W ciągu kolejnych dni, na studiach trwał okres nauki
powtórkowej do sesji. Do tego nie wystarczyło jedynie przeczytanie poprzednich
notatek, ale i zarwanie nocy. Za ten czas Sasori wziął sobie wolne w pracy. I
tak nie nadawał się chwilowo do pracy, nauka też mu zbytnio nie szła, ale w ten
sposób odreagowywał swojego doła po zerwaniu. Choć tęsknota za Noriko jakoś się
nasilała.
To żałosne, wie… ale kilka razy do niej zadzwonił. Nie
odbierała, a jemu tak brakowało jej głosu,
to było nawet trochę nienormalne, chciał się otrząsnąć… w końcu nie byli ze
sobą jakoś strasznie długo by miał teraz cierpieć, a jednak…nie potrzeba dużo
czasu by się do czegoś lub kogoś przywiązać, jeżeli tylko istnieje jakieś
porozumienie, jakaś więź. A on na pewno coś takiego odczuwał do Watabe. Tylko
chyba nie nastąpiło odwzajemnienie, a przynajmniej nie takie ogromne. Fakt, on
też nie zachował się jak oddany mężczyzna, ale to bolało…
- Sasori Akasuna! – usłyszał wywołanie do sali, gdzie
miał przebiec jego już ostatni, tym razem ustny egzamin.
- Już idę…
Całą rozmowę denerwował się, jak jeszcze nigdy. Zwykle
był pewny siebie, gdy poświęcał sporo czasu nauce, tak jak to było teraz, ale
jednak myśl o dziewczynie stanowczo za bardzo wryła się w jego umysł.
Odpowiadał na pytania poprawnie, egzaminatorzy byli pod wrażeniem jego wiedzy i
to nie tylko książkowej. Zaliczyli mu to na piątkę, praca w szpitalu też mu
wiele dawała. To taka dodatkowa rekomendacja.
Wyszedł z sali wypuszczając z płuc dwutlenek węgla.
Poprawił na ramieniu torbę, ruszył do wyjścia z budynku uczelni. Po drodze
spotkał jeszcze Kakuzu, który zatrzymał go na pogawędkę, on zaczynał swój
egzamin za kwadrans i potrzebował jakiegoś odstresowania. Wieść, że Akasuna
dostał pięć, bardzo pomogła, bo jak on dał radę to on naturalnie także.
- Jak się w ogóle trzymasz? – zapytał od niechcenia, tak
by podtrzymać rozmowę. – Hidan mi powiedział – dodał widząc jego pytające
spojrzenie. No cóż, już całe akatsuki wie.
- Wiadomości widać szybko się roznoszą. Szczególnie te
na mój temat – wydymał usta, zakładając ręce. – w każdym razie jakoś daje radę.
- Następna będzie lepsza. Dobra, idę. Trzymaj się.
- Taa – odwrócił się na pięcie i otworzył drzwi
prowadzące na zewnątrz.
Zszedł po kilkunastu schodkach i umiejscowił się na
pobliskiej ławce, położył na niej swoją torbę i zdjął z siebie czarną bluzę,
której rękawy związał wokół bioder. Rankiem było chłodno, teraz nie było nic
wiatru. Dla niego skwar to była udręka, nienawidził lata, jedyne dobre to to,
że jest wolne od nauki. Trochę rozluźni mu się grafik… ach, no tak, zapomniał
że już nie ma dziewczyny. Teraz wolne mu nie jest potrzebne.
Wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy, w dalszym ciągu
miał na wyświetlaczu swoje wspólne zdjęcie z Noriko. Spojrzał na nie z
kłębiącym się w oczach smutkiem. Rzucił okiem na godzinę i schował telefon.
Niedługo ma autobus do domu, więc musi się spieszyć.
Po godzinie był już na miejscu, jego własne mieszkanie
nigdy nie wydawało mu się bardziej puste, niż teraz. Na początku mieszkał sam,
prawie pół roku. Teraz najwyraźniej przyzwyczaił się do dzielenia swoim
zakątkiem i czuł się troszkę samotny. Cisza w pokoju potęgowała, a on nie lubił
słyszeć swoich kroków, swojego oddechu i ogólnie dźwięków jakie wydawało jego
ciało. Załączył radio z jakąś przyzwoicie grającą stacją i w tle tych dźwięków,
wylegiwał się na kanapie, starając się myśleć o wszystkim tylko nie o niej.
Kolejnego dnia wychodząc z pracy postanowił udać się do
klubu, w którym pracowała Noriko. Tęsknota za dziewczyną po prostu wzięła górę.
Nie chodziło o to by ją przekonać do powrotu, w jednej z książek do
psychologii, którą znalazł w kantorku ratowniczym i przeczytał w czasie
przerwy, znalazł pewną radę. Podobno widok swojego byłego partnera w jakiś
sposób poprawia samopoczucie i pozwala pogodzić się z zaistniałą sytuacją.
Brzmi idiotycznie, żałośnie i sztucznie, ale czemu by nie spróbować? Nie ma nic
do stracenia.
Rzecz jasna poszedł sam, no jeszcze czego, żeby z
kumplami iść. Wyśmialiby go, wie bo też by tak postąpił, to chyba było jasne.
Przed wejściem założył kaptur na głowę i pokazując
wcześniej ochroniarzowi swój dowód, wszedł do środka. Usiadł gdzieś z daleka od
baru, ale też mając na niego doskonały widok. Jak taki film akcji, czuł się jak
szpieg. Chyba na serio czasami jest przesadnie dziecinny. Noriko obsługiwała
klientów przy barze. Była… rozpromieniona, rozdawała uśmiechy, które zawsze
przeznaczała tylko dla niego.
Telefon zawibrował w jego kieszeni, na wyświetlaczu
pojawiło się imię i nazwisko jego najlepszego kumpla, jednak nie chciał z nim
rozmawiać w sumie to z nikim nie chciał.
- Sorry Dei – powiedział, jakby ten miał to zrozumieć
poprzez odrzucone połączenie.
Ponownie wbił wzrok w swoją ukochaną, której widok w
objęciach jakiegoś kolegi zza lady, złamał mu serce. No tak jakby… był
wkurwiony i to porządnie. Miał ochotę podejść tam i mu wpierdolić. Wstał i
twardym krokiem ruszył w ich kierunku, jednak z każdym zbliżeniem tracił tą
swoją pewność siebie. Jedno wiedział na pewno, nie chciał żeby ona była szczęśliwa
z innym, nie tak szybko. Przecież to pojebane, by się tak zachowywać, tak
beztrosko. Miłość Noriko była po prostu fałszywa, czyż nie tak?
Skręcił jednak w stronę wyjścia, pozostając
niezauważonym. Tak przynajmniej by chciał, ale nie los, los sprawił, że zderzył
się z jakąś kelnerką, która niosła opróżnione już szklanki z napojami na tacy.
Oczywiście wszystko to wypadło i stłukło się na podłodze, a dziewczynę zdążył w
porę złapać w pasie.
- Przepraszam bardzo – powiedziała dziewczyna, gdy
wypuścił ją z objęć. Jako koleżanka Noriko, rozpoznała Sasoriego, w sumie tym
wypadkiem zwrócił na siebie uwagę niemal wszystkich.
- To ja przepraszam – odrzekł obojętnie i wraz z nią
zbierał szkło z podłogi. Już go zobaczyła, więc co mu tam.
- Nie musisz mi pomagać – dodała, nie byli na ty, ale
przecież się znali. Pracuje z jego już byłą dziewczyną, spała z jednym z jego
kumpli, który nawet nie oddzwonił, ale to nic. Nie pamięta nawet jego imienia,
coś na H...
- Ale chce – mruknął uśmiechając się do niej delikatnie,
resztę szkła pozbierał w dużej mierze sam i potem dosłownie na ułamek sekundy
skrzyżował się wzrokiem z Noriko i wyszedł z klubu bez zbędnych słów.
Potrącona przez niego kelnerka podeszła pełnym gracji
krokiem do baru i położyła na jego ladzie tace ze stłuczonymi szklankami. Jeden
z pracowników poszedł z tym do kosza.
- Noriko, twój były chłopak ma świetny chwyt. Można
poczuć się przy nim bezpiecznie – mrugnęła do niej wścibsko. – zerwanie z nim,
nie było zbyt mądrym posunięciem.
