Było popołudnie,
słoneczko dogadzało dzisiejszemu dniu. Akasuna wyszedł dzisiaj na spacer wraz
ze swoim już dwuletnim synem. Ojcostwo nie jest łatwe, tym bardziej, jak
wszystkie życiowe sprawy należy pogodzić – studia, praca, dziecko. Na szczęście
często może liczyć na pomoc znajomych, lecz nie czuł się zbyt dobrze
wykorzystując ich. Opiekunki, które zatrudnił do tej pory trafiały do łóżka
Hidana, a potem nie chciały już dla niego pracować, głupi debil.
- Tata! Tata! Tata! Pacz!
Spojrzał na
Naokiego, wyrywającego się z wózka. Na szczęście przypiął mu pasy, nie tak, jak
ostatnio – tak, nauczka na całe życie. Chłopiec wskazywał na niewielki plac
zabaw, najwidoczniej chciał iść się pobawić.
- No widzę – mruknął uśmiechając się do siebie. – już tam
idziemy, siedź spokojnie.
Usiadł sobie na
pobliskiej wolnej ławce i pomógł dziecku wydostać się z wózka, odpinając
wszystkie zabezpieczenia. Zabrał go pod pachy i pomógł zejść na ziemię.
Posyłając tatusiowi uśmiech, żwawo pobiegł na placowe atrakcję. Sasori
obserwował go z daleka, co jakiś czas wołając, by nie wchodził na poszczególne,
niebezpieczne konstrukcję.
- Można się dosiąść? – z obserwacji wyrwał go melodyjny, kobiecy
głos z boku. Zerknął na dziewczynę kątem oka. Brązowowłosa dziewczyna o szarych
oczach. Chyba nerwowo trzymała obiema dłońmi pasek z jej naramiennej torby.
Ubrana w białe trampki, czarne getry i kremową bluzkę na ramiączkach,
niezaprzeczalnie mógł rzec, iż była ładna.
- Tamta ławka jest wolna – no kurwa wszystkie były, a ona
musiała akurat do niego podejść. Wolał raczej samotnie posiedzieć, wszakże musi
się skupić na pilnowaniu Naokiego.
- Tutaj pod fajnym kątem pada światło – oznajmiła z
uśmiechem i przysiadła się do niego. – Nie będę panu przeszkadzać.
Żyłka mu drgnęła,
jaki kurwa pan? On ma tylko dwadzieścia cztery lata! Do chuja… nikt nigdy nie
mówił mu proszę pana, dzień dobry i takie tam, chyba że w szpitalu odznaczając
się fartuchem lub innym pracowniczym uniformem, a ta co? No dobra, może chce być
miła. Wyjęła z torby jakąś książkę, zbiór jakiś tam wierszy i zaczęła czytać.
Akasuna spojrzał na dwulatka, który wbrew zakazowi wszedł na drabinki.
- Naoki! – wydarł się groźnie, a dziewczyna obok, aż
podskoczyła ze strachu.
Chłopczyk
momentalnie zszedł z konstrukcji i naburmuszony poszedł do tych bezpiecznych,
nudnych rzeczy. Głupi tata nie pozwala
mu na nic fajnego, oczywiście mu nie powie, że jest głupi. Wujek Hidan by mu
pozwolił się bawić gdzie chcę, a jak tata i tak by nie pozwalał to by go
okrzyczał. Eh… niech wujek już wróci…
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć – zwrócił się do
dziewczyny, nie obdarzając jej swym spojrzeniem.
- To nic. Od teraz będę wiedzieć, czego się spodziewać.
Jej przydługie
odpowiedzi, uśmiechy, chichoty sugerowały, iż chcę z nim porozmawiać, ale to
zignorował. Nie chciał zaczynać nowych znajomości. Oparł się o ławkę, widząc
jak syn bawi się z jakimś kolegą. Kątem oka spojrzał na osobę obok. Pisała
jakieś notatki, pewnie interpretacje ów wierszy. Wtem rozbrzmiał dzwonek
telefonu, dzwonek ślubnego hymnu. Rany, jakie to idiotyczne. Dziewczyna zacisnęła
usta, zerkając na Sasoriego. Po tych trzynastu setnych sekundy skrzyżowanego
spojrzenia, ponownie wbiła wzrok w kartkę.
- Możesz odebrać ten telefon. To mnie irytuję.
- Ale… to nie mój telefon… - odrzekła pewnie. Sasori
zmrużył oczy, a potem wyjął swój telefon z kieszeni u wózka. Tak, to jego
telefon dzwonił… odebrał prędko.
- Cześć Deidara… no co długo? Długo bo dzwonisz, a mi tu
dzwonek z kurwa, hymnem ślubnym… pewnie ten pojeb Hidan mi podmienił dzwonek –
po chwili ciszy zaśmiał się do wtóru z rozmówcom. – taa, kawał śmieszny ale i
tak dostanie wpierdol – mruknął i ponownie zaśmiał się lekko. – dobra, po co
dzwonisz…? Aha… Luz, za dwie godziny u mnie… no spoko… spoko… nie pierdziel…
dobra to nara – w jednej chwili parsknął śmiechem. – jesteś pedał… nie,
spierdalaj… dobra, też kocham, pa – rozłączył się i zaśmiał do siebie. Od razu
zaczął zmieniać dzwonek, no kurwa, kiedy ten cwel mu zapierdolił telefon? Nagle
ogarnął, że cały czas siedzi obok dziewczyny. – Sorry za moją nagonkę.
