Kochani~!
Przedstawiam
ostatni rozdział, EPILOG bloga
akasuna-story! Żem trafiła z liczbą, jak nie skończyć na 69 to na 96 XDDD
Tak bardzo się cieszę, że udało mi się go skończyć, bo jakieś 20
rozdziałów temu to się niemożliwe :P
Wiem, że
powinnam tu napisać podziękowania dla każdego z was z osobna, ale wiadomo, byłoby
was sporo wyliczają Miśki z początku, środka i końca bloga, dlatego po prostu
dziękuję za każdy komentarz, każde wyświetlenie, każdą subskrypcję i lajk na
moim fanpage’u.
Każdy wasz
uśmiech czy parsknięcie śmiechem było dla mnie taką nagrodą pisarską :)
DZIĘKUJĘ
I ZAPRASZAM DO CZYTANIA!
...CZTERY I PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ...
- Ty jesteś... Pojebany, wiesz?
- Wooo! Ameryki to ty nie odkryłeś.
- Stul się, grubasie!
- Nie jestem gruby!
- Wcale. Tylko ważysz sto kilo!
Hidan
nie wytrzymał tego poniżenia i mocno pchnął Deidare do tyłu. Tak, że w efekcie
walnął na łóżko, a dokładniej na leżące tam ciało swojego najlepszego
przyjaciela. Sasori już podczas tej rozmowy wybudził się z ogarniętej go,
kilkuletniej śpiączki. Syknął boleśnie pod wpływem ciężaru, który omiótł jego
ciało. Deidara był w takim szoku na dźwięk jego reakcji, że nie przykuwał uwagi
nad własną kontrolą i zwyczajnie wypadł z drugiej strony łóżka na ziemię.
Mężczyźni
nie wiedzieli, jak zareagować, więc patrzyli w milczeniu na Sasoriego. Ten z
trudem zaczął otwierać powieki. Było bardzo jasno, dlatego długo mrugał by
nabrać ostrości wzroku.
- On się budzi... - Zakomunikował Hidan, wciąż go
obserwując razem z Deiem.
- Gdzie ja jestem...?
- O skurwysyn! Hidan leć po jakiegoś lekarza! -
Nakazał nerwowo Deidara, a jego kompan się usłuchał. - Ja jebie, gościu,
nareszcie! - Zawołał ucieszony, a następnie uściskał przyjaciela.
- Strasznie tu jasno...
- Spoko, już ci gaszę światło.
- Dzięki...
Po
chwili jednak do gabinetu ponownie wszedł Hidan ciągnąc za sobą jakąś postać w
kitlu. Nic nie wskazywało na to, że była oburzona tym traktowaniem, raczej była
nim znudzona. Na widok Sasoriego jednak się ożywiła i od razu przystąpiła do
badania. Lekarz sprawdził źrenice, ruch kończyn, zbadał rytm serca i z
uśmiechem mógł stwierdzić, że wszystko było w porządku.
- Jak się pan czuje?
- Dobrze, ale jestem strasznie zmęczony...
- Co, kurwa? Jaki? - Sarknął Hidan. - Spałeś
cztery lata! Więc nie pierdol.
- Co...?
- To normalne po przebudzeniu. - oznajmił lekarz.
- Dla was to były cztery lata. Dla niego to, jak jedna noc, tylko organizm musi
przywyknąć do zbudzonego stanu.
- Co to znaczy...? Te cztery lata...? - Sasori
spojrzał na Hidana już wyraźniejszym wzrokiem. - Dlaczego jesteś gruby?
- Zaraz mu jebnę.
- Spasł się przy żonie. - Wyjaśnił Deidara nie
bacząc na nienawistny wzrok grubego kumpla.
- Aha... - Po krótkiej chwili zaczął potrząsać
głową. - Jak to żona?! Ożeniłeś się?!
- Zostawię państwa samych. Wygląda na to, że
wszystko z nim w porządku.
- Kiedy go wypiszecie? - Zapytał Deidara.
- Niech zostanie jeszcze tydzień na obserwacji i
może wrócić do domu. - odpowiedział z uśmiechem lekarz. - Mam powiadomić panią
Shizu?
- Nie, ja się tym zajmę. Dziękuję. - Po tej
konwersacji wrócił do towarzystwa. - Saso, wszyscy czekaliśmy, aż się wybudzisz.
- Nie sądzę. Hidan nawet nie czekał ze ślubem aż
się wybudzę...
- Czekałem dwa lata, człowieku. - Oburzył się
Hidan. - Zresztą, Naoki cię godnie reprezentował.
- Naoki...? Właśnie! Co się z nim stało?
- Spokojnie. Noriko się nim zajmuje, jak Nao skończy
szkolę to tu przyjadą.
- Jest już w czwartej klasie...
- No, właściwie to już ją kończy. - Powiedział
Deidara. - Mamy połowę maja.
- Ten czas zapierdala. - Podsumował Hidan. - Sporo
rzeczy cię ominęło.
- Chyba faktu, że się ożeniłeś z jedną kobietą nic
nie przebije...
- To się zdziwisz.
- Hidan! - Warknął Deidara. - Pamiętaj, że mamy
nie mówić.
- Czego? - Dopytał Sasori.
- Niczego.
- Ale...!
- Za bardzo panikujesz Dei i przez ciebie wszystko
się wyda. - osadził Hidan.
- O czym wy mówicie?!
- O niczym, jezu! Zmieńmy temat. - Burknął
Deidara.
- Macie mi w tej chwili wszystko powiedzieć!
- Deidara zrobił kolejnego dzieciaka- Zawołał
głośno Hidan. Sasori dzięki temu zamilkł z wrażenia, a sam Deidara wytrzeszczył
oczy.
- KURWA MAĆ, HIDAN!
- No co? Odwróciłem jego uwagę!
- Ale czemu atakując mnie?!
- Jakie znowu atakując? Nie powiedziałem Z KIM
masz to dziecko. - Uśmiechnął się Hidan.
- A z kim je masz? - Tym sposobem Sasori zadał ów
pytanie. Deidara spojrzał na Hidana z nienawiścią.
- Z dziewczyną. - Burknął.
- Przez ten czas chyba nie zmieniła się metoda
zapłodnienia. Jaka dziewczyna?
- Moja. - Hidan zaśmiał się cicho.
- Masz dziewczynę? Od kiedy? A co ważniejsze,
jesteś z nią, mimo że macie dziecko?
- Jeszcze nie mamy, dobra? Jest w piątym
miesiącu...
- Kim ona jest? Znam ją?
- Taa... - Zacisnął zawstydzony pięści skryte w
kieszeniach.