- Co ci do tego? – prychnęła. Potem poczuła skurcz w
brzuchu, przytaknęła rękę do ust i od razu wybiegła w stronę toalety. Chłopak, z
którym się minęła, spojrzał na nią zmartwiony, a potem spojrzał na koleżankę.
- Hm? Jest w ciąży? – zapytała szatynkla. Watabe
wykazywała już dużo ciążowych objawów, więc się nie zdziwi.
- Nie! Jeszcze tego nawet nie robiliśmy – odpowiedział
jakby zlękniony.
- Ach, rozumiem – uśmiechnęła się do siebie.
Pozostałości byłego chłopaka, ech Noriko. Było zrywać...?
- Ale co? – spojrzała na kolegę niczym na durnia.
Biedny, nieświadomy…
Tymczasem jedną z tych ciemniejszych uliczek dreptał
sobie Akasuna. Powinien wrócić do domu, ale wyznaczył sobie za cel spaceru,
brak celu. Ambitne, wie. Nikomu tym jednak nie wadził. No przynajmniej tak mu
się zdawało.
Niedaleko przed nim stała jakaś grupka nastoletnich
chuliganów, którzy krzywo spojrzeli na kolesia z rękami w kieszeniach jakiejś
markowej czarnej bluzie i wlepionym w chodnik, obojętnym i przymulonym
wzrokiem. Sasori nie szukał zatargu, ale oni musieli podejść, no po prostu
musieli się przypierdolić.
- Hej koleś, chcesz wpierdol? – warknął jeden z młodzieniaszków.
Podniósł na niego wzrok. Prawie jego wzrostu, zakapturzony chłopiec o czarnych
jak smoła oczach i lekko zdartym nosie.
- Nie – odparł krótko i chciał go wyminąć, ale chłopak
zatarasował mu dalszą drogę. – kurwa, czego?
- Ściągaj bluzę – rozkazał, Akasuna parsknął mu śmiechem
w twarz. Aha, już oddaje.
- Chyba sobie jaja robisz, gówniarzu. Idź do domu, bo
cię matka woła – mruknął i ponownie chciał go wyminąć, jednak tym razem dostał
mocny cios w brzuch. Skulił się na wpół. – kurwa… zajebie cię gnoju.
- Patrz jak się trzęsę, dupku – sarknął, zaśmiewając się
ze swojej mega zajebistej docinki.
- I dobrze.
Gdy ból zrobił się bardziej znośny, Sasori bez zbędnego
gadania dał kolesiowi po ryju. Chłopak, aż się cofnął, a z jego nosa leciała
krew. Jego koledzy stali z boku i najwyraźniej nie myśleli by się wtrącać,
nawet dobrze. Znaczy poradziłby sobie z trzema gnojami na raz, ale to
kosztowałoby znacznie więcej wysiłku. Jego rywal w walce spojrzał groźnie na
zobojętniałą postawę Akasuny. Podbiegł do niego i zamierzał ponownie przywalić
w brzuch, jednak tym razem uniknął tego i kopniakiem przywalił centralnie w
żołądek. Napastnik, aż się porzygał, a on rozluźnił blokujący go ścisk i pozwolił
mu upaść na własne wymiociny, a sam się cofnął. Skrzywił się na ten obrzydliwy
widok.
- Skurwiel – warknął kolejny z typków. Podniósł na nich
leniwie spojrzenie. – co mu zrobiłeś?!
- Ma to na co zasłużył – stwierdził oschle. Nie chciał
się bić, ale skoro sprowokował… cios w jego żebro nadal dosyć bolał, będzie
siniak. Chciał ich wyminąć pozwalając pozbierać kolegę z chodnika. Nadal leżał
ściskając żołądek i naciągając się do kolejnych zwrotów tego co dzisiaj zjadł.
- Nigdzie nie idziesz chuju, tobie też się dostanie –
stwierdził hardo i wyjął z tyłu swojej kieszeni nóż.
Sasori uniósł brew, spodziewał się, że mają przy sobie
jakąś broń. Strachliwe kurwy, nie dość, że z bronią to drugi kolega postanowił
mu asystować w bójce. Westchnął ciężko, jest medykiem, zna słabe punkty ciała
człowieka, w końcu jednym precyzyjnym ciosem, rozłożył tamtego idiotę. W
dodatku nieraz bili się w swojej bandzie, można powiedzieć, że jakoś specjalnie
go ci gówniarze nie przerażają.
- Nie radzę. Odłóż to, daj mi przejść i puszczę wasze
wszystkie zaczepki w niepamięć.
- Strach cię obleciał, co? – zaśmiał się chłopak,
przekręcając w dłoni nóż. – Nie ty ustalasz tutaj warunki!
Kiwnął głową na towarzysza, dając tym znak, by go
trzymał. Sasori uśmiechnął się delikatnie, co za dziecinada. Koleś… nazwijmy go
numer dwa, bo pełni role pomocnika, podszedł do czerwonowłosego i otwarcie
złapał go za rękaw bluzy. Miał chwyt ze stali, dlatego na próżno by się
szamotał i tracił energie. Na szczęście zamek był rozpięty, więc wystarczyło by
się wycofał, tracąc przy tym ubranie. Teraz to już m nie odpuści, póki nie
odzyska własności. Numer dwa, rzucił bluzę na chodnik i przystąpił do ataku,
przyszykował jedną pięść w brzuch, którą brązowooki pochwycił i zablokował,
druga pięść poszybowała w jego twarz i trafnie uwaliła mu pysk. Jego kość
policzkowa zaczęła nieprzyjemnie piec, a jego dotyk tylko nasilał ból.
- Teraz to mnie wkurwiłeś – warknął na niego Sasori.
Taa, bo potrzebna mu jakaś śliwa pod okiem. Jebane skurwysyny, zadarli nie z
tym co trzeba.
Wcześniej pobity koleś, uniósł się z wolna na nogi, w
dalszym ciągu trzymając za brzuch, z jego oczu spływały łzy spowodowane
wykończeniem. Nie miał siły pomóc kolegom. Numer dwa, patrzył na przyjaciela z
troskliwym pytaniem wbitym w twarz. Wykorzystał jego chwilową dezorientacje i
chwycił go mocno wokół szyi. Szarpał się mocno, by się odblokować, lecz to
tylko pogarszało jego sytuacje. Sasori zmusił go, aby przykucnął na chodniku i
trzymając cały czas, równie mocno szyję. Można pomyśleć, że go przyduszał,
jednak jedynie go usypiał. Tracił z wolna siłę, opadając na chodnik. Przy końcu
z krzykiem podbiegł chłopak z nożem, dlatego puścił szybko numer dwa i
odskoczył w bok, chroniąc się przed ostrym narzędziem.
Napastnik numer jeden był wściekły, jego kumpel leżał na
ziemi, jednak był przytomny. No nie mógł przytrzymać go dłużej, nie pozwolono
ma na to. Gość z nożem, zaczął nim histerycznie machać, starając się trafić w
Akasunę. W pewnym momencie złapał go za nadgarstek, ścisnął go tak potężnie, że
broń wypadła napastnikowi z dłoni, a on sam, aż ukląkł z bólu. Jednak nie
zamierzał mu to odpuścić. Przekręcił jego rękę, żeby była bliżej niego. Jęknął
żałośnie z bólu.
- Zamknij mordę - warknął. Pozostała dwójka nawet nie
śmiała podejść i mu pomóc. Brązowooki uśmiechnął się cynicznie, ależ żałosna
zgraja durni. – było nie zaczynać…?
Tak zakończył dyskusje z nimi, wziął rozmach nogą i
kopnął mu kolanem w łokieć. Kości chrupnęły, a chłopak zawył z bólu, złamanie
gwarantowane. Puścił jego rękę i odkopał na bok nożyk, aby nie miał do niego
zasięgu. Cóż za paradoks, szkoli się na lekarza, powinien leczyć, a nie ranić
ludzi. Znaczy może będzie miał te przyjemność, zakładać gówniarzowi gips, życie
jest przecież pełne niespodzianek.
Okroczył jego walające się po chodniku ciało i ruszył w
kierunku bluzy. Nachylił się i podniósł ją z chodnika. Ta pożal się banda bała
się ruszyć z miejsca, by pomóc koledze, śmieszne. Strzepał z ubrania opiłki
piasku.
