Dochodziła
już trzecia nad ranem, Sasori po tych kilku godzinach czuł objawy sympatii do
Iseo. Mężczyzna opowiadał mu o swoich rozczarowaniach z ostatniego okresu
swojego życia. Nie użył imienia Miyuki, ale mniej więcej opowiedział o sytuacji
z dziewczyną. Przez już nie wiadomo, które piwo, umysł nie pozwolił Sasoriemu
odpowiednio skojarzyć faktów. Sam czuł drobny lęk przed pytaniem o zdradę, więc
zapytał jedynie o znajomość z Matsuri. Iseo ze śmiechem wspomniał sytuacje, w
której smarkacze nakryli go z poprzednią dziewczyną. Sasori odetchnął sądząc,
że to z nią siostra pomyliła Miyuki i nawet nie zadawał więcej pytań. Iseo był
tym wkurzony, dlaczego nie zadawał pytań? Sam od siebie nie miał odwagi tego
powiedzieć.
- Po wakacjach mój syn już idzie do szkoły.
- O. Cieszy się?
- Ciężko powiedzieć. Jest raczej bierny w tej
kwestii. – Napił się łyk piwa. – Wiesz, tak mi z tym dziwnie. Nawet nie mam
jeszcze trzydziestki. Dzieci planowałem mieć za rok lub dwa.
- Chyba wiem o czym mówisz…
- Serio? Też masz dziecko? – Iseo parsknął
śmiechem powodując naburmuszenie u rozmówcy.
- Nie, nie mam. A przynajmniej nic o tym nie
wiem. – Mruknął z uśmiechem. – Chodziło mi o to, że mam młodszego brata w wieku
twojego syna.
- Och, no to może się zakumplują…?
- Może.
- Do której szkoły go posyłacie?
- Specjalnej. – Odparł. – Cierpi na zespół
Downa.
- To… Przykro mi.
Iseo
skinął głową w odpowiedzi i trochę porozmawiali na ten temat. Matka Iseo zaszła
w ciążę w dość późnym wieku, a potem nie dbała za bardzo o swój stan, bo w tym
czasie zdarzało jej się wypić. Chłopca wzięła pod opiekę starsza siostra, a
Iseo pomaga jej kiedy ma czas i jakkolwiek może to zrobić.
- Hm, dobry z ciebie facet.
- Wcale nie…
- Ależ tak. Myślę, że możemy się nawet
zaprzyjaźnić. – Mruknął Sasori.
- Heh. Nie wiesz co mówisz.
- Wiem. Jestem duży. Przyjaciele? – Wyciągnął
do Iseo rękę.
Mężczyzna
taksował wzrokiem samego Sasoriego, jak i jedynie jego dłoń. Przez te
propozycje poczuł się jak śmieć. Najgorszy z najgorszych. Teraz rozumiał to
ciągłe niezdecydowanie Miyuki, by mu powiedzieć. Ale i nie rozumiał dlaczego go
zdradziła. Głupio tak wychwalać innego faceta, ale miał w sobie chyba większość
rzeczy, które pragnie dziewczyna.
- To byłaby najkrótsza przyjaźń jaką ktoś
kiedykolwiek zawarł. – Odrzekł. Sasori schował nieujętą dłoń.
- Dlaczego?
- Bo… - Iseo spojrzał w bok i wziął głęboki
oddech. Następnie ponownie spojrzał rozmówcy w oczy. – Spałem z Miyuki. Kilka
razy. Sama tego chciała. Ja też, ale do niczego jej nie zmuszałem.
- Czekaj, czekaj… - Sasori przerwał te nawałnice
zdań. – O czym ty mi tu pierdolisz…?
- Uświadamiam cię, że twoja dziewczyna cię
zdradzała. Ze mną.
Sasori
nic nie odpowiedział. Był w szoku, że wszystkie podejrzenia okazały się
prawdziwe… nie wiedział co powiedzieć, co zrobić. Gniew w nim narastał, starał
się go tłumić, kontrolować, ale ściśnięte w pięści dłonie zaczynały drżeć w
zdenerwowaniu.
- Cóż, dobrze że to ja z nią spałem, a nie
jakiś nieznajomy dureń. – Dodał beztrosko.
Ten
tekst przeważył szalę i Sasori złapał Iseo za koszule, przyciągnął i wymierzył
pięścią w jego twarz. Upadł z siedzenia na podłogę, to wywołało u pozostałych
klientów nagłą ciszę i zaciekawienie. Brunet wstał z miejsca o własnych siłach,
z nosa zaczęła mu lecieć krew, nie miał mu tego za złe. Wiedział doskonale, że
sobie zasłużył. I tak go lekko potraktował. Po chwili jednak poprawił mu cios,
a gdy Iseo ponownie wylądował na ziemi to rzucił się na niego z pięściami. Iseo
nie mógł w nieskończoność przyjmować ciosów, więc zaczął mu oddawać. Też
potrafił przyłożyć. Sasori jednak nie zważał na wypełniający go ból. Klienci
baru reagowali różnie, jedni obojętni, drudzy zaangażowani tak, że kibicowali,
ale i znaleźli się tacy co odciągnęli od siebie mężczyzn, działali z prośby właścicielki
lokalu i wyrzucili ich na zewnątrz.
- Teraz możecie się bić, a nawet zabić. Bardzo
proszę. Ale w moim barze bójek nie będzie! – Kobieta zawołała władczo w ich
stronę i wraz z pomocnikami zniknęła w środku.
Jednemu
i drugiemu wyjście na zewnątrz sprawiło, że poczuli się lepiej. Już nie mieli
ochoty na bicie się, ani na nic. Sasori z bezsilności przysiadł na krawężniku i
zaczął ponownie myśleć nad sytuacją. Miyuki go zdradza… Dlaczego nic nie
zauważył? Albo może dlaczego jej tak ślepo wierzył?
- Od kiedy… no wiesz…?
- Zerwaliśmy ze sobą kontakt kilka tygodni
temu.
- Chuj mnie to obchodzi! Ile to trwało? I
dlaczego…? – Starał się uspokoić swój oddech i ton.
- Jakieś dwa miesiące.
- Dobrze się bawiliście robiąc sobie ze mnie
jaja?! – Złość na nowo go ogarnęła i ponownie zrównał się wzrokiem z Iseo. Ten
nie chciał się znowu z nim bić, więc cofnął się o dwa kroki.
- Kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy to
myślałem, że z tobą zerwała.
- I to cię niby upoważnia do dalszego dymania
jej?
- Nie będę się wgłębiał w moje poglądy na ten
temat. Powiem tylko, że cały czas podczas tego romansu prosiłem, namawiałem, a
nawet groziłem Miyuki by z tobą zerwała i była ze mną.
- Chyba nie myślisz, że ci za to podziękuje… -
Powiedział przerywając ciszę.
- Wystarczy, że nie dostanę w ryj.
- Miyuki… Dlaczego ona do ciebie przyszła…?
- Była o kogoś zazdrosna.
