1 cze 2014

ROZDZIAŁ 25.

Tego słonecznego dnia przyjechał wraz z synem do swojej babci i siostry. Matsuri była niebywale zagoniona, bo to ostatnia chwila na poprawianie ocen przed wystawieniem, a jej towarzyszami oczywiście była wesoła gromadka znana mu ze szpitala. Chiyo wyszła wprowadzić psa na pole, a przy okazji do sklepu po jakieś swoje prywatne rzeczy, więc zabroniła wnukowi jej wyręczać. Miał się po prostu rozgościć. Tak też zrobił, zagotował herbatę do buteleczki dla Naokiego, a potem ułożył go na kanapie. Zwykle tak z wolna zasypiał do swojej popołudniowej drzemki. Chłopiec ssał sobie napój z butelki, a w międzyczasie patrzył z uwielbieniem na tatę, który się z nim drażnił w bardzo zabawny sposób, albo go lekko łaskotał.
Wtem do pomieszczenia wszedł Daisuke, ale tylko dlatego, że poprzez ten salon można się dostać do kuchni. Oczywiście Naoki spojrzał na niego swoimi wielkimi, brązowymi oczami i zachichotał wesoło. Odebrał to jako zaproszenie do powitania i krótkiej rozmowy, więc podszedł.
- Naoś, Naoś, siemanko! – zawołał siadając na ziemi przed kanapą.
- Usypiałem go – westchnął Sasori, teraz nie zaśnie. A bez drzemki bywa za dnia irytujący.
- Co? Przecież nawet piętnastej nie ma – zdziwił się chłopak. – Nie wygłupiaj się doktorku, szkoda marnować taki piękny dzień na spanie, nie Nao?
- Tak! – zawołał chłopiec. – śpanie jest bee.
- Rządzisz gościu. Pjona! – przybił piątkę wraz z kolegą, tak że głośno klasnęło. – Ała, kurde! – zaczął symulować niewyobrażalny ból, który mu zadał, a Naoki zaśmiał się dźwięcznie. – Ale ty jesteś silny, prawie mi ręka odpadła! – przejął się, a mały tylko naśmiewał, jak ten dmuchał w rękę czy coś.
- Jecie laź! Jecie laź!
- No dobra, ale lekko!
Oczywiście Naoki nijak się nie dostosował do jego prośby i mocno mu przywalił w dłoń. Znaczy Daisuke stale mu uciekał ręką w górę, tak że Naoki stanął na giętkiej wersalce. Oczywiście Sasori miał go stale pod czujnym okiem i asekurował w razie zachwiania równowagi. Gdy zaczął się denerwować tym droczeniem, ścisnął przedramię Daisuke i nakierował na wysokość swojego syna. Tak oto cierpiał z dwóch powodów, dla takiej tyczki ścisk Saso był bardzo mocny, w dodatku jak Nao mu przywalił. Co za ból!
Sasori poczochrał synkowi czuprynę, właściwie to musi iść z nim do fryzjera. Jednak nie wdraża go chwilowo w swoje plany, póki się śmieje to niech się śmieje.
- Daisuke… miałam po ciebie przyjść – powiedziała koleżanka Matsuri, wchodząc do pomieszczenia. – Mats podejrzewała, że będziesz przeszkadzał Naokiemu i bratu.
- Ja nie przeszkadzam. Bawię się z Nao…! Biję mnie – wyszczerzył się tłumacząc kumpeli.
- Fascynujące – sarknęła. – mnie to już przestało bawić, bo jesteś słabeuszem – mruknęła, a Sasori zaśmiał się lekko. Zniewaga od dziewczyny na temat siły jest upokarzająca.
- Nie śmiej się doktorku, przecież nie żartowała – spojrzał na niego z oburzeniem, śmiać się można z żartów, a to była prawda, bardzo przykra.
- Domyśliłem się.
- Jasne, ty pewnie też z Mats przegrywałeś w biciu się – ona biję najmocniej!
- Nie biłem się z siostrą – zaprzeczył, zwykle nie miał dla niej czasu. Kiedy ona się urodziła, miał dziewięć lat, gdy była w wieku co by go irytowała, jego praktycznie nie było w domu… szkoła, kumple, dziewczyny, kumple i… kumple. Taa, nie był i nie jest za blisko z siostrą.
- To smutne… możesz wpaść i znęcać się nad moją – zaproponował, jego siostra Sakura… BLEH! On ją wkurza, kiedy tylko ją zobaczy. Ta na niego oddziałuję.
- Dai… może pomyśl zanim zaproponujesz komuś maltretowanie kogoś – Hanabi przekręciła oczami.
- Okej… w ogóle wiesz, doktorek chce syna na niedźwiedzia wychować – zaśmiał się, a zarówno Hanabi jak i Sasori unieśli brew w niezrozumieniu. – Wiesz, każe mu spać rankiem! Zgroza.
- Dochodzi piąta, więc jaki ranek? – zapytał Sasori z kpiną.
- Wyluzuj, nie bierz wszystkiego dosłownie doktorku – bąknął, nie chodziło mu o ranek jako porę, ale ranek jako słońce świeci. Jaki on niedomyślny.
- Takie małe dzieci mają popołudniowe drzemki… jakim cudem zdałeś egzaminy i doszedłeś do trzeciej gimnazjum – kolejny raz dziewczyna zadała na głos to pytanie.
- Potrafi być taki wkurzający, że pewnie dla świętego spokoju go przepuszczają.
- Hej, hej… doktorku, uważaj sobie. Ja będę miał świadectwo czerwonym paskiem – wyprostował się dumnie.
- Chyba na dupie…
- Zobaczysz, w przyszłości będziemy nawet razem pracować – uświadomił.
- Ty chcesz być lekarzem?
- Możliwe, zastanawiam się nad lekarzem, prokuratorem albo psychologiem. I chwilowo dzięki doktorkowi ciągnie mnie do lekarzenia!
- Lekarzenia? Weź się nie kompromituj, chłopaku.