- Nie chcecie mu pomóc? – zapytał ich z sarkazmem. To
ich jakby wybudziło z transu, to i sygnał nadjeżdżającego policyjnego
radiowozu. Szybko nabrali sił, aby zbiec z miejsca.
Okręcił szyją, trzymając się za kark, kości przyjemnie
zestrzelały, dając uczucie mrowienia. Nie uciekał przed policją, przecież nic
nie zrobił, zmrużył oczy pod naporem święcących reflektorów samochodu. W sumie
ta bójka dobrze mu zrobiła, jakoś tak odreagował wszystko co mu ciążyło na
sercu.
- Sasori? Co tu robisz? – zapytał jeden z policjantów,
jak się mu przyjrzał, rozpoznał w nim ojca Itachiego. Fugaku Uchiha… lubił go,
z wzajemnością. Starszy mężczyzna uważał go za jednego z normalniejszych w
Akatsuki. Czy to nie oczywiste?
- Przechodziłem tędy i jakiś trzech gówniarzy mnie
zaatakowało – oznajmił, wzruszając ramionami. Włożył rękę do rękawa bluzy i
pociągnął ją na wysokość ramienia.
- Stąd ta śliwa pod okiem – nic nie odpowiedział, no a
co by miał… może chce zdjęcie z autografem, kurwa. – chcesz złożyć oskarżenie
na tych chuliganów?
- Nie, wracam do domu. Do widzenia – odparł, zapinając
do połowy, już ubraną bluzę.
- Może cię podwieźć? – dopytał Uchiha.
- Nie, dziękuję – mruknął oddalając się w stronę swojego
miejsca zamieszkania.
Było popołudnie, Itachi właśnie wrócił do domu po
ostatniej zdanej już sesji. Oczywiście najpierw musiała się dowiedzieć o tym Sheeiren,
a jakżeby inaczej. Dopiero w domu, w salonie powiadomił o tym rodziców.
Pogratulowali mu, zdanie sesji na mocną czwórkę, na prawie, wcale nie jest
takie łatwe. Chciał wrócić do pokoju, ale rodzice mieli jeszcze do niego jakąś
sprawę.
- Za tydzień wyjeżdżamy z mamą do babci, bo zachorowała
– oznajmił Fugaku, ten ton głosu mu się nie podobał, oby nie… - Zajmiesz się
wtedy Sasuke.
- No nie, czemu ja…? - nadąsał się. Odpowiedź była
oczywista. – Mam inne plany…
- Jakie? – zapytał, choć każda odpowiedź będzie zła.
- Nieważne, dobra… zajmę się nim – no może był z bratem
w dobrych rozejmowych stosunkach, ale trochę mu on ciążył na prywatnym życiu.
Ma dwadzieścia lat w końcu, nie będzie bawił się klockami.
- Jeszcze jedna sprawa…
Starszy syn zaczął się przysłuchiwać słowom, gdy padło w
nich imię Akasuny. Chyba trochę się przejął sytuacją, dlatego opowiedział ojcu
o pseudo-problemach rudzielca. Fugaku chyba jedynie lubił Sasoriego wśród całej
bandy akatsuki, wydawał mu się najbardziej ogarnięty i rozważny. Taaa.
- To może mu jakoś pomóż? – zaproponował, nie no, po co
on mu to mówi, oni nie są, AŻ takimi super kolegami. – Zabierz go na naszą
strzelnice w policji. Wyżyje się na czymś co nie jest człowiekiem – mruknął z
uśmiechem, a przechodząc obok niego poklepał go tylko po ramieniu.
- Jasne – przeciągnął to słowo. Może mu pomóc… rzecz
jasna upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Jakkolwiek to brzmi. Udał się do
pokoju po telefon.
Był piątek, dzisiaj miał wolne w pracy, a nieróbstwo w
domu tylko męczyło bardziej Sasoriego. Chciał zrobić dzisiaj coś pożytecznego,
co zajęłoby jego myśli. Taa, przydałoby się posprzątać w domu. Choć od tego
jest sobota, ale to najwyżej sprzątnie drugi raz. Zaczął od swojej sypialni,
zaścielał ładnie swoje łóżko, jakby wszystko było mierzone od linijki. Lubił
precyzje. Następnie zabrał się za układanie w szafie, znaczy taki był plan,
ale… wszystko było w niej idealnie. Jak nie u normalnego chłopaka.
Właśnie ścierał kurze z mebli, gdy rozległ się dźwięk
dzwonka od drzwi, wrzucił ścierkę do miski z napełnioną wodą i płynem, cieczy i
ruszył leniwie do drzwi. Musiał trochę przyspieszyć, gdyż gość zaczął się
niecierpliwić i dzwonek był bardzo uporczywy. Gdy chwycił za klamkę, została
ona pchnięta z zewnętrznej strony.
- No ile można czekać, Akasuna?! – zawołała zirytowana
Sheeiren. Nie żeby co, ale dojście do drzwi zajęło mu kilka sekund, więc no…
nieważne.
- Nie wiem, w końcu do drzwi dzielą mnie kilometry –
zadrwił Sasori i mruknął im na przywitanie. Im, bo dziewczyna przyszła w
asyście Itachiego, coś kombinują… - co tu robicie?
- No tak. Zbieraj się, idziemy razem postrzelać –
mruknął delikatnie się uśmiechając i obejmując ramieniem szatynkę.
Czerwono-włosy spojrzał na nich pusto, jakoś tak, patrząc na nich,
szczęśliwych, robiło mu się żal.
- Nie chce mi się nigdzie wychodzić – oznajmił
obojętnie.
- A co niby będziesz robił w domu? – zapytała Imai. Nie
żeby coś, ale ona chce postrzelać i nie ma kurwa nie. Akasuna już otwierał usta
by coś powiedzieć, ale zrezygnował. Przecież nie powie, że sprząta, będą się
nabijać… jeszcze bardziej, niż normalnie, a więc nie.
- Obejrzę telewizje, pouczę się albo nie wiem…
- Pomasturbujesz się przed laptopem – zakpił Itachi, a
kolega zmrużył na niego gniewnie oczy. – no weź, chodź z nami.
Trochę się wyżyjesz za zerwanie.
-
Aha… o to chodzi – westchnął ciężko. – słuchajcie, dzięki za troskę, ale nie
mam ochoty.
-
Kurwa – warknęła Sheeiren i złapała Sasoriego za bluzę, brutalnie go do siebie
przybliżając. – idziesz z nami, Itachi marnował paliwo by tu po ciebie
przyjechać, więc nie masz prawa odmówić. Zresztą jemu nie wolno odmawiać, jest
zbyt przystojny – mrugnęła do Uchihy, słodko się uśmiechając. Brązowooki
przewrócił oczami, co to za argument… taki, nie dla niego. – Idziemy, nie
będziesz marnował takiego pięknego dnia na sprzątanie – puściła go, poprawiając
wytarmoszony ciuch.
-
Nie sprzątałem…
-
Śmierdzisz płynami do podłóg czy czymś tam – stwierdziła dziewczyna.
-
N-Nie prawda! – burknął.
-
Kochanie, jak on nie chce to… - zaczął, ale posłała mu groźne, władcze
spojrzenie, pod jego naporem oboje z mężczyzn aż przełknęło ślinę. – nie, nic…
Sasori idziesz?
-
Już ubieram buty – stwierdził, zakładając adidasy.
Dziewczyna
uśmiechnęła się dumnie do siebie. No chyba nikt nie potrafi tak rządzić, jak
ona nad akatsuki. Nie ważne, że to ogólnie opiera się na zastraszaniu ich, no
życie. Wyszli z mieszkania chłopaka, do samochodu Uchihy. Strzelnica
umiejscowiona była dosyć daleko, znajdowała się na podwórku, przy lesie. Gdy
dojechali na miejsce, Sheeiren od razu dobiła z przytuleniem do Itachiego,
Sasori szedł za nimi z rękoma w kieszeni i obojętną miną. Obojętny był
przynajmniej na zewnątrz. Co za ludzie, swoim szczęśliwym widokiem chcą mu
pomóc czy bardziej zdołować…? Bo chyba to drugie.
