Iseo postanowił po porannym graniu na skrzypcach przed
miejscowymi wstąpić do Tsuki. Z
pewnością trochę posłucha jej marudzenia na temat częstotliwości i długości
swoich wizyt u niej, ale nie obrażał się, ponieważ wiedział, że nie mówiła tego
poważnie. Poza tym chciał się z nią czymś podzielić i ciekaw był jej zdania.
Wszedł do bloku mieszkalnego i zaczął się wspinać po pierwszych schodach i
zobaczył kolesia z bukietem w ręku i eleganckim wdzianku. Uśmiechnął się do
niego sympatycznie i poszedł dalej.
- Cześć. – Zawołał za nim
mężczyzna. Iseo obejrzał się do niego zdezorientowany, lecz jako miły gość
odpowiedział tym samym.
- Cześć.
- idę właśnie z kwiatami do
mojej sąsiadki. Wyznam jej miłość. – Pochwalił się.
- Odważnie. – Skomentował
Iseo. – Powodzenia. – Dodał, wchodząc na kolejny schodek.
- Nazywam się Diru, a ty? -
Wystawił rękę do mężczyzny. Nadszedł dzień, w którym wreszcie spotkał swego
nemezis!
- Iseo. Miło poznać. -
uścisnął go z uśmiechem, po czym przeleciał po mężczyźnie wzrokiem. - Co
zamierzasz powiedzieć swojej ukochanej?
- Długo nad tym myślałem. Ona
chyba nie lubi jak się owija w bawełnę, więc powiem: Tsuki, kocham cię!
- Tak głośno powiesz, tak?
- Chcę pokazać tym swoją
pewność siebie. - Wytłumaczył Diru, Iseo uśmiechnął się szeroko.
- Wspaniale.
- Może powinienem dodać, że
weźmiemy ślub i będziemy mieli czwórkę dzieci?
- Nie, nie, nie. W
dzisiejszych czasach to bardziej groźba. - mruknął Iseo. - Trzymam kciuki,
Diru.
- Dzięki. Co masz w futerale?
- Instrument muzyczny, a
dokładniej skrzypce. Jestem muzykiem.
- O rany, w dechę! Może
zagrasz jakiś romantyczny utwór w czasie mojego wyznania? - Poprosił, a Iseo
zaczęła drgać warga z chęci parsknięcia śmiechem.
- Nie, wybacz Diru, ale trochę
się cenię. Musiałbyś mi sporo zapłacić za tą usługę.
- Rozumiem.
- Ale pozwolisz, że będę ci
się przyglądał z ukrycia?
Mężczyzna
się zgodził i pierwszy zaczął wdrapywać po schodach. Iseo tłumił w sobie
chichot. Przystanął na półpiętrze i stamtąd obserwował dalsze losy Diru. Ten
przed drzwiami spojrzał ostatni raz na Iseo, który wystawił mu dwa uniesione
kciuki. Może i poczynania mężczyzny były wredne, ale go bawiły. Diru westchnął
i zapukał.
- Nie wierzę, że to robisz,
gościu… - Szepnął do siebie i cofnął trochę bardziej, kiedy drzwi zostały
otwarte.
- Cholera, wiedziałam, że
lepiej najpierw spojrzeć przez judasza… - powiedziała na powitanie z niezbyt
zadowoloną miną.
- Cześć Tsuki. Kwiaty dla
ciebie. – Wysunął jej ładne chwasty pod nos. Przyjęła je bez mrugnięcia oka.
- Coś jeszcze?
- Tak, chciałbym ci coś powiedzieć…!
- Ok. – spojrzała
ostentacyjnie na swoją rękę, na której i tak jednak nie było zegarka. –
Szybciej nie mam czasu.
- Bo ja… ja… ja…
- Dawaj Diru, dasz radę. –
szepnął Iseo dopingująco.
- KOCHAM CIĘ, TSUKI! – Zawołał
głośno do dziewczyny. Ona z kamiennym wyrazem twarzy zaczęła przecierać twarz
od drobinek wyplutej na nią śliny. – Hm, przepraszam…
- Debil.
Po tym jednosłownym podsumowaniu zatrzasnęła mu drzwi przed
nosem. Stał przed nimi jeszcze dobrą chwilę i zszedł schodami do Iseo. Ten
poklepał go pocieszająco po ramieniu, ale Diru był tak załamany, że to mu nie
wystarczyło i się wtulił do mężczyzny. To go zdezorientowało, ale robił dobrą
minę do złej gry. Po chwili oboje siedzieli na schodach klatki schodowej.
- Nie rozumiem, skąd ta
porażka…? – Pytał Diru.
- Pewnie przez to, że ją
oplułeś. – stwierdził iseo. – Tak to jestem pewien, ze byłaby twoja. Ta twoja
pewność siebie i stanowczość jest super. Może skup się na czynach, a nie na
gadaniu?
- To znaczy?
- Wyznajesz miłość, bo chcesz
przytulać i całować swoją kobietę, nie?
- No…
- Zmień po prostu kolejność,
to zawsze działa na dziewczyny. – Poradził Iseo.
- Ale Tsuki nie jest taka. Ona
by się na taką sztuczkę nie złapała. – odrzekł pewny swego Diru.
- Zakład? Zapukam do niej i ci
udowodnię.
- Ale ja ci nie zapłacę za
protezy jak ci wybije zęby.
- Ty cwany jesteś. – mruknął
Iseo z uśmiechem. – Jednak dla ciebie zaryzykuję.
Diru wzniósł oczy do nieba, obserwując jak jego kolega
podchodzi do drzwi. Wierzył, że to nieuchronnie zakończy się porażką. Iseo
śmiało zadzwonił dzwonkiem do mieszkania i przyjął jakże seksowną pozycję,
opierając się dłonią o framugę drzwi. Po chwili dziewczyna mu otworzyła.
- Hej, śliczna. – mruknął, a
następnie ujął boki jej głowy, by następnie wpić namiętnie w usta. Pocałunek, a
właściwie cała ich seria, była dosyć długa, mokra i oczywiście przyjemna. Po
skończeniu, Tsuki mimo zadowolenia miała WTF w oczach. Iseo kątem oka wskazał
jej na Diru
Wszystko stało się jasne.