- Ja pierdolę… - Jęknął bezsilnie. – Tyle jej
wystarczyło do skoczenia jakiemuś gnojkowi do łóżka?! – Zapytał sam siebie, a
Iseo się skrzywił. Jednak nie skomentował. – Ja jej nigdy nie zdradziłem, nawet
w myślach.
- To ładnie z twojej strony. – Skomentował tym
razem to on przerwał ciszę. Ale lepiej było nic się nie odzywać.
- Zerwaliście… więc dlaczego mi o tym
przyszedłeś powiedzieć? Solidarność plemników?
- Nie, nie tylko w przypadku Miyuki byłem tym
drugim, a tylko do ciebie przyszedłem dostać w mordę. Twoja siostra mnie o to
prosiła. Jej kolega widział twoją dziewczynę ze mną. Gadałem z nią raz, drugi…
Powiedzmy, że ostatnio przeholowała i osobiście się do ciebie wybrałem.
- Osobiście? Czyli nasze spotkanie to nie
przypadek?
- Bynajmniej.
- Użyłeś słowa „przeholowała”, czyli to teraz
to zemsta?
- Może trochę…
- Więc skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Nie musisz mi wierzyć na słowo. – Oznajmił
wyciągając z kieszeni telefon. – Mam dowód.
Podsunął
przed no Sasoriego kilka jego zdjęć z Miyuki, starał się wybierać te bardziej
przyzwoite, ale szukanie trochę trwało. Saso wyrwał mu z dłoni telefon i
oglądał nawet te gorętsze fotki. Iseo trochę się wstydził, wszakże też na nich
występował w negliżu. No, ale co mógł zrobić…
Po
chwili mężczyzna bez słowa zwrócił mu telefon. Nie wiedział co ma zrobić, ta
sytuacja go diametralnie przerosła. Odetchnął kilka razy i zmierzwił sobie
włosy. Spojrzał na Iseo, który nie mówiąc absolutnie nic, patrzył się pod nogi.
Sam nie mógł dokładnie określić czy to dobrze, że mu powiedział czy źle? Wiedza
była bolesna, a niewiedza byłaby czymś nie w porządku. Zdecydował się jednak
nie przykładać pięści do jego twarzy tylko bez słowa ruszył naprzód.
- Dokąd idziesz?
- Do domu…
- Mogę wiedzieć co zamierzasz?
- Nie wiem… Muszę sobie wszystko przemyśleć…
- Odprowadzić cię?
- Nie zamierzam rzucić się pod pociąg, jeśli to
podejrzewasz.
- Nie. Pociągi jeżdżą z tamtej strony. –
zaśmiał się, ale na żarty było zdecydowanie za wcześnie. – Idę w te samą stronę.
- Nie potrzebuje asysty.
- Ale…
- Spierdalaj, dobra? Chcę zostać
sam.
- Jasne… Spoko… - Mruknął cicho i przez chwilę
odprowadzał go wzrokiem.
Rano
pewna para leniuchowała sobie w najlepsze w łóżku. Oboje nie spali, tylko
wpatrywali się w swoje twarze. Nie mogli długo spędzić na leżeniu ze sobą mimo
tego, że była sobota. Obito nie pracował w weekendy i nie zamierzał zmieniać
tej zasady nawet gdyby w związku z tym miał zarobić trochę więcej grosza. Rin
też nie pracowała ze względu na życie, które sobie rośnie w jej brzuchu. Była już
w piątym miesiącu, a nie udało im się jeszcze wymyślić imienia. W salonie ich
domu, na rozłożonej kanapie spali Konan z Yahiko, którzy na czas przyjazdu do
miasta nocowali właśnie u nich. I to był główny powód nie pozwalający im na
beztroskie odpoczywanie w łóżku – Goście – Czy może być coś gorszego?
- Nie chcę mi się wstawać…
- Spokojnie. Mamy jeszcze pięć minut. –
Uśmiechnęła się Rin.
- Powiedziałaś dwadzieścia? – Dopytał.
- Mam nadzieję, że nasze dziecko nie
odziedziczy po tobie wady słuchu. – Zaśmiała się, gładząc się po brzuchu. Obito
również przyłożył tam rękę i ucałował usta swojej kobiety.
- To będzie cała mama.
Tym
razem sama wpiła się w usta mężczyzny. Z chwilą na chwilę zaczęli coraz
bardziej roznamiętniać pocałunek. Obito oczywiście zachowywał wiele ostrożności
przy pieszczotach, zawsze obawiał się, że niechcący skrzywdzi swojego malucha.
Rin kochała w mężczyźnie nadmiar troski, zawsze dbał o drugą osobę,
niekoniecznie musiał ją znać. Dosłownie dwie sekundy potem dotarł do nich
pogodny i odrobinę za głośny śmiech dochodzący z salonu na parterze.
- Teraz to mnie się nie chce wstawać…
- Ty możesz się chociaż wytłumaczyć ciążą. –
Bąknął Obito, wstając z łóżka i zaczynając się ubierać. – Poleż sobie jeszcze.
- Nie. Muszę przygotować śniadanie. – Chciała
się odkryć, jednak jej to uniemożliwił.
- Ja się tym zajmę. Odpocznij. Chociaż na
głupie pół godziny.
Skinęła
głową, a dopiero po ucałowaniu jej w policzek wyszedł z pokoju. Ponownie się
więc zapadła pod pościel. Ledwo przymknęła oczy, a do drzwi pokoju nastało
delikatne pukanie. Po prośbie o wejście wywołanej przez Konan, Rin z uśmiechem
ją do siebie zaprosiła.
- Cześć, jak się czujesz? – Zapytała i
przysiadła obok niej na łóżku.
- W porządku, po prostu chciałam się jeszcze
trochę polenić.’
- Ok, trochę za wcześnie wstaliśmy, co?
- Cóż nie podejrzewałam was o bycie rannymi
ptaszkami. Co cię tak wcześniej rozśmieszyło?
- Yahiko się wydurniał podczas ścielania
kanapy. – Parsknęła przypominając sobie te scenę. – Nałożył na siebie
prześcieradło i chciał robić za ducha. Nie przeniknął jednak ciałem kołdry i
wypieprzył się na ziemię.
- Miło, że nie stracił na swojej gapowatości
mimo wieku.
- A Obitio chyba spoważniał, czy mi się wydaje?
- Hm, chyba ojcostwo go zmienia. – Uśmiechnęła
się. – Kiedyś strasznie się o mnie troszczył i opiekował, a teraz to dopiero
się stara. Jak go nie kochać…?
- Mm. Dziecko wszystko zmienia, na lepsze.
- A wy? Staracie się?
- Tak, ale bez skutku… - Odrzekła Konan ze
smutkiem. – Przez to trochę częściej się kłócimy. Ale kurde… - Westchnęła
ciężko. – Chcę być mamą, chcę mieć dziecko i chcę być gruba…
- Jeszcze będziesz. Na pewno.
- Ja chcę już.
- Wszystko w swoim czasie, Konan. – Mruknęła
Rin, ujmując dłoń przyjaciółki. – Chodźmy na dół, Obito pewnie upichcił coś
pysznego.