Po
drugiej stronie podwórka, ale już na terenie strzelnicy, zapoznawali się z
wszystkimi procedurami bezpieczeństwa i broniami, które znajdują się na
stoiskach. Itachi zaproponował koledze strzelenie do tarczy z pistoletu o
kalibrze pięciu centymetrów, taka tam lekka broń. Nie chciał, ale stwierdzenie,
bo nie umiesz, robi swoje. W kabinie, założył na ręce rękawiczki bez palców,
przeźroczyste gogle i szczelne słuchawki na uszy.
-
Ale trzymaj ten pistolet porządnie… - jęknął Itachi, jak można tyle błędów
robić w zaledwie trzymaniu broni.
- No
przecież kurwa trzymam – burknął. No niech nie wymaga od niego cudów.
-
Raczej nie, trzymaj mocno tą rękojeść – ja pierdole, nie dość, że broń trzyma
dwoma rękami to i tak licho ją ściska.
- A
wydaje ci się, że jak trzymam?! – warknął, nie lubił, jak się go poucza, a tym
bardziej jak robi to ktoś z jego kumpli. To takie upokarzające jest.
-
No, jakbyś się bał, że zaraz złamiesz paznokieć…
-
Uchiha, debilu! Bo ci kurwa jebnę!
-
Hej, hej! Nie gróź mojemu debilkowi na mojej zmianie – zawołała władczo.
-
Dlaczego nazwałaś mnie debilkiem? – fuknął, nie wolno tak no.
-
Cicho, przecież cię bronie! – no jeszcze ma do niej jakieś pretensje… Sasori
tylko prychnął na ich wymianę zdań i ustawił się do wykonania strzału.
Przymknął jedno oko, by skupić się na lufie i w końcu wystrzelił.
- O
kurwa mać! - zawołał Sasori łapiąc się pod pachę. Odrzut z wystrzału był taki
silny, że aż go cofnęło. – Cholera jasna, jak boli…!
Uchiha
śmiał się pod nosem, no przecież, że trochę boli, co on myśli, że to zadziała
tak jak na filmach? No ludzie, broń jest ciężka, siła odrzutu spora i prócz
tego spluwa się nagrzewa. Shee zadecydowała, że ona też spróbuje. W końcu nie
można zostawić tarczy z takim żałosnym wynikiem. No i było pięć naboi, a
Akasuna wykorzystał tylko jeden. Stanęli sobie trochę dalej, brązowooki masował
sobie obolałe ramie, a Itachi stał obok i patrzył na niego z kpiną.
-
Nie gap się tak – burknął.
-
Niezła śliwa pod okiem – mruknął w końcu poruszając ten temat. – mój tata mi
powiedział, że się wczoraj biłeś. Rozumiem, że zachowałeś pamiątkę.
-
Nie biłem się tylko broniłem. Zaatakowali mnie – uświadomił. No smarował to
maścią, ale tak szybko to się nie zagoi. – szkoda, że nie widziałeś, jak
wyglądali tamci.
-
Mhm, jasne.
Jak
to się można spodziewać, nie uwierzył mu. Normalka, przecież to tylko Akasuna z
ładną twarzą, no już nawet nie. Ich rozmowę przerwał odgłos strzałów w
kilkusekundowym odstępie czasowym. Może i Sheeiren marnie strzelała do celu,
ale strzelała! A Sasori po jednym strzale wymiękł… on nie chce już tu z nimi być.
Zamiast pocieszać to go dołują…
Para
wyściskała się radośnie, Uchiha gratulował jej… no, nie powiedział czego, a ona
nawet nie zapytała. Wtedy zmieniła się z chłopakiem, on poszedł strzelać, a ona
stała sobie obok Sasoriego. Pytanie o rękę tylko go rozdrażniło, ale ma pecha
no. Zamiast kibicować Uchihie, pociągnęła rudego do stoiska ze strzałami.
-
Strzelałaś kiedyś? – zapytał, patrząc jak stara się naciągnąć strzałą cięciwę.
-
Nie – mruknęła.
- To
odłóż to, zrobisz sobie jeszcze krzywdę, sieroto - bąknął chcąc zabrać jej
broń. Wycofała się do tyłu twardo i w tym momencie pocisk z broni został
wystrzelony, jednak nie do tarczy, a w przeciwną stronę.
- A!
fuck…! – słysząc i widząc Itachiego z strzałą w dupie, parsknęli śmiechem.
Oboje. – Zajebie tego kto to zrobił! – oświadczył i zaczął szukać osobnika
wzrokiem. Akasuna śmiał się po nosem, aż w ręce nie zostały mu wepchane
narzędzia zbrodni. Spojrzał na koleżankę z uniesioną brwią. – Sasori! Masz
wpierdol! – zawołał brunet, a ten przeciągnął pierwszą literę alfabetu, bo go
oświeciło.
-
Ale nie! Czekaj! Nie zrobiłem tego! – zawołał, gdy się do niego zbliżył. Strzała
była cienka i zakończona czymś niezbyt szkodliwym, dlatego ból był prawie nieodczuwalny,
ale no… to strzała w dupie! Parsknął śmiechem.
-
Nie zrobiłeś, a się śmiejesz?
- No
bo to śmieszne, coś ci stoi od dupy strony – zaśmiał się głośniej.
- To
nie jest kurwa śmieszne! – warknął Itachi.
-
Jest. Shee też się śmieje! – wskazał na dziewczynę za nim, która natychmiast
spoważniała.
-
Ale o co cho…?! Itachi, Boże jedyny jesteś cały?! – zaczęła aktorzyć scenę, a
Sasori rozdziawił buzię. Mała wredota! – Co on ci zrobił? No pokaż, pokaż.
- No przecież nie będę ci machał tyłkiem przed nosem! – obruszył się Itachi, starając się usilnie stać do niej przodem. Już i tak jest mocno zażenowany tym incydentem.
- Wczoraj w nocy jakoś nie miałeś co do tego większych zahamowań – mruknęła uśmiechając się zalotnie.
- Właśnie. W nocy!
- Ekhm. Ja też tu jestem... – wtrącił Sasori, nie chciał wiedzieć jak się zabawiają w nocy, a do tego niechybnie prowadziła ta dyskusja.
- No i? Zobacz co narobiłeś! – uniosła się Imai z pretensją. Godne podziwu jak ona mogła się jeszcze nie roześmiać, nawet jej kąciki ust nie drżały. Twardziel… znaczy twardzielka.
- No właśnie – dodał brunet. Oskarżony prychnął rozbawiony.
- Na co mi niesprawny facet, co? Zastanowiłeś się nad tym przez moment?!
- Ej! Zostawisz mnie, bo jestem niesprawny?! – upomniał Itachi. Co to ma być za argument. Jeszcze przez Akasune też zostanie sam i będzie płakał do poduszki, jak ten frajer.
- Cicho siedź, matole. Negocjuję – warknęła do chłopaka, zaraz mu jebnie no. Cały czas jej przerywa.
- Kiedy to boli! – jęknął, dotykając lekko patyczka ugrzęzłego w tyłku.
- Ćśśś kochanie, potem będziesz się żalił. Więc, Akasuna? – zwróciła się ponownie do jakby-winowajcy tej całej sytuacji. – Od razu mówię, że nie kręci mnie twoje zastępstwo.
- Nawet nie miałem tego na myśli! – zawołał oburzony. No… nie! Po prostu nie! Nawet sobie nie wyobraża życia z tą nerwuską, Itachi zasługuje na to… szczęście.
- Tylko byś spróbował, draniu. Nazwisko Uchiha nękałoby cię do końca życia! – zagroził mu wyniośle. Sasori przewrócił oczami z uśmiechem. Wydobył z kieszeni telefon komórkowy. – Tak, zadzwoń po pogotowie… - wtedy usłyszał dźwięk pstrykniętego zdjęcia. Spojrzał na kolegę, który zaśmiał się pod nosem. – Akasuna, do chuja!
- No przecież nie będę ci machał tyłkiem przed nosem! – obruszył się Itachi, starając się usilnie stać do niej przodem. Już i tak jest mocno zażenowany tym incydentem.
- Wczoraj w nocy jakoś nie miałeś co do tego większych zahamowań – mruknęła uśmiechając się zalotnie.
- Właśnie. W nocy!