            Tylko się z nim droczył, wiedział, że ten chłopak jest niesamowicie inteligentny tylko udaje głupka, aby się dostosować lub rozbawiać towarzystwo. Dobrze, że istnieją ludzie z takim dystansem do siebie, świat przez to nie jest nudny. Po chwili Hanabi zaciągnęła Daisuke za ucho z powrotem do pokoju. Naoki z uśmiechem wyciągnął ręce do Sasoriego. Chciał się poprzytulać do taty, był bardzo czułym chłopczykiem, a Saso z uśmiechem spełniał tego typu życzenia. Lepiej korzystać, potem jak będzie czegoś od niego chciał to pieniędzy, a przytuli go… nigdy.
            Chłopiec zaczął bawić się kosmykami włosów swojego rodzica, jego jęk przy pociągnięciu go bardzo bawił, ale jak tata się zrewanżował to nie było takie zabawne. Ani fajne. Potem bawił się z tatą, w taką fajną zabawę jakiej części twarzy dotknął to tata ją nazywał, a on za nim powtarzał.
- Nosek – oznajmił. – ty masz swój tutaj – pociągnął za ów część twarzy, a Naoki się roześmiał. – Nos, powtórz.
- Nos.
- Bardzo ładnie – pochwalił chłopca. Wtedy usłyszał, jak do domu ktoś wchodzi, a do pokoju natychmiast przyczłapał pies. Już nieźle podrósł, mógłby śmiało wozić na sobie Naokiego. – Patrz kto przyszedł.
- Mao! – zawołał i ukochał psa, który wyskoczył na wersalkę. Choć bardziej przyszedł do Sasoriego, od małego przysposobił go sobie za ulubionego pana. Jednak ten wolał tego małego człowieka… szczeknął głośno, łasząc się do Sasoriego. Nie ma tak, on też ma go głaskać, przytulać czy coś!
- Spokój – burknął do psa, po czym zmierzwił mu sierść. Jak szczeknął to naprawdę potężnie, aż czasem Naoki się wzdrygał, ale obecność taty dodawała mu odwagi.
            Posadził Naokiego z powrotem na wersalce i poszedł za babcią do kuchni, wcześniej jeszcze nakazał psu zostać i siedzieć z Naokim. Czy zrozumiał to nie wie, ale został. Chiyo zaczęła z nim rozmawiać na temat tego jak sobie radzi w życiu. No i dobrze, że poruszyła ten temat.
- Babciu, mam prośbę…
- Nie znalazłeś jeszcze opiekunki? – wyprzedziła go z pytaniem, nie trudno było się domyślić o co chce poprosić jej wnuk.
            Nie chodzi o to, że nie chce się zajmować swoim prawnukiem, znaczy okej, może trochę o to chodzi. Jednak Naoki trochę zaburzył towarzyski tryb życia Sasoriego, potrafi wszystko zrozumieć, ale posiadanie dziecka bez wzięcia uprzednio ślubu… przecież to hańbiące. Pewnie rodzice Saso mieliby nowocześniejsze zdanie na ten temat, ale ona była starsza i miała swoje zdanie, a ciężko zaprzeczyć, temu że dziecko odebrało wnukowi zapał i beztroskość życia.
- Nie, nie miałem czasu na te wszystkie formalności… a przecież z pierwszą lepszą osobą go nie zostawię.
- Oczywiste. Koledzy ci nie pomagają?
- Pomagają, ale teraz sami mają sesję. Matsuri widzę jest zarobiona nauką, a ja sam jej potrzebuję, więc potrzeba mi pomocy przy dziecku chociaż na ten jeden miesiąc. A właściwie trzy tygodnie.
- Sasori, nie jestem już taka rześka, jak kiedyś – zaczęła. – nie za dużo wymagasz od swojej babci?
- No właśnie nie. Ile razy prosiłem cię o jakąś pomoc? Rzadko. Więc chociaż teraz daruj sobie te reprymendy i mi pomóż…
            No cóż mogła zrobić, zgodziła się na pomoc dla niego. Miał sobie wziąć wolne w pracy na czas nauki, więc nie będzie źle. Chociaż i tak nakazała mu szukać opiekunki, wiele osób chce sobie w jakiś sposób dorobić przez wakacje, a ona już zamierzała popytać wśród znajomych jej ludzi, skoro Sasori nic nie potrafi zrobić, to już jej w tym głowa. Tym bardziej, że Chiyo miała całkiem inne plany na miesiąc.

            Dwie godziny później Sasori już wracał do domu, ich środkiem transportu było podziemne metro. Naoki bardzo lubił tak podróżować, lubił miejsca, gdzie było dużo ludzi. Oczywiście każdego musiał zaczepić, albo wiercić się niemiłosiernie, zwracając tym na siebie uwagę wszystkich ludzi i przy okazji narobić ojcu wstydu. Może i według niego nic nie robił, ale te wszystkie pobłażliwe spojrzenia ludzi albo pełne irytacji bardzo denerwowały. Dlatego Saso reagował na upominanie syna, lepiej by on mu coś powiedział, niż jakaś obca osoba, tak uważał.
- Naoki! – zawołał ostro i poszedł za nim gdzieś tam na koniec przedziału. Nie zważając na upomnienia taty, próbował dosięgnąć do tej klamki z drzwi awaryjnych. – Cholera jasna – złapał go mocno za rękę i odciągnął od drzwi. Potem ukucnął przed nim, nakazując mu na siebie patrzeć. – co ja do ciebie mówię?!
- Pszeplasiam… - powiedział bez żadnego poczucia winy. Zwykle jest tak, że powie to słowo i złość natychmiast mija, więc wymawiał je ja każde inne. Sasori wziął syna za rękę i przeprowadził tam, gdzie ostatnio stali.
- Nie oddalaj się jasne? – chłopczyk kiwnął głową, po czym otworzył szeroko buzię, ziewając. Jakie nudy teraz były, tata potrafi zniszczyć każdą zabawę. Po chwili usiadł sobie na ziemi. – Naoki, wstawaj. Będziesz miał brudne spodnie!
