22 wrz 2014

ROZDZIAŁ 40.



         To był dosyć męczący dzień, na dworze było szaro, zimno i w ogóle jakoś bez ekspresji.  Hidan właśnie trenował na hali treningowej o kierunku sportowym, a mówiąc dokładniej, boksu. Taki właśnie zapadł wyrok w kwestii zakładu z Kakuzu, a to czy został wygrany uczciwie czy nie to obchodziło go tyle, co zeszłoroczny śnieg. W odróżnieniu od swojego współlokatora był człowiekiem honorowym i dotrzymywał słowa. Dlatego szedł ćwiczyć, odbębniał swoje godziny tłukąc worek treningowy, ale najchętniej wyszedłby na ring. Ale to już trzeba konsultować z sędzią, a sędzia Hidana nie wpuści dopóki nie dozna parumiesięcznych ćwiczeń pod okiem trenera.
         Nie miał trenera i nie chciał mieć. Jeszcze czego. Żeby jakiś błazen mu kazał coś robić, zresztą te walki są dosyć brutalne. Nieraz widział, jak ci goście z sali narzekają na zadane im na ringu siniaki. Zresztą nikt sobie w tej grupie jakoś nie nagrabił, aby mu wpieprzyć. No i nie był pewien czy ze starć z nimi wyszedłby cało, w końcu oni trenują bardziej profesjonalnie.
         Pod wieczór, gdy do końca swojego czasu pozostała mu jeszcze godzina, postanowił sobie zrobić przerwę. Zszedł piętro niżej do takiej piekarni, która została umiejscowiona w budynku. Nie szedł tam specjalnie, ekspedientka była młodą i bardzo atrakcyjną dziewczyną. W dodatku czytała książki, więc chyba inteligentna. Stała za kasą, wodząc wzrokiem po lekkim tomiku z poezją. W pomieszczeniu nie było wiele osób, więc zrobiła sobie przerwę.
- Witaj skarbie – zaczął zwracając na siebie jej uwagę i jej spojrzenie. - Też oblizujesz srebrne wieczko z jogurtów?
- Eee… tak…?
- Przeznaczenie – oświadczył z wielkim zachwytem. Dziewczyna zaśmiała się delikatnie i podjęła się temu podrywowi. Już jest jego, złapała haczyk. – Co czytasz piękna?
- A takie tam… wiersze – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Uwielbiam wiersze – zdarzało mu się czytać Naokiemu. – Bambo, Rzepka, Lokomotywa – wyliczał, a dziewczyna się roześmiała rozkosznie. Powiedział coś śmiesznego?
- Uwielbiałam je, gdy miałam pięć lat – oświadczyła. – teraz jestem zwolenniczką wierszy białych.
- Och… - co kurwa? ­– jesteś rasistką – stwierdził po chwili. Pewnie tym Bambem sobie przegrał.
- Nie, wiersze białe to wiersze bez rymów – uświadomiła z uśmiechem.
- Rozumiem – to jest coś takiego? Ale żal. – rymowane sprawiają większą frajdę.
- Ekhm! – chrząknął znacząco, jakiś mięśniak stojący za nim w kolejce. – Zamawiasz coś koleś czy nie? ile czasu mam tu jeszcze stać? – warczał, nie miał czasu czekać i słuchać tej nędznej rozmowy.
- Cześć Yosuke – przywitała się uprzejmie dziewczyna. – Nie denerwuj się, już go obsługuję. To co podać? – zwróciła się do Hidana z uśmiechem. Przeleciał wzrokiem po produktach.
- Wiesz… za te dwa pączki, pocałuję cię w rączki – zarymował. Dziewczyna zachichotała pociesznie, lubiła flirtujących z nią mężczyzn. Yosuke przewrócił z niecierpliwością oczami.
- Proszę – położyła na ladzie zapakowane w torebkę przysmaki. – podać coś jeszcze?
- Owszem, za te ciasteczka pocałuje cię w usteczka – mruknął, na co ponownie zachichotała.
- Może zamów jeszcze zupę? – zadrwił stojący za Hidanem klient. – I pocałuj ją w dupę? Weź się przesuń i daj mi zamówić. Spieszę się.
- Oj, tak bardzo mnie to nie obchodzi – sarknął Hidan. Yosuke szarpnął go za ramię, odwracając przodem do siebie.
- To lepiej niech zacznie cię to obchodzić – syknął.
- Bo co?
- Bo dostaniesz w te krzywą mordę. Nie takich zbierali z tej podłogi.
­- Ale się boję – ponownie go sprowokował.
- I masz racje.
         Następnie Yosuke odepchnął Hidana w bok tak, że poleciał na stolik, a sam zaczął składać swoje zamówienie. Wiedział czego chcę, a sprzedawczyni też nie była zdziwiona tym wyborem. Po kilku sekundach już skierował się do wyjścia zaledwie na sekundę zerkając na Hidana, ale nie zwracając już na niego szczególnej uwagi. Pyszałek. Hidana wkurwiła ta cała sytuacja, twardym krokiem opuścił pomieszczenia, nawet nie zabierając uprzedniego zamówienia. Wyjął z kieszeni telefon i wyszukał odpowiedniego kontaktu.
- Saso, mam sprawę i mi pomożesz…

