Godzina
dochodziła
dziesiąta
rano. Dzień
był
piękny,
za oknem ćwierkały
ptaki zadowolone ze słonecznej
pogody jaka trwała
za oknem jednego z pokoi hotelowych. W środku
też
było
przyjemnie, była
to co prawda inna sfera przyjemności,
ale uczestnicy nie narzekali. Shizu leżała
na łóżku
z rękoma
uniesionymi w górę
i położonymi
delikatnie na poduszkach. Oczy miała
przymknięte.
Oddawała
się
rozkoszy, która wypełniają
jej ciało.
Po chwili spod kołdry
na jej ciało
wynurzył
się
Sasori.
-
Fajnie było?
- Zapytał
cmoknąwszy
jej wargi.
-
Meh. - Prychnęła
wzruszając
ramionami. - Chujowo trochę.
Wskakuj pod kołdrę
jeszcze raz. - Poleciła.
-
Zołza.
- Burknął
pod nosem.
-
Jak mnie nazwałeś?
- Zmarszczyła
czoło.
- Chcesz dostać
po dupie, Sasori?
-
To ma być
groźba...?
Czy obietnica? - Drugie pytanie zadał
już
delikatniejszym tonem całując
jej szyję.
-
A czy to pytanie... - Westchnęła
rozkosznie. - Wskazuje na jakieś
twoje preferencje sado-maso? -Zaśmiała
się.
-
Nie preferuje takich rzeczy, ale niejedno się
przeżyło.
- Mokrymi pocałunkami
raczył
jej biust. - Dostosowuję
się
do wymogów
partnerki.
-
No to trochę
cię
zanudzę.
Bo standardowe rzeczy mnie w zupełności
zadowalają.
Skoro nie widzę
to dziwactwa mnie nie ruszają.
-
A od kiedy nie widzisz?
-
Prawie cztery lata.
-
Jakiś
wypadek?
-
Nie mówmy
o tym. W ogóle
nie powinniśmy
rozmawiać.
Co z ciebie za facet, skoro zamiast się
dymać
wolisz gadać?
-
To było
w ramach przerwy.
-
Jakiej, kurwa, przerwy? Dawaj, dawaj, bo wyschnę.
- Skomentowała
z uśmiechem.
Sasori
pocałował
czule ten uśmiech.
Rozwarł
jej nogi jeszcze szerzej, przygotowując
się
do kolejnego, czwartego już,
wejścia
w nią.
Nawet nie sądził,
że
jest zdolny robić
to tyle razy.
-
Wiesz. Chyba masz jedną,
dość
wymagającą
preferencję.
- Zaśmiała
się
wobec tej wstawki.
-
A to ciekawe. No dajesz, jaką
to?
-
Seks wielokrotny. - odpowiedział
Sasori.
-
Pffffyfyfy! - Parsknęła
śmiechem.
- To niby wymagające?
No pliss!
-
Ej, ej. Nie jeden na moim miejscu by zgonował.
-
Poważnie?
-
Mhm.
-
Jestem tą
seksomanką!
-
Chyba nimfomanką.
-
Przestań
się
wymądrzać.
Chyba lepiej wiem, kim jestem! - Stwierdziła
stanowczo.
-
W porządku.
Seksomanko. - Zaśmiał
się
wypowiadając
to słowo.
-
Przestań
chichotać.
-
Bo co?
-
Bo ci złoję
dupsko.
-
Ta? No to dawaj. - Obśmiał
się
i zbliżył
ustami do policzka Shizu. Wtedy to poczuł
na swoim pośladku
odcisk ręki.
-
Ależ
z ciebie niegrzeczna dziewczyna.
-
Racja. - Uśmiechnęła
się,
po czym zrobiła
skruszoną
minę,
kładąc
palec wskazujący
na swoich wargach. - Chyba zasłużyłam
na karę.
-
A żebyś
wiedziała.
- Mruknął,
przybliżają
się
do jej ciała,
a wtem pojawiła
się
kolejna przerwa w postaci dzwoniącego,
przytłumionego
ubraniami telefonu Sasoriego.
-
Wyrzucę
ten telefon przez okno. - Burknęła.
-
Najpierw byś
musiała
go znaleźć,
a wydaje mi się,
że
byłbym
w tym szybszy.
-
Hahaha! Nie śmieszne.
Ruszył
do urządzenia,
dosyć
niechętnie
opuszczając
ciało
Shizu. Wyświetlone
na telefonie imię
Tomiego, przypomniało
Sasoriemu, że
ma dziecko. Odebrał
więc,
a Shizu w tym czasie podniosła
się
do siadu. Chciała
przykryć
się
kołdrą,
więc
po omacku szukała
krawędzi
pościeli.
Bez efektu.
-
Jasne za półtorej
godziny będę
u was. - Powiedział
Sasori, wstając
z łóżka
i wciągając
na siebie bieliznę
i spodnie. Wcześniej
zdjął
rzecz jasna, prezerwatywę.
- Podwieziesz? Super. A z nogą
wszystko w porządku?
To dobrze. Mhm, ok. Cześć.
- Po rozłączeniu,
odwrócił
się
do dziewczyny, zapinając
pasek. - Wybacz, ale musimy już
kończyć.
-
Jasne... Podaj mi ubranie. - Nakazała,
wyciągając
do przodu rękę.
Sasori zebrał
odzież
z podłogi.
-
Tak ci ładnie.
Po co ci ubrania?
-
Bo nie planuję
pobytu w pokoju bez klamek. – Położył
przed nią
ubrania i przysiadł
się
obok.
-
Odwiedzałbym
cię.
– Stwierdził
całując
ramię
kobiety.
-
Wolałabym
mieć
z tobą
wspólny pokój. - Wystawiła
dzióbek, a Sasori natychmiast i z uśmiechem
spełnił
jej wymóg.
-
Pomóc ci? – Zapytał
zauważając
jej problemy z ubraniem biustonosza.
-
Jeśli
bardzo się
spieszysz, to twoja pomoc się
przyda.
-
To się
mówi. Będę
dzisiaj twoimi oczami. – Mruknął
zapinając
jej zapięcie
z tyłu.
– Pierwszy raz ubieram kobietę.
To całkiem
nowe doświadczenie.
-
Widzisz, jak się
ze mną
dobrze bawisz?
-
Fakt. - To było
całkiem
trudne, jak te dziewczyn mogły
do tego przywyknąć.
- Chyba już.
-
Chyba?
-
Nie ubieram biustonoszy...
-
No ok. najwyżej
mi się
odepnie i będę
świecić
przed światem
cyckami.
-
Cóż.
Masz czym świecić.
-
Dzięki...
– Wstała
wolno z łóżka
i złapała
majtki. – Dobrą
stroną
ubieram?
-
Kokardka powinna być
z przodu czy z tyłu?
-
Z przodu.
-
No to dobrze. – Shizu z uśmiechem
przekręciła
głową.
Głupszego
pytania chyba nie słyszała.
-
Kiepskie mam oczy, skoro nie rozróżniają
takiej oczywistej rzeczy. – Usiadła
na łóżku
i naciągała
na nogi rajstopy. – Dokąd
się
spieszysz? Chyba dzisiaj nie pracujesz.
-
Nie… Ja… - Trochę
się
wahał
nad przyznaniem się
do posiadania dziecka, ale z drugiej strony był
ciekaw jej reakcji. – Niedługo
mój syn wraca do domu od koleżanki.
-
Syn? Masz dziecko? – Dopytała,
wsuwając
na siebie spodenki z wysokim stanem.
-
Tak.
-
Żonę
też…?
-
Nie.
-
Uff… Co za ulga. – Przetarła
sobie teatralnie czoło.
– Ile ma lat?
-
Siedem.
-
Ooo, to już
mężczyzna!
– Mruknęła,
zaczynając
dłońmi
szukać
swojego sweterka. Sasori złapał
za materiał
i stanął
przed dziewczyną.
Cofnęła
się
o krok, czując
jego bliskość.
Włożył
jej sweter przez głowę
i pomógł
uwolnić
ręce.
– Powinieneś
ubierać
manekiny w sklepie.
-
To była
wspaniała
noc. – Zmienił
temat łapiąc
jej ręce.
-
No wiadomo, gdyby nie ja nie byłoby
tak fajnie. – Stwierdziła
odrzucając
w tył
swoje długie
do pasa włosy.
– Jestem jak chrunchipsy czy hity na imprezie.
-
Wiesz, nie tak dawno zerwałem
z dziewczyną.
-
Czemu mi o tym mówisz, Sasori?
-
Bo… Jestem raczej typem leszcza, który siedzi w domu i opłakuje
ukochaną.
– Shizu parsknęła
śmiechem.
– Nie śmiej
się,
mówię
poważnie…
-
Ojej, sorry. Kiedy zerwaliście?
-
Dwa miesiące
temu.
-
Wohoho! No to musisz mieć
w domu niezłą
powódź!
Idziemy już?
– Sasori ścisnął
dłonie
dziewczyny mocniej.
