Zgodnie z
ustaleniem, Miyuki zabrała Naokiego do siebie na weekend. Sasori wraz z
kolegami mają robić remont pokoju dziecka i salonu, dziwi się, że zapewnili ją,
że jeden weekend im wystarczy, ale w razie czego zawsze przygarnie chłopca na
dłużej. Około osiemnastej w piątek, zabrała go od ojca i zamierzała z nim
spędzić cały wieczór na mieście, a dopiero wieczorem wrócić z nim do domu. Nie
bardzo podobał mu się ten plan, chciał od razu jechać do niej do domu.
Zobaczyć, jak ona mieszka, jakie ma łóżko i zapytać czy będzie z nią spał.
Zawsze spała z tatą, ale teraz taty nie ma, więc może teraz mu się uda.
No, ale po
kilku godzinach spędzonych bardzo fajnie z nianią, zapomniał o spaniu u niej.
Miyuki zabrała go do takiego centrum rozrywki dla dzieci. Dzisiaj miał być
jakiś pokaz magii. Naoki usiadł sobie na ławce wśród innych dzieci, a Miyuki
stała z tyłu. Był bardzo wystraszony i zawstydzony obecnością innych dzieci. Za
rok musi przypilnować, aby Sasori zapisał syna do przedszkola, miał iść w tym roku,
ale wyleciało mu z głowy… może od drugiego półrocze też będzie można zapisać go
do szkoły. Nie to, żeby miała dość opieki nad nim, ale musi się zająć swoją
nauką. Przynajmniej do popołudnia przydałoby się jej wolne. pogrążyła się w
swoich przemyśleniach w czasie, kiedy magik robił sztuczkę z wyciąganiem
królika z lewego kapelusza. Uśmiechnęła się, wspominając jak kiedyś na jej
piątych urodzinach też był magik… ale jeszcze przed występem razem z Yosuke
przetestowali jego wszystkie magiczne atrybuty, więc w czasie występu żadna z
jego sztuczek nie wypaliła. Oczywiście nie przyznali się do winy, jednak byli
bardzo niesfornymi dziećmi.
- Cześć – przywitał się jakiś chłopak niedaleko niej.
Spojrzała na niego starając przypomnieć jego twarz. – nie, nie znasz mnie. Nie
osobiście – stwierdził i wystawił do niej rękę. - nazywam się Isei. Chodzimy do
tej samej szkoły.
- Och – uścisnęła jego dłoń z uśmiechem. – Miyuki… skąd
wiesz, że chodzimy do jednej szkoły?
- Cóż, pewnego dnia, kiedy miałem próbę na koncert… wpadła na
mnie, albo ja wpadłem na bardzo śliczną dziewczynę… ty nią byłaś – Miyuki się
zarumieniła, słysząc ten komplement.
- Dziękuję – boże, czuła się taka skrępowana tym wyznaniem. –
mówiłeś o koncercie. Na czym grasz?
- Na skrzypcach, za godzinę daje tu mini pokaz. Mam nadzieję,
że zostaniesz.
- Umm, niestety nie. Jestem tu z jednym z maluchów i zaraz
jedziemy do mojego brata. Jest bokserem.
- A to jestem jakiś nachalny, że mnie straszysz swoim bratem?
– zaśmiał się.
- Jak na razie zachowujesz się w porządku – klepnęła go po
ramieniu. Jako, że temat się zakończył przekierowała spojrzenie z powrotem na
Naokiego, zarywał do jakiejś dziewczynki. Uśmiechnęła się do siebie.
- Bratanek?
- Co? – zapytała wybita z tropu.
- Dziecko, z którym przyszłaś.
- Ach, nie. To synek mojego… przyjaciela – sama nie do końca
wiedziała co chciała powiedzieć…i dlaczego nie powiedziała, że przyjaciel jest
jej szefem? Jej język coraz niebezpieczniej wyrywa się spod kontroli.
- Cierpisz na friendzone? – zaśmiał się, a ona tylko zagryzła
wargi. – Żartowałem.
- Wiem… zabawny ten żart…
Chwilę
zastanowiła się nad tym głębiej czy w ogóle taka opcja byłaby możliwa, to
znaczy… czy ona wygląda na zakochaną w swoim szefie? Musi coś w tym być skoro
obcy koleś wysnuwa takie wnioski… no, ale trudno niech tkwi w błędzie, głupek!
Nie ma mowy, by zakochała się w kimś, kto zadowala się jakimiś dziwkami! Ten
Sasori… w ogóle o siebie nie dba! Niedługo nabawi się jakiegoś syfa i tyle z
tego będzie!
- Czy tak trudno
facetom jest obejść się bez seksu? – powiedziała cicho do siebie, no, ale to
nie zmienia faktu, że powiedziała to na głos. Stojący obok niej Iseo uśmiechnął
się, hamując rozbawienie tym pytaniem.
- Widzisz…
- Nie – zakryła mu usta dłonią. – proszę, udawaj, że tego nie
słyszałeś – ściągnął z siebie jej dłoń. Speszyła się przez jego wzrok.
- Będę coś z tego miał? Dasz się zaprosić kiedyś na kawę?
- Niee – odparła nieśmiało i wyrwała swoją rękę z jego dłoni.
Po
pomieszczeniu rozniosły się oklaski dla magika. Miyuki do tego dołączyła, a po
chwili, kiedy towarzystwo się rozpraszało, podeszła do Naokiego i z uśmiechem
zapytała czy mu się podobało. Podobało się, a dziewczynka, przy której siedział
była głupia. Wolała nie wnikać dlaczego. Spojrzeniem pożegnała się z Iseim i
ruszyła do wyjścia.
Niedługo potem
dotarli do domu Miyuki. Naoki był pod wrażeniem tej zielonej okolicy, było tu
tak ładnie. Wyjęła z bagażnika niewielką torbę, w której były rzeczy Naosia, a
potem wraz z nim udała się do domu. Od razu od progu krzyknęła, dając znak
swojemu tacie o ich obecności. Akaishi nie miał nic przeciwko pobytu malucha u
nich, a nawet bardzo chciał go poznać. W końcu Miyuki ciągle go wychwala. Naoki
wszedł do domu nieśmiałym krokiem. Duży ten przedpokój… zauważył, że są schody
na wyższe piętro i od razu zechciał tam sobie pójść, ale tata mu mówił, że ma
się nie oddalać od Miyuki, bo jak się o tym dowie to odda go wujkowi Deidarze,
straszne! Przy tacie wujek stara się być dla niego miły, ale bez taty… brr.
Dlatego wolał poczekać. Gdy Miyuki pomagała mu zdjąć kurtkę, chłopiec zauważył
za nią jakiegoś pana… patrzył na niego zaciekawiony, miał bardzo miły uśmiech.
Już jakoś go polubił.
- Ten młodzieniec nazywa się Naoki? – odezwał się w końcu i
przykucnął przed nim. – Witaj chłopczyku, jestem Akaishi. Tata Miyuki – spojrzał
na niego niepewnie, to Miyuki też ma tatusia?
- Dzień dobry - uścisnął rękę pana. Zauważył, że ma na nich
jakieś czerwone plamy. – Ma pan ała – powiedział.
- Jesteś bardzo bystry Naoki – mruknął i zmierzwił mu włosy.
Miyuki uśmiechnęła się do nich. – Czym się zajmuje twój tata? – chłopiec jednak
wzruszył ramionami.
- Lemotuje dom! – mruknął wesoło. – jeśt lekaziem! – nie wie co to znaczy, ale
nim jest.
- Lekarzem – powtórzył z podziwem. – leczy ludzi z chorób,
tak?
- Napawdę? – a to tego nie wiedział. Akaishi przytaknął.
- Tak, twój tata jest bohaterem – powiedział, a Naoki był pod
wielkim wrażeniem jego słów. Poczochrał malca po głowie i zwrócił do córki. –
Jedliście już?
- Oczywiście… teraz jest bardziej pora kąpieli i spania, nie
Naoś?
- Chcie ziobacić twój pokój, obieciałaś pokaziać mi twoje
łóźko – burknął łapiąc ją za rękę.
- Jasne, już idziemy. Nie masz nic przeciwko, prawda tatusiu?
– pokazała mu język.
- Wierzę, że ten młody człowiek nie zrobi nic nieprzyzwoitego
– odpowiedział i oddalił się do salonu.
Wspięli się
razem na szczyt schodów, a potem Miyuiki zaprosiła go do swojego pokoju, nie
był duży, umiejscowiony na takim
poddaszu. Z jej pokoju było wejście do dużej, ładnej łazienki, a w samym
pokoju miała kącik, gdzie było mnóstwo książek, biurko, na którym był laptop i
dużo kartek. Szafa była wbudowana w ścianę, a łóżko było duże, na niskim
podłożu i było na nim mnóstwo pluszaków. Jednak Naokiego najbardziej
zainteresowała szklana zagroda na podłodze w środku której kicały malutkie króliczki!
- Kolićki! – zawołał i natychmiast przy nich ukucnął, aby
obserwować ich życie. Miyuki uśmiechnęła się do niego i położyła torbę z jego
rzeczami na swoje łóżku. – Jakie fajne!
- Wiem, ale strasznie często robią kupki – małe, ale to nic
nie zmienia… miała tych króliczków chyba pięć, ale takich malutkich, że
mieściły się w ręce. – Chcesz jakiegoś potrzymać? – zapytała.
- Mm! – pewnie, że chciał.
Miyuki dała mu do rąk białe zwierzątko.
Wyglądał z tym
tak uroczo, że musiała mu zrobić telefonem zdjęcie. Niedługo powinna zadzwonić
do Sasoriego, a póki co wyśle mu to słodkie zdjęcie. Następnie zostawiła go
samego i poszła mu szykować kąpiel w wannie. Naoki był zaskoczony, że zostawiła
go samego z zwierzątkiem, choćby na te parę sekund. Jednak to się powtórzyło,
gdy się wykąpał, wtedy niania była w łazience, a on mógł się pobawić z
króliczkami.
Przed piątą
rano Naoki się przebudził i nie mógł zasnąć. Obudziła się w nim tęsknota za
tatą… dzwonił do niego przed paroma godzinami, ale rozmowa to nie to samo,
chciał ukochać tatę. Miyuki zeszła z nim do kuchni i zrobiła herbatki, starała
się sprawić, by Naoki zapomniał o rozterkach, żeby nie musiała dzwonić do
Sasoriego. W końcu było późno. Niestety chłopiec mimo wszelkich starań chciał
się rozpłakać. U Miyuki było bardzo fajnie, ale brakowało tu taty… nie chciał
wracać do domu tylko, żeby tata tutaj przyjechał.
