Ostatni dzień wolnego, a
Sasori i tak musi iść do swojego miejsca pracy, jednak tym razem przyczyna była
o wiele gorsza i w ogóle nie wie jak on to przeżyję. Mianowicie, Naoki miał
dzisiaj szczepienie. Już teraz przeżywał to bardziej, niż syn. W końcu to
wydarzenie jest początkiem fazy „nienawidzę lekarzy, szpitali itd..” bolesne,
tym bardziej, że on sam się kształci na takiego medyka. Własne dziecko go
znienawidzi przez zawód… dobrze, że nie jest dentystą. Takie tam, pocieszenie.
Siedział na kanapie w
salonie, naprzeciwko Naokiego i szykował go do wyjścia. Ledwo zaczął się
listopad, a już z nieba zaczął sypać śnieg, trwało to nieustannie całą noc,
więc na dworze było zupełnie biało. Na szczęście na zimę zabezpieczył się zza wczasu
i mógł ciepło ubrać syna. Chłopiec bawił się jakąś grzechotką, będąc
zainteresowany jej kształtem, jej kolorem i dźwiękiem jaki z siebie wydawała.
Nie zwracał uwagi, że tata go ubiera w jakieś grube spodnie, ubierał mu buciki,
wiąże szyję szalikiem i ubiera kurtkę, dopiero przy rękawiczkach się na niego
zdenerwował.
- E no! – zawołał, od
niedawna wyłapał taki zwrot, kiedy Hidan go ciągle przy nim powtarzał, gdy Saso
wtrącał się w jego naganne zachowanie. Teraz, odebrał dziecku zabawkę.
- Zaraz ci oddam, najpierw
ubierzemy rękawiczki, żeby ci nie był zimno… - niby logicznie mu wszystko wytłumaczył,
ale dziecko i tak się rozwyło. Odebrał mu zabawkę, największe przestępstwo na
skalę dziecięcego umysłu! Nie zdawał sobie tego sprawy, co za ludź. – Naoki,
przestań się mazać, nic ci nie robię – jak to nie? zabrałeś mi zabawkę i
pozbawiłeś czterech palców zamieniając je na jakiś jeden, gruby… kciuk mi
został na szczęście, pomyślał sobie chłopiec. Histeryzował pod postacią płaczu,
co irytowało Akasunę i jego bębenki słuchowe, nawet smoczek, który miał w buzi
nie pomagał. – Dobra! Masz! – warknął i oddał mu grzechotkę, ale od razu mały
rzucił to na podłogę, w dalszym ciągu płacząc. Teraz już nie chciał! Jak miał
się tym bawić bez palców?! – Zwariuje przy tobie! – zawołał będąc na skraju
załamania.
Co innego płacz ze
zdenerwowania, a co innego płacz z bólu… a może nie będzie tam płakał? Zmęczy
się płaczem w domu po prostu… nie wie jak on to przeżyje, zemdleje albo sam
zacznie płakać, bo jego pociecha płacze. To takie skomplikowane. Zawiązał pod
jego bródką supełek od czapki i z uśmiechem stwierdził, że gotowe, jednak Naoki
siedział bez ruchu, swoje piąstki zaciskał tak mocno, że aż drżały, a twarz
była cała czerwona i bardzo napięta.
- Co się dzieje? – zapytał
zmartwiony stanem dziecka. W ciszy zastanawiał się, co mogłoby mu dolegać, już
wyciągał rękę do jego czoła, kiedy nagle chłopiec z ulgą wypuścił oddech. - …
no ty sobie chyba żartujesz? – warknął zezłoszczony, ale Naoki jedyne co zrobił
to się beztrosko zaśmiał. – właśnie cię ubrałem. Nie możesz robić kupy
wcześniej?! – to naprawdę było denerwujące zachowanie, w ogóle nie śmieszne.
I teraz musiał go z powrotem
całego rozebrać, bo spodnie były na szelki i kurtka wszystko blokowała. Potem
musiał mu zmienić pampersa, dobrze tyle, że na serio zrobił tą kupę, a nie był
to jakiś fałszywy alarm. Potem gdy w końcu go ubrał, pozostawił chwile samemu
sobie, by mógł się szybko ubrać i żeby syn się za bardzo nie zgrzał, gdy
ubierał drugiego zimowego buta, ktoś zaczął dzwonić do mieszkania.
- Kto to? – zapytał w
dalszym ciągu pochylony nad butem. Wtedy drzwi się otworzyły i uderzyły prosto
w Sasoriego, zaburzając jego równowagę i doprowadzając do upadku.
- Och, Saso… dlaczego leżysz
na podłodze? – zapytał Hidan, parząc na niego z wyższością, zrugał go wzrokiem
i wstał na równe nogi, ale i wtedy patrzył na niego z wyższością. Dosłownie i w
przenośni.
- Zaatakowała mnie, wiesz? –
sarknął w jego stronę. – Czego włazisz mi do mieszkania.
- No, ktoś tu wybełkotał
jakieś proszę.
- Głuchy jesteś? Zapytałem,
kto to.
- Hidan – odpowiedział,
szczerząc się głupio. Sasori odpuścił mu dalszy wywód o kulturze, prywatności i
w ogóle. Nie zrozumie. Prychnął pod nosem i zdjął z wieszaka kurtkę, zarzucając
ją na siebie. – Idziesz gdzieś? Tylko nie pieprz, że poprosiłeś o opiekę nad
Nao, kogoś, kto nie jest mną!
- Uspokój się, wychodzę z
nim.
- Ach, spoko… gdzie idziemy?
- Ty nie idziesz – burknął,
no jeszcze mu jakiegoś narwańca trzeba. Wstydu mu narobi i jeszcze go zwolnią
za posiadanie jakiegoś durnego kolegi, który obraża wszystko i wszystkich.
– wybieramy się na szczepienie.
- Kogo?
- Misia Gogo – warknął ostro.
Nie chciało mu się wszystkiego tłumaczyć i tak nie zgadza się, ab z nimi szedł.
– Naokiego, durniu!
- Zamknij pysk – złapał go
mocno za kołnierz kurtki. – denerwujesz się bardziej, niż on. Wyluzuj – nakazał
koledze, a jemu zrobiło się głupio… dostał zasłużony opiernicz od Hidana…
koniec świata bliski.
W przedpokoju jeszcze przez
następne kilka minut. Wykłócał się z przyjacielem na temat wspólnego pójścia do
szpitala, miał w zanadrzu swoje głupie argumenty. Typu on się nim zajmie, a
Sasori poderwie jakąś pielęgniarkę albo pacjentkę i uczyni z niej matkę dla
Nao, bo mały musi mieć kochającą mamę, by nie wyrosnąć na geja.
- Ja nie wiem skąd ty
bierzesz takie głupie historie.
- W internecie tak mówią,
nie wchodzisz na internet?
