nam wyjść no to potraktowaliśmy to,
jako zaproszenie – Hidan wzruszył ramionami.
- Na urodziny załatwiliście mu kastrację? –
zaśmiał się Deidara. – Marzenie o byciu kobietą, powoli się spełnia –
poczochrał włosy Sasuke, a ten mu pacnął po łapach.
- Taa, w reszcie modyfikacji może się skierować do
ciebie, Dei – zaszydził szarowłosy.
- Hidan, kurwa, po czyjej ty jesteś stronie?! –
zmierzył go pretensjonalnym spojrzeniem.
- Widać, że po mojej, idiotko – mruknął Itachi,
zakładając ręce na piersiach.
- Gówno prawda! I nie jestem idiotą!
- Co się tak drzecie? – zapytał wchodzący do
pokoju Obito, za objaśnia wziął się Hidan.
- Macie w rodzinie kastrata, nie wiem co mu
kastrowali, bo co on by tam miał? Ale nie ważne, smark w zeszycie miał jakieś
wycinki z świerszczyków, ale przecież teraz nie pofapie to na co mu one? - zapytał, jakby Obito był studnią z wiedzą o
całym wszechświecie. – W każdym razie, teraz się kłócą.
- Och, mam nadzieję, że Dei wygra - mruknął, śledząc rozwój wypadków. Blondyn
skrzywił się na to wyznanie, nie chce żadnego Uchihy, jako publiki. Hidan
westchnął, jeszcze chwila i wszyscy będą lecieć na Dei’a.
- IdIOtką – poprawił Sasuke, ale jego piski tylko
wzmocniły śmiech obecnych, nawet własnego brata.
- Nie pomagasz, Sasuke – stwierdził, gdy się już
uspokoił. – w każdym razie, wypierdalać na dół!
- Kastrat też idzie? – dopytał Hidan, a gospodarz
zmierzył go zimnym spojrzeniem.
- Stary! Zdecyduj się na kogo chcesz najeżdżać!
Ja pierdole, jakie fochy. I skąd pomysł, że jest
po czyjejś stronie? No ludzie, jak jest okazja to sypnie ripostą, żadna
filozofia. Zresztą chyba wiadomo, że jakby miał między nimi wybierać to nie
wybrałby nikogo, są zbyt… chujowi, if you know what i mean.
Tymczasem na zewnątrz trwała luźna pogadanka, w
sumie w domu byli tylko ci na górze u Sasuke,
inni wdali się w rozmowy na
poziomie, siedząc lub stojąc na schodkach przed wejściem do domu. Kakuzu razem
z Zetsu palili fajki i truli przy tym powietrze, ale póki dym nie nachodził na
towarzystwo, mogli to znieść. Jako że były wakacje, na dworze roiło się od
dzieci, bezsensownie wrzeszczących na Jashin-wie-co.
- Aż ciężko mi się myśli, że też byłem taki
pojebany - skrzywił się Zetsu.
- Nie pozwalaj sobie, nadal taki jesteś – sarknął
Yahiko. – Nagato patrz co cię czeka.
- Ja będę uczył licealistów i nie obawiam się. Ja
sobie z każdym dzieckiem poradzę!
- Siedemnastolatki to raczej już nie są dzieci – oznajmił
Kakuzu.
- A jak tam twój kuzyn, co mu rozwaliłeś głowę? –
wtrącił Sasori złośliwie, no sorry, nie ma przechwalania się, nie tutaj. Nagato
wydymał usta w złości.
- Dobrze. Już do mnie nie przyjedzie - oświadczył cicho.
- Grunt, to wzbudzić w dzieciaku, szacunek do
ciebie – mruknął Yahiko. – ale dobrze się to mówi, jak nie mamy synów.
- I co po niektórzy nie będą ich mieli w ogóle –
powiedział Zetsu, on ich nie chcę, Kakazu też, a Rudzi są rudzi i chyba nie
zrobią takiej krzywdy swojej pociesze.
- Ja bym chciał córkę – powiedział Sasori. Fajnie
by było mieć swoją córeczkę tatusia, broniłby jej przed chłopakami. No nigdy by
nie miała chłopaka, jakby miał być szczery.
- Saso, nie rozśmieszaj nas – bąknął Kakuzu.
Dalszą rozmowę przerwał warkot silnika
samochodowego, który wjeżdżał na podjazd. Z pojazdu wysiedli rodzice Itachiego,
no to po imprezie. Państwo Uchiha miło się przywitali z chłopakami chociaż byli
zaskoczeni ich odwiedzinami, no nic. Ustalili, że trzeba już się zbierać.
Jeszcze im każą sprzątać w domu, mowy nie ma! Niech sami sobie wszystko robią.
Nie czekali na pożegnanie się z resztą lecz od razu udali się do domów.
Państwo Uchiha po wejściu do domu, skierowali się
na górę, będąc lekko zaniepokojeni, dochodzącymi stamtąd wrzaskami. Fugaku
otworzył na oścież drzwi, a wszyscy tam, ucichli.
- Co tu się dzieję? – zapytała zamiast męża,
Mikoto.
- Itachi zrobił imprezę – powiedział Hidan.
Patrząc w dół na matkę kumpla. Była od niego duża niższa i fajnie się ubierała,
bluzeczka z dekoltem, ładnie, ładnie.
- Nie prawda! – zaprzeczył oburzony. No co oni
wyprawiają, będzie miał przekichane. Jebany kapuś.
Chłopaki chcieli już wyjść i nie krępować swoim
towarzystwem Itachiego, ale zostali zatrzymani. Fugaku nakazał im wszystkim
posprzątać po sobie w salonie, bo wygląda tam jak w burdelu. Hidan zaśmiał się
pod nosem, on chyba nie wie, jak burdel wygląda, chętnie mu pokaże, jak mu
postawi. No, ale agresywne sprzeciwy gości, nic nie dały. Zeszli z oburzeniem
na dół, znaczy najbardziej wkurzeni byli Daidara i Sasuke. Ten pierwszy to
wiadomo, ma sprzątać dla Uchihy? On?!