- Nie, wyszli z Yahiko do sklepu po produkty.
- Och… Macie jakieś plany na wieczór?
- Idziemy do mojego taty.
- A właśnie, miałam pytać, jak tam stosunki z
teściami?
- Matka Yahiko mnie nienawidzi. Tyle w temacie…
A jak ty sobie radzisz z…?
- Obito jest sierotą. – Przerwała jej z lekkim
uśmiechem. – Za to moja mama ciągle ma mi za złe, że się rozstałam z Kakashim.
Dwanaście lat temu. – Konan wybałuszyła oczy.
- O matko…
- Właśnie…
Kobiety
uśmiechnęły się wzajemnie do siebie, a następnie przeszły do szafy. Konan była
ciekawa ciążowych ubrań Rin. Zamierzała ją powoli przekabacać na pomysł ze
zrobieniem jakichś niewielkich zakupów. Tam, gdzie teraz mieszka, moda i wygląd
nie ma żadnego znaczenia. W końcu to jedna z tych wsi, gdzie bogactwem jest
posiadanie świń i traktorów. Yahiko dysponował akurat stajnią z konikami, więc
nie było wstydu.
Tymczasem
w supermarkecie dwoje mężczyzn wspaniale się ze sobą bawiło. Dokonali tego, że
zwykłe, nudne zakupy spożywcze niosły ze sobą wiele frajdy. Nie wzięli wózka,
koszyk zupełnie wystarczał, bo nie mieli wielu produktów do kupienia. W latach
szkoły lubili grać w bejsbola, więc można się domyśleć jaki pomysł im strzelił
do głowy. Yahiko stał w pewnej odległości od Obito, a ten rzucał mu produkty,
które kupowali. Masło, ser, keczup, mandarynki, puszkę z pasztetem – wszystko,
a ten zwinnie je łapał. Oczywiście nie mieli listy, wybierali co im się podoba i
opcje, na którą mogą mieć ochotę. Obito z uśmiechem wrzucił do koszyka kolejną
ze swoich zdobyczy, a wtedy jego wzrok zobaczył
kogoś znajomego pomiędzy półkami.
- Spróbuj złapać to, Obito! – Zawołał Yahiko i
rzucił do przyjaciela puszkę paprykarzu.
- Czekaj na chwilę Yah…! – Puszka nie
zatrzymała się jednak w powietrzu i boleśnie trafiła w głowę bruneta, powodując
jego upadek.
Yahiko
od razu do niego podbiegł, ale wcześniej zjawiły się przy nim dwie osoby. Naoki
i Noriko. Chłopczyk stał nad nim i zachwalał wywiniętego orła. Noriko pomogła
mu wstać, upominając śmiejącego się syna.
- Naoki, przestań. To nie jest śmieszne!
- Jak to nie? – Jego tam bawiło. Nie rozumiał
mamy.
- Krew ci leci, masz rozcięte czoło. –
Stwierdziła kobieta wyciągając z kieszeni chusteczkę i przyciskając do czoła
Obito. – Co za debil rzucił w ciebie puszką?!
- Ja, ale to było niechcący… - Wtrącił Yahiko,
przyznając się do winy. – Myślałem, że złapie…
- Złapałbym. – Zaparł się.
- Leszcz z ciebie.
- Złapałem wszystko inne!
- Pff!
- Zaraz ci…!
- OK! – Zawołała Noriko nim padły niecenzuralne
słowa, których Naoki słyszeć nie powinien. – Od zawsze wiedziałam, że w tej
waszej bandzie sami się pozabijacie… Chodź Nao.
- Ej, czekaj…! Dzięki…! – Zawołał Obito za
oddalającą się kobietą. – Cóż… Jak nie chodzi z Saso to jest całkiem w
porządku. – Skomentował wzruszając
ramionami, a potem dostał smsa na swój telefon. – To od Rin.
- Co piszę?
- Ma zachciankę na ananasy.
Odpowiedział
rezolutnie, na szczęście była akurat pora gdzie o ananasa w sklepie jest bardzo
łatwo. Idąc do kasy wydali swoje rzeczy na taśmę. Za nimi dotarła Noriko z
Naokim, jednak jej przez długi czas nie zauważali, a Naoki był zbyt zajęty
pochłanianiem gazetki z komiksami, że nie wydobywał z siebie głosu.
- Ej, jak w ogóle z tobą i Konan? Staracie się?
- Taa, ale chyba za bardzo, bo nie wychodzi…
Tak między nami… Przez te obsesje starania się o dziecko, zaczynam już przestać
czerpać przyjemność z seksu…
- Nie bój nic. Uda się.
- Taa. Zazdroszczę, że tobie i Rin się udało,
albo raczej, że w końcu się zdecydowaliście.
- No! Był wybór albo ślub albo ciąża i wyszło
drugie?
- Cooo? – Zawołała Noriko, obejrzeli się na nią
zaskoczeni. – Rin jest w ciąży?
- No tak. A ja będę ojcem! – Mruknął dumnie
Obito.
- Rany. Gratulacje! Ale dlaczego nie wzięliście
ślubu?
Za
czasów związku z Sasorim Noriko bardzo lubiła się z Rin. Wymieniły się między
sobą kilkoma sekretami, a jednym z sekretów Rin było włożenie białej, długiej
sukni i jeszcze dłuższego welonu. Obito przyznał, że obiecał sobie na świadka
Deidarę i nie ma mowy o niczym innym. Argument jak najbardziej dziecinny.
Typowe. Jednak powstrzymała się od jakiegoś uszczypliwego komentarza, co
zostało wynagrodzone. Chłopaki po wymienieniu spojrzeń zaproponowali, aby
Noriko osobiście pogratulowała Rin ciąży. I tak dziewczyny spędzą razem po
południe, a oni zajmą się Naokim i pójdą na gokarty!
Sasori zajechał swoim samochodem pod dom
Miyuki. Był już wieczór, akurat czas, w którym powinna już skończyć zajęcia na
studiach i wrócić do domu. Przemyślał sobie całą sytuacje już na spokojnie i
dokonał wyboru. Nie może powiedzieć, że zdrada dziewczyny w żaden sposób go nie
zabolała, bo w domu miał ochotę wszystko rozwalić. Rozwalił, ale nie wszystko.
Całe szczęście, że Naoki został na weekend u Noriko, bo nie chciał by ten go widział w takim
stanie. Zapukał do drzwi wejściowych i czekał na otwarcie. W progu zastał ojca
Miyuki, naturalnie się z nim przywitał.
- Miyuki jest u siebie?
- Nie. Jeszcze nie, Yosuke ją miał przywieźć, a
po drodze mieli zahaczyć o sklep.
- Rozumiem. Mogę na nią zaczekać w środku?
- Proszę. – Zaprosił go do salonu. – Napijesz
się czegoś?
- Chętnie, ale prowadzę.
- Chodziło mi o kawę, herbatę, soczek? –
Mruknął pogodnie Aikashi.
- Woda wystarczy.