-
Chcę
powiedzieć,
że
nie sypiam z dziewczynami, które ledwo znam.
-
Jestem pierwsza? To podniecające
nawet. - Zamruczała
uwodzicielsko.
-
Shizu. Dobrze mi z tobą.
Dobrze się
czuję,
gdy ze mną
jesteś,
wiem, że
to absurdalne, ale wczoraj COŚ
mnie do ciebie ciągnęło.
-
Penis?
-
Nie! No dobra też.
- Przyznał
Sasori. - Ale poczułem,
jakbyśmy
się
znali od lat.
-
To pewnie przez alkohol. – Wtrąciła.
– Wiesz, że
czuć
było
od ciebie piwo na jakiś
kilometr? Na szczęście
jestem dziwakiem i lubię
zapach piwa.
-
Nie, to nie przez alkohol.
-
Hm, no to faktycznie dziwne, idź
się
zbadaj.
-
Posłuchaj
mnie…
-
To ty mnie posłuchaj.
– Westchnęła,
mierzwiąc
sobie włosy.
- Najwyraźniej
desperacko pragnąłeś
zbliżenia
z kobietą.
Wiesz… Dwa miesiące
bez seksu. Niemniej nawinęłam
się
ja i o mój boże!
Jestem zajebista! A do tego czujesz się
przy mnie potrzebny, bo nie jestem samodzielna. Poczujesz się
tak przy nie jednej kobiecie.
-
Czemu nie mogę
przy tobie? – Zadał
pytanie, które sprawiło,
że
zapadła
cisza. W końcu
Shizu wymacała
ręką
łóżko,
na którym usiadła.
-
Pożycz
telefon. Zadzwonię
po przyjaciółkę.
-
Umówmy się
na kawę.
-
Nie piję
kawy… - Bąknęła.
– Piwo… Chętnie
bym się
napiła
piwa. – powiedziała
znacząco.
-
Pierwsza randka na piwie…? – Jęknął
niezadowolony.
-
No heloł,
poznaliśmy
się
i od razu wskoczyliśmy
do łóżka.
– Przypomniała.
– I tak zaczęliśmy
znajomość
od dupy strony. A teraz daj mi zadzwonić.
-
Mogę
cię
odprowadzić.
-
Nie możesz.
-
Czemu?
-
Sasori… - Jęknęła,
dobijając
czołem
o jego tors. – Nie znęcaj
się
nade mną
i wykręć
mi ten numer.
Wyciągnął
z kieszeni telefon i zrobił
o co prosiła.
Następnie
zostawił
ją
samą
na łóżku
i skierował
się
do łazienki.
Drzwi zostawił
uchylone, tak na wszelki wypadek, gdyby mu gwizdnęła
telefon czy coś.
Shizu rozmawiała
z Hanare i zaczęła
od wytłumaczenia
swojego zniknięcia.
Potem dość
głośno
wychwalała
minioną
noc.
-
Mówię
ci, językiem
potrafi zrobić
niezłą
magię.
– Zachwyciła
się,
po chwili zmieniając
ton głosu.
– Umówiłam
się
z nim na piwo. Powiedz mi jak bardzo zwariowałam?
-
Nie zwariowałaś.
Ja już
jakieś
pięć
lat temu mówiłam,
że
do siebie pasujecie.
-
Hm? Że
co? Wtedy go nie znałam
głupolu.
-
Głupol
jest z ciebie, bo się
jeszcze nie połapałaś.
-
Nie wiem o czym mówisz…
-
No właśnie.
-
Więc
może
mnie oświecisz…?
Hanare
przez chwilę
droczyła
się
z przyjaciółką,
jednak po jakimś
czasie zaczęła
mówić.
Zaczęła
od wspomnienia wakacji sprzed kilku lat. Shizu po ich przypomnieniu
się
uśmiechnęła,
położyła
się
na łóżku
i wykonała
obrót na brzuch. Chłopaka,
z którym przeżywała
wakacyjną
miłość
chyba w życiu
nie zapomni. Był
czuły,
był
przystojny, był
zabawny i miał
chyba same zalety. Mimo wszystko szkoda, że
tamte chwile się
skończyły.
Wtedy chociaż
widziała.
Sapnęła,
gdy nagle poczuła
na plecach lekki, przyjemny ciężar.
Sasori przełożył
długie
włosy
dziewczyny na jedną
stronę,
by drugą
popieścić
pocałunkami.
-
Musimy się
powoli zbierać.
– mruknął
Saso. Odsunęła
od siebie telefon i dzióbkiem wymusiła
cmoknięcie
w usta.
-
Jasne. – Przyłożyła
telefon do ucha i dźwignęła
się
z łóżka.
– Przejdź
do rzeczy, ok? Sasori nie ma darmowych rozmów. – Pogoniła.
-
Mam.
-
Ćśśś,
ktoś
cię
pyta w ogóle…?
-
Shizu, zgadnij kogo spotkałam,
gdy cię
szukałam
wczoraj z chłopakami?
– Zaczęła
Hanarę
i kontynuowała
nim zdążyła
jej odpowiedzieć.
– Mojego eks-przyrodniego braciszka! Pam…?
-
O mój boże!
Długowłosy
blondyn z niebieskimi oczami!
-
Dokładnie,
Deidarę.
-
Deidara, no właśnie!
– Sasoriemu z wrażenia
na to imię
i przypisany wygląd
spadł
na ziemię
kluczyk od pokoju. – Ja i moja pamięć
do imion. - Co słychać
u jego słodkiego
przyjaciela? Pamięta
mnie? Pewnie nie. Pięć
czy sześć
lat to jednak kawał
czasu. Był
z Deidarą?
Błagam,
powiedz, że
nie przefarbował
swoich rudych włosów,
jak to mi jojczał
na wakacjach… - Westchnęła
ciężko.
-
Ty mi powiedz co u niego słychać.
-
Ja…?
-
Suzy…? – Zadał
niepewnie pytanie. Wszystko się
by zgadzało,
dopiero teraz sobie zaczął
przypominać
jej wygląd.
Zmieniła
się
bardzo, nie dziwił
się,
że
jej nie poznał.
Shizu drgnęła
lekko słysząc
swoje przezwisko. Tak też
przedstawiła
się
swojej wakacyjnej miłości.
– To ty Suzy?
-
Ja pierdole… - Chrząknęła
do słuchawki.
– Ma się
bardzo dobrze. Początkowo
był
w rozsypce i w ogóle czuł
się
chujowo, ale wszystko naprawiłam,
bo przecież
jestem super. Jestem w hotelu, naprzeciwko tej restauracji, więc
tego. Rusz dupę.
Pa. – Pożegnała
się
rozłączając
kontakt. – Shizu Motoma, na tamtych wakacjach mówili na mnie Suzy.
Tak, to ja.
W
poniedziałek
z rana zgodnie z umową
Noriko przyszła
do mieszkania Sasorieggo zająć
się
synem. On sam właśnie
wtedy wychodził
do pracy. Miło
się
z nią
przywitał,
a nawet zrobił
dla niej kawę,
gdyż
Naoki się
jeszcze nie obudził.
Noriko się
zdziwiła,
gdy syn z nią
mieszkał,
to należał
do rannych ptaszków. Sasori też
wydawał
jej się
nad wyraz szczęśliwy,
nie reagował
nawet na jej komentarze dotyczące
porządku.
Kiedy wyszedł
do pracy wciąż
była
ciekawa zachowania swojego byłego.
Nie chciała
pytać
prosto z mostu, o co chodzi, wolała
udawać
obojętną
– no to teraz ma za swój upór. Siedziała
na kanapie w salonie i z nudów oglądała
telewizję.
Dochodziła
już
dwunasta godzina, a Naoki wciąż
spał.
Nie do wiary. Miała
na dzisiaj plany, które poprawiłyby
zdolności
edukacyjne chłopca.
Lubił
czytać,
ale wciąż
nie za bardzo potrafił.
Robił
to wolno i często
się
mylił.
Chciała
z nim nad tym popracować
indywidualnie, zanim pójdzie do szkoły.
Chwilę
później
usłyszała
w końcu
Naokiego, który w pierwszej kolejności
skierował
się
do ubikacji. Noriko wyłączyła
telewizor i skierowała
się
pod toaletę.
-
Dzień
dobry, panu. – mruknęła,
gdy ten wychodził
z ubikacji. – Wyspałeś
się?
-
Nie bardzo. – odpowiedział,
ziewając.
– Gdzie tata?
-
Poszedł
do pracy, kochanie. Już
prawie południe.
-
Uhm… - Przecierał
zaspane oczy.
-
Co wy wczoraj robiliście
żeś
taki niewyspany?
-
Było
ekstra! – Zawołał
z uśmiechem
Naoki. – Tata zabrał
mnie do oceanarium za miastem, a potem, gdy mieliśmy
już
wracać
poszliśmy
na basen, a było
wtedy ciemno! I byliśmy
na tym basenie sami!
-
No to fajnie, że
ci się
podobało.