         Tego też wieczoru Tayuyi udało się wyciągnąć Deidarę do galerii handlowej na jakieś świąteczne zakupy. Blondyn  w żadnym stopniu nie był za tym pomysłem, proponował jej wypad na łyżwy, spacer po parku wśród zimowego pejzażu, nawet jakieś pieprzone muzea! Wszystko, byle nie zakupy! Jednak Tayuya była nieugięta, może i chłopak, by ją przekonał, gdyby od początku był tym, który zaproponował spotkanie, ale niestety to ona była tym, komu zależało na randkowaniu. Dlatego poszli do centrum, niby do kina, ale najpierw oczywiście chciała się powłóczyć po sklepach, a wszelkie foszki Deidary ignorowała.
         Tak się zaczął zastanawiać… może jego matka miała na myśli ten zakupoholizm Tayuyi jako przyczynę niedopasowania? Chociaż nie ma tego cały czas… w ogóle jego matka wie, że spotyka się z Tay i nie ma nic przeciwko, bo jak twierdzi, gdy pozna ją troszkę bliżej to z niej zrezygnuje. Ona wie o czymś o czym on nie wie. Z jednej strony go to cholernie ciekawiło, a z drugiej jeszcze nie chciał się dowiedzieć tej strasznej rzeczy.
         Wciągnęła Deidarę do jednego sklepu z ciuchami, a on natychmiast westchnął męczeńsko. Chodził za nią między tymi półkami  ubraniami, ale wzrokiem jedynie szukał jakiegoś krzesła... eh, eh, ehehe! Myślał, że zaraz się rozpłacze. Nie ma krzeseł.
- Tayuya, długo jeszcze? – zapytał w miarę niepozornie.
­- Przed chwilą tu przyszliśmy Dei – z westchnięciem spojrzała na zegarek. – jeszcze nie zdążyłam się po wszystkim rozglądnąć.
- Nie? Przeszliśmy przez cały sklep, ja zdążyłem się rozglądnąć i wiesz co? Tu nie ma nic do siedzenia! – zawołał szczerze wzburzony tym faktem. Pobliskie osoby spojrzały na nich trochę rozbawione zachowaniem typowego faceta w sklepie.
- Po pierwsze, zamknij się. Po drugie to sklep, a nie kawiarnia. A po trzecie! – podniosła głos i zbliżyła się do niego. – Jak chcesz jeszcze go włożyć do mojej dziurki – szepnęła, ale to była cisza przed burzą. – TO SIĘ KURWA POŚWIĘĆ!
- Następnym razem to ja wybiorę miejsce randki – zastrzegł sobie.
- Nie trudno się domyślić, jakie miejsce wybierzesz – prychnęła, mając na myśli łóżko.
- Tam jest aby miło, gorąco – ujął ją natychmiastowo w pasie i wlepił usta w jej miękki policzek. – i przyjemnie, chyba nie zaprzeczysz? – uśmiechnął się cwaniacko. Objęła jego szyję.
- Nie… ale wiesz – również się uśmiechnęła. – Tu też można się zabawić.
         No i na to czekał! Znaczy na to albo na wyjście z tego sklepu. Był lekki tłok, ale jemu to nie przeszkadzało, seks w miejscu publicznym jest bardzo podniecający. Tayuya ciągnęła go w stronę przebieralni. Poczuli się, jak naprawdę niegrzeczne dzieci. Nagle Tay się zatrzymała.
- O boże…!
- Co jest? – zapytał skołowany Deidara. Dziewczyna wyrwała rękę, którą ściskał i…
- Patrz jakie zajebiste spodnie! – zachwyciła się, macając materiał.
- Ech…?
- No patrz jakie cudowne. Muszę je mieć! Albo nie… najpierw je przymierze. Poczekaj tu na mnie – poleciła i ściągnęła spodnie z wieszaka. – Och te też są boskie… będą mi pasować do tej bluzki, którą miałam na sobie ostatnio, pamiętasz? Pewnie nie, kogo ja pytam – przewróciła oczami.
- Tayuya! Bo ja chyba czegoś tu nie rozumiem – nadąsał się.
- Zaraz kotku – cmoknęła go w usta. – przymierzam to i wracam do ciebie.
- Pójdę z tobą…
- Nie, ja zaraz wrócę. Poczekasz tutaj – nakazała i udała się do przymierzalni.
         Huh? Potraktowała go, jak psa jakiegoś albo niewolnika, jak kto woli. Co to ma być? Najpierw go nakręca, a potem sorry, spierdalaj? To takie nieczułe…
         Z westchnięciem położył łokcie na wysokiej półce i oparł na rękach brodę. Matko, jakie to było męczące, ale zemści się, sprezentuje jej randkę, którą będzie niemile wspominać. Tylko co? Po głębszym zastanowieniu doszedł do wniosku, że przecież nie wie co lubi albo nie lubi Tayuya. Taa, beznadziejna z nich para. Po tym myślowym stwierdzeniu jakoś go to zabolało, nie chciał by byli tak postrzegani. Lubił Tayuyę, a ona lubiła jego… widać, że jej zależy na tym związku, poświęca temu nawet swoje ciało. Powinien się bardziej zaangażować.
- Już? – zapytał, pukając do jej drzwi.
- Nie poganiaj mnie – warknęła ostro. Cóż za zmiana nastroju… pewnie nie może się wcisnąć w spodnie i to ją tak rozdrażniło.
- Mogę sobie iść do księgarni? – dopiero wtedy zauważył, że poprosił ją o zgodę.
- Nie – usłyszał groźną odpowiedź.
- No weź, co ja mam tu niby robić?
- Nie wiem, pochodź sobie, może znajdziesz coś dla siebie – westchnął ciężko i rozejrzał się po sklepie. Wtedy do niego dotarło, że to przecież sklep z damskimi ciuchami.
- Bardzo nie śmieszne – stwierdził skrzywiony. Zachichotała za drzwiami kabiny. – Wiesz, nie muszę tego słuchać, znosić…
- Oj przepraszam. Poczekaj jeszcze chwilę. Ocenisz, jak wyglądam.
         O nie…
         Prowadzenie tego typu rozmów z kobietą jest bardzo niebezpieczne. To, jak chodzenie po polu minowym… powinien czuć się, jak ryba w wodzie, w końcu uwielbia eksplozje, ale nie gdy są wycelowane w niego, to oczywiste. Nie mając większego wyboru zaczął sobie w głowie układać odpowiedź. o jedno słowo za mało lub za dużo i już masz przejebane. Ciężkie jest życie faceta przy kobietach. Po kilku sekundach wyszła Tayuya, miała na sobie dopasowane spodnie koloru jasno brązowego, ale chyba za ciasne… oczywiście nie może jej tego powiedzieć.
- I jak?
- Jest… spoko – mruknął.
- Nie podoba ci się.
- Nieprawda, powiedziałem, że jest spoko.
- Spoko to może wyglądać twoja babcia – syknęła. – ja wymagam czegoś więcej, znajdę coś innego…
- Nie no daj spokój, wyglądasz pięknie, ale ja cię po prostu wole bez ubrania – posłał jej swój urzekający uśmiech.
- Niezła próba, kocie – uniosła kącik ust po jednej stronie. – ale zostajemy. Znajdę tu coś co ci się spodoba, a ty tu zostaniesz i poczekasz na mnie – powiedziała, wyprzedzając pytanie, które chciał zadać.
- Ech… - westchnął męczeńsko. – to znajdź chociaż coś, co będzie dla ciebie wygodne. Żeby cię nie uciskało… - burknął, dziewczyny noszące o wiele za małe rozmiary nie są seksowne.
- Sugerujesz mi, że jestem gruba?! – warknęła, a on zamrugał zdezorientowany.
- Nic takiego nie powiedziałem…
- Nie, wcale – prychnęła, oburzona.
- Tay daj spokój. Nie jesteś gruba – zarzekał, ale ona słowem się do niego nie odezwała. Kobiety są takie trudne… i co on ma teraz zrobić? – Jesteś może głodna? – chciał zmienić temat, ale nie polepszył tym swojej sytuacji. Tayuya posłała mu takie spojrzenie, że aż się cofnął.
- Przeproś mnie – rozkazała.
- Za co?
- Za nazwanie mnie grubą.
- Wcale cię tak nie nazwałem – obruszył się. Jeszcze śmie mu wciskać coś, czego w ogóle nie zrobił. – Nie jesteś gruba, masz idealne ciało – przecież niemal co noc je dokładnie penetruje. – nie bądź śmieszna.
- Czyli nie chcesz przeprosić?
- Ni… nie wiem – już się w tym wszystkim zaczął gubić. – zacznijmy od nowa…
- Przymierze co innego, a ty zastanów się, co mi powiedzieć.
         Dała mu szanse na zrehabilitowanie się, ale chyba wolał już umrzeć. Czy za jego odpowiedź są jakieś nagrody? W każdym razie tym razem sprawdzał się w odpowiedziach, przestał się do niej zwracać, jak do kumpla tylko mówił, że ładnie, że ślicznie, że pięknie, a to owocowało kolejnymi ubraniami do przymiarki.
         Godzinę później…
­- Tay, koniec już. Ile można siedzieć w sklepie z ciuchami? Ja się duszę – zaczął dramatyzować, aby ją popędzić.
- Dobra, już. Chodźmy – bąknęła ciągnąc go za rękę.
- Nic nie kupujesz z tego, co przymierzyłaś? – zapytał lekko zaskoczony. nie rozumiał tego, by przymierzać coś czego się nie kupuje. To chore! Zmarnowali tak dwie godziny swojego życia, nie wie co za ten czas mogliby zrobić?
- Nie. Widziałeś jakie rzeczy mi się podobały i sam oceniałeś w czym mi najlepiej. Dlatego spośród tych rzeczy masz mi kupić prezent gwiazdkowy – uśmiechnęła się znacząco. Więc o to chodziło… ale on już zapomniał co ona przymierzała. Jest w dupie, bardzo ciemnej dupie.
- Ale mówiłem ci, że nie lubię takich pierdolencji – obruszył się. Ona nigdy go nie słucha!
- Pamiętam, ale ja lubię. Więc ty mi coś kupisz, a ja ci nie. wszyscy będą szczęśliwi.
         Nie zdążył nawet zaprotestować, a już ciągnęła go do nowego miejsca. Oczywiście nie była jakaś łasa na jego forsę, po prostu już kupiła mu prezent, który zapewne mu się spodoba. Zresztą miło jest coś dostać, Dei nawet nie musi jej kupować nie wiadomo czego, byle się troszkę wysilił. Po chwili stali pod kinem i dyskutowali sobie na jaki film mają pójść. Akurat grali premierę jakiejś bajki, więc było od grona bachorów, aż uszy bolały. Deidara miał dość… te dzieci to jakieś zwierzęta z zoo, krzyczały, przepychały się, rzucały w siebie pop cornem. Chciał iść natychmiast do sali kinowej, czuł się, jak w przedszkolu.
- Dei skończ już pieprzyć, to tylko dzieci – Tayuya wzruszyła ramionami. – Patrz jakie słodkie.
- Potworne raczej. Nie cierpię ich. Wrzeszczą, kopią, gryzą, ślinią – w tym momencie został lekko pchnięty do przodu, przez jakiegoś małego brzydala. Odwrócił się do Dei’a, ale go nie przeprosił. – małe skurwysyny…
- Skończ pierdolić, słoneczko – objęła go w pasie i stając na palcach, wymierzyła mu całusa. – widziałam, jak uroczo wyglądasz z synkiem Sasoriego. wtedy na balkonie, jak trzymałeś go na rękach – wspomniała. – Przyznaj, że tego malucha lubisz.
- Lubię jego ojca, a jego samego MUSZĘ lubić – zaznaczył tą znaczącą różnicę.
- Z dzieckiem, jak z pierdnięciem, każdy wytrzyma tylko ze swoim - stwierdziła z uśmiechem. – przekonasz się przy naszych – dodała opierając głowę na jego torsie.
- Wow, wow, wow – odsunął ją od siebie, trzymając za ramiona. – co? Jakich naszych?
- No przy naszych dzieciach.
- Jesteś w ciąży?! – kurwa, kurwa, kurwa!
­- Nie, cieciu – burknęła. – mówię o naszej przyszłości.
- W mojej przyszłości nie ma żadnych dzieci – żachnął się. Co to w ogóle za pomysł? Deidara i dziecko? Nawet krew z jego krwi go do tego nie przekonuje. Sam był okropnym dzieckiem, a to musi być dziedziczne, a więc nie, nie, nie trzy razy nie. Dziękuje.
- A chcesz być ze mną w tej przyszłości? – zapytała. To było pytanie, a nie ostrzeżenie.
- No… fajnie by było.
- Więc w naszej przyszłości będą dzieci.
         Nie podobało mu się to orzeknięcie. W ogóle ta cała jej sympatia do dzieci, już wiedział, że postawiła nad sobą krzyżyk, przynajmniej do czasu, póki nie znienawidzi tych bachorów równie mocno, co on. Przyzwyczaił się do Tayuyi, może nawet powiedzieć, że zależy mu na niej, więc postara się wywołać u niej awersję do posiadania potomstwa, a jak mu się nie uda, to będą musieli się pożegnać.
         Więc to o to chodziło jego matce. Wiedziała taką ważną rzecz i mu nie powiedziała… co za skandal.
         Po chwili ruszyli razem do wyznaczonej sali, w której miał się rozegrać thiler, który wspólnie, jednogłośnie wybrali. No kurwa, to takie nie fair, aby taka zajebista laska miała takie jebnięte pragnienie. Mają ze sobą tyle wspólnego, a tu musiało się takie coś stać. Sam w to nie wierzy, że czegoś zazdrości, ale zazdrości… Hidanowi, bo ten chuj jest bezpłodny. Też by chciał, ale niestety musi uważać, zabezpieczać się i w ogóle. Pomieszczenie oświetlał jedynie ekran kinowy, który wyświetlał przed filmowe reklamy. Natomiast wszędzie było… dosyć pusto.
- Chyba film jest jakiś beznadziejny, skoro panują takie pustki – zabrał głos Deidara.
- To chyba nic nie stracimy – odwróciła się do niego z uśmiechem. – może zamiast oglądać, będziemy całować się w ciemności? – zapytała śpiewnie wchodząc na pierwsze stopnie schodów. – I szeptać sobie sprośne rzeczy? – Dei z uśmiechem podążył za dziewczyną. – A ja sprawie ci przyjemność.
- Wiesz, jak mnie do siebie przekonać – będąc tuż za nią, wziął ją na swoje ręce. – zaniosę cię, który rząd.
- Ośmy – odpowiedziała z uroczym chichotem. Deidara posłusznie dotarł do ósmego rzędu i ją odstawił. Omal się nie przewróciła, nie była gotowa na tak szybkie opuszczenie, przeszedł zaledwie dwa stopnie… - szybko – skrzywiła się.
- Zdążyłem się już zmęczyć – stwierdził uszczypliwie. Nadąsała się.
- Dureń – bąknęła i poprowadziła go między siedzenia.