- Daś mi ciasio? – zapytał wstając posłusznie z podłogi.
- Jesteś głodny? – zapytał i ukucnął obok niego, zaczynając grzebać w reklamówce. Chiyo miała jednak trochę gestu skoro napełniła całość łakociami. – Proszę – podał mu jednego batonika, od razu mu rozpakowując.
Teraz aby będzie grzeczny i zbyt zajęty jedzeniem by rozrabiać. Chociaż nadal wolał trzymać go za rękę, kto wie co może zrobić, a zostało im jeszcze kilka przystanków do przejechania. Właściwie to chłopiec jeszcze nie spał, więc wszystko wróży na to, że pójdą od razu do domu. Sasori przynajmniej tylko o tym marzył. Naoki chrusnął w buzi swoim ciastkiem, brudząc się trochę tą czekoladową polewą. Ale to nic, przetarł wszystko rękawem… oby tata nie zauważył. Wtedy przed oczami chłopca nastała ciemność, ktoś zakrył mu dłonią oczy. Stęknął dotykając ciepłej dłoni.
- Akuku, cześć Naoki – przywitała się Miyuki kucając przed nim.
- Miyuki! - zawołał wesoło i przytulił się do dziewczyny. Sasori uśmiechnął się do dwójki. Nie sądził, że spotkają tutaj dziewczynę, ostatnio niemal codziennie na nią wpadał. – Ale fanie!
- Och, pierwsza osoba, która tak bardzo się cieszy na mój widok – mrugnęła do chłopca, a potem stanęła na równe nogi. Wyłapała na sobie wzrok mężczyzny. – oczywiście dzisiaj, jestem lubianą osobą.
- Oczywiście – mruknął obojętnie.
            Od razu zaczęli krótką rozmowę, Naoki opowiadał, że był u babci, bawił się z Daisuke… a nie, miał na myśli psa. Sasori oczywiście pełnił rolę jakby tłumacza pomiędzy dzieckiem, a dziewczyną. Stanęli na jednym z przystanku, ale nie był to ich. Zastanawiał się czy dziewczyna będzie im asystować całą drogę. Zerknął w bok, jedno miejsce było wolne, trzeba korzystać.
- Miyuki – uniosła na niego wzrok, bawiąc się z Naokim w łapki. – siadaj – wskazał podbródkiem na wolne siedzenie.
- Nie, nie ja podziękuję, ale ty usiądź – uśmiechnęła się, a potem strzelił plask na jej dłoniach, nie zdążyła się wycofać. – ała… ty urwisie mały – skrzywiła się lekko, a ten zaśmiał się wesoło.
- Siadaj póki wolne.
- Naprawdę nie chcę.
- Te buty muszą być niewygodne – zerknął na jej szpilki. – siadaj – nakazał twardym tonem.
- Ja pieszy! – wrzasnął Naoki i zaczął się wdrapywać na wolne siedzenie. Skoro oni nie chcą to nie, ale on nie zamierza odpuścić. Usiadł wygodnie od razu patrząc na panią obok, która się do niego uśmiechnęła, odwzajemnił gest. Lubił jak ludzie się do niego uśmiechają, bawią z nim, strzelają głupie miny albo coś.
- Spór rozwiązany – uśmiechnęła się do Sasoriego, a wtedy metro gwałtownie ruszyło przez co straciła równowagę i byłaby się wypieprzyła w przejściu, ale Saso złapał dziewczynę w pasie i docisnął jej tył do siebie. Syknęła lekko, bo przez to zachwianie  zjechała butem w bok i nadwyrężyła kostkę.
- Ał, ał, boli – skrzywiła się, starają się nie stanąć na obolałej kończynie. Akasuna nadal trzymał dłoń na jej pasie, a drugą trzymał się uchwytu na górze. Cóż, już trochę czasu minęło odkąd był tak blisko dziewczyny, czekał aż sama się połapie, kto ją w pewien sposób wciąż obejmuje, ale chyba było jej w tej pozycji dobrze. Nachylił się lekko do jej ucha.
- Teraz usiądziesz? – wzdrygnęła się na dźwięk głosu mężczyzny i natychmiast się do niego odwróciła. Jeszcze gorzej, ich twarze były tak niebezpiecznie blisko siebie. – Usiądziesz? – ale najwyraźniej tylko ona się tym przejęła.
            Przytaknęła głową, od razu uciekając przed jego wzrokiem, czuła jak się rumieni. Taki wstyd. Sasori nakazał Naokiemu ustąpić miejsca Miyuki, co zrobił bez sprzeciwu. Sasori pomógł dziewczynie przejść na siedzenie, lekko kulała, ale nic poważniejszego jej się nie stało. Od razu wzięła Naokiego na kolana, chociaż w ten sposób wynagrodzi mu utratę wolnego miejsca.
- Po co zakładasz takie buty skoro w nich nie umiesz chodzić? – burknął Akasuna.
- Wiesz, zwykle podłoga się pode mną nie rusza – fuknęła… nie umie chodzić… sam by nie potrafił, a jej to jeszcze jakoś idzie. – musiałam odebrać swoją maturę ze szkoły, no i idę na kolację do rodziców chłopaka. Muszę ładnie wyglądać. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak trudno być kobietą!
- Taa, wasz największy problem to „co ja na siebie ubiorę?” – sarknął.
- My nie mamy co na siebie włożyć, a wy w co grać, więc się nie czepiaj, bo równowaga nie jest zachwiana… - dalszą wypowiedź, przerwał dzwonek w telefonie dziewczyny. Saso odebrał z jej kolan Naokiego. – Hej Miśku – przywitała się czule, ale potem rozmowa już nie szła w dobrym kierunku. – aha… kim jest Joyi? – zapytała nagle. Naoki przytulił się do taty, a ten chcąc nie chcąc przysłuchiwał się rozmowie. – Aha, przyjaciółka – prychnęła. - nie, spoko. Nie przejmuj się… nic mi nie jest… tak, na pewno… mówię, że nic mi nie jest, ok?! Na razie! – warknęła i oburzona wrzuciła swoja komórkę do torebki. Sasori spojrzał na nią kątem oka.