- Nie, mam wtedy wrażenie,
że te wszystkie posty są od ciebie – burknął, a Hidan nie załapał, że kolega mu
mówi coś niestosownego. Przecież to co piszą w internecie jest zwykle mądre, no
chyba, że pisze kobieta. Hehehe.
- Dobra, skończ pierdolić i
wychodzimy – otworzył drzwi mieszkania.
- Nie idziesz! To moje
miejsce pracy, wstydu mi narobisz – stwierdził wychodząc z nim na korytarz.
- Skoro do tej pory ty sobie
go nie narobiłeś, to ja tym bardziej – spojrzał na czerwonowłosego, który z
przymrużeniem oczu zamykał drzwi, a potem zrugał go wzrokiem. – no weź, proszę
cię. Nie traktuj mnie jak człowieka bez krzty kultury – spojrzał spode łba. –
człowieku, jestem bogaty! Maniery zostały mi wpajane zanim nauczyłem się mówić!
- Pewnie dlatego ich w ogóle
nie stosujesz – bąknął postępując kroki na stopniach, ale Hidan jeszcze go
zatrzymał, gdy przekroczył pięć stopni.
- Kurwa mać, Saso no! Lubię
Naokiego, masz zajebistego syna, daj mi mu towarzyszyć – zawołał Hidan z
pretensją. – przecież ci go nie odbiorę – no może pożyczy, czasami… czasami
często. Sasori westchnął.
- Zgoda… - wtedy spojrzał na
siebie, potem na cieszącego się kolegę, potem znowu na siebie. – kurwa, Naoki –
wypowiedział i zerwał się z powrotem do swojego mieszkania po dziecko.
- Jaki debil, zapomniał
własnego dziecka – mruknął Hidan, ale nie przejął się tym.
Czym prędzej wyciągnął z
kieszeni klucz i otworzył zamek w drzwiach. Sam nie wiedział, jak mógł o nim
zapomnieć, przecież był centrum rozmowy, a zorientował się dopiero po
wypowiedzeniu jego imienia. Wszedł ostro do domu i od razu ruszył do syna.
Najwyraźniej nawet nie zauważył, że został sam w domu, bo bawił się radośnie
swoimi grzechotkami. Był za spokojny, dlatego go zapomniał… no i Hidan go
zagadał. Zwalał winę na swoich towarzyszy
- Chodź do taty, mistrzu –
zwrócił się do Nokiego, biorąc go na ręce. – niedobry tata, zapomniał o tobie,
nie? Ale już sobie wychodzimy.
- Saso, poczekajcie na mnie,
idę sobie strzelić kupsko.
- No ty chyba w chuja lecisz
– warknął, do wymijającego go Hidana.
- Pięć minut, no!
Niby jego mieszkanie, a ten
panoszy się w nim jak król. Westchnął w geście bezradności, podrzucił chłopca
lekko w górę, by mieć na niego lepszy widok. Naoki uśmiechał się na wspomnienie
wujka i zagryzał swoją piąstkę. Odsunął mu ją od buzi i zaczął spacerować po
mieszkaniu. Naoki w przedpokoju zobaczył coś bardzo ciekawego, wisiało na
ścianie i widział w nim siebie… i tatusia, ale nieważny szczegół.
- Kto tam jest? – zapytał
Sasori. Żartujesz sobie tato?! No przecież, że ja, a tam jesteś ty! Zaczął
gaworzyć, wskazując na odbicie czerwonowłosego. – a tam jest tatuś – uśmiechnął
się do niego. No brawo! W końcu zrozumiałeś, ale jesteś głupi, ziomku… ale i
tak cię kocham. Zaśmiał się wesoło i objął szyje rodzica.
- Saso, masz strasznie
wysoki poziom wody w kiblu – stwierdził Hidan na wstępie.
- No i? – burknął,
wypędzając go z mieszkania.
- No robię klocka, spada do
wody i mi chapie dupę, fuj.
- Nie interesuję mnie, co
się z twoją dupą dzieję – Sasori zamknął drzwi mieszkania i wszyscy razem
ruszyli do wyjścia z budynku.
Będąc już w poczekalni w
pomieszczeniu zarezerwowanego dla punktu szczepień małych dzieci, rozebrali się
z zimowych odzieży. Kolejka była dosyć spora i nie było w nich jedynie samych
matek. Niektórym dzieciom towarzyszyli i ojcowie lub babcie. Hidan wziął
Naokiego na ręce i sobie z nim spacerował po korytarzu. Żadna mamuśka nie była
wystarczająco dla niego dobra, owszem, miały cycki, ale były bardzo nabite.
Znaczy jedna była fajna, ale była ze swoim mężem… albo to jej ojciec. W każdym razie,
jeśli to pierwsze, to bardzo podziwia tego człowieka.
Sasori siedział na krześle z
opartymi na kolanach łokciami i wgapiał się twardo w podłogę. Trochę się
denerwował, a jeszcze jak jakaś para wyszła z płaczącym dzieckiem to już
wiedział, że w tym starciu polegnie. Serce mu się kraje na widok obcego
dziecka, co innego, jak będzie to jego własny syn.
- Ej Saso – zawołał Hidan.
Będący w jego ramionach Naoki wyciągnął ręce do ojca, na co zareagował z
uśmiechem, sadzając go sobie na kolanach. – czemu to dziecko płakało?
- Pewnie go bolał zastrzyk.
- Zastrzyk? Mówiłeś, że
idzie na szczepienie!
- A czym według ciebie się
szczepi, debilu? – warknął gniewnie. – Albo nie, nie odpowiadaj. Zrób światu
przysługę, idź na drugie piętro i zapytaj czy nie mogliby ci zrobić przeszczepu mózgu.
- Po co na drugie, skoro
punkt szczepień jest tutaj? – zapytał z uniesioną brwią. Sasori zaczął oddychać
w celu uspokojenia się. Wdech i wydech. – A mówisz, że to ja jestem głupi –
wzruszył ramionami, a jego kolega znowu
zagryzł wargi by nie wybuchnąć.
Co za debil! Mylić
przeszczep z szczepieniem. Naoki patrzył ciekawie na tatę, na jego twarz, która
marszczyła się z podenerwowania i na jego ręce, które się mocno zaciskały na
sobie. Ujął jego dłoń i zaczął gaworzyć. Ziomku uważaj! Ręce ci dziwnie zaczęły
się robić białe… chociaż… nie wydajesz się tym faktem zaskoczony. Ej! Co to za
moc? Też tak chcę! Pokaż mi, pokaż!
- Co chcesz? – mruknął do
niego.
Z uśmiechem chwycił go za
rączki, stawiając na podłodze. Malec pod jego asekuracją, stawiał swoje
pokraczne kroki, uśmiechając się do każdego człowieczka. Ja chodzę, ja chodzę
tato! Dobra, teraz mnie puść! Puszczaj no! Wydzierał się po swojemu, chcąc się
wyrwać z uścisku, wtedy Sasori zarządził koniec spaceru i wziął go na ręce.