Po
jego tonie głosu gospodarz mógł wyczytać, że coś jest nie tak. Podejrzewał, że
ma mu za złe, iż nie zgodził się dać mu ręki córki. Naprawdę chciał, aby był
jego zięciem, ale nie w takich okolicznościach jakich wyrządziła mu Miyuki. On
sam też został zdradzony i dowiedział się o tym dopiero po latach. Przyszedł do
salonu i podał szklankę wody siedzącemu na kanapie, zamyślonemu, Sasoriemu.
- A gdzie Naoki?
- Jest z matką.
- Noriko, dobrze pamiętam?
- Taa. – Chciał z nim rozmawiać, lecz gość nie
ułatwiał mu zadania.
- Sasori, pewnie jesteś na mnie zły. – Uniósł
jedną brew, patrząc na Aikashiego. – Chodzi mi oświadczyny.
- Ach. Nie. Nie jestem. Wręcz przeciwnie.
Zaintrygowało
go ostatnie zdanie, lecz w tym samym momencie do domu weszło kolejne dwie
osoby. Po głosach już wiadomo kto to był. Sasori wziął szklankę i jednym
haustem wypił zawartość. Trochę to go studziło w nerwach. Wraz z mężczyzną
wyszedł do przedpokoju i ukazał swoją osobę, która jednak nie była wielkim
zaskoczeniem.
- Zastawiłem ci samochód. – Poinformował
Yosuke. – Ale spoko, wyjadę pewnie wcześniej niż ty.
- Żebyś się nie zdziwił… - Bąknął cicho pod
nosem.
- Cześć skarbie, nie wiedziałam, że
przyjedziesz. – Uśmiechnęła się i zamierzała go pocałować, jednak Sasori cofnął
się o krok. – Co ci się stało? Biłeś się? – Chciał dotknąć dłonią jego podbity
policzek. Ale powstrzymał ją łapiąc za nadgarstek.
- Musimy pogadać.
- O czym? – Zapytała ciekawa.
- To rozmowa w cztery oczy. – Odparł czując na
sobie spojrzenia pozostałych mężczyzn.
- Och… ok. Zaniosę tylko siatki do kuchni. –
Odpowiedziała. – Pomożesz mi?
- Poczekam na ciebie w twoim pokoju. –
Zapowiedział i powędrował schodami na górę ignorując jej prośbę.
Trochę
to wszystkich zdziwiło. W końcu Sasori zawsze był uczynny, pomocny i w ogóle
jednym słowem wzór dobrego chłopaka. Zamknął za sobą drzwi pokoju Miyuki i
westchnął ciężko. Widok jej osoby był ciężki, ale zamiast czuć smutek z powodu
tego, że właśnie ona go zdradziła to czuł gniew za samą zdradę. Dlatego nie
miał skrupułów odmówić jej pomocy. Nie chciał też na wstępie jej pocałunków, po
zobaczeniu wczoraj tego, gdzie trzymała usta czuł obrzydzenie. To nie był dobry
pomysł, aby to w ogóle oglądać, Iseo nie mógł mu odebrać tego telefonu? Nie. To
tylko jego własna wina.
- Jestem już. – Mruknęła Miyuki, wchodząc do
środka. – No to… - Zbliżyła się do niego zalotnie. – O czym chcesz rozmawiać? –
Objęła go w pasie, jednak Sasori od razu złapał jej ręce i się wyplątał.
- Z nami koniec. – Powiedział stanowczo.
- Co? – Zaśmiała się trochę poważnie.
- Zrywam z tobą. Od teraz nic nas już ze sobą
nie łączy.
- A-Ale dlaczego…? Co się stało?! – Krzyknęła,
a łzy od razu zaczęły jej napływać do oczu.
- Już ty wiesz co.
- Nie. Nie wiem! Sasori proszę, wyjaśnij mi
to…! – Zacisnęła sobie dłonie na twarzy, próbując się uspokoić. – To pewnie
jakieś nieporozumienie, o co ci chodzi?
- Zdradzałaś mnie do chuja! – Zawołał,
strącając na podłogę ich wspólne, stojące na biurku zdjęcie. Stracił nad sobą
panowanie. – Zapomniałaś już?!
- Mówiłam ci przecież, że cię nie zdradzam!
- Może teraz. Ale w przeszłości, owszem. A z
kim? Z pierdolonym Iseo!
- Chyba nie wierzysz w słowa Matsuri?!
- Nie wierzyłem i żałuję. Bo zgadnij kto się
potem osobiście do mnie pofatygował? – Zapytał wesoło. Miyuki zagryzła wargi,
nie mogła też powstrzymać potoku łez.
- On kłamał!
- To ty kłamiesz. Miej chociaż krztę godności,
by się przyznać!
- A dałoby mi to coś?! – Zapytała ze złością,
niekontrolowanie przyznając się do zdrady. Sasori zacisnął pięści i tłumi w
sobie jakąkolwiek reakcje. Zamierzał ją wyminąć i wyjść, ale złapała go za
rękaw. – Nie, Sasori. Proszę. Nie zostawiaj mnie! Przepraszam…?
- Trochę już za późno! – Syknął, wyrywając rękę
z uścisku. Dziewczyna jednak nie pozwoliła mu wyjść i mocno objęła go wokół
pasa. – Puść mnie.
- Nie. – Przekręciła głową. – Sasori, kocham
cię. Wiem, że zachowałam się jak ostatnia zdzira. Jestem świadoma tego błędu!
Nigdy więcej tego nie zrobię!
- To dobrze, twoi przyszli faceci będą mi
wdzięczni. – Powiedział, siłując się z jej rękami.
- Nie chcę innych, ja chcę ciebie Sasori! – Gdy
ją od siebie w końcu oderwał, pochwyciła jego rękę i przed nim uklękła. –
Proszę, wybacz mi!
- Nie umiem! – Warknął. – Nie umiem już na
ciebie spojrzeć jak na kobietę, w której mógłbym się zakochać. Zniszczyłaś
wszystko… - Wyrwał rękę z jej dotyku. – Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
- Bądź skłonny zauważyć, że nie zdradzałam cię
bez powodu… - Mówiła przez łzy, ale spokojniej.
- Powiedz jeszcze, że cię do tego zmusiłem. –
Prychnął.
- Cały czas w twojej głowie była tylko Noriko i
Noriko… - Burknęła. – Miałam tego dość, a moje pretensje nie przynosiły skutku.
Wręcz odwrotnie. Broniłeś ją.
- To nie znaczy, że bym ją przeleciał. Nie
rozumiesz, że twoje myślenie było pozbawione jakiejkolwiek logiki? I dlatego
nie widzę dla nas żadnej szansy.
- Sasori błagam! – Wstała na równe nogi i
kolejny raz mu za torowała drogę. – Przysięgam, że będę ci wierna po grób!
- Takie obietnice mnie nie ruszają. Kto
zdradził raz, zdradzi i drugi. – Stwierdził zimno i wyminął Miyuki.
- Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie urodziła ci
Naokiego…
Na
te słowa Sasori momentalnie odwrócił się w stronę dziewczyny. Patrzyła na niego
twardym, pewnym siebie wzrokiem, dlatego też nie miał żadnego zawahania by ją
spoliczkować. Furia, która nim kierowała nie zwracała uwagi na dobre wychowanie
i zasadę – dziewczyn się nie bije. Miyuki z wyraźnym szokiem złapała się za
piekący policzek.