Niedoczekanie! Natomiast Sasuke też niby w tym uczestniczył i to jest jego
kara. Hidan miał to w dupie i tak jedyne co będzie robił, to się opierdalał. A
Obito i Itachi przywykli do tego.
- No więc… - zaczął Fugaku, ale siwowłosy mu
przerwał.
- Muszę do kibla, bo się chyba kurwa zesram –
stwierdził i wyminął kolegów idąc do planowanego pomieszczenia. Otwierając
drzwi, wydobył z kieszeni telefon komórkowy, czyli sobie tam posiedzi. Chujek.
Fugaku westchnął poirytowany i tak da mu nauczkę,
zobaczy. Reszcie nakazał wszystko sprzątać i odszedł na górę. Deidara założył
ręce na piersiach, nie będzie sprzątał… będzie nadzorował, Saauke oczywiście. Tak
go tym wkurwiał, hehe, fajnie by było być jego szefem w przyszłości. Gnojek by
mu buty czyścił.
- Ślepy jesteś? Pominąłeś papierek! – rzucił na
blondyna wrogie spojrzenie, ale ukorzył się. Wolał nic nie mówić i nie dawać mu
powodu do śmiechu. - Bardzo ładnie, ale widzisz? – podniósł jakiś papierek,
którego sierota znowu przegapiła. – Śmieć – pokazał i rzucił mu w twarz. – taki
jak ty.
- FajnIe, że jestEm po chIpsach, a niE rowerze –
blondyn uśmiechnął się z przymrużonymi oczami. piski go śmieszyły, ale nie
rozumiał kontekstu. – pEdał – wycedził do niego.
- Chcesz zarobić, jebany kastracie?! – szarpnął go
za koszulkę i zbliżył do siebie. Wyrywał się.
- MniE niE rzuciła dziewczynA – uśmiechnął się drwiąco,
odepchnął go mocno tak, że się przewrócił.
- Najpierw trzeba ją mieć – wyminął go, niechcący
mocno zamachując nogą i go kopiąc.
- U mnie, będzie wiadomo kto nOsi spodniE w związkU
– Dei już miał coś odpowiedzieć, ale zaniechał obelg. – żadna pIpa nie będziE
mną rządzIć, ciotO!
- Sasuke! – zawołała stojąca za nim Mikoto. Dei
się uśmiechnął niezauważalnie. – Jak to się odnosisz do kolegów, gówniarzu?! –
kolegów?! No kurwa, przegięła.
- To niE jest
mój…
- Nie pyskuj! – krzyknęła, wyraźnie poirytowana
zachowaniem syna. – Masz szlaban, młody człowieku. Zabieram komputer na całe
wakacje! A teraz przeproś Deidarę!
- I tAk już dostałem szlabAn, nie będę tEgo durnia
przeprAszał – fuknął, a Dei posmutniał, szkoda, hehe.
- Za to wyzwisko nie dostaniesz kieszonkowego w
sierpniu!
- CiotA… - syknął do blondyna, wyłapując jego
drwiący uśmieszek.
- Wrzesień – powiadomiła Mikoto. – wierz mi, z
przyjemnością będę to ciągła dalej – odwrócił głowę w bok, nic się nie
odzywając, a Dei w myślach dopingował go w dalszych wyzwiskach. Nic. No trudno.
- Nie musi mnie przepraszać – zaczął blondyn z
pogardą, słyszalną jedynie dla Sasuke.
- Więc ja cię przepraszam, nie wiem co się z nim
dzieje – rzuciła gniewne spojrzenie na syna. Douhito lubił te babkę i
współczuł, musiała przyjąć te gówniane nazwisko Uchiha. – a jak tam twoja
mama?- no i kumplowała się z jego matką. Tutaj też jej współczuł.
- Mama, dobrze… ach! O kur…de! Zapomniałem, że
miałem jej zrobić zakupy! – nie miał, ale chyba nie będzie tego sprawdzać. –
Mogę wyjść? Już trochę posprzątałem – wziął worek położony obok i do połowy
zapełniony.
- Gówno prawdA! – pisnął Sasuke, denerwujący głos.
– To mojE! On tylko za mną chodził i mniE wkurzał!
- Dlaczego kłamiesz? – Dei odgrywał oburzonego,
Mikoto wydawała się uwierzyć. – Przypisujesz mi swoje zachowanie? Naprawdę,
wstydź się, Sasuke…
Mikoto na serio kupiła wersje Deidary, synowi
kazała sprzątać wszystko na błysk, a ta, niezbyt inteligentna, osoba, popukała
się wymownie w czoło, zwracając się do matki. Prawie mu go żal… prawie… no
dobra, wcale. Chciał się z niego zaśmiać, gdy dostał opierdol za ten
gest. Brunetka szła odprowadzić Douhito do wyjścia i zobaczyła, jak Itachi
wyszarpuję Hidana. Okrutne, myślał, że całą karę przesiedzi w kiblu.
- Hm? Dei wychodzi? – zapytał Uchiha, widząc, jak
ten ubiera buty.
- Taa, jeszcze muszę mamie zakupy zrobić –
westchnął teatralnie. Itachi spojrzał z pobłażaniem na matkę, jaka ona naiwna…
- Yo, Deidara – zwołał Hidan groźnie. – nie
potrzebujesz pomocy? – spojrzał na niego obojętnie swoimi niebieskimi oczyma.
Uśmiechnął się ładnie.
- Nie. To narka – mruknął i wyszedł z domostwa. Ma
mu pomóc za ten najazd na niego u Sasuke? Phi! Takiego wała! Oddaliwszy się,
wykonał znany gest w kierunku budynku. Wybuchnąłby go.
Tymczasem w domu, dalej trwała awantura z
siwowłosym. No ile można zaprzeczać, on też chciał wyjść na chuja matki,
potocznie zwanego ojcem… och, chyba ma pomysł.
- Hej, ale ja też muszę coś zrobić! – krzyknął, a
wszyscy spojrzeli na niego z uniesioną brwią, kontynuacja wypowiedzi jednak nie
nastąpiła.