- Na co go szczepisz? –
zapytał Hidan. Patrząc na wywieszoną na ścianie, tablicę wszystkich możliwych
szczepień. Sasori wskazał na jedną, zwalniając go od obowiązku szukania tej
choroby.
- Gruźlica.
- Mhm, nie miałem… chyba.
Wiem na pewno, że miałem… różyczkę -
wskazał palcem. – odrę i świnkę.
- Miałeś różyczkę i świnkę?
– zainteresował się. Przytaknął niedbale, a on nie wiedział co mu powiedzieć. –
Wiesz, że to… no… może wywołać bezpłodność…?
- Poważnie?
- No… miałeś może zapalenie
jąder czy co…
- Ej! Przystopuj, dobra? Nie
rozmawiasz z Deiem, bym ci o swoich jajkach opowiadał! – zawołał w jego stronę,
a wszyscy ludzie na nich popatrzyli. Sasori plasnął się w twarz, co za idiota,
jaki wstyd, jaki wstyd! – miałem, jak byłem mały – odpowiedział szeptem. Też
się zmieszał, bo ten mu się wpieprza w intymność.
- No to…ludzkość może spać
spokojnie – uśmiechnął się kpiąco.
- Taa, ja też – odpowiedział
mu tym samym. – Teraz mogę sobie jebać rude laski, wcześniej się bałem, bo
wiesz…rudy Hidan Junior, wiocha na całego – stwierdził, wzdrygając się.
- Ale nie będziesz miał
brzdąca koło siebie.
- Mam Naokiego.
- To ja mam Naokiego –
bąknął Sasori. Niech on się odpierdoli od jego dziecka.
- Dobra… więc maMY Naokiego
– mruknął, czochrając, usypiającego w ramionach kolegi, dziecka. Już nie miał
do niego słów, czy on nie widzi dwuznaczności wypowiedzianego zdania? – Chcesz?
– podał mu wyjęty z portfela pasek prezerwatyw. – Albo nie. nie rozmnażaj się
już. Drugi raz nie możesz mieć tyle szczęścia i okaleczysz dziecko rudymi
genami.
Przewrócił lakonicznie
oczami i poszedł z powrotem na ławkę. Nie chciał, aby syn jeszcze spał, lepiej
żeby po szczepieniu to zrobił. Włożył mu do ust smoczka, kiedy zaczął marudzić
ze zmęczenia. Nakierował go na widok za oknem, piękny pejzaż zimowy go zainteresował,
za oknem sypał śnieg, a ludzie się bawili na śniegu. W końcu wychodząca z
dzieckiem kobieta, wywołała nazwisko Sasoriego. Kazał zostać Hidanowi na
korytarzu i pilnować rzeczy, nie chciał, ale właśnie weszła całkiem niezła
laska z jakimś dzieckiem. Naoki musisz wybaczyć wujkowi.
Wszedł do gabinetu i od razu
zastał widok bardzo znajomej osoby. Widok, który mu się nie spodobał i był
pewien, że reszcie świata też ta morda by się nie spodobała. Fuse Hideo…
patrzył na Akasune z pełnym kpiny uśmieszkiem, chyba doskonale wiedział, że na
siebie dzisiaj wpadną.
- Pielęgniarz? Awansowałeś?
W końcu – mruknął zaczepnie.
- Tak, jakiś koleś się tu
ponoć strasznie obija i nieustannie prosi się o wolne, więc go zastępuję.
- Zastępujesz?
- Ta, szefowa chce go ponoć
zwolnić – Hideo nie wiedział o kim mowa, ale Sasori domyślał się, że chodzi o
niego. Kurwa mać, trzeba się wziąć przy tej jebniętej kobiecie, dwa razy
bardziej za robotę. – Masz dziecko? – zapytał, patrząc na chłopca.
- Ta, Naoki.
- Nie masz się czym chwalić
– stwierdził beznamiętnie. – nie widziałem niczego brzydszego – zaszydził
drwiąco. Sasoriemu się to nie podobało, mógł obrażać jego, ale nie Naokiego.
- Zainwestuj w lustro…
chociaż pewnie to marnotrawstwo, skoro mają pękać na twój widok.
- Chyba twój.
- A co? Zapraszasz mnie do
siebie? Mama ci pozwoli? – odparł ze standardową obojętną postawą, wkurzała go,
już miał otwierać usta, ale mu przerwał. – Dobra, skończ już i zrób mu te
szczepienie.
Usadowił synka na łóżku i
zdjął mu bluzkę, mały zaczął się trochę denerwować. Całe to otoczenie wywołało
w nim niepokój. Jeszcze tata był jakiś taki nieswój… tato, nie podoba mi się
tu, jest dziwnie i brzydko! Ten pan też jest brzydki! Gaworzył przez płacz,
patrząc podejrzanie na Hideo. Sasori zaczął odwracać jego uwagę od szykującego
szczepionkę Hideo, który jeszcze na złość panoszył się z igłą.
- Patrz na zegar Naoki.
Wiesz jak robi zegar? Tik tak – zagajał i nawet mu to wychodziło. Chłopiec
patrzył na tykającą na tarczy, czerwoną wskazówkę sekundnika i nawet mu się to
podobało. - … tak, tik, tak…
- Ti tak – powtórzył za nim,
bijąc sobie brawo.
Hideo obmył chłopcu ramię,
środkiem dezynfekującym, a Sasori pożyczył z kubeczka patyczki i podał synkowi
do zabawy. W pewnej chwili chłopiec poczuł, jak ktoś ujmuje jego ramię, a gdy
odwrócił w tym kierunku głowę, ujrzał jak wielka igła wbijała mu się w ramię.
Zdezorientowany uniósł wzrok na pana, który był winowajcą tego czynu. Momentalnie
ból dotarł do mózgu, a chłopiec zaczął strasznie płakać. To bolało, jak nie
wiem co!
- Może go uciszysz? – warknął
Hideo.
- Może zajmiesz się pracą? –
odpowiedział mu pytaniem na pytanie. Uciszyć, łatwo powiedzieć, skoro mu
krzywdę robi. Tato! Dlaczego nic nie robisz?! Dlaczego pozwalasz, aby robił mi
ała?! Zrób coś! Ziomek, proszę no! Wrzeszczał Naoki przez płacz. Hideo wyjął z
niego igłę i przystawił do ramienia opatrunek, w dociskaniu jednak rolę przejął
Sasori.
- Już dobrze Naoki,
spokojnie, cichutko – mruknął Sasori, biorąc go w ramiona. Puszczaj mnie
głupku! Nie lubię cię! W ogóle mi nie pomogłeś! Puszczaj mnie, puszczaj! Ja
chcę do wujka, nie lubię cię, tato! Zostaw mnie! Ryczał i wierzgał się w jego
rękach, dlatego wolał go szybko ubrać i opuścić to miejsce.