- Twój krzyk na pewno go w tym utwierdził – powiedział do niej gorzko.
- Nieładnie tak podsłuchiwać – bąknęła.
- Nie przejmuj się mną, cały przedział cię słyszał – stwierdził fakt.
- Tak bardzo mam to… gdzieś – powstrzymała się, przypominając o obecności Naokiego. – Idziecie na plac zabaw? Będę miała autobus dopiero za pół godziny.
- Tak, tak, tak! Pac zabaf!
            Poprzez reakcje Naokiego został przegłosowany. Nici z domowego odpoczynku, czy tam wczesnej nauki. Miyuki przez całą ich drogę bardzo poprawił się humor. Nie wie czy nie chowa długo urazy do ludzi, czy po prostu tak świetnie udaje. Wychodząc z metra na powierzchnie, Sasori podał Miyuki Naokiego na ręce, by zawiązać buty. Lepiej nie zostawiać go samego na choćby dziesięć centymetrów od siebie, bo zgubi się w tym tłumie. Chociaż zeszli trochę na bok.
- Dobra, możemy iść – powiedział wstając na równe nogi.
- Przepraszam – podeszła do nich bardzo ładna, czarnowłosa kobieta z koszykiem założonym na ramię. – może zechciałby pan kupić róże dla ukochanej? – uśmiechnęła się w stronę Miyuki, na co się zarumieniła.
- Nie, nie, nie jesteśmy parą – wytłumaczyła patrząc na pięknie zakwitnięte róże w koszyku.
- O… przepraszam, ładnie ze sobą wyglądacie, bardzo szczęśliwie – puściła oczko do Naokiego, który się jej ciągle przyglądał. Zawstydził się. – w takim razie życzę miłego dnia.
- Chwileczkę… proszę dać jedną… - powiedział Sasori, Miyuki spojrzała na niego zdziwiona, ale potem doszła do wniosku, że to pewnie nie jest dla niej.
            Ku jej wielkiemu zdziwieniu okazało się, że to właśnie dla niej kupił róże. W ramach gratulacji za zdaną maturę, jednak było jej tak bardzo miło z tego powodu. Chociaż jeden mężczyzna  w sumie trochę dla niej obcy, pokazał więcej klasy, niż jej chłopak.


Kolejnego dnia, siedząc na ławce i obserwując w milczeniu poczynania brzdąca, pogłębił się w przemyśleniach. Koniecznie potrzebuje kogoś znaleźć do opieki nad Naokim, teraz się zaczyna ta cholerna sesja i po prostu nie może poświęcać uwagi tylko i wyłącznie swojemu dziecku. Znowu te wszystkie pierdoły z tym związane, wywiady, spotkanie i inne. Bo przecież nie zostawi dziecka z byle kim… westchnął cicho. Musi się z tym uporać, bo babcia mu nie odpuści. Miyuki siedziała obok i wczytywała się w książkę, w ciągu tych kilku spotkań zrozumiała, że Sasori to raczej cichy typ. Typ samotnika, ale ma pecha, skoro ma takie fajne dziecko. Odwróciła się w jego stronę, opierając głowę o rękę trzymaną na oparciu. Niby był zapatrzony w beztroskie zabawy, a tak naprawdę wzrok miał nieobecny.
- Coś się stało? – jej delikatny głos przerwał ciszę i wyrwał Akasune z zamyślenia. Spojrzał na nią kątem oka i obojętnie wyszeptał przeczącą odpowiedź. Zaśmiała się pod nosem. – No przecież widzę.
- Widzisz? A to ciekawe po czym – sarknął, nie lubił, jak mu się wtykało nos w nie swoje sprawy. Miyuki jednak się uśmiechnęła. Wyczuła w głosie ironie, ale i tak opowie na to pytanie.
- Wiesz, kobiecy szósty zmysł. Wyczuwam takie rzeczy. Pana spojrzenie gra, jakby na dwa fronty. Niby dogląda syna, a jednak głęboko nad czymś myśli – stwierdziła. – choć przyznam, że trudno pana rozgryźć, ale w tych chwilach chyba trzeba jakoś się na tym skupić – przeniósł na nią wzrok i uśmiechnął się lekko. Lubiła gdy tak robił, to mu dodawało uroku i wytwarzało w jej ciele, jakieś przyjemne łaskotanie.
- Ale filozofujesz – zakpił ze swoim tradycyjnym chłodem, nie kontrolował tego.
- Nie prawda – bąknęła urażona, ale zaraz potem ukazała żartobliwość sytuacji. Słabiutka, musi trochę pociągnąć foch, aby się tym wszystkim przejął. – na serio, masz takie dwuznaczne mimiki i ciężko je rozszyfrować. Na przykład przed chwilą, wzrok był taki oziębły, a uśmiech bardzo miły, i jak ja mam tu pana rozumieć?
- A po cholerę ci ta umiejętność? – zapytał, mierząc ją twardym spojrzeniem. Jezu, obrażać się o taką duperele. – Nie analizuj mnie – dodał oschle.
- Ale humorek. Już milczę – usiadła w poprzedniej pozycji, przodem do widoku na plac zabaw.
Nic nie odpowiedział, w takim momencie stosowne byłyby przeprosiny, ale nie czuł potrzeby by to robić. cisza, którą uwielbiał, cały czas panowała pomiędzy nimi, nareszcie. Miyuki na nowo wyciągnęła z torby książkę i zaczęła czytać, kątem oka zerknął na kartki, akurat rozpoczynał się nowy rozdział. Zaczął śledzić wzrokiem literki, nawet wciągająca ta powieść mu się wydawała. Już, już zakańczał czytać stronę, gdy dziewczyna ją przewróciła. Wbrew sobie jęknął cicho. Dziewczyna uśmiechnęła się i wręczyła mu książkę.
- Muszę rozprostować kości, zajmę się Naokim – oświadczyła, odchodząc do małego.