- Wybaczę, a postawisz mi kawę w zadośćuczynieniu? –
mruknęła na jednym tchu, a brązowooki spojrzał na nią zdziwiony. – no, chyba,
że pana chłopak będzie zły… - odwróciła niewinnie spojrzenie. Spojrzał na nią
zaskoczony odpowiedzią.
- Nie mam chłop… aaa… - ogarnął, że taki wniosek wysnuła z
rozmowy. – nie jestem gejem. To kumpel, to było dla zgrywy – na powrót patrzył
przed siebie, urywając temat.
- Oczywiście – rzekła z drwiną. – więc postawisz? –
zapytała ponownie. Spojrzał na nią obojętnie.
- Nawet się nie znamy – odparł, a ona uśmiechnęła się
promiennie. Czekała, aż to powie.
- Miyuki Kazama – wystawiła dłoń do rudowłosego. Ten zerknął
kątem oka, nie chciał się z nikim poznawać. I tak ma za dużo znajomych. Dużo,
jak na kogoś rudego. Z westchnięciem uścisnął jej dłoń.
- Sasori Akasuna.
- Ładne ma pan imię – mruknęła, ale nie zareagował.
Dlaczego dalej zwraca się do niego per pan? No dobra, nie ważne, niech zapadnie
cisza. – teraz mi postawisz kawę?
- Przykro mi, jestem z synem.
- Nie ma sprawy, zajmę się nim – oznajmiła, chowając
książkę do torby. Następnie wstała i skierowała się na plac zabaw. –
rozpuszczalna i półtorej łyżki cukru.
Po tej informacji
posłała mu bardzo słodki uśmiech, Sasori zmarszczył brwi. Co to ma być? Myśli,
że zostawi ją z dzieckiem…? Chociaż, nie wydaję się jakaś… nie, ni chuja, nie
zostawi dziecka. Prychnął pod nosem, bacznie obserwując dziewczynę. Zapoznała
się z Naokim, który nieśmiało się co do niej zachowywał. Hm, zastanawiające,
skąd ona wie, który to jest jego syn? Jeszcze bardziej zaczął być podejrzliwy,
ale wraz z mijającymi chwilami wzrastało jakieś takie zaufanie do szatynki.
Zostawiła torbę na ławce, chyba martwiłaby się o swoje rzeczy osobiste. Bez
oporów weszła do piaskownicy i bawiła się z nim jak i innymi dziećmi. Wydawały
się nawet ją znać… no dobra, skoczy szybko do kawiarni niedaleko. Było to
trochę nieodpowiedzialne, ale jeszcze był
za młody, aby do samego końca trzeźwo myśleć.
Szatynka kątem oka
zobaczyła, jak Akasuna w końcu się ruszył z ławki. No dość długo ją testował,
choć niepotrzebnie. Wróciła do zabawy z dzieciakami, robiąc im babki z piasku,
za pomocą pożyczonej foremki. Naoki ładował piasek do wiaderka za pomocą
łopatki, potem Miyuki zwaliła przedmiot do góry nogami.
- No Naoki, chodź postukaj! – pociągnęła chłopca na kolana,
pomagając mu uderzać. – Babko-babko-udaj się-bo-jak-nie-to-cię-zjem! Am-am-am!
– wołała niczym dziecko, w ostatnim wersie, łaskocząc chłopca.
- Nie! Nie! – krzyczał zaśmiany, a inne dzieci zdawały się
mu zazdrościć. Miyuki zaczęła delikatnie unosić wiaderko, odkrywając ładną babkę. – Mi, oć tam! – zawołał, wskazując na
drabinki i ignorując budowle. Spojrzała na nie, Sasori zakazywał mu się tam
bawić.
- Dobra, ale na chwilkę, okej? – nic się nie stanie, a
Akasuny i tak nie ma. Wzięła dwulatka na ręce i szła w kierunku konstrukcji. –
Ale jesteś ciężki, ile masz latek? – zapytała z uśmiecham, a chłopiec pomagając
sobie drugą ręką, pokazał w dłoni dwa paluszki. – Dużo.
- Puść mnie, Mi! – zawołał
szarpiąc się, aby zejść.
- Nie, kolego. Jestem Mi-yu-ki,
powtórz.
Nakazała z
uśmiechem, chłopiec próbował wypowiedzieć jej imię, ale nijak mu to szło. Nie
odpuszczała gdyż bez problemu powtórzył sylaby imienia, więc wystarczył moment
i dobra manipulacja, aby dostosował się do jej prośby. Po chwili już ładnie
wypowiedział jej imię, co za bystry dzieciak. Ciekawe co się stało jego matce,
Sasori nie nosi obrączki. No i chyba powinien na spacery z dzieckiem, wychodzić
z partnerką.
- Miyuki! Duzio, duzio! – zawołał radośnie, chcąc się
wspiąć.
- Nie dużo tylko wyżej – poprawiła z uśmiechem i uniosła go
na wysokość swojego pasa, wciąż asekurując. – Ale jesteś dzielny! Ja bym się
bała – oznajmiła teatralnie, by wzbudzić w chłopcu taki podziw do siebie. To
dobrze robi kształtowaniu psychiki takiego malca. Po kilku minutach ten już
postanowił zejść. – To na co ma panicz teraz ochotę? – położyła ręce na
biodrach, łagodnie się uśmiechając.
- Siusiu!
- Ech? Och… uch… a nosisz pieluszki? – przekręcił
energicznie głową. – Dobra… - rozglądnęła się wokół. Nie może się z chłopcem
jakoś oddalić…
- Twoja kawa – oświadczył znajomy jej głos, odwróciła się
do niego krzyżując z leniwym spojrzeniem. – jakiś czas temu, spadł z tej
konstrukcji i rozwalił głowę, dlatego nie chciałem, aby znów się tutaj bawił.