- Nic by wtedy nie było dobrze, rozumiesz?! – Z
wkurwieniem złapał za klamkę i otworzył drzwi. Miyuki od razu wybiegła za nim
po schodach.
- Sasori, poczekaj! Porozmawiajmy!
- Nie mamy o czym. – Odparł. Z salonu wyszli
zaintrygowani krzykami, mężczyźni. – Przestaw samochód, Yosuke.
- Nie miałam nic złego na myśli, Saso! – Yosuke
przyglądał się sytuacji, ale Aikaishi go szturchnął i pogonił, by ubierał już
buty.
- Zamknij się już! Nie chcę cię dłużej słuchać
ani oglądać!
- Przepraszam! Naprawdę mi przykro.. Proszę daj
mi jeszcze jedną szansę! – Przywarła do niego ciałem. – Tylko jedną…! Proszę…
- Weźcie ją ode mnie, bo sam nie wiem co jej
zrobię! – Warknął Sasori. Ojciec dziewczyny chciał zareagować, ale Yosuke był
szybszy i przyciągnął ją do siebie.
- Żebym ja ci nic nie zrobił. – Powiedział.
Rozumiał cały ten ambaras, ale nie da skrzywdzić siostry. – Nie obchodzi mnie,
że cię zdradzała. Przypierdolę ci jak jej coś zrobisz!
- Nie powiedziałem, że mnie zdradziła… - Yosuke
wkurzył się na siebie, ależ ma długi język. – Więc wiedzieliście? – Dopytał
patrząc na oboje mężczyzn. – Super. Mam nadzieje, że zabawa była przednia.
- Nie…
- Daruj sobie i przestaw ten jebany samochód,
bo ci w niego wjadę!
- Sasori, zaczekaj proszę! Sasori!
Wyszedł
zatrzaskując za sobą drzwi i całkowicie w dupie mając wołania Miyuki.
Agresywnie wpakował się do auta i całą siłą walnął w kierownicę. Oddychał coraz
głębiej próbując się uspokoić. Po chwili z domu wyszedł Yosuke, aby odjechać
swoim samochodem i zrobić miejsce wyjeżdżającemu Sasoriemu. Ręce drżały mu w
złości, ledwo trafił kluczykiem do stacyjki, ale w końcu się udało. Zaczął
podciągać pod nosem, ale dopiero po kilku minutach zorientował się, że zaczął
płakać.
- No chyba mnie popierdoliło, by za tą suką
ryczeć!
Zawołał
do siebie, przecierając ze złości oczy. Docisnął mocniej pedał gazu mknąc do
swojego mieszkania. Mijany fotoradar zrobił mu zdjęcie, ale miał to gdzieś. Nic
się obecnie nie liczyło, był wkurwiony. Chciał jedynie wrócić do domu i urżnąć
się do nieprzytomności. Czuł się upokorzony… jak jebany pajac, z którego
wszyscy się śmieją. Po dotarciu do domu, nim chwycił za flaszkę, wybrał numer
do Noriko.
- Spałam… - Zaczęła pretensjonalnie.
- To zajebiście. – Prychnął. – Zaopiekuj się na
trochę Naokim.
- Znowu to jakaś aluzja, że nie potrafię zająć
się synem?
- Kurwa mać! Po prostu chcę byś się nim dłużej
zajęła! Takie to, kurwa, trudne do pojęcia?!
- Jak długo…?
- Tydzień. Może dwa.
- Stało się coś?
- Rozmawiam z Noriko czy jakimś pieprzonym
psychologiem?! Zajmij się nim.
Po
tym warknięciu się rozłączył. Z kuchni wyniósł literatkę, a z specjalnej i
wysokiej półki w salonie litrową wódkę. Usiadł na podłodze i wlał sobie
zawartość. Alkohol nie jest rozwiązaniem, ale chociaż pomoże trochę zapomnieć.
Minęło
już kilka dni, w których Sasori się nie odzywał, nie odbierał też telefonów.
Dla Noriko było to odrobinę niepokojące, lecz nie zamierzała się w żaden sposób
wtrącać. Właściwie to cieszyła się, że ma syna tak w stu procentach dla siebie.
Teraz była w domu siostry i pomagała jej w strojeniu się na odwiedziny
rodziców. Sui zaproponowała jej te odwiedziny, w końcu ich ojciec miał
urodziny. Odwiedziny wnuków i dzieci na pewno go ucieszą. Yoshi w tym czasie
szykował do drogi samochód, wpakowując do środka Maki i gawędząc sobie z
Naokim. Noriko przyglądała się im przez okno, czekając, aż Sui wyjdzie z
łazienki. Po chwili wyszła.
- W ogóle, jak tam rozwód?
- W porządku… - Odpowiedziała Noriko zdawkowo,
nie lubiła rozmawiać na ten temat. Sui jednak swoim wpatrywaniem się dała
odczuć, że odpowiedź ją nie satysfakcjonowała. – Dobra… Wolałabym mieć to za
sobą.
- Mogłaś się tego spodziewać. W końcu Roko nie
chciał się rozwodzić… Robi ci problemy?
- Nie, ale… Cóż, ciężko mi na niego patrzeć, a
rozmowy sam na sam z nim są jeszcze gorsze. – Westchnęła ciężko. – Jednak chyba
za bardzo oczekuję od małżeństwa dziecka.
- Nie myśleliście nad adopcją?
- To nie to samo, Sui.
- Miałabyś kochającego męża i dziecko, któremu
dalibyście dużo miłości.
- Nie sądzę, że mogłabym pokochać cudze
dziecko. – Stwierdziła. – Naoki by mi wystarczył, ale Roko nie potrafił się dla
mnie poświęcić i zamieszkać tutaj.
- Pracuje za granicą przecież…
- Ma jakieś oddziały w tym kraju.
- Mogliście pójść na jakiś kompromis zamiast
się rozwodzić.
- Sui, kochanie. Kompromis jest wtedy, kiedy
jest tak, jak ja chcę. – Powiedziała dumnie, a Sui westchnęła z dezaprobatą.
- Cała ty. Masz się za pępek świata.
- Po prostu wiem, że jestem warta takiego
poświęcenia. Kocham Roko, ale Naokiego bardziej. Drugi raz go nie zostawię.
- Mówisz tak, jakbyś nie brała pod uwagę, że
pełne prawa rodzicielskie do Naokiego ma Sasori.
- To szczegół.
Noriko
przewróciła oczami. Sasori nie był problemem, przynajmniej nie dla niej.
Potrafiła sobie z nim poradzić. Sui nie chciała się z nią kłócić, nie dzisiaj.
Wyszły z mieszkania i zamknęły je za sobą po czym zeszły do samochodu. Maki
siedziała w foteliku, a Naoki zajmował miejsce kierowcy, gdzie Yoshi wszystko
mu pokazywał, oferując naukę jazdy za kilka lat.