- Cześć. – również się
przywitała, obejmując szyję mężczyzny i tym razem sama go zachłannie całując. W
trakcie tego zaczęła wciągać go do mieszkania, co mu się nawet podobało. Drzwi
za nimi się zatrzasnęły, a wtedy Tsu się od niego odsunęła. – Nie spodziewałam
się ciebie tak wcześnie.
- Miałem w ogóle dzisiaj nie
przychodzić, ale nie mogłem się oprzeć, by…
- Dostałam okresu.
- Ok? Cieszę się, ale
przyszedłem, by się czymś z tobą podzielić. – Uśmiechnął się szeroko. Złapał
dłonie zdezorientowanej Tsuki i pociągnął na kanapę. – Grając na mieście
podszedł do mnie pewien koleś. Jakaś szycha w akademii muzycznej czy dyrektor.
Nie wiem.
- I co?
- Zaproponował mi pracę w
szkole, jako nauczyciel gry na skrzypcach. Co o tym sądzisz?
- Co? Co się głupio pytasz,
jak chcesz robić w muzyce, to to dla ciebie świetna okazja.
- Chciałem usłyszeć co o tym
myślisz. – Uśmiechnął się. – Bo będziemy się rzadziej widywać.
- No, ale nie wyjeżdżasz
przecież na drugi koniec świata.
- Racja.
- A masz w ogóle jakieś
doświadczenie w pracy z bachorami? Pewnie zajdą ci nieraz za skórę albo… na
odwrót, ale ostrzegam, że ja ci nie pomogę w reprodukcji.
- Tak wiem. Przerabialiśmy to.
– Wyszczerzył się Iseo. – Twojego współlokatora nie ma?
- Poszedł mi po podpaski.
Nieważne. Przejdźmy do mnie, mam tam robotę.
W czasie, gdy para się cieszyła sobą w mieszkaniu do bloku do
weszła Noriko. Jeszcze przed wspięciem po schodach użyła wyświetlacza telefonu
do pełnienia funkcji lusterka. Robiąc wolne kroki wyjęła z torebki błyszczyk do
ust, którym nawilżyła swoje wargi. Chciała, aby się dobrze prezentowały. Wychodząc
na drugie piętro schowała wszystko do torby. Po drodze natrafiła na młodego
mężczyznę, który wyglądał na bardzo czymś przejętego.
- Dzień dobry. – Przywitała
się grzecznie Noriko, by nie narobić Deidarze złej opinii wśród sąsiadów o tej,
z którą się prowadzi. Diru spojrzał z uwagą na kobietę.
- Cz… Cześć. – odpowiedział i
zsunął się niekontrolowanie z ostatniego schodka.
Z przyspieszeniem dobił do Noriko, która cofała się tak
długo, aż uderzyła plecami w ścianę. Jej torebka spadła na podłogę. Próbowała
stłumić w sobie złość na tę ofermę.
- W porządku? – Zmusiła się do
pytania. Diru jednak nic nie powiedział, nawet nie przeprosił. Przeszedł do
rzeczy, co przeraziło kobietę. – CO TY, KURWA, ROBISZ?! – Warknęła, próbując
się wyswobodzić. Trzymał jednak mocno. – Puszczaj! – mężczyzna musnął jej wargi
zanim został odciągnięty w tył.
- Zostaw ją, chuju! – Zawołał
Deidara, po czym cisnął w jego twarz pięścią. Gdy leżał na ziemi, Deidara objął
ramiona Noriko. – Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił?
- Nie. – Powiedziała,
przecierając rękawem usta.
- Pocałował cię?! – Zapytał
zdenerwowany. Odpowiedź była jednak oczywista. – MOJĄ panienkę, Diru? Śmiałeś
pocałować moją dziewczynę?! – Warknął kopiąc w piszczel sąsiada.
- Przestań. – powiedziała
stanowczo Noriko, odsuwając Deidarę. – Podnieś mi torebkę i idziemy. –
mężczyzna był zbyt podenerwowany, bo bez gadania wypełnił rozkazy.
- Nie wiedziałem, że to twoja
dziewczyna… - Zaczął Diru. – Chciałem poćwiczyć, bo taki facet, który jest
teraz u Tsuki…
- Gówno mnie to obchodzi!
Spróbuj tak jeszcze raz, a cię zabiję. – Odgroził, mężczyźnie pięścią.
- Idziemy.
Noriko objęła ramię mężczyzny i u jego boku wspięła się po
schodach. Deidara pociągnął za klamkę i popchnął drzwi. Gestem ręki kazał wejść
do środka Noriko, a on wszedł za nią. W środku dziewczyna spojrzała na niego z
uśmiechem.
- Co?
- Nic. To było bardzo
seksowne. – Przyznała, obejmując jego szyję. – Dzięki za obronę. – Dodała
wpijając się w usta mężczyzny. – Zrobię ci w zamian bardzo smakowitego loda.
- Jessst! – Ucieszył się
zaczynając roznamiętniać pocałunek i pieścić dotykiem. Już od razu zaczął
zsuwać z Noriko spodnie, co było dla niej nawet zabawne.
Akcję
przerwał jednak dźwięk instrumentu. Dokładniej, skrzypiec. Noriko natychmiast
pacnęła partnera po łapach i z powrotem naciągnęła na siebie spodnie.
- Zwariowałeś?! Myślałam, że
jesteśmy sami w domu…
- Taa, zapomniałem się, bo u
ciebie w domu zawsze już przy drzwiach możemy przejść do rzeczy. – powiedział
Deidara wzruszając ramionami.
- Twoja współlokatorka słucha
muzyki klasycznej?
- Nie, po prostu jej facet gra
na skrzypcach. Hm, podobno mieli się nie widzieć… - Podszedł do drzwi pokoju,
zapukał i je otworzył. – Masz tu te swoje pieluchy. – Zawołał, rzucając do
Tsuki opakowanie podpasek. – Siema, Iseo.
- Siema, Dei.
- Coś ty nagadał Diru? – Iseo
podrapał się ze śmiechem w potylicę. – Tak czy siak, zrobił się teraz bardzo
całuśny. Lepiej na niego uważaj, Tsu.