- Niby co? – warknął Itachi.
- Muszę… Muszę zająć się bratem! – brunet spojrzał
na niego spod byka.
- Ty nie masz brata.
- Mam!
- Nie masz!
- Kurwa jego mać, mam! – obruszył się. No jak nie
ma, jak ma!
- To jak ma na imię?! – zapytał, kurwa, musi się z
nim w jakieś pierdolone dyskusje wdawać. Hidan chwile milczał, chyba się
zastanawiał. Ja pierdole, nawet imienia nie potrafi wymyśleć…
- Ya… Ya… Yacek, jakoś tak. Chuj, nie pamiętam –
zdenerwował się. – pojadę do domu i go zapytam – oznajmił do niego. Itachi się
zastanawiał czy wygląda na idiotę.
Rzecz jasna nie wypuścił go za drzwi, ma sprzątać,
bo to był jego pomysł, jego inicjatywa i w ogóle wszystko jego wina. Wtem w
przedpokoju rozbrzmiało pukanie do drzwi. Mikoto obsłużyła nowo przybyłego
gościa i otworzyła drzwi. W progu stała Sheeiren, która milo przywitała się z
gospodynią.
- Shee! Kochanie co tu robisz? – zapytał jej
partner, mając w dalszym ciągu oko na Hidana.
- No, ja… ten no… eee… - uniosła palec wskazujący
w akcie stopu i wygrzebała z kieszeni swój telefon komórkowy. Odgarnęła włosy w
tył i zaczęła czytać. – przyszłam po Hidana i nie wiem wymyśl coś – zakończyła, wkładając telefon z
powrotem. Hidan wykonał na sobie facepalma, zaśmiała się. – a tak na poważnie,
zabieram go, musi mi coś kupić – bo przecież nie pomaga mu za darmo.
- Dlaczego on? – wskazał brzydko palcem na kolegę.
- Bo ty masz karę, młody człowieku – wtrąciła
Mikoto.
Twardym głosem nakazała wszystkim zbędnym gościom
wyjść i pilnowała prac synów i Obito, jako ich kuzyn, mieszkał z nimi na okres
wakacji, więc musi się dostosować do rygoru w ich domu. Rodzeństwo było na
siebie wściekłe, młodszy był wkurzony, że musi sprzątać ten syf i dlatego się
na nim wyżywał, co z kolei denerwowało
starszego. Pieprzona piszczałka, jakby ten dzień mu dostatecznie nie wpierdolił
w dupę.
Wakacje powoli dobiegały końca był już jakiś
środek września. Jednak praca nadal obowiązywała. Czas jednak szybko leciał,
ciekawe co w tym momencie będzie robił za rok, zastanawiał się nad tym Sasori,
gdy w wolnej chwili pracował w izbie przyjęć. Monotonna praca, ale mógł mieć
przynajmniej od grona małych przerw. Jednak czekał na tą najdłuższą,
dwudziestominutową, w czasie której może sobie zjeść lunch przed budynkiem.
Po kilku minutach, przyszło wybawienie, zastępstwo
w białym fartuszku, ciemnych blond włosach i zielonych oczach. Zaczerwieniła
się przez widok lekkiego uśmiechu Sasoriego. Nie ma co, podobał jej się.
Dziewczyna już otwierała usta, by zaprosić go na
randkę, lecz w tym momencie ją wymijał. Otarł się lekko o jej ramię i wyszedł,
kierując się do sklepiku, gdzie zakupi jakiś przysmak i coś do picia. Następnie
usiadł sobie na murku przed wejściem, na sobie miał czarną koszulkę z
nadrukowanym, białym logiem szpitala i spodnie tego samego koloru co góra z odblaskowymi
dodatkami.
Przed budynkiem był pełen drzew park, gdzie
spacerowali pacjenci, oprowadzani przez pielęgniarzy. Taka praca go trochę
przeraża, trzeba w niej mieć cierpliwość i dobry kontakt z ludźmi, a on… no
cóż, wytrzyma tak tylko parę minut, nie godzin. Popił sobie kawę, będąc
zaobserwowany w pośpiech ludzi wokół. Z tego zajęcia, wyrwały go wibracje w
telefonie. Sms od Deidary z pytaniem, co robi. No obija się na przerwie. Po tej
wiadomości zadzwonił do niego. Oh god, why?
- Dei… -
zaczął posępnie. Zwolnią go, jak sobie będzie pierdolił w pracy przez
telefon.
- Saso… co tam, słońce? – ten jego wyszczerzony
uśmiech dało się rozpoznać nawet przez telefon.
- Nic. Nie boisz się, że cię wyjebią za gadanie
przez fona?
- Spoko, ja już dzisiaj skończyłem, a ty kiedy
kończysz?
- Szybko… ja jeszcze tu tkwię jakieś dwie godziny
– stęknął, tak mu się nie chciało, to się w dupie nie mieści. – przyjdź po
mnie, przejdziemy się… gdzieś – dodał z nutką tajemnicy.
- Hej Akasuna! – zawołał go ktoś z boku, jak się
okazało był to Hideo. Czego on chce, do cholery…
- Czy to jakaś niemoralna propozycja, zboczeńcu? –
zapytał z śmiechem, Deidara. Sasori, obudził się tym z amoku, nie może gadać z
dwoma osobami jednocześnie. Wystawił rękę do chłopaka nakazując mu czekać. Bo
przecież nie każę tego robić przyjacielowi.
- Możesz to nazywać, jak chcesz. Możesz nawet u
mnie potem spać.
- Przygarniesz mnie do swojego królestwa? –
zapytał Dei.
- Z dziką rozkoszą – uśmiechnął się, a rozmówca
parsknął śmiechem.
- Gadasz z tą blondynką? – wtrącił Hideo, przysłuchujący
się rozmowie. Sasori go zignorował, no kurwa, trochę kultury. On ma w dupie
jego konwersacje. – Jak tak, to pozdrów ją ode mnie – powiedział zadziornie.