Nie jak jest taki mały. Teraz, jak mu to pokazałaś cały czas będzie chciał na
to wychodzić.
- Przepraszam… nie wiedziałam – zakłopotała się. Ten jego
głos był taki suchy, nieprzyjemny, a jednak ją trochę pociągał. Przybliżył jej
kubek z kawą, który pochwyciła z lekką krępacją. – pilnowałam go, jak należy…
- Widziałem – odrzekł obojętnie.
Dziewczyna się
zmieszała, czyżby jakoś źle się zajmował małym? Tak trudno go odczytać, to
nawet działa urzekająco… zaraz. Stop, on ma dziecko i pewnie narzeczoną, a ona
chłopaka. Nie może myśleć o innych mężczyznach. To nieprzyzwoite.
- Tata, siusiu! – wtrącił Naoki, trzymając się krocza.
- Dobra, to wracamy do domu, chodź – oświadczył i podał mu rękę.
- Miyuki tesz? – zapytał, Sasori trochę się zdziwił, że tak
ładnie wypowiedział imię szatynki. Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale on sam
jakoś nie baczy na mowę dziecka, sam się
przecież nauczy, nie…? po drugie Hidan kiedyś chciał chłopca nauczyć zwracać
się do ojca po imieniu i wyszło jakieś siusiory i Hidan się z niego śmiał przez
kilka następnych dni…
- Nie – odpowiedział, a chłopiec wyrwał od niego rękę i
podszedł do wspomnianej przez siebie dziewczyny, wyciągnął ją ponownie na
metalowe drabinki. Westchnął ciężko. – Naoki, chciałeś siku.
- Nie chcie do domu, chcie na lączki! – wyciągnął ręce do
Miyuki, aby go podniosła. Szarooka uśmiechnęła się ciepło.
- Naoki, zsikasz się – mruknął z dezaprobatą, czemu oduczał
go noszenia pampersów…
- Ekhm… a może w krzaczki…? – wtrąciła nieśmiało. Akasuna
spojrzał na nią spode łba. – Inaczej może się zmoczyć... – odpiła łyk kawy,
uciekając wzrokiem na boki.
- Żartujesz?
- Nie… no sam pan był, kiedyś małym chłopcem, wiesz jaka to
frajda sikać w miejscu publicznym – mruknęła czując jak się zaczyna czerwienić.
- Dobra, Naoki, chodź wysiusiasz się w krzaki – oznajmił
rudowłosy. – Miyuki tu zaczeka… zaczekasz? – dopytał, a ona przytaknęła
energicznie głową.
- Tata tesz? – podrapał się w tył głowy, jemu nie wypada, a
jak nie zrobi z nim to pewnie nie zechce sam siusiać, spojrzał na szarooką
chcąc porady, lecz ta się cicho śmiała. No kurwa zabawne.
Oddalił się z
dzieckiem, a Miyuki skierowała się na ławkę. Cieszyła się, że Akasuna jeszcze
trochę tu zostanie, nawet przyjemnie się z nim rozmawia, znaczy jest trochę
straszny, oschły i obojętny, ale syna ma fajnego. Cała postura ciała po ojcu i
ta twarzyczka, leniwe spojrzenie – jest taki uroczy. Z uśmiechem odpiła kawę,
wtem zerknęła przed siebie, gdzie biegł do niej mały Naoki, a zanim bacznie
szedł ojciec, nie chciał, aby syn się przewrócił. Odstawiła kawę obok siebie,
biorąc chłopca na kolana, jak chciał, natomiast Sasori usiadł obok.
- Skąd wiedziałaś, który dzieciak to mój syn? – zapytał, a
ona spojrzała pytająco, ale potem się uśmiechnęła.
- Pomagałam panu pod sklepem – mruknęła, a on spojrzał na
nią, prosząc telepatycznie o szczegóły. – wyciągałeś wtedy klucze spod
samochodu.
- Ach, racja. Pamiętam – oświadczył. – sorry, ale nie
przyglądałem ci się.
- Rozumiem… - odrzekła, ona mu się przyglądała bardzo
dokładnie, a nawet odniosła wrażenie, jakby się już kiedyś spotkali. – miał
mnie pan pewnie za porywacza dzieci? – zaśmiała się, by trochę rozładować
sytuację. W międzyczasie podrzucała na kolanach Naokiego, którego bardzo ta
zabawa cieszyła.
- Być może – mruknął z lekkim
uśmiechem.
- Miyuki, dasz mi? – wskazał na
kubek kawy po boku.
- Nie, nie. To jest takie fuj
dla dorosłych – powiedziała, odsuwając dalej kubek.
- Fuj?
- Fuj – uśmiechnęła się ciepło. – zero cukru i bardzo mocna
– dodała z wyrzutem, patrząc na Akasunę, który porządnie się zakłopotał. Będąc
w sklepie zapomniał jakie chciała to strzelał.
- Jak ci nie smakuję to wyrzuć – odparł obojętnie, a
szatynka bez wahania wzięła kubek i wyrzuciła do kosza. Co za… nie, nie
wybuchaj, sam jej to zasugerowałeś.
- Ma pan coś do picia? – spojrzał na nią kpiąco. – Dla
Naokiego – dodała trochę nerwowo. Chyba się obraził…
- Nie, idziemy do domu jeśli chcesz pić – zwrócił się do
małego.
- Nie chcie – burknął wtulając się do dziewczyny.