- Mamo, słyszałaś? Wujek nauczy mnie prowadzić!
– Zawołał Naoki, zauważając kobietę.
- Jak tata ustąpi mu tego zaszczytu to proszę
bardzo.
- Ja bym jednak ci odradzała wujka. – Wtrąciła
Sui.
- Ale o co ci chodzi? Potrafię uczyć!
- Uczyłeś kogoś?
- Przypominam, że jestem instruktorem na
siłowni, skarbie…
- Czy uczyłeś kogoś prowadzić, skarbie…?
- No tak… Siostrę!
- Tą, co potem niechcący potrąciła ci brata? –
Prychnęła Sui.
- Nie mam więcej sióstr. – Odparł Yoshi.
Sui
parsknęła śmiechem wobec powagi w jakiej powiedział to zdanie. Po chwili
wszyscy wsiedli do samochodu i skierowali się do rodziców kobiet. Naoki z
początku cieszył się i ekscytował na wieść o wizycie u dziadków. Od kolegów w
zerówce zawsze słyszał same dobre rzeczy. A to dają dużo jeść, nawet słodycze!
A to dają na tak zwaną czekoladę pieniądze, które rodzice każą wydać na
ubranie. A to babcie same coś dla nich uszyją, a dziadkowie opowiadają super,
ciekawe historie. Tyle czasu gadał i gadał, że się zmęczył i opadł głową na
ramię Noriko zasypiając. Noriko uśmiechnęła się do siebie, muskając ustami
czoło chłopca.
- Jak tata zawiedzie go jako dziadek, to pójdę
siedzieć za zabójstwo.
- To w sumie pierwsze, większe spotkanie, kiedy
ze sobą pobędą. Twoja wina, więc nie oczekuj żadnych złotych gór. – Burknęła w
jej stronę Sui.
- Pofatygowałam się do niego parę razy z
Naokim, więc mam prawo oczekiwać wiele.
- Ile konkretnie razy?
- Kilka.
- Dwa? – Dopytała, a odpowiedziała jej cisza.
- Nie chcę nic mówić, ale… - Zaczął Yoshi. – Z
Maki jedziemy do waszych rodziców dosyć często, a szanowny tata nie ma zapału,
by się z nią pobawić klockami.
Noriko
westchnęła ciężko. Po prostu super, dlaczego dała się namówić…?
Będąc
na miejscu w domu rodziców. Noriko poczuła się… dobrze. Od jej ostatnich
odwiedzin wiele się nie zmieniło, bo była tu z Roko. A teraz jest z Naokim i
chłopcu też się tutaj spodobało. Taty chwilowo nie było w domu, ale mama Noriko
była i to z nią musiała dopiero zapoznać Naokiego.
- Mamo, chcę ci kogoś przedstawić… To Naoki,
mój synek i twój wnuk. Naoki, to twoja babcia.
- Nie prawda… Babcia powinna mieć siwe włosy. –
Oburzył się chłopiec.
- Jestem młodą babcią najwyraźniej. – Zaśmiała
się kobieta. Noriko uśmiechnęła się krzywo, taa jasne. Farba do włosów i masa
kremów do twarzy to jej sekret. – Pewnie jesteś głodny. Mam w kuchni coś
dobrego.
- Mówiłem, że babcie dają dużo jeść? – Mruknął
Naoki do matki, a następnie wziął za rękę starszą kobietę. – Prowadź babcia!
Matka
Noriko z uśmiechem prowadziła chłopca do kuchni, a pozostali rozgościli się w
salonie. Ledwo usiedli na kanapie a czteroletnia Maki poprosiła mamę o wizycie
w toalecie. W pokoju zostali więc tylko Noriko i Yoshi. Dziewczyna jak zwykle
nie kwapiła się do rozmowy z szwagrem, dlatego ten sam zaczął.
- Jak tam Sasori?
- Co…?
- W sensie jak się trzyma?
- Skąd ja mam to wiedzieć? – Bąknęła ze
zdziwieniem. – Nie mieszkamy razem.
- Ale kontakt macie pewnie lepszy, niż na
przykład ja.
- Chyba… Ostatnio dzwonił do mnie w niedziele i
prosił bym dłużej zajęła się Naokim. Wydawał się nie być w najlepszym nastroju.
– Powiedziała wzruszając ramionami.
- No ja mu się wcale nie dziwię. – Mruknął
Yoshi kiwając głową. Noriko nie wydawała się zainteresowana tym co mówił, ale
Yoshi lubił plotkować i musiał to komuś powiedzieć. – Podobno rozstał się z
Miyuki.
- Co…? – Spojrzała na mężczyznę z uwagą. – Jak
to…? Dlaczego? Kiedy to się stało?
- No właśnie w niedziele.
- Skąd wiesz?
- Na siłowni kumpluje się z Yosuke, bokserem
takim…
- Żadnym takim, z mistrzem kraju. – Poprawiła
go z oburzeniem Noriko. – Ale co on…?
- Jest bratem Miyuki. – Przerwał jej Yoshi.
- Pieprzysz?!
- Nie wiedziałem, że jesteś fanką boksu.
- To… Taki mój sekrecik. Dobra, wracając Sasori
rozstał się z Miyuki. Dlaczego?
- Nie wiem. Yosuke nie chciał o tym mówić.
- No tak. Pewnie wyszło na jaw, że Miyuki go
zdradzała… - Zastanawiała się na głos. – Więc Matsuri miała racje… Biedny Saso…
- Powiedziała z żalem. – Musiał to ciężko przeżyć…
- No na pewno. Może do niego zadzwoń?
- Nie. Bez przesady. Przecież da sobie radę. –
Odparła lakonicznie.
- Taa. Nie jest typem samobójcy…
Dopowiedział
Yoshi, a to momentalnie wprawiło Noriko w zastanowienie. A jeśli coś sobie
zrobi? Sasori jest wrażliwy, nie posądza go o bycie taką ofermą, by przez
dziewczynę odebrał sobie życie, ale… Chyba aż tak dobrze go nie zna. Wyjęła z
torebki telefon i wybrała numer do Sasoriego, jednak miał wyłączony telefon.
- Ma wyłączony telefon.
- Chcesz do niego pojechać?
- Co? Nie! – Prychnęła na ten kretyński pomysł.
– Minęło już kilka dni, na bank jakiś jego kumpel się nim zajmuje.
- A co jak nie? – Zapytał. – Dam ci kluczyki.
- Nie! Nie pojadę do niego, jest dorosły i
chyba ma coś między uszami. – Wzruszyła ramionami. – Ja przyjechałam do
rodziców i tu zamierzam zostać.
- To go tu zaproś.
- Ph, jeszcze czego!
Noriko
nie zamierzała tracić na Sasoriego czasu, który mogła spędzić z synem. Yoshi
trochę się zdziwił, bo wydawała się być tym przejęta… No cóż, ciężko pojąć
kobiety. Nie dane im było dłużej zaznać spokoju, bo wrócił Naoki razem z babcią
i pochwalił się Noriko wielką czekoladą, którą dostał od starszej kobiety. Po
chwili do domu wrócił też gospodarz, który, owszem, wiedział o przybyciu Sui z
rodziną, za to Noriko jak i Naoki byli dla niego kompletnym zaskoczeniem.