- No to…
- Masz pozdrowienia od jednego zjeba z mojej pracy
– przerwał Deidarze wypowiedź, by przekazać mu te przyjemność. Hideo się
zdziwił, że jednak to zrobił, chociaż niewłaściwie go przedstawił.
- Tego, co cię wkurwia i ukradł ci diagnozę? –
upewnił się.
- Taa – przytaknął, no trochę dziwne, że mu jakieś
pozdro podsyła. Nie znają się.
- To każ mu się pierdolić – Sasori zaśmiał się
lekko.
- Masz się pierdolić – przekazał do Hideo, a potem
zakańczał rozmowę. – Dobra Słońce, ja kończę.
- Spoks, lecę do domu po piżamkę i szczoteczkę i
po ciebie biegnę. Pa, pa.
- I bieliznę – przypomniał mu złośliwie. – Czystą.
- Spierdalaj – warknął rozmówca.
- No pa – mruknął i się rozłączył. Schował telefon
do kieszeni i spojrzał na Hideo, tego to nawet telefoniczny kosz od obcego
FACETA boli.
Kiedy już wybudził się z letargu, począł się
wydzierać na Akasune za samo istnienie. Niewzruszenie dokończał pić kawę, potem
nakazał mu przejść do rzeczy. Serio, ma w dupie co on o nim myśli. Hideo
nakazał mu iść na oddział ortopedy, a on zastąpi go za ten czas na recepcji.
- Wiesz może po co? – zapytał, choć nie liczył na
odpowiedź.
- Jakiś starszy gość zechciał byś koniecznie ty,
zdjął mu gips. Przyszedł tu rano, ale ciebie nie było, więc przyszedł teraz, niedawno – wytłumaczył
kierując się w tą samą stronę.
- Mnie? Czemu mnie?
- Nie wiem, może u się spodobałeś – zaszydził
wrednie. – przykro mi zostawiać cię z pedofilem, ale taka praca – dodał z udawanym
przejęciem i odszedł śmiejąc się głośno.
- Idiota.
Poszedł na salę i zapytał lekarza o pacjenta. Na
końcu, w kącie… no dobra, trochę się bał, a co jak to serio jakiś zboczeniec?
Nie, jebany Hideo, że też musi mu wciskać swoje paranoje. Podszedł do pacjenta
i się z nim przywitał, od razu głupie przypuszczenia poszły w niepamięć. Pan Akaishi
Kazama, bo tak się nazywał, był miłym gościem, przypomniał mu okoliczności
wypadku i to, że on mu zakładał opatrunek. Szczerze? Nie pamiętał, o czym on
mówi. Miał chyba słabą pamięć, do twarzy, do sytuacji do wszystkiego, co nie ma
wpływu na jego życie. To dziwne? Raczej nie.
- I jak ręka? – zapytał Akasuna po zdjęciu
przeszkody w ruchu.
- Jak nowo narodzona – oświadczył, poruszając ją
swobodnie. – nareszcie mogę się podrapać.
- Racja, to najważniejsze – uśmiechnął się do
siebie, kładąc na stolik grube nożyczki. – proszę nie nadwyrężać ręki i uważać
już na siebie – dodał, wstając na równe nogi.
- Proszę poczekać – zawołał, a Sasori zatrzymał
swoje kroki. – mam jeszcze jedną sprawę. Właściwie dlatego o pana poprosiłem.
- O co chodzi? – Akaishi wyciągnął ze swojej torby
tabliczkę czekolady i podał ją czerwonowłosemu. Niepewnie wziął ją do rąk. –
Czekolada? – zapytał głupio.
- Tak, chciałbym przeprosić za zachowanie córki, kilka
miesięcy temu – oświadczył, ratownik podrapał się w tył głowy z zakłopotania.
Co się w ogóle stało? Nie pamięta…
- Ale o co cho…
- Nalegam by pan to przyjął. Taka osłoda dnia –
stwierdził z uśmiechem.
Sasori poczuł się głupio, nie pamięta żeby miał urazę
do jakiegoś z pacjentów. Przyzna, że ledwo zapamiętuje ich imiona…jednak
przytaknął i przyjął słodycz.
Szczególnie gdy zagroził, że wytarga tu córkę i zmusi do przeprosin. Choć
wątpił, że ona pamięta o tym incydencie. Miyuki jest taka roztrzepana…
Odprowadził pana Kazamę do wyjścia, obok którego
znajdowało się jego stanowisko pracy. Tam już zmienił Hideo, który porządnie mu
namieszał na biurku. No rany, jaki chlew…
DATA
11.01.2014
OD AUTORKI
Siemka Słoneczka moje :D
Jak wam się rozpoczął 2014 rok? ^^ Mi całkiem nieźle, ale wolałabym się zatrzymać w miejscu xD
Notka jest i już wam zdradzę, że jeszcze 2-3 rozdziały i wbija Naoki xD nie wiem, jak wy, ale ja się cieszę xD Potem pewnie będę marudzić, bo chcę już Miyuki, zobaczycie xDD
Dobra, błędów było w cholere, więc co nie poprawiłam - wypominajcie ;D
Pozdrawiam gorąco ;**
Yo! :D Ohoho jaka gej scenka Sasora z Deiem hehe xD Widzę, że Sasori to się na wszystkim chyba zna, dobra chce takiego faceta :D Masaż profesjonalny zrobił no kurde, też by mi się czasami taki masaż przydał. Wiem, że Hidan chciał być masowany, wiem to wiem, tylko udawał głupka i mówił że nie chce xDD W ogóle Hidan i ta jego lekkość życia :P Do każdego się wpierdoli bez pytania, naburdluje i nie posprząta no bo po co sobie życie komplikować? xD Nie no, party u Itachi'ego genialne :D Biedny Sasuke tyle hejtów jednego dnia na niego spadł xD Mógł się nie odzywać to nikt by się nie śmiał że kastrat. Już sobie wyobrażałam jak musiał zabawnie piszczeć, ale to czasami bywa urocze, choć