-
Bardzo! Tata załatwił
dla mnie dużo
wejściówek,
gdzieś,
gdzie nie wolno było
wchodzić!
A wcześniej
Byłem
u Maribel, bo miała
urodziny i Roko zabrał
nas z jej tatą
do wesołego
miasteczka od rana.
Noriko
uśmiechnęła
się
do dziecka i oświadczyła,
że
na stole ma jedzenie. Hm, czyli dlatego jej mąż
był
w kraju, a nie ona sama była
powodem jego odwiedzin. Spotkała
się
z nim wczoraj, gdy przyszedł
do jej pracy w barze, choć
nie była
to miła
okoliczność.
Westchnęła
musząc
sobie przypomnieć,
jak wyprowadzała
go ochrona.
-
Co będziemy
dzisiaj robić?
-
Pomyślałam,
że
sobie dzisiaj trochę
poczytamy. – Powiadomiła
z uśmiechem
Noriko, a Naoki zajęczał.
– Entuzjazm do nauki to chyba masz po mnie. – Burknęła
cicho pod nosem.
Nie
zmieniła
jednak swoich planów, ale na szczęście
Naokiego uratował
zjawiający
się
po chłopaka
Tora, który wyciągał
go na dwór. Naoki od razu się
zgodził,
nie pytając
matki o zgodę.
Czasy bycia kochanym synem minęły,
teraz Naoki czuł
się
na tyle swobodny, że
potrafił
Noriko nawet zapyskować.
Kolejnego
dnia, jak co rano Sasori szykował
się
do wyjścia,
do pracy. Naoki zajadał
wraz z tatą
płatki
i stale wspominał
czas jaki spędzili
razem ostatnio. Musiał
podziękować
Shizu za załatwienie
im tego wypadu, a także
masie wejściówek
w trudno dostępne
wejścia.
Mimowolnie z uśmiechem
przypomniał
sobie ich wspólną
noc. Kolejny raz oczarowała
go swoja osobą,
cieszył
się,
że
kolejny raz ich drogi się
skrzyżowały.
Po jakimś
czasie do towarzystwa dołączyła
też
Noriko. Po przywitaniu się
i kilkuminutowej swobodnej atmosferze Sasori odchrząknął.
-
Po południem
do Naokiego ma przyjść
Maribel.
-
Ok.
-
Iii… Hidan ma zamiar zabrać
ich na swój trening bokserski. Od siedemnastej… Na trzy godziny…
W sumie dzieciaki też
trochę
potrenują…
Yoshi będzie
z nimi… - Noriko pomimo jego dodatkowych kwestii, wciąż
patrzyła
na niego niekorzystnie.
-
Nie mogłeś
mi powiedzieć
wcześniej?
-
Głupio
wyszło.
Przepraszam…
-
Ok. – Westchnęła
ciężko.
– Coś
jeszcze…?
-
Właściwie…
- Spojrzała
na niego spod byka. – Po pracy chcę
się
z kimś
spotkać.
-
Z chłopakami?
Bo uprzedzam, że…
-
Nie, nie z nimi.
-
To z kim?
-
Noriko, przypominam ci, że
już
ze sobą
nie chodzimy i nie muszę
ci wszystkim mówić…
- Burknął,
wyciągając
z lodówki butelkę
wody mineralnej. – Wrócę
koło
dwudziestej drugiej. Będziesz
z Naokim?
-
Będę,
ale nie spóźnij
się.
Potem przyleci samolotem mój adwokat i się
zdeklarowałam
go odebrać
z lotniska.
-
Jasne. – Noriko wpatrywała
się
w swojego byłego
z zaciekawieniem. – Co…?
-
Ostatnio wydajesz się…
Bardzo szczęśliwy.
-
To źle?
-
Nie. Po prostu... Dawno cię
takiego nie widziałam.
Sasori
uśmiechnął
się
przepraszająco
i obiecał
dokończyć
rozmowę
następnego
dnia, teraz wzywała
go praca. Pożegnał
się
z Naokim standardowo każąc
mu być
grzecznym. Wyszedł
z mieszkania i kierował
się
do swojego samochodu na parkingu. Pogoda nie była
najlepsza, ale powodów
do narzekania też
nie było.
Gdy włożył
kluczyki do stacyjki zadzwonił
jego telefon. Numer był
nieznany, ale miał
swoje podejrzenia, do kogo mógłby
należeć.
Uśmiechnął
się
krzywo.
-
Witam. Zakład
pogrzebowy.
-
Umm... Hanare! Wklepałaś
mi zły
numer, głupku! –
Zawołał
głos
po drugiej stronie telefonu. – Sorry, pomyłka.
-
Nie, czekaj! Suzy, Suzy!
-
Tym razem wpisałam
właściwy!
– Usłyszał
oburzony głos
Hanare. Po chwili się
rozłączyła.
Sasori
nie chcąc
tracić
czasu oddzwonił
od razu. Odebrała
po dwóch sygnałach.
-
Halo…?
-
Shizu, to ja Sasori! Wybacz, myślałem,
że
wcześniej
dzwonił
Deidara, bo miał
zmienić
numer…
-
Ach, w porządku!
Nic nie szkodzi. Wcześniej
Hanare mi wykręciła
numer do psychiatry i klubu gejowskiego. – Burknęła
Shizu słysząc
jednak śmiech
Saso. – Miło
cię
słyszeć.
-
Ciebie również,
śliczna.
W ogóle skąd
macie mój numer?
-
No jak to? Dzwoniłam
z twojego numeru do Hanare. Chciałam
się
zapytać,
na którą
jesteśmy
umówieni, bo zapomniałam.
He he.
-
O dziewiętnastej
kończę
prace. – Powiadomił.
-
Okej, no to zrobię
się
dla ciebie na bóstwo.
-
Nawet się
specjalnie starać
nie musisz.
-
Ty za to w ogóle, bo i tak cię
cwaniaku nie widzę.
-
Ale kocham cię
tak samo… - Urwał,
zrozumiawszy sens wypowiedzianych słów.
Zapadła
cisza, zagalopował
się
i schrzanił
sprawę.
W tym momencie chciał
się
zabić,
miał
ogromna nadzieje, że
jej tym nie wystraszył.
-
Co? Możesz
powtórzyć,
bo coś
przerwało.
-
Nie…! Wiesz muszę
już
kończyć,
bo jadę
do pracy…
-
Okej, jasne. Buziaki i powodzenia w pracy!
-
Tak, do zobaczenia.
-
Mhm, pa, pa, pa!
Sasori
zakończył
połączenie
i wymierzyć
sobie bolesne klepnięcie
w czoło.
Sam nie wierzył
w to, co wymsknęło
mu się
z ust. Zdurniał
do reszty. Z zażenowania
przywalił
głową
w kierownicę,
uruchamiając
tym klakson, który natychmiast go otumanił.
Z westchnięciem
ruszył
samochodem do szpitala.
Po
południem
po Naokiego przyszedł
Hidan, chciał
go zabrać
na salę
treningową,
gdzie trenował.
Został
wcześniej
powiadomiony przez Sasoriego, a i sam nie miał
nic przeciwko by dołączyła
do nich Maribel. Jeśli
chłopcu
pasuje jej towarzystwo to gitara. Noriko naburmuszyła
się
na myśl,
że
nawet Hidan wiedział
wcześniej
o odwiedzinach dziewczynki. Korzystając
z okazji, że
była
z nim sama w przedpokoju, postanowiła
wykorzystać
jego długi
język.
-
Sasori… Po pracy się
z kimś
spotyka… - Zaczęła
obojętnie.
– Pewnie z Deidarą.
-
Wątpię.
Pojechał
do dziadka i wraca rano.
-
No to z kim? – Hidan spojrzał
podejrzliwie na rozmówczynie.
-
Zazdrosna?
-
A w życiu!
O czym ty w ogóle do mnie rozmawiasz? Przecież
to Sasori…!
-
Spoko. – Mężczyzna
wzruszył
ramionami. – I tak pewnie spotyka się
z Shizu.
-
Shizu? Co za Shizu? Kto to jest?
-
Nie mówił
ci nigdy o niej? Ciekawe.
-
Dlaczego?
-
Cóż…
- Skrzyżował
ręce
na piersiach. – Poznali się
w pierwsze wakacje Naokiego. Było
zajebiście
pojechaliśmy
całą
bandą
na willę
starego, Deidary. Prócz nas była
też
jego siora z kumplami. Jedną
z tych kumpel była
Shizu. Saso jak Saso nie przykuwał
uwagi, bo jeszcze płakał
po takiej jednej Szmacie.
-
Wciąż
mam gdzieś,
że
mnie obrażasz.
-
W każdym
razie ta dziewczyna skutecznie go z ciebie wyleczyła
przez tamte dwa tygodnie. – Stwierdził
Hidan. – Postanowiła
go sobie zdobyć
i zdobyła.
Biedak chodził
przez nią
niewyspany, ale uśmiechnięty
od ucha do ucha. Przy tobie go takiego szczęśliwego
nie widziałem.