Jednak był zadowolony z wizyty wnuka.
Noriko
niepotrzebnie się wcześniej denerwowała. Ojciec cały czas zajmował się wnukiem,
opowiadając mu różne historie i poświęcając sporo uwagi. W końcu to wnuk,
chłopak! Sui była trochę zazdrosna o to wszystko. Noriko to zawsze była ta zła
i nieposłuszna córka, a teraz rodzice tylko na nią i jej syna zwracali uwagę.
Nagle stała się wspaniała, a ona sama poszła w odstawkę.
W
porze obiadowej usiedli wszyscy przy stole, a gospodyni wniosła dwudaniowy
posiłek. Naokiemu bardzo zasmakowały pierogi z borówkami i mógłby je jeść bez
końca.
- Właściwie, sądziłem że Sasori też przyjdzie.
– Stwierdził Orochimaru, patrząc na starszą córkę.
- On nie należy do rodziny. – Odparła chłodno.
- Jest ojcem Naokiego, więc owszem.
- Trzeba było go sobie zaprosić.
- Ok. Następnym razem przyjadę z mamą i tatą,
spoko dziadziuś? – Ustalił Naoki tonem dorosłej osoby. Noriko się
skrzywiła, a ojciec posłał jej znaczące
spojrzenie.
- Powiedz tacie, że zapraszam.
- A gdzie Roko? – Zapytała mama dziewczyny.
Jeszcze nic im nie mówiła i chyba nie chciała poruszać tego tematu.
- No więc…
- Mama i Roko się rozwodzą. – Wypalił beztrosko
Naoki. Noriko rozdziawiła usta, własny syn ją wsypał… Rodzice wstrzymali się od
dalszego jedzenia wyraźnie czekając na wyjaśnienia.
- To prawda? – Dopytał Orochimaru. Sui skinęła
mu w odpowiedzi głową. – No tak. Można się było tego spodziewać. Nie dla
każdego jest małżeństwo.
- Po prostu Roko nie był mi pisany.
- Według mnie był. – Wtrąciła Sui. – Tylko nie
spełnił jednej twojej zachcianki, to spisałaś małżeństwo na straty. – Noriko
zmiażdżyła siostrę wzrokiem, jak ona śmie jej to mówić?!
- To nie była byle jaka zachcianka. - Mruknęła
odgarniając grzywkę Naokiego z twarzy. – Teraz chociaż mogę poświęcić synkowi
bardzo, bardzo dużo czasu, nie Naoki?
- Ale nie masz przy sobie mężczyzny, który
będzie się o ciebie troszczył, który cię kocha i zaspokoi.
- O mnie się nie martw. Poradzę sobie.
- Mhm. Zostaniesz starą samotną panną. –
Prychnęła Sui.
- Powiem tacie by się zatroszczył o mamę. –
Uśmiechnął się Naoki. – Nie ma problemu.
- Nie Naoki. Ciocia tylko żartuje… Nic nie mów
tacie.
- Chciałbyś Naoki, żeby mama była z tatą?
- Nie pytaj go o takie rzeczy! – Skarciła
Noriko ojca.
- Tata jest z Miyuki. – Odpowiedział chłopiec.
Noriko
zamilkła na moment. No tak, on jeszcze nic nie wiedział, a patrząc na to w jaki
sposób chłopiec o niej opowiada dziadkom, to Sasori będzie miał trudny orzech
do zgryzienia, gdy będzie go o wszystkim powiadamiał. Na szczęście to nie jej
problem. Jednak wracając do jego tematu ponownie zastanawiała się, co on teraz
robi? Jest z kimś czy sam próbuje mierzyć się z tym problemem…?
- Noriko? – Zawołała Sui przywracając ją na
ziemię. – Nie pogratulujesz nam?
- Hm? Czego niby?
- Słuchałaś w ogóle co mówiłam? – Sui
przewróciła oczami.
- Nie, wyłączyłam się na chwile.
- Mówiłam, że spodziewamy się z Yoshi dziecka.
- O rany… To wspaniale! Gratulację!
Noriko
podeszła do siostry by ją z tego tytułu przytulić, Yoshiego też. Cieszyła się
ich szczęściem. Obydwie siostry się kochały choć różnice między nimi często
powodowały konflikty. Sui zawsze musiała starać się zwrócić na siebie uwagę,
Noriko nie musiała się starać. I tak dalsza rozmowa nie obracała się jednak
ciągle wokół młodszej z sióstr.
Po
kilku następnych dniach Noriko wybrała się z Naokim do centrum handlowego, a
przyłączyli się do nich Yagura z Matsuri. Młodzież zabrała chłopca do kina,
dając kobiecie jakieś dwie godziny czasu dla siebie. Cóż, nie było to
konieczne, ale skoro już to wybrała się do sklepu z ubraniami, gdzie z Naokim
nie miałaby zbyt wielkiej swobody. Przeglądała przy pułkach pary spodni, sklep
organizował kuszące przeceny, z których żal by było nie skorzystać. Po chwili
zauważyła młodą kobietę z dwojgiem dzieci w wózku i kłócącą się z ekspedientką.
- Proszę panią, w mojej pracy muszę opiekować
się sklepem, a nie dziećmi.
- Wiem, ale nie mam ich z kim zostawić. Tylko
przymierze te dwa ubrania, zajmie mi to dziesięć minut.
- Przykro mi, ale nie. Trzeba było sobie nie
robić dzieci, a nie wciskać innym!
- Coś ty powiedziała wywłoko?! – Warknęła
różowowłosa kobieta. – Radzę ci to odszczekać…!
- Witam. – Wtrąciła Noriko. – Ja popilnuję
dzieci, a potem w roli świadka wybiorę się na rozmowę do przełożonego tej
ekspedientki.
Zapowiedziała
nastraszając dziewczynę, która zbytnio się nie przejęła tymi słowami. Odeszła
do innego klienta wzruszając ramionami. Noriko z uśmiechem ukucnęła przy
dzieciaczkach.
- Dziękuję za pomoc. Jestem Tayuya.
- Noriko. – Uścisnęła jej dłoń. – Matki powinny
trzymać się razem.
- Hmm, też masz dziecko?
- Tak, teraz jest w kinie z swoją ciocią.
- Chłopiec…?
- Tak. Nazywa się Naoki.
- Ach! Syn Sasoriego? czyli ty jesteś tą sz…
szanowną eks. – Poprawiła się z
uśmiechem.
- Taa… Może lepiej przymierz te ciuchy póki
godzę się ci ich pilnować.
- Jasne…
Po
jej wpakowaniu się do przymierzalni Noriko wciąż nie mogła liczyć na spokój.
Zauważyła ją była już nauczycielka z przedszkola Naokiego i postanowiła
zagadać. W odróżnieniu od niej Asena lubiła Noriko, zawsze się ładnie ubierała,
czesała była taka kobieca. Podobało jej się to.