- Ekhm. Ja też tu jestem... – wtrącił Sasori, nie chciał wiedzieć jak się zabawiają w nocy, a do tego niechybnie prowadziła ta dyskusja.
- No i? Zobacz co narobiłeś! – uniosła się Imai z pretensją. Godne podziwu jak ona mogła się jeszcze nie roześmiać, nawet jej kąciki ust nie drżały. Twardziel… znaczy twardzielka.
- No właśnie – dodał brunet. Oskarżony prychnął rozbawiony.
- Na co mi niesprawny facet, co? Zastanowiłeś się nad tym przez moment?!
- Ej! Zostawisz mnie, bo jestem niesprawny?! – upomniał Itachi. Co to ma być za argument. Jeszcze przez Akasune też zostanie sam i będzie płakał do poduszki, jak ten frajer.
- Cicho siedź, matole. Negocjuję – warknęła do chłopaka, zaraz mu jebnie no. Cały czas jej przerywa.
- Kiedy to boli! – jęknął, dotykając lekko patyczka ugrzęzłego w tyłku.
- Ćśśś kochanie, potem będziesz się żalił. Więc, Akasuna? – zwróciła się ponownie do jakby-winowajcy tej całej sytuacji. – Od razu mówię, że nie kręci mnie twoje zastępstwo.
- Nawet nie miałem tego na myśli! – zawołał oburzony. No… nie! Po prostu nie! Nawet sobie nie wyobraża życia z tą nerwuską, Itachi zasługuje na to… szczęście.
- Tylko byś spróbował, draniu. Nazwisko Uchiha nękałoby cię do końca życia! – zagroził mu wyniośle. Sasori przewrócił oczami z uśmiechem. Wydobył z kieszeni telefon komórkowy. – Tak, zadzwoń po pogotowie… - wtedy usłyszał dźwięk pstrykniętego zdjęcia. Spojrzał na kolegę, który zaśmiał się pod nosem. – Akasuna, do chuja!
- No
już idę, tylko do tego tylnego. Przedni zostawię dla Shee – mruknął drwiąco i
obszedł go.
-
Te, te, te! Swoje homo popędy realizuj z Deiem, bo Itaś to stuprocentowy hetero!
– stwierdziła.
Zmrużył
gniewnie oczy, chwycił za strzałkę i szybkim ruchem wyciągnął ją z tyłka
Uchihy, a ten stęknął żałośnie. Niech cierpi za wyszczekaną dziewczynę! Znaczy…
mimo wszystko im zazdrościł. Ten ich dystans do siebie, i ogólnie chęć
spędzania czasu nie koniecznie sam na sam… swoboda towarzyska, że tak to ujmę.
Wieczorem,
a wieczór obowiązywał jedynie pod względem godziny, bo na dworze jeszcze
towarzyszył blask zachodzącego słońca. Dwaj kumple spacerowali sobie po
mieście, by wyszukać jakiejś inspiracji, by zgotować jednej rudej ofierze losu fajną
poprawę nastroju. Deidara razem z Hidanem włóczyli się bez celu, ruchliwość
ulicy ich trochę zagłuszała, więc poszli do podziemia, gdzie było metro. I tak
większy tam spokój, ławki były zajęte, więc śmiało usiedli na podłodze pod
kolumną.
-
Wymyśliłeś coś? – zapytał Deidara, nie było odpowiedzi, bo oczywiście jakieś
lalunie w mini były czymś bardziej wartym zawieszenia oka. Normalnie by go
ojebał… ale był tylko facetem.
-
Która, Dei? – mruknął Hidan, patrząc na te apetyczne dupcie.
-
Nie wiem, chyba wpół do ósmej – odpowiedział nie odwracając wzroku od długich
ładnych nóg dziewczyn. Nagle coś go jednak strzeliło w tył głowy. – ała, kurwa
mać! – zgromił Hidana wzrokiem.
-
Pytałem która tak ci zawróciła w głowie, że się ślinisz? – zaśmiał się do niego
cwaniacko.
-
Nie ślinie… - przetarł usta, ale na serio były suche. – Nie ślinie się, debilu!
– warknął, ale nie przestawał się śmiać. No ha, ha, ha bardzo zabawne.
- No
przecież, że nie. To nie Sasori – stwierdził.
- Do
niego też się nie ślinie! – warknął kolejny raz. Jak on go wkurwiał, no jak on
go wkurwiał! Zawsze spływa po nim te docinki ze strony chłopków o „SasoDei’u”
ale u Hidana to szydzenie jest takie wkurwiające.
-
Cześć Hidan, żebrzesz? – zawołała jakaś dziewczyna o niebieskich włosach znad
chłopaka.
-
Ja? Pomyliłaś się, siostro – rzekł, wstając z podłogi. – robię coś większego… i
tajnego… - zarówno ona, jak i Deidara mruknęli zainteresowani. – myślę –
parsknęła śmiechem, a blondyn prychnął. – W ogóle poznajcie się Konan to Dei,
Dei to Konan.
-
Hej – blondyn oddał jej gest powitania, skinięciem głowy. – to co robicie?
-
Myślimy, jak pocieszyć kumpla po zerwaniu z głupią Szmatą – odpowiedział Hidan.
– a ty?
-
Jadę do kumpeli… a ten kolega… to Yahiko?
-
Nieee, ale też jest rudy. Chociaż.. Yahiko aby nie łamie stereotypów.
- To
znaczy? – ona już za nim nie nadąża. Jedno wie na pewno, fajna z nich paczka.
-
Typ forever alone – uświadomił Deidara. – Yahiko nie ma dziewczyny. Możesz brać
– powiedział, dopiero chichot kolegi uświadomił go o dwuznaczności
wypowiedzianych słów. Zawtórował mu i przybił z nim żółwika.
-
Zastanowię się – mruknęła zadziornie.
-
Ej, a może masz jakiś pomysł? – dopytał Deidara.
-
Pomysł…?
-
Jak poprawić nastrój po zerwaniu.
- No
nie wiem, ja to bardziej z przyjaciółkami miałam takie doświadczenia. Z laskami
jest inaczej… wiecie, kobiece pisma, wyciskacze łez, obgadywanie byłego czy tam
lody – Hidan ożywił się na ostatnie słowo.
-
Chyba miała na myśli te do jedzenia – uprzedził kolegę, blondyn. Konan mu
przytaknęła.
-
Faceci to chyba idą do klubu, podrywać nowe dupy – uśmiechnęła się do nich. –
dla was to chyba najlepszym rozwiązaniem po zerwaniu jest jakiś seks.
- Ja
tam nie muszę w tym celu zrywać – pochwalił się siwowłosy. Takie plusy bycia w
wolnym związku, czemu przysłowie, głupi ma zawsze szczęście, tak bardzo boli…?
-
Dobra, ja się będę zbierać – oznajmiła, patrząc na zbliżający się jej pojazd
powrotny.
Chłopaki
stali, tak jak stali i odprowadzili wzrokiem dziewczynę. Spojrzeli na siebie
zgodnie, dlaczego nie wpadli na to wcześniej? Toż to pierwsze co powinno im
wpaść do głowy.
DATA
21.12.2013 <- matko, ale ten czas zapierdala, nie chcę stycznia...
OD AUTORKI
Trochę ten Saso smęci, ale tak to jest po zerwaniu, zrozumcie go xD w ogóle pierwszy raz napisałam jakąś taką poważną scenę walki, pewnie okropnie mi wyszła, ale SPOKO xD Nigdy więcej tego się nie zamierzam chwytać :3 Ogólnie chyba ten rozdział był trochę beznadziejny, ale aby jest xD
Dziękuję za wszystko oczywiście, kolejna porcja nadrabiania u was mi się szykuję :3 Przygotujcie się ]:->
Pozdrawiam gorąco ;D ;* ;*
Dlaczego jest beznadzieny?
OdpowiedzUsuńBeznadziejny bo ja, tak?
I dobra.
Szykowal sie juz taki super komentarz, a ty wszystko zepsulas, wiec bedzie on BEZNADZIEJNY.
Mi rozdział sie bardzo podobał!
Polecam pozdrawiam Sheeiren Imai
W sumie to nie bardzo pamiętam, jak pisałam ten komentarz.
UsuńA nic nie piłam! Przysięgam! Byłam całkowicie trzeźwa!