- To Tayuya?
- Nie! - Odburknął Deidara.
- Więc kto to? Jak długo już to trwa?
- Trochę.. Za trzy miesiące będzie pięć lat. -
Sasoriemu opadła szczęka.
- Czekaj... Wychodzi na to, że zaczęliście się
spotykać, jeszcze przed moim wypadkiem...
- No... Taa...
- Dlaczego nic nie mówiłeś?
- Bo... To nie było takie proste...
- Niby czemu? - Deidara zaczął się miotać z
odpowiedzią. Nawet teraz czuł lęk przed przyznaniem się.
- Mój brat i twoja siostra są zaręczeni. - Wtrącił się Hidan w dyskusję. Sasori ponownie
wybałuszył oczy.
- Cooo? Oni dalej są razem?
- Ano, mieszkają teraz razem w twoim mieszkaniu.
- Że co? A gdzie Naoki?
- No z Noriko, u niej. Albo z Shizu. - Dodał
Hidan. - Do mnie też czasem wpada, ale woli mieszkanie Shizu, tam ma co do
roboty.
- Shizu... Co z nią? Ona dalej czeka aż się
obudzę?
- Yup. Przychodzi do ciebie prawie codziennie,
goli cię i masuje twoje kończymy, w dodatku opłaca twój rachunek za pobyt w
szpitalu. - Powiadomił Deidara. - Zakumulowała się z nami, a my z nią.
- Naprawdę?
- No, jak pojawił się jej eks, to o kurwa! Grubo
było. - stwierdził Hidan z szerokim uśmiechem.
- Jej eks przecież nie żyje...
- No to nie wiem komu wpierdoliłem.- Wzruszył
ramionami. - Wyjaśni ci., jak przyjdzie.
- Muszę się odlać.
- Lej. Chyba jesteś jeszcze podłączony do kaczki.
- Wolałabym załatwić się po ludzku. - Stwierdził
Sasori.
Odsunął
od siebie kołdrę i poruszył nogami, nie były one tak zastate jak sądził, że
będą. Musiał podziękować Shizu za te codzienne masaże. Deidara podał ramię
mężczyźnie, by pomóc mu się przemieścić do ubikacji, która była połączona z
pokojem. Pierwsze kroki były trudne, ale po kilku poszło o wiele lepiej.
Deidara razem z Hidanem przysiedli na łóżku. Oboje bardzo wiernie warowali przy
przyjacielu. Deidara wierniej, bo chociaż raz w tygodniu.
- Jak mu powiesz?
- Pojęcia nie mam. Gdy był w śpiączce, było
łatwiej...
- Widzisz? Było go odłączyć dwa lata temu, to nie
miałbyś teraz takich problemów.
- Jeb się ty chuju...
W
tej chwili do pokoju weszła uśmiechnięta kobieta. Jej bardzo jasne, blondwłosy
były cechą charakterystyczną dla osoby Shizu. Skinieniem przywitała się z
mężczyznami i dostrzegła pewien brak. Z przerażenia złapała się za serce.
- Gdzie Sasori?
- Jest w...
- Nie żyje. - powiedział Hidan. - Niedawno
przenieśli jego ciało do kostnicy. - Shizu w momencie naszły lży do oczu i cała
roztrzęsiona zaczęła szlochać.
- Pojebało cię? To nie jest zabawne! - Warknął
Deidara.
W
tej samej chwili z ubikacji wyszedł Sasori. Niemal natychmiast spotkał się
spojrzeniami z szklistymi oczami Shizu. Widok mężczyzny jeszcze bardziej nią
wstrząsnął.
- Shizu...? - Dopiero po chwili zdołał ją
rozpoznać. Z uśmiechem ujął jej dłoń. - To ty, skarbie? Odzyskałaś wzrok? - Nie
była zdolna do odpowiedzi, w zamian jej ciało i świadomość odmówiły
posłuszeństwa. Zemdlała. - Ej! Shizu! Shizu! Co z tobą?
- Ten kretyn ją nastraszył. - Burknął Dei,
wskazując na Hidana. - Pewnie wzięła cię za ducha.
- Co jej powiedziałeś? - Dopytał Saso, kucając
przy dziewczynie.
- Że nie żyjesz.
W
następnym momencie chciał przetransportować Shizu na łóżko, lecz był zbyt
osłabiony by ją nawet podnieść. Zajął się tym Deidara, który tuż po tym
parsknął śmiechem. No dobra, krytykował żart Hidana jak i jego samego, ale
efekt wyszedł zabawnie.
- W ogóle widziałem w lustrze swoje odbicie.
Powtarzałem się.
- Ty spałeś, a nie zatrzymałeś się w czasie. -
Wytłumaczył Hidan.
- Przecież wiem. Po prostu... To dziwne uczucie.
Ktoś od nas jeszcze zmienił drastycznie wygląd?
- Wygląd chyba nie... - Zastanowił się Deidara. -
Yahiko dwa lata temu się ogolił na łyso, ale teraz mu wszystko odrosło. Jakiś
jego krewny miał raka i to na symbol czegoś tam.
- Wyglądał zajebiście. Niepotrzebnie znowu
zapuszczał swoją rudość. - stwierdził Hidan. – Obito z Rin się przeprowadzili
półtora roku i ja od wtedy ich nie widziałem.
- Ja ich nie widziałem od czasu w jego wesela.
- Sam wiesz kto ci nie przekazał wiadomości, że
się spotykamy. – Burknął Hidan a potem na nowo zwróci się do Sasorego. – No a
Naokiego pewnie nie poznasz.
- No, zrobił się z niego gość na miarę tych
popularnych dupków z naszej szkoły. - Porównał Deidara.
- Cooo...? Aż tak? - Jęknął Sasori, a wtedy Shizu
zaczęła odzyskiwać przytomność.
- Co się dzieje...? Ach! Saso! To ty?! Żyjesz?! -
Zawołała dotykając go dla upewnienia.
- Tak, wszystko dobrze. Robili sobie żarty...
- Och. - Spojrzała na chłopaków. Deidara od razu
wskazał palcem na Hidana. - Heh... Wiedziałam.
- Ta akurat!
- Nie chcesz to nie wierz. - Wzruszyła ramionami.
- Zemdlałaś. - Wypomniał Hidan.
- Bo nie zjadłam śniadania. - Burknęła Shizu. -
Mniejsza.
Zwróciła
wzrok i całą swoją uwagę na Sasoriego. On również nie odrywał od ukochanej
spojrzenia. Uśmiechnął się do niej lekko i pogładził po policzku. Zaczęła się
ponownie malować, co w przypadku urody Shizu i tak nic nie zmieniło. Miała nową
fryzurę, bardziej wyćwiczone ciało, ale... Zostawiła wciąż ten sam uśmiech.