         Kolejnego dnia Sasori razem z Naokim wybrał się do centrum handlowego. W tym roku postanowił dać mu wolną rękę, aby sam sobie wybrał urodzinowy prezent. Oczywiście w grę wchodzi jedna zabawka, mimo to chłopiec bardzo się ucieszył. No bo nie dość, że może wybrać, co będzie chciał to jeszcze spędzi cały dzień z tatą. Lubił, gdy tata miał wolne, przy nim nie tęsknił jakoś strasznie za Miyuki. Choć fajnie by było, gdyby była razem z nimi.
         Na początek zażyczył sobie, aby tata wziął go na barana. Chodzenie na własnych nogach było nudne, poza tym mógł sobie zażyczyć co tylko chciał – takie były słowa Sasoriego. Nie mógł teraz mu zakazać. Tak więc chodził po holu pomiędzy sklepami z synem siedzącym mu na ramionach. Dużo kobiet uśmiechało się na ten widok, a niektóre dzieci widząc ten widok też chciały, aby ich tatuś robił za ich konika. W końcu dotarli do jednego, sporego  sklepu zabawkowego. Sasori postawił Naokiego na ziemi i polecił mu szukać sobie prezentu. Co prawda do urodzin zostało mu półtora tygodnia, ale wtedy wraca do pracy i nie będzie miał dla niego, aż tyle czasu.
- Wypatrzyłeś coś sobie? – zapytał, gdy po kilkunastu minutach zbliżył się do niego synek.
- Tak, choć, pokazie! – zawołał łapiąc tatę za rękę i prowadząc na tyły sklepu. – To tu, to tu, to tu! – zaczął podskakiwać, gdy zbliżali się do miejsca. I pokazał… deskorolkę. Tego się obawiał, że coś wymyśli.
- Naoki… - westchnął ciężko.
- Chcę to! Chcę, chcę, chcę! Kup mi tatusiu! – skakał przed nim wtulając się do jego pasa. – Obieciałeś!
- Wiem, ale jesteś za mały na taką zabawkę… wybierz coś innego, dobrze? – Naoki zaprzeczył z jęknięciem główką. Chciał deskorolkę, tata mu powiedział, że mu kupi cokolwiek zechce, niech teraz dotrzyma słowa! – Zróbmy tak, jak będziesz większy to kupię ci deskorolkę, a teraz wybierzesz sobie co innego.
- Nie – jęknął i zaczął głośno płakać. Zakrył oczka piąstkami, ukrywając lecące mu z oczu łzy.
- Naoki nie płacz, ludzie patrzą – zapowiedział, kucając przed nim. Miał nadzieje, że obecność osób trzecich, ostudzi jego płacz. Jednak tylko się nasilił. Sasoriemu coraz bardziej się robiło wstyd, przez te spojrzenia gapiów. – Uspokój się.
- Obieciałeś! Miałem siobie kupić cio ziechcie – wypowiedział ze szlochem.
- Ale Naoki, to dla ciebie niebezpieczne. Możesz sobie coś zrobić, jak spadniesz…
- Nie śpadnę – zaparł się, ciężko oddychając przez płacz..
- Naoś…
- Poszę, tato – wtulił się do jego szyi. – nie śpadnę. Poszę tatusiu – buczał mu przy uchu.
         Sasori westchnął ciężko, a tak liczył na to, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Nie może mu kupić deskorolki, wyrżnie się i będzie miał siniaki, skręcenia lub złamanie. Mógł słuchać jego jojczenia jeden raz, niż za każdym razem, gdy coś mu się stanie. Odciągnął go od siebie, no bo w końcu zasmarka mu całą bluzę. Proponował mu jakieś inne zabawki, ale najwyraźniej nie trafiał w gust syna. Po prostu się uparł.
- Dzień dobry – przywitał się uprzejmie jakiś głos z tyłu.
- Cześć Naoki  - i kolejny, ale bardziej dziecinny. Sasori obejrzał się do tyłu i rozpoznał w starszym mężczyźnie, ojca Miyuki. natychmiast się ukłonił i przywitał. – Dlaczego płaczesz? – małego nie znał, ale domyślał się, że to musi być bratanek jego pracownicy.
- Tata mi nie chce kupić deskololki! – naskarżył od razu, na co spojrzał na syna z pretensją. Na kogo on wychodzi? Na jakiegoś wyrodnego ojca.
- Och, niedobry tata – zażartował sobie Akaishi.
- Mówiłem ci, że to niebezpieczne – burknął kolejny raz. Nie rób mi wstydu przed krewnymi swojej opiekunki, dziecko!
- Nic mi się nie śtanie! – zaszlochał, a potem wyminął ojca i złapał Akaishiego za rękę, wstrząsając nią uporczywie. – Dziatku, dziatku ty mi kup! Popszę, poszę, poszę!
- Naoki! – upomniał Sasori syna, odciągając go od skołowanego mężczyzny. – Nie wolno ci tak robić, jasne?! – no teraz to przegiął pałę. – I nie nazywaj pana dziadkiem – upomniał kolejny raz. – przepraszam za niego.
- Nie szkodzi. Dzieci tak mają, nie denerwuj się.
         Czuł się bardziej skrępowany, gdy o w takiej kwestii wypowiadał się ojciec Miyuki. w każdym razie po dowiedzeniu się, że chodzi o prezent urodzinowy i, że Sasori dał słowo, mężczyzna pomocniczo zainterweniował. Wytłumaczył Naokiemu o obawach Sasoriego ze stoickim spokojem i wysyłanym ciepłem. Dzięki niemu się uspokoił i wszystko zrozumiał, ale nadal był zawiedziony. Wtedy Takeda zaproponował chłopcu wspólne poszukiwaniu zabawki, a niemalże rówieśnicy mają na siebie o wiele większy wpływ. Tak Sasori został sam na sam z panem Akaishim.
         Mężczyzna opowiadał, że też jego syn sprawiał i nadal sprawia podobne problemy. Chętnie, by mu kupił, ale… no nawet Sasori nie chciał słuchać o takiej opcji. Przez ten czyn było mu cholernie wstyd za syna. Nie sądził, że stał się aż tak rozpieszczony… miał nadzieję, że to wszystko przez jego własną obietnicę i w innym przypadku, by czegoś takiego nie zrobił.
- Nie przejmuj się, dzieci mają różne pomysły.
- Wiem, ale no… nie posądzałem go o taką bezczelność – skrzywił się, wiedział, że Naoki nie do końca rozumiał co robi, ale tłumaczył mu przecież zasady moralności. – skaranie boskie z tymi dziećmi…
- Jednak za nic by się ich nikomu nie oddało – zawyrokował z uśmiechem.
- Ma pan racje. Jak minęły święta?
- Spokojnie na szczęście. A wasze?
- Również. Rodzinnie dosyć – odparł. – a ten chłopiec to pewnie bratanek Miyuki?
- Owszem. Choć do ojca w ogóle nie podobny – zaśmiał się Akaishi. Spokojny, rozsądny i pacyfistyczny chłopak, całkowite przeciwieństwo Yosuke. – nazywa się Takeda. Zabrałem go, bo dwa piętra wyżej puszczają dzieci za darmo na tor zabaw.
- Tor zabaw? – dopytał zaciekawiony.
- Tak, między innymi tam, gdzie są te kolorowe kulki – wytłumaczył prosto. – może Naoki też się wybierze, w końcu frajda za darmo – zaproponował.
- Chyba się skuszę – zamyślił się.
         Potem Naoki podbiegł do taty i pociągnął go za rękę do kolejnej zabawki, która wpadła mu w oko, miał tylko nadzieję, że tym razem będzie dla niego bezpieczna. I była. Naoki zażyczył sobie zabawkowy samochodzik, nie było to duże, w siodełku miał kryjówkę, kierownica i guziczki są zamontowane z myślą edukacyjną… chyba będzie w porządku. Niedługo, jak będzie cieplej, trzeba będzie go nauczyć jazdy na rowerze. Już sobie daje postanowienie noworoczne, że to zrobi. ON, nie Hidan i nie Miyuki. w każdym razie zgodził się mu kupić ten prezent, na co Naoki klasnął wesoło w dłonie i przytulił się do kucającego przy nim taty. W końcu był zadowolony.
- Dziadku – zaczął Takeda. – myślisz, że jak poproszę to tata kupi mi rower…? – Akaishi spojrzał na wnuka z uśmiechem i zmierzwił włoski. Jak poprosi Yosuke, to on mu pewnie kupi cały sklep…
- W tej kwestii, lepiej zapytaj mamusi – bo potem będzie awantura. W  ich domu może i Yosuke przynosi pieniądze, ale to Yoko nimi rządzi. – zabierzemy Naokiego do pokoju zabaw?
- A możemy?
         Sasori skinął głową, chciał najpierw kupić zabawkę, a potem wpakować ją do swojego samochodu, więc trochę mu zajmie to podłączenie się do zabawy. Akaishi zaproponował, że weźmie ze sobą na ten czas Naokiego i gładko pójdzie w załatwianiu tych spraw. Sam nie wiedział, głupio mu o to prosić, ale Naoki tak nim tarmosił, błagając o zgodę. Właściwie to mężczyzna nie jest obcym mu człowiekiem. Zgodził się.
         Kiedy został już sam w sklepie ruszył do kasy, aby poprosić o jakieś oryginalne opakowanie zabawki, bo przecież z wystawy nie zabierze. Gdy już prawie nadeszła jego kolej, został pociągnięty mocno do tyłu przez… Yoshiego, ale nie zdążył się z nim nawet przywitać, bo natychmiast zadał mu pytanie.
- Jest z tobą Naoki?!
- Ta, cześć Yoshi, też miło cię widzieć – sarknął Sasori. Nie może się najpierw kulturalnie przywitać? Tylko od razu jakieś agresywne szarpnięcia i głośne pytania.
- Jest tu z tobą? – powtórzył zdenerwowany.
- No… a co? – burknął.
- Yoshi, Sui cię szuka… - Sasori obejrzał się do tyłu i ujrzał tam osobę, której nie chciał widzieć. Noriko… na pewno go poznała, choć widać, że nie była zadowolona z tego spotkania. – Sasori. Heh, jaki ten świat mały.
- Zdecydowanie za mały – burknął.
- Saso – zawołał Yoshi. – Jest tu? – teraz już zrozumiał o co chodziło z tym mocnym zainteresowaniem.
- Nie tutaj – odpowiedział konspiracyjnie. Yoshi odetchnął z ulgą.
- O co wam chodzi? – spytała podejrzliwie.
- Męskie sprawy. Nie zrozumiesz – zaśmiał się Yoshi dla niepoznaki. – To ja idę do Sui…
         Zostawił ich samych, panowała między nimi dosyć napięta atmosfera. Trudne było spotkanie po tak bolesnym rozstaniu. Nie wiedział za bardzo, jak z nią rozmawiać, właściwie to nie chciał tego w ogóle robić. chciał, żeby sobie poszła, kupiłby ten cholerny prezent i tyle by go tu było. Nagle pomiędzy nimi przepchało się dwoje małych, wesołych chłopców. Noriko uśmiechnęła się ciepło na sam ich widok.
- Nasz synek był by teraz podobny wzrostem do tego niższego – podjęła rozmowę. Sasori spojrzał mimowolnie w te samą stronę. – miałby prawie trzy latka… - chyba czekała na jakąś wypowiedź Saso. – nic nie powiesz?
- Nie – odrzekł krótko i postanowił najzwyczajniej na świecie wyjść, ale go zatrzymała.
- Poczekaj -  poprosiła. Wyrwał się delikatnie z jej uścisku. – chyba nie musi być między nami napięcia. Było minęło.
- Może i tak, ale twój widok mnie irytuje.
- Daj spokój, oboje popełniliśmy w przeszłości błędy – Noriko wzruszyła bezradnie ramionami, zakładając ręce na piersiach. Oczywiście w swojej wypowiedzi odnosiła się do Naokiego. – nie chowajmy do siebie urazy.
- Ja nie popełniłem żadnego błędu. Nie jestem taki zepsuty, jak ty – uśmiechnął się pogardliwie.
- To kto go oddał do adopcji?
- Sama chciałaś to zrobić, więc mnie nie pouczaj.
- Ja chciałam, ty zrobiłeś. Widzisz tą różnicę? – słuchał jej z politowaniem. Musiał się pilnować, aby się nie wygadać, że Naoki nadal jest z nim. Wiedział jakie będą konsekwencje, a nie widzi w Noriko jakiejś skruchy.
- Czyli teraz to wszystko moja wina? – zapytał z drwiną.
- Chodzi mi o to, że wina o losach naszego syna jest po…
- Proszę cię, nie mów, że jest nasz, bo go się wyrzekłaś samoczynnie. Mnie zmuszał do tego tryb życia.
- Tryb życia – zakpiła. – zgaduję, że kolejny raz to kumple byli ważniejsi – wkurzył się na to zdanie, nie mógł za bardzo jej to wyrzucić z głowy… zwykłym „nie” nic nie wskóra.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia.
- Oczywiście – sarknęła. – ty przecież nigdy nie popełniasz błędów. Zawsze idealny, nigdy swoim zachowaniem nie ranisz drugiej osoby.
- Można powiedzieć, że to nas od siebie różni.
- Ja żałuje tego co zrobiłam – odpowiedziała natychmiast. – teraz za to płacę – miała na myśli swoją niezdolność do ponownego zajścia w ciąże. – i naprawdę chciałabym cofnąć czas.
- Jeszcze się rozpłacz to może dostaniesz Nobla – sarknął, niewzruszony tymi gadkami. – wiesz co? Nie mam czasu ani ochoty z tobą gadać, więc po prostu pójdę – chciał odejść, ale zastąpiła mu drogę. Skrzywił się.
- Wiesz chociaż, gdzie jest Naoki?
- Może, ale na pewno ci nie powiem.
- To powiedz chociaż czy jest szczęśliwy, kochany? – wiedziała, że on znał miejsce pobytu chłopca.
- Jest – odrzekł po chwili, a dopiero wtedy ją wyminął.
         Z daleka zauważył znane mu małżeństwo z dzieckiem w wózku. Podszedł się przywitać, bo tak wypadało, a po drugie miał sprawę do Yoshiego. Prezent dla Naokiego trochę później kupi, raczej nic się za ten czas nie stanie. Został z Yoshim przed sklepem w czasie, gdy Sui wraz z Maki weszły do środka.
- Maki nie jest za mała, by w taką pogodę chodzić z nią po sklepach? – zapytał Sasori. – Może się nabawić jakiegoś choróbska.
- Spokojnie, dbamy o nią starannie, ale czasem ciężko mi przekonać Sui do swoich racji. Myślisz, że chciałem się z nimi tłuc po sklepach? – zapytał retorycznie. – Proszę cię.
- Dobra, przekonałeś mnie. W ogóle mam sprawę. Robisz jeszcze za trenera boksu?
­- Eee… Saso, bo widzisz…
- To nie dla mnie, tylko dla kumpla – sprecyzował. – zapłaci każdą cenę, jest bogaty, więc sobie nie żałuj.
         No nie mógł tak od razu? W sensie, że nie o niego chodzi, bo na ringu by go zabili. Saso jest zbyt patyczkowaty, jak na takie hobby. Przekazał Yoshiemu numer Hidana, niech zadzwoni i wszystko sobie z nim ustali. On miał jedynie załatwić samą rozmowę, no bo po znajomości jest o wiele łatwiej szybciej i w ogóle lepiej. Potem już pożegnał się z nim przybiciem ręki i klepnięciem po plecach, a potem ruszył do Naokiego.