- Jak czegoś ze mną spróbuje
to zgnije w pudle. – Zapowiedziała zruszając ramionami. – A ty skąd wiesz,
całowaliście się już?
- Ode mnie dostał po mordzie,
bo całował Noriko.
- Kogo? – Zapytała Tsuki.
- Ooo, to ta co z nią spałeś,
nie? – Uśmiechnął się szeroko Iseo. – Jest tutaj z tobą? – Deidara z dumą
pokiwał głową.
- To może ją z nami poznasz?
- Umm… No, dobra. Chodźcie.
Para spojrzała na siebie i z ochotą ruszyła do salonu, gdzie
zostali porządnie przedstawieni z nową wybranką Deidary. Tsuki od razu
przedstawiła się jako eks Deia, by nie musiała znowu go w tej sprawie ratować
na przyszłość. Noriko niezbyt się tym przejęła, wiedziała o tym i nie robiła w
tej sprawie problemów. To by była hipokryzja, bo ona często się kontaktowała z
Sasorim. Usiedli na chwilę w salonie.
- Dei, przynieś nam coś do
picia. – mruknęła Tsuki. Wzniósł oczy do nieba niezbyt zadowolony z rozkazu.
Noriko również zmrużyła oczy. – No rusz dupę.
- No już…
- Pojdę z tobą.
- Nie, spoko. – Deidara
powstrzymał kobietę od wstania z miejsca i sam zniknął w kuchni.
- Tooo. Skąd się znacie? –
Zapytał Iseo.
- Długa historia. –
odpowiedziała wzruszając ramionami. Spojrzała na Tsuki. – Deidara robi za twojego
pieska, że musi wypełniać twoje polecania?
- Co…? – Tsu była
zdezorientowana. – Do mnie to? – Noriko przewr1óciła oczami na to pytanie. To
tylko rozdrażniło jej rozmówczynię. – O chuj ci chodzi?
- Proszę tylko byś swoje
przyszłe rozkazy zachowała dla swojego faceta, a od mojego się odjeb.
Zapanowała cisza. Tsuki starała się zrozumieć co się właśnie
wydarzyło, a Iseo spoglądał na kobiety nerwowo. W tej samej chwili do salonu
wszedł Deidara z czterema literatkami i kart3onem soku, postawił wszystko na
stole i spojrzał na Noriko.
- Co?
- Ależ nic… Może jeszcze
dygnij swojej pani? – Zaproponowała z uśmiechem, wskazując podbródkiem na
Tsuki. Deidara spojrzał na nią, która wkurzona zmrużyła oczy.
- O co ci chodzi? – Zapytał
Noriko.
- Deidara, nie bądź żałosny.
Może mi powiesz, że usługujesz Tsuki dla przyjemności?
- Nie usługuję jej.
- Czyżby? Poszedłeś kupić dla
niej podpaski.
- O ja pierdole! – Zawołała
Tsuki. – Przecież się przyjaźnimy, no kurwa, dlaczego miałby nie biegać mi po
podpaski? Normalna sprawa.
- Heh, chyba masz jakąś
skrzywioną psychikę moja droga. Dlaczego miałby ci nie biegać? Bo twoja cipka
przestała go interesować odkąd ze sobą zerwaliście.
- Ej, Noriko…
- O ty szmato jebana… - skomentowała
Tsuki nienawistnie. – Powinnaś być mi wdzięczna, że Dei pokonał swoją fobię.
- Jeszcze czego. – Prychnęła
Noriko.
- Tsu, hamuj się. – Burknął
Deidara. – Noriko, daj se na wstrzymanie. Poszedłem, bo i tak szedłem do
sklepu, okej? Zresztą tak jak mówi to moja przyjaciółka.
- Nie pieprz, dobra? Jakoś dla
Saso nie chodziłeś po pieluchy dla Naokiego.
- Hm? Ona zna Saso i Naokiego?
– dopytała Tsuki.
Iseo również zaświeciła lampka na dźwięk tych znajomych
imion. To był chłopak Miyuki i jego syn, o w dupę, to oni się znali? Mężczyzna
był tym zaskoczony.
- Zna. – odpowiedziała Noriko.
– Wracając, nie pozwolę wykorzystywać swojego faceta, kumasz?
- Nie wykorzystuje go, to
przysługa!
- O serio? Co mu dajesz w
zamian? Zresztą nieważne… Co byś zrobiła, gdybym ja kazała I… I…
- Iseo. – przypomniał swoje
imię.
- Jakbym kazała Iseo iść do
sklepu i kupić mi na przykład test ciążowy?
- A każ mu, co mnie to. –
Tsuki wzruszyła ramionami, natomiast wspomniany mężczyzna zaśmiał się nerwowo.
- Ha, ha, ha wybacz, ale nic z
tego. – Zarumienił się. – Tsu, Noriko może mieć trochę racji…
- Co?!
- No widzisz? – Uśmiechnęła
się Noriko. – Nie dość, że twój facet ma jaja, by się sprzeciwić, to jeszcze
nimi nie myśli. Pozazdrościć. – Dodała spoglądając żałośnie na Deidarę.
- Masz coś do mnie? – Warknął,
Noriko tylko się uśmiechnęła.
- Domyśl się.
- To my… My zostawimy was
samych!
Zawołał Iseo, wtulając Tsuki w swój bok i wyprowadzając ją z
pokoju wspólnego do jej własnego. Noriko i Deidara zostali sami, mierząc się
spojrzeniami.
- Powiedz mi, co to, kurwa,
było?
- Po twoim tonie wnoszę, że i
tak mamy odmienne zdania. Chcesz mimo to kontynuować?
- Możemy odpuścić temat, jak
ty odpuścisz. – Noriko zmarszczyła czoło.
- Jesteś taki podobny do
Sasoriego. Macie podobną hierarchię wartości. Przyjaciele – uniosła wysoko
rękę. – rodzina – zniżyła ją. – potem dziewczyna – zniżyła, a potem jeszcze
mocniej. – a dopiero potem wy.
- Jestem wyżej. – Bąknął.
- Jesteś na dokładnie tym
poziomie. Czy to źle, że chcę by mój facet się szanował?