- Chodź Hidan. Zostawmy ich chwilę samych.
- Myślisz, że będą się... Unnga Bunga?
- Nie, debilu. Dopiero się wybudził, choćby chciał
to nie da rady jej zadowolić. - Skomentował Deidara, zamykając za sobą drzwi.
Sasori
się obruszył, pewnie że dałby radę! Ale może faktycznie nie na tyle by
zaspokoić partnerkę. Shizu bez żadnego słowa pocałowała mężczyznę. Całowała tak
zachłannie jakby znowu miał zapaść w śpiączkę. Sasori nie miał nic przeciwko
temu, odwzajemniał ustne pieszczoty dopóki nie poczuł, że jego twarz robi się
mokra. Przyczyną były łzy spływające z oczu Shizu.
- W porządku?
- Tak. To ze szczęścia. - mruknęła ocierając
twarz. - Tak bardzo tęskniłam. - Sasori objął ją ramieniem.
- Ja też... Chłopaki wspominali, że się mną cały
czas opiekowałaś... I że opłacasz rachunek za pobyt w szpitalu. Wszystko ci
oddam.
- Odkąd sponsoruję szpital jesteś tu za darmo. -
Wyjaśniła. - A co innego miałam zrobić? Zostawić cię?
- Mimo wszystko bym się nie dziwił. Nie było mnie
przy tobie cztery i pół roku.
- Przyrzekłam sobie, że za ciebie wyjdę. - Uniosła
dłoń, na której miała pierścionek zaręczynowy, który dał jej przed operacją. -
Tak jak chciałeś. Teraz możesz zadać mi to pytanie.
- Teraz?
- A co? Rozmyśliłeś się?
- Chciałem to zrobić w romantyczniejszych
warunkach... I mając na sobie bieliznę.
- Nie masz na sobie majtek? Romantyczniej być nie
może. - Zaśmiała się lekko. – Pytaj! Chcę w końcu się zgodzić
- No dobra... - Saso przewrócił oczami. – Shizu,
ukochana moja, czy wyjdziesz za mnie? - Zbliżyła do niego usta.
- Tak. Z rozkoszą.
Pocałowała
go pieczętując zawartą pomiędzy nimi umowę. Shizu czekała długo na to pytanie,
Sasori się dziwił, że mimo wszystko była mu wierna. Sprawiała, że czuł się
szczęśliwy.
- Czekałaś na mnie tyle lat... Ciągle nie mogę w
to uwierzyć...
- Jestem wierną dziewczyną. No i odzyskując wzrok,
mogłam korzystać z wibratora, więc żyłam w celibacie żeby nie było.
- Nadal z łatwością mówisz o takich intymnych
sprawach... - powiedział Sasori unosząc kącik ust do góry. - Ale teraz będziesz
musiała to urządzenie wyrzucić.
- W życiu. To prezent, a prezentów się nie
wyrzuca.
- Ktoś ci podarował wibrator...? Kto?
- Twój kumpel. Hidan.
- Dlaczegóż nie czuję się zaskoczony? - Burknął
Sasori. Shizu z uśmiechem go pocałowała.
Bardzo
szybko z miękkiego pocałunku, przeszedł on w bardziej namiętny. Nie posunęli
się dalej, to wystarczało. Przynajmniej na razie. Po chwili zadzwonił telefon
Shizu.
- Muszę odebrać.
- Okej. - zgodził się i wypuścił ją z uścisku.
- Halo? Dzień dobry! - zakryła słuchawkę. -
Zostawię cię na moment, kochanie.
- Eee... Czekaj, Shizu, przyniesiesz mi wody?
- Niech pani chwilę poczeka... - powiedziała i
używając obu rąk mogła wyjąć z torebki wodę butelkowaną, odkręcić ją i podać
Sasoriemu.
Gdy
wyszła z pokoju, został sam i zaczął wszystko obmyśliwać. Odpił dość sporo
wody, by ulżyć swojemu suchemu gardłu. Zastanawiał się co z jego pracą, w końcu
teraz ma cztery lata zaległości, czy dalej będzie mógł coś zrobić...? Po chwili
wszedł do jego pokoju jakiś młody pielęgniarz z lekami.
- Witam doktorku, prawie się popłakałem słysząc,
że się wybudziłeś. - Sasori spojrzał na niego wnikliwie. - Nie poznajesz mnie?
- A powinienem?
- Daisuke Haruno, praktykant szpitala... którego
nazwy wciąż nie pamiętam. - Wyszczerzył się chłopak.
- Studiujesz medycynę?!
- To moje trzecie podejście, na którym trzymam się
już półtora roku! Wcześniej był kierunek humanistyczny i gastronomiczny, ale
tylko na pół roku.
- A Matsuri co studiuje..?
- Dziennikarstwo.
- Naprawdę?
- Tak naprawdę to sama ci powie. - mruknął,
podając mu lekarstwa. - W ogóle masz straszną dziewczynę.
- Narzeczoną. - poprawił z uśmiechem. - Dlaczego?
- Jakoś na początku podobno odwiedzała cię Miyuki,
a ich spotkania kończyły się awanturami.
- Och...
- No i odkąd sponsoruje szpital, stażystki i
ogólnie pielęgniarki mają zakaz wchodzenia do twojego pokoju... No, ale pielęgniarki
plotkują twoje stanowisko jest nadal dla ciebie zarezerwowane.
- Serio?
- No. A Mikah jest...
- Hej!!! - Warknęła Shizu, strasząc swoim głosem
obu mężczyzn. - Chcesz w ryj, ty pielęgniarko?!
- Nie! Nie dziękuję! - Zawołał wystraszony
Daisuke. Hidan i Deidara nawet na ten wybuch nie zareagowali.
- Jazda mi stąd!
- Shizu, spokojnie... - Zaczął Sasori. - To
znajomy...
- Wiem, słońce, ale mam to gdzieś. Umrze, jeżeli
nie przestanie kłapać dziobem!
- W takim razie lepiej już pójdę… narka…! –
Pożegnał się szybko Daisuke i czym prędzej opuścił pomieszczenie.
- Słyszeliśmy, że się oświadczyłeś. – zaczął
Deidara. – Gratuluję.
- Gratulujesz? A nie wyzywasz od kretynów?
- Jesteś kretyn, że tak długo kazałeś jej czekać.
– stwierdził.
- Byłem w śpiączce!
- Masz szczęście, że nie wróciła do tego byłego. -
stwierdził Deidara, krzyżując ręce.