- Dobrze. Nie płacz już Naoki. Zadzwonię do tatusia, okej? –
mruknęła do dziecka, które wtulała do siebie. Wyjęczał zgodę i z zaszklonymi
oczami patrzył na jej poczynania. – Ale najpierw wydmuchaj nosek, nie pogadasz
z tatą takimi smarkami – pomogła mu się wysmarkać, a następnie zabrała swój
telefon i wykręciła numer. Po jakiś czterech sygnałach odebrał.
- Co się stało? Coś z Naokim? – pytał podenerwowany Sasori.
- Spokojnie, nic mu nie jest. Męczy go bezsenność, bo za
panem tęskni. Porozmawiałbyś z nim?
- Jasne – odetchnął z ulgą. – daj mi go – posłusznie
przekazała telefon Naokiemu.
- Tatusiu jesteś?
Uśmiechnęła się
słysząc w końcu jego rozpromieniony głosik. Łączy go z tatą bardzo silna więź.
Po jakimś czasie zebrało jej się na ziewnięcie, mimo wszystko była zmęczona, a
przecież za kilka godzin jedzie do szkoły. Cóż, nie sądziła, że tak się pokomplikuje obecność chłopca u niej w domu…
po jakimś czasie, do kuchni wszedł Akaishi, jednak Miyuki od razu przystawiła
palec do swoich ust, nakazując ciszę. Więc szeptem spytał o co chodzi, a gdy
Miyuki przybliżyła mu sytuacje, kiwnął głową w zrozumieniu. Chociaż Miyuki
mogła nie dzwonić do jego ojca… mógł nadal sądzić, że zobaczy go dopiero w
poniedziałek, a nie, że na zawołanie może sobie z nim porozmawiać, no ale nie
wtrąca się.
- Miyuki – Naoki podał jej urządzenie. – Maś.
- Dzięki – od razu się wyłączyła, zamykając klapkę. – To co?
Pójdziesz teraz spać? – chłopiec przekręcił głową. Nie chciał spać, dalej
myślami był przy tacie. On też za nim tęskni, pewnie jest smutny… nie chciał,
by tata się smucił.
- To może pójdziesz ze mną do garażu? Pomożesz mi naprawiać
samochód – zaproponował, a to malec przyjął z wielką ochotą. Miyuki natomiast
skrzywiła się na ten pomysł. To niebezpieczne! – Więc chodź.
- Ale – chciała ich zatrzymać, ale rozbrzmiał dźwięk
telefonu. – bądźcie ostrożni – zawołała i zabrała do ręki telefon. Sasori? Po
co dzwoni? – Tak?
- Dlaczego się rozłączasz? – burknął wzburzony.
- No bo… nie wiem – odpowiedziała speszona. – chciałeś ze mną
rozmawiać?
- Ta… to trochę głupie, ale jak następnym razem nie będzie
mógł zasnąć to może mu zaśpiewaj.
- Zaśpiewać? Ale ja nie umiem…
- Umiesz. Raz cię na
tym przyłapałem – wytrzeszczyła oczy.
- Jaki wstyd – uderzyła się w czoło, gdy wchodziła już na
schody. – może do pana zadzwonię i sam zaśpiewasz?
- Ja nie śpiewam…
- To skąd wiesz, że to zadziała? – zapytała z pretensją, a
jak ją wyśmieję? Nawet krytyka dziecka potrafi zaboleć. Na co on ją naraża? – czekała na odpowiedź już od
dłuższej chwili. Już myślała, że zasnął.
- Jak byłem mały i nie mogłem zasnąć to mi mama śpiewała.
Może na Naokiego też to zadziała.
- To może niech pana mama…
- Moi rodzice nie żyją – po tej informacji nastała krępująca
cisza.
- Och… oboje? – głupie pytanie, ale chciała usilnie zapełnić
te ciszę.
- Taa… właściwie to wszystko co chciałem powiedzieć.
Dobranoc.
- Dobranoc… ach,
Sasori – przejęzyczyła się mówiąc mu po imieniu. – przykro mi… - musiała
to dodać, pewnie wyszło trochę litościwie, ale lepiej coś powiedzieć, niż
milczeć.
Sasori nic nie
odpowiedział, po prostu się wyłączył.
W sobotnie
południe Kakuzu zasiadł sobie wygodnie na kanapie i zabrał się za czytanie
kolejnej książki z serii powieści grozy, ostatnio miał takiego nerwa na swojego
współlokatora, że z psychopatyczną przyjemnościom, by go zabił. Wczoraj
wracając od Sasoriego, był wkurwiony, że to nie jemu dał pod opiekę Naokiego, a
swojej laluni! I tak dzięki temu nie zarucha, bo jest rudy! – tak powiedział.
Kakuzu się tam nawet cieszył, nie zamierza wycierać dupy jakiemuś dzieciakowi.
Wysłał w nocy Hdana na dziwki, chyba go to uspokoiło, bo… w sumie nie wie czy
jest w domu. Jest cisza, wspaniała cisza.
- Jesteś jakiś pojebany! – i wykrakał… doszedł go jakiś
kobiecy głos z pokoju Hidana. – Jak ty potrafisz wkurwić człowieka, nie do
wiary po prostu! – głos stał się głośniejszy, a z pokoju wyszła czarnowłosa
laska.
- Powinnaś mi dogadzać, a nie wybrzydzać – stwierdził lekko
Hidan, wychodząc za nią z pokoju. – skarbie wybacz, ale jak na kurwę
zachowujesz się nieprofesjonalnie.
- Moje usługi mają pewne ograniczenia, a już na pewno nie
będę cię zadowalać po godzinach – warknęła, Hidan spojrzał na zegarek dziwiąc
się tej wczesnej porze. Albo późnej. Była dwunasta.
- Zadowoliłabyś, gdybym skoczył do banku po większą gotówkę –
złapał ją mocno za podbródek i brutalnie pocałował. – Wszystko utrudniacie nie
przyjmując kart kredytowych.
- Wypierdalaj – syknęła, odtrącając jego rękę.
- Daj spokój, przecież wiesz, że lubię na ostro – objął ją
ramieniem i prowadził w stronę wyjścia. Przewróciła oczami. – pokazałbym ci, że
Jashin istnieje i chwilowy ból zamieniłby się w ekstazę. W tym przypadku
namiętną ekstazę – przejechał palcem po jej wardze, po czym zatopił się w nich
w naprawdę mokrym pocałunku. Odepchnęła go.
- Całujesz jak jaszczurka – obtarła się rękawem. – powinieneś
się leczyć… poprzez eutanazje – warknęła i zamierzała iść dalej. – och, twój
współlokator. Powinni mu dać medal za wytrzymywanie z takim durniem.
- Medal? – zadrwił Kakuzu. – Pomnik od razu. Nie będę sobie
umniejszał zasług – spojrzał uważniej na dziewczynę. - Hidan nie za często
sprowadzasz tą samą dziwkę do domu? W całym mieście skończyły się kurwy? –
zapytał, wracając wzrokiem do lektury.
- Sama do mnie zagadała – chwycił ją wokół pasa, zmierzając
ręką na jej krocze. Właściwie to była prawda, ale dziewczyna zrobiła to nie
wiedząc z kim będzie miała tą nieprzyjemność.
- Byłam tą pomyłką bardzo rozczarowana, kurwa, odwal się –
wbiła paznokcie w jego rękę.
- Popierdolona jesteś?! – warknął z bolesnym sykiem.
- Jeden wart drugiego – westchnął Kakuzu.
Następnie dosyć
miło się pożegnali, obelgi poleciały i szczere chęci, aby nie doszło do
kolejnego spotkania, ale pewnie dojdzie. Hidan po powrocie do salonu poszedł
się wykąpać i ogarnąć swój pokojowy burdel… nie no, żartuję, poszedł się tylko
wykąpać. Po jakimś czasie oczywiście dosiadł się do Kakuzu i od razu zaczął go
irytować… chociaż jeszcze nic nie powiedział.
- Czego? - warknął, bo
Hidan stale się mu przyglądał.
- Nareszcie zapytałeś – westchnął. – czemu ten rudy przychlast
oddał Nao tej niewydymce? Mam do niego większe prawo! Saso zna się z nią kilka
miesięcy, a ze mną kilka lat!
- Pewnie dlatego – burknął obojętnie, czytając książkę.
- Co dlatego? – zmrużył oczy.
- Brak ci kobiecej aparatury.
- Znaczy? – Kakuzu westchnął z irytacji.
- Jesteś głupi, brzydki, wkurwiający, nieodpowiedzialny i
dajesz zły przykład. A teraz wypierdalaj, chcę czytać.
- Jesteś taki jak Miya! Trzeba czytać, bo z tego czerpie się
wiedzę – przedrzeźnił jej gadkę. – Jestem zajebistym wujkiem dla Nao, co by mu
szkodziło!
- Jak chcesz się nim kiedykolwiek zająć, to bądź miły dla
Saso.
- Mam się podlizywać? – to nawet brzmiało śmiesznie i
niewykonalnie, mimo to Kakuzu przytaknął. – Jebać to, i tak mi kiedyś go da –
rzekł pewny siebie. – Jednak to nie zmienia faktu, że mi się nudzi…
- NIE obchodzi mnie to.
Jeszcze chwilę
udało mu się być twardy, ale ten debil nie dał za wygraną. Musiał wyciągnąć
najcięższą artylerię, która zawsze okazywała się skuteczna w ich
współlokatorskich relacjach. Zakład.
Z samego
południa chłopaki powrócili do robienia remontu w pokoju małego Akasuny.
Początkowo niezbyt chcieli pomagać Sasoriemu, ale wczoraj przy remontowaniu
salonu była taka zajebista atmosfera, że teraz obyło się bez marudzenia. Pracę
wykonywali w czwórkę – Sasori, Yahiko, Deidara i Itachi. Nagato też miał pomóc,
ale na wieść o obecności dwóch ostatnich w tym samym domu to wolał nie. Jeszcze
nie otrząsnął się po ostatnim. Jednak Sasori wiedział, jak sobie z nimi radzić.
Dał Deidarze władzę. To on jakby zaprojektował nowy wygląd ścian w pokoju, więc
każdego mógł sobie opierdalać, a Itachi był na tyle dorosły, aby sobie z tym
radzić z korzyścią dla siebie.