Akasuna był trochę skrępowany takim potoczeniem spraw, więc nie od razu wziął się za czytanie.  Nadal wgapiał się w szatynkę, która bawiła się radośnie z chłopcem. Samą swoją obecnością wprawiała go w wiele uśmiechów, a może by ona zechciała zostać jego opiekunką? W końcu szuka pracy, ale no tak… od października pójdzie na studia. No i w sumie nie chce takiej pracownicy. Przetarł sobie twarz, już nie ma pomysłów. Wziął do rąk książkę i zaczął nią zajmować swoje myśli.
Miyuki siedziała na desce, ogradzającej piaskownicę i obserwowała Naokiego, który robił babki z przybocznych foremek. Uśmiechnęła się, chwaląc jego rzeźbę. Wzrok dziewczyny uciekł na chwilę na Sasoriego. Siedział na ławce z nosem w książce, wyglądał bardzo… atrakcyjnie. Pasowało mu to. Opierał jedno ramię o oparcie, i wodził wzrokiem po kartce. Z letargu wybudziła ją kłótnia. Jakaś dziewczynka zabrała Naokiemu foremki, bo to należy do niej i mu nie da. Baby są wredne. Naoki się rozpłakał i podszedł się przytulic do Miyuki.
- Maribel zachowuj się! – warknął… wyglądał na brata dziewczynki. – Daj koledze się pobawić.
- Nie! – odpowiedziała z prychnięciem odwracając głowę w bok i ku górze oraz zakładając ręce na piersiach. Miyuki, zabrała chłopca na kolana, huśtając nim, by się uspokoił.
- Już dobrze Naoki… nie płacz – ucałowała go czule w czoło.
- Jakie nie? – zrugał ją wzrokiem. Wyglądała na młodszą lub w wieku małego Akasuny. – Nawet się tym nie bawisz. Patrz on przez ciebie płacze! – oznajmił kucając przed nią i wskazując na chłopca. Zerknęła na niego obojętnie, co ją to.
- Ale to moje! – jak na dwulatkę bardzo ładnie mówiła, wyraźnie.
- Nie do końca, bo to zabawki po twojej siostrze – bąknął do niej. – masz coś do powiedzenia chłopczykowi? – zapytał wymownie. Nie patyczkował się z nią, fuknęła dumnie. Podeszła do Akasuny i…
- Beksa!
- Ty mała…
- W porządku – rzekła Miyuki. – nic się nie stało, wszystko jest już dobrze, prawda Naoki? – chłopiec przytaknął, ale nie chciał się już więcej bawić. Wtulił się do ciała Miyuki jeszcze szczelniej, poczuł się bardzo bezpiecznie. Przesuwała ręką wzdłuż pleców chłopca z uśmiechem. Lubiła tego dzieciaczka. – Brat…? – zwróciła się w końcu do chłopaka, który zajął miejsce obok niej.
- No wtedy bym wolał komputer, a nie opiekę nad siostrą… jestem tatusiem.
- Bez jaj! – zawołała zdumiona.
- Poważnie! Mam już dwadzieścia siedem lat.
- Co? Jakich kremów używasz?! – zaśmiali się razem. -  Córka w ogóle nie jest do ciebie podobna.
- Nie ty pierwsza mi to mówisz… podejrzewałem hydraulika, ale wtedy Mari by nie była taka ładna.
- I złośliwa – uśmiechnęła się cwaniacko.
- A to już wasza własna cecha wrodzona, bo z jakiego innego powodu wy dziewczyny byłybyście… takie? – zapytał urażony istnieniem tych humorków u płci pięknej.
- Normalne jesteśmy przecież – stwierdziła, spojrzał na nią z politowaniem. No chyba nie.
- A ty co? Siostra? – zapytał, wskazują na Naokiego. Zaśmiała się, przekręcając głową. – No nie pierdol, że matka?! – zakryła dziecku szybko uszy, nie chcąc, by usłyszał brzydkie słowo. – Jaka matka nosi trampki?!
Cóż za argument… mniejsza, wyjaśniła mu wszystko cierpliwie. Naoki z wolna zasypiał w jej objęciu, jej łagodny głos i troskliwe dotyki działały kojąco…
Tymczasem Sasori przeniósł spojrzenie z powrotem na książkę. Odgłos płaczu synka oderwał go od zajęcia, jednak Miyuki go uspokoiła bez potrzeby jego interwencji. Poczuł, jak ktoś oplata rękę wokół jego szyi, a drugą zakrywa mu oczy.
- Zgadnij kto to? – szepnął mu do ucha. Deidara, że on nie krępuje się tak w miejscach publicznych zachowywać.
- Nie wygłupiaj się, Uchiha – zażartował sobie, ale szybko tego pożałował. Zaczął go przyduszać… to nie jest śmieszne porównywać go z tym prostakiem. Nie jest. – Do-Dobra, Dei! Sorry! Nie chciałem, puść mnie!
- No! – bąknął blondyn i wypuścił go z uścisku. Odsapnął ciężko, na serio by go udusił…
- Człowieku, idź się lecz! – zawołał Sasori. Przyjaciel stanął sobie naprzeciwko z rękoma włożonymi do kieszeni, zupełnie nie przejmował się tym co wyprawia jego rozmówca.  Na pewno udaję.
- Pewien znajomy lekarz odmawia mi pomocy.
- Miałem na myśli psychologa albo od razu psychiatrę – blondyn tylko wzruszył ramionami z głupim uśmiechem.
- Co tam, żonko? – mruknął wesoło. – Gdzie twój bachor? – odwrócił się, szukając go na placu, no ale nie wie. Wszystkie dzieci wyglądają tak samo. Zmrużył oczy.
- Jak ty mówisz do naszego dziecka, mężu? Wstydź się – stwierdził z lekkim uśmiechem.
- Ja nie mam dzieci, to bękart… zdradziłeś mnie… z kobietą – wyrzucił z siebie, jakby ostatnie słowo było największym plugastwem świata. – no a teraz tak serio, gdzie Naoki?
- Przy tej dziewczynie w piaskownicy – wskazał mu podbródkiem na miejsce. Faktycznie był z nią, uśmiechnął się do siebie, a potem do Saso.