- Zła jest twoja znajomość
naszych relacji. Jak ich nie rozumiesz, to się po prostu nie wtrącaj. Tak
ciężko się zamknąć? Wśród każdego musisz koniecznie mieć przyczepioną łatkę
szmaty? – Noriko się skrzywiła, ale nie wiedziała, co ma na to odpowiedzieć.
- Hm, skończyłeś? – Nie
rezygnowała z swojego poczucia wyższości.
- A ty?
- Jeszcze nie zaczęłam.
Zapowiedziała obejmując szyję mężczyzny. Pocałowała go
namiętnie, co dopiero po chwili zaczął odwzajemniać. Ich wzajemne pragnienie siebie
nawzajem wzrosło, zachłannie się pieścili i dotykali. Noriko popchnęła Deidarę
tak, by usiadł na kanapie, a następnie z uśmiechem przed nim uklęknęła. Zaczęła
dobierać się do jego rozporka.
- Coś ci obiecałam, prawda?
- Jaka pamiętliwa. –
Skomentował z uśmiechem.
- Tsu czekaj, pójdę z tobą! –
Zawołał Iseo wychodząc z pokoju za dziewczyną. Ta otworzyła drzwi.
- Nie! Zostań w domu i się
stąd nie ruszaj! – Warknęła i zatrzasnęła je za sobą. Cóż mężczyzna mógł
począć? Ze spuszczonym wzrokiem wrócił do salonu.
- Trochę się pokłóciliśmy.
Wyszła kupić lody. – Oznajmił Iseo. – A wy co robicie? – Zapytał nim zdążył się
powstrzymać. Deidara siedział rozwalony, Noriko przed nim klęczała – nawet
dziecko by wiedziało co oni robią.
- Noriko żałuje za swoje
grzechy. – Wyjaśnił rozbawiony Dei. Kobieta zmrużyła na niego oczy. wtem
zadzwonił dzwonek do drzwi. Iseo się na nie obejrzał. – Ja otworzę. Dotrzymaj
towarzystwa Noriko.
- Okej.
Noriko usiadła grzecznie na kanapie, na której też przysiadł
Iseo. Deidara natomiast ruszył do przedpokoju i wpierw zerknął przez wizjer,
jednak nic nie zobaczył. Wzruszył ramionami i po prostu otworzył drzwi,
pożałował tego widząc kto go odwiedził.
- Ho, ho, ho! Saso! Hidan! Co
wy tu u diabła robicie?! – Zapytał Deidara zdrowo podenerwowany.
- Powiedziałem mu o wszystkim!
– oświadczył Hidan.
- Co?! Co, kurwa, zrobiłeś?!
- Powiedziałem.
- Obiecałeś nie gadać! –
Zawołał. Sasori spojrzał na kolegów zdezorientowany. Hidan się zastanowił, po
czym plasnął w czoło.
- Ach nie, spoko. Mówię o chłopaku
twojej prawowitej dziewczyny, Tsuki.
- A o czym obiecałeś nie
gadać? – Dopytał Saso.
- O niczym! Niczym takim… W każdym razie, to nie jest najlepszy moment
na odwiedziny…
- Czemu?
- Bo… Bo nie ma ich w domu. –
odparł zadowolony ze swojego szybkiego myślenia. Wtem jednak wszyscy usłyszeli
przygrywanie na skrzypcach. Deidara obejrzał się zezłoszczony. – Rozpierdolę mu
te skrzypce…
- Dokładnie tak! Pomożemy ci!
– Zawołał Hidan wpraszając się do środka mimo sprzeciwu Deia. – Ten cały Sieo
nas popamięta.
- Iseo. – Poprawił do Deidarai
zatrzymał Sasoriego. – Ty nile idziesz!
- Nie zamierzam. Iseo…
skrzypek, czarne włosy, znam go. – Burknął. – Już dostał ode mnie po mordzie,
nie mam zamiaru go oglądać. Nara.
- To cześć. – odetchnął
Deidara.
- Czekaj Saso, no jak to, ten
gnój teraz ciągle kręci koło Deidary. Zaprzyjaźnili się! – powiedział Hidan.
Sasori obejrzał się dotknięty tym.
- Chciałbym cię zabić. –
Bąknął cicho wspomniany mężczyzna do Hidana.
- Przyjaźnicie się?
- Pff, nie? – Zadrwił Deidara.
– W końcu to facet Tsuki. Nienawiść od pierwszego spojrzenia i takie tam. –
Kłamał by tylko odwlec Saso od wejścia do niego.
Sasori może i by nawet mu uwierzył, ale zobaczył w głębi
pomieszczenia, a właściwie mignęła mu tam znajoma postać. Nie zwracając na nic
i na nikogo uwagi wszedł do mieszkania i wkroczył do salonu, gdzie zobaczył,
jak przypuszczał wcześniej, Noriko. Ona również na jego widok wytrzeszczyła
oczy. Hidan po zapoznaniu oczu z sytuacją połączył kropki i spojrzał znacząco
na Deidarę.
- HMM, DEI CO U CIEBIE W
MIESZKANIU ROBI NORIKO? – Zapytał głośno.
- Idioto, ona nie przyszła do
mnie! Tylko do Iseo! – Dodał natychmiast.
- Eeee… - Zaczął zdziwiony. –
Nie sądziłem Noriko, że wywołujesz takie poruszenie u mężczyzn. – Zaśmiał się
sam do siebie.
- Co wy tu razem robicie? –
Zapytał Sasori. – Chyba się nie umawiacie za plecami Tsuki…?
- W jej mieszkaniu? – Zakpiła
Noriko. – Trzeba by było mieć tupet.
- Iseo ma doświadczeniu w
rozwalaniu związków, więc kto wie.
- Heh, ale to bardziej
czyichś. – powiedział bez zastanowienia i z uśmiechem. Sasori zmiażdżył
mężczyznę wzrokiem. Atmosfera była bardzo napięta. Hidan pociągnął Deia do
tyłu.
- Pojebało cię? Nie uczysz się
na błędach? Znowu z Noriko? – Deidara miał głupią minę i nijak tego nie
skomentował. – Eh, pomogę wam.
- Nie idę na żaden układ.
- Ten jeden raz, zrobię to
bezinteresownie. – Bąknął i wysunął się do przodu. – Ej, Saso. Musimy iść.