- Nie tak debilu! – warknął Dei kolejny raz doczepiając się
do pracy Itachiego. – Nie widzisz, że jest krzywo?! Przyłóż tą tapetę pod
dobrym kątem, ofiaro! – jak on go wkurzał, jak on go wkurwiał! Zniszczy cały
efekt pracy!
- Jest dobrze…
- Nie jest dobrze, kurwa mać!
- zdenerwował się, aż dwaj pozostali przerwało pracę, aby na nich
spojrzeć. W jednym z rogu pokoju, gdzie Dei ustalił, że będzie umieszczone
łóżko Nao, mieli nakleić tapetę z bohaterami z bajki „gdzie jest nemo”, ogólnie
cały pokój był robiony w klimatach oceanu. Dei naprawdę się postarał. –
Wszystko mi spieprzysz!
- Więc pokaż mi, jak mam robić, skoro zrobisz lepiej –
zaproponował i posłusznie ustąpił mu miejsca. Deidara z dumą przejął jego
pracę.
- Widzisz, durniu? Musisz wolno zaczynać od góry ściany i
wolno ściągać rulon na dół – mówił skupiając się na pracy, a Itachi popijał z
tyłu piwo, nie słuchając go z jakimś wielkim zaangażowaniem.
- Aha – odpowiedział tylko.
- Nic nie potrafisz zrobić Uchiha! Jesteś taki ułomny –
burknął, starając się nie zrobić jakiś podciągnięć w papierze.
- Po prostu nie interesuje się takimi robótkami – przewrócił
oczami, choć nie ukrywał, że Deidarze zajebiście wychodzą takie czynności.
Dobry jest w tym co robi. Jemu też, by mógł urządzić pokój dla dziecka… ale
nikłe szanse, że to zrobi.
- No tak, nie dziwię
się. Praca fizyczna cię widocznie przerasta – zripostował. Wtem usłyszeli
dźwięk dzwonka od drzwi.
- Otworzę – powiadomił Sasori i przekazał Itachiemu puszkę z
białą farbą, by wykonał z szablonu bąbelki na ścianie. – zastąp mnie Itachi.
Wyszedł z
pokoju i skierował się do przedpokoju, aż miło było przechodzić teraz przez
salon, był koloru ciemno fioletowego, a jedna ze ścian była biała. Właśnie ta
obok, której się przechodziło do przedpokoju. Na tej ścianie była namalowana
jasno brązowym kolorem pantera, leżąca na jakiejś gałęzi. Jak on się cieszy, że
jego przyjacielem jest Deidara, inaczej musiałby się wszystkim zająć sam, a
jest zbyt leniwy, by dokonać takich efektów. W końcu gdy dotarł do drzwi,
przekręcił gałkę, ciągnąc ją do siebie.
- Hidan…?
- Siema Saso. Przyszedłem do ciebie.
- Właśnie widzę… ale po co? – zamknął za nim drzwi. –
Naokiego jeszcze nie ma. Remontujemy z chłopakami jego pokój.
- Luz, pomogę wam – wzruszył ramionami, a Sasori uniósł z
niedowierzeniem brew.
- Ty? – omal go nie wyśmiał. – Jako pierwszy powiedziałeś, że
nie zamierzasz nam pomagać.
- No tak, ale za bardzo mi się nudzi – skrzywił się,
nienawidził się nudzić. – masz z tym problem?
Jedyne co
zrobił to westchnął i zaprosił go do środka. Na widok salonu, aż zagwizdał z
wrażenia. Deidara zawsze był dobry w jakimś takim majsterkowaniu, czy
dekorowaniu wnętrz, oby tylko pokoju Nao nie spierdolił, bo mu wpierdoli. Po
wejściu do pomieszczenia uznał, że obejdzie się bez użycia siły. Chociaż jedno
mu nie pasowało…
- Czemu ryby, a nie dinozaury? – zwrócił się do Sasoriego.
Powinien wiedzieć, że jego syn o wiele, wiele bardziej lubi dinozaury… no, ale
Nemo też lubi, więc nie jest to jakaś krzywdząca koncepcja.
- Pytania kieruj do Deidary – wzruszył ramionami i odszedł do
dalszej pracy.
Hidan
oczywiście nie miał zamiaru o to pytać Dei’a, chciał tylko uświadomić Saso, że
jego syn woli dinozaury. Podszedł najpierw do skrzynki z butelkami piwa i
poczęstował się jednym, a dopiero potem ruszył do „szefa” tego przedsięwzięcia
i klepnął go mocno w plecy. Rypnął w nie potężnie, na co wszyscy obecni lekko
się zaśmiali.
- No Dei… no! – tak wyraził swoją pochwałę, co do jego pracy.
Wymowne, wie.
- Naprawdę? Dzięki! – sarknął krzywo. – To, że tobie się
podoba nic dla mnie nie znaczy – szturchnął go w ramię z uśmiechem. Hidan
zmarszczył czoło, rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Ach! – zaciągnął się zapachem. - Czuć w tym pokoju kobiecą rękę – odpił piwo,
tylko kątem oka wyczekując reakcji kolegi.
- To odór z farby – nie dał się jednak sprowokować, choć to
chichotanie Uchihy go wkurwiało. Hidan podszedł do Itachiego, który najwyraźniej
zajmował się tapetowaniem.
- Wow, niezła robota Itachi! Ależ równiutko – zachwycił się,
jemu klejenie nigdy nie szło, kleił zwykle plakaty na ścianie, zawsze było
krzywo.
- Dzięki – mruknął Itachi, a Deidara się na zawołanie
wkurzył.
- Ty gówno zrobiłeś! -
warknął na Uchihę, nie szukał poklasku, ale tej mendzie nie daruje
przypisanie sobie jego zasług! – To moja zasługa, ty nawet palcem nie kiwnąłeś!
- To nie prawda – odrzekł z uśmiechem i takim stoickim
spokojem, że Dei się poważnie wpienił.
- Prawda, ty kłamliwy skurczysynie! Robiłeś to tak ułomnie,
że musiałem przejąć twoje obowiązki! Wiedziałem, że tak będzie! Jesteś zbędnym
beztalenciem! – obelgi z ust kolegi spływały po nim jak woda. Naprawdę, po co
on się tak wysila…?
- Wyluzuj Dei – wtrącił Hidan i chciał rozwiązać ten spór. –
ej, chłopaki – zawołał do Saso i Yahiko. – kto zajmował się tapetowaniem?
- Itachi.
- Chyba Itachi… nie patrzyłem – Saso, wzruszył ramionami i
wrócił do pracy. Deidarze zapulsowała żyłka na skroni. Zdrajcy! To prawda, że
rude jest fałszywe!
- I co kłamiesz Dei? – zapytał Hidan z dziecięcą lekkością.
- Zamknij się! – warknął na niego. A potem wszedł na drabinę,
bo to on zajmował się malunkiem sufitu. – Hidan podaj mi te puszkę – rozkazał.
Hidan spojrzał na puszkę z farbą z drugiego końca pokoju.
- Dziękuję, ale dobrze mi tu, gdzie stoję – mruknął
uprzejmie. Już mu się ode chciało pomagać, nie wystarcza im, że mają zaszczyt
go gościć?
- Hidan, kurwa, pomagasz albo wypierdalaj! – warknął Douhito.
Wszyscy się go musieli słuchać, niesłychane.
- Dobra – skapitulował i poszedł po te puszkę. – co ty byś
beze mnie zrobił…?
- Pewnie poprosiłby o pomoc Itachiego – zaśmiał się Yahiko. W
końcu to Uchiha stał najbliżej.
- Nigdy – odparował z pogardą Deidara.
Uwijali się z
tymi wszystkimi pracami bardzo szybko, tylko Sasori i Douhito zajmowali się
malowaniem jakiś abstrakcyjnych szczególików dla efektu, a pozostali malowali
coś na jeden kolor. Oczywiście w tym samym czasie również gadali o wszystkim i
niczym. Sypali w siebie nawet kawałami, ale Hidan był w ich opowiadaniu
mistrzem i po prostu nie mogli się skupić na tym co ważne, tylko zwijali boki
ze śmiechu. W końcu Sasori nakazał im zmienić temat, bo się zaraz posika. W
dodatku piwo jest moczopędne, wszystkim grozi popuszczenie w majtki.
- Hej…
- Powiedziałem dość kawałów – przerwał Sasori, Hidanowi.
- Ja nie o tym… serio – zapewnił wszystkich. – ostatnio
założyłem się o coś z Kakuzu i nie potrafię tego zrobić. Wy wszyscy jesteście
prawie poi studiach, więc pewnie będziecie wiedzieć.
- Nie wierzę… - Saso, aż wybałuszył w szoku oczy.
- Hidan prosi nas o pomoc czy się przesłyszałem? – sarknął
Itachi.
- Nie dość, że ślepy to jeszcze głuchy – dociął Deidara,
przewracając oczami.
- O co chodzi, Hidan? – zapytał Yahiko.
- Jak przewrócić wzrokiem kartkę w książce? – zamilkli na
moment, patrząc na siebie dziwnie.
- Się nie da… - stwierdził Sasori.
- Wszystko się da – odparł ostentacyjnie Hidan.
- Nie da się – potwierdził Yahiko.
- Kurwa, nie mów tak! – złapał agresywnie za koszulkę Yahiko,
przybliżając go groźnie do siebie. – Na pewno się da!
- Poczekaj – fuknął odtrącając go do siebie. – zapytam książki – sarknął.
- Poczekaj – fuknął odtrącając go do siebie. – zapytam książki – sarknął.
- No kaman! Może odpowiedzieć mi ktoś, kto nie jest rudy? –
zapytał retorycznie. Nie chce słyszeć, że się nie da, tylko, jak to zrobić. –
Blondynka też niech siedzi cicho – powiedział do Deidary, który już chciał coś
powiedzieć. Tak więc Itachi musiał mu to wytłumaczyć. – tylko mi nie pierdol,
że się nie da!
- Och, da się – stwierdził Itachi. – to co chcesz zrobić,
wykonuje się za pomocą siły umysłu. Jednak nie napalaj się, bo na świecie nie
zidentyfikowano osoby, która potrafiłaby posługiwać się telekinezą.
- Czyli, że…
- Czyli, że…
- Czyli, że zrobiono cię w chuja – mruknął Deidara.
Potem nastąpiło
włączenie ciekawości chłopaków i saldo pytań o co poszło i o co był zakład.
Hidan w ogóle nie krył się z opowiedzeniem tej historii, ale była ona taka
bardzo w jego stylu. Musiał trochę pomarudzić na Kakuzu, bo jak ten cwel może
powiedzieć, że go wkurwia?! Wszyscy sądzili, że zakład pójdzie o „od tej pory
sam płacisz wszystkie rachunki”, a tu się okazuje, że ma mu znaleźć jakieś
zajęcie, które go zajmie na kilka godzin, aby nie siedział w domu. Jak fajnie!