- Chodź, zaraz wujek Deidara przyjdzie – mruknął, ale to
nie zachęciło chłopca, przeciwnie, nasiliło uścisk do ciała Miyuki. Dziewczyna
objęła delikatnie plecy dwulatka i zaczęła szperać w swojej torbie, po chwili
wyciągnęła soczek w kartoniku.
- Pije z rurki? – zapytała, a brązowooki wzruszył
ramionami. Nigdy mu nie dawał… Miyuki westchnęła i wbijając rurkę do kartoniku,
podała troszkę chłopczykowi. Spodobał mu się taki rodzaj picia. – Samotny
ojciec, nie?
- Taki wniosek z tego, że czegoś nie wiem? – zapytał
drwiąco.
- Raczej z obserwacji – spojrzał na nią z przekąsem, a ona
w odpowiedzi się uśmiechnęła. Zaczęła skupiać się na dwulatku. – Hej, Naoki.
Patrz, tam jest wiewiórka.
Chłopiec od razu
spojrzał za siebie i wyrywał się, aby pójść i złapać gryzonia. Miyuki chciała
podejść wraz z nim, jednak zadzwonił jej telefon. Sasori ją zastąpił, lecz
przedtem dała mu kilka orzechów, które na pewno zwabią na trochę wiewiórkę,
potem już odebrała komórkę.
Naoki bardzo
usilnie chciał podbiec do stworzenia i go złapać, jednak tata mu nie pozwalał.
Dosyć nieporadnie kazał mu kucnąć i czekać, gdyż chłopiec się rozpłakał. Czuł
na sobie spojrzenia nie tylko ludzi obecnych w parku, ale i zwierząt.
Zajebiście, może niech zrobią zdjęcie?
- Kurwa… Naoki cicho bądź, wystraszysz wiewiórkę –
powiedział oschle, nie tak miało wyjść, ale no, on już tak ma. – Przestań wyć
do cholery.
- Ekhm – odchrząknęła szatynka, kucając obok. – przy
dziecku się nie przeklina, bo zacznie czuć się przez pana nie kochany – upomniała
go, a ten spojrzał na nią obojętnie. Czy ktoś jej się kazał wtrącać? Pieprzona
małolata, będzie mu się tu wymądrzać i wpierdalać w wychowywanie.
- To może sama spróbuj to opanować – sarknął.
Miyuki bez
krępacji odebrała mu syna, a Sasoriemu gestem ręki kazała się odsunąć. Zmrużył
oczy, za dużo sobie pozwala… znaczy dobra, to on takie sugestie daję, ale no…
chociaż musiał przyznać, że świetnie sobie radziła. Wystarczył moment by
uspokoiła Naokiego i wyuczyła go cierpliwości. Pokazała jak dać zwierzęciu
orzecha, a potem Naoki już sam ze spokojem i cierpliwością dosuwał im jedzonko.
Po chwili już Miyuki pożegnała się z towarzystwem i udała do domu.
Całą drogę
powrotną dwulatek go męczył pytaniem czy dziewczyna jutro też przyjdzie. Spoko,
ale skąd on ma to wiedzieć? Trzeba było zapytać. Przed budynkiem natrafił na
Deidarę, który już na początku westchnął. Będzie musiał mu pomóc wynieś się na
górę.
Po
powrocie do domu, nakazał synkowi iść umyć rączki do łazienki. Powoli zbliżała
się pora do przyszykowania mu kolacji, a następnie Naoki powinien już iść spać.
Przyszykował sobie wszystko w ramach kolacji, wystarczyło odgrzać w
mikrofalówce. Jednak wpierw sprawdzi co się dzieje w łazience. Maluch jest tam
po pierwsze za długo, a po drugie zdecydowanie za długo tam siedzi. W momencie,
gdy miał wkroczyć do korytarza prowadzącego między innymi do łazienki, w
mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Nie, najpierw sprawdzi toaletę.
- Naoki co tutaj robisz? – zapytał wchodząc do
pomieszczenia. Słysząc jego oschły głos, chłopiec się przestraszył i wycofał od
umywalki. – Co zrobiłeś? – zapytał jeszcze raz, ale dziecko przekręciło główką.
Nie było skłonne do rozmowy, czy tam przyznania się do tego czegoś co zrobił… a
coś zrobił! Na pewno!
- Nic… - zmrużył na dziecko oczy, co on ukrywa?
- Yo! Saso! – zawołał w jego stronę Deidara. Wchodzi sobie
jak do siebie… co za typ… no, ale w sumie ile mógłby stać pod drzwiami.
- W łazience jestem! Rozgość się – powiedział, choć chyba
nie trzeba mu tego mówić. Spojrzał na Naokiego nerwowo zerkającego na podłogę,
obok półki z umywalką. – Co tam jest?
- Psiepasiam… - jęknął zakrywając swoje oczy. Zerknął na
podłogę, co też jego syn mógł zrobić…? Długo mu zajęła próba ogarnięcia o co
chodzi, aż doszedł do wniosku, że chodzi o mokrą plamę z wody.
- Rozlałeś? – dopytał dla pewności, a Naoki przytaknął
będąc bardzo bliski płaczu. – Nic się nie stało… - mruknął, trochę go to wkurza, że w własnym dziecku wzbudza taki
lęk. Owszem zdarza mu się go ostro opierdolić,
ale bez przesady. Nie o taką pierdołę.
Aby
chłopiec nie czuł się źle z tą wielką zbrodnią. Wraz z nim przetarł jakąś
szmatą te drobną kałuże, a potem wziął dziecko na ręce i wyszedł z łazienki.