- Nigdzie nie pójdę do póki… -
Hidan złapał kolegę za okolice ramienia i szyi i tym wywołał niego omdlenie. Padł na ziemię, a do niego od
razu dobiła Noriko. – Fajnie co? Amara mnie tego nauczyła!
- Zabijania? – Zawołał
wzburzony Deidara.
- Zemdlał tylko. – Wyjaśniła
Noriko.
- I jak chciałeś nam tym
pomóc? – Wzburzył się ponownie.
- Wolałeś bym go zabił…? Kupiłem
wam czas na dobrą wymówkę.
Noriko się skrzywiła, dlaczego tym, który wie musiał być
akurat Hidan. Zarządziła by ich czwórka przeniosła się do pokoju Deidary. Tam
sobie wszystko ustalą.
- Dobra. – Zgodził się
mężczyzna.
- Pantofel. – określił Hidan.
- A masz lepszy pomysł?!
- Nie, ale ja jej nie
przytakuję cały czas.
- Eee… - Wtrącił Iseo. – o co
chodzi? Co tu się właśnie wydarzyło?
- Spierdalaj, dobra?
Spierdalaj. – powiedział Hidan, pokazując mu środkowy palec.
Po kilku minutach wspólnego kombinowania i burzy mózgów
wymyślili całkiem niezłą historię usprawiedliwiającą wszystko. Hidan spojrzał
na parę z wzrokiem pełnym politowania – żeby tak się ze sobą kryć, trochę dupa.
Był przygotowany do oblania kolegi, a przy tym obudzenia go do żywych. Wtem
jednak z przedpokoju dało się usłyszeć pewne nawoływania
- Weź idź ją ucisz. - Nakazała
Deidarze.
- Sama idź, skoro uważasz, że
to takie proste. - Burknął, po chwili do pokoju weszła dziewczyna.
- Już pamiętam! - Zawołała
Tsuki.
- Co pamiętasz?
- Noriko! - Wskazała na nią palcem.
- Stara Nao, eks Saso czy tam Pani Szmata. I ty z tym się zadajesz, Dei? -
Podsumowała retorycznie. Wtedy zauważyła Hidana i nieprzytomnego Saso. - A jemu co?
- Jest rudy. - Wytłumaczył
Hidan.
- To wiele wyjaśnia... Cóż...
Gdzie go zakopiemy?
- On jest tylko nieprzytomny.
- powiedział Deidara. - Mniejsza. Tsu... Niech to zostanie między nami...
- Hohoho, ukrywacie się przed
Saso? - Dopytała z kpiną.
- Taa...
- Kawał chuja i szmaty.
Idealnie się dobrali. - Skomentował Hidan.
- Pyta się ktoś ciebie o coś?
Nie? To zamknij ryja. - Warknął Dei. - Tsu błagam. Saso się mnie wyrzeknie jako
przyjaciela...! Już zawsze będę zmywał naczynia! - Noriko wzniosła oczy do
sufitu.
- Hm, chciałam się dla ciebie zgodzić
bezinteresownie, ale skoro tak stawiasz sprawę. - stwierdziła po czym spojrzała
na Noriko. - A ty mnie przeproś. -
Kobieta parsknęła śmiechem.
- Nie mam za co.
- Rany, kobieto po prostu to
zrób. - Syknął Deidara.
- Nie. - odparła stanowczo.
- To wypierdalaj z mojego domu
i nie pokazuj się póki nie zmienisz zdania.
- To nie tylko twoje
mieszkanie. Deidara też ma w nim coś do powiedzenia.
- Fakt. - Przyznała Tsuki. -
Dei, co ty na to?
Zadała
pytanie z lekką prowokacją. Hidan uwielbiał takie zagrywki, dla niego były
lepsze niż akcja niejednego filmu. Deidara westchnął ciężko przecierając sobie
czoło.
- W imię większego dobra...
Noriko, wypierdalaj.
- Dlaczego mnie to nie
dziwi...? - Burknęła zabierając ze sobą torebkę.
- Dlaczego? – Dopytał Hidan.
Noriko
spojrzała na niego jak na skończonego idiotę. Nawet mu nie odpowiedziała. Po
prostu wyszła samodzielnie z pokoju, a potem opuściła mieszkanie.
- Co za brak kultury, mogła mi
przynajmniej odpowiedzieć. – Odburknął, po czym z ust wymsknęło mu się dość
głośne beknięcie. Parsknął śmiechem z siebie. – Sorry.
- Przesadziłaś Tsu. Mogła
zostać... – Rozpoczął Deidara, ignorując wypowiedź kolegi.
- No ej, dopiero po twoim
wypierdalaj, wyszła. - Wzruszyła ramionami. - Ciesz się, przynajmniej dzisiaj
nie złapie cię na dzieciaka.
- Nie zamierza tego zrobić.
- No tak. Ona nie łapie tylko
podrzuca szczeniaki.
- Tsu dobrze prawi, ziom. -
Wtrącił Hidan. - Tobie odpierdoliło.
- Niby, w którym miejscu tak
stwierdziła?! - Bąknął Deidara, jednak w odpowiedzi został tylko poklepany po
głowie.
- Mogłaś jej kazać dać mi Nao
na tydzień a nie przeprosić się.
- Też bym wolała przysługę,
ale Noriko to raczej typ, który ceni sobie swoją dumę. A takich najbardziej
wkurwia jak muszą kogoś przeprosić. - Wytłumaczyła dumnie Tsuki.
- Też jej nie lubisz? -
Dopytał Hidan.
- Jasna cholera... Co się
stało...? - Zaczął niemrawo Sasori wybudzając się.
- Um, zemdlałeś. - Skłamał
Hidan. - Nie strasz tak Deidary...
- Sam się bałeś.
- Noriko tu była? – przerwał
Sasori.
- Taa, ale Dei kazał jej
wypierdalać. - Wyjaśnił Hidan.
- Po co ona w ogóle tu była? -
Zapytał Saso. Deidara z Hidanem skinęli na siebie głowami, nie było Noriko, ale
będzie znała wersję wydarzeń.
- Chciała wynająć usługi Iseo.
- Co kurwa? - Wtrąciła Tsu. -
Iseo to żadna męska dziwka!
- Nie, nie! - Zaprzeczył Dei.
- Źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że chciała by grał… na jakiejś imprezie,
którą organizuje… jakiś jej znajomy… czy ki chuj. Nie wiem, przecież nigdy nie
słucham o ona gada.
- Mam nadzieje, że Iseo
odmówił tej idiotce.
- Tsu, przymknij się. Wszystko
zepsujesz. – dodał szeptem. – Wracaj sobie do chłopaka.
- Czyli Tsu spotyka się z
Iseo. No, no. - zacmokał Sasori z krzywą miną. - Miej na oku wszystkie zajęte
wokół dziewczyny, bo lubi takie.
- O mnie się nie martw.
- Nic z tych rzeczy! Szkoda mi
partnerów tych dziewczyn.
- Ja tam potrafię upilnować
przy sobie faceta. - Podsumowała Tsuki.
- No. - Przytaknął Hidan. -
Dei cię nawet w myślach nie zdradzał, a ten cały Iseo... Chuj go wie. Saso
chyba go zna.
- To gość, z którym zdradzała
mnie Miyuki. - Wyjaśnił Saso. Deidara wytrzeszczył oczy, a Tsuki parsknęła
śmiechem.
- Oj, ty biedny, rudy
frajerze.
- Iseo ładował w Miyuki? -
Dopytał Dei. - Dlatego tak cię wkurzyło, jak zobaczyłeś go z Noriko?
- Trochę tak. Widocznie mamy
podobne gust. - Wtem napotkał wzrokiem Tsu. - Chociaż jednak nie.
- A może jest od ciebie
zwyczajnie pod każdym względem lepszy? – odpowiedziała pytająco dziewczyna.
- Tsu, weź spadaj. Oni
przyszli do mnie. – Burknął Deidara.
- Właściwie… - Zaczął Hidan.
- Zamknij kurwa ryja! Nie
wrócimy do siebie!
- Tsu jest lepsza, niż…! Niż…
- Niż kto? – Dopytał Sasori
Hidana. Deidara mroził kumpla wzrokiem.
- Ręka Deia? – Podpowiedziała
Tsuki.
- O, dokładnie.
- Ha, ha, ha, ho, ho, ho.
Wypad! – Deidara popchnął kumpele do drzwi dodatkowo nakazując jej wzrokiem
wyjść. Zrobiła to trzaskając za sobą drzwiami.
Po pozbyciu się dziewczyny Deidara natychmiast zaczął pytać
Saso o Myuki i Iseo, jakoś nie skojarzył sobie wcześniej, że to mógł być Iseo.
Głupio się czuł, jakby zdradzał przyjaciela z wrogiem. Sasori jednak miał to w
poważaniu, nie chciał jedynie być nagadywany do kumplowania się z nim.
- Ej, Saso, a co byś zrobił,
gdyby Dei podbił do Noriko? – Zapytał spokojnie Hidan. Deidara aż wstał ze
zdenerwowania.
- Dlaczego miałby to robić? –
Parsknął mężczyzna. – Przecież się nienawidzą.
- Ale załóżmy, że się dogadują
w łóżku.
- Hm… - Zastanowił się. – Cóż,
prędzej bym się czegoś takiego po tobie spodziewał.
Niedługo po
opuszczeniu mieszkania Deidary zdenerwowana Noriko zdecydowała się udać się do
swojej przyjaciółki. Kana, to był dobry wybór, jak były młodsze – a
przynajmniej ona sama – to często się sobie żaliły czy obrabiały tyłki osobom,
które nienawidziły. Przed domem w odbiciu szyby Noriko poprawiła swoją fryzurę
do porządku i zapukała. Zadzwoniła. I ponownie zapukała. Założyła, że jest ktoś
w domu, ponieważ garaż stoi otwarty.
W tym też
momencie drzwi zostały otwarte, a w progu stanęła Kana w dość kuszącej pozie, w
szlafroku i rozmierzwionymi dziko włosami. Noriko spojrzała na koleżankę z
politowaniem.
- Rany boskie, to tylko ty…
Nie strasz mnie… - Burknęła Kana.
- Tak witasz ewentualnych
złodziei? Masz nadzieje, że zamiast kraść ci ciuchy tylko cię zgwałcą? –
Sarknęła Noriko. – Pomyślałam, że masz ochotę na męża.
- Czekaj! – Kobieta
powstrzymała ją przed wejściem do własnego domu. – To nie jest najlepsza pora
na odwiedziny.
- Dlaczego?
- Bo no jestem dosyć zajęta.
- Pomogę ci przy dzieciach.
- A nie, spoko, są z Danem. –
mruknęła, Kana przez to imię już zamierzała nawrzucać kumpeli litanię o
nieodpowiedzialności. – Wyluzuj, jest ze swoją nową, a ona jest normalna.
- A jednak związała się z
twoim bratem.
- Przyganiał kocioł ga…
- Dobra, dobra. Nie
wiedziałam, że Itachi jest w domu… samochodu nie ma.
- Nie ma go w domu. – Kana
zmarszczyła czoło w niezrozumieniu.
- To dlaczego mnie nie chcesz
wpuścić?
- Hm… No dobra… Wejdź…
Noriko dała
sobie chwilę na zastanowienie nim weszła do środka. Poczuła się trochę
niepewnie, za to Kana przestała się nagle wszystkim przejmować. Noriko
spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Co robiłaś?
- To zostanie między nami, ok?
- Zapytała Kana. Przyjaciółka bez zastanowienia pokiwała głową. - Kręciłam
live'a.
- Co robiłaś...?
- O rany, jesteś taka nie na
czasie, Noriko. - Przewróciła oczami. - To są prywatne nagrania erotyczne, za
które płacą ludziom.
- Co kurwa?
- Hej, Kana...! - Zawołał
wychodzący z sypialni mężczyzna, zapinając właśnie swoje spodnie. Na widok
Noriko przystanął w miejscu. - Telefon dzwoni.
- Dzięki. - mruknęła i
odebrała komórkę.
Kobieta
uśmiechnęła się na widok w wyświetlaczu, z radością odebrała telefon i
przywitała się z mężem. Noriko stała w miejscu i zastanawiała się nad sytuacją,
która właśnie miała miejsce, ale bezskutecznie. Nic nie rozumiała. W pewnym
momencie poczuła na sobie wzrok mężczyzny, który był gościem Kany. Spojrzenie było
dość perwersyjne.