Sasori też na tym skorzysta, oby Kakuzu mu znalazł coś bardzo czasochłonnego.
- Może będziesz musiał napełnić wodą dziurawą butelkę –
zaśmiał się Yahiko.
- Albo szukać złota w kopalni węgla – zastanowił się z
sarkazmem Sasori.
- Widzę, że źle wam z wszystkimi zębami – warknął, odpijając
łyk piwa.
No sorry, ale
ciężko się było nie śmiać. Skoro dla Hidana wydawało się możliwe przewrócenie
kartki wzrokiem to jaki ma problem z takimi zadaniami. Kolejnym ich tematem
było to, jak się spodoba pokój Naokiemu. Dei od razu zapowiedział, że nie ręczy
za siebie, jak gnojek zacznie wybrzydzać, Hidan oczywiście od razu zareagował,
bo co zrobi ta blondyneczka?! Niech go tylko tknie! Zresztą pokój może mu się
nie spodobać, bo nie ma dinozaurów. Itachiego te dinozaury zaczęły irytować, on
sam jest dinozaur! Zresztą miałby koszmary, gdyby w nocy budził się obok
paszczy dinozaura… a to nijak się podobało Sasoriemu.
Potem Hidan
wypytał o ten ich letni wypad pod namioty, na który naturalnie jedzie, a
jeszcze skoro ma z nimi jechać Naoki to będzie arcyzajebiście! Deidara
polemizowałby, ale od razu kazano mu zamknąć ryja. Już snuł plany, co będzie
robił z Naokim, a wtedy Sasori się wtrącił. Nie ma tak, że Nao spędzi więcej
czasu z głupim wujkiem, a nie fajnym tatą.
- Jesteście pojebani… - westchnął Deidara musząc kolejny raz
wysłuchiwać głupich kolegów. Dobrze przynajmniej, że całkiem szybko im szło to
malowanie ścian. Chociaż… nie rozumiał, jak mogli się kłócić o spędzanie czasu
ze smarkaczem. W ogóle powinni go zostawić, pewnie przez niego ich wypad się
skróci. Jak zwykle. – Weźcie się do roboty, a nie… Hidan podaj mi puszkę z
białą farbą! – nakazał, kolega zazwyczaj pełnił funkcje przynieś, podaj, idź
stąd.
- Ech… którą? – dopytał będąc przy puszkach.
- Tą, podpisaną biała – warknął, odpowiadając na to głupie
pytanie.
- Nie krzycz na mnie – odparł leniwie i zaczął kopać w puszki, by je okręcić.
- No to nie pytaj o takie durne rzeczy! Czytać nie umiesz?!
- Powiedziałbyś dokładnie, którą puszkę ci podać. Tylko
dodajesz roboty – stwierdził zmęczony.
- Kurwa. Tam jest, z boku!
- Nie jestem zbokiem! – odkrzyknął. Nie był zły, ale chciał
się po wydurniać.
- Ja pierdolę – Dei zaczął tracić cierpliwość, a pozostali
tylko chichotali. No, z wyjątkiem Saso.
- Ja ci podam – zabrał metalowe pudełko i wręczył go
siedzącemu na drabinie przyjacielowi. – Hidan weź maluj tam tą jednokolorową
ścianę – tak zrobił, ale robił to bardzo nieudolnie.
- Saso, weź każ mu spieprzać, bo wszystko zepsuje! – syknął
Deidara, biorąc od kumpla puszkę.
- Idę, idę – idź tam, idź tu, niech się zdecydują. – Hidan
idź stąd, źle to robisz – burknął odbierając mu pędzel. – to nie kredka… -
pokazał mu, jak to się robi. W górę i w dół, a nie na boki czy okrężnym ruchem.
- Sorry, dawno się nie masturbowałem. Wyszedłem z wprawy –
odparł w obronie. Saso nie chciał tego komentować, ale Hidan nie dał sobie
zakończyć tematu. – Saso, jak widzę, jak ci to
dobrze idzie to stwierdzam, że masz przejebane… co ile się bzykasz?
- Nie twoja sprawa – warknął mając już dość tego gadania.
- Jaki nerwus. Pewnie już długo nie – stwierdził. – Taki los
rudych osób.
- Ja tam nie narzekam – wtrącił Yahiko, nie chciał iść do jednego worka.
- Saso jest bardziej rudy, niż Yahiko – zawyrokował Deidara.
- Odezwał się ten, co bzyka na umiar – sarknął Itachi.
- Dei, by bzykał częściej, niż ja – stanął w jego obronie
Hidan. Jej… zaszczyt. – gdyby pozwalał się dosiąść kolesiom – no oczywiście
musiał to powiedzieć. – wracając, Saso może zostaniesz jedynym rudym w naszej
paczce?
- Nie - bąknął.
- Zastanów się Saso, masz idealne kwalifikacje – namawiał go
Deidara. I to ma być przyjaciel?!
- A Nagato? – nadąsał się.
- Nagato pieprzy pięć razy w tygodniu, po kilka godzin –
wstawił się za przyjacielem Yahiko. W końcu po coś jest nauczycielem. Dlaczego
Dei się tak nie zachowuje? Mimowolnie spojrzał na niego z pretensją.
- Życie rudego ciężkie jest, a pocieszeniem ręka jest –
mruknął Itachi.
- Jak Yoda brzmisz ty – zaśmiał się Hidan. – zrymujmy to bardziej.
- Nie, do roboty! – zarządził Sasori.
- Dobra – Hidan posłusznie splajtował, ale po chwili zaczął uśmiechać
się do siebie. – Ej Dei i w ogóle wszyscy, słuchajcie – ponownie odwrócił uwagę
kompanów od pracy. – życie rudego to nie bajka, pociesza go tylko ręczna
śmietanka – trudno był przepuścić ten rym mimo uszu. Zaśmiali się.
- Rudość to problem iście niemiecki, bo przecież rudy nie
zedrze z dziewczyny kiecki – zarymował Deidara, a wszyscy naraz parsknęli
śmiechem, nawet ci o wspomnianym kolorze włosów.
- Nie znajdzie rudy przyjaciół wielu, a kochankę znajdzie
tylko w burdelu – na Hidana i Deidarę tak podziałał alkohol, zamieniając ich w
poetów za dychę.
- Nie no, kobieta go kocha, ale to jego mama… - można
powiedzieć, że Deidara starał się zlitować nad mentalnością swoich kolegów.
- Która rudego rodziła sama – dokończył Hidan i przybił sobie
piąteczkę z Deidarą. Są zajebiści!
- Ciężkie jest rudego życie – stwierdził Yahiko. – pociesza
go tylko alkoholu picie – dla wiarygodności odpił sobie łyk piwa ze smutną
miną. Chłopacy zaśmiali się z niego, jaki dystans do siebie!
- Ku rozpaczy całego narodu, rudy przegranym jest już za
młodu – dodał Sasori, nie będzie gorszy. Potrafi się z siebie śmiać, a raczej
przy takich kumplach musiał się tego nauczyć.
Jak na końcówkę
listopada było dosyć słonecznie i w miarę ciepło, lecz wiejący wiatr był
fałszywy. Jednak mimo to spędzali czas na dworze w ogrodzie za domem, gdzie był
umiejscowiony niewielki plac zabaw, w którym bawił się Naoki razem z Takedą.
Yoko wraz z Yosuke naturalnie przyszli poznać podopiecznego Miyuki, a Takeda
był nim wprost zachwycony i od razu zaczął go traktować, jak młodszego
braciszka. Niedługo będzie miał młodsze rodzeństwo, ale siostrzyczkę… co mu się
nie bardzo podobało. Koledzy w szkole, którzy mają siostrzyczki narzekają.
Dorośli
zasiedli na tarasie przy domu i stamtąd obserwowali poczynania dzieci i
urządzili sobie grilla, skoro mają gościa to mogą sobie pozwolić na drobne
urozmaicenie. Naoki oczywiście zdobył także ich sympatię, wesoły chłopiec.
Chociaż zdarza mu się przemienić w urwisa. Na przykład znaleźli z Takedą
jakiegoś bezdomnego kota. Takeda oczywiście zaczął się z nim milutko bawić, a
Naoki złapał za węża ogrodowego i spryskał zwierzę, które z sykiem uciekło na
drzewo. Oboje dzieciaków zaczęło się śmiać, aż ich brzuchy rozbolały. Tylko
Yoko zachowała powagę w tej sytuacji, była czuła wobec zwierzątek. Kazała
Yosuke wspiąć się na drzewo i przynieść jej zwierzątko. Osuszy je w domu.
- Ja teź chcie, teź chcie! – zawołał Naoki i chciał wleź na
drzewo, ale Yosuke go powstrzymał.
- Nie, nie, nie koleś. Kot się ciebie boi.
Naburmuszył się
na tą wiadomość. Pan Yosuke zaczął wdrapywać się na drzewo. To łatwe, zamierzał
się nie usłuchać i dokładnie kroczyć za bratem jego niani, ale Takeda odwiódł
go od tego pomysłu, bo zrobi sobie kuku. Jak
można sobie zrobić krzywdę wspinając na drzewo? Trzeba by było być jakąś
mega ofermą! Yosuke zobaczył kota, ale gdy wyciągnął po niego rękę, ten syknął
i go podrapał. Jebał to, nie będzie pomagał takiemu niewdzięcznikowi, zresztą…
nieźle go skurwiel podrapał. Krew mu spływała po całej ręce.
- Mój tata umie to wylecić – powiedział Naoki.
- Mój też – powiadomił z uśmiechem. – ale mi potrzeba
kobiecej ręki – swoje słowa skierował do Yoko.
- Chodź mężu, bo się wykrwawisz.
Zaprowadziła go
do środka domu, natomiast Naoki podszedł razem z Takedą do Akaishiego, który
nakładał na grilla szaszłyki, tak pięknie pachniało, że aż ogarnął ich głód i
silny ślinotok.
- Dziadku, kiedy będziemy jeść? – zapytał Takeda.
- Poczekamy jeszcze na Miyuki, zaraz skończy zajęcia –
oznajmił patrząc na zegarek. – Idźcie się jeszcze na chwilę pobawić w
piaskownicy.
- Okej – westchnął Takeda i ruszył w ową stronę. – Chodź
Naoki!