może nie koniecznie w przypadku Sasuke xp Czyli Itach dostał karę i Sasuke dostał karę, Mikoto ostra mamcia i do tego seksowna, oby Hidan jej nie przeleciał O.o Sasori chciałby mieć córkę.. no, no. Akurat to jego marzenie się nie spełni xP No chyba że będzie miał kiedyś drugie dziecko, nie wiadomo, wtedy możliwe że będzie i córka :P Biedny Sasooo!!! Musi pracować w wakacje, taki młody! Eh.. no takie życie jak się mieszka samemu, trzeba sobie na wszystko zarobić. Na prawdę pracowity Sasori, bardzo ładnie, robisz go coraz bardziej idealnego, przynajmniej dla mnie xd No bo co? Mądry, pracowity, kochany i piękny. To mało? xD A Hideo wciąż żyje w przekonaniu, że Dei to kobieta No ludzie.... głupi Hideo, no ale niech sobie tak myśli jak się kiedyś dowie prawdy to dopiero będzie śmiesznie :P Dobra, kończę ten jakże dziwwwny komentarz. Nie mam weny do pisania komentarzy ;( Ale się staram :D Mam nadzieje że nie jest aż taki beznadziejny ten komentarz jak myślę. Notka jak zwykle super, a z każdym nowym rozdziałem jest jeszcze bardziej super :) No więc, życzę duużo weny :) Pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńSłońce, żeby pisać beznadziejne komentarze trzeba to umieć xD no robię go idealnego też dla siebie :P
UsuńAno, może będzie miał córkę... kiedyś xD albo zrobię mu na złość i dam syna xD ja mu w końcu lubię życie utrudniać xD
Ach no... nie wiem czy będę go uświadamiać o platonicznej miłości, to by było podłe xD
Nie ma jak się obudzić i zobaczyć uroczych SasoDei (Hidan, ty szczęściarzu! :c) Ale on oczywiście musiał wszystko zepsuć (i tak go kocham) i rzucić się na Akasunę. ;-;
OdpowiedzUsuń"– idę do kibla.
- Nie! – zawołał siwowłosy i puścił Akasunę. W jednej chwili pobiegł do Dei’a i odepchnął na łóżko. – Ja pierwszy! – no kurwa, zerówka." padłam i umarłam :D No ale w sumie racja, z ich paczki to trochę taka zerówka, no głównie z Hidana, ale nieważne :3
Masaż, omomom. Wnioskując z rozmów i dźwięków wydawanych przez Deia Hidan mógł się pomylić, no co XD Impreza u Uchihów boska, wgl Yahiko taki słodki chce się przypodobać Konan ♥ Czekam na jakąś akcję z nimi ^^
"Ya… Ya… Yacek, jakoś tak. Chuj, nie pamiętam" - dziewczyno, uwielbiam cię.
Hideo dureń, normalka. Nocowanie u Saso, Deidara to kocha. :D I jestem ciekawa czy ten ojciec naprawdę przyprowadzi Miyuki i jak potem rozwiniesz z tą opiekunką Naokiego ;3
Pozdrawiam ;*
"rzucić się na Akasunę" XDDD wiesz, to raczej nie brzmi jakoś źle xD chyba xD
UsuńNo bo to chłopcy, oni mają trochę spóźniony zapłon w dojrzewaniu xD bez urazy panowie xD
akcja Konan i Yahiko...? Pomyślę :)
nie no, tylko pogroził, że ją przyprowadzi xD na Miyuki trochę niestety poczekacie :<
Boże czytając ten rozdział co chwilę lałam jak głupia. Nie wiem czy to za sprawą tego, że pół dnia nakurviałam Pana Tadeusza, czy dlatego, że niedawno miałam kolędę (o zgrozo) czy Nowy Rok sprzyja twojemu poczuciu humoru, ale po prostu nie wyrabiałam przy niektórych tekstach xD
OdpowiedzUsuńŻeby pokazać co mi się najbardziej podobało musiałabym chyba skopiować wszystkie wypowiedzi Hidana (♥) i momenty SasoDeiowe, ale chyba spasuje. Walnę tylko teksta, który podbił moje serce i normalnie jest miszczem:
'Muszę do kibla, bo się chyba kurwa zesram' hahahahahha no kurva Hidan xD boże ubóstwiam jego poczucie humoru. I wróżę mu świetlaną przyszłość astronoma. Słońce planeta xD
Uwielbiam jak Akasie wbijają sobie na chaty, robią rozpierdol, a potem znikają. No nie powiem, że chciałabym żeby moim znajomi tak robili, ale i tak są boscy xD
Podobała mi się ten odnośnik do twojego starusiego bloga, że Dei chciałby być szefem kastrata Saska xD
Wgl TEAM SADODEI ♥♥♥♥♥ ten masaż.. i nocowanie.. <3
Pozdrawiam, buziaki ;3
Och, kochanaś ♥ tak, Hidan to po prostu musi mieć najlepsze teksty, nie ma przebacz xD
UsuńNo kilku moich znajomych mówi, że słońce jest planetą, więc jego teoria może mieć dla niektórych wartość XD
No życie to Akasie, a nie sprzątaczki xD
Hah no widzisz, skoro znasz starego bloga to możesz przewidzieć przyszłość :P
Ekhem-ekhem: „żadna pIpa nie będziE mną żądzIć, ciotO!” – RZądzić, kobieto… xD
OdpowiedzUsuńA teraz od początku.
No jak słodko. Słoneczko wstaje i budzi trzech najzajebistrzych facetów śpiących RAZEM w JENDYM pokoju. Przypadeg? Nie sondzem. Chciałaś mi tym humor poprawić, bo deprecha dalej trzyma. Nawet jak nie chciałaś, to i tak chciałaś, tylko o tym nie wiedziałaś. Ale teraz już wiesz.
Swoją drogą PercIco i Don’t Cry Gunsów to nie jest najlepsze zestawienie. Wiem co mówię .__. Tsu nie ryczy przy byle pierdołach.