         Nadszedł ostatni dzień roku, z pozoru bardzo ważne wydarzeniu, w którym wiele się działo, ale nie każdy postanowił spędzić go na imprezowaniu. Twierdzili… no dobra, to Saso twierdził, że to dzień jak co dzień. Nic nie zmieni czy spędzi go na imprezowaniu czy… blablabla. Więc dali mu święty spokój, on chciał spędzić koniec roku ze swoim synkiem, patrząc z balkonu w swoim rodzinnym domu na fajerwerki. No oczywiście o ile chłopiec wcześniej nie zaśnie. A tymczasem Yahiko wraz z Konan spędzali czas na wsi w domu chłopaka. Konan poznała w końcu rodziców swojego chłopaka i… no tata jeszcze ujdzie,  ale mama… za bardzo poukładana i wymagająca. Trudno było ją polubić, skoro wiecznie krytykowała.
         Właśnie weszli do jadalni na kolacje, potem Yahiko chciał posiedzieć z nią sam na sam w pokoju, a przed północą, zgodnie z planem, wyjść na zewnątrz. Mimo, że miał swój własny pokój, daleko od rodziców to nie było opcji, aby mogli pobaraszkować. Konan nawet na dzień dobry dostała własną sypialnie w pokoju gościnnym. Mamusia Yahiko miała równo posrane w głowie, sądziła, że Yahiko postanowi trzymać kumpla w ryzach do ślubu. Och, żal tej kobiety. No i najgorszym minusem tej rodziny było nadmierne przestrzeganie zasad wiary. Nie przeszkadzałoby jej to, gdyby nie ingerowało tak mocno w ich rytm dnia.
- Proszę Konan, usiądź – Yahiko odsunął swojej wybrance krzesło, a ten czyn jej się bardzo spodobał. Uśmiechnęła się, ponieważ taki z niego dżentelmen. Uwielbia w nim to, że nawet po takim czasie się o nią stara.
- Dziękuję Kochanie. Jak ładnie pachnie – pochwaliła, stół był starannie nakryty. Można, by pomyśleć, że rodzina jest bardzo zamożna, jednak Yahikio wyjaśnił, że ludzie na wsi po prostu tak mają. U nich nigdy nie ma czegoś takiego, jak pusty stół. – to smacznego.
- Poczekaj, dziecko – zatrzymała ją jeszcze matka Yahiko. – najpierw się pomódlmy – wraz z tym zdaniem, podała rękę synowi i mężowi. Konan postąpiła robić to samo, już miała okazje zobaczyć jak coś takiego wygląda. – może tym razem dziewczyna Yahiko wygłosi modlitwę…?
- Mamo – burknął Yahiko.
- W porządku. Poradzę sobie – mruknęła Konan. Co to jest za wyczyn, podziękować za jedzenie i poprosić o zdrowie. Fakt, nigdy tego nie robiła, ale miało to w tym swój urok.
- Chodziło mi, aby mówiła do ciebie po imieniu – sprecyzował Yahiko, no bo co to ma być? Nazywa się Konan, a nie dziewczyna Yahiko.
- Dobrze, dobrze. KONAN zacznij proszę – poprosiła kobieta.
- Okej, no więc… Boże dziękujemy ci za jedzenie, które niedługo spożyjemy. Proszę dbaj o gospodyni tego domu, aby jak najdłużej mogła zaszczycać podniebienia gości, swoimi potrawami. Amen – zakończyła z uśmiechem.
- Ładna przemowa – pochwalił Yahiko i wręczył ukochanej buziaka. – prawda mamo?
- Owszem, ale ja się nigdzie z tego świata nie wybieram – fuknęła, opacznie rozumiejąc jej intencje.
- Jaka szkoda – odrzekł z bezczelnym uśmiechem tata Yahiko. Konan zakryła usta, aby stłumić chichot.  Mężczyzna od samego początku bronił „synowej” najeżdżając zaczepnie na swoją małżonkę.
- Mówiłeś coś? – kobieta dała mu szansę, udając, że nic nie słyszała.
- Smacznego – odpowiedział. Przecież nie będzie się powtarzał, chciał zjeść posiłek.
         Podczas posiłku panowała cisza… w ich wspólnym domu na pewno nie będą tego praktykować. Spojrzała kątem oka na Yahiko i zastanawiała kiedy w końcu jej się oświadczy? Naprawdę, ostatnio tak bliżej poznała się z Rin Noharą i nie mogła się nadziwić, że jest z jednym chłopakiem od gimnazjum. Ona długo, by tak nie pociągła wiedząc, że nie zanosi się na nic głębszego. W końcu Yahiko poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Obejrzał się na Konan i z delikatnym uśmiechem i ujął w dłoń jej rękę.
- Pomóc pozmywać? – zapytała uprzejmie Konan.
- Nie, nie trzeba – uśmiechnęła się matka Yahiko.
- Na pewno? – dopytała, ale kobieta jedynie przytaknęła głową. - W takim razie pójdę się przyszykować do wyjścia.
- Pójdę z tobą – powiedział ochoczo Yahiko.
         Nie sprzeciwiła się, razem odeszli od stołu i emanując szczęściem i miłością, skierowali się do pokoju, w którym była zakwaterowana Konan. Matka Yahiko odprowadzała ich chwile niechętnym spojrzeniem, a potem w oburzeniu i głośnych sapnięciach sprzątała ze stołu. Mężczyzna zajadał sobie swoją kolacje nie zwracając większej uwagi na krzątającą się żonę. Im mniej wie, tym jest szczęśliwszy. Jednak kobieta nie pozwoliła się ignorować. Zabrała mu sprzed nosa główny składnik, którym nieustannie się opychał.
- Jeszcze jadłem…
- Już skończyłeś – zadecydowała za niego. – Pomóż mi tu uprzątnąć, bo najwyraźniej dziewczyna Yahiko nie chce sobie niszczyć rączek – orzekła z pogardą. Mężczyzna uniósł jedną brew do góry.
- Sama nie chciałaś, aby ci pomagała…
- Powinna się postawić i mi pomóc, w końcu jest gościem.
- Dramatyzujesz. To tylko twoja wina, że nie chciałaś przyjąć pomocy – mruknął, pomagając odnieść talerze do kuchni. Żona już zamierzała powiedzieć coś zgryźliwego, ale jej przerwał. – Bądź miła dla wybranki naszego syna, to fajna i ładna dziewczyna. Pasuje do niego.
- Yahiko nie wystarczy fajna i ładna dziewczyna. Musi mieć jeszcze to coś, by zdecydował się wcielić ją do naszej rodziny.
- Najwyraźniej ma to coś – uśmiechnął się pewny siebie.
- Co masz przez to na myśli?
- Nic… tak sobie mówię – stwierdził. On tam znał zamiary swojego syna na dzisiejszą północ.
         Tymczasem w pokoju gościnnym, Yahiko leżał na brzuchu, na miękkiej pościeli oddając się obserwacji swojej ukochanej, która półnaga stała przed szafom i przymierzała ubrania. Lubił na nią patrzeć… który facet nie lubi podziwiać ciała swojej kobiety? Wtedy docenia każdy jej skwarek długie, zmysłowe nogi, idealnie kształtny tyłek, cudowne wcięcie w talii, miękkie i miłe w dotyku cycuszki… taa, był niesamowitym farciarzem. Jednak czasem samo patrzenie nie wystarcza, a obecność bielizny nie była taka fajna.
- Piękna jesteś, wiesz? – w końcu przerwał tą ciszę, która panowała w pokoju.
- Wierzę ci na słowo – mrugnęła w jego stronę. – Co mam ubrać?
- Cokolwiek.
- To może piżamę – zaśmiała się. – i zamiast wychodzić, zostaniemy w domu…? – przybliżyła się do niego kusząco.
- Nie, nie! – poddenerwował się nagle. – Musimy iść!
- Dlaczego musimy? – zapytała podejrzliwie.
- Bo… no wiesz – wymyśl coś, wymyśl durniu! – powiedziałem rodzicom, a oni… chcą zostać sami w domu i…
- Dobra, nie dokańczaj – przerwała Konan, można się domyślić dalszego ciągu. Przekonał ją. W końcu wyciągnęła z szafy jeansy i ulubiony przedłużany sweterek. – a propos… twoja mama mnie chyba nie lubi.
- Nie prawda, a nawet jeśli to to jej problem – wzruszył ramionami. Konan uśmiechnęła się i już ubrana, usiadła sobie przy swoim chłopaku. – kocham cię.
- Ja ciebie też – cmoknęła go w policzek. – Zbieramy się?
         Zgodził się, więc od razu uprzednio opatulając się w dodatkowe kurtki, wyszli z mieszkania. Szli długim spacerem, rozkoszując się każdą wspólną chwilą. Rozmawiali o wszystkim i niczym, wspominali swoją przeszłość i kreowali przyszłość. Było im ze sobą na tyle dobrze, aby myśleli o swoim wspólnym przyszłym życiu. Byli bardziej co do siebie zaangażowani i tak dobrze się rozumieli, że nigdy nie przeżyli jakiejś poważnej kłótni, a to najważniejsze.
         Potem przez kilka godzin bawili się dumnie na festynie, umiejscowionym na zewnątrz. Granatowe niebo wręcz nie mogło się doczekać połyskujących na nich fajerwerków, właściwie to, jak nie jedna osoba. Na kilka minut przed północą, Yahiko wyciągnął Konan na niewielką górę, skąd był widok na toczącą się całą zabawę, ale też było bardziej spokojnie. Dziewczyna uśmiechała się, ale była tym wszystkim trochę skołowana.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
- Zaraz zobaczysz.
         Była ciekawa, bardzo ciekawa, ale postanowiła być cierpliwa. Pewnie chodzi o lepszy widok czy coś. W pewnej chwili Yahiko złapał ją za ramię i jednocześnie nachylając się ku jej twarzy, wpił subtelnie w wargi. W ogóle nie musiał czekać, aż pocałunek zostanie oddany. Połączyli się w tym przyjemnym cieple i trwali w tym, dopóki tłum nie zaczął odliczania standardowych dziesięciu sekund.
- Konan – zaczął w końcu, zwracając na nią swoją uwagę. – każdego dnia sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
- Mam to samo. Tyle, że ja czuję się kobietą – przerwała mu z uśmiechem. – siedem, sześć… - odliczała niewzruszona gadaniem chłopaka.
- To… fajnie – kurwa, stracił poprzez nią wątek. ­- Co powiesz bym nadal cię uszczęśliwiał? – miała już mu coś odpowiedzieć, ale wreszcie zdobył jej stuprocentową uwagę, uklękając na jedno kolano. Wyciągnął z kieszeni w kurtce jednoznaczne pudełeczko. – Wyjdziesz za mnie?
- O Boże! O Boże tak!
- Cztery… trzy… - wołał tłum, a Yahiko przeklął pod nosem. Za wcześnie się zgodziła.
- Eee… co powiedziałaś? – udał głuchego, by odciągnąć chwilę jej decyzji.
- Mówię tak! Tak, wyjdę za ciebie!
- Jeden… zero! – wykrzyczał tłum, a fajerwerki, jak na zawołanie wystrzeliły w górę.
         Konan przyjęła pierścionek zaręczynowy, a krótko po wsunięciu na palec objęła Yahiko nie oszczędzając na swoim gardle przeróżnych pisków szczęścia. Potem poczuła wibracje w kieszeni, okazało się, że chłopaki składali jej gratu… znaczy kondolencje. Jak Hidan stwierdził, kiedyś była fajna.