- To jest ta…
- Miyuki. Znajoma – odparł nie dopuszczając do żadnych podejrzeń.
Deidara spojrzał na niego wymownie. Chciał znać szczegóły, to oczywiste. Nic mu wcześniej nie mówił, więc sam ją postanowił zobaczyć. Niestety Saso… nie umie opowiadać, z jego ust wszystko brzmiało tak nudnie. Kiepska dykcja, oj kiepska. No nic, zmienili temat na swoje własne. Dei akurat wracał z pracy, no to zahaczył, chciał go też wyciągnąć na piwo, ale znowu dziecko. Niech mu znajdzie w końcu jakaś opiekunkę, przyda się.
- Ej, to poproś tą laskę.
- O co? – zapytał głupio. Wiedział o co chce prosić, ale miał nadzieje że przemyśli swoją głupią propozycje.
- O gówno. No żeby się opiekowała Naokim, wspominałeś, że ją lubi, ty ją znasz no to kurwa czemu nie?
- Nie będę jej wykorzystywać, by pójść z tobą na piwo…
- No to daj jej posadę opiekunki. Wywiad przeprowadziłeś, przekonałeś się, że nie jest stuknięta, no i smark ją lubi. Jakie jeszcze masz wymagania?
- Nie mam… ale głupio mi ją o cokolwiek prosić…
- To ja zapytam.
- Nie! Ani się waż – fuknął Sasori. – moja sprawa kogo zatrudnię.
- Ona ci się podoba!
- Co! Nie!
Wtedy podeszła do nich omawiana dziewczyna. Sasori spojrzał na przyjaciela wzrokiem „zamknij się, nie wtrącaj ani nie zawstydzaj go, bo koniec z przyjaźnią”. Dei wzruszył ramionami z swoim radosnym uśmieszkiem, zaczął taksować zbliżającą się dziewczynę wzrokiem. Musi sprawdzić czy nadaje się na ewentualne bycie bratową. Chociaż nie są rodzeństwem, ale się czuli jak bracia.
- Przepraszam, zasnął mi w ramionach – oznajmiła, patrząc czule na chłopczyka.
- To nic – Sasori zbliżył się do niej i delikatnie poczochrał śpiącego chłopca. – daj mi go – złapał go pod pachę, ale zaczął się mocno wiercić, a uścisk na dziewczynie się wzmocnił.
- Nie! Nie… - wymajaczył przez sen protest. Miyuki się uśmiechnęła zadziornie.
- Chyba dzisiaj zostaje ze mną – skrzywił się, jednak po chwili obdarzył ją uśmiechem. Niestety jej go nie odda, bez małego w domu byłoby zdecydowanie za cicho. Uśmiechnęła się do blondyna i wyciągnęła do niego rękę. – Miyuki Kazama.
- Deidara Douhito – odwzajemnił uścisk, no, aby ona go nie ignoruje.
- Jest facetem – uprzedził Sasori, zmiażdżył go wzrokiem. Jak on może… to, że on miał z tym jakiś problem, nie znaczy, że wszyscy mają!
- Wiem. Widać przecież – prychnęła, o co on ją niby oskarża. W ogóle teraz sobie przypomniał, ze przydałoby się ich sobie przedstawić. Co za chłop. Dei spojrzał na nią dumnie, spoko, nadaje się. Posłał  Saso spojrzenie pod tytułem, możesz się za nią brać. Jednak ten tylko marzył o przywaleniu mu.
- Widzę, że smark cię polubił – wskazał na Naokiego.
- Dei… - burknął Sasori.
- No co? Stwierdzam fakt. W ogóle – uśmiechnął się cwaniacko. – pasujecie do siebie, wyglądacie, jak rodzina!
- Deidara! – warknął Akasuna.
- Wiesz, że coś w tym jest. Kobieta przed metrem też nam tak powiedziała kilka dni temu – zachichotała Miyuki.
- Co ja słyszę? – założył na siebie maskę zaskoczenia. – To wy się często spotykacie?
- Dei…
- Nie. ja jestem tu codziennie, bo czekam na autobus do domu. Więc spotkania są takie przy okazji, ale Naoki przychodzi tu niemal codziennie no to wiesz.
- Och… praca, szkoła?
- Chłopak – mruknęła, zdzierając tym jego uśmiech z twarzy. Sasori natomiast się uśmiechnął, nici z twoich planów, Douhito. – albo przyjaciele. Miałam tu nie daleko swoje technikum, więc tylko tu mam posypanych kolegów. No, a pracę…
- Eee yyy! Pfff – przerwał Sasori, no jak Dei się dowie, że ona jej szuka to masakra. – strasznie dużo gada, no nie? – oby zmienili temat, oby zmienili temat, oby zmienili temat!
- Hm? Po pierwszym słowie przestałem słuchać – oznajmił.
- Jesteście podli… - bąknęła Miyuki. – długo się znacie?
- No jakieś pół życia. Jesteśmy jak bracia.
- Albo mąż i żona – zaśmiał się Deidara, a Saso zmiażdżył spojrzeniem. Na cholerę to mówi, kretyn! – no co? Każdy z naszych znajomych tak twierdzi – wzruszył ramionami.
- Ach! To z nim pan rozmawiał, przy ustawionej na telefonie muzyki z marszem weselnym – uśmiechnęła się wspominając tamto wydarzenie.
- Pan? – zaśmiał się Dei, ale wtedy dostał z łokcia w brzuch.
- Morda – warknął do blondyna, a potem zwrócił do dziewczyny. – taa, z nim…
Miyuki wciągnęła się w ich grę i ubolewała, że na tym świecie stracono dwóch przystojniaków. Jak teraz dziewczyny mają przetrwać? Potem już rozmowa potoczyła się wokół Naokiego. Teraz dowiedziała się o problemie trapiącym Sasoriego. Szuka kogoś do opieki nad dzieckiem. Cóż,  w żłobku już od września zaczną przyjmują dzieci w wieku małego. Więc od rana do popołudnia może tam zostawić dziecko. A bez zatrudnienia opiekunki się i tak nie obejdzie.