- Szukasz guza?
- Nie.
- To lepiej przestań się
gapić. - Syknęła na co jedynie się lekko uśmiechnął. - Co robiliście...?
- A co? Chcesz dołączyć? -
Zapytał obojętnie, ale i z nutą pewności siebie. Jakby odmowa miała oznaczać
chorobę psychiczną.
- Kretyn. - Burknęła.
Widocznie tylko od Kany dowie się szczegółów.
- Powiedz jej, że musiałem
wyjść. - Noriko prychnęła słysząc ten nakaz, po chwili jednak wpadła na pewien
pomysł.
- Jasne. A jak się nazywasz?
- Sasuke.
To imię...
To imię nic jej nie mówiło. No,
ale to lepsze niż nic, Kana była cwana i mogłaby jej nie zdradzić imienia. Gdy
Sasuke opuścił domostwo, Noriko pozwoliła sobie sama się poczęstować czymś do
picia. Po chwili przyszła do niej Kana.
- Widziałaś może...?
- Sasuke? Musiał sobie wyjść.
- Znasz go? - Zapytała Kana
nerwowo.
- Niestety nie, ale liczę, że
zaraz mi powiesz.
- Hm, ja tam nie widzę
potrzeby opowiadania ci o nim. - mruknęła wymijająco. - Wystarczy, że ci
powiem, że jest niezły w łóżku.
- Czyś ty oszalała?! Masz
męża! Rodzinę! - Zawołała Noriko, koleżanka jednak przewróciła oczami.
- Itachi na okrągło pracuje.
Ja od kilku tygodni siedzę w domu. Miałam trochę dość tego.
- Jesteście małżeństwem! Jak
możesz go zdradzać? Przysięgałaś mu wierność.
- Nie przed Bogiem, więc nawet
nie próbuj mieszać w to moją wiarę.
- Ja pierdzielę... - Noriko
złapała się za głowę. - Ty jesteś nienormalna. A jeśli Itachi to zobaczy? -
Kana parsknęła śmiechem.
- On i pornosy.
- Jesteś żałosna myśląc, że
facet po ślubie ich nie ogląda.
- Faceci może i tak, ale nie
Itachi.
- No to ja mu powiem.
- Nie zrobisz tego.
- Nie? - Noriko uśmiechnęła
się z wyższością. Założyła ręce na piersiach. - Chcesz mnie sprawdzić? - Kana
odpowiedziała uśmiechem.
- Nic nie rozumiesz.
Naskarżysz Itachiemu, a Naoki dowie się o porzuceniu przez mamusię.
Uśmieszek momentalnie spełzł z twarzy Noriko, spuściła ręce
wzdłuż ciała i zmroziła wzrokiem koleżankę. Ona nie pozostała dłużna, tylko jej
postawanie była taka znerwicowana.
- Grozisz mi?
- Ostrzegam.
- Wróciliśmy! – Zawołał męski
głos. Noriko od razu poznała Dana, żadna zagadka. – O, kogo ja widzę. Jak leci,
mała?
- Pójdę już.
- No weź, dopiero przyszłaś… -
Burknęła Kana.
- Nie widzę związku.
- Pójdę z tobą. – mruknął Dan
wzruszając ramionami. – No co? Chyba się nie boisz…?
Noriko przwróciła oczami, chciała po prostu wyjść i nie
musieć patrzeć na Kanę. Towarzystwo Dana też nie należało do najprzyjemniejszych,
ale w końcu się znudzi chodzeniem za nią.
Po godzinie powolnej i okrężnej drogi byli niedaleko
mieszkania Noriko. Cały ten czas szli w milczeniu, kobieta zastanawiała się
czemu to miało służyć. Weszła do swojego budynk5u, a Dan za nią. W końcu
zaczęła dyskusję.
- Czego chcesz? Zresztą
nieważne, przestań za mną łazić.
- Nie bądź taka, zaproś mnie
na kawę i ciacho.
- Jeb się. – powiedziała, zaczynając przemierzać schody
do swojego mieszkania. Dan uśmiechnął się figlarnie, złapał jej ramię w połowie
drogi, jednak go odepchnęła. Następnie zobaczyła pod drzwiami operującego na
telefonie, koczującego Deidarę. – Co tu robisz?
- Czekam na ciebie. – mruknął
chowając telefon. – Kto to?
- Nikt.
- Jestem dobrym przyjacielem,
Noriko. Dan. – Przedstawił się, zarzucając rękę na ramię dziewczyny. Od razują
z siebie strzepnęla i podeszła otworzyć drzwi. – A ty to kto?
- Nikt.
- Jestem jej chłopakiem.
Deidara. – odpowiedział na przekór Noriko. Zmroziła go wzrokiem.
- Szacun. – Skomentował Dan i
zwrócił się szeptem do Noriko. – Zadzwoń jak wam nie wyjdzie.
Noriko odpowiedziała mu na to pokazując środkowy palec.
Deudara nie usłyszał wypowiedzi Dana, więc jedynie uniósł brew w stronę Noriko.
Ona zaprosiła go do środka. Znając relacje między Deidarą i Itachim domyślała
się, że nie ma co liczyć na jego zrozumienie i dojrzałe podejście do sprawy.
Shizu po
długim locie samolotem wreszcie wylądowała. Wyszła z kabiny na lotnisko
zmęczona, ale i szczęśliwa, że póki co to koniec jej podróż w świat. Za pomocą
swojej laski parła przed siebie spodziewając się, że w końcu zaczepi ją brat.
Choć miała też przy sobie towarzystwo asystenta - w razie czego.
- Pani pozwoli, że zajmę się
jej bagażem.
- Sasori! - Zawołała radośnie,
rozpoznając męski głos. Natychmiast objęła faceta po swojej lewej. - Jak ty
ładnie pachniesz.
- Dla ciebie porządnie się
wykąpałem. - mruknął obejmując partnerkę w talii.
- I to aż trzy razy! - Dodał
ze śmiechem jeszcze jeden głos.
- Naoki, ty też przyjechałeś?