Słońce to planeta. No why not, czego się czepiają. Hidan ma swój świat i swoje kredki. Niech się Sasori nie wpierdala, ma co robić. (byle nie dzieci, świat jest wystarczająco przeludniony)
No mały, chudy, rudy przychlast po dupie dostał. No jak przykro :c A nie, jednak nie. Przecież to tylko Akasuna :D Gdzie zerówka, jak zerówka. Ja też się ścigam z młodym do kibla (zawsze jestem pierwsza). Nie porównuj mnie to takich szczeniaków, ja cię proszę xD Kibel to bardzo dobry argument!
No i teraz najlepsza część – masaż
To było sugoiiiii~ *Q*
Coraz więcej gejostwa u ciebie ^ ^ Świat nie jest jeszcze stracony!
Ta, ta. Jasne. Hidan by chciał, tlyko się wstydzi xP Wiem lepiej.
Hadesie... Dopiero jedną imprę mieli, już robią kolejną. No spoko. Why not? Sasori się burzy, bo jego nei uprzedzili. No kurwa, takie życie rudych. Było zostawić zielone kudły! xD Jego sieroctwo byłoby mniej zauważalne, kolor odciągałby uwagę od reszty…
Heee… Heheheheh… *śmieje się pod nosem*
Sasuś~ Piszczysz? Uroczo. Tak bardzo, że aż rzygać się chce. Ciśnij go Dei, ciśnij ♥
On lubi, jak się go ciśnie. To taka życiowa sierota i cipa, większa niż Saso nawet.
A teraz poważnie. Na jego miejscu bym się zamknęła w pokoju i nie ruszała. No wtf, serio? Pojebało go czy jak? Co on? Koc mu powiesili zamiast drzwi? Frajer…
„– Śmieć – pokazał i rzucił mu w twarz. – taki jak ty.” Świetnie ujęte ♥ Eh, hejcenie Saska to jednak hejcenie Saska. Tego nie da się zjebać xD
No, ale za pipę to ma w pysk… Lepszej obelgi nie mógł wymyślić? *foch*
No ale, hahaha, Mikoto rlz xD Nie no babka jest zajebista xD Naiwna, ale zajebista xD
Yacek! Dobrze, że nie Yózef xP No, ale Yacek - Yagura znaczy - jest zajebisty, weź! Ale wbija dopiero poooootem, szkoda :c
„- No, ja… ten no… eee… - uniosła palec wskazujący w akcie stopu i wygrzebała z kieszeni swój telefon komórkowy. Odgarnęła włosy w tył i zaczęła czytać. – przyszłam po Hidana i nie wiem wymyśl coś – zakończyła, wkładając telefon z powrotem.„ Shee mistrzyni. Więcej jej! xD
Hideo. Oh god, jak on mnie wkurwia… Ale mam z niego bekę. Dostał kosza od obcego faceta. Gdyby to nie było takie śmieszne, to byłoby smutne xD Serio. Nikt go nie chce, zostaje mu ręka :c Sasori powinien podpytać, teraz też musi być samowystarczalny. Może jakąś technikę by mu zdradził, albo co?
Nie! Umówiliby się na wspólne fapanie!
Nie! Fapaliby sobie na wzajem!
Nie! Stworzyli by związek oparty na relacjach czysto łóżkowych! :D
Dobra dość.
Saso nie pamięta Miyuki. Jak przykro xD
Idiota.
Ale czekoladę dostał, aby tyle. Powinien wstrzyknąć do niej środek na przeczyszczenie i podrzucić Hideo…
Ej, to dobra myśl jest, przemyśl to! xD
ahahaha, jaki wstyd xD ale już poprawiłam xDo
UsuńNie pisałam tego, by cię pocieszyć, wtedy nie miałaś deprechy, ale interpretuj to sobie jak chcesz xD Tak wiem PerIco i Don't Cry to zło, mówisz mi to już trzeci raz xD
Będę cię porównywać, żeby tak brata skazywać na drugie miejsce, wiesz co? Wstydź się xD
To nie gejostwo, a taka forma odniesień xD
Ej, ej, ej jak to dopiero co mieli imprę? Nie mieli xD znaczy nie taką, by był nalot na chatę xD
No Yagura się pojawi coś przed tobą, nie nacieszysz się, bo bedziesz się jarać sobą XDD
Sasori może sobie organizować fap-spotkania z Deiem ;lub/i Hidanem, ale nie będę tego opisywać xD
wstrzyknąć do czekolady? Da się tak? xD
Noooo. Nigdy nic nie wstrzykiwłlas? Robisz wodny roztwór środka na przeczyszczenie, nabierasz do strzykawki z igłą, wstrzykujesz do kostki (ale takiej z nadzieniem) i zalepiasz dziurę. Woila.
UsuńBosze jak ja dawno nic nie komentowałam ._.
OdpowiedzUsuńNie nadrobiłam jeszcze całości, ale po przeczytaniu tego rozdziału stwierdzam, że muszę :D Twój styl pisania bardzo się zmienił i to na lepsze. Oczywiście wszystko nadal jest zryte w taki sposób jaki lubię <3 (tak, to komplement)
Nie mam pojęcia od czego zacząć - gdybym cytowała każdy fragment, który mi się podoba to złapałby mnie limit :D Uwielbiam wszystkie odniesienia na temat koloru włosów Saso, a te aluzje do SasoDei (przecież to jest taki piękny paring xd) Jeśli kiedyś będziesz pisać partówki musisz mi zrobić o nich xD Trochę szkoda mi Sasuke, bo to jednak moja ulubiona postać (pff i tak się z niego śmiałam ._.) Jednym słowem wszystko jest cudne :D
Btw. Tak bardzo przepraszam, że mnie nie było ;_; <3 Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz :c
No, dawno cię tu nie było xD dziękuję ślicznie ;*
UsuńNo ja napisałam OS z tą parą (takie amatorskie yaoi) jest w dziale one shotów xD a Sasuke, no ktoś musi cierpieć xD przecież główny bohater też cierpi, więc nie ma faworyzacji xD
Och tam, dostając raz za czas znak i tak sie cieszę ♥
Kurwa.
OdpowiedzUsuńWiem, doskonałe przywitanie (2 już dzisiaj zresztą w tymże stylu...) Ale to nie moja wina, że się od komentowania odzwyczaiłam no >.< A nawet jeśli moja, to... Nie waaaaażne.