Po chwili rozmowy Sasori ponownie przymierzył się do zabrania pociechy. Tym razem się udało i się go nawet nie obudziło. Spal jak kamień z spokojną anielską twarzą. Dei pożegnał się z towarzystwem i ruszył do domu. Miyuki też już musiała się zbierać na przystanek autobusowy. Tak się złożyło, że Saso niedaleko miał mieszkanie.


DATA 
7.06.2014

OD AUTORKI
Kolejny raz ustawiłam automatyczne dodawanie rozdziału. :P Trochę mam teraz zawalone dni, zawsze coś, naprawdę przepraszam! Szczególnie za zaleganie na blogach i nie odpisywanie na wasze komentarze, bardzo za to przepraszam i naprawdę się cieszę, kiedy jakaś nowa osóbka dodaje komentarz. :) Serio, gdybyście mnie zobaczyli w takich momentach. xD Od stałych czytelników też mi nie brak euforii, zawsze sobie obliczam które czytelniczki powinny coś napisać i wyczekuję. ^^ Lecz oczywiście wiem, że nie zawsze się chce i nie obrażam się za to - nie jestem zachłanna! :P
Dobra no to tak, po weekendzie wracam do domu i nic nie wiem o jakiś planach, a więc wtedy się za was zabiorę, obiecuję! Nie będę pisać dodatkowych rozdziałów - nadrobię was! ;)
Pozdro, jesteście THE BEST ;D ;*

10 komentarzy:

  1. Bosche, Soli. Miało być na 18.:c I przespałam rozdział. xD
    Wstałam i nie wiem co napisać.
    .
    .
    .

    Okej, coś wymyślę. xD
    Więc. Daisuke jest chyba najfajniejszy w całym opowiadaniu. <3 Ma humor. xD
    Eh. Przechodzimy do Miyuki. Wgl, ta akcja z piaskownicy tak bardzo przypomina mi dzieciństwo. :c :c

    Nie mam co napisać i przepraszam, ale muszę się pakować. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta sytuacja w metrze była the best! Mam przeczucie, że ten chłopak zdradza Miyuki z Joyi, to teraz Sasori musi zacząć działać xD Ach jak ja uwielbiam gejowskie pogawędki Deidary i Sasoriego :-) A było tak pięknie, rozmowa zbaczała na temat opiekunki, ale Sasori musiał Deidarze przerwać!
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Co mogę powiedzieć... BOSKIE!! Jak zwykle zresztą ;) I jak zwykle nie mam się do czego przyczepić :) Oczywiście, jako osoba nie do końca normalna, przeczytałam post o godzinie 3 w nocy :D (albo coś koło tego, nie pamiętam dokładnie, późno było XD) Wiem, że chichrałam się jak głupia do komputera, WTF? XD
    A więc tym razem : Sasori - jak zwykle boski (choć chwilami wredny, wiem, ale i tak go uwielbiam XD), Miyuki - jej dystans do siebie i to jak znosi Saso i jego humory, podziwiam, naprawdę :D Dei - Przy spotkaniu z Miyuki zachowywał się faktycznie jak matka Saso, bawiąca się w swatkę, a tak w ogóle to cieszę się, że się polubili XD I to zdanie : ,, Dei spojrzał na nią dumnie, spoko, nadaje się. Posłał Saso spojrzenie pod tytułem, możesz się za nią brać" Jakie przyzwolenie :D No i na koniec mały akcent, Daisuke :D Zaimponował mi :D Rzadko się zdarza ktoś kogo Sasori ,,polubi" albo raczej doceni :D

    No to tyle z mojej strony, nie rozpisałam się szczególnie, ale czas ponagla :/ Życzę duuuużo weny do pisania i czytania innych blogów również XD No i oczywiście nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty rozdział oby tak dalej już nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń najczęściej nie komentuje blogów a że to jest mój ulubiony blog specjalnie dla ciebie kosiam cię <3
    Sora :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo... Jakie słodziaczki... <3
    Deidara to zawsze wie kiedy się pojawić. Kocham gościa za to! W sumie to za wiele rzeczy..., no ale nie ważne. ten fragment od podróży w metrze i do końca - świetny. Nie mówię, że wcześniej było źle.Też było super, ale ta końcówka... BOMBA
    Naoki, Miyuki i Saso naprawdę razem są jak rodzina. Niech on zacznie się za nią w końcu brać, bo jakiś inny się znajdzie. I co z tego, że ma chłopaka? Myślę, że Dei mógłby się tym zająć... ;)
    No, i wracając scena na placu zabaw, jak oni się bawią, jak Sasori czyta tą książkę i pojawia się blondyn... Szczerzyłam się jak głupia do ekranu xd. Ale to było takie... aż brak mi określenia!
    W ogóle super!
    I mam nadzieję, że sprawa Konan i Yahiko rozwiąże się w następnych rozdziałach... To ciekawy wątek zaczęłaś i czekam na rozwinięcie :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Soli, Soli, to nadrabiaj sobie te blogi innych, ale pisz też do przodu, co? - taki pomysł mam!
    Daisuke gra debila, skąd ja to znam (chociaż ostatnio śmiem twierdzić, że u niektórych to niestety nie gra ;_;). Sasori docenił takiego debila, no ja tak sobie myślę, że Dai jeszcze kiedyś się hajtnie z Matsuri a wtedy dopiero będzie mógł się Saso z niego pośmiać.
    Jego relacje z synem jak zwykle rozczulające, szkoda że nie może być taki miły dla Miyuki XD Ale jemu wybaczam, bo to chamstwo tak mu pasuje, że ojacie *-*
    Debil. Babcię prosi, taką biedną, schorowaną kobietę, a taką laskę ma pod nosem! Ej serio, on może serio coś liczy na tego Deidarę, co? XD Że tak nieświadomie, ale jednak, bo jak można na taką Miyuki nie lecieć (jeszcze! :D).
    Akcja w metrze, jaram się jak pojebana. Serio.