Szczerze myślałam, że mi się to śniło, a tu teraz wchodzę i... jednak nie xD it's real xd
Rozdział jest świetny, jak zawsze. Co ja ci będę opowiadać :D
Znałam już część tej notki wcześniej, więc nie było wielkiego zaskoczenia xD co nie zmienia faktu, że lubię to :3
Trzymaj się, wariatko <3
Ahahaha XD Ty lumpie :P
UsuńBeznadziejny w sensie nudne te opisy xD ale twój fragment jest boski, nie gniewaj się ty fejmie :P
tak, już nie poznasz wcześniej notki xD
też się 3maj ;**
Sasori...ech Sasori.... Wstyd mi za ciebie kuzynku... Co z ciebie za facet no?! Ale pokazałeś swoje..hmm...męstwo? Chyba tak, w walce.
OdpowiedzUsuńJa ci tu dam, że rozdział beznadziejny Soli! Imai jak tak patrząc była chyba najlepsza w notce. Ta nasza gra.... Raz uśmiech na twarzy a po chwili zatroskanie. Nie ma to jak być kobietą.
Itachi strzała w dupie?! Hahahahaha... O mało z krzesła nie spadłam.
Dobra kończę iż idę się pakować...
Całuski ;*
Ano, grunt to potrafić dobrze manipulować swoimi nastrojami xD
UsuńBiedny, załamany, rozkojarzony Sasori :c Nienawidzę tej Noriko, teraz nie odbiera telefonu, ale jak się dowie, że Naoki nadchodzi to zapewne już poleci do Akasuny... Chociaż kto ją tam wie.
OdpowiedzUsuńHaha, nie ma to jak mała bójka. Bosze, czterech na jednego, jeszcze nóż mają, a Sasori ich załatwił i nawet się nie zmęczył. Mistrz ♥
Itachi i strzała w dupie, haha, bosko :3 No i kto by się spodziewał, że ojciec Itachiego polubi kogoś z Akatsuki.
"Cześć Hidan, żebrzesz?" tekst roku, haha XD Ja już uwielbiam ich bratersko-siostrzane relacje, ale no cóż... Jeśli Hidan myśli, to chyba nie skończy się to za dobrze. Sasori chyba nie będzie zadowolony.
Ogólnie nie masz na co narzekać, rozdział świetny i tyle :3 czekam na następny, pozdrawiam!
No nie no, trochę na pewno się zmęczył, ale miał do czynienia z jakimiś marnymi szpanerami xD
UsuńNo nie wiem czy mu się nie spodoba, ja bym była zachwycona xD
Tak mi szkoda Sasoriego T-T Biedny tak cierpi przez głupią szmatę której się jakiś testów zachciało.. I tak, ja też uważam że głupio zrobił leząc się na nią popatrzeć... No ale co zrobić? Trzeba się poważnie zastanowić czy słuchać serca czy rozumu xD Eh te zawody miłosne. Chociaż gdyby tam nie poszedł to może nie napadli by go tamci debile co się rzucali do niego :D Bardzo fajnie opisałaś tę scenę walki :) Saso jaki macho i Hero i w ogóle xD Przez ciebie on się staje jeszcze bardziej idealny w moich oczach :P Złamał kolesiowi łokieć O.o Aż mnie zabolało...Jprdl BOLI xD Wcale się nie dziwie, że Fugaku najbardziej lubi Sasoriego, w sumie to on tam powinien być liderem bo najmądrzejszy i najrozsądniejszy :D Chociaż czy złamanie komuś łokcia było rozsądne?... Tutaj możnaby polemizować, no ale kurde sam się gościu prosił no xD Co nie zmienia faktu że wciąż mnie to przeraża, ah ta moja wyobraźnia :P I najlepsze... Hahahahaha! Strzała w dupie hahah xDD Nie no genialne to jest! Poor Itachi haha xD Nie no kurde jeszcze jak Shee zwaliła winę na Saso, on coś tak nie za bardzo starał się udowodnić swoją niewinność, pewnie się jej bał xD A tak w ogóle to lubie ją, wydaje się spoko fajna. Przynajmniej jest zabawna nie to co Noriko... Jak Sasori zrobił Itachiemu zdjęcie to może pokaże innym Akatsuki hehe ale by mieli powód do nabijania się :P No i Sasori tak pewnie sobie z broni strzelił a tu JEB i go odrzuciło xD Się trochę chłopak przeliczył, no ale cóż zdarza się, i to na serio :D Wielu takich co się przekonało o sile broni dopiero jak z niej wystrzeliło xD Rozkminy Deidary i Hidana haha, nie no dobre dobre, glebłam przy tym:
OdpowiedzUsuń-Która Dei?
-Nie wiem chyba w pół do ósmej
O.o WTF? Haha xDD O o i genialny pomysł Konan, Dei i Hidan już coś wymyślili haha :D No to musi być genialny plan jestem ciekawa jak Sasori na to zareaguje xD
Rozdział Super! Jak zwykle zresztą! :D Czekam na następny:) Pozdrawiam i dużo weny życzę ^^
Heh, no i dobrze, że boli xD ja też tak miałam u ciebie, a nie miałam nawet tej części co bolała >.< xD
UsuńTak, Imai jest fajna :P aby u mnie w opo xD xD
jak możesz mówić, że rozdział nie jest udany? jest świetny i strasznie się przy nim śmiałam! Soli kobieto idź do jakiegoś kabaretu, masz talent! :D
OdpowiedzUsuństrzała w tyłku Itachiego mnie rozwaliła, a tak poza tym to ma super dziewczynę! uwielbiam takie typu charakteru! :D
Sasori jaki ninja! ha wszystkich zalatwil, szkoda tylko, że Itachi mu nie uwierzył :c
Noriko będzie żałować, że zerwała z Sasorem, swoją drogą jestem ciekawa czy będzie zajmować się Naokim! ;p
aaaa i chcę już kolejny rozdział!
końcówka bardzo mnie zaciekawiła, najwyraźniej Saso z kimś się prześpi! :3
ech, muszę kończyć wybacz za krótki komentarz, ale muszę zrobić angielski -.-
buziaczki! :*:*
Do kabaretu? Weź, gzie ja znajdę takiego pięknego aktora, jak Saso? xD i reszte xD
UsuńItachi by nie uwierzył widząc to na własne oczy xD
Kurwa xD Napisałam taki piękny długi komentarz i już go kończyłam i wyłączyłam zakładkę xDD Utwierdzam się w przekonaniu, że jestem nic nie wartą namiastką człowieka... Kurczę, zjadłabym piernika xD
OdpowiedzUsuńTo od początku(znowu-_-)
Dlaczego Sasroi nie może zachowywać się jak mężczyzna?! Wnerwia mnie to jego zaaamuuulaaanieee z powodu jakiejś taniej dziwki -_-
I po co on polazł do tego klubu?! Phi! Rady z poradnika... JAK NISKO JESZCZE UPADNIESZ? Ej, daj mu może coś poruchać, to coś mu się zmieni... xD
Matko, Noriko jak zwykle wnerwia nie tylko tym, że żyje... Uśmiecham się na samą myśl o jej śmierci :3
Czy ona nie przeżyła by trochę bez facetów?! Brak faceta nie oznacza śmierci, wiem z własnego doświadczenia xD A Sasori cierpi męki i katusze z tego powodu xDD Ale coś w niej z siebie zostawił ^^ szkoda, ze jej nowy jest tak głupi, ze się tego nie domyśla, ale cóż... będzie suprajs! xDD
Sasori, myślisz, że jak pomogłeś zbierać szkło i ocaliłeś przed upadkiem, to jesteś bardziej wartościowym mężczyzną? Otóż NIE! Ciągle jesteś cipą, która jeszcze trochę, a zacznie płakać w poduszkę, o ile jeszcze tego nie robi xDD
Wow, Sasori taki MENSKI, pobił gówniarzy-chuliganów, wow, plus 100 do bycia prawdziwym mężczyzną!
No grunt, że bluzę obronił :3 z pizdą pod okiem, ale zawsze xD
Co prawda pogubiłam się w walce, ale to tylko i wyłącznie wina mojego nieuważnego czytania xD
Wgl fajnie opisałaś walkę, a to nie jest łatwe!(dlatego już moja w tym głowa, żeby u mnie na blogu nie było bójki B|)
''- No nie, czemu ja…? - nadąsał się. Odpowiedź była oczywista. – Mam inne plany…
- Jakie? – zapytał, choć każda odpowiedź będzie zła.