- W ogóle sobie nie radzisz
– skomentował Hideo. – Czemu nie przyszła tu jego matka…? Może cię rzuciła, co?
I jak to frajerowi, zostawiła ci gówniarza?
- Zamknij ryja! – warknął i
nerwowo złapał go mocno za robocze ubranie. Jednak opamiętał go płacz Naokiego,
więc jedynie odepchnął kolegę do tyłu. – Odjeb się od mojego syna, jasne?
- Nie obchodzi mnie twój
bachor, a tą blondynkę możesz przysłać do mnie. Szkoda, by się z tobą męczyła.
Nic nie odpowiedział na te
zaczepkę, niech żyje w platonicznej miłości do faceta, proszę bardzo. Włożył
Naokiemu smoczka do ust i przetarł kciukiem łzy, które się z niego lały. Potem
szybko ubrał mu bluzkę i z krającym się sercem, spowodowanym płaczem i
odrzuceniem dziecka, wyszedł z pomieszczenia. Zawołał nazwisko następnej osoby
i poszedł ubierać chłopca w zimowe ubrania.
- Kurwa, zapomniałem jego
karty. Hidan zosta…
- Nie, spoko. Ja pójdę,
dogonię was – powiedział szarowłosy.
Tak, jak sądził, Naoki
zasypiał mu na rękach cały załzawiony. Musiał iść na szczepienia, nie jest złym
tatą, po prostu musiał. Hidan oddał Sasoriemu dokument, ale z powrotem mu nie
towarzyszył, musiał coś załatwić.
Następnego dnia postanowił
zadzwonić do Sui, aby poprosić ją o pomoc w opiece nad Naokim. Przyznał przed
samym sobą, że zrobił to niechętnie. Nie chciał o nic prosić kogoś, kogo
nazwisko brzmi Watabe. Chciał zadzwonić do babci, ale ona przecież jest chora.
Matsuri mu powiedziała. Koledzy mają szkołę lub własne zajęcia… lub sprawiają
wrażenie niepoczytalnych. Dlatego poprosił Sui, ale i tak zamierza załatwić
opiekunkę i nie zapoznawać jej z Hidanem. No i studia… w przyszłym roku chyba
przejdzie z dziennych na zaoczne, no zobaczy się. W każdym razie, nie miał nic do Sui i
Yoshi’ego, ale trochę się obawiał ich przywiązania do dziecka. Mimo wszystko
Sui była siostrą Noriko, a z tego co słyszał, Noriko była dobrą matką… nie
potrafił się wyzbyć scenariusza, że niedługo wróci i zechce odebrać dziecko z
powrotem, a dowodem mogłaby być nieustanna pomoc.
Teraz przemierzał kilka
wejściowych do szpitala schodków, zaczynał pracę za jakiś kwadrans. Powinien ze
wszystkim zdążyć. Przebrał się w kantorku i w chwili, gdy miał wychodzić z
pomieszczenia, drzwi otworzyły się z zewnętrznej strony, a jego oczom ukazał
się Fuse.
- Och, wyglądasz bardzo…
korzystnie, gdy coś ci zakrywa twarz – zakpił Sasori, widząc go z opatrunkiem
na nosie. Ktoś mu chyba nieźle przylał, powinien się z tym kimś zaprzyjaźnić.
- Daruj sobie, dobra? –
warknął w jego stronę i odszedł do swojej szafki.
- Już skończyłeś zmianę? –
oby go zwolnili, oby go zwolnili, oby go zwolnili, błagał w myślach.
- Miałem zacząć, ale nie
pozwolili mi pracować ze złamanym nosem… możesz podziękować przyjacielowi.
- Komu? – znowu się go
czepia, co za człowiek.
Hideo jedynie spojrzał na
niego gniewnie, bo jakby nie wiedział. No, ale skoro serio nie wiedział to mu
wyjaśnił, że to ten koleś co przyszedł z nim na szczepienie bachora. Ponoć
czekał, aż skończy pracę i spuścił mu wpierdol, bo przez niego chłopiec płakał.
Hmm… no bywa. Akasuna wzruszył jedynie ramionami i poszedł na oddział, gdzie
zaczynał pracę.
Zgodnie z poleceniem
szefowej miał się udać do jednego z nastoletnich pacjentów i go przebadać. Niby
nic, ale już na początku chłopak nie był do niego mile nastawiony. Nie chciał
się witać, ani nic, jednak Sasori miał rozmowę w poważaniu i nawet się cieszył,
bo badanie przebiegnie szybciej.
- Masz nieregularne tętno i
oddech… pijesz? – zapytał chłopaka.
- Taa, ale regularnie –
zakpił sobie. Nie miał w ogóle obiekcji, aby sypać takimi tekstami w stronę
lekarza. W dodatku przez te jego śmiałe wywody, nie miał pojęcia czy brać to na
poważnie czy olać. Taka informacja jest niezwykle cenna dla jego lekarza
prowadzącego.
- A tak na poważnie?
- Poważnie mówię – odparł.
Jego lekceważący ton był taki nie do zniesienia. Sasori najbardziej
nienawidził, kiedy ludzie nijak nie dawali sobie pomóc i kpili w poważnych
sprawach.
- Okej – zaczął i przysunął
do niego krzesło, siadając na nim, chwycił do ręki długopis i wziął jego
rozpiskę. – tu masz spis swoich danych dla twojego lekarza, więc musisz mi
mówić prawdę, kumasz?
- Wyglądam na debila? – no,
podobny. Ale oczywiście mu tego nie powie. Przeszedł do rzeczy.
- Mówisz, że pijesz… na
serio? Mam to zapisać?
- Gdzieś ty się chował
człowieku? Myślisz, że ludzie w moim wieku nie piją?
- Masz piętnaście lat – uzmysłowił
mu. W tym wieku nie sprzedają alkoholu. – możesz pić co najwyżej Kubusia z
butelki, a nie szklanki – odpowiedział w jego sarkastycznym stylu, a dopiero
potem ugryzł się w język. Na cholerę daję się gówniarzowi prowokować…
- Ma pan dziecko?
- Tak
- Syna? - przytaknął. –
współczuję mu. Mieć sztywnego starego to obciach. Polecam wyluzować.
- A ja polecam mówić prawdę…
więc pijesz, tak? Co jeszcze? Palisz? Ćpasz? – wyliczał kpiąco.
- Pieprzę również –
powiedział beznamiętnie. Jak on go irytował. Chyba w ogóle nie zdawał sobie
sprawy, jakie znaczenie ma dla niego ten wywiad. Odrzucił kartotekę z powrotem
na półkę, nie zamierzał się, aż tak przejmować tym gnojkiem. I tak wykonanie
dodatkowych informacji nie było jego obowiązkiem, a uczynkiem z dobrej woli. –
skończyliśmy?