W każdym bądź razie, przechodzę do rzeczy (jest punkt 21, ciekawe ile mi to zajmie?)
Dei, Saso i Hidan w jednym domu, w jednym pokoju i w jednym łóżku? No może nie jestem dzisiaj sobą po kilku godzinach nocnej gry w karty i sporej ilości mandarynek popijanych colą, ale to od razu mi się spodobało. Tym bardziej, że Saso robił za podusię dla Deidary. No jak słoooodkoooo... Tsu to jednak zło, zepsuła Ciebie do cna, a przy okazji mnie, bo to co wyprawiasz mi się podoba xD
Dobra, koniec tego jojczenia. Hidan rozjebał system z tą planetą i Jashinem. On jest taki pojebany, taki zboczony, a taki fajny. No jak to jest możliwe, jak się pytam?! Tylko to z tym gonieniem się do łazienki... Serio Soli? Serio? Myślałam, że robisz z Akasuny tego poważnego, co "przymyka oko na debilizm swoich pożal-się-boże kolegów tylko dlatego, że nikt normalny nie lubi rudych" xDDDDD
Mój błąd, źle popatrzyłam, ale NADAL twierdzę, że i tak miał być poważny, a tu kurde taka akcja. Czytaj: kolejne 3/4 notki xDD A Dei z Hidanem do łazienki się ścigają. No ja pierdolę o.O
Potem... Czekaj. Co było potem?
Aha, już wiem. Masaż. Bardzo INTERESUJĄCY masaż, można by rzec... Ale czy to czasem nie podchodzi pod masaż erotyczny? A czy to z kolei nie podpada pod geizm (i chuj z tym, że nie tak się to odmienia)? No bo serio. Co jak co, ale zachowywali się jak najebani. A byli trzeźwi. Znaczy, chyba. Ale w sumie i tak są nienormalni, więc wszystko się równoważy. Nie mam pytań, jedźmy dalej.
Biedny Saso nie został o niczym poinformowany... No kurde, taki pech, takie życie. Takie RUDE życie... Doskonale wiem, jaką frajdę mieli Dei i Hidan. Sama przecież przyjaźnię się z Rudą, która, tak nawiasem mówiąc, kazała Cię jeszcze raz pozdrowić ^^
Jeśli mam być szczera, to wjazd do Itachiego jakoś mało mi się podobał... Nie wiem w sumie czemu. Może dlatego, że jakoś ciśnięcie na Saska już mnie znudziło? o.O Wprawdzie, dobry pocisk nie jest zły, i wszystko opisałaś zajebiście, ale tak jakoś... Rzecz jasna nie mówię tu o Mikoto i Shee, które rzecz jasna musiały rozpierdolić wszystko, czytaj: ulepszyć. Takie nieogarnięte, ale zarazem jakie groźne i urocze. Widać Uchiha jak poważni, tak też pod pantoflem :D
"- Ja bym chciał córkę – powiedział Sasori."
Ja wiem, że ja już to mówiłam. Ja wiem, że się powtarzam, tym samym niepotrzebnie tracąc czas i miejsce na komentarz... Ale muszę, po prostu muszę xD Moja koncentracja poszła się paść, a na jej miejsce wskoczyła zwyrodniała wyobraźnia. I nie patrz tak na te słowa, bo to nie o to chodzi, zboczuchu! Po prostu lubię dzieci... Kurwa, znowu źle myślisz. Lubię się nimi zajmować i według mnie są kochane. Amen. A widok Saso z taką małą córeczką tatusia... Awwww *.*
Może zmieńmy temat, bo to nadal brzmi nie halo. No co wyście ze mną zrobiły...
Odpowiem ci dwa razy, bo się pogubię xD
UsuńTak, ścigają się do łazienki to AKASIE nie mogą być zbyt poważni xD masaż nie podchodzi pod erotyczny, weź, opisy by były pikantniejsze xD To dobrze, że ci się podoba xD Jest mi niezmiernie miło xD
a impreza u Itasia mnie też nie zadowala, bo prócz przyłapania pisałam to na siłę xD
Luz, pedofilu :P :P
Nie jestem pedofilem :< To Saso, zapomniałaś? To on jest rudym, drewnianym pedofilem, o!
UsuńDeidara jest mistrzem wykrętów. Nawet ja, najgorszy kłamca na świecie, wymyśliłabym coś lepszego. Serio. Nie umiem kłamać. Ale żeby ZAKUPY?! Rili, Soli? Rili? (Poznaj mój zajebisty inglisz ponad wszelkimi poziomami, opanowany do perfekcji i w ogóle de best.)
OdpowiedzUsuńAha, a do rzeczy, dzięki którym Hidan jebie system... W sensie ROZWALA, Soli, ROZWALA, to trzeba dodać: Yacka. Jak będę miała syna, nazwę go Yacek. Oto moje noworoczne postanowienie na daleką przyszłość, bo dzieci lubię, ale nie mam zamiaru ich teraz mieć. 50 scholanek mi wystarczy, na prawdę.
Ha. Ha. Ha. "[...] wybawienie, zastępstwo w białym fartuszku, ciemnych blond włosach i zielonych oczach." Jaaaaaasne. Już widzę te maślane oczy, te ochy, achy i chuj-wie-co-jeszcze na jego widok, ale nie. Nie ma bata. On powinien mieć przybity na czole stempelek z napisem "zarezerwowany" i oczywiście wszyscy wiedzą, że dla swojej (przyszłej) podwładnej. Bo oczywiście te związki damsko-męsko-podwładno-szefowskie są takie zajebiste ^^ I wcale nie mówię tego z przekąsem. Wcale. Ja serio lubię Miyu :D Poza tym, faceci (wbrew temu co twierdzą) NIE SĄ do końca samowystarczalni. A to w praktyce oznacza, że KTOŚ mu jest potrzebny do ekhem-ekhem-wiadomo-czego-z-czego-będzie-córeczka-tatusia. Dobre określenie na seks, no nie?