- Nieważne, dobra… zajmę się nim'' Ach, TEN BUNTOWNIK! Itachi <3
I proszę się nie doszukiwać w mojej wypowiedzi sarkazmu. Z góry dziękuję.
Jak facet może mieć porządek w pokoju? To jest niemożliwe, ja mam braci to wiem xD Chociaż czasami mają porządek, to i tak, jak facet może mieć czystko w domu? xDD
Weź, go wyślij na te dupy w końcu, bo go wezmę z Hidanem do burdelu, koło domu Konan... xD NIE ZMUSZAJ MNIE, ŻEBYM TAM POSZŁA!
Sheeiren <333 Dobrze, ze ktoś pilnuje tych idiotów z Aka! :D
No i ona to jest fajną dziewczyną, a nie ta suka, Noriko... -_- No i się irytuję!
Ej, jak ja bym chciała się nauczyć strzelać *w* mi by tam nie przeszkadzało gdybym była poprawiana przez Itachiego *q* Zresztą taki nauczyciel... *prawie-się-ślini* mmm...:3 Oj, mógłby mnie wiele nauczyć... xD
Ale Sasorim po jednym razie rzuciło xDDDDDD Ach, znowu to jego MENSTWO! Nie będę już dodawać, że dziewczyna strzeliła więcej razy... Aj, rudy xDD
Matko, akcja ze strzałą xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Leżę i nie wstaje xDDDDDDD Prawie tak samo dobre jak sikanie na dziewczynę (Yahiko <3) Przyjmij moje pokłony.
Ale biedny Itachi xD Jakim trzeba być farciarzem xD Ale Saso też współczuje, ze prawie musiał wysłuchiwać o tym co robili w nocy xD
Kobiety to są jednak inteligentne bestie xD Tak inteligentnie zrzuciła winę na rudego xD duma mnie rozpiera, że jestem kobietą xDD
Dei i Hidan! I banan już na ryju :D
Hmm... ciekawe, która to Deidarze wpadła w oko... ^^
Bo Hidanowi, to wiadomo, że każda... xD
''- No przecież, że nie. To nie Sasori – stwierdził.
- Do niego też się nie ślinie!'' <--- zabiło mnie to xDDDDDDD
i kolejny cytat xDD
Usuń''- Cześć Hidan, żebrzesz? – zawołała jakaś dziewczyna o niebieskich włosach znad chłopaka.
- Ja? Pomyliłaś się, siostro – rzekł, wstając z podłogi. – robię coś większego… i tajnego… - zarówno ona, jak i Deidara mruknęli zainteresowani. – myślę –'' hahahahahahahhaha xDD Najpierw Konan dojebała, a potem jeszcze Hidan dojebał xDDD
Dlaczego Konan obstawiała Yahiko? Bo rudy? Bo sika po dziewczynach? Ale Sasori też rudy xDDD
Wgl to Konan nie wykluczyła, że ona z Yahiko mogłaby coś ten tego xD
no i końcówka... czyżby mieli zamiar wziąć Akasunę do burdelu?! :D No już się nie mogę doczekać :3
No, a teraz... Jak możesz, kobieto, nazywać ten rozdział beznadziejnym? Hę? Ja to tam zaraz do Ciebie pójdę i pokarzę Ci beznadziejny rozdział, bo chyba nie wiesz jak taki wygląda! Grrr... Zdenerwowałam się na Ciebie!
Ale i tak życzę Ci weny i wesołych świat od razu :D No to do następnego ;*
Hahahaha xD Nie wiem od czego zacząć xD
UsuńSaso zawsze będzie MENSKI w mniejszym lub większym stopniu xD taka cioteczka xD
No obstawiła Yahiko, bo... nie zna Saso XDDD ten by jej nie olał xDD
Wpadaj xD
Szkoda mi Saso, taki porzucony snuje się sam po ulicach. Jeszcze został zaatakowany. A właśnie scena walki.. Kiedy ten koleś wyjął nóż to już myślałam, że zrobi mu krzywdę, ale nie Sasori jest zbyt zajebisty :D jak mogłam zwątpić w jego siłę?!
OdpowiedzUsuńOgólnie to podejrzewałam, że pójdzie do jej pracy. Widać, ze Saso ogląda za dużo filmów sensacyjnych xD mógł jeszcze zrobić sobie gazetę z dwiema dziurkami na oczy ;p Czy Hidan zalicza wszystko co się rusza? Ale peszek, ona nawet nie pamięta jego imienia ;__;
Sasori lubi sprzątać? Niech wpadnie do mnie, na 100 % nie będzie się nudził :d Według mnie sprzątanie to jedno z najgorszych czynności. Podziwiam go :D
Akcja ze strzałą w dupie Itachiego była zajebista, nie no rozwaliłaś mnie. Imai jeszcze jaką świętą rozgrywała :D "Kochanie nic Ci nie jest?" hahahaha xd Soli jesteś Boska <3
Muszę się przyznać, że z tymi lodami to też na początku miałam skojarzenia xD Hidan i Deidara to najlepszy duet, nie no drugi najlepszy po Dei'm i Saso ;p Ich teksty w Twoim wykonaniu po prostu są epickie <3 Oj coś czuje, że ciekawe pocieszenie mu znajdą :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Trzymaj się, Asia ;*
Wszyscy mieliśmy chwile zwątpienia xDD biedny Saso... xD
UsuńHaha, chyba na gazete z dziurkami jest zbyt mądry xD
Och, każdy by nie pogardził taką pokojówką xD
Ohohoho, zboczona Asia ]:-> xDD myśli jak Hidan xD
Pozdrawiam ;D
NIE NIE NIE ;< jestem suką, albo co ale NIE nie chcę rozumieć Sasora ;c taki smutas z niego, no normalnie cipka do potęgi. CZY ON ZAWIĄZAŁ BLUZĘ WOKÓŁ BIODER?! Mam do tego jakieś uprzedzenie.. W każdym razie cipka cipką, na szczęście ta epicka walka uratowała trochę jego honor. Ty narzekasz, a mi się właśnie zdaje, że wyszło ci zajebiście. Ja tam nie wnikam skąd znasz te wszystkie sztuczki i wiesz w które miejsce najlepiej uderzyć, ale wyszło fajnie i realistycznie. Saso taki kozak, rozłożył trzech zbirów i wyszedł z tego tylko ze śliwą, która swoją drogą pewnie dodała mu tylko męskości.
OdpowiedzUsuńKtórą znowu odjęło to smęcenie i sprzątanie.. ;<
Ech dobra. Muszę być bardziej wyrozumiała.. zerwała z nim laską, którą baaardzo kocha. Okej, niech smęci. Ale nie długo!
Ahahahahahahhahah strzała w tyłku Itacza XD to się nazywa prawdziwy 'ból dupy'.. xD genialne
'- Która, Dei? – mruknął Hidan, patrząc na te apetyczne dupcie.
- Nie wiem, chyba wpół do ósmej' ahahahahahhaah następny boski tekścior. Potem jeszcze to o lodach i braniu się za Yahiko xD
Dei i Hidan jak zwykle niezawodni ♥ swoją drogą czekam wciąż niecierpliwie na przedstawienie wolnozwiązkowej dziewczyny Hidana, tudzież mnie :D
Pozdrawiam, buziaki ;3
Ja tam lubię związaną bluzę na biodrach u faceta xD no ej, to seksowne xD No jak to skąd wiem takie rzeczy? W liceum na PO uczyli... co wy robicie w tej szkole? :P
UsuńSpoko, nie będzie długo smęcił xD
Ja wiem, że czekasz, ale ja mam pomysły na ciebie znacznie później, ale spoko, wymyślę coś ;D ;D
Odreagował doła po zerwaniu poprzez naukę .___.
OdpowiedzUsuńWiększość zapija smutki z kumplami.
Albo idzie dupczyć bez opamiętania.