- Jeszcze nie – odrzekł. –
ściągnij koszulkę, przebadam cię – chłopak posłusznie zdjął koszulkę, ale w
momencie, gdy Sasori przyłożył mu do ciała stetoskop, pacjent się wzdrygnął.
- Zimne – burknął, a po
dosłownie pięciu sekundach znowu zaczął lamentować. – Tyle się teraz słyszy o
lekarzach i tak dalej, więc myślałem, że jak mnie nie zabije ten cały udar to
zrobi to szpital, hehe.
- Czasem medycyna jest bezsilna – odpowiedział mu dokuczliwie. –
teraz się ucisz, chcę cię osłuchać.
- Wam to się chyba często
zdarza… ta bezsilność – zadrwił sobie. Widać było, że nie bardzo pała sympatią
do lekarzy, szpitali i ogólnie tego tematu.
- Wybacz, że ludzie wychodzą
od nas żywi – odparł Sasori, tonem swojego pacjenta.
- Nie wszyscy…
W głosie chłopaka można było
wyczuć nutę smutku. Dlatego postanowił już go dłużej nie denerwować dyskusją.
Ogólnie sprawy prywatne pacjentów nie są poruszane, to działka psychologa.
Nawet nie miał by co mu powiedzieć, gdyż każde współczucie dla tak negatywnie
nastawionej osoby, mogłoby się wydawać sztuczne.
W święto zmarłych wybrał się
na cmentarz z Matsuri, a także swoim synkiem. Chciał skorzystać z okazji i
przedstawić Naokiego rodzicom… choć nie żyją, był przekonany, że byliby dumni z
bycia dziadkami. Chiyo nadal trzyma choroba, więc nie mogła im towarzyszyć.
Jaka szkoda, hehe. Matsuri poprosiła brata, by dał jej potrzymać Naokiego, ale
efekt był taki, jak zawsze – wielki płacz. Jak on mógł jej nie lubić? Jest taką
fajną ciocią przecież. Najwyraźniej jednak nie dla niego, mały brunet o niebo
lepiej czuł się na rękach tatusia, koniecznie na lewej stronie. Całkiem
niedawno odkrył to i jest lepiej. Znaczy prawie, jeszcze utrudniającym faktem
jest to, że mały nie chce smoczka. Więc, jak mały ryczy to bez żadnych
przeszkód… ale na szczęście nie zdarza mu się to często, nawet w nocy! To
pewnie zasługa tej zabawki, którą dała mu Sui. Stojąc nad nagrobkami rodziców
trochę posmutniał, chciał ujrzeć ich reakcje na wieść o tym, że zostali
dziadkami, ale niestety, życie bywa brutalne.
- Naoki, tutaj spoczywają twoja
babcia i dziadek – zaczął go instruować, wskazując na nagrobki. – na pewno, by
się ucieszyli na wieść o posiadaniu takiego ładnego wnuka, wiesz? - … okeeeej,
ale gdzie są babcia i dziadek? To te kamienie? Rany boskie, zwariowałeś tato?
Daj czoło, sprawdzę czy nie masz gorączki, pomyślał chłopiec i zaczął macać
twarz rodziciela.
- Z brzydkiego też by się
ucieszyli. Nie wychowuj go na takiego narcyza, jak ty – burknęła Matsuri,
zakładając ręce na piersiach.
- Ode mnie nie mieliby
okazji na takich patrzeć – mruknął Sasori, odrywając od twarzy rączki syna, no
kurde no! Co on się tak przyssał? – ale ty możesz sprawdzić. Masz predyspozycje
– dodał złośliwie.
- Bardzo zabawne – oburzyła
się.
- Bababababa – wypowiedział
się Naoki. Praktycznie pierwszy raz, zwrócił się do kogoś konkretnego. Prawie. Jednak
bardziej chodziło o to, dlaczego akurat Chiyo, no! Nie żeby coś, ale z
powiedzeniem tata, jakoś się nie kwapi, a to powinno być dla niego priorytetem,
a został zdradzony… na rzecz tej staruchy.
- Babcia Chiyo jest w domu…
wykańcza się – Sasori uśmiechnął się do siebie.
- Tryskasz dzisiaj jakimś
czarnym humorem – stwierdziła Matsuri.
Wzruszył jedynie ramionami z
rozbawieniem. Następnie już kierował swoje słowa do rodziców. W takim okresie
jaki teraz przeżywa chciałby mieć ich koło siebie. Opowiedział im całą swoją
historie, odkąd pojawił się Naoki i o tym co czuje, jakie ma obawy… dlatego
kazał im jakieś moce zesłać, aby Hidan się znudził i się odwalił od jego
dziecka. Wykorzystuje go do swoich głupich celów. Wierzył, że oni go słyszą,
albo są obok i patrzą na niego jako niematerialne istoty, dopingują go i dają
siłę do wytrwałości. Naoki patrzył na swojego tatę, potem na nagrobki. Nie
rozumiał dlaczego rozmawia z jakimiś kamiennymi płytami. Zaśmiał się wesoło,
rany, ale krejzol! Co on bierze i czemu
się nie dzieli?
Po kilku minutach, spędzenia
czasu na cmentarzu, wrócili do domu. Tam gdzie rodzeństwo od małego się
wychowywało. Od razu w progu, przywitał ich pies. Naoki bardzo się ucieszył na
jego widok, przytulił się do zwierzęcia całym sobą, ale i tak to ono zwaliło go
z nóg. Jednak za lizanie dziecka po twarzy, został zbesztany przez Sasoriego,
taki maluch jest zbytnio podatny na zarazki, które mógł przenosić ze sobą
zwierzak.
- Wezmę go do pokoju, dobra?
– zadeklarowała się Matsuri i natychmiast ujęła drobne rączki bratanka, aby ten
mógł samodzielnie stawiać swoje pokraczne kroki. – Idź do babci.
- Co? Dlaczego ja?
- Jesteś starszy, poświęcisz
się w imię większego dobra! Ja nie mam nerwów, by się nią zajmować. No i ty
jesteś lekarzem. Twoim obowiązkiem jest udzielanie pomocy.
- Wrabiasz własnego brata? –
bąknął, dziewczyna posłała mu sztuczny, przepraszający uśmiech i zniknęła w
swoim pokoju. – Zołza – westchnął ciężko i wszedł do pokoju chorej babci. –
Dobry… - zaczął i wszedł do środka. Zastał staruszkę leżącą pod kocem na
nierozłożonej wersalce. Chyba spała… nie. – babciu nie udawaj, jak śpisz to
chrapiesz, jak niedźwiedź – oznajmił, ale się nie poruszyła. Nie da się tym
razem nabrać, o nie! – dobra jak wolisz być trupem, to sobie bądź… aby nie będziesz
gadać – stwierdził z zadowoleniem.