OD AUTORKI
No Słoneczka! Soli jest chora... laptop został przeniesiony z biurka do łóżka... jak dla mnie to jeszcze bardziej idealne warunki do pisania :P laptop w łóżku = zarwanie nocy na pisanie :D 
Jeszcze dzisiaj nadrobię Wasze blogi, przepraszam, że musicie czekać na mój komentarz :<
Naturalnie dziękuję wszystkim za to, że jesteście ze mną :D  Jesteście tacy zajebiści ♥
Też chcę taka być :P
W ogóle wiem, że macie telewizory, komputery, gazety, facebook'a, ale no... JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA W SIATKÓWCE XD Nie jestem jakąś mega fanką siatki, ale wobec takiego zaszczytu nie można się obejść bez słowa :P gdyby były mistrzostwa świata w blogowaniu to na bank też by Polska wygrała xD w końcu tyle Waszych zajebistości mam zaszczyt czytać :D
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i choć trochę się uśmiechnęliście ;*

SPOILER

- Naprawdę dziękuję za pomoc – powiedziała, sprzątając po sobie stolik. – jestem twoją dłużniczką.

- Daj spokój, cieszę się, że mogłem ci pomóc – mruknął, pomagając jej wszystko uporządkować. Uśmiechnęła się ciepło do pracodawcy. – Po prawej masz jeszcze długopis – mimo, że to powiedział i tak się po niego nachylił do niej, a Miyuki zamiast spojrzeć w prawo spojrzała w lewo, niemal dobijając do twarzy Sasoriego.

- Uuu – zawołał Naoki, widząc dorosłych, bardzo blisko siebie. – będziecie się ciałować? – na to pytanie Miyuki odwróciła twarz w drugą stronę, starając się ukryć czerwone policzki.

- Nie, nie będziemy – odpowiedział Sasori i ujął rękę Miyuki wkładając do niej długopis. – w ogóle szykuj się, już dawno powinieneś być w łóżku.