Aha, mam jeszcze taką prośbę. Zrzuć Hideo ze schodów, co? Albo w ostateczności Sasuke. On też by się nadał. Wiesz, nie musisz od razu zabijać żadnego z nich. Nie... Wystarczy ich "lekko" poturbować, a potem, żeby Sasori zakładał im gips, szwy, czy co tam trzeba i "przypadkiem" podał za mało leku przeciwbólowego *.*
Jestem okrutna, nie wiem co mi się dzieje xD
W sumie, rozmowa z Deiem, znaczy się z tą blondynką, go uratowała w pewien sposób. Znaczy, tak trochę :D Nawet, jeśli mógł przez to wylecieć. Nie waaaaaażne. Przynajmniej z czystym sumieniem mógł dojebać Hideo no i się nie zanudził na śmierć, prawda?
"- I bieliznę – przypomniał mu złośliwie. – Czystą."
Łi! Dodałaś to! Ajm wery dumna for... (for?) mi! (To taki kolejny mały popis mojego inglisza, nie przejmuj się.)
Rozmowa z ojcem Miyuki była całkiem miła. Taki sympatyczny koniec. I słodki, dostał przecież czekoladę ^^ Ale jak mógł być taki ignorancki, żeby nie zapamiętać Miyu? Przecież skoro się pokłócili, wiadomo, że coś z tego będzie. Związek tu czuć na kilometr. Miłość rośnie wokół nich, normalnie...
Dobra. Zeszło mi w chuj czasu, ze skomentowaniem, ale się udało. No i spokojnie zjadłam bułkę, więc przynajmniej mogę przeczytać to na gg ;D No. To byle do soboty :P
PS. ŁO MATKO! To JA tyle napisałam?! Nie wierzę O.O
Ahiru... najdłuższy komentarz ever xD
Usuńa nazywaj sobie dzieciaka Yacek, ale to męskie imię xD 50 scholanek ucieszy się z brata xD
Twój synonim słowa seks mnie zmiażdżył xD ale nie no, musi sobie czasami poużywać, nie może zapomnieć jak się to robi xD
O tam zwolnić, on miał przerwę, mogłam napisać, że żarł KitKata xD tak, dopisałam :P
No cóż, sklerotyk, ale ty jesteś ostatnią osobą, która powinna się o to czepiać xD
Masz świetne poczucie humoru.:) Naprawdę uśmiałam się czytając twojego bloga. Jest naprawdę świetny! Po prostu kocham jak Deidara i Sasori rozmawiają w ten sposób. Ich rozmowy są najlepsze i żeby było tego więcej! :):):):)
OdpowiedzUsuńO to się nie martw, nie zrezygnują z takich rozmów xD
UsuńLol, ten poranek mnie totalnie rozwalił XDD Hidan chce spalić słońce... A niech próbuje je palić, mnie tam wszystko jedno. A jak sobie przy tym zrobi krzywdę albo mu się umrze, to nad nagrobkiem mu podziękuję C: Plus, on na serio powinien wrócić do przedszkola :] XDD
OdpowiedzUsuńTe dwuznaczne rozmowy Sasoriego i Deidary zawsze mnie bawią xDD Najpierw ten masaż (kurwa, Hidan na serio myślał, że oni się pieprzą?! XDD), a potem przed szpitalem xD Hahahahaha, Hideo został odrzucony telefonicznie przez obcego faceta xD No smuteczek XD Wgl, zapomniałam pod poprzednim rozdziałem napisać, że dalej brechtam z tego, że pomylił Deia z laską XDDD Sasori mógłby jakoś zmusić Deia, żeby umówił się z tą ciotą, a potem brutalnie przywrócił go do rzeczywistości XDDD
A co do Saska, to mnie go było żal. Amen. Lubię go i tyle xD
A Hidan to debil C:
Weny i czekam na nexta :D
Pozdrawiam~ :3
Nie zginie, poleci tam w nocy xDDDDDDD
UsuńWróci się do przedszkola, gdy będzie chciał odbierać stmtąd Naokiego xD
ahahaha, coś wymyśle w związku z Hideo xD
Wowowowo sorki że ostatnio nie komentuje, leń ze mnie :( Ale czytam wszystko XD Każda notka bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuń~Czo ty Solka jakieś yaoi tworzysz ;_____; ~
Hidan jak zawsze mnie rozwala swoimi tekstami. Biedny Sasek tak go hejtują, sam w pokoju siedzi. Ale najlepsza część była z Hideo;
~Schował telefon do kieszeni i spojrzał na Hideo, tego to nawet telefoniczny kosz od obcego FACETA boli.~ Rozwaliłaś mnie xd
Poza tym, Yahiko musiał mówić o Konan, jako dziewczynie która mu się podoba. Yahiko x Konan. Fajnie jak byś zrealizowała ten paring. Była bym szczęśliwa <3:DD No i jeszcze takie małe pytanko do ciebie które mnie męczyło jeszcze za czasu NaruHina.
Dlaczego w żadnej z twoich notek na obu blogach, nigdy nie pojawił się Kakashi? Chyba że coś pominęłam, choć wątpię. Nie lubisz go? Bardzo mnie ciekawi czemu go nie było :D
Pozdrawiam :D
Lubię Kakashiego, ale nie mam na niego pomysłu... ale skoro ci zależy to od czasu do czasu go wkręcę, postaram się ;D
UsuńSolka??? XDDD nie no zaraz yaoi xD taki tam, przyjacielski dystans xD
Kurde jakoś mi się tak napisało xD Wybacz, jeśli cię to uraziło Soli.
UsuńCZyli zagadka Kakashiego rozwiązana xDDD Tak. Było by świetnie gdybyś go wkręciła :33
Po tym one shocie SasoDei ? xDDDD Teraz już to nie jest przyjacielski dystans XDD
Ależ skąd, ale tak mnie jeszcze nie zdrabniali xD
UsuńAle nie będzie on często :P
ONE SHOT to całkiem osobna historia, z którą ta nie ma nic wspólnego xD
relacja Sasoriego z Deim jest wspaniała♡
OdpowiedzUsuń