Zaczął opowiadać babci o
swoich problemach, nawet taka jednostronna rozmowa dobrze na niego wpływała.
Ledwo miesiąc szkoły minął, a ten już w wielu kwestiach nie nadąża. Rok temu
było znacznie łatwiej, a teraz niemal dzień w dzień jest nieprzygotowany.
Niedawno oblał pierwsze kolokwium, trochę go ta kwestia załamuje. Wolał być ze
wszystkiego najlepszy. W następnej chwili, ktoś zapukał do drzwi, ociężale
ruszył swoje cztery litery. Za drzwiami był listonosz z całkiem miłą przesyłką.
Sasori uśmiechnął się do siebie, podpisał za babcie papiery. Listonosz go znał
z widzenia, więc nie potrzebował jego dowodu tożsamości.
- Jak na studiach?
- Ciężko – odrzekł z
teatralną męką.
- Taa. Picie, jaracie i
uprawiacie seks – stwierdził z uśmiechem.
- Może inni. Ja jestem na
medycynie – listonosz gwizdnął.
- Ach… no to wy się serio
uczycie.
Jego kierunek wiąże się
jedynie z nauką, żadnymi imprezami. Jest w tym prawda, ale jemu pasuje.
Wystarczą mu spotkania z Akatsuki. To przecież bardzo dużo. Wrócił do pokoju,
babcia leżała jak leży. Nie dał się nabrać, zaraz postawi ją na nogi.
- Babcia, renta przyszła –
ogłosił, lustrując czujnie jej mimikę. Nic. – jak nie chcesz, to konfiskuje –
powiedział, to nie były jakieś drobniaki, to nawet więcej niż jego teraźniejsze
zarobki, chyba nie chce ich stracić. Trochę
zastygła atmosfera, ale to nic, włożył pieniądze do swojej kieszeni, a
wtedy coś upadło i roztrzaskało się na podłodze.
Odwrócił się do komody i
spojrzał na dół, okazało się, że pękła ramka na zdjęcie, i szybka w niej
roztrzaskała się na setki kawałeczków. Ukucnął i podniósł z ziemi fotografię,
na której był on z babcią. Heh, ciekawe, co to ma niby wróżyć… może babcia
serio umarła, a jej duch chodzi po domu i teraz zwaliła własne zdjęcie z nim.
Pewnie nie podobało jej się, że wnuk pożycza od niej pieniądze… tak, pożycza,
dobrze czytacie (xD). Nagle i niezwykle ostro ktoś go złapał za ramię.
- Kurwa… babcia! – zawołał
wściekle. Przestraszył się, serce mu skaczę, jak pierdolnięte. – Jebło cię
starucho bez krzty sumienia… - podniósł się ostro do staruszki. To nie jest
zabawne. Jeszcze ma na sobie białą koszule nocną, jak na niejednych horrorach.
- Oddawaj pieniądze –
wyciągnęła do niego rękę.
- Masz – burknął oddając jej
pieniądze. Nie liczyła, w tej kwestii dałaby sobie rękę uciąć, bo Sasori nie
kradnie, a jak kradł, w co wątpi, to nie ją.
- Posprzątaj to – nakazała
władczym tonem i wróciła pod koc.
- I co jeszcze? – sarknął.
Nie jego dom, nie jego pokój, sama powinna wstać z kanapy, jak przed chwilą i
sobie posprzątać.
- Herbatki mi zrób –
odpowiedziała z zadowoleniem.
Może i się unosił, może i
patrzył na te rozkazy z politowaniem, ale je wykonał. W czasie parzenia herbaty
poszedł do siostry sprawdzić co z synkiem, ale ten zasnął na łóżku Matsuri, był
wtulony w sierść psa, któremu bynajmniej to nie pasowało. On też zasnął, a
Matsuri czytała jakąś książkę. Także wrócił do babci z kubkiem herbaty. Chwile
pogadali, do jego problemów powiedziała tylko „a nie mówiłam” skoro taka miała
być jej reakcja to wolał odpuścić ten temat.
- Może ci coś przeczytam –
zaproponował, oglądając się po biblioteczce. – moi pacjenci w szpitalu… ci
starsi, lubią takie rzeczy.
- Ja nie. jak będę chciała
czytać. Kupię okulary i będę.
- Póki co, nie masz
okularów… zobaczmy… coś w twoich klimatach – zastanawiał się na głos. – może
„Procesja śmierci” albo „W stronę światła” – sypał jednoznacznymi tytułami.
OD AUTORKI
JA... PIERNICZĘ... rozdział pisany raz z weną, raz nie, więc no porażka... naprawdę, przechodzę kryzys twórczy, znaczy pisarski - ma.sa.kra. Dlatego też nie ma kolejnej daty, znaczy najwcześniej notka będzie za tydzień :) a jak nie, to dodam coś na dniach, wybaczcie, ale nie będę tu publikować gówna, chcę być z notek zadowolona :D a więc proszę o duchowe wsparcie, bym napisała coś co nie śmierdzi nudą xD
Dziękuję oczywiście za komentarza, za obserwowanie i za czytanie ;D jesteście The Best :D
Dziękuję oczywiście za komentarza, za obserwowanie i za czytanie ;D jesteście The Best :D
Pozdrawiam gorąco :* :)
Hahaha biedny Hidan, Saso ma za wysoki poziom wody w klopie ;3 z nim to tak jak z Nao. Hidan i bezpłodność ?! XDDDD Ciekawe jakby wygładał RUDY Hidan Junior =]
OdpowiedzUsuńWeeeź, bo już myślałam, że Niezniszczalna Chiyo umarła ;0; hyhyhy polać Hidanowi za wpi3rd0l3ni3 Hideo, należało mu się xDD Niech go zwolnią ! Za złamany nos ;3
O boże tak wczesna pora (1:55) a mi się chce spać. No cóż... Bywa.. Niech wena szybko do Cb wraca !