- A no właśnie... O co z tym chodzi...? Przecież
on nie żyje... - Zwrócił się do Shizu.
- Też tak myślałam. Ale to długa historia, którą
rzecz jasna ci opowiem, ale później. Teraz muszę na chwilę wyjść. Przyniosę ci
coś fajnego.
- Wystarczy mi, że ty tu jesteś.
- Skończ Saso. - Warknął Hidan. - Ona musi wyjść,
nie rozumiesz? Daj jej odetchnąć.
- Dałem na cztery i pól roku! - odparł Sasori.
- Więc dodatkowa godzina cię nie zbawi. - mruknęła
Shizu i cmoknęła go w policzek. - Pilnujecie mi go, żeby mi nie zasnął!
- Spoko. - Przytaknęli oboje. Kiedy wyszła Sasori
spojrzał na nich uważnie.
- O co chodzi?
- Zobaczysz. – powiedział Hidan. – Nie taki fajny
jak Nao, ale tobie się spodoba.
- Niby co?
- Propos, niedługo wpadnie tu twoja eks. –
zapowiedział Deidara.
- Miyuki?
- Nie. – skrzywił się Deidara. – Noriko, leszczu…
Miyuki, a na chuj miała by tu ta zdzira przyłazić?
- Nie wiem, Daisuke czyli ten pielęgniarz mówił,
że przychodziła tu na początku, gdy tu leżałem. Wyjaśnicie mi to wszystko?
- Wiemy tylko, że jakiś zakaz na odwiedzanie
cię dostała. Tyle. – Wzruszył ramionami Deidara.
- Ja wiem więcej, bo twoja laska i moja żonka, to
takie najlepsze przyjaciółki. – odparł z zadowoleniem Hidan. Sasori tego jednak
nie podzielał.
- Dlaczego twoja dziewczyna nie zaklepała tej
miejscówki?
- To skomplikowane… ale też się dogadują. –
powiedział zawstydzony Deidara. – W miarę…
Po
kwadransie do pokoju weszli nowi goście. Była to kobieta o czarnych lekko
pofalowanych włosach, przez które od razu rozpoznał Noriko. Ona się w ogóle nie
postarzała, wciąż z jej oczu bił chłód i poczucie wyższości. Podeszła do
mężczyzny i go mocno objęła.
- Jak dobrze, że się już obudziłeś.. Tęskniłam...
Tęskniliśmy za tobą. - mruknęła kobieta, dopiero po jej cofnięciu zauważył jej
zaokrąglony brzuch. - Naoki, bo rozwalę ci ten telefon. - Warknęła.
- To ipad. - Poprawił, a Dei klepnął go w tył
głowy. Spojrzał z oburzeniem na wujka.
- Nie pyskuj. - Naoki jednak prychnął na
upomnienie wujka.
Podszedł
do siedzącego na łóżku mężczyzny. Sasori z trudem dawał wiarę własnym oczom,
jego uroczy mały synek tak dobrze wyrósł. Teraz widział odziedziczone po matce
poczucie wyższości w oczach. Nie dość, że nie był z nim w początkach życia, to
teraz znowu go z nim rozdzielono.
- Cześć tato. - Łzy napłynęły mu do oczu przez to
jak go nazwał. Zwykłe słowo, a tak na niego wpłynęło. Sasori potrzebował
odwrócić wzrok mrugając zapobiegawczo. - Okej?
- Mhh... Okej. Po prostu... O rany, aleś ty
wyrósł! - Naoki uśmiechnął się lekko, po czym objął go mocno.
- Brakowało mi cię tato...
- Przepraszam, że mnie nie było.
Noriko
wzruszyła się na tą scenę i obejrzała się na Deidare. Podeszła do niego by się
z nim przywitać, ale ten zaczął się cofać. Telepatycznie wyjaśnili sobie
proces, który właśnie miał miejsce. Hidan spoglądał na parę z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Teraz lepiej już zostań wśród przytomnych. -
mruknął Naoki. - Jesteś zbyt potrzebny.
- Tak sądziłem, że będzie, ale dawaliście sobie
świetnie radę beze mnie. - Burknął Saso. - Tyle w was się zmieniło przez te
cztery lata.
- Masz wiele niespodzianek, co? Śluby, dzieci...
- Ej! - Zawołał Deidara głośno. To ostrzeżenie aż
przestraszyło Noriko, bo podskoczyła.
- Nie strasz mnie, durniu!
- To nie mów za dużo.
- Przynajmniej wy dwoje jesteście nadal tacy
sami... - Stwierdził Sasori, a Naoki i Hidan parsknęli śmiechem. Noriko
spojrzała na Deidare, który tylko uciekł wzrokiem. Kobieta przewróciła oczami.
- No właśnie. Kotku musimy pogadać... - Spoczęła
sobie na łóżku.
- Mogę powiedzieć? - Dopytał Naoki.
- Nie. Ciesz się, że pozwalam ci zostać. -
Odburknęła.
- Propos dzieci. Zauważyłem, że się jednego spodziewasz. Gratulacje.
- Jednej.
To będzie dziewczynka. - Zapowiedziała z uśmiechem, głaszcząc się po
brzuchu. Sasori odwzajemnił gest.
- Mogę dotknąć?
- Jasne.
- W którym jesteś miesiącu?
- W piątym.
- O! To zupełnie jak dziewczyna Deidary. -
Zauważył Sasori, jego przyjaciel się zmieszał. - Może wasze dzieci się polubią?
Dei, a co ty będziesz miał?
- Saso, próbuje ci wyjaśnić...
- Też dziewczynę. - odpowiedział przyjaciel.
- Same dziewczyny.... A ja spałem, gdy była na nie
moda. Noriko, a ty chociaż znasz tożsamość dziewczyny Deidary?
- Tak.. Znam ją bardzo dobrze.
- To może ty mi zdradzisz kto to taki?
- Ja.
Odpowiedziała
powodując ciszę, Deidara wyczekiwał reakcji Saso z trudem opierając się własnym
nerwom. Chętnie by wyszedł, ale Hidan stanął sobie przed drzwiami i sądząc po
jego ucieszonej minie, to nie zamierzał go wypuścić. Wolał nie ryzykować tym,
że na niego usiądzie. Sasori parsknął śmiechem.
- Widzę, że towarzystwo chłopaków c i się
udzieliło i zaczęłaś żartować.
- Nie żartuję. Deidara powiedz mu! - Warknęła
rozkazującym tonem. Mężczyzna się skrzywił.
- Um. No ten... Bo stary, chodzi o to, że...
Tego... - podrapał się z zakłopotania w głowę. Naoki nie wytrzymał i parsknął
śmiechem. - Zamknij się, gnoju!
- Eee... Yyy.. No tego... Nie. - Nabijał się z
niego. Hidan dołączył do śmiechu i przybił chłopakowi piątkę.
- Naoki! - warknęła Noriko. - Za drzwi!
- Ale ja...!
- W tej chwili!
- To po co...?
- Cholera jasna! Nie dyskutuj ze mną! - Krzyknęła
piorunując się z synem wzrokiem. W końcu ten z fochem dał za wygraną.
- Jak stąd wyjdziesz, to z powrotem mieszkamy
razem, nie? - Zapytał Naoki ojca.
- Pewnie tak. - powiedział aczkolwiek nie był tego
pewny. Chłopiec ponownie go uścisnął.
- Super. - odparł po czym wyszedł z pokoju.
- Potem ci wszystko opowiem. - Szepnął mu na
odchodne Hidan.
Noriko
westchnęła ciężko, gdy opuścił pokój, spojrzała na Deidarę, ale on w dalszym ciągu
nie kwapił się z wyjaśnieniami. Sasori uśmiechnął się lekko, chyba nie
dogadywali się zbytnio z Naokim.
- O co chodzi? – Zaczął skupiając na sobie uwagę
kobiety. – Naoki nie dogaduje się z twoim partnerem, że chce się od ciebie
wyprowadzić?
- To raczej mój partner się z nim nie dogaduje. –
Burknęła Noriko. – Zawsze za sobą przecież nie przepadali.
- O kim mówisz? Znam tego faceta?
- Kurwa mać, mówię ci przecież, że to Deidara!
Spotykamy się od prawie pięciu lat, a to! – Wskazała na swój brzuch. – To jego
dziecko. Dziewczynka. – Sasori przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, po czym
uśmiechnął.
- Ta jasne.
Noriko
obrzuciła go pełnym złości wzrokiem. Wstała z łóżka i podeszła twardym krokiem
do Deidary, mężczyzna zrobił krok do tyłu, więcej nie zdołał, bo kobieta
szarpnęła go za koszulkę. Przyciągnęła do siebie i wpiła namiętnie w jego usta.
Nie podobała mu się ta metoda działania, ale nie odepchnął Noriko, odwzajemniał
pocałunek trzymając jednak ręce przy sobie. Sasori wyglądał jakby oczy miały mu
wypaść z oczodołów, a usta miał rozdziawione. Zerknął na Hidana, a ten
przytaknął i palcami swojej ręki zrobił koło, do którego wkładał palec
wskazujący drugiej ręki.
- Teraz wierzysz? – Zapytała Noriko, obracając się
do Saso i łapiąc Deidarę za rękę. Temu zrobiło się ze wstydu gorąco. Uciekał
wzrokiem na bok.
- Dei… TY z Noriko…? – Nie dowierzał. Przyjaciel
zagryzł wargi.
- Tak wyszło…
- Dlaczego nie powiedziałeś od razu?
- Jak to dlaczego? Miałem powiedzieć swojemu
przyjacielowi, że spałem z jego byłą i, o rany, była taka zajebista, że na
jednym razie to się nie skończyło? Rozumiesz, jak głupio to brzmi?
- Nie brzmi głupio, bo Noriko jest BYŁĄ, co
innego, gdyby chodziło o aktualną…
- To znaczy, że się nie gniewasz? – Dopytała
Noriko.
- Nie. Znaczy ok, jest dziwnie. Muszę się do was
przyzwyczaić, ale skoro jesteście ze sobą szczęśliwi to co kogo moje zdanie
obchodzi.
- Byłbym bardziej szczęśliwy, gdyby nie była w
ciąży. – Wtrącił Deidara. Noriko posłała mu nienawistne spojrzenie.
- Hola, hola! – Wtrącił Hidan. – To jakieś jaja
czy co? – Spojrzał na Sasoriego. – Każ im zerwać, bo go stracimy!
- Co…?
- Już nie pamiętasz, jak było z tobą? Stary!
- Hidan. Noriko jest w ciąży…
- O ja pierdzielę, ty sentymentalny durniu! Prawie
pięć lat z nią wytrzymywałem i ona się NIE zmieniła, rozumiesz?
- Nie. – Bąknął Sasori obojętnie.
- Słyszałeś? Odjeb się, Hidan. – Wtrącił Deidara.
- Ryja zamknij. Przyznasz mi racje, jak się
obudzisz z ręką w nocniku, a ona podrzuci ci swojego pomiota. Co wtedy zrobisz,
Dei?
- Proste. Oddam Saso, zawsze chciał córkę. –
odpowiedział wzruszając ramionami. Hidan nie mógł się powstrzymać i parsknął
śmiechem. Tylko Sasori z Noriko zmarszczyli czoło.
- No dobra… ale Saso nie przychodź potem do mnie z
rykiem, bo ci brakuję przyjaciela.
- Spoko. Nie przyjdę.
- Zobaczymy! – Zawołał Hidan. – Spadam, obiad
czeka. Nara, panowie.
- Tylko jedzenie mu w głowie. I w dupie. –
Skomentował z uśmiechem Deidara, zarzucając rękę na ramiona Noriko.
- Aż mnie ciekawi, jak zareagowałeś na ciąże? –
Zapytał Sasori. – Jak mu powiedziałaś?
- Nijak. Pozwoliłam mu samemu się domyśleć, aż w
końcu miesiąc temu zapytał: Noriko, czy ty jesteś w ciąży? – odpowiedziała
wzruszając ramionami.
- Długo się domyślałeś…
- Zamknij się. Przy tobie bym się prędzej domyślił
i mógłbym szybciej spierdolić. Wszystko przez ciebie.
- Zejdź ze mnie, ja nie sieje wszędzie dziećmi.
Wargi
Deidary zaczęły drżeć w rozbawieniu. Rozmowę jednak przerwało kolejne wejście
do pokoju. Ponownie pojawiła się Shizu i obdarowała zebranych szerokim
uśmiechem. Podeszła do Sasoriego witając się z nim drugi raz buziakiem. Kiedy
odsłoniła mu widok, zobaczył Naokiego trzymającego na rękach małego chłopca.
Zamrugał zdezorientowany.
- Przywitaj się z dziadkiem. - mruknął Naoki do
chłopca. Sasori dostałby zawału, gdyby nie parsknięcie śmiechem Deidary.
- Bardzo śmieszne...
- To nie jest dziadziuś, Naoki. - mruknął
chłopczyk.
- Naoki, to serio nie jest śmieszne, odnieś to
dziecko jego rodzicom. - Nakazał Sasori.
- Daj mi go. Chodź do mamy, serce. - Shizu
wyciągnęła ręce do chłopca i go pocałowała w policzek. Następnie odwróciła się
do mężczyzny. - Przedstawisz się temu panu?
- Dzień dobry, nazywam się Mikah. - powiedział
chłopiec, aż zbyt wyraźnie jak na jego wiek.
- Czekajcie, nie ogarniam... - Zaczął Sasori.
- Kim jest ten pan, Mikah? - Zapytała Shizu.
- Tatusiem. - odpowiedział chłopczyk.
Mężczyzna
zamrugał zdezorientowany tym co usłyszał. Shizu nie czekając na żadną reakcje,
podała mu w ramiona chłopca. Sasori nadal zapominał o języku w gębie. Noriko z
uśmiechem przyglądała się sytuacji, kładąc głowę na ramieniu Deidary.
- Mikah, ile masz latek? - Zapytał Naoki, siadając
obok na łóżku.
- Trzy latka. - mruknął, pokazując tyle palców.
- Bardzo ładnie. Miał się urodzić pod koniec
czerwca, ale spodobało mu się w maminym brzuszku. - Wyjaśniła Shizu. - Przed
operacją oczu, przechodziłam badania. Już wtedy byłam w ciąży, Sasori.
- Naprawdę...? - Kobieta przytaknęła. Sasori
przetarł oczy.
- W porządku?
- Tak. Po prostu... - Westchnął ciężko. - To już
moje drugie dziecko, przy którym nie byłem od samego początku...
- Oj no weź. I tak nie pamiętamy tych początków. -
Naoki wzruszył ramionami.
- Poza tym wiesz... Do trzech razy sztuka. -
Mrugnęła Shizu.
- Wynagrodzę ci swoją nieobecność, Mikah. -
stwierdził Sasori. - Jestem twoim tatą, wiesz? I już bardzo cię kocham.
- Też cię kocham, tatusiu. - Oświadczył,
przytulając go za szyję.
- Ciebie też się to tyczy, Naoki. - odpowiedział
do starszego syna.
- Wyjdź ze szpitala i nie każ mi dluzej mieszkać z
tymi ludźmi, to będziemy kwita. - Wskazał wcześniej na Deidare i Noriko.
Deidara pokazał mu środkowy palec.
- Mamie będzie przykro, Naoki.
- To nic, Saso. - stwierdziła Noriko. Posłała mu
spojrzenie, które nie chciało, by wdawali się w szczegóły.
- Ekhem, ekhem! - Chrząknęła Shizu. - A o mnie to
zapomniałeś? Też chcę wynagrodzenia.
- I ja. - Dodał Deidara.
- Spadaj, kobiety mają pierwszeństwo. - Burknęła
żartobliwie Shizu.
- Pewnie dlatego zgłosił się Deidara. - Uśmiechnął
się pod nosem Naoki.
- Pieprzony szczeniak. Noriko, Saso, kocham was,
ale to, co razem stworzyliście bardzo chcę zabić.
Noriko
przewróciła oczami, po chwili zarządziła, że zostawi ich wszystkich prócz Dei'a
samych. Oni musieli udać się na kontrolę u ginekologa. Po Naokiego miała wrócić
wieczorem. Po ich wyjściu Sasori od razu chciał poznać powód zachowania
Naokiego.
- Co zaszło między tobą, a matką i Deidarą?
- Nic.
- Co innego można wywnioskować.
- Ja nic do nich nie mam. To oni mają jakiś
problem. Cały czas.
- Dobrze... Cóż... Zadowolony z posiadania brata?
- Zmienił temat, co Naoki przyjął z zadowoleniem.
- Cholernie. Też taki bylem?
- Byleś bardziej... Dziecinny? Nie mówiłeś tak
wyraźnie.
- Nasze dziecko wyrasta na kujona, po prostu... -
stwierdziła Shizu. - Będzie w przyszłości dyplomatą stosunków międzynarodowych.
- Powiedział ci...? - Sarknął Sasori.
- Mikah, kim chcesz zostać w przyszłości? -
Zapytał Naoki.
- Karetką! Chcę jeździć na sygnale! Io, ioo, iooo!
- Wolał chłopczyk.
- Skąd ci się to wzięło?
- Kilkanaście razy przejechali się karetką. -
Wyjaśniła Shizu. - W czasie wizyt u ciebie.
- Taa. Nie byleś duszą towarzystwa, tato.
- No przepraszam. - Bąknął mężczyzna. - Z siostry
też się cieszysz?
- A macie jakąś w planach? - Dopytał Naoki.
- Złożymy aplikacje do bociana. - mruknął Sasori.
- Nie wierzę w bociany, kapusty... W mikołaja też
nie. - powiadomił chłopak.
- Nao, bociany i kapusta naprawdę istnieją...
- Widzę, skarbie, że ci humor wraca. - mruknęła
Shizu, mierzwiąc mu lekko włosy. - Ale
skoro Naoki nie wierzy w Mikołaja, to nie musimy sobie zawracać głowy prezentem
dla niego.
- W sumie...
- Hej, ej! - Zawołał wzburzony chłopak. - To wasz
zasrany obowiązek!
- Prędzej mój. - Stwierdził Sasori. - Wiszę wam
cztery prezenty z tej okazji, na dodatek urodziny...
- W tej kwestii cię zastąpiłam. Wypadliśmy nieźle.
- mrugnęła do niego Shizu. - Także skup się na tych teraźniejszych okazjach.
- Kupowałaś Naokiemu prezenty?
- To takie dziwne? Jest moim pasierbem. I nie
potrzebuję do tego papierka... Ale okazało się, że policja tego wymaga, więc
się pobierzemy. - powiedziała kobieta.
- Policja? Co? - Shizu ugryzła się w język i
spojrzała przepraszająco na Naokiego. - O co chodzi?
- Jak urodzi się dziewczynka., nazwiecie ją Ellie?
- zmienił temat. Sasori westchnął, postanawiając chwilowo nie drążyć tematu.
- Mama i wujek będą mieli szybciej dla ciebie
siostrę.
- Nic od nich nie chcę.
Sasori
spojrzał zdezorientowany na syna, ale on nie chciał więcej mówić. Liczył więc
na Shizu, lecz i ona się wykręciła. Wzięła na ręce Mikaha i zaproponowała mu
pójście do sklepu i kupno czegoś dla tatusia i braciszka. Zostawili więc
samych, ojca z synem.
- O co chodzi Naoki?
- Uszanujesz moje zdanie? - odpowiedział pytaniem
na pytanie. - Nie będziesz mnie za nie karał czy próbował zmienić?
- Nie sądzę...? Powinieneś mieć własne zdanie.
- Okej. - Naoki poprawił się na łóżku. - No więc
znam już całą prawdę.
- Na temat...?
- Że mnie ta kobieta zostawiła, gdy byłem mały, a
potem, że Deidara ją okłamał, by mnie znowu zostawiła, a właściwie ciebie.
- Ach... I masz do niej o to żal jak sądzę?
- Wolała pieniądze niż własne dziecko.
- Wróciła i stara się wszystko ci wynagrodzić,
Naoki.
- Mam to gdzieś. Nigdy jakoś specjalnie nie
potrzebowałem matki. Mogła schować dumę do kieszeni i do ciebie wrócić, a
zamiast tego wolała pozbyć się problemu, czyli mnie.
- To nie tak. Na pewno było jej ciężko.
- Przestań ją tłumaczyć. Gdyby serio chciała, to
bylibyśmy szczęśliwą rodziną. Gdyby nie Deidara potem, to być może też, gdyby
znowu się nie wjebała, to może wyszło by ci z Miyuki... Nie myślę, że teraz
jest źle, przeciwnie... Od niej zaznaję więcej ciepła i zrozumienia.
- Czy to, że wróciła, rozwiodła się z mężem by być
blisko ciebie i teraz zajmuje się tobą od czterech lat na okrągło, nic nie
znaczy?
- Nie.
- Więc do mnie też powinieneś mieć żal, bo cię
zostawiłem na cztery i pół roku.
- Twój przypadek nie był od ciebie zależny.
- Urodziła cię.
- Nie chciała.
- Przestań pieprzyć bzdury, Naoki. - Obruszył się
Sasori. - Mama cię bardzo kocha.
- Trochę za późno... Na dłuższą metę nie potrafi
za mną wytrzymać, a ja z nią. Gdy wprowadził się Deidara to zrobiło się gorzej.
Dużo nocowałem u wujka Hidana, Shizu lub u Maribel.
- Maribel?
- No. Moja kumpela, pamiętasz?
- Jasne. Tylko... Nieważne. Masz do mamy uraz, bo
spotyka się z Deidarą?
- Nie, o to mam uraz do niego. Nie rozumiem jak
możesz im to odpuścić...
- Nie kocham twojej mamy.
- Ale wcześniej, gdyby Deidara jej nie okłamał
mogliście do siebie wrócić.
- Owszem, mogliśmy. Jednak twoja mama nie chciała
wtedy do mnie wrócić. Mieszkałbyś z nią i Roko w Ameryce.
- Tego nie wiedziałem...
- Rozmawiałeś z nimi w ogóle na ten temat?
- Nie. – Sasori uśmiechnął się znacząco na tą
odpowiedź. – I nie zamierzam. Skoro się obudziłeś, to wolałbym byście się z
Shizu i Mikahem ograniczali do mojej rodziny.
- Ale Naoki…
- Tato, mówiłeś, że uszanujesz moje zdanie.
- Spałem cztery czy dziesięć lat? Masz twarde
zdanie jak na dwunastolatka… - chłopak jedynie się wyszczerzył, kończąc tym
temat. - Naoki, chciałbym cię o coś zapytać, ale niech to zostanie między nami.
- Tak. Mama i Deidara to robią. – szepnął
dramatycznym tonem. Sasoi spojrzał na syna jak na… jak na przygłupa.
- Spędzasz stanowczo za dużo czasu z Hidanem. –
skrzywił się. – Wiesz coś o Miyuki…? Przed wypadkiem obyłem z nią niepokojącą
rozmowę. – Dodał widząc oburzony wzrok syna. – Po prostu się martwię.
- Niedawno miała ślub, wiem to od Takedy. Deidara
mi powiedział, że z twoim kolegą z pracy. Hideo. – Sasoriemu opadła szczęka, to
nie był dobry kandydat.
- To nie jest mój kolega…
- Pan Yosuke miał atak serca i zmarł trzy lata
temu. Byłem z mamą na pogrzebie.
- Z mamą…?
- Mhm. Zaprosili nas.
Rozmowę
przerwał kolejny nalot odwiedzających. Sasori od razu rozpoznał swoją siostrę…
dzięki towarzyszącemu jej Yagurze, który nic się nie zmienił. Dziewczyna, a
właściwie już kobieta, od razu podbiegła go przytulić. Tak się cieszyła, że
brat w pełni wrócił do życia i nie opuścił jej jak rodzice czy babcia.
Tydzień
później, gdy nadszedł dzień wypisu Sasoriego ze szpitala, towarzyszyła mu Shizu
wraz z ich małym synkiem. Zgodnie z planem czekało na nich przytulnie urządzone
przez kobietę gniazdko w rodzinnym domu Akasunów.
- Nauki po szkole od razu ma przyjść do domu. Nie
może się na to doczekać bardziej niż ja. - Zaśmiała się Shizu.
- Też się nie mogę doczekać. - mruknął Sasori
trzymając na rękach Mikaha i wyglądając z nim za okno szpitala. - Ale to pewnie
nic, dla mnie minęło kilka dni, a dla was kilka lat.
- Taa. Milo jest z tobą rozmawiać, kiedy
odpowiadasz. - Zaśmiała się. Mężczyzna skomentował to uśmiechem i znowu skupił
swoją uwagę na dziecku. - Mikah od razu poczuł więź z tatą.
- W dużej mierze to zasługa mamy. - odparł,
obdarzając ją ciepłym uśmiechem. Nie do końca wiedziała dlaczego, ale
zarumieniła się. - Nie jest taki gadatliwy, jak Naoki.
- Na pewno nie. Obstawiam, że ma to po tobie, bo
mnie się gęba nie zamyka.
- Nie będę się z tobą spierał. - odrzekł. Shizu
objęła go od tyłu opierając głowę o plecy swojego mężczyzny.
- Kocham cię, najdroższy.
- Też cię kocham. Jesteś najlepszym, co mnie w
życiu spotkało. - Postawił Mikaha na ziemi i odwrócił się do kobiety. - Jesteś
naprawdę wytrwałą kobietą. Naprawdę, nie miałbym ci za zle gdybyś postanowiła
sobie ułożyć życie z kimś innym lub była w tym czasie z kimś innym.
- No właśnie... Sasori, muszę ci coś powiedzieć...
- zaczęła, a mężczyzna uniósł brew. - Wcześniej powiedziałam, że cię nie
zdradziłam, ale to nie do końca prawda.
- Jasne... Nie musisz się tłumaczyć...
- Pamiętasz opowiastki o moim byłym, nie? -
Zaczęła, mówiąc coraz szybciej ze zdenerwowania. - Półtora roku temu, wrócił do
kraju, okazało się, że nie zginął tylko był więziony w jakimś tam więzieniu
wojennym czy coś. Akira ci wyjaśni.
- Shizu, nie...
- No i poszedł do mojego brata - kontynuowała
kobieta. - I mu wszystko tam powiedział, poprosił go o namiary na mnie, a ten
go do mnie zawiózł. Otworzyłam drzwi, a tu mnie od razu pocałował. Oczywiście
go odepchnęłam i dałam mu z liścia. Luz.
- To koniec? - Zapytał, a ona westchnęła i zakryła
oczy.
- Nie. Potem Akira powiedział bym z nim pogadała,
a słuchając go, zrobiło mi się żal. Dlatego, kiedy potem znowu mnie pocałował,
nie mogłam go odtrącić... Później za namową rodziny znowu zaczęliśmy, hm,
próbować do siebie wrócić, więc...
- Spaliście ze sobą. - Dokończył Sasori. Shizu
ściągnęła ręce z oczu.
- Nie. Nie spałam z nim.
- Naprawdę...?
- Przysięgam. Przy każdym naszym zbliżeniu coś
mnie blokowało, nie pozwalałam mu się dotknąć.
- Więc twoje zdrady, to tylko całowanie się?
- Tak. Nie rzucaj mnie!
- Chodź do mnie. - powiedział, rozwierając
ramiona. - Jaja sobie robisz? Miałbym cię za to rzucić?
- On mnie rzucił, bo związałam się z tobą, bo
dałam ci dziecko...
Przytulił
narzeczoną jeszcze mocniej, patrząc na zajętego oglądaniem telewizji, syna.
Teraz rozumiał dlaczego tak się denerwowała przyznaniem. Choć eks Shizu okazał
się cholernym idiotą, by zrywać z nią z takiego powodu, to zasadził w niej ziarenko
niepewności. Sasori nachylił się, zaczynając ją namiętnie całować.
- Dziadzio! - Zawołał Mikah. Sasori nie przerwał,
sądząc, że to odnośnie czegoś w telewizji. - Mama i tata się całują.
- Tak, widzę.
Usłyszawszy
męski głos, Sasori natychmiast odsunął się od Shizu, mocno ją tym zasmucając. Przywitali
się z mężczyzną, który wydawał się Sasoriemu jakiś inny. Przysiedli na krawędzi
szpitalnego łóżka i rozmawiali o sympatycznych, lecz nieistotnych tematach.
- Chciałbym porozmawiać z Sasorim w cztery oczy.
- Po co? - Burknęła Shizu.
- Zabierz Mikaha na coś słodkiego. - Polecił córce, unikając odpowiedzi.
- Hura! - Zawołał chłopczyk.
- Zabiorę go później.
- Kochanie. - Zaczął Sasori. - Kupcie mi przy
okazji wodę. - Kobieta wzniosła oczy do sufitu.- Jak sobie chcesz... - cmoknęła
mężczyznę w policzek. - Ostrzegam cię, tato. Jak będzie płakał, to się
zemszczę... Chodź synku!
- Idę.
- Nie zamierzam płakać. - Powiadomił Sasori, gdy
wyszli z pomieszczenia. - O czym chciał pan rozmawiać?
-Od naszej ostatniej rozmowy wiele się zmieniło.
Nie sądzisz?
- Oj tak... Ale moje uczucia do Shizu się nie
zmieniły, a nawet wzrosły jeszcze bardziej poza skalę. Pańska córka to skarb.
- Owszem, dlatego bardzo trudno oddać mi ją
innemu, obcemu mi mężczyźnie.
- J...
- Była bardzo zawzięta. Uparcie czekała aż się
wynudzisz i czekałaby jeszcze dłużej. Nie będę wam się dłużej sprzeciwiał.
Macie moje błogosławieństwo. Możesz się jej oświadczyć.
- Eee, właściwie to...
- Przyznam, że jak ostatnim razem, Shizu miała
pierścionek zaręczynowy, to się wściekłem, że nie było w tym mojej zgody... Na
szczęście to była tylko symboliczna obietnica.
- Taa...
- Możesz dokończyć, bo ci przerwałem.
- Nie, nie. Już zapomniałem... - Zakłopotał się
Sasori. Lepiej udawać i utrzymać dobre stosunki.
Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł przez nie
lekarz prowadzący Sasoriego. Musiał dopełnić ostatnie formalności, poza tym
rozmowa z takim pacjentem była przyjemnością. Potem dołączyli również Shizu z
Mikahem.
- O czym rozmawialiście? - spytała niecierpliwie
kobieta.
- Przysięgam, że o aorcie. - odpowiedział lekarz.
Shizu parsknęła.
- Mówiłam do swojego taty. - Sprecyzowała i spojrzała wyczekująco na
swojego ojca.
- Męskie sprawy.
- To znaczy?
- Hm, Sasori może nie każesz jej czekać i zapytasz
od razu? - zasugerował w odpowiedzi.
- Eee...
- Co? O co chodzi, kochanie? Pytaj śmiało.
- To trochę... Krępujące...
- Nie wstydź się, będziemy z doktorem świadkami,
heh.
- Mów Saso. - Zażądała Shizu.
- Ok... Wyjdziesz za mnie? - Kobieta uniosła brew
do góry. Obejrzała się na doktora, a
taka reakcja zdziwiła jej ojca.
- Doktorze, chyba po tym wypadku ma zaniki
pamięci. Drugi raz mnie o to pyta.
- Jak to drugi...? - Zapytał ją ojciec, lecz
odpowiedź kryła się w jej powadze. Spojrzał gniewnie na Sasoriego. - Zapytałeś
już?
- Tak...
- Czyli moja aprobata jest dla ciebie
niepotrzebna?
- Nie. Bardzo to doceniam.
- Zrobiłeś ze mnie durnia przy wszystkich.
- To tylko
jeden lekarz... - Burknął cicho, patrząc na doktora.
To
nie przekonało dumnego ojca Shizu. Pożegnał się z córką i wnuczkiem, teatralnie
trzaskając za sobą drzwiami. Lekarz nie rozumiał co się właśnie stało, ale
wolał nie wnikać. Zadał pacjentowi jeszcze kilka pytań odnośnie jego problemów
z pamięcią, których NIE MIAŁ. Doktor pożegnał się ze wszystkimi gratulując im zaręczyn
i poklepując Sasoriego po plecach.
- Twój tato… Nie znosi mnie... – stwierdził
Sasori, a Shizu jedynie wzruszyła ramionami.
- Cóż, całe szczęście to nie z nim się ożenisz.