- Nie będę pacił – powiedział niewinnie.

- Będziesz, znam cię.

DATA
29.09.2014

15 komentarzy:

  1. Podrywy Hidana chyba zawsze mnie będą, cóż, tak szczerze, rozpierdalać XD Wiesz biały, rasiści, wieczko z jogurtu... ja pierdziele, Soli, co ty ćpasz? XD
    Ej, wyczuwam kłopoty, bo jak się Yosuke wkurwi to Hidan stanie się mopem :D Jeszcze niby Yoshi ma zostać jego trenerem, ja nie wiem jak to rozwiniesz, naprawdę nie mam pojęcia, ale... będzie ciekawie :D
    Tayuya i Deidara na zakupach... Dżisas, ja to rozumiem faceta. Jakos nie przepadam za zakupami (tak wiem, najpierw dinozaury, a teraz to ;-;), bo zazwyczaj gdy czegoś szukam to nic mi sie nie podoba, a jak chodzę ot tak, bez kasy to wszystko bym kupiła. No dramat! I do tego to przymierzanie, a wszystko ciasne, ugh.
    Biedny Dei, Tay mu nadziei narobiła na małą przygodę, a potem ten ten, hahaha, ja go bardzo często używam, to takie świetne! Dla przykładu:
    ktoś: o, fajną masz koszulkę!
    ja: sugerujesz, że jestem gruba?!
    No i proszę Cię, rezygnowanie z tak fajnej laski tylko dlatego, że w przyszłości chce mieć dzieci? Mój artysto, 1/2 kobiet tak właśnie myśli... ja zaliczam się do tej, co jakimś dziwnym trafem brzydzi się ciążą. Serio. Co Ty ze mną robisz? ;c
    Naoki jest rozpieszczony. Ej serio, mam młodszą kuzynkę która dostaje wszystko co chce i cóż, śmiało mogę powiedzieć, że z roku na rok jest coraz gorzej. Także ten, niech wreszcie Miyuki wkroczy do domu Akasuna i zaprowadzi porządek!
    NORIKOOOOOOOOO. Jak ta baba mnie wkurwia. Tryb wkurw mode active. Jak ona śmie zrzucac winę na Saso? No jak? Moim zdaniem dobrze się stało, że nie moze miec dzieci. Karma :))) I ulga, że Naosia nie było w pobliżu. Ty to jednak jesteś nawet trochę mądra :D :*
    Oświadczyny Yahiko były zajebiste! Chuj, że matka wkurwiająca, chuj że na wsi, chuj, że Hidan składa kondolencje! To było idealne :3
    I cała prawda z tym stołem na wsi, u mojej babci zawsze coś się znajdzie ^^
    Spoiler uroczy, ej, chyba nie wytrzymam do poniedziałku.
    Trzym się tam i zdrowiej! I też jesteś zajebista ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha. Naoki taki slodziak kochany. <33
    Hidan na boksera? NIE MOZE BYC. Moze go wreszcie ktos skopie xDD
    Brak Miyu w rozdziale. :<
    I czy mi sie wydaje, rozdzial jest krotszy niz zwykle? XD
    Jesli tak to Cie zabije nooo. :C
    Kiedy hentai z dedykacja dla Twojej ukochanej czytelniczki? Wyznalysmy sobie juz milosc wiec mozemy przejsc do czegos wiecej. (chodzi mi o hentai SasoMi, zboczuszku ;3)
    Noriko.. no co tu duzo mowic? Pani szmata. Niech lepiej sie odwali od Saso i nawet nie tyka Naosia!! XD
    No i Konan i Yahiko, rzygam tecza sram gwiazdkami. XD
    Nastepny rozdzial obiecujacy ale to nadal nie bedzie pocalunek ;c
    SMUTAM!!!
    A no i Deidara na zakupach xD Ja tam zamiast przymierzac jakies szmaty bym poszla z nim do tej przymierzalni xDDD
    KOCHAM CIE SOLI-CHAN ZA CUDOWNY ROZDZIAL I CZEKAM NA NASTEPNY!! <33
    ~ladniej podpisana, czy jak to tam bylo XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Geniaaaaaalny rozdzial! Mimo ze nie bylo Saso i Mi to podobalo mi sie ;3 Chociaz gdyby byli to nie bylabym wielce zasmucona hehe
    W ogole widze, ze nadajemy na tych samych falach! Tez leze w lozku z laptopem, a przy mnie trwa chorobsko xd Jejku
    No i NORIKO -,- NIenawidze jej, niech spierdala, Saso i Naos sa Miyuki , ot co!
    A Rudy w koncu sie oswiadczyl, tez tak chce! Juz widze ten pocalunek trwajacy 'ROK' , znam to uczucie, ahhh ^^
    A Dei w tym sklepie, moje kondolencje! W dodatku ona chce dzieci, sadze ze jako tatus bylby zajebisty haha :D
    No to spadam! Czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial kochana<3

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się zaczyna sytuacje nieco komplikować :)
    Aż się boję co Hidan planuje zrobić. Pewnie namiesza trochę. Jakoś nie mogę sobie jego wyobrazić jako boksera. Brat Mi go rozgniecie, a Saso pewnie przy okazji nabawi się przez niego problemów.
    W kwestii świeżo zaręczonych, to ciekawa jestem, czy opiszesz spotkanie ich rodziców. Tak skrajnie różne światy, nie mogą dojść do porozumienia. Oni się chyba pozabijają. Już sobie wyobrażam jak mama Yahiko biega za Jiraiyą z butelką wody święconej i krzyczy: "Szatanie, opuść jego ciało i uwolnij duszę!"
    Ja nie będę mówić nic złego na Noriko. Nie to, że jestem jej fanką albo popieram jej czyny, po prostu w każdym opowiadaniu musi być jakaś jędza, aby było ciekawiej i tu akurat padło na nią.
    Co do Deia to obstawiam, że jego mama specjalnie mówi te wszystkie teksty, aby syn myśląc, że robi jej na przekór coraz bardziej się do niej przyzwyczajał. Póki co, tak właśnie jest.
    Ja nie jestem jakimś wielkim fanem postaci Deidary i nie mówię tego w kontekście twojej historii, tylko całościowym. Nawet gdy czytam opowiadanie, gdzie on gra główną rolę, to i tak nie robi na mnie pozytywnego wrażenia. Dlatego moje gratulacje, bo jego relacje z Tayuyą są fajne. Może doprowadzisz do tego, że go polubię, ale wszystko zależy od ciebie :)))

    Powrotu do zdrowia, chociaż z drugiej strony, jak masz więcej czasu spędzić na pisaniu, to może jeszcze trochę pochoruj, a nam wrzuć bonusowy rozdział z okazji Mistrzostw Świata w piłce siatkowej :) W końcu każdy powód jest dobry :)) a my oczywiście odwdzięczymy się w komentarzach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha. To fajnie że nigdy nie przeżyli żadnej poważnej kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XDDDDDDDDDDDDDDDDD
      Boże, jaki wstyd XDDDD
      Już poprawiam... na swoją obronę przypomnę, że jestem chora!
      XDDDDDDD