Deidara w salonie już się rozgościł ze swoim sprzętem… laptopem, myszką i
innymi bajerami. W końcu dzisiaj chcieli się dzisiaj spotkać w ramach zrobienia
sobie maratonu kultowego serialu Gry o Tron. Zapraszali jeszcze resztę osób,
ale nie pasował im termin spotkań. No to nie! Deidara to zawsze się chętnie
wybierze do kolegi, bo mieszka sam i nikt mu nie truje dupy, chociaż teraz jest
ten smarkacz… ehh… oby nie zepsuł im
zabawy.
- Naoki ogląda z nami? – zapytał kpiąco. Nie rozumiał,
dlaczego Akasuna go jeszcze nie uśpił.
- Serial dozwolony od szesnastu lat? Staram się go
wychowywać na normalnego człowieka – oznajmił tym samym tonem. – Zaczynamy
dopiero za dwie godziny, więc o co się burzysz?
- Nie burzę się – zaprzeczył Dei, a Sasori postawił dziecko
na podłodze i podszedł odgrzać małemu kolacje. – Co tam słychać?
- Po staremu, no a u ciebie?
- Też. Zaczynam przyjmować do wiadomości, że niedługo
sesja. Przed ostatnia i koniec tych studiów. Szef i obiecał pracę na umowę i
pełen etat jako inżynier. Jak skończę studia.
- Kurde, gratulacje. Twój szef to równy gość.
- Nienawidzę idioty. Wiesz ile musiałem się nacierpieć nim
mnie docenił? Prócz wysiłku, trochę się musiałem podlizać tej tłustej świni, by
mnie polubił i już widać efekty.
- Kolejna osoba, która stosuje taką zasadę – westchnął
ciężko, mówiąc bardziej do siebie.
- Czy tamtej osobie też wszystko idzie łatwo?
- Taa – burknął.
- No to też spróbuj. Pochwal pracę przełożonego, zrób kawę
czy coś… ach, i nie podawaj komuś zasług na tacy – stwierdził z założonymi
rękoma. Wie jaki jest jego kumpel, ale sam sobie dołki kopie, a potem marudzi
na swój los.
- Wujku… - zawołał do niego nieśmiało Naoki, spojrzał na
dzieciaka. – źbudujemy domek? – ostatnio jak się bawili wraz z tatą układaniem
lego to wujek mu zbudował takie fajne konstrukcje… domki, zamek, szpital,
szkołę było tak fajnie! Jednak wujek nie zawsze ma taki dobry humor i nie
zawsze lubi się z nim bawić.
- Nie chcę mi się – bąknął Deidara, a potem ponownie
zwrócił się do kumpla. – nie szukasz jakiejś opiekunki dla niego? Chyba nie
zamierzasz marnować wakacji na nieustannej opiece nad nim? – Naoki starał się
tego po sobie nie poznać, ale Sasori widział jak mu było przykro, bo wujek go
olał. Tylko, że… nie może zmusić kolegi, aby bawił się z jego synem. Przyszedł
tu do niego.
- Nie uważam tego za marnotrawstwo, ale muszę poszukać, bo
nie będę miał z kim go zostawić… nie mogę ciągle wykorzystywać kumpli, babcię
lub siostrę…
- Co się stało, że dopiero teraz na to wpadłeś?
- Tato… - znowu Naoki się wtrącił w ich rozmowę. Doprawdy,
jak to dziecko denerwuje blondyna… tylko zawraca ludziom dupę. – oćmy na pole… -
wtulił się ojcu w nogi, unosząc głowę, aby spojrzeć rodzicielowi w oczy.
- Dzisiaj już nie, Naoki… jutro, dobrze?
- Bedźie Miyuki? – dopytał. Fajnie się bawił z dziewczyną,
poświęcała mu tyyyle uwagi i wymyślała różne zabawy. Chciał się z nią pobawić,
bo nikt inny nie chce…
Wujek
znowu ma jakieś muchy w nosie, wujka Hidana nie ma, a tata no… zabawy z tatą
nie trwają zbyt długo, bo zawsze coś. On chce się z kimś pobawić tak na sto
procent.
- Nie wiem…
- Hm? Co za Miyuki? – blondyn spojrzał ciekawie na Saso.
- Taka dziewczyna… poznaliśmy się na placu zabaw…
- Podrywasz ją?
- Co? – zapytał zdezorientowany, co to za wniosek kurde!
Skąd on takie domysły bierze. – Nie. dzisiaj się z nią poznałem… chciała
pobawić się z Naokim, no to czemu nie...
Rzecz
jasna Douhito potrzebował miliarda szczegółów. Jaka jest, jak wygląda, czy
przyjaciel nie poczuł, że coś zaiskrzyło. Obstawił Miyuki w roli opiekunki
Naokiego, to by było takie korzystne. Dla wszystkich, całej ludzkości. Dei by
odzyskał przyjaciela na wyłączność i przestał mieć poczucie winy w związku, że
jest jakby współwinny z zawaleniem związków przyjaciela.
- No to zaczynamy?
W końcu
nadeszła chwila, kiedy mogli rozpocząć swój już długo planowany maraton, byli z
Grą o Tron na bieżąco, ale chcieli obejrzeć wcześniejszy sezon, niebywale
trzymający ich w napięciu. Naoki już położył się do łóżka i zasnął snem
głębokim. Bardziej zasnął z nudów, zabawa samemu go nie bawiła, a tata tylko
rozmawiał z wujkiem. Wujek zabierał mu uwagę taty, gdy przychodził w odwiedziny,
więc nie lubił jego wizyt. Wolał jak przychodził wujek Hidan, on chciał się z
nim bawić, albo wyjść w jakieś fajne miejsca. Tylko, że tata mu nie pozwalał,
bo to na pewno głupie niebezpieczne i głupie… niszczył wszystkim przyjemność.