No, ale ma nauczkę, już nie skorzysta z jego kibla, chyba :P Nie wiem, nie chcę wiedzieć jakby wyglądał xD
UsuńHideo... w sumie dalej nie mam na niego planów, ale zbyt dobrych losów dla niego nie chce xD
Dzięki, trzymaj się :) :*
Normalnie przy tych rozmowach Hidana z Saso na początku rozdziału prawie sikałam ze śmiechu.. to o podłodze.. zapomnieniu dziecka.. albo klocu XD geniusz po prostu
OdpowiedzUsuńHideo jak zwykle wkurvia, no rozumiem że nie lubi Sasoriego, ale żeby mu bobasa obrażać? ;__; na szczęście Hidan jak zwykle niezawodny! ♥ może odrobinę głupiutki, przesadzający, ale i tak boski *o*
Wgl strasznie mnie rozczula to jego przywiązania do Nao *.* może.. Saso mu tak wmówił że jest bezpłodny i teraz będzie sobie urządzał dzikie orgie bez zabezpieczenia, aż w końcu sam dorobi się potomka? xD byle nie rudego Hidana Juniora xD
Chiyo jak zwykle trolluje! ♥
Pozdrawiam, buziaki ;3
No tak, ale jak mógł zapomnieć dziecka? Nie potrafię go usprawiedliwić xD
UsuńOj no, Hidan to taki ojciec chrzestny xD rozpieszcza swego ulubieńca ;3
Nie, jest bezpłodny, nie chcę żadnych Hidanów Juniorów w swoim opowiadaniu xD
Również pozdrawiam :) :*
Siema! :) No to przejdę do komentowania ^^
OdpowiedzUsuńSasori dzięki że nie jesteś dentystą!! Chociaż, gdyby Saso był stomatologiem to może nawet chętnie bym tam chodziła xD Zabrał zabawkę Naokiemu >,< No nie ładnie! Do tego jak się młody wkurzył hehe :P No i walnął kupe za kare. Widzisz Saso, nie zadziera się z dzieckiem ;p A potem Hidan
-Och Saso... dlaczego leżysz na podłodze?. - haha no glebłam. Hidan geniusz xD Jaki on błyskotliwy i w ogóle jak się przywiązał do Naokiego :) Uroczo. Często bywa tak, że rodzice się bardziej od swych dzieci denerwują. Więc, chyba nie ma nic dziwnego w tym że i Saso tak reaguje :P Ale dostać słuszny opiernicz od Hidana, no no, kto by się spodziewał? No, na pewno nie ja xP
Hidan szowinista! A tam i tak go kocham ^^ Ahahahahaha Sasori zapomniał Naokiego xDD Rany... Hidan i jego rozmowa o defekacji... rozumiem, że zawsze i wszędzie może się zachcieć no ale... żeby tak zaraz o tym gadać xD Jak mu kibel Sasoriego nie pasi to niech sra u siebie. Nie no, Hidan to w tym rozdziale rozwala hahaha :D On nie wie co to są szczepienia i jeszcze myli je z przeszczepami O.o Co niby Naoki miałby sobie przeszczepić!? Hiadn ty idioto xd Siwowłosy bezpłodny uff... no co za szczęście, kamień z serca normalnie xP Przecież ile on by już dzieci zdążył narobić :o Hideo... ty szmato, jak śmiesz obrażać Naokiego? Jak ja nie lubię tego gościa.. Ale hahaha, Hidan mu jebnął xD Bardzo dobrze, niech ma za swoje frajer jeden :P
Współczuje Sasoriemu pacejnta.. co za debil O.o Pietnaście lat i spożywać alkohol to dla mnie cholernie głupie, ale to dla mnie bo ja jestem abstynentem.. mimo to i tak uważam że to za mało żeby chlać, ćpać i ruchać. A gówniarz jak nie chce pomocy to niech spada xD Człowiek chce mu pomóc a on taki nie wdzięczny. No ale.. ja też nie przepadam za lekarzami, są tacy co mają wyrąbane na pacjenta ważne by hajs się zgadzał xP Ale Sasori to dobry lekarz!
Naoki jaki słodki, babcia i dziadek to kamienie haha uwielbiam jak piszesz te jego przemyślenia :D Pff... Matsuri dojebała xD Saso narcyz? No gdzież by tam ;p Biedny Saso... tęskni za mamą i tatą, wiadomo, żadna babcia, żaden dziadek rodziców nie zastąpi. Zginęli w wypadku... a może.. tak mu tylko powiedziała Chiyo, a tak naprawdę są czarodziejami O.o A nie zaraz... to nie ta bajka.
Już się przestraszyłam, że Chiyo faktycznie wyzionęła ducha, ale uf, na szczęście tylko udawała albo rzeczywiście spała tak twardo. WTF? Można ją normalnie wynieść i się nie skapnie. I jakie książki jej Sasori zaproponował hahaha xDD
Rozdział bardzo zabawny, na serio uśmiałam się nieźle :D Zarąbisty rozdział, nawet nie widać żebyś weny nie miała. Mnie się tam bardzo podobał :) Czekam na NEXT oczywiście, i życzę dużo dużo weny i zadowolenia z rozdziałów, bo to bardzo ważne. Pozdrawiam! :)
No nie stomatologom to chyba nawet bycie przystojnym nie pomoże xD
UsuńTaa, wątki z Hidanem muszą być... głupie xD ale czasem może się do czegoś przydać xD
Jesteś abstynentem? Jeeeee, przykro mi :P wiesz, to takie nie patriotyczne być abstynentem w Polsce xD chociaż po tekście z czarodziejami powątpiam w twoją abstynencje :P
No książki zgodne z zainteresowaniami, a co xD
Nie no, był słaby, naprawdę to widać :<
Także pozdrawiam :) :*
"Saso, poczekajcie na mnie, idę sobie strzelić kupsko."
OdpowiedzUsuń"- Saso, masz strasznie wysoki poziom wody w kiblu – stwierdził Hidan na wstępie.
- No i? – burknął, wypędzając go z mieszkania.
- No robię klocka, spada do wody i mi chapie dupę, fuj."
Szczery Hidan to zajebisty Hidan. Hidan jest cały zajebisty ♥
Rozdział wcale nie nudny, strasznie rozczulający jest ten kontakt Sasoriego z Naokim, kurcze, tak się martwi o niego. A ja się obawiam, że ta suka Noriko kiedyś faktycznie wróci i będzie chciała dzieciaka :c Lepiej żeby ją tam jakiś autobus przejechał, o.
Nienawidzę Hideo, niech Deidara poudaje laskę i mu pojedzie. Albo po prostu niech Sasori wpierdoli, i tyle. Szkoda mi Akasuny w takich momentach jak na cmentarzu, bo nie dość, że nie ma rodziców, to jeszcze dla dziecka wygląda jak debil XD
Akcja z Chiyo mistrzowska, naprawdę sobie wyobrażałam jak żąda tych pieniędzy, hahah :D Fajna taka babcia, nie ma co.
No to modlę się, aby rozdział był już za tydzień i wena powróciła, no i ogólnie pozdrawiam ;*
No właśnie w tych rozdziałach chce pokazać to przywiązanie i dlatego wszystko wychodzi nudno :P bardzo.
UsuńNo cóż, taki los xD jak nie przyjaciele mają go za debila to dziecko :P jakaś równowaga musi być xD
Również pozdrawiam :) :*
Yo. Jestem. xD
OdpowiedzUsuńWięc kolejny rozdział jak zwykle z dokładnością. Ahh... Ta punktualność itp. mogłabym się od ciebie troche tego nauczyć bo u mnie z ty kiepsko. Jednak przejdźmy do rozdziału.