    "Nachylił się lekko do jej ucha.
    - Teraz usiądziesz? – wzdrygnęła się na dźwięk głosu mężczyzny i natychmiast się do niego odwróciła. Jeszcze gorzej, ich twarze były tak niebezpiecznie blisko siebie. – Usiądziesz? – ale najwyraźniej tylko ona się tym przejęła."
    Czuję to seksualne napięcie. A jak ja coś czuję, to to istnieje! Więcej takich scen, pls.
    I róże były urocze. Saso był uroczy. Dopóki oczywiście znów nie zaczął jej chamsko docinać. Ale fajne było to rozszyfrowanie osobowości, no dziewczyna się stara, a ten co? Trochę żal.
    Już myślałam, że Akasuna poczuje zazdrość o tego kolesia, co ma taką durną córkę (dziewczyny chyba faktycznie są wredniejszymi bachorami, mam kuzynkę w wieku lat 3 ;_;). No i Deidara, ten jedyny mądry, już ją zatwierdził!
    "- Ona ci się podoba!
    - Co! Nie!
    Wtedy podeszła do nich omawiana dziewczyna. Sasori spojrzał na przyjaciela wzrokiem „zamknij się, nie wtrącaj ani nie zawstydzaj go, bo koniec z przyjaźnią”" No sorry, od razu widać, że mu się podoba. Deidara tak bardzo spostrzegawczy, to Sasori się oszukuje.
    Niech jej to w końcu zaproponuje no, niech się ogarnie. I nienawidzę tego czekania na następny rozdział. Takie jedno zdanie w którym narzekam.
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. "nie jestem zachłanna! "
    czekamy na
    "Jestem skromna!" :)
    Nie no żartuje tak naprawdę to wiesz że kocham twoje notki jak i komentarze(kilomerowce i te krótsze)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział. Daisuke tak fajnie się bawił z Naokim, może to jego Sasori zatrudni jako niańkę? ^_^ Nie żartuje, ta posada jest wyłącznie dla Miyuki. ta sytuacja w metrze była przednia i taka urocza ;) Coś mi się wydaje, że Miyuki za długo nie będzie już ze swoim chłopakiem skoro facet odwołał spotkanie w ostatniej chwili i jeszcze przyznał, że przez inna dziewczynę O.o wniosek nasuwa się sam. Do tego Deidara ją zaakceptował, dobry znak :) może się w swatkę zabawi? Albo niech chociaż Hidana odciąga od podrywania dziewczyny.
    A co z Konan i Yahiko? Mam nadzieje, że zobaczymy jak się będą godzić, bo szkoda by było takiej fajnej pary ;D
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy
    Ps Mam nadzieje, że następnym razem dodasz o wyznaczonej godzinie, bo traciłam już nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Siema! :D Bardzo przyjemny rozdział, miło się go czytało ^^
    Ah ten Daisuke, taki zajebiaszczy xD Nie no, serio, uwielbiam gościa, co prawda nie tak bardzo jak Sasoriego ale i tak go uwielbiam, taki luzak :D Chiyo znów będzie robić za opiekunkę, nie dziwię się jej że nie ma ochoty, w końcu jest już babcią a Naoki daje popalić, bo Saso go nie potrafi na grzecznego wychować xD No i tej piecho <3 Nie miał zbyt dużej roli w tym rozdziale ale i tak go kocham! ^^ Uwiebiam sceny (jeśli tak można to nazwać :P) z Miyuki. Ta akcja w metrze, to jej zawstydzenie no świetne! Naoki ją bardzo lubi i wcale sie nie dziwię na pewno Sasoriemu też się podoba :D tylko może jeszcze o tym nie wie xD Już nie mogę się doczekać kiedy będą razem. Ten gość w piaskownicy z tą małą dziewczynką to jakaś porażka xp Deidara nie ładnie tak dusić Saso >.< Ta ich rozmowa z Miyuki była zabawna, to jak Saso uważał żeby Dei nic nie powiedział na temat pracy opiekunki haha :D I też nie mogę się doczekać jak Naoki będzie trochę starszy, coś za długo jest tym dwulatkiem xD Ale w życiu też tak jest jak jest dziecko małe i nie umie chodzić to się człowiek nie może doczekać kiedy wreszcie będzie chodzić i mówić, a jak już to robi i zaczyna rozrabiać to by się chciało żeby znów był malutkim niemowlakiem :P W ogóle to mam nadzieje że się doczytasz w tym kometarzu xD moj komputer jest w naprawie wiec aktualnie używam takiego starszego modelu gdzie klawiaura jest mniejsza i za nic nie mogę się do niej przyzwyczaić, dlatego też ten komentarz taki krótki, ech... ciężko się pisze oj ciężko, a jeszcze musze dokończyć mój rozdział xp.
    Więcej scen z Miyuki, chocia z wiem że ostatnio jest czesto i fajowo :) Życzę dużo weny i radości z pisania! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej wiesz, normalnie ci powiem, że to był chyba jeden z lepszych rozdziałów! Nie mówię teraz o fabule, ani tekstach, ale o takiej stronie technicznej, nie rzucił mi się w oczy żaden błąd, a wszystko fajnie i płynnie się czytało ;D
    Daisuke jest uroczy, uwielbiam takiego typu zabawy z dziećmi, jak potem się śmieją... mam małą kuzynkę i ona tak samo zaczepia ludzi jak Nao, ostatnio jak była z rodzicami na mszy, to w pewnym momencie do mamy tak na cały kościół 'a ten pan się na mnie gapi' xD
    Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuu już pierwsze zbliżenie... no niech Miyuki już zrywa z tym jakiś frajerem swoim! I niech Saso przestanie zgrywać takiego niedostępnego xD
    W ogóle lubię podejście Nao do Miyuki i na odwrót, ta cała ich relacja jest słodka.
    Jak Saso wyskoczył z tym Uchihą to myślałam, że padnę xD dobre!
    W ogóle wtf? Automatyczne dodawanie rozdziału? To w ogóle jest taka opcja na blogerze? ;>

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń