27 paź 2017

ROZDZIAŁ 96.- EPILOG

Kochani~!
Przedstawiam ostatni rozdział, EPILOG bloga akasuna-story! Żem trafiła z liczbą, jak nie skończyć na 69 to na 96 XDDD
Tak bardzo się cieszę, że udało mi się go skończyć, bo jakieś 20 rozdziałów temu to się niemożliwe :P
Wiem, że powinnam tu napisać podziękowania dla każdego z was z osobna, ale wiadomo, byłoby was sporo wyliczają Miśki z początku, środka i końca bloga, dlatego po prostu dziękuję za każdy komentarz, każde wyświetlenie, każdą subskrypcję i lajk na moim fanpage’u.
Każdy wasz uśmiech czy parsknięcie śmiechem było dla mnie taką nagrodą pisarską :)

DZIĘKUJĘ I ZAPRASZAM DO CZYTANIA!

...CZTERY I PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ...

- Ty jesteś... Pojebany, wiesz?
- Wooo! Ameryki to ty nie odkryłeś.
- Stul się, grubasie!
- Nie jestem gruby!
- Wcale. Tylko ważysz sto kilo!
              Hidan nie wytrzymał tego poniżenia i mocno pchnął Deidare do tyłu. Tak, że w efekcie walnął na łóżko, a dokładniej na leżące tam ciało swojego najlepszego przyjaciela. Sasori już podczas tej rozmowy wybudził się z ogarniętej go, kilkuletniej śpiączki. Syknął boleśnie pod wpływem ciężaru, który omiótł jego ciało. Deidara był w takim szoku na dźwięk jego reakcji, że nie przykuwał uwagi nad własną kontrolą i zwyczajnie wypadł z drugiej strony łóżka na ziemię.
              Mężczyźni nie wiedzieli, jak zareagować, więc patrzyli w milczeniu na Sasoriego. Ten z trudem zaczął otwierać powieki. Było bardzo jasno, dlatego długo mrugał by nabrać ostrości wzroku.
- On się budzi... - Zakomunikował Hidan, wciąż go obserwując razem z Deiem.
- Gdzie ja jestem...?
- O skurwysyn! Hidan leć po jakiegoś lekarza! - Nakazał nerwowo Deidara, a jego kompan się usłuchał. - Ja jebie, gościu, nareszcie! - Zawołał ucieszony, a następnie uściskał przyjaciela.
- Strasznie tu jasno...
- Spoko, już ci gaszę światło.
- Dzięki...
              Po chwili jednak do gabinetu ponownie wszedł Hidan ciągnąc za sobą jakąś postać w kitlu. Nic nie wskazywało na to, że była oburzona tym traktowaniem, raczej była nim znudzona. Na widok Sasoriego jednak się ożywiła i od razu przystąpiła do badania. Lekarz sprawdził źrenice, ruch kończyn, zbadał rytm serca i z uśmiechem mógł stwierdzić, że wszystko było w porządku.
- Jak się pan czuje?
- Dobrze, ale jestem strasznie zmęczony...
- Co, kurwa? Jaki? - Sarknął Hidan. - Spałeś cztery lata! Więc nie pierdol.
- Co...?
- To normalne po przebudzeniu. - oznajmił lekarz. - Dla was to były cztery lata. Dla niego to, jak jedna noc, tylko organizm musi przywyknąć do zbudzonego stanu.
- Co to znaczy...? Te cztery lata...? - Sasori spojrzał na Hidana już wyraźniejszym wzrokiem. - Dlaczego jesteś gruby?
- Zaraz mu jebnę.
- Spasł się przy żonie. - Wyjaśnił Deidara nie bacząc na nienawistny wzrok grubego kumpla.
- Aha... - Po krótkiej chwili zaczął potrząsać głową. - Jak to żona?! Ożeniłeś się?!
- Zostawię państwa samych. Wygląda na to, że wszystko z nim w porządku.
- Kiedy go wypiszecie? - Zapytał Deidara.
- Niech zostanie jeszcze tydzień na obserwacji i może wrócić do domu. - odpowiedział z uśmiechem lekarz. - Mam powiadomić panią Shizu?
- Nie, ja się tym zajmę. Dziękuję. - Po tej konwersacji wrócił do towarzystwa. - Saso, wszyscy czekaliśmy, aż się wybudzisz.
- Nie sądzę. Hidan nawet nie czekał ze ślubem aż się wybudzę...
- Czekałem dwa lata, człowieku. - Oburzył się Hidan. - Zresztą, Naoki cię godnie reprezentował.
- Naoki...? Właśnie! Co się z nim stało?
- Spokojnie. Noriko się nim zajmuje, jak Nao skończy szkolę to tu przyjadą.
- Jest już w czwartej klasie...
- No, właściwie to już ją kończy. - Powiedział Deidara. - Mamy połowę maja.
- Ten czas zapierdala. - Podsumował Hidan. - Sporo rzeczy cię ominęło.
- Chyba faktu, że się ożeniłeś z jedną kobietą nic nie przebije...
- To się zdziwisz.
- Hidan! - Warknął Deidara. - Pamiętaj, że mamy nie mówić.
- Czego? - Dopytał Sasori.
- Niczego.
- Ale...!
- Za bardzo panikujesz Dei i przez ciebie wszystko się wyda. - osadził Hidan.
- O czym wy mówicie?!
- O niczym, jezu! Zmieńmy temat. - Burknął Deidara.
- Macie mi w tej chwili wszystko powiedzieć!
- Deidara zrobił kolejnego dzieciaka- Zawołał głośno Hidan. Sasori dzięki temu zamilkł z wrażenia, a sam Deidara wytrzeszczył oczy.
- KURWA MAĆ, HIDAN!
- No co? Odwróciłem jego uwagę!
- Ale czemu atakując mnie?!
- Jakie znowu atakując? Nie powiedziałem Z KIM masz to dziecko. - Uśmiechnął się Hidan.
- A z kim je masz? - Tym sposobem Sasori zadał ów pytanie. Deidara spojrzał na Hidana z nienawiścią.
- Z dziewczyną. - Burknął.
- Przez ten czas chyba nie zmieniła się metoda zapłodnienia. Jaka dziewczyna?
- Moja. - Hidan zaśmiał się cicho.
- Masz dziewczynę? Od kiedy? A co ważniejsze, jesteś z nią, mimo że macie dziecko?
- Jeszcze nie mamy, dobra? Jest w piątym miesiącu...
- Kim ona jest? Znam ją?
- Taa... - Zacisnął zawstydzony pięści skryte w kieszeniach.
- To Tayuya?
- Nie! - Odburknął Deidara.
- Więc kto to? Jak długo już to trwa?
- Trochę.. Za trzy miesiące będzie pięć lat. - Sasoriemu opadła szczęka.
- Czekaj... Wychodzi na to, że zaczęliście się spotykać, jeszcze przed moim wypadkiem...
- No... Taa...
- Dlaczego nic nie mówiłeś?
- Bo... To nie było takie proste...
- Niby czemu? - Deidara zaczął się miotać z odpowiedzią. Nawet teraz czuł lęk przed przyznaniem się.
- Mój brat i twoja siostra są zaręczeni. -  Wtrącił się Hidan w dyskusję. Sasori ponownie wybałuszył oczy.
- Cooo? Oni dalej są razem?
- Ano, mieszkają teraz razem w twoim mieszkaniu.
- Że co? A gdzie Naoki?
- No z Noriko, u niej. Albo z Shizu. - Dodał Hidan. - Do mnie też czasem wpada, ale woli mieszkanie Shizu, tam ma co do roboty.
- Shizu... Co z nią? Ona dalej czeka aż się obudzę?
- Yup. Przychodzi do ciebie prawie codziennie, goli cię i masuje twoje kończymy, w dodatku opłaca twój rachunek za pobyt w szpitalu. - Powiadomił Deidara. - Zakumulowała się z nami, a my z nią.
- Naprawdę?
- No, jak pojawił się jej eks, to o kurwa! Grubo było. - stwierdził Hidan z szerokim uśmiechem.
- Jej eks przecież nie żyje...
- No to nie wiem komu wpierdoliłem.- Wzruszył ramionami. - Wyjaśni ci., jak przyjdzie.
- Muszę się odlać.
- Lej. Chyba jesteś jeszcze podłączony do kaczki.
- Wolałabym załatwić się po ludzku. - Stwierdził Sasori.
              Odsunął od siebie kołdrę i poruszył nogami, nie były one tak zastate jak sądził, że będą. Musiał podziękować Shizu za te codzienne masaże. Deidara podał ramię mężczyźnie, by pomóc mu się przemieścić do ubikacji, która była połączona z pokojem. Pierwsze kroki były trudne, ale po kilku poszło o wiele lepiej. Deidara razem z Hidanem przysiedli na łóżku. Oboje bardzo wiernie warowali przy przyjacielu. Deidara wierniej, bo chociaż raz w tygodniu.
- Jak mu powiesz?
- Pojęcia nie mam. Gdy był w śpiączce, było łatwiej...
- Widzisz? Było go odłączyć dwa lata temu, to nie miałbyś teraz takich problemów.
- Jeb się ty chuju...
              W tej chwili do pokoju weszła uśmiechnięta kobieta. Jej bardzo jasne, blondwłosy były cechą charakterystyczną dla osoby Shizu. Skinieniem przywitała się z mężczyznami i dostrzegła pewien brak. Z przerażenia złapała się za serce.
- Gdzie Sasori?
- Jest w...
- Nie żyje. - powiedział Hidan. - Niedawno przenieśli jego ciało do kostnicy. - Shizu w momencie naszły lży do oczu i cała roztrzęsiona zaczęła szlochać.
- Pojebało cię? To nie jest zabawne! - Warknął Deidara.
              W tej samej chwili z ubikacji wyszedł Sasori. Niemal natychmiast spotkał się spojrzeniami z szklistymi oczami Shizu. Widok mężczyzny jeszcze bardziej nią wstrząsnął.
- Shizu...? - Dopiero po chwili zdołał ją rozpoznać. Z uśmiechem ujął jej dłoń. - To ty, skarbie? Odzyskałaś wzrok? - Nie była zdolna do odpowiedzi, w zamian jej ciało i świadomość odmówiły posłuszeństwa. Zemdlała. - Ej! Shizu! Shizu! Co z tobą?
- Ten kretyn ją nastraszył. - Burknął Dei, wskazując na Hidana. - Pewnie wzięła cię za ducha.
- Co jej powiedziałeś? - Dopytał Saso, kucając przy dziewczynie.
- Że nie żyjesz.
              W następnym momencie chciał przetransportować Shizu na łóżko, lecz był zbyt osłabiony by ją nawet podnieść. Zajął się tym Deidara, który tuż po tym parsknął śmiechem. No dobra, krytykował żart Hidana jak i jego samego, ale efekt wyszedł zabawnie.
- W ogóle widziałem w lustrze swoje odbicie. Powtarzałem się.
- Ty spałeś, a nie zatrzymałeś się w czasie. - Wytłumaczył Hidan.
- Przecież wiem. Po prostu... To dziwne uczucie. Ktoś od nas jeszcze zmienił drastycznie wygląd?
- Wygląd chyba nie... - Zastanowił się Deidara. - Yahiko dwa lata temu się ogolił na łyso, ale teraz mu wszystko odrosło. Jakiś jego krewny miał raka i to na symbol czegoś tam.
- Wyglądał zajebiście. Niepotrzebnie znowu zapuszczał swoją rudość. - stwierdził Hidan. – Obito z Rin się przeprowadzili półtora roku i ja od wtedy ich nie widziałem.
- Ja ich nie widziałem od czasu w jego wesela.
- Sam wiesz kto ci nie przekazał wiadomości, że się spotykamy. – Burknął Hidan a potem na nowo zwróci się do Sasorego. – No a Naokiego pewnie nie poznasz.
- No, zrobił się z niego gość na miarę tych popularnych dupków z naszej szkoły. - Porównał Deidara.
- Cooo...? Aż tak? - Jęknął Sasori, a wtedy Shizu zaczęła odzyskiwać przytomność.
- Co się dzieje...? Ach! Saso! To ty?! Żyjesz?! - Zawołała dotykając go dla upewnienia.
- Tak, wszystko dobrze. Robili sobie żarty...
- Och. - Spojrzała na chłopaków. Deidara od razu wskazał palcem na Hidana. - Heh... Wiedziałam.
- Ta akurat!
- Nie chcesz to nie wierz. - Wzruszyła ramionami.
- Zemdlałaś. - Wypomniał Hidan.
- Bo nie zjadłam śniadania. - Burknęła Shizu. - Mniejsza.
              Zwróciła wzrok i całą swoją uwagę na Sasoriego. On również nie odrywał od ukochanej spojrzenia. Uśmiechnął się do niej lekko i pogładził po policzku. Zaczęła się ponownie malować, co w przypadku urody Shizu i tak nic nie zmieniło. Miała nową fryzurę, bardziej wyćwiczone ciało, ale... Zostawiła wciąż ten sam uśmiech.
- Chodź Hidan. Zostawmy ich chwilę samych.
- Myślisz, że będą się... Unnga Bunga?
- Nie, debilu. Dopiero się wybudził, choćby chciał to nie da rady jej zadowolić. - Skomentował Deidara, zamykając za sobą drzwi.
              Sasori się obruszył, pewnie że dałby radę! Ale może faktycznie nie na tyle by zaspokoić partnerkę. Shizu bez żadnego słowa pocałowała mężczyznę. Całowała tak zachłannie jakby znowu miał zapaść w śpiączkę. Sasori nie miał nic przeciwko temu, odwzajemniał ustne pieszczoty dopóki nie poczuł, że jego twarz robi się mokra. Przyczyną były łzy spływające z oczu Shizu.
- W porządku?
- Tak. To ze szczęścia. - mruknęła ocierając twarz. - Tak bardzo tęskniłam. - Sasori objął ją ramieniem.
- Ja też... Chłopaki wspominali, że się mną cały czas opiekowałaś... I że opłacasz rachunek za pobyt w szpitalu. Wszystko ci oddam.
- Odkąd sponsoruję szpital jesteś tu za darmo. - Wyjaśniła. - A co innego miałam zrobić? Zostawić cię?
- Mimo wszystko bym się nie dziwił. Nie było mnie przy tobie cztery i pół roku.
- Przyrzekłam sobie, że za ciebie wyjdę. - Uniosła dłoń, na której miała pierścionek zaręczynowy, który dał jej przed operacją. - Tak jak chciałeś. Teraz możesz zadać mi to pytanie.
- Teraz?
- A co? Rozmyśliłeś się?
- Chciałem to zrobić w romantyczniejszych warunkach... I mając na sobie bieliznę.
- Nie masz na sobie majtek? Romantyczniej być nie może. - Zaśmiała się lekko. – Pytaj! Chcę w końcu się zgodzić
- No dobra... - Saso przewrócił oczami. – Shizu, ukochana moja, czy wyjdziesz za mnie? - Zbliżyła do niego usta.
- Tak. Z rozkoszą.
                        Pocałowała go pieczętując zawartą pomiędzy nimi umowę. Shizu czekała długo na to pytanie, Sasori się dziwił, że mimo wszystko była mu wierna. Sprawiała, że czuł się szczęśliwy.
- Czekałaś na mnie tyle lat... Ciągle nie mogę w to uwierzyć...
- Jestem wierną dziewczyną. No i odzyskując wzrok, mogłam korzystać z wibratora, więc żyłam w celibacie żeby nie było.
- Nadal z łatwością mówisz o takich intymnych sprawach... - powiedział Sasori unosząc kącik ust do góry. - Ale teraz będziesz musiała to urządzenie wyrzucić.
- W życiu. To prezent, a prezentów się nie wyrzuca.
- Ktoś ci podarował wibrator...? Kto?
- Twój kumpel. Hidan.
- Dlaczegóż nie czuję się zaskoczony? - Burknął Sasori. Shizu z uśmiechem go pocałowała.
              Bardzo szybko z miękkiego pocałunku, przeszedł on w bardziej namiętny. Nie posunęli się dalej, to wystarczało. Przynajmniej na razie. Po chwili zadzwonił telefon Shizu.
- Muszę odebrać.
- Okej. - zgodził się i wypuścił ją z uścisku.
- Halo? Dzień dobry! - zakryła słuchawkę. - Zostawię cię na moment, kochanie.
- Eee... Czekaj, Shizu, przyniesiesz mi wody?
- Niech pani chwilę poczeka... - powiedziała i używając obu rąk mogła wyjąć z torebki wodę butelkowaną, odkręcić ją i podać Sasoriemu.
              Gdy wyszła z pokoju, został sam i zaczął wszystko obmyśliwać. Odpił dość sporo wody, by ulżyć swojemu suchemu gardłu. Zastanawiał się co z jego pracą, w końcu teraz ma cztery lata zaległości, czy dalej będzie mógł coś zrobić...? Po chwili wszedł do jego pokoju jakiś młody pielęgniarz z lekami.
- Witam doktorku, prawie się popłakałem słysząc, że się wybudziłeś. - Sasori spojrzał na niego wnikliwie. - Nie poznajesz mnie?
- A powinienem?
- Daisuke Haruno, praktykant szpitala... którego nazwy wciąż nie pamiętam. - Wyszczerzył się chłopak.
- Studiujesz medycynę?!
- To moje trzecie podejście, na którym trzymam się już półtora roku! Wcześniej był kierunek humanistyczny i gastronomiczny, ale tylko na pół roku.
- A Matsuri co studiuje..?
- Dziennikarstwo.
- Naprawdę?
- Tak naprawdę to sama ci powie. - mruknął, podając mu lekarstwa. - W ogóle masz straszną dziewczynę.
- Narzeczoną. - poprawił z uśmiechem. - Dlaczego?
- Jakoś na początku podobno odwiedzała cię Miyuki, a ich spotkania kończyły się awanturami.
- Och...
- No i odkąd sponsoruje szpital, stażystki i ogólnie pielęgniarki mają zakaz wchodzenia do twojego pokoju... No, ale pielęgniarki plotkują twoje stanowisko jest nadal dla ciebie zarezerwowane.
- Serio?
- No. A Mikah jest...
- Hej!!! - Warknęła Shizu, strasząc swoim głosem obu mężczyzn. - Chcesz w ryj, ty pielęgniarko?!
- Nie! Nie dziękuję! - Zawołał wystraszony Daisuke. Hidan i Deidara nawet na ten wybuch nie zareagowali.
- Jazda mi stąd!
- Shizu, spokojnie... - Zaczął Sasori. - To znajomy...
- Wiem, słońce, ale mam to gdzieś. Umrze, jeżeli nie przestanie kłapać dziobem!
- W takim razie lepiej już pójdę… narka…! – Pożegnał się szybko Daisuke i czym prędzej opuścił pomieszczenie.
- Słyszeliśmy, że się oświadczyłeś. – zaczął Deidara. – Gratuluję.
- Gratulujesz? A nie wyzywasz od kretynów?
- Jesteś kretyn, że tak długo kazałeś jej czekać. – stwierdził.
- Byłem w śpiączce!
- Masz szczęście, że nie wróciła do tego byłego. - stwierdził Deidara, krzyżując ręce.
- A no właśnie... O co z tym chodzi...? Przecież on nie żyje... - Zwrócił się do Shizu.
- Też tak myślałam. Ale to długa historia, którą rzecz jasna ci opowiem, ale później. Teraz muszę na chwilę wyjść. Przyniosę ci coś fajnego.
- Wystarczy mi, że ty tu jesteś.
- Skończ Saso. - Warknął Hidan. - Ona musi wyjść, nie rozumiesz? Daj jej odetchnąć.
- Dałem na cztery i pól roku! - odparł Sasori.
- Więc dodatkowa godzina cię nie zbawi. - mruknęła Shizu i cmoknęła go w policzek. - Pilnujecie mi go, żeby mi nie zasnął!
- Spoko. - Przytaknęli oboje. Kiedy wyszła Sasori spojrzał na nich uważnie.
- O co chodzi?
- Zobaczysz. – powiedział Hidan. – Nie taki fajny jak Nao, ale tobie się spodoba.
- Niby co?
- Propos, niedługo wpadnie tu twoja eks. – zapowiedział Deidara.
- Miyuki?
- Nie. – skrzywił się Deidara. – Noriko, leszczu… Miyuki, a na chuj miała by tu ta zdzira przyłazić?
- Nie wiem, Daisuke czyli ten pielęgniarz mówił, że przychodziła tu na początku, gdy tu leżałem. Wyjaśnicie mi to wszystko?
 - Wiemy tylko, że jakiś zakaz na odwiedzanie cię dostała. Tyle. – Wzruszył ramionami Deidara.
- Ja wiem więcej, bo twoja laska i moja żonka, to takie najlepsze przyjaciółki. – odparł z zadowoleniem Hidan. Sasori tego jednak nie podzielał.
- Dlaczego twoja dziewczyna nie zaklepała tej miejscówki?
- To skomplikowane… ale też się dogadują. – powiedział zawstydzony Deidara. – W miarę…
              Po kwadransie do pokoju weszli nowi goście. Była to kobieta o czarnych lekko pofalowanych włosach, przez które od razu rozpoznał Noriko. Ona się w ogóle nie postarzała, wciąż z jej oczu bił chłód i poczucie wyższości. Podeszła do mężczyzny i go mocno objęła.
- Jak dobrze, że się już obudziłeś.. Tęskniłam... Tęskniliśmy za tobą. - mruknęła kobieta, dopiero po jej cofnięciu zauważył jej zaokrąglony brzuch. - Naoki, bo rozwalę ci ten telefon. - Warknęła.
- To ipad. - Poprawił, a Dei klepnął go w tył głowy. Spojrzał z oburzeniem na wujka.
- Nie pyskuj. - Naoki jednak prychnął na upomnienie wujka.
              Podszedł do siedzącego na łóżku mężczyzny. Sasori z trudem dawał wiarę własnym oczom, jego uroczy mały synek tak dobrze wyrósł. Teraz widział odziedziczone po matce poczucie wyższości w oczach. Nie dość, że nie był z nim w początkach życia, to teraz znowu go z nim rozdzielono.
- Cześć tato. - Łzy napłynęły mu do oczu przez to jak go nazwał. Zwykłe słowo, a tak na niego wpłynęło. Sasori potrzebował odwrócić wzrok mrugając zapobiegawczo. - Okej?
- Mhh... Okej. Po prostu... O rany, aleś ty wyrósł! - Naoki uśmiechnął się lekko, po czym objął go mocno.
- Brakowało mi cię tato...
- Przepraszam, że mnie nie było.
              Noriko wzruszyła się na tą scenę i obejrzała się na Deidare. Podeszła do niego by się z nim przywitać, ale ten zaczął się cofać. Telepatycznie wyjaśnili sobie proces, który właśnie miał miejsce. Hidan spoglądał na parę  z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Teraz lepiej już zostań wśród przytomnych. - mruknął Naoki. - Jesteś zbyt potrzebny.
- Tak sądziłem, że będzie, ale dawaliście sobie świetnie radę beze mnie. - Burknął Saso. - Tyle w was się zmieniło przez te cztery lata.
- Masz wiele niespodzianek, co? Śluby, dzieci...
- Ej! - Zawołał Deidara głośno. To ostrzeżenie aż przestraszyło Noriko, bo podskoczyła.
- Nie strasz mnie, durniu!
- To nie mów za dużo.
- Przynajmniej wy dwoje jesteście nadal tacy sami... - Stwierdził Sasori, a Naoki i Hidan parsknęli śmiechem. Noriko spojrzała na Deidare, który tylko uciekł wzrokiem. Kobieta przewróciła oczami.
- No właśnie. Kotku musimy pogadać... - Spoczęła sobie na łóżku.
- Mogę powiedzieć? - Dopytał Naoki.
- Nie. Ciesz się, że pozwalam ci zostać. - Odburknęła.
- Propos dzieci. Zauważyłem,  że się jednego spodziewasz. Gratulacje.
- Jednej.  To będzie dziewczynka. - Zapowiedziała z uśmiechem, głaszcząc się po brzuchu. Sasori odwzajemnił gest.
- Mogę dotknąć?
- Jasne.
- W którym jesteś miesiącu?
- W piątym.
- O! To zupełnie jak dziewczyna Deidary. - Zauważył Sasori, jego przyjaciel się zmieszał. - Może wasze dzieci się polubią? Dei, a co ty będziesz miał?
- Saso, próbuje ci wyjaśnić...
- Też dziewczynę. - odpowiedział przyjaciel.
- Same dziewczyny.... A ja spałem, gdy była na nie moda. Noriko, a ty chociaż znasz tożsamość dziewczyny Deidary?
- Tak.. Znam ją bardzo dobrze.
- To może ty mi zdradzisz kto to taki?
- Ja.
              Odpowiedziała powodując ciszę, Deidara wyczekiwał reakcji Saso z trudem opierając się własnym nerwom. Chętnie by wyszedł, ale Hidan stanął sobie przed drzwiami i sądząc po jego ucieszonej minie, to nie zamierzał go wypuścić. Wolał nie ryzykować tym, że na niego usiądzie. Sasori parsknął śmiechem.
- Widzę, że towarzystwo chłopaków c i się udzieliło i zaczęłaś żartować.
- Nie żartuję. Deidara powiedz mu! - Warknęła rozkazującym tonem. Mężczyzna się skrzywił.
- Um. No ten... Bo stary, chodzi o to, że... Tego... - podrapał się z zakłopotania w głowę. Naoki nie wytrzymał i parsknął śmiechem. - Zamknij się, gnoju!
- Eee... Yyy.. No tego... Nie. - Nabijał się z niego. Hidan dołączył do śmiechu i przybił chłopakowi piątkę.
- Naoki! - warknęła Noriko. - Za drzwi!
- Ale ja...!
- W tej chwili!
- To po co...?
- Cholera jasna! Nie dyskutuj ze mną! - Krzyknęła piorunując się z synem wzrokiem. W końcu ten z fochem dał za wygraną.
- Jak stąd wyjdziesz, to z powrotem mieszkamy razem, nie? - Zapytał Naoki ojca.
- Pewnie tak. - powiedział aczkolwiek nie był tego pewny. Chłopiec ponownie go uścisnął.
- Super. - odparł po czym wyszedł z pokoju.
- Potem ci wszystko opowiem. - Szepnął mu na odchodne Hidan.
              Noriko westchnęła ciężko, gdy opuścił pokój, spojrzała na Deidarę, ale on w dalszym ciągu nie kwapił się z wyjaśnieniami. Sasori uśmiechnął się lekko, chyba nie dogadywali się zbytnio z Naokim.
- O co chodzi? – Zaczął skupiając na sobie uwagę kobiety. – Naoki nie dogaduje się z twoim partnerem, że chce się od ciebie wyprowadzić?
- To raczej mój partner się z nim nie dogaduje. – Burknęła Noriko. – Zawsze za sobą przecież nie przepadali.
- O kim mówisz? Znam tego faceta?
- Kurwa mać, mówię ci przecież, że to Deidara! Spotykamy się od prawie pięciu lat, a to! – Wskazała na swój brzuch. – To jego dziecko. Dziewczynka. – Sasori przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, po czym uśmiechnął.
- Ta jasne.
              Noriko obrzuciła go pełnym złości wzrokiem. Wstała z łóżka i podeszła twardym krokiem do Deidary, mężczyzna zrobił krok do tyłu, więcej nie zdołał, bo kobieta szarpnęła go za koszulkę. Przyciągnęła do siebie i wpiła namiętnie w jego usta. Nie podobała mu się ta metoda działania, ale nie odepchnął Noriko, odwzajemniał pocałunek trzymając jednak ręce przy sobie. Sasori wyglądał jakby oczy miały mu wypaść z oczodołów, a usta miał rozdziawione. Zerknął na Hidana, a ten przytaknął i palcami swojej ręki zrobił koło, do którego wkładał palec wskazujący drugiej ręki.
- Teraz wierzysz? – Zapytała Noriko, obracając się do Saso i łapiąc Deidarę za rękę. Temu zrobiło się ze wstydu gorąco. Uciekał wzrokiem na bok.
- Dei… TY z Noriko…? – Nie dowierzał. Przyjaciel zagryzł wargi.
- Tak wyszło…
- Dlaczego nie powiedziałeś od razu?
- Jak to dlaczego? Miałem powiedzieć swojemu przyjacielowi, że spałem z jego byłą i, o rany, była taka zajebista, że na jednym razie to się nie skończyło? Rozumiesz, jak głupio to brzmi?
- Nie brzmi głupio, bo Noriko jest BYŁĄ, co innego, gdyby chodziło o aktualną…
- To znaczy, że się nie gniewasz? – Dopytała Noriko.
- Nie. Znaczy ok, jest dziwnie. Muszę się do was przyzwyczaić, ale skoro jesteście ze sobą szczęśliwi to co kogo moje zdanie obchodzi.
- Byłbym bardziej szczęśliwy, gdyby nie była w ciąży. – Wtrącił Deidara. Noriko posłała mu nienawistne spojrzenie.
- Hola, hola! – Wtrącił Hidan. – To jakieś jaja czy co? – Spojrzał na Sasoriego. – Każ im zerwać, bo go stracimy!
- Co…?
- Już nie pamiętasz, jak było z tobą? Stary!
- Hidan. Noriko jest w ciąży…
- O ja pierdzielę, ty sentymentalny durniu! Prawie pięć lat z nią wytrzymywałem i ona się NIE zmieniła, rozumiesz?
- Nie. – Bąknął Sasori obojętnie.
- Słyszałeś? Odjeb się, Hidan. – Wtrącił Deidara.
- Ryja zamknij. Przyznasz mi racje, jak się obudzisz z ręką w nocniku, a ona podrzuci ci swojego pomiota. Co wtedy zrobisz, Dei?
- Proste. Oddam Saso, zawsze chciał córkę. – odpowiedział wzruszając ramionami. Hidan nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. Tylko Sasori z Noriko zmarszczyli czoło.
- No dobra… ale Saso nie przychodź potem do mnie z rykiem, bo ci brakuję przyjaciela.
- Spoko. Nie przyjdę.
- Zobaczymy! – Zawołał Hidan. – Spadam, obiad czeka. Nara, panowie.
- Tylko jedzenie mu w głowie. I w dupie. – Skomentował z uśmiechem Deidara, zarzucając rękę na ramiona Noriko.
- Aż mnie ciekawi, jak zareagowałeś na ciąże? – Zapytał Sasori. – Jak mu powiedziałaś?
- Nijak. Pozwoliłam mu samemu się domyśleć, aż w końcu miesiąc temu zapytał: Noriko, czy ty jesteś w ciąży? – odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Długo się domyślałeś…
- Zamknij się. Przy tobie bym się prędzej domyślił i mógłbym szybciej spierdolić. Wszystko przez ciebie.
- Zejdź ze mnie, ja nie sieje wszędzie dziećmi.
              Wargi Deidary zaczęły drżeć w rozbawieniu. Rozmowę jednak przerwało kolejne wejście do pokoju. Ponownie pojawiła się Shizu i obdarowała zebranych szerokim uśmiechem. Podeszła do Sasoriego witając się z nim drugi raz buziakiem. Kiedy odsłoniła mu widok, zobaczył Naokiego trzymającego na rękach małego chłopca. Zamrugał zdezorientowany.
- Przywitaj się z dziadkiem. - mruknął Naoki do chłopca. Sasori dostałby zawału, gdyby nie parsknięcie śmiechem Deidary.
- Bardzo śmieszne...
- To nie jest dziadziuś, Naoki. - mruknął chłopczyk.
- Naoki, to serio nie jest śmieszne, odnieś to dziecko jego rodzicom. - Nakazał Sasori.
- Daj mi go. Chodź do mamy, serce. - Shizu wyciągnęła ręce do chłopca i go pocałowała w policzek. Następnie odwróciła się do mężczyzny. - Przedstawisz się temu panu?
- Dzień dobry, nazywam się Mikah. - powiedział chłopiec, aż zbyt wyraźnie jak na jego wiek.
- Czekajcie, nie ogarniam... - Zaczął Sasori.
- Kim jest ten pan, Mikah? - Zapytała Shizu.
- Tatusiem. - odpowiedział chłopczyk.
              Mężczyzna zamrugał zdezorientowany tym co usłyszał. Shizu nie czekając na żadną reakcje, podała mu w ramiona chłopca. Sasori nadal zapominał o języku w gębie. Noriko z uśmiechem przyglądała się sytuacji, kładąc głowę na ramieniu Deidary.
- Mikah, ile masz latek? - Zapytał Naoki, siadając obok na łóżku.
- Trzy latka. - mruknął, pokazując tyle palców.
- Bardzo ładnie. Miał się urodzić pod koniec czerwca, ale spodobało mu się w maminym brzuszku. - Wyjaśniła Shizu. - Przed operacją oczu, przechodziłam badania. Już wtedy byłam w ciąży, Sasori.
- Naprawdę...? - Kobieta przytaknęła. Sasori przetarł oczy.
- W porządku?
- Tak. Po prostu... - Westchnął ciężko. - To już moje drugie dziecko, przy którym nie byłem od samego początku...
- Oj no weź. I tak nie pamiętamy tych początków. - Naoki wzruszył ramionami.
- Poza tym wiesz... Do trzech razy sztuka. - Mrugnęła Shizu.
- Wynagrodzę ci swoją nieobecność, Mikah. - stwierdził Sasori. - Jestem twoim tatą, wiesz? I już bardzo cię kocham.
- Też cię kocham, tatusiu. - Oświadczył, przytulając go za szyję.
- Ciebie też się to tyczy, Naoki. - odpowiedział do starszego syna.
- Wyjdź ze szpitala i nie każ mi dluzej mieszkać z tymi ludźmi, to będziemy kwita. - Wskazał wcześniej na Deidare i Noriko. Deidara pokazał mu środkowy palec.
- Mamie będzie przykro, Naoki.
- To nic, Saso. - stwierdziła Noriko. Posłała mu spojrzenie, które nie chciało, by wdawali się w szczegóły.
- Ekhem, ekhem! - Chrząknęła Shizu. - A o mnie to zapomniałeś? Też chcę wynagrodzenia.
- I ja. - Dodał Deidara.
- Spadaj, kobiety mają pierwszeństwo. - Burknęła żartobliwie Shizu.
- Pewnie dlatego zgłosił się Deidara. - Uśmiechnął się pod nosem Naoki.
- Pieprzony szczeniak. Noriko, Saso, kocham was, ale to, co razem stworzyliście bardzo chcę zabić.
              Noriko przewróciła oczami, po chwili zarządziła, że zostawi ich wszystkich prócz Dei'a samych. Oni musieli udać się na kontrolę u ginekologa. Po Naokiego miała wrócić wieczorem. Po ich wyjściu Sasori od razu chciał poznać powód zachowania Naokiego.
- Co zaszło między tobą, a matką i Deidarą?
- Nic.
- Co innego można wywnioskować.
- Ja nic do nich nie mam. To oni mają jakiś problem. Cały czas.
- Dobrze... Cóż... Zadowolony z posiadania brata? - Zmienił temat, co Naoki przyjął z zadowoleniem.
- Cholernie. Też taki bylem?
- Byleś bardziej... Dziecinny? Nie mówiłeś tak wyraźnie.
- Nasze dziecko wyrasta na kujona, po prostu... - stwierdziła Shizu. - Będzie w przyszłości dyplomatą stosunków międzynarodowych.
- Powiedział ci...? - Sarknął Sasori.
- Mikah, kim chcesz zostać w przyszłości? - Zapytał Naoki.
- Karetką! Chcę jeździć na sygnale! Io, ioo, iooo! - Wolał chłopczyk.
- Skąd ci się to wzięło?
- Kilkanaście razy przejechali się karetką. - Wyjaśniła Shizu. - W czasie wizyt u ciebie.
- Taa. Nie byleś duszą towarzystwa, tato.
- No przepraszam. - Bąknął mężczyzna. - Z siostry też się cieszysz?
- A macie jakąś w planach? - Dopytał Naoki.
- Złożymy aplikacje do bociana. - mruknął Sasori.
- Nie wierzę w bociany, kapusty... W mikołaja też nie. - powiadomił chłopak.
- Nao, bociany i kapusta naprawdę istnieją...
- Widzę, skarbie, że ci humor wraca. - mruknęła Shizu, mierzwiąc mu lekko włosy. -  Ale skoro Naoki nie wierzy w Mikołaja, to nie musimy sobie zawracać głowy prezentem dla niego.
- W sumie...
- Hej, ej! - Zawołał wzburzony chłopak. - To wasz zasrany obowiązek!
- Prędzej mój. - Stwierdził Sasori. - Wiszę wam cztery prezenty z tej okazji, na dodatek urodziny...
- W tej kwestii cię zastąpiłam. Wypadliśmy nieźle. - mrugnęła do niego Shizu. - Także skup się na tych teraźniejszych okazjach.
- Kupowałaś Naokiemu prezenty?
- To takie dziwne? Jest moim pasierbem. I nie potrzebuję do tego papierka... Ale okazało się, że policja tego wymaga, więc się pobierzemy. - powiedziała kobieta.
- Policja? Co? - Shizu ugryzła się w język i spojrzała przepraszająco na Naokiego. - O co chodzi?
- Jak urodzi się dziewczynka., nazwiecie ją Ellie? - zmienił temat. Sasori westchnął, postanawiając chwilowo nie drążyć tematu.
- Mama i wujek będą mieli szybciej dla ciebie siostrę.
- Nic od nich nie chcę.
              Sasori spojrzał zdezorientowany na syna, ale on nie chciał więcej mówić. Liczył więc na Shizu, lecz i ona się wykręciła. Wzięła na ręce Mikaha i zaproponowała mu pójście do sklepu i kupno czegoś dla tatusia i braciszka. Zostawili więc samych, ojca z synem.
- O co chodzi Naoki?
- Uszanujesz moje zdanie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Nie będziesz mnie za nie karał czy próbował zmienić?
- Nie sądzę...? Powinieneś mieć własne zdanie.
- Okej. - Naoki poprawił się na łóżku. - No więc znam już całą prawdę.
- Na temat...?
- Że mnie ta kobieta zostawiła, gdy byłem mały, a potem, że Deidara ją okłamał, by mnie znowu zostawiła, a właściwie ciebie.
- Ach... I masz do niej o to żal jak sądzę?
- Wolała pieniądze niż własne dziecko.
- Wróciła i stara się wszystko ci wynagrodzić, Naoki.
- Mam to gdzieś. Nigdy jakoś specjalnie nie potrzebowałem matki. Mogła schować dumę do kieszeni i do ciebie wrócić, a zamiast tego wolała pozbyć się problemu, czyli mnie.
- To nie tak. Na pewno było jej ciężko.
- Przestań ją tłumaczyć. Gdyby serio chciała, to bylibyśmy szczęśliwą rodziną. Gdyby nie Deidara potem, to być może też, gdyby znowu się nie wjebała, to może wyszło by ci z Miyuki... Nie myślę, że teraz jest źle, przeciwnie... Od niej zaznaję więcej ciepła i zrozumienia.
- Czy to, że wróciła, rozwiodła się z mężem by być blisko ciebie i teraz zajmuje się tobą od czterech lat na okrągło, nic nie znaczy?
- Nie.
- Więc do mnie też powinieneś mieć żal, bo cię zostawiłem na cztery i pół roku.
- Twój przypadek nie był od ciebie zależny.
- Urodziła cię.
- Nie chciała.
- Przestań pieprzyć bzdury, Naoki. - Obruszył się Sasori. - Mama cię bardzo kocha.
- Trochę za późno... Na dłuższą metę nie potrafi za mną wytrzymać, a ja z nią. Gdy wprowadził się Deidara to zrobiło się gorzej. Dużo nocowałem u wujka Hidana, Shizu lub u Maribel.
- Maribel?
- No. Moja kumpela, pamiętasz?
- Jasne. Tylko... Nieważne. Masz do mamy uraz, bo spotyka się z Deidarą?
- Nie, o to mam uraz do niego. Nie rozumiem jak możesz im to odpuścić...
- Nie kocham twojej mamy.
- Ale wcześniej, gdyby Deidara jej nie okłamał mogliście do siebie wrócić.
- Owszem, mogliśmy. Jednak twoja mama nie chciała wtedy do mnie wrócić. Mieszkałbyś z nią i Roko w Ameryce.
- Tego nie wiedziałem...
- Rozmawiałeś z nimi w ogóle na ten temat?
- Nie. – Sasori uśmiechnął się znacząco na tą odpowiedź. – I nie zamierzam. Skoro się obudziłeś, to wolałbym byście się z Shizu i Mikahem ograniczali do mojej rodziny.
- Ale Naoki…
- Tato, mówiłeś, że uszanujesz moje zdanie.
- Spałem cztery czy dziesięć lat? Masz twarde zdanie jak na dwunastolatka… - chłopak jedynie się wyszczerzył, kończąc tym temat. - Naoki, chciałbym cię o coś zapytać, ale niech to zostanie między nami.
- Tak. Mama i Deidara to robią. – szepnął dramatycznym tonem. Sasoi spojrzał na syna jak na… jak na przygłupa.
- Spędzasz stanowczo za dużo czasu z Hidanem. – skrzywił się. – Wiesz coś o Miyuki…? Przed wypadkiem obyłem z nią niepokojącą rozmowę. – Dodał widząc oburzony wzrok syna. – Po prostu się martwię.
- Niedawno miała ślub, wiem to od Takedy. Deidara mi powiedział, że z twoim kolegą z pracy. Hideo. – Sasoriemu opadła szczęka, to nie był dobry kandydat.
- To nie jest mój kolega…
- Pan Yosuke miał atak serca i zmarł trzy lata temu. Byłem z mamą na pogrzebie.
- Z mamą…?
- Mhm. Zaprosili nas.
              Rozmowę przerwał kolejny nalot odwiedzających. Sasori od razu rozpoznał swoją siostrę… dzięki towarzyszącemu jej Yagurze, który nic się nie zmienił. Dziewczyna, a właściwie już kobieta, od razu podbiegła go przytulić. Tak się cieszyła, że brat w pełni wrócił do życia i nie opuścił jej jak rodzice czy babcia.

              Tydzień później, gdy nadszedł dzień wypisu Sasoriego ze szpitala, towarzyszyła mu Shizu wraz z ich małym synkiem. Zgodnie z planem czekało na nich przytulnie urządzone przez kobietę gniazdko w rodzinnym domu Akasunów.
- Nauki po szkole od razu ma przyjść do domu. Nie może się na to doczekać bardziej niż ja. - Zaśmiała się Shizu.
- Też się nie mogę doczekać. - mruknął Sasori trzymając na rękach Mikaha i wyglądając z nim za okno szpitala. - Ale to pewnie nic, dla mnie minęło kilka dni, a dla was kilka lat.
- Taa. Milo jest z tobą rozmawiać, kiedy odpowiadasz. - Zaśmiała się. Mężczyzna skomentował to uśmiechem i znowu skupił swoją uwagę na dziecku. - Mikah od razu poczuł więź z tatą.
- W dużej mierze to zasługa mamy. - odparł, obdarzając ją ciepłym uśmiechem. Nie do końca wiedziała dlaczego, ale zarumieniła się. - Nie jest taki gadatliwy, jak Naoki.
- Na pewno nie. Obstawiam, że ma to po tobie, bo mnie się gęba nie zamyka.
- Nie będę się z tobą spierał. - odrzekł. Shizu objęła go od tyłu opierając głowę o plecy swojego mężczyzny.
- Kocham cię, najdroższy.
- Też cię kocham. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - Postawił Mikaha na ziemi i odwrócił się do kobiety. - Jesteś naprawdę wytrwałą kobietą. Naprawdę, nie miałbym ci za zle gdybyś postanowiła sobie ułożyć życie z kimś innym lub była w tym czasie z kimś innym.
- No właśnie... Sasori, muszę ci coś powiedzieć... - zaczęła, a mężczyzna uniósł brew. - Wcześniej powiedziałam, że cię nie zdradziłam, ale to nie do końca prawda.
- Jasne... Nie musisz się tłumaczyć...
- Pamiętasz opowiastki o moim byłym, nie? - Zaczęła, mówiąc coraz szybciej ze zdenerwowania. - Półtora roku temu, wrócił do kraju, okazało się, że nie zginął tylko był więziony w jakimś tam więzieniu wojennym czy coś. Akira ci wyjaśni.
- Shizu, nie...
- No i poszedł do mojego brata - kontynuowała kobieta. - I mu wszystko tam powiedział, poprosił go o namiary na mnie, a ten go do mnie zawiózł. Otworzyłam drzwi, a tu mnie od razu pocałował. Oczywiście go odepchnęłam i dałam mu z liścia. Luz.
- To koniec? - Zapytał, a ona westchnęła i zakryła oczy.
- Nie. Potem Akira powiedział bym z nim pogadała, a słuchając go, zrobiło mi się żal. Dlatego, kiedy potem znowu mnie pocałował, nie mogłam go odtrącić... Później za namową rodziny znowu zaczęliśmy, hm, próbować do siebie wrócić, więc...
- Spaliście ze sobą. - Dokończył Sasori. Shizu ściągnęła ręce z oczu.
- Nie. Nie spałam z nim.
- Naprawdę...?
- Przysięgam. Przy każdym naszym zbliżeniu coś mnie blokowało, nie pozwalałam mu się dotknąć.
- Więc twoje zdrady, to tylko całowanie się?
- Tak. Nie rzucaj mnie!
- Chodź do mnie. - powiedział, rozwierając ramiona. - Jaja sobie robisz? Miałbym cię za to rzucić?
- On mnie rzucił, bo związałam się z tobą, bo dałam ci dziecko...
              Przytulił narzeczoną jeszcze mocniej, patrząc na zajętego oglądaniem telewizji, syna. Teraz rozumiał dlaczego tak się denerwowała przyznaniem. Choć eks Shizu okazał się cholernym idiotą, by zrywać z nią z takiego powodu, to zasadził w niej ziarenko niepewności. Sasori nachylił się, zaczynając ją namiętnie całować.
- Dziadzio! - Zawołał Mikah. Sasori nie przerwał, sądząc, że to odnośnie czegoś w telewizji. - Mama i tata się całują.
- Tak, widzę.
              Usłyszawszy męski głos, Sasori natychmiast odsunął się od Shizu, mocno ją tym zasmucając. Przywitali się z mężczyzną, który wydawał się Sasoriemu jakiś inny. Przysiedli na krawędzi szpitalnego łóżka i rozmawiali o sympatycznych, lecz nieistotnych tematach.
- Chciałbym porozmawiać z Sasorim w cztery oczy.
- Po co? - Burknęła Shizu.
- Zabierz Mikaha na coś słodkiego.  - Polecił córce, unikając odpowiedzi.
- Hura! - Zawołał chłopczyk.
- Zabiorę go później.
- Kochanie. - Zaczął Sasori. - Kupcie mi przy okazji wodę. - Kobieta wzniosła oczy do sufitu.- Jak sobie chcesz... - cmoknęła mężczyznę w policzek. - Ostrzegam cię, tato. Jak będzie płakał, to się zemszczę... Chodź synku!
- Idę.
- Nie zamierzam płakać. - Powiadomił Sasori, gdy wyszli z pomieszczenia. - O czym chciał pan rozmawiać?
-Od naszej ostatniej rozmowy wiele się zmieniło. Nie sądzisz?
- Oj tak... Ale moje uczucia do Shizu się nie zmieniły, a nawet wzrosły jeszcze bardziej poza skalę. Pańska córka to skarb.
- Owszem, dlatego bardzo trudno oddać mi ją innemu, obcemu mi mężczyźnie.
- J...
- Była bardzo zawzięta. Uparcie czekała aż się wynudzisz i czekałaby jeszcze dłużej. Nie będę wam się dłużej sprzeciwiał. Macie moje błogosławieństwo. Możesz się jej oświadczyć.
- Eee, właściwie to...
- Przyznam, że jak ostatnim razem, Shizu miała pierścionek zaręczynowy, to się wściekłem, że nie było w tym mojej zgody... Na szczęście to była tylko symboliczna obietnica.
- Taa...
- Możesz dokończyć, bo ci przerwałem.
- Nie, nie. Już zapomniałem... - Zakłopotał się Sasori. Lepiej udawać i utrzymać dobre stosunki.
Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł przez nie lekarz prowadzący Sasoriego. Musiał dopełnić ostatnie formalności, poza tym rozmowa z takim pacjentem była przyjemnością. Potem dołączyli również Shizu z Mikahem.
- O czym rozmawialiście? - spytała niecierpliwie kobieta.
- Przysięgam, że o aorcie. - odpowiedział lekarz. Shizu parsknęła.
- Mówiłam do swojego taty.  - Sprecyzowała i spojrzała wyczekująco na swojego ojca.
- Męskie sprawy.
- To znaczy?
- Hm, Sasori może nie każesz jej czekać i zapytasz od razu? - zasugerował w odpowiedzi.
- Eee...
- Co? O co chodzi, kochanie? Pytaj śmiało.
- To trochę... Krępujące...
- Nie wstydź się, będziemy z doktorem świadkami, heh.
- Mów Saso. - Zażądała Shizu.
- Ok... Wyjdziesz za mnie? - Kobieta uniosła brew do góry.  Obejrzała się na doktora, a taka reakcja zdziwiła jej ojca.
- Doktorze, chyba po tym wypadku ma zaniki pamięci. Drugi raz mnie o to pyta.
- Jak to drugi...? - Zapytał ją ojciec, lecz odpowiedź kryła się w jej powadze. Spojrzał gniewnie na Sasoriego. - Zapytałeś już?
 - Tak...
- Czyli moja aprobata jest dla ciebie niepotrzebna?
- Nie. Bardzo to doceniam.
- Zrobiłeś ze mnie durnia przy wszystkich.
 - To tylko jeden lekarz... - Burknął cicho, patrząc na doktora.
              To nie przekonało dumnego ojca Shizu. Pożegnał się z córką i wnuczkiem, teatralnie trzaskając za sobą drzwiami. Lekarz nie rozumiał co się właśnie stało, ale wolał nie wnikać. Zadał pacjentowi jeszcze kilka pytań odnośnie jego problemów z pamięcią, których NIE MIAŁ. Doktor pożegnał się ze wszystkimi gratulując im zaręczyn i poklepując Sasoriego po plecach.
- Twój tato… Nie znosi mnie... – stwierdził Sasori, a Shizu jedynie wzruszyła ramionami.

- Cóż, całe szczęście to nie z nim się ożenisz.