      Usuń
  6. Hidan ma zamiar się bić z Yosuke? Więc sobie zafundował trenera? No cóż powodzenia życzę, ale szczerze to co on brał żeby porywać się na zawodowego boksera? Oj jemu naprawdę chyba wycieli mózg, ciekawa jestem co z niego zostanie gdy Yousuke się z nim rozprawi ;) Albo jaki dźwięk będzie wydawała jego głowa gdy brat Miyuki będzie w nią walił ^^ Hihi Nie mogę się doczekać tej rozgrywki XD
    Saso został uratowany przez swojego przyszłego teścia ;) i to dwa razy ;) Nie ma to jak rodzina. Trochę mi żal Noriko. Zachował się podle oddając Naokiego i w ogóle nie mówiąc Sasoriemu o ciąży, gdyby to zrobiła mogliby zostać szczęśliwą rodziną. Ale cóż za błędy trzeba płacić. Będzie musiała z tym żyć. Współczuje też Sui, okłamuje rodzoną siostrę, musi się podle czuć.
    Aha, czyli to jest ta wada Tayui, o której mówiła matka Deidary - ona chce się zaangażować liczy na związek i zamierza mieć dzieci. Chcę zobaczyć jak nasz chłopak jej to perswaduje nie niszcząc ich relacji. Jeśli będzie mu szło tak samo dobrze jak podczas przymierzania ubrań to mogę powiedzieć tylko jedno : Powodzenia. ^^
    Oświadczyny Yahiko wyszły mu świetne :D Konan nie miała wyboru musiała się zgodzić;) Szkoda tylko, że matka chłopaka jej nie polubiła. Ma jakieś wysokie wymagania wobec wybranki swojego syna, właściwie to chyba tak mają wszystkie matki, ale żeby tak od razu wszystkiego się czepiać, Koszmar. ;< Ale teraz nie będzie miała nic do gadania ;P
    Jakaś epidemia, wszyscy chorują. Mój brat się rozchorował, ja też przeziębiona, ale wylegiwać się nie będę. Mam jutro zajęcie, więc kuracja - Gripeks, inhalacja, moczenie nóg i mam nadzieje, że przejdzie :) Tobie życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
    Czekam na następny rozdział w Twoim wydaniu XD Nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka! Hidan + box = nieciekawa sprawa :-/ Z racji tego, że w tym opowiadaniu Hidana nie lubię (w anime lubię) to ciesze się, że dostał mały ale wpierdol. A, że dzwoni do Saso to się nie cieszę. Niech sobie wybierze kogoś innego do dręczenia :-\ Rozumiem w sumie Deia z tymi sklepami. Lubie do nich chodzić, ale siedzieć w JEDNYM I TYM SAMYM sklepie DWIE GODZINY to za dużo jak dla mnie. Ślinią to się dzieci roczne Dei xD No to ja bym Deidarze radziła się przyzwyczajać do dzieci :-P Hidan jest bezpłodny o_O o_O To mnie bardzo zdziwiło. I oczywiście szybki numerek w kinie xD Deskorolka... To sprawka Hidana xD Akaishi uratował naszczęście sytuacje. Mój kuzyn miał teraz urodziny, też ma trzy latka i nawet prezent od mojej mamy dostał podobny o_O Uff. Noriko nadal nie wie, że Nao jest z Saso. Martwi mnie to, że ona może się przy nim kręcić i że ktoś się jej wygada, że Naoki nie jest w adopcji. Wogóle przez tą całą adopcje Sasori wychodzi na złego ojca wedłud Noriko. Nie lubię mamy Yahiko, co za chamska baba >.< Za to jego tatę lubie. Osobny pokój? Chyba na serio ją coś posrało. I te zaręczyny *.* <3 Po prostu piekne. To teraz ta chamska baba nie ma nic do powiedzenia ^^ I niech Hidan w cholere idzie z tymi kondolencjami. Mnie ostatnio boli głowa i kaszlę wiec mnie chyba też coś bierze. Oczywiście szybko zdrowiej :-) Też się ciesze, że mamy złoto ^.^ Spoiler też fajny. Pierwsze dziecko, które "poznałam" i nie mówi fuj jak widzi, że ktoś się całuje.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie jestem! Wiem, że miałam wrócić i regularnie komentować po wakacjach, ale pewne sytucaje w życiu się tak poukładały że nie dało rady no.. No i właściwie dla kogo wakacje się skończyły we wrześniiu dla tego się skończyły xD
    Hidan i te jego podrywy. Ale tekst z Bambo mnie rozpierniczył :D Normalnie leże i się chichrom. Nie ma to jak żarty z rasizmu, choć rasistą nie jestem. Murzyni są zajebiści! xD No no niech Hidan trenuje bo jak dostanie w ryj to może tego nie przeżyć. Taki trochę kosku w gębie :P
    Matka Deia dobrze wie co gada, jak widać. Na serio... Ja też lubie chodzić po sklepach ale... bez przesady, żeby aż tak? Na miejscu Deia nie chciałabym z nią chodzić xD To niebezpieczne. Dobra, miłość nie zna granic, ale z drugiej strony jak się można zakochać w takiej rządzicielce xP Nie ma ławek?! No ale jak to? No widzisz Dei, wszystko przeciwko tobie, nawet nie ma ławek. Dobrze Dei, ja też nie chce mieć dzieci xD Dzieci są spoko, takie słodkie potworki.. ale niee... Wolę mieć psy xD Wiem, okrutne..
    Naoki rozpieszczony jak większość dzieci właściwie :P Chociaż mój jeden z siostrzeńców nigdy nie płacze w sklepie gdy czego mu rodzice nie chcą kupić. Takie niespotykane dziecko O.o Za to tren drugi.. jak czegoś mu zabronisz to od razy w płacz. eh.. dzieci. Naoś chciałeś deskorolke i bardzo dobrze, deskorolki są zajebiste, tata by ci kask do kupił i ochraniacze i było by cacy a za dziesięć lat byłbyś profesjonalnym skejterem :D Ale samochodzik zabawka też jest spoko ^^
    Noriko >,< Czego ta suka chce? Jak ja jej nie znosze. Saso nie bądź dla niej taki łagodny. Ciśnij jej! Ciśnij! xD Uderzyć nie wypada, ale pocisnąć jej możesz, tak żeby nie wiedziała co powiedzieć hyhy x) Lubie tą minę na twarzach ludzi kiedy poczują się zgaszeni. Mwuahaha xD Jest taka arogancka i bezczelna, że ja nie wiem kto ją może lubić xP
    Matka Yahiko, hm.. brzmi to trochę jak mama muminka xD Nie ma imienia, no bo po co? I tak nikogo ono nie będzie obchodziło. Bezimienna kobieta ;p Jejuu... następna baba tyran. Zauważyłam że u ciebie w odpowiadaniu strasznie dużo takich kobiet o władczym zachowaniu. No matka Sasuke na przykład, albo Norki... ta to już w ogóle.., Tayuya, Yoko i teraz jeszcze matka Yahiko xD Co jest? Czy wszyscy faceci tutaj to pantoflarze i tak sobie pozwalają? xP Na prawdę to mnie trochę zastanawia, czemu tak dużo takich kobiet tworzysz. Takie trochę Creepy xD
    No to tyle ode mnie. Rozdział mnie się podobał. Teraz mam nadzieję że będę już komentować regularnie. W końcu muszę się zabrać też zapisanie swojego bloga, więc muszę to zrobić póki czas xD
    No oczywiście, że czekam na kolejny rozdział. No i oczywiście podziwiam, że potrafisz tak pisać bez przerwy i do tego w chorobie. Szacun man! xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi wcale nie było, ale nie przeszkadza mi to. Wcale! :)
    Boski był wątek Dei'a i Tay... Ow <3 takie słodziuszki.
    W sumie to nie dziwię się Deidarze, że nie chce dzieci... Ja też ich nie lubię, ale przecież nie wypada nie zająć się dzieckiem członka rodziny! Heh... Zbulwersowałam się, ale mimo wszystko rozumiem blondyna.
    Jednak, kontrolująca babka z tej Tayi. Dogada sie z Shee ;)
    Norioko (?) - fuck. Co ona tu robi?! Niech spada na drzewo banany prostować, małpa jedna... Dobrze że Naokiego nie było...
    I co tam jeszcze...
    Ode mnie chyba tyle, nie będę się rozpisywać, bo wszystko było świetne i nie ma sensu po raz któryś tego pisać :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra. Cobyniebyłoiwogóletomasz. Życie bez spacji jest nudne...
    Nie ważne i tak nikogo to nie obchodzi.
    Rozdział to tak:
    Hidan - Lubię go. Czekam, aż dostanie wpierdol od Yosuke <3
    Dei i Tay - OMG, CUDOWNE <3 Uwielbiam go, nienawidzę jej. Ale są taką zajebistą parą, że wybaczam xD To o dzieciach... Tym jednym Tayuya mocno zapunktowała xD
    Saso i Naoki - To ewidentnie Hidan go tak zepsuł. Chwała mu za to. Inaczej Sasori miałby naprawdę nudne życie xD
    Noriko - No cóż. Zdziwiłabym się, jakby już nigdy więcej jej tutaj nie było... Chociaż miałam 2 inne wizje zakończenia tej sceny (albo Akaishi wróci i powie, że w tej sali zabaw jest jakaś przerwa albo napatoczy się któryś kumpel Saso i spyta gdzie dzieciak ;P). Szkoda, ze nic się nie sprawdziło, ale nadal liczę na to (jestem prawie w 100% pewna), że Naoki pozna mamusię xD
    Yahiko i Konan - Mamusia jędza zawsze spoko <3 A to potem było takie słodziachne :3 Udana z nich para ;)
    No. Komentarz nietypowy, poleciałam głownymi bohaterami wątków, ale chyba ujdzie ;P Brakowało mi Miyuki, ale nie aż tak, żeby narzekać, bo nadrobiłaś z klasą :D No. To ja czekam na następny rozdział xD Do dzisiaj :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Elo melo! Spóźnienie ostatnio standardowe, ale tym razem powodowane nie leniwą dupą, a brakiem internetu w zeszłym tygodniu, więc jestem usprawiedliwiona... twój blog nadrobiłam jako pierwszy <3
    Ale przechodzę do rzeczy... i moja droga przestanie być tak miło. YOSUKE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie kuwa, tak nie będzie! Żeby mi szmaciarz Hidana POPYCHAŁ?! Jeszcze mogłam mu wybaczyć ogóle trucie dupy Miyuki i ogólnie jego debilizm... ale to już był cios poniżej pasa, koniec z tym. Oficjalnie nie trawię gościa.
    Jak było o bokserstwie Hidana, to tak sobie myślałam, że może spotka Yosuke i może się zakumplują, ten mu powie coś w stylu 'ej stary mam fajną siostrę' i by ukręcił ich spotkanie a tu Miyuki... ale takie scenariusza nie przewidziałam. A HIDAN W KOŃCU PRAWIE WYRWAŁ!. Kuwa, Yosuke ty chuju. Oby Yoshi okazała się super trenerem i oby Hidan mu wciupał za niedługo ♥
    Ty, poważnie dziewczyny tak się zachowują? Nie wiem, może wynika to z mojego braku doświadczenia, czy coś, ale jak widzę takie stereotypowe teksty o związkach, to jednocześnie mnie to bawi i żenuje xD no bo sorry, ja na pewno nie będę urządzać jakichś akcji facetowi, bo powie coś nie tak, albo nawet nie ledwo zasugeruje, że jestem gruba... lol, albo to o dzieciach ;___; poza tym od chodzenia po sklepach są koleżanki, koleś mi może ewentualnie kase dać xD ale dobra, ja tu gadu gadu, a zobaczymy co będzie jak już sobie znajdę jakiegoś fagasa xD
    W każdym razie, zmierzałam do tego, że pomimo swojej irytującej typowości, Tay i Deidara to naprawdę fajna para, uroczo ich sobie wyobrazić jak ją na przykład niesie na rękach czy coś *.*
    Uffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff sytuacja z Noriko opanowana. Dziwi mnie tylko, że nie zainteresowało jej co Saso robi w sklepie z zabawkami... a każdym bądź razie szkoda, że jej nie zlał tylko wdawał się w jakieś głupie sprzeczki, tak to by okazał swoją wyższość... no ale na szczęście nie wie o Naokim.
    Mama Yahiko to kolejna stereotypowa postać w tym rozdziale, a na dodatek irytująca jak cholera xD oświadczyny może nie całkiem idealne, ale i tak słodkie :)