Kiedy
blondyn włączył odtwarzacz filmów w swoim laptopie, to musiał zadzwonić
telefon, po prostu musiał. Wyciągnął go z kieszeni modląc się, by to nie była
matka. Uff… to na szczęście tylko Hidan. Zaś się pewnie będzie żalił, jak mu
jest źle w pracy.
- Czego tym razem, Łosiu? – zapytał na wstępie.
- Spokój szmato. Mam dla ciebie dobre wieści – Douhito
mruknął w zapytaniu. – załatwiłem ci zlecenie, w projektowaniu jakiegoś sklepu
czy czegoś dla mojego starego.
- Cooo? Pierdolisz czy poważnie?
- Oczywiście, że pierdole, kto by zatrudnił takiego
amatora? – zaśmiał się.
- Pojebany jesteś.
- Jest ktoś obok ciebie i widział twoją głupią minę?
- Jestem z Saso, mamy zamiar oglądać GOTa, więc nie dzwoń
już – nakazał.
- Czekaj… Grę o Tron? Beze mnie? Ale z was dupki! – warknął
zły. Tyle fajnych rzeczy go omija! Nienawidzi świata.
- No peszek – zadrwił Deidara.
- Cersei jest zajebista no nie? Brałbym – stwierdził Hidan.
- Weź, proszę cię. Cersei jebie się z własnym bratem, a jej
syn to skurwiel.
- Można jej wybaczyć, bo ma niezłe cycki.
- Oczywiście – przewrócił lakonicznie oczami.
- A twoja ulubiona postać, cwelu? – warknął Hidan. Jak
można tak lekceważąco przyznać racje w sprawie Cersei? Ta zniewaga krwi wymaga,
Jeffrey by go zajebał.
- Tyrion jest spoko.
- Przecież to facet w dodatku karzeł! – Cersei ma być
gorsza od tego krasnala?!
- No i co z tego? On nienawidzi tej lafiryndy tak jak ja i
chwała mu za to.
- Ale jest karłem – i na wpół mężczyzną. W dyskusji nie
burzy się wypominaniem charakteru Cersei, ani niczym takim tylko, że… no kurwa
dlaczego on wybrał kolesia? Gej, gej, gej… - przejebane być karłem.
- Taa… ludzie mają o nich dość NISKIE mniemanie – zaśmiał
się Dei tworząc taki czarny humor.
- Dei… - zaczął Hidan. Jaki z jego kumpla dzieciak, to nie
jest śmieszne. – to było PONIŻEJ poziomu – jednak przyłączył się do tej gry
słów.
- Masz racje, NISKO upadłem.
- No strasznie – nie wiedział jakie jeszcze może zastosować
określenia z podtekstami, więc pora zakończyć. – jeszcze propos karłów, co u
Saso?
- Nie wysilaj się. Nao już śpi i wszystko u niego okej…
dobra stary, kończę.
- Spoko, fajnie się gadało. Dziękuję, dobranoc.
- Kłaniam się NISKO. Nara.
I w końcu
się rozłączył. Teraz mogli już bez niczego zasiąść do oglądania. W czasie,
kiedy Deidara rozmawiał przez telefon z Hidanem przyszedł dostawca pizzy, którą
zamówili. Pogasili światła i oglądali. Laptop był podpięty do telewizora w
salonie, a on nie miał małego ekraniku… w każdym razie czuli się lepiej niż w
kinie. Dlaczego częściej się w ten sposób nie spotykają? Siedzieli przed telewizorem
już…. Sami nie wiedzieli, stracili poczucie czasu. Było tak zajebiście! Śmiali
się razem, agresywnie wypowiadali swoje nie do końca zgodne poglądy, albo razem
nakurwiali z postaci.
- Ja pierdolę, jak ten Jeffrey mnie wkurwia…
- Nie tylko ciebie – przyznał Sasori i w napięciu oglądali
następną scenę. Odcinek się już kończył, a jak to było w tego typu serialach
najgorsze było nagłe ukazanie napisów końcowych.
- Tato…
- Kurwa, czego? – odwrócił się w prawo, gdzie został
szturchnięty lekko w ramię. Momentalnie umilkł ogarniając co właśnie
powiedział. Zrobiło mu się strasznie głupio. – Dei, zatrzymaj na chwilę... co
się stało, mistrzu? – zaczął łagodnie do syna, który przetarł ze zmęczenia
oczy. Chciało mu się spać, ale było stanowczo za głośno.
- Bo… ja… - nie chciał nic złego mówić, wujek Deidara i tak
już go wyganiał wzrokiem i w ogóle czuł się tutaj taki niechciany, gdy wujek
nie zwracał na niego uwagi.
- Odeślij smarka do pokoju. Przeszkadza nam.
- Dei, przestań – spojrzał na przyjaciela z pretensją. –
Chodź Naoki – wziął syna na ręce i ruszył z nim do pokoju.
- Ej! Ja oglądam dalej! – zawołał na niego, ale Saso tylko
machnął na to ręką.
- Czemu nie śpisz? Wiesz, która jest godzina? – zwrócił się
do syna, nawet Sasori nie wie, ale na pewno nie jest to pora by sobie urządzał
spacery po domu.
- Pocitasz mi? –
chłopiec zmienił temat wskazując na swoją biblioteczkę w pokoju. Sasori ułożył
syna w łóżku i przycupnął obok niego na łóżku, zakrywając go kołdrą.