O rany, gdzie jesteś? Chodź mnie przytul. – Chłopiec natychmiast się do niej
przytulił, a ta przez wyczucie kierunku ukucnęła przy nim. – Mój bardzo głupi
kolega podarował mi w prezencie książkę, jak będziesz miał czas, to mi ją
przeczytasz.
- Nie wiem czy będzie mi się
chciało…
- Spokojnie ma ponoć obrazki.
– Zaśmiała się czochrając mu głowę.
Sasori pomógł jej wstać gdy się podnosiła, asystent kobiety
pożegnał się ze swoją szefową i jej towarzyszami oddalając się w swoją stronę.
- Moje kochane chłopaki. -
mruknęła Shizu ujmując dłonie obydwojga.
- Cieszysz się z naszej
niespodzianki? - Dopytał Naoki.
- W chuj... Za przeproszeniem.
- Dodała uprzednio przytykając sobie usta.
- Spoko. Wszystkich brzydkich
słów już wcześniej nauczył mnie tata i wujkowie.
- Oh...
- Naoki... - Burknął Sasori.
- To czego teraz JA cię
nauczę... - Zmartwiła się żartobliwie Shizu. - A tak wracając, sądziłam, że
przyjedzie po mnie Akira.
- Musiał jechać na misję! -
Wytłumaczył z ekscytacją Naoki. - Przyleciał po niego helikopter! Wylądował u
was w ogrodzie!
- U nas?
- Ma na myśli twój dom
rodzinny. - Wtrącił Sasori.
- A co wy tam...?
- Byłem na kawie u twoich
rodziców. Akira mnie namówił.
- Ja też byłem. - Wtrącił
Naoki. - Masz fajny dom.
- Chwila... Co robiłeś u moich
rodziców?
- Później ci opowiem. Jak
będziemy w domu.
- Ok... Ale skoro nie ma
Akiry, to zawieź mnie do rodziców.
- Poprosiłem ich byś
pomieszkała u mnie.
- I jak zareagowali...?
- Niezbyt... Czekają aż
zadzwonię oddając im ciebie.
- W takim razie pójdę z tobą.
- mruknął Naoki. - Lubię twój dom. - Shizu się uśmiechnęła.
- Jak ty możesz tym latać... -
Burknął Sasori spoglądając na samoloty. Shizu wydała z siebie zdezorientowane jęknięcie.
- Tata boi się samolotów. -
Pospieszył Naoki z wytłumaczeniem.
- Nie boję się tylko nie lubię
nimi latać... Twoja babcia i dziadek zginęli w katastrofie lotniczej...
- Mówiłeś, że babcia Chiyo
zmarła ze starości.
- To była moja babcia, a twoja
prababcia. Tłumaczyłem ci to. - Burknął Sasori.
Shizu nie
wtrącała się w tą wymianę zdań, jej myśli były pogrążone jedynie wokół łóżka, w
które chciała się wtulić i zasnąć. Lot samolotem dawał o sobie znać.
Po półtorej
godziny byli już w domu. Naoki przysypiał już w samochodzie, więc od razu po
przyjściu do domu oznajmił wszem i wobec, że udaje się na spoczynek. Po jego
zniknięciu z zasięgu wzroku Sasoriego, pocałował namiętnie Shizu.
- Bardzo za tobą tęskniłem.
- Ja za tobą też.
- Nie wiem jak zdzierżę dwa
tygodnie bez ciebie.
- Co? Wybierasz się gdzieś?
- Nie. Załatwiłem ci operacje
oczu u mojego znajomego. - Shizu stała przed nim, a jej mina nie wyrażała
żadnych emocji. - Jest bardzo dobry w tej dziedzinie i tym razem na pewno
odzyskasz wzrok.
- Dlaczego podejmujesz za mnie
decyzje?
- Nie odbieraj tak tego. Chcę
ci tylko pomóc. - wyjaśnił Sasori.
- Więc jak odmówię, to nic się
nie stanie? - Mężczyzna zagryzł wargi. - Pytam o coś.
- Nic. Wyjdę na durnia i w
ogóle, ale nic.
- Ok. Chcę się położyć.
- Nie bądź na mnie zła,
chciałem dobrze.
- Nie jestem zła, tylko
zmęczona. – powiedziała Shizu. – Miałam długi lot. – Sasori nie był przekonany
do jej słów.
- Nie odrzucaj szansy.
- Nie sądziłam, że moja
ślepota ci przeszkadza. – Westchnęła.
- Nie o to chodzi. To…
- Ok. Poddam się operacji,
teraz zaprowadź mnie do łóżka… proszę.
Sasori
spojrzał na nią z drobną urazą, nie podobało mu się, że obróciła jego uczynek w
przymus. Westchnął ciężko, kobiet zawsze muszą wszystko komplikować. Koniec
końców przeprowadził partnerkę do sypialni i zgodnie z jej instrukcjami podał
ubranie zamienne na noc. W czasie, gdy się przebierała ponownie rozpoczął
rozmowę.
- Jesteś pewna, że nie chcesz
operacji?
- Nie wiem, Sasori. Przez noc
się zastanowię i jutro o tym porozmawiamy, dobrze?
- Jasne...
- Pocałuj mnie. - Wyciągnęła
ręce przed siebie, czekając na mężczyznę. Sasori z uśmiechem i radością spełnił
żądanie. - Kocham cię i nie chcę byś wyszedł przeze mnie na durnia. - Dodała
troskliwie.
- Taa... Nie chcę byś
odzyskała wzrok ze względu na mój kaprys. Chciałbym byś zobaczyła pierścionek
zaręczynowy.
- Wiem, wiem... Zaraz, co?!
- Chciałbym byś za mnie
wyszła, Shizu.
- O mój boże! - Zawołała ze
wzruszeniem.
- Jednak oświadczę ci się
dopiero po operacji... Bez względu na wynik. - Dopowiedział Sasori. - Daj rękę?
- Po co? - Zapytała podając mu
bez wahania dłoń. Sasori włożył na jej serdeczny palec okrągły drobiazg.
- Później dasz mi odpowiedź.
- Oj, Saso... - mruknęła
obejmując go rękoma. - Jak ja cię znalazłam?
- Chyba byliśmy sobie pisani.
- Uśmiechnął się Sasori, całując ją w usta.