EWENTUALNIE nakurwia na konsoli/ kompie/ w realu (niepotrzebne skreślić)
A Akasuna się uczy… *wzdycha głęboko*
No i powiedz mi, kobieto, jak ja mam go NIE hejtować? xD To przecież niewykonalne. Toż to taka życiowa, ruda ciota z rudym życiem i rudym charakterem i wgl ja pierdole żal mi go xD I nie żal w sensie „ojej, jaki biedny” tylko „lol, jaka pizda”. Ale ty już to przecież wiesz… xD Tak, nasza wielka przyjaźń w przyszłości będzie jeszcze gorsza od tej Akasiowej xD Tak, zdecydowanie tak będzie xD Dawaj Miyuki, bo ciota smęci i przynudza. Niech porucha trochę, może mu się polepszy… Nie, to przecież Akasuna, z nim może być tylko gorzej. Przecież jest rudy :c
JEZZZZU~ *udaje, ze zbiera jej się na wymioty* Jak może mieć jej zdjęcie na tapecie? Jak można w ogóle mieć czyjekolwiek zdjęcie na tapecie? Na chuj mi czyjś ryj, no ludzie. Czy tylko ja jestem jakaś nie tego, czy co? Bo już się gubię. Akasuna, frajer. Takiej pizdy jak on to nawet własna ręka nie chce zadowalać. No fuckin’ genius, zerwał z laską – idzie ją śledzić i gapić się na jej zdjęcia. To jest stalking, wiesz? Powinna go pozwać do sądu. Ja bym tak zrobiła xD Miałabym bekę, Aka też by mieli i wszyscy byli by happy. No, nie licząc Akasuny, ale on jest rudy i nikt go nie lubi, więc jego zdanie się nie liczy. :D
OYESU. Menski Sasori jest menski i wpierdala trzem szczylom. Tak bardzo maczo ♥
Pfff, czego by nie zrobił - i tak ssie (if u know what i mean ^ ^)
Ojej, Sasori. Ktoś cię jednak lubi! Ponad czterdziestoletni facet! Noooo, Propsy! Zdobyłeś przyjaciół!
Yeah, Itachi! Wreszcie ktoś, kto nie jest rudy i nie smęci :D No Shee, jak możesz. Zamiast zająć się swoim facetem, to ciągniesz go do tej wiewióry, mimo, że wiewióra nie chce się z nikim widzieć… No wstydziłabyś się, naprawdę xD Ja bym go olała!
Sasori, z nim jest serio coraz gorzej. Jak nie kuje, to sprząta. No wtf. Co jest z tym człowiekiem nie tak? Rozumiem, że rudość daje się we znaki, ale no bez przesady xD Nawet Dei nie jest takim frajerem xD
Heheszky, dojebał z tą masturbacją. A potem Shee, że jebie płynem do podłóg No smutne :c A nie, jednak nie.
Iiiiiiii… Smęcenia cz.2! O tym marzyłam, naprawdę. Z rozdziału na rozdział utwierdzam się w przekonaniu, że jest życiową ciotą xD A Shee to trzeba pogratulować. Psychiczna przemoc jest jeszcze lepsza od fizycznej. Propsy :D
Debilek – jak słit *3* Itachi, czemu się oburzasz? Przynajmniej masz laskę, której na tobie zależy. Nie to co INNI…
Strzała w dupie zawsze spoko ^ ^ No i oczywiście wina zwalona na Saso – NORMALKA.
Heh, frajer, nikt mu nie wierzy. Tak bardzo smutno :c *samotna, kryształowa łza spłynęła po moim policzku*
Shee aktorka. WOW. Tak bardzo wiarygodnie. WOW. Nie uszanowanko dla Sasoriego. WOW.
Szkoda, że mu nie wpierdolił. Śmiechałbym xD No właśnie, Sasori! Opamiętaj się! Spedalaj Deidarę, a nie! Trochę mi to zaleciało Shrekiem, ale nevermind. Shrek jest spoko xD Tylko, że tam rudzi są zajebiści, a tutaj nie :c
Dei~ ♥
Hidan~ ♥
„- Która, Dei? – mruknął Hidan, patrząc na te apetyczne dupcie.
- Nie wiem, chyba wpół do ósmej” – moja ciotka ♥♥
Wbija Konan ze swoim genialnym pomysłem. No przecież kobieta, trudno, żeby nie był genialny ^ ^ Uhuhu jak się zainteresowała, czy Yahiko, heh… Tró lof będzie. Na prawdę nie ogarniam, jak można się nie domyśleć, co planują. xD Jak już mówiłam na GG, albo czytać ze zrozumieniem nie potrafią, albo są jacyś nie tego…
No. Nadrabiam rozdziały, więc cicho xD Beznadziejny? Pfff. Ty beznadziejnego rozdziału nie widziałaś chyba xD Nie przeciągam, idę komentować 6!
No ej niektórzy faceci tak leczą doła, to jest TRUE STORY XD weź no, chcę pokazać, że naprawdę ją kochał, nie krytykuj mi go, są jakieś granice xD
UsuńJak ci go spedali, to co ci zostanie w przyszłości? xD
Te, te, te nie szpanuj, bo ty wiedziałaś, jak to będzie xD
Widziałam! Napisała go, no nie xD
Kolejny rozdział nadrobiony. :3
OdpowiedzUsuńChociaż było trochę smutno, przez to, że Sasori'emu załączył się tryb "emo" po zerwaniu, to nie zmienia to faktu, że notka była dobra. :3
Opis walki był świetny. Szczerze to nie spodziewałam się, ze nasz rudy bohater wszystkim wpierdoli wychodząc bez szwanku. No.. Przynajmniej bez większego szwanku.
Jakoś tak mam wrażenie, że Itachi w tym opowiadaniu się u ciebie zmienił.Może to wpływ jego ukochanej, haha. ;D Ale jako para baardzo mi się podobają i już jestem do nich dość mocno przywiązana, choć jak tak pomyślę, to w sytuacji Sasori'ego nie chciałabym być wtedy z nimi na jego miejscu.
Ostatnia scena standardowo zostawiła po sobie ten cholerny niedosyt i chęć czytania więcej i więcej. :3 Na szczęście mam jeszcze jeden rozdział do nadrobienia, dlatego pędzę się za niego zabrać. Buziaki kochana!
Itachi się jeszcze zmieni, na razie jest taki.., beztroski, potem spoważnieje, spokojnie xD
UsuńHey ;)
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak późno, ale mnie ostatnio totalnie lenistwo opanowało... mam jeszcze dwa zaległe rozdziały to napisze tak w skrócie, iż.. rozdział jest świetny ^^ jak zawsze:D
Nic dziwnego, że Sasori smedzi chociaż jak na faceta to wyjątkowo przeżywa to rozstanie... ale jest rudy, może dlatego xd
Noriko się zabawia z kolega z pracy, może to tak tylko na pokaz albo na pocieszenie.;p nie wiem czemu jej bronię, po prostu polubilam ją od pierwszego rozdziału:D
Hidan jako żebrak ahahahah, mega ;p
Itachiego poraziła szczala amora,ale e dosłownym sensie ^^
Postaram się nadrobić zaległe rozdziały ;)
Weny.
No to postaram się zmienić twoje zdanie co do Noriko :P
UsuńAch ta rudość Saso... niech się cieszy, że jest chociaż ładny :P
Dzięki ;*
Hahahahaha, Hidan myśli XDD Tak, to był wspaniały żart, naprawdę xDD
OdpowiedzUsuńSasori przeżywa.. Hm. W sumie to mi go żal - się związał z taką jędzą >.> Ale nie wierzę, że on naprawdę poszedł do tego baru XD No to było małe przegięcie, nawet jak na samotnego faceta xd Ale Noriko już jest w ciąży~ Młehehehehe 3:> Niech cierpi! XD
A to na strzelnicy... Ja pieprzę, Itachi dostał strzałą od swojego amorka XDDD No lol XDD A potem Sasori musiał mu to wyciągać, no kurde XDD XD
No i tak walka :D Nie no, super to opisałaś :3 Ja osobiście nie cierpię opisywać tego typu scen, ale i tak to robię xD Logika xd
Ach, no i Konan! :3 "Zastanowię się"? ;> Hehehe, już się nie mogę doczekać skutków tego jej zastanawiania się xd Wszystkie znaki na niebie mówią, że będzie zajebiście~ :D
No to tego, weny życzę~ :3
No, Naoki jej daje do wiwatu w tym brzuchu :P a co! :P
UsuńTak, logika dziewczyny :P Nie do ogarnięcia dla nas samych :P