-
Ojej, bo zaraz sobie pomyślę,
że
szczęście
Sasoriego jest dla ciebie czymś
ważnym.
-
Poniekąd.
W końcu
kumpel, nie? No i ostatnio w sobotę
się
znowu spotkali, poszli odświeżyć
znajomość…
do hotelu.
-
Tak, tam się
zaczyna poważne
związki?
– Noriko przewróciła
oczami.
-
Jak dla mnie spoko.
-
Niskie masz wymagania…
-
Jesteśmy
gotowi! – Zawołała
Maribel. – Będziemy
się
bić
na ringu, panie wujku Naokiego?
-
Się
zobaczy. Idziemy Nao?
-
Pewnie!
Pożegnał
się
szybko i dość
skąpo
z mamą.
Nie chciał
już
jej całować
w obecności
Mari. Hidan uśmiechnął
się
szyderczo do Noriko i wyszli z budynku. Nie miał
fotelików w własnym
samochodzie, dlatego dzieciaki siedzieli w nim jak dorośli.
Maribel z miejsca stała
się
fanką
Hidana, traktuje ich jak dorosłych,
pozwala na sporo rzeczy i przeklina w ich obecności.
Naoki cieszył
się,
że
koleżanka
mu czegoś
zazdrości,
zwykle to on miał
ku temu powody. Na sali treningowej przywitał
się
z towarzystwem Yoshi. Tak się
złożyło,
że
dawał
prywatne lekcje jakimś
trzem nastolatkom.
-
To co? Pobiegamy na bieżni?
-
Tak!
Zawołali
z ochotą
i pobiegli do bieżni.
Hidan nie miał
ściśle
określonego
planu opieki nad dziećmi,
ale zachowywał
się
jakby miał.
Nawet na sekundę
się
nie nudzili, a rozmowa szła
między
nimi bardzo gładko.
Robił
obojgu zawody, kto przebiegnie szybciej na bieżni,
kto podciągnie
się
więcej
razy na drążku
i inne takie. Rozmawiali w czasie przerwy na picie na temat planów
na przyszłość
i oboje zamierzali być
w przyszłości
członkami
armii krajowej.
-
Co na to twoi starzy Mari, bo u Nao to się
domyślam.
-
Nie obchodzi mnie co myślą!
W dupie to mam! – Powiedziała
dumnie. Pierwszy raz powiedziała
głośno
słowo
dupa i nikt jej nie okrzyczał.
-
Ostre słowa
jak na siedmiolatkę…
-
Dlatego ma taki duży
tyłek.
– Podsumował
Naoki.
-
Zaraz dostaniesz. – Zagroziła
dziewczynka.
-
Nie boję
się
ciebie.
-
Ej, spokój smarki… Właściwie
to mam pomysł.
Hidan
w formie zabawy zaproponował
dzieciakom sparing na ringu. Oboje mieli dłonie
opatulone w rękawice
bokserskie. Maribel i Naoki jednak woleli się
odbijać
od gumowych lin wokół
maty. To podobało
im się
najbardziej. Yoshi w przerwie podszedł
do Hidana i zaczął
z nim rozmawiać
na zwyczajne tematy. Po chwili dołączył
Yosuke popijając
wodę
mineralną.
-
Yosuke, jak wyniki badań?
– Zapytał
Yoshi jako pierwszy.
-
Podobno mam coś
nie tak z ciśnieniem
i muszę
się
lepiej sprawdzić
w szpitalu… - Stwierdził
zdenerwowany. – Nienawidzę
szpitali. Pójdę,
gdy poczuję,
że
muszę
iść.
– Wzruszył
ramionami.
-
Wtedy może
być
za późno.
– Burknął
Yoshi.
-
Ty się
już
bój. – Przewrócił
oczami. – Co to za dziewczynka przy Naokim? Twoja?
-
Wolę
starsze… Dojrzalsze… Większe…
-
Pytam czy to córka? – Zapytał
się
Hidana. Na co ten parsknął.
-
Ja się
nie bawię
w rodzinę.
To jego kumpelka.
-
Kumpelka czy „kumpelka”? – Uśmiechnął
się
wykonując
w powietrzu cudzysłów.
-
Póki co po prostu kumpelka.
-
Jasne, jasne.
-
Patrząc
na to, jak się
zajmujesz tymi brzdącami,
to byłby
z ciebie niezły
tata. – Stwierdził
Yoshi.
-
Nie sądzę.
-
A ja tak.
-
Nie obchodzi mnie co myślisz.
Yosuke
słysząc
te wymianę
zdań
ponownie się
uśmiechnął
unosząc
oczy do sufitu. Następnie
popatrzył
na dzieciaki. Dziewczynka była
krótko ściętą
blondyneczką
w dwóch kucykach, miała
śliczny,
słodki
uśmiech
i bardzo dziewczęcy,
niewinny wygląd.
Różowa
bluzka z długim
rękawem
i białe
rybaczki. Yosuke ma nadzieję,
że
jego córeczka będzie
równie urocza.
Nagle
Naoki ją
mocniej uderzył
w plecy, ale zdecydowanie niespecjalnie. Maribel po dwóch krokach
zdołała
złapać
równowagę.
Resztkami sił
powstrzymywała
szklące
się
oczy, widać,
że
uderzenie ją
bolało.
Odwróciła
się
do Naokiego i przybliżyła
dłonie
do podbródka, jak profesjonalny bokser. Zrobiła
dwa wolne kroki w kierunku Naokiego i nim zdążył
jakoś
zareagować
Maribel kopnęła
go piszczelem w brzuch. Nao nachylił
się,
zwijając
z bólu, a Mari jeszcze mu poprawiła
uderzając
prawą
pięścią
w jego twarz. Upadł,
ale dziewczyna nie zaprzestała
mu wtłukiwać,
a kiedy Naoki chciał
się
przewrócić
na bok, to usiadła
na nim okrakiem i uderzała
go pięścią.
Z początku
się
wiercił
próbując
z siebie zrzucić,
ale gdy zrozumiał,
że
się
nie uda to zakrył
twarz rękoma
i skulił
w sobie. Obserwujący
to trzej mężczyźni
byli w szoku i dopiero po kilku sekundach zareagowali. Yoshi z Yosuke
odciągnęli
Maribel od Naokiego, którego z kolei podniósł
Hidan.
-
No… - Zaczął
Yosuke. – Nie wiem co powiedzieć…
-
Ktoś
to nagrał?
– Zaśmiał
się
Yoshi. Potem zerknął
na Nao. – Uhuhuhu… Będziesz
miał
śliwę
chłopie.
Lepiej go Hidan zabierz do naszego higienisty.
-
Następnym
razem lepiej mnie nie bij! – Zawołała
rozgniewana Maribel.
Odwal
się...
-
Załatwiła
cię
dziewczyna. Nie spodziewałem
się...
Chodź,
pani doktor się
tobie przyjrzy.
Opuścili
towarzystwo na rzecz wizyty u pielęgniarki.
Naoki nie rozumiał,
bo czuł
się
świetnie,
podeptana została
jedynie jego godność.
Głupia
Mari, nie pomyślałby,
że
tak mocno potrafi się
bić.
Jeszcze bardziej było
mu głupio,
że
dostał
manto w obecności
wujka. Na pewno był
nim zawiedziony. Nawet na niego nie patrzył.
To tylko dlatego, że
Hidan był
zajęty
odszukiwaniem wzrokiem właściwego
gabinetu. Po chwili dojrzał
smętną
minę
chłopca
i klepnął
go w plecy.
-
Nie martw się,
chłopie.
Następnym
razem jej za to odpłacisz.
-
Nie chciałem
cię
zawieść,
wujku?
-
Co ty pieprzysz? Nie zawiodłeś.
Bardziej byś
mnie zawiódł,
gdybyś
jej walnął.
Bo istnieje zasada, że
dziewczyn się
nie bije. Matka mi ją
zawsze powtarzała,
pierdolca szło
dostać.
Teraz, gdy przy jakiejś
lasce mnie ręka
świerzbi,
to mam jej twarz przed oczami. Brrr. - Otrząsnął
się.
-
Masz mamę,
wujku?
-
Co to za pytanie? Każdy
ma...
-
Tata nie ma.
-
Bo jest z próbówki. - Odpowiedział
śmiejąc
się
ze swojego żartu.
Nigdy nie widział
jego rodziców, więc
pewnie zmyślał
i ich nie ma. Rzecz jasna, tak na poważnie,
to wie, że
zmarli.
-
Co to znaczy?
-
Eee... Nie, nie. Ja żartowałem...
- Jakby Nao powtórzył
te bzdurę
ojcu, to ten by go, brzydko mówiąc,
zajebał.
- To Yagura jest z próbówki, dlatego taki niedorozwinięty.
-
Ale jest twoim bratem...
-
Taa, bo moja matka to wspaniałą
kobietą,
trochę
straszną,
ale wspaniałą.
Zaakceptowała
go w naszej rodzinie, bo nikt inny, by go nie chciał.