- Nie, mistrzu. W nocy się nie czyta, bo oczy bolą. Połóż
się – poprosił delikatnie, ale chłopiec przekręcił głową, przytulając się do
boku taty. Pogłaskał go po ramieniu. – Dlaczego nie śpisz? Śniło ci się coś
brzydkiego? – ponownie zaprzeczył ruchem głowy. – Więc o co chodzi…?
- No kurwa, zabijcie go, bo mnie wkurwia…! – usłyszał głos
Deidary dochodzący z salonu, plasnął się w czoło… no oczywiście. Naoki nie mógł
zasnąć, bo są zdecydowanie za głośni. – Jak można tak zajebiście zagrać takiego
skurwysyna…!
- Poczekaj Naoki, zaraz przyjdę, dobrze? – odsunął od
siebie chłopca. Musiał zainterweniować i uspokoić kolegę. Naoki odprowadził
tatę wzrokiem, bardzo nerwowo wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Zszedł z łóżka, kierując się po książkę
do biblioteczki. – Deidara, zamknij ryj!!!
- Ej Saso, siadaj i oglądaj, zaraz uśmiercą…! Hej… kurwa
mać, co robisz…! Ałaaa, co ty… - dalej nie słyszał toczonego dialogu, ale pewnie nie mówili nic
fajnego. Wpakował się do łóżka wraz z książką, tata mu na pewno przeczyta jak
wróci, na pewno!
Kiedy
Sasori wrócił do pokoju zastał syna na miejscu, ale jeszcze dodatkowo z książką
w ręku. Westchnął ciężko, chyba nie ma wyboru i będzie musiał mu przeczytać te
książkę. Zaświecił stojącą na półce lampkę nocną i położył się wraz z synem na
łóżku. Podczas czytania maluch uwielbiał pokazywać na ilustrację, gdzie jest
pies, kot i inne rzeczy, które zgadzały się z czytaną fabułą.
Po
przeczytanym ostatnim zdaniu z książki, zerknął na Naokiego. Spał głęboko, tyle
dobrze… jednak musi coś w sobie poprawić, mianowicie nie przeklinać przy nim,
albo chociaż się hamować, jak i swoich kolegów, chociaż będzie ciężko. No, ale
da radę. Deidara się tam uspokoił, a przynajmniej nie było go słychać tak
potężnie co przed chwilą. Chwała Bogu, że się dostosował.
- Jestem – zakomunikował, wchodząc do pokoju.
- Idealnie, właśnie się skończyło – sarknął Deidara.
Jednak
była już późna pora, bo dochodziła czwarta rano, a choćby te trzy czy tam
cztery godziny trzeba było sobie dobrze sobie pospać. Blondyn zamknął matryce
laptopa, co wiązało się z prawdziwą treścią zdania. Dziecko wymaga poświęceń, wie
o tym, ale jednak był trochę wkurzony, że zamiast obejrzeć z przyjacielem
serial, na który umawiali się już od dłuższego czasu to musiał się zajmować
Naokim. Takie sytuacje go kosztują sporo nerwów. Chciał mieć trochę czasu dla
siebie.
DATA
24.06.2014
OD AUTORKI
Nie wiem czy rozdział się opublikuje... nie robię tego własnoręcznie xD
Nie wiem czy rozdział się opublikuje... nie robię tego własnoręcznie xD
Pierwsza sprawa - nie oglądam gry o tron, ale wszyscy to robią, w każdym razie mam nadzieje, że nie zawaliłam z tym wątkiem i faktycznie akcja w serialu trzyma do ostatniej sekundy xD Druga sprawa - blogi... ja zalegam, ja wiem, ale najpierw mnie naszła jakaś mega wena na pisanie rozdziałów, a teraz mam osobiste zmartwienie... ale nadrobię na pewno!
Dziękuję wam pięknie za każdy wasz wkład w bloga - wyświetlenie, obserwowanie, czytanie, komentowanie :) Jesteście świetni i na pewno zajebiście się uśmiechacie :D
Pozdrawiam was gorąco ;) ;*
Super blog^^ Sasori mógłby lepiej traktować Miyuki. Fajnie by było jakby została opiekunką Naokiego. No biedny Hidan, nie zaprosili go na seans GOT'a XD Ja też nie oglądam Gry o tron. Masz już napisaną drugą część one shotu o SasoDei'u?
OdpowiedzUsuńAga
No... Co się stało Sasoriemu? Ja rozumiem, nerwy i w ogóle. Ale to? Strasznie oschły był w stosunku do Naokiego. Wtedy pod sklepem wybuchł. No rozumiem... Teraz też ogarniam, no ale. Szkoda dzieciaka. Naoki taki rozczulający jest... Rozumiem, Saso ma swoje życie, problemy, pracę i studia. Wiadomo też, że czasem nerwy mu puszczą, bo... jest facetem. Oni często nie dają sobie rady w opiece nad dzieckiem.
OdpowiedzUsuńNo, ale... Kurde, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w tym rozdziale traktuje Naokiego jak irytujący problem i nie ważne jak będę go usprawiedliwiać, tak czułam.
Wiem, że tak miało być (prawda?), ale no szkoda dziecka... Nie jestem jakąś fanką dzieci, ale Naoki od razu zdobył moją sympatię. Jest taki słodziutki... ^^
I Miyuki! O... Jest świetna. Nie wiem, dlaczego ale od razu ją polubiłam. :) Ma takie świetne podejście do... świata? Wiesz o co chodzi, w końcu to ty ją stworzyłaś ;) Tak fajnie opiekowała się Naokim i w ogóle pojawiła się dwa razy, a już tak ją lubię.