- Ziaraź! – odkrzyknął chłopczyk. – Ciatku – zwrócił się do Akaishiego, Takeda
też tak na niego mówi, więc nie widział
problemu. Spojrzał na niego z uśmiechem i pytaniem. – ja teś dośtanę?
- Oczywiście! Możesz sobie nawet wybrać… tylko nie mów innym,
wybierzesz jako jedyny – dopowiedział, by dodać temu przywilejowi fajności. Naoki
klasnął z radości w dłonie i wybrał naturalnie największy przysmak za grillu,
czuł się taki ważny. Lubi się tak czuć. – a jak ci się spało z Miyuki? nie
kopała? – zaśmiał się.
- Y-y – przekręcił przecząco głową. – lubię śpać z Miyuki.
tata śpał z nią dwa razy! – powiedział z naburmuszoną miną.
- Tata…? Twój tata? – dopytał Akaishi bardzo zdziwiony tą informacją.
Miyuki sypia ze swoim szefem? Tak szybko stała się kobietą? Nie był z tego za
bardzo zadowolony. – Kiedy u was spała?
- Naoki chodź! – zawołał Takeda.
- Idę! – odkrzyknął i pobiegł do kolegi, całkowicie ignorując
dziadka.
Akaishi patrzył
na dzieciaki, jednocześnie zastanawiając się nad niedawno przekazaną
wiadomością. Takie dzieci na pewno nie kłamią, jeszcze nie potrafią robić tego
tak lekko. Miyuki jest dorosła, w wielu rzeczach ojciec jej pozwala, szanuje
jej wybory, ale… niedawno zerwała z chłopakiem. Jak takie postępowanie o niej
świadczy. Chyba, że zdradziła Banriego… nie, jego córeczka taka nie jest… z
szefem zna się jakieś pół roku. Podobno. Chociaż chyba to za szybko dla niej… w
innym przypadku po prostu nie zna swojej córki.
Westchnął
ciężko, a wtedy dopiero co pojawiająca się Miyuki, cmoknęła go w policzek na
powitanie. Specjalnie spieszyła się, by wrócić do domu, aby zwolnić tatę z
zabawy z Naokim, a tu się okazuje, że świetnie się bawią. Tata grilluje, a jej
bratanek świetnie się dogaduje z młodszym kolegą. Uśmiechnęła się do nich.
- Wiesz, Naoki powiedział mi bardzo ciekawą rzecz…
- Och, jaką? – zapytała, jakby nie miała nic do ukrycia.
- Powiedział… - uciął widząc wychodzącego do nich syna.
Chciał o tym pogadać z Mi, ale wolał jej oszczędzić reprymendy od brata. –
potem ci powiem.
- Dobra… to ja pójdę się przywitać z moim kochanym chłopakiem
– mruknęła wesoło.
- Czy to o mnie mowa? – zawołał skromnie Yosuke.
- Naoś! – odpowiedź Miyuki nadeszła od razu.
Oburzył się
żartobliwie wobec zachowania siostry. No jednak nie będzie zazdrosny o małego
chłopca, to głupie. Yoko przyniosła z domu bluzy dla chłopców. Bluza Takedy
była dla Naokiego o wiele za duża, ale znacznie cieplejsza. Yosuke natomiast
wyręczył ojca z grillowania, bo nie potrafił się jakoś skupić na tym, co robi.
Próbował gadać z nim na ten temat, ale bezskutecznie. Dopiero, gdy Miyuki
podeszła do nich wraz z Yoko, zauważyła skaleczoną rękę brata. Po historii z
kotem była wstrząśnięta. Biedny zwierzak. Ale, aby darmowa kąpiel.
- Ciatku, ciatku! – zawołał Naoki. Akaishi natychmiast
obejrzał się z uśmiechem na dzieci.
- Dziadku? Dlaczego Naoki tak do ciebie mówi? – zauważyła
Miyuki.
- Pewnie przechwycił ten zwrot od Takedy albo ma chęć wejść
do naszej rodziny – mrugnęła do niej Yoko.
- Zastanów się co ty pieprzysz, kobieto – obruszył się
Yosuke.
- No ciebie, misiaczku – stwierdziła czule i cmoknęła męża w
policzek.
- Ciatek! Choć do piachu! – zawołał Naoki, a dorośli
natychmiast wybuchli śmiechem, wyłapując dwuznaczność.
- A to łobuz – stwierdził Akaishi, a jego mimika drgała w
krzywym uśmiechu.
- Tato. Niech tata nie bierze tych słów za bardzo do siebie –
zaśmiała się lekko Yoko.
- A co?! Niech się tata przyzwyczaja – powiedział głośno
Yosuke. Na czarny humor się mu zebrało…
- Żeby potem nie był zdziwiony – dodała Miyuki. nawet ona…
Co za
niewdzięczne dzieci, do grobu go wpędzają. Miyuki skorzystała z okazji i
podeszła do brata, który sobie gawędził
z małżonką. Miała mu coś ważnego i niezbyt przyjemnego do powiedzenia.
- Yosuke, nie zgadniesz kogo dziś spotkałam – zaczęła
zakładając ręce na piersiach.
- Kogo? – zapytał.
- Banriego – odpowiedziała, bez żadnych gierek. Jej brat
jednak zdawał się być tym w ogóle nieprzejęty. – możesz mi powiedzieć, dlaczego
go pobiłeś?!
- Co?! – zawołała zaskoczona Yoko, odsuwając się od męża.
- Nie jesteśmy już razem, ale to nie daje ci prawa spuszczać
mu wpiernicz – powiedziała Miyuki.
- Yosuke! – warknęła jego małżonka. – Co to ma znaczyć?! Nie
dość ci walk na macie?! Musisz się jeszcze narażać wobec publicznych osób? W
publicznych miejscach?!
- Ale jakie tam narażać? To tylko Mop – wzruszył ramionami.
- Ale możesz znowu mieć sprawę w sądzie za robienie takich
problemów!
- Nie będę miał – odrzekł pewny siebie. Doprawdy, to proste
myślenie tak denerwowało Yoko. – zresztą Mi, zrobiłem to dla ciebie! Jakieś dwa
dni po waszym zerwaniu zobaczyłem go z jakąś laską… ale brzydszą od ciebie –
zapewnił. Dziewczyny lubią słuchać takich rzeczy. – wiesz, tak świeżo po
zerwaniu już się umawia z inną? Po pierwsze to brak szacunku dla ciebie…
- Yosuke – Miyuki zakryła twarz dłońmi w załamaniu.
- … a po drugie to oznacza, że cię zdradzał i to było powodem
waszego zerwania! Nie kryj go, bo przyznał się, że cię zdradzał! W dodatku
powiedział, że ty też go zdradziłaś – zastygła w bezruchu i wytrzeszczyła
zakryte dłońmi oczy. Oby nie powiedział mu o swoich podejrzeniach z kim…!
- Ja…? – zapytała niepewnie.
- No właśnie! Śmiał cię oczerniać. Musiałem mu wjebać – mruknął
i wrócił do grillowania. Miyuki odetchnęła, ale nie Yoko. Z tych nerwów, aż źle
się poczuła.
- Yosuke… przynieś mi krzesło – zaczęła ciężko oddychać. Od
razu zerwał się po krzesło, a Miyuki pomogła jej wpierw ustać, a potem usiąść.
- Przynieść ci wody? Poduszkę? Zawieźć do szpitala? – złapała
go za kołnierz i zbliżyła do siebie.
- Jeżeli jeszcze raz kogokolwiek pobijesz sam tam wylądujesz!
– zapowiedziała z groźbą. – Yosuke masz dziecko, drugie w drodze… jak pójdziesz
siedzieć za swoją nieodpowiedzialność to uprzedzam, że się wyprowadzę do
mamusi!
- Spokojnie Yoko. Banri nie wniesie oskarżenia. Poprosiłam go
o to – zapewniła Miyuki.
- No widzisz koteczku, nie histeryzuj. Dzięki siostrzyczko.
- Mimo to, zabraniam ci się z kimś bić, choćby w mojej
obronie!
- Ojej no, podziękowałabyś mi, a nie. Broniłem twojej dumy,
należy mi się uścisk – otworzył na nią ramiona.
- Pff, spierdalaj – burknęła i pokazała mu język.
- Spiedalaj – obejrzała się natychmiast za siebie, słysząc
głosik Naokiego.
- Nie, nie, nie! – ukucnęła naprzeciwko niego i złapała za
ramiona. – Nie mów tak! Tak nie wolno!
Miyuki zaczęła
mocno panikować, jak to wygląda? Nauczyła go przeklinać! Sasori ją zabije!
Yosuke z tego powodu zaczął chichotać. Niestosowne, ale śmieszne. Im bardziej
Miyuki zakazywała chłopcu używać tego słowa to on bardziej chciał go używać.
Miyuki myślała, że się zaraz popłaczę przez to, ale Yoko przywołała do siebie chłopca
i zastąpiła jego uwagę na coś innego. Akurat dziecko w jej brzuchu ją kopało,
tak więc zapytała czy chciałby dotknąć. Chciał. Nie wiedział za bardzo co się
dzieje, ale podszedł do nich Takeda i powiedział, że tam jest jego
siostrzyczka. Był skołowany, ta pani zjadła dziecko?! Dlaczego to zrobiła?!
Wtedy do
rozmowy wtrącił dziadek tłumacząc mniej więcej o co kaman. Przypominał mu tatę,
tata też tak tłumaczy różne rzeczy. Dziadek jest super. W ogóle fajna sprawa z
tą ciążą, czyli on też był w brzuchu mamy? Nie, on nie ma mamy, więc pewnie był
w brzuchu taty. Ciekawe.
Rankiem, dnia następnego,
Miyuki zeszła na dół do kuchni zrobić śniadanie dla każdego z mieszkańców tego
domu. Naoki pozostał na górze w jej pokoju i grał sobie w jedną z gierek, w
którą wczoraj wieczorem zapoznał go Takeda. Zadziwiające, że nawet niespełna
trzyletni chłopiec może tak się zafascynować grami. No, ale przynajmniej
przespał dzisiaj całą noc, nie musiała mu śpiewać.
Wczorajsze
spotkanie w gronie rodzinnym przeciągnęło się, aż do pierwszej w nocy, a
chłopcy i tak byli zdruzgotani faktem, że muszą już kończyć. Takeda pożegnał
się z Naokim, bo teraz już pewnie wybył do zerówki. Przed wyjściem pytał nawet
Miyuki, czy jeszcze kiedyś Nao ich odwiedzi. Yoko z przekonaniem powiedziała,
że tak. Ten entuzjazm Yoko i to jej swatanie zmusza ją do myśli, w których dzieli
z nim swoją przyszłość. Uśmiechnęła się do siebie.
- Kto słodzi pięć łyżeczek cukru, Miyuki? – zapytał Akaishi,
przyglądając się córce od pewnego czasu.
- Co…? Jezus Maria – zawołała przerywając czynność. –
zapomniałam się – wylała napój do zlewu.
- Jesteś dzisiaj strasznie roztargniona. Czy to dlatego, że
niedługo przyjedzie twój szef? – zapytał. No nie dość, że zachowuje się jak
wariatka to ładnie ubrała i wymalowała. Tylko głupiec pozostałby obojętny.
- Nie! – zawołała ciut za głośno. – To znaczy – chrząknęła. –
nie. Skąd taki pomysł?
- Bo wyglądasz i zachowujesz się bardzo rozpromieniona –
orzekł. Miyuki spojrzała na siebie… chyba faktycznie przesadziła… może ściągnie
z siebie tą spódniczkę i zostanie w samych legginsach? Bluzka jest zwykła… jest
i koniec! – Mi, Naoki mi wczoraj powiedział, że spałaś z jego tatą dwa razy.
Miyuki
wytrzeszczyła oczy i zakryła sobie twarz w zdenerwowaniu i zażenowaniu.
Najpierw zaczęła zaprzeczać, potem lamentowała nad swoim losem, a dopiero na
końcu powiedziała prawdę. Prawie prawdę. Powiedział tylko o przyczynie
wspólnego spania – burzy i uśnięcia na kanapie przy filmie. Akaishi nic nie
mówił, ale odetchnął na wieść, że jego córka nie zawiodła go w tej kwestii.
Jest dorosła, ale stanowczo za młoda by rozchylać przed kimś nogi. Przed kimś,
kogo on nawet nie zna, ani nikt z rodziny. Wtem po mieszkaniu rozniósł się
dzwonek do drzwi. Akaishi został sam w kuchni, a Miyuki poszła otworzyć. W
drzwiach stał Sasori.
- Cześć.
- Hej, niech pan wejdzie – zaprosiła go do mieszkania, a
właściwie musiała go wciągnąć do środka. - Naoś! Tata przyszedł! – zawołała w stronę
schodów i patrzyła tam, wyczekując pojawienia się chłopca. Sasori chwile
lustrował ją wzrokiem.
- To dla ciebie – oderwał jej uwagę, wyciągając zza pleców
niewielki bukiecik kwiatów. – w ramach podziękowania.
- Och… - przyjęła kwiaty, no bo jakby śmiała ich nie wziąć. –
ale nie musiałeś – naciągnęła się ich zapachem.
- To mogę je zabrać z powrotem – wzruszył ramionami i
wyciągnął po nie ręce, ale Miyuki natychmiast je wycofała.
- Nie! Nie możesz – burknęła oburzona, co to w ogóle było?
Głupek. Spojrzała na bukiet i uśmiechnęła się do siebie. Dawno nie dostała
kwiatów, a to takie miłe uczucie. Sasori spojrzał na nią ciepło.
- Ładnie wyglądasz – ponownie oderwał jej uwagę tym komplementem.
Spojrzała na niego lekko zaskoczona, czy on musi tak nagle jej słodzić?
Zarumieniła się. – Masz… całkiem ładny dom. Chyba praca nie jest ci potrzebna.
- To dom mojego taty, a nie mój. Ja jestem biedną studentką, która chce
chociaż sama zarabiać na czesne dla siebie.
- Mi studia zafundowali rodzice – odpowiedział. To była
prawda, jego rodzice założyli specjalne konto bankowe, gdzie dostęp miał
Sasori, by wykorzystać te pieniądze na studia.
- Masz fajnych rodziców, skoro tak się o ciebie troszczą…
może kiedyś ich w końcu poznam? – uśmiechnęła się.
- To… raczej niemożliwe – odparł delikatnie.- chyba, że
jesteś medium.
- Nie, dlacze… och… Oooch – plasnęła się mocno w czoło.
Cholera, zapomniała, że nie żyją. Jaka ona głupia…!
- Tatusiu! – zawołał schodzący powoli po jednym schodku
Naoki. – Tato! – będąc na dole wpadł w ramiona kucającego taty. Tak się
stęsknił! Mimo, że to był tylko weekend. – Neśtępnym jaziem jeciemy jaziem –
zapowiedział.
- Jasne, zrobimy, jak chcesz – uścisnął go. Chciał to
usłyszeć, to takie miłe, gdy masz przy sobie osobę, która chce z tobą spędzać
cały swój czas.
- Tato, tato, a Miyuki ma kóliczki! – zawołał, odrywając się
od niego. – pokazie ci! Pokazie! – złapał go za rękę i zaczął ciągnąć na górę.
- Nie, Naoki. Idziemy już…
- Bo tu ziośtanę! – zagroził, więc Saso nie miał większego
wyboru.
- Niech pan wejdzie w butach.
Sasori jednak
ściągnął. Zawsze ściągał buty, tak się po prostu wyuczył. Miyuki przez chwilę
nie wiedziała czy ma za nimi iść czy czekać, ale postanowiła jednak iść. Wtedy
zatrzymał ją Akaishi i polecił, aby zaproponowała swojemu szefowi jakąś kawę
czy coś, tak z grzeczności. Świetny pomysł! Będąc już na górze, zobaczyła przez
drzwi, kucających przed zagrodą dla króliczków chłopaków.
- Nie, nie ruszaj – zatrzymał syna, gdy chciał zabrać
zwierzątko do rąk.
- Spokojnie, już je zabierał do rąk – wtrąciła zezwalając
chłopcu na ten czyn. Zrobił więc to, co chciał, a następnie przekazał białego
futrzaka w ręce Sasoriego.
- Wicisz tato? Wicisz jaki fajny? Kupiś mi takiego?
- Ta, już lecę do sklepu – sarknął, fajny był, ale jego
sytuacja nie pozwala mu na posiadanie jakiegokolwiek zwierzątka. Naoki się
ucieszył, no bo tata się przecież zgodził. Dał mu buzi w policzek i ukochał
bardzo mocno.
- Śtęśkniłem się – mruknął mu do ramienia.
- Ja też – poklepał syna po plecach. Miyuki uśmiechnęła się
na ten czuły obrazek. – Cholera! Zsikał się na mnie! – po tym warknięciu Naoki
zaczął się nabijać, Miyuki też, ale pozorowała oburzenie.
- A to niedobry królik – mówiła odprowadzając Sasoriego do
łazienki. Patrzył na nią spod przymrużonych powiek. Niech nie zapomina kto jej
płaci! Odkręciła mu kurek z wodą. – Proszę… - wzięła oddech. – może zostanie
pan na kawie…? Naoki jeszcze nie jadł śniadania.
- Może innym razem. Mam inne plany – oznajmił i wziął sobie
coś do wytarcia, ale… było to jakieś szorstkie, z ciekawości rozwinął materiał.
Czarna, koronkowa bielizna… Miyuki natychmiast wyrwała mu ją z rąk i schowała za
plecy.
- Niech pan to zostawi! – zaczerwieniła się. Jaki wstyd, jaki
wstyd.
- Przepraszam – również się delikatnie zawstydził, a
następnie chrząknął. – Były… czyste…? – musiał zapytać. – Albo nieważne – chyba
najlepiej umyć ręce jeszcze raz.
- Tak je pan wytarmosił, że teraz na pewno są brudne –
fuknęła w dalszym ciągu zarumieniona. Przecież nie przyzna się, że ma jakąś
brudną bieliznę, co on, niepoważny jest, że o to pyta?
- Powiedziałbym, że ci odkupię, ale to byłoby dziwne…
- I tak nie znasz mojego rozmiaru – z nim to potrafiła
rozmawiać o rzeczach w nieprzyzwoitym tle. W jego towarzystwie czuła się
naprawdę swobodnie. Sasori także, lubił z nią żartować i nawet nie musiał się
powstrzymywać.
- Jesteś pewna? – uśmiechnął się złośliwie. Mimowolnie objęła
się rękoma zakrywając swój biust.
- Mam nadzieję – Sasori zaśmiał się delikatnie, jest urocza.
– a… co to za inne plany? Dziewczyna? – zapytała pociesznie, ale tak zakrywała
swoje przejęcie.
- Jakby – uśmiechnął się złośliwie i wyminął ją. – Naoki
zwijamy się już. Zaraz muszę jechać do pracy – skrzywił się patrząc na zegarek.
- Pracy? To… nie mam dzisiaj wolnego?
- Masz. Naoki zostanie u swojej cioci. Urodziła im się córka
i nas zapraszali.
- Matsuri była w ciąży?! – zawołała w szoku.
- Nie, głupia – burknął. – to była… moja niedoszła szwagierka
– sprecyzował.
- Niedoszła? A… to z Noriko też się pan spotyka?
- Zadajesz za dużo pytań, co cię to obchodzi? – syknął
zakańczając te dyskusję. Widać temat jego eks nadal pozostaje tematem tabu
między nimi. – Naoki idziemy już, chodź – wyciągnął rękę do syna.
- Spiedalaj – burknął do taty wgapiając się uparcie w
króliczki. Miyuki wytrzeszczyła oczy.
- Coś ty powiedział? – podszedł do chłopca i pociągnął mocno
do siebie. – Jeszcze raz tak powiesz, a dostaniesz! Ostrzegam cię!
- Panie Akasuna, ja przepraszam, że to usłyszałeś… ja…
- Nie przejmuj się, pewnie Hidan go tego nauczył – skrzywił
się. – to nie twoja wina. Muszę pogadać z tym kretynem.
- Tak! To na pewno wina Hidana – przytaknęła. – taki z niego
dzieciak – skrzywiła się.
Po chwili
zeszli na dół. Sasori ubrał sobie buty, a Miyuki ubierała Naokiego. Potem
przypomniała sobie o torbie z jego rzeczami. Zostały na górze, czym prędzej
pobiegła po to na górę. Wstyd się przyznać, ale niezupełnie go spakowała, więc
pobyt w pokoju jej trochę zajął. Ech, jest taka niezorganizowana… wstyd jej. Wreszcie
po kilku minutach zeszła na dół po schodach, a tam zastała wesoło rozmawiającego
z Sasorim jej ojca. Dziwiła ją ta lekkość z jaką rozmawiają.
- Proszę – podała torbę Sasoriemu.
- No to teraz już wiesz chłopcze, gdzie dokładnie mieszkam.
Liczę, że wpadniesz czasem na kawę ze swoją pociechą – uśmiechnął się do
wtulonego w nogę rodzica Naokiego.
- Hm? A to znacie się? – zapytała Miyuki. Sasori kiwnął
głową. – Skąd?
- Mi, pamiętasz, jak kiedyś zwichnąłem sobie tą rękę? Poszłaś
ze mną do szpitala, a tam pastwiłaś się nad jednym z ratowników medycznych –
przybliżył jej tą sytuację, a ona zaczęła szukać tego wydarzenia w pamięci.
- Coś mi świta – Sasori jej się przyglądał, rozbawiony tą
chwilą. – Ach! Chodzi o tego młodego chłopaka? – Akaishi przytaknął, spojrzała
na Saso i oddała uśmiech. – To był debil.
- Miyuki… - mruknął ostrzegawczo jej tata, powstrzymując się
od parsknięcia. Sasori jednak skrzywił się na to wrażenie, które w niej wtedy
wywołał.
- No sorry, ale to prawda! Potrącił mnie i nawet nie
przeprosił, a potem zgrywał ważnego, jakby nikt inny nie dał rady ci pomóc.
zadufany w sobie, arogancki dupek…
- Wtedy… - odezwał się Sasori. – wtedy miałem lekkie problemy
osobiste – odrzekł. Miyuki spojrzała na niego dziwnie.
- Nie mówię o panu – zmarszczyła czoło.
- O nim, o nim – mruknął Akaishi z rozbawieniem.
- Co…? – momentalnie ogarnęło ją ciepło. JAKI WSTYD! – Ja…
- W każdym razie – Sasori zabrał głos, w którym ją zagłuszył.
– Przepraszam za wtedy, na pewno nie chciałem nic zrobić, co by cię uraziło –
zapewnił patrząc jej w oczy. – Do widzenia.
- Pa Miyuki! pa ciatku! – zawołał Naoki nim zamknęli drzwi.
Zza nich dało się jeszcze usłyszeć nawoływania Sasoriego, by nie nazywał taty
Miyuki dziadkiem. W domu dziewczyna stała w kompletnym bezruchu. Dopiero głośne
parsknięcie śmiechem jej ojca, ją obudziło.
- Nie śmiej się! – oburzyła się, a potem z fochem ruszyła do
swojego pokoju. W połowie drogi wróciła po bukiet kwiatów, który otrzymała od
Sasoriego.
OD AUTORKI
Dzisiaj będzie krótko, po pierwsze, to mnie też ten tydzień minął dosyć ciężko - chyba dostałam jakiejś jesiennej depresji - w każdym razie po weekendzie napiszę wszystkim, u których zalegam piękne i długaśne komentarze, obiecuje i przepraszam :)
Po drugie mam prośbę, ostatnio jakoś nie wyrabiam z dodawaniem notek w soboty :/ więc pytanie, czy chcielibyście by notki były w jakiś inny dzień? czy mają być w soboty i kropka :P
No i na koniec dziękuję bardzo za... za w sumie wszystko, mam nadzieję, że się pośmialiście, a ja z coraz to nowym rozdziałem się polepszam, ma nie pogarszam xD
Pozdrawiam Kochani :*
Pozdrawiam Kochani :*
SPOILER
- Tatusiu, tatusiu! – zawołał Naoki i dobił do nóg Sasoriego. –
Kiedy iciemy do domu? Co to, co to maś? – zapytał i chciał złapać za zdjęcie.
- Uważaj, bo pognieciesz – ukucnął przed nim i pokazał mu
zdjęcie. Bez żadnego sława.
- Kto to? – lubił oglądać zdjęcia, ale akurat tej pani nie
znał, a wydaje się miła. Bo się uśmiecha.
- Taka pani… - jakoś ciężko mu przechodziło przez gardło
powiedzieć prawdę. – Co? Ładna? – uśmiechnął się.
- Mhm, badzio! – przytaknął głową. – Wieś kto teś jest łatny? –
zapytał, wzbudzając ciekawość.
- Kto? – zaciekawił się.
- Miyuki! – stwierdził od razu. Poczochrał mu w odpowiedzi
włosy.
DATA
wstępnie: 13.09.2014
Fascynujący rozdział hahahah bardzo mi się podobał i te ich rymy heh :D a w tym wszystkim najlepsza jest data :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podobało xD
Usuńjaka data?? :P
Wzruszył mnie spojler.. :c Bo ładna jest Miyuki :c Kiedy zeswatasz Saso z Miyu? :3
OdpowiedzUsuńWzruszył? Serio? <3
Usuńa prędzej, niż planowałam :D nie chcę psuć niespodzianki xD
ale jeszcze trochę się na mnie powściekacie xD
" (...) Jemu też, by mógł urządzić pokój dla dziecka… ale nikłe szanse, że to zrobi." CO?!?!?! Shee jest w ciąży z Itachim?! Jak do tego doszło?! ... Znaczy ten, wiem jak do tego doszło ^^" Ale ciągle nie mogę uwierzyć. Czyli co? Itachi będzie miał dziecko? Boże...
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko, cieszę się, że w Twoim blogu każdy ma swoje życie, a nie wszystko skupia się wokół głównego bohatera. Więc - duży plus za to :)
A teraz wróćmy do początku...
Jakiś zarywa do Mi... Myślę, że gdyby Saso to zobaczył byłby zazdrosny czy coś... Ach, ta miłość...
Naoki przeżywa swój pierwszy zawód miłosny. Urocze <3 Niech się uczy, że to popaprane jest...
I mówi dziadku do ojca Miyuki. Owww!
I jak stęsknił się za Saso. O!
Bosko było.
I najlepsze jak remontowali mieszkanie... Och xd
Odpowiadając na Twoje pytanie... Jak chcesz. Jeśli nie dajesz rady w soboty, to nic się nie dzieje. Niech rozdziały pojawiają się wtedy, kiedy Tobie pasuje ;) Przecież każdy ma swoje życie i swoje problemy, prawda? Więc, ja będę szczęśliwa, kiedykolwiek rozdział się pojawi :)
I jeszcze raz - świetny rozdział!
Pozdrawiam :)
Nie xD Shee nie jest w ciąży xD on tak ogólnie snuł plany xD
Usuńjednakże nie martw się, każdemu szykuje historie miłosną czy ogólnie plany żyćka, bo jednak ciągłe SasoMiyu byłoby nudne xD
O tak, a zazdrosny Sasori jest bardziej hot xD
Cieszę się, że ci się podobało xD
Z datą mi w ogóle nie pomogłaś xD ale to już wiem jak zrobić xD
Również pozdrawiam!
Z całego rozdziału chyba najbardziej podobało mi się jak Nao mówił do pana taty Miyuki 'ciatku' raaaaany to było przeurocze *.*
OdpowiedzUsuńWgl końcówka była świetna, cieszę się, że nawiązałaś do tamtej sytuacji i naprawdę, reakcja Mi była boska xD a to sobie nieświadomie pocisła Sasorowi xD
Kolejny adorator z kolejnym głupim imieniem xD jestem ciekawa, czy Miyuki kiedyś da mu się namówić na jakieś spotkanie, ale oby nie. Chociaż w sumie to by mogło wzbudzić zazdrość Saso, więc może nie taki zły pomysł?
Zaskoczę cię - w tym rozdziale znowu nie mam nic do Yosuke! Nawet podobał mi się jego stosunek do Nao. Chociaż ciągle mam wrażenie, że jak już Miyuki i Saso w końcu się spikną, to będzie miał do niego jakieś problemy, czym strasznie mnie będzie wkurwiał xd
Ach Dei artysta, fajnie się czytało jak tak dyryguje innymi i wkłada całe serce w swoją pracę, nawet jeśli przygotowuje pokój dla swojego śmiertelnego wroga xD
' Dei, by bzykał częściej, niż ja gdyby pozwalał się dosiąść kolesiom' ahahahahha lol xD ale chamsko.
Pozdrawiam, buziaki ;3
No bo Naoki podświadomie już wkracza w ich rodzinkę xD taki bystry z niego chłopczyk <3
UsuńWidzisz! Nawiązałam xD po przeszło trzydziestu rozdziałach, ale jednak xD i widzisz jaką czekanie ma w sobie moc? XDD
No w sumie… może ich spiknę? Czas pokażę xD a wiesz, jak ja lubię trzymać w niepewności xD w długim okresie czasu :P
:O :O :O niewiarygodne, niech mnie ktoś uszczypnie xD och Yosuke na pewno cię będzie wkurzał, ale no może jednak nie…? jestem ciekawa twojej reakcji xD
Nie no,, bez przesady, Naoki to nie Itachi XD
Ta emotka i kropka na końcu mnie rozwaliła :P :P
Również pozdrawiam!
Także ten. Nadal jesteś śmieciem, ale wiesz i tak cię uwielbiam. Ale jesteś śmieciem. Bo jest prawie 40 rozdział a tu nadal nic. Boże kobieto, zlituj się, bo wszyscy na to czekają XD Uporczywa jesteś i chamska tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńDobra, ale przechodząc do rozdziału. Trochę jak w w jakimś kinie akcji się trochę to połączyło. Chodzi mi o tę ostatnią scenę, gdzie wyjaśniło się, iż wtedy Mi nabluzgała na Saso. Jak suodko. Kurde pewnie bym tak samo się speszyła, albo zaczęła śmiać ze swojego nie ogarniania, ale chooy. Po prostu fajnie to takie, wspomnienie, kiedy to dopiero zaczynałam czytać tą twoją twórczość. I patrz minął rok, a ja się nie znudziłam. Oznacza to, ze jesteś zajebista, bo zazwyczaj nudzą mi się historie i przestaje. Dobra nieważne. Dość o mnie i moim szczerze powiedziawszy lenistwie.
Kolejna akcja. Zabije Uchihe. Boże jak ja ich nie lubie. Tym bardziej, kiedy obraża Dei'a. Niech ten mu wkońcu odwinie. Niech będzie jakaś bójka. Ale by miał blondyn przesrane XDDDDD Bo przecież Uchiha-sricha jest psem XD Hahahahah ale by było xd
Hidana kocham <3 nawet jak wszystkich hejtuje i czasem mnie wkurwia, to i tak go kocham. Ma tak bardzo na wszystko wyjebane. Kiedyś zginie za bycie sarkastycznym w niewłaściwym miejscu, ale cóż. Szkoda, że ja nie potrafie mieć tak wszystkiego w dupie, ech. Żyłoby się łatwiej.