-
Fajnie. Ja też
mam bardzo fajną
mamę!
-
Taa. - Przytaknął
niezbyt chętnie.
Jednak uświadomienie
go prawdy, to ostatnie, co by zrobił.
-
Nie mogę
się
doczekać,
aż
zamieszka ze mną
i z tatą.
-
Co? Skąd
pomysł,
że
zamieszkają
razem? Twoja mama, to planuje? - W ogóle by się
nie zdziwił,
gdyby coś
szykowała.
Noriko zrobiła
się
bardzo spoko, co w sumie mogło
być
planem w jej grze. Chytre babsko. Pewnie, dlatego nawet się
rozwodzi.
-
Nie. Ja to planuję,
ale nie mów nikomu. Maribel mi podsunęła
pomysł.
-
Bardzo głupi
pomysł.
Tak to jest, jak się
słucha
baby. - Ukucnął
przed chłopcem.
- Twoi rodzice, a szczególnie stary, są
spoko, ale osobno. Gdy są
razem, to... w szczególności
twoja stara, są
pierdolnięci.
Stale się
kłócą
o pierdoły.
No i będziesz
dostawał
od nich tylko jeden prezent, jak będą
razem. To oburzające!
-
Nie chcę
prezentów...
-
Dziecko, ty majaczysz. Lepiej już
chodźmy
do tej pielęgniarki.
Punkt
dziewiętnasta
skończył
pracę
i do jak to zwykle był
innym po godzinach pomocny tak dzisiaj od razu wyszedł
z pracy. Samochodem udał
się
do pubu, gdzie umówiony
był
z Shizu. Dawno się
tak nie denerwował
przed randką,
zależało
mu, aby wypaść
jak najlepiej i dlatego się
stresował.
Wchodząc
do knajpy od razu rozpoczął
wyszukiwanie kobiety wzrokiem. I znalazł.
Siedziała
samotnie przy stoliku, na którym
była
jedynie karta menu. Ubrana była
w letnią,
czarną
sukienkę
do połowy
ud, kurteczkę
z jeansu i czarne sandały
na płaskiej
podeszwie. Wyglądała
pięknie,
była
piękna.
Podszedł
do jej stolika i od razu zauważył
czujny wzrok faceta przy barze. Pomimo, że
był
naprawdę
wielki, to odważył
się
złapać
delikatnie Shizu za ramię.
-
Cześć,
mała.
-
O, Sasori. - chwyciła
jego dłoń
z uśmiechem.
- W końcu
przyszedłeś.
-
Wybacz zwłokę,
długo
czekałaś?
-
Oj tak, już
chciałam
wychodzić,
ale usłyszałam
Dziewczyno,
wyluzuj, jesteś
tu od kwadransa.
- Uśmiechnęła
się,
uspokajając
tą
anegdotą
Sasoriego. - W ogóle
mogę
prosić
o powitalnego całuska?
Najlepiej w usta. - Mruknęła
wskazując
na własne
wargi.
-
Jasne. - odparł
i nachylił
się
ku niej złączając
w pocałunku,
który
wcale nie był
krótki.
-
Chyba mam twoją
gumę
do żucia.
- oznajmiła,
gdy się
od siebie oderwali.
-
Masz na pewno, bo nie połykałem.
-
W torebce powinnam mieć
chusteczki, by ją
wypluć.
-
Nie smakuje ci? - Zaśmiał
się
Sasori.
-
To trochę
obrzydliwe moim zdaniem.
Wyciągnął
chusteczkę,
ale z opakowania w swojej kieszeni, nie chciał
grzebać
w jej rzeczach. Następnie
przystąpili
do zamówienia,
choć
umówili
się
na piwo, to Sasori nie zamówił
alkoholu - prowadził.
Shizu była
tym zawiedziona, jednak mówi
się
trudno. Podniosła
w górę
rękę,
przez co ruszył
do niej facet siedzący
przy barze. Ów
mężczyzna
okazał
się
być
starszym bratem Shizu, przywiózł
ją
na miejsce i pilnował
by żaden
amant się
do niej bez jej pozwolenia nie dostawiał.
Miał
ją
też
odwieźć
do domu, ale skoro Sasori miał
ze sobą
samochód,
to nie chciała
korzystać
z usług
brata.
-
Na pewno? A jak będziesz
chciała
uciec z randki? - Sasori wytrzeszczył
oczy, słysząc
ten scenariusz. Dziewczyna się
zaśmiała
lekko, a brat zdecydował
się
sprecyzować.
- Żartowałem,
Sasori.
-
Z ostatniej randki on sam mi pomógł
uciec i wytrzymaliśmy
ze sobą
calutką
noc. - Zaczerwienił
się.
Fajnie, że
dobrze to wspomina, ale nie musiała
tego wygłaszać
przy swoim bracie.
-
Taa... My tylko... Rozmawialiśmy.
- Powiedział
Sasori, a Shizu parsknęła
śmiechem.
-
Wróciła
do domu bardzo szczęśliwa,
dawno jej takiej nie widziałem.
Rozmawiaj z nią
dalej, a ja się
odmeldowuję.
- Klepnął
Sasoriego i Shizu w plecy i udał
się
w kierunku wyjścia.
-
Bolało
cię?
- Zapytała
po chwili Shizu. - Akira jest brutalny z tymi swoimi klepnięciami.
- Skrzywiła
się.
-
Mi nic nie jest.
Wtem
na ich stoliku zagościły
zamówienia,
były
to niekoniecznie zdrowe rodzaje jedzenie, ale zapewniały
najedzenie. W międzyczasie
Shizu opowiadała
o Akirze. Był
od niej starszy o pięć
lat, nie miał
żony
ani dziewczyny, głównie
z powodu bycia żołnierzem
w wojsku. Sasori w zamian opowiedział
jej o swojej młodszej
siostrze, Matsuri. Jednak mieli inne podejście
do rodziny, ponieważ
Shizu swoją
kochała
i utrzymywała
z nią
stałe
i bardzo dobre kontakty. Sasoriemu natomiast to było
obojętne,
nie wiedział
o siostrze tyle, co jego rozmówczyni
o swojej kuzynce.
-
Sasori... Mogę
cię
o coś
prosić?
To będzie
dziwne. Trochę.
No dobra, bardzo.
-
Nie krępuj
się.
-
Ok, mogę
dotknąć
twojej twarzy...? Chcę
sobie przypomnieć
jej kształt...
-
Nie ma sprawy. - Odparł
od razu, przysuwając
się
do niej krzesłem.
- Czasami zapominam, że...
Wiesz, po prostu mów.
-
Przecież
to robię,
no nie? - Uśmiechnęła
się,
wyciągając
dłonie
przed siebie. Sasori przekierował
je na swoją
twarz.
-
Tylko nie dźgnij
mnie w oko.
-
No i zepsułeś
mi całą
zabawę...!
Oboje
się
zaśmiali,
a potem w ciszy penetrowali sobie twarze. Jedna dotykiem, a drugi
wzrokiem. Sasori obserwował
jej mimikę
twarzy, na sposób
patrzenia z jej niewidomych oczu i kolejny raz przed sobą
przyznał,
że
piękniejszej
istoty nigdy wcześniej
nie spotkał.
Opuszki palców
Shizu dotknęły
warg Sasoriego, pamiętała
jak bardzo zmysłowo
wyglądały.
Przykro się
dziewczynie zrobiło
na myśl,
że
już
tego nie zobaczy. Sasori złapał
jedna z jej dłoni,
całując
w jej wierzch. Odgarnął
włosy
dziewczyny za ucho i zaczął
się
nachylać.
-
Wiesz co? - Zaczęła
niechcący
przerywając
sytuacje. Nie była
jej świadoma.
-
Hm?
-
Rano nic nie przerywało.
-
Hę?
Nie rozumiem.
-
Rano. Podczas naszej rozmowy telefonicznej, nic nie
przerywało.
-
Dalej nie wiem do czego pijesz...
-
Powiedziałeś,
że
mnie kochasz. - Przypomniała,
a Sasori w momencie poczuł
zażenowanie. –
Zaskoczyłeś
mnie.
-
Ja… Ja nie wiem dlaczego to powiedziałem…
-
To nieporozumienie?
-
Nie do końca.
– Shizu milczała,
czekając
cierpliwie na odpowiedź.
– Nie mówię
takich rzeczy byle komu, rozumiesz?
-
Więc
jestem dla ciebie byle kim?
-
N…!
-
Hej, braciszku! – Zawołała
Matsuri pojawiając
się
znikąd
w pubie. W towarzystwie Yagury. – Nie spodziewałam
się
ciebie tu spotkać?
Co tu robisz? – Przytuliła
brata na powitanie i spojrzała
na jego towarzyszkę.
– Kto to jest?
-
To jest... Już
was sobie przedstawię.
Matsuri, moja siostra i Shizu, moja... umm... - Sam się
zastanowił,
do której grupy znajomości,
mógłby
wpisać
ów kobietę.
- Moja dziewczyna.
-
Wow, wow, wow! - Wtrąciła
Shizu ze śmiechem.
- To dopiero pierwsza randka. Przystopuj trochę.
Jasne.
No to, to moja przyszła
dziewczyna.
Przyjaciółka.
- Shizu z uśmiechem
wyciągnęła
kciuk w górę.
Przyszła
dziewczyna. - Uparł
się
mężczyzna.
- A ty co tu robisz?
-
Przyszłam
razem z Yagurą
coś
zjeść.
Niedawno wróciliśmy
z wakacji i dopadł
nas głód.
-
Byłaś
na wakacjach? Gdzie? - Dopytał
z uniesioną
brwią.
-
Nie wiesz takich rzeczy? - Wtrąciła
Shizu oburzona tą
wiadomością.
- Przecież
to twoja siostra... Nie interesujesz się
jej życiem?
-
Interesuję.
- odparł
natychmiast, a Matsuri parsknęła
śmiechem.
- No co?
-
Nie interesujesz.
-
Właśnie,
że
tak!
-
Trzy pytania! - Zawołała
Shizu. - Imię
najlepszej przyjaciółki
twojej siostry, jej ulubione jedzenie i data urodzenia?.
-
Hanabi. Pizza. Szesnasty września.
-
Piętnasty.
- Poprawiła
Matsuri. - Mam urodziny piętnastego
września.
Jak możesz
nie wiedzieć?!
-
No okropne! - Shizu wzięła
stronę
dziewczyny. - Mój brat wie nawet, kiedy mam okres.
-
Wkręcasz
mnie, a ty – wskazał
na Matsuri. - masz szesnastego. Byłem
wtedy z tatą
w szpitalu, to wiem. - Matsuri uśmiechnęła
się
z politowaniem i zaczęła
grzebać
w swojej torbie w poszukiwaniu portfela.
-
Masz niedowiarku!
-
Co ci podała?
-
Dowód.
-
Ach. - Matsuri zaczęła
taksować
towarzyszkę
brata wzrokiem. - I co, jaka data? - Dziwiło
ją,
że
wzrok ma stale zatrzymany na punkcie przed sobą.
Pomachała
jej delikatnie przed twarzą.
-
Hej, przestań!
- Syknął
Sasori, zauważając
gest siostry.
-
Sorry, nie wiedziałam,
że
jest... że
nie... - Kaszlnęła.
- widzi.
-
Nie szkodzi. Nie widzę,
wszystko mi trzeba tłumaczyć.
Więc...
co z tą
datą?
-
Pewnie pomylili się
w urzędzie.
- Sasori wzruszył
ramionami.
-
Jasne. Wszyscy się
mylą
prócz ciebie. Dobrze, że
twoje urodziny są
jasne.
-
A kiedy masz urodziny? - Dopytała
Shizu.
-
Tajemnica.
-
Ósmy listopada. - Wygadała
Matsuri, a brat zmierzył
ją
wzrokiem. - No, a ty? Skoro o moich urodzinach wiesz, to ja też
chcę
wiedzieć.
-
Jasne, okej. Hm... w niedzielę.
-
Tą?
- Dopytała
Mats, co skończyło
się
na skinieniu głowy.
-
Fajnie... Zamierzałaś
mnie zaprosić?
- Zapytał
Sasori z wyraźną
pretensją
w głosie.
-
Nie, ale chciałam
się
umówić
na inny dzień.
-
Dlaczego na inny?
-
Bo urodziny spędzam
z rodziną.
Chciałbyś
już
poznać
moją
mamę
i tatę?
-
Czemu nie?
-
Matsuri! - Zawołał
Yagura, stojący
z trzy metry od nich.
Sasori
był
zaskoczony jego obecnością,
to dziwne, że
nie podszedł
się
przywitać.
Matsuri wyjaśniła,
że
się
go zwyczajnie boi. Shizu parsknęła
głośnym
śmiechem,
wspominając
wygląd
Sasoriego sprzed lat, chyba przez ten czas nie stał
się
żadnym
koksem? Rzuciła
więc
propozycje, aby do nich na chwilę
dołączyli
do stolika. Saso nie był
zbytnio z tego zadowolony, ale się
zgodził.
-
Cześć...
- Zaczął
nieśmiało
Yagura, zwracając
się
do Sasoriego.
-
To jest Shizu. Przyjaciółka
– Matsuri wykonała
w powietrzu cudzysłów.
- braciszka.
-
Cześć.
- Pomachał
do niej, a następnie
został
uderzony łokciem
w brzuch przez swoją
dziewczynę.
- Nazywam się
Yagura, jestem chłopakiem
tej wiedźmy.
- Wskazał
na nią
za co kolejny raz dostał
z łokcia.
- Nie rób mi tak... to boli.
-
Yagura jest bratem Hidana. Pamiętasz
Hidana? - Dopytał
Sasori. - Siwy zbok z głupimi
gadkami.
-
Syn właściciela
jakiejś
samochodowej marki...?
-
Tak, to nasz ojciec. - Przytaknął
obojętnie
Yagura.
-
No to znam. Bardziej znam waszego tatę.
Moja koleżanka
się
z nim ożeniła.
-
Wyszła
za mąż...
- Poprawił
Sasori.
-
Mhm. Z dwa lata temu, byłam
świadkiem.
- Pochwaliła
się
Shizu, nie zauważając,
że
partner ją
poprawiał,
a nie upewniał
się.
- Czemu nie byliście
na ślubie.
-
Nie wiem... Nie pamiętam...
- odparł
wymijająco
Yagura. Matsuri mu nie uwierzyła,
wiedziała
natomiast, że
nie chciał
się
dzielić
powodem z kimś
obcym.
-
Jasne. - Uśmiechnęła
się
Shizu, ale macie bardzo słodką
siostrzyczkę.
-
Ta. - Przytaknął
jej słowom,
a po chwili dotarły
one do jego mózgu. Wytrzeszczył
oczy. - Czekaj, czekaj...! Co powiedziałaś?
Jaka siostra? Nie mamy siostry.
-
Niepokalane poczęcie
odpada. Była
u mnie z dzidziusiem w szpitalu, gdy miałam
drugą
operację.
Jest bardzo słodka
i z tego co mówią
inni, którzy ją
widzieli, to również
słodka.
-
Czyli ty jej nawet nie widziałaś.
- prychnął.
- Ludzie lubią
gadać,
a ty po nich tylko powtarzasz.
-
Yagura, debilu, ona jest niewidoma! - Warknęła
Matsuri. - Tak trudno się
domyślić?
- chłopak
w tym momencie spojrzał
na kobietę
i dojrzał
jej nieobecny wzrok.
-
Och... - W momencie się
zmieszał.
- Przepraszam, nie wiedziałem...
-
To nic. - Uśmiechnęła
się
na siłę.
- Jednak wierz mi, że
macie siostrę,
innej matki, ale tego samego ojca.
-
To dlaczego nic o tym nie wiem? - Ciągle
nie dowierzał.
-
Yagura – Zaczął
Sasori. - chodź
ze mną,
zamówimy coś
naszym paniom. - Wobec tej propozycji nie zareagował
zbyt chętnie.
Wzrok mężczyzny
wskazywał
na to, że
otrzyma niemałą
zjebkę.
-
Możemy
zamówić
osobno.
-
Nalegam.
-
No idź.
- wypchnęła
go z siedzenia, Matsuri.
Została
sam na sam z Shizu i pierwsze co, to przeprosiła
ją
za chłopaka.
Naprawdę
dało
się
ją
polubić
i to na samym wstępie.
Rozmowa wbrew pozorom nie kręciła
się
wokół
Sasoriego, a ich samych – zupełnie
jakby szykowało
się
na przyjaźń.
Shizu opowiedziała
o swoim wypadku sprzed trzech lat, w którym z impetem uderzyła
twarzą
w szybę,
a okruchy szkła
poraniły
jej aparat wzrokowy.
Tymczasem
też
przy barze Sasori wyjaśniał
sobie z Yagurą
sytuację
sprzed chwili. Shizu raczej nie ma dystansu do swojej
niepełnosprawności,
więc
nie chciał
by ktoś
o tym z nią
mówił.
-
Po drugie, słyszałem
od Hidana, że
ty i Matsuri... że
ty z moją
siostrą...
- Celowo nie dokańczał,
by pokazać,
jak bardzo mu się
to nie podoba.
-
Co?
-
Twój brat najchętniej
rozmawia tylko o jednej rzeczy...
-
Chodzi ci o seks? - Dopytał,
bo nie trudno się
domyśleć
co Hidanowi siedzi w głowie.
- Ale ja i Matsuri... jeszcze... - Odchrząknął
zaczerwieniony. - Jeszcze, no wiesz... jeszcze nie.
-
Hidan mówił
co innego.
-
Co?! Ale... my nic... Przysięgam!
-
Matsuri u ciebie nigdy nie nocowała?
-
Nie, znaczy... Może
raz. Ale to nie było
w planach, tak wyszło
po prostu.
-
I co wtedy niby robiliście?