Mały smarkacz Naoki, ale mimo to ma swój jakiś urok, że nawet ja - Neko, która nienawidzi dzieci, mam czasem do niego słabość. Śmieszny jest xD I te jego myśli mistrzowskie kufffa xD Powtarzam się lol xD
Oj Hidan, Hidan. xD Irytuje mnie, al i tak jest zajebisty. No bo gdybym ja miała takiego przyjaciela to bym mu wpierdoliła krótko mówiąc. Kupsko sobie strzele xDDDDDDDDDD Padłam. Po prostu musiałam przestać czytać bo się śmiałam. Te twoje teksty <333 Kocham. Kooocham xD
Sasori jak uroczo się przejmuje swoim dzieckiem. Jejku jakie to było słodkie. Takiego tatusia to chyba można pozazdrościć. Jeszcze tak przystojnego i wgl xD
Troszkę mi się szkoda go zrobiło na cmentarzu. Bo w sumie ma użo na głowie. I no kurde nawet nikt mu szczerze nie chce pomóc. O babci i Hidanie już nie wspomnę. Biedaczysko. Niech już bierze tą opiekunkę i mu się zacznie wszystko zajebiście układać <33
Brr nienawidze tego Hideo. Dobrze, że dostał w ryj. Kocham Hidana za to <33 Boże bogaty może sobie na wszystko pozwolić. Też chce być bogata kurde. I wyjebka na szkołę i zycie <33
Babcia była prawie martwa. No naprawdę Saso się z tego cieszył. Kurde. Saso ogarnij ryj. Ja rozumiem babka wkurwia, ale babka to babka. Nie chcesz żeby umarła xD
No, ale renta jakoś ją obudziła ze snu wiecznego xDD
Dobra Soli nie pierdol. Dawaj ten rozdział w podskokach tutaj za tydzień, a nie że ty nie wiesz co masz napisać. Jebać. Masz napisać cokolwiek. xDDD
Baaajo i weny ;*
No, czasem nawet i ja się nie wyrabiam i siedzę do na przykład czwartej rano pisząc notkę :P
UsuńOch, jak ja się cieszę z takich wyznań xD nie przeżyłabym gdyby ktoś powiedział, że Naoki to nieudana postać ^^
Przerywać czytanie przez śmiech <3 Dobrze reagujesz :D
Ano, ano szkoda go, całe życie pod górkę, ale czasami sam jest sobie winny :P
Dobra napiszę, postaram się ;P
Trzymaj się, bye-bye ;* ;)
Hejka. :)
OdpowiedzUsuńKomentuje trochę z opóźnieniem, ale ostatnio mam trochę na głowie... No ale wracając. Rozdział nie jest zły, ale... no, kurde, bywały lepsze. Przepraszam, ale tak myślę. Rozdział naprawdę był fajny, ale pisywałaś już o wiele lepsze. Rozumiem brak weny, czasu i takie tam.
Całościowo rozdział dobrze się zgrywa, są śmieszne momenty i takie na luzie, i są chwile"grozy" np. jak babcia niby umarła. A tak naprawdę udawała trupa, gdy jej wnuk zwierzał się. Okropna baba, ta cała Chiyo. :D
Twój blog jest jednym z moich ulubionych, każdego rozdziału nie mogę się doczekać i czytam, gdy tyko dodasz. ;) więc mam nadzieję, że ten cały kryzys pisarski niedługo Ci przejdzie i dodasz coś takiego co zwali z nóg (w co nie wątpię, na pewno Twoje przyszłe rozdziały będą świetne :)).
Życzę Ci mega dużo weny twórczej i pisarskiej :). Jestem z Tobą i szczerze Ci kibicuję ;*
Pozdrawiam :)
Wiem o czym mówisz :) Tak, bywały lepsze, w sumie to chyba pierwszy rozdział na tym blogu, z którego jestem niezadowolona :< no, ale cóż teraz muszę się wziąć w garść :D
UsuńDzięki za szczere słowa i kibicowanie :D
Również pozdrawiam :* :)
mam nadzieję, że się weźmiesz w garść. czytałam Twój poprzedni blok i teraz czytam aktualny. Ta historia jest dużo fajniej przemyślana i zaczęłaś historie od początku, ale kto czytał naruhina to domyśla się do czego zmierza ;) mam nadzieję, że zwalczysz kryzys twórczy i w razie gdybyś zrezygnowała, to proszę tym razem doprowadź historię do końca, bo takie niedokończone mogą zrazić i zachęcić do poszukiwania gdzie indziej historii kompletnych.
OdpowiedzUsuńdlatego też liczę, że weźmiesz się w garść i będziesz kontynuować, bo nie mogę się doczekać dalszej części :))
Spokojnie, już zawalczyłam kryzys :) Bardzo dziękuję za te słowa, jako przyszła pisarka (XDDD) nie mogę sobie pozwolić na utratę czytelników :D Tylko ten trochę cierpliwości, bo jednak pisanie jednej notki na tydzień trochę mnie kosztuje :)
UsuńPozdrawiam ciepło :* :)
PS: a na NH zamierzam wrócić, ale z całkiem nową historią i to w swoim czasie :)
LUDZKOŚĆ ZBAWIONA! HIDAN BEZPŁODNY! NIE BĘDZIE MIAŁ GŁUPICH POTOMKÓW! BÓG JEDNAK KOCHA ŚWIAT! XDDD
OdpowiedzUsuńAle od początku xD
Naoki idzie na szczepienie i Saso martwi się bardziej niż dziecko xD Haha, no ale rozumiem, teraz jego własny syn będzie mu wypominał to, że jest lekarzem, smuteg :c No i wbija Hidan... Sierota jedna... Przychodzi do kumpla do mieszkania, żeby "walnąć se kupsko" - no kurde! xDDDD Chociaż trzeba przyznać, że wujkiem jest fajnym :3 Wpierdolił Hideo~! :3 I dobrze! Należało mu się! >.> Sasori trafnie zauważył, że Hideo fajnie wygląda, jak mu twarzy nie widać <: Jeśli o niego chodzi, to jest całkiem spoko dopóki nie otworzy ust xD Podobnie jest z Hidanem, chociaż do niego trzeba dodać też to, że jest zajebisty, kiedy wychodzi/wgl go nie ma xD
Pacjent Saso xDDD Już lubię gościa ♥ xDDD "Tak, pieprzę również" - xDD Saso wkurw, ale zachowuje chociaż pozory spokojnego i cierpliwego człowieka xD Przynajmniej tyle xd No, trochę mu współczuję, że musi się czasami użerać z takimi gówniarzami, ale... to śmieszne, przykro mi :C XDD
Potem babcia Chiyo xDDD No loool, nagle się obudziła dopiero na wieść o rencie xD Chociaż najpierw musiała postraszyć swojego biednego wnuka, smuteczek :< xDD Uwielbiam tę kobietę xDD
Rozdział zajebisty :D Lecim dalej! xDDD