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie się już przyzwyczaiłaś, że ja zawsze dodaję komentarze ostatnia... Wstyd mi za siebie (walnęłabym tekstem Daisuke o rozgwieździe, ale nie czuję się jak osoba, która nie ma mózgu, więc no XD) xP
    Aktualnie słucham islandzkiej piosenki, przez którą potrafię się dosłownie poryczeć i ogólnie mam doła, bo moi kochani bohaterowie poumierali, ale postaram się nie smęcić xDDD
    Och, Hidan na początku ♥ Nie, jednak na pewno nie będę smęcić :D Nie, skoro mam kogo hejtować ♥ Jezu, jaki z niego jest wybitny idiota, tego się nie da opisać XDD Wiersze białe = rasizm. JASNE, A CZEMU BY NIE (y) Ale te jego flirty... ja pierdolę, z natury jestem naiwna i w ogóle, ale na to bym się w życiu nie nabrała ._. Nie rozumiem tych wszystkich lasek, które lecą na tego przygłupa. No błagam, ja rozumiem, przy pierwszym spotkaniu może nie widać tej jego ułomności aż tak, ale on nawet przystojny nie jest! Krzywy ryj, z której strony by nie patrzeć xD
    Ale Yosuke go pięknie zgasił ♥ Jak zwykle mam co do niego raczej mieszane uczucia (przykro mi, i tak wolę Banriego :c), tak teraz go po prostu kocham. Kocham, kocham, kocham ♥ Wiadomo, każdy kto przywali Hidanowi po mordzie jest moim przyjacielem ♥
    Hahahahahaha, Deidara cierpi w centrum handlowym XDDDD Rany, aż mu współczuję, serio xD Akurat w tym wypadku damska solidarność nie działa - zakupy, tym bardziej w odzieżowych to zło. Amen. XDD Tak sobie myślę, że ze mną facet będzie miał łatwo - przynajmniej go po centrum handlowym ciągać nie będę xd (Po księgarniach już tak, ale cii xDDD) Lolz, Dei przegrał ze spodniami, no smutek XDD A potem jeszcze zwalił sprawę z ocenieniem wyglądu Tay. Właściwie to mu się nie dziwię - tu chyba wszystkie kobiety świata są zgodne xD "Spoko" nie brzmi jakoś przekonująco, przykro mi xD Chociaż to z nazwaniem ją grubą było przesadą xD No lol, totalnie nic nie powiedział XD Znaczy, dobra, coś tam burknął, a potem dodał oliwy do ognia tym jedzeniem, ale... Okej, jego wina, niech cierpi XDDDD
    Koniec zakupów - Tay nic nie kupiła, Dei zdycha ze zmęczenia i wkurwienia (y) Typowe XDDD
    Hłehłehłe, Tayuyi marzy się dzieciaczek, jak miło :D Szkoda tylko, że Dei nie lubi dzieci, nie? xd Hehehe, wiem coś i się tego nie mogę doczekać ♥ A mama Deia jest perfidna XD Nie miała nic przeciwko jego związkowi z Tay, bo to i tak się rozleci. Czemu? Bo dzieci. Ok (y) XD
    Och, och, jak ja lubię te słodkie scenki z Sasorim i Naokim ♥ Jak sobie wyobrażam, jak go nosi na barana, to się rozpływam normalnie *w* Sama słodycz :3 Ale chyba się Saso trochę zagalopował z tym "cokolwiek zechce" XD Dawać dziecku totalną swobodę, to skazywać się na męczarnie xd Ale na szczęście Akaishi i Takeda mu uratowali dupę xd W sumie z Takedy biedne dziecko, takie... mało spontaniczne :c Ale i tak go uwielbiam, jest słodki ♥ A jak sobie pomyślę, jaki będzie fajny, jak dorośnie... *3* Tacy energiczni chłopcy są zajebiści, ale nie mam nic przeciwko poukładanym (głównie dlatego, że nigdy takiego nie spotkałam, serio nigdy XD) ^w^
    Jezu, jaki fuks, że Naoki poszedł z nimi do tego pokoju zabaw, bo byłoby nieciekawie. Jak zawsze, kiedy zjawia się Pani Szmata C: Jezuuu, jak ja jej nie lubię. I przepraszam bardzo, ale ja w jej "cudowną przemianę" i to całe żałowanie za wszystko nie wierzę. TO znaczy, dobra, ludzie się zmieniają, trzeba im dawać drugą szansę i tak dalej, i tak dalej, ale... Nawet jeśli faktycznie żałuje sprawy z Naosiem, dalej jest szmatą >.> A z durgiej strony Saso też nie jest zbyt dojrzały, ukrywając przed nią Nao... Przewalona sprawa. Wszystko im się komplikuje o wiele bardziej niż powinno .-. (Tak, przeżywam to jak żaba okres XDD)
    Ale Yoshi jest zajebsity, przyszedł się najpierw upewnić, czy Naoki jest z Saso xd Podoba mi się jego solidarność xD Ale jak się w tym rozdziale pierwszy raz pojawił, tak czytam: Yoshi i WTF, kto to jest XDDD A jak sobie przypomniałam, to myślałam, że zacznę walić głową o biurko xd Boże, co za fail XD No ale to nie zmienia faktu, że Yoshi jest zajebisty xD Ale żal go, że będzie się męczył z Hidanem :c Beznadziejna sprawa... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehehe, w końcu nadszedł ten czas! ♥ Jeszcze zanim przejdę do YahiKona, napiszę ci, że jak sobie wyobraziłam to wspólne oglądanie fajerwerków Saso i Nao, to mi na twarz wskoczył taki banan, że ojacię ♥ Przekochana wizja ♥
      Rany, matka Yahiko nie gorsza niż Deia XDD Albo ciągle krytykuje, albo coś źle zrozumie, albo ma pretensje, bo Konan nie umie czytać w myślach xD Ale przynajmniej tatę Yahiko ma zajebistego xD Ej, tak zauważyłam, że ty tu nie masz beznadziejnych ojców, tylko się kobietami w tej kwestii wysługujesz xD (Tzn, będzie jeden beznadziejny, ale nie mogę spoilerować :c xD)
      NO W KOŃCU. Myślałam, że nigdy się tej chwili nie doczekam, serio xD Haha, Yahio tym wytłumaczeniem, dlaczego muszą wyjść, mnie zabił XDDDD Se, kurde, znalazł wymówkę XD A potem mu się coś rypło i trzy sekundy za wcześnie dostał odpowiedź, no smuteg :c No ale się przynajmniej zgodziła, się czepia szczegółów XDDD
      Och, i Konan od razu dostała kondolencje XDDD
      Jezu, moje komentarze są coraz dłuższe, masakra XDDDD Zdążyłam pół godziny przed najnowsząnotką, nie wierzę normalnie XDDD No, w każdym razie, weny życzę i do następnego xD

      Lol, komentarz tylko do jednej notki i nie mieszczę się w limicie znaków XDDD Tego jeszcze nie było XDDDD

      Usuń
  13. Gdy przeczytałam, że Hidan trenuje boks od razu pomyślałam, że spotka Yosuke. Tylko od razu pomyślałam, że może się zaprzyjaźnią, ale raczej nici z tego XD Ale z Hidana casanova XD Nomalnie wyczuwam podobieństwo między nim i tym panem http://3.bp.blogspot.com/-RyL4-HElrf8/T8Nwq3DAyKI/AAAAAAAADmc/J_BROsXepIg/s1600/pick-up-boy-raper-podrywacz-ogie-alcasid-rece-w-gorze.jpg XD No ale jak yoko się dowie o tym, że Yosuke znów kogoś pobił to będzie miał. Tak to jest jak się spotkają dwa samce XDD

    Ha! Ja mam takie szczęście, że mój brat lubi chodzić na zakupy i to zwykle on mi towarzyszy XD chociaż czasem mi wstyd, bo jak wchodzi do przebieralni to w niej śpiewa i wszyscy ze zdziwioną miną patrzą na mnie XD ogółem to zakupy są dla mnie męczarnią bez mojego brata. Bo z Michałem przynajmniej śmiesznie jest :D zachciało się Deidarze i Tayuyi seksu w miejscu publicznym. Toż to karalne jest! XD współczuje mu, troszkę wydać będzie musiał xd Ups, ktoś tu chce mieć dziecko z Deidarą. Powodzenia XD

    Ostatnio stwierdziłam, że jeszcze bym się pobawiła zabawkami jak kiedyś. Och, jak ja bym chciała pójść do sklepu z zabawkami i naciągnąc mamę na coś :/ Czemu to tak szybko minęło? W wieku Naokiego jeździłam na deskorolce. Co prawda kładłam się na niej i mój brat mnie popychał, ale zawsze była to jakaś zabawa XD Takeda to taki młody dorosły, już go lubię :P U mnie w domu też tak jest, że to mama zajmuje się sprawami finansowymi. Kobiety po prostu już tak mają :D Ej, cieżko mi to przyznać, ale szkoda mi Noriko. Chociaż nie rozumiem jak można uważać, że Naoki jest błędem. Hidan szykuje się na zemstę? Zajebiście :D

    No to wesele będzie ciekawe Yahiko i Konan będą ciekawe :D Szczególnie jak jego matka pozna Jirayę XD Nigdy nie modliłam się przed jedzeniem, w ogóle mam jakąś niereligijną rodzinę. W sumie mi to nie przeszkadza :l Już lubię ojca Yahiko :D "Jaka szkoda", kiedyś mój tata palnął podobnym tekstem XDD jaka upierdliwa kobieta z tej matki Yahiko. Jak ja chcę już sylwestra i fajerwerki! Kocham fajerwerki, zresztą jestem Hanabi XD Nie spodziewałam się, że jest takim romantykiem. Naprawdę podobały mi się te oświadczyny :D Rany, normalnie zastanawiam się jakie zaręczyny wymyślisz Saso i Miyuki.. Bo oni będą zaręczeni, prawda? XD Ach, kochani przyjaciele XD

    OdpowiedzUsuń