-
Nie powiesz Hidanowi? - Dopytał,
a Sasori ze zdziwieniem przytaknął.
- Pamiętasz,
że
mieliśmy
koty? Otóż
jedna zaciążyła
i musieliśmy
odbierać
poród jakby... Kilka godzin w nocy.
-
To by tłumaczyło
jęki...
- Przyznał
przed sobą
mężczyzna.
- Hidan nie wie o nowych lokatorach?
-
Nie... Udało
mi się
oddać
już
dwa. Jeszcze cztery... Chcesz kota?
Sasori
nijak tego nie skomentował,
wziął
do ręki
napoje i ruszył
do stolika. Położył
na stół
szklanki i pocałował
swoją
dzisiejszą
randkę.
Matsuri uśmiechnęła
się
na ten widok. Ładna
była
z nich para, z Noriko też
by według
niej tworzył
dobrany związek,
ale oboje uważają
siebie za przeszłość.
- No
to jak się
w ogóle poznaliście?
-
My... Ja i Sasori znaliśmy
się
już
wcześniej.
Jakieś
pięć
lat temu. - Uśmiechnęła
się
Shizu. Poczuła
jak jej dłoń
zostaje przechwycona przez najpewniej partnera i pieszczona dotykiem.
- Byliśmy
na wakacjach ze znajomymi, którzy
akurat
byli przyszywanym rodzeństwem
i mieli willę
na plaży
do dyspozycji.
- Chodzi o Deidarę.
- Uzupełnił
Saso.
- Nie wiedziałam,
że
on ma jakiekolwiek rodzeństwo...
- Już
nie ma. Wszystko pierdolnęło
między
rodzicami i mój
przyjaciel
i jej przyjaciółka
już
nie są
rodzeństwem.
- Dobra, nieważne.
Opowiadaj dalej Shizu.
- Nie pamiętam
tego dokładnie,
więc
jak coś
to mnie poprawiaj Sasori. - mruknęła,
dotykając
jego ramienia. - Twój brat od razu mi wpadł
w oko. Akurat jednej nocy się
spotkaliśmy
w kuchni, bo ja się
musiałam
napić,
a on musiał
ugotować
mleko dla syna. Zagadałam,
pomogłam
trochę
i się
dowiedziałam,
że
zdobycie twojego brata było
o wiele łatwiejsze,
niż
myślałam.
- Dlaczego? - Zapytała
Matsuri.
- No właśnie,
jak to? - Zaciekawił
się
Sasori.
- Powiedziałeś
mi wtedy, że
jeszcze się
leczysz po stracie byłej.
- Nie bardzo pamiętał
rozmowę,
jaką
wtedy prowadzili, ale dokładnie
pamiętał
ich pierwszy pocałunek,
który miał
wtedy miejsce. - Dlatego prócz własnej
ochoty, stałam
się
twoją
pocieszycielką.
Co zabawne, bo teraz przy spotkaniu znowu cię
pocieszałam.
- Nieprawda.
- Niedawno się
rozstałeś
z Miyuki. - Sasori zamilkł.
Źle
się
czuł
z tym, że
myślała,
iż
odgrywała
właśnie
taką
rolę.
- Zeszłym
razem, odrzuciłeś
moje serduszko. Ciekawe jak będzie
tym razem. - Uśmiechnęła
się.
- Ja odrzuciłem?
Ty zaproponowałaś
niezobowiązujące
wakacyjne schadzki.
- No tak. Nie
dotrzymałam
wtedy słowa.
- To znaczy?
- Zakochałam
się.
Sasori wpatrywał
się
stale w twarz kobiety, która odbiła
łyk
piwa, by ukryć
swoje zakłopotanie.
Chyba zaczynała
się
upijać,
ponieważ
pieprzyła
głupoty.
Wtem do Matsuri zaczął
dzwonić
Daisuke, a ona pod tym pretekstem pociągnęła
za sobą
Yagurę,
by dać
im chwilę
dla siebie. Mężczyzna
był
za to wdzięczny
siostrze, fajnie, że
szybko do niej trafiają
znaki.
- Zakochałaś
się?
We mnie?
- To było
dawno, Sasori.
- Dlaczego nie
powiedziałaś?
- Dopytał.
Shizu westchnęła.
- Zmieniłoby
to coś?
Sama jestem sobie winna proponując
brak zobowiązań.
Zresztą
ty nic do mnie nie czułeś,
więc
pewnie i tak byśmy
nie byli teraz razem. A teraz... Teraz to jakby przeznaczenie. Ty i
ja. Już
dojrzalsi, wiemy czego chcemy. Idealny czas by się
hajtnąć.
- Co?
- Nie zwracaj uwagi na
to, co mówię.
Chyba się
upiłam.
- Nie szkodzi. A kiedy
się
we mnie zakochałaś?
Od razu? - Zapytał
z uśmiechem,
ale parsknięcie
Shizu mówiło
samo za siebie.
- Kiedy mnie pocieszałeś
w sprawie, świętej
pamięci,
kuzyna. Pomyślałam
sobie, że
chcę
takiego faceta, jak ty.
- Ja nie wiem co do
ciebie wtedy czułem,
ale wiem, że
bardzo tęskniłem.
Pewnie dlatego...
- Dobra, jesteśmy.
- mruknęła
Matsuri. - Shizu, lubisz może
koty?
- Koty...?
Sasori nie był
zadowolony z tego nagłego
urwania tematu, ale jeszcze do tego wrócą.
Za sprawą
pytań
Matsuri dowiedział
się
paru rzeczy o partnerce. Nie sądził,
że
będzie
ona pracować,
a tu proszę,
jest kierowniczką
przesłuchań
radiowych, a także
łowcą
wokalno-instrumentalnych talentów. Rodzina Shizu należała
do zamożnych.
Przechwalała
się,
że
w najgorszym razie zwyczajnie kupi sobie Sasoriego. Po dopiciu
napoju przez Mats i Yagurę,
postanowili się
zbierać.
Chłopak
i tak myślami
był
w domu i z bratem podzielił
się
zasłyszaną
wiadomością
o siostrze. Matsuri dość
czule pożegnała
się
z Shizu. Była
zaskoczona otrzymaniem od niej przyjacielskiego uścisku
i zaproszenia na jakąś
kolejną
podwójną
randkę.
- Masz naprawdę
słodką
siostrę.
- Umie się
zachować
przy obcych. Tak to jest z niej dość
upierdliwa istota... Ale czasami okazuje się
mądrzejsza
ode mnie...
- Na przykład
w jakich sprawach?
- No... - Zawahał
się
na moment. - Ona mi otworzyła
oczy na zdradę
Miyuki.
- Zdradzała
cię?
- Zdziwiła
się
Shizu. Nie znała
powodu ich rozstania. - Bardzo cierpiałeś?
Ile byliście
ze sobą?
Dlaczego to...?
- Shizu, słońce
– Złapał
ją
za ramiona, odwracając
przodem do siebie. - Posłuchaj.
Nie chcę
byś
myślała,
że
w dzień
naszego spotkania mnie pocieszałaś
po niej. Spodobałaś
mi się.
Bardzo.
- Mówiłeś.
- Ale to chyba nie
dotarło
do twojej ślicznej
główki.
- Odgarnął
jej włosy
z czoła
i ucałował.
- I nie jesteś
dla mnie byle kim. Chcę
być
twoim chłopakiem.
- Wiesz... nie szukam
chłopaka.
Szukam męża.
- Sasori zaśmiał
się
lekko.
- Nie mam pierścionka.
- Nie? To co mi dupę
zawracasz? - Wzburzyła
się
z uśmiechem.
- Naprawdę
zamierzasz przyjść
do mnie w niedzielę
i poznać
moich rodziców?
- Pewnie. Wezmę
Naokiego i też
się
poznacie.
- A jak mnie nie polubi?
Może
przyjdę
do ciebie...?
- Będzie
dobrze. Pokocha cię,
jak ja.
- Lepiej dla ciebie, by
tak się
nie stało.
- Sasori uniósł
brew zdezorientowany. Mruknął
pytająco.
- Bo lubię
młodszych.
-
Poradzę
sobie z każdym
rywalem.
-
Nawet z własnym
synem?
-
Szczególnie
z
nim. Jeśli
mi cię
odbije, to dostanie dożywotni
szlaban na ulubione płatki.
-
Ależ
to podłe!
-
Bywa. - Z uśmiechem
wodził
wzrokiem po jej twarzy. Odgarnął
kosmyk jej blond włosów
z twarzy za ucho. - Często
bywasz na randkach od czasu wypadku?
-
Rok temu zakończył
się
mój
trzyletni związek.
-
O, a w jaki sposób?
-
Był
przyjacielem mojego brata . Zginął
w trakcie pracy. Na misji w Afganistanie.
-
Przykro mi. Ale nie zachowujesz się,
jakbyś
straciła
kogoś
w tak brutalny sposób.