Co jeszcze mogę napisać... Deidara! A mnie wkurzył dzisiaj... chociaż jego rozmowa z Hidanem świetna była :). Mają NISKIE poczucie humoru, ale i tak to było świetne ;)
Pozdrawiam :)
Kurde, Soli, psujesz wszystko. :< Czytam, że oglądają GoT, tak się tym zachwycam (i te wzmianki o Tyrionie, Joffreyu i Cersei- epic. <3), a tu wyjeżdżasz, że nie oglądasz. No, kurde, jakoś ci nie wierzę. JAK MOŻNA NIE OGLĄDAĆ (a tym bardziej NIE CZYTAĆ) GRY O TRON?! ;c
OdpowiedzUsuńDobra, wylałam swoje żale. xD Jezu, nadal nie mogę uwierzyć, że wprowadziłaś Miyuki tak szybko. Wow! xD Naprawdę, i pomyśleć, że była już w poprzednim rozdziale. Nie no, kłaniam się nisko.
Wgl, nie rozumiem Saso. xD Na początku nie chce go zostawiać z kimś innym, a teraz go po prostu nie chce wpuścić do siebie, bo przeszkodził mu w oglądaniu serialu. Dobra, rozumiem- Gra o tron, ale bez przesady, jeszcze dziecko będzie miało koszmary. xD
No, i Dei mnie wkurza. ;c Ale tego tłumaczyć nie będę- to Dei.
Pozdrawiam. I nwm czy sprawdzałaś spam, ale nominowałam cię do LA na troublesome-girl. ;>
Witam! :D
OdpowiedzUsuńMiyuki Miyuki fajna Miyki wreszcie jest xD Dziwi mnie tylko trochę jaj takie śmiałe zachowanie, ale to dlatego że w poprzednim twoim opowiadaniu NaruHina, była ona bardziej nieśmiała. No ale inne opowiadanie to inne osobowości xP Ale dobrze że się tak wpieprzyła na chama bo inaczej Sasori nigdy by jej tak trochę bardziej nie poznał. Saso to w ogóle jakiś nerwowy ojciec. No i przeklina przy dziecku :O Jeszcze się dziwi że strach w nim wywołuje. Niech nie przeklina :P Naoki to ma ciężki żywot z tym ojcem, na prawdę nie za dobrze go wychowuje, ale przynajmniej się stara. W ogóle Deidara jest głupi! Jak on się odzywa do Naokiego? >.< Rozumiem, że nie musi lubić dzieci ale to dziecko jego przyjaciela wiec do czegoś to zobowiązuje! Ja bym na miejscu Sasoriego wyrąbała go z domu, bo jak tak warczał na chłopca to mi szkoda było Naosia. Aha nie ma to jak ogladanie Gry o Tron.. nie rozumiem fenomenu tego serialu, no ale cóż xD Osobiście nie oglądam. No taa Naoki nie może oglądać serialu dozwolonego od 16 lat, a może bawić się Lego dozwolonymi od trzech lat :D Sasori nie legalnie wychowujesz syna xD
Sorka że mój komentarz taki krótki :/ ale coś czuje ze i mnie choroba bierze -_- Więc nie mam jakoś za bardzo pomysłu na sensowne pisanie. Życzę duużo weny i pozdrawiam ^^
Hejka, jak to się stało, ze nie widziałam, że dodałaś nowy rozdział? Dopiero dzisiaj.. Ale już przeczytany i był super:) Wreszcie Sasori i Miyuki się lepiej zapoznali i nasz tatuś zdobył nowe doświadczenie wychowawcze;D i dobrze, bo musi się dużo jeszcze nauczyć, szczególnie prawidłowego wysławiania się przy małym :P mam nadzieje, że szybko zatrudni Miyuki i będzie mógł się wzorować, bo dziewczyna ma świetne podejście do dzieci. W sumie to żal mi Sasoriego, bo przez Hidana nie ma stałej opiekunki, niech facet się trochę powstrzymuje, ale jak Akasuna Miyuki zatrudni to będzie miał ciężki orzech do zgryzienia ;D hehe W sumie to mógłby zatrudnić ewentualnie jakąś emerytkę do opieki, bo chyba na babcie Hidan nie leci? ;P
OdpowiedzUsuńGra o Tron? Słyszałam o nim ale nie oglądam, więc nie jesteś jedyna Soli-chan. Podobno w tym serialu wszyscy bohaterowie giną, dziwne w takim razie, że ma taką dużą popularność. Biedny Naoki, musiał wrzasków Deidary i Sasoriego wysłuchiwać, przy takim maratonie też nie mogłabym spać. Czemu Dei jest taki nieczuły? Przecież Naoki to dziecko i potrzebuje uwagi i uczucia! Mam nadzieję, że panowie się poprawią.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału:D Życzę dużo weny i pomysłów na dalszy ciąg.
CO.ZA.SPÓŹNIENIE. ;_____; Sorrka, ale ostatnio albo czytałam książkę, albo krążyłam gdzieś po sieci wyszukując najróżniejszych Dramionie i Drarrych... Na bloggera ledwo co wchodziłam, a i zaległości na blogach nie chciało mi się ruszać ;x
OdpowiedzUsuńNo ale w końcu jestem!
Uhuhu widzę, że Miyuki się nie opierdala, już ruszyła do ataku, a co tam jej chłopak, Saso lepszy :D rozkoszne jest to przywiązanie Nao do niej, nawet jeśli znają się tak krótko. Już widzę zazdrość Hidana xD
' a może w krzaczki…?' to zdanie mnie zniszczyło xD tak samo jak siusiaki, zamiast Sasori xD
Lecę do następnego rozdziału!