- Asena, spadam do sklepu z grami. – Zawołał
jej chłopak.
- Deidara czekaj! - Zawołała Noriko. Blondyn zatrzymał się przy
wejściu. – Podejdź tutaj.
- Sama sobie podejdź. – Burknął.
- Skarbie, minutka. – Przywołała go do siebie
Asena. Z ociągnięciem poczynił te kilka kroków.
- Czego?
- Zostawię was. – Mruknęła Asena. Nie zwrócili
jednak zbyt wielkiej uwagi na jej odejście.
- Jak się Saso trzyma? – Spojrzał na nią
pytająco. – No wiesz, po zerwaniu?
- Jakim zerwaniu?
- To… och. Nic nie wiesz…
- Wielkie mi co. Zadzwonię i mi powie co sobie
zerwał. – Zbagatelizował rozmowę przewracając oczami.
- Od tygodnia ma wyłączony telefon. Zerwał z
Miyuki.
- Co?!
- Nazywasz się jego przyjacielem, a nie wiesz
takiej rzeczy? Wstyd.
- Zamknij mordę!
Warknął
po czym bez żadnego słowa wyszedł ze sklepu. Nie zawrócił sobie głowy nawet, by
porozmawiać sobie z Aseną. Był zdeterminowany, aby iść do Saso i mu jebnąć.
Przez niego Noriko się z niego nabijała, tak nie można. Jako przyjaciel nie
zamierza być od tej szmaty krok wstecz.
Yeah, Bitch! Prawilnie, Sasori, prawilnie. Jestem dumna :D Za tego plaskacza w twarz również :D
OdpowiedzUsuńObito zawsze mi pasował w roli troskliwego faceta, więc jest git i słodko i wgl awww ♡.♡
Yahiko coś słabo się stara. Gdzie rude dzieci, ja się pytam?!
Noriko znów zaczynam lubić, więc jest spoko :D Biedny Nao... Jeszcze nie wie. I biedny Dei... Też jeszcze nie... A nie. Już wie. A Saso ma wpierdol ^.^
Gdzie Hidan?! Dalej bawi się w sprzątaczkę?
Pozdrawiam, ślę wene, całusy i wszystko co pomoże w pisaniu! ;*
No wiesz, mimo wszystko kobiet się nie bije - spodziewałam się bury, że przesadziłam xD
UsuńNo ja też! Obito w ogóle jest taki awww :P szkoda, że to nie historia o nim :P
Jest rudy i nie trafia :D
Haha, aż mi się przypomniał pewien film :D zdradzę ci, że ktoś dostanie wpierdol w następnym rozdziale - teraz się zastanawiaj kto i dlaczego? XD
Hidan... No musi, nikt za niego nie posprząta :P
Dziękuję! Oj, przydadzą się ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKurde muszę nadrobić 2 rozdziały, ale teraz niestety nie mam czasu. Nawet nie wiesz jak mnie kusi żeby to przeczytać...
OdpowiedzUsuńLuz, luz! Czekam z niecierpliwością na twoje słowa :)
UsuńWiedziałam, że za często dodaje te rozdziały... :P
Nie mogłam się doczekać tego zerwania :D Mam nadzieję, że Saso ułoży sobie w końcu życie. Czuję niechęć do Noriko i boję się, że oni będą razem. Z jednej strony byłoby dobrze ale z drugiej mi się nie podoba. Sama nie wiem czego chcę. A wiem! Więcej Deia! <3
OdpowiedzUsuńHeh, a ja się zastanawiałam czy nie za szybko wszystko wyszło na jaw :P
UsuńMoże akurat jak da jej szanse to się ułoży? a może nie? Może jego druga połówka czeka sobie na niego od XX rozdziału? Albo chłodzi w lodówce? xD
Ok! Będzie dużo Deia xD
Po pierwsze: DZIĘKUJE!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak czekałem na tą chwilę, kiedy Saso w końcu się dowie o tej ladacznicy. I za tego plaskacza w ryj też dziękuje, chociaż nie jestem za biciem kobiet, to tej szmacie się należało - mógł jej jeszcze napluć w tą słodką twarzyczkę!
Ale ta Miyuki ma niewyparzoną gębę! Naprawdę przypomina mi moją byłą, chociaż ona powiedziała mi o zdradzie wprost - nie wiem, czy ratowanie jej życia było potrzebne, teraz mam dylemat :/
Jak zawsze śle multum weny do pisania, pisania... A! I do pisania! I jeszcze może do pisania. ;D
Domyślałam się :P Nie no, w sumie by nie dostała w ciukę gdyby nie wspomniała o Nao. Saso to dobry tata i za syna zrobi wiele ;)
UsuńNo widzisz, Miyuki wolała się ratować... Nie wiem o co chodzi z ratowaniem życia,ale to zawsze jest lepszy wybór od nic nie robienia :)
Cieszę się, że moja wersja została zaakceptowana :D
Dziękuję, przyda się, bo coś stanęłam w pisaniu ^^" xD
O ratowaniu życia chodzi o to, że gdyby nie ja to moja była zostałaby rozjechana przez tira - efektem tego była moja złamana lewa noga :/
OdpowiedzUsuńJakby tego jeszcze było mało: jak zachorowała na cukrzycę to załatwiłem jej pompę insulinową, bo jej typ cukrzycy był strasznie uciążliwy. Jak to zrobiłem? Odkładając wszelkie możliwe pieniądze, które zarobiłem, dostałem, pożyczyłem etc... Nawet kredyt wziąłem!
No, życie uratowałem, a nagroda taka, że resztę opowieści już znasz :)
Saso w końcu się dowiedział, tylko szkoda mi go.. biedak nie potrafi sobie znaleźć dziewczyny. Dobrze że spoliczkował tę szmatę. Heh teraz Miyuki jest szmatą jakie to zabawne.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę Iseo jest taki wyrozumiały i co z tego ma? nawet dziewczyny nie ma, chyba że w roli kochanka. jego też mi szkoda.
Może teraz Saso i Noriko będą razem...? Pożyjemy zobaczymy.
No nadrobiłam rozdziały z czego bardzo się cieszę (bo duuużo się w nich działo..)
Pisz daaalej bo ze zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział.
Soooli, gdzie ty jesteś? :<
OdpowiedzUsuńSoli-chan, gdzie ty się podziewasz, halo? Chyba Miyuki Cię nie zabiła, co? :/
OdpowiedzUsuńMEGA DRIVE VINNATION AND RESTRICTIONS ON A SEGA
OdpowiedzUsuńFor those who enjoy the game, the Mega Drive 아산 출장안마 VIVE can also 보령 출장안마 be used for their own consoles like 나주 출장마사지 the Sega Genesis, NES and the 용인 출장안마 Super Nintendo. 충청남도 출장마사지
joya shoes 847i3niwcw137 joyaskodanmark,joyaskonorge,joyaskorstockholm,joyacipo,zapatosjoya,joyaschoenen,scarpejoya,chaussuresjoya,joyaschuhewien,joyaschuhedeutschland joya shoes 782p7rzttv169
OdpowiedzUsuń