Nao był jakiś taki za słodki w tym rozdziale. Konkret nie dla mnie takie coś. Za słłodko z tym dziadkiem itp. Wrrr. Nie lubie takich przesłodzeń, ale wiem, że to potrzebne.
Ach i te kwiaty <3 Kurcze to takie urocze. Tak, takie słodkości już lubię. Dziwna ja.
I Yosuke niech spierdala. Sama mu przywale w końcu. Jest w kolejce zaraz po Itachim. Wrrr. Nie lubię, nie lubię. Nic do niego nie dociera. Moja racja i koniec. Wrrr no.
Także w następną sobotę kolejny rozdział.
Tymczasem Yo! xd
Do następnego komentarza XD
XDDDD Jak możesz tak do mnie mówić? Jestem starsza! Nie pyskuj mi tu xD wiem co robię xD no to czekajcie, jezu xD im później tym opowiadanie będzie dłuższe :P
UsuńDziękuję <3
No ja powinnam ci wysłać pocztą jakiś medal, że jeszcze tu jesteś i ci się nie znudziło i w ogóle… jestem taka wzruszona, że nadal tu jesteś <33 jestem zajebista? Już nie jestem śmieciem? xD No cóż, mnie to pasuję xD
… DOBRE XDDD EJ, WYKORZYSTAM TO, DZIĘKI XD Dei sobie radzi, nie postrzępiłam mu języka xD
No w sumie nie, nigdy nie bierz przykładu z Hidana, a jak chcesz to zrobić to lepiej zamknij się na jakiś czas w pokoju… takim bez klamek xD
jak możesz krytykować mi dziecko?! Odwal się od niego xD ma być słodki, bo po pierwsze ma 3 lata, a po drugie ja tak chcę xD
No kwiaty to każda z nas lubi xD
no spokojnie to tylko facet, umięśniony facet xD a wiesz jacy są mięśniacy xD
Okej xD No to narka! xD
Znowu. Znowu leżałam na biurku ze śmiechu^^ remont w stylu Akatsuki, tylko u Soli ;D Też chcę takich fachowców u siebie, z nimi nie można się nudzić, szczególnie Dei zna się na robocie. Te ich rymowanki były boskie, a z Hidanem i Kakuzu to normalnie przebój. (Czemu oni ze sobą mieszkają skoro tak się nie lubią?) Ten zakład z przewracaniem strony XD Jak Hidan mógł się tak dać wkręcić? I jeszcze wdawał się w takie dyskusje z resztą, "Jak przewrócić wzrokiem kartkę w książce?" ale Kakuzu mu wymyślił zagadkę. Myślałam, że padnę. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny był ten pobyt Naosia w domu Miyuki. Zdobył sympatie wszystkich domowników jak przewidywałam. Przy okazji wygadał się że nasza para już ze sobą sypiała, choć nie są razem ;D Paradoks trochę, ale dobrze, że powiedział to tacie Miyuki a nie Yosuke, bo ten by z Sasoriego miazgę zrobił, szczęściarz. Dał jej kwiaty! Ciekawe jakie, każde mają w końcu ukryte znaczenie ^^ chociaż po Sasorim nie spodziewałabym się takiej znajomości.
Wszystko było świetne i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
Pozdrawiam i życzę weny :)
Takie remonty tylko u mnie xD Polecam się na przyszłość xD no Dei jednak ma doświadczenie i w ogóle potrafi solidnie przyłożyć się do wyznaczonego zadania xD rymowanki znalezione w necie :P ja nie potrafię rymować… takie poetyckie beztalencie ze mnie xD
UsuńNie wiem czemu mieszkają razem… może Hidan się boi zostać sam w domu? Na dwóch to mniejsze rachunki wychodzą? xD no Hidan taki jest, taki głupi :> wierzy w wszystko, co pokażą w internecie xD
No jak tu go nie polubić xxD w dodatku z dziecka można najwięcej wyciągnąć xD jak to powiedział o spaniu :P jakby Yosuke się dowiedział to… siwy dym xD miałam na myśli jakieś zwykłe, polne kwiaty ^^
Również pozdrawiam!
Dzisiaj będzie krócej, bo jestem chora i wgl umieram .-.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, ISEI ♥ Matko święta, on gra na skrzypcach! *O* Mogę zamienić Nagato na niego? XDDD Faceci, którzy grają na jakimkolwiek instrumencie klasycznym są zajebiści, a jak jakiś gra na skrzypcach albo fortepianie to już w ogóle poezja ♥ Serio, zakochałam się w nim od razu! Co tam, że pewnie będzie przeszkadzał Saso... Lajf is brutal xP
Boże, że też takie pytanie przeszło jej przez gardło... Masakra XDD Ale Isei jest świetny ♥ I jak trafnie analizuje sytuacje! Ale z friendzone'a się nie żartuje, to poważna sprawa! xD
Rany, Miyuki ma króliczki! ♥ Też kiedyś miałam, to są takie urocze stworzonka, że można się z nimi bawić na okrągło *w* Chociaż i tak moimi ulubionymi zwierzętami, które najbardziej mnie rozczulają są surykatki ♥ Uwielbiam je! A Timon jest ich najzajebistszym przedstawicielem! :D Jaa, Sasori powiedział jej o swoich rodzicach Ale Kakuzu pięknie go wrobił w to zajęcie XDDD I jak sobie pomyślę, jak on będzie cierpiał, to aż mi się robi lepiej (szkoda, że katar przez to mi nie mija ;-;) xd I to wcale nie dlatego, że jestem sadystką! Jestem bardzo miłą, wrażliwą i empatyczną osobą! To tylko Hidan (Jezu, napisałam Hitler O_O) ma ten przywilej, że go tak traktuję C:
Jejciu, Takeda i Naoś ♥ Aż ich sobie razem wyobraziłam, słodziaki ♥ Coo, jednak córka? XD Ty jej chyba nienawidzisz XDDD Już się boję, jak bardzo nadopiekuńczy będzie Yosuke... Ale na szczęście Yoko jest rozsądna xd No i mają też Miyuki :3 Hahahaha, Naoś wydał własnego tatę i Miyuki XDD W tym momencie Akaishi pewnie na chwilę przestał oddychać xD No ale wszystko ładnie sobie wyjaśnili i jest git :D Ja też pomyślałam, co by było gdyby Yosuke się dowiedział i aż żal mi się Saso zrobiło xD Powiedzieć, że miałby przejebane, to nie powiedzieć nic xD
Aaach ♥ Te urocze scenki z Saso i Naosiem są wspaniałe ♥ I znowu wyszło na to, że troll z ciebie >3< Czy ty zawsze musisz dawać takie chamskie zapowiedzi?! ;3; XDDD Ja myślałam, że może będzie jakiś malusieńki ten teges w jej domu, a tu dupa xD Haha, no i to zwalenie winy na Hidana XDDD 7:2 dla Miyuki! (Nie ma tak łatwo, on tak szybko punktów sobie nie nazbiera, nie ma :P)
A potem wyszło na jaw, jakie było pierwsze spotkanie Miyuki i Saso XD Haha, nie ma to jak śmiać się z własnej córki - Akaishi rlz xDD Ty tu wgl masz samych zajebistych ojców xD No dobra, Yosuke stoi pod znakiem zapytania, zobaczymy jak to będzie z jego córeczką xD
No i Sasori przyniósł jej kwiaty, jak słodko ♥
Wgl, jak dla mnie możesz dawać notki w poniedziałek - tak na dobry początek tygodnia :D
Weny i czekam na next! :D
Soooli, dawaj rozdzial, nie obijaj sie! :D
OdpowiedzUsuńJa też chcę zobaczyć pokaz magika, ale w Polsce chyba rzadko takie występy są :/ Cieszy mnie fakt, że Miyuki jest zazdrosna i że tak często myśli o Saso :D W końcu najwyższa pora by zauważył Rudego amatora XD Króliki! Czemu mi nigdy rodzice nie kupili choć jednego królika? Pewnie przez tragedię z świnką morską :/ Póżniej wrócę do tej histori. Naoki i Saso tworzą taką kochaną rodzinę. Tylko Miyuki tam brakuje ;P
OdpowiedzUsuńCzemu Hidan chodzi na dziwki? Jego teksty na podryw nie działają? Zniechęcił się po akcji z batonem? Oj, kiepsko z nim. Nie pomoże Yody rada nawet mu XD Ach Soli, dziękuję za to, że Deidara i itachi spotkali się w tym rozdziale! :D Więcej do szczęścia mi nie potrzeba ;P Hidan na Ministra Oświaty! Taki geniusz jest potrzebny w odpowiednich władzach XD Debil z niego, ale śmieszny debil ;p Nie mogę się doczekać tego wypadu na namioty :D Tak się czepiają tego jak Hidan maluje, ale oni po prostu nie rozumieją sztuki. On się wzoruje na stylu Naokiego :D Twoje rymy są mistrzowskie,a razczej: mistrzowskie rymy Twoje są :D A to mówi Ci sam Yoda Xd chyba nawet je spiszę na kartkę i oprawię w ramkę :D
Oby Takeda nie poszedł w ślady ojca i nie męczył swojej siostry jak Yosuke XD A skoro w tym akapicie jest mowa o męczeniu zwierząt, to powrócę do świnki morskiej. Razem z moim kuzynem Pawłem (w dzieciństwie oczywiście) sądziliśmy, że skoro moja świnka morska ma w nazwie coś związanego z morzem to potrafi pływać i żyć pod wodą. Napuściliśmy wody do wanny i ją tam włożyliśmy i.. i pewnie się domyślasz jak to dalej było :/ Kiedy zauważyliśmy, że się nie rusza, stwierdziliśmy, że jest chora, więc daliśmy jej Apap i położyliśmy ją w klatce jak gdyby nigdy nic :l Do tej pory czuję się jak morderca, serio :/ Pewnie kiedyś karma do mnie wróci XD dzieci zawsze mówią całą prawdę ;p Naoki ładnie wkopał Miyuki :D Sasori w ciązy.. Hahaha, już lepiej dei wyglądałby z brzuszkiem XD
Tak! tak! Miyuki musi myśleć o ich wspólnej przyszłości :D jak fajnie, że już się dla niego stroi i jak dobrze, że on to zauważa i chwali jej wygląd :D Albo mi się wydaję albo coraz częściej Sasori otwiera się przed Miyuki. Nie chcę się znowu czpiać do rudości, ale ten królik to nie bez powodu go olał. Zobaczył włosy XD No ładnie Miyuki tak zrzucać całą winę na Bogu ducha winnego Hidana XD Ona rzeczywiście jest urocza i lubię, gdy pokazuje to w obecności Saso :D