-
Wybacz, że
nie wypłakuje
ci się
na ramieniu. To było
już
trochę
dawno, a żyje
się
dalej. On na pewno by wolał
bym robiła,
jak robię.
-
Na pewno tak.
-
Cóż,
wracając
do twojego pytania. Od tamtej pory jesteś
moją
piątą
randką.
- Oświadczyła
z uśmiechem.
- I w końcu
się
dobrze bawię.
Sasori
uśmiechnął
się
na ten komunikat. Nachylił
się
do kobiety, wpijając
w jej słodkie
wargi. Uwielbiał
ją,
pragnął
całować
bez wytchnienia. Nigdy jeszcze nie czuł
się
tak dobrze i tak szybko z nikim innym. Już
wiedział,
że
Shizu to ta jedyna i chciał
z nią
spędzić
resztę
życia.
Późny
wieczór Hidan spędzał
w domu. Normalnie szlajałby
się
w poszukiwaniu jakiegoś
miłego
towarzystwa do łóżka,
ale to czego chciał
miał
w domu i siedziało
właśnie
u jego boku na kanapie. Mowa oczywiście
o Amarze. Ukradkiem spoglądał
na jej nogi, dzięki
kusym szortom, które na sobie miała,
Hidan mógł
podziwiać
je w całej
okazałości.
Kochał
ją,
kochał
tą
dziewczynę
na zabój. Miała
piękne
ciało,
była
inteligentna i miała
kompletnie gdzieś
kto, co sobie o niej pomyśli.
Potrafiła
jeść
za dwóch, nie dbała
o ilość
spożywanych
kalorii, rzadko się
malowała
– obecnie nie miała
grama tapety na twarzy – i była
normalna. Gdy jadła,
nie krępowała
się
użyć
rąk,
gdy beknęła
to nawet nie przepraszała
i bez ceregieli przyznawała
się,
że
chodziła
srać.
Hidan przysunął
się
do niej bliżej
– miał
nadzieję,
że
nie zauważy,
ale zauważyła.
- Co robisz?
-
Przybliżam
się,
nie mogę?
- Amara popatrzyła
na niego głupio,
ale koniec końców
wzruszyła
tylko ramionami. Potem Hidan przeszedł
o krok dalej i zamierzał
objąć
ją
ramieniem.
-
Przynieś
mi coś
do picia. - powiedziała,
wgapiając
się
w ekran telewizora. Hidan zmienił
kurs ręki,
by niewinnie podrapać
się
w głowę.
Amara zerknęła
na niego nagląco.
-
Jasne już
idę.
- Wstał
z kanapy i szybko skierował
się
do kuchni. Nalał
jej szybko zimnej wody i dodał
lodu. Wszakże
upały
doskwierały.
- Proszę.
-
Dzięk...
- Westchnęła
widząc
zawartość
szklanki. - Chciałam
coś
ciepłego.
- Spojrzała
na mężczyznę
z wyrzutem. - Gardło
mnie trochę
pobolewa...
-
Zrobię
ci herbatę.
Uśmiechnęła
się
wobec tej decyzji. Hidan zostawił
na stole wodę,
będzie
dla niego. Sam natomiast udał
się
wszystko przygotować
na herbatę.
Wrzątek
się
gotował,
więc
na ten czas wrócił
do swojej ukochanej. Usiadł
obok niej i czule się
w nią
wpatrywał,
ona za to nie zwracała
na to specjalnej uwagi. Przyzwyczaiła
się,
że
zjada ją
wzrokiem.
-
Powiem ci coś.
-
Teraz? Nie możesz
zaczekać
na reklamy? - Burknęła.
Wtedy właśnie
jej program postanowił
nadać
reklamy. Hidan uśmiechnął
się
cwanie. - No dobra. - Wyłączyła
głos
w telewizorze. - Mów.
-
Pewnie nie zauważyłaś,
ale strasznie mi się
podobasz.
-
Zauważyłam.
- Przytaknięcie
zdziwiło
Hidana. - Jestem dosyć
bystra, wiesz?
-
No tak... No więc?
- Co?
-
Wiedz, że
jesteś
pierwszą
osobą,
którą
o to pytam. Zostaniesz moją
dziewczyną?
-
Co?! - Zawołała
zdziwiona i rozbawiona. - Chyba żartujesz.
Dziewczyną?
Serio? Prędzej
spodziewałam
się
zaproszenia do łóżka
czy czegoś.
-
Nie, nie. Wtedy by w efekcie wyszła
przygoda na jedną
noc, a tego nie chcę.
Chociaż
myślałem
by do łóżka
pójść,
by uczcić
twoją
zgodę.
- Poruszył
uwodzicielsko brwiami.
-
Nie zgodziłam
się.
I nie zgodzę.
Lubię
cię,
ale... Wydaję
mi się,
że
mamy inne priorytety.
-
Mogę
je dla ciebie zmienić.
Jesteś
piękna,
mądra,
zabawna lubisz dominować.
Dla mnie jesteś
ideałem,
dlatego zdecydowałem
się
na poważny
związek
z tobą.
-
Jestem od ciebie dziewięć
lat młodsza,
Hidan...
-
Przeżyję.
- Machnął
ręką,
zupełnie
jakby to dla niego powinna być
przeszkoda. - Uwielbiam wyzwania.
-
Nie zadowolę
cię.
-
Oj, zadowolisz. - Amara złapała
się
za zatoki. - Ej, spróbujmy to się
przekonasz. No patrz, mieszkasz ze mną,
znasz i tolerujesz mojego brata, ponadto jestem bardzo przystojny i
obrzydliwie bogaty. Same zalety.
-
Właśnie.
Możesz
mieć
każdą,
więc
wybierz sobie kogoś
innego.
-
Chcę
ciebie. - Powiedział
i bez uprzedzenia ją
pocałował.
Miała
miękkie
wargi i tak, jak się
spodziewał,
całowała
zajebiście.
Jej muśnięcia
były
niezwykle czułe,
wskutek czego Hidan niemal odlatywał.
- Mmm, to było
boskie. A tobie jak się
podobało?
-
Pocałunek
nic nie zmieni Hidan...
-
Zawsze dobry początek.
Teraz mam jeszcze większą
chrapkę
na ciebie. Jutro kupię
pierścionek.
-
Byłbyś
ze mną,
gdyby to oznaczało
brak seksu? - Zdziwiło
go to pytanie.
-
Skąd
to pyta...
- Bo jestem aseksualna.
Jego
przyjaciel zamknięty
w spodniach, aż
się
przeraził
wobec tego słowa.
Sam Hidan zaniemówił,
miał
nadzieję,
że
za chwilę
Amara parsknie śmiechem
i krzyknie „gościu,
ja żartowałam!”,
lecz jej mimika była
ciągle
poważna.
Świat
mu się
zawalił,
nawet się
nie zastanawiał
czy wytrzyma, bo nie wytrzyma. Odsunął
się
od niej na kanapie. W tym też
momencie do domu wpadł
Yagura.
-
Hidan, musimy pogadać.
- Powiedział
stanowczo do brata. - Hej Amara... Płakałaś...?
-
Nie... Zostawię
was.
-
Ej, co się
stało?
- W odpowiedzi został
jedynie zignorowany i wyminięty.
- Amara, hej! Co się
stało?
Co jej zrobiłeś?
- Burknął
do brata.
- Nic.
- Jak nic, skoro...?!
-
Chciałeś
czegoś
tak? To przejdź
do rzeczy i mnie nie wkurwiaj.
-
Ok... - Yagura nie drążył
więc
tematu. Jeszcze jemu samemu się
oberwie. - Tata ma dziecko.
- No, nawet dwoje.
Ciebie i mnie.
-
Córkę.
- No to tylko ciebie.
-
Kurwa mać!
Bądź
poważny,
debilu! Mamy siostrę.
Roczną
siostrę,
rozumiesz?
-
Nie. Co ty pieprzysz? - Zapytał
spokojnie. - Nie mamy siostry. Nasz stary jest za stary na kolejnego
gówniaka. Potrafi się
zabezpieczać.
-
Zaprosiłem
go do nas na jutro, by z nim pogadać.
-
Co zrobiłeś...?!
A wpierdol chcesz?
- To nasz tata...
-
Chuj mnie to obchodzi. Ja wypieprzam. - Stwierdził
Hidan i wziął
ze stolika swoje kluczyki.
-
Poważnie...?
-
Nara. - odpowiedział
i zatrzasnął
za sobą
drzwi frontowe.
Ta Shizu jest zayebista! Ogólnie rozdział cudny, czekam z niecierpliwością na więcej :)
OdpowiedzUsuńNiech chociaż Shizu będzie fajna, nie jak Miyuki czy Noriko. ona na serio jest zajebista i mam nadzieje że to się nie zmieni
OdpowiedzUsuńNaoki z Maribel na ringu.. leże i nie wstaje XD
Biedny Hidan w końcu zdecydował się na poważny związek a tu proszę, Amara jest aseksualna. i jeszcze do tego mają siostrę.. masakra XD
No więc jestem ciekawa jak to się dalej potoczy:)